Recenzje Filmowe

Przysięgły nr 2 (2024)

Okoliczności towarzyszące powstawaniu czterdziestego już filmu wyreżyserowanego przez Clinta Eastwooda są dość osobliwe. “Przysięgły nr 2” początkowo miał ukazać się wyłącznie w streamingu, co w świetle ostatnich, niezbyt udanych dzieł legendarnego twórcy wydaje się zrozumiałe. Później, być może po bardzo pozytywnych reakcjach festiwalowych widzów, szefostwo Warner Bros. wypuściło film do amerykańskich kin, ale w bardzo ograniczonej liczbie kopii. Możliwe, że dostrzeżono w nim potencjał oscarowy, może to ukłon w stronę starego wygi, a może wręcz przeciwnie – prztyczek w nos za nieprawomyślne poglądy. W Europie “Przysięgłego nr 2” rozprowadzali lokalni dystrybutorzy, a już w Święta film trafił na platformę Max, gdzie można go aktualnie oglądać. I muszę przyznać, że tym razem bardzo optymistyczne reakcje publiczności okazały się w pełni uzasadnione, a ewentualne obawy Warnera zupełnie bezpodstawne. “Przysięgły nr 2” to naprawdę solidny film, możliwe że najlepszy Eastwooda od dekady.

Rzecz dzieje się współcześnie w stanie Georgia. Główny bohater imieniem Justin zostaje powołany na przysięgłego w procesie o morderstwo młodej dziewczyny, w którym oskarżony jest jej chłopak. Pewnej feralnej nocy po kłótni w barze miał zabić swoją narzeczoną, a jej ciało zrzucić w przepaść. Oskarżycielem jest pani prokurator, starająca się o stanowisko prokuratora okręgowego, adwokatem – obrońca z urzędu. Wszystko wskazuje na to, że proces będzie krótki, a oskarżony spędzi resztę życia za kratami. Kiedy jednak przychodzi do głosowania nad orzeczeniem winy, Eastwood serwuje nam wariację na temat “Dwunastu gniewnych ludzi”. Justin bowiem wie coś, co może, i powinno, zaważyć na decyzji ławy. Problem w tym, że jest to wiedza bardzo kłopotliwa dla niego samego.

Nic więcej na temat tajemnicy nie napiszę, chociaż ona zupełnie nie jest osią akcji, a nawet zostaje wyjawiona w zwiastunie. Debiutujący scenarzysta Jonathan Abrams zaserwował widzowi historię godną antycznej tragedii. Główny bohater znajduje się w sytuacji bez wyjścia, a każda jego decyzja będzie zła. Czy to z moralnego punktu widzenia, czy dla niego samego. Justin jest niepijącym alkoholikiem, jego żona jest w upragnionej od lat ciąży, wychodzą na prostą po ciężkich doświadczeniach przeszłości. Wystarczyłoby, żeby nie robił nic, a cała sprawa skończyłaby się w jeden dzień. Ale wtedy być może niewinny człowiek poszedłby do więzienia. Pozostali przysięgli też mają swoje życia i zamiast debatować nad losem mordercy, woleliby wracać do domów. Jednak rzucone ziarno niepewności bardzo szybko kiełkuje, u niektórych rodzą się wątpliwości, sprawa zaczyna wymykać się spod kontroli. Eastwood mnoży dość nieprawdopodobne drobne wątki i trzyma za ich pomocą widza w niepewności o los bohaterów.

“Przysięgły nr 2” ma naprawdę niezłe tempo. Chociaż intryga mocno meandruje, czasami może aż zbyt mocno, to kolejne puzzle wpadają po kolei na swoje miejsca. To nie ma być realistyczna historia. Eastwood często robił filmy o jednostce walczącej z bezdusznym systemem. Tym razem wytyka raczej fundamentalne wady samego systemu. W symboliczny sposób pokazuje, że na każdym poziomie skomplikowanej piramidy wymiaru sprawiedliwości ludzie mogą i będą popełniać błędy. Celowo nie umieszcza w filmie żadnej negatywnej postaci. Tu wszyscy mają dobre intencje, a mimo to nieuniknione jest, że na końcu ktoś niewinny (albo przynajmniej nieświadomy popełnionych błędów) będzie cierpiał. Reżyser pokazuje palcem na prokuratorkę, która musi zdecydować między dociekaniem prawdy a karierą. Zwraca uwagę na dysproporcje między możliwościami prokuratury, a zapracowanym obrońcą z urzędu, który tak naprawdę sam chciałby być na miejscu swojej przeciwniczki. Przede wszystkim jednak wytyka absurdy związane z orzekaniem przez ławę przysięgłych. Być może jest to przerysowane, ale z drugiej strony przecież faktycznie może tak być, że jej członkom bardziej niż na prawdzie, może zależeć na własnych interesach. I w drugą stronę – nawet jeśli ktoś z przysięgłych chciałby czegoś dociekać, to może opierać się jedynie na tym, co usłyszał na sali rozpraw. Jest tu świetny wątek z postacią emerytowanego policjanta granego przez J.K. Simmonsa, który napsuje głównemu bohaterowi sporo krwi, ale ostatecznie nie przyczynia się to do poznania prawdy. System na to nie pozwala.

Świetnie w roli Justina odnalazł się Nicholas Hoult. To postać z krwi i kości, rozdarta sprzecznymi uczuciami i postawiona wobec koszmarnego dylematu. Trzyma w rękach los nie tylko swój ale i swojej rodziny oraz oskarżonego. Pomimo naprawdę czystych intencji musi podjąć decyzję, która zniszczy czyjeś życie. Cała reszta obsady to też znakomita ekipa. Toni Colette idealnie pasuje do roli ambitnej prokuratorki, wspomniany J.K. Simmons, podobnie jak Kiefer Sutherland wpadają ledwie na chwilę, ale trafiają idealnie w punkt. Podobnie zresztą Zoey Deutch, czyli filmowa partnerka głównego bohatera i Chris Messina jako obrońca z urzędu, wszyscy zostali dobrani idealnie. No i warto wspomnieć, że Eastwood nie bawi się w subtelności, bo w jego ławie przysięgłych najbardziej leniwi są czarnoskórzy członkowie (ale mają ku temu powody). Inni raczej by się na coś takiego nie odważyli w przewrażliwionej Ameryce, ale jak widać, Clint ma w nosie poprawność polityczną.

Czyli co? Dzieło idealne? Aż tak to nie. “Przysięgły nr 2” na pewno nie przesadza z rozmachem. Można wręcz powiedzieć, że jest mało “filmowy”, niemal skrojony do oglądania w domu, niekoniecznie w kinie. To nie tyle zarzut, co stwierdzenie faktu. Na pewno można kwestionować przebieg samego procesu. Dowody przeciwko oskarżonemu są naprawdę słabe i powinny być łatwe do podważenia, a mimo to nikomu nie chce się tego zrobić. No ale to jeden z zarzutów Clinta. W pewnym sensie jest to w końcu film robiony pod tezę – pokazuje, że amerykańska Temida faktycznie może być ślepa, system ma wady u samych podstaw, a sprawiedliwość bywa niemożliwa do wymierzenia. Eastwood ma doświadczenie w robieniu podobnych filmów i nie raz udawało mu się uniknąć banału i moralizatorstwa. “Przysięgły nr 2” to na pewno nie jest poziom “Za wszelką cenę” ani “Bez przebaczenia”, ale według mnie staruszek Clint naprawdę się postarał i po kilku nudnych filmach, wreszcie zrobił coś porządnego i trzymającego w napięciu. Może to bardziej przyczynek do refleksji, niż wyjątkowo dopieszczona fabuła, ale warto go obejrzeć. Oceniam wysoko, a jeśli ktoś lubi rozkładać historię na czynniki pierwsze i wymaga w niej żelaznej logiki, niech odejmie oczko. Ja tam lubię, kiedy Eastwood wskazuje widza palcem i zadaje mu trudne pytania, nawet jeśli w innych miejscach chadza skrótami.

Przysięgły nr 2 (2024)
  • Ocena Crowleya - 8/10
    8/10
To mi się podoba 4
To mi się nie podoba 1

Crowley

Maruda międzypokoleniowa i mistrz w robieniu wszystkiego na ostatnią chwilę. Straszliwy łasuch pożerający wszystko, co związane z popkulturą. Miłośnik Pratchetta i Clancy'ego, kiedyś nawet Gwiezdnych wojen, a przede wszystkim muzyki starszej niż on sam.

Related Articles

Komentarzy: 2

  1. Ja już mam za sobą, ale chyba nie byłbym tak entuzjastyczny jak recenzent. Zmierzałbym bardziej w stronę 5,5 , może 6. Nieco mnie uwierał przeskok od sytuacji z przedostatniego zdjęcia do wyroku. Ja rozumiem, miało to budzić niepewność co do sentencji wyroku, ale dla mnie to trochę pójście na łatwizna.
    Nudzić się nie nudziłem.
    Spokojnie można obejrzeć.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button