Na całym Dzikim Zachodzie nie było drugich takich odkrywców i poszukiwaczy przygód jak Bill Bąbelek i Buffalo Kudłaczek. Kiedy więc indiański wódz Mały Niepokój, podczas 46794876 narady wodzów starszych został ośmieszony za próbę opowiedzenia żartu o gąsce Balbince, dla własnej rozrywki postanowił wysłać blade twarze z misją odnalezienia legendarnego źródła wody sodowej.
Tak zaczyna się komiks, który spełnił w moim życiu rolę wyjątkową. Po raz pierwszy trafił bowiem w moje łapki, gdy miałem cztery, może pięć lat. I myślę, że w dużej mierze to on ukształtował moje gusta. To dzięki niemu polubiłem absurdalny humor. Musisz bowiem wiedzieć, drogi czytelniku, że komiksy Baranowskiego (ten, a późniejsze jeszcze bardziej) są niby skierowane do dzieci, ale tak naprawdę kryją w sobie ogrom humoru iści pythonowskiego. Są na wskroś irracjonalne, odwołują się do dzieł sztuki, o znajomość których raczej dzieci byśmy nie podejrzewali, a przede wszystkim zostały przez błyskotliwego autora wprost naszpikowane żartami słownymi, które sprawiają, że tak miło wraca się do komiksu po latach.
Bo ja, właśnie w ostatnim tygodniu tak do komiksu wróciłem. Moja kolekcja dzieł Baranowskie (z takimi zeszytami jak „Antresolka Profesorka Nerwosolka” czy „Podróż smokiem Diplodokiem”) przepadły gdzieś jeszcze w czasie gdy prowadziłem edukację na poziomie szkoły podstawowej. A jednak pamięć o przygodach fantastycznych postaci Baranowskiego (na czele z moją ulubioną Entomologią Motylkowską) pozostawała niesamowicie silna. I postanowiłem sobie, że kiedyś wszystkie te komiksy odzyskam.
W końcu nadarzyła się ku temu okazja, bo oto wydawnictwo Ongrys (nie mylić z Tygrysem) dokonało wznowienia zeszytów Baranowskiego, w twardych oprawach, na świetnej jakości śliskim papierze i – co tu dużo mówić – wyglądających lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie zastanawiając się długo, natychmiast zamówiłem chronologicznie pierwszy z tych komiksów.
I jak wrażenia? W wielkim skrócie – komiks Skąd się bierze woda sodowa spełnił wszystkie moje oczekiwania. Nawet po tym jak już otrząsnąłem się z nostalgii, czytało mi się całość znów bardzo przyjemnie. I znów prychałem ze śmiechu przy kolejnych żartach. A przy okazji przeczytałem jedną z historyjek, z którymi wcześniej zaznajomiony nie byłem. Nowe wydanie „Skąd się bierze woda sodowa” zawiera bowiem nie tylko wspomniany komiks o poszukiwaniu źródła wody z bąbelkami, ale również historię „W pustyni i w paszczy”, wcześniej publikowaną w tomiku „Na co dybie w wielorybie czubek nosa eskimosa” obok przygód Orient-Mena (akurat tę opowieść znałem), a także „Przepraszamy, remanent”, który ukazał się wcześniej tylko w Świecie Młodych (to takie PRL-owskie czasopismo dla młodzieży, które przestało istnieć na początku lat 90.). Ostatnia z opowieści naprawdę była zaskakującą „wartością dodaną”, której się tu nie spodziewałem. Aczkolwiek żeby nie było zbyt miło, mam pod adresem drugiej i trzeciej historyjki pewien zarzut. Wydaje mi się, że oryginalnie były publikowane na stronicach w formacie większym niż A4, po zmniejszeniu ich do nowego rozmiaru, rysunki trochę straciły ze swego uroku, a napisy w dymkach czyta się niewygodnie.
Jest to jednak drobiazg nie zmieniający faktu, że nowe wydanie kultowego komiksu Baranowskiego jest świetne, a ja już ostrzę sobie zęby na kolejne komiksy (w tym wspomniany wcześniej zeszyt „Antresolka Profersorka Nerwosolka”, który należał do moich ulubionych dzieł tego pisarza i ilustratora). Polecam gorąco, bez względu na to, czy chcecie sobie przypomnieć dzieciństwo, sprezentować inteligentny i zabawny komiks swoich dzieciom/młodszemu rodzeństwu albo po prostu samem zapoznać się z klasykiem polskiego komiksu. Warto.
-
Ocena DaeLa - 8/10
8/10
Ja wiem czym był Świat Młodych. Wychowałem się na nim. 🙂 Komiksy Baranowskiego oczywiście też pamiętam, choć mi jakoś najbardziej utkwił w pamięci Orient-Men.
świat starych
„Ciekawi świata są zawsze młodzi”
„Nazywam się ponury krwiożerca” – mówi kolega. „A ja krwiożerczy ponurak” – odpowiadam. Niedowierzanie obustronne. Dalsza rozmowa złożona tylko z cytatów (godziny).
Pamiętam, gdy udawszy się do księgarni, za własne kieszonkowe, zakupiłem pierwszą książkę. Był to komiks, właśnie Baranowskiego. Tytułu niestety nie pamiętam. Była tam, chyba, przygoda ” Skąd się bierze/wieje wiatr”. Wróciwszy z zakupów, dostałem reprymendę, że kupiłem takie barachło. Następnym komiksem już się nie chwaliłem 😆