
Odkąd pamiętam, zawsze irytował mnie sposób, w jaki uczy się nas o historii XX wieku. O ile wydarzenia krajowe omawiane są dość obszernie (powiedzmy), to w zasadzie nie są one osadzone w historii światowej. Po II wojnie następuje kilka mniejszych wojenek i w zasadzie dopiero upadek ZSRR jest czymś godnym odnotowania. A potem to już czasy współczesne, nie warte w ogóle omawiania, poza tym, że mamy Unię Europejską i NATO. Nic dziwnego, że najzwyczajniej nie rozumiemy większości zależności ani mechanizmów, które ukształtowały nasz świat. To zatrważające, że tak mało uczymy się o tym, jak rodził się powojenny światowy ład i chociaż od okazji do okazji każdy z nas jest ekspertem od piłki nożnej, Bliskiego Wschodu, Ameryki czy Rosji, to tak naprawdę rzetelną wiedzę trzeba zdobywać we własnym zakresie. Kto pokusił się o taką fanaberię, z pewnością odkrył, jak fascynująca była druga połowa XX wieku i w jak niesamowite wydarzenia obfitowała. W tym kontekście, a także przede wszystkim w odniesieniu do czasu zimnej wojny, nie da się mówić o historii świata bez wspominania Stanów Zjednoczonych oraz agencji, która dostarcza amerykańskiemu prezydentowi danych wywiadowczych – CIA. Chris Whipple w 2015 roku wyprodukował dla telewizji Showtime dokument pod tytułem “Spymasters”, w którym zajrzał za kulisy pracy Agencji, przeprowadzając wywiady ze wszystkimi żyjącymi szefami CIA. Pięć lat później przelał tę historię na papier, uzupełniając o dodatkowe informacje, które nie zmieściły się w dwugodzinnym filmie. W tym roku książka dotarła również do Polski i została wydana nakładem wydawnictwa SQN. “Arcyszpiedzy” to opowieść o Centralnej Agencji Wywiadowczej, ale widzianej od niecodziennej strony – z fotela jej dyrektora.
Whipple rozpoczyna swoją książkę trochę nietypowo, bo od kadencji Richarda Helmsa, czyli czasów prezydentów Nixona i Johnsona. Na okres jego dyrektorowania przypadło mnóstwo dramatycznych wydarzeń, wiele związanych z wojną wietnamską, ale również próby obalenia Salvadora Allende w Chile, no i oczywiście crème de la crème, czyli afera Watergate. Na podstawie burzliwych relacji Helmsa zwłaszcza z Nixonem, który próbował wymusić od dyrektora ujawnienie spisków uknutych razem z rodziną Kennedych przeciwko niemu, Whipple maluje obraz niezwykle złożonego człowieka. Konfrontuje wydarzenia historyczne – te bardziej oraz te mniej znane – i osadza je w nietypowym kontekście, bo oddaje głos rodzinie Helmsa oraz jego następcom. Nie jest to zwyczajna książka, która odhacza kolejne kamienie milowe na osi czasu, a raczej próba zajrzenia za kulisy i zobaczenia z bliska postaci, które kształtowały historię. Whipple odkrywa ich motywacje, kreśli sieć współzależności, opisuje relacje między kolejnymi dyrektorami a innymi pracownikami Agencji oraz Białym Domem. Praca na stanowisku szefa CIA jawi się przez to jako ciągłe balansowanie między różnymi siłami nacisku w grze, której stawką są losy świata (jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało).
Z lektury “Arcyszpiegów” dowiadujemy się, jak różne drogi prowadziły tytułowych bohaterów na szczyt. Niektórzy byli politycznymi nominatami. Inni zaczynali od roli szeregowego agenta lub analityka. Byli wśród nich wojskowi, dyplomaci, szpiedzy i technokraci. Każdy to na swój sposób postać wyjątkowa, o każdym można powiedzieć coś ciekawego, każdy miał swoją wizję kierowania Agencją i każy stawał przed poważnymi wyzwaniami. Whipple bardzo często oddaje głos innym i konfrontuje opinie swoich rozmówców z faktami oraz decyzjami, jakie podejmowali kolejni dyrektorzy. Niektórym jest ewidentnie bardziej przychylny niż innym, ale myślę, że w przeważającej większości nie można go posądzać o zbytnią stronniczość, zwłaszcza że prawie zawsze swoje tezy podpiera cytatami z wywiadów. O każdym z bohaterów pisze coś pozytywnego, bo dyrektorzy CIA to postacie nietuzinkowe, ale w ogólnym rozrachunku chyba tylko Leona Penettę przedstawił jako figurę niemal nieskazitelną. Wszystkim pozostałym obrywa się mniej lub bardziej na kartach tej książki.
Ale najbardziej obrywają politycy. Bo tak naprawdę “Arcyszpiedzy” przede wszystkim pozwalają uzmysłowić sobie, że CIA to tylko trybik w amerykańskiej maszynie. Tak naprawdę liczy się to, co z danymi wyplutymi przez agencję zrobią politycy. Whipple wcześniej napisał książkę o Szefach personelu Białego Domu, ma więc głęboką wiedzę na temat tego, jak informacje przepływają między Langley a Waszyngtonem. Nie chcę powiedzieć, że autor wybiela Agencję, zrzucając całą winę za jej liczne porażki i wtopy na kolejnych prezydentów, ale nie ulega wątpliwości, że tak naprawdę osoba dyrektora to w wielkim uproszczeniu przedłużenie ręki gospodarza Białego Domu. Przy tej okazji muszę wspomnieć, że o ile większość postaci historycznych Whipple traktuje całkiem obiektywnie i umiejętnie chowa przez większość czasu swoje demokratyczne sympatie, to co do jednego z prezydentów nie jest w stanie zachować dystansu – do Donalda Trumpa.
Był to dla mnie jedyny zgrzyt podczas lektury. Jestem ostatnią osobą, która w jakikolwiek sposób chciałaby noblilitacji obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, ale rozdziały o Mike’u Pompeo i Ginie Haspel są słabe z dwóch powodów. Po pierwsze praktycznie nie opierają się na wypowiedziach innych dyrektorów, bo powstały później niż film dokumentalny, zawierają więc niemal wyłącznie twórczość własną autora i odniosłem wrażenie, że wiedza w nich zawarta jest bardzo pobieżna, niemal tabloidowa. Bardzo odbiega to od konstrukcji wcześniejszych rozdziałów, które łączą esencjonalną wiedzę o wydarzeniach, z zakulisowymi działaniami, które miały miejsce przy okazji. Po drugie zaś, te ostatnie dwa rozdziały tak naprawdę są o pierwszej kadencji Trumpa i jego prezydenturze, a nie o CIA. Można to było zrobić dużo sprawniej, a wyszedł niezbyt udany paszkwil. Myślę, że ten osobnik zasługuje na znacznie dokładniejsze prześwietlenie, ale niekoniecznie w tej książce.
Jeśli jednak przymknąć oko na wspomniane mankamenty, “Arcyszpiedzy” są naprawdę porywającą lekturą. Whipple ani przez moment nie przynudza i nie zarzuca czytelnika nudnymi detalami. Chociaż książka liczy niemal 500 stron, czyta się ją bardzo szybko, niemal mając przed oczami dobry szpiegowski thriller. Zostały w niej opisane kulisy wielu znanych skądinąd wydarzeń, w tym tak donośnych jak rewolucja irańska czy znakomicie opisane wydarzenia z 11 września 2001 roku. Warto przy tym wspomnieć, że w przeciwieństwie do Donalda Trumpa, obydwaj Bushowie przedstawieni są w zadziwiająco pozytywnym świetle. Bardzo mocno za to oberwało się administracji, przede wszystkim Busha Juniora. Wiele jest podobnych smaczków i ciekawostek, więc śmiało polecam “Arcyszpiegów” każdemu, kto lubi historię zimnej wojny, politykę i szpiegowskie opowieści. To bardzo przystępna pozycja, która może nie zdradza jakichś wielkich tajemnic, ale pokazuje XX wiek z dość nieoczekiwanej perspektywy. Warto uzupełnić biblioteczkę, zwłaszcza że polskie wydanie stoi na znakomitym poziomie edytorskim i będzie ozdobą każdej półki.
Arcyszpiedzy. Jak dyrektorzy CIA kształtowali historię i jak wpływają na przyszłość świata (Chris Whipple)
-
Ocena Crowleya - 7/10
7/10
Egzemplarz do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości wydawnictwa SQN
Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:
Regulamin zamieszczania komentarzy
Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:
[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]