No to doczekaliśmy się. Ostatni odcinek pierwszego sezonu „Rodu smoka” za nami. Przedstawiamy streszczenie, w najbliższych dniach omówienie… ale zachęcamy Was do tego, abyście odwiedzali nas w najbliższych tygodniach. Nowy serial dostarczył nam przecież wiele materiału do przemyśleń. A to oznacza, że już niebawem zaprezentujemy nowe odcinki Pytań do maesterów (poświęcone serialowi) oraz Szalonych Teorii.
Aktualizacja 29.10.2022: Omówienie dodane!
Ostrzegamy, że w tekście oraz w komentarzach pojawiają się spoilery z serialu oraz dzieł George’a R.R. Martina, na których jest on oparty.
Streszczenie
Biedny Lucerys. Gdyby tylko wiedział, że drugoplanowa postać, która nagle otrzymuje wiele ckliwych scen, jest spisana na straty, to pewnie ukryłby się przed matką. Albo przynajmniej był ostrożniejszy. Niestety zgubiła go nieznajomość filmowych tropów, motywów i klisz. Tuż po jego pogaduchach z Rhaenyrą, na Smoczą Skałę przybywa świeżo upieczona morderczyni – Rhaenys. I zamiast przyjąć kondolencje w związku ze stanem zdrowia Corlysa, bez ogródek ogłasza śmierć króla Viserysa i przekazuje informacje o knowaniach Zielonych. Daemon opowiada teorie spiskowe o zamordowaniu jego brata. Kontynuując swoją tradycję wpadania na doskonałe pomysły, Rhaenys sugeruje, aby Rhaenyra opuściła jedną z najtrudniejszych do zdobycia fortec w Westeros i poszukała bezpiecznego schronienia. Rhaenyra, pod wpływem przekazanych informacji, zaczyna rodzić. Niezrażony krzykami żony/bratanicy, Daemon wydaje rozkazy sojusznikom królowej. Ale zresztą i Rhaenyra nie traktuje porodu zbyt serio, bo w przerwie między spazmami bólu przekazuje synom informację o sytuacji politycznej. Zabrania też podejmować Jace’owi jakichkolwiek wrogich kroków bez jej przyzwolenia.
Posłuszny syn zakazuje Daemonowi wyruszać do Dorzecza i podejmować jakichkolwiek działań bez wiedzy królowej. Efekt jest nikły. Zamiast tego, Daemon udziela lekcji młodemu księciu. Przy pomocy Caraxes przekonuje dwóch i tak posłusznych Rhaenyrze rycerzy Królewskiej Gwardii (to prawdopodobnie Darklyn i Marbrand, bo mają już ciuchy robocze), żeby byli jeszcze bardziej posłuszni. I przy okazji, żeby wyrobili sobie zdanie o Daemonie jako o psycholu. W międzyczasie Rhaenyra w końcu rodzi. Dziecko jest martwe i zniekształcone, choć chyba nie do tego stopnia co w książce. Piszę „chyba”, bo oglądałem tę scenę przez palce. Daemon rozpacza na plaży.
W trakcie pogrzebu, na Smoczą Skałę przybywa Erryk Cargyll. Okazuje się, że rycerz wyręczył Darklyna w zadaniu zwinięcia korony Viserysa. Daemon koronuje nową królową.
Podczas narady wojennej, Daemon referuje przygotowania do wojny, a maester Gerardys (jak mniemam, chyba że mu imię zmieniono) wspomina, że po stronie Rhaenyry opowiedzieli się już lordowie Celtigar (o jak miło, że ktoś z Valyrii jeszcze przeżył!), Staunton, Massey, Darklyn i Bar Emmon. Innymi słowy – sama śmietanka Westeros. Pozostała kwestia prawdziwych graczy – Arrynów, Starków, Tullych i Baratheonów. Te rody trzeba pozyskać. Daemon sugeruje wykorzystanie przewagi, jaką mają Czarni – smoków. W tym takich, które nie mają jeszcze jeźdźców. Ludobójcze rozważania Daemona przerywa przybycie poselstwa z Królewskiej Przystani.
Po krótkiej wymianie nieuprzejmości, Otto Hightower przedstawia warunki, które brzmią prawie racjonalnie. Rhaenyra miałaby zrzec się roszczeń, otrzymując w zamian Smoczą Skałę, której dziedzicami byliby jej synowie z Daemonem. Driftmark otrzymałyby silne chłopaki. Ponadto jej dzieci miałyby miejsce na królewskim dworze, a wszystkich lordów i rycerzy, którzy przysięgli księżniczce wierność, objęłaby amnestia. Daemon wolałby jednak trochę pomordować, królowa również, ale zaczyna się wahać, gdy otrzymuje z rąk maestera symbol przyjaźni, jaką darzyła ją Alicent – zachowaną stronicę z historycznej kroniki, którą wyrwała niegdyś młoda księżniczka. Rhaenyra obiecuje przemyśleć propozycję.
Na naradę Rhaenyra wraca z innym nastawieniem. Zaczyna sobie zdawać sprawę z konsekwencji wojny. Nie chce władać królestwem popiołu i kości. Wierzy w to, że jej rolą jest zachowanie pokoju. „Mówisz jak twój ojciec” – upomina ją Daemon. – „To bardzo seksowne.” A jednak gdy tylko są na osobności, a Rhaenyra wspomina o Pieśni Lodu i Ognia, Daemon wpada w furię i zaczyna ją dusić. On też nie może znieść oczekiwania na Wichry zimy. Zachowanie męża daje królowej do myślenia.
Tymczasem, u Velaryonów, Corlys dochodzi do zdrowia w tempie ekspresowym. Rhaenys streszcza mu ostatnie odcinki, razem rozważają swoje dalsze ruchy. „Zabiła nam syna.” – powiada Corlys – „Ale nie pozwólmy, aby drobne minusy przesłoniły nam niewątpliwe plusy tego sojuszu.” Zebrawszy siły, Corlys udaje się na naradę, gdzie po krótkim przekomarzaniu się, przysięga posłuszeństwo nowej królowej. Rhaenyra wysyła swych synów z poselstwem. Jace ma polecieć na Orle Gniazdo i do Winterfell, Luke do Końca Burzy. Daemon idzie śpiewać kołysanki nieokiełznanym smokom.
I tak oto zaczyna się niesamowity, mrożący krew w żyłach, oszałamiający wizualnie finał tej części opowieści. Lucerys dociera na zaciemniony przez ciężki chmury Koniec Burzy. Zaparkowawszy smoka spostrzega złowrogą sylwetkę potężnego smoka Aemonda. Gdy lord Borros Baratheon przyjmuje go w sali tronowej, podejrzenia się potwierdzają. Aemond przybył tu wcześniej. Borros miał do szkoły pod górkę, więc sam listu nie czyta, ale słucha streszczenia dokonanego przez maestera. I odrzuca warunki. Król Aegon zaoferował lepsze – w tym jednookiego przystojniaka, który mógłby reklamować szampony do włosów w charakterze zięcia. Luke musi odejść z pustymi rękami. Ale oto Aemond chciałby, aby jego siostrzeniec odszedł w jeszcze gorszym stanie. Nie zamierza go zabijać, ale chciałby pozbawić chłopaka oka. Lord Borros protestuje, i pozwala młodemu księciu uciec na smoka.
Na zewnątrz panuje koszmarna burza, Arrax walczy z silnym wiatrem, by jak najszybciej oddalić się od zamku Baratheona. Ale smok nie jest dość szybki. Wkrótce dogania go Aemond na Vhagar. Na początku wszystko wygląda tak, jakby Aemond planował swojego siostrzeńca pojmać lub nastraszyć. W końcu jednak ucieczka przeradza się w walkę. Arrax, samowolnie zieje ogniem w stronę Vhagar. Aemond też traci kontrolę nad smokiem. Gdy Lucerys przebija się wreszcie przez grubą pokrywę chmur, w ślad za nim podążają szczęki smoka Aemonda. Luke i Arrax, ku przerażeniu Aemonda, zostają zeżarci. I tak się kończy dawanie smoków do zabawy nieodpowiedzialnym dzieciom.
Na Smoczej Skale Rhaenyra otrzymuje wiadomość o śmierci syna. I ogarnia ją czarna wściekłość.
Omówienie
D: Bardzo szybko nam upłynęło ostatnie dziesięć tygodni. Wydawało się, że jeszcze wczoraj Viserys był całkiem żwawy, a tu już nad jego ciałem krążą sępy. Ostatni odcinek pierwszego sezonu, podobnie jak odcinek dziewiąty, prezentuje wydarzenia, które prowadzą bezpośrednio do wojny pomiędzy stronnictwami zielonych i czarnych. Tym razem widzimy wszystko z perspektywy stronników Rhaenyry. Po krótkiej, trochę ckliwej, ale w gruncie rzeczy uroczej scence księżniczki z jej synem (Lucerysem), na Smoczą Skałę przybywa Rhaenys, która prosto z mostu przekazuje złe wieści. I niestety tu pojawił się pierwszy zgrzyt. Głupie zakończenie epizodu dziewiątego boleśnie promieniowało na nowy odcinek, bo kwestia dokonanych przez Rhaenys wyborów nie została w żaden sposób wyjaśniona. Co więcej, Daemon dopytywał się o to czemu Rhaenys nie zabiła Aegona tak, jakby był obserwatorem tych wydarzeń. Czy tylko mnie to nie pasowało, czy też miałeś wrażenie, że to była dziwna scena?
BT: Jak teraz o tym wspomniałeś, to rzeczywiście, przecież równie dobrze mogło być tak, że np. Gwardziści zdążyli wyprowadzić Aegona zanim Rhaenys się zbliżyła. Albo tak, że od razu odleciała.
D: Grzech pierworodny w postaci pragnienia zakończenia odcinka widowiskową, ale niemądrą sceną, popsuł trochę otwarcie kolejnego epizodu. Ale na szczęście akcja rusza z kopyta i szybko o tym zapominamy. No bo dzieje się to równolegle bardzo dużo. Przede wszystkim – Rhaenyra rodzi. I naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć, czy jej zmarłe dziecko odpowiada opisowi z książek, bo jak się okazuje, nie potrafię się gapić na takie sceny zbyt uważnie w produkcjach niebędących horrorami. Ale wydaje mi się, że twórcy serialu chcieli pozostawić tu pewne niedopowiedzenie. Więc nie wiadomo do końca, czy dziecko urodziło się zniekształcone…
BT: Czy dobrze pamiętam, w serialowym Westeros nigdy nie wspominano o tych “smoczych” dzieciach, które czasami pojawiały się w rodzie Targaryenów?
D: Serial nigdy nie przedstawiał tego jako powtarzającego się problemu. Ale mieliśmy oczywiście przypadek Rhaego, czyli syna Daenerys. Mirri Maz Duur twierdziła, że urodził się z łuskami, błoną przypominającą skrzydła nietoperza i wnętrznościami pełnymi robaków. Nie wiadomo ile w tym prawdy, a ile przesady. I część widzów mogła to uznać za rezultat magii krwi.
BT: Tak, bez pozostałych wzmianek o podobnych przypadkach rozsianych po historii Targaryenów to byłby jak najbardziej uprawniony wniosek. Więc w kontekście tego odcinka mogłoby to wprowadzić spore zamieszanie bez dokładniejszych objaśnień. Zresztą może być tak, że magia krwi aktywuje coś w “smoczej krwi” Targaryenów, co może też być aktywowane przez silny stres, ale nie aż tak mocno w przypadku użycia magii. Bo to, co stało się z księżniczką Aereą silnie sugeruje, że smocza krew to coś więcej niż tylko metafora…
D: Owszem. Ale wolałbym na razie nie uprzedzać faktów. No bo raz, że mamy w tym odcinku pewien fragment, który być może rozwiązuje zagadkę trzech głów smoka, więc do problemu magii krwi wrócimy. A dwa, że chyba się z tego narodzi Szalona Teoria, w której jeszcze lepiej przedstawimy tę kwestię. Ale po kolei. Na razie jesteśmy na Smoczej Skale. A Daemon, nie przejmując się za bardzo porodem żony, planuje obronę twierdzy. I tak naprawdę to całą wojnę.
BT: Znajduje też czas, żeby postraszyć Lorenta Marbranda i Steffona Darklyna…
D: O tak. I tu taka mała ciekawostka. W zasadzie kolejny kamyczek do ogródka rodzącej się teorii. Daemon kontroluje Caraxes telepatycznie. Nie wypowiada żadnej komendy, a smok nie ma z nim kontaktu wzrokowego. Ale pojawia się w odpowiedniej chwili.
BT: Kontrola nad smokami (lub jej brak) to zresztą ważny problem w tym odcinku.
D: Tak, to istotne jako motyw odcinka, ale może i całego sezonu. To nam już było wcześniej przedstawiane. I ostrzegał nas sam Viserys. Zresztą trudno zapanować również nad smokami metaforycznymi. Przez prawie cały odcinek oglądamy kolejne “miękkie” niesubordynację Daemona, który prze do wojny. Jest to najbardziej widoczne po przyjęciu wysłanników Alicent. Ale może nie uprzedzajmy tego faktu i skupmy się właśnie na tym poselstwie. Co sądzisz o warunkach, jakie przedstawił Otto Hightower?
BT: Na pozór bardzo szczodre, ale niektóre mają drugie dno. Na przykład, wysłanie Aegona Młodszego i Viserysa na dwór tak naprawdę zapewniłaby Zielonym dwóch zakładników.
D: No tak, to raczej oczywiste, tak to się zazwyczaj załatwiało. Z drugiej strony nadanie w postaci Smoczej Skały, która przestałaby być w takim wypadku po prostu dodatkową rezydencją dynastii panującej to rzecz dość atrakcyjna.
BT: Jednak Aegon II ma przyznać coś, czym w tamtej chwili nawet nie dysponuje. Podobnie ma się sprawa z Driftmarkiem. A każde nadanie można pod jakimś pretekstem odwołać.
D: Niby tak, ale w praktyce to łatwo nie jest. Moim zdaniem to o czym mówiła Alicent, czyli warunki, które nie będą Rhaenyrze uwłaczały, zostało spełnione. Jej potomkowie władaliby dwoma potężnymi zamkami, otrzymaliby też swoich lenników. Wprawdzie Stannis pomstował, że Smocza Skała jest biedna, ale porównywał ją do Końca Burzy. W rzeczywistości oferta Alicent, czyli stworzenie dwóch bocznych gałęzi Targaryenów/Velaryonów/Strongów umocowanych na potężnych twierdzach było całkiem hojne.
BT: Możliwe – ale ze strony Zielonych nie było żadnych gwarancji przestrzegania takiej umowy. Żadnej oferty oddania np. Jaehaery albo Jaehaerysa na wychowanie.
D: To prawda. Zresztą, pewnie nawet gdyby była, to i tak sprawy potoczyłyby się tak samo. W każdym razie Daemon daje swój wyraz dezaprobacie wobec paktowania już podczas przedstawiania warunków, a potem otwarcie kontestuje słowa księżniczki w trakcie narady. No i dochodzimy do sceny, która wzbudziła wiele kontrowersji, czyli duszenia. Nie wiem czemu akurat wiele osób jest zdziwionych wybuchem gniewu ze strony faceta, który parę odcinków temu zatłukł hełmem zwykłego posłańca, no ale mniejsza z tym. Dla nas istotniejszy jest moment, w którym Daemon traci panowanie nad sobą.
BT: Po usłyszeniu o przepowiedni Aegona Zdobywcy. I tak się zastanawiam, czy Daemona rozwścieczyło nie tyle to, że Rhaenyra wierzy w ten sen, co to, że zrozumiał wtedy, że jest jakiś rodowy sekret, którego Viserys nigdy mu nie wyjawił. Bo w innych odcinkach – ale również w tym odcinku, jak się okaże – pokazano, że Daemon też bardzo interesuje się dawną Valyrią, a może także jej magią.
D: Z jego słów wynikałoby, że poirytowała go sama wiara w przepowiednię, ale ja skłaniam się ku Twojej interpretacji, dokładnie z tego powodu, o którym wspomniałeś. Daemon wydaje się być postacią bardzo głęboko zakorzenioną w valyriańskich tradycjach i rytuałach.
BT: A przy okazji: w komentarzach pod pierwszym odcinkiem pojawiały się pytania o to, jak to jest z tym przekazywaniem sekretu Aegona – czemu Daemon go nie zna, skoro był przez pewien czas dziedzicem Viserysa. Pewnie dlatego, że sekret ma być przekazywany tylko wtedy, kiedy pojawi się ktoś, kto już nie może stracić pierwszego miejsca w linii sukcesji (heir apparent), a nie jedynie ktoś, kto może spaść niżej w linii, na przykład z powodu narodzin dzieci monarchy (heir presumptive).
D: Otóż to. Daemon był zawsze planem B i w gruncie rzeczy tak go traktował Viserys. A odchodząc na chwilę od tematów magiczno-valyriańskich w realia polityki – bardzo ucieszyły mnie te wszystkie narady – bo były łącznie chyba trzy, jeśli dobrze liczę. Były poprowadzone w sposób całkiem sensowny, argumenty jakie na nich padały nie były wydumane. Rzeczywiście dwie najistotniejsze kwestie do rozstrzygnięcia to użycie smoków i potwierdzenie lojalności lordów, którzy przysięgali Rhaenyrze (albo których poprzednicy przysięgali). No i nawet niespodziewanie usłyszałem nazwisko Celtigar
BT: Tak, wśród doradców Rhaenyry był lord Bartimos Celtigar. To dobrze, że w końcu wspomniano trzeci valyriański ród w Westeros (nie licząc wymarłych Qoherysów, którzy zresztą mogli nie być przed Podbojem rodem w valyriańskim rozumieniu). Ale Celtigarowie zawsze byli bardziej na uboczu niż Velaryonowie, chociaż w pierwszym stuleciu kilku z nich sprawowało wysokie urzędy – Crispin Celtigar był pierwszym starszym nad monetą, Alton Celtigar był trzecim namiestnikiem Aegona Zdobywcy, a Edwell Celtigar służył najpierw jako namiestnik Maegora, a potem jako starszy nad monetą Jaehaerysa. Nie wiadomo jednak czy Celtigarowie zachowali wygląd typowy dla Valyrian (możliwe, że nie, bo gdy występują jacyś członkowie rodu, nikt nie zwraca na to uwagi). Poza tym Velaryonowie prawdopodobnie zaliczali się do valyriańskich lordów posiadaczy, czyli warstwy rządzącej Włością (elitą tej warstwy było około czterdziestu rodów smoczych lordów, ale teoretycznie każdy lord posiadacz miał wpływ na rządy), a Celtigarowie mogli być tylko pomniejszym rodem, ich klientami.
D: Zastanawiam się czy po tym, jak przez cały sezon tłumaczono nam wyjątkowość valyriańskich więzów łączących Velaryonów i Targaryenów, Celtigarowie nie zostaną po prostu przedstawieni jako zwyczajny, westeroski ród. Ale nawet jeśli o valyriańskich korzeniach nie padnie ani słowo, to cieszę się, że Celtigarowie się pojawiają. W ogóle w Rodzie smoka wspomina się o większej liczbie drugo- i trzeciorzędnych rodów szlacheckich niż w Grze o tron, co czyni ten świat bogatszym.
BT: Wspomniano też lorda Grovera – czyli mamy pierwszego z “Tullych-muppetów”.
D: Tak… ale przyznam, że sam bym się wahał, czy wspomnieć również o Elmo i Kermicie. To był przecież ewidentnie żart ze strony GRRM-a. Ale gdyby go przenieść do serialu, to chyba trochę by to zabiło wiarygodność świata.
BT: Myślę, że gdyby z tym nie przesadzić, to nie. Gdyby co i rusz wyliczano całą czwórkę obok siebie, to rzeczywiście mogłoby być zbyt wiele. Ale jeśli od czasu do czasu wspomniany zostanie ten czy tamten, to powinno być w porządku. W końcu żart z “Tully-muppetami” polega na tym, że każde z tych imion rzeczywiście istnieje (i czasem nosiły je znane osoby), ale jeśli umieści się je wszystkie w kilku pokoleniach jednego rodu, to wychodzi coś zabawnego.
D: Możliwe, chociaż mam wrażenie, że ludzie już z samego Grovera chichotali, ale gdyby jeszcze usłyszeli o Elmo i Kermicie, to równie dobrze na scenę mógłby wkroczyć “Wielki Ptak” Blackwood albo ktoś podobny. No, ale zostawmy już te muppety. Z kwestii politycznych warto jeszcze wspomnieć o cudownym ozdrowieniu Corlysa Velaryona i jego przejściu na stronę Rhaenyry. Jego rozmowa z żoną jakoś mnie nie przekonała. No, ale scenarzyście wdepnęli tu na minę, którą sami wcześniej rozłożyli przedstawiając tak a nie inaczej okoliczności śmierci Laenora i ślubu księżniczki z Daemonem. Więc trzeba tę pigułę jakoś przełknąć.
BT: Widać na wyspie Tarth mają świetnych maesterów. Zastanawiałem się, jak zostanie wyjaśnione, że Corlys powróci do sił na tyle, by stać się jednym z głównych doradców i dowódców Rhaenyry… i czy w ogóle stanie się to w tym sezonie. Cóż, stało się. Ale w sposób, który pozostawia wiele do życzenia. Dlatego uważam, że byłoby lepiej, gdyby pomiędzy ucztą pojednania i śmiercią Viserysa minęło przynajmniej kilka tygodni. Albo gdyby Corlys po prostu zachorował tak jak w OiK, a nie odniósł bardzo poważne rany w walce.
D: Ale chciałbym przejść do rzeczy, która na mnie zrobiła naprawdę ogromne wrażenie. Czyli do pieśni Daemona. David J. Peterson, twórca języków używanych na planie Gry o tron i Rodu smoka (współpracujący z GRRM-em), opublikował na swoim blogu oficjalne tłumaczenie pieśni na język angielski.
Drakari pykiros
Tīkummo jemiros
Yn lantyz bartossa
Saelot vāedisHen ñuhā elēnī:
Perzyssy vestretis
Se gēlȳn irūdaks
ĀnogrosePerzyro udrȳssi
Ezīmptos laehossi
Hārossa letagon
Aōt vāedanHae mērot gierūli:
Se hāros bartossi
Prūmȳsa sōvīli
Gevī dāerī
Po angielsku:
Fire breather
Winged leader
But two heads
To a third singFrom my voice:
The fires have spoken
And the price has been paid
With blood magicWith words of flame
With clear eyes
To bind the three
To you I singAs one we gather
And with three heads
We shall fly as we were destined
Beautifully, freely
BT: Co po polsku można oddać mniej więcej tak:
Ziejący ogniem
skrzydlaty przywódca
lecz dwie głowy
śpiewają trzeciejZ mego głosu:
ognie przemówiły
A cena już zapłacona
magią krwisłowami płomienia
jasnymi oczyma
by trzech związać
tobie śpiewamGromadzimy się jak jeden
i z trzema głowami
polecimy jak nam przeznaczono
wspaniale, swobodnie
D: I to nas oczywiście prowadzi do nieuchronnej konkluzji, że to nie jest taka sobie piosenka. Zawarte w niej słowa mają znaczenie, a to, czego próbuje dokonać Daemon jest swoistym rytuałem.
BT: Może Daemon wyczytał te słowa w jednej z tych ksiąg, które miał w swojej bibliotece w Pentos? (Przy okazji: skoro „ānogrose” znaczy „magią krwi”, nazwa wieży valyriańskich magów wspomnianej w drugim odcinku przez Viserysa – Anogrion – pewnie oznacza coś w stylu „Wieża Magii Krwi”). Tak czy inaczej, wygląda na to, że Daemon próbuje tu przygotować smoki, które obecnie nie mają jeźdźca na przyjęcie nowych jeźdźców…
D: Dokładnie! Cały rytuał ma jeszcze więcej smaczków i w zasadzie potwierdza pewną hipotezę na temat “trzech głów smoka” i roli magii krwi w wiązaniu smoków. Ale myślę, że o tym, oraz o tym skąd wzięły się smocze nasiona (pomijając oczywiście przypadki bękartów) opowiemy wam już niedługo w Szalonej Teorii. Póki co, najważniejsze jest to, że Daemon przygotowuje Vermithora na przyjęcie nowego jeźdźca, spoza rodu Targaryenów. Myślę też, że nie jest przypadkiem, iż widzieliśmy wcześniej, że Daemon kontroluje Caraxes telepatycznie, bez słów czy nawet kontaktu wzrokowego. To kolejna wskazówka, że zna sekrety smoczych jeźdźców, które niekoniecznie znają inni. O czym przekonujemy się pod koniec odcinka. Ale z tym też wiążą się pewne kontrowersje. Co sądzisz o samym pomyśle Rhaenyry, aby wysłać z poselstwem silnych chłopców (abstrahuję tu oczywiście od tego, iż pomysł jest martinowski, scenarzyści nic tu sami nie wykombinowali)?
BT: Ściśle rzecz biorąc, to był pomysł, który wyszedł od Jacaerysa… i w kontekście książkowym pewnie ma to większy sens niż w serialu. Bo w OiK mniej więcej w tym samym czasie co misje Jace’a, Luke’a i Rhaenys ma też miejsce czwarta misja – zajęcie Harrenhal przez Daemona. W serialu zdecydowano się przedstawić rozwój wydarzeń w taki sposób, że do śmierci Luke’a nie zostały podjęte zupełnie żadne działania wojenne. Więc w czasie gdy Jace i Luke odlatują wykonać swoje zadania, Daemon cały czas siedzi sobie na Smoczej Skale. Można się więc zastanawiać, czy nie lepiej byłoby, gdyby to on poleciał paktować z Borrosem – a jeszcze lepiej gdyby on zamiast Rhaenys osłaniał flotę, a księżniczka poleciałaby na rozmowy ze swoim kuzynem (matką Rhaenys była Jocelyn Baratheon). Ale samo wysłanie Jace’a i Luke’a nie jest moim zdaniem pozbawione sensu, bo sam widok smoka może zdziałać cuda przy przekonywaniu wahających się lordów.
D: Tak, zresztą Daemona to ja bym z żadnymi misjami dyplomatycznymi nie posyłał. Ale moim zdaniem trudno tu mówić o jakimś wielkim błędzie ze strony Rhaenyry. A to co stało się z Lukiem było bezprecedensowe. No, właśnie, przejdźmy do samej sceny. Przebiega zgodnie z prawidłami kina grozy. Koniec Burzy przykrywa gruba warstwa czarnych chmur. Jest wietrznie. Luke ląduje niepewnie. I nagle jego wzrokowi ukazuje się gigantyczna sylwetka Vhagar, majacząca tuż za murem twierdzy. Nie wiem, czy graficy nie przedobrzyli i czy smok nie wyszedł na trochę większego niż jest w rzeczywistości…
BT: Książkowa Vhagar była tak wielkich rozmiarów, że podobno dałoby się przejechać konno przez jej gardziel, więc nie sądzę, żeby serialowa wersja była wyolbrzymiona.
D: Hmmm… wiesz, chodzi mi o to jedno konkretne ujęcie, w którym wydaje mi się, że nie oddano idealnie skali. Ale być może tylko ja odniosłem takie wrażenie. W każdym razie cała awantura przebiega z grubsza tak jak w książce. Z grubsza – bo są różnice. Lucerys w Końcu Burzy spotyka Aemonda. List od Rhaenyry nie przekonuje lorda Borrosa. No i dochodzi do konfrontacji. Co ciekawe – bez udziału kobiet. Trochę szkoda, że znana z ciętego języka Meris nie powiedziała na głos ani słówka. Możemy się co najwyżej domyślać, że mogła coś szepnąć Aemondowi do ucha.
BT: A co do listu Rhaenyry – jak sądzisz, czy podkreślanie, że lord Borros jest niepiśmienny miało służyć tylko celom humorystycznym, czy ma to też być wskazówka, że maester mógł w kreatywny sposób odtworzyć treść listu?
D: Moją pierwszą myślą było właśnie to, że maester mógł coś podkolorować, ominąć, albo użyć słów, które Borrosa rozsierdziły. No, ale ja znam kontekst wszystkich wynurzeń lady Dustin i wiem o potencjalnych wpływach Hightowerów na Cytadelę. Trudno więc mi powiedzieć jak odebrałby to normalny widz.
BT: W serialu związki pomiędzy Hightowerami i zakonem maesterów rzeczywiście nie były zbytnio podkreślane. Nie było na przykład całego sporu to, kto ma zostać wielkim maesterem po śmierci Mellosa, tylko po prostu po przeskoku czasowym już od razu był nim Orwyle.
D: Tak, trochę mi tego brakowało.
BT: A swoją drogą – to serial jak na razie znacznie ogranicza rolę Orwyle’a. W OiK to on prowadził negocjacje z Rhaenyrą. I to jemu Rhaenyra odebrała łańcuch urzędu, żeby przekazać Gerardysowi.
D: Mhm. Showrunnerzy chcieli mieć ładną klamrę w postaci dwóch spotkań na tym samym moście. Ale wracając do naszych głupoli – Aemond prezentuje całkiem fajne, szafirowe oko. Gdybym takie miał, to bym nie nosił opaski, ale ponoć niektórych dworzan to przerażało. Jednooki Targaryen domaga się od swojego siostrzeńca, aby ten wydłubał sobie własną gałkę oczną. Luke z wiadomych powodów odmawia, Aemond dostaje napadu szału, ale do rozlewu krwi nie dopuszcza lord Borros. Oczywiście tylko na chwilę, bo choć Lucerys wsiada na Arraksa, to nie udaje mu się daleko uciec. I znów zdjęcia przyjmują konwencję horroru, bo Aemond na Vhagar jest jak czający się w cieniu morderca ze slashera. Jednooki zadręcza i prześladuje Luke’a, któremu udaje się uciec z opresji wykorzystując mniejszy rozmiar swojego smoka. Ale do czasu. Bo w pewnym momencie, niespodziewanie i wbrew woli jeźdźca, Arrax atakuje…
BT: A tym samym “budzi smoka” w Vhagar…
D: Parę machnięć skrzydłami później, po jednym kłapnięciu paszczą, z Arraksa i jego jeźdźca zostają tylko szczątki. A Aemond – który cały czas darł się na smoka, aby był mu posłuszny – jest tym obrotem spraw przerażonych. No to pytanie do Ciebie – jak odbierasz takie przedstawienie pojedynku? Serial nie pozostawia wątpliwości, że Aemond nie chciał zabić siostrzeńca, planował go tylko zastraszyć, być może również pojmać albo okaleczyć, ale co do tego pewności mieć nie możemy. Na pewno zachowywał się jak dupek, ale nie morderca.
BT: Trzeba jednak powiedzieć jasno – Aemond ponosi odpowiedzialność za śmierć Lucerysa. Gdyby, dajmy na to, ktoś gonił kogoś z mieczem, a ten kto ucieka spadłby z urwiska, to nie można powiedzieć, że ten kto gonił, nie ponosi za to winy, nawet jeśli chciał tylko nastraszyć tego drugiego…
D: Jasne, pod względem moralnym nie mam wątpliwości. Od strony prawnej to bardziej skomplikowane, to się w procesie karnym sprowadza do rozstrzygnięcia czy jakieś przestępstwo zostało dokonane w zamiarze ewentualnym czy nieumyślnie. Patrząc na minę Aemonda, stawiam na nieumyślność. Raczej był tak głupi, że nie przewidział możliwości zabicia Luke’a. Oczywiście Aemond prawników nie potrzebuje, ale ciekawi mnie to, czy przedstawi tę sytuację nieprawdziwie – ale zgodnie z treścią książek – mówiąc, że zabił świadomie?
BT: Myślę, że nie będzie chciał się przyznać, że nie panuje nad własnym smokiem. A poza tym, gdyby się wypierał, to pewnie i tak mało kto by mu uwierzył. W końcu dopiero co w obecności wielu świadków zażądał oka Lucerysa.
D: Też odnoszę takie wrażenie. I pewnie ktoś mi w komentarzach zarzuci, że popełniam tutaj zbrodnię, ale… spodobał mi się sposób, w jaki przedstawiono ten konflikt i jego rozwiązanie. Myślę, że czyni to postać Aemonda ciekawszą.
BT: Ja nie jestem do tego zupełnie przekonany, ale od tego punktu dalszy los Aemonda może przebiegać tak jak u Martina, więc nie przeszkadza mi jakoś szczególnie to, czy Aemond był już tak mroczną postacią jeszcze przed pojedynkiem, czy dopiero po nim.
D: A jak oceniasz sam odcinek? Niekoniecznie na tle całego sezonu – bo myślę, że niebawem (tj. w przyszłym tygodniu) opublikujemy podsumowanie całego sezonu i opowiemy o tym które z naszych oczekiwań się spełniły, które nie, co nas zawiodło, itd… Ale chodzi mi o sam odbiór tego odcinka. Bo mnie bardzo się spodobał. Pomijając niesmak po finale epizodu 9, w zasadzie nie dostrzegłem tu większych wad. A zarówno finałowa konfrontacja Aemonda i Lucerysa, jak i “zaklinanie smoka” przez Daemona, sprawiły, że byłem aż przyklejony do ekranu.
BT: Trochę żałuję, że po jednym odcinku skupionym na Królewskiej Przystani i stronnictwie Aegona II i po drugim odcinku poświęconym Smoczej Skale i stronnictwu Rhaenyry nie było jeszcze odcinka, w którym znów mielibyśmy pokazane obie strony. No i nie wiem, czy sezon nie mógłby posunąć akcji jeszcze nieco dalej… już to rozpoczęcia wojny, a nie tylko do podjęcia decyzji.
D: Na przestrzeni dziesięciu odcinków jednak pokazali kilka dobrych dekad. Ale wydaje mi się, że w naszych rozważaniach przed startem sezonu, spodziewaliśmy się, że serial zakończy się albo na pojedynku nad Końcem Burzy, albo na morderstwie, które będzie aktem zemsty. Więc w sumie udało nam się trafić z przewidywaniami. Swoją drogą, to GRRM ponoć lobbuje, aby następny sezon miał 12 odcinków.
BT: W ostatnich przewidywaniach przed pierwszym odcinkiem zastanawialiśmy się nad takimi potencjalnymi ostatnimi scenami: śmierć Viserysa, zawarcie przysięgi krwi przez Zielonych, przeplatające się koronacje Aegona II i Rhaenyry oraz posiedzenia dwóch rad, Zielonej i Czarnej. Ale odkąd stało się jasne, że Viserys umrze wcześniej niż w ostatnim odcinku, przynajmniej ja sądziłem, że na końcu sezonu będzie
BT: A co do dwunastu odcinków – to mógłby być dobry pomysł. Zwłaszcza gdyby od drugiego sezonu poczet głównych postaci się rozszerzył i zostały do niego włączone osoby z innych rodów niż te skupione w Krainach Korony (np. Cregan Stark, Alysanne i Benjicot Blackwoodowie czy Elmo Tully).
D: Jasne, ale o tym, co chcielibyśmy zobaczyć w następnych sezonach opowiemy czytelnikom już niebawem. Myślę zresztą, że serial dał nam wiele do myślenia na różne tematy związane z powieściami Martina, więc na pewno znajdzie się powód, by odwiedzać nas w najbliższych tygodniach i miesiącach. Do przeczytania!
Aemond face – Vhagar kurde, ale przypał O.O
Kontrowersyjne pewnie bedzie pewnie to co napiszę, ale przedstawienie śmierci Stronga jako wypadku, wcale mi nie przeszkadza. Wielu ma pretensje, że w ksiażkach sugerowano, że Aemond popelnił morderstwo z zimną krwią, jednak Ogień i Krew to (zmyślona) kronika historyczna i nikt tej śmierci faktycznie nie widział oprócz samych zainteresowanych. Nie uznaję tego za wybielanie tej postaci, jeszcze będzie miał się kolega okazję wykazać w Dorzeczu.
Arrax – rest in peace, dziecinko Dlaczego smoki nie mogą ze sobą żyć w zgodzie?
W sumie dla świata Westeros to bez znaczenia, wszyscy i tak uznają że Aemond go zabił. Więc tutaj się nic nie zmienia. Nie pamiętam dokładnie książki ale tam chyba ciało Luca znaleziono i miał wyłupione oczy, ciężko komuś przypadkowo wyłupić oczy. Więc w książce raczej to było morderstwo. Jak dokładnie do tego doszło to domysły.
„Rozszarpany Arrax runął w dół i pochłonęły go burzliwe wody zatoki. Po trzech
dniach jego głowę i szyję fale wyrzuciły na brzeg u podstawy klifów pod Końcem
Burzy, by stały się ucztą dla krabów i mew. Grzyb mówi nam, że morze oddało
również zwłoki księcia Lucerysa, a książę Aemond wyciął mu oczy
i zaprezentował je lady Maris na podłożu z wodorostów. To jednak wydaje się
przesadą. Twierdzono też, że Vhagar porwała młodzieńca z grzbietu jego smoka
i połknęła go w całości. Utrzymywano nawet, że książę przeżył upadek i dopłynął
w bezpieczne miejsce, ale stracił pamięć i przeżył resztę życia jako słaby na umyśle
rybak.
Prawdziwa opowieść okazuje wszystkim tym banialukom taki szacunek, na jaki
zasługują, to znaczy nie okazuje żadnego. Munkun twierdzi, że Lucerys Velaryon
zginął razem ze swym smokiem i niewątpliwie ma rację. Książę miał trzynaście lat.
Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Z chwilą jego śmierci wojna kruków, posłów
oraz paktów małżeńskich dobiegła końca i na dobre zaczęła się wojna ognia i krwi.”
No tak średnio :p Te książki to ciągłe „ten powiedział tak, tamten siak, tamci co innego”, więc pole do interpretacji każdego zdarzenia jest spore.
Zgadza się pomieszałem wszystkie wersje.
Kontrowersyjni to są teraz ci, którzy jeszcze pamiętają o książkach. Na przykład o tym fragmencie:
„Aemond Targaryen… od tej pory zwany przez swych wrogów Aemondem Zabójcą Krewnych… wrócił do Królewskiej Przystani, zdobywszy dla swego brata Aegona poparcie Końca Burzy oraz dozgonną nienawiść królowej Rhaenyry. Jeśli sądził, że przywitają go jak bohatera, spotkało go rozczarowanie. Królowa Alicent pobladła, słysząc, co uczynił.
— Niech Matka zmiłuje się nad nami wszystkimi — zawołała.
Ser Otto również nie był zadowolony.
— Straciłeś tylko jedno oko — rzekł ponoć. — Jak mogłeś być aż tak ślepy?
Sam król nie podzielał jednak ich niepokoju. Aegon II wyprawił na cześć Aemonda wielką ucztę, nazwał go „prawdziwą krwią smoka” i ogłosił, że to był „dobry początek”.”
Jeszcze nie oglądałem odcinka, ale niech zgadnę – postaci niejakiej Maris w ogóle nie było?
Nie było winnej śmierci Luca w tej scenie.
Tak myślałem, bo wtedy trzeba by też przyznać, że Aemond zamordował krewnego i posła podpuszczony przez zazdrosną gówniarę. Widzę, że wybielanie zielonych postępuje. Najpierw Alicent, teraz Aemond.
xd Widzę, że obsesja na punkcie wybielania postępuje. (Nie jestem za zielonymi, nie jestem za czarnymi, oni wszyscy są popierdoleni w mniejszym lub większym stopniu – zieloni bardziej.) Postacie w tej książce były mocno papierowe i czasem wręcz kreskówkowe w swych postępowaniach, jakoś nie mam pretensji, że je trochę uczłowieczają.
Nie uczłowieczają tylko zmieniają im charaktery i wymyślają rzeczy, których one nigdy by nie zrobiły. Alicent nigdy by nie puszczała się ze służbą, a Aemond był mordercą krewnych. Tyle. Uczłowieczony przez serial to był Viserys i chociaż przypisano mu tę głupią chorobę, to przyznaję, że charakterem był taki jak w książce.
Kiedy Alicent puściła się ze służbą? XD
Nie oglądał 9 odcinka?
Przypadkowe morderstwo Luca (jak wyszło w serialu) to dalej morderstwo. Aemond mimo gorszych czy lepszych zamiarów dalej był zabójcą krewnych.
Czy my mówimy o tej samej Alicent
To do mnie? Nie wiem, pewnie o tej samej. A o co chodzi? O puszczanie się ze służbą? A kim jest Larys Strong, jeżeli nie zwykłym sługą? To że przesłuchuje zatrzymanych, a nie opróżnia nocniki, nie zmienia jego statusu. Sługa to sługa, nawet jeżeli jest bardzo ważny, chodzi w jedwabiach, pochodzi z wielkiego rodu (a Strong jest raczej z mocno średniego) i sam ma własną służbę.
No i czego w błąd wprowadzasz?!
Niczego nie wprowadza. Dobrze mówi. Nie było jej.
Ale co ten fragment ma do rzeczy? Nie jest tu napisane, że zabił Luka z premedytacją czy przypadkowo.
Aegon wykazał się polityczną delikatnością godną Joffreya B., bo Luke lepszy byłby jako żywy zakładnik niż zwłoki na dnie morza.
Ma to do rzeczy, że Aemond nie bronił się przed oskarżeniami matki i dziadka i nigdy nie twierdził, że to był wypadek. Ani nie odmówił udziału w uczcie na cześć swego postępku, zorganizowanej przez brata-idiotę.
W dalszym ciągu mamy o tym tylko krótki akapit, to nie jest PLiO gdzie zaglądamy pov-om do głowy, tylko kronika spisana przez osoby trzecie, więc nie wiemy, czy się bronił, czy miał wyrzuty sumienia, czy był dumny, czy był zadowolony, czy może go to nie obchodziło.
+1000
„No tak – sorry, to nie ja, to smok mamusiu bo nie zapanowałem nad nim, bardzo pasuje do rysu charakterologicznego Aemonda.”
Czytam, że jesteś dogmatyczny niczym kapłan świątyni Jahwe w 33 r. n. e.
A to nawet nie jest zmiana w Martinie, to odkrycie niezapisanej karty kroniki.
Ach, przypomniało mi się dlaczego nie lubię dyskusji z książkowymi wielbicielami fandomów wszelakich – pochwalenie czegokolwiek w ekranizacji co odbiega od kanonu to prawdziwa potwarz xd Mały disclaimer – nie bronię Aemonda ani Zielonych, to pojebańcy do kwadratu, nie bronię scenarzystów, którzy popełniają głupoty pokroju rozwalenie septu Baleora smokiem, bo niedoszła królowa musi być badasską. Zauważam tylko kilka rzeczy – zabicie Luca było bezsensownym posunięciem BO BYŁBY LEPSZY JAKO ZAKŁADNIK, więc bardziej pasowałoby nieudana próba pojmania – chyba że przyjmujemy, że Aemond był debilem, ale ja zawsze uważałam go za tego mądrzejszego z braci. Po drugie DO TEJ PORY (tak, wiem że będzie gorzej), Aemond nie był specjalnie psychopatyczny – był dupkiem i gnojkiem, ale poza obiciem mordy kilku dzieciakom i „kradzieżą” smoka nie miał wiele punktów na koncie „TEN ZŁY TARG”. Po trzecie dalej powtarzam, że w książkach OiK nie wchodzimy postaciom do głowy, i wszystko co o nich wiemy, wiemy z trzeciej, piątej i dziesiątej ręki, WIĘC JEST MOŻLIWOŚĆ INTERPRETACJI (tak, wiem, że niektóre rzeczy pozmieniali bez większego pomyślunku). I tak, uważam, że jest to interesująca interpretacja, tego co mogło się stać, i nie zmienia to mojej oceny Aemonda Jednookiego, Alicent Wysokiejwieży, Aegona II Posranego i ogólnie obozu zielonych – ha tfu im na mordę.
„nie bronię scenarzystów, którzy popełniają głupoty pokroju rozwalenie septu Baleora smokiem”
Smoczej Jamy. Sept Baelora rozwaliła dopiero Cersei w GoT, w równie sensownej scence zresztą. :/
Twoje komentarze to złoto i pięknie wyjaśniają takich fanatyków jak niejaki Snow xd
„Mickiewicz” wrócił?
A Maris? Jak to wytłumaczycie? Ech, czytaliście, a widzicie tylko to, co chcecie widzieć. Dobra, mniejsza, nie mam ochoty sprzeczać się o to gówno. Obejrzę i wtedy coś napiszę.
Ale kto twierdzi, że Maris dorzuciła do pieca – bajerant Grzyb, cenzor Eustache czy niedoinformowany Munkun?
To może niech kurwa UFO przyleci w 2 sezonie i zestrzeli wszystkie smoki? No bo dlaczego nie? Przecież to tylko Grzyb i Munkun. :/ Na tym poziomie to my nie będziemy rozmawiać.
No nie. I Kadłubek się rozpisywał i Długosz i Gall i inni rozpisywali się w temacie. Każdy z inną wersją. A jak było naprawdę?
naprawdę było tak ze Martin specjalnie napisał to w 3 sprzecznych ze sobą (w niektórych momentach) „kronikach”.
I nawet mu to wyszło skoro się teraz o to kłócicie.
To nie jest tak do końca. Te kroniki są sprzeczne ze sobą w naprawdę istotnych kwestiach tylko w paru przypadkach. Na palcach jednej ręki można policzyć. Zwykle jest po prostu tak, że Grzyb daje wulgarną wersję wydarzeń, Eustace natchnioną, a maester wyważoną (i korzystną dla siebie), jednak pominąwszy ozdobniki są to wersje zgodne. Poza tym są też relacje innych. Często naocznych świadków, jak w przypadku wydarzeń w Końcu Burzy.
Ale co z Maris? Maris zadrwiła z Aemonda czym sprowokowała go do pościgu za Lukiem ale przecież nie kazała mu go zabijać
Z resztą według mnie serialowy „wypadek” nie wpływa tu na charakter Aemonda. Tak czy siak jest przedstawiony jak sukinsyn, który ma satysfakcję ze znęcania się nad mniejszym i słabszym.
No ciekawe, gdyby Jaime wyrzucił Brana z wieży przez przypadek, bo mu się wyśliznął to też by nie wpływało na jego charakter?
Zresztą, nie rozumiecie, że to dopiero początek? Jeżeli tyle już pozmieniali w 1 sezonie to co będzie później? 8 sezon GoT będzie już w 2.
Tylko, że w przypadku Jaima wiemy na pewno, że chciał zrobić to co zrobił w przeciwieństwie do Aemonda.
Mamy opisy, plotki i spekulacje. To są tylko podstawy do stworzenia postaci a nie jej pełny obraz. To tak samo jakby ktoś opowiadając Ci o kimś opisywał tę osobę jako najgorszą na świecie a Ty, nie mając wcześniej z nią do czynienia, od razu na starcie uznałbyś że nie warto jej poznać.
Równie dobrze można obwiniać Martina o to, że scenarzyście nie mają rozpisanych postaci od A do Z bo nie stworzył powieści w takiej formie jak PLiO
Nie to Ty nie rozumiesz.
Nie odróżniasz bezpośredniej narracji w pierwszej osobie od zapisów z kronik.
Może przykład z polskiego podwórka.
Kręcą film o konflikcie Śmiałego z biskupem. Hipotetycznie. Są wersje wydarzeń, wiadomo – Galla i Kadłubka i późniejsze. Rzadko zgodne, często sprzeczne. Ty wystąpiłbyś w charakterze gościa, który krzyczy w trakcie projekcji np. zabił mieczem, a nie toporem, gdzie te orły krążące nad ciałem świętego itd., itp.
To nie jest jednozdaniowy wpis w kronice sprzed tysiąca lat. Wiemy dokładnie jak wyglądały wydarzenia na dworze lorda Borrosa, widzimy jak jego córka wyśmiewa Aemonda i znamy reakcję dworu oraz jego samego po powrocie. Czego wam u diabła więcej trzeba? Chcecie to wierzcie, że tak jest lepiej, wasza sprawa. Ale nie wciskajcie mi kitu, że tak było w książce, bo w ten sposób można uprawdopodobnić każdą bzdurę.
Smoki zatańczyły po raz pierwszy, i ładnie się to oglądało.
Jak ktoś wyżej napisał, w OiK nie poświęcono zbyt wiele miejsca na opis tego wydarzenia, gdyby nie silna burza pewnie Arrax udałoby się uciec ale smoki się starły (chcący lub niechcący) i wynik mógł być tylko jeden.
Wg mnie postać Aemonda jest inaczej prowadzona w serialu niż w OiK, do wersji książkowej bardziej pasuje że zabił z premedytacją (książkowy Aemond jest impulsywny i okrutny ale też zagadkowy, bo brakuje w jego działaniach celu nadrzędnego – raczej nie chciał władzy i być królem (chyba odrzucił taką opcję jak Aegon II zaginął), niby pomagał rodzinie ale też czasem zachowywał się jakby miał ich wszystkich gdzieś; zabił w zemście za oko i bo uważał się za silniejszego, może trochę podpuszczony, bez myślenia o konsekwencjach) a do wersji serialowej to pasuje mi że wyszło niechcący (w serialu Aemond na razie jest bardziej nijaki, zwłaszcza w tym odcinku z poszukiwaniem Aegona w KP gdzie pasowało mu jakby brat się nie znalazł to on jest drugi w kolejce).
Wg mnie w OiK Aemond to młodsza wersja Daemona, i to musiało skończyć się ich starciem, dwóch godnych siebie przeciwników i dwa wielkie smoki.
„Wiemy dokładnie jak wyglądały wydarzenia na dworze lorda Borrosa, widzimy jak jego córka wyśmiewa Aemonda i znamy reakcję dworu oraz jego samego po powrocie.” Zgadza się. I żadna z tych rzeczy nie wyklucza, że Aemond (tak samo, jak i Lucerys) po prostu stracił panowanie nad smokiem.
Wyklucza jedno – fanboje serialu prędzej się obsrają niż przyznają, że coś jest z nim nie tak.
„Obejrzę i wtedy coś napiszę.” xDDD cudowny przykład zachowania „nie wiem, ale się wypowiem”
Jakbyś nie zauważył, trollu, wypowiedź dotyczyła sceny z książki. Zwracaj większą uwagę pod czym podpinasz swoje trollowskie wysrywy.
Aegon i Aemond chyba zapominaja, ze Rhaenyra to jest ich przyrodnia siostra
Nie wiem co trzeba mieć w głowie, żeby czytać omówienie odcinka, przed jego obejrzeniem, ale mniejsza… Maris oczywiście w tej scenie była, tak jak i reszta córek, tyle, że w ogóle się nie odezwała.
Szacunek dla własnego czasu i poczucia estetyki?
A Maris nie było, żałosny dupku. Wejdź na imdb i znajdź mi ją w caście. Figurują tam tylko trzy anonimowe córki Baratheona „niewymienione w napisach”. Normalnie można by założyć, że była wśród nich Maris, ale tak samo można by zakładać, że dziedzicem lorda Grovera jest Elmo Tully.
Zaczynając od końca ale najważniejszego, tak się kończy jak młodzi kierowcy w tym przypadku jeźdźcy bez dużego doswiadczenis używają zbyt dużych zabawek, tu smoków. Smoczek Arrax skończył w paszczy smoka. Swoją drogą dowiedzieliśmy się że Aemond lubi świecidełka, już myślałem że sobie ultrafiolet w tym oku zamontował. Że porywczy i narwany to wiedzieliśmy, bo dorastał w nienawiści za stracone oko, gdzie sprawcy tego czynu nie ponieśli odpowiedzialności. No jednak okazał się też głupi bo przyjechał się przysłużyć sprawie brata a nie bawić się w berka czy chowanego smokami z nie lubianym kuzynem. Bo co chciał tà gonitwą osiągnąć? Swoją drogą to nowa Królowa też mistrzem taktyki nie jest bo wysłała syna z pustymi rękoma w czasie kiedy wisi wojna, a miała jeszcze dwóch synów na wydaniu, bo jakby nie patrzeć przysięgi były dawno składane a i kilka wielkich rodów jest po drugiej stronie barykady i tu też wygląda jakby nie miała żadnego rozeznania co się dzieje i nagle zaskoczona że trzeba władze przejść. Niech podziękuję cioci za wieści o śmierci ojca ale może dobrze że nie wie że ta mogła już to zakończyć a razem z tym pozbawić nas sezonu drugiego. Daemonowi się korytarz z sypialnia pomylił i zaczął przyduszac swoją panią, widać lubi fetysz bo i namawianie gwardzistów do wierności jest dziwne bo lepiej żeby nielojalni odeszli niż udawali lojalnych. A najbardziej mnie bawi narzeczona Luca (w sumie już nie) bo takiego mopa jak jej na głowie zrobili to ona kurze i podłogi w całym królestwie może wycierać na raz.
Odnośnie zamordowania silnego chłopaka.
Scena pozostawia wiele niedomówień, gdyz Wystraszona / Zdziwiona gęba jednookiego jeżdżą może oznaczać, ze :
– młody NIE chciał zabić i teraz mu przykro
– młody NIE chciał zabić, ale wcale nie jest mu przykro, pp prostu wie ze narozrabiał, czyli nie obchodź go los kuzyna, a raczej konsekwencje
Ponadto:
– młody może zupełnie inaczej przestawić wydarzenia, zapytany przez matkę i brata, widząc karcący wzrok matki i radość w oczach brata, powie ze morderstwo było zaplanowane, bo bedixe wolał uchodzić za mordercę niż takiego jeżdżca, którego smok nie słucha
– może poukładać sobie wszystkie w głowie i po chwilowej konsternacji poczuć się znakomicie jako morderca
– możemy otrzymać scene w której matka karze mu się wytłumaczyć, a on w trakcie rozmowy pojmie ze dobrze zrobił i przejdzie na „zła” stronę mocy
Zdarzenie może być punktem zwrotnym w jego życiu, czyli od teraz, gdy posmakował jak to jest zabijać, zacznie robić to chętniej,bez wystraszonej miny na koniec.
Zmierzam do tego ze scena daje sporo pole do popisu dla scenarzystow.
Dokładnie tak.
Też mam wrażenie że Aemond przypisze sobie celowe uśmiercenie Luke’a.
No właśnie, przecież się nie przyzna, ze nie panuje nad smokiem.
A ja mam wrażenie, że po prostu co niektórzy chcą mieć drugiego Daemona, tym razem po drugiej stronie, i stąd hajp na tę postać.
Raczej zorientował się, że zabijając Luka mocno spieprzył sprawę bo wydaje się, że zieloni także w tym momencie nie mieli zamiaru przelewać niczyjej krwi. Obie strony były w fazie negocjacji a pierwsza śmierć, i to jeszcze taka, bez wątpienia oznaczała prawdziwą wojnę. W ogóle w pierwszym momencie miałam wrażenie, że Aemond przedrzeźnia Luca a nie, że rzeczywiście stracił kontrolę nad Vhaegar
Jest jeszcze jedna opcja:
– młody CHCIAŁ zabić, ale zdziwił się i przestraszył utratą kontroli nad Vhagar. To nie wróży najlepiej w obliczu wojny.
Jakby chciał to krzyczałby do smoka:
„Vhagar no! No!” ?
Wątpię. Mysle, ze chciał się odegrać/ nastraszyć/ ponapawac siła i przewaga, ale za smokami nje ma żartów i po prostu sprawy wymknęły się spod kontroli.
Gdybym miał się pobawić w scenarzyste:
– młody informując o morderstwie spotyka się z krytyka matki i Otta oraz aprobata brata -> kalkuluje w głowie, ze lepiej ku uciesze brata wyjsc na nieobliczalnego mordercę, niż na słabego kierowcę smoka.
Otrzymuje ucztę w nagrodę i spotyka się na niej z wieloma pochlebstwami ze strony rwących się do wojny zapaleńców ( rycerze, lordowie i kobiety) —> młodemu zaczyna podobać się poza która przyjął, (zwłaszcza ze jest podsycana przez dążące do szybkiego konfliktu osoby) i powoli się w niej zatraca, tak aby widz mie wiedział do końca czy młody jest „zły” bo jest, czy można w pewien sposób stał się kukiełka w przedstawieniu, które sam początkowo reżyserował:) taki trochę więzień ludzkich oczekiwań, które sam rozbudził.
I przez całe jego życie mielibyśmy motyw „utraty kontroli”, bo:
– najpierw stracił panowanie nad sobą kradnąc smoka
– później stracił panowanie nad smokiem i niechcący zabił
– następnie straciłby panowanie nad wykreowanym wizerunkiem, przez co musiałby palić dorzecze czy wyciąć cały rod strongow. Czemu musiałby? Bo ludzie którzy by za nim podazali, robiliby to z powodu jego „pozy okrutnika, bezwzględnego dla wrogów, jeźdźcy największego smoka”
CO WAŻNE młody, sam do końca nie wiedziałby gdzie konczy się jego gra, a zaczyna żądza krwi
Na ile zabija bo lubi ? A na ile zabija bo musi ?
Dla mnie taki bohater byłby ciekawszy, niż gość który słyszy jedno kąśliwe zdanie od kobiety i po prostu zabija krewniaka.
Być może masz rację w sprawie przebiegu zdarzeń. Ale z konkluzją się nie zgadzam. W którymś z poniższych postów wyjaśniam, dlaczego uważam, iż książkowy Aemond był nie tylko poważniejszą postacią, co jest oczywiste, ale i ciekawszą.
Świetny finał. Po słabszym 9 odcinku byłem zaniepokojony, ale finał był lepszy niż się spodziewałem. Mogli zepsuć wiele, a tym razem obeszło się bez tego.
Nie wiem czy może kilka ekstra minut, deklaracja wojny i krew za krew Daemona nie byłaby jeszcze lepsza w tym odcinku.
Sezon bardzo dobry i głównie dzięki finałowi dam 8/10. Niestety z tego co słyszałem ta durna Sara zostaje w ekipie scenarzystów, więc musimy się spodziewać głupot w kolejnych sezonach. Ona twierdziła, że po finale będziemy lubić mniej Daemona. Co za głupota!
MVP sezonu to oczywiście Viserys.
O bezsensownie przesadnym puryzmie już pisałem. Nie chcę mi się bawić w dyskusję czy x był dokładnie na tej samej wysokości co w książce, bo to takie strasznie istotne. Poza kilkoma głupotami, reszta zmian ok.
Serial zrobił to co najważniejsze. Zostawił konkurencję w tyle. Tutaj będzie oczekiwanie na kolejne odcinki. Tam dużo kasy na sponsorowane artykuły udające oczekiwanie.
I przede wszystkim, przekonał mnie by jednak kupić i przeczytać Ogień i Krew. A to chyba najważniejsze przy oglądaniu ekranizacji, by sprzedawały się rzeczy z tej franczyzy.
Tylko czy potrzebne są aż 4 sezony? Powątpiewam. Porównywałem Smoka do Hobbita nie bez przyczyny. Tam aż trzy filmy nie były potrzebne.
Zgadzam się – finał świetny, sezon bardzo dobry. Jestem podekscytowana czekaniem na kolejne.
Uważam tak samo jak Ty – jest kilka głupot, ale można na nie przymknąć oko i cieszyć się wspaniałym widowiskiem.
Co do Deamona… Wydaje mi się, że duża część kobiet po finałowym odcinku lubi go jednak trochę mniej. Duszenie partnerki w szale wściekłości to taki rodzaj przemocy, który w naszym, realnym świecie spotyka się niestety dość często. I o ile wcześniejsze zbrodnie, jak np. zabicie żony, można naiwnie odrealnić – „taki świat, zmusili go do ślubu, blebleble”, to scena duszenia Rhaenyry wywołuje mocny dyskomfort, bo wielu kobietom po prostu łatwo sobie wyobrazić, że się znajdują w takiej sytuacji – albo nawet znają takie sytuacje z doświadczenia.
Na uznanie zasługuje wg mnie scena porodu z finałowego odcinka – a szczególnie zachowanie służby. Bardzo dużo bardzo ładnie zagranych emocji, mocna scena. Ciekawe, że do krwawych bitew przedstawianych w filmach/serialach jesteśmy mocno przyzwyczajeni, ale krwawe porody ukazane w ten sposób to jednak nowość.
Podświetlany stół na Smoczej Skale to w ogóle jakiś kosmos, chcę taki.
Reakcja Rhaenyry była jednak taka, że nie czuła się mocno sterroryzowana. To związek dwóch smoków, którzy chcą dominować. Może tak lubią
Wiem niestety sporo o przemocy. Żenujący jest coraz częstszy brak zrozumienia w temacie macierzyństwa, rodzenia czy innych dramatów kobiet. Z roku na rok coraz więcej takich impotentów ds. relacji. Jakaś plaga. Nie wolno pokazać, że ktoś cierpi przy porodzie albo ma dość wrzeszczącego dziecka, bo już płacze że to jakaś propaganda. Obsesje ludzi i szukanie wszędzie problemów są dla mnie wręcz patologią. Ciekawe ile z tych ludzi musiało chociaż być obok takiej rodzącej kobiety, czy pomagało w uspokajaniu wrzeszczącego 24/7 dziecka. Ilu z nich przeżyło 10h snu na tydzień.
Odkłamywanie macierzyństwa jest istotne. Dobrze też że niektórzy widzą, że to dla wszystkich. Być może jednak wiąże się z tym brak zrozumienia.
Ja pochodzę z bardzo dużej rodziny i nie potrzebowałem w sumie mieć dzieci by zrozumieć pewne sceny.
Ale to powiedziawszy, tutaj widziałem bardziej konflikt smoków niż przemoc wobec żony.
Bardziej można się czepiać, że Daemon olewał rodzącą żonę by się bawić w wojnę.
*że to NIE dla wszystkich
Wydaje mi się, że Daemon próbuje przekuć cierpienie w działanie. Jest bezradny, tak jak był bezradny podczas porodu Laeny i doprowadza go to do szału. Nie chce być przy żonie, nie chce nawet myśleć o tym co się może (znowu) stać, rzuca się w wir działań wojennych.
Podobnie robi w żałobie Corlys, co niemal przypłaca życiem.
Przy czym nie jest to żadne usprawiedliwienie.
Trafny komentarz.
Nie zgodzę się. Nawet pomijając tę głupią zmianę wybielającą Aemonda, to odcinek najwyżej z dolnych stanów średnich. Znowu większość odcinka zmarnowano na jakieś durne poboczne wątki, pomijając to, co powinno być najważniejsze w tym czasie. Np. rad bym się dowiedzieć co Rhaenyra odpowiedziała na propozycje Zielonych? Ale nie dowiem się. Chyba że za dwa lata. Mogę nie dożyć. Zamiast tego widzę co chwila, jak Rhaenys stroi dystyngowane miny i pieprzy coś o neutralności. Colrys znowu zachowuje się bez sensu. Na szczęście pod koniec odcinka oboje wpadają na coś, co dla wszystkich jest oczywiste od początku. Geniusze. Daemon miota się jak – za przeproszeniem – baba w ciąży. Wiem, że ta postać czasem bywała szalona i nieprzewidywalna, ale akurat podczas Tańca Smoków zachowywał się nadzwyczaj trzeźwo i rozsądnie. Widać, że wojna była jego żywiołem. Tutaj na miejscu Rhaenyry kazałbym go zamknąć na jakiś czas, żeby ochłonął. Z dupy wzięta scena ze straszeniem Gwardzistów. Po takim przedstawieniu byliby pierwszymi w kolejce do zdrady. A co miało znaczyć to podduszanie Rhaenyry?! Rękoczyny wobec królowej? Przecież to zdrada. Za lżejsze przewinienia ludzie tracili głowy. Sławny Koniec Burzy przypomina ten wiatrak w którym ekipa Brana chowała się przed burzą. Tyle, że postawiony na iglicy. Żenada. Sceny w środku potraktowane nie lepiej. Paru strażników i córki Borrosa stojące na baczność jak te misie w cyrku. Postanowili przyoszczędzić? Pewnie na CGI ze smokami, bo tu już było nieco lepiej. Sama walka nic specjalnego, ale podobało mi się to, jak Vhagar pokazała się Lucerysowi przed wejściem niczym jakaś Godzilla. O samej walce już dość napisałem. Aha, okazało się jeszcze, że nie tylko Aemond nie miał zamiaru zabijać Lucerysa, ale to smok Lucerysa zaatakował jego smoka. :/ Ech szkoda gadać.
Tak na pierwsze wrażenie to na razie tyle .Potem może mi się jeszcze coś przypomni.
No tak, przypomniało mi się, że nie dowiedzieliśmy się czy ser Otto już wyjechał ze Smoczej Skały? Bo jeżeli nie, to nie tylko nie poznamy już propozycji Rhaenyry dla Alicent, ale drugi sezon rozpocznie się od kolejnej zbrodni wojennej. Ale za to wiemy, że Daemon zna stare valyriańskie piosenki. To uczciwa wymiana, że zacytuję klasyka.
Aha, Baratheonowie też wybieleni. Nie tylko nie ma sceny, w której Maris kpi z Aemonda, ale i tej, w której Aemond otrzymuje przyzwolenie Borrosa, żeby gonić Lucerysa.
Podobał mi się ten odcinek. Miał swoje minusy jak głupia groźba Deamona czy dramatyczny poród Rhaenyry, służący tylko dla podkręcenia gore (imo ta scena byłaby dużo lepsza gdybyśmy tylko słyszeli jej krzyki podczas narady wojennej, a potem zobaczyli tragiczny efekt i może wrzutkę pod adresem Deamona, że go nie było.) Ale ogólnie było ciekawie.
Scena finałowa świetna, cieszę się, że nie kręcił tego Sapochnik :D. Co do Aemonda wydaje mi się, że tutaj mamy kazus Jamiego. Każda kronika obwołałaby go wiarołomcą i królobójcą, a tylko my, czytelnicy (i Brienne) wiemy jakie były okoliczności śmierci króla. Aemond też na pewno nie zamierza się nikomu tłumaczyć i będzie szedł w „tak miało być”. A potem to pewnie szybko eskaluje w tego mordercę Dorzecza.
Charaktery, które się rozwijają, nie są tak krańcowo jednoznaczne są dużo ciekawsze niż „jestem zły buhahaha”.
Ale w książce on wcale nie jest czarnym charakterem typu „jestem zły buhahaha”. Jest bardziej złożony i niepokojący niż tutaj. W książce nie wiemy, jaki jest naprawdę i co gorsza nie wiemy, dlaczego taki jest. To przydaje mu złowieszczej aury. A ten jego romans z wiedźmą? Dla mnie on w książce jest takim wcześniejszym Bryndenem Riversem, kto wie czy też nie ocierającym się o jakieś mroczne siły. To właśnie w serialu jest kreskówkowym czarnym charakterem – dupkiem z miną, jakby nie mógł się wysrać. Podobnie zresztą jest z Larysem Strongiem. Z tajemniczego jegomościa, którego motywacja jest dla wszystkich zagadką, zrobili żałosnego zboczeńca.
Jak królowa moze byc tak głupia i wysłać posłów z niczym do zaoferowania wiedząc, ze Otto sie nieźle postarał by przeciągnąć ich na swoją stronę. I jeszcze mowi do syna, ze bedzie dobrze przyjęty za free. Przecież Otto sam jej powiedział o szczodrych ofertach dla Lordow. A ogolnie odcinek bardzo mi sie podobał
Aaaaaaa no i jeden problem (w sumie duzo bo nielogiczności sporo) Valeryon oskarża Rhaenyre o zamordowanie syna ale ją popiera bo co tam morderstwo dziecka to nic takiego. Rhaenyra za zamordowanie dziecka wypowiada prawdziwą wojnę
Ktos pisał ostatnio ze Jeacaerys jest synem Cola. W serialu na bank! Fizyczne podobieństwo jest ogromne i raczej nie jest to wina słabego castingu. Za bardzo podkreślone sa te różnice, nawet w ujęciach kiedy 3 bracia stoją razem to najstarszy zawsze trochę osobno. Będzie z tego jakis gowno-zwrot akcji.
4 sezony? Za duzo. Serial jest mega widowiskiem miłym dla oka, ale opatrzy sie szybko oglądalność spadnie i bedziemy miec odhaczenie wydarzeń bez ładu i składu byłe dobrnąć do finału.
Co do Jaca to niekoniecznie tak musi być, że coś tam naplączą z kolejnym ojcostwem, bo z tego co pamiętam w GoT też na początku subtelnie kombinowali, że niby Cersei to matka Gendrego, ale szybko porzucono ten pomysł. Po za tym czy to się w ogóle klei chronologicznie?
Velaryon to chyba swojej rodziny bardzo nie lubił, bo miał totalnie wyjebane, że Daemon zabił mu brata, prawdopodobnie syna, a jeszcze córkę wywiózł na drugi koniec świat, gdzie ją smok spopielił, normalnie zięć stulecia xd ale nie ważne, Renia bierz me okręty
Było, było coś takiego. Może nie tyle porzucono, co po prostu zabrakło im czasu, bo serial nagle zaczął zapier… na łeb na szyję. Prawdę mówiąc zabrakło go nawet na samego Gendrego (słynna łódź).
Ale ten serial robił już gorsze rzeczy castingowo. Ciemni Velarjonowie, Aemond starszy o 20 lat od swojego starszego brata itd
A co miała mu dupę masłem smarować, żeby raczył spełnić swoją powinność wasala? A spodziewała się dobrego przyjęcia, bo Lucerys był spokrewniony z Baratheonami (przynajmniej oficjalnie), zaś ojciec tego wieprza przysięgał Rhaenyrze lojalność. Skąd mogła wiedzieć, że na południe od Dorzecza przysięgi znaczą tyle co splunąć na wodę?
Velaryonowie w serialu są definitywnie spieprzeni i to nie tylko przez kolor skóry. W książce lord Corlys i Rhaenys nie podejrzewali Daemona o śmierć Laenora. Ja zresztą też w to wątpię. A już na pewno poza ich podejrzeniem była Rhaenyra. Nie mieli więc powodów, żeby robić jej pod górkę. Wręcz przeciwnie. Dla dobra ich wnuczek – Baeli i Rhaeny – należało popierać Rhaenyrę i Daemona, bądź co bądź ojca dziewczynek. Gdyby zwyciężył Aegon z pewnością obie by zginęły.
Wątpię. Byłoby to chyba za głupie nawet na nich. Mnie Jacaerys przypomina Macieja Musiała, tyle że z trochę ciemniejszymi włosami.
Hightowerowie też przysięgali, a Otto oficjalnie jej powiedział, ze daje niezłe propozycje za poparcie (zdradę), wiec mogła sie przynajmniej przygotować. Z rodem Colrysa jest tak, ze juz dawno ma niewiele wspólnego z książką wiec serial traktuje jako cos innego i nie porównuje ich motywów bo to juz jest zupelnie inna historia
To prawda, jednak Hightowerowie mieli konkretne powody do zdrady. Baratheon ich nie miał, a co więcej należał do rodziny. Kto mógł wiedzieć, że okaże się kutasem z urodzenia? Zresztą jak mogła się bardziej przygotować? Dać Lucerysowi zbrojną obstawę? Niby jak? Podróżował pod flagą pokoju, był posłem i gościem pod dachem Borrosa Baratheona. Kto mógł przypuszczać, że na południu to już nic nie znaczy?
To nie on przysięgał a jego ojciec więc ta przysięga jego nie obowiązuje. Po drugie jest wojna i w związku z tym postanowił zadbać o swoje 4 litery bo to z kim się zwiąże i jakie za to uzyska korzyści mogą decydować o dalszym losie jego rodu. Tu akurat wysłanie dziecka z pustymi rękoma pokazuje jak nie przygotowana była do przejęcia władzy. Skoro jest następcą tronu to powinna się lepiej orientować co się dzieje, tym bardziej że ma Deamona przy sobie co też jest dość ambitny w zakresie władzy. A tak nawet na wieść od Otto nie przygotowała nic a miała jeszcze dwóch synów a wydanie jednego z nich za jeden z wielkich rodów to nie wstyd. Można odnieść wrażenie że siedziała na tej smoczej skale jak w różowej bańce. Inna sprawa że książka to kronika na bazie opowieści ludzi którzy nie wszystko widzieli a też mogli koloryzować, więc mamy spore pole do interpretacji wydarzeń i tak też robią scenarzyści, nie zadowolą każdego i zawsze będzie się ktoś mógł przyczepić. Zakładam że jeszcze nie jedna bzdurę dostaniemy ale przynajmniej jest o czym dyskutować.
„To nie on przysięgał a jego ojciec więc ta przysięga jego nie obowiązuje. ”
To tak nie działa
Jak nie? Jakby działała z dziada pradziada to w tym momencie żylibyśmy pod panowaniem jednej dynastii a epoce strasznego feudalizmu.
Tym komentarzem chyba rozbiłeś bank.
#NiczegoGłupszegoDziśNiePrzeczytacie
Co za bzdura. Lord nie jest osobą prywatną i gdy zawiera dile albo składa przysięgi to w imieniu całej rodziny, a nie tylko swoim własnym. Skoro Borros nie poczuwał się do tej przysięgi to powinien zwrócić królowi wszystkie ziemie i tytuły odziedziczone po ojcu. Bycie wasalem to nie tylko korzyści, ale i obowiązki. Wyobrażasz sobie, że któryś Stark zwołując chorążych jeździłby po kolei do wszystkich i każdemu obiecywał córkę albo syna za ruszenie dupy? Do przekupstwa uciekają się tylko zdrajcy, legalny zwierzchnik nie musi przekupywać. Wystarczy, że wasal wypełni tylko swój zasrany obowiązek.
Poza tym kiepsko wybrał te „korzyści”. Zlekceważenie czarnych było głupim błędem i zapity knur Borros szybko spotkał rzeźników, którzy dali mu w ucho.
Zdecydowanie to obraz negatywny, a nie usprawiedliwienie zerwania przysięgi.
Przypomina mi to scenę z Seinfelda. On wtedy zaorał babkę, że skoro ma rezerwację, to musi być utrzymana. A nie że każdy sobie przyjmuje rezerwacje, ale nikt się nie przejmuje jej utrzymaniem, bo coś innego nagle pasuje.
W tej scenie też widać różnicę, gdy Boros ma w dupie przysięgę, a Luke przypomina o swojej. Mógłby skłamać dla sprawy, ale tego nie zrobił.
„Zdecydowanie to obraz negatywny, a nie usprawiedliwienie zerwania przysięgi.”
Ależ ja nie twierdzę, że to usprawiedliwianie (no, chyba że ze strony Borrosa). Lordowie używający argumentu, że to nie oni przysięgali są przedstawieni zdecydowanie negatywnie, zarówno w książce, jak i (chyba) w serialu. Jednak jak widzisz są fani niechętni Rhaenyrze, którzy łapią się tego argumentu, traktując go poważnie. A także dodając, że gdyby była mądra to by mu coś zaoferowała. Przypomina się tu dyskusja o Catelyn i Freyach sprzed roku czy dwóch. :/
Nie chodzi o oferowanie czegos samo w sobie ale o to, ze ma informacje od Otta o próbie przeciągnięcia ich na swoją stronę. Czy mądry władca w obliczu takich wieści nie bierze pod uwagę zdrady? Nie przeszło jej przez mysl ze a nuz nie pyknie wybiorą korzyści za przejście na drugą stronę?
Może i przeszło, ale co miała zrobić? Odpuścić sobie Baratheonów? Nie mogła. Jeżeli gdziekolwiek szuka się wsparcia to najpierw u rodziny. Zresztą, zauważ, że te informacje od Otta ma tylko w serialu, zaś pomysł wysłania Lucerysa pochodzi z książki, gdzie żadnych informacji o propozycjach dla Baratheonów nie miała. HBO sięga po pomysły fabularne z książki, a jednocześnie dyskredytuje je własnymi głupimi pomysłami. :/ Nie wiem czy czytałaś OiK, ale nawet jeżeli tak, to przypomnę ci jak to było:
„Wąż Morski miał dowodzić flotą, natomiast księżniczka Rhaenys będzie leciała nad nią, by nie pozwolić nieprzyjacielskim smokom atakować okrętów. Tymczasem wyśle się kruki do Riverrun, Orlego Gniazda, Pyke oraz Końca Burzy, by zdobyć poparcie tamtejszych lordów.
Wtedy odezwał się najstarszy syn królowej, Jacaerys.
— To my powinniśmy zanieść te wiadomości — oznajmił. — Smoki przekonają lordów szybciej niż kruki.
Jego brat Lucerys zgodził się z tą opinią, zapewniając, że on i Jace są już mężczyznami, a przynajmniej prawie można ich za takich uważać.
— Wuj zwie nas Strongami i utrzymuje, że jesteśmy bękartami, ale kiedy lordowie zobaczą nas na smoczym grzbiecie, zrozumieją, że to kłamstwo. Tylko Targaryenowie dosiadają smoków
Grzyb mówi nam, iż Wąż Morski mruknął w owej chwili, że trzej chłopcy są Velaryonami, uśmiechnął się jednak, a w jego głosie brzmiała duma. Nawet mały Joffrey włączył się do dyskusji, proponując, że dołączy do braci na swym Tyraxesie.
Księżniczka Rhaenyra nie pozwoliła na to: Joff miał dopiero jedenaście lat. Jacaerys ukończył już jednak piętnaście, a Lucerys czternaście. Obaj byli silnymi, wyrośniętymi chłopakami, biegle władali bronią i wiele lat służyli jako giermkowie.
— Jeśli polecicie, to tylko jako posłańcy, nie jako rycerze — ostrzegła ich. — Nie możecie brać udziału w żadnych walkach.
Dopiero gdy obaj solennie przysięgli to na Siedmioramienną gwiazdę, Jej Miłość pozwoliła wykorzystać ich jako emisariuszy.”
To nie była fantazja królowej ani jej głupota. Wszystko miało swoje uzasadnienie, a chłopcy mieli być bezpieczni jako posłowie. HBO wypaczyło oczywiście i to. :/
A swoją drogą dziwne, że nikt z tych zarzucających Rhaenyrze głupotę za wysłanie Lucerysa do Końca Burzy, nawet nie zauważył, że idąc tym tropem rozumowania o niebo większą głupotą było wysłanie na Smoczą Skałę ojca królowej matki, dziadka króla, brata najsilniejszego lorda zielonych i mózg całej frakcji – Otto Hightowera. W książce to wielki maester przyniósł propozycje zielonych. Pewnie, Otto też był posłem, ale ktoś równie narwany jak Aemond mógłby go powiesić jako zdrajcę. A w odróżnieniu od Lucerysa Otto nie jechał do neutralnej frakcji tylko do wrogów.
Tylko te ziemie Bersthionowie mieli od dawna a Targowie się wykupili do nich małżeństwami, więc to Wasalstwo było jakie było, w obliczu wojny nie dziwi mnie postawa taka a nie inna. Prosty przykład, teraz wojna Rosji przeciw Ukrainie. Ukraińcy powinni się powołać na deklaracje Rosji i zachodu o gwarancjach jakie jej zapewniali przy rozbrojeniu chyba w 1991 ale to tak nie działa, sytuacja się zmienia i tak jak można dekrety i umowy wypowiedzieć to tak właśnie zadziałało nie kontynuowanie przysięgi. Uznał że jego królem jest Aegon, a to jak wybrał to już inna kwestia. Czas pokazał że wybór nie był właściwy, jednak z perspektywy rodu obyło się bez większych konsekwencji, co jest dość częste u Martina.
Postawa mnie też nie dziwi. Niestety. Na świecie pełno jest skurwysyństwa, a każdy sądzi według siebie. Hightowerom i Baratheonom wydawało się, że cały świat jest taki sam jak oni, że wszyscy to zdrajcy i krzywoprzysiężcy, a okraść kobietę z jej dziedzictwa będzie banalnie łatwo. Na szczęście to tylko złudzenia. Nikt nie lubi kanalii i złodziei. Wspomniana przez ciebie Rosja też się o tym przekona.
Borros nie był taki do końca głupi, przytomnie wstrzymywał się ze zbrojnym udziałem w walkach do samego końca (dużych smoków już chyba wtedy nie było i wiadomo ci którzy najpóżniej przyłączają się do wojny często ją wygrywają), ale mimo to Dorzecze (dobrze wprawione już w walkach) pokazało mu że z nimi lepiej nie zadzierać.
Przeciez ten swiat jest tak stworzony, ze tu non stop okazuje sie, ze slowa/przysiegi nie maja znaczenia, a liczy sie wladza i bogactwa
Nie mają znaczenia dla zdrajców. Ale takim np. Starkom czy Arrynom takie zdanie nie przeszłoby nawet przez gardło. I wielu innym też. Zresztą, jeżeli czytałeś OiK to musisz pamiętać, że wielu drobniejszych lordów i rycerzy wolało kata niż zdradę przysięgi.
Najlepsze, ze sama stwierdzila, ze ten burzowy Lord jest bardzo dumny. Rhaenyra… zdecydowanie najmniej rozgarnięta postać w serialu
Co do Larysa się zgodzę, scena z poprzedniego odcinka to koszmar. Ale z Aemondem będę trwała przy swoim. Z OiK tak naprawdę niewiele o nim wiemy. Lata i morduje. I potem ma wiedźmę ( w sumie wiadomo co się z nią stało i ich dzieckiem po jego śmierci?).
Postacie z książek czysto historyczno-kronikarskich są nudne właśnie dlatego, że brakuje im tego mięska: emocji, uczuć, reakcji, które uzupełniają suche „X wygrał bitwę pod igrekowem, gdzie zginęło tysiąc ludzi”. Myślę, że to sprawia, że powieści historyczne pisane przez Gravesa czy chociażby Cornwella są takie fajne (bądź seriale jak Rzym czy Tudorowie). I nie przeszkadzają mi zmiany w stosunku do realiów (chociaż lubię gdy autor na końcu książki rozlicza się z tych zmian) albo przyjęcie pewnej optyki kosztem innej. OiK to kronika fantasy, gdzie w tekście co chwila są podkreślane różnice w interpretacji wydarzeń i uważam, że to w porządku, że twórcy serialu przyjmują swoją interpretację. Problem jest wtedy, gdy ta interpretacja jest kiepska jak ww. Larys.
To nie była jakaś tam zwykła wiedźma. Podobno nie starzała się i miała wizje w ogniu. Brzmi znajomo? Nie wiadomo co się z nimi stało. Kto wie czy nie mieli czegoś wspólnego z Bryndenem Riversem i lady Melisandre.
Osobiście po 1 odcinku zafascynowana Milly nie byłam. W miarę ciekawych scen miała się gdzie wykazać.
Odcinek 6 to tak naprawdę porównać można do odc. 1 a nawet i to nie do końca, bo skupiono się tu nie na nowych postaciach i smokach a głównie na nowych postaciach, bo jednak przez ostatnie 10 lat się pozmieniało.
I Poprzednia i obecna Allicent mnie irytuje, więc to się udało. Starsza wersja jeszcze bardziej zacietrzewiona jest, co pasuje to progresji czasowej.
Starsza Rhaenyra – ludzie, dziewczyna ostatnie 10 lat rodziła i wychowywała dzieci. Inaczej się ją odbierało, bo i okoliczności kompletnie inne. Dzięki nowej aktorce (Emma) czułam to, że Rhaenyra jest zmęczona życiem, zmieniła się, jest matką (zresztą wydaje się lepszą matką niż Allicent). Jej charakterystyczna 'iskra’ jest mocno przygaszona.
Podobnie u Daemona. On też jest przygaszony. Co buduje nam ładny wstęp do dalszej akcji.
Dajmy im czas ; )
A to że nie ma tu złych Lannisterów i dobrych Starków jest na plus. Osobiście kibicowałam niektórym Lannisterom i trudnemu Starkowi, czytaj Aryi. Wolę złożone postacie, które są mocno szare i mogą zrobić zarówno coś dobrego jak i złego.
Viserys jest po dobrej stronie mocy, a mu nie kibicuję, bo poza zrywamy, gdy jest wkurzony to jest on nudno dobry.
Odcinki poświęcone jednej stronie jednak słabsze. Najpierw był średnio niezły odcinek o zielonych, zepsuty finałową sceną, a teraz był średnio średni , który uratowała finałowa scena.
Proszę o wyjaśnienia:
1 Dlaczego Rhaenyra nie chciała skorzystać z pomocy służek i zamierzała urodzić dziecko upuszczając je na kamienną posadzkę
2 Dlaczego Aemond był taki zszokowany tym co się stało z Lucerysem (czy jak mu tam) i Arrax? Przecież skoro go pogonił swoim smokiem, to nic innego nie mogło się stać. Co, chciał mu to oko wydłubać na smoku?
Bo księżniczka, w zasadzie królowa jest twarda i sama ogarnia. A Aemond chciał się z młodszym kuzynem w berka pobawić i nie przewidział (bo nie ma oka) że jego 10 razy większy smok może wyrządzić krzywdę małemu, a dostaliśmy że to mały zamiast uciekac postanowił zaatakować no i dostał za to po skrzydłach.
1. Bo generalnie poród, to taka sytuacja, że ktoś z boku średnio pomoże, zwłaszcza w pseudośredniowiecznych realiach. Większość zależy od matki, dziecka i biologii. Poza tym poród był przed czasem, więc pewnie spodziewała się, że dziecko nie przeżyje, mogła nie czuć ruchów dziecka i chciała mieć to jak najszybciej za sobą. No i była wkurzona, śmiercią ojca, zagarnięciem tronu, decyzjami męża podejmowanym za jej plecami, więc cały jej wqrw kumulował się na tych akuszerkach właśnie.
Rhaenyra xD to jest postac, ktorej no nie da sie kibicowac, same absurdalne decyzje. Trza bylo niemowlaka na smoku wyslac. Ale oczywiscie przedstawiana jest tak jak mozna sie bylo spodziewac jako ta dobra i w ogole, to mezczyzni chca walczyc. No i oczywiscie przedluzona scena porodu by pokazac jak to kobiety maja ciezko w zyciu – bo rodza (mimo, ze zwykle tego chca)
Ziefff ,dajcie cos ciekawszego do ogladania
Przedstawiana? A w książce to niby jest inna? W którym to momencie jest wybielana?
W książce też była scena rodzenia, w dodatku wydała na świat potworka, w serialu to tylko wcześniak. (Jadłam sobie jajeczniczkę, gdy nagle na ekranie wyszła główka)
Widziałeś kiedyś prawdziwy poród na żywo? I do tego bez znieczulenia?
Tak się składa, że ja mam jeszcze świeże wspomnienia.
Sceny porodów w tym serialu są lepsze niż w jakiejkolwiek innej znanej mi produkcji.
Dokładnie! 100% racji. I serio nie rozumiem tego obrzydzenia scenami porodu. Tym bardziej, że zarówno poród Aemmy, Laeny, czy oba Rhaenyry są dość istotne dla fabuły. Zarówno GOT jak i HotD pokazywały bez 'znieczulenia’ różne obrzydliwość dlaczego sceny porodu miałyby być cenzurowane czy wycinane. Dla mnie 100x gorsze są sceny tortur, krwawe śmierci, pobicia czy przemoc sek*ualna Joeffreya czy Ramseya. I akurat (poza Aemmą) żaden z tych porodów nie miał na celu specjalnego podkreślenia 'jak to kobiety mają ciężko w życiu’. Czyta fizjologia, kobiety rodzą, często przy tym cierpiąc i umierając, mężczyźni giną na wojnie i w pojedynkach.
To tak jakby się czepiać, że sceny męskich pojedynków z wypadającymi wnętrznościami, są pokazywane tylko po to, żeby pokazać jak chłop miał wtedy ciężko, bo byle rycerz mógł wyciągnąć miecz i go posiekać w pojedynku.
Należy wspomnieć ze podczas porodu bardzo często dochodzi do „kupki” niespodzianki, zdarzają sie również pęknięcia kobiecych części, także mogli to nakrecic jeszcze mocniej.
Ja osobiście nie mam nic przeciwko krwawym scenom, dopóki są uzasadnione i nie stanowią pokazu brutalność dla samej brutalności.
No tak, a człowiek powieszony (jak dzielnu lord Cassel) robi siku lub kupę, bo puszczają zwieracze. Podobnie jak rycerze podczas walki mogą nie wytrzymać. Tak więc i rycerzy można nakręcić fizjologicznie mocniej”, jak już wchodzisz w takie szczegóły Nacięte krocza częściej się zdarzają, jak od XIX wieku zaczęto zmuszać kobiety (dla wygody lekarzy) do porodów w pozycji leżącej, a nie takiej, którą wybiera sama rodząca i pomagają jej siły natury i grawitacja. Do czego w końcu powrócono w XXI wieku
Dlatego ja nie uważam żeby akurat sceny porodów z HotD były jakoś szczególnie hardcorowe. Owszem było ich sporo, ale wszystkie w zgodzie z materiałem źródłowym (lub prawie) i istotne dla fabuły.
Tak, ja widzialam i na pewno nie rodzi się dziecka tak by wyrznelo glowa o kamienna posadzke
A gdzie ma spaść jak nikt nie trzyma?
Dziwne, ze mozna byc nudno dobrym, a nie mozna byc nudno zlym. Poza tym czy ty jestes kobietą, ktora dala sobie nick Rafal Maserak xD? Jakos mnie to rozbawilo
Czy wg Was sponsorem Rodu Smoka jest Visir (podobnie jak The Last of Us II)?
Dajcie spokój z tym „wybielaniem”… Szkoda, że Velarionów nie wybielili. Tzw. „wybielanie” innych mi nie przeszkadza.
Jak nie wybieli? Cobacz jakie jasne czupryny mają i jacy oświeceni w swych mądrościach. Najlepsza jest ta z kupa dredów na głowie, mój pies jak ja widzi co szczekać zaczyna
Dlaczego Aemond i Aegon są takimi zwyrolami? Przecież Viserys był raczej w miarę w porządku. Serialowa Alicent też nie była aż tak zepsuta. A oni zachowują się jak dzieci Daemona spłodzone z Daemonem
Ponieważ wychowywał ich ser Crispin.
Chyba najsłabszy odcinek sezonu. Robiony naprędce i trochę bez pomysłu. I tak jak radę zielonych jako tako znamy, tak ta czarnych to totalne randomy bełkoczące bez sensu. Kiedy kolejny raz usłyszałem o przepowiedni Aegona byłem zażenowany. Księżniczka była gotowa zrzec się tronu by przeciwstawić się zagrożeniu że strony Innych, to samo z tą stroną z księgi co za gówniany łeb to wymyślił. To jest walka o tron o bezpieczeństwo dzieci i władze, wpływy, wielkość a ta wzrusza się na wspomnienie o swojej przyjaciółce i jest gotowa przystać na jej beznadziejne i głupie warunki. Walka Aemond v Luce wysoce niezadowalająca to miało być coś epickiego, wspaniałego, wyciskającego łzy. O jakże jestem rozczarowany. A to za co ludzie mieli znienawidzić Daemona to ta scena niby duszenia? No błagam. Jeśli miałbym oceniać cały sezon w tym momencie wahałbym się między 6/10 a 7/10 choć mimo wszystko bliżej mi do 7. Ta abstrakcyjna wizja Aegona Zdobywcy, która powinna zginąć najpóźniej razem z Pojednawcą, jeśli nie już z Maegorem, ta głupio prowadzona postać Alicent. Ten wywiad twórczyń, które same przyznały się do niekompetencji mówiąc że nie rozumieją sympatii ludzi do postaci Daemona. Wiele musiałoby się zmienić żeby następny sezon wrócił na tory, które pierwszy sezon gdzieniegdzie zapowiadał. Dostaliśmy kilka naprawdę klimatycznych scen, parę kapitalnych dialogów, przepiękne modele smoków. Szkoda że trud oddania ducha pierwszych sezonów GoT jest tak skutecznie niweczony przez tak wiele debilnych decyzji. Mieliśmy w tym roku dostać dwie wielkie produkcje fantasy dostaliśmy totalną spierdolinę od Amazona i serial średni, który w sposób głupi i dla mnie nie zrozumiały niemal na każdym kroku strzela sam sobie w kolana.
Niestety muszę się zgodzić. Choć czy to najsłabszy odcinek miałbym wątpliwości. Na pewno słaby. Poprzedni był lepszy, choć też częściowo przepadł w gąszczu wątków pobocznych i wydumanych przez HBO. Zgodziłbym się na stwierdzenie, że to najbardziej rozczarowujące rozpoczęcie wojny w uniwersum. Poświęcono mu raptem kilka minut w obu odcinkach. W poprzednim na siedząco, w tym na stojąco. Poza Corlysem nie znamy dosłownie nikogo z rady wojennej Rhaenyry. Wiemy za to, że Daemon potrafi śpiewać i kręci go asfiksjofilia. :/
Ja nie rozumiem trzech rzeczy: 1. Najważniejsza z nich jak można brać się za takie wielkie przedsięwzięcie nie mając za grosz wyobraźni patrz, to wszystko co zrobiono z Daemonem. Chłop cały czas budzi więcej sympatii niż antypatii, chcieli zrobić szarą postać z przeważającą ilością czarnego, ale wyszło odwrotnie, ucięcie głowy Vaemonda – zbrodnia, grzech, coś paskudnego i okropnego, ale uczynione w obronie czci ukochanej kobiety, zamiast minusów kolejne serduszka od wielbicielek, każda chciałaby mieć takiego obrońce, dodatkowo jego zadziorny uśmieszek, podejrzewam, że wielu kobietą zrobiło się cieplej kiedy było zbliżenie na jego twarz, ten uśmieszek i jego „say it” to Vaemonda. Robią z niego kogoś takiego kto w kinie od niepamiętnych czasów jest wzorcem mężczyzny, na którego lecą fanki.
2. Dlatego tacy ludzie nigdy nie napiszą książki, która sprzedałaby się chociażby w stu egzemplarzach – Ta strona wręczona księżniczce – najbardziej żałosna scena jaką widziałem od niepamiętnych czasów (pomijam wszystkie głupoty pierścieni władzy i drugiego sezonu Wiedźmina, bo to nie ta liga i wciąż mam nadzieję, że tamte rzeczy się nie wydarzyły). Czułem takie cholerne zażenowanie. Idzie wojna, będą lecieć łby, Alicent właśnie zabrała księżniczce absolutnie wszystko i ma nadzieję, przekonać ją beznadziejnym wspomnieniem z dzieciństwa. Nosz kurwa jaka pogarda dla inteligencji widzów.
3. Mają materiał, który można by naprawdę pięknie rozciągnąć, nic ich nie goni, ale nie ma tam kurwa jednej kreatywnej osoby, która rozwinęła by porządnie postaci młodych Strongów, (zresztą romans ze starym Strongiem też można było jakoś pokazać) Nikt by się nie obraził gdyby sceną kończącą sezon była śmierć Viserysa, zwłaszcza, że akurat odcinek z jego śmiercią był kozacki. Kto zdążył poznać młodych Strongów, zaprzyjaźnić się z nimi, albo w ogóle cokolwiek do nich poczuć. Mamy tak naprawdę pięciu, może sześciu aktorów których widz kojarzy reszta to są randomy. Podejrzewam, że zapytałbym teraz moich znajomych, którzy oglądali serial i im się podobał, ale nie znają książek jak nazywał się młody, który zginął, albo ten który go zabił, nikt by mi nie odpowiedział. Za szybko, zbyt na łapu capu. Oczywiście materiału źródłowego mało, ale od czego są ci wszyscy ludzie pracujący przy scenariuszach, to powinny być osoby z wyobraźnią, kreatywne, pozytywne świry zakochane w fantasy. Im dłużej o tym myślę tym bardziej jestem rozczarowany, nie samym serialem, bo dawał on sporo radości i oddawał ducha GoT, ale dwoma ostatnimi odcinkami, a zwłaszcza finałem. Bitwę nad zatoką rozbitków wyobrażałem sobie jako coś epickiego, dostaliśmy niewyobrażalne gówno, na miarę walki sił Danuty ze Złotą kompanią z finału oryginalnego serialu. Dlaczego oni znowu to zrobili, dlaczego znowu zmarnowali to co zapowiadało się tak cholernie dobrze.
Ja nie rozumiem trzech rzeczy: 1. Najważniejsza z nich jak można brać się za takie wielkie przedsięwzięcie nie mając za grosz wyobraźni patrz, to wszystko co zrobiono z Daemonem. Chłop cały czas budzi więcej sympatii niż antypatii, chcieli zrobić szarą postać z przeważającą ilością czarnego, ale wyszło odwrotnie, ucięcie głowy Vaemonda – zbrodnia, grzech, coś paskudnego i okropnego, ale uczynione w obronie czci ukochanej kobiety, zamiast minusów kolejne serduszka od wielbicielek, każda chciałaby mieć takiego obrońce, dodatkowo jego zadziorny uśmieszek, podejrzewam, że wielu kobietą zrobiło się cieplej kiedy było zbliżenie na jego twarz, ten uśmieszek i jego “say it” to Vaemonda. Robią z niego kogoś takiego kto w kinie od niepamiętnych czasów jest wzorcem mężczyzny, na którego lecą fanki.
2. Dlatego tacy ludzie nigdy nie napiszą książki, która sprzedałaby się chociażby w stu egzemplarzach – Ta strona wręczona księżniczce – najbardziej żałosna scena jaką widziałem od niepamiętnych czasów (pomijam wszystkie głupoty pierścieni władzy i drugiego sezonu Wiedźmina, bo to nie ta liga i wciąż mam nadzieję, że tamte rzeczy się nie wydarzyły). Czułem takie cholerne zażenowanie. Idzie wojna, będą lecieć łby, Alicent właśnie zabrała księżniczce absolutnie wszystko i ma nadzieję, przekonać ją beznadziejnym wspomnieniem z dzieciństwa. Nosz kurwa jaka pogarda dla inteligencji widzów.
3. Mają materiał, który można by naprawdę pięknie rozciągnąć, nic ich nie goni, ale nie ma tam kurwa jednej kreatywnej osoby, która rozwinęła by porządnie postaci młodych Strongów, (zresztą romans ze starym Strongiem też można było jakoś pokazać) Nikt by się nie obraził gdyby sceną kończącą sezon była śmierć Viserysa, zwłaszcza, że akurat odcinek z jego śmiercią był kozacki. Kto zdążył poznać młodych Strongów, zaprzyjaźnić się z nimi, albo w ogóle cokolwiek do nich poczuć. Mamy tak naprawdę pięciu, może sześciu aktorów których widz kojarzy reszta to są randomy. Podejrzewam, że zapytałbym teraz moich znajomych, którzy oglądali serial i im się podobał, ale nie znają książek jak nazywał się młody, który zginął, albo ten który go zabił, nikt by mi nie odpowiedział. Za szybko, zbyt na łapu capu. Oczywiście materiału źródłowego mało, ale od czego są ci wszyscy ludzie pracujący przy scenariuszach, to powinny być osoby z wyobraźnią, kreatywne, pozytywne świry zakochane w fantasy. Im dłużej o tym myślę tym bardziej jestem rozczarowany, nie samym serialem, bo dawał on sporo radości i oddawał ducha GoT, ale dwoma ostatnimi odcinkami, a zwłaszcza finałem. Bitwę nad zatoką rozbitków wyobrażałem sobie jako coś epickiego, dostaliśmy niewyobrażalne gówno, na miarę walki sił Danuty ze Złotą kompanią z finału oryginalnego serialu. Dlaczego oni znowu to zrobili, dlaczego znowu zmarnowali to co zapowiadało się tak cholernie dobrze.
Jak to nic ich nie goni? Oglądalność, hajs…
To ma sie sprzedac ludziom a nie zostac dokładnym opisem taktycznym walk. To nie serial dokumentalny o III rzeszy z Wołoszanskim. Mamona oglądalność, przeciętny odbiorca. To ma byc szoł. Wszystko. Dla fanów są ksiazki. Dla ciekawych zdarzeń, rodów, przyczyn i całej masy innych szczegółów sa ksiazki. I tak dostajemy produkt w miarę ok. Kasa kasa i słupki oglądalności. XD tyle
A’ propos Daemona. Reprezentuje pewnie mała cześć żeńskiej widowni, ktora uważa, ze zdecydowanie nie jesy hot badguy. Jest zakompleksiony i nie daje sobie rady z emocjami. Postać byla ciekawa w 2 pierwszych odninkach a pozniej mamy marne echo tajemniczości i nadzieji na głębie emocjonalną i nudne spojrzenia z ukrycia. Nie ma w nim nic ciekawego. A to ze sie nie starzeje to juz w ogóle jakas masakra.
Hmm, pamiętasz co Kwinto mówi w filmie Vabank swoim nazbyt narwanym wspólnikom? Żadnych-Własnych-Pomysłów. To powinna być naczelna dewiza w HBO, przynajmniej dla ludzi pracujących nad ekranizacjami Martina. Albo nawet najważniejszy z warunków w kontrakcie. Śmieją się ze mnie, że jestem takim purystą książkowym. Ale powiedz czy zaistniałby którykolwiek z wymienionych przez ciebie problemów, gdyby ściśle trzymano się książki? Nie mówię, ekranizacja ma swoje prawa. Nie wszystko da się pokazać na ekranie bez wchodzenia w gigantyczne koszty, są ograniczenia techniczne, odcinki muszą mieć swoją długość i swój rytm, a sezon nie może trwać w nieskończoność. Rozumiem więc usuwanie mniej ważnych wątków, skracanie i upraszczanie innych, drobne zmiany chronologiczne itd. Ale za cholerę nie rozumiem zastępowania wątków z książki własnymi, gorszymi, zmieniania charakterów postaci, odwracania sensu wydarzeń. Czy ktoś z tych ludzi naprawdę wierzy, że jest w stanie poprawić dzieło Martina? Nadać mu więcej sensu? Uczynić ciekawszym? LOL. Ludzie zdolni to zrobić nie pracują dla telewizji. To mi trochę przypomina to nagminne zmienianie tłumaczenia filmu przez każdą stację w której akurat ten film leci. Taka sztuka dla sztuki. Aby się wyróżnić. Nieważne, że ścieżka dźwiękowa traci przy tym sens (oglądałem już Pulp Fiction bez słynnej „jesieni średniowiecza”), ważne żebyśmy byli kreatywni. Dokładnie tak samo jest z tymi ekranizacjami. Nieważne, że będzie gorzej, ważne, że po naszemu.
Naczelną dewizą hbo jest wrzucanie qwerty gdzie sie da, dbanie o to by nikt nie czuł sie niekomfortowo i glupia feminizacja. I to jest w zasadzie główny powód różnic i wszelkich durnot.
Mógłbym powiedzieć, że jeżeli chcą być telewizją propagandową to niech nie biorą się za ekranizacje fantasy. Ale nie, to nie jest takie proste, za tym stoi coś więcej niż zwykła ofiara dla poprawności politycznej. Choć znaczna część głupich pomysłów niewątpliwie wynika właśnie z niej.
„Naczelną dewizą hbo jest wrzucanie qwerty gdzie sie da, dbanie o to by nikt nie czuł sie niekomfortowo i glupia feminizacja.”
Ja proponuję policzyć sobie, ile jest osób nieheteronormatywnych w serialach i filmach HBO. I może poddać się refleksji – czy to taka duża liczba? A może po prostu jest wśród nas tyle gejów / lesbijek / osób transpłciowych / niebinarnych / aseksualnych itp. Różnorodność i reprezentacja jest ważna z wielu powodów – można na ten temat znaleźć sporo materiałów w Internecie.
Jeszcze całkiem niedawno ludzie o odmiennej seksualności niż ta najpopularniejsza nie mieli wyboru – nie było bohaterów LGBTA+ w mainstreamowej popkulturze. Teraz jest wybór coraz większy i każdy może sobie wybrać co chce. Nie rozumiem oburzenia ludzi, którzy narzekają na różnorodność. To nie jest jakaś wymyślona „poprawność polityczna” – to po prostu świat się zmienia – i zawsze się zmieniał i będzie się zmieniał. Nie zapominajmy też o istotnej rzeczy – seriale i filmy robi się dla pieniędzy. A w obecnych czasach już nie tylko biali hetero mężczyźni mają pieniądze.
Odnośnie „głupiej feminizacji” – polecam przyjrzeć się tej analizie – https://pudding.cool/2017/03/film-dialogue/
Moje podejście do na przykład homo w sztuce jest dokładnie takie jak do hetero, a mianowicie:
– nie Lubię gdy zmieniają postać z hetero na homo, jelsi za zmiana nie stoi nic więcej
+
– nie Libię gdy zmieniają postać z homo na hetero, jelsi za zmiana nie stoi nic więcej
To samo tyczy się kolorów skory / płci itd.
Nie Lubię rownjez gdy jakakolwiek postać jest umieszczona wyłącznie przez wzgląd na płeć/ kolor/ orientacje -> parytety w sztuce uważam za kompletna bzdurę.
Dla przykładu William Dafoe w świętych z Bostonu stworzył świetna postać, której seksualność jedt częścią przemyślanej całości.
Gdyby film kręcono dzisiaj,
Najpewniej gość byłby mega spłaszczona postacią, byłby tylko gejem. Swija droga środowiska domagające się parytetów maja straszny tupet! Ponieważ z góry zakładają ze dana postać będzie ciekawa tylko dlatego bo reprezentuje jakaś mniejszość kompletna bzdura.
Niestety się zgadzam. Powody są dwa.
W Hollywood zaczęło pracować zbyt wiele idiotów. Taka postać Galardieli czy scenarzystka Rodu Smoka to przykłady totalnej głupoty.
Zaczęło im się też wydawać że takie Galadriele są super i ludzie tego chcą, co łączy się z pierwszym. Albo wystarczy sama reprezentacja, bez esencji.
A ludzie chcą po prostu dobrej historii i ciekawych postaci.
Oczywiście konsumenci też są głupi, bo skądś się te wyniki robią, a poród na ekranie prowokuje innych do ukazywania swoich upośledzeń czy obsesji.
Oglądaliście 6 stóp pod ziemią? Jak myślicie, jakby ten serial wyglądał dzisiaj?
„Reprezentacja” jest tam chyba niespotykana jak na tamte czasy. Czy to istotne i komuś zmieniło to pogląd na serial? Szczerze wątpię.
Jak ktoś chce to może sobie wybrać bycie wiadrem szpadlem czy innym jednorozcem. Płcie biologiczne sa dwie. Mnie nie podoba się promowanie obecnie innosci ktore do niedawna byly klasyfikowane jako choroba, erotomania etc. Mam do tego prawo. Innym jest ukazywanie a innym wciskanie na maska i nawet wybielanie wszelkich dewiantów. O feminizacji zdania nie zmienie. Wrzucanie takich bohaterów i musowe oswajanie nas z wszelakimi innosciami odbije sie na czkawką. Swiat sie kończy ze mniejszość chce reprezentacji wszedzie.
„Różnorodność i reprezentacja jest ważna z wielu powodów”
Czy ty mówisz o różnorodności i reprezentacji w świecie fantasy? LOL! A gdzie reprezentacja Cętkowanych Ludzi z Sothoryos, Jogos Nhai oraz Ifequevronów? O Innych, Dzieciach Lasu i Merlingach nie wspominając? Ja rozumiem taką różnorodność i reprezentację, gdy robią film o współczesnym amerykańskim wielkim mieście. Ale to nie jest już reprezentatywne nawet dla nas, nie mówiąc już o takich rynkach jak Chiny, Rosja czy Indie. A co z filmami historycznymi? Uważasz za reprezentatywne, gdy angielska królowa lub rosyjski hrabia są czarni? Bo dla mnie to nie reprezentatywne tylko idiotyczne. W prozie Martina są też kolorowi i homoseksualiści, gdyby tylko scenarzyści łaskawi byli przeczytać materiał, na którym pracują, zamiast forsować wytyczne swojego oficera politycznego, miałabyś swoją reprezentację. Dlaczego np. nie pokazano biseksualności Daenerys w GoT? Bo pewnie żaden dupek nie miał książki w ręku. :/
ha! W punkt!
uwielbiam takich co krzyczą o różnorodności… ale OCZYWIŚCIE takiej która skupia się na ICH różnorodności:)
Porod trwal tyle co dzialania wojenne. Bo trzeba pokazac, ze najgorzej na swiecie ma kobieta ktora rodzi dziecko, a nie setki ginacych na wojnie ludzi itd
To jest obsesja, to się leczy.
Do tego dodaj, że chyba wszystkie smoki, a z całą pewnością Vhagar (ten największy) nie mógłby latać – https://alejakto.pl/czy-smoki-gry-o-tron-moglyby-latac/ Jasne, to fantasy, ale warto zdawać sobie z tego sprawę, że poza magią, w Westeros w zasadzie panują oryginalne zasady fizyki. Tak masywne bydle nie ma prawa unieść się w powietrze, a już nie mówię o sprawnym lataniu i wykonywaniu jakichś akrobacji
Smoki nie istnieją…
A byłeś w Westeros ze możesz to potwierdzić? A tak serio, myśle ze wiem o co chodzi @Liza89
Smoki nie muszę istnieć naprawdę żeby być spójne, albo niespójne.
Triche Jak z magia. W książce X :
– czarodziej żeby rzucic „kule ognia” musi się skupić
– musi zapłacić za czar powiedzmy swoją siła witalna
– dodatkowo potrzebuje czasu żeby rzucic zaklęcie oraz odpowiedniego przygotowania
Książka Y
– czarodziej rzuca na prawo i lewo zaklęcia
– czasem się zmęczy, czasem nie
– właściwie nie wiadomo skąd bierze się jego moc
Pomimo tego ze mówimy o kuli ognia to w jednej książce wydaje się być przemyślana, w drugiej glupia.
Dlatego moim zdaniem gdyby Martin wspomniał o jakimś smoku, który rozrósł się na tyle, ze ledwo co latal, byłoby lepiej. Albo gdyby napisał o jakiej chorobie, która czasem nęka smoka, wtedy wiesz smok wydaje się bardziej „prawdziwy”
>> Ale zresztą i Rhaenyra nie traktuje porodu zbyt serio, bo w przerwie między spazmami bólu przekazuje synom informację o sytuacji politycznej.
Powiedz, że nie rodziłeś, nie mówiąc, że nie rodziłeś. Porody trwają. W trakcie spokojnie można mówić, chodzić etc. Ot, dla przykładu: mój poród trwał 20 godzin (a mógłby trwać jeszcze drugie tyle, gdyby nie cesarka). I tak, skurcze były tak bolesne, że wyłam z bólu. A pomiędzy nimi siedziałam na fejsie i gadałam ze znajomymi (a jak w końcu wpuścili do mnie męża, to gadałam z nim), bo gapienie się w sufit przez 20 godzin nie jest specjalnie ciekawe. A tam mówimy o sytuacji wybuchu wojny domowej, no cud, że znalazła siłę na powiedzenie tych kilku zdań xD
Moja żona przed „finalną akcją” zdążyła się zdrzemnąć 15 minut
Wcześniej sobie spacerowaliśmy i jedliśmy kolację.
Wszyscy tak komentują, jaka to wielka zmiana z Aemondem i śmiercią Lucerysa, ale uważam, że jest to zmiana wynikająca z charakteru opowieści w serialu. Co więcej, jest to zmiana bardzo dobra. W książkach było mnóstwo czasu na to, aby oba stronnictwa zaczęły darzyć się nienawiścią, w serialu akcja gnała i pokazała tylko (zresztą bardziej realne z punktu widzenia typowej rodziny, choć mniej realne z punktu widzenia rodziny królewskiej) niektóre niesnaski. Tak naprawdę uszczypliwości było tylko trochę plus kilka poważniejszych zachowań, zwłaszcza w przypadku utraty przez Aemonda oka. Tak naprawdę trudno uznać, aby w serialu stronnictwa jawnie się nienawidziły w sposób skłaniający do walki na śmierć i życie, w książkach początkowa wstrzemięźliwość wynikała tylko z niechęci do wojny, jako konfliktu niepewnego, gdzie nie było stronnictwa mającego zdecydowaną przewagę. Dlatego też nieokiełznanie smoków jako przyczyna walki była świetnie pomyślana w serialu – smoki, jak już nawet pokazała scena z Rhaenyrą na moście w smoczej twierdzy, odczuwały, może nawet w sposób upośledzony, emocje swoich panów (i pań), tak też miało to miejsce w przypadku walki Aemonda z Lucerysem. Kto bowiem pierwszy atakuje? Smok Lucerysa, który jest tak samo przerażony jak jego właściciel. Uderzenie w Vhagar rozpaliło z kolei tajony płomień zemsty Aemonda i spowodowało chęć odwetu. Można zatem powiedzieć, że końcówka wreszcie nadążyła za resztą odcinka.
W książkach też przecież mamy ukazane, raz że smoki odczuwały emocje jeźdźców i były z nimi magicznie związane, vide Haelena i Drymfyre, a dwa, że nie do końca można było nad każdym zapanować, vide Balerion i Aerea i ich podróż raczej pod dyktando smoka niż jeźdźca. Czy Danka i Drogon na arenie Meereen.
No jakbym się cofnął w czasie o kilka lat. Dokładnie takie same posty czytałem, gdy dedecy wrzucali jakąś kolejną bzdurę. I skończyło się ósmym sezonem. Nie usprawiedliwiajmy głupich pomysłów. Nie racjonalizujmy ich sobie. Bzdura to bzdura. Martin w swojej twórczości nigdy nie stosuje chwytów rodem z telenoweli. A tutaj mamy cały festiwal pomyłek. Alicent źle zrozumiała Viserysa, Aemond nie chciał ale stało się, blablabla.
W Twoim odczuciu może być i głupie, ale w moim rozwiązanie ze smokami było ok. Kwestia gustu. Były zresztą o wiele bardziej kontrowersyjne i głupie pomysły, niż wymienione przez Ciebie.
Lekka zmiana z Aemondem to akurat pikuś przy tych największych względem „Ogień i krew” co wyszło na niekorzyść w serialu moim zdaniem np: C.Cole romantyk, którzy strzela focha, bo dostał kosza, a później morduje w szale bez konsekwencji gościa na uczcie…..pozostawienie przy życiu Leanora…..Larys Strong i fetysz stópek…moralność i rozterki Alicent, która chce syna na tronie z powodu przepowiedni, a nie egoistycznych pobudek….rozpierducha smoka Rheanys przy koronacji Aegona itp.
Dla mnie największe głupoty to śmierć Laenora a raczej jej brak, pewnie wróci ratować swoich, oraz okazja z Rhaaenys i rozesłaniem podlogi na smoku. Reszta to formy interpretacji przez autorów. Bo może Aemond rzeczywiście był zaskoczony że smok załatwił drugiego, detali pojedynku nie znamy, tylko różne wersje. A że uszło płazem i charakter miał do tego zdolny. To jak z wieloma przestępcami, którzy wiedli spokojny żywot do pierwszego przestępstwa.
Nie mówię, że to jedyne, ani nawet najgorsze bzdury. Wszystko co wymieniliście to prawda. Tyle że te były akurat bardzo telenowelowe (no może jeszcze ten pomysł z niby śmiercią Laenora).
A mimo to jakies 6 odcinkow usprawiedliwiales wszystkie glupoty. A do tego czasu caly czas robi to Dael, ktorego tak bardzo broniles i razem z nim wychwalales serial. Robercie, czy Ty masz więcej niz 1 osobowosc?
Nie, głupot fabularnych nigdy nie usprawiedliwiałem. Mówiłem tylko, że serial jako całość jest dobry. Teraz też bym tak powiedział. No, może „dobry” to nie jest odpowiednie słowo. Powiedzmy, że po prostu nie jest zły. Dałbym mu teraz jakieś 6/10. Gdyby nie te dwie głupie sceny na koniec dwóch ostatnich odcinków dałbym 7/10.
Przecież Aemond natychmiast po ataku Arrax próbuje powstrzymać smoka
W sezonach 2-4 Westeros spłonie. Smoki to broń nuklearna. Jeśli oglądalność kolejnych sezonów zadowoli HBO to dd 5 sezonu przeskok prawie 200 lat wstecz i nakręcą podbój Aegona zdobywcy.
Martin podobno skończył 3/4 wichrów zimy
xD
3/4 książki =10lat
1/4 książki= x lat
Ile wynosi X?
Na te święta książki nie będzie
https://twitter.com/Thrones_Facts/status/1584686790946205696
Swoją droga macie potwierdzenie… uj, że to ulubiona postać Martina, trza zrobić z niego złola a z Alicent i Rhaenyry cnotki niewydymki…….
To wszystko wyinterpretowałeś z tej krótkiej notki Condala? Poza tym to chyba nie on mówił tylko te dwie scenarzystki. Czytałem coś w tym guście parę dni temu.
Człowieka poznaje się po słowach tu masz Martina https://www.youtube.com/watch?v=1Phh5AS3uMY
Gość mówi tu ciekawie o odcieniach szarości a Condal z Sarą Hess odrazu kto zły i dobry(Rhaenyra i Alicent według nich )
No właśnie – Sara Hess, brakowało mi nazwiska. To chyba ta pani, która twierdziła, że po tym odcinku znienawidzimy Daemona? No cóż, mnie daleko do nienawiści. Owszem, miota się głupio, jakby to on był w ciąży, nie Rhaenyra, ale od rozczarowania źle poprowadzoną postacią do nienawiści do niej daleka droga. Musieliby mu dopisać coś ekstra, coś czego nie ma w książkach, a co naprawdę pogrzebałoby obraz tej postaci. A skoro nie zrobili tego do tej pory (mieli np. dobrą okazję na styku relacji Daemona z młodą Rhaenyrą), to okazji będzie coraz mniej. Jak już gdzieś napisałem Daemon po wybuchu wojny zachowywał się bardzo racjonalnie, był opanowany i rozsądny. Widać było od razu, że wojna jest jego naturalnym środowiskiem życia. To podczas pokoju wariował i robił złe rzeczy.
„Daemon po wybuchu wojny zachowywał się bardzo racjonalnie, był opanowany i rozsądny.”
Taaa na pewno dostaniesz to w serialu Chyba w wykonaniu Rhaenyry
Mówię jak było w książce. Co do serialu nie mam złudzeń. Idą dokładnie drogą Gry o Tron i to w przyspieszonym tempie.
Szkoda, chociaż to HBO i do poziomu Wiedźmina albo tych Pierścieni Mocy raczej nie zejdą. Nawet ostatnie sezony GoT choć z wykoślawionymi postaciami oraz pełne głupich pomysłów i wpadek z grubsza trzymały się w lorze uniwersum.
Jasne.
Kto wysłał Twaroga i Juchę?
Bo to było oo wybuchu wojny, nieprawdaż?
I co? Czy to było nieracjonalne? Nierozsądne? Nierozsądnym byłoby pozostawić taki cios bez odpowiedzi.
Tiaaa, czysty terror nie eliminujący żadnych poważnych przeciwników. Może Hammurabi uznałby to za racjonalne, Machiavelli na pewno nie.
Pamiętasz co mówił Tywin? Kogo można chwytać i przetrzymywać tego nie trzeba się bać. Tutaj jest tak samo choć z małą modyfikacją. Kogo można bezkarnie zabijać tego nie trzeba się bać. Owszem, Aegon był za głupi na tę lekcję, ale do wielu ona dotarła z pewnością.
Niestety – w pewnym momencie pojawił się zgrzyt, a nawet dwa zgrzyty w wizerunku Tywina jako geniusza strategii i planowania… Dwa bełty w jego zatrutych przez Oberyna bebechach. Jego lekcje nie zrobiły wrażenia ani na Dornijczykach, ani na Tyrionie, ani na mnie.
Dzieciobójstwo i krewnobójstwo popełnione przez Deamona było absurdalne z punktu widzenia taktyki wojennej i uniemożliwiły poparcie ludu stolicy.
To oczywista nieprawda, bo po zajęciu stolicy lud popierał Rhaenyrę. Zmiana nastrojów miała zupełnie inne źródło. Ale wierz w co chcesz.
Ok, może ” uniemożliwiły” to zbyt mocne stwierdzenie, i „bardzo utrudniły” byłoby właściwsze, ale bez zbrodni Daemona sprawy nie potoczyły by się tak szybko, „Pasterz” miałby mniej do gadania, bez spoilerów – przypadki załamania Heleny i niebezpiecznej podróży małego Maelora nie wydarzyłyby się, itd. (Bo to było punktem zapalnym do rewolty, a nie podatki.)
Ty też oczywiście możesz wierzyć, ze stalinowskie metody są rozsądne i racjonalne.
Dobrze, że im to nie wychodzi w takim razie. Mogą sobie uważać co chcą.
To kobiety napędzają hajp na Daemona tak jak robily to z Ramsayem Boltonem, bo kobiety ogolnie wola czarne charaktery, zło i przemoc
A może Daemon jest idolem nerdów lub innych męskich szarych myszek? Widzisz oba porównania nie mają żadnego potwierdzenia i sa bez sensu.
+1
Jestem kobietą xD
GRRM najwyraźniej też
Kolejny z obsesją i upośledzeniem.
Co za plaga.
A no plaga, I to któryś tam z kolei szuka tutaj pożywki dla swoich haselek:)
No i już jest sporo memów w internecie.
Jak sie odniesiecie do tej grafiki przedstawiającej wielkość poszczególnych smoków?
https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_1666694483azTplKKzQlujzz1jyLnYEA.jpg
ps. czy moglibyście opisać którego smoka kto dosiada?
To byłoby dużo pisania, bo wiele z tych smoków miało kilku jeźdźców. Dziwne jest to porównanie rozmiarów, bo na przykład według rysunków ze Świata Lodu i Ognia nie ma aż tak przerażająco wielkiej różnicy między Vhagar a Arraxem. A Sunfyre króla Aegona https://awoiaf.westeros.org/index.php/File:Sunfyre_rook%27s_rest.png też nie jest taki malutki. Tak już na marginesie fajnie by było gdyby Martin pokazał w Wichrach (wciąż mam nadzieję, że kiedyś zostaną wydane) Kanibala, ogromną bestię, która sieje prawdziwe zniszczenie, bo te trzy smoki Danuty to trochę śmiech na sali.
Na stan odcinka 10:
Syrax – Rhaenyra
Caraxes – Daemon
Meleys – Rhaenys
Morski Dym – Laenor
Vermax – Jacaerys
Arrax – Lucerys
Vhagar – Aemond
Dreamfyre – Helaena
Sunfyre – Aegon
[spoiler]Tessarion – Daeron[/spoiler]
Plus z tych tylko wymienionych:
Tyraxes – Joffrey
Księżycowa Tancerka – Baela
Smoki dzikie/nieposiadające jeźdźca:
Vermithor
Srebrnoskrzydła
Kanibal
Owcokrad
Szary Duch
już mam spis:
https://www.wykop.pl/wpis/68445359/dobra-smoczyce-i-smoczki-dla-nieogarnietych-jak-ja/
„Your comment is awaiting moderation.” Jak wyskakuje taki komunikat to komentarz się pojawi czy nie?
Pojawi, ale pewnie nieprędko. Lepiej podziel to co napisałeś na dwa komentarze i wrzuć jeszcze raz.
Daemon to Koniara https://www.youtube.com/watch?v=bPQperO8WCE
Gdyby po latach przerwy zamiast Rodu Smoka pojawiłby się ostatni sezon Gry o Tron też byście to oceniali jak przyzwoitą produkcję. Ludzie dają temu 7-8/10, ale z 6 punktów jest za nostalgię. Ten serial jest paskudnie słaby
Przecież dostaliśmy taki serial znów, tylko od innej stacji
Właściwie to nawet dwa.
Fajnie że w tym serialu nie było magicznego fryzjera jak w Amazonie czy u niektórych postaci ostatnich sezonów Gry o Tron. Kostiumowo jak zawsze top. Tu akurat zawsze było dobrze.
U innych kartonowe kostiumy, kartonowe scenografie. Należy docenić HBO że chociaż w tych aspektach jest porządnie.
https://lubimyczytac.pl/george-r-r-martin-wreszcie-ma-dobra-wiadomosc-wichry-zimy-skonczone-w-75-procentach?fbclid=IwAR1o1wxnqwVdG6Xu8ikkFk3B-sk6uBld-OhwGwjpQWcwjBNNNrRu0Fi6I3o
Wraz z premierą tego dzieła stanie się jedna bardzo przykra rzecz. Mianowicie… będzie to zarazem premiera ostatniej cżęści cyklu. Nie liczmy nawet, że on będzie w stanie cokolwiek jeszcze napisać
Dobra wiadomość, że G.R.R.Martin wspomniał, że jest mniej więcej w 3/4 książki „Wichry zimy” po 11 latach pisania. Zostało mu już niewiele. Max 3-4 lata i skończy
Najlepiej jakby już nic nie mówił dopóki faktycznie nie będzie tej książki. Tylko się ośmiesza. Niech się cieszy serialem i wzrostem sprzedaży OiK.
Każdy czasem ma takie dni, że robi wszystko oprócz tego co powinien. Żeby uciec przed trudnym zadaniem radykalnie podnoszą priorytet nieistotnym, drugorzędnym czynnościom. Podobno Martin ma w ostatnich latach dużo, bardzo dużo takich dni
#PDM
Co właściwie robili Tyrellowie w czasie „Tańca”? Z serialu można odnieść wrażenie, źe mieli mniejsze znaczenie niż Hightowerowie…
Nie. Nominalnie Hightowerowie wtedy też byli wasalami Tyrellów. Jednak tak się złożyło, że lordem Wysogrodu był w owym czasie niemowlak, zaś jego matka i regentka w jednej osobie wolała zachować neutralność. Tyrellowie nie poparli żadnej ze stron i nie wzięli udziału w wojnie. Miało to ten skutek, że inaczej niż w innych krainach, gdzie chorążowie podążyli za swymi seniorami, w Reach zapanowała istna kasza. Jedni popierali Rhaenyrę, drudzy Aegona, a trzeci, podobnie jak Tyrellowie zachowali neutralność.
I obie strony tak ich po prostu zostawiły w spokoju? Dziwne.
Dlaczego dziwne? Taniec Smoków to była krótka wojna. Realny udział zdążyli wziąć w niej tylko ci, którzy byli gotowi wcześniej lub mieli najbliżej. Gdyby trwała latami to zapewne jedni i drudzy naciskali by na Tyrellów, żeby pozyskać świeże siły dla swojej sprawy.
Szczególnie Stark miał blisko , chłopu się tak zabijać chciało że całe królestwo przemierzył żeby jakiś łeb uciąć. Tyrellowie się sprytnie wywlineli, bo z szacunku dla króla powinni poprzeć jego córkę i być w opozycji do Hightowerow ale co gdyby Aegon wygrał? Highrowerowie mogliby zabrać się za nich i przejąć władzę w Reach a tak przeczekali.
Napisałem „realny udział”, wesołku. Stark poparł Rhaenyrę, ale realnego udziału w wojnie nie wziął, podobnie jak Dziewica z Doliny. No, Stark może bardziej, bo część jego poddanych jednak wzięła udział w walkach (Wilki Zimy).
A co do Tyrellów, to Aegonowi też nie wypadało ich stawiać pod murem. Bo co, gdyby zmuszeni do walki Tyrellowie, jednak poparli Rhaenyrę? Poza Hightowerami poszłoby wtedy za nimi zapewne całe Reach. Siły samych Tyrellów były za skromne, żeby ryzykować dla nich taki obrót sprawy.
No to wychodzi niekonsekwencja bo jednak Reach to dość bogaty region i stanowiący zawsze dużą siłę. Ja przypuszczam że jednak regentka tego regionu miała dobre rozeznanie i dobrze wiedziała w co gra Otto i też umiała ocenić ryzyko. Była lepiej przygotowana do roli zarządcy niż pewna księżniczka na przejęcie władzy. Miła powiedzmy 20 lat świadomość że obejmie władze a nie przygotowala się nic na to.
Owszem, Reach to silny i bogaty region, ale bardzo podzielony. Tyrellowie mają tu silną konkurencję i zawsze muszą postępować ostrożnie. Zwłaszcza gdy za łby biorą się Targaryenowie. Tyrellowie to wszak targaryeńscy lojaliści i im wszystko zawdzięczają. Zachowanie neutralności w tym wypadku było rozsądnym wyborem. Zwłaszcza, że zawsze można było tłumaczyć się faktem, iż Najwyższy Lord to jeszcze niemowlę i związanymi z tym trudnościami.
Z tym CGI, tam gdzie ma wyglądać dobrze wygląda dobrze, tam gdzie wygląda słabiej – budżet. To sezon pilotażowy a i tak jest co najmniej dobrze. Jeśli serial będzie sukcesem to w następne sezony wpompują więcej zielonych i jakość CGI skoczy, podobnie było z Grą o Tron gdzie zaczynało się niewinnie a w ostatnich sezonach sam Drogon miał większy budżet niż 2 sezony Netflixowego Wiedźmina XD
Jeszcze mała korekta „żebyś tylko poprowadził Tolkiena według książek” wiem że media i ten debil łysy drwal jakiś tam z youtube co tak płacze powiela głupoty jakoby amazon celowo zmienił te wątki ale to nieprawda. Amazon je zmienił bo nie mógł wykorzystać tych napisanych przez Tolkiena bo… nie ma praw ani do Silmarilionu ani do Niedokończonych Opowieści ani nawet od Historii Śródziemia. Ofc to wada i obciążenie ale fakt. Strzałem w stopę było to że twórcy mało o tym mówili chodź przyznam że o braku praw słyszałem dobry rok temu.
Ziomek tyle, ze w pierścieniach władzy leży wszystko, na czele z zachowaniem spójności uniwersum.
https://youtu.be/CvarySY_6Ic
Tam dosłownie nic się kupy nie trzyma, nawet jak się zapomni on Tolkienie.
Serial Turbulencje był na wyższym poziomie aktorskim, scenariuszowym, produkcyjnym itd. A to flagowy przykład mega głupiego i słabego serialu, który powstał na podstawie fajnego pomysłu. Choć zabawny fakt, Netflix go przywrócił, bo ludzie chcą się dowiedzieć co się stało z tym głupim samolotem W sumie to polecam obejrzeć, jak się komuś nudzi.
A oprócz sponsorowanych artykułów, wszyscy mają w dupie Rings of Power od momentu w którym się skończył.
Sea is always right. Powiedział Elendil minutę przed tym jak wyznał, że jego żona utonęła
https://youtu.be/QZjxBEwRCFg
To jest największe pośmiewisko ostatnich lat. Większe niż 8 sezon Gry o Tron i „Dany zapomniała”. Serio.
Tam przynajmniej kostiumy jakoś wyglądały, a część aktorów mimo scenariusza, była na poziomie.
Człowieku nie mam dobrych wieści odnośnie trzeźwości twojego umysłu i samodzielnego myślenia
„podobnie było z Grą o Tron gdzie zaczynało się niewinnie a w ostatnich sezonach sam Drogon miał większy budżet niż 2 sezony Netflixowego Wiedźmina XD”
To akurat kompletna bzdura. Koszt jednego odcinka Gry o Tron to:
1 sezon – 6 mln
2 sezon – 7 mln
6 sezon – 8 mln
8 sezon – 15 mln
Natomiast koszt jednego odcinka pierwszego sezonu Wiedźmina to 10 mln dolarów. Budżetu drugiego sezonu nie znam, ale na pewno był znacząco wyższy. Jak więc widać Gra o Tron osiągnęła budżet porównywalny z Wiedźminem dopiero w 7 sezonie, ale nawet w finałowym sezonie nie była to jakaś wielka różnica. Zaś całkiem możliwe jest, że już drugi sezon Wiedźmina zostawił GoT daleko w tyle pod względem budżetu. Na pewno nie pieniędzy brakowało twórcom tego koszmarka. :/
Dobra fabuła to taka, gdzie moment kulminacyjny jest osiągany po szeregu dialogów, przygotowań i spisków, które mają nadać logiczne podłoże pod to, co ma się stać. Jak jesteś takim dużym fanem Gry o Tron to powinieneś pamiętać, że pierwsze kilka odcinków jechało na podobnym schemacie – przedstawienie świata, bohaterów i ich motywacji. Jeśli szukasz szybkiego i płytkiego akcyjniaka to uderzaj w produkcje typu „Dom z Papieru”.
Wszystko fajnie, ale bez uwzględniania inflacji nie ma sensu tego porównywać. 1 sezon „Rzym” z 2005 roku ma identyczny budżet jak 6 sezon „Gra o tron” z 2016 roku, ale 11 lat wcześniej te same pieniądze miały znacznie większą wartość. Drugą kwestią jest jak te pieniądze kto umie wykorzystać i jak dobrych ma fachowców. HBO robi to lepiej niż Netflix i Amazon.
Zauważalna inflacja to kwestia tego roku. Nie miała większego wpływu na te statystyki.
Owszem, kluczowe jest wykorzystanie tych pieniędzy, nie ich posiadanie. Dlatego między bzdury można włożyć opowieści, że szmal robi widowisko. Horrendalnie wysoki budżet funduje tylko baseny i marmurowe podłogi producentom, showrunnerom i innym sępom, a nie podnosi jakość filmu czy serialu. Ekipa od uniwersum Martina to po prostu lepsi fachowcy i dobrze wykorzystują to co mają, zaś Wiedźminowi by nie pomógł i trzy razy większy budżet. Pomogłoby mu tylko, gdyby zabrano im tę produkcję i dano komu innemu. :/
Hmm, jedno z lepszych waszych omówień, choć z większością wniosków się nie zgadzam. A w każdym razie tradycyjnie bliżej mi do poglądów Bluetigera niż DaeLa. Jednak przynajmniej było ciekawie, zwróciliście moją uwagę na parę nowych rzeczy. Dziękuję.
Przy okazji mam pytanie do maesterów (choć równie dobrze możecie po prostu odpisać tutaj):
PDM
Spotkałem się kiedyś z teorią, że na rodzie Boltonów żeruje tajemnicza krwiożercza istota, symbiont, który poprzez kolejne wieki opanowuje niektórych członków tego rodu. Ci członkowie dokonują potem rzeczy okrutnych, ale przede wszystkim dziwnych. Co o tym sądzicie? Jak myślicie, czy Targaryenowie również mogą wieźć takiego „pasażera”? Weźmy np. takiego Aemonda. Oczywiście książkowego, bo z serialowego zrobili zwykłego dupka. W książce to niepokojący typ, którego motywacji właściwie nie sposób zrozumieć. Aegon to brutal i prymityw, łatwo go rozgryźć, ale Aemond? Skryty, małomówny i przede wszystkim zły, znacznie ponad zwykłą konieczność. I jeszcze ten jego związek z tajemniczą wiedźmą. Kolejnym wcieleniem kogoś takiego w rodzie jest później np. Brynden Rivers.
To jest Martin. Myślę że wyjaśnienie jest proste. Ludzie są skorumpowani i niektórzy łatwiej ulegają złu. Przecież w każdym rodzie są dziwne historie, o przerażających wyczynach. Poza elementami magicznymi, Martin nam pokazuje prostą lekcje. Ci na górze dzięki lepszemu urodzeniu są bardziej skłonni do tyranii, pomiatania innymi. Bo mają ku temu możliwość. Każda władza korumpuje. Aegon II to idealny przykład takiej osoby.
Pokazuje też drugą stronę, gdy niektórzy za wszelką cenę wspinają się po drabinie.
Jakieś dziwne teorie o rzutach monetą, ciemnych siłach bogów itd, to chyba celowe pokazanie jakie mity i legendy mogą krążyć wśród ludzi. W niektórych na pewno kryje się jakieś ziarnko prawdy.
U Targaryenów pewnie takie ziarenko ma miejsce w temacie krwi.
Owszem, jest jednak różnica między zwykłym złem, swojskim, wynikającym np. z wymienionych przez ciebie ludzkich przywar (żądzy władzy, poczucia wyższości, sadyzmu, zboczenia itd.) których oczywiście nie pochwalamy, ale które rozumiemy, a złem obcym, niezrozumiałym, tajemniczym i niepokojącym. Trudno to zresztą opisać, ale różnicę czujemy instynktownie.
Wydaje się, że Rhaenyra panuje nad Syrax w równym stopniu co Daemon nad Caraxes (scena na moście). Już wcześniej zwróciłam na to uwagę ale stawiałam raczej na niekonsekwencje scenarzystów a tu proszę…zaciekawiliście mnie
Kiedy czytaje nawałnica mieczy? No GRRM napisał juz 75 % Wichrów Zimy
A był ktoś na darmowym pokazie w Heliosie ?? xD. Ja byłem i nie wiem czy warto. W sumie za darmo , to nie było tak źle
To omówienie sprawia wrażenie wersji demo prawdziwego omówienia. Co akapit informacją, że jakaś treść będzie dostępna w następnym wydaniu. A szkoda
Według mnie noworodek nie był w żaden sposób zdeformowany ani inny. Więc chyba nie podjeli tego wątku w serialu. Co prawda, nie była pokazana twarz dziecka, a bardziej takie dyskretne ujęcia z dystansu na całą sylwetkę lub głowę z tyłu, ale ja nie widziałam nic co by mogło być jakąś smoczą cechą
Miał zdeformowana głowę.
Wiem że to nie odpowiedni temat na to, ale informacja jest ważna, a dla mnie była nawet szokująca, a na pewno są tu fani tego świata, więc proszę
https://naekranie.pl/aktualnosci/wiedzmin-henry-cavill-rezygnacja-z-roli-geralt-1667070906
Słyszałem. I wiedziałem że coś takiego prędzej czy później nastąpi. Cavill jest zbyt wziętym aktorem, żeby produkować się w takiej szmacie. A w dodatku jest fanem książek. Tylko dlatego przyłączył się do tego absurdalnego teatrzyku. Jednak gdy okazało się, że „twórcy” nie chcą mieć z materiałem źródłowym nic wspólnego, to po co siedzieć w tym gównie i reklamować swoim nazwiskiem ich równościowe wypociny? Albo obraźliwe wypowiedzi tego fiuta Bagińskiego i jego nawiedzonej showrunnerki? Dla fana książek to musiała być katorga. Kontrakt mu się kończy i bujajcie się z tym sami.
Gdzieś czytałam, ze Henry sam zabiegał o rolę, namawiał managera, żeby mu pomógł zdobyć angaż. Pewnie mit dla reklamy. Kreował sie na kogoś, kto zna gry i książki. Nowy aktor to nieporozumienie. Już gdzieś pisalam, ze teraz Geralt będzie w wielu Ciri:D . Relacja ojciec-córka, ze ho ho. W sumie 2 sezonu juz nie oglądałam, ale teraz to na bank nie wrócę do serialu.
To że Cavill jest wielkim fanem Wiedźmina i sam zabiegał o tę rolę to podobno prawda, nie mit. Tak twierdzą ludzie bardziej zorientowani w kulisach. Ja pamiętam tylko, że wielu ludzi było wtedy zdziwionych, że tak znany aktor wziął rolę w tym badziewiu. Wiadomo też, że w trakcie produkcji wielokrotnie monitował twórców serialu, żeby robili to bardziej w zgodzie z materiałem źródłowym.
Podobno aktorka grająca Ciri też ma problem z przedłużeniem kontraktu
Tego akurat nie wiedziałem. Wiadomo dlaczego?
Cavill na początku średnio mi pasował do tej roli, ale zacząłem się przyzwyczajać; dobrze że rezygnuje i mówi co jest tego powodem, bo może trochę szum się zrobi i ktoś pójdzie po rozum do głowy. 1 sezon Wiedźmina od Netflixa był średni (również wizualnie), a 2 tragiczny (pomijając odcinek z Nivellenem na podstawie opowiadania).
Mając materiał źródłowy który już odniósł duży sukces = pomysły autora spodobały się wielu odbiorcom, to twórcy ekranizacji chcąc też najłatwiej odnieść sukces kasowy powinni trzymać się blisko pierwowzoru a nie wprowadzać swoje pomysły bo to ogromne ryzyko (i z reguły nie da się wymyślić niczego lepszego i bardziej pasującego od pierwszego autora który już został doceniony). Tylko tyle i aż tyle; nie potrafię zrozumieć po co zmieniać coś co było/jest bardzo dobre na coś niewiadomego (może się spodobać lub nie).
Równościowy wypociny xd no jestem pewien że dlatego zrezygnował:
https://www.republicworld.com/entertainment-news/hollywood-news/henry-cavill-supports-number-blackouttuesday-with-supermans-quotes.html
Haha, jakie czujne to nasze forumowe lewactwo. Myślozbrodnię wyczuwa szybciej niż rekin krew. No pewnie, że bierze rolę w Supermenie. Przecież to pisze już pod tym linkiem, który podała Kathrin. Normalnie król refleksu i mistrz ciętej riposty. I co to zmienia? Jest aktorem i gdzieś przecież musi robić. Nie wiem czy zrezygnował dlatego, że to były akurat równościowe wypociny, czy tylko dlatego, że w ogóle wypociny, bez związku z książkowym uniwersum. Tego przecież żaden aktor nie powie, bo byłby skończony w branży. Na pewno jednak przyjęte w serialu zmiany nie podobały mu się, czemu wiele razy dawał wyraz.
Nie chce kojarzyć się z jedną rolą. Jak HP a, ze dobrą aktorką nie jest, nie poradzi sobie tak jak Daniel Radclif, ktory juz dawno odciął się od Harrego.
Komentarze odnoście Ciri. Wpisalam nie tam gdzie trzeba. Powiedzmy sobie szczerze, ze książki Sapkowskiego same w sobie nie są jakieś wybitne. Są ok. I jest to idealny materiał źródłowy dla „leawkow”, czy każdego, kto chce pokazać na ekranie Lgbt i inne różnorodności Akurat w przypadku tej „inspiracji” nie trzeba dużo zmieniać by wprowadzać różnorodność wszelaką.
A co to jest dzieło wybitne? W fantasy są właściwie tylko dwa. Natomiast jako kawał dobrej rzemieślniczej roboty to absolutny top. Czyta się świetnie, zapewnia rozrywkę, trochę wzruszeń i przemyśleń, czego chcieć więcej?
Gdyby te dupki naprawdę chciały, to znalazłyby w książkach Sapkowskiego również przesłanie dla lgbtqwerty i dla mniejszości rasowych. Sapkowski to lewicujący pisarz. Ale oni mają to w dupie. Oglądałaś podlinkowany przeze mnie filmik? Jest tam opisane, jak ta szmaciarnia z Netflixa traktowała materiał źródłowy. Śmiali się z Sapkowskiego, z jego książek, z gier Redów i uważali to za kupę gówna, którą trzeba całkowicie zmienić (oczywiście ich genialną ręką). :/
A jeżeli chodzi ci o poparcie udzielone przez Cavilla BLM to przecież nigdzie nie napisałem, że prawicowiec z niego. Dziewięciu na dziesięciu artystów ma takie dziecinne poglądy. Określenie „równościowe wypociny” napisałem od siebie. Być może dla Cavilla były to zwykłe wypociny. Po prostu głupie i nie związane z książką.
Skoro napisałeś to w kontekście „….swoim nazwiskiem te równościowe wypociny…” to jednak brzmi jakbyś mu przypisywał taki pogląd. A pierwszy sezon wiedźminka rigcz, drugi nudnawy, może też mu się znudziło
Byłoby tak, gdybym to jemu przypisywał taki cytat. A nie przypisywałem. Ale mniejsza. Ciekawie o tej sprawie mówi Drwal Rębajło w swoim najnowszym filmiku:
https://www.youtube.com/watch?v=ANqcPzmhVqI
Są tu wszelkie kulisy o których wspominałem, wypowiedzi artystów i cytaty wraz z podaniem źródeł. Jeżeli kogoś interesują przyczyny odejścia Cavilla to tutaj może znaleźć odpowiedź. Polecam, to tylko 15 minut.
Aktorzy, producenci itp muszą liczyć się z falą hejtu, kiedy wypowiadają sie zdroworozsądkowo. Jak J.K.Rowling albo Ralpf Finnes broniący jej mówiąc, ze babka ma prawo czuć sie kobietą (xD xD xD) będąc kobietą i ma prawo do swojego zdania. Z resztą jest sporo przypadków wyrzucenia aktorów za „złe” poglądy. Tak czy siak Cavil pewnie nie chciał grać w gniocie i tyle. A prawdziwe powody to juz on sam zna i pewnie nam nie powie
Ale wypowiedzi Rowling były transfobiczne, nie zdroworozsądkowe… To jest w ogóle stara śpiewka, różne foby się zawsze zachowują tak, jakby ktoś im coś odbierał, i Rowling jest taka sama, boi się chyba ze będzie mniej babą, jeśli do swojego grona wpuści kogoś poza ciskobietami, a tymczasem dla niej nie zmieni się dosłownie nic.
zupełnie nie jestem w temacie transfobicznych wypowiedzi pani Potter, podeślesz link do jakiejś jej wypowiedzi?
Pewnie powiedziała, że są tylko dwie płcie, albo że tylko kobiety mogą rodzić dzieci lub coś w tym stylu. Nie wiesz kto jest teraz „transfobiczny”? Cóż, walka klas musi się stale zaostrzać, jak uczą klasycy lewactwa. Stare lewaczki są już wrogami dla tych nowych, jeszcze bardziej rewolucyjnych. Fobiczna jest Rowling, fobiczna jest Navratilowa, itd.
Transfobiczne jak Tym razem J. K. Rowling opublikowała link do artykułu, który opisywał sytuację „osób, które miesiączkują”. Pisarka wyśmiała takie określenie i stwierdziła, że lepiej pasuje tu słowo „kobieta”. Internauci zwrócili uwagę, że w ten sposób pominęła i znieważyła osoby transpłciowe oraz niebinarne, które mimo doświadczania menstruacji nie określają się jako kobiety.
Więcej: https://rozrywka.radiozet.pl/Plotki/J-K-Rowling-oskarzona-o-transfobie-Opublikowala-kontrowersyjny-wpis?gclid=CjwKCAjw5P2aBhAlEiwAAdY7dG6lLNivFPfI7i2qPP8RXj2EkZxzfITkdU4Gy9ah56VrWeG2KMz0PRoCRHkQAvD_BwE:
Internauci skrytykowali podejście autorki „Harry’ego Pottera”. J. K. Rowling postanowiła odnieść się do negatywnych komentarzy. Nie dostrzega jednak swojej winy.
– Znam i kocham osoby transpłciowe, ale wymazywanie konceptu płci uniemożliwia rozmowę na temat życia wielu ludzi. Prawda to nie nienawiść. Szanuję prawo każdej osoby transpłciowej do tego, aby żyła w sposób autentyczny i wygodny dla siebie. Maszerowałabym z wami gdybyście byli prześladowani z powodu transpłciowości. Jednocześnie moje życie zostało ukształtowane przez bycie kobietą. Nie uważam, żeby mówienie o tym było nienawistne (…) Większość ostatnich trzech lat spędziłam, czytając książki, blogi i raporty naukowe pisane przez osoby trans, medyków i specjalistów od gender. Wiem, dokładnie jaka jest różnica. Nigdy nie zakładam, że jeśli ktoś myśli inaczej, nie ma wiedzy – tłumaczy Rowling.
Więcej: https://rozrywka.radiozet.pl/Plotki/J-K-Rowling-oskarzona-o-transfobie-Opublikowala-kontrowersyjny-wpis?gclid=CjwKCAjw5P2aBhAlEiwAAdY7dG6lLNivFPfI7i2qPP8RXj2EkZxzfITkdU4Gy9ah56VrWeG2KMz0PRoCRHkQAvD_BwE
Zeby nikt mi nie zarzucił sciemy. Linki i cytaty dla tych którym w linki bawic sie nie chcę. Nie bede juz tego wiecej komentować xD
Ha! Nie mówiłem. Powiedz tym kretynom, że wielki, wydziarany drab o aparycji Mike’a Tysona, skazany za wielokrotne gwałty, nie powinien siedzieć w więzieniu dla kobiet, bo to dla nich zagrożenie, to już jesteś transfobem, czy tam innym fobem (trudno nadążyć za tym pieprzeniem).
Ale to nie jest trudne, po prostu nie każda osoba miesiączkująca to kobieta, simply as that, Rowling to chyba swoje własne wpisy czytała xd
A co do przykładu z „wielkim wydziaranym drabem” który ma siedzieć w więzieniu dla kobiet skazany za wielokrotne gwałty xd no ile mamy takich przypadków, tyle samo co mistycznych „gejów pedofili” (licząc poza KK), czy może tylu ilu osobiście znasz czarnoskórych którzy wolą jak mówi się na nich „murzyn”, a może tyle ile kobiet z „traumą aborcji”? Czekam.
Ci ktorzy byli w wiezieniu wiedza ze alkohol mozna spozyc poprzez odbyt, ale piszac o spozywaniu alkoholu mam niby nie uzywa slowa „wypic” alkohol, tylko koniecznie „konsumowac” zebym przez przypadek nie urazil jakiegos promila calosci, ktory zamiast lykac, woli wsadzac sobie wate w tylek? bzdura, nawet nie chce mi sie wchodzic w dalsza dyskusje
Czekasz? Niby na co? Dobrze wiesz, jaki mam stosunek do lewactwa. Naprawdę sądzisz, że będę z wami wchodził w jakieś dyskusje? Jaki byłby tego sens? Jeżeli masz coś jeszcze do powiedzenia w kwestii serialu to oczywiście możemy pogadać, ale nic poza tym.
jeśli o ten cytat chodzilo to nie znajduje w nim niczego transfobicznego
Ja również. W porównaniu z głupotami tej babki z Mandaloriana, to w ogóle nie widzę kontrowersji. Być może po prostu lepiej się już nie odzywać?
Tylko dzisiaj każdy musi się na jakiś temat wypowiadać. Wielu ludzi w swoim samouwielbieniu myśli, że ma coś ciekawego do powiedzenia.
Ja się dowiedziałem właśnie, że aktorka grająca Rhaenyre jest niebinarna. Nie wiem o co chodzi, ktoś przyczepił, że nie wolno używać żeńskich form i ja nie rozumiem dlaczego. Ona ma prawo czuć się jak chce, ale w polskim języku zwroty typu „zagrało” jest uwłaczające. Nie czuję się z tym dobrze. Ironia, prawda?
Dlatego wolę język angielski. Można bezpłciowo i bezosobowo wyrażać się o innych.
Taa, niebinarna. Pamiętam, że za dzieciaka miałem taką ciocię. Tyle że wtedy to się nazywało „stara panna’ i nikt nie robił z tego afery. Teraz byle gówniara już na dzień dobry wyskakuje z rewelacją: jestem lizbijkom! Zanim zdąży się przedstawić. Niedługo zaczną to dopisywać na wizytówkach zamiast „dr” czy „doc”.
p.s oczywiście nagle lista transgwałcicieli w żeńskich więzieniach stopniała do zera, i wracamy do rozmów o serialu xdddddddddddddddd
@MalMal
Nie dociera do ciebie, pajacu, że nie dyskutuję z lewakami? Jak nie chcesz rozmawiać o serialu to możesz mnie pocałować w dupę.
Czym innym jest mówić „wypić alkohol” tak o codziennie a czym innym krzyczeć na twitterze
JAK TO KONSUMOWAĆ, ALKOHOL MOŻNA TYLKO W Y P I Ć, ciecz P I J E M Y U S T A M I, a każdy kto twierdzi inaczej ten gada bzdury i w ogóle eHh bIoLoGiA
Jakkolwiek uniwersum czarodziejów Pottera to nie moja bajka, to pani Rowling za swoją postawę, i nazywanie rzeczy po imieniu (kobieta to piękne słowo), dużo zyskała w moich oczach.
Sytuacja zupełnie niezrozumiała kiedy jakaś mniejszość w imię tolerancji domaga się (żąda) praw dla siebie, samemu mając tolerancję w głębokim poważaniu.
To nie tak – oni po prostu mylą tolerancję z afirmacja , taka bezwzględna, poparta przekonaniem o własnym monopolu na prawdę i inkwizytorskim zapałem do wymuszania własnego hmmm 'przepisu na zycie” na każdym- bez refleksji, bez tolerancji dla inaczej myslacych , momentami jak jakas sekta
Mnie ,starego punkrockowca , smuci ze lewica tak mocno odkleila sie od rzeczywistości…
Polecam analizę serialu, jaką z Kolegą zrobiliśmy, pod kątem, że tak powiem, teorii monarchizmu:
https://www.youtube.com/watch?v=3tNpCyeElvg
Po kliknięciu w link wyłączyłem krótko po intro. Czemu? Używacie symbolu Krzyza w intro.
Teraz wyjaśniam dlaczego mnie to odrzuciło:
Nie lubię, gdy ktokolwiek używa symboli przypisanych do jakichkolwiek religii. Według mnie to żałosny zabieg marketingowy.
Wasz film ma ponad 1h i z pierwszych sekund wyglada na coś co lubię, czyli prowadzona bez fajerwerków dyskusje z sensownymi argumentami, ale nie cierpię zerowania na symbolach religijnych. Jasne znam historie krzyża jako znaku, ale zdecydowana większość odbiorców, odbiera ( jak to odbiorcy) krzyz jako symbol dominującej w Polsce religii przez co czuje z nim pewien związek emocjonalny ( pozytywny bądź negatywny) a Wy tworząc intro postawiliście na prymitywny sposób marketingu, dlatego straciliście potencjalnego odbiorcę który uwielbia długie ( dla większości nudne ) debaty.
Czyli zakładam ze macie kontent dla konkretnego widza, jednak w trosce o klikalność uderzacie w tych wiecznie skłóconych prostaczków, którzy uwielbiają toczyć pianę. Tak czy siak życzę powodzenia, przynajmniej nie wrzucacie gołych linków jak ten gość od wiewiorczego głosiku. Poza tym ciekawy jestem czy ktokolwiek z reklamujących się tutaj zapytał szefa o zgodę, czy ktokolwiek miał w sobie odrobine przyzwoitości?
Mnie tam krzyż nie przeszkadza o ile eksponowany jest w sensie historycznym. jednak i tak podziękuję, mam swoje zdanie na ten temat.
Z innej beczki właśnie czytam GoT i patrzę i nie wierzę! Lord Stark ma tylko 32 lata ! Przez serial zupełnie mi to nie pasuje. Ponowne czytanie książki po latach jest fantastyczne.
Dokładnie mówiąc to 35 lub 36, zależy jak liczyć rozpoczęcie opowieści. Jon Arryn zmarł w 298, Robert Baratheon też, ale Ned dopiero w 299 o.P Zaś rodził się w 263. Tak czy siak to jednak sporo młodziej niż w serialu. Catelyn też nie wygląda na swoje 34-35 lat. A już zwłaszcza Robb i Jon nie wyglądają na piętnastolatków. To przez ten przeskok czasowy, który planował Martin. W drugim tomie chciał mieć bohaterów w normalnym wieku, więc zaczął nimi absurdalnie młodo. Ale nawet gdyby był ten przeskok, to i tak serial postarzył wszystkie postaci.
Cat mowi, ze jej Pan Mąż ma 32 lata. Ciekawe czy Martin żałuje porzucenia pomyslu przeskoku czasowego. Pewnie sie nigdy nie dowiemy. Wydaje mi się, że to był bardzo dobry pomysł choć trudny do zrealizowania. W necie krążą informacje, ze nie chciał opisywać tego co się działo w tym czasie. Jak dla mnie wcale nie musiałby tego robić. Mielibyśmy zostać bez tych informacji.
Jeżeli urodził się w 263 o.P to nie mógł mieć 32 lat żadnym sposobem. A taki rok urodzenia Neda Starka podają wszystkie znane mi źródła. W tekście musi być błąd. Jesteś pewna, że ona nie mówi tego w jakiejś retrospekcji? Na której to jest stronie?
Mowi to w jednym z pierwszych rozdziałów, chyba chwile przed tym jak mester przynosi ukryty list od Lysy, albo przy czardrzewie kiedy Ned czyści Lód po wykonaniu wyroku na dezerterze. Nie wiem, która strona bo ten fragment słuchałam akurat z audioteki. Ale może odnajdę minute
A więc zadałem sobie trochę trudu i sprawdziłem to dokładnie. Informacja o wieku Neda nie pochodzi od Catelyn, ale znajduje się w pierwszym rozdziale Brana. To w ogóle pierwszy rozdział książki, jeżeli nie liczyć prologu z Innymi. I faktycznie, akapit ten brzmi tak:
„Ojciec Brana siedział nieruchomo na koniu, a jego długie brązowe włosy powiewały na wietrze. Miał trzydzieści dwa lata, lecz postarzała go krótko przystrzyżona broda przetykana siwizną. Tego dnia w jego oczach czaiło się ponure spojrzenie, a on sam ani trochę nie przypominał człowieka, który opowiada wieczorem przy ogniu o czasach bohaterów i dzieciach lasu. Jakby zdjął maskę ojca, pomyślał Bran, i założył maskę lorda Starka z Winterfell.”
Tyle że to gówno prawda, bo tak jak podejrzewałem, jełopy schrzaniły coś w tłumaczeniu. Oto jak brzmi ten sam akapit w oryginale:
„Bran’s father sat solemnly on his horse, long brown hair stirring in thewind. His closely trimmed beard was shot with white, making him look older than his thirty-five years. He had a grim cast to his grey eyes this day, and he seemed not at all the man who would sit before the fire in the evening and talk softly of the age of heroes and the children of the forest. He had taken off Father’s face, Bran thought, and donned the face of Lord Stark of Winterfell.”
Jak pewnie się domyślasz „thirty-five” nie znaczy „trzydzieści dwa”.
Wow! Jestem pod wrażeniem, że znalazłeś mimo złych danych. Kto w ogole zatwierdza takie przekłady z błędami? Masakra
Kto? Towarzystwo miłośników „oj tam, oj tam”. W Netflixie siedzi sobie pan Bagiński, który odbiorców swojej produkcji ma za idiotów, a w wydawnictwie jakiś pan Iksiński, który ma dokładnie to samo podejście. :/
Co zaś do przeskoku czasowego to pomysł jak pomysł. I chyba nie taki znowu trudny do zrealizowania. W Ogniu i Krwi mamy kilka takich paroletnich przeskoków.
W polskim przekładzie pierwszego tomu pełno jest błędów a niektórych fragmentów nawet brakuje. Warto zerknąć na serię Czytamy Grę o Tron gdzie nasi redaktorzy wyłapali i poprawili to co trzeba
Trochę mi zeszło żeby się zmusić do obejrzenia dwóch ostatnich odcinków po tych nudnych 3-4 środkowych odcinkach, w których ciągle działo się to samo tylko w innych okolicznościach. Królowi się zmarło tym razem chyba naprawdę skoro się więcej nie pojawił, więc akcja mogła się wreszcie rozwinąć w coś ponad „ojoj ty niedobra bękarty masz” i festiwal groźnych spojrzeń i rozdwojenia jaźni bohaterów. Ale cóż, ciągle tej historii nie czuję wątpię, że siądę do kolejnego sezonu, zwyczajnie nie obchodzi mnie co będzie dalej.
Dostaliśmy bardzo ładną i dopracowaną wizualnie opowieść rozłożoną na 10 odcinków, podczas której wydarzyło się niewiele (i nie chodzi mi to fajerwerki, czy wybuchy), poznaliśmy kilka osób, których nie da się ani lubić, ani nie lubić, do tego kilku czubków i całą masę nieistotnych randomów. A, no i smoki. Kurde pamiętam, jak mi się w pierwszych odcinkach podobało, że te smoki się od siebie różnią czymś poza kolorem, wężosmok Deamona to było coś. Ehe. Zostało z tego rozróżnienie na Godzille i krasnala.
No i nie można zapomnieć o najważniejszym – creepowatym doradcy królowej walącym w majty do jej stóp
Dla mnie ten serial od pierwszego skoku czasowego totalnie stracił na jakości, historia jest mdła, postaci są żadne. Szkoda, bo potencjał był.
Fajnie się z omówienia dowiedzieć o co chodziło z tym śpiewającym Deamonem, szkoda że serialowi zapomniało się to wytłumaczyć. Przebąknięcie o wolnych smokach w rozmowie jakoś nie spowodowało u mnie połączenia kropek. Ja zwyczajnie o tej scenie zapomniałam, z kolei mój chłop, który kompletnie książkami się nie interesuje odebrał te sceny, tak że Deamon w celu wywołania wojny zaczarował smoka Aemonda przez co smok przestał się go słuchać. W sumie niegłupi wniosek patrząc jak serial to pokazuje: ciągle obrażony i niezadowolony Deamon dąży do wojny, księżniczka/królowa się waha, potem wujko-mąż znika na ważną misje, potem scena z czarowaniem randomowego wielkiego smoka, potem nagle inny wielgachny smok nie słucha się pana i włala – wojna gotowa. Że poczucie dystansu w serialu nie istnieje, a jak widzieliśmy w 9 odcinku smoków nikt nie pilnuje to w sumie czemu by się nie kopsnąć na włam trochę pośpiewać.
Oczywiście nie chodzi mi o to, że tak było tylko o to jak durnie ta historia jest prowadzona, że pozwala snuć takie domysły. Nie mając wiedzy książkowej i możliwości domyślania się – no cóż.
Co do telepatycznych zdolności kierowania smokami nie podzielam entuzjazmu. Wg mnie to po prostu nie dopatrzenie twórców. Rhaenyra też miewała sceny, w których smok domyślał się o co jej chodzi.
No zawiodłam się
Jak już powiedziałem i będę powtarzał do znudzenia – każde odstępstwo od materiału źródłowego i każda zmiana fabuły będącej przemyślaną i zamkniętą całością, rodzi właśnie takie konsekwencje. Nawet jeżeli samo odstępstwo wydaje się wyglądać fajnie, to już konsekwencje zwykle prezentują się idiotycznie i żałośnie. Tak jest i tutaj. Ludziska jarają się, jaki ten zabijający przypadkiem Aemond fajniejszy jest niż w książce. Jednak ta scena ma swój wpływ na wiarygodność całej reszty. Każdy kto ma zmysł krytyczny nie przyjmie wyjaśnienia typu „oj tam, oj tam”. A dla mnie wiarygodność przedstawianego świata to właściwie podstawa, bez tego nie ma u mnie oglądania. Serial który nie jest wiarygodny wobec własnego uniwersum, w niczym nie jest lepszy niż jakaś Czarodziejka z księżyca. Mogą być smoki i czarodzieje, ale mają zachowywać się zgodnie z lore.
Wg mnie da się bez problemu wprowadzić do dowolnej ekranizacji takie zmiany względem materiału, które będą ze światem przedstawionym dobrze się komponowały – no ale trzeba te zmiany przemyśleć i mieć na nie długoterminowy plan oparty na materiale. Tego przemyślenia i planu coraz częściej niestety brakuje i wychodzi jak wychodzi.
Ja – w tym wypadku – na swoje szczęście Ognia i Świata nie czytałam i czytać nie zamierzam (nie trawię formy w jakiej są napisane), znam jedynie z grubsza przebieg wydarzeń książkowych, więc nie muszę się zmagać ze znajomością materiału i rozczarowaniem powodowanym odmienną wizją scenarzystów od mojej po przeczytaniu książek. Podeszłam do serialu w sumie z czystą kartą, bo sama wiedza na temat przebiegu historii nie wiązała się z żadnym pakietem emocjonalnym – ewentualne zmiany raczej obserwowałam z zainteresowaniem, a nie irytacją.
No i tak sobie abstrahując od książek i zastanawiania się nad sensem zmian – dla mnie największym problemem jest rozwleczenie nieciekawej i niezbyt zajmującej historii na dziesięcioodcinkowy serial i brak ciekawych postaci. Oczywiście, że jak ktoś już ma wizję przedstawić na ekranie wojnę to musi zrobić pod nią podbudowę – ale to można było pokazać w 4, maks 5 odcinkach i nie wyszłaby taka mętna popierdółka traktująca ciągle o tym samym. Dodając do tego bohaterów, którzy są albo totalnie nijacy (Rhaenyra po zmianie aktorki, Daemon grający ciągle na to samo kopyto, cała mopowa rodzinka powtarzająca w kółko mierne frazesy, nołnejmowe dzieci Rhaenyry, ta walnięta wróżbitka córka królowej, jak jej tam było…) albo co chwila mają odchyły osobowości (Cole, Alicent), albo są totalnie nudnie jednoznaczni (Otto, Viserys, Aemon, Aemond), albo są randomowymi lordami, których nie da się ogarnąć nie znając książek (całe tło postaci w każdej scenie?), no i oczywiście jeden stópkarz no i jak można z zapartym tchem śledzić losy takich nieinteresujących miernot?
Co do Aemonda, który niespecjalnie zabił tego dzieciaka, którego imienia nie pamiętam – z perspektywy osoby nieskażonej książkami wg mnie pasuje to do postaci, jaką wykreowali w serialu. Póki co on był pokazywany najpierw jako zakompleksiony, wyśmiewany gorszy element, potem jako trochę zaburzony, ale ciągle dzieciak. Po upływie kilku lat (kiedy Aemond postarzał się o jakieś 30) wciąż nie widzieliśmy jakiegoś bezwzględnego złola tylko pospolitego zarozumiałego dupka. Do takiej postaci pasuje mi wersja, w której jakieś wydarzenia wymknęły mu się spod kontroli, co dalej skutkowało upadkiem postaci. Ale odbioru serialu to nie zmienia niestety
„Wg mnie da się bez problemu wprowadzić do dowolnej ekranizacji takie zmiany względem materiału, które będą ze światem przedstawionym dobrze się komponowały”
Pewnie, że się da, ale tego byle kto nie zrobi. Tak uzdolnionych pisarzy, jak Martin, jest niewielu. I podobnie uzdolnionych scenarzystów, którzy potrafiliby to zrobić, też jest niewielu. A może nawet jeszcze mniej niż pisarzy. Zaś ci, którzy są, raczej nie pracują dla telewizji. Gdy się robi takimi ludźmi, jakich się ma, to lepiej trzymać się wizji oryginalnej. To radykalnie zmniejsza ryzyko naprodukowania głupot.
„wg mnie pasuje to do postaci, jaką wykreowali w serialu.”
Taa, tyle że nie pasuje do całej reszty. :/ Jak sama zauważyłaś powoduje to niejasności i nieporozumienia, a także sprzeczności na temat mechanizmów panowania nad smokami. Wolę już, żeby Aemond, który i tak zupełnie mnie nie interesuje i nie wzbudza u mnie nawet cienia sympatii, był nieco mniej ciekawą postacią, a za to, żeby było wszystko jasne, co kto może i dlaczego. :/
Poza tym myślę, że przesadzasz. Aż tak zły ten serial nie jest. Może po prostu szukasz czegoś innego i uniwersum Martina nie jest dla ciebie?
Proszę nie obrażać Czarodziejki z Księżyca. Zupełnie nietrafione porównanie, chyba, że udowodnisz, że Czarodziejka z Księżyca nie jest wiarygodna wobec własnego uniwersum?
Na przyszłość, jeśli szukasz serialu który byłby idealnym przykładem braku spójności sięgnij po Pierścienie Władzy.
Jeśli szukałbyś przykładu serialu na:
– brak pomysłu
– kompletne zepsucie materiału źródłowego
– okropny casting
– okropny montaż
– okropne dialogi
– okropny postacie
– okropne tempo
– okropnych głównych bohaterów
– okropny kostiumy, zbroje, fryzury i całą resztę
– okropne sceny walk
– okropne głupoty scenariuszowe
– okropne przepier…..dolenie grubej kasy
to w zasadzie Pierścienie Władzy też pasują idealnie:)
Chciałbym już zapomnieć o tym strasznym czymś, ale nachalny marketing Amazona nie pozwala. Non stop gdziekolwiek nie wejdę.
Przyznam się szczerze, że nie oglądałem. Wybrałem po prostu coś biegunowo odmiennego od mojego gustu. Ale porównanie ma jedną przewagę. Czarodziejkę z Księżyca wszyscy znają, zaś Pierścienie Władzy raczej mało kto kojarzy. Owszem, w naszym światku fantasy jest znane, ale czy dotarło do masowego widza? Mniejsza. Więcej tego przykładu nie będę używał.
może drugi sezon wraz z konfliktem zbrojnym przyniesie poprawę? Może, ale myślę, że konkretnym problemem serialu jest brak jasno sprecyzowanych bohaterów. W GoT mieliśmy może i do bólu szlachetnego Neda, ale współczuło się chłopu. Może Joffrey był przesadnie zły, ale rzeczywiście budził odrazę.
Poza tym różni bohaterowie, posiadali wiarygodne ZRÓŻNICOWANE motywacje, które wynikały z ich przeszłości + aktualnej sytuacji politycznej + przeżywanych na bieżąco przygód.
W rodzie smoka, właściwie każdy chce rządzić i tyle.
Co by się stało gdyby Dany stwierdziła, że nie chce rządzić? – zawiodłaby cały khalasar, zdradziła swój Ród, którego jest ostatnia przedstawicielka, zmarnowałaby szanse na zemstę etc etc
Co by się stało gdyby Rhaenrya stwierdziła, że nie chce rządzić? – rządziłoby inne dziecko Viserysa, tyle:) a ona żyłaby sobie jak pączek w maśle, tyle:)
Albo sytuacja na murze, ucieczka Arya, los Theona -> wszystko to niesie ze sobą potężny ładunek emocjonalny, wciąga nas w losy bohaterów. W Rodzie smoka wszystkie postacie, gdyby olały pretensje do tronu absolutnie nic by się im nie stało
No nie wiem, ja bym nie powiedział, że serial jest nudny lub ma nieciekawych bohaterów. Książkę pochłonąłem za jednym przysiadem, nie mogąc się oderwać. Myślę jednak, że to nie jest kino dla każdego. Niby przy GoT też mówili, że fajna atmosfera i że oglądają dla intryg. Ale mówi się dużo, a niekoniecznie to prawda. Ciekawe czy tak by oglądali, gdyby były tylko same intrygi? Dom Smoka to serial przede wszystkim dla fanów uniwersum oraz dla wielbicieli tego typu seriali. Grę o Tron porównałbym do Wikingów lub Rzymu podczas gdy Dom Smoka to raczej Tudorowie.
Nie czytam generalnie tego co ciągle serwuje internet po serialu. Recykling tych samych treści, nic nie wnoszące wywiady, jakieś rankingi czy porównania do konkurencji.
Ale jedna rzecz mnie zaciekawiła. Znaczy nagłówek, bo treść była słaba. Teoria że dzieci Heleny są dziećmi Aemonda.
Byłoby to niezmiernie ciekawe i martinowskie. Oko za oko nabrałoby większego wymiaru. Bękart za bękarta. Oszukane pochodzenie następców po obu stronach.
Myślicie że serial podąży tym tropem? To w sumie jedyna teoria jaka wydaje mi się ciekawa po serialu
Byłoby to ciekawe, ale nie jestem pewien czy Helaena mogłaby być w stanie ukryć coś takiego. Gdy wznosiła toast w 8 odcinku w ogóle nie wyłapała, że obraża Aegona, później chciała klaskać dla toastu Aemonda bo sądziła, że prawi komplementy. Według mnie gdyby rozmawiała z kimś na temat dzieci, albo męża albo Aemonda, to jest całkiem spora szansa, że coś by się jej to wymsknęło o tym jak ten ostatni do niej przychodzi i o to nawet wtedy jakby dostała instrukcje by o tym milczeć (bo sama z siebie raczej raczej na pewno by się wygadała). Nawet jeśli nie, to chyba trzymanie sekretu przed najbliższymi odbiłoby się na niej w zauważalny sposób.
Strona umarła? Brak analiz tak cudownego serialu?
Tymczasem TVP kupiło prawa do Izabeli, teraz już nie macie wymówek by nie obejrzeć