Szalone Teorie: Różowy list
Nazywany – z powodu koloru pieczęci – różowym, list od Ramsaya Boltona, skierowany do Lorda Dowódcy Nocnej Straży, Jona Snow, był punktem zwrotnym, nie tylko powieści, ale i całej sagi George’a R.R. Martina. Z jednej strony przekazał nam wieści o tragicznym końcu kampanii militarnej Stannisa Baratheona, a z drugiej – doprowadził do śmierci Jona Snow. Jego wadze dorównuje tylko jego tajemniczość. Choć list został podpisany i zapieczętowany, jego prawdziwe autorstwo po dziś dzień budzi wątpliwości.
W dzisiejszym odcinku Szalonych Teorii przywdziejemy myśliwską czapkę Sherlocka Holmesa (lub, jak kto woli, melonik Herculesa Poirot), i przeprowadzimy śledztwo w sprawie autorstwa Różowego Listu. Podejrzanych jest pięcioro. Każde z nich miało sposobność, by napisać list, i każde miało motyw.
Nim jednak do tego przejdziemy, muszę poprosić Was o to, abyście zapoznali się z rozdziałem Theon I z nieopublikowanej jeszcze powieści Wichry Zimy. Oryginalny, angielski tekst rozdziału możecie znaleźć w sieci, albo – jeśli taka forma bardziej przypadnie Wam do gustu, możecie zapoznać się z moim omówieniem tego rozdziału w poniższym filmiku.
Jeśli mamy to już za sobą, spójrzmy jeszcze raz na treść listu…
Twój fałszywy król nie żyje, bękarcie. Rozbito go w siedmiodniowej bitwie razem z całym zastępem. Mam jego magiczny miecz. Powiedz jego czerwonej kurwie.
Przyjaciele twojego fałszywego króla nie żyją. Ich głowy zatknięto na murach Winterfell. Przybądź je zobaczyć, bękarcie. Twój fałszywy król kłamał i ty także. Powiedziałeś światu, że spaliłeś króla za Murem, ale wysłałeś go do Winterfell, by ukradł moją żonę.
Chcę ją odzyskać. Jeśli pragniesz dostać Mance’a Raydera, przybądź po niego. Zawiesiłem go w klatce, by cala północ mogła ujrzeć dowód twoich kłamstw. W klatce jest zimno, ale zrobiłem mu płaszcz ze skór sześciu kurew, które przybyły z nim do Winterfell.
Chcę dostać moją żonę. Chcę dostać królową fałszywego króla. Jego córkę i jego czerwoną wiedźmę. Chcę dostać jego dziką księżniczkę. Chcę dostać jego małego księcia, dziecko dzikiego. Chcę też mojego Fetora. Przyślij mi ich, bękarcie, a nie będę więcej niepokoił ciebie ani twoich czarnych wron. Jeśli ich zatrzymasz, wytnę twoje bękarcie serce i zjem je.
Ramsay Bolton
Prawowity lord Winterfell
—Taniec ze smokami—
…i przejdźmy do rzeczy.
Is fecit, qui prodest
Ten uczynił, kto odniósł korzyść – ta starożytna, prawnicza paremia nie jest w prawdzie idealną zasadą, która pozwoli rozstrzygnąć sprawstwo każdego czynu, ale na użytek naszej teorii jest całkiem niezłym punktem startu. Zawęźmy więc listę naszych podejrzanych, o te postaci, które mogły czerpać z jego następstw (zarówno rzeczywistych, jak i potencjalnych) jakąś korzyść.
Moim zdaniem takich postaci jest pięć.
- Ramsay Bolton – nie ulega chyba wątpliwości, iż podpisany pod listem lord Ramsay jest też jego potencjalnym autorem. Korzyścią, jaką mógł odnieść jest oczywiście (bez względu na to, czy same słowa listu są prawdziwe) sprowokowanie Jona Snow do zbrojnego wystąpienia przeciw Boltonom. Nic nie ucieszy psychopatycznego bękarta bardziej, niż zamordowanie Starka.
- Stannis Baratheon – jak wiemy z rozdziału Theon I z Wichrów Zimy, pozycja Stannisa Baratheon tuż przed starciem z siłami Boltonów i Freyów nie jest zbyt dobra, ale nie jest też tragiczna. A sam Stannis niewątpliwie planuje jakiś podstęp. Co mógł zyskać wysyłając sfałszowany list do Jona? Na pewno nie odsiecz w nadchodzącej bitwie, na to jest za późno. Ale być może zmuszenie Jona do opuszczenia Muru (wraz z dzikimi) miało pomóc Stannisowi w następnym etapie kampanii.
- Melisandre z Asshai – motywacja lady Melisandre mogła być zbliżona do motywacji Stannisa. Chciała, aby bękart złamał swą przysięgę, a jednocześnie był pod wrażeniem jej zdolności do przewidywania przyszłości.
- Mance Rayder – Król Za Murem może być niezłym szpiegiem, ale na pewno tęskni za swoją starą “posadą”. Trudno zaprzeczyć, że dzicy opuszczający Mur i uderzający wraz z Jonem na Winterfell pomogliby mu ją odzyskać.
- Wyman Manderly – w jednym z poprzednich tekstów opisywałem miejsce gdzie dotarł akt legitymizacji Jona Snow. Jeśli rzeczywiście trafił on do Wymana Manderly’ego, to lord Białej Przystani ma wszelkie powody, by chcieć ściągnąć Jona z Muru.
Oto i nasi podejrzani. Każdy z nich ma motyw, ale sam motyw to dopiero początek. Aby poznać autora listu, musimy dokonać bardzo wnikliwej analizy dokumentu. Nie tylko treści, ale również jego formy. Pora więc wziąć do ręki szkła powiększające i wziąć się za mrówczą pracę.

Pieczęć
Jedną z charakterystycznych cech Różowego Listu jest jego pieczęć. Niektórzy wskazują na różowy kolor wosku, jako na wskazówkę, iż nie powstał on w Winterfell, gdzie używa się wosku białego. Nie jest to wszakże jednoznaczne. W Tańcu ze smokami mamy przykłady dwóch innych listów Ramsaya Boltona, które mimo iż nie powstały w Dreadfort, są zapieczętowane różowym woskiem. Pierwszy z tych listów skierowany był do Żelaznych Ludzi…
Asha Greyjoy siedziała w długiej sali Galbarta Glovera, pijąc jego wino, gdy jego maester przyniósł jej list.
– Pani – głos maestera brzmiał nerwowo, jak zawsze, gdy przemawiał do Ashy. – Przyleciał ptak z Barrowton.
Wsunął jej pergamin w rękę, jakby pragnął jak najprędzej się go pozbyć. List ciasno zwinięto i zapieczętowano twardym różowym lakiem.
—Taniec ze smokami—
…natomiast drugi, zapowiadający ślub Ramsaya z “Aryą”, trafił do Nocnej Straży.
– Czy to list z Deepwood?
– Nie, panie.
Clydas podał mu pergamin. Był ciasno zwinięty i zapieczętowany ciemnoróżowym lakiem. Tylko Dreadfort używał różowego laku do pieczętowania listów.
—Taniec ze smokami—
Kolor wosku nie może zatem jednoznacznie dyskwalifikować Ramsaya, jako jego autora. Fakt, iż będąc lordem Winterfell nie używa oficjalnej pieczęci swego zamku może być dziwny, ale przecież jako lord Hornwood bękart Boltona także nie używał pieczęci swej twierdzy. Oczywiście nie można też wykluczyć żadnego innego autora. Różowy wosk nie jest raczej w Siedmiu Królestwach towarem deficytowym.
Skoro jednak piszemy już o pieczęci, to warto zwrócić uwagę na jedną charakterystyczną jej cechę, która została niestety zatracona w tłumaczeniu. Przyjrzyjmy się plamie wosku na której odbito (czy na pewno?) pieczęć.
List zapieczętowano plamą twardego różowego wosku.
—Taniec ze smokami—
Słowo, które przetłumaczono tu jako plamę to “smear”, a zatem… smuga, albo coś rozmazanego. Czy to, że inne opisy pieczęci Ramsaya Boltona nie opisują jej jako rozmazanej może być znamienne? Czy list pieczętowany był w pośpiechu? Czy stempel został podrobiony? A może… w ogóle nie wykorzystano tu pieczęci? Tekst jest niejednoznaczny i chyba za wcześnie by o tym orzec, ale warto mieć oczy otwarte również na tak drobne detale.

Podpis
Listy lorda Ramsaya do Żelaznych Ludzi oraz lordów Północy dały nam też sposobność by przyjrzeć się charakterowi jego pisma. I tak w przypadku listu otrzymanego przez Ashę Greyjoy, charakter pisma jest wyraźnie zaakcentowany.
…list nabazgrano wielkimi spiczastymi literami przy użyciu jakiejś brązowej substancji…
—Taniec ze smokami—
Wielkie spiczaste litery pojawiają się też w pierwszym liście, który przechwycił Jon.
Ramsay Bolton, lord Hornwood – napisano wielkimi, spiczastymi literami.
—Taniec ze smokami—
Czy to nie ciekawe, iż wielkie, spiczaste litery pojawiają się w opisie tych dwóch listów, ale nie ma o nich ani słowa, gdy Jon dostaje w swoje ręce list różowy? Moim zdaniem to pierwszy poważny uszczerbek dla hipotezy, iż jego autorem jest Ramsay.
Skóra i krew
Ramsay Bolton jest człowiekiem o bardzo specyficznych nawykach epistolograficznych. Mówiąc ściślej – jeśli zamierza komuś grozić, albo powołuje się na swoje dotychczasowe okrucieństwo, to przykłada szczególną wagę do tego, aby groza wynikała nie tylko z treści listu, ale i z jego formy. Pisze krwią, a do listu załącza fragmenty zdartej skóry.
Tekst opowiadał o upadku Fosy Cailin, triumfalnym powrocie namiestnika północy do swej domeny i ślubie, który miał się wkrótce odbyć. Pierwsze słowa brzmiały: Piszę ten list krwią żelaznych ludzi, a ostatnie: Wysyłam każdemu z was po kawałku księcia. Zostańcie dłużej na moich ziemiach, a podzielicie jego los.
Asha była dotąd przekonana, że jej młodszy brat nie żyje. Lepsza śmierć niż to. Kawałek skóry leżał na jej kolanach.
—Taniec ze smokami—
Porównajmy treść listu do Ashy z Różowym Listem. Oba zawierają groźby, i oba mówią o wcześniejszych torturach. Ramsay wprost wspomina o zdzieraniu skóry z włóczniczek.
W klatce jest zimno, ale zrobiłem mu płaszcz ze skór sześciu kurew, które przybyły z nim do Winterfell.
—Taniec ze smokami—
A jednak Różowy List nie zawiera żadnego załącznika…

Siedmiodniowa bitwa
Pierwszy, niewątpliwy fałsz Różowego Listu pojawia się już w drugim jego zdaniu.
Twój fałszywy król nie żyje, bękarcie. Rozbito go w siedmiodniowej bitwie razem z całym zastępem.
—Taniec ze smokami—
Nawet zakładając, iż siły Boltonów, Freyów i Manderlych rzeczywiście pokonały Stannisa (co samo w sobie nie jest oczywiste), nie sposób oprzeć się wrażeniu, że opowieść o bitwie trwającej siedem dni jest absurdalna. Na początku Wichrów Zimy poznajemy dokładne położenie Stannisa przed bitwą. Wszystko wskazuje na to, iż jego wojsko, pozbawione żywności, nie wytrzymałoby siedmiu dni marszu, nie mówiąc o siedmiu dniach bitwy. Poza tym tak długie starcia po prostu się w średniowieczu nie zdarzały. Owszem, oblężenia mogły trwać nawet miesiącami, ale same bitwy kończyły się zazwyczaj w ciągu kilku godzin. Niektóre ogromne starcia, takie jak bitwa pod Poitiers, wiązały się z ponownymi potyczkami i wiązaniem sił podczas odwrotu przegranej armii, co rzeczywiście sprawiało wrażenie, iż sama bitwa trwa kilka dni, ale mówimy tu o armiach o rząd wielkości liczniejszych od sił, które miały zetrzeć się w Wiosce Zagrodników. Dopiero późne średniowiecze i wojny husyckie, wraz z wykorzystaniem taboru, sprawiły, iż bitwy zaczęły się “przeciągać”. Ale w realiach Północy, tak długa bitwa jest po prostu nieprawdopodobna.
Sam Ramsay nie miałby też powodu, by w ten sposób manipulować informacjami na temat swojego sukcesu w bitwie. W moim przekonaniu jedyne uzasadnienie dla tego rodzaju opisu jest następujące – został on stworzony przez osobę, która zdawała sobie sprawę z nieuchronności bitwy pomiędzy Stannisem a Boltonami, ale nie znała położenia armii Stannisa, i sądziła, iż armia ta jest w jakiś sposób ufortyfikowana.
Rodzi się zatem pytanie – kto spośród naszych podejrzanych, mógł mieć powód, by tak właśnie przedstawić tę bitwę? Nie był to na pewno Ramsay, wątpliwe jest również to, aby oczytany w historii wojen Stannis sięgnął po tak absurdalny opis. Wygląda na to, że o siedmiu dniach bitwy mogli więc napisać Mance Rayder, Wyman Manderly oraz Melisandre – przy założeniu, że żadne z nich nie znało prawdziwej sytuacji wojsk Stannisa.
Jestem przekonany, że na tym etapie, wziąwszy pod uwagę formę listu, a także opis zmagań ze Stannisem, możemy już z dużą dozą pewności wykluczyć z naszego kręgu podejrzanych Ramsaya Boltona.
Wiedza na temat Stannisa
O ile autor listu nie popisał się wiedzą na temat bitwy, o tyle informacje na temat samego Stannisa są całkiem ciekawe. Zwróćmy uwagę na stan wiedzy autora.
Po pierwsze – wie o Światłonoścy.
Mam jego magiczny miecz.
—Taniec ze smokami—
Wbrew pozorom informacja o magicznym mieczu Stannisa Baratheona nie obiegła całego Westeros.
Po drugie – wie o czerwonej kapłance R’hllora.
Powiedz jego czerwonej kurwie.
—Taniec ze smokami—
Plotki o Władczyni Cieni z Asshai krążyły wprawdzie po Westeros (wspomina o nich m.in. Tywin Lannister), w dalszym ciągu były to jednak tylko plotki. Melisandre nie była postacią publiczną, jej rola, z powodów czysto politycznych, nie była eksponowana.
Kto zatem mógł wiedzieć o Światłonoścy i Melisandre? Poza najbardziej zainteresowanymi – czyli Stannisem i jego kapłanką, możemy z całą pewnością powiedzieć, że wiedział o nich Mance Rayder, który był świadkiem ceremonii składania hołdu Stannisowi. Czy wiedzę taką mógł też mieć Wyman Manderly? Tylko jeśli Davos Seaworth zaczął się rozgadywać. A to, choć nie jest całkiem wykluczone, nie jest też szczególnie prawdopodobne. Davos nie był neofitą, i na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że poruszanie kwestii religijnych z wyznawcą Siedmiu, jakim był lord Wyman, nie przysłużyłoby się sprawie króla.

Wiedza na temat Mance’a
Jeszcze bardziej interesująca jest wiedza autora listu na temat ekspedycji Mance’a Raydera.
Przyjaciele twojego fałszywego króla nie żyją. Ich głowy zatknięto na murach Winterfell. Przybądź je zobaczyć, bękarcie. Twój fałszywy król kłamał i ty także. Powiedziałeś światu, że spaliłeś króla za Murem, ale wysłałeś go do Winterfell, by ukradł moją żonę.
Chcę ją odzyskać. Jeśli pragniesz dostać Mance’a Raydera, przybądź po niego. Zawiesiłem go w klatce, by cala północ mogła ujrzeć dowód twoich kłamstw. W klatce jest zimno, ale zrobiłem mu płaszcz ze skór sześciu kurew, które przybyły z nim do Winterfell.
—Taniec ze smokami—
Spójrzmy na tę wiedzę przez pryzmat tego, jak w jej posiadanie mogli wejść potencjalni autorzy. Mance i Melisandre to dwie postaci, które znały każdy detal planu. Nie wiemy, czy Stannis był wtajemniczony. Melisandre wydaje się sugerować, iż cała akcja odbywa się za plecami króla, choć nie jest jednoznaczne – wziąwszy pod uwagę wojenny pragmatyzm Stannisa – czy król rzeczywiście nie wie o manipulacji kapłanki, czy też po prostu chce udawać niewiedzę. Ponadto nie jest wykluczone, że o wyprawie Mance’a, podobnie jak o wielu innych tajemnicach Winterfell, dowiedział się od Theona. Ale czy Theon wie, że Abel to Mance? Na dodatek pisany z perspektywy Theona rozdział Wichrów zimy nie pokazał nam rozmowy na ten temat, uważam więc, że wyjściową hipotezą powinno być założenie, iż Stannis nie wie o grupie dzikich w Winterfell. To kolejna poszlaka podważająca autorstwo Stannisa.
Jeśli autorem listu jest lord Wyman Manderly, to jego wiedza pochodzi z tego samego źródła co ewentualna wiedza Ramsaya, to znaczy jest następstwem schwytania i torturowania Dzikich. Wymusza to też przyjęcie, iż lord Wyman znalazłby się w kręgu zaufanych Boltona, którzy zostaliby poinformowani o celu i zamiarach Mance’a Raydera. Po raz kolejny dochodzimy do miejsca, w którym trzeba się posłużyć brzytwą Ockhama. Taka opcja nie jest bowiem niemożliwa, ale przez sam fakt, iż wymaga ona przyjęcie wielu nowych założeń, jest mniej prawdopodobna. Autorstwo lorda Wymana też staje się coraz mniej prawdopodobne.
Żądania
Nasze poszukiwania autora zaczęliśmy od rozważań na temat tego kto mógł zyskać na sprowokowaniu Jona. Poprowadziło nas to w kierunku pięciu postaci. Teraz zastanówmy się nad alternatywą, która rzadko bywa brana pod uwagę przy rozważaniach nad Różowym Listem. Pomyślmy kto mógł zyskać, w przypadku gdyby Jon ugiął się, i spełnił żądania z listu.
Chcę dostać moją żonę. Chcę dostać królową fałszywego króla. Jego córkę i jego czerwoną wiedźmę. Chcę dostać jego dziką księżniczkę. Chcę dostać jego małego księcia, dziecko dzikiego. Chcę też mojego Fetora.
—Taniec ze smokami—
Odesłanie “Arii” ma oczywiście sens dla Ramsaya Boltona. Podobnie jest z Fetorem. Ale zastanówmy się na poważnie, co z pozostałymi postaciami? Jaki sens ma ściąganie z Muru żony i córki (rzekomo) zmarłego króla? Więcej – jaki sens miałoby ściąganie z Muru Val oraz syna samego Mance’a?
W moim przekonaniu jest tylko jedna postać, której służyłoby spełnienie wszystkich tych postulatów. To Mance Rayder. Odesłanie Shireen, Melisandre, “Arii”, Theona, a także rodziny Króla za Murem zupełnie zmienia dynamikę relacji pomiędzy nim a innymi siłami na Północy. Wystarczy jedna zasadzka przeprowadzona przez włóczniczki by zabić Melisandrę (zdejmując tym samym urok z Mance’a), przechwycić własną rodzinę (odbierając Stannisowi kartę przetargową), schwytać królową i Shireen (tym razem sprawiając, że to Stannis będzie szantażowany), pojmać Theona (zapewniając sobie bezpieczeństwo ze strony Żelaznych Ludzi), a nawet – poprzez Aryę – wywrzeć wpływ na Jona Snow.
Nie sądzę, aby Mance Rayder przypuszczał, iż Jon się ugnie. Ale tylko Mance Rayder mógł cokolwiek zyskać, gdyby do tego doszło.
Z drugiej strony żądania niemal całkowicie wykluczają autorstwo lady Melisandre. Z bardzo prostej przyczyny. Melisandre nie wie o Fetorze, a nawet gdyby o nim wiedziała, to zawarcie tego typu informacji w niczym by jej nie pomogło. Nikt na Murze nie wie, że Fetorem jest Theon, element prowokacji nie ma więc tutaj najmniejszego sensu.

Język
Swoistym majstersztykiem George’a R.R. Martina jest to, iż w Różowym Liście zawarto dwa wyrażenia, które – przynajmniej w teorii – nie mogą zostać wypowiedziane przez tą samą osobę.
Po pierwsze – autor listu nazywa syna Mance’a Raydera księciem, a jego szwagierkę – Val – księżniczką.
Chcę dostać jego dziką księżniczkę. Chcę dostać jego małego księcia, dziecko dzikiego.
—Taniec ze smokami—
To bardzo charakterystyczny błąd popełniany przez ludzi żyjących na południe od Muru. Błąd tym bardziej rzucający się w oczy, iż w toku powieści kilkukrotnie prostował go Jon Snow.
– Chciałbym myśleć, że prawda cię zadowoli, panie. Twoi ludzie zwą Val księżniczką, ale dla wolnych ludzi jest tylko siostrą nieżyjącej żony ich króla.
—Taniec ze smokami—
Po drugie – autor listu nazywa ludzi Nocnej Straży czarnymi wronami.
Przyślij mi ich, bękarcie, a nie będę więcej niepokoił ciebie ani twoich czarnych wron.
—Taniec ze smokami—
We wszystkich dotychczasowych książkach serii określenie “czarna wrona” padało pod adresem braci Nocnej Straży wyłącznie z ust dzikich.
Zastanówmy się na moment jakie może to mieć konsekwencje. Czy Stannis, podszywając się pod Ramsaya Boltona, mógł nazwać Nocną Straż czarnymi wronami? Wątpliwe. Stannis nie miał powodów by przypuszczać, że jest to obraźliwe określenie stosowane na Północy. Natomiast Mance miał wszelkie powody by sądzić, iż wszyscy południowcy będą tytuowali jego rodzinę książętami. Na Murze słyszał to w końcu na każdym kroku. “Czarne wrony” nie były zatem elementem “kamuflażu” autora listu. Były nim tytuły książęce.

Bękarcia wisienka na torcie
Ostatni aspekt Różowego Listu jest zarazem tym, który fani powieści najczęściej mylnie interpretują. To przewijające się w tekście obraźliwe słowo bękart. Autor używa go w samym liście czterokrotnie, a na dodatek tym właśnie słowem go “adresuje”.
Jedyne słowo napisane poza zwojem brzmiało „Bękart”. Nie „Lord Snow”, „Jon Snow” czy „Lord dowódca”. Po prostu „Bękart”.
—Taniec ze smokami—
I oczywiście wszyscy wpadamy tu w zastawioną przez George’a R.R. Martina pułapkę. Typowy Ramsay – myślimy sobie – uwielbia obdzieranie ze skóry i nazywanie innych bękartami. Do tego podpisuje się jako prawowity lord Winterfell. Czegoż ten potwór nie zrobi, byle rozdrażnić Jona.
Problem polega na tym, że słowo bękart nie pochodzi od Ramsaya. Ba, nie jest nawet próbą odwzorowania stylu Ramsaya.
Dawno, dawno temu, pewien młody brat Nocnej Straży próbował zinfiltrować szeregi armii Mance’a Raydera. W trakcie rozmowy z Królem Za Murem zrozumiał, iż ten przenika swym wzrokiem wszystkie kłamstwa. Zapytany o powód swojej dezercji musiał być – przynajmniej w jakimś stopniu – szczery. Musiał zdradzić swą słabość, swój najczulszy punkt. Tak właśnie zrobił.
– Powiedziałeś, że byłeś w Winterfell, gdy mój ojciec wydał ucztę dla króla Roberta.
– Powiedziałem tak, bo to prawda.
– W takim razie widziałeś nas wszystkich. Księcia Joffreya, księcia Tommena i księżniczkę Myrcellę, moich braci, Robba, Brana i Rickona, i moje siostry, Aryę i Sansę. Widziałeś, jak wszyscy patrzyli na nich, gdy szli głównym przejściem, a potem zajmowali miejsca przy stole tuż poniżej podwyższenia, na którym zasiadł król z królową.
– Pamiętam.
– A czy widziałeś, gdzie ja siedziałem, Mance? – Pochylił się nad stołem. – Widziałeś, gdzie posadzili bękarta?
—Nawałnica mieczy—
Mance nie naśladował Ramsaya. Mance sam wiedział, jak uderzyć bękarta z Winterfell.
Tylko Mance
Każda z wymienionych postaci mogła mieć powód, by napisać Różowy List. Każda mogła posiadać cząstkę wiedzy potrzebną do jego sporządzenia. Ale tylko w przypadku Mance’a nie potrzebujemy dokonywać intelektualnej gimnastyki napotykając co chwila na fragmenty, które kłócą się z charakterem, motywacją, albo stanem wiedzy autora. Tylko Mance posiadał wszystkie informacje niezbędne do napisania listy. Tylko Mance zyskiwał na liście bez względu na decyzję Jona. Tylko Mance może być jego autorem.
Nie wiem jak Wy, ale ja nienawidzę opóźnień. Z tym większym żalem przyjąłem dzisiejszą wiadomość. George R.R. Martin ogłosił, iż pomimo pierwotnych planów, i pomimo współpracy ze strony wydawnictwa, nie zdąży opublikować Wichrów Zimy przed premierą szóstego sezonu Gry o Tron. Tak jak Wy, jestem bardzo zawiedziony. Cóż, nieprzewidywalność to jeden z uroków pracy kreatywnej. Nigdy nie wiadomo kiedy do głowy wpadnie kolejny, świetny pomysł. Ale nigdy nie wiadomo też, kiedy natrafimy na blokadę.
Wszystkich zainteresowanych powodami, dla którym GRRM nie wyrobi się z publikacją książki zapraszam na jego bloga.
A wszystkich, którzy potrzebują teraz solidnej dawki teoretyzowania, zapraszam do spisu moich dotychczasowych tekstów z cyklu Szalone Teorie.
Do zobaczenia już wkrótce!
Po dłuższym czasie przemyśleń złamałem się postanowiłem się odezwać jako regularny czytelnik,
niestety Dael popełniłeś moim zdaniem błąd w interpretacji faktów co do Stanisa- mistrza prowokacji.
Moim zdaniem to właśnie on jest autorem różowego listu zwłaszcza w biorąc pod uwagę rozdział Theona z wichrów zimy oraz potrzebę wsparcia dla jego Armii przez lorda Winterfell którego chciał sprowokować do złamania przysięgi. Trochę tylko nie przewidział skutków ubocznych …
Nie sądzę, ale miejmy nadzieję, że w tym roku ta tajemnica się wyjaśni 🙂
Pingback: Indeks Szalonych Teorii – FSGK.PL
Zastanawia mnie, czy zgodnie z rozdziałem Theon z Wichrów Zimy nie można wskazać jako autorów Różowego listu Kastarktów znajdujących się obecnie przy Stannisie? Zaciekawił mnie ten fragment- “Stannis nie odpowiedział od razu. Obserwował człowieka przed nim, marszcząc brwi.
— Wstań. — Maester podniósł się. — Jesteś maesterem Dreadfort. Jak to się stało, że do nas przybyłeś?
— Lord Arnolf sprowadził mnie, abym zatroszczył się o jego rany.
— O jego rany? Czy kruki?
— O obie z tych rzeczy, Wasza Miłość.
— Obie. — Stannis wypluł z siebie to słowo. — Kruk maestera lata w jedno miejsce, tylko i wyłącznie w to jedno. Czy to prawda?
Maester rękawem otarł sobie pot z czoła.
— N—nie zupełnie, Wasza Miłość. Większość owszem. Niektóre potrafią latać między dwoma zamkami. Takie ptaki są wielce cenione. Niezwykle rzadko posiadamy takie, które potrafią nauczyć się nazw trzech, czterech lub pięciu zamków i latać do wszystkich, zależnie od polecenia. Ptaki tak bystre trafiają się jednak raz na sto lat.”
Po pierwsze mamy maestera z Dreadfort, a po drugie mamy wskazanie, że kruki mogą być wysłane do wielu miejsc. W sumie wszystkie elementy wiedzy mogli zdobyć czy to w obozie Stannisa, czy też korespondując z Boltonami. Ciekawe.
Pingback: Szalone Teorie: Marsz na Winterfell (część 1 – porównanie sił) – FSGK.PL
Pingback: Szalone Teorie: Marsz na Winterfell (część 3 – Północ pamięta) – FSGK.PL
Wydaje się, że istnieje dowód, iż współautorem lub świadkiem tworzenia różowego listu jest Theon. W jego rozdziale z “Wichrów zimy”, mniej więcej w połowie, Theon na wpół chichocze, na wpół jęczy, że Ramsey “chce z powrotem swoją żonę. Chce swojego Fetora”. To prawie cytat z różowego listu. Theona śmieszy i przeraża jednocześnie, że brał udział w jego tworzeniu, prawdopodobnie zmuszony przez Mance’a. Mógł też ukraść wosk, a nawet pospiesznie sam odbić pieczęć.
Jak dla mnie autorem jest chyba jednak Ramsay. Po ucieczce Theona i Jeyne, zostały schwytane praczki i Mance. Mance po torturach wyjawia, kto go przysłał i w jakim celu. Dowiadują się również co nieco o Baratheonie – miecz, Mellisandre itp. Wiadomo, że wyciągnięcie takich informacji nie będzie trwało zbyt długo. Boltonowie mają prawo całkowicie wierzyć, że Theon i Jeyne nie dostali się pod władze Stannisa tylko uciekali prosto na Mur. Oczywiste jest, że Jon zorientuje się, że żoną Ramsaya nie jest Aria. I celem listu jest wywabienie Lorda Dowódcy z Czarnego Zamku, zanim uciekinierzy dotrą na Mur i Jon będzie mógł zdemaskować ich kłamstwo. Jedynie zaś informacje o śmierci JPK są kłamstwem i fortelem mającym na celu przyśpieszenie jego reakcji. A jeśli Jon by się ugiął i udało by się przechwycić Selyse i Shireen – mają prawo śmiało twierdzić, że wojna ze Stannisem będzie skończona.
Daelu, jak myślisz, dlaczego Ramsey (czy też osoba pod niego się podszywająca) podpisał się jako prawowity lord Winterfell? Prawowitym lordem jest Roose Bolton, dopiero po jego śmierci Ramsey ma prawo używać tego tytułu. Nie wydaje Ci się też że na pomysł odarcia ze skóry włóczniczek i uszycia z nich płaszcza do Manca mógł zrodzić się jedynie w glowie Ramseya? To znaczy moim zdaniem żaden z innych wymienionych przez Ciebie autorów nie byłby w stanie wyobrazić sobie czegoś równie chorego. To oznacza, że do opisanego wydarzenia faktycznie musiało dojść. A coś takiego mógł zrobić tylko Ramsey.
Technicznie rzecz biorąc to Ramsay jest lordem Winterfell. Uzyskał tytuł poprzez małżeństwo z “Aryą”. Roose jest lordem Dreadfort i namiestnikiem Północy.
Myślę, że na pomysł obdzierania ze skóry mógł wpaść każdy, kto dowiedział się o przeszłości Ramsaya. W końcu to nie pierwszy tego typu wyczyn bękarta.
Rzeczywiście, masz rację jeśli chodzi o lorda Winterfell. Dzięki za wyjaśnienie. Co do obdzierania – zgoda, ale pomysł z uszyciem płaszcza jest jednak… hm, kreatywny w stylu Ramseya
Zgadzam się z tym, że list napisał Mance, ale muszę wytknąć parę błędów:
1) “Wbrew pozorom informacja o magicznym mieczu Stannisa Baratheona nie obiegła całego Westeros.”
O Światłonoścy wspominają Tywin, Joffrey i oberżysta z karczmy “Pod Klęczącym Mężczyzną”, a z ich relacji wynika, że wielu ludzi słyszało o mieczu Stannisa:
Oberżysta: “Doszły mnie słuchy, że pod miejskimi murami stoi król Stannis. Powiadają, że ma sto tysięcy ludzi i magiczny miecz.” – NM, rozdz. 11, Jaime II
Tywin: “Ciągle słychać to głupie gadanie o magicznym mieczu Stannisa, uznałem więc, że Joffrey również powinien mieć coś nadzwyczajnego.” – NM, rozdz. 32, Tyrion IV
Joffrey: “A gdy spotkam stryja Stannisa, przetnę jego magiczny oręż wpół” – NM, rozdz. 59, Sansa IV
2) “Plotki o Władczyni Cieni z Asshai krążyły wprawdzie po Westeros (wspomina o nich m.in. Tywin Lannister), w dalszym ciągu były to jednak tylko plotki. Melisandre nie była postacią publiczną, jej rola, z powodów czysto politycznych, nie była eksponowana.”
O Melisandre słyszeli Dontos Hollard (opowiedział on Sansie jak Melisandre spaliła boży gaj w Końcu Burzy (SK, rozdz. 52, Sansa IV)), Cersei i Taena (UdW, rozdz. 28, Cersei VI), Leona Woolfield (żona Wylisa Manderly’ego), a przede wszystkim wolny jeździec w Winterfell, co sugeruje na Północy powszechnie o niej wiedziano:
“— Lordowi Stannisowi może być cieplej, niż nam się zdaje — sprzeciwił się pewien głupi wolny jeździec. — Jego czarodziejka potrafi przywoływać ogień.” – TzS, rozdz. 41, Sprzedawczyk
3) “Czy wiedzę taką [tzn. wiedzę o Melisandre] mógł też mieć Wyman Manderly? Tylko jeśli Davos Seaworth zaczął się rozgadywać. A to, choć nie jest całkiem wykluczone, nie jest też szczególnie prawdopodobne.”
Podczas audiencji na Dworze Trytona Davos rzeczywiście się “rozgadał” na ten temat:
“A teraz ten zdradziecki lord ze swymi banitami, buntownikami i czarownikami. — Wskazała palcem na Davosa. — tak jest, słyszeliśmy o waszej czerwonej czarownicy. Ona pragnie, byśmy się odwrócili od Siedmiu i pokłonili demonowi ognia!
Davos nie darzył miłością czerwonej kapłanki, ale nie śmiał pozostawić słów lady Leony bez odpowiedzi.
— Lady Melisandre jest kapłanką czerwonego boga. Królowa Selyse…” -TzS, rozdz. 19, Davos III
4) Odmienia się “Aryi”, a nie “Arii”
Są jeszcze inne argumenty za autorstwem Mance’a. W liście często pada określenie “fałszywy król”, którym wielokrotnie posługiwali się Melisandre i Stannis, w których otoczeniu był Mance, a prawie nigdy ktoś poza nimi. Dwa razy pojawia się słowo “kurwa”, którego Ramsay w trakcie sagi nigdy nie wypowiedział, za to często używa go Theon, co sugeruje, że autor listu poznawał słownictwo i styl wypowiedzi Bękarta za pośrednictwem Theona. Jedyną osobą wymienioną w liście z imienia jest Mance. Podobnie jedyne kolory wymienione w liście: czerwony i czarny są barwami charakterystycznego płaszcza Mance’a. W treści listu występują różne nawiązania do sceny spalenia Króla za Murem, które są istotne tylko dla Mance’a.
Nie widzę żadnego sensu i zysku, jaki Mance miałby z wysłania takiego kłamliwego listu, przeciwnie, Snow jest jego jedynym sojusznikiem i ewentualne “wystawienie” go tylko pogorszyłoby jego sytuację.
Tymczasem ryzyko zdobycia materiałów, kruka i wysyłki ogromne, zaś w treści autor zdradza losy i pozycję Mance’a i jego drużyny – gdyby list wpadł w niepowołane ręce, ustawia ich jak na tacy dla wrogów.
Wzmianka o człowieku w klatce na mrozie to raczej typowy martinowski błąd Anglosasa, który zimę wyobraża sobie jako “dużo śniegu i trochę mrozku”, zaś postacie na Północy i tak chodzą w Sadze bez czapek. Podobnie “cuda wschodu” wyobraża sobie jako (bezsensowną) kreację Dohraków lub miasta pełne magów i niewolników, Żelaznych jako Wikingów późnego średniowiecza – i wiele podobnych bzdurek.
Wyprawianie i szycie skór ofiar trochę by musiało potrwać, ale samo zagranie jak najbardziej w stylu Ramsaya, zmuszenie Mance’a do wtulenia się z nieznośnego zimna w krwawe skóry koleżanek. Zapewne więzień wisi w tej klatce na pokaz po parę godzin w dzień, a gdy się już solidnie odmrozi, to wraca na noc do przytulnego lochu i za jakiś czas znów to samo.
Również jeśli Mance’a złapano, to Ramsay wystawił go na widok publiczny celowo, jako dowód kłamstw i knowań Snowa – zatem wszyscy o tym wiedzą, nie eliminuje to żadnego z potencjalnych kandydatów na autora. Nawet Stannis mógł się o tym dowiedzieć jeśli jakieś starcia miały już miejsce i zdobył jakieś wieści z Winterfell.
Ktokolwiek napisał list, na pewno nie wierzy że Snow spełni żądania i wyda ludzi, w tym rzekomą własną siostrę (no chyba że sam Ramsay, przekonany o potędze strachu, jaki wzbudza jego imię). Raczej chodzi o wywabienie go by próbował uwolnić nieszczęsnego Mance’a.
Pingback: Obłąkane Spekulacje: Trzy ofiary dla smoka (część 1 – Shireen) – FSGK.PL
Pingback: Obłąkane Spekulacje: Trzy ofiary dla smoka (część 2 – Theon) – FSGK.PL