
Jesteśmy znowu w Dorzeczu, gdzie Walder Frey wita nas w swych gościnnych progach.
Streszczenie
Catelyn spogląda na wzburzone wody Zielonych Wideł pełna złych przeczuć.
Ona, Robb, Edmure i dzierżący królewską chorągiew Raynald Westerling zmierzają ku zamkowej bramie Bliźniaków. Pod wschodnim zamkiem obozuje armia, lecz mokre od deszczu sztandary są pozwijane, przez co nie można rozpoznać, czyje to siły. Catelyn poucza syna, by koniecznie spożył to, co zaoferują mu gospodarze i to tak, by wszyscy to widzieli. Jeśli Freyowie nie zaproponują poczęstunku, sam musi o niego poprosić. Gdy zjedzą ich chleb i sól, będą przysługiwały im prawa gości, zapewniając ochronę pod dachem Waldera Freya. Robb słucha cierpliwie, ale gwaranta bezpieczeństwa widzi w przyprowadzonej przez siebie armii, nie w poczęstunku.
Z zamku wyjeżdża czwórka Freyów, spośród których Catelyn rozpoznaje ser Rymana, syna nieżyjącego ser Stevrona, który był pierworodnym lorda Waldera. Teraz to właśnie Ryman jest dziedzicem Bliźniaków. Jego twarz nie grzeszy inteligencją. Catelyn podejrzewa, że trzech pozostałych jeźdźców to jego synowie, a zarazem prawnukowie lorda Waldera. Edmure potwierdza: najstarszy to Edwyn, średni – Czarny Walder, zaś najmłodszy – Petyr Pryszcz.
Gdy Freyowie się zbliżają, towarzyszący Robbowi Szary Wicher atakuje ich, płosząc wierzchowce. Koń Petyra staje dęba i zrzuca go na ziemię. Jedynym, który jest w stanie zapanować nad wierzchowcem, jest Czarny Walder, który zdołał nawet wyciągnąć miecz. Robb próbuje odwołać wilkora, ale Szary Wicher nie reaguje. Na szczęście dla Freyów refleksem i zimną krwią wykazuje się Catelyn, spinając konia i wjeżdżając pomiędzy nich, a wilka. Dopiero wtedy Robbowi udaje się nad nim zapanować. Spotkanie z Freyami nie zaczyna się zbyt fortunnie…
Nieobecność Jeyne również nie zostaje dobrze przyjęta. Freyowie informują Robba, że dla niego i jego chorążych przygotowano kwatery w Wodnej Wieży, nie dadzą natomiast rady zakwaterować żołnierzy. Proponują, by rozbili obóz obok wojsk Freyów. Z pewnością nie zabraknie dla nich wina i ale. Po drugiej stronie rzeki rozstawiono trzy wielkie namioty, w których będą mogli świętować ludzie, którzy nie pomieścili się w zamku.
Szary Wicher wyraźnie nie ma ochoty przekraczać bramy. Zatrzymuje się pośrodku mostu i zaczyna wyć. W końcu Robbowi udaje się przekonać zwierzę, by poszło za nimi. Król widząc, że wilkor jest zdenerwowany, nakazuje Raynaldowi zostać z nim na zewnątrz.
W sali audiencyjnej Walder Frey czeka na gości siedząc na tronie wyrzeźbionym na podobieństwo dwóch wież. U jego boku stoi żona, zaś u stóp siedzi pięćdziesięcioletnia wersja lorda Waldera ubrana w koronę i szaroniebieski strój, którego kołnierz zwieńczony jest dzwoneczkami. Jeśli coś odróżnia go od seniora rodu, to jego oczy: miłe i puste. Catelyn przypomina sobie, że jeden z wnuków Freya jest słaby na umyśle i dotąd był raczej ukrywany w czasie oficjalnych wizyt. Zastanawia się, czy to celowa zniewaga.
Oprócz nich w sali audiencyjnej znajduje się jeszcze jakieś dwa miliony innych Freyów. Ale ważny pośród nich jest tylko jeden: bezzębny, złośliwy starzec, co chwilę wtrącający: he!
Lord Walder jest przekonany, że król mu wybaczy, że nie klęka, ale jego nogi nie służą mu tak dobrze jak kiedyś. Nie to co inne rzeczy. He! Zgodnie z oczekiwaniami nie może się powstrzymać od złośliwości, robi więc przytyk do korony Robba, wykonanej z brązu i metalu. Prezentuje się dość… biednie. „He”, którym kwituje to stwierdzenie, bardzo przypada do gustu siedzącemu u jego stóp upośledzonemu mężczyźnie – zadowolony kiwa głową, wprawiając w ruch przyszyte do ubrania dzwonki. Lord Walder prosi Robba, by wybaczył jego przygłupiemu wnukowi, że robi tyle hałasu. To Aegon, syn Stevrona, zwany Dzwoneczkiem. He! Następnie wita Catelyn oraz lorda Edmure’a – piątego już lorda Riverrun, którego poznał. Poprzednich czterech przeżył. He! Wzywa swego syna Benfreya, by przyprowadził Roslin. Gdy mężczyzna wychodzi, pyta Robba o jego żonę. Chciał ją poznać. Jest niezwykle niepocieszony, że nie będzie mu to dane. Tym bardziej, że Jeyne musi być niezwykle urodziwa. Pewnie dużo ładniejsza od jego córek i wnuczek. He!
Robb zachowuje lodowaty spokój, w czym przypomina Catelyn Neda. Król Północy błaga o przebaczenie za zniewagę, którą uczynił jego rodowi.
Frey to pamiętliwa kreatura i tak łatwo z nim nie pójdzie. Wskazuje na swoje córki oraz wnuczki i domaga się, by to je przeprosił król Północy, skoro nimi wzgardził. Zaczyna wymieniać je z imienia… przynajmniej te, które pamięta. Robb wszystko to znosi z godnością i prosi kobiety o wybaczenie. Nie dotrzymał obietnicy, lecz nie uczynił tego, by je obrazić, lecz dlatego, że pokochał inną.
Lord Walder wygląda na usatysfakcjonowanego, przynajmniej na tyle, na ile ktoś tak wredny i zgorzkniały może się do tego stanu zbliżyć.
Wraca Benfrey, a z nim jego siostra: Roslin. Edmure z niekłamaną ulgą zauważa, że dziewczyna jest bardzo ładna. Catelyn nie podziela entuzjazmu brata: kobieta jest bardzo drobna i pochodzi z Rosbych – rodu, który nigdy nie słynął ze zbyt dobrego zdrowia. Edmure jednak cieszy się jak szczerbaty na suchary, natomiast dziewczyna płacze. Na pytanie dlaczego, odpowiada, że ze szczęścia. Ja jej wierzę.
Lord Walder chyba mniej, bo nakazuje Benfreyowi odprowadzić ją do jej komnat. Czas na płakanie będzie na weselu. Teraz dziewczyna musi się przygotować do ślubu. He! I do pokładzin. He! Ale będzie zabawa! He!
Stary lord nakazuje Lotharowi, służącemu mu jako zarządca, zaprowadzić gości do ich pokoi, by mogli się odświeżyć i wypocząć. Robb nie zamierza odpoczywać: musi nadzorować przeprawę swoich ludzi. I wtedy Catelyn przypomina sobie o własnych radach, których udzieliła synowi. Zwraca się do lorda Waldera z prośbą o poczęstunek. Robb potwierdza, że miło byłoby skosztować trochę chleba z solą i popić to jakimś winkiem. Na znak starego Freya wchodzą służący niosący tace z jedzeniem i napojami.
Lord Walder sam nalał sobie kielich czerwonego wina i wzniósł go wysoko w pokrytej starczymi cętkami dłoni.
– Moi goście – oznajmił. – Moi czcigodni goście. Witajcie pod moim dachem i u mego stołu.
Goście jedzą chleb i wypijają wino lorda Waldera, a Catelyn z serca spada naprawdę ciężki kamień. Teraz powinni być bezpieczni.
Catelyn jest miło zaskoczona komnatami, które otrzymali – znając małostkowość starca, nie zdziwiłaby się, gdyby dostali ciasne, ponure cele, tymczasem Freyowie zapewnili im wszelkie wygody. Mimo wszystko sugeruje bratu, by drzwi pilnowali ich właśni strażnicy. Edmure jest ciekawy, co myśli o jego narzeczonej. Pamiętając, że szczerość nie jest walutą, której oczekuje od niej brat, Catelyn zachowuje swoje obawy dla siebie. Według niej dziewczyna jest tak drobna, że porody mogą być dla niej szalenie trudne. Zamiast tego dyplomatycznie stwierdza, że Roslin jest słodka. Edmure zastanawia się, czemu płakała, ale siostra w tym względzie go uspokaja: to zupełnie normalne. Pamięta, jak jej siostra płakała przed swoim ślubem z Jonem Arrynem. Najwyraźniej zapomniała, że Lysa wychodziła za człowieka starszego od ich ojca, co chyba najtwardszą kobietę mogłoby doprowadzić do łez.
Edmure nie spodziewał się, że Roslin będzie aż tak atrakcyjna. Tak, wie, że są ważniejsze rzeczy niż uroda, ale na Siedmiu: przecież widziała niektóre z córek i wnuczek starego Waldera! Kiedy je zobaczył, był przekonany, że Roslin będzie łysa i jednooka. Dlatego nie bardzo rozumie, dlaczego nie chciał pozwolić mu na wybór. Czyżby była bezpłodna?
Catelyn wątpi w to. Starzec chce, by jego wnuk został kiedyś lordem Riverrun. Łasica może być złośliwa i wredna, ale z pewnością nie jest głupia. Jeśli coś ją dziwi, to fakt, że lord Walder przyjął ich dość łagodnie w porównaniu z tym, czego się spodziewała.
Gdy po odświeżeniu się wraca do głównej komnaty, nie zastaje tam seniora rodu, za to mnóstwo jego latorośli, które przedstawia jej kulawy Lothar. Catelyn z wszystkimi się wita i pyta, czy w zamku jest ser Perwyn, który towarzyszył jej, gdy negocjowała z Renlym Baratheonem. Okazuje się, że nie ma go, i nie wiadomo, czy zdoła dotrzeć na ślub.
Catelyn, powołując się na kobiece dolegliwości, prosi Lothara, by wskazał jej drogę do ich maestera. Znajduje go w jednej z wież. Spodziewała się, że maester Brenett będzie kolejnym z synów lorda Waldera, ale ten nie ma wyglądu Freyów. Gdy zwierza mu się z obaw odnośnie Roslin, ten uspokaja ją, że chociaż jest drobna, jej matka, lady Bethany była taka sama, a co rok dawała lordowi Walderowi dziecko, z czego pięcioro przeżyło wiek niemowlęcy.
Spokojniejsza Catelyn udaje się na poszukiwania syna, którego znajduje w towarzystwie Robina Flinta, Wendela Manderly’ego, Greatjona i jego syna zwanego Smalljonem oraz Roosa Boltona, który zdołał dotrzeć do Bliźniaków przed nimi. Mają dla niej złe wiadomości: Lannisterowie znów znajdują się nad Tridentem, a brat Wendela – Wylis – ponownie dostał się do niewoli. Ponadto Bolton przywiózł nowe wieści z Winterfell: oprócz Rodrika Cassela w bitwie pod murami twierdzy polegli również Cley Cerwyn oraz Leobald Tallhart. Catelyn pyta Boltona, czy informacje Freyów o zagładzie zamku są prawdziwe.
Ten potwierdza: Żelaźni Ludzie spalili twierdzę i zimowe miasto. Ocalałych zabrał do Dreadfort jego syn Ramsay. Catelyn przypomina mu, że bękart jest oskarżony o potworne zbrodnie, w tym morderstwo i gwałt. Bolton ze spokojem przyznaje jej rację. Nie zamierza zaprzeczać, że krew jego bękarta jest skażona. Nie zmienia to faktu, że jest sprytnym i nieustraszonym wojownikiem. To on przejął dowództwo, gdy polegli Cassel i Tallhart. Ramsay przysiągł, że nie schowa miecza, dopóki na Północy pozostanie jakikolwiek Greyjoy. Być może w ten sposób choć częściowo zadośćuczyni za zbrodnie, które popełnił. A może nie. Po wojnie król będzie musiał go osądzić, ważąc wszystkie jego uczynki. Liczy, że do tego czasu doczeka się z lady Waldą prawowitego syna.
Catelyn po raz kolejny uświadamia sobie, jak zimnym człowiekiem jest lord Dreadfort.
Robb chce wiedzieć, czy bękart Boltona wspominał coś o Theonie. Co się z nim stało? Lord Pijawka w odpowiedzi wydobywa z mieszka przy pasie poszarpany kawałek skóry, wskazując, że to załącznik do listu od jego syna: skóra z małego palca Theona Sprzedawczyka. Nie da się ukryć, że Ramsay jest okrutny, ale czy to rzeczywiście wygórowana cena za śmierć dwóch młodych książąt? Makabryczne trofeum pragnie wręczyć Catelyn jako symbol zemsty za jej synów.
Jakaś jej część pragnie przyjąć dar, ale udaje jej się oprzeć pokusie. Prosi Boltona by schował ohydztwo.
Robb jest niezadowolony. Skórowanie Greyjoya nie przywróci życia jego braciom. Theon musi umrzeć! Bolton przypomina spokojnie, że to jedyny żywy syn Balona Greyjoya, a po jego śmierci prawowity władca Żelaznych Wysp. Ma wielką wartość jako zakładnik.
To słowo nie podoba się Catelyn. Zakładników się wymienia. Chyba nie sugeruje, że może do tego dojść? Bolton zaprzecza. Niezależnie kto obejmie teraz władzę na Wyspach, będzie miał gorsze prawa do tronu niż Theon, nawet będący w niewoli. Nowy król będzie zatem pragnął jego śmierci. Egzekucja Theona może być walutą, za którą kupią ustępstwa Żelaznych Ludzi. Robb nie wygląda na zachwyconego, ale musi uznać słuszność argumentacji Boltona. Niech do tego czasu Greyjoy gnije w lochach Dreadfort.
Catelyn pyta Boltona o Lannisterów nad Tridentem. Lord Dreadfort przyznaje, że błędem było tak późne opuszczenie przez niego Harrenhal. Gdy jego siły dotarły do rzeki, była już niemożliwa do przebycia. Przeprawiali się na niewielkich łodziach, których było za mało. Gdy dwie trzecie jego sił było na drugim brzegu, na pozostałych spadli Lannisterowie pod dowództwem Gregora Clegane’a. Tak się jakoś złożyło, że po złej stronie rzeki zostały wojska Norreyów, Locke’ów i Burleyów, zaś tylną strażą dowodził Wylis Manderly. Bolton nie był w stanie im pomóc. Clegane jednak nie zdoła przejść na drugi brzeg, gdyż do strzeżenia brodów lord Dreadfort zostawił sześciuset ludzi. Znowu jakoś tak wyszło, że nie uszczuplił własnych sił, wyznaczając do tego zadania głównie Hornwoodów, Stoutów i Cerwynów.
Robb z trudnych do zrozumienia powodów twierdzi, że Bolton dobrze się spisał. Nawet Lord Pijawka musi zaprzeczyć. Poniósł straszliwe straty nad Zielonymi Widłami, a jeszcze gorsze Glover i Tallhart pod Duskendale. To ostatnie było szaleństwem, ale zdaniem lorda Dreadfort Glover zapomniał o rozwadze, gdy dowiedział się o upadku Deepwood Motte.
Bolton przyprowadził ze sobą pięciuset konnych i trzy tysiące piechoty. Głównie z Dreadfort, resztę z Karholdu. Wolał mieć ludzi Karstarków na oku.
Robb wyznacza Boltona na dowódcę tylnej straży i informuje, że po ślubie natychmiast zamierza wyruszyć na Przesmyk. Wracają do domu.
Postaci występujące w rozdziale
- Catelyn Stark
- Robb Stark
- Edmure Tully
- Roose Bolton
- Jon Umber, zwany Greatjonem
- Jon Umber, zwany Smalljonem
- Wendel Manderly
- Robin Flint
- Marq Pyper
- Raynald Westerling
- Walder Frey
- Joyeuse Erenford, ósma żona Waldera Freya
- Roslin Frey
- Ryman Frey
- Edwyn Frey
- Walder Frey, zwany Czarnym Walderem
- Petyr Frey, zwany Petyrem Pryszczem
- Hosteen Frey
- Lothar Frey, zwany Kulawym Lotharem
- Raymund Frey
- Benfrey Frey
- Aegon Frey, zwany Dzwoneczkiem
- Arwyn Frey
- Shirei Frey
- Amerei Frey, zwana Bramną Ami
- Marianne Frey
- Cersei Frey, zwana Pszczółką
- Walda Frey (cholera wie, o którą Waldę chodzi)
- Walda Frey (jak wyżej)
- Merianne Frey, zwana Merry
- Tyta Frey
- Alyx Frey
- Marissa Frey
- Serra Fray
- Sarra Frey
- Lucias Vypren
- Lythene
- Damon Vypren
- Leslyn Haigh
- Harys Haigh
- Donnel Haigh
- Walder Rivers
- Walda Rivers
- maester Brenett
Wspomniani
- Renly Baratheon
- Balon Greyjoy
- Theon Greyjoy
- Jeyne Westerling
- Eddard Stark
- Stevron Frey
- Aenys Frey
- Mylenda Caron (żona Petyra Freya)
- Perwyn Frey
- Olyvar Frey
- Bethany Rosby (szósta żona Waldera Freya)
- Amarei Crakehall (trzecia żona Waldera Freya)
- Wylis Manderly
- Rodrik Cassel
- Cley Cerwyn
- Leobald Tallhart
- Helman Talhart
- Robett Glover
- Ronnel Stout
- Kyle Condon
- Gregor Clegane
- Pate z Siedmiu Strumieni
- Beony Beesbury (matka Cersei Frey)
- Jon Arryn
- Aemon Rivers
- maester Willamen (Frey)
- Eon Hunter
- Walda Frey (żona Roose’a Boltona)
- Ramsay Snow
- Rickon Stark
- Brandon Stark (syn Neda)
Poniżej znajdują się informacje dotyczące dalszych rozdziałów Nawałnicy mieczy i kolejnych tomów PLiO.
Ważne informacje
- Bliźniaki to dwa zamki znajdujące się na obu brzegach Zielonych Wideł. Otoczone są fosami. Łączy je kamienny most, po środku którego wznosi się Wodna Wieża.
- Czarny Walder to kawał skurczybyka.
- Żona Petyra Pryszcza jest trzy razy starsza od niego.
- Szary Wicher jest podenerwowany i atakuje Freyów, potem zaś przeciągle wyje. Ciekawe dlaczego? W drugim rozdziale Brana w Grze o tron Lato również wyje, gdy chłopiec zaczyna się wspinać. Skończy się to dla niego upadkiem. W ostatnim rozdziale Jona w Tańcu ze smokami Duch także jest niespokojny, próbuje gryźć Czarnych Braci i jeży sierść na widok Bowena Marsha. Ten rozdział także nie kończy się zbyt dobrze dla jego bohatera.
- Lord Walder ma w sobie coś z sępa, ale bardziej przypomina łasicę.
- Korona Robba została wykuta z brązu i żelaza, na wzór korony dawnych królów zimy.
- Roslin ma czterech braci: ser Perwyna, ser Benfreya, maestera Willamena, który służy lordowi Hunterowi z Doliny oraz Olyvara, który służył Robbowi jako giermek, nim wziął za żonę Jeyne Westerling. Na koniec Tańca ze smokami nie licząc Benfreya, wszyscy inni pozostają przy życiu.
Kwestie tłumaczeniowe [BT]
- W polskim opisie zajścia z Szarym Wichrem i Freyami jest powiedziane, że „Błoto tryskające spod kopyt jej [tj. Catelyn] klaczy obryzgało Szarego Wichra, który zawrócił nagle. Wydawało się, że dopiero teraz usłyszał wołanie Robba”, co wywołuje wrażenie, że to obryzganie błotem sprawiło, że wilkor zaprzestał napaści. Oryginał jednak o tym nie mówi. Odpowiedni fragment brzmi: „Mud spattered from the hooves of her mare as she cut in front of Grey Wind. The wolf veered away, and only then seemed to hear Robb calling”, co można przetłumaczyć jako: “Błoto bryzgało spod kopyt jej klaczy, gdy zajechała drogę Szaremu Wichrowi. Wilk odbił na bok i wydawało się, że dopiero wtedy usłyszał wołanie Robba”.
- Gdy lord Walder przedstawia Freyówny, w oryginale pojawia się nieprzetłumaczalna gra słów. Imię Merianne Frey jest zdrobniane jako Merry, ale wyraz ten oznacza też „wesoły”, dzięki czemu może powstać taki dialog:
“More granddaughters. One’s a Walda, and the others… well, they have names, whatever they are…”
“I’m Merry, Lord Grandfather,” one girl said.
“You’re noisy, that’s for certain. Next to Noisy is my daughter Tyta. (…)”
W polskim przekładzie, w którym imię „Merry” nie przypomina słów takich jak „wesoły” czy „radosny”, gra słów jest zupełnie pominięta:
– A to dalsze córki, jedna nazywa się Walda, a inne… no, mają jakieś imiona…
– Jestem Merry, panie dziadku – odezwała się jedna z nich.
– Skoro tak mówisz. Ta obok to moja córka Tyta.
Oryginalny tekst znaczy mniej więcej:
– Kolejne wnuczki. Jedna to Walda, a pozostałe… no, mają jakieś imiona…
– Jestem Merry [= Wesoła], panie dziadku – odezwała się jedna z nich.
– Jesteś hałaśliwa, to na pewno. Ta obok Hałaśliwej to moja córka Tyta.
- Słowa lorda Freya do Waldy Rivers są w oryginale jeszcze ostrzejsze. W polskim tłumaczeniu mówi on: „Idź stąd. Zapraszałem tu tylko Freyów. Króla północy nie interesują nisko urodzone panny”. Angielski pierwowzór ostatniego z tych zdań brzmi jednak: „The King in the North has no interest in base stock”. Użyte tu przez lorda Przeprawy określenie „base stock” oznacza niskiej jakości towar, asortyment czy wręcz kojarzy się z bydłem (ang. livestock).
- W pewnym momencie lord Walder mówi, że: „Będzie muzyka, taka słodka muzyka, i wino, he, poleje się czerwona struga i naprawimy niektóre krzywdy. Jesteście zmęczeni i mokrzy. Zmoczyliście mi całą podłogę. Czekają na was ogień na kominkach, gorące wino z korzeniami i kąpiel, jeśli jej zapragniecie.” Także w polskiej wersji widać, że wiele z tych stwierdzeń można odczytywać jako zapowiedzi zbliżających się wypadków. Jednak wersja oryginalna może zawierać ich jeszcze więcej:
We’ll have music, such sweet music, and wine, heh, the red will run, and we’ll put some wrongs aright. But now you’re weary, and wet as well, dripping on my floor. There’s fires waiting for you, and hot mulled wine, and baths if you want ‘em.
W zdaniu o kapaniu wody z gości na podłogę wyrażenie „dripping on my floor” („kapiący ma moją podłogę”) dzieli tylko jedna samogłoska od znacznie mroczniejszych słów „dropping on my floor” („padający na moją podłogę”). W dodatku w angielskiej wersji zdanie o ogniu wcale nie mówi nic o tym, że ogień ten będzie na kominku. Lord Frey mówi dosłownie: „Czekają na was ognie”. Oczywiście, słuchający tych słów zakładają, że chodzi o ogień na kominkach w pokojach. Walder Frey może się jednak bawić niejednoznacznością tego zdania, bo wielu ludzi Starków rzeczywiście czeka ogień.
- W oryginale bardzo ważne jest w tym rozdziale słowo „mayhaps” (przekładane jako „być może”). Jest to nawiązanie do gry w lorda przeprawy, popularnej wśród dzieci Freyów, o której słyszymy w pierwszym rozdziale Brana w Starciu królów.
Zabawa polegała na tym, że rzucało się kłodę na wodę i jeden z grających stawał na niej z laską. Był lordem przeprawy i gdy zbliżały się inne dzieci, musiał powiedzieć: „Jestem lordem Przeprawy. Kto idzie?” Wtedy drugi z grających wygłaszał przemowę wyjaśniającą, kim jest i dlaczego powinno się go przepuścić. Lord kazał mu składać przysięgi i odpowiadać na pytania. Nie musiał mówić prawdy, ale przysięgi były wiążące, chyba że użył słów „być może”. Sztuka polegała na tym, by wypowiedzieć je tak, żeby lord przeprawy tego nie zauważył. Wtedy można było spróbować strącić go z kłody i zająć jego miejsce. Najpierw jednak trzeba było powiedzieć „być może”. Ten, któremu się to nie udało, odpadał. Lord mógł strącić każdego do wody, kiedy tylko zechciał, i tylko jemu wolno było używać kija.
—Starcie królów, Bran I—
W oryginale owo „być może” to „mayhaps”, czyli słowo znacznie rzadsze niż choćby „maybe” czy „perhaps”, przez co wyraźnie rzuca się w oczy. Nie ma więc wątpliwości, że w tym rozdziale lord Walder nawiązuje do tej gry, gdy mówi do Robba: „Prosiłeś o prawo przejścia, a ja ci je przyznałem i nie powiedziałem „być może”, he”. W oryginale pojawia się tu „mayhaps”: „You wanted crossing and I gave it to you, and you never said mayhaps, heh.” Warto podkreślić, że Frey przypomina, że to Robb nie powiedział „być może”, a nie, że sam Walder sam tego nie powiedział, jak w polskim przekładzie. Lord Frey czyni więc aluzję do tego, że w grze w lorda przeprawy petent jest związany przysięgami, które złożył lordowi, o ile nie wtrąci niezauważenie „być może”. Robb tego nie zrobił, więc był związany.
Lord Walder jest jednak wytrawnym graczem we freyowską grę. W tym rozdziale aż dwukrotnie wypowiada „być może” („mayhaps”), nie licząc wspomnianego już przypadku. Najważniejsze „mayhaps” Waldera pojawia się w kluczowym momencie, gdy gościom mają być podane chleb i sól:
– Panie! – Catelyn omal o tym nie zapomniała. – Z chęcią byśmy coś zjedli. Przejechaliśmy wiele mil w deszczu.
Walder Frey wyciągnął i wysunął wargi.
– Zjedli, he. Bochen chleba, kawałek sera i być może kiełbasę.
– I trochę wina do popicia – dodał Robb. – A także sól.
– Chleb i sól, he. Oczywiście, oczywiście. – Starzec klasnął w dłonie.
W tekście angielskim Walder wypowiada tu „mayhaps”: „Food, heh. A loaf of bread, a bite of cheese, mayhaps a sausage.” Lord Przeprawy rozkoszuje się więc tu tym, że sprowadził całą sprawę do zabawy w lorda przeprawy, której zasad Robb nie zna. W jego przewrotnej logice Robb przegrał, bo sam jest związany swoją obietnicą – nie powiedział „być może”, gdy w Grze o tron negocjowano warunki jego przejścia przez most w Bliźniakach. Jednak, gdyby rzeczywistość była freyowską zabawą, sam Walder nie byłby związany prawem gościnności, bo podając chleb i sól wtrącił „być może”, a nikt mu nie zwrócił uwagi.
Lord Walder wtrącił „mayhaps” także w innym momencie: „But now you’re here to make amends. It was my girls you spurned, though. Mayhaps it’s them should hear you beg for pardon, Your Grace”. W tłumaczeniu niestety nie pojawia się tutaj „być może”, które jest w innych miejscach używane jako odpowiednik „mayhaps” z gry, tylko „może”, przez co nie jest aż tak widoczne, co Walder tu robi: “Przybyłeś tu złożyć przeprosiny, ale to moimi dziewczętami wzgardziłeś. Może to one powinny posłuchać, jak błagasz o wybaczenia, Wasza Miłość”. Także i tutaj lord przeprawy bawi się tym, że Robb nie ma pojęcia o regułach zabawy małych Freyów. Nie wie więc, że Walder tak naprawdę podkreśla tu, że przeprosiny Robba będą dla niego bez znaczenia.
Komentarz
Starkowie nie zwracają uwagi na ostrzeżenia swoich wilkorów i marnie na tym wychodzą. Trudno rzecz jasna oczekiwać, by król miał zmieniać swoje polityczne i wojskowe plany tylko dlatego, że jego zwierzęcy towarzysz ma zły humor, ale być może nietypowe zachowanie Szarego Wichra dałoby mu więcej do myślenia, gdyby rzekoma śmierć Brana i Rickona nie odebrała mu wiary w to, że bestie zostały im niejako zesłane przez starych bogów, by ich chronić. Zmierza więc prosto w pułapkę.
Wszystkie jej elementy znajdują się już na swoim miejscu. Bolton, który dotarł do zamku wcześniej, zadbał, by towarzyszyli mu jego właśni ludzie oraz mające z Robbem na pieńku siły Karstarków. Wszystkich innych pozostawił lub wygubił. Działania lorda Dreadfort świetnie punkt po punkcie opisał już kiedyś DaeL. Do tego Bolton rzecz jasna łże suwerenowi w żywe oczy, opowiadając o wydarzeniach, do jakich doszło w Winterfell, tak jak kłamie o rzekomej samowoli Glovera i Tallharta, których przecież sam wysłał na Duskendale. Jednocześnie widzimy, jak zimnym i przewidującym politykiem jest Lord Pijawka, przedstawiający Robbowi, jakie perspektywy może przynieść pozostawienie przy życiu Theona Greyjoya. Ostatecznie Boltonowie wykorzystają go w inny sposób, niż w tym rozdziale wskazany, z pewnością jednak Roose miał rację: żywy Theon to zasób przynoszący jego panom spore korzyści, zarówno militarne, jak i polityczne. Przynajmniej do czasu.
Nie tylko Bolton pozbył się ludzi, którym nie mógł ufać. W Bliźniakach nie ma Perwyna Freya, który najpierw był osobistym strażnikiem Robba, a potem wyruszył z Catelyn na negocjacje z Renlym Baratheonem, jest więc w oczach lorda Waldera elementem niepewnym, gdyż zbyt spoufalonym ze Starkami. Nie ma też Olyvara Freya – byłego giermka Robba. Chłopak nie chciał porzucić służby u króla Północy nawet wówczas, gdy Freyowie zabrali swoje wojska oburzeni złamaniem przez Starka paktu małżeńskiego. Lord Walder jak widać niczego nie pozostawia przypadkowi.
Gdy zaplanowało się wszystko tak skrupulatnie, a stawką gry jest wyniesienie lub upadek własnego rodu, nie ma miejsca na jakiekolwiek rozterki związane ze złamaniem świętych obyczajów. Patriarsze rodu Freyów co prawda nieśpieszno z własnej inicjatywy zaoferować przybyszom chleb i sól, ale nie ma problemu, by to zrobić, gdy goście zaczynają się tego domagać. Nie zepsuje przecież wszystkiego za pięć dwunasta, wita zatem Starków i Tullych pod swym dachem, w ten sposób zobowiązując się zapewnić im bezpieczeństwo. Nie ma świętszego prawa w Westeros niż prawo gościnności, trudno się więc dziwić, że Catelyn przynajmniej na chwilę zapomina o swoich obawach. Jednak o tym, co zrobił Walder Frey, gdy już połamał się z nimi chlebem witając w swych progach, nie zapomni nigdy.
Nie rozumiem tego ponurego tonu, jaki wybrzmiewa z rozdziału. Są już blisko Północy i względnie bezpieczni. 🙃🙃🙃
Wrodzony pesymizm autora.
Jest chociaż cień szansy, że gdyby Robb wyłapał te słowa „mayhaps” i zdemaskował Freya w tej grze, to Walder wycofałby się z pomysłu masakry?
W mojej ocenie nie. To bardziej zabawa dla czytelnika, szczególnie tak uważnego jak BT:) tam już wszystko było zaplanowane, wszystko było uzgodnione z samą górą, tj Tywinem.
Zdecydowanie nie. Złamał prawo gościnności, a powstrzymały by go jakieś słowne gierki, niezrozumiałe dla większości Westeros?
„Mayhaps” Genialne XD
Swoją drogą to też chyba była tu kiedyś dyskusja czy przydzielenie Boltonowi straży tylnej nie jest aktem nieufności ze strony Robba, który być może był o krok od jego zdemaskowania.
Rozwiń proszę, bo zaciekawiłeś mnie. Są jakieś poszlaki?
A nawet jeśli są, to czemu tylna straż miałaby być wyrazem nieufności, bo w sumie nie zwróciłem uwagi, żeby była ona przydzielana na tej podstawie
Myślę, że zlekceważenie prastarego zwyczaju gościnności to był duży błąd ze strony Waldera Freya. Nie ma możliwości, żeby to się w tym świecie nie zemściło. I nie trzeba ku temu żadnych boskich interwencji. Gdybym ja szykował coś takiego, to postarałbym się wszystko tak zorganizować, żeby nie złamać przy tym prawa gościnności. Walder Frey ma opinię sprytnego, ale moim zdaniem jest tylko śliski.
Dżądżen wybrałeś super (nie dla Starków) rozdział! Dzięki !
Swoją drogą ciekawe czy to Lord Tywin wymyślił i opracował cały plan, narzucając realizację Boltonowi i Freyowi?
Czy wyżej wymienieni stworzyli koncepcję taktyczną i oferującąc swe usługi Namiestnikowi, poinformowali go że maja plan jak załatwić młodego Wilka i poprosili grzecznie o akceptację ?
A ja właśnie mam wrażenie, że dla Starków jest on jak najbardziej super. Kolejny będzie tragiczny, ale na ten moment z perspektywy Starków udało im się odzyskać wsparcie Freyów, połączyli siły z Boltonem, Ramsey odbił Winterfell i walczy z żelaznymi ludźmi, a Robb rusza odbić północ. Wygląda to jakby wszystko powoli zaczynało się układać, chociaż oczywiście do pełnego zwycięstwa daleka droga
Nasunęło mi się parę kwestii dotyczących Roslin.
Po pierwsze, czemu to akurat ją wybrali na żonę dla Edmura
Po drugie, dlaczego płakała? Odpowiedź wydaje się jasna: bo wie co się wydarzy. Tylko pytanie czy to dobry pomysł, aby ją wtajemniczać? Z reguły im miej osób wie tym lepiej, a jej przypadku nie widzę by było to niezbędne
I pytanko do BlueTigera. Czy mayhaps to dosłowny synonim perhaps i maybe, czy jest jakaś subtelna różnica np. niższe prawdopodobieństwo spełnienia się czegoś?