Nazywany – z powodu koloru pieczęci – różowym, list od Ramsaya Boltona, skierowany do Lorda Dowódcy Nocnej Straży, Jona Snow, był punktem zwrotnym, nie tylko powieści, ale i całej sagi George’a R.R. Martina. Z jednej strony przekazał nam wieści o tragicznym końcu kampanii militarnej Stannisa Baratheona, a z drugiej – doprowadził do śmierci Jona Snow. Jego wadze dorównuje tylko jego tajemniczość. Choć list został podpisany i zapieczętowany, jego prawdziwe autorstwo po dziś dzień budzi wątpliwości.
W dzisiejszym odcinku Szalonych Teorii przywdziejemy myśliwską czapkę Sherlocka Holmesa (lub, jak kto woli, melonik Herculesa Poirot), i przeprowadzimy śledztwo w sprawie autorstwa Różowego Listu. Podejrzanych jest pięcioro. Każde z nich miało sposobność, by napisać list, i każde miało motyw.
Nim jednak do tego przejdziemy, muszę poprosić Was o to, abyście zapoznali się z rozdziałem Theon I z nieopublikowanej jeszcze powieści Wichry Zimy. Oryginalny, angielski tekst rozdziału możecie znaleźć w sieci, albo – jeśli taka forma bardziej przypadnie Wam do gustu, możecie zapoznać się z moim omówieniem tego rozdziału w poniższym filmiku.
Jeśli mamy to już za sobą, spójrzmy jeszcze raz na treść listu…
Twój fałszywy król nie żyje, bękarcie. Rozbito go w siedmiodniowej bitwie razem z całym zastępem. Mam jego magiczny miecz. Powiedz jego czerwonej kurwie.
Przyjaciele twojego fałszywego króla nie żyją. Ich głowy zatknięto na murach Winterfell. Przybądź je zobaczyć, bękarcie. Twój fałszywy król kłamał i ty także. Powiedziałeś światu, że spaliłeś króla za Murem, ale wysłałeś go do Winterfell, by ukradł moją żonę.
Chcę ją odzyskać. Jeśli pragniesz dostać Mance’a Raydera, przybądź po niego. Zawiesiłem go w klatce, by cala północ mogła ujrzeć dowód twoich kłamstw. W klatce jest zimno, ale zrobiłem mu płaszcz ze skór sześciu kurew, które przybyły z nim do Winterfell.
Chcę dostać moją żonę. Chcę dostać królową fałszywego króla. Jego córkę i jego czerwoną wiedźmę. Chcę dostać jego dziką księżniczkę. Chcę dostać jego małego księcia, dziecko dzikiego. Chcę też mojego Fetora. Przyślij mi ich, bękarcie, a nie będę więcej niepokoił ciebie ani twoich czarnych wron. Jeśli ich zatrzymasz, wytnę twoje bękarcie serce i zjem je.
Ramsay Bolton
Prawowity lord Winterfell
—Taniec ze smokami—
…i przejdźmy do rzeczy.
Is fecit, qui prodest
Ten uczynił, kto odniósł korzyść – ta starożytna, prawnicza paremia nie jest w prawdzie idealną zasadą, która pozwoli rozstrzygnąć sprawstwo każdego czynu, ale na użytek naszej teorii jest całkiem niezłym punktem startu. Zawęźmy więc listę naszych podejrzanych, o te postaci, które mogły czerpać z jego następstw (zarówno rzeczywistych, jak i potencjalnych) jakąś korzyść.
Moim zdaniem takich postaci jest pięć.
- Ramsay Bolton – nie ulega chyba wątpliwości, iż podpisany pod listem lord Ramsay jest też jego potencjalnym autorem. Korzyścią, jaką mógł odnieść jest oczywiście (bez względu na to, czy same słowa listu są prawdziwe) sprowokowanie Jona Snow do zbrojnego wystąpienia przeciw Boltonom. Nic nie ucieszy psychopatycznego bękarta bardziej, niż zamordowanie Starka.
- Stannis Baratheon – jak wiemy z rozdziału Theon I z Wichrów Zimy, pozycja Stannisa Baratheon tuż przed starciem z siłami Boltonów i Freyów nie jest zbyt dobra, ale nie jest też tragiczna. A sam Stannis niewątpliwie planuje jakiś podstęp. Co mógł zyskać wysyłając sfałszowany list do Jona? Na pewno nie odsiecz w nadchodzącej bitwie, na to jest za późno. Ale być może zmuszenie Jona do opuszczenia Muru (wraz z dzikimi) miało pomóc Stannisowi w następnym etapie kampanii.
- Melisandre z Asshai – motywacja lady Melisandre mogła być zbliżona do motywacji Stannisa. Chciała, aby bękart złamał swą przysięgę, a jednocześnie był pod wrażeniem jej zdolności do przewidywania przyszłości.
- Mance Rayder – Król Za Murem może być niezłym szpiegiem, ale na pewno tęskni za swoją starą „posadą”. Trudno zaprzeczyć, że dzicy opuszczający Mur i uderzający wraz z Jonem na Winterfell pomogliby mu ją odzyskać.
- Wyman Manderly – w jednym z poprzednich tekstów opisywałem miejsce gdzie dotarł akt legitymizacji Jona Snow. Jeśli rzeczywiście trafił on do Wymana Manderly’ego, to lord Białej Przystani ma wszelkie powody, by chcieć ściągnąć Jona z Muru.
Oto i nasi podejrzani. Każdy z nich ma motyw, ale sam motyw to dopiero początek. Aby poznać autora listu, musimy dokonać bardzo wnikliwej analizy dokumentu. Nie tylko treści, ale również jego formy. Pora więc wziąć do ręki szkła powiększające i wziąć się za mrówczą pracę.
Pieczęć
Jedną z charakterystycznych cech Różowego Listu jest jego pieczęć. Niektórzy wskazują na różowy kolor wosku, jako na wskazówkę, iż nie powstał on w Winterfell, gdzie używa się wosku białego. Nie jest to wszakże jednoznaczne. W Tańcu ze smokami mamy przykłady dwóch innych listów Ramsaya Boltona, które mimo iż nie powstały w Dreadfort, są zapieczętowane różowym woskiem. Pierwszy z tych listów skierowany był do Żelaznych Ludzi…
Asha Greyjoy siedziała w długiej sali Galbarta Glovera, pijąc jego wino, gdy jego maester przyniósł jej list.
– Pani – głos maestera brzmiał nerwowo, jak zawsze, gdy przemawiał do Ashy. – Przyleciał ptak z Barrowton.
Wsunął jej pergamin w rękę, jakby pragnął jak najprędzej się go pozbyć. List ciasno zwinięto i zapieczętowano twardym różowym lakiem.
—Taniec ze smokami—
…natomiast drugi, zapowiadający ślub Ramsaya z „Aryą”, trafił do Nocnej Straży.
– Czy to list z Deepwood?
– Nie, panie.
Clydas podał mu pergamin. Był ciasno zwinięty i zapieczętowany ciemnoróżowym lakiem. Tylko Dreadfort używał różowego laku do pieczętowania listów.
—Taniec ze smokami—
Kolor wosku nie może zatem jednoznacznie dyskwalifikować Ramsaya, jako jego autora. Fakt, iż będąc lordem Winterfell nie używa oficjalnej pieczęci swego zamku może być dziwny, ale przecież jako lord Hornwood bękart Boltona także nie używał pieczęci swej twierdzy. Oczywiście nie można też wykluczyć żadnego innego autora. Różowy wosk nie jest raczej w Siedmiu Królestwach towarem deficytowym.
Skoro jednak piszemy już o pieczęci, to warto zwrócić uwagę na jedną charakterystyczną jej cechę, która została niestety zatracona w tłumaczeniu. Przyjrzyjmy się plamie wosku na której odbito (czy na pewno?) pieczęć.
List zapieczętowano plamą twardego różowego wosku.
—Taniec ze smokami—
Słowo, które przetłumaczono tu jako plamę to „smear”, a zatem… smuga, albo coś rozmazanego. Czy to, że inne opisy pieczęci Ramsaya Boltona nie opisują jej jako rozmazanej może być znamienne? Czy list pieczętowany był w pośpiechu? Czy stempel został podrobiony? A może… w ogóle nie wykorzystano tu pieczęci? Tekst jest niejednoznaczny i chyba za wcześnie by o tym orzec, ale warto mieć oczy otwarte również na tak drobne detale.
Podpis
Listy lorda Ramsaya do Żelaznych Ludzi oraz lordów Północy dały nam też sposobność by przyjrzeć się charakterowi jego pisma. I tak w przypadku listu otrzymanego przez Ashę Greyjoy, charakter pisma jest wyraźnie zaakcentowany.
…list nabazgrano wielkimi spiczastymi literami przy użyciu jakiejś brązowej substancji…
—Taniec ze smokami—
Wielkie spiczaste litery pojawiają się też w pierwszym liście, który przechwycił Jon.
Ramsay Bolton, lord Hornwood – napisano wielkimi, spiczastymi literami.
—Taniec ze smokami—
Czy to nie ciekawe, iż wielkie, spiczaste litery pojawiają się w opisie tych dwóch listów, ale nie ma o nich ani słowa, gdy Jon dostaje w swoje ręce list różowy? Moim zdaniem to pierwszy poważny uszczerbek dla hipotezy, iż jego autorem jest Ramsay.
Skóra i krew
Ramsay Bolton jest człowiekiem o bardzo specyficznych nawykach epistolograficznych. Mówiąc ściślej – jeśli zamierza komuś grozić, albo powołuje się na swoje dotychczasowe okrucieństwo, to przykłada szczególną wagę do tego, aby groza wynikała nie tylko z treści listu, ale i z jego formy. Pisze krwią, a do listu załącza fragmenty zdartej skóry.
Tekst opowiadał o upadku Fosy Cailin, triumfalnym powrocie namiestnika północy do swej domeny i ślubie, który miał się wkrótce odbyć. Pierwsze słowa brzmiały: Piszę ten list krwią żelaznych ludzi, a ostatnie: Wysyłam każdemu z was po kawałku księcia. Zostańcie dłużej na moich ziemiach, a podzielicie jego los.
Asha była dotąd przekonana, że jej młodszy brat nie żyje. Lepsza śmierć niż to. Kawałek skóry leżał na jej kolanach.
—Taniec ze smokami—
Porównajmy treść listu do Ashy z Różowym Listem. Oba zawierają groźby, i oba mówią o wcześniejszych torturach. Ramsay wprost wspomina o zdzieraniu skóry z włóczniczek.
W klatce jest zimno, ale zrobiłem mu płaszcz ze skór sześciu kurew, które przybyły z nim do Winterfell.
—Taniec ze smokami—
A jednak Różowy List nie zawiera żadnego załącznika…
Siedmiodniowa bitwa
Pierwszy, niewątpliwy fałsz Różowego Listu pojawia się już w drugim jego zdaniu.
Twój fałszywy król nie żyje, bękarcie. Rozbito go w siedmiodniowej bitwie razem z całym zastępem.
—Taniec ze smokami—
Nawet zakładając, iż siły Boltonów, Freyów i Manderlych rzeczywiście pokonały Stannisa (co samo w sobie nie jest oczywiste), nie sposób oprzeć się wrażeniu, że opowieść o bitwie trwającej siedem dni jest absurdalna. Na początku Wichrów Zimy poznajemy dokładne położenie Stannisa przed bitwą. Wszystko wskazuje na to, iż jego wojsko, pozbawione żywności, nie wytrzymałoby siedmiu dni marszu, nie mówiąc o siedmiu dniach bitwy. Poza tym tak długie starcia po prostu się w średniowieczu nie zdarzały. Owszem, oblężenia mogły trwać nawet miesiącami, ale same bitwy kończyły się zazwyczaj w ciągu kilku godzin. Niektóre ogromne starcia, takie jak bitwa pod Poitiers, wiązały się z ponownymi potyczkami i wiązaniem sił podczas odwrotu przegranej armii, co rzeczywiście sprawiało wrażenie, iż sama bitwa trwa kilka dni, ale mówimy tu o armiach o rząd wielkości liczniejszych od sił, które miały zetrzeć się w Wiosce Zagrodników. Dopiero późne średniowiecze i wojny husyckie, wraz z wykorzystaniem taboru, sprawiły, iż bitwy zaczęły się „przeciągać”. Ale w realiach Północy, tak długa bitwa jest po prostu nieprawdopodobna.
Sam Ramsay nie miałby też powodu, by w ten sposób manipulować informacjami na temat swojego sukcesu w bitwie. W moim przekonaniu jedyne uzasadnienie dla tego rodzaju opisu jest następujące – został on stworzony przez osobę, która zdawała sobie sprawę z nieuchronności bitwy pomiędzy Stannisem a Boltonami, ale nie znała położenia armii Stannisa, i sądziła, iż armia ta jest w jakiś sposób ufortyfikowana.
Rodzi się zatem pytanie – kto spośród naszych podejrzanych, mógł mieć powód, by tak właśnie przedstawić tę bitwę? Nie był to na pewno Ramsay, wątpliwe jest również to, aby oczytany w historii wojen Stannis sięgnął po tak absurdalny opis. Wygląda na to, że o siedmiu dniach bitwy mogli więc napisać Mance Rayder, Wyman Manderly oraz Melisandre – przy założeniu, że żadne z nich nie znało prawdziwej sytuacji wojsk Stannisa.
Jestem przekonany, że na tym etapie, wziąwszy pod uwagę formę listu, a także opis zmagań ze Stannisem, możemy już z dużą dozą pewności wykluczyć z naszego kręgu podejrzanych Ramsaya Boltona.
Wiedza na temat Stannisa
O ile autor listu nie popisał się wiedzą na temat bitwy, o tyle informacje na temat samego Stannisa są całkiem ciekawe. Zwróćmy uwagę na stan wiedzy autora.
Po pierwsze – wie o Światłonoścy.
Mam jego magiczny miecz.
—Taniec ze smokami—
Wbrew pozorom informacja o magicznym mieczu Stannisa Baratheona nie obiegła całego Westeros.
Po drugie – wie o czerwonej kapłance R’hllora.
Powiedz jego czerwonej kurwie.
—Taniec ze smokami—
Plotki o Władczyni Cieni z Asshai krążyły wprawdzie po Westeros (wspomina o nich m.in. Tywin Lannister), w dalszym ciągu były to jednak tylko plotki. Melisandre nie była postacią publiczną, jej rola, z powodów czysto politycznych, nie była eksponowana.
Kto zatem mógł wiedzieć o Światłonoścy i Melisandre? Poza najbardziej zainteresowanymi – czyli Stannisem i jego kapłanką, możemy z całą pewnością powiedzieć, że wiedział o nich Mance Rayder, który był świadkiem ceremonii składania hołdu Stannisowi. Czy wiedzę taką mógł też mieć Wyman Manderly? Tylko jeśli Davos Seaworth zaczął się rozgadywać. A to, choć nie jest całkiem wykluczone, nie jest też szczególnie prawdopodobne. Davos nie był neofitą, i na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że poruszanie kwestii religijnych z wyznawcą Siedmiu, jakim był lord Wyman, nie przysłużyłoby się sprawie króla.
Wiedza na temat Mance’a
Jeszcze bardziej interesująca jest wiedza autora listu na temat ekspedycji Mance’a Raydera.
Przyjaciele twojego fałszywego króla nie żyją. Ich głowy zatknięto na murach Winterfell. Przybądź je zobaczyć, bękarcie. Twój fałszywy król kłamał i ty także. Powiedziałeś światu, że spaliłeś króla za Murem, ale wysłałeś go do Winterfell, by ukradł moją żonę.
Chcę ją odzyskać. Jeśli pragniesz dostać Mance’a Raydera, przybądź po niego. Zawiesiłem go w klatce, by cala północ mogła ujrzeć dowód twoich kłamstw. W klatce jest zimno, ale zrobiłem mu płaszcz ze skór sześciu kurew, które przybyły z nim do Winterfell.
—Taniec ze smokami—
Spójrzmy na tę wiedzę przez pryzmat tego, jak w jej posiadanie mogli wejść potencjalni autorzy. Mance i Melisandre to dwie postaci, które znały każdy detal planu. Nie wiemy, czy Stannis był wtajemniczony. Melisandre wydaje się sugerować, iż cała akcja odbywa się za plecami króla, choć nie jest jednoznaczne – wziąwszy pod uwagę wojenny pragmatyzm Stannisa – czy król rzeczywiście nie wie o manipulacji kapłanki, czy też po prostu chce udawać niewiedzę. Ponadto nie jest wykluczone, że o wyprawie Mance’a, podobnie jak o wielu innych tajemnicach Winterfell, dowiedział się od Theona. Ale czy Theon wie, że Abel to Mance? Na dodatek pisany z perspektywy Theona rozdział Wichrów zimy nie pokazał nam rozmowy na ten temat, uważam więc, że wyjściową hipotezą powinno być założenie, iż Stannis nie wie o grupie dzikich w Winterfell. To kolejna poszlaka podważająca autorstwo Stannisa.
Jeśli autorem listu jest lord Wyman Manderly, to jego wiedza pochodzi z tego samego źródła co ewentualna wiedza Ramsaya, to znaczy jest następstwem schwytania i torturowania Dzikich. Wymusza to też przyjęcie, iż lord Wyman znalazłby się w kręgu zaufanych Boltona, którzy zostaliby poinformowani o celu i zamiarach Mance’a Raydera. Po raz kolejny dochodzimy do miejsca, w którym trzeba się posłużyć brzytwą Ockhama. Taka opcja nie jest bowiem niemożliwa, ale przez sam fakt, iż wymaga ona przyjęcie wielu nowych założeń, jest mniej prawdopodobna. Autorstwo lorda Wymana też staje się coraz mniej prawdopodobne.
Żądania
Nasze poszukiwania autora zaczęliśmy od rozważań na temat tego kto mógł zyskać na sprowokowaniu Jona. Poprowadziło nas to w kierunku pięciu postaci. Teraz zastanówmy się nad alternatywą, która rzadko bywa brana pod uwagę przy rozważaniach nad Różowym Listem. Pomyślmy kto mógł zyskać, w przypadku gdyby Jon ugiął się, i spełnił żądania z listu.
Chcę dostać moją żonę. Chcę dostać królową fałszywego króla. Jego córkę i jego czerwoną wiedźmę. Chcę dostać jego dziką księżniczkę. Chcę dostać jego małego księcia, dziecko dzikiego. Chcę też mojego Fetora.
—Taniec ze smokami—
Odesłanie „Arii” ma oczywiście sens dla Ramsaya Boltona. Podobnie jest z Fetorem. Ale zastanówmy się na poważnie, co z pozostałymi postaciami? Jaki sens ma ściąganie z Muru żony i córki (rzekomo) zmarłego króla? Więcej – jaki sens miałoby ściąganie z Muru Val oraz syna samego Mance’a?
W moim przekonaniu jest tylko jedna postać, której służyłoby spełnienie wszystkich tych postulatów. To Mance Rayder. Odesłanie Shireen, Melisandre, „Arii”, Theona, a także rodziny Króla za Murem zupełnie zmienia dynamikę relacji pomiędzy nim a innymi siłami na Północy. Wystarczy jedna zasadzka przeprowadzona przez włóczniczki by zabić Melisandrę (zdejmując tym samym urok z Mance’a), przechwycić własną rodzinę (odbierając Stannisowi kartę przetargową), schwytać królową i Shireen (tym razem sprawiając, że to Stannis będzie szantażowany), pojmać Theona (zapewniając sobie bezpieczeństwo ze strony Żelaznych Ludzi), a nawet – poprzez Aryę – wywrzeć wpływ na Jona Snow.
Nie sądzę, aby Mance Rayder przypuszczał, iż Jon się ugnie. Ale tylko Mance Rayder mógł cokolwiek zyskać, gdyby do tego doszło.
Z drugiej strony żądania niemal całkowicie wykluczają autorstwo lady Melisandre. Z bardzo prostej przyczyny. Melisandre nie wie o Fetorze, a nawet gdyby o nim wiedziała, to zawarcie tego typu informacji w niczym by jej nie pomogło. Nikt na Murze nie wie, że Fetorem jest Theon, element prowokacji nie ma więc tutaj najmniejszego sensu.
Język
Swoistym majstersztykiem George’a R.R. Martina jest to, iż w Różowym Liście zawarto dwa wyrażenia, które – przynajmniej w teorii – nie mogą zostać wypowiedziane przez tą samą osobę.
Po pierwsze – autor listu nazywa syna Mance’a Raydera księciem, a jego szwagierkę – Val – księżniczką.
Chcę dostać jego dziką księżniczkę. Chcę dostać jego małego księcia, dziecko dzikiego.
—Taniec ze smokami—
To bardzo charakterystyczny błąd popełniany przez ludzi żyjących na południe od Muru. Błąd tym bardziej rzucający się w oczy, iż w toku powieści kilkukrotnie prostował go Jon Snow.
– Chciałbym myśleć, że prawda cię zadowoli, panie. Twoi ludzie zwą Val księżniczką, ale dla wolnych ludzi jest tylko siostrą nieżyjącej żony ich króla.
—Taniec ze smokami—
Po drugie – autor listu nazywa ludzi Nocnej Straży czarnymi wronami.
Przyślij mi ich, bękarcie, a nie będę więcej niepokoił ciebie ani twoich czarnych wron.
—Taniec ze smokami—
We wszystkich dotychczasowych książkach serii określenie „czarna wrona” padało pod adresem braci Nocnej Straży wyłącznie z ust dzikich.
Zastanówmy się na moment jakie może to mieć konsekwencje. Czy Stannis, podszywając się pod Ramsaya Boltona, mógł nazwać Nocną Straż czarnymi wronami? Wątpliwe. Stannis nie miał powodów by przypuszczać, że jest to obraźliwe określenie stosowane na Północy. Natomiast Mance miał wszelkie powody by sądzić, iż wszyscy południowcy będą tytuowali jego rodzinę książętami. Na Murze słyszał to w końcu na każdym kroku. „Czarne wrony” nie były zatem elementem „kamuflażu” autora listu. Były nim tytuły książęce.
Bękarcia wisienka na torcie
Ostatni aspekt Różowego Listu jest zarazem tym, który fani powieści najczęściej mylnie interpretują. To przewijające się w tekście obraźliwe słowo bękart. Autor używa go w samym liście czterokrotnie, a na dodatek tym właśnie słowem go „adresuje”.
Jedyne słowo napisane poza zwojem brzmiało „Bękart”. Nie „Lord Snow”, „Jon Snow” czy „Lord dowódca”. Po prostu „Bękart”.
—Taniec ze smokami—
I oczywiście wszyscy wpadamy tu w zastawioną przez George’a R.R. Martina pułapkę. Typowy Ramsay – myślimy sobie – uwielbia obdzieranie ze skóry i nazywanie innych bękartami. Do tego podpisuje się jako prawowity lord Winterfell. Czegoż ten potwór nie zrobi, byle rozdrażnić Jona.
Problem polega na tym, że słowo bękart nie pochodzi od Ramsaya. Ba, nie jest nawet próbą odwzorowania stylu Ramsaya.
Dawno, dawno temu, pewien młody brat Nocnej Straży próbował zinfiltrować szeregi armii Mance’a Raydera. W trakcie rozmowy z Królem Za Murem zrozumiał, iż ten przenika swym wzrokiem wszystkie kłamstwa. Zapytany o powód swojej dezercji musiał być – przynajmniej w jakimś stopniu – szczery. Musiał zdradzić swą słabość, swój najczulszy punkt. Tak właśnie zrobił.
– Powiedziałeś, że byłeś w Winterfell, gdy mój ojciec wydał ucztę dla króla Roberta.
– Powiedziałem tak, bo to prawda.
– W takim razie widziałeś nas wszystkich. Księcia Joffreya, księcia Tommena i księżniczkę Myrcellę, moich braci, Robba, Brana i Rickona, i moje siostry, Aryę i Sansę. Widziałeś, jak wszyscy patrzyli na nich, gdy szli głównym przejściem, a potem zajmowali miejsca przy stole tuż poniżej podwyższenia, na którym zasiadł król z królową.
– Pamiętam.
– A czy widziałeś, gdzie ja siedziałem, Mance? – Pochylił się nad stołem. – Widziałeś, gdzie posadzili bękarta?
—Nawałnica mieczy—
Mance nie naśladował Ramsaya. Mance sam wiedział, jak uderzyć bękarta z Winterfell.
Tylko Mance
Każda z wymienionych postaci mogła mieć powód, by napisać Różowy List. Każda mogła posiadać cząstkę wiedzy potrzebną do jego sporządzenia. Ale tylko w przypadku Mance’a nie potrzebujemy dokonywać intelektualnej gimnastyki napotykając co chwila na fragmenty, które kłócą się z charakterem, motywacją, albo stanem wiedzy autora. Tylko Mance posiadał wszystkie informacje niezbędne do napisania listy. Tylko Mance zyskiwał na liście bez względu na decyzję Jona. Tylko Mance może być jego autorem.
Nie wiem jak Wy, ale ja nienawidzę opóźnień. Z tym większym żalem przyjąłem dzisiejszą wiadomość. George R.R. Martin ogłosił, iż pomimo pierwotnych planów, i pomimo współpracy ze strony wydawnictwa, nie zdąży opublikować Wichrów Zimy przed premierą szóstego sezonu Gry o Tron. Tak jak Wy, jestem bardzo zawiedziony. Cóż, nieprzewidywalność to jeden z uroków pracy kreatywnej. Nigdy nie wiadomo kiedy do głowy wpadnie kolejny, świetny pomysł. Ale nigdy nie wiadomo też, kiedy natrafimy na blokadę.
Wszystkich zainteresowanych powodami, dla którym GRRM nie wyrobi się z publikacją książki zapraszam na jego bloga.
A wszystkich, którzy potrzebują teraz solidnej dawki teoretyzowania, zapraszam do spisu moich dotychczasowych tekstów z cyklu Szalone Teorie.
Do zobaczenia już wkrótce!
pierwszy ;D
Drugi :> jej teoria! Jesteś mega DaeL!
Traciłam już nadzieję! 😀
Teoria mnie przekonała jednak zastanawia mnie jedna rzecz – mozliwosc napisania i wyslania tego listu. Po pierwsze czy Mance Rayder umie pisac? Po drugie – materialy. Skad zdobyl on pergamin atrament i wosk? Mozna powiedziec ze wloczniczki ukradly te materialy maestrowi. Ale ostatnia rzecz – kruk. Skad Mance mialby kruka potrzebnego do wysłania listu?
Mance raczej na pewno umie pisać. Jeśli dobrze pamiętam, to był bardem. Zdobycie materiałów na list też nie powinno sprawić mu kłopotu – kradzież. Najwięcej problemu jest z krukiem. Nie miał on dostępu do klatek z ptakami, maester raczej nie pozwoliłby mu wysłać listu. I tu pojawia się pytanie, czy Mance mógł mieć pomoc kogoś bardziej wpływowego? Czy mógł współpracować z np Wymanem Manderly?
Czy umie pisać i czytać? Musi. Z bardzo prostej przyczyny. Trzeba umieć czytać, żeby być w stanie skonstruować anagram. A jaką tożsamość przyjmuje Mance w Winterfell? Abel. To anagram imienia Bael, należącego do legendarnego Króla Za Murem, który wkradł się do Winterfell.
Odnośnie pergaminu, wosku i kruka – wszystko dostępne w wieży maestra. A kto jak kto, ale akurat Mance i jego włóczniczki poruszają się nocą po Winterfell bez najmniejszych problemów.
Jaram się jak Mance Rayder!:D
No fakt zapomnialem ze byl bardem 🙂 jednak dalej nie mamy kruka. Moim zdaniem wspolpraca tez jest wykluczona bo do wymiany informacji potrzebujemy… kruka.
Tyle że oni obaj są w Winterfell, więc mogli sie dogadać czy coś.
Jeśli to prawda, to taki niby pozbawiony wszystkiego Mance może jeszcze sporo namieszać 🙂
Mnie zastanawia jedno: w pierwszym rozdziale \”Wichrów zimy\” Stannis sugeruje, że mogą pojawić się nieprawdziwe pogłoski o jego śmierci – a to każe przypuszczać, że wie coś na temat różowego listu. Szkoda, że się do tego nie odniosłeś, bo to ciekawy trop. Ale poza tym świetna robota (jak zawsze). Pozdrawiam! 🙂
Nie chciałem poruszać zbyt wielu wątków, zwłaszcza, że i tak wyszła najdłuższa z dotychczasowych, jednoczęściowych teorii. Jestem przekonany, że Stannis będzie chciał użyć dezinformacji, żeby wedrzeć się do Winterfell (gdyby Manderly zmienił stronę, a Freyowie się potopili, to mógłby wprost podszyć się pod wojsko Freyów). Ale nie sądzę, aby ten podstęp miał cokolwiek wspólnego z Różowym Listem. Wydaje mi się, że autorstwo (nawet wprowadzonego w błąd) Ramsaya udało nam się wykluczyć dość kategorycznie. Z kolei Stannis też prawie na pewno nie jest autorem. Nawiasem mówiąc – i to mi przyszło do głowy dopiero teraz – Stannis nie ma nawet kruków, które mógłby wysłać na Mur. Te które odebrał Karstarkom latają do Karhold, Dreadfort i Winterfell.
No i skąd miałby ten lak
Stannis mógł zdobyć pieczęć w Deepwood Motte z listu, który wcześniej wysłał Ramsay. Ale brak ptaków, to jednak brak ptaków.
Ja ze swojej perspektywy chciałem tylko dodać, że absolutnie nie musisz się przejmować długością tekstów 🙂
Gdyby tylko ich pisanie nie zajmowało tyle czasu 🙂
Ja jestem autorem Rozowego Listu
hahah :”D
No wreeeeeeszcie 😀 teraz to się wydaje takie oczywiste, że aż się dziwię że wcześniej tych rzeczy nie widziałem 😉 co do Mance\\\’a i jego dostępu do różnych miejsc i środków w Winterfell – całe towarzystwo siedziało w zamku wystarczająco długo żeby ktoś tak wygadany i sprytny jak Mance Rayder nawiązał potrzebne kontakty itp. (chyba każdy mieszkaniec Winterfell nienawidzi Boltonów i zaryzykowałby żeby uwolnić Aryę), właściwie Mance mógł nawet dogadać się z Wymanem Manderlym
„właściwie Mance mógł nawet dogadać się z Wymanem Manderlym”
Niby tak. Z jednej strony to by było spore ryzyko, ale z drugiej – włóczniczki w sumie też się narażały gadając z Theonem…
https://www.youtube.com/watch?v=jwcuRwod0Xg&list=PLCsx_OFEYH6v1vu8roFM3MzuU6TT84SpI najlepszy koles na YT jezeli chodzi o teorie, odpowiada tez na pytania zadane w komentarzach. Oczywiscie jedynym problemem dla niektorych moze byc angielski.
To Bloodraven jest autorem listu! Napisał go aby Jon opuścił Mur osłabiając przy tym Nocną Straż a w tym czasie trójoka wrona zaatakowałaby na czele armii Innych! A tak na serio to bardzo dobra teoria 🙂
Ja stawiałem jeszcze na Wun-wuna 🙂
Ej, nie macie racji! To przecież jest PLAMA wosku! Przegapliliśmy najważniejszą poszlakę! Kto by pomyślał, że błazen chce się pozbyć swojej księżniczki 😀
Kolejny bardzo ciekawy tekst, przez który nie mogę się doczekać Wichrów Zimy, a których w świetle ostatnich informacji, w najbliższym czasie nie dostaniemy 🙁 Na szczęście mamy Szalone Teorie 🙂
Wracając do tekstu zastanawia mnie jedna kwestia. Przyjmując, że autorem listu jest Mance, a jego celem jest odesłanie wymienionych osób do Winterfell, to jak wspominałeś Dael, musiał on zdawać sobie sprawę, że Jon nie pójdzie na układ i nie odda kobiet i dzieci szaleńcowi za jakiego się podawał. Mance musiał zdawać sobie sprawę, że takim listem może tylko sprowokować Jona do opuszczenia Muru, a nie uzyskać cokolwiek od niego.
To jest właśnie moja hipoteza. To znaczy moim zdaniem autorstwo Mance’a jest prawdopodobnie między innymi dlatego, że zyskiwał on w obydwu przypadkach.
Opcja 1 – Jon spełnia żądania, wysyła wesołą gromadkę w stronę Muru, Mance urządza zasadzkę i jest wolny.
Opcja 2 – Jon się wnerwia, rusza z Muru z dzikimi, Mance wychodzi jej naprzeciw i też jest w zasadzie wolny (przynajmniej dopóki Melka się o wszystkim nie dowie).
Oczywiście Mance nie przewidział opcji numer 3, czyli tego, że Jon się da zaciukać.
Właściwie w przypadku gdy Jon daje się zaciukać teoretycznie Mance też zyskuje – Nocna Straż zostaje bez dowódcy, pokój między wronami a dzikimi zostaje zerwany – wystarczy wrócić do własnej armii która szczęśliwie jest już po odpowiedniej stronie muru i odzyskać dowodzenie – i wpieriod
Dobra, przekonałeś mnie 🙂
\”- Powiedziałeś, że byłeś w Winterfell, gdy mój ojciec wydał ucztę dla króla Roberta.
– Powiedziałem tak, bo to prawda.
– W takim razie widziałeś nas wszystkich. Księcia Joffreya, księcia Tommena i księżniczkę Myrcellę, moich braci, Robba, Brana i Rickona, i moje siostry, Aryę i Sansę. Widziałeś, jak wszyscy patrzyli na nich, gdy szli głównym przejściem, a potem zajmowali miejsca przy stole tuż poniżej podwyższenia, na którym zasiadł król z królową.
– Pamiętam.\”
Tak mnie naszło, może to głupie, ale czy Mance może mieć coś wspólnego z Benjenem?
Tylko w tym sensie, że się przy okazji uczty w Winterfell spotkali, ale Benjen nie rozpoznał Mance’a.
A to nie jest podejrzane? Czy oni mogli się nie poznać?
Nie mam książki pod ręką, ale pamiętam, że Mance to jakoś Jonowi wytłumaczył. Chyba nie miał obaw, bo sam służył w Wieży Cieni, podczas gdy Benjen był w Czarnym Zamku, więc Benjen raczej nie kojarzył jego twarzy.
Kolejna świetna robota, znakomicie się czyta, a argumentacja w pełni przekonuje. Przyjmujemy zatem, iż mistrzem różowej epistolografii jest Mance Rayder. Kilka moich poniższych uwag może być dotkniętych pewną skazą – nie uważam się za eksperta od PLiO (czytałem tylko raz) i mogę się w wielu sprawach mylić, w razie czego prostujcie.
1. Mance zdążył dobrze poznać Jona, jego charakter i osobowość (jest chyba dobrym psychologiem). Nie sądzę zatem , że wierzył w spełnienie żądań \”Ramsaya\”,
2. Ale czy można założyć, że liczył na złamanie przez Jona Snowa jego ślubów Lorda Dowódcy, stanięcie na czele dzikich i wyruszenie na Winterfell? Otóż sądzę, że jeśli naprawdę go poznał, to także nie. O co więc chodziło Mance\’owi? Przypuszczam, że nie o osobistą wyprawę Jona, a raczej o wyekspediowanie armii wolnych ludzi pod wodzą na przykład Tormunda,
3. Nie zapominajmy też, że Mance/Abel jest praktycznie uwięziony w Winterfell, gdyż Boltonowie zabraniają opuszczania zamku,
4. Jeśli jednak przyjmiemy, iż Mance\’owi zależało na osobistej akcji Jona, to wykorzystałby jedyny powód mogący skłonić go do działania – obawę o los siostry (przecież Jon nie wie, że to fałszywa Arya, Mance zresztą też nie). Czemu zatem nie przemilcza faktu, że \”Aryi\” nie ma w Winterfell, a odwrotnie – informuje o tym Jona? Przecież to skłoniłoby Snowa nie do ataku na zamek, a raczej do poszukiwania siostry gdzie indziej,
5. I jeszcze coś, co nie daje mi spokoju… DaeL wymienia pięcioro potencjalnych autorów listu, a mnie ciągle błąka się w myślach jeszcze jeden. To oczywiście ów tajemniczy \”Duch Winterfell\”, czyli zakapturzony zabójca. Nie pokusiłbym się o zgadywanie kim on jest (nasz Mistrz obiecywał, że kiedyś o tym napisze), a przez to nie odgadłbym jego ewentualnych zamiarów i intencji. Tym samym ta uwaga nie jest do końca racjonalna, ale jednak – jak napisałem – coś mi tu spokoju nie daje 🙂
A maestro DaeLowi cześć i poważanie!
Dzięki. I bardzo trafne uwagi.
1. Możliwe. Ale tak jak pisałem – każda decyzja Jona jest na jego rękę.
2. Fakt, taki obrót spraw TEŻ by mu pasował.
3. OK, ale zwróć uwagę, że ten facet kilkukrotnie wspinał się na Mur. Co jest problemem dla Theona, niekoniecznie musi być problemem dla Mance’a.
4. I to jest faktycznie słaby punkt. Chyba że założył, iż Jon i tak dowie się jakoś o jej ucieczce (no bo gdzie by ją miał zabrać Theon?). Ogromnym problemem jest to, że nie wiemy ile czasu dzieliło ucieczkę Theona i Jeyne od wysłania listu.
5. Hmmm… nie pisałem o Duchu, bo moim zdaniem nie ma szans, żeby to on był autorem. Ale żeby wyjaśnić czemu, musiałbym zaspoilerować przyszły tekst o jego tożsamości, nad którym trochę rozmyślam (i gromadzę cytaty).
Ale jedna uwaga… chyba często ją powtarzam. Nie przyjmujmy z góry, że Duch i zabójca, to ta sama osoba 🙂
Jeśli dobrze rozumiem nie chodzi o to, że po Winterfell grasują dwa zabójcze, zakapturzone Duchy, ale raczej o to, że niesłusznie składamy niektóre zabójstwa na karb tej samej osoby?
Mam pytanie odnośnie PLiO.
Gdy Cersei została zamknięta przez Wróbla powiedziane zostało, że może ją reprezentować tylko ktoś kto jest członkiem gwardii. Natomiast przy procesie Tyriona już takowej zasady nie było.
Mógłby ktoś wytłumaczyć dlaczego tak jest? Czy chodzi o to, że tylko w wypadku kiedy oskarżony zostaje członek rodziny królewskiej musi bronić ktoś z gwardii?
Jeśli było coś takiego powiedziane to przyczyną może być to, że była królową-regentką,
czyli sprawowała najwyższą władze. A tak po za tym, gdy Dunc stawał przeciwko Aerionowi, musieli „dobrać” sobie po sześciu towarzyszy. Dziwna liczba ta siedem u mistrza Martina.
Bardzo dobre pytanie. Nie mam teraz pod ręką książek, ale jeśli dobrze pamiętam, to przyczyną była waga zarzutów. To była zdrada stanu, i dlatego mógł ją reprezentować wyłącznie gwardzista. Ale możliwe, że coś mi się pokręciło, więc jutro to jeszcze sprawdzę.
Dunc bral udzial w probie siedmiu ktora z czasem stala sie \”nie modna\” i zmienila na walke 1v1. Reprezentantem Joffa byl Góra chociaz nie nalezal do bialych plaszczy. Tyriona nie mogli eskortowac Gwardzisci ze wzgledu na to ze zeznawali przeciwko niemu mozliwe tez ze jako swiadkowie nie mogli walczyc.
Nie pytam kiedy, ALE o czym następna teoria? DaeLu, weźmiesz w końcu na warsztat zjawę z Winterfell? 😉
Skłaniam się ku jednemu pomysłowi, ale za wcześnie, by o tym mówić. Po prostu mogę jeszcze zmienić zdanie. Za pisanie wezmę się dopiero w środę.
Ale mogę powiedzieć jedno – będę chciał przynajmniej na jeden odcinek opuścić Winterfell. Za dużo ostatnich tekstów dotyczyło Północy. Pora odwiedzić jakieś cieplejsze miejsce.
LOCUST!!!
Można jeszcze przyjąć założenie (ale to już bardzo daleko idące), że adresatem Różowego Listu tak naprawdę nie jest Jon Snow. To znaczy, ma go odebrać owszem, ale sam fakt, że taki list nadszedł (a może też w jakiś sposób jego treść) jest przeznaczony dla kogoś innego – może dzikich (jeśli autorem jest Mance), może Mel (jeśli autorem jest Stannis albo Mance). Może los Jona nie jest tu ważny, chodzi tylko o przekazanie informacji, że coś ważnego dzieje się w Winterfell i ktoś (albo grupa osób) ma się tam z Muru szybko przenieść.
W takim wypadku to raczej do Melisandre, dzicy nie mają pojęcia, że Mance żyje. A gdyby był to list Staśka to mógłby napisać wprost do kapłanki lub jona, i podpisać się własnym imieniem. Czyli jedynie Mance mógł przekazać jakąś wiadomość Melisandre.
Była tu mowa o zaciukaniu. Proszę, przypomnijcie mi czy w książce było powiedziane, dlaczego Bowen Marsh i inni, którzy urządzili Jonowi Idy Marcowe płakali przy tym? Zakładam, że nie ze względu na siarczysty mróz 🙂 Wiem, jest sugestia, iż działali wbrew własnej woli, pod jakimś przymusem, ale czy zostało to jakoś bliżej wyjaśnione, czy Martin coś nam zasugerował?
Moim zdaniem (nie wiem czy ktoś to kiedyś ujął w jakiejś teorii, ale ja wpadłem na to niezależnie i samodzielnie) za zabójstwem Jona stała Melka albo nawet sam Stannis. Przekonali Czarnych Braci do tego, żeby uwolnić Jona z przysięgi Straży. Potem Melka go wskrzesi i już Jon nie będzie mógł się zasłaniać przysięgą przed propozycją zostania zalegalizowanym Starkiem 🙂
Jon był dobrym człowiekiem i dowódcą, ale oni wszyscy byli „nie dla nielegalnych imigrantów zza Muru” i robili to nie dlatego, że nie lubili Jona, ale chronili królestwo „For the Watch”
To rozumiem, wiadomo, że wielu było przeciwnych Jonowskiej koncepcji przymierza z Dzikimi i wprowadzenia ich za Mur, uważali jego postępowanie za zdradę ideałów Nocnej Straży. Zgódźmy się jednak, że zaszlachtowanie Lorda Dowódcy to przecież wyjście ekstremalne. Mnie chodzi o to, że Martin opisując zachowanie spiskowców zdaje się dość wyraźnie wskazywać, iż działają pod wpływem nie tylko własnych emocji, ale przede wszystkim kierowani jakimś niezależnym od nich impulsem. Melissandre? Bloodraven? Ktoś inny?
To raz, a dwa, że Jon jednak nie tylko w kwestii Dzikich „złamał” przysięgę, ale jeszcze de facto angażował się politycznie w sytuację w kraju i nie odciął się od rodziny (kombinuje, jak uratować „Aryę”).
Odpowiedź jest zawarta w pytaniu. Ktoś INNY?
A na poważnie – mieli świadomość, że zabijają swojego dowódcę, może nawet osobiście go lubili, ale działali dla wyższego dobra?
Nie sądzę, żeby tam odegrał jakąś rolę wpływ magii, Spójrz na to z punktu widzenia Bowena Marsha.
1. Twój lord dowódca oddaje ziemie Nocnej Straży dzikusom.
2. Twój lord dowódca rozdaje dzikusom broń i zamki na Murze.
3. Twój lord dowódca ścina swojego konkurenta z ostatnich wyborów.
4. Twój lord dowódca angażuje się po stronie jednego z pretendentów do tronu.
5. Twój lord dowódca wpada na pomysł, żeby nie palić wszystkich zmarłych, tylko pozamykać część w lodowych celach i popatrzeć, czy ożyją.
6. Twój lord dowódca olewa twoje prośby o zawalenie tunelów pod Murem.
7. Twój lord dowódca kompletnie nie przejmuje się tym, że Nocnej Straży zaczyna brakować jedzenia (w rzeczywistości znalazł rozwiązanie, ale „zapomniał” się nim podzielić z głównym zarządcą Czarnego Zamku).
8. Twój lord dowódca spędza czas w towarzystwie czerwonej wiedźmy, która mówi, że twoja religia jest fałszywa.
9. Twój lord dowódca nie słucha twoich rad i wysyła ludzi Nocnej Straży na ratunek kolejnych dzikusów.
10. Gdy pierwsza ekspedycja – zgodnie z twoimi przewidywaniami – kończy się katastrofą, twój lord dowódca wpada na pomysł wysłania kolejnej.
11. Twój lord dowódca odczytuje list z którego wynika, iż oszukał całą Nocną Straż uczestnicząc w ratowaniu dezertera przed słuszną karą śmierci.
12. I na koniec twój lord dowódca mówi Ci, że schodzi z Muru w towarzystwie dzikusów, bo musi porachować się z jakimś lordem, który go obraził…
Tia… Bowen Marsh płakał, bo prawdopodobnie lubił Jona. Ale – wierząc w to w co wierzył – nie mógł po prostu tolerować tego zachowania ani chwili dłużej. W jego oczach Jon był zdrajcą, który prowadził Nocną Straż ku zatraceniu.
Pozostaje jeszcze pytanie dlaczego nie zabito go wcześniej (np. przed wpuszczeniem fali dzikich), dlaczego dokonano tego w obecności świadków (mogę już nie pamiętać, ale wydaje m się, że stało to się na oczach dzikich) oraz czemu Jon nie mógł wyjąć swojego miecza.
Nie zrobili tego wcześniej, bo Jon wcześniej nie złamał przysięgi. A miecza nie mógł wyciągnąć, bo to długi miecz, a oni ze sztyletami podeszli pod niego, jeśli dobrze pamiętam.
Wydaje mi się, że wcześniej już to planowali. Może nie byli pewni. Może traktowali to jako pewną ewentualność. Ale ewidentnie sygnałem była zdrada, jaką Jon otwarcie zapowiedział. Zdrada, jaką jest wdanie się w konflikt z Boltonami. Cholera, on nawet w swoich myślach nazywa to złamaniem przysięgi. Tak więc nie mam wątpliwości, że to był impuls do dokonania zamachu.
Co do trudności z wyjęciem miecza – wyjasnień może być wiele (np. Jon zaczął tracić siły bo już upływała mu krew, itd…). Ale moim zdaniem jest bardziej prozaiczna. Miecze przymarzają. Wygląda to tak – wchodzisz z zimnym mieczem w pochwie do ciepłego pomieszczenia, więc dochodzi do kondensacji wody na powierzchni miecza. Potem wychodzisz na mróz, i momentalnie na powierzchni miecza robią się kryształki lodu.
Nawiasem mówiąc z krwią jest jeszcze gorzej. Jeśli zobaczysz kiedyś na filmie scenę z chowaniem do pochwy zakrwawionego miecza, to wiedz, że to jest kompletny bullshit. Nawet odrobinka krwi może raz-dwa zakrzepnąć i bardzo utrudnić potem wyjęcie miecza.
Nie chce mi sie znowu pisać wywodu z przepisanymi cytatami i rozjaśnianiem sytuacji (poprzednie sie usunął podczas wysyłania ). Ale w sytuacji z jonem w książce są opisane cztery pchnięcia sztyletem drugie jest Bowena razem ze łzami, w trzecim nie opisane kto go czyni i czwarte którego nie po czół. Ale w pierwszym tez jest cos dziwnego otóż Wick przy pierwszym ataku tnie Jona po gardle, jon to zauważa i sie odchyla, ciecie jest płytkie i tylko rani lorda dowodząc. Druga próba równiez jest nieudana Jon wykręca mu rękę i wytrąca sztylet, i wtedy dzieje sie cos dziwnego, Wick mówi „nie ja, to nie byłem ja” w mojej opinii nikt złapany dosłownie za reke nie tłumaczy sie ze to nie on „co najwyżej ze to nie jego ręka”, tylko tłumaczy sie ze mu kazali ze go zastraszyli i takie tam. No ale wracając do tematu obie wymienione osoby sie dziwnie zachowują i to daje do myślenia.
Zgadzam się z przedmówcą. Też nie wyszukam cytatów, ale tam się ewidentnie coś dziwnego działo. Jon nie tyle nie zdążył wyciągnąć Pazura, bo był za długi. Tam jest napisane coś takiego, że nie mógł tego zrobić.
Mogę przepisać Kawałek
Wick ciął p[o raz drugi. Tym razem jon złapał go za nadgarstek i wykręcił mu rękę. Sztylet wysuną sie z palców. Patykowaty zarządca cofnął sie, unosząc dłonie, jakby chciał powiedzieć : „nie ja, to nie byłem ja”. Ludzie krzyczeli. Jon sięgnął po Długi Pazur, ale jego palce zrobiły sie sztywne i nie zgrabne. Z jakiegoś powodu nie był w stanie wyciągnąć miecza z pochwy.
Nagle pojawił sie Bowen Marsh. Łzy spływały mu po policzkach.
— W imię Straży
Spotkalem sie z teoria ze nie oni soba kontrolowali(cos ala Bran ktory chodzi w Hodorze) tylko nie wiadomo przez kogo.
No no no… spóźniłem się na pierwszą fazę Gdybania…
Świetna teoria, jak zawsze – oczywiście.
Polecam serie Game of Thrones: What You Are Missing na kanale https://www.youtube.com/channel/UCXU7XVK_2Wd6tAHYO8g9vAA/videos. Dość dużo ciekawych faktów i teorii które mnie przekonały. Autor omawia wszystkie wydarzenia krok po kroku
A propo „zabicia” Jona to ja muszę przyznać, ze całym sercem jestem za spiskowcami. Jon był zdrajcą przysięgi w momencie, kiedy kazał zbierać wojska na Winterfell. For the Watch!
Jon to taki Luther czyli reformator. Popieram go w 100%! Chciał dobro dla straży i logicznie postępował. Takie moje zdanie 😛
Pójście na Boltona po liście było logiczne?
Do tego momentu w sumie było spoko, tylko haniebnie zaniedbał pr. 😛
Nie chciał dobrze dla straży, ale dla całego Westeros. Jego celem było zatrzymanie innych, bo do tego została powołana straż. Tarcza która osłania krainę człowieka, dzicy to też ludzie. Mam nadzieję, że zaraz po przejęciu władzy, spiskowcy boleśnie sobie to uświadomią. Chwilę przed tym jak zabiją ich inni. 🙂 Jon powinien przyjąć propozycje Stanisława i razem z nim, dzikimi i klanami zrobić porządek na północy. Ale wtedy pewnie spadł by z konia i rozbił głowę o kamień i to dzień po odbiciu Winterfell. Liczba martwych lubianych postaci musi się zgadzać.
Jaki wpływa na zatrzymanie Innych miałoby pójście na Winterfell? Poza zawiązaniem Straży w walce związanej z prywatną vendettą?
Jak się dobrze zastanowić, to Nadia ma sporo racji. A zachowanie Jona po otrzymaniu listu jest chyba irracjonalne, nie bardzo pasuje do jego nakreślonego uprzednio charakteru. Sam wcześniej pisałem, że Mance nie powinien był liczyć na takie zachowanie Snowa, a jednak… Nie pamiętam tylko jak sam przed sobą uzasadniał takie postępowanie? Szczególnie, że sam dostrzegał, iż łamie przysięgę.
Jedno słowo: Arya. Jon mógł znieść śmierć Robba, krzywdę Sansy, zamordowanie Brana i Rickona, ale krzywdę Aryi już nie. Muszę przyznać, że dopiero od tej skazy na honorze zaczęłam lubić naszego Garego Stu. 🙂
Jon to Twoim zdaniem postać Gary Stu? A lubiłaś go chyba krótko, bo wyżej napisałaś, że dobrze zrobili, dźgając go sztyletami. Ach, te kobiety! 🙂 A co do Aryi – przecież w liście jest mowa o tym, że w Winterfell już jej nie ma.
Jon jest tak dobry, tak prawy, tak szlachetny i w ogóle, że aż do odruchu wymiotnego. I oczywiście, że dobrze zrobili dźgając go: po pierwsze racja moralna była po ich stronie (zabili zdrajcę), po drugie jest szansa, ze po powrocie dostanie ciut więcej charakteru.
A Aryi nie ma u Boltona i trzeba się upewnić, że więcej w jego łapy nie wpadnie. To plus „bękarcenie” w liście najwyraźniej wystarczyło. 🙂
Gdybym chciał się sprzeczać, to zacząłbym rozpaczać, że uczciwość i szlachetność doprowadza niewiasty do torsji oraz do chęci wbicia delikwentowi sztyletu w plecy. A czy do poszukiwania siostry trzeba werbować kilka tysięcy dzikich i ruszać na Winterfell z wrzaskiem „Hejże na Boltona!”? Poza tym jak dotychczas Jon pozostaje bastardem, czy tego chce czy nie i gdyby za każde użycie tego określenia ruszał do boju to mielibyśmy całkiem inną opowieść. Ale w sumie przyznaję: rozbroiłaś mnie 🙂
Wprawdzie zachowanie Jona jest trochę irracjonalne, ale co innego właściwie ma do wyboru? Może czekać na atak Boltonów, wiążąc całą Straż w prywatny konflikt (choć sam tego konfliktu nie rozpoczął) lub liczyć na to, że do niego nie dojdzie. Oczywiście ma również możliwość spełnić żądania Ramsaya, tylko z terrorystami się nie pertraktuje. Niezależnie od tego, jako przywódca straci poparcie, które i tak już wisi na włosku.
A jaka jest ogólna sytuacja Jona w Nocnej Straży? Chłopina stara się jak może, kombinuje by nie złamać statusu neutralności, a krótkowzroczni „bracia” ciągle podważają jego decyzje i wiedzą lepiej. Na prośbę o pomoc odpowiedział mu jeden z pretendentów, który teraz nie żyje. Prawdopodobnie jedna z jeszcze żywej dwójki jego rodzeństwa jest w poważnym niebezpieczeństwie. O ile wcześniej mógł mieć nadzieję, że nie jest w tragicznej sytuacji jako żona dziedzica Boltonów, po różowym liście raczej pozbył się złudzeń. Krótko mówiąc, nie jest kolorowo.
Jeśli dobrze pamiętam, złamanie przysięgi i atak wraz z armią dzikich na Winterfell był motywowany również chęcią odciągnięcia konfliktu od Straży. Jako Lord Dowódca ma na to nikłe szanse, ale daje Wronom możliwość wyjścia z tego problemu bez strat. Dlatego też nie sądzę, aby to była szczególnie głupia decyzja, może pochopna i nieprzemyślana, jednak ma więcej sensu od czynów połowy osób w sadze.
Ser Arc: w literaturze jak najbardziej. 🙂
I tak jak pisałam: Jon ma fatalny PR, przydałby mu się ktoś taki jak Tyrion, bo po wypłynięciu Sama nie ma już nikogo kto by tłumaczył jego decyzje pozostałym.
Uff! To mi trochę ulżyło 🙂 A co do PR zgadzam się całkowicie.
Dobra, wszystko ładnie, tylko ktoś może mi powiedzieć, gdzie był Duch kiedy mordowali Jona?
Był zamknięty w kuźni, przed „biurem” Jona. Tego dnia zachowywał się bardzo agresywnie jeśli dobrze pamiętam.
A mi w właśnie w związku z Duchem przyszła do głowy zupełnie obłąkana teoria spiskowa.
Otóż, wilkor nie ufał ludziom królowej,przez co został zamknięty, bo tego dnia nie ufał im jeszcze bardziej. A przypominam tylko, że wilkory w książkach Martina, mają niezwykły dar do wyczuwania ludzkich intencji w stosunku do swoich właścicieli. Przypomnę tylko Szarego Wichra, który rzucił się na posłańców Freyów, gdy ci wyszli powitać Robba, który przybył na Krwawe Gody. Jak się one skończyły, wszyscy wiemy.
Stawiam więc zupełnie obłąkaną hipotezę : za zamachem stoi królowa Selyse, która zmusiła braci, którzy nie do końca ufali Jonowi jako dowódcy. A że tajemnicą poliszynela jest, że królowa sama jest człowiekiem Melki, posunę się jeszcze dalej, i powiem, że możliwym jest, by za tym wszystkim stała sama Melka, która może wie już, że Sannis nie jest AH za to może nim być Jon, więc może chce go zwolnić z przysięgi… Albo to Stannis chce go zwolnić z przysięgi, żeby go zrobić Królem Północy…
Wyssam z palców jeszcze jeden argument. Jak już pisałam w komentarzu do tekstu o wskrzeszeniu Jona, Bowen Marsh na krótko przed zamachem mówi do swego Lorda Dowódcy: “What would the lord commander like us to do with his corpses?” ; co można przetłumaczyć jako „Co Lord Dowódca życzy sobie byśmy zrobili z jego trupami”, albo też „Co […] z jego zwłokami”
Czyżby więc próbował go jakoś subtelnie ostrzec?
Choć moje wywody są chyba zbyt szalone, nawet na Obłąkane Spekulacje 😀
Jestem prawie pewny (jak większość tutaj, nie mam książki pod ręką), że Duch był zamknięty przede wszystkim przez zmiennoskórego dzikiego z dzikiem (poprawcie mnie, jeśli pomyliłem zwierzę), gdyż oba zwierzęta wyraźnie za sobą nie przepadały. Wprawdzie chyba było wspomniane, że wilkor jest ogólnie poddenerwowany, ale głównym powodem był wspomniany wyżej.
Co do samej Mel i jej żądzy mordu, nie zapominajmy, że w książce nie spotkała Berica, a sama raczej nie ma wprawy we wskrzeszaniu. Wprawdzie może pomodlić się do swojego boga i złożyć mu ofiarę z królewskiej krwi, ale czy aby ryzykowałaby tak z nowo odkrytym Azorem Ahai?
Faktycznie, był jakiś ogromny dzik. Ciekawy jest ten wątek – jakieś pomysły, czemu Duch tak na niego reagował?
A co do Mel – słusznie prawisz. Nie mamy dowodów, że jest pewna wskrzeszania kogokolwiek.
Zgadza się, był problem z dzikiem. Wynikający głównie z tego, że to strasznie wielkie bydle.
Co do Melki – OK, nigdy nie robiła pogaduszek z Thorosem. Ale jest władczynią cieni z Asshai. A tam uczą takich numerów, co wiemy na przykładzie Mirri Maz Duur.
Nie będę się przesadnie sprzeczał, trudno odmówić racjonalności przytaczanym argumentom (nawet DaeL się rozpisał, oj!) , ale to przecież szalone teorie, prawda? Dlaczego akurat w tym momencie nastąpił zamach? Zagrały emocje związane z wystąpieniem Jona, kiedy to ujawnił list Ramsaya i zwerbował dzikich do wyprawy na Winterfell – zgoda. Ale akurat w momencie, gdy Wun Wun zabija ser Potreka (dlaczego?), a wrzaski wywabiają na zewnątrz zarówno Braci jaki i Dzikich oraz ludzi Królowej. Dziwne… No, a GRRM pisze, że zadający cios Wick zdaje się mówić „to nie ja” – też dziwne, Jon nie może wyciągnąć miecza – tak, jest już osłabiony, ale bez przesady, to wojownik! No, a przede wszystkim – gdzie jest Duch?! Zgodzę się, że ludzie ze Straży nie pojmują wizjonerstwa Jona, także przez jego skrytość, popełnia dużo błędów, nie potrafi im uświadomić, że prawdziwe zagrożenie to nie dzicy, tylko Inni – jednak żeby od razu go mordować? Można byłoby go uwięzić, usunąć z funkcji… Powiecie: takie czasy, takie obyczaje. Zgoda, ale ja wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że Bowenem i pozostałymi kierowała jednak jakaś siła z zewnątrz. A gdyby się okazało, że jednak nie – też bym się za bardzo nie zdziwił.
Podczas pisania przyszła mi do głowy jeszcze bardziej opętańcza myśl. Jesteśmy zapewne wszyscy pod wrażeniem sugestywnej wizji z serialu: martwy Jon leży we krwi i śniegu. Trup! Ani chybi trup! Ale w książce czuje tylko wszechogarniające zimno… Ciosy sztyletami, zadane przez kilka warstw grubej odzieży, żadne w serce lub w głowę… Czy on aby na pewno nie żyje i trzeba go wskrzeszać? Może zanadto się rozpędziłem 🙂
Na pewno zachowanie zamachowców jest nieco podejrzane. Co do wyboru czasu ataku, to nie było dużego wyboru. Jon właśnie ogłosił, że łamie przysięgę i wyrusza na czele dzikich. Trzeba było go powstrzymać przed wciągnięciem w konflikt całej straży. Ewentualne wcześniejsze plany zamachu na Jona, musiały zostać wdrążane już teraz. Wbrew pozorom, według mnie zabicie Jona w czasie śmierci ser Potreka nie jest takim złym rozwiązaniem. Wtedy dział się tam prawdziwy chaos i ciężko było ogarnąć co się dzieje. Wystarczy aby niewielka grupka otoczyła Jona i nikt nawet nie zobaczy i nie usłyszy co się dzieje, bo wszyscy zajmują się olbrzymem.
Opisane są cztery pchnięcia, a właściwie to trzy bo czwartego już nie poczuł. Nie wiemy ile dokładnie było tych pchnięć, mogło być ich nawet więcej niż 4 jeśli. Jon po prostu by się wykrwawił z tych ran, a dodaj do tego ogromne zimno, to masz jeszcze szybkie wychłodzenie organizmu.
tak sobie przegladam stare teorie dla przy[pomnienia i to ,ze Jon po prostu moze zyc tez mi podczas czytania przyszło do głowy, jak tobie z tych samych powodów, wiec moze zyje jednak.
Pisząc powyższe nie znałem jeszcze kilku poprzednich postów. Ale jeśli Hrabia2mol cytuje dosłownie książkę, to chyba koncepcja o przymarznięciu miecza upada. „Z jakiegoś powodu nie był w stanie wyciągnąć miecza z pochwy”. Powód nie był zatem tak prozaiczny.
Przy okazji – mnie także zdarzało się parokrotne usuwanie dłuższych tekstów podczas ich wysyłania. Nie można by coś z tym zrobić?
Jon zapewne nie miał czasu na sprawdzenie dlaczego jego miecz nie chce się wysunąć, więc jak dla mnie ta koncepcja jest dość prawdopodobna. Jeśli dobrze pamiętam, to Jon nosił miecz na plecach, co dodatkowo utrudnia sprawdzenie tego powodu.
niby tak ale juz w monecie sięgania po miecz „”Jon sięgnął po Długi Pazur, ale jego palce zrobiły sie sztywne i nie zgrabne.”” dopiero potem jest „”Z jakiegoś powodu nie był w stanie wyciągnąć miecza z pochwy.””
czyli mi się wydaje ze coś jest na rzeczy, wojownik chyba zdaje sobie czemu niemożna wyciągnic miecza
sorry za następny post ale ma ktoś dostęp do oryginału? może znowu jest jaki błąd albo nieścisłość w tłumaczeniu, jak z rozmazaną pieczęcią
Ej, przecież to są słowa autora, a nie Jona! Nie jest tam napisane: „z jakiegoś powodu nie mogę…” To Martin pisze nam, że Jon z jakiegoś (czytaj: nieznanego) powodu nie może Pazura wyciągnąć. To sam Martin sugeruje nam coś dziwnego. Przynajmniej ja tak to odbieram.
Technicznie rzecz biorąc to u Martina nawet trzecioosobowa narracja pokazuje nam perspektywę pierwszej osoby. Dlatego rozdziały są tytułowane imionami narratorów. Dlatego mamy czasem różnicę w opisie tych samych zdarzeń z perspektywy dwóch osób. I dlatego w rozdziale Arii są takie smaczki jak „Gendry wyglądał jak dorosły mężczyzna. Gorąca Bułka wyglądał jak Gorąca Bułka” (cytuje z pamięci, mogło to brzmieć trochę inaczej, ale chodzi o to, że zwykły opis w narracji trzecioosobowej daje nam do zrozumienia kto się Arii podoba, a kto nie).
Przytoczony fragment z „dziwnym powodem” dla którego Jon nie może wyjąć miecza, może równie dobrze znaczyć, że w tym momencie Jon nie do końca kumał co się dzieje i dlaczego wiotczeje. Bardzo realistycznie oddane wrażenie. Każdy kto kiedykolwiek przecenił swoje zdolności na siłowni, i poczuł jak zawodzą go mięśnie, doświadczył właśnie czegoś takiego.
Albo – co ja sugerowałem – to może być taki drobiazg jak przymarznięcie miecza do pochwy. Przy bardzo niskich temperaturach rzecz naprawdę nierzadka.
Nie mówię, że tam się nie mogło dziać nic dziwnego. Jak najbardziej mogło. Ale istnieją też zupełnie prozaiczne wyjaśnienia tych kilku zdań.
I to są właśnie uroki prozy Martina. Jak wcześniej pisałem mnie nie zdziwi ani jedna ani druga wersja, chodziło mi tylko o to, żeby kategorycznie nie odrzucać tej „magicznej” – magiczny Mur, magiczna Melissandre, magiczny wilkor itp – a tu tak prozaiczna w gruncie rzeczy grupa nożowników. Może i tak, ale subiektywnie wolałbym to pierwsze rozwiązanie 🙂 Cóż, trzeba czekać na „Wichry”.
A na marginesie: dołączony do tekstu śliczny obrazek ślicznej Val przedstawia rudowłosą piękność. A czy ona nie była blondynką?
Gdyby przypadki przymarzania mieczy zdarzały się w świecie Martina, to gdzieś by o tym już wspomniano. Niskie temperatury nie są obce nocnej straży. Pewnie ostrzegano by rekrutów przed takim niebezpieczeństwem utrudniającym walkę. Sam Martin wspomina w innym miejscu, nie pamiętam w jakim, że przy głębokich cięciach ból pojawia się później niż krew. Może Jon tracił już władzę w rękach a jeszcze nie czuł bólu.
Jak wroce zbadam miejsce zbrodni, przeslucham swiadkow i dowiem sie prawdy
No to się pośpiesz, stryjcu Benjenie, bo zatrą ślady. I nie zapomnij czapeczki, fajeczki i Watsona.
Zastanawiam się tak czasem Benjen czy to aby nie ty jesteś przepadkiem duchem z Winterfell?
W końcu w Winterfell zawsze musi być jakiś Stark, oraz Theon twierdzi że widział osobę która jest powszechnie uważana za zmarła czy coś w tym stylu 😀
Wszystkie spekulacje odnosnie moich nowych tozsamosci sa nieprawdziwe
Więc Daario to też nie ty?! Damn it!
Do kogo nalezal Miecz w tylku Wu Wun Wonga?
Dael, a może kolejna teoria będzie o księciu którego obiecano? Ciekawi mnie jaki ty masz pogląd na tę sprawę.
Gdzieś mam ją w głowie, ale na razie jeszcze nie napisałem o tym ani jednego zdania. Wiedzony dotychczasowym doświadczeniem staram się odkładać teksty, które wymagają szperania po wszystkich książkach na okres, kiedy będę miał więcej wolnego czasu. Po prostu samo szukanie cytatów jest bardzo pracochłonne.
Żeby dać odpocząć Jonowi coś z zupełnie innej beczki… Albo raczej z zupełnie innej części ciała… Chodzi o Theona – w serialu jest wprost powiedziane, że został przez Ramsaya wykastrowany, a dobitny na to dowód przesłany Balonowi Greyjoyowi. A w książce? Owszem, traci palce po ich uprzednim oskórowaniu, traci zęby, ale kastracja? Czyżbym przeoczył taki, hmm… szczegół? Czy ktoś mi przypomni?
tez sie ostatnio zastanawiałem nad tym . Ja doszedłem tylko do wniosków (albo gdzieś na necie znalazłem ) ze Fetor był molestowany (gwałcony) przez Ramsaya
Nie ma tego nigdzie powiedziane, jest przeskok fabularny gdy Theon jest u Ramsaya. W książce jedynie mówi, że nie jest już mężczyzną.
Bodajże, gdy Jeyne prosi go o pomoc, Fetor przypomina sobie, jak Eddard mówił, że w przejściu tej wieży jeden mężczyzna może powstrzymać całe chmary przeciwników.
A potem podsymowywuje „Ale ja już nie jestem mężczyzną”
No, i jeszcze w noc poślubną się dopytuje Ramsaya „jak?… Przecież…”, a ten mu mówi „językiem”.
Otóż to. Dla mnie koronny argument.
Ta wypowiedź Theona chyba nie wyjaśnia sprawy. Jest tak upodlony, że niemal nie czuje się człowiekiem – to trochę na zasadzie „jestem Fetor, nie jestem mężczyzną przeto”. A i to wahanie przy Jeyne także nie jest jednoznaczne – to noc poślubna jego pana, a on panicznie boi się źle pojąć i wykonać polecenia Ramsaya.
W świecie GoT kastracja to dla arystokraty gorsze niż śmierć – nie chciałbym, aby okazało się, że Theon został tak… okaleczony.
Kolejny świetny tekst ale oczywiście mam kilka zastrzeżeń. Napisałeś że różowy wosk nie był towarem deficytowym ja jednak uważam że mógł być: po pierwsze w książce nie ma nic na temat pochodzenia i produkcji wosku jednak w serialu jak Tywin Lannister wysyła listy widać że nie jest to wosk ze świeczek tylko specjalnie przygotowany do listów a to prowadzi do – po drugie: niewielu mieszkańców westeros potrafiło czytać, tylko lordowie ich rodziny i wyżej postawieni obywatele, wiec nie było sensu żeby wosk do listów był dostępny na każdym bazarze:) i w końcu po trzecie należy pamiętać iż główni podejrzani o napisanie różowego listu są w trudnym położeniu i dosyć ciężko zdobyć im taki wosk, najłatwiej miał by sam Ramsey, Manderly i Mance bo są w Winterfell. Jeśli chodzi o siedmiodniową bitwę to nie widzę powodu dla którego Mance miał by nie wiedzieć że takich bitew nie ma przecież żył po południowej stronie muru już jako dorosły mężczyzna brat z Nocnej Straży. Uważam również że Ramsey miał powód żeby ściągać Val i dziecko Mance’a z muru a mianowicie on myśli jak wszyscy południowcy że dziecko króla przejmuje po nim rządy, wiec po prostu mógł chcieć podporządkować sobie dzikich. I na koniec Stannis który stacjonował w czarnym zamku i codziennie pewnie słyszał określenie czarne wrony o NS i na pewno jest na tyle inteligentnym człowiekiem że wie iż to bynajmniej nie było pochlebstwo. Pozdrawiam
Co do wskrzeszenia Jona przyszła mi do głowy jeszcze jedna opcja. Jon mógłby powrócić do życia jako istota w rodzaju Zimnorękiego. Może pomógł by w tym Bran lub pan Rivers.
Kiedy nowa teoria DaeL :-)?
Z moich wyliczeń wynika, że wtedy gdy pod tą teorią będzie 160-180 komentarzy 🙂
Jutro.
Na serio. Jutro.
Dobra, możecie nie wierzyć, ale będzie jutro.
Też kiedyś rzucilem ten pomysł ale jakoś nikt tego pomysłu nie lubi i nie uważa za prawdopodobny:(
To chyba wina serialu, tam Mel spotyka Thorosa i Berica co sugeruje sposób wskrzeszenia Jona. Na dobrą sprawę mógłby też po prostu przeżyć. Na murze nosili wiele warstw ubrań, skóry, futra. Wbrew erpegom nie tak łatwo się przez nie przebić, istnieje w końcu coś takiego jak przeszywanica, rany nie musiały wcale być aż tak głębokie by Jon zginął. Tylko czy bracia pozwoliliby spokojnie opatrzyć lorda dowódcę i kto byłby chętny to zrobić. Nasz geniusz zarządzania odesłał wszystkich swoich przyjaciół.
Poprzedni komentarz jest ODP do Maggus. A mam takie pytanie. Na początku plio, jest zamieszanie z sztyletem. Petyr mówi Cat że sztylet jest Tyriona w obecności Varysa. Pająk by nie wiedział że nie należy do Tyriona? Petyr mówi o turnieju w którym podaje fałszywego zwycięsce. Tak więc Varys mącił z Littlefingerem na początku? Uważam że to jest dość ciekawe
Wlasciwie to nawet nie pamiętam kto w końcu wysłał zabójcę i dał mu sztylet. Czyżby Cercei?
Joffrey. Bo usłyszał jak Robert mówił, że lepiej dla Brana byłoby jakby pozwolili mu umrzeć. Chciał się przypodobać tatkowi (nasz ulubiony król psychopata, nie nasz ulubiony król alkoholik).
W interesie zarówno Petyra jak i Varysa było wywołanie wojny domowej. Co do prawdziwego zleceniodawcy zabójstwa Brana, pewności nie ma. Jednak najmocniejszym podejrzanym jest Joffrey, który miał usłyszeć od ojca coś w stylu: „Gdyby to był koń, skrócilibyśmy mu cierpienia. Dlaczego nie mamy odwagi zrobić tego wobec ludzi?”. W wypaczonej próbie zwrócenia na siebie ojcowskiej miłości miał wynając zabójcę. Tak przynajmniej twierdziła Cersei w rozmowie z bratem. Już nie pamiętam, chyba Jaimiem.
A to nie Jaime tak mówił? No i na sto procent rozdział czy dwa dalej Tyrion to samo wydedukował – wydaje mi się, że to już na tylko wyraźna przesłanka od autora, że nie powinniśmy mieć wątpliwości co do tego, czy to faktycznie Joffrey. Poza tym to bardzo pasuje do stylu, w jakim Martin buduje psychikę postaci w sadze – absolutnie nikt nie jest tam pozbawiony motywacji, wszystko, co wydaje się z początku czystą złośliwością czy paranoją okazuje się być efektem jakichś przeżyć. Martin zresztą sam mówił, że nie „kupuje” modelu Tolkiena, w którym jest obiektywne dobro i zło. Zlecenie zabójstwa przez Joffreya byłoby w pewnym sensie wyjaśnieniem jego psychopatycznego zachowania, nadając temu jakąś (z punktu widzenia psychologii wcale nie taką błahą) motywację.
Podaje falszywego zwyciezce zakladu a nie turnieju.
DaeLu, czy mógłbyś się odnieść do teorii mówiącej, że to Lady Dustin? Link: https://www.reddit.com/r/asoiaf/comments/3c99ri/spoilers_all_connecting_the_dots_on_lady_dustin/
Według mnie to zbyt szalona teoria, ale ta postać ma chyba jeszcze jakąś ważniejszą rolę do odegrania w sadze.
*że to Lady Dustin napisała list
Całkiem przekonujące argumenty i ciekawe spostrzeżenia. Lady Dustin jest bardzo pamiętliwa i nie wybacza uraz, więc sojusz z Mancem i ze Stannisem jest jej na rękę. Już wcześniej pisałem, że ktoś wewnątrz Winterfell jest w zmowie z dzikim, teraz zdecydowanie przychylam się do tej teorii, w kwestii współpracy Lady Dustin z Rayderem.
Chyba najbliższe prawdzie. Szczególnie motyw „ciepłego płaszcza” (warm cloak).
Hmmmm a może mnie ktoś poratować i wyjaśnić czemu jesteśmy pewni, że to Duży Walder zabił Małego Waldera? Bo chyba co nieco przeoczyłem 😛
Ej właśnie, podpisuję się pod tym 😉 Nie pamiętam w ogóle tej akcji, że niby jeden miał zabić drugiego.
A swoją drogą ciekawa prawidłowość – na początku pod teorią pojawia się sporo komentarzy, a DaeL udziela się regularnie. Potem temat nieco (lub trochę bardziej) odbija od pierwotnego, DaeL znika, a po jakimś czasie ktoś odważy się pierwszy zadać pytanie „kiedy następna?” (swoją drogą jest to całkiem ciekawie powiązane z ilością postów), lud zaczyna się burzyć, zjawia się gospodarz, mówi „wtedy i wtedy”, lud wiernie odświeża stronę kilka dni przed, w obiecany dzień, w obiecaną godzinę, dzień później, kilka dni później (burząc się mocniej), aż wreszcie zaczyna się nużyć i sprawdza stronę tylko raz na jakiś czas. I właśnie wtedy jest teoria.
Duży Walder zabija Małego Waldera bo ten był przed nim w kolejce do dziedziczenia Bliźniaków. To oczywiście hipoteza, ale przecież nie byłby pierwszym Freyem, który zabija własnych braci by dziedziczyć. Najlepszy przykład to Czarny Walder Frey, który słynie z tego, że każdego ze swoich kuzynów przed nim w kolejności do dziedziczenia zabiłby bez skrupułów, a każdą kuzynkę chętnie by … O czym to ja pisałem?
Nie pamiętałem, aby Mały Walder umarł. Jednak nie chwytam tej hipotezy, nie ma na to żadnych dowodów. A już zupełnie nie chwytam współpracy Lady Dustin i Dużego Waldera.
Ale czy oni w tej kolejce nie byli i tak dość daleko? Poza tym z tego co pamiętam, oni są jakimiś odległymi kuzynami, więc nawet jeśli Duży zabija Małego, wciąż ma przed sobą kilku pretendentów do „zwolnionej” pozycji
Czy ktoś mógłby mi przybliżyć ową teorię dotyczącą Lady Dustin? Niestety angielskim posługuję się równie sprawnie jak suahili…
A co do prawidłowości zachodzących na tej stronie to wielceś zgrabnie to Łosiu wywiódł. I o to mam lekki żal do DaeLa: oczekiwanie na nową teorię przyjmuję, bez względu na to, czy wynika z przyczyn merkantylnych, czy jakichkolwiek innych, ale wejść od czasu do czasu na stronę i podyskutować z rzeszą wiernych fanów można chyba bez specjalnego uszczerbku na zdrowiu. Pozostaje mi mieć nadzieję, iż nie jest to przejaw lekceważenia wielbicieli, ani objaw całkowitego braku zainteresowania tym, co mają do powiedzenia. Ale przysoliłem, co? 🙂
Ach, dziękuję 😉 DaeL może teraz zgrabnie z tego wybrnąć mówiąc, że nie pisze tutaj, bo pisze nową teorię 😀
A co do Lady Dustin – też nie do końca wyłapałem wszystkie argumenty, ale generalnie chodzi o to, że jest pamiętliwa i Ramsaya wiąże z zabójstwem swojego siostrzeńca czy tam bratanka. Jest w Tańcu scena, w której przymusza Theona do zaprowadzenia jej do krypt pod Winterfell. Schodzą tam w towarzystwie Walderów. Stąd przypuszczenie, że Duży zabił Małego m.in. po to, żeby ukryć wiedzę o kryptach przed niewtajemniczonymi w plan.
Mance przybiera imię Abel, czyli Bael – bard, który schował się w kryptach Winterfell w dawnych czasach. Stąd przypuszczenie, że Mance tam siedzi, a lady Dustin chciała poznać plan krypt, żeby móc go tam odwiedzać i wymieniać informacje.
Argumenty za są właściwie analizą poszczególnych fragmentów listu – Theon przed zejściem do krypt mówi jej, żeby założyła „ciepły płaszcz”; w liście to samo sformułowanie jest odniesione do Mance’a. Ludzie lady Dustin zrobili bałwany na szczycie muru, które przedstawiają Manderly’ego, lady Dustin, lorda Stouta i Kurwistracha; list zawiera informację, że głowy przyjaciół Stannisa można zobaczyć na murach Winterfell.
A poza tym Lady Dustin nie zleca maesterowi wysyłania swoich listów.
Miałem pracowity tydzień. Po prostu. Brakło czasu, żeby zerknąć na stronę. Zresztą nie pierwszy raz się taka przerwa zdarza. Ale zawsze odpowiadam na komentarze i pytania skierowane do mnie, gdy tylko znajdę trochę wolnego czasu.
Aha, jutro będzie nowa Szalona Teoria. Więc oczekiwanie nie było takie długie 😉
Jak Dael mówi jutro to znaczy za tydzień. Jej, już się nie mogę doczekać 😀
1. Lady Dustin nie miała żadnych dzieci.
2. Najbliżej bycia jej synem był Domeric Bolton(koślawo przetłumaczone ale sens jest zachowany), sprytny młody chłopak który miał dar do jazdy konnej i który służył Lady Dustin przez 4 lata.
3. Była z niego bardzo dumna i ciągle się nim chwaliła.(cos w tym stylu)
4. Ona wierzyła że to Ramsey go zabił – chłopca którego traktowała jak syna.
5. Była znana z pielęgnowania krzywd jej wyrządzonych.
6. Bardzo interesowała się kryptami Winterfell i kazała Teonowi je pokazać.
7. (jesli dobrze rozumiem) oprócz Lady Dustin, jej ludzi, teona i ludzi z winterfell tylko mały i duży Walder wiedzą o kryptach bo byli tam z Rickonem.
8. Duży Walder jest sprytnym młodym chłopakiem z darem do jazdy konnej i ogromnymi ambicjami.
9. Lady Dustin ostatnimi czasy dała mu konia.
10. Duży Walder dlatego zamordował małego że ten wiedział o kryptach i był blisko Ramseya.
11. Lady Dustin miała słabość do „Aryii” i robiła wszystko co mogła aby uchronic ją przed Ramseyem zanim on ją zamknął na klucz.
12. Mance przyjął imię Abel podczas jego misji pod przykrywką, po tym jak został zdemaskowany ukrył się w kryptach Winterfell.
13. Teon poradził Lady Dustin że będzie potrzebowała(„a warm cloak”) ciepłego płaszcza w kryptach.
14. Różowy List mówi że Mance nosi nowy(„a warm cloak”) ciepły płaszcz.
15. Giermkowie z rodu Dustin i rodu Ryswell zrobili bałwany na murach Winterfell które przypominały Lorda Manderlyego, Lady Dustin, Lorda Stouta i Kurwistracha Umbera. Były one(te bałwany) zbudowane na wyższym murze i były widoczne z zewnątrz.
16. Różowy list mówi że przyjaciół Stannisa można zobaczyć na murach Winterfell i nawołuje czytelnika do przybycia i zobaczenia ich.
17. Lady Dustin obserwuje fosę Cailin i rozkazuje przechwycić kości Neda Starka.
18. nie do końca rozumiem, mógł by ktoś prztłumaczyc??
19. Lady Dustin nie ufa Maesterom którzy piszą i wysyłają listy.
______________________________________________________________________
Lady Dustin pracowała z Mancem nad uwolnieniem Aryi i umieściła go w kryptach. Opracowali wspólnie i wysłali różowy list jako zakodowana wiadomość która ma rozpoznac który Lord w Winterfell jest ukrytym lojalistą Stannisa i spiskuje przeciwko Boltonom.
Edit: Duzy Walder jakos stał się tego częscią i to raczej nie byl przypadek, stało się to przez „hodowanie” go przez Lady Dustin. Duży Walder zabił jedyną osobę która mogła popsuć cały plan Mance-w-kryptach.
Chodzi o to, że przy ciałach żelaznych ludzi z fosy Cailin była zapieczętowana oferta poddania się, przysłana przez Ramsaya. Przytoczony fragment jest krótki, a ja nie pamiętam tego z książki, ale byćmoże byli tam jacyś ludzie lady Dustin.
Ludzie lady Dustin muszą być na przesmyku, bo chce ona przechwycić kości Neda. W pewnym momencie chyba mówi nawet do Theona, że „nic się nie przemknie przez Przesmyk bez jej uwagi”. Tak więc bardzo możliwe że jej obserwatorzy widzieli całe zajście w Fosie Cailin nawet jeśli nie było jej ludzi w oddziale Ramsaya
Serdeczne podziękowania! Kilka doprawdy ciekawych spostrzeżeń i oto mamy nową, frapującą postać w rozgrywce. Ach, te puzzle Martina 🙂
Tylko zastanawia mnie, co ona by z tego miała. O ile wyjaśnienie DaeLa odnośnie motywacji Mance’a jest dla mnie bez zastrzeżeń (bo właśnie niezależnie od wyboru Jona ma z tego korzyść), tak kwestia motywacji lady Dustin nie ma dla mnie takiej jasności. Początkowo myślałem, że i ona była przy legitymizacji Jona, ale sprawdziłem i jednak nie 😉 Chyba, że Mance jej obiecał pomoc armii Dzikich w zamian za pomoc?
To proste, chodzi o zemstę na Boltonach, szczególnie na Ramsay’u. Obalając Boltonów zdobędzie większe wpływy na Północy.
Jest jeszcze jeden element układanki: skoro anty-boltonowska grupa jest w zmowie, to od Manderly’ego wiedzą, że Rickon zapewne żyje i jest na Skagos. A skoro tak, to wersja Theona o zamordowaniu młodych Starków upada i mogą przyjąć, że żyje także Bran. A to w nieco innym świetle stawia kwestię legitymizacji Jona. I czemu Lady Dustin nie wypytała o to Theona?
A co do samego listu – nadal nie pasuje mi tu informacja, że „Aryi” nie ma już w Winterfell. I czy Jon wie, że Fetor i Theon to ta sama osoba? Chyba nie, bo niby skąd?
Czytanie ze zrozumieniem!! Nie są w zmowie z Manderlym, według tej teorii: „Opracowali wspólnie i wysłali różowy list jako zakodowana wiadomość która ma rozpoznać który Lord w Winterfell jest ukrytym lojalistą Stannisa i spiskuje przeciwko Boltonom.” Czyli list w jakiś sposób ma sprowokować przeciwników Boltona do odkrycia kart. Na razie w zmowie są tylko Mance i Lady Dustin. Zresztą spiskowanie przeciw Boltonom w Winterfell w większej grupie jest dosyć ryzykowne, Roose Bolton nie jest idiotą.
Właśnie przypomniało mi się że w Czarnym Zamku jest oprócz Jona inny Warg(dziki) może to on był częścią planu Mance’a i to on „zmusił” Nocną Straż do zabicia Jona i zwolnienia go z przysięgi i dlatego zabicie Jona wyglądało tak nienaturalnie!:)
Po zwolnieniu z przysięgi Jon pozostaje martwy. Czy mance miał plan wskrzeszenia Jona? Gdyby miał możliwość kogoś wskrzesić, to pewnie wolałby wskrzesić swoją żonę.
Wtedy jeszcze nie znał Mellisandre która w jakimś celu uratowała mu życie niewykluczone że nawet okłamując Stannisa.
Czyli Lady Dustin wie, kto jest za Stannisem, ale Wyman Manderly już nie? Nie całkiem mnie to przekonuje. A obaj Boltonowie to nie idioci, obaj są też z natury nieufni. Zapewne podejrzewają wszystkich (może poza Freyami), pewnie też mają jakiś swój plan na wypadek zdrady. Tam wszyscy się nawzajem podejrzewają. Ale rozległość i topografia zamku sprzyja tajnym spotkaniom nawet w kilkuosobowej grupie.
Właściwie trzeba pamiętać, że Manderly ostatecznie i do końca NIE JEST po stronie Stannisa, jeśli już to uważa go jedynie za tymczasowy środek do osiągnięcia celu (przez cel rozumiem Jona jako króla i niezależną północ). Poza tym, Mance na pewno nie jest po stronie Stannisa, a lady Dustin też nie ma powodów żeby popierać Baratheona. Mance (jak wynika z teorii) gra po swojej własnej stronie, a jeśli pomaga mu lady Dustin to dlatego, że tylko powodzenie Mance’a oznacza klęskę zarówno Boltonów jak i Starków
CZYTANIE ZE ZROZUMIENIEM!!!!!! Nie Lady Dustin też nie wie kto jest przeciwko Boltonom(jak słusznie napisał Florian nie za Stannisem) i według tej teorii to różowy list ma jakoś sprowokować przeciwników Boltonów do zdemaskowania się, nie wiem jak nie jestem ani twórcą ani fanem tej teorii po prostu ją przetłumaczyłem:) pozdrawiam
Już dobrze, nie denerwuj się 🙂 Widocznie moja zdolność percepcji jest mocno ograniczona, mam tylko 21 w skali Wechslera. Ale pracuję nad sobą… Rzeczywiście – powinienem napisać „przeciw Boltonom”, a nie „za Stannisem”. Ale ja tylko snuję luźne rozważania dla zabicia czasu w oczekiwaniu na nowe wejście DaeLa. A za tłumaczenie raz jeszcze dziękuję 🙂
Cofam! Antyboltonowscy lordowie Północy właściwie są zarówno za Stannisem, jak i nie za Stannisem. Nie, bo nie czują się z nim w jakikolwiek sposób związani, jest tu obcym dla nich człowiekiem z Południa, jeszcze jednym pretendentem do Tronu, chcącym zachować w Westeros jedność terytorialną monarchii. Tak, gdyż posiada armię, istotną siłę militarną, mogącą decydować o wyniku starcia i jest wrogiem Boltonów i Freyów. Dla większości ludzi Północy Stannis jest zapewne wyłącznie i tylko narzędziem do zrealizowania ich planów, ale na ich dalsze poparcie chyba nie mógłby liczyć. Dlatego ciekawe jest, jak potoczyłaby się historia, gdyby wygrał starcie o Winterfell, a co ja jednak osobiście wątpię.
No to źle przetłumaczyłeś. Według tego postu na Reddicie \”różowy list\” nie ma zdemaskować spiskowców, tylko przekazać informację o tym, kto nimi jest do odbiorcy. Pozostaje zatem pytanie, kto jest prawdziwym odbiorcą listu, bo raczej nie Jon. On tylko stał się przekaźnikiem tej zaszyfrowanej wiadomości.
15. Giermkowie z rodu Dustin i rodu Ryswell zrobili bałwany na murach Winterfell które przypominały Lorda Manderlyego, Lady Dustin, Lorda Stouta i Kurwistracha Umbera. Były one(te bałwany) zbudowane na wyższym murze i były widoczne z zewnątrz.
16. Różowy list mówi że przyjaciół Stannisa można zobaczyć na murach Winterfell i nawołuje czytelnika do przybycia i zobaczenia ich.
Paradoksalnie te 2 punkty przekonują mnie do tej teorii. Martin uwielbia takie wskazówki. Dodatkowo oglądałem jakiś czas temu Prestona Jacobsa, mówiącego o spiskach na północy. Dowodził tam, że na północy istnieje kilka grup konspiracyjnych 😉
Ech, jednak uwierzyłem w tą dzisiejszą teorię… No chyba, że DaeL jeszcze zaskoczy 😀
Jak napisałem powyżej. Czyli jak DaeL pisze że będzie w poniedziałek, to znaczy że będzie w poniedziałek. Który to już zagadka 😉
Właśnie miałem rozpocząć wątek pt. „Kiedy nowa teoria” (swoją drogą podobno w STS-ie można już na to obstawiać 😉 ), bo zauważyłem, że liczbą komentarzy się zbliżamy powoli do nowej teorii 😉
Inna sprawa, że na pewno nie będzie jej dziś – w końcu DaeL powiedział, że dziś będzie.
Kiedy powiedział? Przegapiłem.
DaeL 10 stycznia 2016 o 20:47
Miałem pracowity tydzień. Po prostu. Brakło czasu, żeby zerknąć na stronę. Zresztą nie pierwszy raz się taka przerwa zdarza. Ale zawsze odpowiadam na komentarze i pytania skierowane do mnie, gdy tylko znajdę trochę wolnego czasu.
Aha, jutro będzie nowa Szalona Teoria. Więc oczekiwanie nie było takie długie 😉
DaeL
10 stycznia 2016 o 20:31
Jutro.
Na serio. Jutro.
Dobra, możecie nie wierzyć, ale będzie jutro.
Mnie bardziej ta wypowiedź przekonała. Do tego stopnia, że uwierzyłem:P
No i znowu dałam się nabrać, zaglądam tu co 30 minut od 19.00.
A Dael siedzi i się śmieje
Ja odświeżam stronę, tak od 21 😛
No i znowu tu jestem.
Nie no …
Idę spać
Już jest. DaeL się nie smiał, DaeL zapylał, żeby zdążyć z tekstem, ale skończył go kwadrans po północy.
Jeszcze przez 5 min. Może się uda 😀
No, ja do północy odświeżam, nie dłużej 😛
A wystarczyło poczekać kwadrans dłużej 🙂
Dobra, dość żartów. Na serio, planowałem puścić o 22:00, ale jak zwykle parę rzeczy wypadło, i na ostatnie poprawki siadłem do komputera dopiero o 23:00.
Nie oczekuję oczywiście medalu, ale mam nadzieję, że docenicie, że się sprężyłem i zamiast przekładać to na jutro, postanowiłem siedzieć do późna i tekst skończyć 😉
Ha! Coś mi mówiło:”a zerknij jeszcze na stronkę”. I proszę, taka niespodzianka! 🙂
Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie wspomniałeś, a która wg mnie może być jakąś wskazówką (choć oczywiście nie musi). Żadna z wymienionych w liście postaci nie jest nazwana po imieniu (dzikie księcie i księżniczki), a niektóre są nazwane dość dosadnie (fałszywy król, czerwona kurwa). Żadna oprócz Mance’a Raydera 🙂 No, jest jeszcze Fetor, ale to może być przez to, że Mance nic o nim za bardzo chyba nie wie. A i Theon już nie jest Fetorem, zdaje się.
Z drugiej strony, to może być taki czerwony śledź, wskazówka zbyt oczywista, by mogła faktycznie mieć znaczenie 🙂
Ciekawe… powiem szczerze, że nie patrzyłem na to od tej strony, ale masz rację. To jeszcze jedna ciekawa wskazówka.
Melisandre przestrzegala Jona any trzymał przy sobie ducha wiec raczej nie chciała jego śmierci
Po dłuższym czasie przemyśleń złamałem się postanowiłem się odezwać jako regularny czytelnik,
niestety Dael popełniłeś moim zdaniem błąd w interpretacji faktów co do Stanisa- mistrza prowokacji.
Moim zdaniem to właśnie on jest autorem różowego listu zwłaszcza w biorąc pod uwagę rozdział Theona z wichrów zimy oraz potrzebę wsparcia dla jego Armii przez lorda Winterfell którego chciał sprowokować do złamania przysięgi. Trochę tylko nie przewidział skutków ubocznych …
Nie sądzę, ale miejmy nadzieję, że w tym roku ta tajemnica się wyjaśni 🙂
Zastanawia mnie, czy zgodnie z rozdziałem Theon z Wichrów Zimy nie można wskazać jako autorów Różowego listu Kastarktów znajdujących się obecnie przy Stannisie? Zaciekawił mnie ten fragment- „Stannis nie odpowiedział od razu. Obserwował człowieka przed nim, marszcząc brwi.
— Wstań. — Maester podniósł się. — Jesteś maesterem Dreadfort. Jak to się stało, że do nas przybyłeś?
— Lord Arnolf sprowadził mnie, abym zatroszczył się o jego rany.
— O jego rany? Czy kruki?
— O obie z tych rzeczy, Wasza Miłość.
— Obie. — Stannis wypluł z siebie to słowo. — Kruk maestera lata w jedno miejsce, tylko i wyłącznie w to jedno. Czy to prawda?
Maester rękawem otarł sobie pot z czoła.
— N—nie zupełnie, Wasza Miłość. Większość owszem. Niektóre potrafią latać między dwoma zamkami. Takie ptaki są wielce cenione. Niezwykle rzadko posiadamy takie, które potrafią nauczyć się nazw trzech, czterech lub pięciu zamków i latać do wszystkich, zależnie od polecenia. Ptaki tak bystre trafiają się jednak raz na sto lat.”
Po pierwsze mamy maestera z Dreadfort, a po drugie mamy wskazanie, że kruki mogą być wysłane do wielu miejsc. W sumie wszystkie elementy wiedzy mogli zdobyć czy to w obozie Stannisa, czy też korespondując z Boltonami. Ciekawe.
Wydaje się, że istnieje dowód, iż współautorem lub świadkiem tworzenia różowego listu jest Theon. W jego rozdziale z „Wichrów zimy”, mniej więcej w połowie, Theon na wpół chichocze, na wpół jęczy, że Ramsey „chce z powrotem swoją żonę. Chce swojego Fetora”. To prawie cytat z różowego listu. Theona śmieszy i przeraża jednocześnie, że brał udział w jego tworzeniu, prawdopodobnie zmuszony przez Mance’a. Mógł też ukraść wosk, a nawet pospiesznie sam odbić pieczęć.
Jak dla mnie autorem jest chyba jednak Ramsay. Po ucieczce Theona i Jeyne, zostały schwytane praczki i Mance. Mance po torturach wyjawia, kto go przysłał i w jakim celu. Dowiadują się również co nieco o Baratheonie – miecz, Mellisandre itp. Wiadomo, że wyciągnięcie takich informacji nie będzie trwało zbyt długo. Boltonowie mają prawo całkowicie wierzyć, że Theon i Jeyne nie dostali się pod władze Stannisa tylko uciekali prosto na Mur. Oczywiste jest, że Jon zorientuje się, że żoną Ramsaya nie jest Aria. I celem listu jest wywabienie Lorda Dowódcy z Czarnego Zamku, zanim uciekinierzy dotrą na Mur i Jon będzie mógł zdemaskować ich kłamstwo. Jedynie zaś informacje o śmierci JPK są kłamstwem i fortelem mającym na celu przyśpieszenie jego reakcji. A jeśli Jon by się ugiął i udało by się przechwycić Selyse i Shireen – mają prawo śmiało twierdzić, że wojna ze Stannisem będzie skończona.
Daelu, jak myślisz, dlaczego Ramsey (czy też osoba pod niego się podszywająca) podpisał się jako prawowity lord Winterfell? Prawowitym lordem jest Roose Bolton, dopiero po jego śmierci Ramsey ma prawo używać tego tytułu. Nie wydaje Ci się też że na pomysł odarcia ze skóry włóczniczek i uszycia z nich płaszcza do Manca mógł zrodzić się jedynie w glowie Ramseya? To znaczy moim zdaniem żaden z innych wymienionych przez Ciebie autorów nie byłby w stanie wyobrazić sobie czegoś równie chorego. To oznacza, że do opisanego wydarzenia faktycznie musiało dojść. A coś takiego mógł zrobić tylko Ramsey.
Technicznie rzecz biorąc to Ramsay jest lordem Winterfell. Uzyskał tytuł poprzez małżeństwo z „Aryą”. Roose jest lordem Dreadfort i namiestnikiem Północy.
Myślę, że na pomysł obdzierania ze skóry mógł wpaść każdy, kto dowiedział się o przeszłości Ramsaya. W końcu to nie pierwszy tego typu wyczyn bękarta.
Rzeczywiście, masz rację jeśli chodzi o lorda Winterfell. Dzięki za wyjaśnienie. Co do obdzierania – zgoda, ale pomysł z uszyciem płaszcza jest jednak… hm, kreatywny w stylu Ramseya
Zgadzam się z tym, że list napisał Mance, ale muszę wytknąć parę błędów:
1) „Wbrew pozorom informacja o magicznym mieczu Stannisa Baratheona nie obiegła całego Westeros.”
O Światłonoścy wspominają Tywin, Joffrey i oberżysta z karczmy „Pod Klęczącym Mężczyzną”, a z ich relacji wynika, że wielu ludzi słyszało o mieczu Stannisa:
Oberżysta: „Doszły mnie słuchy, że pod miejskimi murami stoi król Stannis. Powiadają, że ma sto tysięcy ludzi i magiczny miecz.” – NM, rozdz. 11, Jaime II
Tywin: „Ciągle słychać to głupie gadanie o magicznym mieczu Stannisa, uznałem więc, że Joffrey również powinien mieć coś nadzwyczajnego.” – NM, rozdz. 32, Tyrion IV
Joffrey: „A gdy spotkam stryja Stannisa, przetnę jego magiczny oręż wpół” – NM, rozdz. 59, Sansa IV
2) „Plotki o Władczyni Cieni z Asshai krążyły wprawdzie po Westeros (wspomina o nich m.in. Tywin Lannister), w dalszym ciągu były to jednak tylko plotki. Melisandre nie była postacią publiczną, jej rola, z powodów czysto politycznych, nie była eksponowana.”
O Melisandre słyszeli Dontos Hollard (opowiedział on Sansie jak Melisandre spaliła boży gaj w Końcu Burzy (SK, rozdz. 52, Sansa IV)), Cersei i Taena (UdW, rozdz. 28, Cersei VI), Leona Woolfield (żona Wylisa Manderly’ego), a przede wszystkim wolny jeździec w Winterfell, co sugeruje na Północy powszechnie o niej wiedziano:
„— Lordowi Stannisowi może być cieplej, niż nam się zdaje — sprzeciwił się pewien głupi wolny jeździec. — Jego czarodziejka potrafi przywoływać ogień.” – TzS, rozdz. 41, Sprzedawczyk
3) „Czy wiedzę taką [tzn. wiedzę o Melisandre] mógł też mieć Wyman Manderly? Tylko jeśli Davos Seaworth zaczął się rozgadywać. A to, choć nie jest całkiem wykluczone, nie jest też szczególnie prawdopodobne.”
Podczas audiencji na Dworze Trytona Davos rzeczywiście się „rozgadał” na ten temat:
„A teraz ten zdradziecki lord ze swymi banitami, buntownikami i czarownikami. — Wskazała palcem na Davosa. — tak jest, słyszeliśmy o waszej czerwonej czarownicy. Ona pragnie, byśmy się odwrócili od Siedmiu i pokłonili demonowi ognia!
Davos nie darzył miłością czerwonej kapłanki, ale nie śmiał pozostawić słów lady Leony bez odpowiedzi.
— Lady Melisandre jest kapłanką czerwonego boga. Królowa Selyse…” -TzS, rozdz. 19, Davos III
4) Odmienia się „Aryi”, a nie „Arii”
Są jeszcze inne argumenty za autorstwem Mance’a. W liście często pada określenie „fałszywy król”, którym wielokrotnie posługiwali się Melisandre i Stannis, w których otoczeniu był Mance, a prawie nigdy ktoś poza nimi. Dwa razy pojawia się słowo „kurwa”, którego Ramsay w trakcie sagi nigdy nie wypowiedział, za to często używa go Theon, co sugeruje, że autor listu poznawał słownictwo i styl wypowiedzi Bękarta za pośrednictwem Theona. Jedyną osobą wymienioną w liście z imienia jest Mance. Podobnie jedyne kolory wymienione w liście: czerwony i czarny są barwami charakterystycznego płaszcza Mance’a. W treści listu występują różne nawiązania do sceny spalenia Króla za Murem, które są istotne tylko dla Mance’a.
Nie widzę żadnego sensu i zysku, jaki Mance miałby z wysłania takiego kłamliwego listu, przeciwnie, Snow jest jego jedynym sojusznikiem i ewentualne „wystawienie” go tylko pogorszyłoby jego sytuację.
Tymczasem ryzyko zdobycia materiałów, kruka i wysyłki ogromne, zaś w treści autor zdradza losy i pozycję Mance’a i jego drużyny – gdyby list wpadł w niepowołane ręce, ustawia ich jak na tacy dla wrogów.
Wzmianka o człowieku w klatce na mrozie to raczej typowy martinowski błąd Anglosasa, który zimę wyobraża sobie jako „dużo śniegu i trochę mrozku”, zaś postacie na Północy i tak chodzą w Sadze bez czapek. Podobnie „cuda wschodu” wyobraża sobie jako (bezsensowną) kreację Dohraków lub miasta pełne magów i niewolników, Żelaznych jako Wikingów późnego średniowiecza – i wiele podobnych bzdurek.
Wyprawianie i szycie skór ofiar trochę by musiało potrwać, ale samo zagranie jak najbardziej w stylu Ramsaya, zmuszenie Mance’a do wtulenia się z nieznośnego zimna w krwawe skóry koleżanek. Zapewne więzień wisi w tej klatce na pokaz po parę godzin w dzień, a gdy się już solidnie odmrozi, to wraca na noc do przytulnego lochu i za jakiś czas znów to samo.
Również jeśli Mance’a złapano, to Ramsay wystawił go na widok publiczny celowo, jako dowód kłamstw i knowań Snowa – zatem wszyscy o tym wiedzą, nie eliminuje to żadnego z potencjalnych kandydatów na autora. Nawet Stannis mógł się o tym dowiedzieć jeśli jakieś starcia miały już miejsce i zdobył jakieś wieści z Winterfell.
Ktokolwiek napisał list, na pewno nie wierzy że Snow spełni żądania i wyda ludzi, w tym rzekomą własną siostrę (no chyba że sam Ramsay, przekonany o potędze strachu, jaki wzbudza jego imię). Raczej chodzi o wywabienie go by próbował uwolnić nieszczęsnego Mance’a.
Uwielbiam twoje teorie ale z tą nie zgadzam się. Ten uczynił komu to przyniosło korzystać. List ewidentnie ma na celu wywabienie Jona z muru. Dlaczego? Jon poza murem to dezerter i każdy może go zabić. Kto chce śmierci Lorda Snów? Boltonowie, jeśli poważnie myślą o władaniu północą. Zawsze znajdą się tacy co zechcą ich obalić i uznają, że syn Starka ma leprze prawa niż mąż młodszej córki. No i jest jeszcze list Króla Północy. Czy Bolton wie, że Rób uczynił Jona swoim dziedzicem? Moim zdaniem musi wiedzieć. Zbyt wielu ludzi było świadkami i nie była to żadna tajemnica. Ci ludzie spotkali się potem na weselu, pili, gadali. Bolton musi wiedzieć, a jeśli wie musi zabić Jona zanim ta informacja zostanie wykorzystana. Potem powie, że nie miał o tym pojęcia bo go tam nie było.
Stanis i Mela nie mają dostępu do różowego laku. Nikt nie nosi go ot tak w kieszeni, musieli by to planować już na Smoczej Skale, poza tym ordynarne kłamstwo i oszustwo nie jest w stylu Stanisa. On nawet komplementu nikomu w życiu nie powiedział, co innego podstęp w bitwie a co innego fałszowanie pieczęci.
Mance… Jeśli Jon ruszy z muru sam jego dziecko zostanie pod czułą opieka Melisandere. Jeśli zabierze chłopca droga jest ciężka dla silnych dorosłych co dopiero dla niemowlęcia i zawsze mogą ostateczne dostać się w ręce Ramseia. Zdobycie laku jest tu możliwe ale bardzo ryzykowne, nie wiemy nawet czy Mance umie pisać.
Mam nadzieję, że jeszcze czytujesz komentarze.
Bolton nie wie. Odsyłam do teorii o legitymizacji Jona. O dekrecie Roba wie niewiele osób, niektóre z nich umarły w trakcie Krwawych Godów, kilkoro wyjechało przed uroczystościami. Wszystkie dostały fałszywe dokumenty, aby informacja się nie przedostała. Dokument legitymizacji Snowa znajduje się prawdopodobnie w Białym Porcie, bezpieczny. Taka informacja to nie jest coś, co wypływa od tak sobie w trakcie biesiady. Nie rozgaduje się jej po pijanemu. To ściśle tajna rzecz, która jest gamechangerem, na pewno nie „żadna tajemnica”.
Dael sam odrzuca możliwość ze Stannisem i Melką. Ramsey jednak nie napisałby takich rzeczy jak Siedmiodniowa bitwa (cholera, oni się przecież mają lać na jeziorze). Jeżeli nie wie, że Jon został legitymizowany, również nie ma aż takiego motywu, żeby go stamtąd wyciągać. Szczególnie, że w samym Winterfell może mieć problemy inne, bardziej pilne.
Mance jasno określa, że chce zarówno dzieci, żon, jak i Mellisandre, więc Jon miałby zabrać je wszystkie. Dziecko dzikich musi przeżyć w gorszych warunkach niż podróż wśród Czarnych Braci. Oni tam żyją przecież za Murem, nie do takich rzeczy są przyzwyczajeni. Lepiej zaryzykować śmierć chłopca z powodu podróży, niż czekać, aż ktoś wykorzysta je do własnych celów np. spali. Mance jest byłym bratem nocnej straży, do tego bardem, podróżuje wielokrotnie do Winterfell, w mojej opinii jak najbardziej umie pisać. Nawet jeśli nie on, to jedna z jego włóczniczek jest prawdopodobnie córką lorda północy, równie dobrze ona mogła to zrobić. Nie mamy informacji o stylu pisma. A zdobycie laku mogło nie być aż takie trudne, jego drużyna dość sprawnie przemieszcza się po Winterfell. Wystarczyła im ledwie „smuga”.
Dziękuję za polemikę, cieszę się że ktoś jeszcze to czyta 🙂
Bolton musi wiedzieć. Od dawna realizuje własne interesy i pewnie miał swoich ludzi w obozie Młodego Wilka. Legitymizacja Jona ma na celu, co Rob podkreśla, uniknięcie chaosu i zachowanie ciągłości władzy po jego śmierci. By tak się stało, to musi być jawna wiadomość by jego ludzie wiedzieli kogo mają popierać (nie Sansę Lanister gdyby ta zgłosiła pretensje). Rob ukrywa dokument, bo musi być w rękach wiernych mu ludzi jako dowód, ale wiadomości nie ma sensu zatajać. Bolton jest jego wasalem musi o tym wiedzieć.
Z autorstwem Manca mam kilka problemów (nie wykluczam, to jest Martin wszystko może się zdarzyć).
1. Mance ma klejnot od Melisandere a ta jest pewna, że z nim jest jej wierny. Musiała by w tym współuczestniczyć.
2. Autor mówi przyjdź po Manca Ridera, sam Mance wie, że Jon nie jest jego wielkim przyjacielem by zdradzić dla ratowania go.
3. Autor informuje o ucieczce ”Aryi Stark” co jest głupie. Mance wie, że to jedyna sprawa, która Jona poruszyła w końcu pozwolił na jego wyprawę do Winterfell. Jeśli siostra uciekła i Boltonowie jej nie mają po co opuszczać mur?
4. Autor listu piesze: oddaj mi kobiety i dzieci a nie zrobię ci krzywdy (podpiano: znany na pólnocy sadysta). Jeśli ktoś zna Jona to wie, że się nie zgodzi. Albo więc ma inny cel, albo go nie zna.
5. Fetor… Jon nie wie kim jest Fetor. Mance napisał by o Theonie, bo pewnie Jon by go rozpoznał. Fetorem nazywał Greyjoya tylko Ramsey (i Theon sam siebie)
Siedmiodniowa bitwa. To co było wiele razy komentowane jako niemożliwe. Ramsey (książkowy) nie jest wybitnym strategiem, realizuje plany swego ojca, a kształcił go nie maester a pierwszy Fetor. Siedmiodniowa bitwa może go nie dziwić.
Wydaje mi się że list powtarza informację, która dotarła do Winterfell. Teoria z bitwą na lodzie zakłada, że Stanis wyśle do Boltonów fałszywą informację o swojej porażce a nawet śmierci. Ma do tego kruki i maestera oraz ostrzega przed tym swojego wysłannika ( rozdziały Wichrów Theona). Tak więc list powielał by tylko otrzymane informacje o porażce Stanisa.
Te siedem dni jest interesujące, bo bezsensowne. Myślę że, to jest informacja dla ludzi wrogich Boltonom w Winerfell o tym kiedy nastąpi atak, by byli gotowi.
Najciekawsze w całym tym liście jest to dlaczego Jon dał się sprowokowć?
Ostatnio nie miał skłonności do dezrecji. Nie opuścił muru gdy Boltonowie wydawali za mąż jego siostrę ani gdy proponował mu to niemal legalnie Stanis. Dlaczego teraz gdy Aryia uciekła? Dla Manca? Nawet go nie lubi. Czytałam już teorie o czarach, narkotykach i ogólnym obłędzie na murze.
Ktoś ma pomysł?
A ja się zgadzam z koleżanką. Opisałem dokładnie w którymś z wątków, dlaczego nie wierzę w autorstwo Mance’a, ale teraz nie mogę tego znaleźć. Najbardziej prawdopodobnym autorem wydaje się Ramsay, może kto inny, ale gdyby jednak okazał się Mance, to uznałbym Martina za idiotę.
O! Mogliby usprawnić forum pod kątem wyszukiwania dawnych wpisów. Klikam na „Robert Snow” i mam jego wszyStkie komentarze w porządku chronologicznym. Byłoby cudownie. Swoją droga jestem ciekaw ile napisałem tutaj komentarzy / znaków
Przydałoby się. Po dwóch/trzech latach znaleźć cokolwiek swojego da się chyba tylko przypadkiem. 🙂
Jeśli Bolton by wiedział, to inni horążowie też, a ta informacja nie krąży. Nie słychać o niej na Północy, nie dociera do nikogo, nie kojarzę fragmentu, który by jakkolwiek jeszcze o legitymizacji wspominał. Rob nie był idiotą, dokładnie dobrał ludzi, którzy podpisywali się pod dokumentem. A uważam, że zatajanie tej informacji ma jeden sens – ochrona życia Jona. Bo jeżeli to by wyciekło w momencie, gdy w jakiś sposób nie ma pewności, że Jon będzie bezpieczny pośród ludzi z Północy, to może się to źle skończyć. Rob nie szedł do Bliźniaków z myślą, że wszystko będzie ok, utajenie na tamten moment tej informacji było lepszym posunięciem. A później Północy się padło i odtajnienie nie miało sensu/jeszcze bardziej zagrażało Jonowi.
Zresztą, czy Ramsey by się patyczkował z wywabianiem Jona z jego nory, jak mógłby nasłać kogoś i zabić na miejscu? Szybciej i bardziej niespodziewanie. Wielu braci z nocnej straży nawet by mogło pomóc 😀
1.A czy sam Jon nie podważa wierności Melki? Nie wiadomo po co dokładnie wysłała tam Manca, ruda kapłanka może grać do własnej bramki przede wszystkim. Wierność jej to nie wierność Jonowi i jego misji.
2 i 3.Jakby tutaj jest ten problem, że można założyć, że Mance gra w szachy 5D. Arya uciekła, to Jon wie. Mance nie może już jej pomóc, to też wie. Więc czy właśnie z takimi wiadomościami bękart nie ruszy się szybciej? Twój król nie żyje, mam szpiega, a siostra błąka się gdzieś po Północy. Jon tym bardziej będzie chciał ruszyć na pomoc, bo będzie świadom jak mało ma czasu. Bo Boltonowie już muszą deptać jej po piętach, a inny ratunek niż Jon nie nadejdzie. Plus, jeżeli Ramsay tak mu grozi, to co zrobi jak złapie Aryę?
4.Albo udaje Boltona. Z nim nie trzeba dużo przebywać, żeby wiedzieć, jak taki list może zostać napisany.
5.Uwiarygodnienie listu. Nie pamiętam na ile Jon jest świadom zdrady Theona (za dawno czytałam już sagę), plus jeżeli Mance był na uczcie w Winterfell to raczej wie, że ta dwójka nie była przyjaciółmi, więc Jonowi raczej nie będzie na nim aż tak zależeć. A jeżeli udajemy, że list jest od Ramsaya, to piszemy jak powiedziałby Ramsay. Arya to wystarczająca przynęta.
Nie jest też jednak idiotą. Po prostu jak Dael tutaj pisał, takie długie bitwy się nie zdarzały. Stannis też by tak nie napisał, bo wzbudzałby podejrzenia, że coś jest nie tak. Napisałby raczej normalną informację „wygraliśmy z Jeleniem, wracamy do domu, będziemy na kolację”. Jeżeli jednak masz rację, to Mance tak samo mógł napisać o tych siedmiu dniach, słysząc to. To zabiera tylko jeden argument, ale nie wywala całej teorii do śmieci.
Akurat co do motywacji Jona, to on wydaje się (w mojej opinii) czuć odpowiedzialność za kogoś, kogo sam wysłał na misję. Tutaj nakłada się kilka rzeczy: ratowanie Aryi, pomszczenie rodzeństwa i Stannisa, odbicie Mance’a i brak nadziei na inną pomoc. Niestety później zalicza zbyt dużą ilość kos pod żebra i się nie dowiemy, aż Gruby nie wyda Wichrów (HA!).
Ja nie przeczę, że inni horążowie Starków wiedzą o legityminzji Snowa, sądzę że to tajemnica poliszynela na północy. Nikt o tym nie wspomina bo Roose Bolton jest namiestnikiem północy z nadania króla Tommena i wrócił z największą armią. Samobójstwem było by głośne podnoszenie tej sprawy, niemniej ludzie w Winterfell szeptają, spotykają się pokątnie, podejrzane indywidua kręcą się nocami po zamku a na murach pojawiają się bałwany.
Rob jedzie na wesele wuja a nie na misję samobójczą. Potem czekają go kolejne bitwy, które planuje (odbicie fosy Cailin, Winterfell), wie że może zostać ranny lub zginąć, nie ma syna jego bracia w jego mniemaniu nie żyją. Wyznacza następcę, by uniknąć chaosu, co jasno przedstawia w rozmowie z matką. W tym momencie ani jemu ani Jonowi nic nie grozi. Ukrywanie tej informacji w przypadku jego bezpotomnej śmierci prowadzi do zamieszania, którego Rob właśnie chce uniknąć.
Malisandre na pewno ma własne interesy, na boku. Chce zdobyć zaufanie Jona co jest jasno pokazane w jej rozdziale. Mance ma na pewno też inne zadania, sianie zamętu wśród obrońców Winterfell (co świetnie robią jego włóczniczki mordując ludzi Boltona), może zawiązanie sojuszu, może otwarcie bram Stanisowi. Jednak wyciąganie Jona z muru przez Mele to wyrafinowane samobójstwo i osłabianie obrony muru. Czerwona kapłanka rozumie zagrożenie ze strony Innych i dlatego na murze zostaje, po co miała by go osłabiać?