FilmyRecenzje Filmowe

K-popowe łowczynie demonów (2025) – w tym szaleństwie jest metoda

Podczas gdy Disney i Pixar zalewają kina kolejnymi klonami i odgrzewanymi kotletami, jednocześnie obwiniając nas – widzów – za to, że nie chcemy ich oglądać, Sony ni z gruchy, ni z pietruchy wrzuciło na Netflix film, który błyskawicznie podbił świat. Animacja z pozoru może wyglądać na niestrawną kaszankę – kpopowy zespół polujący na demony brzmi raczej głupio, prawda? Koncepcja faktycznie wydaje się być idiotyczna… dopóki się tego filmu nie obejrzy. Okazuje się, że to solidne, atrakcyjne i dla oka, i ucha kino rozrywkowe, będące wspaniałym powiewem świeżości.

Na początek, żebyśmy mieli wszystko jasne, kpop to skrót od Korean pop, czyli koreańskiej muzyki popularnej. Trend ten powstał na początku lat ’90, łącząc w sobie różne gatunki muzyczne, od rapu po rocka, stanowiąc dynamiczną mieszankę, która zdobyła sporą popularność na całym świecie.

W „Kpop Demon Hunters” obserwujemy zmagania zespołu Huntrix, w którego skład wchodzą tytułowe łowczynie. Dziewczyny zostały obdarzone głosami, które wzmacniają magiczną barierę, oddzielającą świat ludzi od świata demonów. W momencie gdy bariera jest już prawie zamknięta na dobre, niemalże spod ziemi wyrasta konkurencyjny boysband – Saja Boys, który szybko osiąga popularność, odbierając dziewczynom fanów i osłabiając barierę. Łowczynie muszą wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, by wygrać najważniejszy konkurs piosenki i tym samym dokończyć dzieło. Wokół tego upleciono historię o przyjaźni i pokonywaniu swoich wewnętrznych demonów – wątki znane i ograne, ale tu pokazane w nowej, świeżej odsłonie. Opowieść jest nieskomplikowana, ale satysfakcjonująca, a bohaterów zdecydowanie da się polubić. Dodatkowo będzie oczywiście sporo odniesień do koreańskiej kultury i historii, które można sobie zgłębić w ramach poszerzania horyzontów. Uważny obserwator zauważy też, że nie wszystko jest tam takie, jakim się na początku wydaje, a całość ma drugie dno.

Wszystkie dziewczyny to przebojowe i silne babki – ale silne w ten faktyczny, ludzki sposób. Błyszczą na koncercie, dają z siebie wszystko tłukąc demony, a na koniec dnia zmywają makijaż, wskakują w dresy i marzą o wieczorze w towarzystwie wygodnej kanapy, TV i przekąsek. W przeciwieństwie do „silnych” kobiet-wydmuszek-babochłopów z Hollywood nie są idealne 24/7, są po prostu sobą, ze wszystkimi swoimi urokami i przywarami. Tak, to film z gatunku „girl power”, ale dla odmiany zrobiony dobrze. Fajnie pokazano też ich stosunek do antagonisty, czyli Saja Boys. Dziewczyny są w pełni świadome, że ich konkurencja to profesjonaliści ze sporą dozą talentu, i za to ich – niechętnie bo niechętnie – podziwiają.

Film jest barwny i wyrazisty, ze świetnie dobranymi kolorami. Na uwagę zasługuje też zarówno design postaci, jak i ich animacja, pełna detali i subtelności, momentami wręcz przerysowana. Film nie celuje w realizm, więc nic nie stoi mu na przeszkodzie, by bawić się formą, to raz, a dwa, że nie po to są animacje, żeby wiernie odzwierciedlały rzeczywistość, ale właśnie żeby ją naginały. Sceny są dynamiczne, i nawet jeśli na ekranie dzieje się dużo, to zachowano wizualną klarowność. Sama animacja od strony technicznej nieco przełamuje standardowo stosowane schematy – niektóre animacje są zrobione w 12 klatkach, a inne w 24; czasami oba rodzaje są na ekranie jednocześnie, co daje ciekawy efekt, podkreślając płynność ruchów postaci z większym klatkażem.

No i zostaje nam muzyka, czyli kolejna mocna strona filmu. Jest to w zasadzie musical, ale piosenki są tak wkomponowane w całość, że nie mamy poczucia tej musicalowej sztuczności. Muzyka jest tu zresztą motywem przewodnim, więc wszystko się ładnie składa. Czujemy się bardziej jakbyśmy oglądali kolejne, pełnoprawne teledyski, niż słuchali piosenek w tym bardziej klasycznym, disneyowskim wydaniu. Same utwory są świetnie, wpadające w ucho i ciekawe o tyle, że w angielski tekst wpleciono koreańskie słowa, zupełnie jednak nie przeszkadza to w ich odbiorze. Zaczynamy od dynamicznego „How it’s done”, który jednocześnie przybliża nam łowczynie – to, kim są i co robią. Największym hitem i wizytówką filmu jest „Golden”, którego motyw będzie się często przewijać w trakcie całego filmu. To oczywiście nie wszystko, jest tego więcej, a i chłopaki z Saja Boys też mają co nieco do zaprezentowania. Krótko mówiąc, nie dziwię się, że te kawałki okupują szczyty list przebojów, a liczba ich wyświetleń na youtube oscyluje w granicach od 200 do ponad 400 milionów.

Film angażuje widza szybko i skutecznie, co jest jego głównym i najważniejszym zadaniem, ale też inspiruje szerokie grono artystów – w sieci jest mnóstwo fanartów, wszystkie utwory doczekały się swoich coverów w najróżniejszych aranżacjach (od średniowiecznej do metalu), a animatorzy analizują kolejne sceny, tłumacząc, dlaczego ogląda się to tak dobrze. To jeden z tych filmów, z których inne będą (a przynajmniej powinny) czerpać inspiracje. Widać, że jest to coś zrobione przez ludzi od serca, a nie powstałe w wyniku korporacyjnych spotkań i odhaczania kolejnych punktów.

„Kpop Demon Hunters” to pełen pozytywnej energii film, w którym kryje się więcej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Daje sporo radości przy oglądaniu (niezależnie od wieku oglądającego) i nie wyleci z głowy w 10 minut po zakończeniu seansu. Nie zaszkodziłoby mu jednak, gdyby był nieco dłuższy, a ten dodatkowy czas wykorzystał na rozwinięcie historii postaci. Szczerze polecam go obejrzeć, nawet (albo: zwłaszcza) jeśli uważacie, że kompletnie nie jesteście targetem. Mówię to jako osoba, która odpaliła go do obiadu wyłącznie z ciekawości, o co tyle szumu – trailery ani opisy mnie nie przekonywały, ale zauważyłam fanarty u cenionych przez ze mnie artystów i uznałam, że może jednak warto spróbować. Efekt? Po seansie przez kilka kolejnych dni dokładałam swoją cegiełkę do wspomnianych wcześniej setek milionów wyświetleń na youtube. Czuję, że to może być mój nowy ulubiony „feel good movie”. Przyda się idealnie, bo właśnie nadchodzi ta bardziej ponura część roku.

K-popowe łowczynie demonów (2025)
  • Ocena Alexandretty - 9/10
    9/10

Do tych co już oglądali – który utwór jest waszym ulubionym?

To mi się podoba 4
To mi się nie podoba 1

Polecamy także

Jeden komentarz

  1. 10/10; tytuł durny, a sama bajka jedna z lepszych; trochę się fenomen za bardzo rozrósł, ale to już nie wina twórców

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 1

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button