Cześć! Premiera Rodu Smoka zbliża się wielkimi krokami, więc pojawiają się kolejne newsy. Dziś kilka słów o najważniejszych wiadomościach z martinowskiego świata. A odpowiadając na pytania, które powtarzają się w komentarzach – tak, będziemy omawiać każdy odcinek nowego serialu. Przy okazji chciałbym też uspokoić tych z was, którzy zastanawiają się, co się stało z zapowiadaną drugą częścią omówienia zwiastuna Pierścieni Władzy. Otóż pewne wypadki losowe były przeszkodą, ale myślę, że do poniedziałku zdążymy to omówienie dokończyć.
Fevre Dream
Zacznijmy od wiadomości, która była kiepska, ale już się na szczęście zdezaktualizowała. Najprawdopodobniej podczas pobytu na Comic-Conie w San Diego, George R.R. Martin złapał jedną z mutacji wirusa SARS CoV-2. Pisząc, że wiadomość się już zdezaktualizowała, mam na myśli to, że przebieg choroby był dla pisarza łagodny i już po tygodniu wrócił on do zdrowia. George ma 73 lata i sporą nadwagę, więc choroba miała prawo napędzić jemu (i nam wszystkim) sporego stracha. Na szczęście wygląda na to, że wszystko dobrze się skończyło.
Zmiany, zmiany, zmiany…
Od momentu, gdy obejrzeliśmy finał ostatniego sezonu rozgorzały dyskusje na temat tego, na ile wersja ekranowa zakończenia pokrywa się z tym, co zaplanował Martin. Sam pisarz utrzymywał, że (z grubsza) zakończenie jest podobne, choć droga do niego – niekoniecznie. Tym bardziej intrygujący jest niedawny wpis na blogu autora, w którym wydaje się on kłaść większy akcent na potencjalne różnice. Zmienił zdanie? A może to PR przed premierą Rodu Smoka? Pozwoliłem sobie przetłumaczyć fragmenty tej notki. Oceńcie sami.
Jak wiecie nie lubię podawać szczegółów dotyczących postępów w pracy nad „Wichrami”. Pracowałem nad nimi, pracuję i będę pracował. (Tak, nad innymi rzeczami też). Uwielbiam zaskakiwać czytelników zwrotami, których się nie spodziewali, a podając zbyt wiele detali ryzykuję, że taką niespodziankę popsuję. Spoilery. Nawet gdy powiem, że pracuję nad rozdziałem Tyriona, albo że pracowałem nad nim w zeszłym tygodniu, zdradzam, że Tyrion wciąż żyję. Odczyty na konwentach czy publikowanie rozdziałów on line, zdradza jeszcze więcej. Lubiłem to robić, dopóki nie dotarło do mnie, że ogłosiłem ponad sto stron z „Wichrów”. Gdybym to kontynuował, to połowa książki byłaby już jawna. Więc nie podam wam już żadnych szczegółów na temat prac… Ale powiem tyle: Pracowałem w moim zimowym ogrodzie. Wszystko tu rośnie… i zmienia się, jak to już bywa z nami, ogrodnikami. (…) Pojawiają się nowe pomysły (dzięki ci, muzo), stare okazuję się niewykonalne, więc piszę, przepisuję, przerabiam, drę wszystko na kawałki i przepisuje na nowo. Przechodzę przez drzwi, które prowadzą donikąd i drzwi, które prowadzą do prawdziwych cudów. (…)
Zauważyłem ostatnio, że moje ogrodnictwo oddala mnie coraz bardziej od serialu. Tak, niektóre z rzeczy, które widzieliście w serialu HBO pojawia się także w „Wichrach zimy” (choć niekoniecznie w dokładnie taki sam sposób). Ale reszta będzie inna. To było w gruncie rzeczy nie do uniknięcia. (…) (tu GRRM po raz kolejny wyliczył najważniejsze postaci, których brakło w serialu oraz te, które zmieniły się tak najmocniej. Pozwoliłem sobie skrócić to wyliczenie do samej, najciekawszej końcówki. – przyp. DaeL). Quaithe też odegra swoją rolę. Podobnie Rickon Stark. I biedna Jeyne Poole. Cóż… lista jest bardzo długa. (…) Aha, no i pojawią się nowe postaci. Żadnych nowych postaci z których perspektywy obserwujemy akcję – to obiecuję – ale przy tych wszystkich podróżach, bitwach, intrygach, nie sposób nie spotkać nowych, interesujących postaci.
Mogę powiedzieć jeszcze jedno, trochę generalizując, by nie popsuć wam zabawy: nie wszystkie postaci, które dożyły końca serialu, dożyją końca Pieśni Lodu i Ognia. I nie wszyscy, którzy umarli w serialu, umrą w książkach. (…) Obawiam się trochę tego, że niektórzy z fanów moich książek są tak źli, z powodu opóźnienia „Wichrów”, iż przygotowali się by znienawidzić tę książkę, nawet jej nie przeczytawszy. Bardzo mnie to smuci, ale nie mogę zrobić niczego, poza staraniem, aby napisać jak najlepszą książkę. I mogę mieć nadzieję, że jak najwięcej osób przeczyta ją bez uprzedzeń.
Preludium do Tańca Smoków
HBO wypuściło filmik wyjaśniający przeciętnemu widzowi czego dotyczyć będzie fabuła serialu. Wyszło całkiem zgrabnie.
A jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej, to zapraszamy do omówienia zwiastuna Rodu Smoka, jakie przygotowaliśmy wraz z Bluetigerem.
Teraz nie pozostaje nam już nic, jak tylko czekać na serial! Zostało niewiele ponad 2 tygodnie.
Dla mnie to gadanie Martina to nic więcej jak blablabla i powtarzanie tego co mówił na początku 2016. Oto kilka cytatów z tamtego wpisu:
„But the book’s not done.
Nor is it likely to be finished tomorrow, or next week. Yes, there’s a lot written. Hundreds of pages. Dozens of chapters. (Those 'no pages done’ reports were insane, the usual garbage internet journalism that I have learned to despise). But there’s also a lot still left to write. I am months away still… and that’s if the writing goes well. (Sometimes it does. Sometimes it doesn’t.) Chapters still to write, of course… but also rewriting. I always do a lot of rewriting, sometimes just polishing, sometimes pretty major restructures.”
„So when you ask me, „will the show spoil the books,” all I can do is say, „yes and no,” and mumble once again about the butterfly effect. Those pretty little butterflies have grown into mighty dragons. Some of the 'spoilers’ you may encounter in season six may not be spoilers at all… because the show and the books have diverged, and will continue to do so.
IF YOU HAVE NOT SEEN ALL FIVE SEASONS AND READ ALL FIVE BOOKS, STOP HERE!
Just consider. Mago, Irri, Rakharo, Xaro Xhoan Daxos, Pyat Pree, Pyp, Grenn, Ser Barristan Selmy, Queen Selyse, Princess Shireen, Princess Myrcella, Mance Rayder, and King Stannis are all dead in the show, alive in the books. Some of them will die in the books as well, yes… but not all of them, and some may die at different times in different ways. Balon Greyjoy, on the flip side, is dead in the books, alive on the show. His brothers Euron Crow’s Eye and Victarion have not yet been introduced (will they appear? I ain’t saying). Meanwhile Jhiqui, Aggo, Jhogo, Jeyne Poole, Dalla (and her child) and her sister Val, Princess Arianne Martell, Prince Quentyn Martell, Willas Tyrell, Ser Garlan the Gallant, Lord Wyman Manderly, the Shavepate, the Green Grace, Brown Ben Plumm, the Tattered Prince, Pretty Meris, Bloodbeard, Griff and Young Griff, and many more have never been part of the show, yet remain characters in the books. Several are viewpoint characters, and even those who are not may have significant roles in the story to come in THE WINDS OF WINTER and A DREAM OF SPRING.”
W skrócie. Skończ Pan pieprzyć. Jak napiszesz, to pogadamy.
„Yes, there’s a lot written. Hundreds of pages. Dozens of chapters”
„I always do a lot of rewriting, sometimes just polishing, sometimes pretty major restructures.””
I chyba w tym problem. Jak on ciągle będzie przepisywał i poprawiał to nikt tej książki nie skończy, bo zawsze znajdzie się coś co można napisać lepiej
I nic się nie zmieniło od 6 lat 🙂
I prędko nie zmieni jeżeli on i HBO mają jakąś umowę na serialowe uniwersum Westeros 🙂 🙁
„Obawiam się trochę tego, że niektórzy z fanów moich książek są tak źli, z powodu opóźnienia “Wichrów”, iż przygotowali się by znienawidzić tę książkę, nawet jej nie przeczytawszy. Bardzo mnie to smuci, ale nie mogę zrobić niczego, poza staraniem, aby napisać jak najlepszą książkę. I mogę mieć nadzieję, że jak najwięcej osób przeczyta ją bez uprzedzeń.”
Sprytny i zarazem żałosny zabieg. Typowy dzisiaj. Krytyka będzie niesprawiedliwa, bo ludzie są uprzedzeni. Sam dopiero co mówił o „toksycznych fandomach”. Czyli każdy kto będzie miał jakieś ale to uprzedzony hejter będzie. Tak reagują twórcy, którzy wiedzą że coś sknocili. Pierwszy przykład z brzegu. Obi Wan i wyzywanie od rasistów wszystkich tych, którym nie podobała się Reva i jej durna historia.
Niezły upadek zalicza nam Martin.
Pewnie, że sknocił, dał za dużo wolności Dedekom. Chociaż zastanawiam się, czy specjalnie nie podsunął im niektórych rzeczy, żeby zobaczyć, jaka jest reakcja odbiorców. W sumie fajnie jest wiedzieć, co wkurza fanów, by nie popełnić niepotrzebnych błędów, przez co sprzedaż książek mogłaby spaść.
Czy tylko mi się wydaje, że słowa takie jak rasiści, homofobi, antyfeminiści pojawiają się obecnie tak często, że przestały mieć większe znaczenie? Jeśli za każdą głupotę można zostać nazwanym rasistą, to działa raczej uodparniająco niż prowadzi do jakichś zmian.
Niestety tak. Tak samo jak używanie Orwella przez tarlaków radykałów on szurie. Różnica jest tylko taka, że z tych głąbów można się pośmiać.
Nie ma być nic śmiesznego jednak w niszczeniu jednego uniwersum po drugim.
*przez radykałów i szurie.
Autokorekta jest śmieszna też 😆
To prawda, nie ma. Mi osobiście nie sprawia trudności nieuznawanie pewnych części uniwersum za kanon (np. serialu GoT; nigdy nie byłam fanką ekranizacji ulubionych książek, przeważnie rozczarowywał mnie casting, choćby aktorzy byli wybitni), więc mocno mnie to nie dotyka, ale wiem, że nie każdemu to łatwo przychodzi.
Mam tak samo. Poza zwizualizowaniem sobie kilku postaci serial praktycznie dla mnie nie istnieje. Traktuję go co najwyżej jak fanfiki znajomych lub sesję w AGOT. 🙂
Nie przeceniasz go? Według mnie nie wygląda na aż tak przebiegłego. 🙂 Wręcz przeciwnie. Podejrzewam, że ma wiele wspólnego z Sapkowskim. Nie potrafi negocjować kontraktów (zwłaszcza w tej warstwie co inni zrobią z jego twórczością), a później musi robić dobrą minę do złej gry.
Pewnie przeceniam 🙂 Też umiem robić dobrą minę 😀
Postrzegam te wiadomości jako pozytywne 🙂 Oderwanie się od myślenia serialem było imo warunkiem ruszenia do przodu z pisaniem. Postacie musiały mu ożyć w wyobraźni na nowo, nieskrępowane swoim wizerunkiem ekranowym. I sideprojects prawdopodobnie też były mu niezbędne, żeby zdjąć z postaci asoiaf ciężar wyobrażeń. Zdarzało mi się czytać i oglądać sagi i książki dokańczane „na siłę”, coraz drętwiejsze i bardziej stereotypowe pod koniec, więc ogarnęły mnie obawy że to samo stanie się z sagą Martina, a byłoby szkoda. Mnie by lepiej podobała się niedokończona Pieśń Lodu i Ognia, niż dokończona stereotypowo i dopchnięta kolanem. Przy tym rozumiem że to odosobniony pogląd 😉
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam. 😛
A skoro tradycyjną wymianę uprzejmości mamy z głowy, to dodam od siebie, iż mnie Reva się podobała. Tzn. podobała mi się jako kobieta i jako Inkwizytorka (mimo iż samą instytucję Inkwizycji w Imperium uważam za pomysł głupi i niepotrzebny). Nie podobała mi się natomiast jej naciągana historia oraz idiotyczna motywacja. Ktoś kto stracił bliskich nie przyłączałby się do ich zabójców, tylko do wrogów (np. do Rebeliantów) i nie chciałby pojmać lub zabić największego wroga adiutanta Imperatora, tylko raczej mu pomagać. To pomysł w stylu Bękarcic z GoT – w zemście za śmierć Oberyna pozabijajmy wszystkich Martellów. Na pewno by go to uszczęśliwi… 😛
No i pyk. Według Martina jesteś uprzedzonym hejterem i toksycznym fandomem 😝😝😝
Fakt. To pewnie przez te moje odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne. Pora na samokrytykę. 😀
Mając tyle pobocznych produkcji do starwarsów i tyle osób odpowiedzialnych w końcu ktoś musiał wpaść na taką historię. To jak z tą szansą jedną na milion – niby sprawdza się w dziewięciu przypadkach na dziesięć, ale w końcu trafi się i ten dziesiąty.
Problemem są dzisiejsi twórcy, którzy nie tylko stawiają na ilość zamiast jakości, ale też nie potrafią znieść krytyki. Dlaczego Lucas mógł mieć gdzieś, co mówią o prequelach? I tak je zrobił po swojemu, później sprzedał, ma spokój i pewnie się śmieje z tego cyrku ciesząc się, że go to omija. Nie, dziś trzeba wszystko traktować śmiertelnie poważnie i skarżyć się publicznie, że fani są źli. I co z tego, że Reva się ludziom nie podoba? Ja to oglądałam zasadniczo dla Obiego i Leii, i jestem zadowolona, bo dodatkowo wreszcie zobaczyłam porządny pojedynek między Kenobim a Vaderem (dwa matoły, co się nie umieją pozabijać… Ale nieważne, i tak miałam radochę). Są tacy, co nie znoszą Jar Jara, ale przepadają za Maulem. Naprawdę da się te produkcje oglądać na chillu, skupiając na ulubionych postaciach, fajnie byłoby tylko, gdyby ci, co je tworzą, mieli do nich i do siebie trochę dystansu.
Właśnie w tym problem. Ta walka z fanami jest absurdalna. Atakowani są w zasadzie od samego początku. To jest strasznie kontrproduktywne. Tak jak by na siłę chcieli mieć hejterow. Bo wtedy mogą przerzucać winę na innych i odwracać uwagę od przykrego faktu, że robią chłam.
Co było winą za porażkę tego filmu o Harley czy sequeli Star Wars? Toksyczni fani!
Zapomniano o tym, że dobry film sam się broni? Czy właśnie w tym rzecz, że się nie broni i trzeba atakować za wczasu? Ma się do tego znajome media, które dają poczucie racji.
Smutne jest to co mówi Martin. Zmienia narrację i robi fikołki. Przykro się na to patrzy i nie daje nadziei na dobre produkcje.
https://youtu.be/Nqmd4iU8J3k
Tu zabawna Pani Banks w okolicach 4 minuty. Ludzie mają iść do kina, bo kobiety.
Dokładnie. Fajfusy nie pracują za darmo, a zachowują się jakby robili nam łaskę. Napiszą parę odcinków jakiegoś grafomańskiego chłamu kaleczącego uniwersum i oczekują pokłonów. :/
Martin, wydasz książkę to pogadamy…
Serial skończył się już „dawno” temu a mocno krytykowane sezony 5 czy 7 to nawet wieki temu. Byłby głupi gdyby tej historii nie zmienił, nawet jeśli zdradził dedekom wszystko
Po co zmieniać, skoro można wcale nie wydać
Wydać nie wyda ale w międzyczasie może dać ochłapy w postaci Ognia i krwi vol. 2, nowelek czy innej encyklopedii. Jakby myślał, że tymi publikacjami podtrzyma zainteresowanie czytelników.
Ależ nie będzie ani OiK2, ani nowelek, przypuszczalnie dlatego, że pojawią się tam spojlery Wichrów 😉 Czwarta nowelka miała pojawić się przed Wichrami, a nagle Martin stwierdził, że jednak nie. Dzieło „maestera Gyldayna” od początku miało być później. Obstawiam, że owe spojlery będą miały jakiś związek z rodziną Blackfyre (konkretny rodowód Młodego Gryfa?), Bloodravenem albo zawiniętym smoczym jajem, bo to odpowiedni przedział czasowy. Inne możliwości to coś na temat Ducha z Wysokiego Serca, wyjaśnienie obsesji Rhaegara lub paralela dziejów przodka względem kogoś z historii najnowszej (tu możliwości jest naprawdę dużo).
Za szybko kliknęłam 😉
Martin teraz poleci w wydania ilustrowane i nowe wersje tego, co już jest, żeby nam zamydlić oczy.
Będzie nam mydlił oczy, to fakt. Jednocześnie też non stop się kompromituje, nazywając ludzi toksycznymi. Co więcej, ma pretensje do fanów, iż nienawidzą to, co kochali. Przepraszam ale czy Martin nie wie, że istnieją rozwodnicy? Mogli by mu parę rzeczy wyklarować 😁
Co do nowelek itp. – może coś jednak wydać, bo mógłby powstać serial o Dunku. Więc wydawca może naciskać.
Co do spojlerów – po ponad dekadzie fani z nudów zaczęli rozbierać książki na części pierwsze i większość tajemnic już nimi nie jest. Gdyby Wichry wyszły już w 2014 r. (lub nawet 6) byłoby to świeższe niż teraz, po ponad dekadzie. A nawet dłużej, bo nawet gdyby ten pisarzyna jutro powiedział, że skończył, to jest cała procedura wydania, tłumaczenia itp. A on tylko powiedział, że będzie grzebał przy dwóch wątkach. On tego (raczej) nie wyda. Bo jest uparty i nie umie powiedzieć wprost, że nie umie.
Jeśli nienawidzą, to nadal jest szansa, że znów pokochają 😉 W końcu przeciwieństwem miłości jest obojętność, a nie mimo wszystko nadal silne emocje. Teoretycznie niechęć do, dajmy na to, rozwiązań serialowych może wpłynąć pozytywnie na odbiór książki, jeśli ujrzy ona światło dzienne.
Owszem, tylko że te teorie niekiedy przeczą sobie nawzajem. Nie wierzę, że jest ktoś, kto ze stuprocentową dokładnością przewidział całą fabułę Wichrów, więc zawsze jakieś zaskoczenie pozostanie. A ta książka ma już na swój sposób legendarny status, więc jeśli się pojawi, ludzie przeczytają ją z czystej ciekawości.
Do porażki też trzeba umieć się przyznać. Nie jest łatwo skończyć taką sagę, ale na pewno jeszcze liczy, że mu się uda, dlatego nie odpuszcza tego powtarzania, że nadal pisze. Może ma też pocovidowe problemy z koncentracją, tylko nie chce się przyznać? Chociaż u niego to byłoby raczej nasilenie niż zapoczątkowanie…
przeciwienstwem milosci jest obojetnosc? predzej nienawisc
odwrotnoscia dla mega pozytywnych uczuc sa raczej mega negatywne, a nie brak uczuc
tak jak dla liczby 2 przeciwienstwem jest -2, a nie 0
dla upalow, mrozy, a nie chlapa przy ok 0 stopniach etc etc
Ale co ty piszesz DaeLu, jakie wypadki losowe? Zabieraj dupę do roboty, my fani Martina, nie przywykliśmy do takich opóźnień
wiem, że offtop, ale czy może recenzja Sandmana pojawi sie na fsgk?
Słyszałem ze jest na to 50% szans. Bo albo się pojawi, albo nie.
Swoją droga, ciekawe jaka będzie cena za nowa książkę pana Martina ( zakładając ze jednak napisze ) i czy odrazu pojawia się jakieś wymyślne edycje z mapami, setka ilustracji etc etc, ja osobiście chciałbym słuchowisko, takie jak pierwsza cześć.
Poleci ktoś jakieś fantasy / sf ? Niby strasznie dużo jest na legimi, ale ze wszystkiego co przeczytałem ( ponad 15 tytułów) to trafił się raptem jeden interesujący debiut, pierwsza cześć komornika była Ok, ale nie na tyle żebym zaczął czytać druga, przynajmniej nie odrazu. Teraz jestem w Dwuswiecie z przezroczysta szamanka i tez jak na razie mnie nie porwało. Właściwie to:
PDM -> proszę o ciekawe fantasy, może inaczej proszę o tytuły fantasy które pomimo niedociągnięć, są zaskakująco bliskie waszym sercom.
W ten sposób pan Blietoger nie poleci mi Tolkiena:)
Pan Lodowego Ogrodu, Trylogia Magów Prochowych i kontynuacja, Cykl Demoniczny Bretta
Pan Lodowego ogrodu dawno przeczytany, biorę się za Trylogie Magów prochowych, jak preczytam to Ci dam znac czy mi podeszlo, dzieki ziomek!
Pierwsza czess magow prochowych wlasnie zakonczona, moga sie pojawic spoilery
Dziękuje Ci za polecenie! Bawiłem sie dobrze!
Ogólnie spoko. Zrecznie napisane, czyta sie to sprawnie. Pomimo ponad 600 stron, brak dluzyzn, nie odczulem zmeczenia materialem, tudziez zbednych watkow. Przede wszystkim bylem ciekawy „co dalej”
Przyczepie sie do dwoch spraw. Pierwsza imiona. Bez sensu, jeden koles nazywa sie „Bo” z kolei drugi Taniel. Wiem, ze to sprawa subiektywna, ale wedlug mnie autor nie ma glowydo imion.
Druga sprawa magia. Ciekawe polaczenie, bo wiadomo mamy magow prochowych i to mi sie podoba. Problem mam z tym, ze pisarz za bardzo chce ów magie wyjasnic.
Nie mam nic przeciwko, gdy magia jest magia i tyle. I trzeba w nia uwierzyc. Nie mam tez nic przeciwko, gdy pisarze wyjasniaja nam jak magia dziala, BYLE wyjasnienia mialy sens. Ok czerpia magia z „innego swiata/ wymiaru” spoko, manipuluja magia za pomoca palcow, tez spoko. ale ta wzmnianka ze kazdy jeden palem odpowiada za inne aspekt magiczny to troche przesada. Ogolnie rzadko kiedy „magia” jest rzeczywisice dobrze wymyslona przez pisarza.
Co poza tym? zbraklo mi dialogow, postaci czy opisow ktore zapadlyby w pamiec. Brak polotu, jakies takiej blystkotliwosci, ale nie traktuje tego jako wade. Wczesniej czytalem „Kroniki dwuświata” takiego polskiego pisarza i tam to w ogóle język prosty jakby sie czytało coś pisanego na zaliczenie.
Czas na tego pana Sandrsona zdaje się!
No i jak ten Sanderson bo jestem ciekaw
No i jak ten Sanderson bo jestem ciekaw
Tego samego dnia którego skończyłem magów prochowych przeczytałem kilkanaście stron Sandersona i wiesz a to zgrabne porównanie, a to ciekawy opis, jakaś trafna uwaga odnośnie ludzkich zwyczajów + autor od samego początku buduje uniwersum, ale nie poprzez ekspozycje, dlatego od razu mi się spodobało i postanowiłem zostawic sobie książkę na wyjątkowa okazje 🙂 ulubione słodycze tez odkładam. Ale skoro pytasz to może znak żeby nie odkładać, no i wczoraj skończyłem jakiś pazdzierz o wampirach, takze Ok. Zaczne dzisiaj, do końca tygodnia powinienem się wyrobić i dam znać
hehhe jeszcze zatesknisz za ekspozycja;)
Archiwum Burzowego Świata autorstwa Brandona Sandersona. Dość świeże, bo cykl nie ma jeszcze dwóch dekad i jest nieskończony, ale poziom autora bije na łeb i szyje Martina i wszystko, co do tej pory czytałem z „dużego fantasy” (wyłączając sentyment do Tolkiena). W ogóle Sanderson to jest ktoś, przy kim Martin wygląda jak goblin przy Gandalfie – facet pisze trzy epickie serie umieszczone w tym samych wszechświecie, ale innych jego wymiarach. W każdym jest inna fauna, flora, religia, historia, nawet magia działa inaczej i za żadnym razem nie jest to powielenie schematu znanego z posttolkienowskiej spuścizny.
Polecam z całego serca, bo i foreshadowing jest kapitalny, a i sama historia głównych bohaterów porywająca. To jest właściwie taki klasyk in statua scendi, autor jest bardzo konkretny i efektywny w pracy, za pare (naście) lat to będzie jeden z mistrzów literatury fantasy. A Archiwum Burzowego Światła to chyba jego najlepsze dzieło.
Archiwum, moim zdaniem, po pierwsze staje sie zbyt rozbudowane po drugie troszeczkę obniza poziom, aczkolwiek Kaliadin Burzą Błogosławiony to wciąż najlepiej prowadzona postać w fantastyce jaka spotkalem, kazda scena z jego udzialem jest kozacka. To cale przenikanie sie Cosmare zaczyna meczyc w czwartym tomie, choc to wciaz swietna historia. Ja z Sandersona niezmiennie polecam pierwsza trylogie Z mgły zrodzonego, kapitalna rzecz. Ostatnio pokonałem wreszcie MKP Eriscona i choc ostatnie trzy tomy z dzisieciu sa męczące to i tak po skonczeniu ostatniej sttrony czuje sie niedosyt. Ogrom zagmatwanych postaci historii i ras, ale mozna wylowic fantastyczne perelki, Sznur Psów to historia tak cholernie epicka ze treba ja poznac.
Nie wiem czemu wszyscy tak chwalą Sandersona. Czytałem trzy tomy, i jak u Tolkiena ok świat bardzo ciekawy, postacie trochę mniej a historia taka o niczym. Pojawiły się durne wskrzeszenia, a Kaladin jakoś mnie nie rusza, ot typowe od zera do bohatera, bo był zbyt głupi, żeby przyjąć to co mu się należało (bo honor bo bla bla bla). Do Martina nie ma startu, nie licząc oczywiście tempa pisania. Ale co kto woli.
Skoro jest o niczym to Gra i Tron w zasadzie też. A takie uproszczenie że niby Kaladin od zera do bohatera, niby w którym miejscu, wciąż to nie on jest najważniejszy, wciąż ma ogromne rozterki, widać nie czytałeś uważnie skoro po pierwsze twierdzisz że postać jest prosta po drugie przecież jest doskonale wyjaśnione dlaczego A – odmówił przyjęcia tego co mu sie niby należało. B – jakie konsekwencje go w związku z tym spotkały, i z honorem nie miało to aż tak dużo wspólnego. Jestem zawsze daleki od mówienia że ktoś komuś nie dorasta do pięt, zwłaszcza że Martin nie jest aż takim wirtuozem, ale co kto lubi.
Oooo !!! Nic mnie tak nie przekonuje do książki jak niezgoda. Teraz mnie mega ciekawi jakie sam bede miał zdanie o tym gościu co piszecie
Tuwim, Ty się przyznaj że jesteś fanbojem i tyle. Boli Cię jak ktoś poruszy choć leciutko Twój monument Maritna. George to przeciętny pisarz który wpadł na parę dobrych pomysłów w życiu, każdemu się może przytrafić.
Sanderson to wybitny rzemieślnik, też polecam jego twórczość bo setup świata imponujący, a wątki porywają momentami. Mało kiedy zdarza mi się przeczytać 300-400 stron za jednym posiedzeniem a u Sandersona tak było. Zwłaszcza pierwsze dwa tomy Archiwum, potem tempo trochę siada ale nadal to jest topka jeśli chodzi o fantasy.
Na lubimy czytać fajnie to wygląda, całe Archiwum ma średnia 8,2 ocen dla porównania PLiO 7,4. Słowa światłości(2 część archiwum) to w ogóle chyba najwyżej oceniana książka fantasy na portalu, jeszcze niedawno 9,1 przy ponad 6k ocen.
Darowalbym sobie tych Magów Prochowych dla mnie to była strata czasu. Warto sięgać po nawiekszych- Łe Guin, Erikson, Stephenson. Z 'mlodszych’ autorów to właśnie Sanderson.
Fanboy ? Hm ulubiony pisarz ale to bardziej związane z kwestiami politycznymi niż fantastycznymi u Martina. Co do przeciętnych pomysłów o każdym można tak powiedzieć z perspektywy nawet o Tolkienie ( nie licząc kwestii językowych bo żaden inny pisarz nawet nie próbował silić się na tworzenie własnych w takiej ilości). Liczy się wykonanie. Kaladin spełnia warunek od zera do bohatera bo bycie bohaterem nie sugeruje bycia najważniejszą postacią. Większym kozakiem był dla mnie Dalinar kiedy uratował życie Kaladina wykupując go z niewoli odwdzięczając mu się. Nie podobały mi się walki, jakaś głupota ze skakaniem Parszmenów przez te wąwozy, kretyńsko się to czytało. I to noszenie mostów. Oczywiście to Kaladin pierwszy wpadł na pomysł żeby szkolić ludzi odpowiedzialnych za ich transport bo przez lata nikt na to nie wpadł. Wkurzyło mnie to skąd się wzięli Parszmenowie jako niewolnicy. Sam motyw pancerzy i ostrzy odprysku spoko, spreny też fajne. Podobało mi się że nie było (chyba) wulgaryzmów i scen dla dorosłych. Nie twierdzę, ze Sanderson jest kiepski, (to nie Wiedźmin który dla mnie jest słaby i nijaki) ale najlepszy pisarz fantasy ? Pod pewnymi względami jest lepszy od Martina bo u niego tej magii jest po prostu więcej, a w Pieśni magia jest tylko przyprawą do świata, ale fabularnie to mało co się dzieje, bo przebieg wojny z Paszmergami jest bez sensu (wojna trwająca od lat (już nie pamiętam ile) bez powrotu do domu ?). Co to wojna trojańska ?
jeszcze nie czytlaem Sandersona ( dzisiaj wystartuje pewnie) ale co do magii u Martina sie wypowiem
Wlasnie przed chwila narzekalem, ze rzadko kiedy pisarz dobrze wymysli magie, dlatego doceniam magie w swiecie PliO. Martinowi udalo sie wplesc magie do swiata, ktora:
– ma wplyw na swiat i bohaterow…
– jednoczesnie pozostajac intrygujaca tajemnica
– nie jest glownym bohaterem i nie rozwiazuje wiekszosci sporow
– nie zrobiono z niej uniwersalnego narzedzie do tlumaczenia zagadek/ fabuly i bohaterów
Mógłbym się pod tym podpisać. Najbardziej chyba podoba mi się, że magia u Martina to coś naprawdę tajemniczego, nie z tego świata, coś, czym sprawnie posługiwać się jest nad wyraz ciężko, a czego do końca zrozumieć nie sposób. To nie jest rodzaj pseudonauki, jak u Sapkowskiego czy J. K. Rowling, której uczą na uniwersytetach. Trochę podobnie było u Howarda.
Po kolei, najpierw magowie prochowi, pozniej przeczytam Archiwum Burzowego Świata. Czytalem o tym Sandersonie troche, ciekawa postac. Kolejny koles, co to go nikt na poczatku nie chcial wydac. JK Rowling to samo. Nie wiem co to za cwoki siedza w wydawnictwach, skoro o jakim autorze nie czytam, to okazuje sie ze poczatkowo nikt go nie chce
pracuję i pracuję, ale wam nie powiem o czym żeby nie zdradzać szczegółów. Takie ściemy sprzedawałem mojemu promotorowi jak pisałem, a właściwie udawałem, że piszę doktorat. Tym się różnie od Martina, że ostatecznie jednak ukończyłem.
nie przeszkadza ci, ze twoje wykszytalcenie jest podszyte klamstwem? wybacz jesli to zbyt osobiste pytanie, panie doktorze
Nie, ponieważ ostatecznie jednak go napisałem 😉
Martin od lat nie pisał szczegółowo o pracy nad Wichrami. Dzisiaj napisał, że kończy 2 linie fabularne postaci w Wichrach. Takiego czegoś nie widzieliśmy od przynajmniej kilku lat. Imo teoria, że Martin wziął się za Wichry dopiero w 2019 roku, a wcześniej kłamał i podawał nam info na temat materiałów przeniesionych z tańca do wichrów, jest całkiem prawdopodobna. Coś się ruszyło i nawet ignorant powinien przyznać, że sytuacja wygląda inaczej niż kilka lat temu.
Ignorant, to ten co nie wierzy temu staremu piernikowi na słowo? Bo ja mu już nie wierzę. Zwłaszcza, że zaczął się mocno odklejać.
Jak napisze, to pogadamy o Wichrach.
Proponuję, aby Fsgk zrobiło ankietę – zobaczymy, ilu z nas wierzy, że on nie tyle skończy (bo to nierealne) cykl ale chociaż napisze Wichry Zimy.
Z tego co powiedział, wychodzi, że sporo wyrzucił i pisze po raz drugi zmieniając wątki ilosy bohaterów, dlatego tyle to trwa, może w końcu napisze.
Gdyby od początku miał wizję zakończenia cyklu, to by nie stracił 11 lat na pisanie 6 tomu. Po prostu ma za dużo pootwieranych wątków, bohaterów itp. Woli robić seriale, bo na tym się zna. Nie zna się na kończeniu rozpoczętych książkowych cyklów. A być może poczekał na reakcję widzów serialu i teraz postanowił wszystko pozmieniać (choć i tak końcówka serialu to i tak kiepski fanfik, bo brak Młodego Gryfa, Arianne, Vica, Eurona itd.,a Inni to nie filmowi Chituari).