KsiążkiSeriale

Szalone Teorie: Zagadka valyriańskiej stali

Jest drogocenna, rzadka i wyjątkowa. Na temat jej powstania krążą legendy. Jedni mówią, że do jej stworzenia wykorzystywano smoki. Inni twierdzą, że w grę wchodziły magiczne zaklęcia. George R.R. Martin wspomina o niej już w pierwszym rozdziale „Gry o tron”. Valyriańska stal. Stop, z którego wykonywano miecze herosów. Ale czy pisarz dostarczył nam wystarczającej ilości wskazówek, abyśmy rozszyfrowali sekret wytwarzania valyriańskiej stali?

Miecze (prawie) magiczne

Za życia arcymaestera Thurgooda w Westeros znajdowało się 227 mieczy ze stali valyriańskiej. Jako że od czasu Zagłady nie wytworzono już żadnego miecza (a przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo), możemy ze sporą dozą pewności stwierdzić, iż raczej ich w Siedmiu Królestwach nie przybyło. Valyriańska stal jest bardzo ceniona wśród szlachetnych rodów Westeros głównie ze względu na prestiż jaki wiąże się z posiadaniem drogocennej broni, ale również przez jej właściwości.

Lord Tywin przynajmniej trzykrotnie podejmował próby zakupu valyriańskich mieczy od pomniejszych, zubożałych rodów, lecz jego propozycje zawsze spotykały się ze stanowczą odprawą. Paniątka chętnie rozstałyby się z córkami, gdyby jakiś Lannister poprosił o ich rękę, lecz do starych skarbów rodzinnych były bardzo przywiązane.
—Nawałnica mieczy—

Miecze z valyriańskiej stali są nieco lżejsze od mieczy ze stali tradycyjnej. Nie jest to różnica kolosalna, ale na tyle istotna, iż ułatwia posługiwanie się szczególnie dużymi, półtora- i dwuręcznymi egzemplarzami mieczy. Valyriańska stal doskonale trzyma ostrze, jest odporna zarówno na tępienie się (rzekomo nie trzeba jej w ogóle ostrzyć) jak i na wyszczerbienia. Szczególnie ta druga właściwość daje dobremu szermierzowi duży atut, umożliwiając nieustanne parowanie krawędzią miecza, bez obawy o jego zniszczenie.

Catelyn nie lubiła mieczy, lecz musiała przyznać, że Lód stanowił przykład wyjątkowo pięknego oręża. Wykuto go w Valyrii, w czasach kiedy kowale kuli metal za pomocą młotów i zaklęć. Liczył już sobie czterysta lat, a pozostał tak samo ostry jak pierwszego dnia.
—Gra o tron—

Ale nie jest to broń o typowych dla fantasy nadzwyczajnych właściwościach. Nie porusza się samoistnie i nie przecina dowolnego materiału. Wprawdzie w jednym z odcinków serialu „Gra o Tron” mogliśmy zobaczyć jak Brienne z Tarthu, używając Wiernego Przysiędze przecina w pół uniesiony miecz przeciwnika, ale w rzeczywistości książkowej coś takiego raczej miejsca mieć nie mogło (no, może gdyby miecz przeciwnika był zrobiony z brązu i leżał na kowadle…).

Miecze Targaryenów: Mroczna Siostra i Blackfyre.

Tajemnica wytwarzania stali valyriańskiej zginęła wraz z samą Valyrią. Co więcej, nawet przekuwanie już istniejących mieczy wydaje się wymagać jeśli nie hermetycznej wiedzy, to przynajmniej nadzwyczajnego kunsztu. Szczycą się takimi umiejętnościami kowale z Qohoru, a w Westeros wiemy o tylko jednym człowieku, który potrafi podobnej sztuki dokonać. To Tobho Mott z Królewskiej Przystani.

Tyrion zastanawiał się, skąd wziął się metal na ten miecz. Niektórzy mistrzowie płatnerscy potrafili obrabiać valyriańska stal, lecz tajemnica jej produkcji zaginęła, gdy na dawną Valyrię spadła zagłada.
—Nawałnica mieczy—

Najbardziej rzucającą w oczy cechą stali valyriańskiej jest jednak jej wygląd. Ostrza broni mają bardzo charakterystyczny, falujący wzór z ciemniejszych pasm.

Valyriańska stal była na ogół tak ciemnoszara, że wydawała się niemal czarna. W tym przypadku również było to prawdą, lecz między fałdami szarości prześwitywała równie ciemna czerwień. Obie barwy stykały się, w żadnym miejscu nie mieszając się ze sobą. Każda zmarszczka była wyraźnie odrębna niczym fale nocy i krwi bijące o jakiś stalowy brzeg.
—Nawałnica mieczy—

Długi Pazur.
Skuwanie i zawijanie

Oczywiście owe ciemne wzory muszą kojarzyć się nam z rzeczywiście istniejącą stalą damasceńską (czy też ze stalą typu wootz). Skojarzenia te potwierdził George R.R. Martin odpowiadając na pytania fanów.

Najbliżej stali valyriańskiej do prawdziwej stali damasceńskiej, choć stal valyriańska jest metalem fantastycznym. To znaczy, że ma cechy magiczne i magia odgrywa pewną rolę w jej wytworzeniu.
—So Spake Martin, 2002—

Z kolei zapytany o to, czy valyriańska stal jest metalem takim jak tolkienowski Mithril (czytelnikowi zapewne chodziło o to, czy jest rudą), Martin odparł, iż dla valyriańskiej stali kluczowy jest proces wytwarzania.

Valyriańskiej stali się nie wydobywa (tak jak nie wydobywa się żadnej stali), ją się wytwarza.
—So Spake Martin, 2002—

Martin ma tu oczywiście rację. Stal to nic innego jak stop żelaza, węgla i pewnej ilości innych pierwiastków (zanieczyszczeń). Ale dlaczego przytaczam te wypowiedzi wraz z datą? Bo data jest tu kluczowa. Do 2006 powszechne było (również wśród metalurgów) mylne przekonanie na temat metody produkcji stali damasceńskiej. Przez całe dekady uważano, że charakterystyczny, pofalowany wzór to rezultat skuwania ze sobą wielu warstw metalu, w taki sposób, w jaki czyni się to przy produkcji tzw. dziweru (kiedy miękkie żelazo jest skuwane ze stalą wysokowęglową), albo podczas wytwarzania mieczy typu katana. Oznacza to, że naprzemiennie skuwano i zawijano metal, tworząc ogromną ilość warstw, które następnie były trawione w kwasie solnym. Późniejsze odkrycia dowiodły, iż proces technologiczny przy produkcji stali damasceńskiej polegał raczej na skomplikowanych cyklach wygrzewania metalu.

Ale nie to jest tu istotne. Najważniejsze jest, że wiemy, iż w świecie stworzonym przez Martina valyriańska stal powstawała przez skuwanie i zawijanie stopu stali.

Łatwo też było rozpoznać zmarszczki, charakterystyczną cechę stali, którą tysiące razy rozklepywano i kuto.
– Valyriańska stal?
– Tak – odparł lord Tywin tonem głębokiej satysfakcji.
—Nawałnica mieczy—

Ale skoro sam Martin naprowadził nas na trop związany z historycznym zawijaniem i skuwaniem wielu warstw stali, to powinniśmy zadać kolejne pytanie. Jaki miało to cel? Przecież europejscy czy azjatyccy kowale nie robili tego tylko po to, by uzyskać ładny wzór.

Otóż powodów było kilka, ale podstawowy wiązał się z jakością rudy żelaza. Jak wspomniałem wcześniej, stal to po prostu stop żelaza i węgla. Ale nigdy nie jest to stop czysty. W stopie znajdują się też inne pierwiastki lub minerały – zanieczyszczenia, które mogą wpłynąć (najczęściej negatywnie) na jakość stali. Skrajnym przykładem jest tu żelazo dostępne dla japońskich płatnerzy. Było ono do tego stopnia zanieczyszczone kwarcem, iż wytopiona z niego stal miała bardzo niejednolity charakter. To zaś uniemożliwiało stworzenie dobrze wyważonej i trzymającej ostrze broni. Dlatego produkując miecze (głównie tzw. katany), japońscy płatnerze zastosowali metodę wprost absurdalnie długiego skuwania i zawijania ogromnej ilości warstw metalu. Było to bardzo pracochłonne, co zresztą skutkowało tym, iż wytworzenie nowego miecza nabierało charakteru religijnej ceremonii. Proces nie usuwał wprawdzie wszystkich zanieczyszczeń, ale prowadził do ich homogenizacji, to znaczy równomiernego rozłożenia. Dzięki temu katany nie mają słabych i kruchych punktów (choć są podatne na wygięcia – ale to już temat odrębny).

Pisząc „Pieśń Lodu i Ognia”, George R.R. Martin był przekonany, że taki sam proces miał zastosowanie przy produkcji stali damasceńskiej. Co za tym idzie tak samo wyobrażał sobie produkcję stali valyriańskiej. Valyrianie skuwali i zawijali stal, rozprowadzając w niej równomiernie jakieś „zanieczyszczenie”, coś, co nie było żelazem, ani węglem.

Miecz ze współczesnego analogu stali damasceńskiej.
Tajemniczy składnik

W tekście poświęconym Światłonoścy pisałem, że nie mógł on być mieczem z valyriańskiej stali. Powód jest bardzo prosty. Valyrianie, jako władający magią smoczy lordowie z krainy wulkanów, pojawili się na arenie dziejowej już po Długiej Nocy. Nie znaczy to jednak, że proces tworzenia miecza nie przypominał metody, jaką zastosowali Valyrianie. Tym bardziej, że – jeśli przyjmiemy hipotezę, iż Świt to miecz, który był niegdyś Światłonoścą – trudno nie dostrzec pewnych cech, jakie łączą go z mieczami ze stali valyriańskiej. Jest lekki i zawsze ostry. Nie wyszczerbia się. Od mieczy z Valyrii różni go tylko kolor.

Drugą istotną wskazówką są Dzieci Lasu. Jak wiemy z opowieści najlepszego źródła wiedzy historycznej w Westeros – Starej Niani – Ostatni Bohater poszukiwał Dzieci Lasu. W trakcie tego poszukiwania stracił swój miecz (a przynajmniej w oryginale, bo tłumacz oszczędził nam opisu jego pęknięcia).

I tak, kiedy zimno i śmierć zalały ziemię, ostatni z herosów postanowił odszukać dzieci w nadziei, że ich pradawna magia dokona tego, czego nie potrafiły dokonać ludzkie armie. Jego przyjaciele umierali jeden po drugim, padł jego koń, a potem i pies, nawet miecz w jego pochwie zamarzł.
—Gra o tron—

Ostatni Bohater z pękniętym mieczem.

Z kolei Sam Tarly odnalazł tekst mówiący o tym, iż Ostatni Bohater władał mieczem ze „smoczej stali”. Możemy się tylko domyślać, iż jest to miecz pozyskany później, być może przy pomocy Dzieci Lasu.

— Znalazłem też jedną opowieść o Długiej Nocy mówiącą, że ostatni bohater zabijał Innych mieczem ze smoczej stali. Ponoć nie mogli się jej oprzeć.
—Uczta dla wron—

Zastanówmy się zatem – co takiego może łączyć Dzieci Lasu z Valyrianami. Jaki surowiec, z którego korzystają małe zielone ludziki z północy, mógłby być też minerałem pochodzenia wulkanicznego, wszechobecnym w Valyrii?

– Obsydian – upierał się maester Luwin, wyciągając ranną rękę. – Wytopione w ogniu bogów, głęboko pod ziemią. Tysiące lat temu dzieci lasu używały go do polowania.
—Gra o tron—

Cóż to za nadające ciemny kolor zanieczyszczenie rozprowadzali Valyrianie skuwając swoje miecze? Co mogłoby wyjaśnić używanie na północy terminu „smocza stal” w stosunku do miecza, który wytworzono bez użycia smoka?

— Obsydian się nie pali — upierał się Armen, krzyżując ramiona na piersi.
— To smocze szkło — wtrącił Pate. — Prostaczkowie zwą je smoczym szkłem.
Z jakiegoś powodu wydawało mu się to ważne.
—Uczta dla wron—

Sztylet z obsydianu.

Tak, to obsydian. Skała wulkaniczna. Ciemny surowiec, którego pełno nie tylko na Smoczej Skale, ale także w Valyrii.

Zapewne w produkcji valyriańskiej stali dużą rolę odegrała magia. Nie wątpię, że dotyczy to również Światłonoścy. Ale podstawowy przepis na stworzenie tej nadzwyczajnej stali (bez względu na to, czy nazwiemy ją stalą valyriańską czy smoczą) jest prosty. Żelazo + węgiel + smocze szkło. Zawinąć, skuć, czynność powtórzyć.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 87

  1. Dokladnie to podejrzewałem podczas czytania ksiażki. Nie mogło być zbiegiem okoliczności, że obsydian nazywają smoczym szklem, a stal valyriańską somoczą stalą i oba maja takie same właściwości i oba sa z Valyrii

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. „Miecze z valyriańskiej stali są nieco lżejsze od mieczy z stali tradycyjnej.”
    stały się?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Miało być „Miecze z valyriańskiej stali są nieco lżejsze od mieczy ZE stali tradycyjnej.”

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  3. Znalezione w wikipedii: „Metalurdzy z Indii, prawdopodobnie około 300 roku p.n.e. (choć inne źródła[Jakie?] podają 200 rok n.e.), wypracowali nową technologię produkcji stali wysokowęglowej, o bardzo wysokiej czystości, poprzez dodatek do pieca hutniczego specjalnych gatunków szkła”

    Myślicie, że na tym Martin się wzorował? Obsydian, zwany smoczym szkłem, był dodawany do stopu, by wytworzyć valyriańską stal, tak jak w naszym świecie dodawano zwykłe szkło do stopu, by wytworzyć stal damasceńską?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. To jest akurat opis produkcji stali typu wootz, która poprzedzała właściwą stal damasceńską. Dokładna technologia produkcji stali damasceńskiej nie jest znana. Ale tak, to jest mniej więcej moja teza. Ruda żelaza występująca w Valyrii mogła być naturalnie zanieczyszczona obsydianem (który jest skałą wulkaniczną). Ewentualnie obsydian był dodawany do żelaza celowo. Tak czy siak pofalowany wzrór oraz opis kucia i zawijania stali wskazuje na to, że poza żelazem i węglem używano jakiejś substancji, która nie tworzy samoczynnie jednorodnego stopu i trzeba ją było rozprowadzić.
      Czy Martin słyszał o szkle w stali wootz czy nie ma mniejsze znaczenie, najważniejszy jest sam proces, który wyraźnie wskazuje na jakiś tajemniczy składnik.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  4. „Proces wprawdzie nie usuwał wprawdzie wszystkich zanieczyszczeń, ale prowadził do ich homogenizacji”
    wprawdzie x2

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. Bardzo ciekawa teoria, zresztą jak każda.
    Ale zastanawia mnie jedna rzecz: jeśli Dzieci wiedziały, jak wytworzyć smoczą stal, to czemu same jej nie użyły np. przeciw Pierwszym Ludziom? Z tego co pamiętam, to wszyscy uważają, że Dzieci korzystały tylko z obsydianu. No chyba, że po prostu opowieści o smoczej stali z czasów sprzed Valyrii nie przetrwały do dziś.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. To są oczywiste czyste domysły, ale mogło to przebiec tak:
      1. AA/Ostatni Bohater wyruszył na poszukiwanie dzieci lasu.
      2. Stracił miecz i towarzyszy.
      3. Dzieci lasu go odnalazły i powiedziały o obsydianie.
      4. AA/OB uciekł na południe, gdzie wykuł Światłonoścę przy użyciu obsydianu.
      5. AA/OB spuścił Innym manto.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Brzmi sensownie. Tylko ciekawe, czy w takim razie Bohater po powrocie od Dzieci Lasu nikomu nie powiedział o smoczej stali? Może wykuł miecz samotnie, a potem nie wrócił z północy i ta wiedza zaginęła? Albo po prostu chciał mieć monopol na bycie bohaterem?

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  6. Bardzo ciekawa teoria. Jestem tylko ciekawe czy Światłonośca pojawi się w książce, a jeśli tak to w jakiej formie i czy będzie to inny miecz, czy powstanie jakiś nowy.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  7. Jak to mieczy nie przybyło? z Lodu powstały 2 miecze, więc mamy co najmniej o jeden więcej, przy założeniu, że inne nie zaginęły 😉

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  8. W książce jest mowa iż obsydian jest czarny ale bywa też zielony, czerwony czy fioletowy. Miecze o czerwonej barwie są dwa a reszta kolorów?:)

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  9. Osobiście podejrzewam, że duże znaczenie przy produkcji valyriańskiej stali miały smoki. Nawet, jeżeli twory podobne powstały bez ich udziału to prawdopodobnie „bardziej masowa” produkcja tejże stali wiązała się z ich istnieniem – a może i ich umieraniem. Zwłaszcza, gdy spojrzymy na to, że pomimo istnienia trzech valyriańskich rodów po zagładzie Valyrii, tych, które emigrowały do Westeros, sama produkcja valyriańskiej stali nie przetrwała długo… tak samo jak właśnie smoki. Ba, przetrwała wiedza dotycząca przekuwania, więc nie mamy tutaj problemów związanych z przerwaniem know-how, gdyż wtedy samo przekuwanie też poszłoby w niepamięć. Wprawdzie sekrety Valyrii były zapewne ściślej z nią związane, niż rzeczy wtórne, jak przekuwanie… ale czy rody valyriańskie wyruszyłyby do Westeros bez wiedzy na temat valyriańskiej stali? Nie sądzę.

    Smocza stal nie bez powodu nazywa się smoczą stalą.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. A, bym zapomniał. Istotne tutaj jest powiązanie także z legendą o Przynoszącym Światło i legendą o tym, skąd przybyły smoki. Wspólnym źródłem valyriańskiej stali jest to, co stało się z jednym z księżyców Planetos przed Erą Herosów. Nie tylko jej, gdyż masa rzeczy ma źródło w tym wydarzeniu. Myślę, że rozszyfrowanie tej zagadki dałoby wiele odpowiedzi. Dotyczącej także Pana Światła, samych smoków, źródeł potęgi Valyrii, istnienia i cech Asshai od cieniotrawy zaczynając, „czarnego kamienia” i jego znaczenia w budowlach na wschodzie Essos i tak dalej. Praktycznie niemal wszystko wiąże się z tą, prawdopodobnie, katastrofą kosmologiczną. Pomijając same Dzieci Lasu, pierwotnych mieszkańców Planesot – nie tylko w Westeros, bo nawet Dothrakowie mają dla nich swoją nazwę, więc i w Essos Dzieci Lasu musiały istnieć.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
        1. Czytywałem Martina (oczywiście między innymi), interesuję się też w pewnym zakresie fizyką, astronomią itd. Wiem, że Martin ma spory pociąg w stronę fantastyki naukowej i warto go podejrzewać o to, że nawet przy magii podstawy buduje w oparciu o zjawiska naturalne. Do tego interesuje mnie stara wiedza. Wedy, wszelkie mitologie, podania, dawne filozofie, stąd ciekawi mnie to, jak Martin wplata to w swoją literaturę oraz jej konstrukcję. Wesoło więc się czyta wszelkie legendy i podania z Essos i Westeros, a odkąd powstał Świat Lodu i Ognia to materiału w tym zakresie jest znacznie więcej.

          Aż szkoda, że tak mało jest o Asshai, o Yi-Ti i tak dalej, a ciężar całej Pieśni skupia się na Westeros. Mające swoje tajemnice, owszem, powiązane z Okiem Boga, Dziećmi Lasu itp, ale nadal dosyć blednącym pod tym względem z „dalekim wschodem” Planetos. Który stanowi niestety tylko tło dla całości.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
            1. Po przejrzeniu tekstów utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że Księciem, Którego Obiecano był Rhaegal 😀

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
  10. Z mithrilem to valyriańska stal chyba nie ma zbyt wiele wspólnego. Jednak jeśli chcielibyśmy porównać VS do jakiegoś tolkienowskiego metalu, to mógłby to być:

    * galvorn, który wynalazł Eöl z Nan Elmoth, zwany Ciemnym Elfem. Kowal wykonał z niego czarną zbroję, twardą jak stal i odporną na ciosy od niemal każdego ostrza i pocisku. ”shining like jet”

    * metal który ten sam Eöl wykonał z czarnego żelaznego meteorytu. Powstały z niego bliźniacze miecze, Anglachel (Płonące Żelazo) oraz Anguirel (Żelazo Wiekuistej Gwiazdy).
    Ten drugi leżał bezpieczne w skarbcu Eola, dopóki nie ukradł go jego syn Maeglin, udając się do Gondolinu. (W PLIO odpowiednikiem Maeglina jest chyba Gerold Dayne, który wg. pewnych teorii ukradnie w TWoW Świt ze Starfall). Ostrza mieczy były w stanie przeciąż nawet żelazo.

    Anglachel trafił w ręce Elu, znanego jako król Thingol z Doriath, ale później został podarowany Belegowi, Strażnikowi Marchii.
    Turin, syn Hurina, użył tego właśnie oręża gdy przez pomyłkę zabił Belega, sądząc iż elf jest jednym z orków którzy go porwali (w rzeczywistości zakradł się do obozu wroga, by uwolnić spętanego Turina).
    Po tym zabójstwie osttze miecza stało się jeszcze ciemniejsze i już nie świeciło 'bladym płomieniem’ (pale fire, w ASOIAF tak samo lśnią miecze władców GEoTD/Valyrii w wizji Daenerys).

    Podczas pobytu Turina w Nargothrondzie miecz został przekuty i stał się Gurthangiem, Żelazem Śmierci. Przy jego pomocy bohater zabił m.in. wodza Easterlingów imieniem Brodda, smoka Glaurunga oraz Brandira zwanego Kulawym (ekhem, gdzieś już to widziałem).
    W końcu popełnił samobójstwo rzucając się na wbite w ziemię ostrze, które wypiło jego krew i pękło.

    * Narsila, czyli miecz wykuty przez Telchara i od Pierwszej Ery przechowywany w rodzie Elrosa syna Earendila. Wszedł w posiadanie Elendila, przywódcy frakcji Wiernych w Numenorze, i razem w nim trafił do Śródziemia po zatopieniu wyspy.

    (nawiasem mówiąc: Numenor = GEOTD, Ar-Pharazon = Krwawnikowy Cesarz (z elemenami Saurona, bo Nekromana to tytuł tego upadłego Majara, a Bóg-Imperator Świtu był uważany właśnie za Nekromantę), Tar-Miriel = Ametystowa Cesarzowa (miriel = jewel, gemstone, a imiona władców Cesarstawa pochodzą właśnie od klejnotów), Orthanc i głaz na Erech (czarny oleisty kamień) = czarny oleisty kamień, Wierni = Dayne’owie i Hightowerowie)

    Narsil znaczy 'biały i czerwony płomień’, co odnosi się do Księżyca i Słońca (ekhem, Światłonośca, dziecko Słońca i Księżyca wg. M.A.L.I.O..
    W Trzeciej Erze przekuty w Andurila, Płomień Zachodu. Czyli odniesienie do Numenoru, wyspy pod Poranną/Wieczorną Gwiazdą Earendila, czyli Wenus, czyli Fosforus i Vesper, czyli po łacinie Lucifer, Światłonośca.

    W PLIO są pewne dowody na to, że GRRM zwracał szczególną uwagę na rozdziały o Numenorze, Elendilu i Isildurze (np. palantiri a szkalne świece, Kopuła Gwiazd w Osgiliath a Stare Miasto, Pola Gladden a ser Gladden Wylde (który ginie w zasadzce Góry u brodu, tak jak Isildur).

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  11. Dobra teoria. Szczególnie podobał mi się ten cytat z maestra Luwina, idealnie pasujący do pytania. Dodam od siebie, że ruda wydobywana w Valyrii mogła być lepszej jakości od tej wydobywanej w Westeros, zawierać więcej czystego żelaza. Przyszedł mi też do głowy pewien pomysł związany z mieczami – skoro nazwa cyklu to Pieśń Lodu i Ognia, to możemy założyć, że Lód (Wierny Przysiędze, Wdowi Płacz) i Blackfyre w końcu razem zaśpiewają.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. To mi się podoba. Zwłaszcza, że w Rycerzu Siedmiu Królestw starcie dwóch mieczy valyriańskich rzeczywiście nazywano pieśnią 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. To raczej dosyć normalny, poetycki zwrot. Śpiewająca stal i inne takie ubarwienia rąbanki. Jeżeli szukać czegoś więcej niż poetyckiej frazy w określeniu czegoś pieśnią to już prędzej byłoby to nawiązanie do magii, rytuału.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      1. Formalnie należy do Tommena, w praktyce wisi gdzieś w Czerwonej Twierdzy i pewnie korzysta z niego Ser Łowca 🙂

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
          1. Kultura też, nie zmienisz jednak tego, że w książce czardrzewo zsyła na Królobójcę sen, gdzie między innymi dobywa miecza o tym samym pochodzeniu, co Brienne w tym śnie. Co sugeruje dwa miecze wykute z Lodu, więc Wdowi Płacz najpewniej i w książce do niego trafi.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
    2. Też odniosłem takie wrażenie czytając jeden z tekstów LML przetłumaczony tytaniczną pracą Lorda Bluetigera

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  12. Komentarz offtopowy, ale muszę o tym wspomnieć. Google ostatnio wprowadziło pewien „inteligentny” algorytm umieszczania bannerów reklamowych, który sam uczy się gdzie je wkładać. Przez jakiś czas może to wyglądać trochę dziwacznie, bo bannery będą się na przykład pojawiać w długich komentarzach. Zapewniam, że nie robimy tego celowo 😀 i najprawdopodobniej już wkrótce cały algorytm przestanie robić nam takie psikusy.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Zauważyłem, że i na 'The Amber Compendium’ dzieją się ostatnio jakieś cuda z tymi reklamami, ale uznałem, że to po prostu jakaś głupia aktualizacja WordPressa… czyli jednak Google… Chyba 'inteligenty’ system nie potrafi dojść do tego w jakim języku jest ten blog, bo niektóre posty są po polsku, a inne po angielsku. I tak, raz są reklamy [lokowanie produktu] wiodącej polskiej sieci supermarketów, a innym razem wypożyczalnia aut gdzieś w USA…

      Przy okazji, mógłybym dodać FSGK do listy 'BLOGS I FOLLOW’ u siebie?

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Cóż, system jest młody, zobaczymy, czy rzeczywiście się czegoś uczy w ciągu najbliższych tygodni.

        Co do linka – jasne, będzie nam bardzo miło.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  13. No dobra, mamy stal, mamy magiczny dodatek do stali, ale czy sam obsydian mógłby świadczyć o magicznych właściwościach valyriańskich mieczy, albo miecza stworzonego przez Ostatniego Bohatera, czyli Azora Ahai? Czy nie potrzeba czegoś więcej? Np. ofiary, krwi? No bo skoro bo wyklucia smoków potrzeba było ognia i krwi, skoro AA stworzył Światłonoścę z krwi i ofiary Nissy Nissy, to czemu by nie wykorzystać tego aspektu do produkcji stali niezwykłej, praktycznie niezniszczalnej, bezcennej, która może przetrwać setki lat bez zmian swoich właściwości?
    A skąd ofiara? Skąd krew? Od niewolników, a tych w Valyrii nie brakowało.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Należy pamiętać, że legendy nie są raczej dosłownym przekazem tego, co się działo. Jednak to fantasy, należy o tym pamiętać… tyle, że jeśli wystarczyłaby krew kogokolwiek, to czemu przepadłaby umiejętność tworzenia smoczej stali? Być może musi to być krew smoków, gdyż krew smoków jest potrzebna do magii. Nie tylko dosłownie smoków, ale i tych, co je ujarzmili i związali się z nimi – czyli Valyrian. To by wyjaśniało zanik produkcji smoczej stali. Valyria upadła, uciekły tylko trzy rody, smoki z czasem wymarły. Potwierdzałoby też niektóre rytuały potrzebujące „krwi królów” – o dziwo wszystkie osoby, które są potrzebne do nich, mają w sobie krew valyrijską. Rodzina Roberta Baratheona ma jej domieszkę, to wnuk Targaryenki. Jego bękarty mają więc krew Valyrian. Stannis ma valyrijską krew. Możliwe, że Varys to Blackfyre… wtedy okaleczenie go do rytuału magii byłoby tym bardziej znaczące. Kim był Craster? Potomkiem uciekiniera z Nocnej Straży. Kto z niej uciekł na Północ? Między innymi Trójoka Wrona, czyli… Bryndon Rivers, targaryeńska krew. To by wyjaśniało, czemu Inni przychodzą po dzieci Crastera, a inne po prostu zabijają. W dzieciach Crastera płynęłaby „smocza krew”…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Nie wiem jak to jest z wszystkimi valyriańskimi mieczami, ale nie wątpię, że w przypadku Światłonoścy (a – jak pisałem wcześniej – uważam, że to był prawdziwy miecz, nie metafora na opisanie smoków, Nocnej Straży, itd…) rzeczywiście magia krwi była zastosowana. I na pewno te ciekawe linie krwi, łączące wiele postaci z Valyrią będą miały znaczenie.
        Chociaż z Crasterem to chyba przesadzasz 😉 Bloodraven za bardzo chciał zostać drzewem, by na tym etapie płodzić bękarty. A sam Craster raczej nie ma cech, które by wskazywały na związki rodzinne z magicznym albinosem.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Craster jest opisany jako potomek dezertera z Nocnej Straży. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba jako prawnuk czy coś w tym rodzaju. Na pewno nie syn, któreś pokolenie. Podkreślana jest jego pozycja bękarta, co zwykłego Dzikiego by nie wkurzało tak, jak wkurzało to jego. Inni przychodzą po jego dzieci i zostawiają go w spokoju. To nie jest zwykły Dziki, zwykły bękart jakiegoś zwykłego świniarczyka, który uciekł z Muru na Północ. Niektórych dezerterów znamy. Mance jest za młody na przodka Crastera. Jest ktoś, kto pasuje i wiekiem i znaczeniem, dla którego jego chów wsobny zarówno ma znaczenie dla Innych jak i nie godzi się w swej dumie z byciem bękartem. Bloodraven.

          To po prostu łączy wszystkie elementy. Wyjaśnia je w jednej, logicznej całości.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Nie wiem tylko co mają wspólnego Inni i Targaryeni? Oni przecież nawet nie wiedzieli że Inni w ogóle istnieją, przybyli do Westeros 300 lat temu, ZERO powiązań między jednymi a drugimi. Mam wrażenie, że przez to, że potrafią ujarzmić smoki traktowani są prawie jak bogowie. A to nie jest jedyny ród, który posiada magiczne zdolności. I nie jedyny, który ma tajemniczą przeszłość.
            Craster jako bękart Starka miałby dużo więcej sensu. Jest coś dziwnego w tym rodzie i pewnie sporo się dowiemy w przyszłej książce. Już nawet samo wszystko co otacza Winterfell jest takie trochę podejrzane – począwszy od np. „There must always be a Stark in Winterfell” przez tajemnicze krypty, po obserwacje że ta wielka, nieustanna śnieżyca zaczęła się właśnie w Winterfell po tym jak Bolton poślubił przed Drzewem Sercem fałszywą Aryę Stark. Podczas gdy w Winterfell szaleje śmiercionośna śnieżyca, która potem rozprzestrzenia się coraz dalej, to u Jona na Murze.. świeci słońce gdy Dzicy przybywają pod Mur. I jedynie słyszy że śnieżyca jest już pare dni od nich.
            Craster jako bękart Bloodravena poświęcając synów przez krew, miałby nawet więcej sensu gdybyś napisał że poświęca je dla Innych przez krew Blackwoodów (kolejny niezwykle ciekawy magiczny ród), którą Bloodraven posiada, nie jakiś valyriańskich potomków, którzy nie mają nic wspólnego z Północą.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Dlaczego mieliby nie wiedzieć? Mieli prorocze sny. Valyria przechowywała wiedzę, a w Essos też była Długa Noc. Tak, to niejedyny ród. Jednak w krwi Bloodravena jest krew i smoków i Blackwoodów, czyli PL, którzy wargowali. To połączenie jednego i drugiego. Jest w nim krew króla, bo był synem Aegona IV. A taka krew, jak już wiemy, ma magiczną moc. Miesza w sobie wszystkie te rzeczy, stąd jego chów wsobny miałby właśnie znaczenie.

              Chodzi o to, że to jedyne logiczne dla świata PLiO wyjaśnienie, dlaczego przychodzą akurat po dzieci Crastera. Pamiętaj, że jeśli weźmiemy tutaj serialowe wyjaśnienie stworzenia Innych – przez Dzieci Lasu z użyciem smoczego szkła – to smocza krew może mieć dla nich znaczenie. Zwłaszcza, że smoki były i na Północy, w Westeros ogólnie, a Inni i w Essos. O jednym świadczą podania i legendy, o drugim… także podania i legendy. Czy pięć fortów na północnym wschodzie Essos. A same smoki są źródłem magii.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
            2. W jakiś sposób Valyrianie posiedli zdolności magiczne i nie z nauki, ale z urodzenia. Kontrolowania smoków, smoczych snów i tak dalej. Stąd pewnie powiedzenie o tym, że królewska krew ma w sobie magię, które sprawdza się przy ludziach, którzy pochodzili od Targaryan, Velaryonów i Celtigarów, jedynych ocalałych rodów z Valyrii. Czy to rodzina Baratheonów, gdzie babką Stannisa była Targaryenka, czy to Varys, który prawdopodobnie to Blackfyre. Smoki to magia. Długa Noc przyszła wraz z nimi, gdy pękł Księżyc. Inni są w jakiś sposób z nimi powiązane.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
        2. Próbując ugryźć to z innej strony; wokół pusto, wymarła okolica, ludzie albo dołączyli do króla za murem albo uciekli, po lasach chodzą upiory i Inni. A Craster siedzi tam, gdzie siedział, nigdzie się nie wybiera, nic mu się nie dzieje. Dlaczego? Musi coś za nim stać. Sam mówi, że jego korzenie sięgają głęboko. Zastanawiam się, czy te korzenie mają znaczenie tylko ogólne, czy może nie sięgają swym znaczeniem właśnie do Trójokiej Wrony. Czy tego, że jego korzenie, pochodzenie, sięga głęboko nie w sensie zasiedzenia się na tym terenie, bo nie siedzi tam od dawna. Tylko sięgają głębiej, niż się z pozoru wydaje, sięgają smoczej krwi. Może dlatego też płodzi dzieci tylko ze swoimi dziećmi, nie było tam innych kobiet; by nie rozwadniać krwi.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
      2. Nawiązując do teorii Permalinka, o dziecku Crastera w którego żyłach płynełaby smocza krew- wyobraźmy sobie sytuację, że Melka chcąc uratować Stannisa/Jona postanawia złożyć w ofierze dziecko Val- które tak naprawdę jest dzieckiem Crastera (bowiem prawdziwe dziecko Val jest daleko na południu z Goździk) i właśnie ten rytuał sprawi, że Jon powróci do życia.
        Przewrotne ale na dobrą sprawę po „śmierci” Jona i opuszczeniu Czarnego Zamku przez Val (wyruszyła do Hardholm) nikt nie wie, że nastąpiła zamiana dzieci.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Coraz bardziej podoba mi się teoria o niezwykłości Crastera i jego potomków, choć niekoniecznie w kontekście Bloodravena. Niemniej macie racje – dziwna jest ta determinacja przemierzających całą Północ Innych i może rzeczywiście związana jest z „czystością” krwi dzieci Crastera. Osobiście nigdy bym na to nie zwrócił uwagi, jednak pamiętam moje pierwsze wrażenie z lektury książki: skąd taki prymityw jak Crastera miał tak duża wiedzę o Innych? Jak wpadł na to, by oddawać im dzieci w ofierze. Czy był to przypadek, czy może ktoś mu ta wiedzę przekazał? A jeśli tak to kto? Bardzo mi się podoba ponadto teoria z dzieckiem Goździk. Tłumaczyłoby to fabularnie cały zabieg z podmienianiem dzieci

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Do tego zastanawia mnie to jego określenie o tym, że jego korzenie siegają głęboko – nie jest to raczej związane z jego pochodzeniem, skoro miałby być potomkiem dezertera z Nocnej Straży.

            Chyba, że… ktoś pamięta, czy było wspomniane mniej więcej jakim potomkiem? Chodzi o nakierowanie na to ile pokoleń minęło… bo pamiętajmy, że Nocny Król był dezerterem z NS. Czyżby to bycie „potomkiem” tak daleko sięgało?

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
          2. Dobra, odświeżyłem sobie pamięć. Craster to syn dezertera i kobiety z Whitetree, więc zbyt daleko poleciałem z wyobraźnią 😀

            Brynden Rivers zniknął z Muru w 252 roku. Craster zginął w 299 roku. Gdyby był synem Bryndena to miałby, wliczając ciążę i te 3 miesiące w tę czy w tamtą, w chwili śmierci 46-47 lat. Pasowałoby to do jego opisu oraz wieku części jego córek.
            Do tego dochodzi kwestia porzucenia go przez ojca gdy został poczęty. Także ten dezerter nie został z tą kobietą. Wpadł do Whitetree, zapłodnił i polazł dalej na północ, zrobił to jakby „po drodze”.

            Whitetree znane jest z wielkiego czardrzewa, prawdopodobnego składania mu ofiar, więc ta kobieta mogła mieć jakieś znaczenie w związku ze Starymi Bogami. Po tym szybkim odświeżeniu sobie wiedzy o PLiO jestem już niemal pewien, że Craster to syn Bryndena, jego bękart. Chronologia pasuje idealnie. Stosunek Crastera do Dzikich oraz bycia bękartem też byłby w ten sposób wyjaśniony.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
    2. To by też wyjaśniało, czemu Inni nie ruszają Crastera. Dostarcza im dzieci ze „smoczą krwią”. Gdyby go zabili to nie płodziłby synów i skończyłaby się „dostawa”.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Tylko, o ile się nie mylę, to Brynden Rivers nie był uciekinierem, tylko został uznany za zaginionego. Poza tym był to Lord Dowódca, a więc ważna postać, zatem powinni inni mówić na Crastera bękart LD, a nie jakiegoś zdrajcy co uciekł.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Wiemy, że zaginął w optyce Nocnej Straży. Wiemy, że nie zaginął jako czytelnicy. Wiemy, że Craster to bękart uciekiniera z Nocnej Straży w optyce Nocnej Straży i Dzikich. Wiemy, że w optyce Crastera nazywanie go bękartem dezertera doprowadza go do wściekłości.
          Z takiej mieszaniny nie wynika nic, co by wykluczało to, że Craster to np wnuk Bryndena. Co innego, gdyby ten uciekinier z Nocnej Straży był znany imiennie, jego tożsamość byłaby odsłonięta. A tak to wiadomo tylko, że pochodzi od kogoś, kto był w NS.

          Samo w sobie nie miałoby to znaczenia, nawet biorąc pod uwagę wściekłość Crastera przy wspominaniu, że jego pochodzenie jest w jakiś sposób marne, co normalnie u Dzikich nie powinno mieć takiego oddźwięku, gdyż pokładano się bez małżeństwa bez jakichś większych problemów. Nakładamy na to jednak sytuację, w której ktoś/coś Crastera chroni, zaś dzieci z chowu wsobnego, czyli silna krew tego kogoś z NS (może Craster też jest z chowu wsobnego i zastąpił swojego ojca pod tym względem) mają specjalne znaczenie dla Innych. Są w jakiś sposób wyjątkowe. Gdyby pochodziły od kogoś, kto nie miał jakiegoś znaczenia to nie miałoby to sensu.

          A z osób, które są w wieku uzasadniającym bycie dziadkiem/pradziadkiem Crastera, które mają jakieś znaczenie związane z ich krwią i pochodzeniem, mamy jedną. Bryndena Riversa, smoczą krew.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. Co by oznaczało, że Melisandre jest stryjeczną babką Goździk 😀 Kto inny, jak nie Brynden, mógłby spłodzić ludzi z krwią, która ma znaczenie dla Innych? Jest jeszcze Aemon, ale on pozostał na Murze. I nie miał tak silnego magicznego znaczenia jak Bloodraven – nie tylko smocza krew, ale i zielony jasnowidz, jak się okazało, z tego co pamiętam łączył w sobie krew smoków z krwią Blackwoodów. Jak „mocne” magicznie były jego dzieci widzimy na przykładzie Melisandre, chociaż tutaj była to też kwestia Shiery Morskiej Gwiazdy jako matki Melisandre. Jednak nie wiemy kim była ta dzika, która była babką/prababką Crastera. Może miała coś ze Starków? Ponoć Starkowie za Murem mieli sporo kuzynów spośród Pierwszych Ludzi. To już pominę, gdyż to spekulacje.

          Skupmy się na tym, co wiemy. Dzieci Crastera, jego krew, były specjalne. Tak, jak specjalny był Bloodraven. Który z NS wyruszył za Mur, a Craster to potomek kogoś z NS, kto wyruszył za Mur. Nie ma innych pasujących kandydatów po prostu.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
            1. Nie zapominam, tylko nie ma to związku ze sprawą. Nie wykluczam tego, że dzieci Aemona nie byłyby tak istotne dla np Innych. Tylko Aemon nie udał się za Mur. Brynden Rivers tak.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Nie wiemy nic o życiu Aemona na Murze, mógł równie dobrze gdy był młodszy ruszyć z podobną ekspedycją jak ta Jeora.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Na Mur trafił już jako maester. Nie ich rolą jest wyruszanie za Mur. To rola zwiadowców. Nieprawdą jest, że nic nie wiemy o życiu Aemona na Murze, bo wiemy to, z jaką funkcją tam trafił, znamy też „rozkład jazdy” Nocnej Straży. Do tego ponoć Craster był potomkiem dezertera z Nocnej Straży. Aemon nawet, jeżeli jakimś sposobem udał się za Mur, chociaż był maesterem i nie była to jego rola, gdyż Maester przypisany jest do „siedziby”, nie do „rodu”, to wrócił.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Mógł ruszyć, Sam jakoś nie był zwiadowcą.
                  No i się zgadzam, że nie mógł być raczej ojcem/przodkiem Crastera, bo nie jest dezerterem, mi chodziło o to, że pisałeś, jakby Aemon w żaden sposób nie był „magiczny”

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Nie był zwiadowcą. Nie był też maesterem. Nie twierdziłem nigdzie, że Aemon nie jest magiczny. Płynie w nim królewska krew, krew smoków. Miewał smocze sny. Nie przeczyłem temu, musiałeś w którymś momencie źle mnie zrozumieć, co mogło się zdarzyć. Bardziej mi chodziło o to, że to Bloodraven łączył w sobie i krew smoków i magię PL.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
          1. „Skupmy się na tym, co wiemy. Dzieci Crastera, jego krew, były specjalne.”
            yyy nie? to tez tylko twoje spekulacje

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Były, gdyż Inni po nie przychodzili. Wiedza wynika nie tylko z bezpośredniego źródła, ale także np z metody porównawczej. To stanowi istotę umysłu – abstrakcyjne myślenie, nie tylko wiedza empiryczna. Widocznie nie u wszystkich.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
                1. To jakbyś zapytał skąd wiem, czy pasie Oriona nie istnieją fioletowe polonezy. Nie wiem, czy by nie przychodzili po inne dzieci. Jednak mamy wiedzę tylko na temat ofiar z dzieci Crastera. I wiedzę na temat tego, że gdzie indziej Inni wybijają życie. Warto spojrzeć na mapę. Gdyby każde dzieci się nadawały to po co Inni chodziliby aż do Twierdzy Crastera? Zamiast np zabierać dzieci Thennów? Wybierają się całą tę drogę niemal pod Mur, a przecież mają Thennów pod ręką, ludzi bodajże najbardziej osiadłych w tradycjach PL. Nie idą do nich. Idą specjalnie do Crastera i nie ma informacji o żadnych innych źródłach. A mamy dosyć istotne źródło wiedzy na temat walki Dzikich z Innymi i ich relacjach, nie ma tam nic o odbieraniu dzieci. Jest tylko śmierć.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Trochę pomocy naukowych. http://awoiaf.westeros.org/images/e/e7/Map_of_westeros.jpg

                  Twierdza Crastera jest jakieś 60 mil od muru, 70 od Czarnego Zamku. Ziemie Thennów są 500-600 mil od Muru. Jeżeli chodziłoby o tradycje, np umowę z Innymi sprzed tysięcy lat o ofiarowaniu dzieci to prędzej zachowywaliby ją Thennowie, spadkobiercy PL, niż bękart dezertera z Nocnej Straży. Mimo to Inni wybierają się setki mil dalej, do Crastera. Przemierzają setki mil, przemierzają rzeki, góry, mijają Pięść Pierwszych Ludzi, wszystko by dotrzeć do Crastera. Gdyby każde dziecko się nadawało to jaki to miałoby sens?

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Oczywiście nie wykluczam (przepraszam za post za postem, ale nie ma edycji i tak wyszło), że chodzi o same ofiary. Może jakąś starą umowę między Innymi i ludźmi. To możliwe. Można snuć wiele hipotez dotyczących prawdziwego obrazu DL, Chlora i Wielkiego Innego. To bardzo ciekawe pole do wielu interesujących teorii. To nie tak, że twierdzę, że na pewno dzieci Crastera są specjalne (nie tylko ze względu na chów wsobny – badum tss). Coś jest jednak na rzeczy. Mocno na rzeczy. Bardzo mocno, a jak człowiek się zagłębi w rzeczy poboczne to układa się logiczna całość zgodna z Brzytwą Ockhama 😀

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. Słusznie. Przedstawiłeś bardzo przekonujące argumenty i myślę, że możesz mieć rację. Od siebie dodam jeszcze teorię, że może znaczenie ma fakt, że Craster oddaje swoje dzieci dobrowolnie? Może dzieci ukradzione albo ,,zdobyte” byłyby bezużyteczne? Ale to tylko niczym niepoparte domysły. Mam nadzieję, że wkrótce wyjdą Wichry i się czegoś na ten temat dowiemy.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. Też myślę, że to kwestia dobrej woli Crastera. Niewykluczone, że inni dzicy na widok Białych Wędrowców zabijali swoje niemowlęta, które wtedy nie nadawały się nawet na upiory. Ciekawe jak liczna musiała być społeczność dzikich, żeby Inni nie odważyli się ich zaatakować. Przecież dopiero Mace Ryder zjednoczył wolnych ludzi. Wcześniej żyli sobie oddzielnie, a mimo to przetrwali tak długo w sąsiedztwie Białych Wędrowców.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
    3. Wybaczcie, ze po przeczytaniu o chowie wsobnym Crastera, rozwodnionej krwi i Bloodravenie który postanowił zostać drzewem, chciałabym jednak powrócić do pierwotnego pytania o magiczne właściwości stali valyrianskiej ? I o możliwości udziału w produkcji mieczy ofiar z ludzi. Również mi wydaje sie ze nie tylko obsydian był tym magicznym składnikiem który czynił varylianskie miecze tak niezwykłymi i kosztownymi zarazem. W Świecie lodu i ognia jest wzmianka o Qohor, jedynym miescie gdzie zachowała sie pradawna sztuka przekuwania valyrianskiej stali. Maester Polo, który próbował zagłębić sie w tajemnice qohorickiej sztuce obróbce metalu, został z miasta wygnany. „Według Pola prawdziwym powodem jego wygnania był fakt, ze odkrył iż qohoriccy kowale składają krwawe ofiary”. Także przytoczony w powyższym tekście cytat z Nawałnicy mieczy nasuwa skojarzenia z obecnością krwi w broni. Nie było by w tym nic niezwykłego (często w prozie stosuje sie porównania i nie powinny one budzić w czytelniku nadmiernej czujności), gdyby Martin w podobny sposób nie zasugerował obecności żył w papce, która zaserwowano Branowi. Do wykucia Swiatlonoscy potrzebna była olbrzymia ofiara, magia krwi odgrywa w PLiO znacząca role. Nie dziwi wiec makabryczna hipoteza ze valyrianskie miecze potrzebują poza surowcem tez ofiary która uczyni je magicznymi.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. To jest raczej dosyć logiczna, mimo makabryczności, hipoteza. Wprawdzie Światłoprzynosiciel nie był z valyriańskiej stali, gdyż nie było wtedy Valyrii, ale ludzie w Valyrii mogli chcieć go odtworzyć i w ten sposób stworzyli valyriańską stal. Jeżeli powiąże się to z występowaniem smoków w ogromnej ilości (potrafili w jednej bitwie z Rhoynarami użyć setek smoków), to możemy mieć podejrzenie, że używano krwi smoków do wytwarzania stali. Zwłaszcza, że po Zagładzie Valyrianie przetrwali – ale liczba smoków skurczyła się niepomiernie i widocznie stały się zbyt cenne by używać ich do produkcji stali.

        Kto wie, może Azor stał się z czasem półbogiem, R’hlorrem i to on doprowadził do Zagłady używając ognia, gdy Valyrianie zbytnio zaczęli zbliżać się do jego osiągnięcia… pamiętajmy, że nie ma wcześniejszych relacji o Panie Światła. Dopiero pojawiają się już po Azorze i wszystko tutaj wiązałoby się z Asshai. Oczywiście głównym podejrzanym w kwestii Zagłady są Ludzie Bez Twarzy, to wiadomo, jednak coś z tym Panem Światła jest na rzeczy.

        Trzymając się jednak tematu – niemal na pewno ofiara z krwi miała znaczenie przy valyriańskiej stali. Magia krwi i ognia stanowią podstawę tego, co w ludzkim świecie jest magiczne, a valyriańska stal jest magiczna. Z tym, że ofiara z mało znaczących dla kowala niewolników pewnie była niewystarczająca. Azor zawodził w wykuwaniu Światłoprzynosiciela, aż do czasu, gdy złożył prawdziwą ofiarę.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  14. Dobry tekst. Macie w planach kiedyś jakiś artykuł o Wielkim Cesarstwie Świtu ? sam nie miałem okazji czytać Ślio, a temat mnie interesuje i chętnie poczytałbym o tym na waszej stronie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Na razie nie. To znaczy ja nie planuję w najbliższym czasie takiego tekstu. Ale nie wiem jak Lai.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Na tą chwilę nie.

      Do HLiO jest za mało materiału, do Szalonej Teorii – jest zbyt wiele niespójnych spekulacji 😉

      Aczkolwiek temat ciekawy 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  15. Naszła mnie jeszcze jedna myśl. Jeśli się nie mylę, to Pierwsi Ludzie nie znali żelaza i stali, w Westeros zaczęli ich używać dopiero Andalowie. Więc jak Ostatni Bohater mógł wykuć miecz ze stali? Albo Światłonośca był wykonany z innego materiału, również wzbogaconego obsydianem, albo Bohater umiał wykonać stal, ale z jakiegoś powodu nie zechciał się tą wiedzą podzielić z innymi Pierwszymi Ludźmi.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Pierwsi Ludzie używali broni z brązu – jednak napisane jest, że Światłoprzynosiciela pomogły stworzyć Ostatniemu Bohaterowi Dzieci Lasu. To by świadczyło o tym, że Dzieci Lasu znały jakąś metodę wytworzenia smoczej stali. Inną, niż w Valyrii, gdyż ta powstała w czasach późniejszych. Niestety raczej o tym, co Dzieci Lasu potrafiły i wiedziały, niezbyt się juz dowiemy, przynajmniej nie z pierwszej i drugiej ręki. Porównałbym to z kwestią wiedzy na temat poziomu cywilizacyjnego starych cywilizacji na Ziemi – archeologia znajduje różne dziwne przypadki, które da się wyjaśnić poziomem rozwoju znacznie wyższym, niż przypisywany powszechnie. Sami Pierwsi Ludzie stali nie wytwarzali i gdyby nie Dzieci Lasu to by nie wytworzyły.

      Może nawet o to chodziło; Ostatni Bohater zabił po prostu Innego smoczą stalą i symbolicznie zakończył Długą Noc – znajdując sposób na zabijanie Innych. Nie traktowałbym tego w sposób arcyheroiczny, mówiący, że sam polazł i wszystko zakończył. Zapewne ludzie walcząc brązem przegrywali, wycofywali się aż do Dorne, aż Ostatni Bohater udał się do Dzieci Lasu i te wskazały mu broń, udowodnił jej działanie i ludzie uzbrojeni w smoczą stal lub smocze szkło poszli z kontrofensywą. A legenda uwzględniła element heroiczny, czyli wyprawę Ostatniego Bohatera, bez takich szczegółów jak całkowity obraz wojny.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Zresztą… kto ich tam wie? Może to, że Pierwsi Ludzie nie znali stali, jest wymysłem Andalów, mającym potwierdzić ich dominację (poza Północą) jako „właściwych ludzi”? W końcu w przypadku żelaza też ponoć Pierwsi Ludzie go nie znali, używali brązu, co odbija się w wielu tradycjach… jednak na Północy przetrwały kwestie żelaza. Na przykład korona Starków miała, według opisów, żelazne elementy, a pochodziła jeszcze z Ery Świtu. Ponoć Inni nienawidzili żelaza według podań. I tak dalej. Tak naprawdę w świecie, który został zdominowany przez Andalów, wiedza o starych czasach opiera się o podania i drzewonet. A Pierwsi Ludzie potrafili tworzyć, razem z Dziećmi Lasu, rzeczy spektakularne. Najbardziej znany był z tego Brandon Budowniczy i jego twory, które do czasów obecnych dla Westeros są wzorem architektury. Mur, Winterfell, Koniec Burzy i tak dalej. Zaś architektura to rzecz, która miała największe szanse przetrwać. Większe, niż przedmioty codziennego użytku, broń czy sztuka.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. To brzmi całkiem prawdopodobnie. Mam nadzieję, że Bran dowie się czegoś o tych dawnych czasach z drzewonetu, bo to chyba jedyne pewne źródło informacji.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      1. Lód przestał istnieć. Więc został zniszczony. To perfekcyjnie odpowiada definicji tego, czym jest zniszczenie.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  16. Technicznie rzecz biorąc to czy stał damasceńska powstawała w procesie stopu czy skuwania to sprawa drugorzędna skoro efekt jest dokładnie ten sam – równomierne rozprowadzenie zanieczyszczeń. Ot metalurgiczny odpowiednik biologicznej konwergencji.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  17. Dewiza Targaryenow może być tak naprawdę przepisem na magiczną część zaklinania miecza – Ogień i Krew.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button