Szósty sezon Gry o Tron nabiera rozpędu. Co i rusz obserwujemy zwroty akcji. Potwierdzane są też kolejne Szalone Teorie. Pomyślałem, że chyba pora przyjrzeć się temu przełomowemu sezonowi Gry o Tron. W końcu po raz pierwszy mamy na taką skalę wgląd w wydarzenia, które zapewne pojawią się też na kartach książki.
Pierwotnie chciałem zaprezentować ten materiał w formie wideo, ale ostatecznie zdecydowałem się na czysty tekst. Pozwoli mi to szybko nadrobić zaległości, dzielić się z Wami moimi przemyśleniami tuż po premierze kolejnych odcinków, a także – co równie ważne – rozpocząć szerszą dyskusję na temat serialu.
Po dwóch odcinkach tego sezonu można chyba wysnuć już pewne wnioski, które zapewne znajdą potwierdzenie w kolejnych odcinkach. Sądzę, że wnioskiem, który sam się nasuwa, jest spostrzeżenie pewnego „motywu przewodniego” tego sezonu. A jest nim momentami niezgrabna, a nawet rozpaczliwa próba zacierania błędów wynikających ze skrótów fabularnych w sezonach czwartym i piątym. Wiele wątków wraca na właściwe tory, aczkolwiek w sposób mało realistyczny. Postaci uzasadniają swe motywacje, ale robią to z pogwałceniem elementarnej logiki. U czytających książki musi to wywołać ogromny dysonans, ale widzowie – być może – będą w stanie przymknąć na to oczy, bo dzieje się też wiele rzeczy ciekawych i porywających.
A zatem bez większej zwłoki – przejdźmy do rzeczy.
Mur
Pierwszy odcinek szóstego sezonu Gry o tron nosi tytuł Czerwona Kobieta i zaczyna się na Murze, krótko po zakończeniu sezonu piątego. Pierwsza scena to okazja żeby nadać ton całej serii. W tym wypadku wzbudziła ona moje mieszane odczucia. Po krótkiej panoramie Muru i okolic słyszymy wycie Ducha, wilkora Jona Snow. Ma to bardzo głęboki wydźwięk emocjonalny… ale jednocześnie daje nam do zrozumienia, że zgodność serialu z książkami nie znajduje się na liście priorytetów twórców Gry o Tron. W końcu Duch był w książkach wilkorem niemym.
Nie czepiajmy się detali, bo wydarzenia przyspieszają. Ser Davos znajduje ciało Jona Snow, i wraz z kilkoma wiernymi członkami Nocnej Straży przenosi je do komnat Czarnego Zamku. Kamera zatrzymuje się na chwile na pozostawionej na śniegu plamie krwi. Fani cierpiący z powodu apofenii dopatrują się w tej plamie a to głowy wilkora, a to znów głowy smoka. Moim zdaniem plama jest po prostu plamą. Wewnątrz komnat przerażona lady Melisandre konstatuje, że wszystko idzie nie po jej myśli. Jak sama mówi – widziała w swych wizjach Jona Snow walczącego w Winterfell… To mało finezyjna zapowiedź tego co ma wydarzyć się w przyszłości.
Chwilę potem obserwujemy ser Allisera Thorne’a wyjaśniającego co kierowało spiskowcami podczas zamachu na Lorda Dowódcę Nocnej Straży. Pod względem gry aktorskiej scena ta robi naprawdę dobre wrażenie. Gorzej jest ze spójnością opowiadanej nam przez ser Allisera historii. To dokładnie ten problem o którym wspominałem wcześniej. Problem, który będzie dotykać całego sezonu. Poszczególne postaci próbują naprawić błędy wynikające z wcześniejszych skrótów fabularnych.
I tak Ser Alliser tłumaczy się pokrętnie. Dzicy już przeszli przez Mur, już otrzymali Dar i z tego co wiemy, po drugiej stronie Muru nie został nikt więcej, kogo Jon chciałby przepuścić. Usunięcie w tym momencie Lorda Dowódcy jest bezsensowne. Inaczej niż w książkach, gdzie przepuszczenie Dzikich było tylko elementem większego konfliktu, wynikającego z nieporozumień pomiędzy Lordem Dowódcą a jego podwładnymi, a w końcu z decyzji Jona, by świadomie złamać przysięgę i ruszyć na Boltonów.
Na szczęście dzięki świetnej grze aktorskiej Owena Teale’a jesteśmy w stanie zawiesić na moment naszę niewiarę, i przyjąć do wiadomości, że ser Alliser podporządkował sobie Nocną Straż. Swoją drogą warto odnotować na przyszłość, że ilekroć człowiek znajdzie się w pozycji, w której może wydawać rozkazy, powinien zacząć od polecenia: „Pod żadnym pozorem mnie nie zabijać”.
Po tym krótkim expose ser Allisera wracamy jeszcze na chwilę do Davosa i spółki. Nasze niedobitki zrozumiały, że żywe raczej Czarnego Zamku nie opuszczą. W tym momencie pada propozycja by – po raz pierwszy w tym odcinku – użyć teleportacji. Edd Cierpiętnik teleportuje się Czarnego Zamku do Daru Brandona, gdzie przebywają Dzicy, wyjaśni im sytuację i – zapewne znów przy użyciu teleportu – wróci na Mur. Wybaczcie, że ironizuję, ale to jest jedyne wyjaśnienie tego, w jaki sposób Edd miałby wykonać swą misję w ciągu kilku godzin.
W pierwszym odcinku do konfrontacji Davosa z Alliserem Thornem nie dochodzi. Davos w sposób kunktatorski, choć graniczący z absurdem, negocjuje kolejne warunki, grając tak naprawdę na czas. Co dość zaskakujące, Davos pokłada bardzo duże nadzieje w tym, iż wszystkich uratuje lady Melisandre.
Sama Melisandre nadziei zbyt wielkich nie ma. I ponownie muszę stwierdzić, że jestem pod ogromnym wrażenie gry Carice van Houten, która prawie bez słów, bez jakiejś szczególnie silnej formy ekspresji, oddała wszystkie te emocje, które musiały towarzyszyć Melisandre. To nie jest rozpacz, ale kompletna rezygnacja. Fantastycznie zagrana.
W ostatniej scenie na Murze, będącej zarazem ostatnią sceną odcinka, Melisandre rozbiera się, zdejmuje naszyjnik z rubinem, a także… urok. Widzimy ją taką, jaką naprawdę jest.
Ze źródeł książkowych wiemy oczywiście, że Melisandre jest bardzo stara. Jeśli przyjmiemy, moim zdaniem bardzo prawdopodobną Teorię mówiącą, że kapłanka jest córką dwójki bękartów Aerysa IV Niegodnego – czyli Shiery Morskiej Gwiazdy i Bryndena Riversa zwanego Bloodravenem, to niechybnie dojdziemy do wniosku, że musi mieć od 70 do 100 lat. Twórcy serialu napomknęli wprawdzie o kilkuset latach, ale moim zdaniem wynika to albo z niezrozumienia chronologii świata stworzonego przez George’a Martina (a parę razy już im się taki błąd zdarzał), albo z odejścia serialu od kanonu książkowego.
Scena kończy się widokiem lady Melisandre kładącej się do łóżka i przykrywającej się. Jak wiemy z książek Melisandre prawie nigdy nie śpi, i nigdy nie jest jej zimno. W ten metaforyczny, a zarazem bardzo sprytny sposób widzimy, że Melisandre straciła wiarę. Zupełnie tak, jak pewien inny czerwony kapłan – Thoros z Myr. Dosyć ciekawa pararela.
Winterfell
Z Muru przenosimy się do Winterfell (i w okolice). Oto Ramsay Snow stojąc nad ciałem kompletnie niepotrzebnej postaci drugoplanowej, dostrzega jak wielkim błędem było wprowadzenie jej do scenariusza. W końcu humanizowanie Ramsaya to ostatnia rzecz jaka była serialowi potrzebna. Bękart Dreadfort decyduje więc, by ciałem swojej niedawnej towarzyszki nakarmić psy.
Zaraz potem odbywa rozmowę ze swoim ojcem. Rozmowa klaryfikuje sytuację na Północy. Dowiadujemy się zatem, że Stannis nie żyje (a Brienne niechcący stała się dla Boltonów prawdziwą bohaterką). Ponadto Roose przypomina nam, że w serialu Boltonowie otwarcie wystąpili przeciw Lannisterom. Zważywszy na fakt, że cała władza Boltonów nad Północą opierała się na zakładnikach przetrzymywanych przez Lannisterów i Freyów, jest to kolejne, mocno nielogiczne następstwo sezonu piątego. Po raz kolejny scenę ratuje jednak gra aktorska. Roose, wyjaśniający Ramsayowi, że jego użyteczność jako spadkobiercy wynikała z małżeństwa z Sansą jest fantastycznie zimny i opanowany. Ramsay, zwłaszcza w kontekście potencjalnych narodzin dziecka Grubej Waldy, jest wyraźnie nieswój. Scena świetnie zarysowuje nadciągający konflikt pomiędzy ojcem i synem.
Tymczasem Theon i Sansa uciekają, ścigani przez żołnierzy Boltonów. Sansa, która dopiero co zeskoczyła z muru Winterfell, boi się wejść w nurt rzeki, ale bohaterski Theon ją do tego przekonuje. Wydaje się nam, że para zbiegów znalazła wreszcie schronienie, kiedy nagle, niespodziewanie, pojawiają się ludzie Boltonów wraz z gotowymi rozszarpać Theona na kawałeczki ogarami. Do rozszarpania jednak nie dochodzi, bo oto stajemy się świadkami drugiej już w tym odcinku teleportacji. Psy z niewyjaśnionej przyczyny znikają, a w ich miejsce, pojawiają się Brienne i jej wierny giermek – Podrick Payne.
Zaistniałego konfliktu nie rozwiążą pogaduchy, więc nasi bohaterowie ruszają do walki. Należy tu oddać serialowi to, że choć balansuje na granicy realizmu, to jej nie przekracza. Potyczka sprawia wrażenie dość chaotycznej, aczkolwiek w miarę wiarygodnej (przynajmniej w tej części, która dotyczy Brienne). W zasadzie można tu mieć tylko jedno zastrzeżenie – absolutnie idiotyczny brak hełmów na głowach naszego bohaterskiego duetu. Ale to akurat stara hollywoodzka klisza – twarz protagonisty musi być widoczna, nawet jeśli oznacza brak najważniejszego elementu zbroi.
Uratowana Sansa przyjmuje od Brienne przysięgę wierności, w sposób, który przywołuje skojarzenia z przysięgą, jaką przyjęła Catelyn w Starciu królów. Ślicznotka z Tarthu wreszcie, po dwóch sezonach szwendania się i okazjonalnego mordowania pozytywnych postaci, zrobiła coś pożytecznego.
Dorne
Eksterminacja najgorzej poprowadzonego wątku z piątego sezonu. Niech nie zwodzą nas zapewnienia twórców – tak kuriozalne rozwiązanie problemu Dorne na pewno nie było w ich planach. Świadczy o tym zarówno obsada, jak i uwaga, jaką poświęcono podbudowaniu Dorne w zeszłym roku. Ale odejście od książek ma swoją cenę. Bez Młodego Gryfa lądującego w Westeros, bez morderczego Gerolda Dayne’a, bez Quentyna Martella płynącego do Meereen, bez tajnych paktów małżeńskich zawartych z Viserysem, bez Arienne Martell i jej planów koronacji Myrcelli, a nawet bez dodatkowych córek Oberyna – wszystko co dzieje się w Dorne traci sens. A zatem kontynuując to, co nazywam motywem przewodnim tego sezonu, należało posprzątać Dorne i przygotować je na inwazję Daenerys Targaryen (mimo że w książkach królestwo to stanie raczej po stronie Aegona).
Owszem, ocieramy się o granicę absurdu. Serial każe nam wierzyć, że Ellaria Sand może władać Dorne. Więcej – każe nam wierzyć, że z miłości dla Oberyna postanowiła zabić resztę jego rodziny. Ale w porównaniu do tego, co próbował nam przekazać sezon poprzedni, to i tak jest krok naprzód.
Królewska Przystań
Piaskowe Węże, które obserwowały zakończenie poprzedniego sezonu z brzegu Słonecznej Włóczni, teleportowały się na okręt w Królewskiej Przystani i zamordowały swojego kuzyna. Na tym etapie nawet mnie to szczególnie nie dziwi, chociaż wolałbym, aby serial przestał pokazywać nam włócznie i miecze niespodziewanie przebijające czaszki. Naprawdę, cios w plecy jest prostszy i bardziej efektywny.
Ale Tristane Martell to nie jedyne świeże zwłoki w Królewskiej Przystani. Jaimie Lannister dobija do brzegu z Myrcellą, a Cersei zdaje sobie sprawę z tego, że przepowiednia Maggy Żaby wypełnia się przed jej oczami. Reaguje na to w sposób raczej dziwny, chociaż znamienny dla różnic pomiędzy serialem, a książkami. Książkowa Cersei zaczyna jako postać podła, ale jednocześnie stosunkowo racjonalna. To śmierć syna i ojca pchają ją w odmęty szaleństwa i groteskowego zła. Serial zaprezentował nam odwrotną ewolucję. Początkowo Cersei była postacią ze wszech miar godną pogardy, ale wraz z kolejnymi tragediami, wydaje się zyskiwać zdolność do autorefleksji. Wydaje mi się, że jest to ewolucja dziwna, raczej sprzeczna z tym, co wynika z wiedzy na temat ludzkiej psychiki.
Tak czy siak wszystko wskazuje na to, że Cersei i Jaime nadal stoją po tej samej stronie barykady.
Tymczasem w podziemiach Septu Baelora, Wielki Wróbel organizuje małą inscenizację, według klasycznego amerykańskiego modelu „Dobry septon, zła septa”. Widz ma okazję przypomnieć sobie o istnieniu Margaery Tyrell, a być może nawet zastanowić się nieco nad tym co Wielki Wróbel chce osiągnąć.
Meereen
W Meereen westeroski karzeł ze szramą na twarzy, widziany ostatnio na otwarciu aren w towarzystwie królowej, dokonuje incognito infiltracji zaułków miasta. Możemy być pewni, że jego tożsamość nie zostanie odkryta, albowiem ubrany jest w luźne szaty i towarzyszy mu łysy eunuch. Jak słusznie zauważa Tyrion – z poziomu ulic można dostrzec rzeczy, których nie widać ze szczytu piramidy. Jedną z takich rzeczy jest głód i bieda. Inną – czerwoni kapłani wierzący, że Daenerys to Azor Ahai. Istnieją jednak rzeczy, które ze szczytu piramidy można zauważyć całkiem nieźle i szybko. Na przykład pożar floty.
Nie czas jednak drzeć szat nad sprawką „dwudziestu dobrych Harpii”. Wszyscy wiemy, że Daario niepotrzebnie się trudził zdobywając te okręty. Nie wiedział o powrocie Eurona Greyjoya.
Morze Dothraków
Jorah Mormont odnajduje pierścionek upuszczony na Morzu Dothraków. Ja zgubiłem kiedyś klucze na trawniku o powierzchni 15 m2. Szukałem ich pół godziny.
W międzyczasie Daenerys Targaryen staje oko w oko z niebezpiecznym Khalem Moro oraz jego próbą komediowej reinterpretacji kultowej sceny z Conana Barbarzyńcy. Wyjąwszy elementy komediowe, scena ta miała dość ciekawy wydźwięk. Khal Moro z jednej strony „zgasił” Daenerys, z drugiej zaś pchnął naszą królową na ścieżkę, która – choć w serialu pominięta – może być niezwykle istotna w książkach. „Żeby iść naprzód, należy się cofać.” Następny przystanek – Dosh Khaleen.
Braavos
Biją Aryę, nic z tego nie wynika. Okazja by pokazać, że Arya też jest zmiennoskóra – zmarnowana.
Podsumowanie
Pierwszy odcinek szóstego sezonu niestety posłużył głównie temu, aby przypomnieć nam w jakim miejscu znalazła się większość naszych bohaterów pod koniec sezonu piątego. Akcja nie została pchnięta do przodu w znaczącym stopniu, a tam, gdzie wydarzyły się jakieś istotne rzeczy (Dorne), mieliśmy raczej do czynienia z rozpaczliwą próbą zamknięcia wątków i odcięcia się od zeszłorocznych błędów. Tym niemniej czuję, że już wkrótce serial wystartuje z kopyta. Z tego co mówią twórcy Gry o Tron, sezon 7 i 8 będą liczyć zaledwie po siedem odcinków. A to oznacza, że do konkluzji serialu będziemy zmierzać na złamanie karku.
Na plus tego odcinka zdecydowanie przemawiają sceny na Murze, które dość ewidentnie przygotowują grunt pod niesamowite wydarzenia, których wkrótce będziemy świadkiem. Największym minusem jest czas zmarnowany w Braavos i nonsensy zwiażane z Dorne.
Ogólnie – pierwszy odcinek wywołał we mnie mieszane odczucia. Ale jako że piszę to już po obejrzeniu odcinka drugiego, to wiem, że będzie lepiej. Ale o tym przeczytacie dopiero jutro 😉
A co Ty, ludu Westeros, sądzisz o odcinku?
[yop_poll id=”32″]
Pierwszy <3
Jeszcze nie znudziła się wam ta zabawa?
Raczej nie zdążyli jeszcze zmądrzeć. Albo ukończyć jakiejś szkoły…
a przeszkadza wam to w jakiś sposób. Kto chce niech się bawi, a kto nie niech ignoruje.
Nie zasnąłem!
Miała być wersja wideo, ale zważywszy na problemy jakie wynikają z publikowania fragmentów nowych odcinków, uznałem, że lepiej przelać myśli na klawiaturę 🙂
Ten odcinek służył tylko otwieraniu (albo zamykaniu 😉 ) wątków. Według mnie nie ma za bardzo o czym dyskutować, a prawdziwa dyskusja rozewrze się jutro! 😀
2 uwagi:
– Edd na pewno był w Darze osobiście? Nie mógł po prostu wysłać kruka? 😀 To by w pewien sposób wyjaśniało szybką akcję.
– khalasar wyjeździł takie piękne kółko, że znalezienie w jego dokładnym środku pierścionka nie było trudne. A na przyszłość po prostu częściej koś trawę. 😀
I to kółko jest właśnie bez sensu. Przecież ci jeźdźcy, który byli za Dany (to jest Dany była pomiędzy nimi a kierunkiem jazdy khalasaru) nie mieli powodu, żeby kiedy ktoś już zabrał z tego kółeczka brankę, po prostu nie pojechać prosto. W takim wypadku, nawet jeśli byłoby to tylko pięć albo sześć koni i tak pierścionek zostałby połamany/wdeptany w ziemię/przysypany odpryskującym spod kopyt piachem.
A kto z Dzikich potrafi czytać 🙂 ?
W momentach takich jak oglądanie serialu cieszy mnie fakt, że wyciągam z książek mniej treści niż ty Daelu 🙂 dzięki temu nie denerwuje mnie jakoś specjalnie odchodzenie od wątków książkowych, a błędy logiczne nie zaburzają mi przyjemności oglądania GoT. Jedynie dwa wątki mnie wkurzyły – spieprzone w 100% Dorne (w wyniku nie wprowadzenia do serialu większości postaci z tej lokacji), oraz to, co zrobili ze Stannisem. Zresztą Stannis zabolał mnie dużo bardziej, bo należy do moich ulubionych książkowych postaci, natomiast Dorne póki co nieszczególnie przypadło mi do gustu, mam nadzieję, że Aegon je rozrusza.
Ciekawi mnie po czyjej stronie opowiedzą się obecnie rody Północy i jak to zostanie umotywowane, bo jakoś nie wyobrażam sobie poparcia przez nich bękarta Boltona… Szkoda, że z serialu odpadł kolejny po Tywinie zimny, wyrachowany, bezwzględny gracz, miałam do nich słabość 🙂
I czekam niecierpliwie na rozłam pomiędzy Jaime’m a Cersei.
Jeśli mówisz o serialu, to tam wszystko może się zdarzyć, logiki się nie doszukuj. Po trailerach można określić jedynie, że ród Mormont opowie się za Jonem. W książkach trzon armii Roose’a stanowią wojska Boltonów, Manderlych i Freyów, reszta ma marginalne znaczenie.
To skłania mnie do kolejnych wątpliwości odnośnie 5 sezonu – gdy widzimy armię Boltonów atakującą tę Stannisa jest widoczna kolosalna przewaga. Baratheon w serialu stwierdza, że ma 4000 ludzi(przed wynajęciem najemników – nie wiemy ilu ich wynajął). Po dofinansowaniu przez Żelazny Bank budżetu pilnować raczej nie musi – i tu można strzelać ilu tych najemników wynajął, miał w końcu niewiele czasu. Założę pesymistycznie, że 2 tysiące. Przed starciem z Boltonami, dezerteruje połowa ludzi. Nie sądzę, żeby Stannisowi zostało więcej niż 3 tysiace. I tu wracamy do armii Roose’a. Przewaga liczebna jest kilkukrotna. Pod Bliźniakami wyrżnięto całą armię Młodego Wilka, pozostawiając jedynie tę Boltonów. Ci mieli coś około 3-4 tysiące ludzi. Na Północy zostały resztki, z których można by uzbierać 2-3 tysiące? Skąd ta miażdżąca przewaga?
Niekoniecznie.
Zauważ, że zawsze tych na koniach wydaje nam się o wielu więcej.
Spójrz na to, ilu na przykład w Powrocie Króla jest Rohirrimów na polach Pellenoru, a na ilu się wydaje.
Według mnie, 6 tysięcy ludzi, z czego wielu na koniach to dosyć dużo, by stworzyć wrażenie przytłaczającej przewagi.
Powiem ci DaeLu że masz świetny, ironiczny styl pisania. Jedna z lepszych recenzji/analiz jakie czytałem. Fragment o Ramsay’u wyborny. Ironicznie i w punkt. Swoją drogą Bękart to chyba najbardziej poszkodowana postać sezonu. (SPOILER) Żona uciekła z jego najlepszym przyjacielem, stracił dziewczynę ojca otruli wrogowie, a matkę z bratem pożarli wilcy. Iście tragiczna postać. Jak on się po tym podniesie???
Zapomniałeś o czymś. Po śmierci ojca spadł na niego cały ciężar władzy, przed którą uciekał jak Renly przed Margaery xd.
Ech, czepianie się dla zasady jest trochę przykre. Ładnie to tak wnikliwie czytać książki i pisać świetnie teorie a z drugiej strony traktować serial i jego twórców z góry i na zasadzie ciekawe co ci biedni scenarzyści znowu odwalili? Ironię rozumiem, negatywnego nastawienia i czepialstwa nie bardzo.
Cały wątek Dorne, owszem, dosyć słaby.
Jeśli chodzi o pierścionek, to już ktoś napisał, że trawa była wyraźnie wydeptana wokół jednego punktu, tego, w którym stała Dany, Było to wyraźnie widać w końcówce piątego sezonu.
Ciągłe spoglądanie na nadgarstek? Ciągłe czyli że pokazane to zostało dosłownie dwa lub trzy razy? I co w tym dziwnego, że człowiek obserwuje postęp choroby? Niektórzy oglądają nawet swoje siniaki czy skubią strupek na ranie zamiast nie dotykać i pozwolić żeby się zagoiło.
Edd mógł wysłać kruka.Też już ktoś o tym pisał.
Co prawda pierwszy odcinek oglądałam tylko raz ale chyba psy uciekły z ostatnim gończym od Ramseya?
Dlaczego zaraz żmijowe bękarcice miały się teleportować? Mogły wsiąść na drugi statek i dogonić Trystana. Dosyć prawdopodobne.
Hm, nie można edytować komentarzy.
Miało być że ironię i poczucie humoru rozumiem.
Ja też się czasem nabijam z serialu i czepiam niewybaczalnych skrótów względem książek, ale po przeczytaniu powyższej niesprawiedliwej recenzji poczułam się w obowiązku go bronić.
Jaime odesłał Trystane’a z powrotem do Słonecznej Włóczni. Tak było napisane w liście, który otrzymał Doran. Niestety w serialu to nie wybrzmiało, ale HBO wrzuciło potem zdjęcia i tam można było tą treść listu przeczytać.
I zgadzam się z tym, że się DaeLu czepiasz. Jak Cię lubię (i Twoje teksty), tak taki ton pisania mi się nie podoba.
Muszę się zgodzić z powyższą opinią, tekst jak zwykle na wysokim poziomie, ale faktycznie trochę jak dla mnie Dael za bardzo sie czepia 🙂 abstrahując od niego mam wrażenie, że wśród niektórych czytelników PLiO zrobiło się 'modne’ jechanie po serialu i męczeńskie oglądanie mimo, że nic się w nim nie podoba (konkluzja po poczytaniu dyskusji na filmwebie). Ja osobiście czytałam książki i je uwielbiam, ale tak samo lubię serial, pomimo czasem dość kulawych rozwiązań fabularnych.
Faktycznie, jest taka tendencja. Fajnie to nazwałaś 😀
Dla mnie serial i książki to jakby dwa punkty widzenia tej samej historii. Wyobrażam to sobie tak, że opowiadają je różne osoby – gdybym żył w tym świecie, to od jednego usłyszałbym, że Jaime pojechał do Dorne, od innego, że to był inny gwardzista, a Jaime pojechał gdzie indziej. Od jednego usłyszałbym, że zaciukali Lorda Dowódcę, bo wpuścił Dzikich, od innego, że dlatego, że chciał opuścić Mur. Skutek koniec końców ten sam, ogółem wydarzenia te same, a to, że różnią się szczegóły, to już drobnostka. Jedno z drugim się uzupełnia i buduje ciekawy obraz świata jako całości.
zgadzam się w 100%, przy czym czasem mam wrażenie, że książkową historię opowiada ktoś pokroju Mance’a Raydera a serialową streszcza Hodor.
A mówiąc poważniej: nie jest to kwestia różnic między książką a jej adaptacją bo takie różnice zawsze są i częstokroć wychodzą na dobre. Problemem moim zdaniem jest inny. W pewnym momencie serial stał się już na tyle popularny, że zdecydowano się robić z logiki ladacznice tylko po to by co roku wydawać kolejny sezon.
Innym problemem jest moja słaba wola. Pomimo spoilerów i tak nie mogę przestać oglądać kolejnych odcinków. W sumie to poza samą ciekawością, motywuje mnie też do tego internet, ponieważ w dobie memów ciężko jest się ukryć przed niechcianą wiedzą. Z dwojga złego, wolę się dowiedzieć sam.
No i jest też to co zrobili Stanisławowi Jeleniowi :v
A ja mam nadzieję, że @Dael utrzyma ironiczny styl pisania, gdyż stanowi on niesamowitą odmianę od Szalonych Teorii w stylu HBO Kultura, a tym razem Wy będziecie musieli męczeńsko czytać recenzje, mimo że się nie podoba. 😀 Trzeba zrobić stosowną ankietę albo @Dael będzie musiał zacząć pisać dwie wersje. 😛
@Łosiu
Jakby mało było wewnętrznych niejasności w książkach, to jeszcze tworzy się dodatkową warstwę w serialu… idzie się pogubić. xd I nie wiem, czy tak dobrze to wszystko się zgrywa – przełomowy w tej kwestii jest obecny sezon. Jeszcze może się okazać, że Martin pójdzie w całkowicie innym kierunku. 😀
@Fiszka – ależ mnie ta recenzja się podoba, jak zresztą wszystko co wychodzi spod pióra Daela 🙂 tyle tylko, że miejscami moim zdaniem trochę za bardzo się czepia. I podobnie jest z serialem – podoba mi się bardzo, mimo że czasem coś w scenariuszu zgrzyta 🙂 a gdyby jedno czy drugie mi się nie podobało, to nie zmuszałabym się do oglądania / czytania i tyle 😀
Obawiam się, że niektórzy wciąż nie rozumieją czym jest recenzja. Otóż jest to w pełni subiektywna forma oceny czegokolwiek, stąd można się z autorem zgadzać lub nie, lecz jakiekolwiek próby wpłynięcia na treść i formę owego tekstu (ankieta, sic!) byłyby zbrodnią. Więc jeśli to czytasz, drogi Daelu, błagam Cię, nie myśl nawet o zmianie koncepcji.
Co do samego serialu, na jakąś połowę opisanych błędów można przymknąć oko, przyjąć jakąś możliwą hipotezę odnośnie sensowności wydarzeń i spać spokojnie. W końcu Alliser i jego współspiskowcy nie musieli być zapobiegliwi i roztropni, zamach był pretekstem i karą, choć mógł też zapobiec podobnym działaniom dowódcy w przyszłości. Oglądałem w życiu wiele widowisk, które miały dużo większe błędy logiczne i dziury fabularne, często bawiąc się przy tym całkiem przyzwoicie. W czym więc tkwi problem? Przede wszystkim w zmianach na gorsze, jeśli scenarzyści nie są w stanie zmieniać wątków tak, by pozostawały na podobnym poziomie, niech lepiej zostawią je w oryginale. Kolejną wadą jest brak krytycyzmu twórców, w wywiadach otwarcie przyznają, że lament widzów zupełnie ich nie interesuje i nie zmienią swojej \”wizji\”. Nie miałbym nic przeciwko takiej postawie, gdyby postarali się maksymalnie dopracować opowiadaną historię, umotywować (byle sensownie) działanie postaci i czasem dodać te kilkanaście sekund wyjaśnienia, jak i czemu coś się stało (znikające ogary, żmijowe bękarcice na statku). Ostatecznie dostajemy produkt, który może i nie jest zły, ale z całą pewnością nie jest też tak dobry, jak powinien być przy martinowskiej podstawie fabularnej.
Mała poprawka – wg listu Jaime chciał go odesłać, ale nie zdążył tego zrobić. Scena przed zabiciem Trystane’a pokazała, że statek z młodym ciągle stał w Królewskiej Przystani na zwiniętych żaglach.
Edd Cierpientnik nie mógł wysłać kruka bo:
a) Kruki latają tylko do konkretnych zamków, a w Darze nie ma żadnego.
b) Żaden z Dzikich i tak nie potrafi czytać.
Według mnie Edd po prostu wsiadł na szkapę i pogalopował wzdłuż traktu. Dzicy w tak krótkim czasie nie zdążyliby porozchodzić się po całym Darze.
Można założyć, że byli gdzieś blisko np w Moles Town. Stamtąd można było ich dość szybko sprowadzić. W serialu i tak wygląda to jak teleportacja ale nie było to tak rażące jak w przypadku żmijowych bękarcic.
Negatywne nastawienie jest jak najbardziej zrozumiałe – ja książki czytałam już dość dawno, wiele nie pamiętam, ale i tak dostaje palpitacji od poprzedniego sezonu. A co dopiero Dael, który chyba każde zdanie po sto razy przeczytał i zanalizował 😉
Wątek Dorne „dość słaby” – dość eufemistycznie powiedziane. On jest po prostu tragiczny i nie można tego wybaczyć.
Khalasar pewnie faktycznie wydeptał ładne kółko wokół Dany – ale. Nawet nie pamiętając szczegółów książkowych, pamiętam, że Morze Dothraków było – za przeproszeniem – w pi..du duże. Khalasarów też było więcej niż jeden i każdy miał dużo koni, w wielu miejscach dreptali po tej trawie, jakoś nie sądzę, żeby ślady po porwaniu Danki były jedynymi na całym Morzu. To, że zakochani przydreptali akurat tam, niby śledząc Drogona po kościach baranów (bo przecież na pewno smok palił jakiegoś rogatego tak średnio co 20-30 metrów, żeby łatwo się go szukało) jest głupie i nielogiczne.
Nadgarstek mi nie robi, komentarz do zdjęcia zabawny, więc akurat oburz na jego temat jest dla mnie czepianiem się na siłę. Inna sprawa, że wydaje mi się, że przy kamiennej łuszczycy najpierw kamieniały palce i postępowało to coraz dalej, ale to już szczegół. To ciągłe pokazywanie, że Jorah się zaraził mi raczej śmierdzi traktowaniem widzów jak dałnów, którzy na pewno o tym zapomną jeśli im się nie przypomni przy każdej scenie, w której występuje nasz Lord Friendzone.
Wysłanie kruka mało prawdopodobne. Kruki przecież siedziały w jakiejśtam wieży, do której nie wierzę, że droga była wolna. A przecież, gdyby któryś ze zdrajców zobaczył Edda na pewno by go zatrzymał, jeśli nie zabił. Inna sprawa to to, co już ktoś napisał – kruki miały zakodowane konkretne trasy, a dzicy zbyt poczytni nie byli.
A psy to niestety drugi najgorszy fail po teleportujących się bękarcicach jak dla mnie. Niestety, ale drugi odcinek potwierdził, że psy wraz z rycerzem zostały zapomniane. Pościg składał się z sześciu osób i dwóch psów. Zabitych zostało czterech jeźdźców i jeden pieszy – pięć osób. Zniknęła jedna i dwa psy. I tutaj faktycznie można się łudzić, że gościu uciekł do Boltonów powiedzieć, co i jak. Niestety – rozmowa Ramsaya i Roose’a z drugiego odcinka pokazuje, że nie. Pada zdanie, że znaleziono sześciu zabitych, a także, że nie wiadomo co się stało. O ile ostatni żołnierz nie postanowił popełnić samobójstwa, to jest to duże niedopatrzenie twórców.
Teleport tych żenujących córek Oberyna już w ogóle jest tak idiotyczny, że olaboga. Wsiąść na drugi statek i dogonić? I pewnie na pierwszym nikt by się nie zmartwił, że chwilę po zamachu na życie księżniczki zaczęła ich gonić druga łódka? Co tam, pewnie przypadek, zostawmy syna Dorana na statku, tamci na pewno nie maja złych zamiarów. Czy może magicznie nikt by jej nie zauważył? Nie ma co na siłę szukać logiki w scenie, która była jej całkowitym przeciwieństwem.
Odcinek był głupi i Dael w wielu miejscach trafił w punkt. „Wsiąść na drugi statek i dogonić”? I nikt ich nie zauważył? Co to było, łódź podwodna?
Chcę następny tekst z takim pazurem, pal licho filmiki. 😉
Tekst świetny jak zawsz Dzordz tzn DaeL 🙂 Najgorzej boli ze Hotah nie zginął po jakiejś zajebistej walce np z Ogarem albo Góra tylko tak nie honorowo..
Hotah to murzyn
Właśnie doszliśmy do tego zabawnego momentu w którym w większym stopniu będę oczekiwał na recenzję odcinka niźli na sam odcinek. Dobrze śmieszkującego to i przyjemnie poczytać.
Odnośnie kursowania kruków na linii Mur – Dar, Dar – Mur: przyjęliście dosyć śmiałe założenie, że Dzicy (bądź też panie negocjowalnego afektu z Mole’s Town) potrafią czytać. Ja (pomimo całej sympatii do Wiecznie Udręczonego) mam nawet spore wątpliwości odnośnie sztuki epistolograficznej Edd’a).
Czy ja wiem…. Tormund nieco południowej cywilizacji (o ile Umberów i Mormontów można nazwać cywilizacją xd) liznął przed swoim exodusem. Także inni dzicy mogą mieć różną przeszłość, więc ktoś piśmienny mógł się trafić. A jeśli taki byłby plan, to oczywiste, że zostałby wysłany ktoś piśmienny, więc Edd musiałby umieć. Ale skoro kruki nie mają tam stacji, to i tak to rozwiązanie odpada.
Tak w ogóle na wiki widnieje informacja, jakoby Moles Town znajdowało się w odległości 2 mil od Czarnego Zamku. To informacja z książki? Wydaje mi się zdecydowanie zbyt blisko, nie odniosłem wrażenia, że to aż tak po sąsiedzku.
Moles Town znajduje się 2 – 3 mile od Czarnego Zamku. Wystarczy zerknąć na którąś z map Westeros. Thennowie puścili wioskę z dymem. Mieszkańcy którzy ocaleli schronili się w Czarnym Zamku.
Książkowy Tormund nie umie czytać. Mówił o tym gdy Jon dostał różowy list.
W serialu Tormund z kolei przyznał się, że kiepsko mu idzie z liczeniem (odcinek Hardhome).
Co do Edda sądzę, że potrafi pisać i czytać. W końcu nie jest zbójem ani farmerem tylko pochodzi z zubożałego rodu Tolletów z Doliny.
nawet niektórzy lordowie nie umieli czytać, a co dopiero dzicy, zdziwiłbym się gdyby im atrament nie zamarzał.
Wtedy można pisać własną krwią. 😉
Jedną z najgłupszych rzeczy jaką odwalili scenarzyści serialu była rezygnacja z wątku Lady Stoneheart. Jak dla mnie postać ta jest idealnie filmowa, jej ożywienie mogłoby być świetnym hangoutem na koniec któregoś odcinka a poza tym wiązałaby rozlazłe do granic możliwości wątki Brienne i Jaime’a (jakże oni się teraz znów zejdą – boję się, że scenarzyści znowu strzelą jakąś totalną głupotę). A tak i Brienne i Jaime błąkają się w serialu po niedorzecznych obszarach i psują inne wątki (np. mordując Stannisa albo ośmieszając Dorne).
W tym sezonie Jaime ma wyruszyć do Dorzecza. Kto wie może spotka tam Lady Stoneheart. Takie spotkanie było by szokiem dla niejednego widza 🙂 .
Tak na serio sam nie wierzę, że do tego dojdzie.
Jedną z rzeczy które od razu wkurzyły mnie w pierwszym odcinku, była głupota Trystana -jako książę był na pewno szkolony w walce i prawdopodobnie w myśleniu, a mimo to:
-do jego kajuty wchodzą dwie uzbrojone wojowniczki, o których wie, że są zdradzieckie (otrucie Myrcelli)
-wyraźnie mu mówią, że przyszły go zabić
– więc co on robi? – odwraca się plecami do tej bardziej wojowniczej!
Aż sobie wtedy pomyślałam, że ktoś kto tak robi, po prostu zasługuje na śmierć i jeszcze na nagrodę Darwina.
DaeL broń Cię ręką Boską od zmiany formuły tekstu. Ten ironiczny styl jest kozacki 🙂
Nie sądzę, by DaeL zmieniał styl recenzowania, bo wszak nie zmieni tak nagle samego siebie. Dla tej lekkości pióra i poczucia humoru wchodzimy przecież na tę stronę i zaczytujemy się Jego twórczością. Recenzja jest świetna! A generalnie to większość z nas, jak sądzę, ogląda serial przez pryzmat przeczytanych przez nas wcześniej książek Martina i siłą rzeczy ocenia go poprzez odniesienie do Sagi, nic zatem dziwnego, że dostrzegamy tyle dziwaczności, niekonsekwencji i płycizn. Ale musimy się z tym pogodzić – takie są prawa telewizyjnej komercji. Kiedy oglądam serial wielokrotnie nasuwa mi się myśl, jak wyglądałoby sfilmowanie całego dzieła GRRM w sposób wierny, kompletny i ze wszystkimi szczegółami. To oczywiście niemożliwe, ale wyobraźmy sobie jakie mogłoby być fascynujące! W szóstym sezonie najbardziej obawiam się tego, ile Weiss i Benioff dowiedzieli się od Martina na temat treści „Wichrów Zimy”, innymi słowy boję się spoilerów książki.
I czekam na kolejne odcinki i na kolejne recenzje 🙂
Moim zdaniem tekst Daela nie był ironiczny a szczery. Serio mozna sie wkurzyć oglądając odcinek jeśli chodzi o wątek ze znikajacymi psami albo teleportacja córek Oberyna. Troche twórcy serialu robią z widzów idiotów. Generalnie pierwszy odcinek był do bani, a drugi juz całkiem spoko, chociaż zawiodłem sie co do rezurekcji Jona, myślałem ze bedzie to troche bardziej spektakularne (złoża w ofierze Ducha, albo spala ciało by potem ze zgliszczy wyszedł Jon Targerian czy jak to tam sie pisze)
Targaryen* 😉
Dzięki, byłem blisko 🙂 btw Stannis moja ulubiona postać z PLiO 😉
Nie jestem jego fanem. Po prostu szukałem najbardziej podobnego do mojego imienia obecnego w Westeros i nazwiska. Wyszło akurat Stannis Baratheon, a żeby nie mylić dałem dwójeczkę. Sam nie mam ulubionych postaci. Ale są takie, których nienawidzę.
Jak masz jakieś pytanie odnośnie struktór świata przedstawionego, jestem do usług.
Dzięki, będę pamiętał 😉
Dla mnie też jedna z najlepszych. Ze wszech miar sprawiedliwy i obowiązkowy człowiek z zero-jedynkowym podejściem do rzeczywistości. Urodzony sędzia i człowiek na którego słowie można budować swoją przyszłość. Do tego utalentowany dowódca, troskliwy ojciec („posadźcie moją córkę na tronie!” i opiekuńczy władca („żadnych spaleń!”)
Żartowałem. To JEST najlepsza postać w historii literatury. Jestem jego zagorzałym fanem. Istnieje domniemanie, że upieprzyłbym sobie ćwierć dłoni żeby być jak Davos gdyby nie to, że potrzebuję tych palców w pracy i do HYPE’ owania OTK.
Skoro druga recenzja ma być dzisiaj to kiedy będzie kolejna część o Littlefingerze? 😀
Jutro, a w sobotę nastepna część turnieju 🙂 tak tak wiem że marzenia nie bolą 🙂
Rzeczywiście, taki jest plan. Ale z turniejem może być jeden dzień obsuwy.
DaeLu, odnośnie filmów i usuwania filmów przez YT, można by zrobić to w małym oknie, tak jak tu: https://www.youtube.com/watch?v=kzTJJsELfRI
Wiem, tłumaczyłeś, że to wiecej roboty,tylko proponuję, gdybyś zmienił w przyszłości zdanie
Jeśli jeszcze kiedyś, przed emeryturą, będę miał czas na edytowanie filmików, to skorzystam z pomysłu.
O ktorej kolejna recenzja?
Właśnie siadłem do pisania. Ale zaraz sobie przerwę, bo zgłodniałem 🙂 Tak więc pewnie ok. 22.00.
To było bardzo optymistyczne założenie.
😉
Bardzo udane, naprawdę.
No ale kiedy Lyanna Stark w Szalonych Teoriach ???
Za czas jakiś. Najpierw kończymy Littlefingera, potem się pomyśli.
A tak zmieniając temat: Wierzy ktoś ze Jon będąc AA zatopi Świt w sercu Dany ? I ogólnie czy będą razem ? Gdyby to miałabyc jego ukochaną to chyba by się zeszło trochę czasu, zanim wróci do Westeros, pozna go i wgl A co dopiero mówić o zakochaniu i przebiciu jej serca 😉
Ja tam myślę, że zatopi w sercu Aryi. Ewentualnie na odwrót. Skoro już się dziewczyna uczy jak zabijać
Dałem 3. Wyrżnięcie Dorne jest tego warte
https://www.youtube.com/watch?v=XAAp_luluo0
tak w ramach oczekiwania
Będę się czepiał ciebie jak ty szczegółów. A co! Brienne mordowała pozytywnych bohaterów? Od kiedy to Ogar jest pozytywny? Albo Stannis, który spalił własną córkę? Można ich lubić, ale na pewno nie można powiedzieć o nich „pozytywni”.
Myślę, że przez pozytywność rozumiemy właśnie sympatię do nich. Zgaduję, że według Twojej miary taka Sansa, czy Deanerys są postaciami pozytywnymi. Dla mnie są potwornie nudne i gdyby nie ród z którego pochodzą, nie wnosiłyby nic od siebie do tej historii. Ale nie do tego zmierzam. Ze Stannisem sprawa dyskusyjna, ale Ogar był raczej postacią bardzo lubianą przez widzów
W sumie się nawet zgadzam – trochę mi w zębach zazgrzytało na to „mordowanie pozytywnych” przez Brienne… Tylko że jak się tak głębiej zastanowić, to… u Martina właściwie nic nie jest czarno-białe… Źli robią dobrą robotę, dobrzy spier***ją co ważniejsze… Kto jest tak na prawdę dobry, a kto zły z punktu widzenia opowieści? Tego nie wie nikt. Poza Martinem… Choć ostatnio coraz częściej nachodzą mnie czarne myśli, że nawet On się już w tym zagubił i nie bardzo wie jak wybrnąć… Oby jego asystenci się nie pogubili i na ścieżce wiodącej do zakończenia Go utrzymali 😉
Moim zdaniem to tak najbardziej „dobrymi” postaciami w książce to ser Davos i Hodor 🙂
Hodor 😉
Ogar jest wporzo. A spalenie Shireen przez Stannisa wyparłem ze świadomości, bo to głupi wymysł serialowy 😉
Jorah do szukania rzeczy zagubionych – zatrudnię od zaraz!
Tylko mu ręki nie podawaj 😉
dobre 😀
Moich dwóch ulubionych autorów. Najlepsze, że obaj mają trochę racji.
Sorry to do linku z YouTube hrabia.mol
A wyrobiłbyś sie z recenzja trzeciego odcinka jeszcze w tym tygodniu? 😉
Niewykonalne, biorąc pod uwagę, że premiera w poniedziałek 😀
Jasne, muszę się tylko podpiąć do akacji co mi rośnie pod oknem.