GryGry Wideo

This War of Mine (11bit studios)

Kilka dni temu potwierdziły się plotki mówiące o tym, iż Ministerstwo Edukacji Narodowej ma zamiar wpisać This War of Mine na listę lektur uzupełniających (dla uczniów pełnoletnich, w ostatniej klasie liceum). I jest to chyba pierwszy taki przypadek na świecie. Sytuację bardzo zgrabnie podsumował Grzegorz Miechowski, prezes 11bit studios, a więc autorów This War of Mine.

Gry bez wątpienia są dziełem kultury. Nowoczesnym, naturalnym i atrakcyjnym dla młodego odbiorcy, ponieważ operują językiem natychmiastowo dla niego zrozumiałym. I tym językiem gry mogą opowiadać o wszystkim – emocjach, prawdzie, walce dobra ze złem, cierpieniu i wreszcie samej istocie ludzkości. Pod tym względem gry są podobne do literatury, jednak używają wspomnianego języka interakcji. Oczywiście, wykorzystywano je już w edukacji, do nauczania matematykii, chemii czy rozwijania zdolności poznawczych, ale nie sądzę, by jakakolwiek została oficjalnie włączona do programu nauczania na poziomie ogólnokrajowym. Jestem dumny z faktu, że to właśnie produkcja 11 bit studios dołoży swoją cegiełkę do rozwoju edukacji i kultury w naszym kraju. To może być przełomowy moment dla wszystkich artystów tworzących gry na całym świecie.

W związku z tą decyzją, chcielibyśmy przypomnieć Wam recenzję gry, która ukazała się w naszym serwisie w czasach bardzo dawnych (gdy – jak sądzę – wielu z Was mogło ją przegapić). Gra rzeczywiście jest dziełem wyjątkowym, a recenzja… być może przyda się jakiemuś licealiście…

This War of Mine

Wojna… temat wałkowany we wszystkich mediach, również w grach komputerowych. Gry zazwyczaj czynią nas nieprzebierającym w środkach naczelnym dowódcą wojsk albo jednoosobową armią przechylającą szale zwycięstwa (podczas gdy kompani są statystami). I tylko czasem zdarzy się perełka, gra patrząca na wojnę inaczej, jak stary dobry „Commandos: Behind Enemy Lines” czy też „Hidden & Dangerous”. Stąd też uważam, że jeśli gra próbuje powiedzieć na ten temat coś nowego, zaprezentować nieszablonowe spojrzenie, to zdecydowanie warto ją sprawdzić. Tak też zrobimy z wydaną w 2014 roku przez polskie 11bit studios – „This War of Mine”. Gdy tylko obejrzałem trailer z fantastycznie wykorzystanym utworem „Zegarmistrz Światła”, preorder był pewny.

Tak, „This War of Mine” nie będzie mówił o starciach wielkich armii czy też historii szeregowych żołnierzy stających się bohaterami wojennymi. Opowiada natomiast o losie cywili w oblężonym mieście. Zwykłych ludzi, nieprzygotowanych na wojnę, których życie zostaje przewrócone do góry nogami. Momentalnie przyszedł mi na myśl dramat Sarajewa, a przed oczami stanęła „Aleja Snajperów”.

Dlaczego jednak zdecydowałem się na recenzję tego tytułu teraz? Są tak naprawdę trzy powody:

  • pomimo 3 lat (obecnie już 6 – przyp. DaeL) na karku, gra jest cały czas wzbogacana i rozbudowywana przez autorów,
  • pojawił się nowy DLC o nazwie „Stories” – pierwsze z fabularnych opowiadań „Father’s Promise” już dostępne,
  • trzeci powód pozostanie moją słodką tajemnicą… do niedzieli.

Moja recenzja też będzie rozbita na trzy części, bowiem podstawowa wersja gry oraz dwa dostępne DLC wymagają osobnego omówienia. Ale ostateczna ocena dotyczy całej gry, wraz z rozszerzeniami.

War… war never changes.
This War of Mine

Jak nazwać tę grę? Symulator przetrwania w strefie wojny? Strategia w której zarządzamy małą wspólnotą cywilów? Najprościej chyba opowiedzieć do czego – poza przeżywaniem losu swoich bohaterów – sprowadza się rola gracza. Będziemy kierować kilkoma postaciami ukrytymi w zdemolowanym budynku. W ciągu dnia wszyscy nas bohaterowie odpowiadają za organizowanie schronienia. W pierwszych dniach na pewno zdecydujecie się oczyścić je z gruzu i stert śmieci albo przeszukać szafy i komody. W kolejnych będziecie produkować niezbędne wyposażenie wnętrz, zabijać dziury w ścianach czy tez produkować narzędzia. Pojawi się również możliwość stworzenia wyposażenia pozwalającego przetrwać okrucieństwa wojny. To również w tej fazie będziemy zaspokajać potrzeby członków naszej grupy. Są przecież zmęczeni, głodni, ranni albo chorzy. Nasze decyzje mogą doprowadzić ich do załamania nerwowego, któremu również trzeba zapobiegać. Ale to nie wszystko. Bo właśnie za dnia pojawią się pod naszymi drzwiami goście. Niektórzy będą oczekiwać pomocy, inni będą chcieli handlować, a jeszcze inni zechcą przyłączyć się do naszej grupy. Tylko od nas będzie zależało jaką decyzję podejmiemy. Każda będzie miała swoje konsekwencje.

Schronienie naszej grupy pierwszego dnia.
Historia jednej znajomości.

Wieczór i noc będą wymagać od nas zupełnie innego podejścia. Pierwszą decyzją jaką podejmiemy, jest odpowiednie przypisanie zadań na czas nocy wszystkim członkom naszej grupy. Ktoś może zostać na czatach i pilnować naszego schronienia, inni ludzie w naszej grupie mogą się zdrzemnąć, a maksymalnie jeden człowiek może udać się na szabrowanie do wybranej przez nas lokacji. Jeszcze tylko decyzja o przydzieleniu mu ekwipunku w postaci narzędzi czy też broni i możemy wyruszać na poszukiwania.

Mapa Pogoren. Wraz z upływem czasu ilość lokacji będzie się powiększała

Na mapie lokacji trzeba zachowywać się zgoła inaczej niż w naszym domu. W większości przypadków to my będziemy intruzami, dlatego zaglądanie przez dziurkę od klucza powinniście uznać za priorytet. W końcu możemy się nadziać na kogoś uzbrojonego. Przeszukiwania lokacji trzeba dokonywać w selektywny sposób, bo nawet wysyłając najlepszego człowieka z ekipy nie wyczarujemy nieograniczonej pojemności plecaka. Stąd też konieczność powrotu do wybranych miejsc i wynoszenia kolejne niezbędne do funkcjonowania w oblężonym mieście rzeczy. Czasem poznamy też konsekwencje naszego szabrowania. Nieraz natkniemy się na chwytające za serce opisy czy też sytuacje wyciągające nas ze strefy komfortu. Bo jak inaczej nazwać np. notatkę w szpitalu o skutku bombardowań, mówiącą, że największe straty poniósł oddział… pediatrii. Nawet wiedząc że to tylko gra komputerowa, pewnych decyzji zwyczajnie nie potrafiłem podjąć… A gdy już się decydowałem, gra szybko dawała mi do zrozumienia co zrobiłem, wpędzając moich bohaterów w depresję.

Zaprzyjaźnijcie się z pomysłem podglądania. Może uratować Wam życie.
Czytając takie opisy nie sposób nie popaść w zadumę…

Po powrocie z szabrowania przeczytamy podsumowanie tego, co wydarzyło się w naszej siedzibie, gdy my zajmowaliśmy się zbieraniem zdobyczy… I rozpoczynamy nowy dzień. Chociaż czasem nie wszyscy… Taki właśnie cykl będziemy powtarzać aż do zakończenia oblężenia, lub też śmierci/ucieczki wszystkich członków naszej grupy.

 

The Little Ones

 

The Little Ones to pierwsze DLC do „This War of Mine”. Jeśli myślicie, że podstawowa wersja potrafiła wpędzić w depresję, to pomyślcie co się stanie, gdy elementem rozgrywki staną się dzieci. Dzieci, które mimo okropieństwa wojny nadal są tylko dziećmi, a my chcemy, aby nimi pozostały jak najdłużej. W tym DLC dostajemy nie tylko nowych bohaterów, ale również nową motywację do przetrwania. Dzieci będą od nas wymagały zupełnie innego podejścia. Nasze warsztaty zostaną wyposażone w możliwość produkowania zabawek. Potrzeby dzieci będziemy również zaspokajać umożliwiając im zabawę w specjalnych strefach, a także prowadząc z nimi „proste” rozmowy. W „The Little Ones” stojące przed nami wybory znów wystawią nasze sumienia na ciężką próbę. Ale dowiemy się też wiele o tym, do czego jesteśmy zdolni. Obecność głodującego albo chorego dziecka w domu sprawiała, że byłem w stanie przekraczać pewne granice, do których nawet się nie zbliżałem w trakcie podstawowej rozgrywki. Z drugiej strony trudno było podejmować działania bardzo ryzykowne, kiedy miałem świadomość, że nie mogę umrzeć, bo moja postać musi wrócić do bezbronnego dziecka, które nie przetrwa pozostawione samo sobie. Ba, czy mogę w ogóle zostawić je samo w rozpadającym się budynku, gdy wokół grasują bandy szabrowników? A przecież będziemy musieli podejmować decyzje o zmniejszeniu przydziału jedzenia albo lekarstw…

Wprowadzenie dzieci do tak brutalnej i dołującej scenerii nadaje „This War of Mine” jeszcze głębszy sens, uruchamia nasze głębokie instynkty i po prostu zmienia sposób w jaki gramy.

Stories

„Stories” to cykl fabularnych opowieści do gry „This War of Mine”. Obecnie dostępna jest tylko jedna historia – „Father’s Promise” (w tej chwili mamy już 3 historie – dwie kolejne miały premiery w 2018 i 2019 roku – przyp. DaeL). Przedstawia ona losy Adama i jego córki. Rozgrywkę rozpoczynamy w zrujnowanej części domu z bardzo chorą dziewczynką i jej ojcem starającym się zapewnić bezpieczeństwo. Ostrzegam, że dalsza część opisu fabuły zawiera drobny spoiler. Czytacie więc na własną odpowiedzialność.

Spoiler

Po kilku dniach Adam budzi się przy pustym łóżku, nie pamiętając niczego, co wydarzyło się w nocy. Jego córka zniknęła. Adam będzie poświęcał noce na poszukiwania, a jednocześnie stanie przed koniecznością podjęcia bardzo trudnych decyzji.

[collapse]

W tej historii pojawiło się parę nowych lokalizacji, inne zostały delikatnie przemodelowane. Miłą odmianą jest system szukania wskazówek czy też rozmów. Mamy również do czynienia z przedmiotami stworzonymi stricte pod fabułę rozgrywki. Ale najważniejsza jest opowieść. Jeśli czytaliście recenzję „Firewatcha” lub planszowego „Robinsona Crusoe”, to pewnie wiecie, że uwielbiam dobrze poprowadzoną historię. „Father’s Promise” nas pod tym względem nie zawiedzie.

Powiem więcej. Ta krótka historia wbiła mnie po raz kolejny w fotel, a bezsilność wprost obezwładniała. Może to dlatego, że sam jestem ojcem, ale nie potrafiłem przejść obok niej obojętnie i jeśli tylko kolejne DLC będą na równie wysokim poziomie, to dodatek ten będzie wart każdego grosza (a kosztuje raptem 17 złotych).

Father’s Promise.

War… war never changes…

„This War of Mine” jest dla mnie produkcją bardzo trudną do oceny. Mocno depresyjny klimat, bardzo ciężki temat… to wszystko sprawia, że gra nie dostarcza nam klasycznej rozrywki. Produkcja ma też pewne wady: wkradającą się w nią monotonię powtarzanych czynności, a także zdarzającą się czasem „matematyczność wyborów”. Ale sposób opowiadania historii połączony z nastrojową muzyką dosłownie wbija w fotel na długie godziny. Wiele razy zdarzy się, że historię zakończycie z pustym domem. Pewnie nieraz zwyczajnie się poddacie… Ale uważam tę grę za bardzo ważną produkcję w historii elektronicznej rozrywki. To gra, której po prostu trzeba doświadczyć. Mimo trzech lat wciąż jest rozwijana i wciąż na nowo zaskakuje. Dlatego właśnie oceniam ją na:

This War of Mine
  • Werdykt Razora - 10.0/10
    10/10

Jako że trwa nadal grudniowa wyprzedaż na platformie Steam, całość ze wszystkimi dodatkami jest do kupienia za ok 37 zł (Już nie, ale często można ją znaleźć na wyprzedażach – przyp. DaeL). Jeśli choć odrobinę zainteresowałem Was powyższą recenzją – dokonajcie zakupu. Gra jest warta swej standardowej ceny, a po obniżce jest wręcz niewiarygodnie tania.

Plusy:

  • klimat
  • muzyka
  • bardzo ciężki klimat rozgrywki
  • trudne wybory
  • przedstawienie wojny w niespotykany dotychczas sposób

Minusy:

  • powtarzalność czynności
  • czasem matematyczność rozgrywki
  • możliwość „oszukania” niektórych mechanizmów

 

Jeśli ograliście już „This War of Mine”, być może zainteresuje Was również jej wersja „bez prądu”.

 

     

 

 

 

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 8

  1. Ukończyłem „The Little Ones” na konsoli. Wtedy dodatkowo gra staję się zręcznościowa. Kilkukrotnie zawaliłem scenariusz przez ten sposób gry, ale gra naprawdę tego warta. Podpisuję się pod recenzją. „Przejście” scenariusza na tzw. czystym sumieniu niezwykle trudne. Koszt 80 zł (cena jaką zapłaciłem) jest promocją, 37 zł filantropią producentów. Ludziska grać!

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
      1. Chyba chodzi o Oregon trail

        Jeszcze w temacie gier w szkołach, to chyba w Szwecji grają w Minecrafta

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button