Seriale

Andor (sezon 2, odcinki 1-3)

Czy wreszcie jesteśmy świadkami jakiegoś przełomu w temacie “Gwiezdnych wojen”? Kathleen Kennedy podobno odchodzi, pojawiają się pierwsze konkrety o nowych filmach i od pół roku nie pojawił się żaden nowy padaczny serial. “Załoga rozbitków” trzymała naprawdę przyzwoity poziom, ale to na drugi sezon “Andora” były zwrócone wszystkie oczy fanów. Serial kosztował bajońskie sumy i wygląda na to, że zachęceni dobrymi recenzjami pierwszej serii, włodarze Disneya zdecydowali się postawić wszystko na tę właśnie kartę.

Nie przepadam za dzieleniem recenzji serialu na poszczególne odcinki, chociaż zdarzało się to w przeszłości, ale tym razem aż się o to prosi. Drugi Andor to bowiem cztery trzyodcinkowe mini-serie, z których każda dzieje się około roku po poprzedniej. Podobny zabieg, chociaż zrealizowany w nieco mniej oczywisty sposób, zastosowano też w sezonie pierwszym. Tam jednak powodował on jednak pewne zamieszanie i problemy z ciągłością. Tym razem jest znacznie bardziej czytelnie ze względu na wspomniane dłuższe przerwy między kolejnymi sekwencjami. Dziś przyjrzymy się pierwszej z opowieści, czyli odcinkom 1, 2 i 3.

Do akcji wracają dobrze znani bohaterowie, ale los rozsiał ich po różnych miejscach w galaktyce. Akcja została więc podzielona na kilka równoległych wątków. Andora spotykamy podczas próby wykradnięcia eksperymentalnego imperialnego myśliwca, a następnie w trakcie przygody z grupką upośledzonych umysłowo rebeliantów. Przy okazji Andor okazuje się być postacią poboczną we własnym serialu. Nic dziwnego, bo to bohater z minimalną charyzmą. Mon Mothma z kolei organizuje wesele córki, zaaranżowane w pierwszym sezonie w zamian za ukrycie podejrzanych ruchów na jej kontach. Niespodziewanie zaczyna jej sprawiać kłopoty pewien stary znajomy. To w zasadzie kontynuacja całkiem niezłych pogadanek w ich wykonaniu, ale tym razem z tłem w postaci imprezy godnej Bollywood, a może nawet Białegostoku. Trzeci wątek dotyczy Dedry i Sirila, którzy zostali parą i mieszkają razem. Pani oficer ma wziąć udział w tajnej operacji Orsona Krennika (stary znajomy z „Łotra 1„), polegającej na zorganizowaniu siłowej eksploatacji niezwykle istotnych minerałów na planecie Ghorman. I wreszcie ostatnim fragmentem układanki, chyba o największym ciężarze gatunkowym, jest historia Bix, towarzyszki Andora, która ukrywa się na rolniczej planecie. Niestety pojawia się tam też z kontrolą imperialna ekspedycja, co nie kończy się zbyt dobrze.

Wszystkie te historie opowiadane są naprzemiennie, fragment po fragmencie i ciężko wybrać tę najlepszą i najważniejszą. W każdej z nich są naprawdę znakomite momenty i bardzo ciekawe wydarzenia, ale też każda zawiera mnóstwo niepotrzebnego albo zwyczajnie słabego materiału. Przykładowo statek, który kradnie Andor, wygląda po prostu znakomicie. Widać, że ktoś włożył mnóstwo wysiłku, żeby pokazać kawał fajnej maszyny, z pełnym kokpitem i paroma efektownymi gadżetami. Tylko co z tego, skoro kradzież następuje w bazie, która jest niemal całkowicie pusta i wygląda jak opuszczony plan zdjęciowy? Kompletnie zabiło to napięcie w moim odczuciu, bo główny bohater po prostu wszedł sobie do hangaru i ukradł statek. Miał problemy z opanowaniem sterowania, a nie z samą kradzieżą. A dalej jest tylko gorzej, bo banda absolutnych idiotów, których spotyka w punkcie zbornym, najwyraźniej uciekła z filmu “Idiokracja”, bo inaczej nie da się wyjaśnić ich kretyńskiego zachowania. W dodatku cały ich wątek w zamierzeniach miał być chyba zabawny, ale nie dość, że nie jest, to jeszcze kompletnie wybija z ogólnego ponurego nastroju, w jakim utrzymany jest cały serial.

Nie inaczej jest z pozostałymi historiami. Mon Mothma boleśnie odczuje, że na wojnie nie ma sentymentów. W czasie kilkudniowego wesela przyjdzie jej stoczyć kilka trudnych rozmów i muszę przyznać, że niektóre z nich są naprawdę mocne. Takich rozmów, jak ta z mężem, jeszcze w “Gwiezdnych wojnach” nie było. To wtedy też najlepiej widać rozmach produkcji. Ekipa nie korzystała z magicznej maszyny do generowania tła na żywo (technologia Volume z Mandalorianina), ale kręciła na naprawdę rozległych i pięknie wykonanych scenach i lokacjach. Jakością wykonania spokojnie dorównują wysoko budżetowym filmom. No ale znowu – co z tego, skoro połowa tego wątku to tak naprawdę wata dla oczu i absurdalne pląsy na parkiecie? Naprawdę potrzeba było aż tylu ujęć wstawionej Mon Mothmy wirującej wśród gości weselnych? Według mnie nie.

Dedra i Siril, czyli nasza nieoczywista para imperialnych sługusów, to kolejne rozdwojenie jaźni. Z jednej strony dostajemy złowieszczy plan Krennika oraz wątpliwości moralne, dotyczące wysiedlania ludzi i dewastacji planety. Z drugiej strony mamy śmiać się z absurdalnej wizyty teściowej w mieszkaniu pary. Pojawia się też idiotyczna informacja, na podstawie której należałoby przyjąć, że Dedra ma około 17 lat (w wieku 3 lat trafiła do imperialnego sierocińca, Imperium powstało 19 lat przez bitwą o Yavin, a „Andor” dzieje się 5 lat przed Yavinem). Tak naprawdę tylko wątek Bix nie został potraktowany tanim humorem (nie bez powodu). Niestety zamiast tego jest przez dużą część po prostu dość nudny. Niby miało to służyć przedstawieniu tła postaci oraz umiejscowienie ich w rolniczej społeczności, ale z uwagi na zakończenie, raczej tam nie wrócą, więc było to kompletnie zbędne. No ale jest to jednocześnie wątek najważniejszy z uwagi na to, że kończy się w bardzo dramatyczny i brutalny sposób. Nie wiem co prawda, czy próby gwałtu powinny na stałe wejść do kanonu tego uniwersum, ale przyznaję, że kilka scen było naprawdę niepokojących i porządnie rozpisanych.

No właśnie. Ten serial zasadniczo cały jest zrobiony bardzo porządnie. Wygląda znakomicie. Zarówno od strony koncepcyjnej, czyli projektów maszyn, lokacji, strojów i tym podobnych, jak i samego wykonania. Efekty komputerowe są bez zarzutu, praca kamery momentami znakomita. Wszystko wygląda naprawdę autentycznie. Poprawiłbym może efekty dźwiękowe niektórych strzałów, które brzmią zupełnie niegwiezdnowojennie. No i tradycyjnie już dużo więcej tu “wojny” niż “gwiazd”. Liczę na to, że polatamy jeszcze w kosmosie, a cała akcja nie będzie się toczyć wyłącznie na powierzchniach planet.

Odczuwam pewien dysonans po tych pierwszych trzech odcinkach. Nie byłem jakoś mocno zachwycony pierwszym “Andorem”, znudził mnie. Sezon drugi też nie grzeszy nadmiernym tempem i jego pierwszy akt jest nieco rozwleczony. Zupełnie nie rozumiem obszernych fragmentów humorystycznych, które pasują do reszty jak pięść do nosa. To powinna być stricte wojenna historia. Brudna, brutalna i odarta z romantyzmu. Nie potrzebny jej lukier na powierzchni, ani tym bardziej głupkowaci rebelianci strzelający do siebie nawzajem. Bez najmniejszego problemu można było to skrócić do dwóch odcinków, wywalając mnóstwo niepotrzebnego materiału, który tylko nabija czas antenowy. I nie chodzi mi o brak akcji czy ogólną powolność. Niech to będzie powolny serial, bo stoi naprawdę niezłymi dialogami, które nie wymagają większego tempa. Bardziej liczę na mniejszą liczbę zapychaczy, które nie popychają fabuły do przodu. Tymczasem pozostaję umiarkowanie zaciekawiony i liczę na to, że finał, który dzieje się rok przed “Łotrem 1”, zapewni nam naprawdę dużo wrażeń.

Andor (sezon 2, odcinki 1-3)
  • Ocena Crowleya - 6/10
    6/10
To mi się podoba 4
To mi się nie podoba 0

Crowley

Maruda międzypokoleniowa i mistrz w robieniu wszystkiego na ostatnią chwilę. Straszliwy łasuch pożerający wszystko, co związane z popkulturą. Miłośnik Pratchetta i Clancy'ego, kiedyś nawet Gwiezdnych wojen, a przede wszystkim muzyki starszej niż on sam.

Related Articles

Komentarzy: 9

  1. Szczerze mówiąc to pieprzą mi się już te wszystkie gwiezdnowojenne seriale, zwłaszcza gdy chodzi o bohaterów (poza tymi najważniejszymi ofc). Z tutaj wymienionych kojarzę tylko Andora i Mon Mothmę. Będę musiał chyba sobie najpierw powtórzyć pierwszy sezon. Co nie napawa radością, gdyż – jak słusznie zauważyłeś – Andor potrafi zanudzić człowieka, jak żaden inny serial z menażerii SW. A obejrzeć trzeba, bo – paradoksalnie – jest też dobry, jak żaden inny w tym uniwersum. 😉 Przy okazji – w którym to serialu mamy tych inżynierów pokonanego już Imperium, których próbuje się wdrożyć do nowych czasów (niezbyt udanie, jak się okazuje)?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Pewnie chodzi ci o Ahsokę. Strasznie się zawiodłem na tym serialu, bo ta postać w Wojnach klonów dostała świetne tło, które kompletnie zmarnowano.

      W międzyczasie obejrzałem kolejne trzy odcinki Andora i muszę przyznać, że postęp jest wyraźny. Warto.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Odcinki 4-6 są gorsze. Ghorman to kalka Francji. Ciekawe, jak poradzili sobie Francuzi w dubbingu, skoro język kosmiczny Ghorman brzmi jak francuski.

        Szczerze mówiąc, wątek Andora był nudny w 1-3. Lubiłam najbardziej ślub Leidy Mothmy. Ten serial właściwie to powinien nazywać się początki Rebelii, bo niemal każdego bardziej interesują losy Luthena, Mothmy lub perspektywa Imperium na bunt. Sam Andor jest zbędny.

        Gilroy robi ten sam mechanizm, co serial Loki. Nazwać serial znanym bohaterem, ale pisać serial o czymś innym. Bo serial Loki jest o TVA, Kangu, Mobiusie, Self insert Sylvie.

        Sam Loki to wypowiada słowa o Thorze trzy razy w serialu, o matce dwa razy, o ojcu też dwa razy. Gdyby on tak łatwo umiał się odcinać emocjonalnie to fabuła Thor i Avengers nie istniałaby.

        Wzięli po prostu bohatera, by napisać serial o czymś innym.

        Andor pełni podobną funkcję, tylko nie był tak znany jak Loki. Ale przecież na jego miejsce można wstawić dowolnego szpiega rebelii i większość fabuły nadal się zgadza.

        I dodatkowo mało kogo obchodzi jego los, bo znamy koniec.

        Ja osobiście oglądam serial dla Mon Mothmy i wątków politycznych.

        Swoją drogą widać, jak Girloy nie zna lore, bo Mothma i Luthen zachowują się jakby to oni byli ostatnimi sprawiedliwymi, a przypomnę, że Bail Organa miał już komórkę rebelii już w pierwszym sezonie Rebeliantów. Wychodzi na to, że Mothma i Luthen teraz są poza prawdziwą rebelią, którą od lat tworzy Organa.

        Także odnosząc się też trochę do odcinków 4-6 to widać jak Luthen upaja się ideologią na własną szkodę. Ghorman musi płonąć, bo będzie to przesłanie. Szkoda,że nie wie, że ten bunt to był plan Dedry Miro z tajnego spotkania. By Imperium mogło sobie robić prace górnicze po spacyfikowaniu ludności.

        Zastanawiam, czy naprawdę tylko jedna planeta w galaktyce ma te zasoby. Bo niszczyć sensowny przemysł handlowy to cios także dla nich. I czy Palpatine naprawdę zaakceptował ten plan? Bo nie wierzę, że Krennic kiedykolwiek widział Jego Imperialną Mość na oczy, nie mówiąc o konsultacjach. Jeśli Imperator nie udzielił mu audiencji po stworzeniu Gwiazdy Śmierci, to dlaczego miałby z nim rozmawiać, kiedy projekt Star Dust przynosił tylko problemy, a projekt Tie Defender wyglądał obiecująco.

        Luthen miał szczęście, że nigdy nie spotkał Lei Organy. Bo gdyby usłyszała, z jego z ust, że zniszczenie Alderaanu było dobre to oddałaby go w ręce wściekłego Wookiego.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Nie znam lore na wylot, jedynie filmy i seriale aktorskie, ale też zawsze mi się wydawało, że początek rebelii dali ludzie skupieni wokół senatora Organy, Padmé i ocalałych Jedi, a Mon Mothma dołączyła dopiero z czasem, podobnie jak Kalamarianie.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
      2. Wiesz, chodzi mi o tę akcję, kiedy jedna taka już „skruszona” podpuszcza jednego z tych inżynierów imperialnymi żelaznymi porcjami. 🙂 Mówisz, że to było w Ahsoce? No to mnie zaskoczyłeś. Myślałem, że w którymś starszym. Sam widzisz, jak ja to ogarniam.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Nie, to był Mandalorianin sezon 3. Mówisz o doktorze Pershingu, który uległ manipulacji kręgu Moffa Gideona. Ta „skruszona” to Elia Kane. Nowa Republika Disneya jest naprawdę idiotyczna. Żeby wpuszczać do systemu władzy i biurokracji ludzi, którzy pracowali dla Imperium?

          Osoby, o których możesz mieć pewność, że mogą pracować dla Nowej Republiki to kosmici!

          Wiadomo, że Palpatine nie dopuścił nikogo do szeregów Imperium poza Wielkim Admirałem Thrawnem, który dostał posadę ze względu na genialny intelekt. Czyli zatrudniaj kosmitów do biurokracji, a nie byłych żołnierzy Imperium!

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  2. Słyszałam wytłumaczenie tego wątku z Dedrą, że to był Republikański Sierociniec, ale później zmieniono mu nazwę na Imperialny, więc Dedra użyła nowej terminologii. Albo po prostu Girloy nie zna lore, co widać w innych scenach.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
  3. Ja wolałbym się wstrzymać z oceną, ale jakbym musiał to pierwsze 3 odcinki takie z 7 na 10.
    Te sceny tańców były mocne, tylko muzyka mi nie pasowała do tego.
    Kolejne odcinki niebawem nadrobię.

    Sezon pierwszy był kapitalny. 9/10. Najlepsza rzecz od Wojen Klonów. Ani trochę nudy. W tym sezonie niestety kilka razy tak bywało.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  4. Przepraszam ja was, studium toksycznej mamuśki Sirila jest tak koncertowe że aż się nóż otwiera.
    Kto jeszcze widział w imperialnym transporterze Sd.Kfz 251?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button