Kanon piękna, uwodzicielskie zdolności czarodziejek i ofiara, którą muszą złożyć, by być atrakcyjne – oto tematy, do których netflikoswy „Wiedźmin” zredukował niemal wszystkie kobiece postaci w tym uniwersum. Dwie ostatnie kwestie zostały załatwione na odwal, bez większej spójności i pomysłu, co potwierdza tezę, że scenarzyści pracujący dla „czerwonej Nki”, to nie są najostrzejsze kredki w piórniku. Co zaś tyczy się pierwszego tematu… oj, tu można trochę podebatować. A wszystko za sprawą nieocenionej showrunnerki Lauren S. Hissrich oraz odpowiedzialnej za casting do tej produkcji, Sophie Holland.
Kanon piękna
Pani dyrektor castingu udzieliła kiedyś wywiadu dla magazynu „Variety”. Oto co w nim nawygadywała:
„W książkach Yennefer opisano, jako najpiękniejszą kobietę na świecie. To było kilka lat temu i chciałabym wierzyć, że coś się w tym czasie zmieniło. Ale jeśli pomyśli się o podświadomych uprzedzeniach ludzi – zwłaszcza w światach fantastycznych – wydaje się, że te światy były zdominowane przez białych. Pamiętam, że pomyślałam sobie, że powinniśmy rzucić wyzwanie temu, o czym ludzie myślą jako o kanonie piękna. Obsadzenie w tej roli aktorki o innym kolorze skóry ma potężny wpływ na widzów”.
Poza tym, że to niemal same nic nieznaczące bzdury, warto odnotować dwie rzeczy. Do pierwszej zdążyliśmy się już przyzwyczaić: twórcy serialu Netflixa nie czytali żadnej książki z tego uniwersum i plotą, co im ślina na język przyniesie. Na przykład to, że Yennefer jest najpiękniejszą kobietą na świecie. Tymczasem sprawdźmy, co na ten temat „mówią” książki:
„Yennefer zaś, choć na swój sposób atrakcyjna, za piękność uchodzić nie mogła.”
Ostatnie życzenie
I choć to zdanie może się wydać wyrwane z kontekstu, to przecież co i rusz w sadze pojawiają się bohaterki, którym Yennefer wręcz zazdrości piękna, ale o tym nieco później. Jest bowiem druga sprawa. Panie Holland i Hissrich postawiły sobie za punkt honoru, by „rzucić wyzwanie temu, o czym ludzie myślą jako o kanonie piękna.” Cokolwiek by to miało znaczyć. Najwyraźniej w umyśle tych kobiet znaczy to, że należy obsadzić aktorkę o innym kolorze skóry, bo ludzie są przyzwyczajeni, że piękne są tylko białoskóre blondynki. Panie najwyraźniej nie słyszały w życiu o Jennifer Lopez, Salmie Hayek, Naomi Campbell, o pięknych Afrykankach, Indiankach, Azjatkach czy Hinduskach. Holland i Hissrich „rzuciły wyzwanie wyobrażeniu o kanonie piękna”. Naprawdę ktoś się łapie na takie puste teksty? Najwyraźniej tak, więc o tej kwestii nie ma co dalej dyskutować. Jest to jedna z najgłupszych wypowiedzi, które słyszałem w odniesieniu do tego serialu, a konkurencję miała mocną.
Najpiękniejsza kobieta świata
Skupię się za to na kilku faktach, które pani od castingu powinna wziąć pod uwagę przy obsadzaniu postaci, a które kompletnie olała w imię… nie wiadomo czego. To znaczy za chwilę się wyjaśni, co nią kierowało. Zacznijmy od tej, którą Sapkowski kilkukrotnie nazwał w swojej sadze „najpiękniejszą kobietą świata”. Przed państwem Stokrotka z Dolin – Francesca Findabair.
„Za parą szła atrakcyjna kobieta o bardzo długich, ciemnozłotych włosach, szeleszcząc zdobioną koronkami suknią w kolorze rezedy.
– Francesca Findabair, nazywana Enid an Gleanna, Stokrotką z Dolin. Nie wytrzeszczaj oczu, wiedźminie. Powszechnie uważa się ją za najpiękniejszą kobietę świata.
– Jest członkiem Kapituły? – zdziwił się szeptem. – Wygląda na bardzo młodą. Też eliksiry magiczne?
– Nie w jej przypadku. Francesca jest elfką czystej krwi.”
Czas pogardy
„Brzęk kajdan z dwimerytu. I śpiewny elfi akcent Franceski Findabair, Stokrotki z Dolin, najpiękniejszej kobiety świata.”
Czas pogardy
I tak dalej i tak dalej. Opisów jej urody jest znacznie więcej, ale skoro twórcy zrobili z elfki pośmiewisko zamiast królowej, skoro wykopali ją z Kapituły i wreszcie (przepraszam za słownictwo) „wepchnęli” w nią dziecko, którego nijak nie powinno tam być, to czemu wszystko inne miałoby się zgadzać? Czemu miałaby być najpiękniejszą kobietą świata zamiast Yennefer? Stworzono własną wersję Franceski, przy okazji odbierając elfom jeden z największych darów – ich „nieludzkie” piękno. Muszę przyznać, że widzę w tym ślady rasizmu.
Margaritha Laux-Antille
Chyba mój ulubiony fikołek fabularno-castingowy, jeśli chodzi o ten serial. Spójrzmy najpierw, co o „Małgorzacie” pisał Sapkowski:
„Margarita Laux-Antille z pluskiem wynurzyła się z basenu, rozbryzgując wodę. Ciri nie mogła się powstrzymać, by się nie przyglądać. Widziała nagą Yennefer nie raz i nie sądziła, by ktokolwiek mógł mieć piękniejszą figurę. Była w błędzie. Na widok nagiej Margarity Laux-Antille pokraśniałyby z zawiści nawet marmurowe posągi bogiń i nimf.”
Czas pogardy
Yennefer zazdrościła Ricie figury, podziwiała jej kobiecość, choć oczywiście nie mogła tego po sobie pokazać. Musiała być to kobieta przepiękna. Wypisz wymaluj taka, jaką zaprezentował Netflix. Nie rozumiem. Istnieje materiał książkowy, na którym powinno się opierać chociaż w minimalnym stopniu casting. Tymczasem pani Hollad zdecydowała, że ona zrobi to po swojemu. Że nikt nie może dorównać „jej” Yennefer, bo ubzdurała sobie, że to musi być kanon piękna i każda czarodziejka ma wypaść przy niej „blado”. Ciśnie mi się na usta żart, ale chyba nie powinienem, więc się powstrzymam.
Nastąpił w tym serialu proces nienaturalnej degradacji. Ponieważ za pomocą Yennefer przewrócono „pomnik Afrodyty”, trzeba było postawić obok niej kobiety urodą niedorastające jej do pięt, mimo iż wcale tak to w prozie Sapkowskiego nie wyglądało. Czy możemy uznać więc, że mitycznemu serialowemu procesowi „oddania jajników za urodę” poddała się tylko Yennefer?
Lytta „Koral” Neyd
No to może jeszcze słówko o bohaterce, którą serial całkowicie zmarginalizował, a która była ważną postacią tak nielubianego przez większość fanów „Sezonu Burz”. Choć o romansie Geralta z Koral dowiadujemy się już w opowiadaniach:
„Lytta Neyd, zwana Koral. Przydomek wziął się od koloru pomadki do ust, jakiej używała. Lytta oplotkowała go kiedyś przed królem Belohunem, i to tak, że poszedł na tydzień do lochu. Gdy wypuszczono go, poszedł do niej zapytać o powody. Nie wiedząc kiedy, wylądował w jej łóżku i tam spędził drugi tydzień.”
Miecz Przeznaczenia
„Na to, by móc uchodzić za klasycznie piękną, czarodziejka Lytta Neyd miała zbyt ostre rysy. Róż w odcieniu ciepłej brzoskwini, jakim delikatnie muśnięte były jej kości policzkowe, ostrość tę łagodził, ale jej nie krył. Podkreślone koralową pomadką wargi miały zaś wykrój tak idealny, że aż za idealny. Ale nie to się liczyło. Lytta Neyd była ruda. Ruda klasycznie i naturalnie. Stonowana, jasnordzawa czerwień jej włosów budziła skojarzenia z letnim futrem lisa. Gdyby – Geralt był o tym absolutnie przekonany – złapać rudego lisa i posadzić go koło Lytty, oboje okazaliby się umaszczeni tak samo i nie do odróżnienia. A gdy czarodziejka poruszała głową, wśród czerwieni zapalały się akcenty jaśniejsze, żółtawe, identycznie jak w lisiej sierści. Tego typu rudości towarzyszyły z reguły piegi i z reguły w nadmiarze. Tych jednak u Lytty stwierdzić się nie dało.”
Sezon Burz
„Erotycznie stymulująca rudość nie była jedynym atrakcyjnym atrybutem czarodziejki. Śnieżnobiała suknia była skromna i całkiem bez efektów, a miało to swój cel, cel słuszny i bez najmniejszych wątpliwości zamierzony. Prostota nie rozpraszała uwagi patrzącego, koncentrując ją na atrakcyjnej figurze. I na głębokim dekolcie. Mówiąc zwięźle, w „Dobrej Księdze” proroka Lebiody, w wydaniu ilustrowanym, Lytta Neyd z powodzeniem mogłaby pozować do ryciny poprzedzającej rozdział „O nieczystym pożądaniu”.”
Sezon Burz
Tak. Uroda czarodziejek w uniwersum wiedźmina zawsze była po coś. I mistrz Sapkowski na ogół dość dobrze potrafił to wytłumaczyć. To dzięki urokowi czarodziejki potrafiły wpływać na królów czy innych przedstawicieli płci brzydkiej, by uzyskać to, czego akurat w danej chwili potrzebowały. To właśnie po to w serialu Yennefer oddała swoją płodność, i przecież użyła urody, by wkraść się w łaski króla Aaedirn. Ale to Yennefer – najpiękniejsza kobieta na świecie, do tego grana przez aktorkę z hinduskimi korzeniami.
Wracając do Koral, to wypaczono zupełnie jej postać pod każdym względem, więc po co się starać i trzymać się książki? Po pierwsze wymagałoby to odrobiny wysiłku, a pani Holland od castingu nie wydaje się skora do przemęczania, ona najpewniej średnio lubi słowo praca, a już na pewno nie ciężka. Woli odwalić fuszerkę i zasłonić się jakimś lewackim pierdololo. Efektem jest między innymi Koral, która w serialu wygląda tak:
Fringilla Vigo
Napisałem, że fikołek z Ritą jest moim ulubionym? Jeszcze nie jest za późno, żeby zmienić zdanie? Chyba jednak to, co zrobiono z Fringillą, zasługuje na wyróżnienie. Po pierwsze rzecz jasna o 180 stopni odwrócono cechy jej charakteru. Z raczej łagodnej i pogodnej czarodziejki zrobiono wredną i mściwą kobietę. Z czarodziejki, która niezbyt interesuje się polityką, zwłaszcza tą prowadzoną przez Nilfraard, zrobiono koszmarną fanatyczkę. W związku z tym ponownie rodzi się pytanie: po co w kwestii urody trzymać się porządku ustalonego przez Sapkowskiego? Ano nie ma po temu najmniejszych powodów. Zestawmy więc na szybko te dwie postaci. Książkowa Fringilla:
„I Fringilli Vigo, tej młodszej, sympatycznej, naturalnie wdzięcznej i skromnie eleganckiej, o zielonych oczach i włosach czarnych jak włosy Yennefer, ale mniej bujnych, krócej ostrzyżonych i gładko zaczesanych.”
Chrzest ognia
„Druga kobieta dorównywała pierwszej wzrostem. Miała na wargach identycznego koloru pomadkę. I tu podobieństwa się kończyły. Ta druga na krótko obciętych czarnych włosach nosiła siatkową czapeczkę, z przodu przechodzącą w sięgającą czubka małego noska woalkę. Kwietny motyw woalki nie maskował pięknych, błyszczących, mocno podkreślonych zielonym cieniem oczu. Taki sam kwietny woal przykrywał skromniutki dekolt czarnej sukni z długimi rękawami, w kilku pozornie tylko przypadkowych miejscach usianej rozpryśniętym rzucikiem szafirków, akwamarynów, kryształów górskich i złotych ażurowych gwiazd.”
Pani Jeziora
Niewiele tego, ale możemy przypuszczać, że Fringilla była dość podobna do Yennefer. Nosiła podobną fryzurę, ubierała się podobnie, miała tak jak Yennefer atrakcyjną figurę. Nie ma nic o kolorze skóry, ale jest o pewnych cechach fizycznych, których serialowej Fringilli zwyczajnie brakuje:
Keira Metz
Ostatnią omawianą postacią niech będzie Keira Metz:
„Nim wiedźmin odzyskał mowę, podeszła do nich niewysoka, szczupła czarodziejka o długich, prostych włosach koloru słomy. Poznał ją od razu – była to ta w pantofelkach ze skóry rogatej agamy i bluzeczce z zielonego tiulu, nie kryjącej nawet tak drobnego detalu jak mały pieprzyk nad lewą piersią. (…) Keira Metz spojrzała mu prosto w oczy, skrzywiła usta. Na szyi nosiła medalion w kształcie krzyża ankh, srebrny, wysadzany cyrkoniami.”
Czas pogardy
W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że „impreza” na Thenned to był istny Babilon. Czarodziejki przyszły tam, by zaprezentować najbardziej wyzywające stroje, jakie tylko znalazły w swoich szafach. To miała być rewia mody i urody. To była istna szermierka, tyle że bez użycia broni. Miast tego używano kosmetyków, sukienek, biżuterii i innych kobiecych atrybutów. Każda z pań według Sapkowskiego wyglądała pięknie, każda musiała tak wyglądać, jeśli chciała osiągnąć sukces na królewskim dworze. W ruch poszły też możliwości magiczne, by jak najbardziej „poprawić” swoją urodę. Keira Metz nie była wyjątkiem, a efekt tych wszystkich zabiegów widać poniżej.
Podsumowanie tematu
Czy działaniom pani Sophie Holland, dyrektorki castingu do serialu Netflix, rzeczywiście przyświecał jakiś wyższy cel? Czy może próbowała przykryć nim swoje lenistwo? Moim zdaniem to drugie plus chęć sprowokowania odrobiny zamieszania. Szkoda tylko, że stało się to kosztem wspaniałego uniwersum, w którym było wiele możliwości do pokazania różnych feministycznych treści. Jeśli ktoś patrzy na ten świat powierzchownie jak panie Holland i Hissrich, zobaczy seksizm czystej wody. Piękne kobiety, przyprawiające widzów o kompleksy i świat, w którym istota kobiety jest zredukowana tylko do urody.
Nie dostrzeże natomiast czegoś, co w sumie serial przez krótką chwilę pokazuje, a co jest sednem postaci i tragizmu Yennefer. To, ile trzeba poświęcić, by wyglądać tak, aby wszyscy mężczyźni się za kobietą oglądali. I to, że skutki nie są takiego poświęcenia warte. Bo skutkiem jest puste życie, które na dłuższą metę przynosi więcej rozczarowań niż radości. Serialowa Yennefer przez krótką chwilę żałuje swojej decyzji o oddaniu jajników za urodę. Tylko przez chwilę, bo zamiast skupić się na głębi tej postaci, twórcy nie wiedzieć czemu obalali kanon piękna. A to obalanie ograniczyli do znalezienia osób mniej pięknych od głównej bohaterki, zamiast poszukać kogoś o oryginalnej urodzie i wynieść go na piedestał.
Lenie, ludzie mało ambitni i pozbawieni talentu wzięli się za jedno z najbardziej zniuansowanych i delikatnych uniwersów fantasy. Za książki, w których można odnaleźć uniwersalne prawdy o istocie rasizmu, seksizmu. W których są silne postaci kobiece i niejednoznaczne relacje międzyludzkie. W których ukazano brud polityki i niesprawiedliwość oraz niewdzięczność świata. Ci ludzie wzięli swoje prostackie narzędzia i zniszczyli wszystko, czym te książki były. Netflix zatrudnił barbarzyńców, którzy równie dobrze mogliby zorganizować publiczny pokaz palenia książek Sapkowskiego, na jedno by wyszło.
Wiedźmin od netflixa to jest jeden wielki żart. Tak jak napisałeś, szkoda że żartują sobie z takiego potencjału jakie ma to uniwersum… 4 sezonu nawet nie oglądam.
Ja odpuściłem po drugim. Tamten domęczyłem znieczulając się pod koniec, ale niedostatecznie, by to kontynuować.
No i wiedziałem, że o czymś zapomnę. Wszak Rita nawet nie uczestniczyła w balu na Thanned (wbrew temu co zaprezentował serial) bo było jej wstyd na samą myśl, że miałaby zaprezentować się tam sama, co także wiele mówi o tym jakimi zniuansowanymi charakterami były czarodziejki, ale żeby to wyłapać potrzebne jest minimum zaangażowania i tak jak wspomniałem jakiś podstawowy talent do analitycznego myślenia.
Ale z Franceską to się nie zgodzę. Uważam, że aktorka ją grająca jest absolutnie przepiękna w jakiś taki magnetyzujący sposób. Naprawdę wyrożnia się na tle pozostałych aktorek. Zdjęcie tu wrzucone jest bardzo niekorzystne.
Z Francescą nie chodzi o samą urodę, a bardziej o fakt, że w książkach była władcza i lubiła obsypywać się biżuterią a jej suknie to był szczyt wyrafinowania, tutaj ciągle ubierają ją w jakieś łachmany, nawet jak jest już na dworze w Cintrze to jej stroje bardziej przypominają jakąś piżamę. Przez to tak wiele traci. Ja nigdzie nie napisałem, że któraś z aktorek jest brzydka, żeby była jasność, tylko żadna nie ma cech, które powinna mieć. A zdjęcie, akurat moim zdaniem naprawdę jedno z korzystniejszych, bo na większości, ma jakieś skołtunione, postrzępione włosy. Choć pewnie można było znaleźć jakieś lepsze.
https://steamuserimages-a.akamaihd.net/ugc/936059624855591382/B302D982F2F28B2FCF0EBBF4506701D646F6D230/?imw=512&imh=768&ima=fit&impolicy=Letterbox&imcolor=%23000000&letterbox=true
Pierwszy lepszy cosplay amatorki