
Z dachu świata zlatujemy znów do Dorzecza. Tyle że zamiast sympatycznych banitów za towarzystwo mamy okrutnych Kompanionów.
Streszczenie
Jaime bywał już ranny, ale nigdy równie poważnie. Dotąd też nie zdawał sobie sprawy, że może istnieć taki ból. Ale też wcześniej nikt niczego mu nie odciął. Wciąż czuł ogień, którym przypalano mu ranę, szczególnie w palcach. Tyle że tych palców, tak jak prawej dłoni, już nie miał. Gnijący ochłap mięsa, który kiedyś czynił go rycerzem i mężczyzną, zawiesili mu na sznurku, obwiązanym teraz wokół szyi. Jego zaś przywiązali do Brienne, gdyż nie był w stanie sam utrzymać się na koniu. Kiedyś dla żartu przywiązali ich przodem do siebie, zaś śmierdząca dłoń wisiała między nimi.
Jaime traci i odzyskuje przytomność, a dni zlewają się jeden z drugim. Ból okaleczonej ręki doprowadza go niekiedy do płaczu. Gdy usłyszał, jak śmieją się z niego Komedianci, zrozumiał, jak przez całe życie czuł się jego brat. Nie zapłakał już więcej. Kompanioni znęcają się nad nim. Pewnego razu dają mu kubek wypełniony końskim moczem. Spragniony Jaime, nieświadomy zawartości, wypija go, po czym wymiotuje.
Któregoś ranka, mniej osłabiony niż zwykle, wykorzystuje nieuwagę jednego z najemników i wyszarpuje mu z pochwy miecz. Zamierza umrzeć w walce. Nawet to nie jest mu dane. Shagwell pajacuje, unikając jego niezgrabnych ciosów. W końcu Jaime potyka się, zaś Rorge wyszarpuje mu broń. Hoat ostrzega, że jeśli zrobi to ponownie, znowu każe mu coś uciąć.
W nocy Jaime wpatruje się w gwiazdy. Jeszcze nigdy nie widział ich aż tylu. Dlaczego gwiazdy patrzą też na takich jak on? Chce umrzeć. Oczywiście jego plan musi jak zwykle popsuć Brienne. Czy naprawdę jest takim tchórzem, że rezygnuje z życia i zemsty? Jaime jest wstrząśnięty. Przywykł już do wszelkich możliwych obelg, ale tchórzostwa nikt mu dotąd nie zarzucił.
Tchórzliwy – pomyślał Jaime, gdy Brienne próbowała stłumić jęki. Ucięli mi rękę, w której trzymałem miecz. Czy tylko tym byłem? Ręką, która trzyma miecz? Dobrzy bogowie, czy to prawda?
Myśli o Cersei oraz Tyrionie. Oboje go potrzebują. Nie wyrównał też rachunków z Robbem Starkiem, który go pobił i wybił jego ludzi oraz Edmurem Tullym, który go więził. No i z Kompanionami. Ranem zmusza się do jedzenia. Postanawia, że będzie żył. Dla rodzeństwa. I zemsty. Lannister zawsze płaci swoje długi. W Królewskiej Przystani sprawi sobie nową dłoń. Złotą. Zabije nią Hoata.
Nocami Komedianci przywiązują go drzewa. Obok umieszczają Brienne. Którejś z nich Rorge, Zollo i Shagwell postanawiają zgwałcić dziewczynę. Gdy się zbliżają, Jaime radzi jej, by nie stawiała oporu, lecz schroniła się w głąb siebie. Nie wspomina, że sam tak zrobił, gdy Aerys na jego oczach powoli mordował Rickarda i Brandona Starków.
Dziewczyna nie zamierza poddać się bez walki. Jaime w myślach nie może nie docenić jej odwagi, ale wie, że okupi ją śmiercią. Tylko co to go w ogóle obchodzi? Gdyby nie jej upór, wciąż miałby rękę. A jednak, gdy trójka degeneratów staje nad Brienne, wszczyna alarm, krzycząc najgłośniej jak może o szafirach. Wściekły Rorge kopie go w kikut. Ból odbiera mu przytomność.
Gdy wraca do żywych, widzi Urswycka i rozwścieczonego Hoata, który plując i sepleniąc, zabrania tknąć dziewczynę. Jest warta worek „safirów” i musi pozostać dziewicą. Od tego czasu Kozioł zawsze przydziela im na noc wartowników. Brienne dopiero dwie noce później zdobywa się na odwagę, by spytać, dlaczego jej pomógł. Jaime wymiguje się po swojemu, ostatecznie twierdzi zaś, że w ten sposób spłacił dług za kamienie, które zrzuciła na Robina Rygera w czasie gdy uciekali z Riverrun. A Lannister…
Do Harrenhal przybywają prowadzeni na powrozie. Jaime wspomina swoją ostatnią wizytę w twierdzy. Miał piętnaście lat, gdy lord Whent postanowił zorganizować wielki turniej. To wtedy otrzymał swój biały płaszcz. Czuł, że to jego dzień i bardzo chciał udowodnić swoją wartość. Aerys jednak odesłał go. Nigdy nie pozwalał uczestniczyć mu w turniejach.
Nawet mi się nie śniło, jak szybko słodycz zamieni się w gorycz. Aerys nie pozwolił mi się nacieszyć nawet tą jedną nocą. Zaszczycił mnie, a potem na mnie napluł.
Brienne czepia się nadziei, że zamek jest w posiadaniu Boltonów, którzy są chorążymi Starków. Jaime wie o Boltonie tylko tyle, że jego ród słynie z obdzierania ze skóry swoich wrogów. Tyrion wiedziałby z pewnością więcej. Myśli z młodszego brata przechodzą na Cersei. Musi przeżyć dla niej. Razem przyszli na świat i tylko razem mogą go opuścić. Oby nie wykrakał…
Hoat posłał ludzi przodem, by zapowiedzieli ich przybycie, dlatego na dziedzińcu zebrał się tłum ciekawskich. Nad nim, stojąc na kamiennych schodach prowadzących do baszty, góruje pięciu mężczyzn. Większość zakutych jest w zbroje i ma na sobie opończe z wyszytymi bliźniaczymi wieżami. Jaime rozpoznaje Freyów: ser Danwella, ser Aenysa i ser Hosteena. Ostatni z mężczyzn odziany jest w wełnę i futro. Wpatruje się w Jaimego niesamowicie jasnymi oczyma. Roose Bolton.
Ludzie Hoata powalają na ziemię jeńców. Jaime z trudem podnosi się na kolano i składa kondolencje Freyom z powodu śmierci ich brata Cleosa. Nie wyglądają na szczególnie poruszonych. Równie małe wrażenie robią na nich apele Brienne do ich honoru. Tak jak ona przysięgali Starkom. Aenys kwituje to splunięciem. Tyle zostało z przysiąg Starków. Zdradzili ich.
Jaime jest wyraźnie zaintrygowany, ale Brienne jak się już na coś zaprogramuje, to nie zwraca uwagi na takie drobne niedogodności jak zmieniająca się rzeczywistość. Przynudza więc o swojej misji od lady Stark, polegającej na odwiezieniu Królobójcy do Królewskiej Przystani i zwróceniu go bezpiecznie Karłowi. Urswykowi coś tu się nie zgadza: gdy ich spotkali, Brienne zajęta była topieniem Lannistera w rzece. Oj tam, oj tam, macha ręką wyraźnie zakłopotana dziewczyna. Takie tam codzienne przygody na trakcie. Nie zabiłaby Królobójcy, bo byłoby to równoznaczne z wyrokiem śmierci dla córek lady Stark.
Freyowie ponownie nie wyglądają na przejętych. Zaczynają się spierać, co zrobić z Lannisterem: sprzedać go Casterly Rock, Riverrun, czy skrócić o głowę. W pewnym momencie wtrąca się Kozioł, przypominając, że Królobójca należy do niego. Kłótnię przerywa Roose Bolton. Póki co to on sprawuje władzę w Harrenhal.
Jaime postanawia zwrócić się bezpośrednio do lorda Dreadfort i robi to w swoim niepodrabialnym stylu: miło widzieć, że Bolton przestał w końcu uciekać przed jego ojcem. Milczący lord Dreadfort jest po stokroć straszniejszy niż miotający śliną i pogróżkami Hoat. Jest również spostrzegawczy, zauważa więc, że Jaime stracił dłoń. Zrywa gnijące ciało ze sznura na szyi Królobójcy i nakazuje je zabrać Hoatowi. Kozioł proponuje, że wyśle dłoń Tywinowi Lannisterowi, żądając stu tysięcy złotych smoków, jeśli Namiestnik Zachodu nie chce dostać więcej podobnych przesyłek. Gdy już zapłaci, odda Lannistera lordowi Karstakowi, dostając w zamian rękę (na szczęście już symboliczną) jego córki.
– To znakomity plan – stwierdził Roose Bolton takim tonem, jakim mógłby rzecz towarzyszowi przy stole „to znakomite wino” – ale lord Karstark nie da już wam swej córki. Król Robb skrócił go o głowę za zdradę i morderstwo. A jeśli chodzi o lorda Tywina, to przebywa on w Królewskiej Przystani i pozostanie tam, aż do nowego roku, kiedy to jego wnuk weźmie sobie za córkę Wysogrodu.
– Winterfell – sprzeciwiła się Brienne. – Chciałeś powiedzieć Winterfell. Król Joffrey jest zaręczony z Sasną Stark.
– Już nie. Bitwa nad Czarnym Nurtem zmieniła wszystko. Róża i lew połączyły siły, by rozbić zastęp Stannisa Baratheona i spopielić jego flotę.
Jamie słusznie ostrzegał Kompanionów, że postawili na złego konia. Zwraca się do Boltona z pytaniem, co z jego siostrą. Dowiaduje się, że zarówno ona, jak i jego khem, khem, siostrzeniec mają się dobrze. Na pewno lepiej niż brat, raniony w czasie bitwy.
Audiencja skończona. Walton Nagolennik odprowadza Jaimego do Qyburna, zaś jedna ze służących prowadzi Brienne do przydzielonych jej komnat.
Qyburn, rezydujący w komnatach maestera, okazuje się szczupłym siwowłosym człowiekiem o miłym uśmiechu i ciepłych brązowych oczach. Gdy odwija bandaże Jaimego, aż zasysa powietrze z wrażenia. Rana ropieje i jeszcze kilka dni, a byłoby po nim. Będzie musiał amputować całą kończynę, a przynajmniej przedramię. Jaime radzi, by w takim razie uciął mu od razu drugie, inaczej potem go zabije. Po dłuższych negocjacjach Qyburn wycina mu tylko zakażone tkanki. Lannister nie pozwala sobie podać makowego mleka, bojąc się, że obudzi się bez ręki, ostatecznie jednak ból odbiera mu przytomność. Gdy ją odzyskuje, Qyburn kończy już zszywać ranę. Poniżej, nie powyżej łokcia.
Na wpół przytomny próbuje dowiedzieć się, co maester robi wśród najemników. Okazuje się, że Cytadela odebrała mu łańcuch. Jako podwładny Hoata wie natomiast bardzo dużo o kikutach. Jaime prosi, by Qyburn opowiedział mu o bitwie o Królewską Przystań. Dowiaduje się, że jego brat podpalił rzekę, przez co Stannis znalazł się pomiędzy jego ojcem a płomieniami. Królobójca wyobraża sobie zielone płomienie, pochłaniające krzyczących na ulicach ludzi. Prosi, by Qyburn zajrzał potem do Brienne. Na pytanie, kim ona dla niego jest, odpowiada, że jego opiekunką.
Eksmaester mówi, by Jaime jutro ponownie do niego przyszedł. Przystawi mu pijawki, by wyssały krew i zwalczyły gorączkę. Lord Bolton bardzo je lubi. Jaime’a wcale to nie dziwi.
Postaci występujące w rozdziale
- Jaime Lannister (POV)
- Brienne z Tarthu
- Roose Bolton
- Danwell Frey
- Aenys Frey
- Hosteen Frey
- Vargo Hoat
- Urswyck
- Rorge
- Shagwell
- Zollo
- Timeon
- Walton Nagolennik
- Amabel
- Qyburn
Wspomniani
- Aerys Targaryen
- Stannis Baratheon
- Robb Stark
- Catelyn Stark
- Rickard Stark
- Brandon Stark
- Tywin Lannister
- Cersei Lannister
- Tyrion Lannister
- Joffrey Baratheon
- Cleos Frey
- Walder Frey
- Rickard Karstark
- Alys Karstark (jako córka lorda Karstarka)
- Walter Whent
- Robin Ryger
- Selwyn Tarth1Postać ta występuje częściej pod przydomkiem „Gwiazda Wieczorna” niż pod nazwiskiem (które brzmi tak samo jak nazwa wyspy Tarth), jednak dodatek do Tańca smoków potwierdza, że jest używana pełna forma „Selwyn Tarth”. Po prostu pod nazwiskiem występuje także należący do Nocnej Straży ser Endrew Tarth, następca ser Allisera Thorne’a na stanowisku zbrojmistrza Czarnego Zamku. Jedynie Brienne zawsze jest nazywana „Brienne z Tarthu”, a nie „Brienne Tarth”. Z perspektywy spoza świata przedstawionego wynika to pewnie z tego, że autor chce w ten sposób nawiązać do Joanny d’Arc, znanej w języku angielskim jako Joan of Arc. W kontekście samego powieściowego świata wyjaśnienie może być takie, że Brienne nie używa nazwiska, żeby upodobnić się do wędrownych rycerzy, a być może także ze względu na chęć, by jej działania nie były kojarzone bezpośrednio z rodem Tarthów. – przyp. BT
- Sansa Stark
- Margaery Tyrell (jako córka Wysogrodu)
- Wielki Septon
- Harren Hoare
Ważne informacje
- Vargo Hoat lubi ucinać ludziom kończyny.
- Prócz ekscentrycznego hobby ma również dość nietypowego jak na tą szerokość geograficzną wierzchowca w postaci zorsa.
- Pozory mylą: potwory mogą mieć przyjazny uśmiech i ciepłe, ojcowskie spojrzenie.
- Informacje o tym, kto jest prawdziwym ojcem Joffreya Baratheona, rozpowszechniają się coraz szerzej.
Komentarz
Znakomity rozdział! Oglądamy w nim ostateczny upadek Jaimego Lannistera. Zabijaka śmiejący się śmierci w twarz jest złamanym, niepotrafiącym skryć łez człowiekiem. Wszystko, co go dotąd definiowało – przede wszystkim we własnych oczach – przestało nagle istnieć. Nieustraszony i straszliwy w boju Królobójca stał się wyśmiewanym kaleką, niezgrabnie wywijającym mieczem. Trudno się dziwić, że chce umrzeć. Jego dotychczasowe życie się skończyło.
Ale Brienne ma rację: śmierć byłaby ucieczką. A Jaime Lannister może być mordercą, krzywoprzysięzcą i aroganckim łajdakiem, ale z pewnością nie tchórzem. Postanawia więc żyć. Nie zostawi tych, których kocha. I odpłaci pozostałym.
Dotąd w przypadku Jaimego powiedzenie, że gdy masz w ręce młotek, wszystkie problemy wydają się gwoźdźmi, pasowało idealnie. Jeśli każdą przeszkodę można pokonać uderzeniem miecza, główkowanie jest zbędne. Kolejne rozdziały będą więc wymyślaniem się przez Królobójcę na nowo. Utrata ręki jest punktem kulminacyjnym przemiany, którą obserwowaliśmy od początku Nawałnicy.
Jak wcześniejsze rozdziały Jaimego, także i ten jest wypełniony wspomnieniami, z tym że tym razem kręcą się wokół Aerysa Targaryena. Królewski gwardzista miał naprawdę mocne powody, by nienawidzić monarchy, którego przysiągł chronić. Czy zatem mamy poszlaki, które mogą wskazywać, dlaczego przysięgę złamał? Cóż… Martin jak zwykle bardzo powoli odsłania karty. Jaime wspomina wszystkie okropności, których doświadczył w służbie Szalonego Króla, ale – podobnie jak w swoim drugim rozdziale – jego myśli wciąż wracają do wizji umierających w zielonych płomieniach ludzi.
W szerszym ujęciu widzimy klarowanie się nowego układu sił. Bolton przebywa w zamku z jawnie już wrogimi Robbowi Starkowi Freyami. Ciekawe, o czym rozmawiają? Jaimemu oznajmia wprost: wszystko, co było przed połączeniem się sił Lannisterów i Tyrellów, zdążyło się zdezaktualizować. Szykuje się nowe rozdanie, a gracze zajmują pozycje.
Jaka rola przypadnie w nim najstarszemu synowi Tywina? Na razie musi się dowiedzieć, kim jest. Gdy odwiedził Harrenhal po raz pierwszy, skończyło się jego życie jako dziedzica Casterly Rock, a zaczęło jako Rycerza Gwardii Królewskiej. Szybko przeistoczył się w Królobójcę, który jednak umarł, nim dotarł do zamku Harrena Czarnego ponownie. Kolejna wizyta w nim rozpocznie nowy etap. I tym razem naprawdę udowodni swoją wartość.
Dopiski BT
Poniżej znajdują się informacje pojawiające się w PLiO później niż w tym rozdziale.
Być może już teraz George R.R. Martin zostawia wskazówkę co do dalszego losu Qyburna i jego największego „dokonania”. Dowódca zbrojnych Roose’a Boltona, który dostaje polecenie zaprowadzenia Jaimego do Qyburna, nosi imię Walton. Później ten sam człowiek będzie stał na czele oddziału, który odwiezie do Królewskiej Przystani między innymi byłego maestera. Tak się składa – być może przypadkiem, być może celowo – że postać nazwiskiem Walton pojawia się w dziele, do którego zdaje się nawiązywać wątek Qyburna. To odkrywca Robert Walton, którego listy do siostry stanowią opowieść ramową dla dziejów Wiktora Frankensteina w powieści Mary Shelley Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz2Mary Shelley, Frankenstein or The Modern Prometheus (Londyn: Vintage, 2016), 10.. Także imię „Robert” przewinie się jeszcze w istotny sposób w historii Qyburna.
Ze spraw tłumaczeniowych można wspomnieć, że Jaime na dziedzińcu w Harrenhal pozwala sobie na grę słowną, której nie da się niestety oddać w języku polskim. Na widok kilku Freyów określa ich jako „A fury of Freys” (dosł. „furia Freyów”). Jest to chyba nawiązanie do licznych (i często bardzo pomysłowych) angielskich określeń na grupy zwierząt różnych gatunków, takich jak choćby „a pride of lions” (dosł. „duma lwów”), „a conspiracy of ravens” (dosł. „konspiracja kruków”), „a murder of crows” (dosł. „morderstwo wron”). W polskim przekładzie Jaime może powiedzieć tylko „Familia Freyów”, co przynajmniej oddaje to, że Jaime wypowiada te słowa ironicznie.
Dziwny jakiś ten Jaime wygenerowany przez AI. Serialowy o wiele bardziej przypominał mi tego z książki.
A podsumowanie jak zwykle świetne 🙂 I sam rozdział też. Przede wszystkim ze względu na przemianę samego Jaime’go, która dokonała się w bardzo drastyczny sposób. Ale mamy też początek nawiązywania się więzi jego i Brienne, a w tle szykującą się zdradę Boltonów i Freyów. Kurczę, teraz jest to niby oczywiste, ale przy pierwszym czytaniu człowiek nie wyłapywał takich niuansów, że obecność Freyów przy Boltonach i ich specyficzne zachowanie ma swój dużo mroczniejszy powód…
„Dziwny jakiś ten Jaime wygenerowany przez AI.”
Chciałem, żeby wyglądał na udręczonego. Jak to powiedział w latach 90 rosyjski premier Czernomyrdin: Chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło jak zawsze.
„Kurczę, teraz jest to niby oczywiste, ale przy pierwszym czytaniu człowiek nie wyłapywał takich niuansów, że obecność Freyów przy Boltonach i ich specyficzne zachowanie ma swój dużo mroczniejszy powód…”
Każda kolejna lektura to naprawdę coraz nowe smaczki, na które się wcześniej nie zwracało uwagi.
I dzięki za miłe słowa:)
” Chciałem, żeby wyglądał na udręczonego. Jak to powiedział w latach 90 rosyjski premier Czernomyrdin: Chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło jak zawsze.”
Spoko, nie piszę tego z wyrzutem czy pretensjami 😉 Po prostu jakoś tak rzadko mi pasują postacie wygenerowane przez AI do tych książkowych, ale to może też być spowodowane tym, że mocno mi utknął ich serialowy obraz w głowie. A Jaime czy np. Littlefinger to moim zdaniem wyjątkowo dobrze przeprowadzony casting. Pamiętam, że jeszcze przed pierwszym sezonem jak zobaczyłem ich zdjęcia to pomyślałem, że dokładnie tak samo ich sobie wyobrażałem. Resztę zrobiła dobra charakteryzacja i świetna gra aktorska Nikolaia Coster-Waldau i Aidena Gillena.
Ale dla odmiany z np. Robertem miałem inaczej, jego zupełnie inaczej sobie wyobrażałem czytając książkę 😉
„Nad nim, stojąc na kamiennych schodach prowadzących do baszty, góruje pięciu mężczyzn. Większość zakutych jest w zbroje i ma na sobie opończe z wyszytymi bliźniaczymi wieżami. Jaime rozpoznaje Freyów: ser Danwella, ser Aenysa i ser Hosteena. Ostatni z mężczyzn odziany jest w wełnę i futro. Wpatruje się w Jaimego niesamowicie jasnymi oczyma. Roose Bolton.”
kim jest piąty jegomość?
Właśnie nie wiem, bo tylko tą czwórkę rozpoznaje Jaime. Jeszcze w wolnej chwili sprawdzę, chyba że może BT wie, albo się chociaż domyśla.
Tam występuje pięciu rycerzy w barwach Freyów, Roose jest wymieniony oddzielnie. Czyli pewnie było tam jeszcze dwóch Freyów, ale Jaime rozpoznał tylko tych trzech. Jest wspomniane, że Jaime znał z widzenia synów lorda Waldera, więc jeśli rozumieć to tak, że wszystkich, to wychodziłoby, że pozostali byli np. wnukami czy dalszymi krewnymi. Z trzech wymienionych Freyów jedynie Hosteen ma syna, który jest rycerzem, więc może to on jest jednym z tych pozostałych.
Twój tekst, że Bolton jest spostrzegawczy, bardzo mnie rozbawił:)
Odnośnie Frankensteina, w tym nowym serialu James Gunna, jest świetna wariacja na temat Frankensteina.
AI tutaj wypadło kiepsko.
Zgadzam się, castingowo Jaimie był strzałem w 10, zaś Robert to jakieś nieporozumienie.
W książkach był kim w rodzaju Eddie Halla, wysoki, o potężnych barach i łapach, tyle że zalany tłuszczem.
W serialu bez koszulki wygląda jak przytulny grubasek, a nie siłacz, który się roztył.
No, ale przynajmniej nie zrobili Robertowi tego, co zrobiono Severusoei Snapowi:)
Dzięki za miłe słowa:)
A AI będę bronił, bo jednak ja jej zadałem pytanie i wybrałem taki, a nie inny obrazek.
Natomiast spróbuj jej kazać narysować kogoś z uciętym nosem (a nawet ręką): dramat😮💨
Jaime znakomicie potwierdza to, co Sapkowski pisał kiedyś o młodych – że ich odwaga bierze się przeważnie z braku wyobraźni (ja bym jeszcze dodał brak doświadczenia życiowego). Do tej pory Jaime sądził, że najgorsze co może go spotkać to śmierć. A śmierć wiadomo – mgnienie oka i po wszystkim. Urżnięcia ręki, picia szczyn i płaczu raczej nie brał pod uwagę. A także niewyobrażalnego bólu i skrajnego upokorzenia. W prawdziwym świecie czekałby go też pewnie gwałt zbiorowy. Tak to już jest. Zanim śmierć przyniesie wybawienie, życie potrafi jeszcze nieźle dać w kość.
I to jest sedno, właśnie dlatego rozdziały Jaimiego tak dobrze się czyta, bo Martin świetnie rozumie Jaimiego, wie jak go złamać.
A to już chyba zależy od armi i tego, czy żołnierze mają dostęp do dziewczyn.
Chociaż gdyby trafił na ruskich, to zapewne zgwałciliby go dla zasady.
Ruskie tak, choć to raczej nie zależy od dostępności kobiet, a od morale armii. Byłem w wojsku, miesiącami nie widziałem dziewczyn, a mimo tego nie miałem ochoty nikogo gwałcić. 🙂 Ruska armia zawsze miała niskie morale i właściwie bardziej przypomina zbieraninę bandytów niż wojsko cywilizowanego kraju.