W ubiegłym roku zdecydowaliśmy się wesprzeć poprzez crowdfunding realizację filmu dokumentalnego opowiadającego historię kultowych czasopism o grach komputerowych. Pisząc „my” mam na myśli użytkowników naszego małego forum, w większości niegdysiejszych czytelników tych czasopism, z najważniejszym dla nas „Światem Gier Komputerowych” na czele. Jednym z twórców filmu miał być znany nam jeszcze z dawnego forum ŚGK Paweł „Gonzo” Kazimierczak, a w samym filmie wystąpić miał legendarny redaktor naczelny ŚGK – Piotr „Naczelnik” Pieńkowski.
Minęło kilkanaście miesięcy i oto trzymam przed sobą pudełko z dwupłytową edycją specjalną filmu „Thank You For Playing: kultowe magazyny o grach”. Końcowy produkt jest efektem starań głównie trzech osób – wspomnianego „Gonzo” Kazimierczaka, Kamila Iwanowicza oraz Piotra Olzackiego, a także wynikiem tego, że takich jak my, chętnych do sfinansowania produkcji znalazło się w Internecie ponad czterystu. Sam przed chwilą skończyłem 1,5-godzinną sentymentalną podróż do czasów młodości i beztroski tak mojej, jak i występujących w filmie osób – i należałoby podzielić się jakimiś przemyśleniami. Daruję sobie klasyczną recenzję, a już z całą pewnością nie zdobędę się na ocenę filmu. Ocenę, która siłą rzeczy nie mogłaby być obiektywna.
Twórcy mieli na swój film pomysł bardzo prosty, ale jednocześnie bardzo trafny. Oddali głos osiemnastu najważniejszym dla polskiej branży czasopism o grach osobom (a może raczej – osiemnastu spośród najważniejszych). Zapewne wielu widzów – a niegdyś czytelników – uzna, że kogoś brakuje, a ktoś znalazł się w filmie trochę na wyrost. Trzeba się jednak pogodzić z wyborem i pamiętać, że nie wszyscy mieli ochotę na występ w filmie i powrót do spraw dawno zamkniętych. Tak pewnie było z Marcinem „Martinezem” Przasnyskim, byłym redaktorem naczelnym „Secret Service”, który w filmie pojawia się tylko we wspomnieniach innych osób.
W dokumencie nie słyszymy komentarza z offu, ani zadawanych pytań. Komentarz od autorów filmu pojawia się tylko kilkukrotnie, w postaci napisów na ekranie. Na pierwszym planie są za to snujące swoje fascynujące opowieści „gadające głowy”. Historie opowiadane w filmie podzielono montażem na kilka rozdziałów, z których każdy dotyczy innego okresu lub zagadnienia. Mamy więc giełdowe początki rynku gier w Polsce i rękodzieło (dosłownie) przy tworzeniu pierwszych tytułów prasowych. Jest tutaj dużo o specyficznej, delikatnie mówiąc, atmosferze w poszczególnych redakcjach. O tym, że tak naprawdę zupełnie przypadkowi, pełni entuzjazmu ludzie uczyli się pisać i tworzyć czasopisma, a inni, równie niedoświadczeni, próbowali tym kierować. O tym, że nie było żadnych wzorców i że wszystko było możliwe. O tym, że chłonny rynek brał wszystko w absurdalnych ilościach, także wtedy gdy prezentowało to poziom z dzisiejszego punktu widzenia po prostu żenujący. Każda z redakcji ma swoje pięć minut, choć daje się odczuć osobista sympatia Gonza i spółki do Secret Service, któremu poświęcono najwięcej czasu. Jest więc mowa m.in. o Manga Room, Kombat Kornerze, o tym jak Gulash został pierwszym growym celebrytą w Polsce, a także o tym, skąd na okładce SS wzięły się Czarodziejki z Księżyca. Jest o szaleństwie pierwszych Gambleriad. Jest o wyjazdach na targi, zachłyśnięciu się Internetem i graniem online. Tylko koniec historii jest nam wszystkim znany i smutny, więc ostatnie sceny filmu to opowieść o tym, jak cały ten wesoły bajzel zaczął się zapadać w sobie i jak znikały kolejne redakcje.
W filmie przeważa ton sentymentalno-wspominkowy, który jednakże dwukrotnie zostaje zakłócony. Po raz pierwszy w momencie gdy pojawia się temat korzystania z pirackich wersji gier w redakcjach, nawet po pojawieniu się w Polsce przepisów o prawie autorskim. Po raz drugi, gdy kilku rozmówców półsłówkami porusza temat konfliktu w „Secret Service”. No właśnie, jeśli liczycie na wyjaśnienie jakichś „tajemnic z przeszłości”, będziecie zawiedzeni. Rozmówcy budują w swych wspomnieniach obraz wspaniałej, beztroskiej młodości, pracy i zabawy w gronie wypróbowanych przyjaciół, konfrontując to z dzisiejszą codziennością, wyścigiem szczurów i presją korporacji. Niech będzie. Ja sam na lata swojej młodości patrzę przez różowe okulary, a wspominanie tylko najlepszych rzeczy jest jak najbardziej naturalne. Atmosfera w czasie wielkiego kolapsu rynku czasopism o grach wcale nie była przyjemna, w środowisku nie brakowało też konfliktów już wcześniej, wystarczy wspomnieć sprawę pełnych wersji gier dodawanych do czasopism. Jako głównego sprawcę końca tego wspaniałego świata byli redaktorzy wskazują Internet. Mnie zabrakło tylko jakiejś refleksji czy coś można było zrobić lepiej albo inaczej i czy była szansa, aby cokolwiek z tego kulturowego i socjologicznego fenomenu przetrwało do dzisiaj.
Na płycie dodatkowej (w przypadku wersji na DVD, bo w wydaniu Blu-Ray wszystko znajduje się na jednym nośniku) dostajemy 1,5 godziny dodatkowych materiałów, w większości anegdot i opowiastek, które nie zmieściły się w podstawowym wydaniu. Naprawdę są warte obejrzenia, bo to jeszcze więcej „cukru w cukrze”. Dlatego jeśli zastanawiacie się nad zakupem filmu, to zdecydowanie polecam Edycję specjalną. Zresztą tylko w dodatkach znalazło się miejsce dla „Bajtka”, praszczura naszego rynku czasopism o grach komputerowych.
Dla mnie w tym filmie genialne jest to, że tak naprawdę opowiada on o całym pokoleniu i jego fascynacjach, a także o Polsce z lat 90-tych. Jasne – w gry gra się także i dzisiaj, i robi to znacznie więcej ludzi niż wówczas, nie tylko na komputerach, ale na przeróżnych platformach. Z całą pewnością nie odgrywają one jednak takiej roli jak wówczas, gdy były dla nas wszystkich dosłownie drzwiami do innego świata. Takimi jak te drzwi do redakcji Świata Gier Komputerowych, które pokazuje na filmie Piotr Pieńkowski. „Przechodziłeś i znajdowałeś się w innym świecie”. Jak to podsumował w swojej wypowiedzi Michał „ManJAk” Adamczak: „Wszystkiego mieliśmy mniej, więc wszystko się bardziej przeżywało„. Cholera, powiem Wam, ze dokładnie tak było.
Szczerze mówiąc, dopiero po przeczytaniu Twojego tekstu zaczynam zastanawiać się nad zakupem filmu. Wydaje mi się, że fajnie byłoby powspominać tamte czasy i posłuchać, co mówią o nich inni świadkowie; jak lata preludium „cyfrowej rewolucji” wyglądały z ich perspektywy.
Film w podstawowej wersji został ostatnio opublikowany na YT przez autorów:
https://www.youtube.com/watch?v=8Z93N4mqD8Y