Filmy

Filmołaz 5

Obrodziło nam ostatnio zapowiedziami kolejnych części starych filmów, więc Filmołaz 5 jest mocno w stylu retro. Czy stara gwardia ruszy na ratunek Hollywood i w końcu ktoś zacznie zarabiać na robieniu filmów?

Beetlejuice Beetlejuice – premiera 04.09.2024

kuba: Sok z żuka to niewątpliwa legenda. Nie rozumiem tego fenomenu, ale on istnieje i już. Druga część powstała 36 lat po premierze części pierwszej. Cieszy obsada, która się nie zmieniła. Duet Ryder-Keaton, O’Hara (dla wielu znana jako matka Kevina, który został sam w domu) oraz dodatek w postaci Ortegi aka Wednesday (jak Burtonowi ktoś wpada w oko, to już takiej osoby nie wypuszcza).

Crowley: Ja właśnie jestem zdziwiony, że Beetlejuice jest aż tak kultowy, że wielka wytwórnia odważyła się na kolejną część po tylu latach. Wiadomo, Burton był kiedyś jednym z najgorętszych nazwisk Hollywood, ale nawet wtedy robił filmy, których nie określiłbym jako blockbustery. Jedynie Alicja i pierwszy Batman zarobiły prawdziwe wory pieniędzy. Reszta to dziwolągi dla entuzjastów takiej estetyki.

kuba: No właśnie Burton. Czy w dzisiejszych czasach jest jeszcze przestrzeń na jego filmy? Ciekawe. Będę czekał po pierwsze na sam obraz, po drugie jak zostanie przyjęty przez publiczność. Ja sam mam sentyment do pierwszej części i osobiste powody, by uważać go za swego rodzaju świętość.

Crowley: Kiedy ostatnio mieliśmy dobry film Burtona? 19 lat temu? Ciężko będzie. Ale Keaton jest ostatnio w gazie i wyszedł z wielkiego dołka, więc powiedzmy, że na dwoje babka wróżyła.

kuba: Warto jeszcze zwrócić uwagę na zremiksowany kawałek z pierwszej części użyty w trailerze części drugiej. Brzmi niesamowicie dobrze.

Crowley: A ja nie znoszę tych przeróbek oryginalnych motywów na nowe, przeważnie wolniejsze i bardziej bombastyczne wersje. Wszystkie trailery są ostatnio robione na tę samą modłę, że wspomnę tylko o Pogromcach duchów i Indiana Jonesie. To jest ten sam chwyt, co rozwodzenie się nad jakimiś drobiazgami ze starych filmów i robienie z nich ważnych elementów nowych części. Ktoś w Pogromcach jadł batonika? Zróbmy o tym całą scenę! Han Solo poleciał 12 parseków (sic!)? Zróbmy o tym film! Beetlejuice dał Winonie obrączkę z palcem? Zróbmy teraz właścicielkę tego palca jedną z głównych bohaterek! Lenistwo i prostactwo scenarzystów jest niezmierzone. W nowych filmach brakuje właśnie takich nic nieznaczących, ale charakterystycznych drobiazgów. Nie buduje się ciekawych scenek, bo w natłoku miliona bohaterów i kwestii do wygłoszenia gubi się gdzieś sztuka pisania fajnych dialogów i tworzenia elementów zapadających w pamięć.

kr4wi3c: Kiedyś zupełnie inaczej robiło się filmy. Ale też zupełnie inne kino było na topie. W latach 80/90 dobrze sprzedawały się głupkowate filmy akcji, z budżetem, który zamykał się w $10 mln. Obecnie byle filmidło musi być epickie, pompatyczne, przepakowane efektami specjalnymi, z budżetem przekraczającym $100 mln. Przez to często okazuje się rozczarowaniem finansowym, bo nie jest w stanie się zwrócić.

Co do Soku z Żuka, to nie wiem, jaki jest sens kręcić kolejny film z serii po tak długim czasie. Przecież większość tych, co widzieli pierwszą część, już dawno wymarła 😉

SithFrog: Beetlejuice jest kultowy za oceanem, u nas mniej, ale to nie zmienia faktu, że sięgamy już po naprawdę dziwne tematy, żeby tylko poodcinać trochę kuponów i zarobić parę dolarów na nostalgii. Zwiastun budzi mieszane uczucia. Z jednej strony reżyseruje Burton, klimat jest, obsada wspaniała, ale z drugiej: ile będzie ciekawej historii, a ile jazdy na wspomnieniach (vide ostatnie Ghostbustersy)? Ile ciekawej treści, a ile scen typu „a pamiętacie to”? Co do Burtona jeszcze: nie zgadzam się, że ostatni dobry film zrobił 19 lat temu. Frankenweenie był dobry, Dumbo w miarę, a serial Wednesday świetny. Gość wciąż ma to coś. Na pewno wybiorę się do kina i sprawdzę na własne oczy.

Pquelim: O to, to. Ani Burton nie jest tak zły, jak go malują tutejsi boomerzy pod przewodnictwem Crowleya, ani sam „Sok z żuka” nie był taki wspaniały, żeby otaczać go kultem i reprodukować po prawie czterech dekadach. Dla mnie to zawsze było dziwactwo Tima, które trafiło na podatny grunt (USA). Sequelem sobie jakoś głowy nie zaprzątam, chociaż komercyjne intencje są tu klarowne.

kr4wi3c: Poszedłbym nawet nieco dalej w rozważaniach: dziwne trupy są ostatnio wygrzebywane. Zapomniane i nieco się rozkładające. Ile dziś jest warta nostalgia, przekonamy się już niedługo przy próbie wskrzeszenia jednego z nich.

Crowley: Ja tylko dla porządku chciałem zaznaczyć, że Wednesday jest serialem fatalnym, kompletnie nieśmiesznym i stanowczo przereklamowanym. Nie dałem rady tego obejrzeć w całości.

Pquelim: Crowley znowu odstawił pigułki.

Horyzont. Rozdział 1 – polska premiera 28.06.2024

kuba: Dla tego filmu Kevin Costner porzucił rodzinę Duttonow. Całość ma mieć cztery(?) części. W tym roku w krótkim czasie dostaniemy połowę, czyli dwa rozdziały sagi. Jedno jest pewne – Dziki Zachód powraca do mainstreamu i Costner po prostu to wyczuł. A że Hollywood kocha go bezgranicznie za “Tańczącego z wilkami”, można spodziewać się mocnej “pompki”. Osobiście jaram się tym filmem, ale to dlatego, że pokochałem Yellowstone i wszystko, co trzyma podobny klimat, ma moją uwagę.

Crowley: Nie mam nic przeciwko renesansowi westernów, epickich opowieści, ani Kevina Costnera. Fajnie byłoby obejrzeć coś w stylu starego dobrego Hollywood.

Pquelim: Costner będzie próbował po raz setny opowiedzieć tę samą historię Pogranicza, rodzącej się państwowości i społeczności w warunkach bezprawia i bezwartościowości życia. Fakt, że dawno nikt jej nie opowiadał nie oznacza jednak, że Costner zrobi to najlepiej w historii. A chyba taki ma zamiar. Do geniuszy pokroju McMurtry’ego (książkowy cykl „Lonesome Dove” to szczytowe osiągnięcie amerykańskiego westernu) na pewno mu trochę zabraknie, ciekawe czy wyrówna chociaż poziom Sheridana, czyli twórcy serialowego „Yellowstone”. Obserwując jak zamaszyste plany ma twórca – cztery monumentalne filmy, blisko dwanaście godzin taśmy, a cała produkcja pochłonie co najmniej pół miliarda dolarów których Costner szuka pod każdym kamieniem – mam przeczucie, że skończy się kompletną katastrofą w box office. Ale mogę się mylić. Mit Dzikiego Zachodu to jeden z najbardziej kompleksowych i pasjonujących mitów narodowotwórczych, więc będę się przyglądał z zainteresowaniem. I z bliska.

kuba: W Cannes przyjęty bardzo dobrze, ale tego należało się spodziewać. Trochę martwi mnie ten pomysł, że to będzie tylko połowa filmu, przez co możemy mieć do czynienia z brakiem klasycznego zakończenia w pierwszym rozdziale. Wielu może to nie przypaść do gustu, bo skoro idą do kina na film, nie chcą go oglądać w odcinkach.

Crowley: No właśnie. Albo robimy miniserial, albo film. Nieumiejętność cięcia materiału to ostatnio plaga, przez którą każdy bardziej znany film jest po prostu za długi. I o ile w serialu można na koniec odcinka zostawić otwarte wątki, to w kinie się to nie sprawdza. Co innego jakiś cliffhanger przed częścią drugą, a co innego rozgrzebanie ogromnej historii i rzucenie widzom: wpadnijcie za pół roku po więcej.

kuba: Gdyby to było tak jak z Diuną, to jeszcze z Bogiem sprawa, ale tutaj druga część ma być niecałe dwa miesiące później. Ktoś nie pomyślał i nie wiem, czy właśnie przez to nie będzie totalnej klapy. Bo ludzie pomyślą: „a to pójdę, jak już obie części będą w połowie sierpnia”.

Razorblade: To na podstawie jakiejś książki? Bo albo ktoś wierzy mocno w ten projekt, albo go nie dokończą… Anyway, pewnie poczekam na całość, bo westerny nigdy nie były moim ulubionym gatunkiem.

kr4wi3c: Mój stary był fanatykiem westernów. Próbował zaszczepić miłość do nich także i mi. Z marnym skutkiem. Po latach dopiero się do nich przekonałem – akurat wstrzelając się w moment, kiedy wracają do mainstreamu. Mam jednak wrażenie, że western w odcinkach średnio się sprawdzi.

kuba: Tylko że są westerny i westerny. Jest Eastwood i John Wayne, i jest Taylor Sheridan oraz Kevin Costner ze swoimi “ej pokażmy ranczerów i przepędzanie bydła, a nie tylko rewolwerowców w saloonach”.

Crowley: A czy w ogóle w dzisiejszych czasach jest miejsce na prawdziwy western? Albo nawet antywestern w stylu Bez przebaczenia lub Django? Ja wiem, że Western nie musi być o pojedynkach w samo południe, ale to, co dziś jest jazdą obowiązkową w Hollywood (różnorodności, inkluzywności i inne poprawności) nie przystaje do tamtych czasów. Ok, da się to może jakoś na ślinę skleić, żeby zęby nie szczypały, ale autentyczne to nie będzie.

Pquelim: To jest temat na odrębną dyskusję, ale powiem tylko że przypadek popularności „Yellowstone” wyraźnie pokazuje, że jest miejsce. Opinia publiczna jest już coraz bardziej zmęczona obecnymi trendami, masowa gawiedź to nie tylko przebudzeni spod znaku „woke”, więc kolejny powrót westernu do łask wygląda mi na naturalny etap w historii kina amerykańskiego.

SithFrog: Kevin Costner raczej gwarantuje, że nie będzie „dajwersity over quality”. To dobrze, ale trochę jestem zaniepokojony. Jako fan westernów i Costnera widzę tu trochę za dużo nadęcia, teatralności i czegoś, co ciężko określić… Jakiejś takiej sterylności. Nie czuć tu dzikości Dzikiego Zachodu (takiej jak np. w „Braciach Sisters” z 2018 roku). Bardziej trąci serialem kostiumowym, gdzie wszyscy piękni, gładcy i czyści do przesady. Obym się mylił.

Razorblade: Sith, ale tutaj imho ta pompatyczność niemal ma się wylewać, bo ja widzę w tym trailerze „historię” powstawania cudownych Stanów Zjednoczonych Ameryki. A takie filmy muszą być piękne, gładkie i na wszelki wypadek bez kontrowersji (np. związanych z Indianami).

Twisters – polska premiera 19.07.2024

kuba: Z pierwszego Twistera niewiele pamiętam. Jedynie scenę z metalowymi rurami w piwnicy, które oparły się mocy tornada. Teraz będą dwie trąby, ale ja nie widzę tutaj żadnego potencjału na opowiedzenie nomen omen “wciągającej” historii.

Crowley: Ja pamiętam latającą krowę i cysternę. Oglądałem tamten film na kasecie z wypożyczalni i to wtedy był kosmos, jak oni stworzyli te trąby powietrzne. CGI wydawało się wtedy cudem świata i wystarczało za cały film. Obstawiam, że nowe tornada będą wyglądały gorzej niż stare. Zresztą dziś już na nikim nie zrobi wrażenia komputerowo generowana wichura.

kr4wi3c: W 1996 roku film robił wrażenie. Efekty specjalne powodowały opad szczęki, a budżet wprawiał w osłupienie (niecałe 100 mln USD). Czy dzisiaj film zachwyci kogoś więcej, niż tylko tę garstkę fanów, która jeszcze pamięta oryginał? Żeby tak było, CGI musiałoby przebić to, co mogliśmy wtedy podziwiać, a na to się raczej nie zanosi. Po tym co zobaczyłem na trailerze szału się nie spodziewam.

Razorblade: Wiecie… “kiedyś to było” i “za moich czasów”… Na “Twister” byłem w kinie jako dzieciak i pamiętam, że było to niesamowite doświadczenie zarówno wizualne jak i dźwiękowe. Historii natomiast praktycznie nie pamiętam. Wiem, że gonili tornada, a Helen Hunt miała traumę z dzieciństwa związaną właśnie z nimi. I gdybym miał oceniać w skali 1-10, to z tych urywków pewnie zasłużyłby co najmniej na solidną 8. Ale jak patrzę na ten trailer, to poczekam, aż będzie w streamingu. Zmasakrowali mi “Pogromców Duchów” wersją kobiecą, zmasakrowali mi “Dzień Niepodległości”, zmasakrowali mi “Aliena”… Mówię dość!

kr4wi3c: Twister to jeden z tych filmów, które się pamięta nie ze względu na nie wiadomo jak rozbuchaną fabułę, a za ucztę dla oczu i uszu. Na seansie również byłem w kinie i wyszedłem – powiedzmy – pod mocnym wrażeniem. Warto nadmienić, że wtedy większość kin nie miała wielkich ekranów FHD oraz oszałamiających systemów dźwiękowych typu Dolby Srolby Digital Atmos 5.0, a mimo to seans zapewniał niesamowite wrażenia.

SithFrog: Pamiętam Twistera od A do Z, uwielbiam, apogeum kina katastroficznego. Świetna rozrywka z dreszczykiem emocji i oczywistym wątkiem romantycznym. Sequel wygląda źle. Jak przerost formy nad treścią. Fabułę damy pretekstową, podamy jeszcze raz to samo (będzie nienawiść/niechęć, a potem wielka miłość), ale za to dzięki współczesnemu CGI i AI zrobimy takie tornada, że wam czapki pospadają… No nie, jedynka była świetną historią ekipy próbującej badać zjawisko, żeby zwiększyć bezpieczeństwo ludzi. Tutaj – mam wrażenie – idziemy w maksymalne efekciarstwo. Szkoda.

Pquelim: Kolejne odcinanie kuponów od marki, do której w miarę tanio udało się uzyskać/odkopać prawa. Pamiętam ten film o kapselkach w trąbie powietrznej, byłem nim zauroczony jako kilkulatek, ale nie sądzę, żeby to mogło rezonować w podobny sposób z dzisiejszą widownią.

kr4wi3c: Pierwszy Twister był czymś zupełnie nowym. Film katastroficzny na niespotykaną wręcz jak na tamte lata skalę, z niesamowitymi efektami. Natomiast obawiam się, że Twisters będzie wtórne i pozbawione własnej tożsamości. Btw, taka myśl mnie naszła: po wtopie z superbohaterami w przyciasnych majtach mam wrażenie, że wytwórnie filmowe z Hollywood desperacko poszukują sukcesu. Tamte filmy przestały się sprzedawać, bo tematyka się przejadła, to w pogoni za czymś co zażre wyciągają stare trupy z szafy. I to w tym momencie nie chodzi już nawet o łapanie się zleżałych scenariuszy, które przeleżały latami zapomniane przez wszystkich, a dosłownie próby odtworzenia sukcesu kasowych filmów sprzed lat. Coś mi mówi, że pojawienie się kolejnej Szklanej Pułapki będącej remakiem pierwszego filmu to tylko kwestia czasu. Hollywood zjadające własny ogon – no kto by się spodziewał.

Wiedźmin sezon 4 – premiera 2025?

kuba: Nie, nie i jeszcze raz nie. Do widzenia. Ten serial nie istnieje. On nie powstał, po prostu nie powstał.

Pquelim: Niestety powstał. Niestety jest piękną katastrofą i niestety twórcy nadal nie opuścili swojej bańki. Zaorać, zakopać, zapomnieć i za jakąś dekadę – spróbować ponownie, bo jest tu potencjał na genialny serial fantasy.

kr4wi3c: Do tej pory nie byłem w stanie obejrzeć drugiego sezonu i niech tak zostanie. Dalej będę twardo udawał, że ten serial się nie wydarzył.

Crowley: Ja jeszcze nie widziałem 3 sezonu, do tej pory mam uraz po 2. Co zabawne, uważam, że zmiana aktora to najmniejszy z problemów tego serialu. Cavil może i wyglądał nieźle, ale ten jego Geralt charyzmy nie miał za grosz, więc żadna to strata. Pewnie nadal będzie pomrukiwał jak niedźwiedź. Gorzej, że państwo showrunnerzy nie pokwapili się przeczytać czegokolwiek z materiału źródłowego, który był gotowym scenariuszem na co najmniej kilka sezonów świetnego i niegłupiego fantasy. I na ekranizację większości opowiadań i sporej części sagi wcale nie trzeba byłoby wydawać pierdyliona dolarów.

Razorblade: To jest ten moment, kiedy zgodnie narzekamy jeszcze bardziej niż przy “Pierścieniach Władzy”? Paradoksalnie nawet odrobinę broniłem pierwsze dwa sezony… do ostatnich 2 odcinków drugiego. I na tym poprzestańmy.

SithFrog: Nie znam się oglądałem, to się wypowiem. Pierwszy sezon był średni, ale dawał nadzieję, drugi to koszmar, trzeciego nie obejrzałem. Jak masz „utalentowaną” ekipę scenarzystów i scenarzystek, którzy nabijają się z pierwowzoru i wiedzą lepiej niż Sapkowski, kim jest Geralt i o czym jest Wiedźmin, to wychodzi jak wychodzi. Postawiłem krzyżyk i nie wrócę. Szkoda życia.

Gliniarz z Beverly Hills: Axel F – premiera 03.07.2024

kuba: To jest nieprawdopodobne jak Eddy Murphy się nie starzeje. Gość odkrył jakiś eliksir młodości. Co do samego filmu, napiszę tak: już trzecia część przygód Axela Foleya nie powinna była powstać. Rozróba w parku rozrywki była niestrawna i ciężka do oglądania. Sentyment do Crazy Froga, sentyment do pierwszych dwóch części, ale “czwórkę” obejrzę bez większego zaangażowania.

Crowley: Murphy wrócił do świata żywych dwoma filmami. Znakomitym i bardzo zabawnym Dolemite is My Name oraz koszmarnym, niestrawnym badziewiem pod tytułem Książę w Nowym Jorku 2. Co dostaniemy tym razem? Tęskni mi się za głupkowatym, ale śmiesznym i luzackim kinem akcji. W zwiastunie pokazują, że będą nawiązywać do poprzednich części z częstotliwością karabinu maszynowego, ale nie wygląda to jakoś bardzo źle.

Razorblade: Ale jak to trzecia część nie powinna była powstać? Absolutnie się nie zgadzam! Znaczy ostatni raz oglądałem ją jako max. 15-letni dzieciak, ale nic to nie zmienia! W tym przypadku serio chciałbym zobaczyć znowu dobrą i niepoprawną komedię. Ale umówmy się – nie wierzę, że zwłaszcza niepoprawności uświadczymy choćby odrobinę. Chociaż trailer jest obiecujący!

Crowley: kuba ma rację, a Razorblade blefuje. Trójka była bardzo słaba i na siłę.

kr4wi3c: To ja jeszcze poproszę nowych Bad Boys i mogę umierać. 😉

Crowley: Mówisz – masz. Znaczy w ubiegły piątek była premiera. Nie dziękuj.

SithFrog: Tradycyjna sytuacja „będzie tak albo siak”. Trailer wygląda nieźle, ale co z tego? Dwie pierwsze części uwielbiam, trójka była bardzo na siłę, czwórka pojawia się po 30 latach. Nie wiem, co o tym myśleć. Raczej nie dostaniemy tego, o czym wspomina Razorblade, bo film pod egidą Netflixa. Żartów z gender, czy rasowych różnic raczej nie będzie. Chętnie sprawdzę, co ma dziś do zaproponowania Murphy. Szczególnie, że niewiele takich komedii powstaje.

Razorblade: No przecież napisałem, że chciałbym, ale nie wierzę… A co do trójki, to się nie znacie i tyle. Znaczy może i się znacie, bo tam historia się nie kleiła jeszcze bardziej niż wcześniej, ale nadal bawiłem się przy niej bardzo dobrze! I absolutnie się tego nie wstydzę! A to najważniejsze. Czwórka ma kredyt zaufania!

Agent Recon – premiera 21.06.2024

kr4wi3c: Legenda kina kopanego – Chuck Norris powraca z emerytury, by wziąć udział w tajnej operacji wojskowej w niskobudżetowym filmie akcji (skromne 7 mln dolarów). Za reżyserię odpowiadać ma Derek Ting, dla którego będzie to debiutancki projekt. W film zaangażowany jest także syn aktora – Dakota Norris, który odpowiada za choreografię walk. Zapowiada się na klasyczne kino akcji i bardzo dobrze, bo ostatnio zbyt mało tego typu produkcji. Film ma trafić do VOD, co już samo w sobie nie za dobrze wróży, no ale zobaczymy. Daję kredyt zaufania.

kuba: Chuck Norris, plus nieznany reżyser, który do tej pory napisał dwa scenariusze do filmów, z samym sobą w roli głównej, plus miliony dolarów, plus brak dystrybucji w kinach. Co tutaj może się nie udać? Brzmi jak produkt, który zostanie zapamiętany na lata. Wszystkie składniki typowego klasyka odhaczone. A tak naprawdę to będzie katastrofa. Typowy festiwal cringu, jak w najnowszych Niezniszczalnych. A potem ktoś powie, że to tak specjalnie, że to taka parodia kina akcji sprzed lat. Opis filmu mnie zabił, a zwiastun skopał moje martwe ciało. Trzy razy nie. Mam pewne info, ten film już za rok wyląduje na Pulsie podczas tygodnia mocnego kina z Chuckiem Norrisem.

Pquelim: Co mówi Chuck Norris oglądając w lokalnej kablówce najnowsze filmy ze Stevenem Seagalem?

“Potrzymaj mi piwo”.

Crowley: Co ja właśnie zobaczyłem?! Kiedyś włodarze telewizji Puls wpadli na genialny pomysł puszczania filmów wytwórni Asylum (i podobnych) w paśmie pod znamiennym tytułem “Niesamowite poniedziałki”. Siedziałem wtedy sporo w delegacji i oglądanie tego dziadostwa było jedną z naszych ulubionych rozrywek. Dwa piwa i seans Piraniokondy kontra mecharekina, coś wspaniałego. Ten film z Norrisem wydaje się czymś z podobnego gatunku, tylko bez zmutowanych potworów, więc i bez sensu. Ja zresztą nigdy nie lubiłem tego aktora i nie przypominam sobie, żeby zagrał w czymś sensownym. Poza Drogą smoka oczywiście. Swoją drogą, dawno nie było u nas recenzji filmu tak złego, że aż dobrego. Trzeba nadrobić.

SithFrog: Mamo, ja chcę kolejnych Expendables! Mamy Expendables w domu…

kuba: Czy ktoś z obecnych dotrwał rzeczywiście do końca Niezniszczalnych 4? Ja byłem na tym filmie w kinie, nigdy więcej nie popełnię tego błędu. Dlatego Agenta Norrisa będę omijał szerokim łukiem.

Pquelim: “Niezniszczalni 4” byli bardzo expendable. Czyli… zniszczalni?

kr4wi3c: Na Niezniszczalnych 4 się wybierałem. Zanim film wszedł do kin, zdążyłem o nim zupełnie zapomnieć. Patrząc na mocne 4,8 na IMDB, raczej nie ma czego żałować. Gdyby jednak przyszedł mi do głowy pomysł, żeby nadrobić, to wyśmienicie się składa, bo film 31 maja trafił do oferty PrimeVideo.

Crowley: Ja widziałem pierwsze trzy i żałuję. Kino klasy Z pozostanie kinem klasy Z, niezależnie od budżetu. Nie wystarczy zatrudnić bandy emerytów, żeby zrobić coś fajnego. Trzeba dać im scenariusz, według którego będą robić fajne rzeczy, a tego zabrakło. Czwórki nawet nie próbowałem oglądać, ale skoro ma trafić na Prime, to pewnie popełnię ten błąd.

kuba: Niezniszczalni 1 to był film robiony jeszcze “trochę na poważnie”. Część 2 jest naprawdę niezłym filmem rozumiejącym swoją rolę. Tam zresztą zagrał właśnie Chuck Norris, który w pojedynkę wykańcza całą armię wrogów łącznie z czołgiem. Trójka to katastrofa z fatalnie grającą Rondą Rousey i karykaturalnym Gibsonem, ale czwarta część to zbrodnia. Film za 100 mln dolarów wyglądający, jakby jego budżet zamknął się w 15 złotych. Żarty o złotym deszczu, znudzony życiem Andy Garcia i wciąż sądząca, że potrafi grać Megan Fox (nie pamiętam drugiego tak złego występu w historii tej serii).

kr4wi3c: Z premierą trzeciej części o podstarzałych panach, którzy próbują udowodnić światu, że jeszcze nadają się do czegoś więcej, niż tylko do eutanazji, zbiegło się wydanie takiej wyśmienitej, małej gierki – BroForce. Ależ to było dobre! Wydawało się, że gra powstała tylko po to, żeby tanim kosztem ugrać coś na marce Niezniszczalnych, a okazała się bardzo grywalną produkcją z niesamowitą grywalnością, dającą masę frajdy. BroForce to najlepsze, co przytrafiło się tej serii.

kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych. Kiedyś NaPograniczu, obecnie FGSK

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button