GryGry Wideo

The Alters

Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdybyście na pewnym etapie swojego życia podjęli inną decyzję? Gdybyście w pewnym momencie odpuścili… albo wręcz przeciwnie – wytrwali w swoim postanowieniu? Albo na przykład gdybyście mieszkali w innym miejscu, spotkali innych ludzi, doświadczyli innych rzeczy – jak by to na was wpłynęło? Kim byście byli i czy ta hipotetyczna wersja byłaby bardzo odległa od aktualnie istniejącej?

Ja się nad takimi rzeczami czasem zastanawiam. A kiedy zobaczyłam, że ktoś postanowił zrobić grę, w której tworzymy takie właśnie alternatywne wersje siebie, to ta koncepcja z miejsca wyrwała mnie z kapci. A musicie wiedzieć, że ja już sporo widziałam i wyrwanie mnie z rzeczonych papuci wcale nie jest takie łatwe.

Co by było…?

Wszystko zaczęło się od tego, że podczas pewnej misji kosmicznej coś poszło nie tak, i w efekcie Jan jako jedyny przeżył twarde lądowanie na obcej planecie. Ma do dyspozycji bazę, ale do jej obsługi potrzeba więcej niż jednej osoby. Wtedy właśnie do akcji wkracza komputer kwantowy, który może stworzyć nową osobę – naszego altera, identycznego pod względem genetycznym, ale z inną przeszłością, a co za tym idzie również poglądami i umiejętnościami.

Fajnie to pokazuje, co by było, gdyby nasz bohater był bardziej asertywny, mocniej skupiony na celu, wybrał inną drogę kariery lub przedkładał interes innych ponad swój własny. Czy wtedy jego życie byłoby lepsze? Co by się zmieniło?

Alterów będziemy potrzebować do utrzymania bazy w ruchu, siebie – przy życiu, a dodatkowo jest jeszcze do wykonania misja, z którą na tę planetę Jan przyleciał. Pracy jest dużo, warunki trudne, więc każda para rąk się przyda. Alterzy nie są jednak tylko NPCami, których będziemy wysyłać do pracy w kopalni czy warsztacie. To złożone jednostki, każdy z innym bagażem doświadczeń, ale także własnymi nadziejami, obawami, motywacjami oraz indywidualnym spojrzeniem na zastaną sytuację. Ich osobiste historie poznajemy poprzez prześledzenie szeregu kluczowych wspomnień w komputerze kwantowym, ale bardzo istotne będą też regularne rozmowy, które pozwolą nam lepiej ich zrozumieć.

Będziemy dyskutować o tym, co ich łączy, a także co dzieli, o ich wzlotach i upadkach oraz dlaczego jeden Jan postąpił tak, a drugi inaczej. Zobaczymy przy tym różne spojrzenia na te same sytuacje z przeszłości czy nawet zwykłe przedmioty; nasz Jan zabrał ze sobą w kosmiczną podróż trochę osobistych bibelotów, którymi może się podzielić z alterami – być może dla nich te rzeczy też coś znaczą?

We wszystkim tym sporo jest ciekawych pytań, spostrzeżeń i przemyśleń, jednak bez zbędnego filozofowania. To intrygująca wyprawa w niezbadane rejony, która być może skłoni gracza do spojrzenia na jego własną historię (a może również przyszłość?) z nowego punktu widzenia.

Rozgrywka, czyli chaotyczne zarządzanie kryzysem

Obok angażującej historii stoi równie angażująca rozgrywka, łącząca kilka gatunków. Widać, że przy tworzeniu „The Alters” studio dużo czerpało z doświadczeń zdobytych przy swoich poprzednich produkcjach, w szczególności „This War of Mine” i pierwszego „Frostpunka” – jeśli graliście w te tytuły, w nowej grze 11bit Studios szybko poczujecie się jak w domu.

Nasz Jan będzie miał pełne ręce roboty – trzeba eksplorować okolicę w poszukiwaniu surowców i innych przydasiów, zarządzać produkcją i wydobyciem, opracowywać nowe technologie, dbać o dobre samopoczucie alterów, a także rozbudowywać bazę.

Stałym elementem będzie też presja. Z jednej strony czasowa, bo musimy uciekać przed wschodem zabójczego słońca. Z drugiej strony jest Ally Corp, czyli firma, która wysłała nas na tę misję i ma swoje oczekiwania odnośnie jej wyników. Z trzeciej są alterzy, o których musimy dbać, rozwiązywać konflikty i czasem zrobić dla nich jakiś dobry uczynek, by poprawić morale. Nieraz trzeba będzie też podjąć niejednoznaczną moralnie decyzję, z trudnymi do przewidzenia dalekosiężnymi skutkami.

Pętla rozgrywki obraca się wokół cyklu dnia i nocy, który w dużej mierze dyktuje tempo. Za dnia będziemy wykonywać zadania takie jak eksploracja, produkcja czy wydobycie surowców; czas jest tutaj kluczem, bo w tych kilkunastu godzinach musimy zmieścić całkiem sporo aktywności. Wieczór natomiast to dobry moment na chwilę relaksu, zarówno dla gracza, jak i alterów. Warto go spędzić razem z pozostałymi Janami, grając w piwnego ponga lub oglądając filmy (które są faktycznymi filmami krótkometrażowymi). Chętnie korzystałam z tego wieczornego spokoju, który pozwalał ochłonąć po pełnym wyzwań dniu i przygotować się na kolejny.

Podczas eksploracji zwiedzimy zakamarki tajemniczej planety, na której się rozbiliśmy. Lokacje mają budowę w głównej mierze korytarzową, stanowiąc plątaninę przejść, z porozrzucanymi tu i tam przeszkodami terenowymi do pokonania. Na szczęście Jan dysponuje mapą, która ułatwia odnalezienie się w tym wszystkim, a także pokazuje, gdzie zostało jeszcze coś do odkrycia. Po drodze będziemy też trafiać na anomalie, których pokonywanie stanowi coś w rodzaju uproszczonej walki i będzie też jedynym tego typu elementem w grze.

Jak już wcześniej wspomniałam, aktywności mamy sporo, z czego większością możemy zarządzać z jednego menu, dostępnego z dowolnego miejsca. Mamy tam kolejkę produkcji oraz drzewko technologii, dzięki czemu możemy wygodnie zlecać nowe zadania, a także przypisywać alterów do miejsc pracy. Widzimy tam też przewidywany na koniec dnia postęp opracowywania nowej technologii czy ilość wydobytych surowców. Sami alterzy też nam trochę pomagają, bo jeśli skończą przydzielone im zadania, spytają, czy mają teraz pójść robić coś innego.

Audio & video

Podczas całej przygody będzie nam towarzyszyła ścieżka dźwiękowa w postaci ambientu w klimatach sci-fi, budująca atmosferę czegoś nieznanego i niepokojącego. Autorem muzyki jest Piotr Musiał, czyli ten sam kompozytor, który pracował przy „This War of Mine” i obu „Frostpunkach” – i po raz kolejny zrobił kawał dobrej roboty.

Koniecznie trzeba wspomnieć też o aktorze udzielającym głosu Janowi. A dokładniej wszystkim 11 wersjom Jana, które wyraźnie się od siebie różnią tonacją, akcentem i sposobem wypowiedzi. Mamy tu elokwentnego naukowca, szorstkiego w obyciu górnika, miłego botanika czy medyka o łagodnym usposobieniu. Za wszystkim stoi Alex Jordan, człowiek z bogatym doświadczeniem na swoim polu, którego mogliśmy usłyszeć w wielu innych grach (przykładowo jako Mr Hands w Cyberpunku). Wyszło to świetnie i faktycznie czuć sporą różnicę między poszczególnymi postaciami. To jest właśnie powód, dla którego gra dostępna jest wyłącznie w angielskiej wersji językowej, i nie sądzę, żeby doczekała się jakiegoś innego dubbingu, mimo utyskiwań niektórych graczy.

Do wyglądu bazy czy samej planety nie mam zastrzeżeń. Nie jest to grafika z najwyższej półki, ale wszystko wygląda dobrze, a twórcy starali się urozmaicać odwiedzane przez nas miejsca – bądź co bądź cały czas jesteśmy na pustym, skalistym globie.

Uwagi i zażalenia

Pierwsza uwaga będzie dotyczyła pętli rozgrywki. Schemat polegający na rozpoznaniu terenu, konieczności znalezienia złóż, wysondowaniu miejsca na kopalnię, a potem postawieniu tejże i ustanowienia połączenia do bazy jest fajny, ale pod koniec gry zaczyna męczyć. Ostatecznie robiliśmy to wszystko już kilka razy wcześniej.

Druga uwaga to system zapisu. Gra zapisuje postęp raz dziennie, w momencie gdy nasz Jan śpi. Jest to zabieg celowy, który ma uniemożliwić wykorzystywanie systemu zapisu do szybkiego eksplorowania różnych wersji wydarzeń – ostatecznie jest to gra z mocnym nastawieniem na opowieść, kształtowaną podejmowanymi przez nas decyzjami. I ja to rozumiem, ale ten jeden zapis dziennie to mimo wszystko trochę za mało. Przydałaby się opcja dodatkowego zapisu na przykład w momencie wychodzenia z gry, dzięki czemu szybkie zapisanie i wczytanie nadal byłoby utrudnione, ale nie trzeba byłoby czekać z wyłączeniem gry do końca wirtualnego dnia. Był to też jeden z często podnoszonych przez graczy tematów po premierze i deweloperzy obiecali się nad nim pochylić.

Trzecia rzecz to drobnostka w postaci nieprzetłumaczonych w kilku miejscach tekstów, to znaczy fragment rozmowy czy komunikat, który powinien wyświetlić się po polsku, ale był po angielsku.

Trochę szkoda też, że alterzy nie dostali bardziej szczegółowych animacji twarzy podczas rozmów; bardziej wyrazista mimika fajnie podkreślałaby ich indywidualność i charaktery.

Podsumowanie

To na pewno jedna z najbardziej unikalnych gier, z jakimi miałam styczność. Podejmuje nietypowy temat, tworzy bohatera, z którym łatwo się utożsamić, a przy tym oferuje wciągającą rozgrywkę – syndrom „jeszcze jednego dnia” jest bardzo silny.

„The Alters” stanowi kolejny dowód na to, że to właśnie średniej wielkości niezależne studia dostarczają najciekawsze produkcje. Podczas gdy segment AAA przeżywa poważny kryzys, gry z nieco niższej półki sprzedają się w milionach – mam tu na myśli niedawno wydane Clair Obscur: Expedition 33, a i Altersom szczerze życzę tego samego. W pełni na niego zasługują.

The Alters (11bit Studios)
  • Ocena Alexandretty - 9/10
    9/10
9/10

Na koniec wstawiam parodię dokumentalną pokazującą, jak wygląda przeciętny dzień w kołobazie.

Gra oferuje około 20-25 godzin wypełnionej konkretną treścią zabawy, do tego we wręcz śmiesznej cenie, biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy – została wyceniona na 120PLN (Steam), dodatkowo jest dostępna „za darmo” w GamePass.

To mi się podoba 2
To mi się nie podoba 0

Polecamy także

Jeden komentarz

  1. Muszę spróbować. Ciekawe, jak to się ma do Planet Craftera, bo zasadniczo koncept budowy bazy na obcej planecie jest podobny.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button