Gobelin nie ma żadnych nowych elementów. Ale za to odcinek ma parę smakowitych kąsków (dla smoka), więc bierzemy się za omówienie. Zaznaczam tylko, że parę rzeczy opowiem niechronologicznie – tak będzie po prostu wygodnie. Aha, no i dziś w omówieniu będzie mi towarzyszył Bluetiger (hip hip hura!).
Ale pamiętajcie – ten tekst jest mroczny i pełen spoilerów. Zarówno tych dotyczących serialu, jak i książek. Czytacie na własną odpowiedzialność.
Dwie królowe na wycieczkach
Na plaży Rhaenyra stoi naprzeciwko Addama i Morskiego Dymu. „Prawo jazdy i dowód rejestracyjny smoka” – zaczyna konwersację Rhaenyra, by po chwili dodać, że smok jest kradziony. Na szczęście Addam prędko deklaruje lojalność i chęć służenia królowej, a ta – zadowolona – zaprasza go na Smoczą Skałę. Trzeba tu jeszcze dodać, że nowy smoczy jeździec przemilcza fakt, że jego ojcem jest Corlys Velaryon. A jeśli ktoś spodziewał się, że temat śmierci Laenora zostanie w jakikolwiek sposób poruszony, musi czuć odrobinę rozczarowania.
BT: Chyba że wzmianka o tym, że Morski Dym jest niespokojny, w rozmowie pomiędzy Rhaenyrą i Mysarią w odcinku trzecim miała sugerować, że ser Laenor zmarł poza ekranem. Gdyby natomiast miał jeszcze wrócić, to byłaby to (za) daleko idąca zmiana względem tego, co o więzi między jednym smokiem i jednym jeźdźcem jednocześnie napisał GRRM.
W Czerwonej Twierdzy Wielki Maester Orwyle opatruje cięcie na ręce Alicent po ostatnich zamieszkach. Nie wiem, jak można skaleczyć ramię, jeśli dostało się tylko cios rybą w twarz, ale w detale nie wnikam.
BT: Wydaje mi się, że Alicent skaleczyła się o ostrze wystające z kraty na oknie, do której w pewnym momencie tłum przyparł ją i Helaenę (już po tym, jak gwardziści zostali w tyle).
Alicent jest przygnębiona i zrezygnowana, nie widzi dla siebie żadnego celu. Niechronologicznie wyprzedzę więc wydarzenia i streszczę cały jej wątek z tego odcinka. Otóż królowa zabiera ser Rickarda Thorne’a z Królewskiej Gwardii na wycieczkę. Może ma myśli samobójcze, może chce zdobyć odznakę PTTK za turystykę nizinną – trudno orzec. Dość powiedzieć, że dostajemy parę ładnych scen z Alicent kąpiącą się w rzece.
BT: A wycieczka do Królewskiego Lasu w towarzystwie tylko jednego gwardzisty może być echem podobnej eskapady Rhaenyry i Cristona Cole’a w „Drugim Tego Imienia” w pierwszym sezonie.
Tutaj należy się dodatkowe ostrzeżenie spoilerowe, bo opowiem o wydarzeniach, które dopiero nastąpią!
Otóż oglądając te sceny miałem wrażenie, że Alicent nie będzie w Królewskiej Przystani w trakcie ataku Rhaenyry. W sumie to panie konwersację, która powinna mieć miejsce po tym wydarzeniu odbyły wcześniej w tym sezonie (w idiotycznych warunkach), serial pominąłby więc tak właściwie tylko propozycję podziału Siedmiu Królestw pomiędzy Rhaenyrę i Aegona. Co więcej Rickard Thorne był postacią zaangażowaną w wydostanie z Królewskiej Przystani Maelora (którego serial chyba wyciął), więc w sumie takie rozwiązanie wydawało się prawdopodobne. Tyle tylko, że zwiastun następnego odcinka pokazuje Alicent w komnatach w Czerwonej Twierdzy. Wygląda więc, że wycieczka z tego odcinka był bezcelowa, co najwyżej pokazała nam, że Alicent jest smutna i że Rickard Thorne istnieje.
BT: A takie zwracanie uwagi na tego gwardzistę sugeruje, że odegra jeszcze jakąś rolę. Skoro Maelora (najmłodszego dziecka Aegona i Helaeny) najwyraźniej w serialu nie ma, to może Thorne zastąpi ser Willisa Fella w roli gwardzisty, który otrzyma zadanie zawiezienia Jaehaery w bezpieczne miejsce? A może serialowa Alicent jednak zdoła zniknąć ze stolicy właśnie pod eskortą Thorne’a? Wygląda na to, że twórcy serialu zdecydowali się już „wyprowadzić” z Królewskiej Przystani ser Otta i ser Gwayne’a, więc może Alicent również.
Aemond siły uszczupla, Rhaenyra powiększa
Idziemy dalej. Na dziedzińcu Czerwonej Twierdzy dwóch członków Małej Rady Aemonda – Larys Strong i Jasper Wylde – obserwuje jak Aemond zsyła dwóch rycerzy Królewskiej Gwardii na Mur. Aemond oskarża ich o „wywołanie” zamieszek (przez niekompetencję, jak mniemam), choć zapewne przeczuwamy, że tak naprawdę chce się pozbyć kolegów Aegona. Sprytne. Jasper wspomina Larysowi, że słyszał o smoku z nowym jeźdźcem, ale Szpotawa Stopa ostrzega go przed informowaniem o tym Aemonda. Jest tu pewna dwuznaczność: Larys udaje, że uważa informację za potencjalnie mało wiarygodną (ale co z tego?), w rzeczywistości może to być początek gry na upadek księcia regenta.
BT: Zgadzam się, że „wywołanie zamieszek” to tylko pretekst (bo te już trwały zanim ktokolwiek z gwardzistów dobył broni), ale oczywiście Estermont, Reyne i Waters zaognili sytuację, a w dodatku nie zastosowali się do rozkazu królowej. W zasadzie biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich znaleźli się w poprzednim odcinku, to aż dziwne, że Reyne i Waters w ogóle przeżyli napaść tłumu. Przy tej okazji można się zastanowić na ile prawdopodobne jest, żeby w stolicy akurat było kilku braci z Nocnej Straży, żeby już natychmiast zabrać Reyne’a i Watersa na Mur. Jednak oczywiście serial może sobie pozwalać na takie skróty.
Rhaenyra wraca na Smoczą Skałę z Addamem. Jacaerys nie wygląda na zadowolonego. Nie są też zadowoleni doradcy królowej, którzy sprzeciwiają się samemu pomysłowi, aby prostaczkowie mogli latać na smokach. W bibliotece Rhaenyra, natchniona przez objawienie się Addama, chce dalej szukać rodów z krwią Targaryenów. Mysaria sugeruje, że może lepiej skupić się na innych płynach ustrojowych. Krolewska Przystań jest wszak pełna bękartów.
Tutaj znów potrzebne są dwa słowa komentarza. Otóż z tymi bękartami mam pewien problem. Książki wskazały, że odnajdywano ich na Smoczej Skale. I ma to głębszy sens, jeśli pomyślimy o tym, na co mogli sobie pozwolić różni Targaryenowie mieszkający w stolicy, a co mogli robić z dala od oczu dworu i lordów Westeros. Natomiast serial musiał się zmierzyć z dwoma problemami. Po pierwsze – potrzebował postaci w Królewskiej Przystani, przez pryzmat których pokaże niedole prostaczków. Po drugie – Smocza Skała jak dotąd (również w Grze o Tron) była pokazywana jako miejsce ledwo zamieszkałe, zdominowane niemal całkowicie przez jeden zamek. Więc rozumiem tę zmianę.
BT: Jednak w łatwości, z jaką ludzie Rhaenyry działają w stolicy, jest chyba sporo przesady. Oczywiście, Daemon ma wciąż w Straży Miejskiej wielu zwolenników. Ale żeby przeprowadzić pomyślnie cały plan z opuszczeniem miasta i zawiezieniem na Smoczą Skałę dziesiątków potencjalnych smoczych jeźdźców, ci spośród złotych płaszczy, którzy są lojalni wobec Zielonych (albo gotowi zmienić lojalność za opłatą) musieliby być bardzo mało spostrzegawczy.
A skoro o Smoczej Skale mowa, to Corlys przeprowadza krótką rozmowę z Addamem, który prosi ojca o zwolnienie ze służby. Na podstawie dotychczasowych scen odnoszę wrażenie, że Wąż Morski – abstrahując od jego ogólnego problemu z uznaniem bękartów – woli Alyna. Później zresztą rozmawia też z Alynem, przygotowując go do super-tajnej misji (uprzedzając wydarzenia – chodzi o przewiezienie kandydatów na smoczych jeźdźców). Aha, zapomniałbym, Corlys mówi rzecz, która nieco mnie zaskoczyła. Stwierdza, że Velaryonowie nie są smoczymi lordami (prawda), i że za talent Addama musi odpowiadać pochodzenie matki. OK, to jest teoretycznie możliwe, ale… Czy nie jest bardziej prawdopodobne, że zagrał tu taki drobiazg jak to, że prapraprababka Corlysa była Targaryenką, a w drzewie genealogicznym Velaryonów prawdopodobnie chowa się jeszcze kilku pół- albo ćwierć-Targaryenów?
BT: Dla mnie też jest dziwne, że pierwszą myślą Corlysa jest to, że Addam zawdzięcza tę zdolność matce (książkowej Marildzie z Hull), o której pochodzeniu sam Corlys nic nie wie, a nie zastanawia się nad tym, że równie prawdopodobne jest właśnie to, o czym wspomina DaeL (że Corlys najpewniej pochodzi od tej samej Targaryenki, która była matką Velaeny Velaryon, czyli matki Aegona Zdobywcy). Poza tym wśród swych przodków Corlys może mieć także innych Targaryenów. Przed Laeną i Laenorem wśród Velaryonów nie było smoczych jeźdźców, ale mogło to wynikać po prostu z tego, że wcześniej Velaryonowie nie mieli dostępu do smoczych jaj. Wygląda też na to, że serial nie uwzględni wersji pochodzenia Alyna i Addama, którą podał oficjalnie książkowy Corlys – że to synowie Laenora.
Diss na Daemona
Do Harrenhal przybył młody lord Oscar Tully, który po śmierci dziadka stał się suzerenem lordów Dorzecza. Tully wytyka małżonkowi królowej liczne błędy. Daemon, jak można było przewidzieć, próbuje zastraszyć chłopaka, ale tym razem to nie działa. Obok czardrzewa dochodzi do konfrontacji. Lordowie Dorzecza są wściekli za zbrodnie Blackwoodów. Oscar Tully przeciąga ich na swoją stronę, oskarżając Daemona, ale podkreślając swoją lojalność wobec Rhaenyry oraz dając Księciu Łotrzykowi sposobność uratowania sytuacji, poprzez wymierzenie sprawiedliwości. Wymierzenie sprawiedliwości to w tym wypadku ścięcie Willema Blackwooda.
No i mamy spory problem narracyjny. Po pierwsze – zachowanie Daemona nie do końca pasuje do tego, co jak dotąd widzieliśmy w serialu (i książkach). No, powiedzmy, że da się to jeszcze złożyć jakoś na karb desperacji i Alys mieszającej mu w głowie. Ale drugi problem jest istotniejszy – ścięcie Willema Blackwooda nie ma sensu, wszak sprawiłoby, że ród ten stanąłby po stronie Aegona II albo przynajmniej nie brałby udziału w dalszych działaniach wojennych. Doprawdy, jeśli scenarzyści chcieli pobawić się w tę podwójną zdradę, to trzeba było dać nam coś więcej – opowiedzieć o jakimś kolejnym Blackwoodzie, który chce zostać lordem, a samego Willema zesłać na Mur, tak, aby widz mógł uwierzyć, że ród, który potrafi żywić urazy przez tysiąclecia, ma jakiś powód, aby maszerować pod sztandarem Daemona. To powiedziawszy – przypuszczam, że roast Daemona (swoją drogą „roast” to temat przewodni tego odcinka) wielu widzom przypadnie do gustu, bo wyszczekane dzieciaki są w ekranizacjach książek Martina popularne.
BT: Rzeczywiście z Blackwoodami i Brackenami serial bardzo to wszystko pogmatwał. Chyba twórcy serialu wpadli na pomysł, że w czasie pobytu w Harrenhal Daemon musi stanąć przed „dramatycznym wyborem”, a skoro w OiK za bardzo nic takiego nie dało się znaleźć, to powstał cały ten wątek z ser Willemem Blackwoodem. Jedyny sposób, żeby to jeszcze jakoś uratować, jaki przychodzi mi na myśl jest taki, że działania ser Willema to byłaby samowola, a nawet uzurpacja władzy młodego lorda Blackwooda, więc potem ród wciąż popierałby Rhaenyrę. A co do samej egzekucji serial znów przedstawia swoje „średniowieczne” realia tak, jakby można było ścinać członka ważnego rodu bez jakiegokolwiek procesu (chyba że za „proces” uznamy wymianę zdań pod czardrzewem). Zresztą podobnie Daemon uśmiercił ser Vaemonda Velaryona w sali tronowej w pierwszym sezonie.
Daemon oczywiście ścina głowę Blackwoodowi i wraca do swojej komnaty, gdzie czeka na niego król Viserys w swojej schyłkowej formie. Rozmowa, którą Daemon prowadzi z bratem, nie wnosi nic nowego, to dalsze dyskusje o pragnieniu władzy i cierpieniu, jakie przynosi korona. Z rzeczy ciekawych – Daemon znów widzi kozę. Potraktuję to jako foreshadowing Vargo Hoata.
Pozyskanie nasion
W Czerwonej Twierdzy Wielki Maester Orwyle próbuje nakłonić wciąż cierpiącego króla Aegona do przejścia się po pokoju. Nie idzie mu zbyt dobrze. Do komnaty wchodzi Larys Strong, a my dowiadujemy się, że ta gimnastyka to skutek rozkazów Szpotawej Stopy.
W Dolinie, Rhaena, dzieci Rhaenery i cały smoczy anturaż wyrusza z Orlego Gniazda, by dostać się na statek do Pentos. Rhaena zostaje w tyle i udaje się na poszukiwania dzikiego smoka, który ostatnio ucztował na pieczonej baraninie. Tego, jak bardzo nie cierpię tej sceny, trudno jest oddać słowami. Wycięcie Nettles jest pewne, trzeba się z tym pogodzić, sam się z tym zmierzyłem kilka odcinków temu. Ale czy można się pogodzić z faktem, że nikt nie zauważył zniknięcia księżniczki? In plus – jestem w stanie, mając książkową wiedzę, wyobrazić sobie, że Rhaena niejako wstąpi w rolę Nettles, że Rhaenyra będzie jej niechętna winiąc za stratę dzieci, itd…
BT: Ale jednak wycinając Nettles serial sam podważył cały wydźwięk oswojenia smoków przez osoby spoza grona Targaryenów (i Velaryonów z Targaryeńską matką). Być może książkowa Nettles też od nich pochodzi, być może w ogóle nie, ale ważna jest ta zagadka. Tymczasem w serialu wszyscy nowi smoczy jeźdźcy mają na pewno targareńskie lub velaryońskie korzenie.
Na Smoczej Skale Jacaerys wyrzuca matce, że jej plan rekrutacji smoczych jeźdźców ma kilka luk. Na przykład taką, że potężna broń zostaje wręczona ludziom, którzy nie są związani z Targaryenami jakimiś szczególnymi więzami lojalności. Jeśli dodamy do tego fakt, że Jace sam ma poważny problem – pochodzi z nieprawego łoża – recepta na katastrofę wydaje się oczywista. A już wisienką na torcie jest fakt – o czym wszakże w tej konwersacji się nie wspomina – że smoki, które Rhaenyra chce oddać prostaczkom, są szczególnie niebezpieczne. Jace oczywiście ma sporo racji, jego motywacja jest zrozumiała, aczkolwiek mam trochę mieszanych uczuć co do zmiany jego roli. W książkach był raczej jednym z orędowników poszukiwania smoczych nasion.
BT: Czy wręcz pomysłodawcą tych prób (bezpośrednim, lub pośrednim, jeśli dać wiarę Grzybowi, który utrzymywał, że pierwotny pomysł był jego).
Chwilę później otrzymujemy montaż. Elinda Massey, wysłanniczka Mysarii, rozpuszcza wici o tym, że Rhaenyra szuka bękartów i potomków bękartów, którzy otrzymają szansę na to, by dosiąść własnych smoków. A jako że od dłuższego czasu śledziliśmy losy dwójki prostaczków – Ulfa i Hugh, to i do nich teraz wrócimy. Ulf próbuje się wymigać od wyprawy na Smoczą Skałę, ale zgadza się, gdy koledzy grożą, że zdemaskują go jako oszusta. Hugh, którego chora córka, jak się teraz dowiadujemy, zmarła, przyznaje, że jego matka miała srebrne włosy i nazywała Daemona i Viserysa „synami jej brata”. Przyznam, że na początku źle to zrozumiałem. Myślałem, że ta matka nazwała króla i księcia swoimi braćmi (co czyniłoby ją bękarcicą Baelona), ale Bluetiger mi zwrócił uwagę na omyłkę. A skoro tak, to wszystko wskazuje na to, że matką Hugh była… niesławna Saera Targaryen, córka Jaehaerysa, która została prostytutką w Lys, a potem Volantis.
BT: Tu dodam, że wysłanie do stolicy Elindy Massey – córki lorda Gormona, który zasiada w Radzie Rhaenyry – jest niezbyt prawdopodobne. Warto też zwrócić uwagę na miasto, do którego zamierza wyjechać żona Hugh – Tumbleton.
Hugh mówi, że jeśli zdobędzie smoka, to on i jego ukochana będą bogaci. Sama małżonka nie jest szczególnie entuzjastyczna wobec tego pomysłu, bo nie chce być wdową. Ale Hugh się nie cofnie. Pospólstwo wyrusza więc z Królewskiej Przystani na Smoczą Skałę. Wielu ze śmiałków jest białowłosych. A na Smoczej Skale opiekunowie smoków ogłaszają strajk. Sprzeciwiają się temu pomysłowi. Wywiązuje się sprzeczka po starovalyriańsku, po której królowa musi sama przeprowadzić szkolenie przyszłych smoczych jeźdźców. Najpierw jednak organizuje pogadankę na temat tego, jak smoki pomogą bezkrwawo zakończyć wojnę (jaaaasne).
BT: Pomysł przedstawienia stróżów smoków jako zakonu o valyriańskich tradycjach, który otacza smoki pewnego rodzaju kultem, jest bardzo ciekawy – w OiK nie ma sugestii, żeby stróże byli kimś więcej niż strażnikami, których szczególnym zadaniem jest ochrona Smoczej Jamy, a ich liczebność (77) sugeruje też raczej nawiązanie do Wiary Siedmiu. Essoskie korzenie stróżów podkreśla też to, że ich przywódca określa ser Steffona Darklyna mianem „Andala”. Darklynowie pochodzą od Pierwszych Ludzi, a nie Andalów, ale w Grze o tron pojawia się wzmianka, że dla niektórych w Essos (jak Dothrakowie) wszyscy Westerosianie to „Andalowie”, stąd Andalem jest nazywany nawet ser Jorah Mormont z Północy.
Tłum podąża za nią do smoczej jamy, a Rhaenyra przywołuje Vermithora. Ot, żeby od razu rzucić ludzi na głęboką wodę. Co ciekawe, Rhaenyra nie nuci tej samej piosenki, która do tej pory była używana by przywołać bestie. Dlaczego?
Bufet dla smoków
I tu zaczyna się widowisko. W największym skrócie – popełniono pewne błędy. Należało jednak do problemu okiełznania smoków podchodzić detalicznie, nie hurtowo. Ale najwyraźniej spalenie kilkudziesięciu ludzi to poświęcenie, na które Rhaenyra jest gotowa. W obronie scenarzystów dopowiem, że robienie z kolejnych prób okiełznania smoków jakiegoś montażu (może jeszcze z muzyką z Rocky’ego) mogłoby jednak być równie sztampowe co nieoczekiwanie zabawne, więc może jednorazowe podejście do problemu było rozwiązaniem atrakcyjniejszym.
BT: Gdyby dodać do tego jeszcze ujęcie błazna Grzyba, który ucieka przed smokiem z płonącymi portkami rzeczywiście mógłby powstać niezamierzony kabaret. Jednak sposób, w jaki przedstawiono to w serialu, jest mało sensowny: przecież nawet gdyby w tłumie był akurat odpowiedni jeździec dla Vermithora, to smok mógłby przez przypadek go zabić w szale po próbie pierwszego śmiałka, zanim nawet miałby szansę zwrócić na niego uwagę. Nie wiem też po co strażnicy próbowali zatrzymywać uciekających (w wyniku czego zresztą sami zostali chwilę potem spaleni przez Vermithora). W dodatku Vermithor mógł też zabić kogoś, kogo potem mógłby zaakceptować inny smok. Nie wiem, może lepszym rozwiązaniem byłoby pokazanie pierwszej nieudanej próby, potem tylko kilku kolejnych, a potem jakiegoś ujęcia z zabitymi i ranionymi? A potem już udanych prób Hugh i Ulfa.
W każdym razie sytuacja przedstawia się następująco. Jako pierwszy próbę okiełznania Vermithora podejmuje Srebrny Denys. Niestety w tym samym momencie smokowi zaczyna burczeć w brzuchu i postanawia spałaszować całą hałastrę. Szkoda, że nie zobaczyliśmy Kanibala, ale Vermithor też jest straszny. Królowa, która postanowiła wcześniej ewakuować się na bezpieczne pozycje, spokojnie obserwuje krwawe sceny. Ulf spada ze sporej wysokości. Hugh próbuje znaleźć drogę ucieczki. Ludzie płoną. Vermithor sieje zniszczenie. Chaos, masakra, pandemonium.
BT: Co do Denysa warto wspomnieć, że w polskim wydaniu OiK jest wzmianka, że podawał się za syna Maegora, podczas gdy w oryginale jest mowa o tym, że twierdził, że pochodzi od syna Maegora (co jest już bardziej prawdopodobne, skoro Maegor nie żyje wówczas od ponad 80 lat). Być może rozbieżność ma swoje źródło w różnicy pomiędzy tekstem Księżniczki i królowej i OiK.
Ulf w końcu znajduje bezpieczne miejsce i zaczyna szukać wyjścia. Hugh też chce uciekać, ale kątem oka dostrzega, że Vermithor wziął za cel młodą kobietę. Potężny kowal w geście tyleż bohaterstwa co rozpaczy zaczyna krzyczeć na smoka. I wówczas… Vermithor zmienia nastrój. Zbliża się do kowala i pozwala pogłaskać. Smok został okiełznany. Spotkanie Ulfa ze Srebrnoskrzydłą jest może trochę mniej heroiczne. Po wdepnięciu w smocze guano i przewróceniu się na plecy, stary pijak jest gotów na śmierć. Ale Srebrnoskrzydła chyba chce się po prostu bawić.
Wracamy do Królewskiej Przystani. Mała Rada omawia sprawy wojskowe. Okazuje się, że Hightowerowie mają problemy ze stosującymi walkę podjazdową żołnierzami Beesburych. Wszystko zgodnie z treścią książek, gratuluję. Ale ich problemy rychło się skończą, bo książę Daeron został właśnie smoczym jeźdźcem, dosiadając Tessarion. Naradę przerywa zamieszanie na ulicach i odgłos dzwonów. Nad Królewską Przystanią fruwa smok z pijanym kierowcą. Aemond wybiega na dziedziniec, wsiada na konia i pędzi do Vhagar, która ma legowisko za miastem. Na smoku rozpoczyna pościg za Ulfem. Ale gdy dociera do Smoczej Skały, zmusza smoka do zawrócenia. Czeka na niego komitet powitalny, w skład którego wchodzą Vermithor, Syrax i Srebrnoskrzydła. Aemond zawraca Vhagar i wycofuje się. Pułapka się nie powiodła, Rhaenyra chyba niepotrzebnie odkryła karty.
Komentarz do odcinka
Jak chyba każdy odcinek w tym sezonie, również ten wzbudził we mnie mieszane odczucia. Przede wszystkim, zaczynając od końca – scena zasiania smoczego nasienia była znakomita. Tak, wiem – i podkreśliłem to wcześniej – że wydanie na pastwę smoków tylu potencjalnych jeźdźców jednocześnie jest głupie. Ale Rhaenyra musi sobie jakoś zasłużyć na przydomek Okrutna. Natomiast same sceny były warstatowo majstersztykim, chyba bardziej widowiskowym od bitwy o Gawronie Gniazdo. Po prostu czuło się tę atmosferę grozy, ten namacalny strach, tę niewiarygodną potęgę smoków. Wyszło nam coś więcej niż widowisko, wyszła seria scen, które pozwalają zrozumieć motyw przewodni tej opowieści. Smoki są straszne. A jeśli ten cel zostaje spełniony, to serial dostaje lekką taryfę ulgową.
Sceny, w których Alicent próbuje odtworzyć obraz Johna Everetta Millaisa przedstawiający Ofelię, na to samo liczyć nie mogą. Nie dlatego, że to źle wyszło. To bardzo piękne ujęcia. Rzecz w tym, że niepotrzebne, bo nie mówią nam o stanie królowej wdowy nic, czego byśmy od dawna nie wiedzieli. Przypomniała mi się scena kąpieli w rzece Brutusa z serialu Rzym, i powiem Wam moi drodzy, że tam to wszystko miało sens, symbolizowało duchową przemianę tej postaci, jej pogodzenie się z nadchodzącą śmiercią. Tutaj mieliśmy niestety powtórkę tego, co już wiemy. Alicent jest zrezygnowana i smutna.
Niezbyt podoba mi się też sposób, w jaki rozwiązano problem Willema Blackwooda i ten dziwny diss na Daemona – ale o tym wspomniałem w tekście. A żeby nie kończyć negatywną uwagą – Emma D’Arcy dostała w tym odcinku coś ciekawszego do zagrania i wyjątkowo nie była najnudniejszą postacią na ekranie. To też plus. Więc… widzimy się za tydzień, przy omówieniu odcinka ostatniego. Szybko zleciało.
BT: Na minus dodałbym też nieustanne kreaowanie Mysarii na „trybunkę ludową” – tym bardziej że tym razem jej pomysły doprowadziły do śmierci kilkudziesięciu ludzi, których dobro nieoficjalna starsza nad szeptaczami Rhaenyry wciąż ma na ustach (co ciekawe, o dobru zwykłych ludzi opowiadał też Varys). Na plus pod względem wizualnym sekwencja w Harrenhal z ruinami, czardrzewem i strojami przedstawicieli wielu rodów Dorzecza. O (bez)sensowności dylematu Daemona była już mowa. Wycięcie Nettles może stworzyć bardzo duże problemy fabularne w przyszłości. Nie rozumiem, z czego ono wynika – bo chyba nie po prostu z chęci dania Rhaenie czegoś do robienia w Dolinie. Co do Jacaerysa: skoro odebrano mu już rolę pomysłodawcy zwrócenia się do nieślubnych potomków smoczej dynastii, to jego reakcja na plan Rhaenyry ma pewien sens. W OiK jego brat Lucerys wspomina, że skoro powszechnie wiadomo, że tylko Targaryenowie panują nad smokami, to gdy lordowie ujrzą jego i Jace’a na smoczych grzbietach, zostanie zadany kłam pogłoskom na temat ich pochodzenia od ser Harwina Stronga. Odniosę się jeszcze do tytułu: w zasadzie oryginalne „The Red Sowing” to nie „Czerwone nasienie”, bo nie chodzi tu o ludzi, którzy próbowali oswoić smoki (zwanych „dragonseeds”, czyli „smocze nasiona”), tylko o to wydarzenie podczas Tańca Smoków, gdy wielu z nich zginęło albo zostało okaleczonych próbując zostać jeźdźcami. W polskim OiK jest to „Krwawy posiew”, co jak dla mnie brzmi lepiej jako tytuł. To tyle jeśli chodzi o odcinek siódmy. W ostatniej scenie smoki Rhaenyry rozstawiają się na Smoczej Skale niczym pionki na szachownicy. Za tydzień finał tego etapu gry…
PS Z różnych powodów nie brałem niestety udziału w omówieniu prawie wszystkich odcinków tego sezonu – swoje komentarze postaram się stopniowo podopisywać.
Wydaje mi się, że ULF wdepnął w jajo a nie kupę. Co tym bardziej raczej powinno smoka zezłościć.
Hm zerknałem raz jeszcze i może to jednak smoczokupa 😛
Smoczymi jajami można było gwoździe wbijać bez szkody dla jaj
On wdępnął w tą maź, która otacza złożone smocze jaja, z podobnej mazi wygrzebywał je dejmon w poprzednim sezonie.
Ten kto odpowiada za design smoków powinien dostać srogą podwyżkę. Srebnoskrzydła jest przepiękna, można wyczuć szlachetność tego stworzenia, podobnie jak z Caraxes.
Czy scena że Srebnoskrzydłą nad KP też nie jest totalnie naiwna. Gość bez jakiegokolwiek treningu i smok, który tak dawno nie nosił jeźdźca przelatuje sobie bezpiecznie wcale nie taki mały kawałek drogi robi efektowna rundkę nad miastem, wraca i spokojnie sobie ląduje. Brawo scenarzyści wszystko trzyma się kupy. Dosłownie. Po co w takim razie uczyć się języka który smoki rozumieją skoro beznadziejny pijak od tak panuje sobie nad jedną z większych bestii i zmusza ją do karkołomnych nawrotów i akrobacji.
facet był pijany i w Euforii myśle że wielu z nas w takiej chwili ma takie Ja nie zrobie. Plus nie wiemy ile czasu minęło między jednym a innym wydarzeniem. To też ogólnie staje się powoli małym mankamentem serialu , niestety tak jak przy GoT jest to spowodowane skróceniem liczby odcinków. Przykłądem tego jest chociażby stan Aegon, trzy odcinki temu miał poparzenia co najmniej 2 stopnia i otwarte złamanie teraz powoli zaczyna rehabilitacje . Lekarzem nie jestem ale ta szybko chyba nie leczy się takich poparzeń i złamań. Z drugiej strony mamy Daemon który siedzi w takim wypadku już dość długo w tym Harenhall. Plus problemem mogą być też w tej rzeczywistości armie, gdyż w tym wypadku lanisterowie siedzą w złotym zębie już dość sporo a Północne wilki to chyba mają remont na królewskim trakcie że się tak wloką.
Ogólnie odcinek fajny, jak dla mnie potwierdza sie teoria związania smoka z krwią oraz posrednio z ofiarą gdyż zawsze najpierw ktoś ginie na ekranie zanim smok otrzymuje jeźdźca. Niemniej wciąż mam problem o to co scenarzyści zrobili z hierarchią świata przedstawionego, a mianowicie o zniszczenie systemu feudalnego. Ja mam wrażenie że dolina to jest jakiś żart tam coś takiego jak dyscyplina względem seniora chyba nie istnieje, ktoś powinien sprawdzić łatwopalność orlego gniazda. To samo z lordami Dorzecza, abstrahując od sceny egzekucji (w zapowiedzi finał widać że raczej go nie ściął), Co to jest za absurd że lordowie Dorzecza (np.Piper) wgl kwestionowali młodego Tullyego, czy tam feudalizm nie obowiązuje XD, a i na naradzie nie było freyów dziwne . Z innych braków to w przypadku info o armii Hightowerów wskazano że zmierza w potrzask z dwóch stron założony przez Beesburych ale o Tarlych nie wspomniano, więc najprawdopodobniej ród Beesburych jest cholernie silny.
PS – Chętnie też poczytam uwagi czytelników o tym co robili w owym czasie Tyrelowie że nie panowali nad własnym regionem i wasale robili co chcieli, gdyż prócz info o ogłoszeniu przez nich neutralności nie pamiętam czy w książce było coś jeszcze.
Służę. Wedle książki w momencie rozpoczęcia Tańca Smoków Lord Paramount Reach – Lyonel – jest około rocznym niemowlęciem. Jego matka, która nie miała ochoty pchać dzieciaka w niepewną wojnę, wykorzystała ten fakt, żeby usprawiedliwić neutralność. Serial zapewne i to spieprzył, ale to przecież nic nowego.
Dosłownie powiedzieli dlaczego kwestionowali Oscara xD
Ech. Czyli praktycznie to samo co odcinek. Masa bzdur plus kilka fajnych scenek ze smokami. Przypomnę, że właśnie to przewidywałem, gdy się potwierdziło, że będą robić serial według Tańca Smoków (ja byłem za Rebelią Blackfyre’ów). Cała kasa, a przede wszystkim cała energia oraz inwencja twórców pójdzie w smoki, a fabuła będzie szorować rzycią po dnie. Pierwszy sezon (zwłaszcza sam jego początek) dawał jeszcze nadzieję, ale teraz serial pikuje na pysk. Przynajmniej dla kogoś takiego jak ja – fana twórczości Martina. Być może ci, którzy książek nie czytali (lub nie traktują ich jako odniesienia) mają inne zdanie. Dla mnie ten sezon to jeden cholerny zawód. :/
Całkowicie się zgadzam.
„Przypomnę, że właśnie to przewidywałem, gdy się potwierdziło, że będą robić serial według Tańca Smoków (ja byłem za Rebelią Blackfyre’ów). Cała kasa, a przede wszystkim cała energia oraz inwencja twórców pójdzie w smoki, a fabuła będzie szorować rzycią po dnie” Oh, a przecież czeka nas jeszcze adaptacja Podboju Aegona! Scenariusz właśnie się pisze, a przypominam, że materiału źródłowego jest jeszcze mniej niż przy Tańcu Smoków. Tam to dopiero będą tragedia 😉 Doprawdy nie wiem, czym oni zapchają czas antenowy. Na romansie Aegona z siostrami? O rzeczach które spartolili w już Rodzie Smoka, a które siłą rzeczy muszą kontynuować w kolejnych spin-offach (bo nie wypada inaczej) nawet nie wspomnę. Czarni Velaryonowie, na ten przykład. Ok, scenarzyści nie muszą pokazywać, jak wyglądali rodzice Aegona I. Mogą przemilczeć fakt, że był w połowie Velaryonem. Mogą nawet zrobić to, co lubią robić najbardziej, czyli retcon, i powiedzieć, że Aenar ożenił się ze swoją siostrą Targaryenką. I sprawa załatwiona. Ot, proste wytłumaczenie na to, czemu Aegon, Visenya i Rhaenys są biali choć według logiki WCU (Westeros Cinematic Universe) powinni być ciemnymi mulatami. Ale przepraszam bardzo, kim w takim razie będzie żona króla Aenysa? Przecież już pokazali na początku pierwszego odcinka Rodu Smoka, że Jaehaerys I był biały. No i co teraz? Jak z tego wybrnąć? 😀 Czy Alysse Velaryon spotka ten sam los, co Nettles, i zamiast niej dostaniemy kolejną 'Aeriane’ Targaryen, córkę… eeee… no jakichś dalszych krewnych, przecież musieli jacyś być, nie? Jedz popcorn, głupi widzu, i nie zadawaj pytań.
Z tego co się mi wydaje, to czarni Velaryonowie powstali z innych pobudek niż woke.
Sam Martin chciał kiedyś Valyrian zrobić czarnymi, ale z tego zrezygnował. A na potrzeby telewizji chcieli rozróżnić dwa wielkie rody, bo widz by nie ogarnął tych wszystkich złotowłosych.
Jednak rodzi to ogromny problem z podbojem. Chyba że to będzie klasyka Nettlixa xD
Akurat w to, że Martin chciał zrobić Valyrian czarnymi, nie uwierzę, Nie uwierzyłbym, nawet gdyby on sam to powiedział. Co jak co, ale akurat rasy w jego świecie są dobrze określone i przyporządkowane do odpowiednich rejonów świata. Może się zdarzyć jedna czarnoskóra Alayaya w KP, ale nie cały czarny naród na „białym” kontynencie. Takie rzeczy to nie u tego pisarza. Pamiętam kiedy to wyszło. Planowali wtedy serial o starej Valyrii i były pomysły, że powinni tam być czarni Valyrianie. Martin oczywiście wyczuł szansę na hajs i podłączył się pod temat. „Taa, czarni Valyrianie to cool. Mało tego. Wszyscy Valyrianie powinni być czarni!” 😛 Z serialu na szczęście nic nie wyszło, ale głupia wypowiedź Martina pozostała. Niejako echem tego tematu są ci czarni Velaryonowie.
Ja jestem w stanie uwierzyć, że za kilka dolarów więcej zgodził się nagadać kilka głupot aby lepiej sprzedać serial.
Dlatego nie traktuję poważnie tego, co przy takich okazjach opowiadają autorzy. Co plótł Sapkowski o tych wymiocinach Netflixa?
W to nigdy nie uwierzę – jeżeli ktoś tak powiedział, to tylko po to aby odrzucić takie zarzuty… Równie dobrze mogli dać im zamiast włosów srebrnych innego koloru – przykładowo, wystarczyło, aby Velaryonowie farbowali sobie włosy na kolor znany z ich barw np. akwamarynarski.
„Scenariusz właśnie się pisze, a przypominam, że materiału źródłowego jest jeszcze mniej niż przy Tańcu Smoków.”
Ale jaki to jest problem dla HBO? Co z tego, że przy Tańcu Smoków mają materiał źródłowy, skoro i tak się go nie trzymają? Z grubsza wiadomo o co chodzi. Jest Aegon, który sypia z siostrami i jest Podbój. Resztę się zmyśli.
Powiedzą, że przedtem Velaryonowie byli biali, a dopiero matka Corlysa była czarna i tyle. Matki Corlysa przecież nie znamy. A ponieważ Vaemond był tutaj bratem Corlysa, nie bratankiem, będzie pasowało.
Piszesz że rebelia Blackfyreów byłaby lepsza do ekranizacji, czy jest materiał źródłowy aby było na czym oprzeć fabułę?
Pewnie, że jest. Więcej niż o Podboju Aegona, który mają właśnie realizować. Podczas Rebelii Blackfyre’ów nie było smoków, ale było to w czym kiedyś byli dobrzy (kiedyś, bo teraz nawet i to spieprzyli) – skomplikowane intrygi oraz dużo ciekawych i niejednoznacznych postaci.
Więcej plusów niż zwykle. Chciałem się czepiać, ale smoki ratują ten serial.
I w końcu doczekamy się komentarza o Tańcu w ostatnim odcinku!
Ciekawe jak to skończą. Jeżeli kolejną bolesną śmiercią dziedzica, to można już śmiało zgadywać jak skończy się sezon 3.
Kolejną? O kim mówisz? Bo Lucerys nie był dziedzicem Rhaenyry.
Był dziedzicem Driftmarku
Ee, każdy jest tam dziedzicem czegoś, czyli każdy sezon kończy się śmiercią jakiegoś dziedzica (a może nawet każdy odcinek?). 🙂 Miałoby to sens, gdyby ginęli dziedzice Rhaenyry. Lub przynajmniej dziedzice korony (jak mały Jaehaerys, który miał niefart zginąć na początku sezonu).
Co koniec sezonu to śmierć synów Rhaenyry. To miałem na myśli.
Oby nie. Bo inaczej czeka nas cały sezon pod wezwaniem Rhaenyry i Mysarii w KP, a wtedy zatęsknimy za Daemonem w Harrenhal. :/
„girl power” wiec to dziewczyny będą nadawac tom. One się muszą przespać razem. W ramach poprawności widzimy ze Rhaena bedzie miała smoka i będzie walczyla, to tovsamo Baela jak jak pamiętam w książkach to obi do doliny wysłano a po całym tańcu smoków szukano im mężów, jednak spokojna a druga szalona i bliźniaczki przecież. Zona Hugh też odegra ważną rolę. A przy okazji jak myślicie, jaka jest szansa że Helce ktoś pomógł skończyć ze sobą? W sumie była smoczym jeźdźcem a sytuacja robiła się gorąca wiec jej nagły udział mógłby namieszać?
Co do Blackwooda, to chyba jest to zgodne z tym co postanowił Aegon I. Lordowie nie wymierzać między sobą sprawiedliwości, tylko ich Paramount.
W ogóle, czy ten sen zdobywcy może być jedną z podpowiedzi Martina, jak kilka w przypadku Gry o Tron? A może ten sen to był sen kogoś innego. Np jego wnuczki Rhaeny?
Pociskają pierdoły. Jeden z najgłupszych motywów w tym sezonie. Ścięli chorążego w służbie królowej?! Za co? Za walkę z ludźmi uzurpatora? I to na poczekaniu? Nawet w czasie pokoju byłoby to trudne i wymagało długiego procesu. Widać, że jankesi gówno wiedzą o średniowieczu, niech lepiej robią filmy o raperach. :/
Pytania (uwaga spilery)
Po tym co wiedzą Zieloni że przewaga w smokach jest ogromna to jakim sposobem sobie wykoncypują wyprowadzenie wojska z KP+ Vhagar na Harrenhal? W tym momencie kilka rzeczy dzieje się dość szybko, ostatni odcinek to dzwignie?
-wymarsz wojsk z KP + V
– król i królowa przejmują KP
– walka na morzu
– niektórzy uciekają z KP w wiadome miejsce
– ścinanie główek w KP
a no i jeszcze Dolina
Moim zdaniem bitwy w Gardzieli nie będzie w tym sezonie. Teaser następnego odcinka pokazuje Tylanda Lannistera, który „negocjuje” z Triarchią. Więc dopłyną dopiero w kolejnym sezonie. Oczywiście to niemądre – bitwa o Gardziel to było zdjęcie blokady KP, więc źle, że przestawili kolejność zdarzeń. No, ale ta flota Triarchii zrobiła jeszcze jedną ważną rzecz, która może zachęcić flotę Velaryonów do ataku.
Możliwe, że ścinanie główek też zostanie przesunięte w czasie na następny sezon.
A co do wyprowadzenia wojsk – zgaduję, że Aemond będzie właśnie wystrachany tą przewagą w smokach i będzie chciał wyeliminować Daemona, gdy usłyszy o lordach Dorzecza i armii z Północy, i zacznie sobie zdawać sprawę z tego, że to co ma Daemon wystarczy, by skasować Lannisterów, a potem może również Hightowerów.
To co za smok wpada do morza w zwiastunie?
W którym? Bo obejrzałem wszystkie i nie przypominam sobie takiej scenki.
https://youtu.be/sTAXt2yPfek?si=Tac_CzeEOXxAy_Qx
1 sekunda
Nie, to nie bitwa. Smoki się bawią. Zresztą po przecieku z odcinka 8 z tymi 10 minutami (około), w tym końcowym montażem, to już możemy być pewni, że Gardziel przesunięto na sezon 3.
Przyznasz, że to dość głupi motyw – jest przestraszony to zostawia stolicę, króla i rodzinę bez opieki smoka. Nie oszukujmy się. Durnie dla jednej efektownej scenki zrobili coś, co odbije się na logice późniejszych wydarzeń. Niczego się nie nauczyli.
To jest umiarkowanie głupie. Można liczyć na odrobinę szczęścia i szybki wypad pod Harrenhal. Ale też równie szybki powrót. Taka podróż ma porównywalną długość z lotem ze Smoczej Skały. Teoretycznie więc mógłby wyruszyć, załatwić sprawę i wracać. Zakładając, że Rhaenyra dostaje wieści krukiem a nie telegrafem, to byłoby trochę ryzykowne, ale jeszcze do zrozumienia. Pytanie brzmi tylko – dlaczego Aemond, zauważywszy, że Daemon opuścił Harrenhal, nie zdecydował się natychmiast wracać do stolicy.
Ogólnie ta wojna powinna zostać wygrana przez czarnych zanim zieloni zdążyli pierdnąć. Czarni robią co chcą w KP, wchodzą, wychodzą, szpiegują. Nie wierze w to że Vhagar nie jest obserwowana przez 24h, przecież to taka kobyła. (btw jak Aemond chciał bronić stolicy mając smoka za miastem? może to te słynne obrony zamków jak wystawianie broniącej armii przed murami). Na ten moment najlepsze co może zrobić to pozostawić na pewno armie do obrony miasta. Rhaenyra nie zaatakuje miasta, walka ze skorpionami i armią w mieście rozwali pół miasta. Trzeba odwalić solidny Leningrad i pozamykać prostaczków z armią w środku. I wtedy Aemond powinien lub namówić Helaena (tak wiem idiotyczny pomysł) i lecieć na Daemona. Poza tym jaki jest problem z zaatakowaniem smoka bez jeźdźca pod Harrenhal? Ceraxes nie jest w powietrzu cały czas. Osobiście nie widzę wyprowadzenia armii z miasta. Taka rzecz nie jest do ukrycia, co za tym idzie na pewno czarni musieliby wiedzieć gdzie podąża armia. Więc dlaczego smoki czarnych nie miałyby przylecieć z pomocą Deamonowi.
W książkach było że sztuczki Alys słabo działały na Deamona, serial pokazał nam że tak wygląda opieranie się Księcia Łotrzyka sztuczkom Alys Rivers. Stawiam że Aemond dopiero będzie miał jazdy i może dlatego nie wróci. Poza tym nie wiem co mam myśleć o tych całych zwidach Deamona. Tzn według mnie wpływa to mocno na decyzyjność tego co zrobi w Oku Boga. A nie ma teraz powodu żeby nie wierzyć w zdolności Alys. Jakby tak trochę odarty z epickości i wielkiego poświęcenia.
Sorry, coś mi się pomieszało. Miałem na myśli oczywiście fakt, że Aemond poleciał smokiem na Smoczą Skałę. Wyruszenie wojsk (lądowych) na Harrenhal jest jak najbardziej logiczne. Nikt jeszcze żadnej wojny nie wygrał obroną – jak mawiał generał Patton. 🙂
To z Ulfem to było próba wciągnięcia w pułapkę ? Najgorszy możliwy kandydat z tej dwójki. Na początku myślałem że Ulf nie opanował smoka po dosiadaniu i tak po prostu poleciał. Ale po co ta pułapka ? Przecież przy przewadze smoków 5:1 nie trzeba bawić się w takie podchody.
Na tę chwilę to raczej 4:2, ponieważ:
1. Helaena też ma smoka.
2. Daemon jest daleko i nie odpisuje na listy.
3. Vermax i Księżycowa Tancerka są według Rhaenyry trochę za małe na mierzenie się w walce smoków z takim monstrum jak Vhagar.
Więc realnie w tej chwili Czarni mają do dyspozycji Vermithora, Srebrnoskrzydłą, Syrax i Morski Dym (notabene: serial chyba trochę powiększył Morski Dym).
Patrząc z tej perspektywy – lepiej powalczyć 4:1 na własnym terenie, niż ryzykować walkę 4:2 na terenie wroga.
Ale przecież żadnej walki nie było. Aemond zawinął wrotki i tyle go widzieli. Wróciły słynne „strategie” HBO.
Sam też bym wrotki zawinął. Ale po prawdzie, to bym też później nie opuszczał Królewskiej Przystani. No i pewnie zorientowałbym się w połowie drogi dokąd zmyka Ulf 😉
Widze tylko tutaj jedną szanse dla zielonych to atak Aemonda/Vhagar na Ceraxes pod Harrenhal. Tzn jest to szansa na zmniejszenie przewagi czarnych nad zielonymi, nic więcej. Armia zostaje w KP i robi dylemat moralny Rhaenyrze o ataku, skorpiony może by dały rade, poza byłby pewnie ofiary w ludziach.
To właśnie miałem na myśli w poprzednim poście. Głupotą było ściganie szybszego smoka aż na Smoczą Skałę i pozostawienie miasta (pal licho miasto – rodziny królewskiej) bez opieki smoka. Ja wiem, że w serialu odległości nie istnieją, ale w książce lot tam i z powrotem to przynajmniej cała doba, dla Vhagar pewnie ze dwie. Po powrocie mogłoby się okazać, że już pozamiatane.
Nie mogę patrzeć na Mysarie, denerwuje mnie. Aż dziwne, że nie została smoczym jeźdźcem
Pisałem komentarz ale widzę nie trafił na stronę. Zieloni mają też smoka na zachodzie, oczywiscie to podróż i smok nie jest tak duży. Myślałem że będzie ta bitwa morska bo jak na finał sezonu to pewnie wezucą coś dużego? Czy będzie to śmierć kolejnego z „silnych” chłopaków?
Zmienią kolejność agon młodszy, viserys i jofrey płyną do pentos i stawiam ze w tym ataku zginie jofrey viserys do niewoli a agon wróci do zdobytej królewskiej przysztani. Nie zdziwł bym sie gdyby Jacerys zginoł dopiero w czasie szturmu na smoczą jame broniac smoków. Plus mamy w seriualu wytłumaczenie i niby usprawidliwienie tego ze po bitwie o gardziel Tylanda Lannister zostanie pojmany i na rozkaz Rynyry wykastowany i podany torturom
Ja mam dziwne przeczucie, że Aegon III będzie uratowany przez Baele/Rhaene na smoku xD. Tutaj Aegon wygląda mi, na takiego, co ma 5-6 lat? w książce miał chyba 9 albo 10.
„OK, to jest teoretycznie możliwe, ale… Czy nie jest bardziej prawdopodobne, że zagrał tu taki drobiazg jak to, że prapraprababka Corlysa była Targaryenką, a w drzewie genealogicznym Velaryonów prawdopodobnie chowa się jeszcze kilku pół- albo ćwierć-Targaryenów?”
Nie w świecie serialowym. Cytując Daela z Pomylonej Analizy 2 odcinka 1 sezonu:
„D: Tak, zgaduję, że to w ogóle był pomysł GRRM-a. Za to wiesz co nie było jego pomysłem? Te wszystkie zmiany związane z Velaryonami. Otóż okazuje się, że po Podboju wcale nie wchodzili w związki małżeńskie z Targaryenami. Dopiero Corlys postanowił połączyć oba rody – jak w Valyrii. Obawiam się, że to następstwo uczynienia Velaryonów czarnoskórymi (bo mamy już oficjalne potwierdzenie, że Velaryonowie od początku nie byli biali). Po prostu trudno byłoby sprzedać tę wampirzą bladość Targaryenów, w sytuacji gdyby zawierali małżeństwa dynastyczne z Velaryonami. Jeśli się nie mylę to matka Jaehaerysa była według książek Velaryonką.”
„Ale drugi problem jest istotniejszy – ścięcie Willema Blackwooda nie ma sensu, wszak sprawiłoby, że ród ten stanąłby po stronie Aegona II albo przynajmniej nie brałby udziału w dalszych działaniach wojennych […] Doprawdy, jeśli scenarzyści chcieli pobawić się w tę podwójną zdradę, to trzeba było dać nam coś więcej – opowiedzieć o jakimś kolejnym Blackwoodzie, który chce zostać lordem, a samego Willema zesłać na Mur, tak, aby widz mógł uwierzyć, że ród, który potrafi żywić urazy przez tysiąclecia, ma jakiś powód, aby maszerować pod sztandarem Daemona”.
Nie do końca. Z serialu wiemy, że Willem sprawował rządy w imieniu bratanka. Jednocześnie widzimy, że Willem jest niezwykle ambitny. Zakładając, że bratankiem jest „Krwawy Ben” ścięcie Willema jest dla niego błogosławieństwem. A Blackwoodowie mogą teraz po pierwsze tłumaczyć, że idą po prostu za wolą najwyższego lorda Dorzecza. Ponadto nie bardzo sobie mogę wyobrazić, że w sytuacji gdy Blackwoodowie są obecnie znienawidzeni przez wszystkie inne rody Dorzecza, mogą sobie teraz pozwolić na chojrakowanie i po raz kolejny stanąć w opozycji do wszystkich innych lordów regionu. Tak więc Krwawy Ben pozbył się problemu, a honor rodu można udawać, iż nie jest naruszony, gdyż służą Królowej, której służyli od początku i służą swojemu lordowi-suweronowi. A Willem okazał się po prostu nadgorliwy, stąd słuszna kara. A sąd – gdy porównamy go do standardów Królewskiej Przystani i tamtej dekapitacji – jednak jakiś był.
Generalnie spodobało mi się to zezłomowanie Daemona, dzięki któremu łatwiej mi uwierzyć, że Chłopaki z Dorzecza mogły na tej wojnie odcisnąć swoje piętno. Z drugiej strony, po tym jak Tully postawił się Daemonowi, trudniej mi będzie przyjąć gaszenie go potem przez Starka jak peta. Ale może w serialu do tego nie dojdzie. Przy czym Stark dysponować będzie świeżą armią, a Daemon nie miał nic.
„Ale jednak wycinając Nettles serial sam podważył cały wydźwięk oswojenia smoków przez osoby spoza grona Targaryenów (i Velaryonów z Targaryeńską matką). Być może książkowa Nettles też od nich pochodzi, być może w ogóle nie, ale ważna jest ta zagadka. Tymczasem w serialu wszyscy nowi smoczy jeźdźcy mają na pewno targareńskie lub velaryońskie korzenie.”
Nie podoba mi się bardzo wycięcie Nettles, natomiast tu chcę zauważyć, że serial ma jednak ograniczenia czasowo-realizacyjne i ta narracja musi być jednak uproszczona (przy czym jeśli chodzi o te ograniczenia czasowe wydaje mi się, że scen które nic albo bardzo mało wnoszą w tym sezonie starczyłoby na cały osobny odcinek).
„Tłum podąża za nią do smoczej jamy, a Rhaenyra przywołuje Vermithora. Ot, żeby od razu rzucić ludzi na głęboką wodę. Co ciekawe, Rhaenyra nie nuci tej samej piosenki, która do tej pory była używana by przywołać bestie. Dlaczego?”.
Pewnie fałszuje jeszcze gorzej niż Daemon.
„Ale ich problemy rychło się skończą, bo książę Daeron został właśnie smoczym jeźdźcem, dosiadając Tessarion”.
Zwróciliście uwagę na to jak Aemond źle przyjął tą wiadomość? Fajny smaczek.
„A jako że od dłuższego czasu śledziliśmy losy dwójki prostaczków – Ulfa i Hugh, to i do nich teraz wrócimy”.
Jak Wam się podoba ten podział na szlachetnego Hugh i znacznie mniej szlachetnego Ulfa? W książce obaj nie byli szczególnie pozytywnie opisani, chociaż tam chyba też Ulf był przedstawiony znacznie gorzej. W serialu Hugh naraża życie dla obcej osoby, jest w zasadzie postacią jednoznacznie pozytywną. Jak Waszym zdaniem serial będzie pokazywał jego dalsze losy? Sparszywieje, czy do końca będą pokazywać go jako brodacza o złotym sercu?
Ja strzelam, że postać żony Hugh jest po to by wytłumaczyć później twist.
Faktycznie, dobra myśl!
Dobra z tym Hugh. Książkowy Hugh by się nie przejmował takimi detalami jak żona, jeśli może sobie wziąć kogo chce.
Zdziwilo mnie, ze Ulf czytają Alf
A mnie się odcinek. Oczywiście nadal boleję nad brakiem Nettles. To, że nie zorientowali się że Rhaena uciekła przemilczę…ścięcie Blackwooda także było głupie ale podobała mi się postawa młodego Oscara.
Ja ostatnią scenę raczej odebrałam jako demonstrację siły, nastraszenie zielonych, a nie jakąś pułapkę na Aemonda. Brakowało mi również tego, że ochotnicy nie dostali jakiegoś wstępnego szkolenia jak postępować ze smokiem tylko zostali wrzuceni mu w paszczę…i mnie sie akurat wydawało, że strażnicy nie zabraniali im uciekać no ale…tak apropos. Dziewczyna, która osłania Hugh nie była tą tancerką, z burdelu?
*A mnie się odcinek podobał.* Tak to miało być
Czekamy czy Amal potwierdzi, że faktycznie:)
Generalnie to napisałeś coś takiego „odcinek był beznadziejny, ale mi się podobał” xd
Twórcy sprytnie wybrneli z koloru włosów Lorda Celtigara, do końca nie wiadomo czy ma srebrne czy nie więc po prostu ma siwe.
Czy mi się tylko wydaje, że synowie Rhaenyry są za mali?
w serialu synowie Rhaenyry mają Ageon młodzy 5 lat i viserys 2 lata w ksiązce mająna poczatku tanca 9 i 7 lat co ma zwiaze ze zmianą lini czasowe w siecie serialu w ksiaące akcja w której Viserys I wybrał Rhaenyry na dziedzicke miała miejsce w 105 roku w serialu ma to miejsce w 112 roku ( przynajmniej na teraz niewiadomo czy pozniej ofcynowo tego nie zmienia)
Wycięcie Nettles ma moim zdaniem 3 główne powody.
1. Rozwinięcie roli Rheany. Głupie to, ale da się to przyjąć.
2. Jeszcze większe odczłowieczanie Deamona i robienie z niego kretyna. Z tego co pamiętam Deamon przy Nettles ożył, otoczył ją opieką, stąd teorie, że mogła być jego bękarcicą. Serial nie może pokazać Deamona w pozytywnym świetle. Tu będzie pewnie scena jak Rheana na Owcokradzie ląduje w Dorzeczu, policzkuje przy wszystkich swojego Ojca i każe mu się ogarnąć.
3. Książkowy wątek Nettles pokazuje, że Rhaenyra jest osobą niezwykle małostkowe, okrutną i pełną hipokryzji (jak prawie każdy przedstawiciel smoczej arystokracji). Ona sama, która traktowała umowę małżeńską jako luźny aneks, pierwsza zleca zabicie rzekomych wiarołomców. No, ale serial pokazuje, że Renia miała prawo gdzieś, z miłości, bo kochała Harwina, więc wszystko ok, a nie, bo była rozwydrzoną, arogancką arystokratką, która brała co chciała, nie patrząc na konsekwencje.
I podobnie tutaj. Gdyby poszli wątkiem książkowym to nie mogli by pokazać Czarnej Królowej jako tej zbolałej ofiary. Bo rzucenie kilkudziesięciu ludzi na pewną śmierć, jest potężnym „Power Move” i byciem „Badass „(wystarczy poczytać opinie na amerykańskim twitterze) tak zlecenie uśmiercenia dziewczyny i jej rzekomego kochanka to już byłoby robienie z niej sprawcy i potwora.
Bo to serial dla zachodnich półgłówków. Na reddit dosłownie najgorsze rzeczy są wychwalane pod niebiosa. Tam masy są już nauczone, by lubić to co im się daje, a nie to co lubią faktycznie. I broń Boże nie wyłamuj się z odmienną opinią, bo jeszcze komuś się nie spodoba.
Aleś się rozpędził. 😛 Po pierwsze królowa nie kazała zabić obojga „wiarołomców”, tylko samą Nettles. Wyraźnie zaznaczyła, że Daemonowi nie może się nic stać. A po drugie, zrobiła to nie z małostkowości, hipokryzji czy zazdrości (przecież przymykała oko na to, że Daemon współżył z Mysarią w KP), tylko dała sobie wmówić Mysarii, że Nettles chce ją zdradzić, tak jak przedtem Hugh i Ulf. Nie chcę jej usprawiedliwiać, bo mądry król nie słucha głupich i nieszczerych rad, ale już tyle razy ją zdradzano, że łatwo jej przyszło w to uwierzyć. Ty czytałeś OiK czy tylko obejrzałeś obrazki?
Małostkowość tam też odegrała swoją rolę moim zdaniem. Jej chłop spędzał czas z jakąś siksą… No trudno się dziwić. Ale masz rację, że paranoja chyba była czynnikiem dominującym. Zwłaszcza że Rhaenyra (chyba bez podszeptów Mysarii) chciała też uwięzić Addama, i to mimo jego lojalności i mimo protestów Corlysa. Tylko za to, że był Czarny 😉
Kobieta przeżyła traumę po utracie dzieci, do tego dwa miłosne zawody albo i więcej, a jak wiemy Targi mają dość często poryte berety to podejmowała takie a nie inne decyzje. Mnie ciekawi czy w serialu jej koniec będzie taki jak w książce, pokarm dla smoka i tylko noga zostanie. Swoją drogá skoro lord Stark ma zawitać w finale sezonu z wilkami to chyba serial jako całość nie bedzie poruszał regencji tylko się skonczy pojednawczym ślubem Aegona III z córką Aegona II i zyli dlugo i szczesliwie 😬
Mysaria też swoje dołożyła, ale uwięzienie Addama było akurat za podszeptem lorda Celtigara (kolejny as w otoczeniu Rhaenyry) i paru innych, np. sojuszników z Białego Portu. A przeciw był też maester Gerardys. Z tym „Czarnym” to oczywiście żarcik? 🙂
Tak.
Aha, i taka prośba – nie róbmy tu wycieczek personalnych. Nawet w obronie królowej (tym bardziej, że na nią nie zasługuje ;P )
Odezwał się Zielony… Ja wiem lepiej kto zasługuje, a kto nie. 😛 Ale co do tej złośliwej uwagi masz rację. To było niepotrzebne.
Tak żartem i małym spoilerem z książek.
.
.
.
.
Skoro zastąpili Nettles Rhaeną to może oznacza to, że chcą znowu wziąć obie wersje narracyjne i Daemon będzie romansował z własną córką? XD
Bratanica jest jego żoną, w serialu snił że uprawia sex z matką, to jeszcze córka na podium się zmieści 😉🤣
Moim zdaniem Hugh zdradzi Rhaenyrę z powodu żony, która będzie zakładnikiem Otto w Tumbletown.
Możliwe, choć to znów byłoby odejście od treści książek. Tam zdradzają przed zdobyciem miasta. Ale faktycznie nie zdziwię się, jeśli scenarzyści będą chcieli mu nadać szlachetne intencje, bo Hugh serialowy jest kompletnie różny od Hugh z książek (który – jak już wspominałem – był psycholem).
a co takiego zrobił ten hugh książkowy?
Jeśli chodzi o akcję z Ulfem to wydaje mi się, że to nie były pułapka, a ponowna próba polubownego rozwiązania sytuacji. Rhaenyra wydaje się nadal głupia myśląc, że rozwiąże ten konflikt bez walk, dlatego też może specjalnie chciała pokazać swoje siły, tak by Aemond (ten, który prze do walki najbardziej) chciał się z tego wycofać. Jak dla mnie jest to jedyne i sensowne wytłumaczenie.
Tak, chodzi o to by na siłe pokazać, że kobiece postaci nie chcą rozlewu krwi i nigdy by nikogo nie skrzywdziły. Poza setkami niewinnych ludzi, których faktycznie zabijają, ale jest to pokazane tak jak gdyby ginęły bezwartościowe manekiny. Też jak się przyjrzycie, to płoną głównie męskie postacie (więc bezwartościowe w czasach woke)
Mam takie pytanie, bo w got było, że niektórzy Targaryenowie są tzw smokami, tzn. ogień nie może im zrobić krzywdy, jak np. Daenerys która weszła w płomienie, a z kolei jej brat zginął od ognia. Stąd moje pytanie, bo Aegon został mocno poparzony czyli tym smokiem nie jest, a wiadomo kto nim jest oraz skąd bierze się to, że ktoś jest smokiem, a inna osoba nie, mimo że są np. rodzeństwem?
Nikt nie jest odporny na ogień. Sprawa z Daenerys i wykluciem smoków była jednorazowa związana z magią krwi a nie odpornością na ogień.
Druga 'proba’ w serialu była wymysłem scenarzystow
Nie ma czegoś takiego, a Targaryenowie są wrażliwi na ogień jak wszyscy inni. W książce Daenerys nie spłonęła w czasie pogrzebu Drogo, bo osłaniała ją magia (ta sama, dzięki której narodziły się smoki). Zaś druga scena, ta ze spalonymi Khalami, to po prostu głupi wymysł scenarzystów serialu.
A więc powstaje pytanie, czy Targaryenowie są w jakikolwiek sposób wyjątkowi?
Targaryenowie? Nie. Ale Valyrianie wydaje się, że tak. Polecam zapoznać się z tą teorią:
https://fsgk.pl/2018/12/szalone-teorie-smocza-krew/
I może jeszcze tą:
https://fsgk.pl/2022/11/szalone-teorie-sekret-okielznania-smokow/
Pozwolą sporo zrozumieć.
No ale Daenerys mówi po śmierci Viserysa coś w stylu: „on nie był smokiem, ogień nie zabiłby smoka”, to ona sobie to po prostu wymyśliła bez żadnego związku z niczym? Nikt odporny na ogień nigdy nie istniał wśród Targaryenów?
Tak, ale mówi to w serialu. Przyzwyczaj się, że w serialu postaci mówią i robią masę bzdur, które mają się do treści książek pana Martina, jak pięść do nosa. Ta jest akurat jedną ze zgrabniejszych, były dużo głupsze.
No ale chyba też jest różnica, pomiędzy dzikimi smokami, które żyją sobie na wolności, a takimi wyklutymi przez ludzi, które to są dużo bardziej przyjaźnie nastawione do nich. Właśnie też się zastanawiam, skąd wgl wzięły się te dzikie smoki, w książce jest bodajże powiedziane, że niektórzy maesterowie uważają, że np Kanibal żył na Smoczej Skale jeszcze przed przybyciem Targaryenów, a co do pochodzenia Owcokrada i Szarego Ducha nie ma chyba żadnych wzmianek, więc zakładamy, że dzikie smoki żyły też w Valyrii i stąd pojawiły się na wyspie? Przecież Valyrianie na pewno mieli sposoby na przejęcie kontroli nad dowolnym smokiem, a smoki były im bardzo potrzebne do tych ich wojen rodów, także raczej takie niczyje smoki szybko „znalazłyby” tam właściciela, przynajmniej moim zdaniem dzikie smoki w Valyrii nie mają sensu. Czyli co, uciekły Targaryenom po wykluciu? Czy jakaś smoczyca złożyła sobie jaja których nikt nie znalazł i tak one się pojawiły? Biorąc pod uwagę jak różne rozmiarowo są 3 znane nam dzikie smoki, możemy wywnioskować, że są one w różnym wieku, co moim zdaniem jeszcze bardziej dodaje wątpliwości odnośnie ich pochodzenia. Wiesz coś na ten temat?
A rzeczywiście, sprawdziłem jeszcze raz i masz rację. Wprawdzie nie powiedziała tego na głos, ale pomyślała. Mój błąd.
No cóż, w takim razie pewnie tyczyło się to tego, że Viserys, strasząc ją pobiciem, tytułował się przy tym „smokiem”. Nawet wśród Targaryenów podobna bezczelność nie była przyjęta. Chyba tylko jeden Daeron tak się tytułował. To z jej strony taka drobna złośliwość. Tak, jakby on jej ciągle powtarzał „i kto jest debeściak?!” a ona teraz skomentowała „jednak nie jesteś żaden debeściak, debeściak nie zginąłby jak ostatni frajer”. 🙂
I nie. Nikt odporny na ogień nigdy nie istniał ani wśród Targaryenów, ani wśród innych Valyrian.
A to ciekawe, nigdy bym jej słów w ten sposób nie zinterpretował, a co się tyczy odporności na ogień innych Valyrian to jest pewne co napisałeś, bo ja pamiętam tylko że oni magią kontrolowali masę rzeczy, to może ochronę przed ogniem też jakoś wyczarowali, ale nigdzie nie znalazłem informacji na ten temat?
Nigdzie w twórczości Martina nie ma ani jednej wzmianki o odporności jakiegokolwiek człowieka, Valyrianina bądź nie, na ogień. Choć z drugiej strony, skoro udało się Daenerys wytrzymać żar stosu pogrzebowego Drogo, to zupełnie niemożliwe chyba nie jest. Potrzebna jednak jest magia i odpowiedni rytuał, a być może nawet ofiara (jak Mirri Maz Dur). Wrodzonej odporności w świecie Martina nie ma. Ale rozumiem twoje pytanie. W serialu tak to przedstawiono, że wielu fanów powzięło mylne przekonanie, że „prawdziwi” Targaryenowie są odporni na ogień. 🙂
No właśnie myli mi się w wielu kwestiach serial i książki, a wiesz np. jak to jest z tymi płciami u smoków, bo czytając OiK najpierw jest coś w stylu, że niemal nie da się określić płci smoka, a potem, że smok Rheany to smoczyca, która dopiero się wykluła (rozumiem, że płeć określa się, czy znosi jaja czy nie), ja jak czytałem GOT to było mi smutno, bo od razu stwierdziłem, że smoki Daenerys to samce, po imionach, dopiero potem przeczytałem o tych kontrowersjach z określeniem płci; druga sprawa to jak to jest z tą kontrolą smoków bez jeźdźców, w OiK to było różnie, wystarczyło coś powiedziedzieć po Valyriańsku, a w serialu to Daenerys skłaniała te smoki do wszystkiego co chciała (tak wiem, że to serial tylko); no i jeszcze 3 moja wątpliwość, bo w GOT bodajże było, że smoki które wykluły się później, nigdy nie osiągały rozmiaru swoich poprzedników, ale to nie jest tak, że po prostu były dużo młodsze? Jak sobie jeszcze przypomnę o co miałem zapytać, to dorzucę coś jeszcze
1. Płeć smoków. Smoki mają płeć, choć ludzie nie potrafią jej odpowiednio wcześnie rozpoznać. Przyjmuje się zazwyczaj, że smoki składające jaja to samice, zaś nieskładające to samce. Niektórzy maesterowie uważali, że smoki potrafią zmieniać płeć, ale to raczej bzdura. Jak wynika z powyższego imiona smoków to czysta loteria i nie można na tej podstawie zakładać płci smoka. Z drugiej strony smoki to istoty magiczne i niewykluczone, że imię (czyli wola posiadacza) w jakiś sposób determinuje płeć. Niestety, wszelka użyteczna wiedza o smokach przepadła wraz ze starą Valyrią, w tym i ta o płciach bestii. Targaryenom jakoś się te imiona sprawdzały.
2. Smoki bez jeźdźca (ale takie, które już kiedyś jeźdźca miały) są jak konie bez jeźdźca. Będą trzymać się dotychczasowego miejsca, pozwolą opiekunom zająć się sobą, a nawet pozwolą zamknąć w smoczej jamie. Ale nie można im powiedzieć „leć tu i tu i zrób to i to”. Musi nim pokierować nowy jeździec, któremu uda się go okiełznać. W książkach Daenerys tylko opiekuje się swoimi smokami, ale jeszcze ich nie okiełznała (jest tego bliska w przypadku Drogona). Są też smoki dzikie, które nigdy nie miały znanego jeźdźca. Takie trzymają się z dala od ludzi i robią co chcą. Tylko Nettles udało się okiełznać dzikiego smoka Owcokrada.
3. Dokładnie tak. Większość smoków wyklutych w Westeros zginęła podczas Tańca Smoków zanim zdążyła dorosnąć do właściwych rozmiarów. Praktycznie w dwa lata było po smokach. Serialowa opowieść o stopniowym karłowaceniu się smoczej rasy to bzdura.
No ale chyba też jest różnica, pomiędzy dzikimi smokami, które żyją sobie na wolności, a takimi wyklutymi przez ludzi, które to są dużo bardziej przyjaźnie nastawione do nich. Właśnie też się zastanawiam, skąd wgl wzięły się te dzikie smoki, w książce jest bodajże powiedziane, że niektórzy maesterowie uważają, że np Kanibal żył na Smoczej Skale jeszcze przed przybyciem Targaryenów, a co do pochodzenia Owcokrada i Szarego Ducha nie ma chyba żadnych wzmianek, więc zakładamy, że dzikie smoki żyły też w Valyrii i stąd pojawiły się na wyspie? Przecież Valyrianie na pewno mieli sposoby na przejęcie kontroli nad dowolnym smokiem, a smoki były im bardzo potrzebne do tych ich wojen rodów, także raczej takie niczyje smoki szybko „znalazłyby” tam właściciela, przynajmniej moim zdaniem dzikie smoki w Valyrii nie mają sensu. Czyli co, uciekły Targaryenom po wykluciu? Czy jakaś smoczyca złożyła sobie jaja których nikt nie znalazł i tak one się pojawiły? Biorąc pod uwagę jak różne rozmiarowo są 3 znane nam dzikie smoki, możemy wywnioskować, że są one w różnym wieku, co moim zdaniem jeszcze bardziej dodaje wątpliwości odnośnie ich pochodzenia. Wiesz coś na ten temat?
Hmm, sporo pytań. Nie to, że idę na łatwiznę, ale raczej nie zrozumiesz fenomenu smoków u Martina bez przeczytania tego krótkiego opracowania:
https://awoiaf.westeros.org/index.php/Dragon
W przedmiocie naszych rozważań szczególnie istotna będzie sekcja „History”. Jeżeli nie znasz angielskiego to przetłumacz sobie tę stronę w google translate. Jeżeli wtedy będziesz miał jeszcze jakieś wątpliwości to chętnie pomogę (o ile będę potrafił), ale znajomość tych faktów jest niezbędna, żebyśmy mieli jakiś wspólny grunt do rozważań.
Dla mnie chyba najciekawszym elementem była wymiana zdań pomiędzy Jacaerysem oraz Rhaenyrą (skoro już zdecydowali się zmienić jego podejście do tematu, pozostaje to przełknąć), bo wszystko, co powiedział, wydarzy się w przyszłości, ale najwyraźniej nikt inny nie dostrzega niebezpieczeństwa; prawdopodobnie twórcy i tutaj wiele rzeczy przeinaczą, niemniej zdrada ze strony Ulfa i Hugh musi mieć miejsce. Co do tego serialowy Jace się nie pomylił, decyzja jego matki będzie miała poważne konsekwencje.
Trzeba oddać, że Srebrnoskrzydła wygląda obłędnie, w moich oczach to chyba najpiękniejszy smok, jaki do tej pory pojawił się na ekranie. Tym bardziej czekam na Tessarion, oby przy niej również się wykazali. I chyba tutaj kończą się plusy tego odcinka, wszystkich głupot, zmian oraz absurdów nawet nie mam siły komentować, bo tego jest za dużo.
Chociaż ciekawi mnie jedno odnośnie wycięcia Nettles i zastąpienia jej postacią Rhaeny, bo co planują zrobić z nią później — czy dziewczyna po prostu zniknie wraz ze swoim smokiem i nikt więcej o niej nie usłyszy? Czy może jej smok zginie w walce, jednak ona sama przeżyje?
Ani jedno, ani drugie nie ma dla mnie sensu.
Wszystkie te zmiany są po prostu złe.
Ale chyba najbardziej w całej tej produkcji boli mnie to, jak bardzo serial oraz niektórzy bohaterowie (głównie ze stronnictwa Czarnych) są wychwalani wszędzie dookoła przez osoby, które nigdy nie miały książek w ręku i guzik wiedzą o uniwersum — tak, świat Martina jest ciekawy i wiele się w nim dzieje, ale to wciąż świat okrutny rządzony w większości przez okrutnych ludzi ze smoczej dynastii, a oni wszyscy mają obsesję na punkcie władzy i Żelaznego Tronu, i nie cofną się przed niczym, by po tę władzę sięgnąć. Dla mnie to nadmierne sympatyzowanie z Targaryenami zakrawa o szaleństwo, bo ludzie potrafią usprawiedliwiać dosłownie wszystkie ich czyny, szczególnie Rhaenyry podczas Tańca…
Oczywiście, zastrzeżenia Jacaerysa były jak najbardziej rozsądne. To Rhaenyra jest ślepa. Addam, wiadomo, rodzina. Ale dlaczego jakiś Hugh czy inny Ulf miałby się przejmować sprawą Targaryenów? Gdy poczuje smoka pod tyłkiem i siłę, sam będzie sobie własną sprawą. Tym bardziej, że o ile pamiętam w książce ani jeden ani drugi nie mieli żadnego wiadomego pochodzenia od Targaryenów, to wymysł serialu. Hugh był bękartem kowala, a Ulf w ogóle nikim.
Ja też sympatyzuję z Targaryenami. 🙂 Głupota i okrucieństwo nie jest cechą rodu, jak białe włosy. Było wielu szlachetnych i dobrych Targaryenów, może nawet większość. I bądźmy uczciwi – czyny Rhaenyry nie były nawet w dziesiątej części tak podłe i okrutne, jak np. czyny Aemonda, którym zachwycają się dzisiaj panienki fanboje na forach filmowych.
Tym niemniej to jednak wymysł serialu. W książce to właśnie Jacaerys był pomysłodawcą wyszukania smoczych nasion i jego największym orędownikiem. Mądre słowa, ale powinien je wypowiedzieć ktoś inny. Tylko kto? Mysaria zapewne szykuje Rhaenyrze upadek, a z lorda Celtigara zrobili starego durnia, wszak to tylko mężczyzna. Może smok?
Ulf i Hugh byli ze Smoczej Skały. Ulf na pewno miał platynowe włosy (nie siwe!), stąd przydomek Ulf Biały. To raczej nie jest zbieg okoliczności, że facet jest z miejsca, gdzie siedzieli Targaryenowie, ma wygląd Targaryenów i zostaje smoczym jeźdźcem. Z Hugh sprawa jest podobna, ale książka chyba nie mówi nic o jego włosach – choć na fanowskich obrazkach zawsze ma białe włosy. Może Martin kiedyś coś o tym mówił – trudno powiedzieć. W każdym razie w przypadku Ulfa pochodzenie od Targaryenów jest prawie pewne, w przypadku Hugh – dość prawdopodobne.
Oczywiście w serialu to zupełnie inni ludzie. To znaczy Ulf jest w miarę podobny, głupi pijaczyna, tylko mu dodali parę lat. Natomiast Hugh był kompletnym psycholem (jeśli wierzyć trochę pro-Czarnym źródłom), niewiele lepszym od Gregora Cleagane’a.
To, że w książkach są w jakimś stopniu skoligaceni z Targaryenami miało oczywiście potwierdzenie w tym, że mimo wszystko dosiedli smoków, a raczej żaden z nich na magii się nie znał (co było zarzucone Nettles) — tylko szkoda, że serial kolejny raz nie pozostawia miejsca na snucie domysłów. Zamiast tego przedstawia jedną wersję wydarzeń z wykorzystaniem konkretnych Targów.
Dla mnie byłoby ciekawiej, gdyby obydwoje posiadali smoczą krew rozrzedzoną i ich pochodzenie pozostało tajemnicą (jedynie włosy sugerowałyby, że coś jest na rzeczy), a tutaj zostali postawieni dosłownie obok głównych bohaterów oraz smoczych jeźdźców na równi, jako wnukowie króla Jaehaerysa.
Nie no, zaszedł pomyłek. Ja też uważam, że mieli jakieś tam targaryeńskie pochodzenie. Tyle że nic o nim nie wiadomo. To nie Jon Snow czy Ramsay Bolton. Nie mieli powodów, żeby poczuwać się do wspólnoty z tym rodem, skoro nawet nie wiadomo który z jego członków był ich przodkiem. I czy w ogóle któryś.
Pełna zgoda, bękarcie targaryenskie pochodzenie obu jest bardzo prawdopodobne. Obaj byli degeneratami niegodnymi aby zostać smoczymi jeźdźcami, cóż widać smoki nie potrzebują szlachetności u jeźdźców. Dziwne że Rhaenyra nie kazała obu pilnie obserwować i wyeliminować w razie zagrożenia zdradą. Sama też ich trochę do zdrady popchnęła, odmawiając im zaszczytów po walkach które dla niej toczyli (to też było głupie z jej strony, ziemi i zamków do obdarowania nie brakowało po ewentualnej wygranej wojnie).
Nie przeszkadza mi samo opowiadanie się za jedną czy drugą stroną, wszyscy mamy prawo popierania stronnictwa Czarnych czy Zielonych, nie przeszkadza mi również bycie fanem samej dynastii i konkretnych Targów, bo ta rodzina oczywiście jest ciekawa i te wewnętrzne konflikty na przestrzeni lat również; nie kwestionuję tego. 🙂 Pisałam jedynie o „nadmiernym” sympatyzowaniu z Targaryenami — patrzeniu na nich przez pryzmat własnego uwielbienia dla postaci (bądź niechęci względem ich przeciwnika) i jednoczesnym ignorowaniu charakteru, spłaszczeniu czynów czy podejmowanych decyzji, np. wiele osób zachwyca się obecnie Saerą, która w moich oczach nie była postacią pozytywną. I chociaż tak jasno nakreślone pochodzenie zarówno Hugh, jak i Ulfa jest raczej wymysłem serialu, tak wiele osób ten pomysł podchwyciło, również czytelników (z tego co widziałam po zagranicznych recenzjach oraz komentarzach).
I oczywiście, że czyny różnych bohaterów nie są sobie równe, jedni byli okrutni bardziej, drudzy mniej, jednak w przypadku Tańca Smoków wciąż rozmawiamy o bezwzględnej walce o tron, o mordowaniu krewnych, o wojnie z wykorzystaniem smoków oraz mieczy, a także pokątnych spisków. To nie był ładny ani szlachetny konflikt, bo nie powinien taki być; obie strony mają krew na rękach.
I chociaż sama lubię książkowego Daemona — bo jego kreacja od zawsze wydawała mi się ciekawa — tak nie wypieram tego, jakim był człowiekiem i nie próbuję nikomu wmawiać, że miał złote serce.
Co do zachwytów.
W przypadku Aemonda może bierze się to z tego, że (moim zdaniem) jest on dość przyzwoicie zagrany w porównaniu z pozostałymi bohaterami, którzy są obecnie na ekranie i zwyczajnie wzbudza w człowieku jakieś zainteresowanie, bo przynajmniej coś robi (już niezależnie od motywów) — czego nie można powiedzieć o Radzie Czarnych czy Daemonie w poprzednich odcinkach. Nie wiem, zgaduję.
To wszystko przypomina mi trochę finałowe odcinki GoT, kiedy zdaniem ludzi Daenerys miała pełne prawo do zniszczenia Królewskiej Przystani, bo „była w żałobie” i zachwycano się tym, że dosłownie zrównała miasto z ziemią oraz wymordowała niemal wszystkich mieszkańców.
Nie no, znam różnicę między sympatią a kibolstwem. 🙂 Po prostu uważam, że Rhaenyra, jak na Targaryena (i to działającego w tak ekstremalnych warunkach), była raczej dobrym człowiekiem. Miała np. skrupuły wobec zabijania krewnych. Aegon, Aemond czy Daemon nie mieli ich wcale. Przynajmniej ta książkowa, serialowa jednak zleciła zamach na Aemonda.
Jasne, luz! Wszyscy mamy prawo do własnych opinii i po to również istnieje sekcja komentarzy, by je między sobą wymieniać; gdyby każdy myślał to samo, byłoby nudno. 🙂 W każdym razie Taniec jest o tyle trudniejszy w odbiorze (może też wyrabianiu zdania o jego uczestnikach), że to bardziej kronika niż książka, do tego rozrzucona na kilka tytułów, więc ciężko stworzyć dokładny, szczegółowy opis wszystkiego i każdego, jak chociażby w przypadku GoT.
Nie przesadzałbym. Kronika to jednak zupełnie co innego. To jest klasyczna opowieść prowadzona przez jednego narratora (w odróżnieniu od opowieści, gdzie narrator zmienia się wraz z każdą opisywaną postacią), który stara się zachować neutralność. Od zwykłej fabuły różni się to tylko tym, że nie znamy myśli bohaterów. Wiemy jednak co robili i w większości co mówili.
Nie no sympatię do Aemonda można zrozumieć. To trochę tak jak z Walterem Whitem i Skylar z Breaking Bad. Walter jest postacią straszną, Skyler w najgorszym wypadku słabą i lekko irytującą. Dlaczego ludzie lubią Waltera i nienawidzą Skyler? Moim zdaniem odpowiedź daje nam 9 atrybutów lubianych postaci (nieważne czy bohaterów, czy czarnych charakterów), które zauważył Eric Edson. Jeśli postać ma 5 z nich, czytelnik/widz je polubi.
Te cechy to:
1. Odwaga
2. Kalectwo
3. Kompetencja / nadzwyczajne umiejętności zdobyte własnym wysiłkiem
4. Poczucie humoru
5. Wykazanie się dobrocią wobec innych
6. Zagrożenie życia
7. Posiadanie przyjaciół i/lub ukochanej osoby
8. Ciężka praca
9. Obsesyjne realizowanie swojego celu.
Aemond spełnia punkty 1, 2, 3, 6, 9 (a można się upierać, że również 8). Więc ludzie go lubią, mimo, że to czarny charakter.
Dorzuciłabym jeszcze to, że w dzieciństwie nie traktowano go szczególnie poważnie ze względu na brak smoka i te drwiny oraz żarty (jak chociażby serialowa świnia ze skrzydłami) też w jakiś sposób wzbudzają cień sympatii, bo pewnie doświadczał ich częściej, a znowu z takimi dziećmi wiele osób też potrafi się utożsamiać albo z natury potrafi im bardziej współczuć. Na pewno przeciętny widz więcej empatii miał dla młodego Aemonda niż młodego Aegona.
Mówię tu o serialowej kreacji.
Ech, ja najbardziej lubię z Pieśni Roosa Boltona i Waldera Freya i szukam tej 5 cechy…
Byli gościnni ponad przyjęte normy, tylko goście nie umieli tego docenić 😉
Z punktem 3 nie do końca bym się zgodził. Chyba że rozumianym jako pozyskanie największego smoka. Trzeba jednak pamiętać o okolicznościach w jakich to nastąpiło. Mało eleganckie jest szabrowanie rzeczy zmarłego na jego pogrzebie.
Nie nazwałabym tego szabrem, smok wszak nie był podpisany :p Wątpię zresztą, czy Vhagar w ogóle zainteresowałaby się mdłą Rhaeną, bardziej prawdopodobne, że Aemond oszczędził Daemonowi konieczności organizowania kolejnego pogrzebu
Owszem, szaber. Bo smok Laeny, tak jak wszystkie jej rzeczy, powinien zostać rozdysponowany przez jej spadkobiercę, czyli księcia Daemona. Ewentualnie przez króla, ponieważ to zasób strategiczny. Nie twierdzę, że to akurat Rhaena powinna przejąć Vhagar. Być może i tak padłoby na Aemonda, ale wśród Targaryenów inaczej załatwiało się te sprawy. Nie samowolnie i nie gwizdnąwszy komuś smoka w dniu pogrzebu. :/
„Smok nie jest niewolnikiem” – Daenerys Targaryen.
Zacytować ci fragmenty z OiK, kiedy to król decydował kto może ubiegać się o jakiego smoka? Choć pewnie je znasz. A wyobraź sobie teraz sytuację, że to nie Aemond, ale Hugh Młot podprowadził wtedy Vhagar. Pewnie wszyscy wzruszyliby ramionami i powiedzieli „smok nie jest niewolnikiem”? 😛
Przymknięto oko, bo Aemond był synem króla, a Viserys pobłażał swoim dzieciom. Za króla Jaehaerysa taki numer by nie przeszedł.
„w oryginale jest mowa o tym, że twierdził, że pochodzi od syna Maegora”
Brawo! I tym sposobem odnalazł się słynny Maegor III… 😛
„matką Hugh była… niesławna Saera Targaryen, córka Jaehaerysa, która została prostytutką w Lys, a potem Volantis”
Co za bzdura. Potomstwo Saery jest znane i żyje w Essos. Trzech jej bękartów było nawet kandydatami podczas Wielkiej Rady.
Nie wiemy ile miała dzieci. Wiemy tylko że trójka (notabene – każde dziecko z innym ojcem) próbowała zgłaszać pretensje do tronu w 101o.P. Biorąc pod uwagę, że Saera była jeszcze wtedy dość młoda i że miała specyficzną profesję, możemy przyjąć, że miała dzieci jeszcze później (albo że w czasie Wielkiej Rady Hugh był oseskiem). To oczywiście pomysł scenarzystów, ale powiedziałbym, że nie jest jakoś absurdalnie nieprawdopodobny.
Ale wszystkie bękarty Saera miała dopiero w Essos. Gdyby miała jakiegoś w Westeros wiedzielibyśmy o tym. Poza tym nie zgadza się wiek. Hugh musiałby urodzić się w Essos, a nic nie wiadomo, żeby kiedykolwiek tam był. Zresztą na podróżnika mi nie wyglądał.
Tak, to prawda, nawet chyba miałem o tym pisać w omówieniu, ale uznałem, że już nie będę przeciągał dygresji. Hugh musiałby urodzić się w Essos, a dokładniej w Volantis. No jest to dziwne, choć raczej nie niemożliwe, w KP jest wielu migrantów z wolnych miast. Po prostu ten wątek nie został poruszony.
Dzień po obejrzeniu.
Gdyby oceniać ten odcinek, w oderwaniu od znajomości książek, to można by było dać 6/10, może naciągane 6,5/10. Wreszcie akcja posunęła się do przodu.
Ciekawe jest spiskowanie Larysa. Najwidoczniej faktycznie gra na upadek Aemonda i najprawdopodobniej również upadek Targów. Scena z Aegonem, starającym się wrócić na nogi za wszelką cenę, również. Pasuje mi to do wykreowanych postaci. Te wątki przypominają bardziej poprzedni serial.
To nie znaczy, że nie ma głupotek. Jak pisałem poprzednio, pewnie 70% to znów będzie zamulanie niewiarygodnymi dialogami. Niewiele się pomyliłem, bo pewnie 55-60% odcinka mógłbym do tego zaliczyć, na czele z Alicent która dosłownie idzie na wycieczkę krajoznawczą i wszyscy mają to w poważaniu. Po Twarogu oraz Jusze. Tak po prostu królowa idzie sobie poza miasto z pojedynczym gwardzista.
Kolejne, to scena wyjścia z Krwawej Bramy. Od idzie sobie Baela oraz postanawia sobie odejść od konwoju – znowu wszyscy mają to gdzieś.
Następne – wreszcie jakaś w miarę dobra scena w Harrenhall – nieźle Oskarek wyjaśnił dotychczasowy kretynizm działań Księcia Łotrzyka, ale dla równowagi obejść się bez smętów wizji Daemona później nie mogło.
Konfrontacja Jacearysa z Renatką nawet niezła, ale serial znów zapomina o istotnym fakcie – to Jeacarys był pomysłodawcą oswojenia smoków przez nie – Targów i brakuje wytknięcia mi tego przez matkę. Dobrze chociaż, że wytknął swoje prawdopodobne bękarcie pochodzenie. Scenę psuje odbiór gra aktorki – Emmy d’Arcy jako Rhaenyra nie jest dobrze zagraną postacią. Swego czasu myślałem, że Emilia grała źle, ale Emma – gra gorzej i nie potrafi grać smutku oraz rozpaczy. Z pewnością nie pomaga scenariusz, ale też aktorka nie czuje swojej postaci, bądź nie czytała książek. Nie podobało mi się dalsze naciskanie na to, że Renatka nie chce władzy, tylko pokoju, dostatku i władzy – lecz nie dla niej samej, ale z powodu wiary w jakieś przeznaczenie. Przepraszam, ale to są jakieś niewiarygodne pierdoły i dalsze pranie postaci w Perwollu czy innym super proszku do prania. Przed sceną w Smoczej Górze na Smoczej Skale, też scena zachęcania do próby była niezbyt zachęcająca, brakowało mi przynajmniej jednego „kandydata”, który uznałby, że jednak nie chce uczestniczyć w tej szopce.
Nie podobało mi się też, jak szybko przechodzi się z planów do realizacji rekrutacji kolejnych Smoczych Jeźdźców. To znaczy, lepiej by akurat było, gdyby to zaczęli już w poprzednim odcinku rekrutować „Smocze Nasiona”. Kolejna sprawa – to przenikanie tej agentki. To jest w moim odczuciu realizatorskie dno – Czerwony Kapturek łazi sobie zawsze, w ładnym stroju z jakiegoś dobrego materiału wszędzie, od Zapchlonego Tyłka do Czerwonej Twierdzy i nie wzbudza żadnych podejrzeń, choć wyróżnia się na kilometr.
Niewiarygodnie mi też wygląda scena w karczmie, gdzie cała tawerna zachęca Ulfa. Na pewno nikt by nie doniósł za trochę żarcia, na pewno. Jedna wpadka mogła oznaczać dekonspirację i pewne morderstwo wszystkich tych „Smoczych Nasion” z Królewskiej Przystani.
Na szczęście, po nieszczęsnej scenie zachęcania smoczego pomiotu do ujarzmienia smoków, nareszcie dostajemy scenę naprawdę wartą oglądania. To znaczy znów – dalej to jest słabe, że to smok wybiera jeźdźca, zamiast jeździec z predyspozycją w postaci pochodzenia i z (dopasowania/ujarzmienia) charakteru wybiera smoka – lecz mimo to scena palenia „Smoczych Nasion” przez Vermithora jest widowiskowa. Potęga smoków jest zrealizowana dobrze. Choć wolałbym, aby kandydaci szli pojedynczo.
Ogólnie odcinek dobry, jeśli się jest bezmyślnym konsumentem treści korpo – odłączyć myślenie, oglądać, jeść przekąski i nie narzekać. Ja tak po prostu nie umiem, ale wiem, że stado zombie odbiorców będzie pisało o najlepszym odcinku, choć najlepszy to on nie był w tym sezonie(najlepszy to wciąż odcinek z bitwą o Gawronie Gniazdo), zaś nigdy nie miałby potencjału nawet na najlepszy gdyby koncertowo nie zepsuto pierwszego odcinka. To, że wydaje się dobry w dużej mierze jest spowodowane wyjątkowo słabym poziomem ostatnich dwóch odcinków – na zasadzie kontrastu widzowie będą chwalić odcinek bardziej, niż powinni. Poprzeczka leżała naprawdę nisko.
Teraz przejdę może do wrażeń jako czytelnik. I tu zastrzeżeń mam dużo.
1. Za pewne można uznać usunięcie Nettles. To bardzo duży kamień do ogródka scenarzystów, sprawiający, że wątek Daemona straci sens albo będzie dalej wypaczany.
2. Z punktu widzenia widowiska, za idiotyczny zabieg uznaje ujawnienie planów zajęcia Królewskiej Przystani przez Rhaenyrę. To nie powinno być teraz ujawnione.
3. Nie zgadzam się z zastąpienia młodych lordów Dorzecza jednym Oskarkiem. No nie, wycięcie Bena Blackwooda oraz Aly Blackwood jest po prostu niedopuszczalne. Bez Czarnej Aly, wątek „Godziny Wilka” będzie gorszy. Poza tym jak teraz uwiarygodnić wątek Blackwoodów jako najważniejszych stronników Czarnych? Co, zjawi się jakiś kolejny syn i powie Oskarkowi – spoko, wydałeś mi wyrok na moim ojcu, trzymasz teraz z Brackenami, żółwik seniorze i idziemy expić Lannisterów? Akurat zabijanie krewnych przez seniorów zazwyczaj ma spore reperkusje. Pewnie po prostu wytną ich i uj, jednej z najważniejszych rodzin Dorzecza już nie będzie.
4. Nie podoba mi się trzymanie smoka przez Aemonda poza Królewską Przystanią. Zagrożenie nie minęło, Velaryonowie rządzą w zatoce, Rhaenyra ma smoka, Daemon także jest nieobliczalny i jest zagrożeniem, z którym powinien się liczyć. Helena teoretycznie jest Smoczym Jeźdźcem, lecz zawsze była odklejona a teraz (teoretycznie bo kij tam wie co zamierzają scenarzyści) jest zrozpaczoną matką. Ser Crispy idzie na Harrenhal, Hightowerowie wciąż nie mogą dotrzeć do stolicy. Dlatego najrozsądniejsze jest trzymanie smoka poza miastem. Na pewno. To też pewna konsekwencja akcji z ostatniego odcinka poprzedniego sezonu, gdzie Maelys częściowo niszczy Smoczą Jamę w Królewskiej Przystani.
5. Rajd Ulfa na stolice to debilizm. Nie chciało im się nawet wylotu z Smoczej Skały pokazać. Ulf teoretycznie nad smokiem nie panuje(to znaczy panuje w upośledzony sposób, to jest pokazane), ale od razu, nigdy nie latając wcześniej, zna drogę do Królewskiej Przystani i po prostu tam leci, Renatka tego nie zauważa i nie reaguje, że jakiś debil na smoku samotnie sobie leci w stronę wroga i może stracić kolejną bestie. Kompletnie też pomija się to, że nowi smoczy jeźdźcy powinni się z gadami oswoić i wyszkolić się. Też jestem ciekaw, jak wyglądałoby przez scenarzystów oswajanie dzikiego konia przez osobę, która nigdy takiego konia nie ujeżdżała. Kompletny brak wyobraźni osoby piszącej scenariusz.
6. Aemond dosiadający smoka i lecący na Smoczą Skałę. Czemu robicie z niego aż tak wielkiego kretyna? Miałby wpaść w tak podobną pułapkę, którą zastawił wspólnie z Colem? Jedna taka zmiana sprawia, że kolejne jego decyzje – jeżeli jeszcze cokolwiek ten serial będzie miał wspólnego z książką – pozbawią nawet odrobinę sensu dalszych podejmowanych przez niego działań? Aemond najprawdopodobniej nie opuściłby Królewskiej Przystani – albo opuściłby ze świtą – ale nie na Daemona. Teraz on już wie, że wróg ma przewagę ilości smoków.
PS. Przepraszam, ze wyszedł komentarz długości 1/3 artykułu. To nie było pierwotnie moim zamierzeniem, jednak rozczarowanie serialem jest coraz większe. To mogło być świetne widowisko, ale dotychczas serial marnuje potencjał opowieści spisanej przez GRRMa, niemal każda zmiana wprowadzona przez scenarzystów względem książek nie wprowadza niczego lepszego ani ciekawszego. Sam w sobie Ród Smoka, nawet gdybym wyrzucił z pamięci książki, prezentuje się jako samodzielne dzieło niewiele lepiej. Gra o Tron, dopóki ją oglądałem, czyli do chyba pierwszego odcinka 5 sezonu, pomimo wad o których pamiętam, była o wiele lepszym serialem.
Nie masz za co przepraszać. Nie znoszę ludzi cykających jednozdaniowymi komentarzami w rodzaju „bardzo mi się podobało, cześć”. Lubię takich, którzy wiedzą co im się podobało (bądź nie) i dlaczego. Nawet jeżeli kompletnie się z nimi nie zgadzam. Co do odcinka to mam podobne zdanie i większość zastrzeżeń już wyraziłem.
Z tym punktem 5 jedno zastrzeżenie – w serialu nigdy nie wiadomo ile czasu upłynęło pomiędzy scenami. Kwadrans? Dzień? Dwa tygodnie? Może zaliczył obowiązkowe 30 godzin jazdy i kurs z teorii.
Czym Ryanaira zasłużyła sobie w książce na przydomek „okrutna”?
Kazała „prostaczkom” latać na stojąco?
Troche heheszki ale serio pytam. I kto ją tak nazywał? Pospolity lud czy Zieloni wrogowie?
Scenarzyści HBO. 😛 W książce Rhaenyra miała wiele uwłaczających przydomków nadanych jej przez wrogów, ale „okrutna” wśród nich nie było.
Wolałbyś, żeby trzymali się książkowego przydomka „Maegor z cyckami”? 😛 Nie, no o to już nie róbmy scenarzystom wyrzutu, „Okrutna” oddaje intencję autorów tamtego przydomka dość dobrze, choć mniej graficznie.
Wolałbym „Radość Królestwa”. 😛 Ale niech już będzie ta „Okrutna”. Kolega pytał, to mu wyjaśniłem.
Hehe… w następnym odcinku dowiesz się kto jest naprawdę „radością królestwa”. 😉
Nie oglądałem tych przecieków z odcinka. Aż strach się bać co oni tam mogli wymyślić. 🙂
Ja tam nie będe taki surowy dla przechadzki Alicent po królestwie.
Co prawda nadal mam nadzieję że to jakaś tajna misja ale nawet jeśli chciała sobie pooddychać świeżym, nie cuchnącym powietrzem i popływać w czystym jeziorku to ta scena tak jak i wiele poprzednich absurdalnych scen bardzo dobrze wpasowuje się schemat. A jest on taki że odcinki pojawiają sie co tydzień i fani książek muszą mieć w tym czasie o czym porozmawiać. Nie ważne jak mówią, byle by mówili.
Dzień dobry wszystkim, mam pewne nurtujące mnie od jakiegoś czasu pytanie w kwestii składania przysiąg w świecie Pieśni Lodu i Ognia, mianowicie: jak to z nimi wygląda? Chodzi mi konkretnie o sytuację w kwestii wierności królowi jak nowy lord. Przykładowo: jakiś lord właśnie złożył królowi Viserysowi przysięgę, że uznaje jego córkę za prawowitą dziedziczkę. Mija parę lat, dany lord umiera i na mijesce jego wskakuje jego syn, nowy lord. I pytanie brzmi: czy przysięga którą złożył jego ojciec przed nim też go obowiązuje, czy może jako nowy lord musi udac się do KP by złożyć ponowną przysięgę wierności? Nie pamiętam jak było w książkach i czy było dokładnie wyjaśniane oraz ostatecznie jak to jest w serialu.
Z góry dziękuje za odpowiedzi 🙂
Szczerze mówiąc nie wiadomo. Martin nigdy nie opisał jak to wygląda prawnie w Westeros. Należy zatem założyć, że nie odbiega od zasad przyjętych w naszym średniowieczu. Czyli wasal składał przysięgę seniorowi od którego otrzymywał ziemię. Zawierał w ten sposób tak zwany kontrakt wasalny. Ten kontrakt był dziedziczny, a więc tak – przysięga ojca wiąże też jego następcę. Jeżeli następca nie chciałby respektować przysięgi poprzednika, powinien zwrócić seniorowi ziemie i tytuły poprzednika.
Należy jednak pamiętać, że był to system wielostopniowy. Król miał swoich wasali, ci mieli swoich, a ci kolejni swoich itd. W związku z tym często pojawiały się konflikty lojalności. Np. mój senior zbuntował się przeciw królowi. Komu mam być lojalny, żeby nie wyjść na zdrajcę? W Europie przyjęta była zasada „wasal mojego wasala nie jest moim wasalem”. Czyli jesteśmy winni lojalność swojemu bezpośredniemu seniorowi, więc to on ponosi odpowiedzialność. Wyjątkiem była jak zwykle Anglia, gdzie po podboju normańskim wprowadzono dwustopniowy system feudalny oraz zasadę „wasal mojego wasala jest moim wasalem”.
Która zasada obowiązuje w Westeros? Trudno powiedzieć. Czasem mam wrażenie, że żadna. Na pewno system feudalny jest wielostopniowy, a główni wasale Żelaznego Tronu cieszą się dużą autonomią. Z drugiej strony oskarżenia o zdradę rzucane są nadzwyczaj łatwo. Na pewno jednak zasada dziedziczenia lenna, a więc i obowiązywania przysiąg złożonych przez przodków obowiązywała w każdym systemie. 🙂
będzie jakiś post o leakach? bo szykuje się beznadziejny finał sezonu
Jak nam się uda z BT zebrać w tym samym czasie, to tak. Chciałbym, żeby tekst o trailerze i leakach był w piątek, ale nie obiecuję. Zobaczymy, co da się zrobić, bo niestety doba nie jest z gumy, a spać też trzeba.
To jest niesamowite, że nie dość że drugi sezon Rodu Smoka jest, delikatnie mówiąc, średni, to jeszcze wyciekły sceny z finałowego sezonu XD
Podobno nocny Król w Finale XD
UWAGA SPOJLERY!!!
Jo, byli pokazani Biali Wędrowcy w scenie wizji Daemona, gdy ten (chyba za pomocą Alys Rivers) dotknął czardrzewa. Była tam pokazane chyba wyginięcie smoków, czerwoną kometę i Danke z jej wyklutymi smokami oraz pod koniec miał rozmowę Haeleną.
potwierdzono Dany jako księżniczkę którą obiecano XDDDD Chyba ze to już fake
Nie wprost. Zrobimy w piątek tekst podwójny. BT napisze o przewidywaniach na podstawie trailera, a ja opiszę przecieki, bo udało mi się wszystkie fragmenty obejrzeć. Treść o przeciekach będzie odpowiednio ukryta, żeby mogli przeczytać tylko zainteresowani.
Nie będę się hamował, ten sezon to poziom 8 sezonu GoT. Scenopisarska katastrofa, przeplatana feministycznym bełkotem. Rzadko zdarza mi się przewijać całe sceny seriali, ale tutaj byłem zmuszony, bo głupota pewnych wątków była wręcz bolesna. Goście mieli dobry, kompletny materiał źródłowy (w przeciwieństwie do dedeków), a i tak powciskali swoje pomysły i rozwiązania, w większości bardzo kiepskie. Taniec Smoków w książkach był brutalną walką o władze, gdzie obie strony miały wiele za uszami. Nie przyświecały im jakieś wysokolotne ideały, wynikające z jakichś mętnych przepowiedni i kobiety wcale nie grały tam pierwszych skrzypiec. Wręcz przeciwnie, motywacje tych ludzi były niskie, w grę wchodziła tam chciwość, zazdrość i nadmiar ambicji. W serialu wszystko to jest w jakiś sposób usprawiedliwiane, Rhaenyra i Alicent (która w ksiażkach jest postracią drugoplanową, a tutaj zamiast Aegona, jest przez większość czasu przywódczynią zielonych) wcale nie chcą wojny, to wszystko wina tych krwiożerczych mężczyzn, przez nich w ogóle ta wojna. Wszystko jest lukrowane i uszlachetniane, byle tylko nie pokazać tych brzydkich cech ludzkiej, a szczególnie kobiecej natury.
Troszkę przesadzasz. Moim zdaniem jesteśmy w tej chwili mniej więcej na poziomie sezonu 5. Dzieje się coś niedobrego, wszystkie kreatywne decyzje scenarzystów, które wiązały się z odejściem od książek to niewypał za niewypałem (w pierwszym sezonie tak nie było, niektóre zmiany okazywały się całkiem zgrabne), ale rdzeń opowieści jeszcze się trzyma kupy. I większość rzeczy (poza utratą Nettles) można odratować, zwłaszcza po kilku śmierciach i przetasowaniach, które niebawem nastąpią.
Od sezonu 5 mieliśmy słabe i naiwne walki. Tutaj na szczęście tego nie ma.
Za to dialogi … Nawet te z 7 sezonu były lepsze niż wiele z tego sezonu Rodu Smoka
ZACYTUJE TUJA INO O POWODACH SKRÓCENIA SERIALU Z 10 DO 8 ODCINKÓW
Przewidywałem to już prawie rok temu i wygląda na to, że się potwierdzi. Ma to też związek z wypowiedziami (czerwiec 2023 rok) koordynatora scen kaskaderskich Rowleya Irlama, który wówczas w rozmowie z Hollywood Reporter powiedział kilka ciekawych rzeczy. Miejcie na uwadze, że to były słowa w środku zdjęć do drugiego sezonu. Cytuję: “Nie jest tajemnicą, że w tym serialu dojdzie do bitwy na morzu [Bitwa w Gardzieli]. Myślę, że właśnie tam zmierzamy. Problemem jest jednak budżet. Chcemy rozszerzyć nasz repertuar o duże bitwy morskie. Można zrobić bitwę morską na parkingu [tak jak kręcono do GoT], ale niekoniecznie będzie to takie samo uczucie. Tutaj w Leavesden mamy akurat zbiornik z wodą. Jeśli mamy zamiar to zrobić, myślę, że musimy uczynić to w zbiorniku. Ale zobaczymy, co się wydarzy”.
Z tej wypowiedzi wynika, że serial nie miał budżetu na bitwę w Gardzieli w tym sezonie. Jest to spowodowane cięciami budżetowymi, które zrobił Warner Bros. Scenarzystka Sara Hess kilka tygodni temu wygadała się w jednym z wywiadów, że decyzja o skróceniu sezonu do ośmiu odcinków nie było ich [scenarzystów] decyzją. Sądzę, że gdyby David Zaslav (CEO Warnera) nie wymusił cięć budżetowych, które obecnie spotykają wiele produkcji, to finałem drugiego sezonu mogłaby być właśnie bitwa w Gardzieli. A tak to musimy poczekać do pierwszego lub drugiego odcinka 3. sezonu.
Jeśli chodzi o atak na Królewską Przystań, to nie jestem aż tak pewien, że nie pojawi się w ostatnim odcinku drugiego sezonu, ale typuję, że jednak mimo wszystko również zostanie zekranizowana w trzecim sezonie. Ogólnie pierwsza część trzeciego sezonu powinna w teorii zawierać masę ważnych wydarzeń (bitwa w Gardzieli, atak na Królewską Przystań, bitwa nad Jeziorem potocznie zwana Karmieniem Ryb) i zastanawiam się jak oni to pogodzą finansowo. Jeżeli Zaslav dalej będzie stosował taktykę cięć budżetowych, to scenarzyści będą zmuszeni do rozrzucenia tego na większą liczbę odcinków albo przedstawienia tych wydarzeń w krótkim czasie ekranowym
Przestawią to tak samo jak bitwę Blackwoodow z Brackenami. Kazde korpo to max zysków, minimum kosztów
To się nie uda. Z planowanych 4 sezonów zrobi się 5-6 sezonów, bo będą musieli czekać, aż się budżet zresetuje. Po tym sezonie mamy już pewność, że kasy starcza im na zaledwie dwie duże sceny CGI (a nawet nie, bo Krwawy Posiew w siódmym odcinku był dość krótki i zbyt wiele się tam nie zadziało, czyli tak naprawdę starcza na jedną i pół sceny…) Mogli przynajmniej zrobić Upadek Królewskiej Przystani i zajęcie jej przez Rhaenyre w ostatnim odcinku tego sezonu, a tak wszystko zostawili na następny. Cholera jasna. Bitwa w Gardzieli będzie pewnie w drugim odcinku, usadowienie się Rhaenyry na Żelaznym Tronie w 3-4. I co potem? Czym zapchać kolejne cztery odcinki, gdy budżet już ledwo dycha? Bitwa gdzie Daeron ratuje Ormunda Hightowera i jego armię będzie wycięta, no bo jak zrobić efektywną scenę z Tessarion wielkości cziłały. Karmienie Ryb albo wytną, albo pokażą 5 minut walki i tyle z tego będzie. Przypuszczam, że punktem centralnym drugiej połowy 3 sezonu będzie snująca się i rozpaczająca za synem Rhaenyra. Oprócz niej oczywiście jeszcze Alicent robiąca smutne oczy do kamery, Aemond robiący rozpierdziel w Harrenhall i durne gadki o Przepowiedni™. 4 sezon to Tumbleton, zgon smoczych nasion, zgon Cole’a i ostatnia walka Daemona z Aemondem jako finał sezonu. 5 sezon to wieśniacy zabijający smoki, ewakuacja Rhaenyry z miasta i jej śmierć. THE END. Ale ja już tego oglądać nie zamierzam. Moja przygoda z tym serialem kończy się w tym miejscu. Jedno słowo: P A R O D I A.
Tak patrzę na tę ostatnią scenę z odcinka i wydaje mi się że Syrax jest za mała
W tle latał sobie jakiś smok, nie widać jaki, ale Aemond z kilometra jednym okiem wszystko zobaczył 😁
https://wykop.pl/wpis/68445359/dobra-smoczyce-i-smoczki-dla-nieogarnietych-jak-ja
ps. Ja nie ustalałem tych rozmiarów
No to Syrax wydawała się wielkości Vermax w tej scenie.
Pochodzenie Hugh pewnie było zaproponowane przez Martina. Bękart córki króla, która go wkurzała dosiadł jego ukochanego smoka. Martinowska ironia.
Jasne. I dlatego uczynił go bękartem kowala z Królewskiej Przystani. :/ Kiedyż to Hugh powrócił z Volantis, gdzie żyła jego matka? I dlaczego nie zna używanej tam odmiany języka valyriańskiego? Głowę daję, że pieprznęli tymi „synami jej brata” z sufitu, nawet nie wiedząc, że będzie można to przypisać do konkretnej postaci.
W ogóle to oglądając ten odcinek miałem wrażenie, że on mówi, że Viserys i Daemon są jego braćmi. Więc wydawało mi się, że to po prostu bękart Baelona, ale widać coś mnie napisy zmyliły.
DaeL pisze, że na początku też tak pomyślał. Ja szczerze mówiąc nawet nie zwróciłem uwagi. Jedno i drugie byłoby bzdurą. Baelon świata poza Alyssą nie widział. Prawie nie wychodzili z sypialni. 🙂
Przecież pomiędzy pomysłem Martina a realizacja jest długa droga. Puryzm ci za bardzo wszedł w krew.
Nie. Po prostu za dobrze znam tych brakorobów. Myślisz, że ktoś tam zwraca uwagę na takie rzeczy jak drzewa genealogiczne? Wątpię, żeby w ogóle czytali OiK. Najwyżej konspekty. Walą na oślep. Czasem coś przypasuje, najczęściej nie. Może tę przodkinię ser Darklyna- księżniczkę Aerianę – też im Martin podpowiedział? 🙂 Zresztą, wierzysz, że ktoś tam słucha Martina? Wtedy ten sezon by tak nie wyglądał.
A Saera zawsze chciała latać na Balerionie, ale Jaehaerys zabraniał. To byłaby prawdziwa ironia. Vermithor jej wisiał.
Nie będzie to związane bezpośrednio z odcinkiem, ale ze smokami oraz Targaryenami już tak, bo mimo wszystko czegoś się tam dowiedzieliśmy przez serial, co uzupełniło szalone teorie, które DaeL napisał na przestrzeni lat — chodzi mi konkretnie o smoczą krew i więzi łączące członków rodu właśnie ze smokami, i to jak ona na nich wpływa. A jestem ciekawa zdania innych na ten temat.
Czy to prawdopodobne, że za charakterystyczne dla Targów i ich potomków szaleństwo albo tendencję do popadania w obłęd (oraz agresję, gwałtowność i okrucieństwo w przypadku niektórych członków rodziny, czy może zwyczajny brak „ludzkich uczuć” i empatii w przypadku innych, a nawet preferowanie towarzystwa smoków od ludzi) odpowiada właśnie ta wielokrotnie wspominana smocza krew? ten smoczy pierwiastek wtłoczony niejako w człowieka?
Czy to za sprawą magii, czy potencjalnych transfuzji, które może i miały miejsce kiedyś w Valyrii.
Nie oszukujmy się — najbardziej nieprawdopodobnym elementem świata przedstawionego Martina nie są smoki, wiedźmy czy zdolności Ludzi Bez Twarzy, a to, że Targaryenowie pomimo kazirodztwa pozostawali piękni oraz wyzbyci fizycznych defektów. Jedynie od czasu do czasu niektóre dzieci rodziły się zniekształcone, ze smoczymi czy generalnie zwierzęcymi cechami wyglądu, z łuskami, ogonami, etc, jednak samych Targów na przestrzeni lat wydają się od czasu do czasu dotykać tylko (bądź aż) problemy natury psychicznej. Nie jest to wiele, jeśli przyjrzymy się dynastiom Starożytnego Egiptu czy średniowiecznej Europy, i chociaż wiem, że to fantasy, to chwilami zachowuje jakąś dozę realizmu i nawiązania do znanego nam świata; plus sam autor czerpał inspiracje z historii.
Czy może być tak, że niektóre cechy charakteru były wynikiem właśnie smoczej krwi, rytuałów oraz związania z tymi stworzeniami, a nie kazirodztwa?
Jest to tylko luźne przemyślenie, nie podpieram tego żadnymi cytatami czy konkretnymi przedstawicielami dynastii, bo też niewiele wiemy o ich małżeństwach z czasów Valyrii — poza tym, że ludzie tam również żenili się między sobą, jednak dokładne pokrewieństwo pozostaje tajemnicą (jak dobrze pamiętam sam ojciec Daenys the Dreamer miał kilka żon).
Pod analizą ostatniego odcinka poruszaliśmy podobny temat. A mianowicie rozmawialiśmy o tym, że mimo zawieranych mieszanych małżeństw, różnych chorób i nieszczęśliwych wypadków zawsze dziedziczyli Ci, którzy posiadali czyste valyriańskie cechy. Tak jakby ten najsilniejszy smoczy gen „naturalnie” eliminował „słabe” osobniki i pozwalał przetrwać tylko tym Targaryenom, których krew była najczystsza. Ciekawe jest też to, że podobno smoki potrafią w razie potrzeby zmieniać płeć. Chociaż to stwierdzenie pojawiło się chyba tylko w PLiO i nie zostało poparte żadnym przykładem w przeszłości.
Będę musiała nadrobić w takim razie, bo to rzeczywiście ciekawe spostrzeżenie — z tego miejsca jestem ciekawa, czy sami Targaryenowie byli w pełni świadomi tego, w jaki sposób funkcjonuje więź ze smokami, czy może ta wiedza całkowicie przepadła wraz z zagładą Valyrii. Nie pamiętam, czy cokolwiek na ten temat pojawiło się w książkach…
Co do zmiany płci przez smoki, coś o tej teorii słyszałam. Chociaż to chyba bazuje w większości na tym, że nikt nigdy nie zaobserwował zwyczajów godowych smoków? Czy to jeszcze inna teoria?
Władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie, jak napisał ktoś mądry. Szczerze to nie widzę, żeby Targaryenowie czymkolwiek różnili się in minus od innych dynastii mających absolutną władzę. Choćby od naszych Piastów. Po prostu panujący są na świeczniku, więc ich „szaleństwa” widać bardziej i dalej. Gdy szewc codziennie wraca do domu pijany, tłucze żonę i gwałci córkę, to wie o tym tylko jego najbliższe otoczenie. I otoczenie nie ma go za „szaleńca”, tylko za zwykłego skur…syna. Jednak gdy coś w tym samym stylu zaczyna robić król, to zostaje „Szalonym Królem”. A do tego dochodzą jeszcze możliwości króla, niepomiernie większe niż możliwości szewca. 🙂
Choć oczywiście wierzę w smoczą krew i bardzo blisko mi do stanowiska DaeLa w tej sprawie (ostatnio sporo zresztą o tym pisałem). Nie sądzę jednak, żeby miała ona jakiś większy wpływ na jakość rządów Targaryenów. W Westeros Targaryenowie ze swoją smoczą krwią są wyjątkiem, ale w Valyrii byli tylko jednymi z wielu im podobnych rodów. A mimo tego Valyria jakoś nie zawaliła się pod ich rządami i przetrwała tysiące lat, osiągając niemałe sukcesy.
Oczywiście, że władza sama w sobie deprawuje i pozwala również człowiekowi posmakować bezkarności, szczególnie jeśli posiada on we własnym arsenale smoki. Chodziło mi bardziej o to, że słyszeliśmy opowieści o zniekształconych płodach ze zwierzęcymi cechami, więc wiemy o (potencjalnym) wpływie smoczej krwi na ciało, jednak czy w jakikolwiek negatywny sposób mogła ona oddziaływać na psychikę?
Szczególnie, że istniały smocze sny.
I tak, Valyria była wybitną cywilizacją, która się nie zawaliła, aczkolwiek tam smoczych rodów było więcej i chociaż kazirodztwo też się zdarzało (bo chyba sam Martin o tym wspomniał?), to podejrzewam, że małżeństwa były nieco „szersze” — wykraczały poza braci oraz siostry. Plus Valyria słynęła nie tylko ze smoków, ale jeszcze z magii samej w sobie i potężnych magów, których w Westeros nie znajdziemy (poza drobnymi wyjątkami), więc zaryzykuję stwierdzeniem, że ich cywilizacja głównie dlatego tak dobrze prosperowała, bo była (jak na tamten czas) zwyczajnie bardziej rozwinięta i współistniała właśnie z magią.
Smocze sny raczej nie są powodowane wpływem smoczej krwi. To zapewne pozostałości magii, valyriańskiej lub jeszcze starszej, bo Valyrianie zdaje się sporo przejęli od jakiejś starszej cywilizacji. To tak, jak w Westeros zielone sny i zielonowidze są zapewne pozostałością po magii Dzieci Lasu.
Co do kazirodztwa to w starej Valyrii było powszechnie uprawiane w grupie 40 rodów smoczych lordów. Powodem była zapewne chęć utrzymania wśród nich równowagi sił. Chodziło, żeby żaden ród zanadto nie wyrósł ponad inne poprzez korzystne małżeństwa i dziedziczenie (zwłaszcza, żeby nie zgromadził zbyt wielu smoków). Wśród zwykłej szlachty Valyrii i prostaczków kazirodztwo było mniej popularne.
Ten odcinek stał smokami, w końcu więcej ich zobaczyliśmy, właśnie sceny ze smokami były najlepsze i najbardziej mi się podobały, no i sama końcówka też była super. Początkowa scena na plaży była dobra. Daemon i Oscar Tully, młody aktor pokazał się z dobrej strony, był wyrazisty na tle Matta Smitha, a być wyrazistym na tle Matta Smitha to już jest wyczyn. Jacaerysowi nie podoba się plan rekrutacji smoczych jeźdźców, tak w ogóle mnie też się to nie podoba. Nie podoba mi się że prostaczkowie mają dosiadać smoków, nie ważne dla mnie jest czy mają w sobie krew Targaryenów czy też nie, na smoku latać trzeba umieć, dodatkowo jakoś prowadzić tego smoka, a plebs nie ma o tym zielonego pojęcia. Dodatkowo uważam że Targaryenowie są wyjątkowi tylko dzięki swoim smokom i tylko czystej krwi Targaryen powinien móc ich dosiadać. W końcu pokazali Vermithora co prawda nie całego ale dobre i to, czuć było od niego potęgę. W 1 sezonie jak pokazali Vermithora co Daemon poszedł do niego i mu nucił, to myślałam i liczyłam bardzo na to że to Daemon go okiełzna i będzie na nim latał, wtedy by miał dwa smoki, no niestety. Vermithor, piękny, potężny smok, drugi największy po Vhagar dostaje się prostakowi. Srebrnoskrzydła trafia chyba jeszcze gorzej. Ogólnie żal mi tych smoków, bo przy takich jeźdźcach to chyba długo nie pociągną. Muszę pochwalić to że wizualnie zarówno Vermithor jak i Srebrnoskrzydła pięknie wyglądały. No i sama końcówka, ona wywołała we mnie najwięcej emocji. Jedyna głupota to Ulf który leci na smoku choć chwilę temu tego smoka dopiero poznał, ja wiem że tu nie jest podane ile czasu mineło ale scena sama w sobie jest głupia, przecież widać że Ulf nawet nie potrafi latać na smoku, w ten sposób mogli jedynie stracić w bardzo głupi sposób smoka, wystarczyłby strzał ze skorpiona. Reszta końcówki odcinka była bardzo dobra, szybka reakcja Aemonda, to że Vhagar ma legowisko poza miastem w ogóle mnie nie dziwi, w mieście za mało miejsca dla smoka za to dużo pożywienia :D. Co do reszty to według mnie Rhaenyra niepotrzebnie pokazała że ma dwa dodatkowe smoki, nie odkrywa się swoich kart, rozumiem że to był pokaz siły ale jednak uważam że działanie z zaskoczenia byłoby lepszym pomysłem. W ogóle mnie za to nie dziwi że Aemond kazał zawracać Vhagar i się wycofał, Aemond nie jest głupi i widzi trzy smoki na jednego, wie jakie ma szanse.
„Rhaenyra niepotrzebnie pokazała że ma dwa dodatkowe smoki, nie odkrywa się swoich kart, rozumiem że to był pokaz siły ale jednak uważam że działanie z zaskoczenia byłoby lepszym pomysłem.”
Nie słyszałaś, że wróciły strategie znane z Gry o Tron? Podobno w następnej bitwie obrońcy zamku znowu będą stać przed murami. 😛
Nic nie słyszałam. Widziałam finałowy odcinek także wiem że nikt nigdzie nie będzie stał, to nawet gorsze niż stanie przed murami. 😛