O prawdziwej tożsamości Młodego Gryfa podającego się za cudownie ocalonego Aegona Targaryena pisałem już wielokrotnie – przede wszystkim w dwuczęściowym tekście poświęconym Varysowi (tu odcinek poświęcony Aegonowi), ale kolejne argumenty za tą tezą, iż Młody Gryf jest Blackfyrem, zdarzało mi się prezentować i przy innych okazjach. Dziś chciałbym przedstawić kolejny z nich – zwięzły, prosty, logiczny, praktycznie cały czas migający nam przed oczami. A jednak jest to argument, który łatwo przeoczyć. Dotyczy bowiem starszego Gryfa – Jona Conningtona. A właściwie to jego „śmierci”.
Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Connington musiał sfingować swoją śmierć? Nie zrobił tego z powodu Roberta Baratheona. Gryf na wygnanie poszedł jeszcze gdy Aerys II siedział na żelaznym tronie. Była to w końcu kara za porażkę w bitwie Dzwonów. Rzecz jasna Connington – inaczej niż książę Viserys – nie obawiał się szczególnie zemsty Roberta zza morza i przez lata występował w Essos pod własnym nazwiskiem. Spisek z rzekomą kradzieżą pieniędzy Złotej Kompanii oraz zapiciem się na śmierć narodził się dopiero wówczas, gdy do Conningtona dotarł Varys wraz z wiadomością o ocaleniu syna Rhaegara.
Dla większości z nich Connington zapił się na śmierć w Lys po tym, jak wygnano go z kompanii za kradzież pieniędzy z wojennego kufra. Haniebne kłamstwo nadal mu ciążyło, ale Varys upierał się, że to konieczne.
—Taniec ze smokami—
Uzasadnieniem, jakie Varys przekazuje Conningtonowi, jest potrzeba utrzymania Aegona w sekrecie. Dlatego i sam Gryf musi zniknąć z powierzchni ziemi. Connington nie rozumie do końca planu, jest wściekły na Varysa, pragnie się na nim zemścić… ale na plan ostatecznie przystaje.
Gryf dla dobra chłopca zgodził się na plan Pająka, ale to nie znaczy, że był z niego zadowolony. Niech tylko pożyję wystarczająco długo, by chłopak zasiadł na Żelaznym Tronie, a Varys zapłaci za tę zniewagę i za wiele innych spraw. Wtedy się przekonamy, o kim ludzie szybko zapomną.
—Taniec ze smokami—
Co ciekawe, obiekcje Gryfa są jak najbardziej uzasadnione. Więcej – one nie idą wystarczająco daleko. W samym Westeros o Conningtonie zdążono już niemal całkiem zapomnieć, w zasadzie to pijacka śmierć i kradzież są jedynymi aspektami sprawy, które – ze względu na swoją sensacyjność – podtrzymują o nim wspomnienie. Connington mógłby po prostu opuścić Złotą Kompanię i zająć się wychowaniem Aegona, nie budząc sensacji. Nawet gdyby po latach kątem oka dostrzegł go podczas essoskiej ekskursji jakiś westeroski lord albo rycerz, rzecz byłaby łatwa do wyjaśnienia. A i Aegona można byłoby „sprzedać” jako bękarta Gryfa (w końcu prawdopodobny homoseksualizm Conningtona nie jest wiedzą powszechną).
Rzekoma śmierć Conningtona nie pomaga też szczególnie w trakcie inwazji na Westeros. Owszem, Randyll Tarly, będący zapewne jednym z „przyjaciół z Reach”, którzy mają wesprzeć sprawę Aegona, próbuje poddać w wątpliwość to, że Connington żyje, ale koniec końców to nie Gryf się liczy, a lądująca armia. I na armię Żelazny Tron musi zareagować.
– A teraz docierają do nas meldunki, że Connington maszeruje na Koniec Burzy.
– O ile to rzeczywiście Jon Connington – wtrącił Randyll Tarly.
—Taniec ze smokami—
Ba, postawmy tezę kolejną – rzekoma śmierć Jona Conningtona nie tylko nie ułatwiła zadania, jakim jest utrzymanie istnienia Aegona w tajemnicy, ale nawet wprowadziła potencjalne zagrożenie. O Gryfie zapomniano, a dostrzeżenie go w Essos nie wzbudziłoby sensacji. Ale gdyby któryś z lordów rozpoznał Conningtona, mimo że oficjalna wersja mówiła o tym, iż Gryf nie żyje… To prędzej byłoby tematem do plotek i ploteczek w Westeros. Być może nawet do tego stopnia, że ktoś zechciałby w sprawie Gryfa zaciągnąć języka z pominięciem Varysa.
Dlaczego zatem Varys wymusił na Conningtonie sfingowanie haniebnej śmierci? Wydaje mi się, że jedynym prawdopodobnym wyjaśnieniem jest pragnienie posiadania człowieka, o którym wszyscy sądzili, że nie żyje. Udowodnienie, że skrajnie nieprawdopodobne, jest możliwe. Parafrazując kultowego Misia: „On tym Gryfem zamyka usta niedowiarkom”. Bo skoro wszyscy „wiedzieli”, że Gryf nie żyje, ale byli w błędzie, to może są też w błędzie co do absurdalnie nieprawdopodobnej historii ocalenia Aegona?
Czy w związku z tym śmierć Conningtona też może być znakiem dla przeciwników Aegona, że nawet cudownie ocalone postacie mogą zginąć?
Myślisz, że przeciwnicy Aegona nie wiedzą o tym, że ludzie umierają?
Chodzi bardziej o kwestie symboliczną 😉
Ma to ręce i nogi. Nie rozumiem tylko w jaki sposób ma to być argumentem za tezą, iż Młody Gryf to Blackfyre? Prawdziwego Aegona Targaryena musiałby Varys tak samo uprawdopodobnić.
To nie ma być argument za tezą, to składowa planu Varysa mająca sprzedać jego alibi o cudownie ożywających ludziach, którzy powinni być martwi od nastu lat. Na dobrą sprawę Aegona do Żelaznego Tronu nie musiał prowadzić nikt znany w Westeros, ale Pająk z jakiegoś powodu uparł się na Jona.
Rozumiem o co mogło chodzić Varysowi z tą „śmiecią” Conningtona. Nie rozumiem tylko, w jaki sposób to wszystko ma być argumentem za teorią, że Aegon to Blacfyre? A tak właśnie napisał DaeL. Cytuję:
„kolejne argumenty za tą tezą, iż Młody Gryf jest Blackfyrem, zdarzało mi się prezentować i przy innych okazjach. Dziś chciałbym przedstawić kolejny z nich – zwięzły, prosty, logiczny, praktycznie cały czas migający nam przed oczami. A jednak jest to argument, który łatwo przeoczyć. Dotyczy bowiem starszego Gryfa – Jona Conningtona. A właściwie to jego “śmierci”.”
A faktycznie, też tego nie rozumiem. Młody Gryf potrzebowałby urealnienia niezależnie od tego czy byłby Targaryenem, Blackfyrem, potomkiem bękartów Brightflame’a czy, nie wiem, lyseńskim dzieckiem ulicy, które Varys podłożył, bo wiek i valyriańska uroda się zgadzały 😛
Dokładnie.
Może Daelowi chodzi o to, że tożsamości Gryfa nie da się podważyć. Więc tym samym Aegona Blackfyra bez problemu można sprzedać jako Targaryena. Jeśli ktoś kogo zna większość Westeros oznajmi, że Aegon to syn Rhaegara bedzie to brzmiało wiarygodnie nawet jeśli będzie to kłamstwo. Skoro przeżył Connington to syn Rhaegara, również mógł.
Owszem, ale takie uwiarygodnienie przydałoby się zarówno, gdyby Aegon był Blackfyre’em, jak i gdyby był najprawdziwszym Targaryenem. Varys przecież nie wyjdzie ot tak i nie powie: „Słuchajcie, dobrzy mieszkańcy Westeros! Oto jest wasz cudownie ocalony książę Aegon. Wszystko co do tej pory słyszeliście o jego śmierci to bzdura. Nikt mu nie rozwalił łba o posadzkę i zupełnie bez znaczenia jest fakt, że chłopak wszystko w życiu zawdzięcza mnie. Możecie mi wierzyć, wszak znany jestem z uczciwości.” 🙂
Jak na Varysa to debilne uzasadnienie, jeżeli faktycznie o to chodziło.
Czy tylko ja jestem już troszeczkę zmęczony czekaniem na Wichry ?
Ja już nie czekam. Martin niech się cmoknie.
Chciał być Tolkienem naszych czasów, ale stanie się głównie memem, który zmarnował dzieło swoje życia dla grubych kontraktów telewizyjnych. Za 100 lat ludzie wciąż będą pamiętać i dyskutować o Władcy Pierścieni i Ardzie. O Westeros mało kto będzie pamiętać, a jak już to przez pryzmat katastrofy jaką było zakończenie wątków w wersji telewizyjnej.
Czy Martin mówił że pragnął być Tolkienem naszych czasów ? Nie słyszałem. A co do serialu kto zabroni za 20 lat nakręcić lepszą wersję ? Według mnie popełniono błąd za wcześnie ekranizując Martina. i nie mówię o jego nieukończeniu, tylko o zbyt szybkim pochłanianiu historii.
W dzisiejszych czasach seriale stają się hamburgerami kinematografii. Szybko, byle jak, byle się nażreć. Według mnie 10 filmów pełnometrażowych byłoby lepsze. (inna kwestia czy dałoby się to zrealizować w tej formie) Czy Tolkien jest dzisiaj tak popularny jak 40 lat temu dyskutowałbym.
W dzisiejszych czasach wartości, które opisywał we Władcy Tolkien są coraz bardziej w odwrocie. (Dobrym przykładem posądzanie Legolasa i Gimliego o homoseksualizm bo przecież dwóch facetów którzy się przyjaźnią to zaraz geje). Za 100 lat ludzie nic nie zrozumieją z Tolkiena.
Nasz Gryf był potrzebny do odegrania komedianckiego przedstawienia z cudownym ocaleniem Aegona. Ale teraz jest niebezpieczny dla Blackfyreów, więc musi umrzeć. Ale czy Connington nie przechytrzy Varysa i przekona Aegona do ścięcia eunucha
Ahhhh ta cudowna pewność w teorię Aegona Blackfyre, a może to nie jest prawda? A może Varys rzeczywiście działa dla dobra królestwa? Może Jon Snow, zamiast być oczekiwanym zbawcą, sprowadzi na królestwo zagładę i doprowadzi do przedłużenia wojny, ufając Branowi w jego wizje? Być może Aegon jest jak najbardziej prawdziwy, a Jon stając w bitwie przeciwko niemu, zrobi to, czego tak bardzo się obawiał w bodajże „Starciu Królów” (podczas rozmyślań o Robbie na Murze)- stanie w polu przeciwko bratu, doprowadzi do zniszczenia rodowego zamku (Czerwonej Twierdzy), pozwoli na zamordowanie dzieci brata i doprowadzi do zniszczenia i upadku własnego rodu? Może Pieśń Lodu i Ognia wcale nie ma mieć dobrego zakończenia, a na tronie zasiądzie osoba wyzwolona nawet z pojęcia ludzkości, która będzie sprawowała władzę jeszcze bardziej tyrańską niż którykolwiek z Targaryenów? Nawet najbardziej szalony z dynastii smoków był tylko i przede wszystkim człowiekiem, a wyprany z uczuć Bran-mag może mieć do niego bardzo daleko. Być może Bran stanie się tym, do kogo aspirował Euron – Bogiem-królem Westeros, dla którego cały kraj byłby zabawką.
Jeśli Martin dobrze to uzasadni w książce, to będzie to świetna historia. Ale na razie mało co na to wskazuje, a za teorią z Blackfyre dużo jednak wskazuje 😉
(a jeszcze mniej na publikacje książki)
Dajcie mi takie zakończenie. Po tym Disneyowskim crapie w GOT(poza Daenerys) o niczym innym nie marzę
Wydaje mi się bardziej, że Varys już wówczas planował uwolnienie Neda Starka od egzekucji i sfingowana śmierć Gryfa, a następnie jego cudowne zmartwychwstanie miały przygotować mieszkańców Westeros na powrót Lorda Północy. To wyjaśnienie ma znacznie więcej sensu.
a mnie zastanawia coś innego, a mianowicie czy Gryf wie kim tak naprawdę jest mlody gryf? czy wie, że jest on Blackfyrem? czy naprawdę wierzy w to, że jest to ocalony syn Rhaegar’a? a jeśli nie wie i się dowie, że jest to syn Uzurpatora z rodu który walczył od stu lat z prawowitymi władcami? czy dalej będzie mu pomgała zasiąść na tronie czy jednak będzie chciał się go pozbyć? czy nie dowie się o tym bo umrze?
Mnie też to zastanawia. Wydaje się, iż jest przekonany o tym, że to syn Rhaegara. Z drugiej jednak strony mam wrażenie, że cała świta Aegona wie o całej farsie. O ile dobrze kojarzę kiedy okazuje się, że Gryf choruje na szarą łuszczycę jest fragment, w którym zależy mu tylko na tym by dożyć momentu kiedy Aegon zasiądzie na żelaznym tronie. Może chodzi tu o osobiste pobudki, chęć zemsty, pomszczenie Rhaegara.