Książki

Pytania do maesterów #90

Wracamy! Nie mogę na razie obiecać, czy uda nam się publikować kolejne odcinki z idealną regularnością, ale mogę Was zapewnić, że nie zapomnieliśmy o Waszych pytaniach. I mamy dla Was odpowiedzi. W dzisiejszym odcinku rozprawiamy się głównie z pytaniami zadanymi pod PdM#76. Ale nie tylko. Pamiętamy również o tym, że stawialiście ciekawe kwestie do dyskusji również pod omówieniami „Rodu smoka” – do nich też niebawem wrócimy. A póki co przypominam, że jeśli chcecie zadać pytanie w komentarzu, powinniście opatrzyć je skrótem „PDM”. W ten sposób na pewno go nie przegapimy.
DaeL


Królewskie siedzenie

Mam pytanie, które mnie nurtuje. Żelazny Tron to krzesło gdzie może zasiadać tylko władca. Ale w czasie uroczystości, gdzie zasiadała małżonka ? Przecież to musiało strasznie głupio wyglądać król tak wysoko a jego żona gdzieś na dole. Właściwie nie mamy sytuacji gdzie król i królowa są podczas uroczystości w sali tronowej. Cersei gdy przyjmuje ludzi musi o ile pamiętam siedzieć na ławce czy krześle. Według Mnie lepiej by to wyglądało gdyby żelazny tron rozwidlał się u góry na dwa siedziska, z prawej strony dla władcy. – Tywin

D: Tron generalnie wykorzystywany był rzadziej, niż nam się wydaje. To tylko miejsce, w którym król wysłuchuje poselstw i petycji. Prawdziwe rządzenie odbywa się na obradach Małej Rady, a wszystkie “społeczne” aspekty władania – podczas uczt, biesiad, a czasem prywatnych konwersacji. Więc po prostu król aż tak wiele czasu na tronie nie spędzał, żeby to było problemem. Choć istotnie, w wielu monarchiach historycznych, obok królewskiego tronu istniało też specjalne krzesło dla małżonki.

BT: W przypadku Żelaznego Tronu byłby też ten dodatkowy kłopot, że gdyby Aegon polecił wykonać tron odpowiadający sytuacji w tamtym konkretnym czasie, to powinny być dwa miejsca dla królowych, Visenyi i Rhaenys. Ale to mogłoby zostać źle odebrane, bo sugerowałoby, że wielożeństwo monarchy jest zaplanowane jako stan typowy, podczas gdy Wiara miała raczej nadzieję, że Targaryenowie z czasem odejdą od tego zwyczaju. Gdyby z kolei było tylko jedno miejsce, to trzeba by jakoś ustalić, która królowa ma je zajmować. A wtedy albo byłaby nieustanna rywalizacja, albo Aegon wybrałby jedną królową, przez co niektórzy mogliby odnieść wrażenie, że de facto np. Visenya jest królową o wyższym statusie. Ale nawet jeśli nie brano tej kwestii pod uwagę, to i tak brak osobnego miejsca można wyjaśnić tym, o czym wspomina DaeL – Żelazny Tron był używany najczęściej w takich sytuacjach, w których to monarcha coś ogłaszał lub ustanawiał, więc to, że na tronie był tylko on mogło symbolizować tę niepodzielną władzę. Wówczas królowa zapewne zasiadała przed tronem, gdzieś w pobliżu stołu Małej Rady. A w okolicznościach, które nie były aż tak formalne (jak uczty), król nie zasiadał na tronie, tylko za stołem przed tronem (jeśli dana uroczystość w ogóle odbywała się w sali tronowej).

Jeszcze co do Cersei: wydaje mi się, że nigdy nie zasiada na tronie jako królowa regentka dlatego, że – ściśle rzecz biorąc – król jest obecny w Czerwonej Twierdzy i gdyby chciał, mógłby zasiąść na tronie. Wiadomo, że namiestnik ma prawo zasiadać na tronie, ale tylko pod nieobecność króla (jeśli króla nie ma w mieście, albo jeśli król jest w ogóle niezdolny do tego, żeby zasiąść – jak to było za Otta Hightowera). Nie wiadomo chyba, czy takie same uprawnienie ma regent, który nie jest jednocześnie namiestnikiem – być może żaden król tego nie sprecyzował, więc w praktyce się tego unika, żeby nie było np. przepychanek pomiędzy namiestnikiem i regentem, kto ma zasiadać, albo problemów, gdyby nie było jednego regenta, tylko rada regencyjna. Na przykład, kto miałby zasiadać na tronie pod koniec Tańca – Kevan Lannister, który jest lordem regentem, czy Mace Tyrell, który jest namiestnikiem? A przecież Tommen cały czas też tam jest.

Ateusze

Mi u Martina nie podoba się też trochę podejście do religii. On ma takie lewicowe podejście, że religia to tylko polityka. Tyrion gardzi religią, Tywin też z tego co pamiętam, Sandor to samo. W średniowieczu to tak nie wyglądało. Oczywiście, religia bywała wykorzystywana instrumentalnie, ale u niego praktycznie nikt nie ma żadnych rozterek religijnych. Właściwie tylko Sansa jest wierząca, po matce chyba, Ned modlił się i chyba tyle z bohaterów dla których religia ma jakieś znaczenie. A i jeszcze Davos i jego ,,wizja” na skale. Całe to twierdzenie, że Stannis jest ateistą i wszyscy są wobec tego obojętni nie ma sensu, jeżeli założymy wzorowanie na średniowieczu. Poza tym mamy bohaterów albo niereligijnych albo ukazanych jako fanatycy (Mel zalicza się do tych drugich). Czy nie uważacie, że postacie Martina są za bardzo laickie? – Tywin

D: Wydaje mi się, że masz trochę wyidealizowany obraz religii w średniowieczu. A tymczasem historia Kościoła jest w jakiejś mierze historią niezliczonych kryzysów. Jeśli spojrzeć na przykład na to czym były klasztory i opactwa przed reformą kluniacką, albo jakiego pokroju ludzie siadali na Tronie Piotrowym, to można się srogo zdziwić. To oczywiście odbijało się na cynicznym postrzeganiu zinstytucjonalizowanej religii przez elity. Zgodzę się, że o prawdziwym ateizmie w średniowieczu raczej mowy być nie może (a jeśli istniał, to naprawdę na marginesie życia społecznego), ale przekonanie, że religia zinstytucjonalizowana nie daje dostępu do Boga, i jest tylko instrumentem walki politycznej, nie było takie rzadkie. No, a swoista kompartmentalizacja moralności, z jednej strony uczestniczenie w życiu religijnym, a z drugiej strony postępowanie nie do końca w zgodzie z nauczaniem religii, to też nie jest zjawisko nowe. I wydaje mi się, że południe Westeros (bo wiadomo, że Północ i Żelazne Wyspy to inna para kaloszy) nie jest pod tym względem aż tak  skrajnie nierealistyczne. OK, faktycznie są tu zakłócone proporcje, przydałoby się kilka innych przykładów osób głęboko wierzących, ale dostaliśmy poza Sansą i Davosem również septona Meribalda, więc nie potępiałbym Martina tak całkowicie.

BT: Zgodzę się, że w PLiO jednak pod tym względem nie ma aż tak dobrego odwzorowania różnic w sposobach myślenia, bo często pomimo tego, że zmienia się postać, z punktu widzenia której napisany jest dany rozdział, da się zauważyć, że myślenie postaci dalej jest zabarwione podejściem samego Martina. I zgodzę się, że w PLiO (zwłaszcza w późniejszych tomach) są albo postaci z mniej lub bardziej cynicznym podejściem do religii (np. Tyrion), albo postaci fanatyczne (Aeron, Melisandre) albo postaci w dużej mierze obojętne religijnie (np. trudno powiedzieć, czy Daenerys wyznaje jakąś religię, a jeśli tak, to jaką). Oczywiście, są postaci wierzące (Barristan, Davos), ale Martin oddaje to bardziej za pomocą pojedynczych sygnałów (np. w chwili zagrożenia postać wezwie na pomoc Wojownika), niż jakichś konkretnych rozterek. Trudno więc powiedzieć, żeby PLiO oddawało sposób myślenia ludzi np. średniowiecza, mamy tu raczej fragment przekroju niektórych światopoglądów z czasów samego Martina. Ale z drugiej strony, w fantastyce odwzorowywanie tego myślenia pewnie nie jest najważniejsze (zresztą bardzo trudno określić, jak naprawdę patrzyli na świat ludzie w odleglejszych czasach). Jednak myślę, że gdyby GRRM-owi lepiej udało się przenieść do książek szerszy przekrój światopoglądów, PLiO by na tym zyskała. Ale cóż, jest jak jest. Jeszcze co do uproszczonego obrazu funkcjonowania religii w średniowieczu – przypomina mi się opis sposobu wprowadzenia tak zwanej “doktryny ekscepcjonalizmu” do nauki Wiary Siedmiu (król tak chce, więc wprowadza się coś jawnie sprzecznego z zasadami danej religii). Czyli pewnie w PLiO faktycznie relacje monarcha-religia są uproszczone.

Westeros w przyszłości

Na pewno widzieliście “trailer” sprzed kilku lat spin-offu sagi, który dzieje się w odległej przyszłości od czasów z PLIO, w odpowiedniku naszej współczesności (swoją drogą z chęcią oglądnąłbym coś takiego gdyby powstało). Jak widzielibyście (o ile w ogóle) tak odległą przyszłość w tym uniwersum? Westeros byłoby odpowiednikiem Europy? Jak z państwami? Jedno? Siedem, osiem? A może jednak więcej niepodległych państw byłoby w Westeros? Demokracja? Monarchia? Kto dominuje na świecie ekonomicznie, militarnie? Bardzo ciekawi mnie Wasze (i nie tylko) przemyślenia i puszczenie wodzy fantazji w tej kwestii, jak nie wgłębialiście się w takie bajania. – Greystark

D: Prawdę powiedziawszy – zobaczyłem go po raz pierwszy teraz, gdy o nim wspomniałeś. Całkiem zgrabnie zrobiony, jak na fanowską produkcję. Pokazuje jak wiele można wyciągnąć ze stockowych materiałów i paru godzin spędzonych przy komputerze. A co do Twojego pytania – myślę, że brak rozwoju technologicznego (czy też – bardzo powolny rozwój) jest niejako wpisany w istotę stworzonego przez Martina świata i trudno sobie wyobrazić ten świat w realiach nowożytnych. Szczególnie pomysły z demokracją wydają mi się absurdalne. No, chyba, że mówimy o elementach demokracji w małych wspólnotach (co zresztą jest już w Westeros obecne), albo używamy tego terminu, żeby uzasadnić jakąkolwiek elekcję, nawet jeśli uprawnionych do głosowania będzie raptem kilkaset osób…

BT: Też nie widziałem wcześniej tego “zwiastuna” – ale skoro teraz o tym mówimy, to też trochę sobie pospekuluję. 🙂 Dalszy bieg dziejów Westeros będzie pewnie zależał w dużej mierze od tego, czy na Żelaznym Tronie zasiądzie ktoś władający smokami, czy nie (a w dłuższej perspektywie od tego, czy smoki Daenerys będą ostatnimi, czy też gatunek przetrwa). Oczywiście zakładamy tu, że Siedem Królestw w ogóle przetrwa wojnę z Innymi i nową Długą Noc w jakiejś podobnej postaci. Jeśli będzie smocza dynastia, to sprawowanie rządów może szybko pójść w kierunku absolutyzmu. Ale jeśli nie, to albo już od razu nastąpi rozpad Siedmiu Królestw na kilka niezależnych krajów (np. Północ-Dorzecze-Dolina; Reach-Zachód-Korona-Krainy Burzy; Żelazne Wyspy; Dorne – lub jakaś inna kombinacja), albo w Westeros będzie musiała powstać jakaś forma parlamentu, bo powrotu do czasów pierwszych targaryeńskich królów już bez wątpienia nigdy nie będzie.

W pierwszej kolejności może dojść do unormowania statusu Wielkiej Rady – kiedy konkretnie ma być zwoływana, jakie ma mieć kompetencje, jaki ma być jej skład (można by na przykład ograniczyć udział zupełnie pomniejszych lordów, ale wprowadzić do niej ważniejszych urzędników królewskich) itd. Do tej pory Wielkie Rady były zwoływane doraźnie, a ich uprawnienia były tylko takie, takie chciał dany król czy namiestnik w przypadku bezkrólewia – na przykład, w roku 101 Wielka Rada miała tylko wskazać kogo król powinien wyznaczyć na dziedzica. Jaehaerys obiecał, że pójdzie za tym wyborem, ale co gdyby później zmienił zdanie i powiedział, że kandydat Rady mu nie pasuje? Z punktu widzenia honoru byłoby to niewłaściwe, ale z punktu widzenia prawa lordowie nie mieliby jak wymusić swojej decyzji (oczywiście, nie mówimy tu o buncie, tylko o jakichś działaniach w obrębie prawa). A z biegiem czasu taka sformalizowana Wielka Rada mogłaby przekształcić się w prawdziwy parlament. Po wielu wiekach skutek mógłby być taki, że w Westeros mielibyśmy jakąś formę monarchii konstytucyjnej.

Co do demokracji – tu przeszkodą mogłaby być specyfika Planetos z porami roku. Zwłaszcza w regionach takich jak Północ długie zimy sprzyjają temu, żeby do władzy dochodziła jakaś pojedyncza osoba, która podejmuje wszystkie decyzje. Ale kto wie, może po wojnie z Innymi pory roku się ustabilizują. Pozostaje też kwestia magii – jeśli magia przetrwa, to znów, będzie to sprzyjało temu, żeby do władzy dochodziły osoby, które potrafią tę magię wykorzystywać do swoich celów.

Zatruta ręka

Kto zatruł dłoń Victariona? Czy może to jednak po prostu zakażenie bez związku z ludzką ingerencją? Kandydatów mamy chyba czterech: Talbert Serry, Smagła Kobieta, maester Kerwin i Euron. Victarion podejrzewa Serry’ego i Kerwina. Serry zranił Victariona, jednak ten powątpiewa w zatrucie przez niego miecza – poza tym uważa go za dzielnego z uwagi na walkę w pełnej zbroi na statku. Smagła Kobieta jako pierwsza opatrywała Victariona. Później ręką zajmował się również Kerwin – tego Victarion podejrzewa o niecne zamiary. Euron nie miał chyba możliwości, żeby zainfekować tę rękę bezpośrednio, ale ma prawdopodobnie na usługach Smagłą Kobietę. Wg postaci PLiO trucizna to broń kobiet, tchórzy i Dornijczyków. Kobieta w gronie podejrzanych jest (Smagła), tchórz również (Kerwin), Dornijczyka brak. Osobiście myślę, że to jednak za tym podtruciem stoi Smagła Kobieta działająca z polecenia Eurona, ale i ta teoria ma wady (ile życia zostałoby Victarionowi czy jak zareagowałaby kadra oficerska Żelaznej Floty na chorego Kapitana – a w końcu flotę trzeba przynajmniej doprowadzić do Meereen, a poza Greyjoyem reszcie mogłoby brakować determinacji). -Kapitan Plumm

BT: Zatrucie miecza przez ser Talberta nie pasuje mi z tego względu, że miałoby sens tylko wtedy, gdyby Serry przed wyruszeniem wiedział, że zmierzy się z kimś ważnym – a przecież atak był tak zaplanowany, żeby ludzie z Wysp Tarczowych najpierw uznali, że to tylko jakiś piracki rajd w górę Manderu. Poza tym użycie trucizny, która może zabić dopiero po bardzo długim czasie też nie jest w tym przypadku zbyt prawdopodobne. Winę maestera Kerwina też bym odrzucił – właśnie dlatego, że wiadomo, że nie był szczególnie odważny. A przecież nietrudno się domyślić, że gdyby Victarion umarł, jego ludzie w pierwszej kolejności obwiniali by właśnie maestera. Dwie pozostałe możliwości – że odpowiadał Euron albo Smagła Kobieta – sprowadzają się moim zdaniem do odpowiedzialności Eurona, a to czy działał bezpośrednio, czy pośrednio, nie jest tu aż tak istotne.

Czyli rozważyłbym dwie prawdopodobne wersje – albo zakażenie było przypadkowe, albo chciał go Euron. Pytanie, co Euron miałby w ten sposób osiągnąć? Jeśli smoczy róg nie jest całkowitym oszustwem, to Victarion jest Euronowi potrzebny przynajmniej do momentu zadęcia w róg w pobliżu smoków. Można by pewnie spekulować, że Euron chciał tak wszystko poprowadzić, żeby Victarion umarł wkrótce po przybyciu pod Meereen… ale tego mógłby dokonać w jakiś prostszy sposób (np. polecenie Smagłej Kobiecie, żeby otruła Victariona już pod Meereen). Czyli w przypadku Eurona też nie widzę jakiegoś jasnego motywu. Jak na razie jedynym kto odniósł korzyść z choroby Victariona jest Moqorro, który miał szansę zademonstrowania swoich umiejętności i mocy R’hllora… ale żeby przyjąć, że miał coś wspólnego z zatruciem Victariona, trzeba by przyjąć, że albo czerwony kapłan jest w zmowie z Euronem, albo, że ma jakąś nadzwyczajną moc działania na wielką odległość – a czegoś takiego do tej pory w PLiO nie było.

D: Jest jeszcze możliwość dość banalna. To nie trucizna, rana po prostu została zainfekowana. Wiemy, że takie rzeczy się zdarzają (patrz: Khal Drogo). A to co później z tą łapą robi Moqorro, to już zupełnie inna kwestia.

Światłonośća Stannisa

Dlaczego miecz Stannisa świeci? Prawdopodobnie nie jest Światłonoścą – jak to wykazywał DaeL w “Szalonej teorii”. Najprostszym rozwiązaniem dla mnie jest rubin osadzony w rękojeści. Dzięki temu rubinowi Melony mogłaby jakieś sztuczki robić, tak jak to robi z Mancem. Tylko przyjmując takie rozumowanie warto się zastanowić – skoro Melony wie, że to pic na wodę fotomontaż z tym mieczem i to dzięki niej świeci, to czemu wierzy, że Stannis jest Azorem Ahai. -Kapitan Plumm

D: Świecenie miecza Stannisa to prawie na pewno rezultat iluzji. Czy jej źródłem jest rubin, czy coś innego – to kwestia drugorzędna. Ale brak ciepła oraz fakt, że pochwa miecza – choć wykonana z drewna i skóry – nie ma śladów osmalenia, wskazuje na to, że płomienie nie są prawdziwe. A dlaczego Melisandre to robi? Opcje są dwie. Pierwsza sprowadza się do tego, że Melka, tak jak wielu innych wyznawców (prawdziwych), uważa, że istnieje coś takiego jak szlachetne kłamstwo, które przywodzi innych do wiary. Dlatego teraz tworzy fałszywego Światłonoścę, by ludzie uwierzyli w Stannisa, czuje się z tego powodu całkowicie usprawiedliwiona (w końcu cel jest szczytny, a kłamstwo maleńkie), a jednocześnie uważa, że prawdziwy miecz i tak się musi za jakiś czas objawić. Opcja druga zakłada, iż Melka nie widzi w Światłonoścy nic nadzwyczajnego, uznaje, że to tylko zewnętrzna oznaka AA, więc miecz, który stworzyła dla Stannisa jest – w jej rozumieniu – najzupełniej prawdziwy.

BT: Myślę, że jest też trzecia istotna opcja – że oprócz przekonywania otoczenia za pomocą “Światłonoścy”, Melisandre chodzi też częściowo przekonanie samego Stannisa. W końcu odnaleziony przez nią “Azor Ahai” jest dość oporny (np. w sprawie ofiary z Edrika Storma), więc atrybuty takie jak “magiczny” miecz mogą choć trochę pomóc. Może Melisandre uważa, że w chwili, gdy Stannis naprawdę uwierzy w R’hllora (a co za tym idzie, np. złoży ofiarę z królewskiej krwi), tego typu sztuczki nie będą już potrzebne? A wówczas np. dotychczasowy “Światłonośca” naprawdę zyska moc i będzie świecił sam z siebie, albo odnajdzie się gdzieś ten Światłonośca, którym władał pierwszy Azor Ahai? Przypuszczam też, że jest też całkiem prawdopodobne to, co wspomina DaeL jako opcję drugą – że dla Melisandre konkretny miecz to tylko atrybut, a nie coś, co definiuje Azora Ahai. Może być tak, że według niej prawdziwym Światłonoścą nie był miecz w sensie dosłownym, tylko że miecz z legendy to symbol czegoś innego (np. czerwonej komety albo smoków). A w takim razie to, czy miecz, który ma symbolizować Światłonoścę świeci sam z siebie, czy to tylko iluzja albo skutek użycia jakichś proszków czy mikstur, to już sprawa drugorzędna, bo także legendarny Światłonośca był tylko obrazem czegoś, jeśli w ogóle fizycznie istniał.

Pobrudzone płaszcze

Dlaczego doszło do takiego upadku szacunku do Białych płaszczy? Czy to głównie kwestia Królobójcy i tego że Selmy przeżył? Dlaczego dopuszczono aby rycerze bez takiego poszanowania i sławy w ogóle dostali białe płaszcze? Czy Barristan nie zwracał na to uwagi, albo wolał się nie wtrącać? Oczywiście pytam się tylko o Wasze opinie. – EJM

BT: Myślę, że złożyło się na to kilka przyczyn. Pozostawienie w gwardii Jaime’ego bez wątpienia nie dodawało gwardii jakiegoś szczególnego prestiżu, ale nie sądzę, żeby samej obecności Królobójcy można przypisać stan gwardii pod koniec panowania Roberta. Warto wspomnieć, że nie znamy pierwotnego składu bractwa bezpośrednio po wstąpieniu Baratheona na tron, ale przynajmniej Arys Oakheart i Mandon Moore pojawili się dopiero później. (Można się spotkać z przypuszczeniami, że przynajmniej jeden rycerz gwardii zginął w trakcie tłumienia pierwszego buntu Balona Greyjoya). Przypuszczam, że w tym pierwszym składzie było więcej rycerzy kompetentnych i otoczonych dobrą sławą. W końcu Robert był uznawany za bohatera, a jego panowanie zapowiadało się dobrze. Ale pewnie już wtedy u niektórych rycerzy, którzy w innych okolicznościach ubiegaliby się o miejsca, pojawiły się wątpliwości (np. spowodowane pogłoskami o okolicznościach śmierci księżnej Elii i jej dzieci). Zwłaszcza rody, które do końca stały po stronie Targaryenów i na początku pewnie liczyły na to, że panowanie dynastii Baratheonów będzie krótkim epizodem, raczej nie starały się o to, by wywodzący się z nich rycerze wstępowali do gwardii.

Co do Selmy’ego – moim zdaniem jego obecność mogła wręcz pomagać. W końcu był legendą, a nawet jeśli przyjęcie miejsca u Roberta w oczach niektórych mogła budzić wątpliwości, to raczej nie aż tak wielkie – zresztą GRRM zapytany kiedyś o to, czy przysięga gwardii dotyczy konkretnego króla, czy ogólnie monarchy Siedmiu Królestw odpowiedział, że przysięga tego nie precyzuje, bo nikt nie przewidział takiej sytuacji jaka miała miejsce w wyniku rebelii. Możliwe jednak, że z powodu tych nie do końca jasnych okoliczności Selmy miał trochę słabszą pozycję niż wcześniejsi lordowie dowódcy i nie ośmielał się sugerować królowi, że pewne nominacje nie są najlepszym pomysłem.

Ale potem było już gorzej – Lannisterowie zyskiwali coraz większy wpływ na króla, więc w gwardii zaczęły się pojawiać różne osoby najwyraźniej z nimi związane (jak Preston Greenfield z Krain Zachodu, ale też Boros Blount). A im bardziej oczywiste stawało się, że dworem w dużej mierze sterują Lannisterowie, tym bardziej odstraszało to potencjalnych kandydatów. Pojawili się też inni gracze wpływający na decyzje króla – na przykład, Mandona Moore’a do gwardii wprowadził przypuszczalnie Baelish za pośrednictwem Lysy, która namówiła do tego Jona Arryna. Nawet jeśli jakiś kompetentny i uczciwy rycerz chciałby dołączyć do gwardii, z czasem miał na to coraz mniejsze szanse, bo grupom sterującym królem nie zależało na tym, żeby w jego otoczeniu znajdowali się uczciwi ludzie… Na przykład, ser Richard Horpe (później jeden z dowódców wojsk Stannisa) chciał zostać gwardzistą, ale odpowiednie osoby tak pokierowały sprawą, żeby nic z tego nie wyszło. Ostatecznie doprowadziło to do sytuacji, w której o obsadzie miejsc nie decydował ani król, ani lord dowódca, tylko przeróżne frakcje. Na ten problem wpływu różnych grup na obsadę stanowisk zwracał uwagę GRRM w odpowiedzi na pytanie o gwardię w So Spake Martin [Tako rzecze Martin]. Porównał też sytuację po rebelii Roberta, gdy było aż pięć wolnych miejsc w gwardii, to takiej sytuacji, w której jednocześnie jest do obsadzenia sześć miejsc w Federalnym Sądzie Najwyższym USA – wówczas też mogłyby się w nim znaleźć osoby niekonieczne najlepiej się do tego nadające.

D: Zgadzam się z Bluetigerem, ale chciałbym dodać, że to, iż do Gwardii trafiali ludzie, którzy ze względu na cechy charakterologiczne nie powinni tam trafić (jak Jaime), względnie to, że za sznurki pociągali Lannisterowie, to połowa problemu. To się zdarzało w przeszłości, Królewska Gwardia nigdy nie była zbiorem rycerzy bez zmazy i skazy. Prawdziwe problemy pojawiły się, gdy stery rządów przejęła Cersei, która kierowała się wyłącznie domniemaną lojalnością rycerzy wobec niej, a nie wartością polityczną czy umiejętnościami kandydatów.

Krainy za Murem

Mnie od zawsze zastanawia jak wielkie jest Zamurze. Na wszelkich mapach stanowi co najwyżej 1/3 Północy przed Murem. Czy są to błędy kartografów, którzy dokładniejsze, a co za tym idzie większe, mapy tworzą dobrze zbadanych obszarów, a tych mniej znanych po prostu bardziej skalują? Czy może nie wiedzą jak bardzo na północ sięga północ? Druga kwestia jest taka, że skoro tereny za Murem zwane są the Lands of Always Winter to czym żywią się mieszkający tam ludzie. Wydawać by się mogło, że są to rybacy-łowcy-zbieracze pokroju Innuitów. Z tym, że widzimy ich hordy gdy do obozu Manca trafia Jon. W realnym świecie jest to oczywiście niemożliwe. Do tego Olbrzymy, które odpowiednio więcej potrzebują pożywienia. Zatem jak Mance wykarmił taką armię? Optymistyczne podejście Martina? Który wszakże doskonale zdaje sobie sprawę z problemami z zaopatrzeniem w przypadku Stannisa. -DruzusMagnus

Wydaje mi się, że Krainy Wiecznej Zimy nie odnoszą się do całego zamurza, a raczej do terenów na północ i zachód od Nawiedzonego Lasu i Mroźnych Kłów. -Dżądżen

BT: Tak jak wspomina Dżądżen, nazwa Krainy Wiecznej Zimy nie odnosi się do całego obszaru za Murem, tylko do tej jego części, która znajduje się tak daleko na północ, że rzeczywiście niewiele tam rośnie. A jak wielka jest część Westeros za Murem? Myślę, że warto odwołać się tu do tekstu “The size and extent of Westeros” [Rozmiar i obszar Westeros] na blogu Atlas of Ice and Fire [Atlas Lodu i Ognia]. To źródło oczywiście nie jest oficjalne, więc może się okazać, że GRRM opisze te sprawy inaczej, ale moim zdaniem warto zwrócić uwagę na wnioski Wertheada, bo są dobrze uzasadnione. (Poza tym GRRM zna Wertheada i nazwał nawet postać na jego cześć).

Werthead stwierdza, że na mapie z PLiO obszar za Murem rozciąga się na jakieś 750 mil (ok. 1200 km) na północ, a na mapie ze ŚLiO aż około 1865 mil (ok. 2 984 km) na północ. Zwraca też uwagę na to, że w 2013 GRRM stwierdził, że Zamurze jest mniej więcej rozmiarów Kanady (3,8 mln mil kwadratowych, czyli około 9,842 mln km²) – a jeśli dodać do tego obszar Siedmiu Królestw (ok. 3 mln mil kwadratowych, czyli około 7,77 mln km²), zaczynają się zgadzać słowa GRRM-a o tym, że Westeros ma rozmiar Ameryki Południowej. Czyli w każdym razie można przypuszczać, że Zamurze jest większe niż Siedem Królestw. Po dalszych obliczeniach Werthead konkluduje, że Mur od bieguna północnego planety na której rozgrywa się akcja PLiO dzieli około 2086 mil (ok. 3 338 km), że granica zasięgu lasów znajduje się ok. 600 mil (ok. 960 km) na północ od Muru, czyli niedaleko za Thennem i że koło podbiegunowe Planetos znajduje się 300 mil (480 km) na północ od Muru.

To oznaczałoby, że do Thennu mamy jeszcze tajgę, a dalej zaczyna się tundra, a w końcu pustynie lodowe. A w takim razie nie sądzę, żeby było czymś nadzwyczajnym, że Mance był w stanie zebrać ponad sto tysięcy Wolnych Ludzi (a wygląda na to, że zgromadził praktycznie wszystkich) – przeważająca większość z nich żyła pewnie w Nawiedzanym Lesie, w chronionym przez góry Thennie i na wschodnim wybrzeżu, a to i tak dość rozległy obszar. Można też przypuszczać, że Mance zebrał praktycznie wszystkich Dzikich. Liczba ludności Zamurza jest bardzo mała nawet w porównaniu z liczbą ludności Północy – a to pokazuje, że w typowych warunkach Dzicy nie są poważnym zagrożeniem dla Północy, nie mówiąc już nawet o całych Siedmiu Królestwach. To z kolei pasuje do tego, że najgorszy rozwój wypadków jaki potrafił sobie wyobrazić Ned był taki, że jeśli Nocna Straż nie zatrzyma Dzikich, to będzie musiał zwołać chorągwie. Czyli nie obawia się upadku Północy, tylko co najwyżej powtórki z roku 226, kiedy Nocna Straż zaspała, więc Winterfell i Ostatnie Domostwo musiały ją zastąpić.

Jak utrzymała się Twierdza Crastera?

Jakim cudem takie miejsce jak Twierdza Crastera mogło się utrzymać? Wiemy o walkach między Wolnymi Ludźmi, tymczasem Twierdza, która znana jest z faktu, iż znajduje się tam jeden mężczyzna i wiele kobiet, które można porwać na „żony”, jest nieatakowana. Czy chodzi o to, że Dzicy nie chcą mieć nic wspólnego z tymi kobietami ze względu na kazirodztwo, czy wpływa na to ochrona Innych, czy chodzi o coś innego? Ochrona Innych o tyle mi nie pasuje, że nie przypominam sobie z Sagi jakichkolwiek wypowiedzi Dzikich na ten temat – wydaje się zatem, że nawet gdyby występowała, nie są jej świadomi. Gdyby wiedzieli o takiej ochronie, z pewnością mówiliby o tym (ponieważ armia Rydera powstała ze strachu przed Innymi, stąd wydaje mi się, że gdyby wiedzieli o pakcie Crastera, raczej byłoby to tematem zainteresowania i rozmów – chyba, że tak było, a mnie już zawodzi pamięć). -Dżądżen

D: Sądzę, że kluczowe jest położenie. Twierdza Crastera jest na tyle daleko na południe, że już w granicach, w których można się natknąć na Nocną Straż, a z drugiej – w środku Nawiedzonego Lasu, po którym ludzie generalnie nie lubią sobie spacerować. Tyle możemy wydedukować sami. Uważam, że tabu związane z kazirodztwem też byłoby świetnym wyjaśnieniem, ale nie przypominam sobie, aby w książkach któryś z dzikich zająknął się na ten temat choćby słowem.

BT: Podejrzewam, że sam fakt, że wśród Wolnych Ludzi istnieje zwyczaj “porywania” żon sugeruje, że w ich kulturze unika się związków w obrębie danego klanu. A skoro tak, to kazirodztwo Crastera może wyjaśniać, czemu Dzicy go unikają. Do tego dochodzą kontakty z Nocną Strażą – a z perspektywy Dzikich to, że Craster jest podobno synem kogoś ze Straży może oznaczać, że w razie czego Straż mu pomoże albo go pomści. Nie wykluczałbym wreszcie, że mogą krążyć jakieś niejasne pogłoski o związkach Crastera z mrocznymi mocami (do tego wystarczyłoby, gdyby ktoś usłyszał opowieść o tym, że wszystkie jego męskie dzieci tajemniczo znikają). Mogło też być tak, że kiedyś jakaś grupa Dzikich napadła na siedzibę Crastera, ale wszyscy zginęli w niejasnych okolicznościach (za sprawą Innych, choć pewnie nikt nie wiedziałby konkretnie co się stało), więc od tego czasu nikt się nie ośmielił tego powtórzyć.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Bluetiger

Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą pojawić się błędy.

Related Articles

Komentarzy: 34

  1. PDM – w nawiązaniu do pytania o przyszłość Westeros: mam nieodparte wrażenie, szczególnie po lekturze i obejrzeniu mapy znanego świata w „Świecie Lodu i Ognia”, że świat ten, w sensie istnienia cywilizacji, powoli acz konsekwentnie umiera. Essos usłane jest ruinami i wydaje się wyludniać. Na zachód od Kości jest opustoszałe w dużej mierze Morze Traw. Na południu mamy dziurę po Valyrii. Na wschód od Kości mamy kolejną dziurę, potem wyludnione tereny dawnego N’ghai. O Szarym Pustkowiu i Cieniu nawet nie wspominam. Mamy oczywiście organizmy państwowe, ale wydają się cieniem dawnych imperiów. Do tego mamy „skażone” Sothorys. Wydaje się, że tylko Westeros wciąż jest jeszcze na swój sposób „żywotne cywilizacyjnie”, ale być może Inni, zima, epidemie i głód zlikwidują ten wybryk. Jak Wy interpretujecie ten aspekt świata Martina i czy w ogóle macie podobne odczucia?

    Pozdrawiam

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Przede wszystkim wątpię, aby Martin skupiał sie na tym aspekcie. Nasze odczucia odnośnie kierunku w którym zmierza Uniwersum to raczej efekt uboczny głównej historii.

      Co do wizji, mi to wyglada raczej na okres przejściowy między pełnym magii, pełnym niewiadomego światem, a rozwojem technologicznym. Trochę tak jakby ludzkość ociągała sie z porzuceniem dawnych zwyczajów, ale po wymarciu smoków, trzeba będzie poszukać przewagi militarnej w udoskonaleniu broni.

      Poza tym o ile biali wędrowcy nie zniszczą świata, warunki do postępu będą bardzo dobre. Nie ma smoków, wiec po władze może sięgnąć KAŻDY, stad ludzkie umysły powinny zwrócić sie w stronę wynalazców, innowacyjności, nowych strategi militarnych, złóż surowców etc. Każde nowe rozdanie kart, sprzyja spryciarzom, wizjonerom, odważnym ludziom czynu.

      Po nalocie żywych trupów i dotkliwej zimie, ludzie powinni zadbać o przyszłość, pomyśleć o lepszym gromadzeniu zapasów, skuteczniejszym metadom gromadzenia oraz przechowywania żywotności, no i może ktoś stwierdzi „w nosie mam Westeros, jak nie smoki, to trupy, biorę statek i ruszam w nieznane, poszukać lepszego jutra”

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Religia.

    Moim zdaniem stan religijny społeczeństwa Westeros i mniej egzotycznych części Essos nie oddaje ani stanu średniowiecznego, ani tym bardziej dzisiejszego. Najbliżej mu do starożytności, zaś najbardziej do późnej Republiki Rzymskiej. Zdeklarowani ateiści się zdarzają, ale większość obywateli w coś tam jednak wierzy. Jest to jednak wiara tak letnia, jak zupka Eryka w Sztosie. Na osobę twierdzącą na poważnie, że ktoś tam siedzi na górze Olimp, obserwuje nas uważnie, czasem interweniuje, a kiedyś będzie sądzić nasze uczynki, patrzono by jak na chorego psychicznie. Dlaczego więc nie są to nasze czasy? Bo wiara, mimo iż prywatnie olewana, ma jednak wielkie znaczenie instytucjonalne. W Rzymie opierała się na niej cała spójność państwa. Stan kapłański, choć nie brał bezpośredniego udziału we władzy, miał jednak ogromne znaczenie i szacunek. Całkiem serio odprawiano te wszystkie obrzędy i auspicja, pilnowano cnoty Westalek, a sprawowanie funkcji kapłańskiej było miłym dodatkiem w cursus honorum. Ktoś kto publicznie drwiłby z religii nie miałby co myśleć o karierze. Przyczyną prześladowania pierwszych chrześcijan w Rzymie nie był religijny fanatyzm Rzymian. Rzymianin podchodził do tego spokojnie – szanuj nasze instytucje religijne, bierz udział w obrzędach państwowych i wierz sobie w jakiego chcesz boga. Ba, tylko jak to pogodzić z chrześcijaństwem?
    Tak samo jest w Westeros. Mało kto traktuje poważnie prawdy wiary w Siedmiu, jednak jako instytucja państwowa jest cholernie poważna i wpływowa.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Nie przesadzałbym z tym ze w Rzymie cała spójność państwa opierała się na wierze / stanie kapłańskim, ale z reszta się zgadzam. Dobrze napisane.

      Żeby mie było wątpliwości: stan kapłański był ważny, ale moim zdaniem Rzym bardziej spajala wiara w prawo. Szacunek do prawa, egzekwowanie zasad w połączeniu z jasna hierarchia. KaDy wiedział kim jest, co może osiągnąć, mówiąc po teraźniejszemu obowiązywała jasna, spójna ścieżka kariery oraz ludzie żyli w przekonaniu o swoich możliwościach. Nie wątpili, ze mogą zapracować na sukces.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Owszem, prawo było niezwykle ważne w państwie rzymskim, ale to nie ono sprawiało, że Rzymianie w ogóle czuli się Rzymianami (przynajmniej moim zdaniem). Jakieś tam prawo jest wszędzie. Trzeba długiego czasu i wykształconych ludzi, żeby zrozumieć i docenić cywilizacyjną wyższość prawa rzymskiego. Po podbiciu nowych terytoriów nie stawiano świątyń prawu, ale rzymskim bogom, o co często zabiegali sami podbici, licząc na przyszłe profity z przynależności do większej całości. Prawo wprowadzano bez rozgłosu. Dla tych wszystkich ludów wschodu, Afrykanów i barbarzyńców z północy symbolem Rzymu nie było prawo, ale charakterystyczna świątynia z pięknym posągiem boga, cezara czy kogo tam w środku. 🙂 Poza tym często świątynie i instytucje prawa uzupełniały się wzajemnie. Np. testamenty ważnych obywateli Rzymu powierzano pod ochronę Westalkom.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Ja z kolei bardziej skłaniam się ku poczuciu przynależności do WIELKIEGO MOCARSTWA. Popraw mnie jeśli się mylę, ale sposób w jaki traktowano tereny podbijane był niecodzienny.
          W prowincjach rzymskich często żyło się lepiej, niż przed przejęciem. Wiesz, ja nie twierdze, że randomowy obywatel nie zwracał uwago na zmianę w religii, że po zostaniu członkiem imperium od razu studiował prawo.
          Twierdzę, że prostaczkom najbardziej w oczy rzucały się legiony, ich legendarna dyscyplina, skuteczność. Zwłaszcza, że zostali pokonani przez legiony. Aspekt psychologiczny jest istotny.
          Zauważ, że co innego zostać podbitym przez jakiegoś tam sąsiada, a co innego przez Wielki Rzym. Trochę na okrętkę, ale inaczej patrzymy na porażkę z Argentyna, gdy okazało się, że została mistrzem świata, a inaczej patrzyliśmy, gdy była świeżo po przegranej z Arabią. Przegraną z niekwestionowanym numerem jeden, jakoś łatwiej przełknąć, ba! Czasem nawet się chwalisz, że długo wytrzymałeś, albo że przegrałeś godnie!
          Dlatego, wydaje mi się, że nowi mieszkańcy, zamiast czuć nienawiść do legionów, bardzo szybko identyfikowali się z potężnym, sławnym Rzymem, a już na pewno przychodziło im to łatwiej. Co ważne w identyfikacji bardzo pomagał klarowny system prawny. Jasna i przejrzysta ścieżka kariery oraz duże możliwości dla „nowych rekrutów”. Myślę, że zwykli ludzie nie musieli zagłębiać się w system prawny, żeby odczuć jego realny wpływ na codzienne życie, bo widzieli jak sprawnie działają legiony, jak sprawnie idą sprawy urzędowe itd. Wiadomo, dochodziło do nadużyć wśród urzędników, ale przynajmniej, przeciętny „kowalski” wiedział czego może się spodziewać, w przeciwieństwie do powiedzmy rosyjskich rządów. Nie dalej niż 50 lat temu, zwykly polak, nie miał pojęcia czy przypadkiem ktoś go nie podpier…. I nie trafi do aresztu, bez poinformowania rodziny.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Chyba trochę odeszliśmy od tematu. 🙂 A wracając do niego, to oczywiście jest w tej religijności na pokaz sporo hipokryzji, wydaje się jednak, że mieszkańcy Rzymu tak tego nie widzieli. Religia Greków i Rzymian jest charakterystyczna, bo o moralności mówi niewiele. Rano szedłeś do świątyni złożyć ofiarę za zdrowie dziecka, albo pomyślność w interesach, a po powrocie do domu tłukłeś żonę i gwałciłeś niewolnice. To typowa zinstytucjonalizowana religia rytuałów. Takie kiepsko kształtują człowieka lepszym, ale za to świetnie służą państwu. Westeroska Wiara w Siedmiu jest właśnie czymś takim. Funkcjonowanie w państwie, zwłaszcza gdy robi się karierę, wymaga dopełniania tych wszystkich rytuałów, ale już żeby wierzyć w bogów to bez przesady. 🙂

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
        2. Prawo stało przed religią. A Rzymianinem był ten kto posiadał obywatelstwo rzymskie. Najlepszym przykładem jest Św. Paweł. Z resztą się zgadzam.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
    2. Nie do końca się z Tobą zgodzę, wielu Rzymian podchodziło do swojej wiary poważnie. Zwłaszcza wśród gminu, który praktykował ją na długo po upadku jej państwowego statusu. Stąd określenie „poganin”, które pierwotnie oznaczało wieśniaka. Natomiast w Westeros Wiara w Siedmiu ma podobny status jak monarcha we Wielkiej Brytanii. Niby jest, niby pojawia się w najważniejszych momentach, niby politycy pytają o zdanie, niby ludzie czują sentyment, ale tak naprawdę nikt się z nim nie liczy.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Zaprzeczasz sam sobie. 🙂 Skoro ludzie robią te wszystkie rzeczy, to znaczy, że jednak się liczą. Nawet jeżeli wiedzą, że to tylko pusty rytuał. Tak samo było z wiarą w Rzymie (i jest w Westeros). Nikt kto miał się za w miarę wykształconego i nowoczesnego nie wierzył, że na jakiejś tam górze, gdzie Grecy od dawna pasą owce, siedzi brodaty staruszek ciskający w ludzi gromami. Ale jako czynnik spajający społeczność religia miała tam znaczenie. I dlatego traktowana była poważnie. Zresztą słusznie. Bo pojawienie się obcych idei to zawsze forpoczta upadku danej cywilizacji.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  3. Wielka Rada

    „Do tej pory Wielkie Rady były zwoływane doraźnie, a ich uprawnienia były tylko takie, takie chciał dany król czy namiestnik w przypadku bezkrólewia – na przykład, w roku 101 Wielka Rada miała tylko wskazać kogo król powinien wyznaczyć na dziedzica. Jaehaerys obiecał, że pójdzie za tym wyborem, ale co gdyby później zmienił zdanie i powiedział, że kandydat Rady mu nie pasuje? Z punktu widzenia honoru byłoby to niewłaściwe, ale z punktu widzenia prawa lordowie nie mieliby jak wymusić swojej decyzji (oczywiście, nie mówimy tu o buncie, tylko o jakichś działaniach w obrębie prawa).”

    Wreszcie ktoś to powiedział wyraźnie. Ileż ja się nakłóciłem i natłumaczyłem różnym głąbom (zwłaszcza przy okazji emisji Domu Smoka), że Wielka Rada w 101 była wyłącznie ciałem doradczym powołanym dla rozstrzygnięcia jednej sprawy, żadnej władzy nie miała i żadnego nowego prawa w kwestii dziedziczenia nie ustanowiła. Bo nie mogła. Tyle. Można się powoływać na jej orzeczenie, jako na precedens, ale precedens to jeszcze nie prawo. Co najwyżej może być argumentem za wprowadzeniem prawa. A w czasach Viserysa nie istniało jeszcze żadne prawo (nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek zaistniało) określające pierwszeństwo płci dziedzica Żelaznego Tronu, albowiem był to tytuł stosunkowo nowy, nieistniejący nigdy w przeszłości, a żaden Targaryen nie stanął do tej pory przed podobnym problemem. Nie możemy też mówić o żadnym prawie zwyczajowym, bo Westeros nigdy nie miało króla Siedmiu Królestw, zaś Valyrianie nigdy nie mieli nawet zwykłego króla. Co to za argument, że taki był zwyczaj Andalów? Andalowie w swoich domenach mieli swoje prawa. Tytuł nadrzędny był poza ich domeną. Dlaczego miano by wzorować się akurat na ich prawie, a nie np. na prawie Dorne? Przecież oficjalnie było częścią Siedmiu Królestw. 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  4. Gwardia Królewska

    Jak tak patrzę na tę bandę w białych płaszczach z czasów Tańca Smoków, to hassa Joffreya, a nawet Cersei, nie wydaje mi się już taka okropna. To prędzej ekipa Zygfryda de Löwe, niż rycerze Okrągłego Stołu. 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. DaeL mam pytanie. Czy planujecie jakieś ogólne podsumowanie serialu Ród Smoka? Niekoniecznie podsumowanie co jest, a co nie jest zgodne z książką tylko bardziej skupienie się na serialu, to jak wypadł w różnych kwestiach, aktorskich, technicznych, wizualnych itd. Chętnie bym przeczytała takie podsumowanie. I czy może planujecie też coś takiego dla Pierścieni Władzy? czy w tym temacie całkowicie się poddaliście, pozdrawiam.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  6. PDM jak w obliczu ostatnich update’ów GRRMa przewidujecie datę wydania Wichrów? Mam na myśli informację o tym, że są one w 75% napisane oraz informację z jego posta o Casterly Rock, że nie jest pewien czy jakiś POV dotrze do Skały w Wichrach czy w Śnie

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. To pytanie… po tylu latach o pierwszej części jest jak pytanie o sens życia xD wątpię czy jest jedna prawidłowa odpowiedź. 😀

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  7. Odnośnie religijności w Westeros, to szkoda, że nie wspomnieliście, że tak jak jest to w rzeczywistości, wierzących (choć w większości koniunkturalnie) przybywa, gdy dzieje się ogólnie mówiąc źle, a bez „boskiej ingerencji” (chociażby teoretycznej), nie potrafią sobie ludzie z tym „złem” poradzić, co zresztą Martin zauważył, gdy po serii okrutnych zdarzeń związanych z udziałem wojsk i głodem, pojawiają się w coraz większej liczbie Bracia Ubodzy i Synowie Wojownika. Nie zapominajmy też, że z brakiem różnorodności mamy do czynienia głównie w początkach PLiO, bo już historia Westeros jest w tym względzie mozaiką, aby wspomnieć o Synach Wojownika. Trudno się też nie zgodzić, że średniowiecze w rzeczywistości było dość dalekie od wyobrażeń o arcyreligijności wszystkich ludzi- to już bardziej epoka renesansu oraz baroku w tym względzie prowadziła do fanatyzmów. Tam gdzie strach i bieda (szeroko rozumiana), tam i zabobony. Co do Victariona – jestem w trakcie (powolnego) tworzenia artykułu na ten temat, może coś nowego się pojawi. Jeżeli chodzi o Crastera, to Thormund sam mówi Mancowi, że powinien się z nim rozprawić, ale jakoś wielkiego entuzjazmu w tym nie widać. Możliwe, że wszystkie wymienione przez Was opcje mają racje bytu, a może w grę wchodzi coś jeszcze.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  8. Co do demokracji to nie może się ona na razie wykształcić, bo nie było w przeszłości wzoru do którego można by było się odwołać takiego jak u nas Demokracja Ateńska czy Republika Rzymska.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. W takim razie na czym wzorowali się Atenczycy? ;D
      Proste struktury plemienne są podstawą demokracji.
      Wydaje mi się, że wolni ludzie są takim odpowiednikiem w świecie Martina. Sami wybrali za kim chcą iść. Nikt ich nie podbił i nie zmusił. Takim pierwotna demokracja 😀

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ateńczycy nie musieli się na niczym wzorować. 🙂 To była po prostu konsekwencja ich sposobu życia. Demokracja rozwija się wtedy, gdy mamy jakąś grupę mniej więcej równych sobie ludzi połączonych wspólnym interesem. Kwitnie zwłaszcza w miastach, a szczególnie w tych o znacznym udziale handlu i rzemiosła. Tak było w Grecji, w Rzymie i Kartaginie. Pierwotna wspólnota plemienna nie ma tu nic do rzeczy, bo równie dobrze może przerodzić się w demokrację wojenną, a ta nieuchronnie przekształca się w feudalizm. Pojawiają się wodzowie, którzy uzurpują sobie coraz większą władzę, kupując zwolenników i wojowników nadaniami zdobytej ziemi. I wkrótce posiadanie ziemi ustawia całą strukturę społeczną. W pewnym uproszczeniu można przyjąć, że społeczeństwa rolnicze są szczególnie podatne na totalitaryzm. Kupcy i rzemieślnicy nie są tak uzależnieni od ziemi, więc trudniej im cokolwiek narzucić.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  9. Pytanie. Czy czytaliście lub słuchaliście fanfic Prestona Jacobsa? Jeśli tak to co o nim myślicie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  10. PDM
    Na czym tak właściwie polegała umowa Baelisha z Tyrellami ? On przekazał naszyjnik Dontosowi, on Sansie, Olenna użyła fragmentu do otrucia króla. Ale po co Tyrellom do tego Baelish ? Sami mogli przywieźć trochę ze sobą. Po co im te skomplikowane gierki z mistrzem monet ?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  11. PDM czy Sorrowful Men (Zasmuceni) działają tylko w Quarthu? Jeśli tak, to jak myślicie co stoi na przeszkodzie rozwinięciu ich działalności szerzej (np. na takim poziomie jak LBT)? Wiemy, że wynajęcie LBT może być bardzo kosztowne, alternatywna opcja wynajęcia zabójców z innej gildii mogłabyć kusząca nawet dla lordów Westeros. No i czy poza Zasmuconymi i LBT znamy jakieś inne tego typu organizacje w uniwersum Martina?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  12. PDM jak działa zmiana twarzy LBT? W serialu widzimy Aryę zmieniającą się w Waldera Freya nie tylko z twarzy ale też głosu, wzrostu, postury. Czy jeżeli Arya włożyłaby twarz Góry, to byłaby taka wielka jak on? I czy miałaby tą samą siłę? Czy jeżeli włożyłaby twarz Missandei to znałaby wszystkie języki które zna mała skryba? Czy jeżeli włożyłaby twarz Arthura Dayna to miałaby umiejętności szermierskie Miecza Poranku? Czy zmienianie twarzy to magiczna iluzja czy faktyczna przemiana w drugą osobę? O ile z twarzą CBT może zyskać np. wspomnienia osoby, to czy bardziej „twarde” kompetencje (jak np. siła Clegana) też przechodzą na noszącego maskę?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  13. Masz sporo racji Daelu, wyobrażenia o średniowieczu jako społeczno-politycznego monolitu podporządkowanego Kościołowi to olbrzymie uproszczenie. Czy to przypadek, że za jego popularyzację odpowiada popkultura krajów protestancji? Nie sądzę 😛 Niemniej albo źle się wyraziłeś, albo samemu masz trochę umm… jaki jest antonim wyidealozwanego obrazu religijności? Bo oczywiście, zdarzali się duchowni, nawet na najwyższych stanowiskach, którzy piastowali swój urząd w sposób instrumentalny lub żyli jawnie wbrew regułom, które głosili. Niemniej gdyby traktowanie niepoważnie Kościoła jako instytucji było tak powszechne jak w Westeros to nie przetrwałby on 2 tysiące lat. Zresztą, historycznie ludzie na patologię hierarchii reagowali raczej ruchami reformacyjnymi a nie laicyzacją. U Martina na odwrót, Nie licząc Sparrowaroli, którego popierał tylko gmin, nie ma było widać, by komuś przeszkadzał obecny stan rzeczy. Bo mało kogo obchodził. Dlatego nawet jeśli masz rację (a pewnie masz), że w tamtych czasach przekonanie, że zinstytucjonalizowanie wiary wręcz przeszkadza w jej praktykowaniu, wcale nie było tak rzadkie jak może się nam wydawać to takich postaw w ogóle nie widać w PLiO. Albo masz cyników traktujących religię instrumentalnie, albo fanatyków ewangelizujących karami cielesnymi i psychicznymi. A jedyna reprezentacja sensownych wiernych to Sansa i Davos, których łączy to, że są tak naiwni, że wręcz nieprzystosowani społecznie. Także nie, Martin przedstawił religijność w beznadziejny sposób.

    Zwłaszcza, że problem jest nie tylko z indywidualnymi postawami, ale także z historią wiary. Wszak Siedmu wyznaje się od tysięcy lat a nic nie wiadomo o sporach teologicznych, reformach czy schizmach. No… nie licząc Doktryny Ekscepcjonalizmu, która dała Targaryenom zielone światło na łamanie jednego z największych tabu, które jest starsze od tej wiary i przeszło to niemal bez echa. Co jest o tyle nierealne, bo dwóch królów później sprawa rozwodu skończyła się potężnym kryzysem a przecież to byłoby dużo łatwiejsze do przełknięcia niż kazirodztwo. Zresztą, historia Henryka VIII, do którego Martin nawiązywał była bardziej złożona. Wszak on dopiął swego wykorzystując ruchu reformacyjne w kraju i tworząc nowy Kościół. Co z perspektywy czasu przyspożyło wiele konfliktów wewnętrznych (w tym reakcja katolicka) a współcześni anglikanie się od niego odcinają. Także Aegon niemal bezboleśnie przyklepujący małżeństwa z siostrami to coś mocno nie tak…

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  14. PDM
    Odnośnie nazwiska, jakie Qubyrn nadał zombie Górze.
    Po pierwszym przeczytaniu tego rozdziału Cersei nie zwróciłem na to większej uwagi, ot zwykła aluzja do siły. Gdy sięgnąłem po „Ogień i krew” wpadło mi do głowy, że może to być coś w rodzaju foreshadowingu do Larysa Stronga. „Ród smoka”, jedynie utwierdził mnie w przekonaniu że podobieństwo tych dwóch postaci, Larysa i Qubyrna jest uderzające.
    A i jeszcze jedno. Czy ser Robert Strong kiedykolwiek się odezwie?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  15. Trochę nie na temat, ale czy redakcja grała w Elden Ringa? Mi się wydaje, że wiedzę ( co prawda – bardzo ogólne ) podobieństwa, że tak je nazwijmy okołogwiezdne ( polityka zero-spoiler ) jednego z zakończeń Elden Ringa i Mitycznej Astronomii Lodu i Ognia. Czy waszym zdaniem można na podstawie Elden Ringa wysnuwać jakieś założenia do rozwoju wątku astronomiczno-magicznego w tomach które być może kiedyś będziemy mieli okazję przeczytać?
    I czy można liczyć na recenzję Eldeńskiego Pierścienia?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button