Wiedźmińskie miecze
Dzisiaj chciałbym przyjrzeć się rzeczy, która niewątpliwie kojarzy się z uniwersum wiedźmina: jak to jest z tymi dwoma mieczami? Jak na tę kwestię zapatrywał się Andrzej Sapkowski? Co o mieczach mówią nam seriale ? I czy gra nie przekłamała rzeczywistości i nie odmieniła sposobu patrzenia na tę kwestię?
Rzeczą nie podlegającą dyskusji jest to, że każdy wiedźmin ma dwa miecze. Nie ma też wątpliwości, z jakiego materiału są wykonane. Tutaj Sapkowski daje nam jasne i czytelne dane:
„Pierwszy miecz jest stalowy. Stal syderytowa, ruda pochodząca z meteorytu. Kuta w Mahakamie, w krasnoludzkich hamerniach. Długość całkowita czterdzieści i pół cala, sama głownia długa dwadzieścia siedem i ćwierć. Wspaniałe wyważenie, waga głowni precyzyjnie równa wadze rękojeści, waga całej broni z pewnością poniżej czterdziestu uncji. Wykonanie rękojeści i jelca proste, ale eleganckie. I drugi miecz, podobnej długości i wagi, srebrny. Częściowo, oczywiście. Stalowy trzpień okuty srebrem, także ostrza są stalowe, czyste srebro jest za miękkie, by dobrze je naostrzyć. Na jelcu i całej długości klingi znaki runiczne i glify, uznane przez moich rzeczoznawców za niemożliwe do odczytania, ale niewątpliwie magiczne.”
Sezon Burz
A więc miecz stalowy, zrobiony z meteorytu i drugi posrebrzany. Wydawać by się mogło jasny podział.
Czy człowiek jest potworem?
CD Project postanowił wykorzystać fakt tego podziału i powiedzieć wprost: miecz żelazny jest na ludzi, a srebrny na potwory. Zakodowało się to w ludzkich umysłach tak bardzo, że już prawie nikt nie pamięta, jaka jest prawda.
„Wierzę w miecz. Jak widzisz, noszę dwa. Każdy wiedźmin ma dwa miecze. Nieżyczliwi mawiają, że ten srebrny jest na potwory, a ten z żelaza na ludzi. To oczywiście nieprawda. Są potwory, które można ugodzić wyłącznie srebrnym ostrzem, ale istnieją i takie, dla których zabójcze jest żelazo. Nie, Iola, nie każde żelazo, ale wyłącznie to, które pochodzi z meteorytu.”
Głos Rozsądku
Jednak niektórzy uważają, że Sapkowski pisząc o „niektórych potworach” ma na myśli właśnie ludzi. Przecież nieco dalej sam Geralt wspomina, że pierwszym potworem, jakiego zabił, był człowiek.
„Mój pierwszy potwór, Iola, był łysy i miał wyjątkowo brzydkie, popsute zęby. Napotkałem go na gościńcu, gdzie do spółki z koleżkami potworami, maruderami z jakiejś armii zatrzymał chłopski wóz i wyciągnął z tego wozu dziewczynkę, może trzynastoletnia, a może nawet nie. Koleżkowie trzymali ojca dziewczynki, a łysy zdzierał z niej sukienkę i wrzeszczał, że nadszedł czas, by poznała, co to takiego prawdziwy mężczyzna.”
Głos Rozsądku
Jeśli założymy, że owymi potworami, na które działa tylko żelazo, są ludzie, to mamy rozwiązanie zagadki. Tylko właściwie czemu wiedźmini mieliby tworzyć specjalne miecze z bardzo rzadkiego stopu, żeby służyły im do zabijania ludzi? Nie ma w tym większego sensu. Przecież normalna stal także by człowieka zabiła. A więc teoria o tym, że tylko miecz srebrny służy do zabijania potworów nie ma racji bytu. Jednak fajnie brzmi i sprawdza się na potrzeby gry. Sapkowski poza zdaniem, że to „oczywista nieprawda” nigdy do tematu przeznaczenia mieczy nie wraca, ale możemy chyba uznać, że to co dobre na ghula, bruxę, leszego czy strzygę, niekoniecznie musi się sprawdzić w walce z zeuglem, trollem, ogrem czy kikimorą.
Jednak gra brnie w swoją teorię o wiele dalej. Wszak ostatnia scena pierwszej części gry ma widzowi pokazać, że Jakub de Aldersberg okazał się tak zły, że zostaje zabity „mieczem na potwory”. Tak twórcy nazywają srebrne ostrze. Zupełnie błędnie, ale to właśnie ten przekaz idzie w świat i zaczyna dominować jako kanon w uniwersum.
Co na to seriale?
Czasami widzę, jak ludzie piszą w Internecie, że polski serial Wiedźmin trzymał się literackiego pierwowzoru. Zastanawiam się wtedy, czy oglądaliśmy dwie różne produkcje. Oczywiście jest na pewno bliższy książkom niż twór Netflixa (zwłaszcza jego późniejsze sezony), ale wprowadza tak wiele dziwnych rzeczy do świata wiedźmina, że czasami ciężko się na to patrzy. A jak tam wygląda sprawa z mieczami?
Otóż miecze są rzeczywiście dwa, chociaż pomysł na ten żelazny jest dość dziwny. Dlaczego? Bo wygląda on jak samurajska katana. I to właśnie nim Geralt walczy przeciwko innym wiedźminom, ludziom, krasnoludom i niektórym potworom. Wydaje się, że twórcy w ogóle zapomnieli, że Rzeźnik z Blaviken ma także i drugi miecz. Na przykład w jednym z odcinków, w którym pojawia się „stary” wiedźmin, posiada on tylko jeden miecz, właśnie japońską katanę. Jednak już w epizodzie ze strzygą Geralt wreszcie używa miecza klasycznego, takiego, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w Europie. I wydaje się, że to jest ten miecz posrebrzany. Tak więc tutaj idzie to w zasadzie w zgodzie z tym, o czym pisał Sapkowski.
A jak to wygląda w serialu Netflixa? Tutaj sprawa jest chyba najbardziej skomplikowana. Bo Geralt na plecach nosi zawsze jeden miecz, który zresztą czasami pojawia się tam w magiczny sposób. Często zdarza się, że ma tam pustą pochwę. Jednak w noszonym przez niego bagażu czasami pojawia się drugi miecz. I choć w pierwszym sezonie nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy Geralt używa miecza żelaznego, a kiedy srebrnego (wydaje mi się, że w ostatnim odcinku w walce z trupojadami jest to miecz srebrny, ale nie jestem pewien w stu procentach), to już w drugim sezonie nie ma co do tego żadnych wątpliwości. W pierwszym odcinku w walce z bruxą Geralt używa miecza przeznaczonego do walki z potworami wrażliwymi na srebro. Nie ma bowiem na nim broszki Renfri, a i rękojeść jest zdecydowanie inna, cieńsza i biała. Można więc uznać, że przynajmniej w tej kwestii Netflix zrobił coś zgodnego z wolą Sapka.
Kwestia noszenia mieczy
Jedno jest pewne: nie ma żadnych dowodów na to, że żelazny miecz z meteorytowej stali służy tylko do walki z ludźmi, a ten srebrny do walki z potworami. W tym miejscu świat wykreowany przez gry po raz pierwszy zakłamuje rzeczywistość. A kwestia noszenia owych mieczy?
„Nieznajomy nie był stary, ale włosy miał prawie zupełnie białe. Pod płaszczem nosił wytarty skórzany kubrak, sznurowany pod szyją i na ramionach. Kiedy ściągnął swój płaszcz, wszyscy zauważyli, że na pasie za plecami miał miecz. Nie było w tym nic dziwnego, w Wyzimie prawie wszyscy chodzili z bronią, ale nikt nie nosił miecza na plecach niby łuku czy kołczana.”
Wiedźmin
Wiemy zatem, że rzeczywiście Wiedźmin nosi miecz na plecach, ale jeden. Zawsze tylko jeden. W zależności od okoliczności. „Na co dzień” jest to miecz żelazny.
„Zeskoczył z konia, ściągnął z ramion płaszcz. Yurga zobaczył, że nieznajomy nosi miecz na plecach, na pasie skośnie przerzuconym przez pierś. Miał niejasne odczucie, że już kiedyś słyszał o ludziach w podobny sposób noszących broń.”
Coś więcej
A co, kiedy trzeba zmierzyć się na przykład z trupojadami?
„Nieznajomy wolno, bardzo wolno wyszedł zza wozu, na środek mostu. Był odwrócony tyłem – Yurga zobaczył, że miecz na jego plecach nie jest tym mieczem, który widział poprzednio. Teraz była to piękna broń – głowica, jelec i okucia pochwy błyszczały jak gwiazdy, nawet w zapadającym mroku odbijały światło, chociaż już prawie nie było światła – zgasła nawet złotopurpurowa poświata, jeszcze niedawno wisząca nad lasem.”
Coś więcej
A więc kiedy było trzeba, w pochwie na plecach znajdował się miecz żelazny. Kiedy jednak było wiadomo, że Garalt szykuje się do walki z potworem wrażliwym na srebro, tuż przed walką dokonywał zamiany. Można wywnioskować, że ostrze, które rzekomo miało służyć „tylko na potwory”, było używane dość rzadko i Geralt nie musiał mieć go cały czas „pod ręką”.
Jednak na potrzeby gry nie można było użyć tego rozwiązania i stąd dostajemy wiedźmina noszącego na plecach dwa miecze. Taki obraz utrwalił się w umysłach fanów, którzy nawet mieli za złe serialowi Netflixa, że nie pokazuje Geralta w taki sposób.
Gra skłamała więc w kwestii mieczy w dwóch miejscach. Przez to ostateczne zakończenie pierwszej części produktu CD Projekt: moment, w którym Jakub de Aldersberg czuje się urażony tym, że Geralt wyciąga przeciwko niemu miecz „na potwory”, już tak dobrze nie wybrzmiewa. Tak naprawdę oba miecze są na potwory, a w rozumieniu wiedźmińskiego rzemiosła człowiek nie różni się zbytnio od skolopendromorfa, na widok którego także wyciąga żelazo, nie srebro.
O fakcie, jak bardzo narracja z gier wpłynęła na uniwersum wiedźmina niech świadczy fakt, że w filmie tworzonym „od fanów dla fanów” pod tytułem: „Pół wieku poezji później” Lambert także nosi dwa miecze na plecach. Przekaz CD Project zdominował uniwersum i zagłuszył oryginalny przekaz Andrzeja Sapkowskiego.
„Zagłuszył” czy raczej „poprawił”? Z wiedźmińskimi grami mamy ciekawy przypadek, kiedy zmiany w materiale źródłowym – mimo tego, że to materiał bardzo poprawny i wcześniej przyswojony przez setki tysięcy osób – spotykają się z pozytywnym odbiorem. Tak na szybko nie mogę sobie przypomnieć podobnych przykładów.
Nick Fury był biały w komiksach ale teraz nikt o tym nie pamięta
A Święty Mikołaj był tureckim biskupem, wcale nie nosił czerwonego kubraczka ani nie latał saniami z Laponii. Ani nawet ciężarówką Coca-coli.
Ktoś tu odkrywa trawestacje popkulturowe 😉
No, z tym czerwonym kubrakiem to niekoniecznie. Zdaje się, że jednak nosił coś podobnego. 😛
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/f/f9/%C5%9Aw._Miko%C5%82aj_z_Bari.jpg/220px-%C5%9Aw._Miko%C5%82aj_z_Bari.jpg
To nie do końca tak. Sapkowski parę razy zmieniał koncepcję. Na początku miecz „na ludzi” faktycznie miał nim być. W rozmowie z Foltestem Geralt sam mówi, że jego stalowy miecz jest na ludzi, a na strzygę użyje innego. Dopiero po wydaniu zbioru opowiadań „Ostatnie Życzenie” w opowiadaniu narracyjnym „Głos Rozsądku” miecz okazał się być z meteorytowej stali i służyć również na niektóre potwory. A miecz srebrny na początku naprawdę był srebrny. Dopiero gdy bronioznawcy wytknęli Sapkowskiemu, że srebrne miecze to bzdura, wprowadził ten myk ze stalowym rdzeniem. 🙂
Ja to jestem ciekaw o co kaman z tą nowa książka. Zerowy marketing, wszystko owiane tajemnica, a premiera za trzy tygodnie. Myślę, że są dwie opcje. Albo jest tak słaba, że wydawca nie widzi sensu w promocji, albo ego ASa przebiło sufit i łaskawie nas opromienia teraz.
Najlepsze jest to, że obie tezy się nie wykluczają i są dość prawdopodobne.
22.11 będzie wiadomo mam nadzieję zdecydowanie więcej. Wtedy dostaniemy fragment powieści.
Sapek po tym jak $$$ propsowal beznadziejny serial wypisał się z grona ludzi, którym można ufac
Dzięki za ten cykl wiedźmiński! Brakowało mi tu tego świata.
Jak czytałem Sezon Burz to miałem kilkukrotnie wrażenie, że Sapek to jednak gry przynajmniej oglądał. Nie przytoczę fragmentu, bo czytałem może rok po premierze i wypożyczyłem książkę z biblioteki, ale Sapek obalił wykreowany mit tworzenia mieczy dla Wiedźminów wykonanych ze specjalnego metalu pochodzącego jakoby z spadającego meteorytu. Nagle w trzeciej części gry Redów żaden miecz z meteorytowej stali się nie pojawia… gdy w poprzedniczkach to był chleb powszechni.
„Pierwszy miecz jest stalowy. Stal syderytowa, ruda pochodząca z meteorytu. Kuta w Mahakamie, w krasnoludzkich hamerniach.” – Przecież ten fragment pochodzi właśnie z Sezonu Burz i jest o rudzie z metorytu.
To nie musi zaprzeczać temu co powiedziałem, ani temu co przytoczyłeś. W innej części książki, był fragment, gdzie Geralt wprost mówi, że to bujda dla nie-wiedźminów. Przynajmniej tak to pamiętam.
Postanowiłem jakiś czas temu przeczytać sagę wiedźmińską ponownie i to zrobię. Jak znajdę ten fragment to przytoczę tutaj pod tym artykułem, postaram się do najpóźniej końca lutego jak obowiązki pozwolą, bo zamierzam przeczytać całą sagę. Jeśli nie, nie będę trwał w obłędzie i przyznam się do błędu.
Dokładnie w części, gdzie geralt musiał oddać miecze w bramie miasta a potem szukał w mieście jakiegokolwiek solidnego. Nie pamiętam z kim wtedy rozmawiał a książkę ktoś mi łaskawie zakosił🫤
Masz rację mówi tak Jaskrowi:
„Wracając zaś do interesującego nas zagadnienia: meteoryty, które nasz poczciwy Opałek określał jako gwiazdy spadające, Sydera Cadens, czy jakoś tak, urywają się z firmamentu i lecą w dół, by zaryć się w naszej starej dobrej ziemi. Po drodze zaś penetrują wszystkie pozostałe plany, czyli płaszczyzny żywiołów, jak też i parażywiołów, bo takowe też jakoby istnieją. Żywioły i parażywioły nasycone są jak wiadomo, potężną energią źródłem wszelkiej magii i nadprzyrodzonej mocy, a penetrujący je meteoryt energię ową wchłania i zachowuje. Stal, jaką da się z meteorytu wytopić, jak również głownia, którą da się z takiej stali wykuć, moc żywiołów w sobie zawiera. Jest magiczna. Cały miecz jest magiczny. Quod erat demonstrandum. Pojąłeś?
— No pewnie.
— To zapomnij. Bo to bujda.
— Co?
— Bujda. Wymysł. Meteorytów nie znajduje się pod każdym krzakiem. Więcej niż połowa mieczy używanych przez wiedźminów była wykonana ze stali z rud magnetytowych. Sam takich używałem. Są równie dobre, jak te ze spadłych z nieba i penetrujących żywioły syderytów. Nie ma absolutnie żadnej różnicy. Ale zachowaj to dla siebie, Jaskier, bardzo cię proszę. Nie mów o tym nikomu.”
O ten właśnie mi fragment chodziło! Dziękuje dobry człowieku.
Totalnie przeoczyłem ten fragment, nie wiem czemu w ogóle nie zapadł mi w pamięć. No mój błąd sorry. Dzięki za znalezienie i wrzucenie.
Sezon Burz wydaje się nieco dyskusją z grami i ogólnie recepcją sagi w świecie 🙂 Trochę na takiej zasadzie, jak w książkach pojawiały się niby fragmenty kronik, mitów, opisów potworów czy innych niezwykłości, a potem tekst samej opowieści pokazywał je w innym świetle, podgryzając naszą ocenę sytuacji. Miecze się do takiej gry z czytelnikiem / fanem całkiem nieźle nadają. Ale mi bardziej spodobało się tam podważenie innego z wcześniejszych założeń. Ciekawe czy w cyklu artykułów i na nie znajdzie się miejsce, z zapowiedzi myślę że jest szansa.
Na przykład kolor włosów Jaskra też został ujawniony w Sezonie. Oczywiśćie inny niż w grach 🙂
Może Andrzej zobaczył część trzecią na youtube(bo przecież w gry nie gra) i znowu będą mniej lub bardziej subtelne aluzje, zaprzeczające wizji RED-ów a może także netflixowemu serialowi (faworytem do wytyczenia dział wtedy jest dla mnie prolog – The Witcher: Blood Origin).
Warto zauważyć, że ten koncept zmieniał się kilkukrotnie na poziomie opowiadań i sagi, więc chyba nie można powiedzieć, by gra coś zmieniła, skoro materiały są niezgodne. Teraz mogę się mylić, ale czy w sadze już nie mamy do czynienia do końca z tylko jednym mieczem, zarówno w przypadku Ciri (która też walczy z potworami) jak i Geraltem?
Dawno czytałem książki i mogło mi coś umknąć z pamięci, ale wydaje mi się, że od „Chrztu ognia”, o ile nie „Krwi elfów” mowa już o tylko jednym mieczu.
Tak, Geralt traci miecze na Thanedd. Potem jeśli dobrze pamiętam posługuje się jakimś starym elfickim mieczem, potem zaś otrzymuje od Zoltana Sihill – miecz wykuty w Mahakamie. Broń pokryta jest krasnoludzkimi runami. Napis głosi: „Na pohybel skurwysyn@m”.
Srebrny też traci na Thanedd? Stalowy to wiadomo, w walce z Vilgefortzem, ale wydaje mi się, że srebrny miecz Geralta to już rozpłynął się w niepamięci autora jeszcze na etapie opowiadań. 🙂
Mogło tak być:) ale zakładając, że Sapkowski jednak pamiętał, to w związku z tym, że Geralt opuścił Thanedd dość nagle i raczej nie mając szans się spakować, należy przyjąć, że jeśli w ogóle go przy sobie miał, został na wyspie.
Jak autorowi będzie wygodnie to pewnie tak powie, a jak nie, to okaże się, że Geralt zostawił srebrny miecz u jakiegoś kumpla zanim pojechał na Thanedd. 🙂
Niestety, ale przeczytanie tego artykułu spowodowało, że wszyscy poświęciliśmy zagadnieniu mieczy wiedźmina więcej czasu, niż autor samej postaci, który to wymyślił koncepcję mieczy między jedną flaszką a drugą, a potem już do niej nie wrócił. Gry po prostu wzięły niedookreślony i otwarty koncept i zmieniły w jasną zasadę, ponieważ są innym medium i potrzebują kierować się innymi pryncypiami. Miecze miały być ważną częścią mechaniki gry, więc zasady ich funkcjonowania musiały być jasne, a nie zamglone za oparami wódy i fajek z przemytu. Nie ma w tej kwestii wystarczająco dużo treści, żeby więcej o tym pisać lub dyskutować, skoro sam autor nie poczuwał się do jakiegoś większego zaangażowania
Dość złośliwy post, ale w 100% prawdziwy. 🙂 Koncept z mieczami wydawał się autorowi świetnym pomysłem tylko w pierwszym opowiadaniu. Później, fakt, że Geralt musi za sobą wszędzie ciągnąć ten nieszczęsny srebrny miecz, zdaje się mu wręcz wyraźnie przeszkadzać.
Świetne są te komentarze tutaj. Prawie samo gęste leci. Naprawdę jedyne takie miejsce w obecnym internecie 🙂
Heh, chciałbym tak pisać bez flaszki jak Sapek po flaszce, niestety nie umiem ani bez flaszki ani z
XD
Suchajcie no, to z mieczami to była bujda. Wymyśliłem to na potrzeby bajerowania niewiast. Wiecie jak to jest…kobiety nie lubią nudy
To dość mocne uproszczenie. Netflix ma cholernie restrykcyjną politykę kar finansowych wobec ludzi zamieszanych w produkcje, tak więc założyli Andrzejowi solidny kaganiec. Jednak sam Sapkowski rzucał delikatne aluzje odnośnie podejścia do przekładu jego twórczości (nikt go nie słuchał na planie). Nie jest więc to tak jednoznaczne co on myśli.