
W poprzednim rozdziale mogliśmy przeczytać o krucjacie Czerwonej Żmii z Dorne. W Dorzeczu własną prowadzi Lord Błyskawica.
Streszczenie
Stojąca na szczycie porośniętej grani Arya ma doskonały widok na znajdujące się poniżej zabudowania. Widzi, jak Anguy celnym strzałem ściąga wartownika ukrywającego się za kominem septoru. Dwaj kolejni strażnicy również giną od strzał: jeden cicho, z przeszytą szyją, drugi z wrzaskiem, obrywając w brzuch i podpalając się przy upadku własną pochodnią. Tyle z zaskoczenia.
Thoros wydaje rozkaz do ataku. Ciemność przedświtu rozświetlają płonące strzały. Z septoru wysypują się Krwawi Komedianci, bo to na nich postanowili zapolować banici. Łucznicy już na nich czekają.
Arya, widząc z jaką skutecznością rozprawiają się z przeciwnikami, postanawia, że musi nauczyć się strzelać z łuku. Najchętniej dołączyłaby do atakujących, ale lord Beric nakazał jej i Gendremu zostać z tyłu.
Kolejni najemnicy wybiegają z płonącej świątyni, walki toczą się również przy stajni. Do łuczników dołączają zbrojni na czele z Cytrynem. Najgroźniejsi są jednak Dondarrion oraz Thoros, obaj walczący płonącymi mieczami. U boku Lorda Błyskawicy jest jego giermek, Ned Dayne.
Zaskoczeni najemnicy nie są w stanie stawiać długiego oporu, aczkolwiek straty ponoszą obie strony. Większość Kompanionów ginie, kilku się poddaje, dwóm banici pozwalają dopaść koni i uciec. Dondarrion chce, by wieści o ataku dotarły do Harrenhal.
Do płonącego septoru wpadają Jack Szczęściarz, Harwin i Merrit z Księżycowego Miasta. Udaje im się wyprowadzić ośmiu brązowych braci oraz jednego septona. Ten ostatni oprócz szarych szat ma na sobie kolczugę. Ukrywał się pod schodami do piwnicy. Arya pamięta go z Harrenhal. To Utt, jeden z Krwawych Komediantów. Shagwell Błazen opowiadał, że zawsze po zabiciu kolejnego chłopca płakał i błagał o wybaczenie. Niekiedy kazał się któremuś z Kompanionów biczować. Mieli z tego niezły ubaw.
Teraz Utt również skamle o łaskę i z płaczem przyznaje, że zgrzeszył. Na Bericu Dondarrionie nie robi to wrażenia. Przeprowadza szybki proces, w wyniku którego zarówno septon, jak i reszta jego ocalałych towarzyszy kończy na powrozach. Ciężej rannych banici dobili, nie bawiąc się w procesy.
Chociaż Arya nie bała się Utta tak jak Rorge’a i Kąsacza, cieszy się z jego śmierci. Żałuje, że Bractwo nie powiesiło również Ogara. Zamiast tego opatrzyli go, oddali mu broń oraz konia i puścili wolno. Odebrali mu tylko złoto.
Brązowi bracia, których ocalili, służą Kowalowi. Przed wojną prowadzili tu dobrze prosperujące gospodarstwo. Ludzie Utta byli ostatnimi z długiej listy kolejnych grabieżców. Pierwsi przybyli Lannisterowie, wyrzynając ich stada i paląc winnicę. Potem pojawiali się kolejni. Najgorszy okazał się ten, który po tym, gdy oddali mu całe srebro, zaczął pytać się o złoto. Braci był czterdziestu czterech, zabijał więc ich po kolei. Zdążył zamordować trzydziestu sześciu, nim w końcu jeden z braci wskazał ukryty skarb.
Część zabudowań w wyniku walki spłonęła, noc więc spędzili w browarze położonym nad rzeką. Bracia mieli trochę zapasów, którymi się z nimi podzielili. Nie pytali ich o imiona, ale też nie musieli. Beric wciąż miał wyrysowaną błyskawicę na płaszczu, napierśniku i tarczy, a Thoros resztki wyblakłych czerwonych szat. Jeden z braci poprosił, by w czasie, gdy przebywają pod ich dachem, powstrzymali się od modlitw do fałszywego boga, co oburza Cytryna. Beric każe mu zachować spokój: ich dach, ich zasady. Podobnie stoicko podchodzi do tego Thoros: kto jak kto, ale on doskonale wie, że świat nie skończy się, jeśli raz czy drugi nie odprawi się modlitwy.
Arya przygląda się Dondarrionowi. Zdążyła zauważyć, że ten nigdy nie je, czasem tylko wypije kielich wina. Nie wydaje się też sypiać: nawet gdy przymyka ocalałe oko, natychmiast je otwiera, gdy ktoś się do niego odezwie. Nie zdejmuje również powgniatanej zbroi, nawet gdy się kładzie. Dzięki temu nie widać okropnej rany, którą zadał mu Ogar. Wełniany szalik zakrywa z kolei bliznę po powrozie. Są jednak rzeczy, których ukryć się nie udało: wgniecionej skroni, dziury zamiast oka i rysujących się pod skórą kości czaszki.
Jej nieufny wzrok dostrzega Dondarrion, który pyta, czy się go boi. Arya zaprzecza, natomiast nie może zrozumieć, jakim cudem przeżył cios Ogara. Była przekonana, że wtedy go zabił.
Do rozmowy wtrąca się Cytryn: to była tylko rana. Thoros, najlepszy uzdrowiciel, jakiego można sobie wyobrazić, zdołał ją uleczyć. W ocalałym oku, którym Dondarrion przygląda się Cytrynowi, Arya dostrzega coś dziwnego. Prosi mężczyznę, by przypilnował zmianę wart.
– Nawet odważni ludzie często wolą być ślepi, gdy boją się coś zobaczyć – rzekł lord Beric, gdy Cytryn już sobie poszedł. – Thorosie, ile już razy przywołałeś mnie z powrotem?
Czerwony kapłan pochylił głowę.
– To R’hllor cię przywołuje panie. Pan Światła. Ja jestem tylko jego narzędziem.
– Ile razy? – nie ustępował lord Beric.
– Sześć – odparł z niechęcią Thoros. – A za każdym razem jest coraz trudniej. Zrobiłeś się nieostrożny, panie. Czyżby śmierć była aż tak słodka?
– Słodka. Nie, przyjacielu. Nie jest słodka.
Kapłan czyni mu wyrzuty. Powinien brać przykład ze Stannisa Baratheona i Tywina Lannistera. Oni dowodzą z tyłów. Jeśli zginie po raz siódmy, może to być koniec dla nich obu.
Beric zamiast odpowiedzieć, robi przez Aryą dość makabryczny pokaz, wskazując kolejne śmiertelne rany i opowiadając, kto je zadał. W klasyfikacji prowadzi Gregor Clegane, zaś wspólnie bracia Clegane odpowiadają za połowę jego zgonów. Wydawałoby się, że to powinno go w końcu czegoś nauczyć. Thoros próbuje przerwać ponure rozważania.
– Nie gryź się tym już.
– Jak mogę się gryźć czymś, co ledwie pamiętam? Miałem kiedyś zamek na Pograniczu. Była też kobieta, którą poprzysiągłem poślubić. Dzisiaj nie potrafiłbym już znaleźć drogi do tego zamku ani powiedzieć ci, jakiego koloru miała włosy. Kto mnie pasował na rycerza, stary przyjacielu? Jakie były moje ulubione potrawy? Czasami wydaje mi się, ze urodziłem się na tej cholernej trawie w jesionowym gaju, z ustami wypełnionymi smakiem ognia i dziurą w piersi. Czy jesteś moją matką, Thorosie?
Arya wpatruje się uważnie w Myryjczyka, mimo że ten – siwy i wychudzony – nie przedstawia sobą zbyt miłego widoku. Pyta go, czy potrafiłby przywrócić życie człowiekowi, któremu ścięto głowę. Wystarczy, żeby zrobił to raz.
Kapłan zaprzecza. Gdy za pierwszym razem Beric przestał oddychać, umierając od rany zadanej przez Górę, Thoros złożył mu ognisty pocałunek, jak zwykli robić to czerwoni kapłani zmarłym sługom swego Pana. Sam postępował w ten sposób raz czy dwa. Nigdy jednak dotąd nie widział, by zmarły po wdmuchnięciu mu płomienia w usta zadrżał i otworzył oczy. To R’hllor ożywił Berica. Musi mieć wobec niego jakieś plany. Aryi nie interesują boskie zamierzenia, a jedynie to, że nie ma szans na odzyskanie swego ojca.
Dondarrion dużo słyszał o Eddardzie Starku od Harwina. Przez wzgląd na jego pamięć, chętnie zrezygnowałby z okupu, ale rozpaczliwie potrzebują złota. Arya co prawda zdążyła się już nauczyć, by nie wierzyć w zapewnienia innych, ale jednocześnie mówiono jej, że ma oczy, by widzieć, i uszy, by słyszeć. Widziała, że Beric oddał złoto Ogara Zielonobrodemu i Szalonemu Łowcy i słyszała, jak nakazał im, by udali się na południe, zakupić żywność dla wieśniaków. Ten człowiek jej nie okłamywał. Martwiła się jednak, czy jej brat rzeczywiście będzie chciał za nią zapłacić. Dzieli się tymi wątpliwościami z mężczyznami, ale ci są przekonani, że Młody Wilk wpłaci okup. Beric mówi, że chociaż on i Thoros nie mogą przywrócić jej ojca, sprawią, by powróciła do matki. Arya chce, by przysiągł. Yoren też jej to obiecał, ale nie dotrzymał słowa. Dondarrion przysięga na honor rycerza.
Wieczór mija powoli przy dźwiękach padającego deszczu, pieśni wykonywanych przez Toma i narzekań Merrita na to, że jego koń zgubił podkowę. Gendry proponuje, że mógłby go podkuć (konia, nie Merrita). Potrafi też naprawiać kolczugi i wyklepywać zbroje. Jest przekonany, że umiałby wykuć miecz. Mógłby być ich kowalem. Klęka przed Dondarrionem i prosi go, by pozwolił mu się do nich przyłączyć. Beric odpowiada, że lepiej by wyszedł na tym, gdyby wstąpił na służbę Tullych. Ci, w przeciwieństwie do niego, będą mu mogli zapłacić. Chłopak jednak nie chce pieniędzy. Wystarczy mu kuźnia, jedzenie i jakiś kąt do spania. Chce do nich przystać, ponieważ spodobało mu się, że uważają się za ludzi Roberta oraz braci. A także to, że osądzili Ogara. Jego poprzedni panowie, jak Roose Bolton, Tywin Lannister czy Amory Lorch nie zawracali sobie głowy takimi pierdołami jak proces.
Jack przypomina Bericowi, że większość pancerzy, które mają, zdarli z zabitych, są zatem uszkodzone. Przydałby im się kowal. Cytryn jednak ruga chłopaka: to nie zabawa ani romantyczna przygoda z pieśni Toma. Będąc banitami, są wyjęci spod prawa, co znaczy, że prawdopodobnie skończą na stryczku albo z głowami zatkniętymi nad bramami jakiegoś zamku. To jednak Gendry’ego nie zniechęca. W końcu Beric wyciąga miecz i dotyka nim ramion chłopaka. Ten przysięga opiekować się kobietami i dziećmi, słuchać swoich dowódców oraz dzielnie walczyć. Powstaje już jako ser Gendry, rycerz wydrążonego wzgórza i członek Bractwa.
Ni stąd, ni zowąd pojawia się Sandor Clegane, naczelny maruda i niszczyciel dobrej zabawy. Jest zainteresowany, czy Dondarrion zamierza pasować również Aryę jako pierwszą ośmioletnią dziewczynkę. Albo jego konia. Zaskoczony Lord Błyskawica chce wiedzieć, co się stało z jego strażnikami. Ogar wybucha śmiechem i sugeruje, że mógł ich zabić. Anguy i Notch łapią za łuki, ale nie robi to na Ogarze wrażenia. Tak jak groźby Aryi, która zamierza zabić zarówno Ogara, jak i jego brata. Na to drugie Clegane wyraźnie oponuje. Chyba ma własne plany w tym zakresie.
Dondarrion pyta, dlaczego tu przyszedł. Clegane chce odzyskać swoje złoto. Beric odpowiada, że już go nie ma, bo wysłał swoich ludzi, by kupili za nie żywność. Gdy Ogar nazywa ich złodziejami, Cytryn odpowiada, że gdy wojska Lannisterów ograbiają wioski z pieniędzy i żywności, nazywają to furażowaniem. On także został sfurażowany. Ogar nie odpowiada, tylko przygląda się każdemu z nich bardzo długo, jakby chciał ich dobrze zapamiętać. Potem odwraca się i znika w ciemności.
Harwin po upewnieniu się, że Clegane naprawdę się oddalił, idzie sprawdzić, co ze strażnikami. Szybko okazuje się, że jeden z nich zwyczajnie spał. Cytryn zastanawia się, skąd Ogar miał tyle pieniędzy. Anguy wyjaśnia, że wygrał turniej namiestnika. Thoros zwraca uwagę, że Clegane nie może wrócić do Lannisterów, a nie przyjmą go na służbę również Starkowie. Te pieniądze to było wszystko, co mu zostało. Niektórzy z banitów obawiają się, że Ogar wróci i pozabija ich w czasie snu, ale Dondarrion w to nie wierzy. To znaczy – z pewnością chciałby ich wymordować, ale nie wtedy, gdy będą spać. Każe Anguyowi, by jutro jechał w tylnej straży. Gdyby dostrzegł Clegane’a, ma zabić pod nim konia. Samego Ogara należy jednak zostawić przy życiu. Skoro obronił je pod wydrążonym wzgórzem, nie zamierza teraz mu go odbierać. Zgadza się z nim Thoros. Przed walką modlił się do Pana Światła, by ten ją rozstrzygnął. Skoro Ogar przeżył, R’hllor musi mieć wobec niego jakieś plany.
Noc wszystkim mija niespokojnie. Arya długo nie może zasnąć. Ściskając żelazną monetę wspomina czasy, gdy jednym słowem mogła w Harrenhal pozbawiać ludzi życia. Monetę dał jej Jaqen H’ghar. Potem jednak odszedł, tak jak Gorąca Bułka, a teraz chce to zrobić Gendry. Inni, jak Lommy, Yoren, Syrio Forel i jej ojciec zginęli. Został jej tylko ten grosik. I modlitwa. Nim zasypia, wymienia imiona: ser Gregor, Dunsen, Polliver, Raff Słodyczek, Łaskotek, Ogar, ser Ilyn, ser Meryn, król Joffrey i królowa Cersei. Próbuje wyobrazić sobie, jak będą wyglądać po śmierci, ale niektóre twarze zatarły się już w jej wspomnieniach.
Udaje się jej zasnąć, ale w środku nocy budzi ją wycie wilków. Jest ich dużo i są blisko.
Następnego dnia banici żegnają się z brązowymi braćmi, a Beric daje im mieszek srebra na odbudowę gospodarstwa. Wysłani przez niego zwiadowcy nie znaleźli śladów Ogara. Gdy Arya wsiada na konia, podchodzi do niej Gendry, Mówi jej, że jest mu przykro. Jej również, ale nie zamierza dać tego po sobie poznać. Skoro postanowił zostać banitą i dać się powiesić, co ją to obchodzi?
Postaci występujące w rozdziale
- Arya Stark
- Beric Dondarrion
- Thoros z Myr
- Edric Dayne
- Gendry
- Cytryn Cytrynowy Płaszcz
- Tom Siedem Strumieni
- Harwin
- Anguy
- Jack Szczęściarz
- Bezbrody Dick
- Mudge
- Ludzki Luke
- Watty Młynarz
- Notch
- Kyle
- Merrit z Księżycowego Miasta
- Sandor Clegane
- brązowi bracia
- septon Utt
Wspomniami
- Robert Baratheon
- Stannis Baratheon
- Joffrey Baratheon
- Cersei Lannister
- Tywin Lannister
- Eddard Stark
- Catelyn Stark
- Robb Stark
- Roose Bolton
- Vargo Hoat
- Burton Crakehall
- Gregor Clegane
- Amory Lorch
- Allyria Dayne (narzeczona Berika)
- Stara Niania
- septa Mordane
- Meryn Trant
- Ilyn Payne
- Ravella Smallwood
- Zielonobrody
- Szalony Łowca
- Yoren
- Człowiek bez twarzy, znany jako Jaqen H’ghar
- Lommy Zielona Łapka
- Gorąca Bułka
- Dancy
- Jayde
- Alayaya
- Vargo Hoat
- Shagwell
- Rorge
- Kąsacz
- Raff Słodyczek
- Dunsen
- Polliver
- Łaskotek
- Roger Reyne (lord Castamere z pieśni)
- lord Harte (z piosenki)
- żona Willuma (z piosenki)
- lord Tully (Hoster albo Edmure)
- Tobho Mott
- Syrio Forel
- Puddingfoot
Ważne informacje
- Beric opowiada Aryi o kilku, lecz nie wszystkich okolicznościach swoich śmierci. Oko i życie stracił z rąk Góry. Pierwszy raz również zginął z jego ręki, gdy tamten wbił mu kopię w pierś. Śmiertelną ranę skroni odniósł od buzdyganu Burtona Crakehalla. Z kolei paskudna blizna na szyi to wynik powieszenia przez Amory’ego Lorcha, gdy Dondarrion sam oddał się w jego ręce, by ten uwolnił zakładników, czego jednak tamten nie zrobił. Jedną śmierć Arya widziała osobiście – z ręki Ogara. Dondarrion nic nie wspomina o zabiciu go przez Vargo Hoata.
- Ognisty pocałunek to ostatnia posługa, jaką czerwoni kapłani winni są sługom swego Pana. Polega on na wdmuchnięciu w usta zmarłego ognia.
- Bractwo bez Chorągwi pomaga mieszkańcom Dorzecza, kupując dla nich żywność i ziarno na siew.
- Gendry zostaje rycerzem.
- Anguy, podobnie jak Ogar, wygrał na turnieju namiestnika bardzo dużo pieniędzy, ale praktyczne wszystko zostawił u Chatayi.
- W rozdziale poznajemy tekst Deszczów Castamere.
Poniżej znajdują się informacje dotyczące dalszych rozdziałów Nawałnicy mieczy i kolejnych tomów Pieśni Lodu i Ognia.
Kwestia tłumaczeniowa
- [W zdaniu z mowy Berika o utracie wspomnień „Sometimes I think I was born on the bloody grass in that grove of ash, with the taste of fire in my mouth and a hole in my chest” wyrażenie „bloody grass” oznacza raczej dosłownie zakrwawioną trawę, w polskim przekładzie zostało to jednak oddane tak: „Czasami wydaje mi się, że urodziłem się na tej cholernej trawie w jesionowym gaju, z ustami wypełnionymi smakiem ognia i dziurą w piersi”. Wyraz „bloody” („krwawy”) ma też oczywiście takie znaczenie, w którym jest wulgaryzmem, jednak do kontekstu znacznie lepiej pasuje podstawowe znaczenie. Poza tym, choć członkowie Bractwa lubią się przekomarzać i używać ostrego języka, sam lord Dondarrion nie bierze w tym udziału. Byłoby więc tym bardziej dziwne, gdyby użył „bloody” w takim znaczeniu w podniosłym momencie, gdy odsłania przed Aryą prawdę o swoim stanie. Warto dodać, że na tym etapie Nawałnicy autor będzie grał na tych dwóch znaczeniach słowa „bloody”, by postaci przypadkiem wypowiadały słowa, które okażą się prorocze – jak w zakończeniach rozdziałów Arya IX i X. – BT]
Komentarz
W końcu widzimy banitów w akcji. Na początku rozdziału sprawnie rozprawiają się furażerami Krwawych Komediantów. To drobne zwycięstwo nie zmienia jednak wiele w ogólnie tragicznej sytuacji mieszkańców Dorzecza, którzy przestają już rozróżniać grabiące ich wojska.
Dostajemy długo wyczekiwane rozwiązanie zagadki Berica Dondarriona i jego upartego trzymania się przy życiu. Gdy Lord Błyskawica skonał od rany zadanej mu przez Górę, Thoros postanowił pożegnać przyjaciela rytuałem zarezerwowanym dla sług Pana Światła. Tyle że Beric po przyjęciu ognistego pocałunku ożył, przywracając czerwonemu kapłanowi wiarę w swego boga i przekonując, że Dondarrion jest jego narzędziem. Widać bardzo potrzebnym, bo do życia przywrócił go już sześciokrotnie.
Martin wskazywał w wywiadach, że śmierć powinna być dla bohatera wydarzeniem transformacyjnym. Jego Dondarrion jest więc cieniem samego siebie i to w sensie dosłownym. Fizycznie jest wrakiem, ale najbardziej przerażające jest to, co stało się z jego osobowością. Wygląda na to, że znaczna jej część przepadła. Beric utracił większość wspomnień, a jego nowe „życie” ogranicza się do tego, co robił w chwili śmierci, którą znalazł, gdy wyruszył wymierzyć sprawiedliwość Gregorowi Clegane’owi. Teraz cień Dondarriona zajmuje się dokładnie tym samym: wymierza sprawiedliwość. Stąd te wszystkie „procesy”, stąd też niesienie pomocy mieszkańcom Dorzecza.
Ten wątek jest szczególnie ciekawy w kontekście tego, co nastąpi, gdy Dondarrion przekaże utrzymujący go przy życiu ogień Catelyn Stark, która powstanie jako Pani Kamienne Serce. Sam Beric umierał, będąc w pełni władz umysłowych, w czasie misji mającej na celu ukaranie zbrodniarza. Po śmierci, która obedrze go z wszystkich innych emocji i dążeń, będzie uparcie – wręcz obsesyjnie – wciąż zajmował się wymierzaniem sprawiedliwości. Tymczasem Catelyn Stark konała w momencie, w którym – oszalała z bólu i rozpaczy – mściła się na jedynym Freyu, którego w tym momencie mogła dostać w swoje ręce: słabym na umyśle Dzwoneczku. Po śmierci, podobnie jak Beric, wszystkie jej działania koncentrować się będzie wokół ostatniej myśli – zemsty.
To, co tak naprawdę jest w tym interesujące, to fakt, że zarówno Lord Błyskawica, jak i Pani Kamienne Serce będą swą krucjatę prowadzić z pomocą tego samego „narzędzia”, jakim jest Bractwo bez Chorągwi. Poczciwi dotąd banici, za wyjątkiem Thorosa, ale także kilku innych osób, którzy – jak Ned Dayne – opuścili ich szeregi, nie dostrzegają, że tylko pozornie robią to, co wcześniej. Pod Dondarrionem wymierzali sprawiedliwość, ale na służbie u Pani Kamienne Serce są już tylko mieczem zemsty. Z jednej strony Martin pokazuje w ten sposób, jak łatwo zmanipulować ludzi, którzy ślepo podążają za charyzmatycznym przywódcą, z drugiej, jaką potwornością jest wojna i jak szybko jej uczestnicy mogą zagubić pierwotny sens, dla którego chwycili za broń. Oraz jak stopniowo usuwa ona wszelkie hamulce, w najlepszym wypadku prowadząc do zobojętnienia i utraty naturalnych moralnych odruchów.
Rozdział w kontekście Aryi przypomina nam – o czym łatwo zapomnieć – że jest ona wciąż dzieckiem, chociaż dzieciństwo odebrały jej kolejne traumatyczne doświadczenia. Czuje się porzucona, zarówno przez tych, którzy odeszli, jak i tych, którzy zginęli, nawet gdy polegli w jej obronie. Samotnej dziewczynce siłę dają wspomnienia o władzy, jaką przejściowo zyskała nad życiem i śmiercią innych oraz marzenia o zemście. To ona nadaje jej życiu sens. Tylko na jak długo, skoro już nawet twarze niektórych znienawidzonych osób zaczynają się zamazywać w jej wspomnieniach? Czy w toku całej Pieśni Arya również ostatecznie się zagubi, czy jednak zdoła odnaleźć jakiś kompas, za którym będzie mogła podążać? Na odpowiedź raczej szybko się nie doczekamy.
Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:
Regulamin zamieszczania komentarzy
Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:
[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]