Pora na małą podróż w przeszłość i ponowne przeanalizowanie słynnego fragmentu Gry o tron. Chodzi mianowicie o rozmowę Varysa i Illyrio w podziemiach Czerwonej Twierdzy.
– Co chcesz, żebym zrobił – spytał mężczyzna z pochodnią, krępy, w skórzanej półpelerynie. Jego lekki stalowy hełm zakrywał częściowo twarz pokrytą bliznami i ciemną szczeciną brody. Na skórę nałożoną miał kolczugę, a u pasa nosił sztylet i krótki miecz. Wydał się Aryi dziwnie znajomy.
– Skoro umarł jeden Namiestnik, dlaczego nie może drugi? – odparł mężczyzna z pożółkłą rozwidloną brodą, ten, który mówił z akcentem. – Robiłeś już podobne rzeczy, mój przyjacielu. – Arya była pewna, że nigdy wcześniej go nie widziała. Pomimo swej tuszy stąpał swobodnie, stawiając stopy z lekkością wodnego tancerza. Jego pierścienie migotały w blasku pochodni, czerwone złoto i blade srebro inkrustowane rubinami, szafirami i żółtymi szparkami tygrysich oczu. Miał je na każdym palcu, a na niektórych nawet dwa.
– Przedtem było inaczej niż teraz, a obecny Namiestnik to nie to samo co poprzedni – powiedział mężczyzna z bliznami, kiedy wyszli na korytarz. Nieruchoma jak kamień, pomyślała Arya, cicha jak cień. Oślepieni blaskiem własnej pochodni, nie zauważyli jej przyciśniętej do ściany zaledwie kilka stóp od nich.
—Gra o tron—
Na pozór wszystko wydaje się proste. Jeden ze spiskowców (Illyrio Mopatis) sugeruje drugiemu (Varys), aby ten zabił Namiestnika (Eddarda Starka), żeby opóźnić wojnę pomiędzy Lannisterami i Starkami. Skoro poprzedni Namiestnik (Jon Arryn) umarł, a Varys robił już w przeszłości podobne rzeczy, to pewnie da się wszystko załatwić. Niestety tym razem to niemożliwe. Varys nie jest czarodziejem.
Cel jaki przyświeca spiskowcom jest oczywisty – jest „za wcześnie”. Jeśli Eddard Stark doprowadzi do wybuchu wojny domowej, oni nie będą jeszcze na nią gotowi i optymalny moment na realizację planów może ich ominąć. Czy zauważyliście już problem z tą rozmową? Owszem, w kontekście wiedzy jaką mamy w trakcie czytania Gry o tron wszystko wydaje się na miejscu. Dopiero perspektywa kolejnych książek wprowadza nieco zamieszania. Przede wszystkim wiemy, że to nie Varys i Illyrio ukartowali śmierć Jona Arryna. Nie mamy też ani słowa o wcześniejszych skrytobójstwach Varysa w Królewskiej Przystani, które uzasadniałyby opinię Illyrio, że taka operacja jest do przeprowadzenia.
Ale być może ten fragment da się przeczytać inaczej? W końcu i tak jeden kontekst sytuacji zmienił się pod wpływem kolejnych powieści. Wszyscy wiemy, że w czasie pisania Gry o tron George R.R. Martin nie miał jeszcze pomysłu na Aegona i Gryfa, a Varys i Illyrio mieli spiskować na rzecz Daenerys. Dopiero późniejsze książki dokonały tzw. retconu, sprawiając, że obecnie odczytujemy rozmowę Varysa i Illyrio jako część konspiracji na rzecz Aegona. Ale skoro tak, to zastanówmy się nad drugim elementem rozmowy, który trochę tu nie pasuje. Rozważmy kwestią losów Eddarda Starka.
Varys nie zabił przecież Jona Arryna. Ale „zabił” innego Namiestnika – Jona Conningtona.
Ludzie ze Złotej Kompanii siedzieli pod namiotami, grając w kości, pijąc i oganiając się od much. Gryf zastanawiał się, ilu z nich go zna. Niewielu. Dwanaście lat to szmat czasu. Nawet mężczyzna, który mu towarzyszył, mógłby nie rozpoznać w gładko wygolonym najemniku Gryfie o ufarbowanych na niebiesko włosach i naznaczonej bruzdami twarzy wygnanego lorda Jona Conningtona o ognistorudej brodzie. Dla większości z nich Connington zapił się na śmierć w Lys po tym, jak wygnano go z kompanii za kradzież pieniędzy z wojennego kufra. Haniebne kłamstwo nadal mu ciążyło, ale Varys upierał się, że to konieczne.
—Taniec ze smokami—
Jeśli spojrzymy na to z perspektywy Illyrio Mopatisa, nagle wszystko wydaje się mieć sens. Siły popierające Młodego Gryfa są wciąż zbyt małe, nie zapowiada się na to, aby Daenerys miała się ruszyć z khalasarem… ale gdyby tak powtórzyć manewr z Jonem Conningtonem i przeciągnąć na swoją stronę Eddarda Starka (ma się rozumieć po śmierci Roberta), dla niepoznaki aranżując jego zgon, a na dodatek przedstawiając mu prawdę o dzieciach Cersei Lannister, problem zostałby rozwiązany. Stark pociągnąłby przecież za sobą całą Północ. Oczywiście Varys uważa ten wariant za niemożliwy. Eddard Stark nie jest Jonem Conningtonem, który dał się wciągnąć w te gierki z miłości do Rhaegara.
Nie jestem w stu procentach pewien, czy GRRM zaplanował taki właśnie retcon i czy obecnie w jego głowie właśnie taki sens ma rozmowa Illyrio i Varysa. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek dowiemy się prawdy na ten temat. W końcu powodów, by do tej rozmowy wracać nie ma zbyt wielu. Jestem natomiast przekonany, że odczytując tę rozmowę właśnie w taki sposób, otrzymujemy historię bardzo spójną. A zresztą – parafrazując Illyrio – skoro zmienił się jeden fragment kontekstu, dlaczego nie może drugi?
Ten umiar jest piękny w Szalonych Teoriach, zauważasz pewien ciekawy szczegół, spekulujesz nad nim i podajesz swoje przemyślenia. Ale nie popadasz w pełny fanfik i nie snujesz teorii, że tak to Ned mógł przeżyć i w nadchodzącym tomie otrzymamy jego wielki powrót jako część ,,Wielkiego Planu”
No tak, tylko czy we fragmencie podanym wyżej jest mowa o tym, aby (w perspektywie czytania tylko pierwszej części) to Varys i Illyrio mieli stać za śmiercią Jona Arryna, czy tylko sugestia, że Jon został zabity, ale nie wiadomo przez kogo (ewentualnie Varys i Illyrio to wiedzą, ale nie dzielą się tą informacją we wspomnianym fragmencie)? Nie zapominajmy, że osoby zaangażowane w śmierć Jona Arryna to nie tylko Lysa i Littlefinger, ale też i Wielki Maester, który przyznaje się przed Tyrionem, że celowo sabotował leczenie Namiestnika. Wiedza, o którymś z tych osób, nie jest równoznaczna z wątpliwością co do odczytania danego fragmentu. Dla mnie oni po prostu rozważają, że skoro jeden Namiestnik został zabity, to czemu nie mógłby też i drugi? A jeżeli chodzi o zdanie „Przedtem było inaczej niż teraz, a obecny Namiestnik to nie to samo co poprzedni – powiedział mężczyzna z bliznami, kiedy wyszli na korytarz. ” to można to odczytać jako wspomnienie (pierwsza część zdania, do przecinka) losów Varysa z jeszcze poprzednich dziejów – nie znanych nam – a druga część zdania odnosi się do porównania dwóch Namiestników. Moim zdaniem to raczej alternatywa rozłączna w tym zdaniu występuje, zatem należy je odczytywać osobno. Ale oczywiście nie deprecjonuję powyższej teorii, niewątpliwie nadal jest akceptowalna i dowodzi, że nadal jest sporo do odkrycia w książkach. Ale liczba komentarzy pod Szaloną Teorią, nawet jak na wczesną porę, dowodzi, jak bardzo Martin szkodzi zainteresowaniu opóźniając się z premierą książki.
Dwie sprawy nie bardzo pasują mi do tej teorii. Po pierwsze w czasie tej rozmowy król Robert jeszcze żył i nic nie zapowiadało jego śmierci. Owszem, wojnę Lannisterów ze Starkami można było przewidzieć, ale jak spiskowcy mieliby przewidzieć śmierć króla? Przecież Cersei nie wtajemniczała ich w swoje plany. Mało tego, ona sama jeszcze ich nie znała. W czasie spotkania Varysa z Illyriem nie miała jeszcze powodu, żeby organizować zamach na Roberta. A nawet ktoś obcy, jak Illyrio, musiałby wiedzieć, że nie ma najmniejszych szans na pozyskanie Neda dla takich planów za życia Roberta.
Po drugie, nawet gdyby jakimś sposobem dało się pozyskać Neda dla sprawy Daenerys, zamiast Stannisa (co już samo w sobie zakrawałoby na cud), to po co Ned miałby się bawić w taką maskaradę? To nie Jon Connington. Miał swój kraj, swoją armię, mógł po prostu wsiąść na statek i udać się na Północ, żeby przygotować się do wojny.
Myślę że prób pozbycia się Roberta było kilka w przyszłości i Varys wiedział że to tylko kwestia czasu, aż któraś się w końcu uda. Co do drugiej kwestii, to Ilyrio mógł po prostu rozważać taką możliwość (przecież go nie znał), ale Varys szybko urwał temat bo wiedział, że jest to niemożliwe i Ned na to nigdy nie pójdzie.
Więc jakoś się to trzyma. Należy pamiętać, że prawdopodobnie jest to próba zrozumienia znaczenia rozmowy, której sens w głowie autora się zmienił po latach.
Nic nie wiemy o innych próbach zamachów na Roberta. A nawet, gdyby takie były, to przecież spisków nie opiera się na domniemaniach i nadziejach. Illyrio sporo ryzykował przybywając w tajemnicy do KP. Zrobił to, żeby sobie poteoretyzować z Varysem?
Ta rozmowa nadal wydaje mi się dziwna, w kontekście tego, co czytelnik wie po kolejnych tomach cyklu. Zastanawia mnie jedno: jeśli bowiem Varys (podsłuchiwany przez Arię) pierwotnie miał knuć na korzyść Dany, to jak by jej wytłumaczył swoją rolę w rebelii Roberta Baratheona? Najpierw przyczynia się do obalenia rządzącej dynastii, by po kilkunastu latach wspierać obcą królestwu i przebywającą na wygnaniu dziewczynę nieżyjącego króla?
Bez przesady, Varys nie odpowiadał za upadek Targaryenów ani się do niego nie przyczynił. Jeżeli miałby się z czegoś tłumaczyć Daenerys, to raczej z tego co było później. Z pracy dla uzurpatora, a zwłaszcza z próby zamordowania jej (co prawda na wyraźny rozkaz i tak, żeby się nie udało, ale zawsze).
Zresztą w odróżnieniu od DaeLa uważam, że w początkowym zamyśle autora Varys i Illyrio nie spiskowali na rzecz Daenerys tylko Viserysa. Dany miała być jedynie narzędziem. Inaczej nie wydawaliby jej za dzikusa, którego Westeros nie zaakceptowałoby w żadnym wypadku jako króla (nawet jako króla-małżonka).
Wiemy o turnieju i prowokacji Cersei. A Varys daje do zrozumienia, że gdyby nie on, to Robertowi wypadek przydarzyłby się już wcześniej. Co jest najprawdopodobniej całkowicie szczerze – Varys na serio miał interes by Roberta jeszcze przy życiu utrzymać.
Co do ewentualnej maskarady – pomysł średni, Ned by na to nie poszedł (stąd uwaga, że to inny Namiestnik), natomiast z punktu widzenia pewien sens jest, bo zaaranżowanie śmierci i przemycenie Neda na Północ (a może po drodze np. do Braavos) dawałoby przewagę zaskoczenia. Ale sam plan był oczywiście niewykonalny ze względu na Starka.
Powtórzę jeszcze raz – król żył i miał się dobrze. Liczenie na to, że usunie go ktoś inny, albo że sam skręci sobie kark, nie mogło wchodzić w grę. Tak spiskują dzieci, a nie poważni gracze. Ta teoria miałaby tylko sens w przypadku, gdyby Varys i Illyrio sami chcieli zamordować Roberta. Wtedy to inna sytuacja – WIEMY, że król wkrótce zejdzie i zastanawiamy się czy nie warto by przeciągnąć namiestnika na naszą stronę.
Ale oni wiedzieli, że zarówno Cersei próbuje go zabić oraz że Litlifinger chce go zabić (aluzje podczas turnieju). No i wiedzieli, że wcześniej udało się zabić Arryna, więc musieli rozważać, że tak samo może udać się zabić Roberta.
Ja to wszystko rozumiem, ale gdy ma się poważne plany to nie można polegać na tym co ktoś tam próbuje, tylko samemu postarać się o sukces. Dlatego nie przemawia do mnie teoria, że w rozmowie chodziło o przekabacenie Neda.
Natomiast pomysł, że sami spiskowcy chcieliby zabić Roberta wydaje się mało prawdopodobny. Nieudolny król był im na rękę, bo rządy po nim mógłby przejąć ktoś sprytniejszy np. Tywin Lannister. Poza tym Baratheon wzbudzał nienawiść Targaryenów, a jako przywódca rebelii i uzurpator był dobrym symbolem do walki przeciw niemu.
Myślę, że Varys i Illyrio zakładali, że w przyszłości usuną Roberta, inaczej ciężko by było wywołać wojnę między Lannisterami a Starkami. Ewentualnie mogliby podsunąć Robertowi dowody, że trójka dzieci nie jest jego – wtedy król wpadłby w szał i chciał się zemścić na Lannisterach, co też skończyłoby się zapewne działaniami wojennymi. No ale w takim wypadku mielibyśmy co najwyżej wojnę Lannisterowie vs reszta Westeros i to by pewnie zbyt długo nie trwało, bo osamotnieni Lannisterowie nie mieliby szans więc wojna skończyłaby się szybko. A śmierć Roberta w dalszej perspektywie i związana z tym walka o władzę i wojna domowa (bo było wiadomo, że choćby Stannis nie zaakceptuje Joffreya na tronie) mogły dać upragniony chaos w królestwie, tworząc idealne warunki dla wkraczającego do Westeros Młodego Gryfa (czy tam w pierwotnym zamyśle Daenerys).
Bardziej na rękę byłby im Robert osamotniony (skłócony z Lannisterami i braćmi, bez wsparcia Doliny) niż martwy. Martwego głupca można zastąpić kimś mądrym, rozkazów żywego trzeba słuchać (z podobnych powodów spiskowcy chcą teraz utrzymać przy władzy Cersei).
Owszem, ale między Cersei a Robertem jest znacząca różnica, bo Cersei rządzi w momencie, gdy jest już po wojnie i rządzi właściwie zgliszczami. Teraz Aegon/Dany mają wymarzone warunki do ataku, ale w przypadku Roberta była kompletnie inna sytuacja, bo on rządził zjednoczonym królestwem. Nawet, jeśli gdzieś były różne niesnaski i rodowe waśnie to wszystko by umilkło w obliczu zagrożenia inwazją z zewnątrz. Gdyby Robert rządził dalej, choćby nieudolnie, ale mimo wszystko jego władzy nie kwestionowałby żaden ważny ród, a przy brzegach Westeros pojawił się Aegon lub Daenerys z armią to myślisz, że największe rody Westeros nie zjednoczyłyby się do walki ze wspólnym wrogiem? Przecież to by było dla nich wszystkich zagrożenie. Może Greyjoyowie by się wyłamali i wykorzystując sytuację zaatakowali Starków albo Lannisterów, wszak ich wyspy były daleko, a oni i tak tylko czekali na okazję, by się zbuntować. Martellowie mogliby poprzeć Aegona/Daenerys (choć nie wiem, czy wtedy by to tak otwarcie zrobili i nie postanowili jednak pozostać neutralnymi), ale cała reszta walczyła przeciwko najeźdźcom. Czyli krainy Korony, Zachód, Północ, Dorzecze, Reach, Krainy Burzy, a pewnie i Dolina też by walczyła, wszak dla nich to też było zagrożenie. Do tego Robert miałby też wsparcie Stannisa, Tywina i Neda w planowaniu bitwe więc Aegon czy Danka nawet z bardzo liczną i silną armią nie daliby rady podbić Westeros. Taki scenariusz byłby wręcz samobójczy, dlatego wątpię, żeby Varys i Illyrio brali go pod uwagę. W grę mogło wchodzić tylko podbicie Westeros, które było osłabione wojną domową, a do tego była potrzebna śmierć Roberta. Oczywiście nie w bliższej perspektywie, bo w momencie, w którym Varysa i Illyrio podsłuchuje Arya, zarówno Danka jak i Aegon są jeszcze zbyt słabi i muszą zebrać siły. Ale nawet z największymi siłami nie byliby w stanie podbić zjednoczonego przeciwko nim Westeros. Za to wywołanie wojny domowej rozwiązuje ten problem całkowicie, bo nie trzeba walczyć z licznymi wrogami, skoro oni mogą wykończyć się między sobą 😉 W momencie, gdy Aegon wkracza do akcji, a Cersei siedzi na tronie, zostało już tylko trochę sił Lannisterów i Tyrellów. Aegon oczywiście będzie musiał stoczyć jeszcze jakieś bitwy, ale sytuację ma o niebo lepszą niż gdyby musiał podbijać nietknięte wojną Westeros. Ale do tego śmierć Roberta była niezbędna.
Poza różnicami na temat Roberta zgadzamy się jednak w tym, że w czasie tej rozmowy Illyrio i Varys nie byli zainteresowani śmiercią króla. Mało zatem prawdopodobne, żeby mogli rozważać skaptowanie Neda. Illyrio mógł nie znać stosunków między królem i namiestnikiem, ale Varys powinien wiedzieć, że to absolutnie niemożliwe. Jednak zamiast jasno uciąć temat mówi coś o tym, że „obecny Namiestnik to nie to samo co poprzedni”. Moim zdaniem oni jednak rozważali zamordowanie Neda naprawdę, natomiast aluzja do poprzedniego namiestnika musiała oznaczać, że w pierwotnych planach to oni stali za śmiercią Jona Arryna, tylko później Martin to zmienił. Arryn był niewygodny dla spiskowców ponieważ mógł wygadać królowi prawdę o jego dzieciach. A na to było dla nich zdecydowanie za wcześnie.
Z innej beczki. Varys vs. Larys Strong, to może być ciekawy temat na szaloną teorię. Poza oczywistym podobieństwem imienia oraz pełnieniem tej samej funkcji na dworze królewskim dość intrygująca wydaje się pogłoska dotycząca wykorzystania uciętej pośmiertnie szpotawej stopy Larysa, co od razu kojarzy się z historią Varysa. Być może to tylko taka zabawa z czytelnikiem, a może chodzi o coś więcej ;-).
Zgadzam się z powyższymi argumentami że dużo się nie zgadza, chyba że Ilyrio przybył żeby z Varysem zaplanować zamach na króla bo raczej Ilyrio by nie przyjechał sobie coś tam pogdybać z Varysem lub żeby kolegę zobaczyć, nie Cersei ich poprostu ubiegła co im wcale nie przeszkodziło. Będę po stronie Targow? Musiałoby się coś wydarzyć, zakładam że trzymałby stronę Stanisa.
Skoro postać Młodego Gryfa nie narodziła się jeszcze w umyśle Martina, to dlaczego apriorycznie zakładasz, że cała konspiracja ze Starym Gryfem już istniała w planach pisarza? Wydaje mi się, że jedno założenie wyklucza drugie.
Tak. Stwierdzam natomiast, że to może być retcon. Podobnie jak retconem jest kwestia udziału w całym przedsięwzięciu Daenerys. Pierwotnie Varys i Ilyrio po prostu spiskowali na jej rzecz. Po powstaniu kolejnych książek odczytujemy to już inaczej – Varys i Ilyrio spiskują na rzecz Aegona, a „opóźnienie” w uderzeniu Daenerys jest problemem z jednym ze stopni ich planu. I to jest wersja na którą wskazuje w kolejnych książkach Martin. Ja postuluję podobne odczytanie fragmentu o śmierci Namiestnika. Owszem, gdy Martin pisał książkę chodziło o zabicie Neda. W świetle tego co napisał później (o Jonie Conningtonie) możemy to odczytać jako sugestię mistyfikacji i przeciągnięcia Neda na stronę spiskowców.
Dobra, w tym kontekście ma to sens.
Dzięki.
Szczerze mówiąc nie przemawia do mnie spiskowanie przez Illyria i Varysa na rzecz zarówno Viserysa, jak i Daenerys na tym etapie. Dlaczego? Pamiętam scenę, jak Illyrio prawie ze śmiechem i powątpiewaniem patrzy na Viserysa, gdy ten snuje nierealne plany, a przecież Illyrio świadomie karmił go kłamstwami o tym, jak lud Westeros pragnie jego powrotu. Nawet chęć usadzenia swojej marionetki na tronie niezbyt przekonuje, bo Illyrio razem z Varysem musieliby sobie zdawać sprawę, że usadziliby na tronie drugiego Szalonego Króla, co i tym razem prędzej czy później skończyłoby się rebelią. A kolejny władca już mógłby nie być tak wspaniałomyślny i tym razem Varys skończyłby bez głowy. Jeżeli zaś chodzi o ich plany wspierania Daenerys, to pamiętam, jak Illyrio mówi o tym, że nie bardzo wierzył w nawet jej szansę przeżycia pośród khalasaru, nie mówiąc o snuciu z jej strony jakiś planów. Co prawda, rozmowa ta odbyła się w tomie, w którym poznajemy Aegona, jednak tak czy siak, opieranie planów na enigmatycznym zdobyciu khalasaru (przypomnijmy – wojowników, którzy panicznie bali się wody i nie zamierzali jej przekraczać – zdarzyło się to dopiero po nieprzewidywalnej decyzji Khala Drogo po usiłowaniu zabójstwa Dany), którego zwyczaje wojowników w Westeros szybko zraziłyby do potencjalnego następcy/następczyni tronu niezbyt pasuje do wysublimowanej gry dwojga znamienitych „graczy”. Moim zdaniem Martin zakładał jednak kogoś na kształt Aegona już w trakcie pisania pierwszej części. I tak, wiem, że pierwotna wersja historii tego nie potwierdza, ale mówimy o czasach sprzed rozpoczęcia pisania – a przecież w trakcie konstruowania pierwszej części pomysł mógł już się zaląc w jego w głowie.
Bez przesady, Martin to nie Homer. 🙂 Na początku mógł mieć pomysły, które teraz wydają nam się mało realne. Bo faktycznie mało spójne jest z jednej strony opisywać Drogo i Dothraków jako ludzi absolutnie niezainteresowanych Westeros, a jednocześnie kreować ich na główną siłę, która przeprowadzi restaurację Targaryenów. Natomiast pomysł z posadzeniem na tronie Viserysa nie był znowu taki od czapy. To w końcu Targaryen, a innego nie mieli (wówczas). Wystarczy żeby zrobił następców. 🙂 Pewnie też liczyli, że uda im się nim sterować.
Zastanawia mnie dlaczego Arya popłynęła w serialu za morze. Zrobiła to jak Nymeria. Czyżby ci dobrzy mieli przegrać i Arya w ucieczce przed innymi miała założyć za morzem nowa kolonię ocalałych ?
Poza tym imię Szary Wicher, dla wilkora ? Dlaczego Szary ? To mogłoby być nawiązanie do Greystarków rodu wytępionego za spiskowanie z Boltonami. Mieszkali w Wilczym Barłogu. Kto wie może Starkowie zabili Greystarków w ten sposób w jaki zginął Robb ,,Szary Wilk”. ? Ale ta druga to, już kompletnie odjechana spekulacja z bardzo naciąganymi argumentami.
Jak dla mnie wprowadzenie Aegona Gryfa było kompletnie niepotrzebne i widać robione na siłę i burzy to co Martin przez tyle czasu budował. Pamietam, że jak pierwszy raz czytałam Taniec ze smokami to po ujawnieniu Młodego Gryfa miałam szczerą ochotę rzucić książką o ścianę.
A ja uważam wprost przeciwnie – dla mnie ten wątek jest bardzo ciekawy nie tylko dlatego, że pojawił się nowy, liczący się w walce o tron gracz, ale też ze względu na to, kto tego gracza wspiera. Konflikt Targaryenów z Blackfyre’ami sam w sobie był ciekawy, a teraz wybuchnie znowu i zagmatwa jeszcze bardziej już i tak zagmatwaną westeroską układankę 🙂 Dla mnie jest bardzo ciekawe jak na Aegona zareaguje np. Littlefinger, ale jeszcze bardziej ciekawi mnie reakcja Daenerys, która jest święcie przekonana, że ma najlepsze prawa do tronu, a tu się okazuje, że znalazł się jej zaginiony „bratanek”, który ma jeszcze lepsze prawa 😉 Oczywiście wiemy, że Młody Gryf jest podstawiony, ale Danka będzie musiała to dopiero udowodnić.
Dalej wspieranie np. przez Martellów Młodego Gryfa jest bardziej logiczne niż wspieranie Daenerys, przez którą zginął Quentyn (nie bezpośrednio rzecz jasna, ale przecież Doran nie będzie na to patrzył, skoro wysłał do niej syna z propozycją sojuszu i mariażu, a ona zamiast tego mu wyśle zwłoki Quentyna).
No i wreszcie wzięcie przez Varysa udziału w zamachu Daenerys ma dużo więcej sensu jeśli wiemy, że Varys wspierał Aegona.
Może po prostu wynika to z tego, że miałam nadzieję, że Dany dotrze do Westeros w samym środku zamieszania (wojna, dzicy, inni) i zrobi tam totalną rozrubę. Wystarczy jeden zaginiony bratanek 🙃 no i Euron z jego Smoczym Rogiem. A tak znalazł się kolejny „ktoś”, który bez potrzeby wprowadza jeszcze większy chaos.
Najprawdopodobniej Dany właśnie w takim momencie wparuje do Westeros 😉 Nawet jeśli Młody Gryf zdobędzie tron to pokoju dalej nie będzie, bo w końcu jest jeszcze Euron, no i dzicy i Inni, którzy też zaraz wparują do Westeros i zrobi się kocioł 🙂 A jest jeszcze Stannis, który walczy na północy z Boltonami, Bractwo bez Chorągwi siejący zamęt w Dorzeczu itd. Spokojnie tu jeszcze długo nie będzie 😉 Danka może wleci na imprezę ostatnia, ale na pewno sama impreza jeszcze będzie długo trwała 😉
Nie wątpię że tak właśnie będzie. Ale sam fakt że Młody Gryf to Aegon Targaryen, a jak nie Targaryen to Blackfyre, a jak nie Blackfyre to jakaś sierota z Volantis, a jak nie sierota to syn Septy Lemore, udający syna syna Rhaegara jest dla mnie taaaaak naciągany, że dla mnie taki twór nie ma w ogóle racji bytu. Dlatego mam nadzieję, że szybko się ta jego „targaryenowskość” skończy. Amen 🙃 To tak jakby Jon przybył na południe z bandą dzikich i ogłaszał wszem i wobec że jest synem Rhaegara i Lyany. Choć to może niewłaściwe porównanie bo Złota Kompania i dzicy to nie to samo aczkolwiek i ten obcy i tamten obcy a do tego Złota Kompania została „przekupiona” czy tam oszukana i to samo w sobie jest podejrzane i już budzi niepokój wśród lordów Westeros
Własnie Gryf wprowadzi jeszcze dodatkowy chaos, bo pewnie zdobędzie tron ale Cersei raczej nie zakatrupi.Jak tu jeszcze wpadnie Danka z Drogonem Nieskalanymi i Dothrakami którzy beda gwałcic i grabić co leci to z Westeros nic nie zostanie😁
A tak w sumie to po co cały ten wątek z Młodym Gryfem? Martin chce nam zaserwować drugi taniec smoków? Wymyślił ród Blackfyre i chciał go sobie dodać w wątku dziejącym się „współcześnie”? I tak mając przydomek „młody ktoś tam” Aegon długo nie pociągnie.
Hurra, czyli jest szansa, że Ned przeżył i gdzieś się ukrywa, a zginął za niego jakiś Człowiek Bez Twarzy! 😛
A tak poważniej: Skoro Martin na etapie Gry o tron nie miał jeszcze w głowie Młodego Gryfa, a Varys i Illyrio mieli służyć Daenerys to czemu Varys zgodził się zrealizować pomysł Roberta z zamachem na Dankę? Ciągle mi się to gryzie. Znacznie bardziej podoba mi się koncepcja, że oni od początku grali na Młodego Gryfa, wtedy wszystko staje się spójne i logiczne – Daenerys w przyszłości mogła być dużym zagrożeniem dla Aegona więc warto było usunąć ją zawczasu.
Jedyny problem, że pozostaje jeszcze kwestia pomocy, jakiej Illyrio udzielił Viserysowi i Daenerys, no i podarunek w postaci smoczych jaj. To znów nie pasuje do tego, że wspierali Aegona. No chyba, że grają na dwa fronty i Daenerys jest takim „planem B” na wypadek, gdyby Aegon poniósł klęskę. Ale to wytłumaczenie, które tylko trochę mnie satysfakcjonuje, bo dalej nie wszystko jest tu spójne – zwłaszcza jeśli spojrzymy szerzej na potencjalny konflikt Dany z Aegonem jako konflikt Targaryenów z Blackfyre’ami. Interesów tych dwóch stron nie da się pogodzić. A Varys, zgodnie ze starą teorią Daela, sam wywodzi się z Blackfyre’ów i dziwnym byłoby, że wspiera Targaryenkę.
Mam teorię na temat tego jak to miało wyglądać w pierwszej wersji. Otóż sądzę, że Jorah miał otrzymać list od Varysa informujący go o zamachu i NAKAZUJĄCY mu go powstrzymać. W ten sposób Varys byłby kryty – zamach przeprowadził, ale zdradził Jorah Mormont. I ten fakt można było w stosownym momencie wyjawić. Gdy plany się zmieniły, wystarczyło tego aspektu sprawy nie poruszać, a celowo nieudany zamach przerobić na autentyczny zamach, który (bez względu na to, czy by wypalił, czy nie) miał sprowokować khala Drogo.
Brzmi sensownie, chociaż to mimo wszystko było spore ryzyko bo np. list mógł nie dotrzeć na czas i zamach by się udał. Albo Robert wściekły za zdradę Joraha mógłby spróbować go ściągnąć do Królewskiej Przystani i wymierzyć sprawiedliwość, a wtedy ten pokazałby list od Varysa i wtedy to Varys miałby problem 😉 No chyba że zamiast listu był np. posłaniec, którego w razie czego można by było wyciszyć. Ale to już w sumie daleko idące dywagacje 🙂
To chyba oczywiste, ze zamach sie nie powiódł, bo Mormont dostal cynk od Varysa. Zresztą Robert nakazał ten zamach powstrzymac a nawet gdyby nie, to Varys potajemnie i tak by Mormonta poinformowal
To ser Dziadek powstrzymał zamach i był to szczęśliwy zbieg okoliczności. Dany mogla zginąć. Nie pamiętam jak zareagował Jorah ale raczej nie wiedział o tymże konkretnym zamachu więc według mnie na pewnym etapie Varys po prostu sobie Dany odpuścił.
Selmy powstrzymał zamach zlecony przez czarnoksiężników w Quarth. Mormont powstrzymał zamach w mieście Dothraków, który był zlecony przez Roberta (prawdopodobnie Mormont otrzymał wcześniej info od Varysa o zamachu)
No chyba, że tak.
„a Varys i Illyrio mieli służyć Daenerys to czemu Varys zgodził się zrealizować pomysł Roberta z zamachem na Dankę?”
Raczej mieli w planach posadzić na tronie Viserysa nie Daenerys. Zresztą to nie od Roberta zależało czy Daenerys zginie tylko od Varysa. 🙂
Masz rację, na początku na pewno wspierali Viserysa, bo to on był pretendentem do tronu, ale organizowanie zamachu na jego siostrę też raczej nie powinno być w ich interesie, skoro ona była druga w kolejce do tronu, a Viserys mógł w każdej chwili poślizgnąć się na skórce od banana i zginąć, wszak w Westeros (i Essos) zdarza się to często 😉
Tak swoją drogą, nie pamiętam już tego dokładnie, ale zamach na Dankę nie był już czasem po śmierci Viserysa?
Owszem, po. Organizowanie zamachu na Dany nie było w ich interesie, ale Varys nie miał wyjścia. Dostał rozkaz i coś musiał zrobić. Oczywiście przy okazji postarał się też, żeby zamach się nie udał. Po to zresztą umieścili tam Joraha, który miał czuwać nad Dany i Viserysem. Nie przewidzieli tylko, że ten się zakocha, przejdzie całkowicie na stronę Daenerys i oleje Viserysa, powrót do Westeros i służbę dla Varysa.
Viserys i Dany byli częścią gry. Mnie to wygląda tak: Illyrio dał w prezencie jaja Dany dlatego, że do ich wyklucia potrzeba prawdziwego Targaryena. A Aeon nie wiadomo czy to Blackfyre czy co mieszanka czego ale czystej krwi Targaryenem to on nie jest na pewno. Po prostu moi system immunologiczny wypiera taką możliwość. Możliwe jest również to i chyba nawet bardziej prawdopodobne, że Illyrio nie liczył się z tym iż z tych jaj ma szansę się cokolwiek wykluć. Ot taki ładny prezent dla Smoczej Księżniczki niech ma. Na pewno ani on ani Varys nie brali jej od początku pod uwagę. Viserysa skreślili wydając ją za mą za Drogo a ona sama była ewentualnie dla nich swego rodzaju zabezpieczeniem w razie gdyby po drodze coś się rypło. Dlatego Varys wysłał do niej Joraha, żeby miał ja na oku i donosił co i jak w razie czego. Przecież mógł mu zlecić zabójstwo. Głowa księżniczki za powrót do Westeros. Nie ma problemu. Ale jemu nie chodziło o jej śmierć tylko o to żeby mieć młodą pod kontrolą. Tymczasem w Westeros musiał grać sługę króla Roberta dlatego wysyłał skrytobójców. Możliwe, że w pewnym momencie stwierdzili, że Dany w sumie jest im niepotrzebna…aż do momentu wyklucia smoków. Więc trzeba było zrobić z tego jakiś urzytek np. wydać ją za Aegona
„Illyrio nie liczył się z tym iż z tych jaj ma szansę się cokolwiek wykluć. Ot taki ładny prezent dla Smoczej Księżniczki”
I to jest chyba najbliższa prawdy konkluzja.
„była ewentualnie dla nich swego rodzaju zabezpieczeniem w razie gdyby po drodze coś się rypło”
Zapewne tak było. Miała dostarczyć im Dothraków do armii Viserysa i być ewentualnym planem B, gdyby temu coś się przytrafiło.
„wysłał do niej Joraha, żeby miał ja na oku”
Podejrzewam, że głównym zadaniem Joraha było dbanie o bezpieczeństwo obojga, a zwłaszcza Viserysa. Nie przewidzieli, że ten się zakocha i zbuntuje na rzecz Dany.
Kurcze, jak już pisałam wcześniej, wydaje mi się, że Viserys przestał się liczyć w momencie zamążpójścia Daenerys. Który Dothrak poszedłby za takim człowiekiem jak on? Drwili z niego praktycznie od początku i wydaje mi się, że nie pomogłoby nawet wstawiennictwo Dany…Illyrio nawet mógł liczyć na to, że Dothrakowie prędzej czy później go wykończą i problem z Viserysem sam by się rozwiązał. Przecież znał jego charakter i wiedział jakim ludem są Dothrakowie. Co do planów względem Dany…gdyby nadeszła jej kolej Jorah mógłby po prostu w pewnym momencie dostać rozkaz porwania jej z khalasaru…
„Który Dothrak poszedłby za takim człowiekiem jak on?”
Dothrakowie nie mieli iść za Viserysem, tylko za Drogo. Pewnie gdyby Viserys nie był takim durniem i spokojnie poczekał, to szwagier wywiązałby się obietnicy.
Gdzieś wyżej pisałem, że Varys i Illyrio nie musieli popierać Viserysa ze względu na przymioty jego charakteru. Był Targaryenem i to wystarczy. Oni by rządzili, a on miałby spłodzić potomka. Zwłaszcza, że innego Targaryena nie mieli, bo matrylinearna linia Daenerys to jednak nie to samo.
Mnie ciekawi teoria, z która przyszła mi do głowy a której chyba nigdzie nie widziałam, choć może za mało grzebałam. Melisandre wierzy w dwóch bogów – Pana Światła i Wielkiego Innego, z którym Chlor toczy nieustanną walkę. Mamy też starych bogów, którzy właściwie nie wiadomo kim są. Mamy dowody na sprawcze moce Pana Światła, Wielkiego Innego którego „wysłannikami” są Inni, mamy dowody na istnienie starych bogów. Czy nie jest tak, że zarówno Chlor jak i Wielki Inny są jednymi ze starych bogów? Mi to pasuje jak ulał, w końcu Dzieci Lasu związane są zarówno z magią starych bogów, jak i z Innymi.
A mi się wydaje, że Martin od początku planował młodego gryfa i wiedział, że jest fałszywy.
Varys nie mógł dopuścić do tego by Rhegar przejął władze od ojca. Potrzebował szalonego króla. Wojna mu się przydała a Robert był przydatny, i to jego stopniowe lekceważenie królestwa też było przydatne.
Rodzenstwo grubas przyjął po to by się ich pozbyć. Ale tak przydatnie pozbyć. Dany była cennym prezentem, a niech sobie ginie u dzikusów. Myślę, że Viserysa chciał użyć inaczej ale nie był aż tak ważny dlatego machnął na niego ręka gdy ten się uparł, że pojedzie z Dany. O jajach nie miał pojęcia, nawet pewnie mu nie przyszło do głowy, że coś się z nich wykluje. Myślę, że był pewny, że jaja do niego wrócą i będą dla młodego Gryfa