Filmy

Fantastyczne serie #7 (Zabójcza Broń)

Gliniarze na tropie

W końcu! Jedna z moich ulubionych serii filmowych! To są produkcje niemal niedoścignione w swoim gatunku, ale na początek ciekawostka: w 2016 roku powstał serial, który miał być remakiem tej serii. Prawdę powiedziawszy do dziś boję się go obejrzeć. Może kiedyś się przełamię, ale zwyczajnie nie chcę psuć sobie idealnego obrazu Riggsa i Murtaugha. Richard Donner (reżyser całej serii) stworzył cztery niesamowite filmy, bawiąc się formą na przestrzeni 11 lat. Zaczynam omawianie, bo chyba słyszę „Jingle Bells”…

Zabójcza Broń (1987)

Jedno z najlepszych otwarć filmowych jakie widziałem i rozpoczęcie rywalizacji, kto w bardziej kreatywny sposób użyje w swoim filmie utworu świątecznego (w „Szklanej Pułapce” rok później zdecydowano się umieścić „Let it snow” na końcu filmu). Pierwsza część to naprawdę brutalna historia przepełniona dramatem Martina Riggsa (jedna z najlepszych ról Mela Gibsona w karierze). To akcyjniak najwyższej próby. Są tu sceny tortur, potężne bijatyki i strzelaniny.

Riggs jest totalnym szaleńcem, który szuka sposobu, jak skończyć swój marny żywot, odchodząc z hukiem. Podobno istnieje wersja reżyserska tego filmu, w której jest jeszcze więcej scen wskazujących na to, że Martin pragnie śmierci i nie przepuści żadnej okazji, by stanąć z nią oko w oko. Aż do tej chwili nie wiedziałem o istnieniu tej wersji i nie żałuję. To ten sam casus, co ze wspomnianym serialem. Pierwsza część jest idealna w takiej formie, w jakiej się pojawiła i nie trzeba przy niej grzebać.

Film nie nudzi, przysparza emocji, tempo nie kuleje. Bohaterowie są wyraziści. Czego chcieć więcej? Może efektownego, na wskroś amerykańskiego mordobicia w strugach deszczu? Proszę bardzo jest i ono. Zwyczajnie nie dało się tego zrobić lepiej. Danny Glover i Mel Gibson tworzą na ekranie duet idealnie się uzupełniający. Dla mnie pierwsza odsłona to nieśmiertelny klasyk, do którego bardzo lubię wracać.

Ocena: 10/10

Zabójcza Broń 2 (1989)

Ta seria zdecydowanie umie w otwarcia. Tutaj co prawda nie jest tak klimatycznie jak w jedynce, ale jest za to efektownie. Jednak zanim przejdziemy dalej, muszę napisać o pewnej zmianie, która zaszła na tym etapie. Otóż mamy tu do czynienia ze skrętem w stronę komedii. Riggs nie jest już autodestrukcyjnym psycholem, zamiast tego jest odjechanym kawalarzem, wykorzystującym swoje psychiczne skrzywienie do zabawiania towarzyszy na komendzie. Czy to dobry kierunek? Mimo wszystko – chyba tak. Na dłuższą metę Riggs z pierwszej części nie mógł zbyt długo utrzymać przy sobie sympatii widza.

Scena z nastawianiem barku jest kwintesencją tego, jak to teraz będzie wyglądało. Dodatkowo jest jeszcze Joe Pesci jako comic relief. A sam film? Totalnie broni się historią. Są dobrze napisane czarne charaktery, są dramaty, są strzelaniny. Ogromny plus za scenę z toaletą. Choć ta seria niemal zupełnie zmieniła pomysł na siebie, to jednak wciąż stanowi kawał dobrego kina.

Policyjny duet trzyma się mocno. Czuć między nimi chemię, dodatkowo widać, że panowie zwyczajnie dobrze się bawią przy kręceniu tego filmu. Do poziomu jedynki nie doskakuje, ale nadal pod wieloma względami zwyczajnie  (i zabójczo 😉 ) się broni.

Ocena: 9/10

Zabójcza broń 3 (1992)

Na początek znów muszę docenić samo otwarcie filmu. A potem niestety (nie chcę, ale) muszę napisać, że to moim zdaniem najsłabsza część serii. Najmniej angażująca i najbardziej chaotyczna. Zbyt dużo wątków, zbyt dużo treści, zbyt naiwna policja, pod której nosem można sobie robić przekręty, a nawet z łatwością wykończyć kogoś na komisariacie. Ta część jest klasycznym przykładem, że „co za dużo, to nie zdrowo”. Chciano tutaj jeszcze mocniej podkręcić tempo względem dwójki, dać więcej pościgów, strzelanin i akcji. Wyszło nie najlepiej, szczególnie w porównaniu do pozostałych odsłon. To wciąż dobry film, tyle tylko, że poprzeczka jest zawieszona cholernie wysoko.

Niby niewiele się zmienia, nadal są dość śmieszne żarty na komendzie, Joe Pesci jest jeszcze większym komediantem niż poprzednio. Tyle że oglądając te filmy po sobie, trójka powoduje uczucie przesytu. Pewne zmęczenie formą. Nie dostajemy nic nowego, nic odkrywczego. Ot, praktycznie to samo co w części drugiej, tylko z moim zdaniem nieumiejętnie podrasowanymi niektórymi elementami. Czuć delikatną zadyszkę twórców. Delikatny spadek formy, więc i ocena w dół względem „dwójki”.

Ocena 8/10

Zabójcza broń 4 (1998)

Pisałem, że jedynka ma jedno z najlepszych otwarć historii kina? No to „czwórka” jest zaraz za nią! Genialna, dynamiczna, pełna humoru scena. Dodatkowo jakby trochę wyjęta z filmów Marvela. Zwieńczenie tej fantastycznej serii jest jednocześnie jej drugim najlepszym przedstawicielem. Dopuszczenie świeżej krwi w postaci Chrisa Rocka wyszło temu filmowi na dobre, dodatkowo Jet Li sprawdza się świetnie w roli bezwzględnego, pozbawionego skrupułów antagonisty. Produkcja wygląda bardzo bogato, no ale nie ma się co dziwić – budżet został zwiększony względem trójki o 100 milionów dolarów z 35 na 140, i to widać. Nie mogłem nigdzie w internecie znaleźć, co aż tak wywindowało tę kwotę (może Gibson i Glover zażyczyli sobie astronomicznych gaży?1Gibson zgarnął za ten film 30 milionów, co było wtedy rekordową kwotą – dop. Crowley).

A jak jest w filmie? Na pewno nie jest nudno ani naiwnie, jak to bywało przy poprzedniej części. Końcowy pojedynek Riggsa jest porównywalny z tym z pierwszej części. Może jest tu za dużo efekciarstwa, ale moim zdaniem jest też godne zakończenie serii. Ostatnie sceny są mocno wzruszające i pokazują, jaką podróż przeszła cała ekipa pracująca przy tych filmach, a wraz z nią widzowie. Dobrze, że nie ciągnięto historii na siłę, Dobrze, że powiedziano pas. I choć co jakiś czas słyszy się, że być może powstanie kolejna część – na szczęście chyba nie ma już takiej możliwości2Gibson zarzeka się, że lada moment zacznie kręcić piątą część. To znaczy jak tylko skończy „Pasję 2”, czy co tam akurat danego dnia sobie wymyśli – dop. Crowley.

Riggs i Murtaugh otrzymali wspaniałe pożegnanie, historia ich duetu jest dokładnie taka, jaka powinna być, ani nie za długa, ani nie za krótka. Idealna. Mogę z czystym sumieniem polecić wszystkie cztery filmy.  Narzekałem na trzecią część, ale wyłącznie dlatego, że widziałem, jaki był potencjał i że nie wykorzystano go w pełni.

Ocena: 9/10

Słowo od SithFroga

Nie jestem „die hard” (hehe) fanem serii, ale bardzo lubię niektóre jej elementy, bo jestem fanem wszelkich „buddy comedy”. W gatunku najważniejsza jest chemia między dwiema głównymi postaciami, a Gibson i Glover to para niemal idealna. Świetnie się uzupełniają, są zupełnie różni i w podejściu do życia i w podejściu do pracy, a jednak stanowią doskonały mix skutecznych policjantów i rewelacyjnych komików.

Nie ma znaczenia, że zaczęli w jedynce bardziej na serio, z dwójką trafili na najlepsze lata komedii kryminalnych i poszło jak z płatka. Dzięki odpowiednim proporcjom humoru, odpowiednio wysokiej stawce starcia z bandytami, wzajemnego podgryzania się przez Riggsa i Murtaugha, seria doczekała się czterech odsłon i żadna nie jest słaba ani nawet ledwie poprawna. Owszem, trójka zawodzi, ale w starciu z innymi „Zabójczymi broniami”. Nadal jest o kilka poziomów lepsza niż ostatnie odsłony „Bad Boys” czy „Gliniarz z Beverly Hills 4„, nadal ma błysk w oku Riggsa i nerwowy uśmiech Murtaugha.

Nie do końca rozumiem też argument z „najlepszym otwarciem”. Ot, typowe otwarcie dla kryminalnej fabuły. Genialny start filmu – moim zdaniem rzecz jasna – to jest w „Szczękach”, „Bękartach wojny”, „Poszukiwaczach zaginionej arki”, „Szeregowiec Ryan” czy nie wiem, napad w „The Dark Knight”. Otwarcia, które stały się kultowe i znają je nawet ci, którzy widzieli film raz, lata temu. Kiedy przeczytałem tekst kuby to zwyczajnie musiałem obejrzeć początek filmu, bo za nic w świecie nie pamiętałem tegoż.

Jako że – jak wspomniałem – nie jestem ultrasem „Zabójczej broni”, oceniam mniej hojnie niż kuba: jedynka 8/10, dwójka na siódemkę, trójka na sześć (może sześć i pół), a czwórka dostaje ode mnie… 9/10. Tak, to – po latach – moja ulubiona część i wielka w tym zasługa i drugiego planu (Rock, Russo, Li) i całkiem dojrzałych wątków o rodzinie, dojrzewaniu emocjonalnym i o tym, że można wydorośleć nawet po czterdziestce. Najbardziej kompletna z wszystkich odsłon i – mając w pamięci jedynkę – niesamowita satysfakcja i ciepło na sercu, że Riggs wsadzający kiedyś do ust pistolet, w końcu znalazł ukojenie, szczęście i miłość.

PS Nie zapominajmy, że to właśnie „Zabójcza broń” była inspiracją dla jednej z najlepszych parodii tamtych lat: „W krzywym zwierciadle: Strzelając śmiechem (Loaded Weapon 1)”. Serdecznie polecam!
PPS A w ogóle to obejrzyjcie „Ostatniego skauta”. Jeśli chodzi o zabawne one-linery – najwyższa forma tego typu produkcji, nie da się „bardziej”, połowę tekstów znam na pamięć. Scenariusz napisał Shane Black czyli… scenarzysta pierwszej „Zabójczej broni” (i wielu innych świetnych buddy comedy, że tylko „Nice guys” wspomnę).

Seria Zabójcza Broń
  • Zabójcza Broń (1987) - 10/10
    10/10
  • Zabójcza Broń 2 (1989) - 9/10
    9/10
  • Zabójcza Broń 3 (1992) - 8/10
    8/10
  • Zabójcza Broń 4 (1998) - 9/10
    9/10
To mi się podoba 1
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 9

  1. To jeszcze Naga Broń, Żandarm z St Tropez i wspomniane szczęki zróbcie 😁

    „Genialny start filmu – moim zdaniem rzecz jasna – to jest w „Szczękach”, „Bękartach wojny””

    Tak x 1000.
    Dla mnie otwarcie Bękartów to majstersztyk wszechczasów.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
    1. Do Bękartów chyba nikt nie ma podjazdu jeśli chodzi o dłuższe otwarcia.
      Naga Broń jest w planach (praktycznie napisana), ale zobaczymy czy się pojawi, co do de Funesa to musiałby to zrobić ktoś inny tak samo Szczęki.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. W ogóle od 20 lat męczy mnie znalezienie tytułu filmu z De Funesem. W tamtym filmie prowadził winiarnie. To już był chyba jeden jego z późniejszych tytułów. Kompletnie nie udaje mi się tego znaleźć, nawet przy użyciu Wiki i Filmweb.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
  2. I’m too old for this s*
    😉

    Zawsze fajnie obejrzeć, ale jednak nie wyciąga ze mnie aż takich emocji jak Szklane pułapki. Nie wiem do końca czemu.

    Loaded weapon 1 widziałem niedawno i rzeczywiście super rozgrywa po swojemu kultowe sceny z iluś produkcji – można robić wyzwania kto więcej rozpozna.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
  3. „To są produkcje niemal niedoścignione w swoim gatunku”

    Tylko jeżeli ten gatunek to „filmy o teatralnie udającym szalonego gliniarzu i jego czarnoskórym partnerze”. 😛 Jakoś nigdy mnie ta seria nie zachwyciła. O ile postać Glovera była spoko, można się było z nią identyfikować, o tyle postać Gibsona na kilometr waliła sztucznością i przesadą. Typowe w filmach Blacka. Błędem było też wprowadzenie postaci Pesciego. Nie lubię takich błaznów, wprowadzonych tylko po to, żeby robić za comic relief. A fabularnie? Jedynka jest w porządku. Poza totalnie przegiętym Riggsem nie mam zastrzeżeń. Dwójki nie znoszę. Można by ją zadedykować tym stu tysiącom białych farmerów zamordowanych w RPA od tamtej pory, w czym USA odegrały swoją, wyjątkowo podłą, rolę. :/ Trójka to średniak, ale da się obejrzeć. Czwórka to znowu zwyżka formy. Dla mnie najlepszy film w serii. I to bynajmniej nie z powodu naszej pary bohaterów.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 5
    1. Teraz można tak powiedzieć, ale w 1989 mało kto w USA słyszał o tym, że murzyni urządzają białym w RPA nowy Holocaust…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 1
      1. Jankesi zawsze narobią szamba, a potem rozkładają ręce. :/ Nie to żebym był przeciwnikiem USA. Niezaprzeczalnie zrobili też dużo dobra – ratowanie Europy w dwóch wojnach światowych, utworzenie niepodległej Polski to też głównie ich zasługa. Czasem jednak wygląda to tak, jakby politykę robili tam nastoletni gówniarze.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. A co z serialem Zabójcza Broń. Z tego co pamiętam coś tam obejrzałem i jak na tv series trzymał poziom względem obecnych seriali.

    Tak wiem nie ma co porównywać ale warto zobaczyć kilka odcinków w razie nadmiaru wolnego czasu.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „w 2016 roku powstał serial, który miał być remakiem tej serii. Prawdę powiedziawszy do dziś boję się go obejrzeć. Może kiedyś się przełamię, ale zwyczajnie nie chcę psuć sobie idealnego obrazu Riggsa i Murtaugha.”

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button