Zapraszam na drugą część podróży przez Meekhańskie pogranicze. Drugi zbiór opowiadań zaprowadzi nas na granicę stepu oraz do zatłoczonego miasta portowego. Bez zbędnego przedłużania, zapraszam na Wschód i na Zachód Meekhanu. Niech Reagwyr zawsze was strzeże.
I będziesz murem
Pierwsze opowiadanie ze Wschodu. Powiem szczerze, że bycie wtórnym wobec własnej twórczości w obrębie jednego uniwersum, i to w tak krótkim czasie, to sztuka. Wegner jednak zdaje się tym nie przejmować i serwuje niemal kopię „Honoru Górali”. Ale zanim o samym opowiadaniu, kilka słów o bohaterze zbiorowym, jakim jest czardaam (czyli wolna mini-kompania konnych najemników) Laskolnyka.
Teoretycznie główną bohaterką „Wschodu” jest Kailean, dziewczyna po przejściach, nieco pyskata i zarozumiała. Niestety, nie wyszła Wegnerowi najlepiej, co później będzie miało swoje konsekwencje. Kailean znajduje się w cieniu swojego przełożonego, ale któż potrafiłby z tego cienia wyjść? Towarzyszą jej inni członkowie grupy, których na razie znamy co najwyżej z imienia lub pseudonimu. Zbieranina ta jest póki co mało ciekawa – barwna, lecz bez głębi.
Zanim przejdę do omówienia opowiadania, słowo o Laskolnyku. Najpierw mały quiz, by uświadomić, jak bardzo Wegner zaszalał z nazwami własnymi. Czy ktoś z fanów serii – a więc i ja sam – potrafi powiedzieć, jakie imię nosi popularny „Genno”? Dam chwilę na zastanowienie. Otóż pod tym pseudonimem ukrywa się… Wulgrefgerieh. Łatwe? Raczej nie. Skomplikowane nazwy, które w pewnym momencie zaczyna się zwyczajnie pomijać, to norma w tej serii – do tego trzeba przywyknąć.
Abstrahując od imienia: jaką postacią jest Laskolnyk? W mojej ocenie co najmniej niejednoznaczną. Jest w nim coś tragicznego – bohater, który uratował kraj, lecz nie został w pełni zaakceptowany przez ludzi szlachetnie urodzonych. Dominuje w nim jednak inna cecha, która sprawia, że trudno mi darzyć Szarego Wilka sympatią. To jego nieprawdopodobna pycha, a także wyrachowanie w relacjach międzyludzkich.
I to właśnie przez tą pyche Laskolnyk przypomina mi Karsę Orlonga z „Malazańskiej Księgi Poległych”. Karsa, przeznaczony do wielkich czynów, potrafi splunąć w twarz bogom, pewien swojej wyjątkowości. To jeszcze można zaakceptować. Natomiast wyrachowanie Laskolnyka jest mniej do przyjęcia. Dzięki aurze, którą wokół siebie roztacza, przyciąga ludzi – i ich wykorzystuje. Nie waha się poświęcić nikogo dla dobra Imperium, które, umówmy się, idealnym państwem nie jest.
Co zaś mogę powiedzieć o samym opowiadaniu? Jak już wspomniałem jest niemal idealną kalką „Honoru Górali”: niebezpieczeństwo z pogranicza mroku, pozornie zaskakująca zdrada kogoś, kto uchodzi za przyjaciela, oraz wyjawienie planów wrogów podczas bezpośredniej konfrontacji. Powtórka z rozrywki – tylko z udziałem konnicy. Opowiadanie mnie nie przekonuje, a nowa lokacja to póki co dziki zachód bez rewolwerowców. Na koniec dodam, że bardzo uwiera mnie fakt, iż mapa świata jest tak mało szczegółowa. Nazw, które pojawiają się w opowiadaniach, nie znajdziemy na mapie zaprezentowanej przez Wegnera.
Ocena: 6/10
Najlepsze jakie można kupić…
Dość absurdalny berek na koniach, dodatkowo z marnym wyjaśnieniem, dlaczego bohaterowie mają tak mocny plot armor. Praktycznie całe opowiadanie skupia się na tym, jak świetną zasadzkę na ogromny oddział wroga zastawia nieoceniony Laskolnyk. Tyle tylko, że zarówno w początkowym teatrzyku na potrzeby szpiega, jak i w późniejszej pogoni niewiele jest logiki. Zatrzymywanie się, rozmowy, brak strzelania do wszystkich, którzy nie są Laskolnykiem – to wszystko wypada niespójnie. Może i jest tu odrobina spektakularności, ale to opowiadanie mnie nie przekonuje, podobnie jak niemal cały wątek Wschodu w tym tomie.
Mały oddział wodzi za nos wspaniałą konnicę wroga i jego przepotężnych magów. Intryga wydaje się być pisana grubymi nićmi. Polityka Imperium wciąż jest czarną magią, a kolejne imiona rzucane mimochodem niewiele wnoszą. Z całego czardaamu do zapamiętania jest na razie może czwórka ludzi. Przesadzono z ochroną dla bohaterów, przesadzono z proporcjami, a także z minimalnym realizmem wydarzeń na stepie.
Wiele osób lubi to opowiadanie, co potwierdza choćby nominacja do Zajdla, ale dla mnie jest ono męczące i pełne dziur.
Ocena: 5/10
Koło o ośmiu szprychach
Najbardziej nieoczywiste opowiadanie w obu zbiorach. W rzeczywistości skupia się ono na wyjaśnieniu historii Verdano na ziemiach Imperium. Tutaj po raz kolejny objawia się dziwny sposób prowadzenia postaci Genno (nie każcie mi powtarzać jego imienia) Laskolnyka. Z jednej strony to legenda – jedna z niewielu osób, które mogą mówić do cesarza po imieniu. Z drugiej strony to człowiek, który nie do końca zdaje sobie sprawę, na czym właściwie stoi świat. Przez jego działania umiera dobra kobieta, a on, jakby nic sobie z tego nie robiąc, gra dalej, stawiając dobro Imperium ponad życie niezliczonych osób.
To opowiadanie służy głównie wyjaśnieniu świata. Nie znajdziemy tu nic spektakularnego, choć kilka dynamicznych rozmów wprowadza pewne napięcie. Mimo to opowiadanie jest bardziej rozbudowanym rozdziałem niż samodzielną historią. Nie posiada jasnego początku ani zakończenia, które mogłyby zamknąć tę opowieść w ramach jednego tekstu. A przecież na tym polega idea opowiadania – by stanowiło zamkniętą całość. Tutaj tego nie znajdziemy.
To tekst ważny z punktu widzenia budowy świata, ale – podobnie jak kilka opowiadań z poprzedniego tomu – nie broni się jako samodzielna historia.
Ocena: 5/10
Oto nasza zasługa
Najlepsze opowiadanie na Wschodzie, choć liczba wątków znów przytłacza. Tekst zbudowany jest na podobnej zasadzie co „Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami”. Obecne wydarzenia, w których dzieją się ważne rzeczy związane z marszem Verdano, przeplatają się z retrospekcjami. Jesteśmy świadkami spowiedzi członków czardaamu, poznajemy co nieco z historii Laskolnyka i innych. Okazuje się, że każdy z członków grupy ma zdolności zakazane przez Imperium. Tę informację można było wywnioskować z wcześniejszych opowiadań, ale mimo to historie opowiadane przez bohaterów są w większości ciekawe i emocjonujące.
Na plus zaliczyć można pokazanie wojny wywiadów oraz nawiązanie połączenia z „Północą”. Opowiadanie czyta się bardzo przyjemnie. Zimny, mokry i nieprzyjemny klimat gór bardziej sprzyja tej opowieści niż otwarty, wietrzny step. Tak kończymy bardzo chaotyczny wątek Wschodu, który nie miał jednolitego pomysłu, a jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia.
Ocena: 7/10
Światło na klindze miecza
Na „zachód” wkraczamy z przytupem. Ta część historii jest niezwykle intensywna, krwawa i całkowicie bezkompromisowa. Poznajemy Altsina, drobnego złodzieja, oraz olbrzymie, tętniące życiem miasto. Jakby tego było mało, pojawia się sieć fanatycznych kapłanów, obłuda świątyni Pana Bitew, lochy, a w nich kobieta ukrzyżowana na olbrzymim mieczu wysysającym życie ze swoich ofiar.
To pełne napięcia opowiadanie zapowiada wyjątkowo godną część, którą czyta się powoli, smakując każde kolejne zdanie. „Zachód” dowozi najbardziej ze wszystkich czterech części – jest najrówniejszy, najbardziej spójny i ma najmniej wahań. Altsin, niczym bohater greckiej tragedii, jest nieświadomym narzędziem w rękach szalonych bogów, którzy nie zawahają się przed niczym i nie przejmą się losem zwykłego portowego złodziejaszka.
Ocena: 8/10
Sakiewka pełna węży
Drugie doskonałe opowiadanie. Pojawia się w nim chyba najlepsza postać całego cyklu, ale o tym za chwilę. Wydarzenia prowadzące do ostatecznych rozstrzygnięć są szalenie interesujące. Oczywiście, jak zwykle, imiona i nazwiska bohaterów są trudne do zapamiętania, ale polityczne intrygi szlachetnie urodzonych, ich gierki i wzajemne podszczypywanie zostały opisane w sposób niezwykle ciekawy.
Na uwagę zasługują przemyślane dialogi oraz sprytnie zakamuflowane tajemnice. Jednak prawdziwą siłą tego opowiadania jest wprowadzenie jednej konkretnej postaci – Bitewnej Pięści Reagwyra, dla znajomych „skurwysyna, który utopił we krwi pół kontynentu” (dosłownie). Czytając o tej niemal boskiej, a zarazem przerażającej postaci, zaczynam rozumieć ludzką fascynację dyktatorami. Bitewna Pięść nie jest postacią pozytywną w żadnym aspekcie, a jednak trudno ocenić go jednoznacznie negatywnie. Jest coś magnetycznego w jego naturze – coś, co przyciąga. Mam wrażenie, że sam Wegner nie potrafi całkowicie potępić awenderi’ego Pana Bitew. Wręcz przeciwnie – przedstawia go jako istotnego uczestnika wydarzeń, który zdaje się stać po stronie dobra. W tym opowiadaniu Bitewna Pięść pojawia się tylko na chwilę, ale wchodzi z drzwiami i futryną.
Ocena: 9/10
Objęcia miasta
Altsin opuszcza miasto i spędza lata na wygnaniu. Chronologia wydarzeń w innych regionach trochę się tu rozmywa, ale być może właśnie dlatego pierwsze dwa tomy mają formę opowiadań, by różne wątki mogły funkcjonować w innych ramach czasowych, a przy rozpoczęciu powieści bohaterowie znajdowali się na tym samym etapie.
W opowiadaniu pojawiają się kolejne kapitalnie napisane wizje Bitewnej Pięści. Krew leje się strumieniami, a krzyki cierpienia rozbrzmiewają echem. Altsin powraca do miasta, gdzie chaos osiągnął apogeum. Trwa wielka wojna bandyckich gildii z fanatykami Reagwyra, marzącymi o odbudowie potęgi swojej świątyni. Tempo opowiadania jest dynamiczne, dialogi są zwarte i skupione na działaniu. Krwawe wizje przeplatają się z gwałtownymi wydarzeniami, tworząc intensywną atmosferę.
To kolejna bardzo dobra historia, która podtrzymuje wysoki poziom całej „zachodniej” części zbioru.
Ocena: 9/10
Rzeka wspomnień
Opowiadanie niemal w całości opiera się na wspomnieniach Bitewnej Pięści. Dopiero tutaj można dostrzec ogrom świata, który Wegner zamierza pokazać. Wojny Nieśmiertelnych z Niechcianymi nabierają rozmachu i skali. Szaleńcze wizje są dynamiczne, pełne szczegółów i niuansów, odkrywają tajemnice i zadają nowe pytania. No i dostajemy krótki opis tego, jak została spłodzona jedna z najbardziej intrygujących postaci tego uniwersum (co do której mam pewną teorię i być może uda mi się o tym napisać tekst).
Wizje wybuchają z pełną mocą, a potem tak samo jak wschód połączył się z północą, tak zachód łączy się z południem. To najlepsze opowiadanie zachodu, choć chaos i zaburzona chronologia mogą dezorientować, to emocje płynące z tego opowiadania plasują je w ścisłej czołówce najlepszych krótkich form zawartych w dwóch pierwszych tomach „Meekhanu”.
Ocena 9/10
Podsumowanie
Podczas gdy „wschód” mnie zmęczył, mając niewiele naprawdę dobrych momentów, „zachód” całkowicie spełnia oczekiwania i sprawia, że aż chce się od razu sięgnąć po następną książkę Wegnera. Dzięki „zachodowi” widać ogrom świata i jak epickie wydarzenia przygotował autor. Meekhańskie pogranicze to ścisły top polskiego fantasy. Słusznie fandom obsypuje Wegnera tymi wszystkimi nagrodami, zasłużył na nie jak nikt inny w obecnych czasach.
Piszę się ten tekst o Wiedźminie 2?
Jest z tym dość ciężko. Utknąłem z nim dość mocno. Zdałem sobie sprawę jak bardzo nie lubię tej gry, i w sumie to jest w niej niewiele elementów wnoszących coś do uniwersum i niewiele połączeń zarówno z jedynką jak i trójką.
Tak szczerze, to ciężko mi jest ocenić tę część opowiadań bez myślenia o następnych tomach. Na pewno polubiłam i Zachód i Wschód, choć momentami przeprawiałam się przez ten tom na siłę. Wprowadzenie Altsina było dobre, momentami może wybitne, Verdano i Laskolnyka kupiłam (ze wszelkimi jego mankamentami). Mój mózg na tym etapie już dawno przestał przyjmować te nazwy, po prostu prześlizgiwałam się po nich, a jak się okazywało, że którejś nie pamiętam, to z kontekstu domyślałam się o co chodzi. Nawiasem mówiąc, nie wiem czy to mi się przyśniło, czy był taki wywiad z Wegnerem, w którym przyznał, ze czasami po prostu losowo stukał w klawiaturę wymyślając nazwy. Jeśli to nieprawda to niech ktoś mnie poprawi, jeśli prawda, to powinien był jeszcze spróbować je potem przeczytać na głos.
Bardzo bym się zdziwił gdyby pisarz coś takiego powiedział, ewentualnie w formie słabego żartu.
Zachód to moja ulubiona część tych dwóch zbiorów opowiadań. Ciekawe, że w recenzjach i komentarzach, które czytałem lata temu, bardziej chwalono Wschód, a na Zachód narzekano. Mnie Wschód irytuje. Nudni bohaterowie, przewidywalni, nieomylni, nie przegrywają, prawie idealni. Nie przekonał mnie ten stepowy świat i ta grupa jeźdźców.
Za to Zachód ciekawy. Klimat, bohaterowie. Później idzie to też w stronę idealnego bohatera, ale w opowiadaniach jest ciekawie.
Pozostaje mi się zgodzić z autorem. Wschód mnie zirytował byciem pompatycznym fanfikiem pompatycznej Trylogii Sienkiewicza, dluzyznami fabularnymi o niczym i postacią Cirilean (będą tutaj używał jej prawdziwego imienia). Marsz Wozakow w powieściach jest dalszym dowodem jak bardzo skopany jest to wątek. Zachód natomiast to najlepsza część opowiadań. Świetny, żywy główny bohater, ciekawa fabuła, świetne łączenie przeszłości z przyszłością i cały wątek jest taki jakiś ludzki
Zgodzę się z pierwszą częścią wypowiedzi. Sama część „Wschód” irytuje natomiast Marsz Wozaków to jest absolutny top heroic fantasy – jednak wiąże się to z tym, że mało tam jest czaardamu Laskolnyka, który nie udał się autorowi najlepiej, zresztą gdziekolwiek się ta „zbieranina” nie ruszy tam wątki szybko stają się o wiele gorsze.
Mnie tam zaczęło nudzić po kolejnym „teaserze” walki z Se-Kohlandczykami było o wiele bardziej żywo niż w Wschodzie z opowiadań ale czasami za bardzo przypominało się siedzenie Daenerys w Meereen. A co do czaardamu Laskolnyka jak najbardziej prawda miała być to grupa wyrzutków z charakterem tylko akurat charakteru tam najmniej
No właśnie kompletnie nijacy są wszyscy członkowie czaardamu. Ich historie z czwartego opowiadania są nawet ciekawe, ale w teraźniejszości jakoś niespecjalnie potrafią oni pokazać jakąkolwiek charyzmę.
Jakiś czas temu przeczytałem wszystkie książki Wegnera z cyklu Meekhańskiego pogranicza, wciągnęło mnie, ogólnie dobrze się czytało i polecam autora, bo moim zdaniem warto (ja czekam na następną książkę, ale będę musiał sobie odświeżyć całość przed lekturą nowej). Opowiadania poszły mi szybko, ale z tego co pamiętam męcząca była dla mnie historia tej dziewczynki Wozaków (nie pamiętam jej imienia), która musiała się poświęcić, aby zaginione dzieci Wozaków zrozumiały, że ich porzucenie przez rodziców nie było celowe (to już było w którejś powieści, nie w opowiadaniach).
Najbardziej chyba przypadły mi do gustu historie Północy (choć nie da się nie zauważyć (było to poruszone), że drużynie górali coś podejrzanie wszystko za bardzo się udaje) i Zachodu, a potem Południe i Wschód.
Musiałbym wejść w spojlery co do tej dziewczyny Wozaków, która odegra prawdopodobnie najważniejszą rolę w całej historii, choć póki co nie umiem powiedzieć dlaczego? A co do tego dlaczego Góralom idzie tak dobrze, to mam nadzieję uda mi się napisać o tym tekst bo mam wrażenie, że moja teoria może się sprawdzić.