GryGry Wideo

Indiana Jones i Wielki Krąg

No i jest – nowa wirtualna przygoda słynnego archeologa z zamiłowaniem do muzeów. Zobaczmy, jak się udała.

Przygoda i klimat

Moje największe obawy odnośnie tej produkcji dotyczyły tego, czy studiu Machine Games, które wcześniej zrobiło m.in. Wolfenstein: The New Order, uda się dobrze oddać filmowo-przygodowy klimat. Nie przedłużając od razu powiem: tak, udało im się. Gra od pierwszej do ostatniej minuty emanuje aurą radosnej, momentami nieco szalonej przygody.

Fabuła kręci się wokół zestawu tajemniczych artefaktów rozrzuconych po świecie, które, zebrane razem, dałyby ich posiadaczowi ogromną moc. Nasz dzielny archeolog rusza więc w drogę, by je odnaleźć, nim zrobią to naziści. Wkrótce spotyka Ginę, włoską reporterkę, która podąża śladem swojej zaginionej siostry. Szybko okazuje się, że obie sprawy się łączą, w związku z czym Indy zyskuje towarzyszkę podróży. Tradycyjnie będzie nieco wątków religijno-nadprzyrodzonych, podziemia usiane pułapkami, brawurowe akcje i archeologiczne odkrycia.

Słowa uznania należą się Troy’owi Baker’owi, który wcielił się w Indianę na potrzeby gry. Zrobił kawał świetnej roboty, nie tylko użyczając postaci głosu (ten został rewelacyjnie oddany), ale przede wszystkim grając Jonesa na potrzeby przerywników filmowych. Udało mu się uchwycić charakterystyczne, dobrze znane fanom filmów gesty, mimikę i inne manieryzmy tej kultowej postaci.

Odnośnie wspomnianych przerywników filmowych – oglądając je, miałam poczucie, jakbym oglądała kolejną filmową część przygód sławnego archeologa. Nic w tym dziwnego, bo przy ich produkcji obecny był dyrektor fotografii, którego zadaniem było odwzorowanie sposobu filmowania z „Poszukiwaczy zaginionej arki”. Można też w niektórych scenach znaleźć nawiązania do filmowej trylogii. Wyszło świetnie.

Na koniec jeszcze jedna rzecz, bez której niemożliwe by było uzyskanie odpowiedniego klimatu – muzyka i udźwiękowienie. Podczas podróży w tle przygrywa delikatna melodia, bardzo mocno kojarząca się z filmowymi ścieżkami dźwiękowymi. Od czasu do czasu usłyszymy też wpleciony w nią kultowy motyw, który podkreśla kluczowe momenty. Również inne odgłosy, jak trzask bicza czy wystrzał z rewolweru, brzmią podobnie jak w filmach.

Rozgrywka

Przy uruchamianiu nowej gry możemy osobno wybrać poziom trudności walki (dostępnych jest kilka poziomów), i osobno zagadek (łatwy lub normalny). Sama gra jest liniowa, nie przyjdzie nam po drodze podejmować żadnych decyzji. Oprócz misji głównych możemy odszukać i podjąć się również zadań pobocznych. Te na szczęście są interesujące i nie stanowią tylko pustego wypełniacza. Czasem natrafimy też na mniejszą tajemnicę do rozwikłania, która przetestuje naszą spostrzegawczość i spryt. O ile walka w grze nie porywa (o tym niżej), o tyle zagadki napotykane w tajemniczych podziemiach czy starożytnych świątyniach zaprojektowane są ciekawie. Warto wspomnieć, że po ukończeniu wątku głównego zyskujemy dostęp do wszystkich lokacji, dzięki czemu możemy wykonać pominięte wcześniej aktywności.

Indiana nie podróżuje sam, często towarzyszyć mu będzie Gina. I o ile samą postać polubiłam, o tyle czasem jej podpowiedzi przy zagadkach były irytujące. Kto tu w końcu jest archeologiem z bogatym doświadczeniem w niszczeniu wszelakich świątyń, ja czy ona? No właśnie.

Sama Gina, jak i inne postacie, które doktor Jones spotyka na swojej drodze, zarówno te dobre, jak i złe, są fajnie zaprojektowane, a do tego dobrze zagrane; mają swój charakter i zapadają w pamięć. Dużo daje też bardzo dobry voice acting. Warto wspomnieć, że postacie mówią nie tylko po angielsku, ale również po włosku, niemiecku czy tajsku, co pozytywnie wpływa na immersję.

Podczas eksploracji zbierać będziemy punkty (za odkrywanie nowych miejsc, robienie zdjęć i wykonywanie zadań), które wykorzystamy do rozwoju umiejętności Indiany. Tu potrzebne będą też książki, dzięki którym bohater nauczy się nowych sztuczek; niektóre znajdziemy gdzieś po drodze, inne zakupimy w miejscowym sklepiku. Nie są to umiejętności diametralnie zmieniające rozgrywkę, bardziej z rodzaju takich ułatwiających życie.

Inne popularne gry typu action-adventure przyzwyczaiły nas do oglądania świata zza pleców bohatera, czyli z perspektywy trzeciej osoby. Studio Machine Games poszło w inną stronę, pozwalając graczowi jak najbardziej wcielić się w awanturniczego archeologa – tu świat oglądamy oczami Indy’ego. Kamera przełącza się jednak na widok trzecioosobowy na przykład podczas wspinaczki. Byłam mocno sceptyczna do tej nieco dziwnie wyglądającej na pierwszy rzut oka mechaniki, ale deweloperzy wiedzieli, co robią. Działa to całkiem dobrze – kamera płynnie przechodzi z jednej perspektywy do drugiej.

A jakie zakątki świata obejrzymy i jak prezentują się one na ekranie? Odwiedzimy Watykan, z jego mrocznymi podziemiami, Gizę, z nieodłącznymi piramidami i sfinksem oraz tajemniczymi komnatami, a także tętniącą życiem, zieloną Tajlandię, skrywającą kilka niespodzianek. Mapy są tu półotwarte, możemy się więc swobodnie poruszać po większym terenie, zwiedzając i szukając sekretów. Wszystkie lokacje zaprojektowane są w ciekawy sposób i wyglądają bardzo dobrze.

O bogowie, walka!*

Sporo będzie przekradania się przez wrogie obozy. Po drodze zbierzemy notatki, rzucające więcej światła na bieżące wydarzenia, podreperujemy też nasz budżet, jednocześnie uszczuplając wrogie zasoby gotówki. Napotkanych wrogów znokautujemy za pomocą całej gamy różnych przedmiotów – do wyboru są na przykład patelnie, miotły, młotki, butelki wina (szczególnie popularne we włoskiej części przygody), szufelki czy szczotki do kibla. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.

Wrogowie natomiast są głupi jak but i ślepi jak kret. Możemy wytłuc cały obóz, używając jedynie własnych pięści i znalezionej gdzieś po drodze miotły, i na nikim nie zrobi to większego wrażenia. Jeśli jeden z żołnierzy natknie się na ciało swojego kolegi, to przez chwilę będzie oczywiście szukał sprawcy, ale szybko wzruszy ramionami i przejdzie nad całą sytuacją do porządku dziennego. No cóż, taki już urok tej gry.

Strzelanie jest… po prostu jest. Nie sprawia szczególnej frajdy, nie jest też jakoś wyrafinowane. Na stałym wyposażeniu mamy rewolwer, do którego jednak amunicja jest ograniczona, plus możemy wykorzystać  to, co uda się zabrać wrogom. Odgłosy wystrzałów zaalarmują jednak wszystkich w okolicy, a Indy nie jest superbohaterem, więc trzeba uważać.

Nieco więcej zabawy będzie z ikonicznym dla Indiany biczem. Ten przyda się nie tylko do pokonywania trudności terenu, ale również do utrudniania życia napotkanym nazistom.

O ile wyżej wymienione mankamenty mimo wszystko niezbyt mi przeszkadzały, o tyle ponarzekać muszę na walki z bossami. Te nieodmiennie polegają na okładaniu wroga pięściami. To bodaj najnudniejszy sposób załatwiania sprawy, jaki można było wymyślić. Co prawda w międzyczasie znajdzie się jeszcze czas na pogawędkę, która odrobinę urozmaici starcie, ale poza tym – nuda. Szkoda.

Technikalia

Grę ogrywałam w ramach abonamentu GamePass i ta wersja nie przysporzyła mi żadnych problemów. Poza jednym na początku – Indiana automatycznie zainstalował się w polskiej wersji językowej (dubbing + napisy), i nijak nie było opcji tego zmienić. Ja bardzo, ale to bardzo nie lubię, jak ktoś wie lepiej, czego mi trzeba. Mam sporą alergię na polski dubbing (głosy zbyt często się powtarzają), a dodatkowo gra sporo traci po spolszczeniu (Troy Baker zrobił świetną robotę z voice actingiem i to jego chciałam słyszeć, bo w polskiej wersji językowej Indy traci sporo ze swojego uroku). Ostatecznie udało się uzyskać język angielski i tak właśnie grałam – trzeba było zmienić język systemu. Gdyby jednak ktoś sobie życzył angielski dubbing i polskie napisy, to już trzeba grzebać w plikach. Niefajnie.

Nie podobał mi się system zapisu gry. Gra zapisuje się automatycznie i często, ale jest to tylko jeden slot. Jeśli ten zapis się zepsuje, to klops. Tak samo jakby się chciało cofnąć do któregoś z wcześniejszych zapisów, też nie ma takiej opcji. Nie lubię takiego braku kontroli, ale co zrobić. U mnie na szczęście obyło się bez usterek.

Podsumowanie

Świetnie było brać udział w nowej przygodzie Indiany Jonesa. Oczekiwałam głównie solidnej porcji tajemnic, zagadek i starożytnych ruin, i to właśnie dostałam, łącznie z rewelacyjnie oddanym filmowym klimatem. Gra ma trochę mankamentów, ale dla mnie były to kwestie drugoplanowe. Jeśli uważacie, że podczas zabawy będą Wam przeszkadzać wrogowie z IQ na poziomie temperatury pokojowej, to odejmijcie sobie od mojej oceny oczko albo dwa. Ja bawiłam się świetnie, i jeżeli tak jak ja jesteście fanami filmów, to serdecznie polecam zapoznanie się z tym tytułem.

Indiana Jones i Wielki Krąg
  • Ocena Alexandretty - 9/10
    9/10

*Jeżeli nie wiecie, z czego to cytat, to znaczy, że ominęła Was jedna z lepszych gier cRPG. Nic jednak straconego, bo rozgrywkę możecie sobie podejrzeć tutaj.

To mi się podoba 2
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 2

  1. Pomyślałem sobie, że Indy jak mało która postać filmowa ma szczęście do ekranizacji. Przygodowki Lucasarts, zwłaszcza Fate of Arlantis, to top gatunku. Infernal Machine miał trochę pecha, że trafił na Tomb Raidera 4, ale obie gry były fantastyczne. Emperor’s Tomb przemknął trochę niezauważony, ale to świetna, bardzo dopracowana i filmowa gra. No i teraz Wielki Krąg, który zbiera mnóstwo pochwał, bo po prostu jest tym, czym powinna być gra o Indiana Jonesie. Szkoda, że nie potrafią już zrobić filmu na takim poziomie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button