Książki

Pytania do maesterów #70 (odcinek potrójny)

Moi mili, mamy dziś mały jubileusz – za nami 70 odcinków PdM (nie dość, że liczba okrągła, to jeszcze głosi chwałę Siedmiu). Postanowiliśmy to uczcić odpowiadając na potrójną dawkę pytań. Mam nadzieję, że nie będziecie tego mieli za złe. W związku z tym, iż często pytacie nas o to jak stoimy z odpowiedziami na pytania i jak długo trzeba na nie czekać, spieszę z wyjaśnieniem. Dzisiejsze pytania pochodzą (w większości) z 55 odcinka PdM, który opublikowany był 12 lipca 2021 roku. Nie odpowiedzieliśmy jeszcze na wszystkie pytania, które padły w komentarzach do tego odcinka, dodaliśmy też jedno lub dwa, które padły później. Ale ogólnie można powiedzieć, że jesteśmy „w plecy” o jakieś 4 miesiące. Oczywiśce postaramy się to nadrobić, bo chciałbym, aby opóźnienie odpowiedzi w stosunku do pytań wynosiło nie więcej niż miesiąc. Może pojawią się jeszcze jakieś podwójne odcinki? Może kiedyś zrobimy więcej niż jeden odcinek w tygodniu? Ustalenia jeszcze przed nami.

Mam też do Was prośbę organizacyjną. Ponieważ pod niektórymi odcinkami PdM jest nawet powyżej setki komentarzy, coraz trudniej mi wyłuskać z nich pytania. Dlatego chciałbym, abyście od tej pory, ilekroć zadajecie pytanie, wrzucali do komentarza również trzy literki „PDM” (na początku albo końcu komentarza – to obojętne, bo chodzi tylko o to, abym mógł zebrać wszystkie pytania korzystając z wyszukiwania na stronie określonych ciągów znaków). Dzięki temu praca pójdzie nam znacznie sprawniej. I to w sumie tyle. Miłej lektury!

PS Aha, zapomniałbym. Jeśli zadaliście jakieś pytanie przed odcinkiem 55 i jeszcze nie otrzymaliście na nie odpowiedzi, to niestety może oznaczać, że je przeoczyłem albo niechcący straciłem podczas edytowania dokumentów z pytaniami. Nie wiem, czy taki przypadek miał miejsce, ale biorąc pod uwagę, że odpowiedzieliśmy już łącznie na ok. 400-500 pytań, domyślam się, że mogło do tego dojść. Więc umówmy się, że możecie bez skrępowania wrzucić to pytanie ponownie. Ale przypominam – warunkiem jest tu wysłanie pytania przed odcinkiem 55 (czyli w praktyce przed 12 lipca). Jeśli wysłaliście je później, to pewnie jeszcze do niego dojdziemy. Mam nadzieję, że ta sytuacja będzie nieco bardziej czytelna, gdy nadrobimy zaległości.


„Która godzina? – pyta rodzina.”

Pory roku jako najbardziej nietypowe były już niejednokrotnie wyjaśniane, z różnymi teoriami. A co z pomiarem czasu w ciągu doby? Co oznaczają pojęcia takie jak godzina wilka, nietoperza, czy sowy? Na anglojęzycznych forach są różne opisy, częściowo pokrywające się. A czy są jakieś oficjalniejsze źródła w tym temacie? – greylin

BT: Na A Wiki of Ice and Fire w artykule “Named hours” na podstawie informacji rozproszonych w różnych tomach PLIO oraz w Ogniu i krwi ustalona została kolejność znanych godzin – wiadomo, że godzina nietoperza oznacza czas bezpośrednio po zachodzie słońca. Po niej następują kolejno godzina węgorza i godzina duchów. Kolejną znaną godziną jest godzina sowy, ale nie wiadomo, czy następuje ona od razu po godzinie duchów, czy też pomiędzy nimi znajdują się jeszcze inne godziny. Kolejne godziny to: godzina sowy, godzina wilka (najciemniejsza część nocy) oraz godzina słowika. W ich przypadku również nie można wykluczyć, że pomiędzy nimi znajdują się jeszcze inne godziny. Znane są zatem nazwy sześciu godzin. Być może mieszkańcy Westeros dzielą noc tylko na te sześć godzin (wówczas te godziny przypominałyby nieco dzielenie nocy na kolejne “warty” czy “straże nocne”), ale możliwe również, że po prostu nie znamy nazw kilku godzin (zapewne kolejnych sześciu). Co ciekawe, nic nie wiadomo o zwyczajowych nazwach godzin w ciągu dnia – być może nazwy otrzymują jedynie godziny nocne. Ponadto, nie ma pewności, jaki system stosowany jest w Westeros – czy godzina zawsze oznacza ten sam okres czasu, czy też jej długość zmienia się wraz ze zmianami długości dnia i nocy. Dodam tylko, że na podstawie skojarzeń, jakie budzą nazwy, zastanawiam się, czy godzina duchów może zaczynać się o północy albo obejmować północ, a godzina słowika może być ostatnią przed światem.

Przez mokradła

I jeszcze a propos przeprawy przez Bliźniaki. Skoro Zielone Widły, nad którymi zbudowano ten zamek, biorą swój początek w bagnach Przesmyku, to dlaczego Robb, zamiast Królewskim Traktem (który i tak nie prowadził do Bliźniaków) nie próbował opuścić Przesmyku na prawym, zachodnim brzegu tej rzeki? – greylin

Bagnista gardziel.

BT: Zielone Widły biorą swój początek z bagien, więc jedynym sposobem na ominięcie początków tej rzeki na Przesmyku byłoby zejście z grobli, którą biegnie Królewski Trakt, i przedzieranie się przez moczary, co dla całej armii jest niewykonalne.

D: Tak jak mówi Bluetiger – praktycznie cały teren od Fosy Cailin aż do Bliźniaków jest bagnisty, i przeprowadzenie tamtędy wielkiej armii jest praktycznie niemożliwe. Jedyna droga to Królewski Trakt. No i warto też dodać, że pierwotne plany połączenia się z siłami Dorzecza mogły być inne, bo gdy Robb wyruszał, to Riverrun jeszcze nie padło. Więc nie było też konkretnych planów gdzie i jak uderzyć na Lannisterów.

Zachłanna Kompania

Czy zachłanność Złotej Kompanii na najlepsze ziemie i zamki, nie zniechęci lordów do sprawy Aegona? – Ser Richard Horpe

BT: Niektórych prawdopodobnie tak. Może się też okazać, że przeszkodą dla niektórych rodów, które potencjalnie mogłyby opowiedzieć się za Młodym Gryfem będzie to, że wśród członków Złotej Kompanii są ludzie, którzy roszczą sobie prawa do ziem i tytułów, które po wygnaniu ich przodków przeszły na członków innej gałęzi rodu. Kolejnym problemem może się okazać obecność w budowanym stronnictwie Aegona VI zarówno lojalistów Targaryenów, jaki i zwolenników Blackfyre’ów. Podejrzewam, że Varys i Illyrio w zależności od tego, co wiedzą na temat danego rodu będą starali się przedstawić Młodego Gryfa albo jako prawdziwego Targaryena, albo jako prawdziwego Blackfyre’a, który tylko udaje z konieczności Targaryena – publicznie będą zapewniać, że pretendent to syn Rhaegara i Elii, ale na użytek stronników Blackfyre’ów będą dawać sygnały, że Młody Gryf to tak naprawdę dziedzic tego rodu. Varys i Illyrio mogą się jednak przekonać, że współpraca pomiędzy najbardziej zagorzałymi lojalistami Targaryenów i ukrytymi zwolennikami Blackfyre’ów wcale nie będzie układała się tak dobrze.

D: Zgoda. Może z jednym zastrzeżeniem. Nie jestem pewien, czy Varys i Illyrio będą skorzy by dzielić się sekretem pochodzenia Aegona. To jest jednak zbyt wybuchowa informacja. W Złotej Kompanii pewnie niektórzy wiedzą, ale to chyba wystarczy.

BT: Miałem na myśli takie “puszczanie oka” do tajemnych zwolenników Blackfyre’ów – na przykład przekazanie Młodemu Gryfowi Blackfyre’a.

D: Jasne, rozumiem. Chociaż nie wiem, czy tych tajnych zwolenników zostało w samym Westeros na tyle dużo, aby miało to większy sens. Wydaje mi się, że w tej chwili znakomita ich większość znajduje się w Złotej Kompanii.

Złota Kompania w serialu HBO.

BT: Przynajmniej Laswell Peake jest zdania, że jacyś przyjaciele Złotej Kompanii nadal żyją w Reach. Preston Jacobs w swojej serii o Cersei i Taenie Merryweather próbował nawet zidentyfikować te rody (m.in. Costayne’ów i Caswellów), i choć w wielu przypadkach nie zgadzam się z jego wnioskami, te dotyczące stronników Blackfyre’ów z Reach wydają się całkiem prawdopodobne. PJ zwraca też uwagę, że problemem dla Aegona może się okazać to, że mianował swoim gwardzistą ser Rolly’ego Duckfielda, a tak się składa, że Rolly musiał uciekać z Westeros dlatego, że ciężko pobił Lorenta Caswella… który teraz jest lordem ważnego strategicznie Gorzkiego Mostu i głową rodu, który przynajmniej niegdyś opowiadał się za Blackfyre’ami. Przypuszczam, że z obecności w Złotej Kompanii różnych wygnańców może wyniknąć więcej takich konfliktów.

D: No, ja stawiam też np. na Randylla Tarly’ego. Ale nie uważam go za stronnika Blackfyre’ów, tylko oportunistę, który dostrzeże w nowym królu szansę na wzmocnienie swojej pozycji. A to, czy król jest Targaryenem czy Blackfyrem powinno mu być raczej obojętne.

Gdzie są najemnicy?

Czy po odejściu ZK i zaangażowaniu w zatoce nierolniczej, zostały jeszcze jakieś kompanie najemnicze? – Ser Richard Horpe

BT: Przypuszczalnie na zachodzie Essos, a zwłaszcza na Spornych Ziemiach, nadal pozostało wiele wolnych kompanii – w Świecie Lodu i Ognia Yandel wspomina, że na Spornych Ziemiach działa około czterdziestu. Oczywiście, informacje Yandela mogą pochodzić z okresu zanim wiele kompanii wyruszyło pod Meereen, ale wątpię, żeby udały się tam wszystkie (tym bardziej, że niektóre mniejsze kompanie mogą ograniczać swoją działalność tylko do tego regionu z uwagi na duże koszty związane z podróżą do Zatoki). Wątpię jednak, by na Spornych Ziemiach pozostało wiele spośród dużych kompanii liczących przynajmniej kilkuset członków.

D: W ogóle kompanie liczące po kilkuset ludzi są raczej ewenementem. Ale faktycznie Myr, Tyrosh i Lys to prawdopodobnie miejsce, gdzie operuje większość z nich. No, może jeszcze Volantis.

Gdzie są Webberowie i Osgreyowie?

Czy obecnie istnieją przedstawiciele rodów Webber oraz Osgrey? – Ser Richard Horpe

BT: Ser Eustace był ostatnim z rodu, a jego małżeństwo z Rohanne Webber było najprawdopodobniej bezdzietne, więc Osgreyów można raczej uznać za wymarłych. Natomiast ród Webberów mógł przetrwać do czasów opisanych w PLIO – ser Wendell Webber, czyli kuzyn ojca lady Rohanne, miał synów i córki. Być może jednym z jego potomków jest najemnik Webber, który służy w Plewach na Wietrze. Nie wiadomo jednak, czy jacyś Webberowie nadal mieszkają w Reach i czy Zimna Fosa nadal należy do tego rodu.

Herb rodu Webber.

D: Webber (żołnierz Plewów na Wietrze) rzeczywiście albo jest potomkiem rodu, albo przynajmniej ma jakieś roszczenie wobec ziem tego rodu. A wytatuowane na ciele pająki dobitnie to podkreślają.

Odesłanie Jon

Skoro Cat nie mogła znieść widoku Jona to czemu Ned nie wysłał go na przysposobienie jak to z nim poczyniono przed laty? Przykład Edrica pokazuje, że jest to możliwe w przypadku bękartów a u Reedów Snow nie miałby źle. Może nawet lepiej niż w Winterfell gdzie musiał ucztować ze służbą. I nie, tu nie chodzi o obietnicę. Wszak Eddard zgodził się na to by zapisał się do Nocnej Straży a przecież służba tam to nieustanne narażanie życia. – KwarcPL

D: Może jednak chodzi o tę obietnicę? A może Eddard bał się, że jeśli Jon będzie się szwendał po obcych dworach, to ktoś w końcu zada pytanie o to kim była jego matka? Reedów nie biorę pod uwagę, bo oni to mieszkają jak Yoda na Dagobah i do tego ciężko ich znaleźć. A może GRRM bardzo, ale to bardzo chciał, żeby na początku opowieści wszyscy Starkowie byli w jednym miejscu? Pomyśl jak bardzo odmienną (i gorszą) opowieścią byłaby PLiO bez interakcji pomiędzy Jonem a jego rodzeństwem.

BT: Warto też dodać, że Jon wcale nie musiał jadać ze służbą – to, że podczas uczty z okazji przybycia Roberta nie zasiadał razem z rodziną była szczególna.

D: I oczywiście masz rację, że fakt, iż Jon ostatecznie opuścił Winterfell, wskazuje na to, że lord Eddard jakoś się z opcją odesłania chłopaka pogodził. Ale entuzjastą tego rozwiązania nie był, po prostu nie miał za bardzo wyjścia. Sytuacja była nadzwyczajna.

BT: Poza tym wstąpienie do Nocnej Straży było decyzją samego Jona, który wówczas był już prawie dorosły.

Powrót Benjena

Czy wuj Benjen wróci? Jeśli tak to w jakiej formie? Jeśli nie to czy chociaż się dowiemy co się z nim stało? – KwarcPL

D: Nie wiem czy wróci, ale jestem przekonany, że musimy poznać jego losy i co więcej – muszą one być bardzo interesujące. GRRM nie ma po prostu wyboru. Zwlekał z zaprezentowaniem losów Benjena tak długo i tak mocno podbudowywał tę tajemnicę, że jeśli teraz nie pokaże nam czegoś ciekawego, to będzie to bardzo rozczarowujące. Nawiasem mówiąc, miał wyjście z Zimnorękim, ale skoro z niego nie skorzystał (a przynajmniej zaprzeczył jakoby Zimnoręki był Benjenem)… to może ma zaplanowane coś jeszcze fajniejszego.

BT: Może się jednak okazać, że “Zimnorękich” jest więcej i Benjen również stał się kimś takim. GRRM prawdopodobnie zostawił też sobie możliwość, że o wydarzeniach związanych z zaginięciem Benjena będzie mogła opowiedzieć Osha – według jednej z teorii dwaj dezerterzy z Nocnej Straży, z którymi podróżowała Osha byli właśnie uczestnikami wyprawy zwiadowczej, z której Benjen nie wrócił.

Benjen w Nocnej Straży

Dlaczego w ogóle Benjen przywdział czerń? Jasne, na Północy etos Nocnej Straży cały czas był żywy, ale i tak był to raczej wybór dla piątych synów i bękartów a u Starków przecież sytuacja wyglądała inaczej. Ned i jego dzieci byli jedyną nadzieją na przyszłość Rodu. Brat u boku jako plan B byłby bardzo przydatny. Kiedyś czytałem teorię, że pomógł Lyannie wziąć udział w Turnieju przez co miał moralniaka. Wszak pośrednio przyczynił się do śmierci siostry i dlatego też złożył śluby coby odzyskać honor służąc ludzkości. Co o tym myślicie? – KwarcPL

D: Tak, ja się przychylam do teorii, że Benjen powędrował na Mur, może niekoniecznie za karę, ale w jakiejś mierze z powodu wyrzutów sumienia. Wyobrażam sobie, że rzeczywiście mógł mieć jakąś rolę w romansie Lyanny i Rhaegara (albo przynajmniej wiedział o nim i zachował milczenie), skutkiem czego zginął jego brat i ojciec (nie wspominając o tysiącach innych ludzi). To jest coś, co człowieka będzie dręczyć latami i na pewno może być powodem do wymierzenia sobie samemu pokuty.

BT: Też wydaje mi się to bardzo prawdopodobne.

Dothrackie oblężenie

Jak Dothrakowie zdobywali miasta? Bo jak ostatnio sprawdzałem to konie nie potrafiły biegać po murach a nic nie słyszałem o tym by w Essos siodłano gigantyczne gekony 😉 – KwarcPL

D: Konie biegać po murach nie potrafią. Ale ludzie muszą jeść. Trzeba bowiem pamiętać, że miasto to nie zamek. Zamek jest zaprojektowany z myślą o wytrzymaniu długiego oblężenia – ma niewielu mieszkańców i spore zapasy. W przypadku miast funkcja obronna jest drugorzędna, a paszcz do nakarmienia bardzo dużo. A konne armie są paradoksalnie całkiem niezłe w oblężeniach – same mogą przemierzać spore obszary, by “żyć z ziemi”, a jednocześnie otaczają miasto szczelnym kordonem. Wprawdzie Dothrakowie to pod względem militarnego know-how jednak nie Mongołowie, którzy potrafili zdobywać fortyfikacje, ale sądzę, że mogli wziąć miasto głodem albo sprowokować obrońców do bitwy w celu zniesienia oblężenia. I wtedy wygrywali.

Dothrakowie w czasie podboju Sarnoru.

BT: Warto też dodać, że Yandel wspomina przynajmniej o jednej sytuacji, w której wojska innego sarnorskiego miasta brały udział w oblężeniu po stronie Dothraków. Być może to wyjaśnia, dlaczego niektóre miasta udawało im się zdobyć tak szybko, a inne musieli oblegać latami – na przykład, Mardosh upadło dopiero po sześciu latach, właśnie z powodu zupełnego wyczerpania się zapasów żywności.

Żelazna potęga

Jak to możliwe, że Żelazne Wyspy są taką potęgą militarną? Przecież je ledwo na mapie widać a ich mieszkańcom brakuje dyscypliny i zorganizowania. Poza tym drzew zdaje się też za dużo nie mają. – KwarcPL

D: Nie są potęgą militarną. Są raczej zmorą zachodniej części kontynentu i budzącymi lęk łupieżcami. Ale to dwie różne rzeczy. Ich triumfy w Wojnie Pięciu Królów wynikały tylko i wyłącznie stąd, że atakowali w miejsca, które nie miały już obrońców (albo miały ich bardzo niewielu). Jeśli miałbym porównać Żelaznych Ludzi do jakiegoś współczesnego zjawiska, to powiedziałbym, że są jak kartel narkotykowy. Potrafią zdestabilizować słabe państwa, ale żadnej wojny naprawdę by nie wygrali.

BT: Podobnie było także w innych okresach, gdy Żelaźni Ludzie stawali się większym zagrożeniem dla zachodniego wybrzeża – za Daltona Greyjoya łupieżcy wykorzystali to, że wojska Krain Zachodu poniosły olbrzymie straty w bitwach podczas Tańca Smoków, a za lorda Dagona prawdopodobnie to, że Westeros było osłabione po walkach z Blackfyre’ami. Przed Podbojem sytuacja była jednak inna – wtedy rzeczywiście Żelaźni Ludzie byli w stanie zająć Dorzecze i przez dłuższy czas je utrzymać.

D: Owszem, ale ich siła brała się stąd, że wiele rodów Dorzecza było po ich stronie.

Gdzie byli Dornijczycy?

Gdzie znikali Dornijczycy podczas wojen i co jedli? – KwarcPL

D: W górach, jaskiniach i na pustyniach. A żywili się nienawiścią do najeźdźców. No a tak na poważnie – to, że jakaś “tajna armia” może się skryć w górach to jest do przełknięcia, bo zawsze można przez pewien czas żyć ze zbieractwa (tudzież pomocy lokalnej ludności). Ta pustynia to jest jednak trudniejszy orzech do zgryzienia.

BT: Niektóre teorie próbują to wyjaśnić tym, że wiele dornijskich zamków i osad – zwłaszcza tych w głębi pustyni – zostało wzniesionych nad rozległymi kompleksami jaskiń. Tak właściwie: znikający mieszkańcy pustyni, których prawdziwej liczebności nikt nie zna – o tym chyba już gdzieś czytałem.

D: Był nawet film o tym niedawno 🙂

BT: Chyba nawet jeden dornijski ród ma siedzibę w Czerwonych Diunach (ang. Red Dunes).

Imiona Lannisterów

Dlaczego Tywin nadał typowo lannisterskie imię akurat Tyrionowi, którego rzekomo od urodzenia nienawidził a Jamiemu, pierwszemu synowi nie? – Grucha

BT: Nie wiadomo, czy imię “Jaime” również nie było jednym z tych imion, które cieszyły się wśród Lannisterów szczególną popularnością – nie wiadomo nic o jakichkolwiek członkach tego rodu noszących to imię, ale nie można wykluczyć, że byli jacyś wybitni Lannisterowie o tym imieniu. Możliwe zresztą, że Tywinowi lub Joannie imię to podobało się z jakiegoś innego powodu – na przykład, mógł je nosić jakiś przodek należący do innego rodu. Z dziejów Westeros znana jest tylko jedna postać o imieniu Jaime, ale był to ktoś, kto odznaczył się w walce – andalski rycerz ser Jaime Corbray, który wziął udział w rozstrzygającej bitwie pomiędzy Andalami i Pierwszymi Ludźmi o panowanie nad Doliną i ponoć uśmiercił samego króla Robara II Royce’a. Co do imienia Tyrion – rzeczywiście wydaje się, że imiona zaczynające się na “Ty” (Tywin, Tygett, Tyrek, Tya, Tytos, Tymond, Tyshara, Tyland, Tybolt, Tywald, Tywell), są bardzo często nadawana w rodzie Lannisterów i najwyraźniej są powszechnie kojarzone właśnie z nimi, gdyż w innych rodach występują rzadko. Biorąc to pod uwagę, fakt, że Tyrion je otrzymał rzeczywiście może dziwić – możliwe jednak, że imię zostało wybrane już wcześniej (w takiej sytuacji zapewne wybrano by także imię żeńskie, gdyby dziecko okazało się dziewczynką), albo że Joanna przed śmiercią nadała je synowi.

Przypomniała mi się tu ciekawostka dotycząca tego, dlaczego J.R.R. Tolkien otrzymał imię John Ronald, a nie John Benjamin, które zgodnie z rodzinną tradycją otrzymał najstarszy syn najstarszego syna (J.R.R. Tolkien był najstarszym synem Arthura Tolkiena i Mabel Tolkien z domu Suffield. Sam Arthur miał starszego brata, ale ten nie miał synów, więc zwyczaj przeszedł na gałąź Arthura). Otóż, Mabel Tolkien spodziewała się, że dziecko będzie dziewczynką i wybrała dla niej imię Rosalind. Kiedy okazało się, że na świat przyszedł chłopiec, Mabel zdecydowała się nadać mu imię Ronald, a nie Benjamin. Dlatego Tolkien otrzymał imiona John Ronald Reuel, a nie John Benjamin Reuel. (Tolkien pisał o tym w liście 309).

Czy Tywin naprawdę wierzył w winę Tyriona?

Tywin za wszelką cenę chciał się pozbyć Tyriona, ale czy rzeczywiście wierzył w winę Tyriona przy zabiciu króla Joffreya? Z rozmów Kevana możemy wywnioskować, kierował ku takiej opinii. Ale czy nie widział że to zabójstwo było by nazbyt oczywiste jak na jego syna? – Grucha

D: Zaryzykuję stwierdzenie, że jednocześnie przypuszczał, że to możliwe i doskonale wiedział, że dowody zostały sfingowane. No i – co chyba najistotniejsze – dziwnym zbiegiem okoliczności skazanie Tyriona było dla Tywina po prostu wygodne.

A Tyrion to ciągle jakieś kłopoty z prawem miał.

BT: Uznanie Tyriona winnym śmierci Joffreya rzeczywiście było dla Tywina bardzo wygodne – gdyby nie to, że Tyrion od razu stał się głównym podejrzanym (m.in. dzięki publicznemu sprowokowaniu konfrontacji pomiędzy Tyrionem i Joffreyem przez Littlefingera), podejrzenia zapewne padłyby na Oberyna. A konfliktu z Martellami Tywin raczej wolał uniknąć. A czy Tywin naprawdę wierzył w winę Tyriona? Odpowiedź na to pytanie będzie związana z tym, co ktoś sądzi na temat teorii według której Tywin mógł być zamieszany w spisek mający doprowadzić do śmierci Joffreya.

D: To jest akurat teoria, w którą w ogóle nie wierzę. Gdyby Tywin chciał zabić Joffreya, to zrobiłby to w sposób, który nie podważałby statusu i prestiżu Lannisterów. Starałby się to przedstawić jako śmierć z przyczyn naturalnych albo losowych. Otrucie pokazuje, że Lannisterowie są podatni na atak.

BT: Też nie uważam, żeby było to szczególnie prawdopodobne – wątpię, żeby Olenna zgodziła się na udział w spisku wiedząc, że Tywin będzie wiedział, że była na coś takiego gotowa. A skoro raz coś takiego zrobiła, istniała możliwość, że znów się do czegoś takiego posunie.

Haki na Marilliona

Dlaczego minstrel Palucha wziął na siebie winę za zabicie Lysy? Czy Petyr miał na niego jakieś haki? – Grucha

BT: Według niektórych teorii śmierć Marilliona została upozorowana i minstrel został przez Baelisha wypuszczony w zamian za wzięcie na siebie winy za śmierć Lysy. Inną możliwością jest to, że Marillion od początku był człowiekiem Littlefingera. Baelish mógł też wyjaśnić minstrelowi, że bez względu na to, co powie i tak zginie, ale jeśli nie będzie z nim współpracował, czeka go śmierć w męczarniach. Gdyby Marillion opowiedział Anyi Waynwood, Yohnowi Royce’owi i innym możnym Doliny jaki był rzeczywisty przebieg wydarzeń, Baelish mógłby przyznać, że zabił Lysę, ale wyjaśnić, że zrobił to po to, żeby uratować Sansę Stark, którą Lysa przy współudziale Marilliona zamierzała zamordować. Wiele rodów Doliny – w tym Royce’owie – nie było przychylnie nastawionych do Lysy (między innymi dlatego, że odmówiła udzielenia wsparcia Starkom podczas Wojny Pięciu Królów), więc Baelish miałby zawsze szansę na ocalenie życia. Marillion i tak zostałby skazany na śmierć – i to być może jeszcze bardziej okrutną.

Próba walki dla Neda

Dlaczego Ned nie domagał się próby walki? Przecież to była dla niego ostatnia szansa, nie musiał walczyć osobiście, mógł wybrać czempiona. Nie wierzę że człowiek z siedmiu królestw nie pamiętałby o takiej możliwości. – Grucha

BT: Dlatego, że celem Eddarda nie było ocalenie własnego życia, tylko uratowanie Sansy (Ned wiedział o ucieczce Aryi od Varysa), a dano mu do zrozumienia, że jeśli nie przyzna się do winy i publicznie nie potwierdzi, że Joffrey jest prawowitym królem, Sansa zginie. Nawet gdyby Nedowi chodziło o uratowanie życia, zażądanie próby walki prawdopodobnie nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Eddard nie był w stanie samemu walczyć, a w Królewskiej Przystani nie było żadnego zaufanego wojownika, który mógłby wziąć udział w pojedynku w jego imieniu – a Joffrey mógłby odrzucić prośbę o wezwanie kogoś innego (tak jak Lysa podczas procesu Tyriona w Orlim Gnieździe zażądała, by Lannister wybrał na swojego czempiona kogoś z obecnych, chociaż Tyrion poprosił o sprowadzenie Jaime’a)

D: Dodajmy do tego, że nawet zakładając, iż przetrwałby ktoś z ludzi Starków, a Ned na serio nalegał na takie rozwiązanie, to po prostu Joffrey i Cersei mogliby mu tego odmówić. Kto bogatemu zabroni? W końcu to nie jest tak, że mieszkańcy Królewskiej Przystani mieli dostęp do informacji związanych z “sądem” nad Namiestnikiem.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Bluetiger

Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą pojawić się błędy.

Related Articles

Komentarzy: 36

  1. Moim zdaniem wybór imienia Tyrion miał sens, gdyż w ten sposób Tywin przekreślał podejrzenia o nieprawym pochodzeniu Tyriona. Wydaje się, że większą hańbą dla Tywina była w jego oczach pogłoska o przyprawieniu mu rogów niż syn-„potworek”.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. PdM
    Po ilu odcinkach przysługuje Wam awans na arcymaestrów, kto może go dokonać i z czego wykujecie swoje maski, laski i pierścienie?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  3. Odesłanie Jona

    Trzeba przede wszystkim wziąć pod uwagę, że żadne z dzieci Neda nie zostało wysłane w „turnee”. Można zatem przyjąć, że Ned generalnie był niechętny wobec tej formy wychowania, nie zaś, że zrobił jakiś wyjątek specjalnie dla Jona.

    Żelazna potęga

    „Jak to możliwe, że Żelazne Wyspy są taką potęgą militarną?” No cóż- niemożliwe. 🙂 Jest tak, jak mówią maesterowie. Żelaźni wykorzystują po prostu fakt, że na razie nikt nie ma czasu porządnie się za nich wziąć. Wszyscy są zajęci poważniejszymi wrogami. Nawet Północ. A że w Westeros właśnie zjawił się Aegon, to pewnie jeszcze pobaraszkują sobie jakiś czas.

    Imiona Lannisterów

    Jak już gdzieś pisałem, nie sądzę, żeby to miało jakiekolwiek znaczenie. Dziadek Tywina to Gerold. Jego bracia – Kevan i Gerion. Wujowie – Tion, Jason. Owszem, imiona na „Ty” są popularne na Zachodzie, ale raczej nie kryje się za tym nic więcej.

    Czy Tywin naprawdę wierzył w winę Tyriona?

    Jestem absolutnie przekonany, że nie. Tywin to za inteligentny człowiek, żeby kupić taki bałach. Po prostu jak zwykle wykorzystał pomyślny zbieg okoliczności.

    Próba walki dla Neda

    Przede wszystkim, żeby była jakaś próba walki, to musiałby też być jakiś proces. Zauważyliście jakiś? Już widzę, jak Ned śle umyślnego z lochów z propozycją udowodnienia swojej niewinności poprzez próbę walki. Joffreyowi i Cersei odpadłyby dupy ze śmiechu.
    Ned:
    – Oskarżenie jest fałszywe! Udowodnię to w próbie walki!
    Cersei:
    – Oskarżenie? Jesteś o coś oskarżony lordzie Stark?
    🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. A dlaczego Tywin miał nie wierzyć w winę Tyriona, skoro Tyrion skłaniał się do obwiniania za to Sansy ? Nie był dosyć inteligentny żeby wiedzieć, że ona nie potrafiła by zrobić czegoś takiego ? Więc dlaczego Tywin nie miałby się mylić.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Kwestia okoliczności, w jakich się to wszystko wydarzyło. Sansa zniknęła po śmierci Joffreya więc Tyrion mógł się zastanawiać czy ona nie maczała w tym palców. Z kolei sam Tyrion podczas wesela był podczaszym Joffreya więc było oczywistym, że jak Joffrey zacznie się dusić po spożyciu wina to wzrok wszystkich skupi się od razu na Tyrionie i to jego oskarżą o zabójstwo. Gdyby Tyrion faktycznie chciał się pozbyć Joffreya to musiałby być ostatnim kretynem, żeby zrobić to akurat przez otrucie winem w sytuacji, gdy sam to wino nalewał na oczach wszystkich. Nie, Tyrion był zbyt inteligentny i gdyby chciał się pozbyć Joffreya to na pewno zrobiłby to w sposób, który nie rzuciłby na niego podejrzeń. Cersei mogła wierzyć w winę Tyriona, ale ona była zaślepiona nienawiścią do niego, a poza tym była też zwyczajnie idiotką. Tywin to co innego, był zbyt inteligentny, żeby w to wszystko uwierzyć i na pewno zdawał sobie sprawę, że zabójcą jest ktoś inny. Ale głośno tego nie mówił, bo pozbycie się Tyriona było mu na rękę.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. Dokładnie, jak napisał kolega Bezimienny. A ponadto trzeba wziąć pod uwagę, że Joffrey, mimo iż głupi i wredny, był jednak członkiem naszego stronnictwa. Uderzenie w niego przez Tyriona byłoby podcinaniem gałęzi, na której wszyscy Lannisterowie siedzą. Tyrion był oportunistą. Nie uderzałby w rodzinę, dzięki której miał pozycję i pieniądze. Sansa zaś była wrogiem. Nawet jeżeli sama nie byłaby w stanie zaplanować i przeprowadzić zamachu na króla, to mogła być narzędziem w rękach sprytniejszych spiskowców. Tyrion miał wszelkie podstawy, żeby ją podejrzewać. Zresztą, jak się okazało, miał rację.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  4. Przede wszystkim to Ned chyba pamięta co się stało jak Stark ostatnio zażądał próby walki w Królewskiej Przystani. Do tego po uwięzieniu mógł mu wrócić jakiś rozsądek polityczny i wiedział, że to jedno z gorszych wyjść z tej sytuacji dla jego rodziny.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. A to nie było czasem tak, że on wyzywał Rhaegara na pojedynek? Taki klasyczny, rycerski? Pojedynek to jednak co innego niż próba walki, która jest częścią procesu sądowego.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
            1. Aha, spoko. Myślałem, że chodzi o to wyzwanie Rhaegara na pojedynek, którego zażądał Brandon pod Czerwoną Twierdzą. Nie wiedziałem, że stary Stark żądał potem próby walki. Był tam w ogóle jakiś proces? Choćby taki szczątkowy, jaki zrobiło Ogarowi Bractwo Bez Chorągwi?
              A tak w ogóle to gdzie te wydarzenia są opisane? Chciałbym poczytać.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Chyba Świat Lodu i Ognia. Sądu nie było, dlatego Rickard zażądał próby walki. Dostał ją na swój sposób 🙂

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Jeżeli nie było sądu, to nie powinno być i próby walki. Przecież ideą sądu bożego było właśnie rozstrzygnięcie wątpliwości podczas procesu.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. To chyba nie był zbyt dobry czas dla respektowania prawa i wolnych sądów 😛

                  I to była jednak książka. Starcie Królów, rozdział Catelyn. Nawet tutaj omówiony: https://fsgk.pl/wordpress/2018/12/czytamy-starcie-krolow-42-catelyn-vii-theon-v/
                  Brandon przyjechał wyzwać Rhaegara, ale został pojmany. Aerys kazał przyjechać ojcu zadośćuczynić, po czym obu skazał na śmierć. Nie byle jaką i zrobił wszystko by pogwałcić wszelkie zasady sądów i sprawiedliwości. Nawet jak na tamte realia.

                  W ogóle znając szczegóły, to w tym dylemacie moralnym trzeba przyznać rację Jaime’mu. Jestem pewny, że Martin chciał tutaj czytelnikowi coś pokazać i na pewno nie było to „stój za królem niezależnie od wszystkiego”

                  „”Five hundred men just stood there and watched. All the great knights of the Seven Kingdoms. You think anyone said a word, lifted a finger? No, Lord Stark. Five hundred men and this room was silent as a crypt. Except for the screams, of course, and the Mad King laughing. And later… when I watched the Mad King die, I remembered him laughing as your father burned… it felt like justice.””

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. OK, dzięki. Odświeżyłem sobie ten rozdział.

                  No cóż, do sytuacji Neda to i tak nie bardzo przystaje, bo jemu nie urządzono nawet takiego „sądu”. A gdyby zaczął domagać się próby walki na placu, to pewnie z powrotem trafiłby do lochu i już stamtąd nie wyszedł. Zmarłby na nagły atak zapalenia płuc.

                  Co do dylematów moralnych Jaime’a, to chyba jednak rację miał Gerold Hightower. Gwardzista nie jest od osądzania czynów króla. Jeżeli król jest bydlakiem, a ty nie chcesz mieć współudziału w jego draństwach, to nie podejmuj służby u kogoś takiego.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. Myślę, że to co robił Aerys już wykraczało poza ten poziom. On zresztą go zabił jak usłyszał „Burn them all”. Sytuacje ze Starkami po prostu przywołał przy Catelyn. Wtedy zresztą nie „oceniał” działań króla i nie protestował. Chyba myślał że ktoś starszy zareaguje.

                  Ze służby zrezygnować nie mógł już, a nie dostał żadnych materiałów, że król będzie palił ludzi bez sądów i przygotowywał ludobójstwo całego miasta.

                  W rozmowie z Brienne lepiej to opisywał, bo z Catelyn grał na emocjach.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. Ja to wszystko rozumiem, ale jak mawiał Jaqen H’ghar – każdy ma wybór. Jaime wybrał splendor białego płaszcza i służby w elitarnej formacji. I robił to dopóty dopóki służba u bydlaka nie przerosła nawet jego granic tolerancji.
                  Rozumiem, że w życiu nie ma łatwych wyborów. Na jego miejscu pewnie postąpiłbym tak samo. Nie zmienia to jednak faktu, że złamał śluby i zdradził króla, któremu miał obowiązek służyć. Może więc nie powinien mieć siebie za taką skrzywdzoną niewinność, jak to czasem lubi okazywać. Wybrał mniejsze zło, ale jednak zło i daleko mu do bycia kryształowym.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
  5. PDM

    Kiedyś pisałem o wulkanach na północy powodujących zbyt długie zimy, dziś w głowie mam księżyce.
    Legenda mówi, że był drugi księżyc w który walnęła asteroida i narodziły się smoki. Jak one się narodziły, to cholera wie. Może były wcześniej, a może nie było warunków przy dwóch księżycach.
    Ale może to kwestia księżyca ma wpływ na te nienaturalne pory roku?
    Może istniał idealny balans jak obecnie na Ziemi, a uderzenie w drugi księżyc (i być może też Planetos się oberwało) ten balans zaburzyło. Obrót planety i jej oś mogła ulec zmianie. Doszłoby też do innych katastrof naturalnych lub zmiany ich występowania (trzęsienia, wulkany, tsunami).
    Pytanie na ile ta legenda jest zgodna z prawdą i czy faktycznie tu może leżeć „pies pogrzebany”?

    W ogóle księżyc księżycowi nierówny. Każdy może mieć inne oddziaływanie na planetę.

    Jeszcze kwestia miesięcy. Planetos ma jakiś kalendarz? Wydaje się że „jeden księżyc” trwa tyle co u nas.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  6. Tak czytam FSGK od kilku lat(Świetna robota) i mam wrażenie, że przeprawa wojsk Północy przez bliźniaki to jednak najsłabsza logicznie część powieści. Sam nawet kiedyś tutaj podjąłem ten temat w komentarzach.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Też nie wydaje mi się, żeby skorzystanie z mostu było aż tak bezwzględnie konieczne, żeby Starkowie i Tully dali się szantażować pomniejszemu wasalowi. Martin chyba po prostu bardzo potrzebował tej umowy dla dalszej fabuły.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    1. Znał też Joffrey’a. I podejrzewam, że doskonale znał relacje między bratem a „siostrzeńcem”, tym bardziej że Tyrion więcej czasu spędzał w Królewskiej Przystani niż w Casterly Rock.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Napisałem, że Tywin to inteligentny człowiek i dlatego nie wierzył w winę Tyriona. A umówmy się – Jaime tytanem intelektu nie jest. Być może zastanawiał się także, czy księżyc zrobiony jest z żółtego sera? Tak czy siak na naukową dysputę bym go ze sobą nie zabrał. Prędzej do tawerny, gdybym szedł dać komuś w mordę.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    3. Kevan wierzył w winę Tyriona (chyba, że kłamał), a ponieważ on naśladował Tywina można przyjąć, że Tywin też wierzył

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. on bardziej sie go sluchal nizeli nasladowal, bedac przekonanym ze trzeba robic tak jak Tywin karze. Mysle ze rowniez mial swiadomosc pewnej przepasci w kompetencjach ktora dzielila go od brata. Zaakceptowal ja i wykorzystal czerpiac profitu z posiadania madrego braciszka. Zamiast sie dasac, probowac udowadniac inne zalety, po prostu z pokora przyjal to jak potraktowal go los. Moim zdaniem jest to rodzaj wielce niedocenianej madrosci zyciowej, a mianowicie wiedziec kogo sie sluchac i kto jest od nas lepszy / madrzejszy.

        Skoro zarysowałem ich relacje, wniosek nasuwa sie sam -> Kevan nawet nie pytal Tywina co on mysli na ten temat, wystarcza mu fakt ze Tywin zachowuje sie tak jakby wierzyl w wine Tyriona.
        On z automatu dostosowuje sie do przedstawienia, wchodzi w role przygotowana przez Tywina.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Dokładnie. A nawet, gdyby pytał, to Tywin przecież nie zwierzał mu się przy śniadaniu ze spraw, o których nie musiał wiedzieć. Nie powiedziałby:
          – Wiesz, Kevanie. Tak naprawdę to nie wierzę w winę mego syna, a twego bratanka, ale skoro trafia się okazja wysłania karła na Mur i przekabacenia Jaime’a, to kto by nie skorzystał? Mam nadzieję, że to nie wpłynie na twój podziw dla mnie?

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Faktycznie teza, że Tywin mógłby rozmawiać ze swoim bratem i jednocześnie najbardziej zaufanym doradcą o procesie swojego syna jest absurdalna i śmieszna

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Absurdalna i śmieszna jest teza, że Tywin mógłby mu się spowiadać ze swoich najskrytszych myśli i najpodlejszych planów (zwłaszcza, gdy te plany uderzały bezpośrednio w rodzinę). U Tywina zawsze było tak, że wiedział tylko ten, co musiał wiedzieć i tylko tyle, ile musiał. Jak w przypadku Krwawych Godów.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
        2. Z jednym tylko się nie zgodzę- moim zdaniem, to właśnie Kevan był tym mądrzejszym bratem, który jednak świadomie przyjął rolę tego mniej ważnego. Ma wszystkie intelektualne zalety starszego brata (co potwierdza w swoich myślach Tyrion i działania samego Kevana po śmierci Tywina), gdy przyjdzie co do czego nie boi się również dokonać rzeczy obiektywnie złych (w końcu to on dowodzi furażerami w Dorzeczu), ale nie ma w nim okrucieństwa i przesadnej dumy Tywina. Nie próbuje przeforsować zostania przez siebie namiestnikiem, nie musi obsadzać połowy Małej Rady swoimi krewnymi, nie ma też fiksacji na to aby dominacja Lannisterów była otwarcie okazywana. Nie zaślepia go wyidealizowana wizja rodu i widzi wady zarówno dzieci Tywina jak i swoich (i choć w przypadku takiego Lancela działa pobłażliwie, to robi to świadomie z miłości, a nie w ślepiej wierze, że Lancel jest alfą i omegą niczym Jaimie dla Tywina).

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Nie podejmuję się rozstrzygać, który z braci był mądrzejszy, ale co do przymiotów Kevana pełna zgoda. To chyba jedyny Lannister, którego lubiłem.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  7. PDM:

    Czy ktoś może mi objaśnić magiczny klucz, jakim kierują się tłumacze „Pieśni Lodu i Ognia”?

    Winterfell. Casterly Rock. ALE: Królewska Przystań. Wysogród. Orle Gniazdo.
    Reach pozostaje nieprzetłumaczone, ale już Północ, czy Dolina znamy w polskiej wersji.

    Czy jest w tym w ogóle jakakolwiek logika?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  8. Myślę, że Tywin nie miał nic wspólnego ze śmiercią Joffreya ale jak już nastąpiła to raczej za bardzo się tym nie przejął. Miał w końcu pod ręką Tommena, którego mógł łatwo manipulować a okres przewidywanej regencji się wydłużył (tak, wiem że Tywin był namiestnikiem a nie regentem ale po wojnie jedynym co mogłoby ograniczać jego władze byłyby pomysły szurniętego króla. Tak dla odmiany po Aerysie).

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  9. „jedynym co mogłoby ograniczać jego władze byłyby pomysły szurniętego króla. Tak dla odmiany po Aerysie).”

    +1 😀

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button