Nic nie wiesz, Eddardzie Stark
Czy Starkowie mieszkali pod kamieniem? Ja rozumiem, że Ned intencjonalnie unikał kontaktu z Robertem, ale na litość? Nic do niego nie docierało? Przecież po przybyciu do Królewskiej Przystani okazało się, że w sumie nic nie jest takie jak on i jego rodzina sobie to wyobrażali? – KwarcPL
D: A nie straciłeś nigdy kontaktu z kumplem, który wyjechał na drugi koniec kraju? Niby coś tam wiesz, co u niego słychać, może nawet wyślesz raz czasem maila, ale bez osobistego kontaktu (albo przynajmniej częstej komunikacji), to wszystko to może być obraz bardzo niedokładny. No to nałóż sobie teraz na to skalę kontynentu i średniowieczną technologię.
BT: Można wyjaśnić, dlaczego Ned wiedział tak mało o życiu osobistym Roberta, ale to, że nie miał żadnych wieści o tym, co się dzieje na dworze i jak wygląda sytuacja w królestwie (choćby o zaciąganiu gigantycznych pożyczek) jest jednak dość dziwne. Wygląda na to, że Ned nie miał na Północy ani swoich ludzi, ani żadnych znajomych, którzy informowaliby go o tym, co się dzieje – a można by się spodziewać, że jako dawny wychowanek Jona Arryna będzie miał jakieś kontakty wśród lordów i rycerzy z Doliny, z których niektórzy zapewne przebywali (przynajmniej czasowo) na dworze w Królewskiej Przystani.
Dorwać małego
Co sobie Cat myślała uprowadzając Tyriona? Że może sobie ot tak skazać na śmierć członka najbogatszego rodu na kontynencie a może i planecie, prywatnie szwagra króla, i nikt nie wyciągnie z tego konsekwencji? Przecież jej mąż i córki siedzieli w KP między Lannisterami. – KwarcPL
D: Cat nie planowała samowolnie skazać go na śmierć. Nawet protestowała, gdy Lysa przejęła jej więźnia. Plan był taki, żeby się z Tyrionem schować przed ewentualnym odwetem Lannisterów, a potem domagać się sądu od Roberta. Co więcej, Cat nie porwałaby Tyriona, gdyby nie rozpoznał jej w gospodzie. W tym momencie nie bardzo miała wybór – gdyby puściła go wolno, wszyscy w Królewskiej Przystani usłyszeliby o jej potajemnej wizycie w mieście. I Lannisterowie zaczęliby węszyć. A już przede wszystkim zacząłby węszyć (według Cat) sam winowajca, czyli Tyrion. Dorzućmy do tego przekonanie, że Jon Arryn został otruty i mamy pełny obraz sytuacji. Cat nie miała dobrego wyjścia, istniały tylko dwie złe opcje. Można argumentować, że wybrała gorszą, ale w świetle tego, co wówczas wiedziała, bezczynność też była śmiertelnie groźna.
BT: Pełna zgoda.
„Ukradnij komuś ty. Ja ukradnę!”
Skoro Lannisterom tak zależało na mieczu z valyriańskiej stali to nie mogli go tak po prostu podwędzić? Co by im Harlawowie zrobili jakby ich okradli? Albo w drugą stronę, przed Podbojem Westeros to było jedno, wielkie pole bitwy i co? Naprawdę żaden ród pokonany przez Lannisterów nie miał rodowego oręża, który byłoby można im odebrać w ramach retrybucji? – KwarcPL
BT: Posiadanie kradzionego miecza z valyriańskiej stali byłoby powodem do hańby, a nie do dumy. Dlatego Lannisterowie mieli przed sobą dwie możliwości – zakupić miecz od jakiegoś zubożałego rodu, albo przejąć miecz od pokonanego przeciwnika. Starania o zakup miecza nie przyniosły rezultatów, bo nawet najmniej zamożni posiadacze mieczy z valyriańskiej stali nie chcieli się rozstać ze swoim rodowym dziedzictwem. Pozostawało tylko przejęcie miecza od jakiegoś całkowicie pokonanego rodu – ale w Westeros całkowite unicestwienie któregoś z ważniejszych rodów zdarza się bardzo rzadko. Przypuszczam, że nawet jeśli w czasie wojen toczonych w okresie od zaginięcia Tommena II i Jasnego Ryku po upadku Valyrii do Podboju Aegona któryś z Lannisterów zdobył na polu bitwy miecz z valyriańskiej stali, został on później odesłany rodzinie właściciela (biorąc pod uwagę, jak ważne są dla rodów ich miecze, nie zdziwiłbym się, gdyby zwracanie mieczy było uwzględniane wśród warunków traktatów pokojowych, lub po prostu było uznawane za honorowe). Gdyby Reyne’owie albo Tarbeckowie byli posiadaczami takiego miecza, Tywin zapewne by go przejął… tak się jednak złożyło, że mieczem Reyne’ów był najprawdopodobniej Czerwony Deszcz (ang. Red Rain – gra słów z nazwiskiem Reyne, tak samo jak w pieśni Rains of Castamere, czyli Deszcze Castamere), który już znacznie wcześniej trafił w ręce Drummów z Żelaznych Wysp – niejaki Hilmar Drumm podczas najazdu zdobył go na pokonanym rycerzu.
D: Dodajmy do tego, że – mimo swojej użyteczności bojowej – wiele mieczy z valyriańskiej stali prawdopodobnie nie była używana na wojnie. To w końcu często największe skarby, jakimi dysponuje dany ród. Więc trafienie na taki “przypadkiem” raczej nie wchodzi w grę. Dziwię się (ale tylko trochę), że żaden ród nie zechciał przehandlować miecza za jakieś nadanie ziemskie i małżeństwa z Lannisterami. Ale nie dziwię się, że nie udało się miecza załatwić w inny sposób.
Dziki ogień
Czemu Targaryenowie mieli taką obsesję na punkcie dzikiego ognia? Chodziło o to, że po wyginięciu smoków były najbliższą im bronią czy o coś więcej? Wiemy, że Aegon V wykorzystał go w nieudanej próbie wyklucia gadzin w Summerfall. Może w jakiś sposób jedno i drugie jest powiązane? – KwarcPL
BT: Targaryenowie zawsze uważali, że istnieje szczególny związek pomiędzy nimi jako smoczymi jeźdźcami i ogniem. Gdy zabrakło smoków, po prostu zaczęli zwracać większą uwagę na dziki ogień jako na coś, co pozwalało kontynuować te związki chociaż w symboliczny sposób.
D: Tak, też uważam, że dziki ogień nie musi mieć żadnego związku z samą Valyrią (choć może – po prostu tego nie wiemy), natomiast jego znaczenie dla Targaryenów bierze się z ich związków ze smokami.
DaeL nie ma przemyśleń.
Czy macie może jakieś przemyślenia na temat Boga-Króla który rządził na wyspach Ib przed zagładą Valyrii? Coś ciężko mi się widzi taką postać wręcz mitologiczną, w otoczeniu dalekiej, zimnej wyspy Ib, gdzie mieszkańcy de facto są Westeroskimi krasnoludami. – Magiczny Krzysztof
BT: Nie widzę powodu dla którego tytuł “boskiego króla” miałby nie pasować do dawnych władców Ibben – tym bardziej, że nazwa Ib jest prawdopodobnie zaczerpnięta z twórczości H.P. Lovecrafta, a dokładniej od miasta Ib z opowiadania “Przyszła na Sarnath zagłada”.
D: A ja żadnych przemyśleń na ten temat nie mam 🙂
Magiczna bariera na Wyspie Twarzy
To ostatnie pytanie, a szczególnie odpowiedź do niego (chodzi o Wyspę Twarzy – przyp. DaeL) przywodzi mi na myśl “Świteź”, a szczególnie już sugestia magicznej bariery – “każdego śmiałka jezioro zagarnie do nieprzebrnionych czeluści”. Oczywiście podobieństwo jest pewnie przypadkowe, ale kto wie, może rozwiązanie będzie podobne i do wyspy dopłynie ktoś godny (w Świtezi “pan na Płużynach, którego pradziady były Świtezi dziedzice” rozwiązuje tajemnice ponieważ raz: “kraj był twojego pradziada, że w tobie nasza krew płynie”, a dwa: “lecz żeście z Bogiem poczeli”. Nie wiem jak to by się dokładnie miało przełożyć na świat PLiO, może byłby to ktoś kto jest wargiem albo po prostu ktoś kto pochodzi od Pierwszych Ludzi lub wyznaje Starych Bogów? Ktoś mi zaraz pewnie odpowie w komentarzu, że podobieństwo wynika z oparcia jednego i drugiego na jakiś mitach czy archetypach i bardzo możliwe, że tak jest, ja nie mam aż tak dokładnej wiedzy, także po prostu dzielę się podobieństwem, które znalazłam. – Nevada
BT: To ciekawa paralela – zgadzam się, że najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem tego, że Wyspa Twarzy była w stanie przez tak długi czas zachować swoje sekrety jest istnienie pewnego rodzaju “magicznej bariery”, przez którą tajemniczy strażnicy wyspy przepuszczają tylko niektórych (zapewne zielonowidzów, zmiennoskórych, a być może także inne osoby związane ze starymi bogami). Przywodzi to na myśl arturiański Avalon, a także miejsca z legendarium Tolkiena takie jak Doriath (chroniony Obręczą Meliany), Lothlórien i Valinor.
D: Zresztą takich mitów było w naszej historii więcej – np. Antilla czy Hy-Brasil. Nb. na tej drugiej mieszkał sobie nieśmiertelny, magiczny Wysoki Król, który sprawował władzę nad całym światem i czynił wyspę dostępną dla innych królów raz na siedem lat. Zaraz ktoś na mnie zacznie krzyczeć, żebym nie próbował podprogowo przemycać spekulacji na temat Brana-króla, bo jestem urobiony przez serial i się nie znam 😉 A wracając do kwestii Wyspy Twarzy – myślę, że jakaś magiczna bariera tam istnieje, ale może ona mieć nieco inny charakter – czyli np. nie robi krzywdy, ale sprawia, że człowiek ma ochotę wyspę opuścić. W ten sposób można byłoby wyjaśnić fakt, dlaczego nie ma tam żadnego ludzkiego osiedla, a ludzie, którzy tam trafiają, zazwyczaj wkrótce wracają.
Jak już jesteśmy przy Valyriańskich mieczach – jak sądzicie, czy Tyrion zdobędzie dla siebie miecz przeznaczony dla Jaimego? Chodzi mi o ten fragment, gdy Tywin prezentuje miecz Tyrionowi i mówi mu, że to miecz przeznaczony dla jego syna (w domyśle Jaimego). Oczywiście najłatwiej byłoby założyć prawdziwośc tezy, że tylko Tyrion jest synem Tywina, ale nawet bez tego dałoby się to wyobrazić. A drugie pytanie- jak w takim razie traktować opublikowany fragment z Wichrów Zimy z rozdziału Tyriona, gdy ten podnosi z cyvass białego smoka, na którym niczym krew pojawiają się żyłki (czy jakoś tak)? Czyżby Tyrion smokobójca?
Jak żyłki mają pojawiać się na figurce niczym krew, skoro to po prostu są ślady krwi? Piszesz jakby to była przenośnia.
Jakoś nie wyobrażam sobie jak miałoby się wyglądać przejęcie przez Tyriona Oathkeepera. Poza tym, po co mu on? Szermierz z niego żaden. No i wydaje mi się, że tamten miecz stanie się orężem ceremonialnym Lorda Dowódcy Gwardii Królewskiej.
Jak oceniacie audiobook Gry o Tron i ewentualną grę (dubbing?) poszczególnych aktorów w polskiej wersji językowej? Obsada jest zacna, szkoda, że tego nie kontynuowano. Mi szczególnie do gustu przypadła Agata Kulesza jako Cat.
to pytanie tylko do Maesterow czy ja tez moge odpoweidziec?
zaryzykuje banicje i odpowiem, bo tak sie sklada ze uwielbiam ten audiobok i gdy wykonuje jakas fizyczna prace to zwykle sobie go puszczam.
– totalnie nie pasuje mi Wieckiewicz jako Ned (nie potrafię określić czemu) oraz Dziedziel jako Robert ( zbyt starczy glos)
– Braciaka jako aktora uwielbiam ale tez mi nie do końca pasuje
za to uwielbiam Mastera Luwina, Danke i Arye i Cait (sliczny glos, pewnie nie chodzi o to ze pasuje do Cait tylko ze ma przyjemny glos)
Reszta jest ok. Bardzo lubie sciezke dzwiekowa dziewczynek, takie niby sympatyczne, choc jakby puste plumkanie, idealnie pasuje tonem do zimnych starkow.
Z tego co wiem, za slabo sie sprzedalo zeby kontynuowac i wstyd sie przyznac ale sam swoja wersje mam od kogos, dzielnie spoczywa na moim dysku google.
Kiedys dostalam audiobooka w ktorym lektor mówił „Jon” nie „Dżon”. Masakra
w sluchowisku o ktorym mowa rowniez mamy JONA a nie DZONA, dla mnie spoko.
No i jeszcze Jarosław Boberek grający chłopa chyba z Kamiennego Płotu czy Brodu Komedianta głosem króla Juliana!!! To była truskawka na torcie tego audiobooka.
1. Też mi to nigdy nie pasowało. Władca niemal połowy królestwa, cieszący się sporą autonomią, nie ma przy dworze jakichś swoich szpiegów czy ambasadorów, którzy informowaliby go o wszystkim na bieżąco? To po prostu nie do pomyślenia. Nie miałoby prawa się zdarzyć. Chyba że Ned jest jeszcze większym idiotą niż go tu wszyscy podejrzewamy. W takim razie ktoś powinien odebrać mu władzę i ubezwłasnowolnić.
3. Zgadzam się w pełni. Zresztą próbowałem już to wyjaśniać kolegom. Nie da się ukraść tego wszystkiego co dla rodu symbolizuje miecz z valyriańskiej stali. Tradycji, historii, szacunku. Trzeba samemu na to zapracować. Lannisterowie mają dobrą historię, ale nie mają miecza. Kradzież miecza Starków tego nie zmieni. Albo będą mieli kradziony miecz STARKÓW, albo jakieś gówno bez historii.
1. Widać to jedno z tych rozwiązań fabularnych, które trudno racjonalnie wyjaśnić, ale znalazło się w książce, bo Martin musiał pchnąć fabułę do przodu 😉 Ta sama sytuacja co z bratobójczym konfliktem Renly’ego i Stannisa.
No chyba, że Starkowie tak bardzo chcieli się odizolować od reszty świata, że izolowali się nawet od informacji. Ale w takim przypadku Ned nie przyjmowałby propozycji Roberta, żeby zostać jego namiestnikiem.
3. Ano właśnie. Może i Ned oficjalnie został ścięty jako zdrajca, ale nadal nie zmienia to faktu, że Lannisterowie sobie jego miecz zwyczajnie przywłaszczyli i nawet po przetopieniu to nie ich miecz (a właściwie miecze). Swoją drogą dziwna sprawa, że Ned jadąc na południe w ogóle zabrał ze sobą Lód. Powinien go zostawić w Winterfell.
Oczywiście. Tak jak kradzież korony nie zrobi z ciebie króla, tak kradzież miecza rodowego nie przeniesie na ciebie całego splendoru poprzedniego właściciela.
A czemu Ned zabrał Lód ze sobą? Nie wiem, ale odnoszę wrażenie, że w odróżnieniu od innych właścicieli valyriańskich mieczy on chyba po prostu lubił nosić swój cały czas przy sobie. 🙂
1. O nie, tylko nie bratobójczy konflikt Renly’ego ze Stannisem. Dyskusja o nim toczyła się na łamach pół tuzina odcinków „Pytań do maestrów”, wystarczy XD
3. Bardzo możliwe, że Ned jako Namiestnik Króla chciał kontynuować tradycję samodzielnego wykonywania wyroków i po to był mu potrzebny miecz? A co do „przywłaszczenia” mieczu to chyba za bardzo pompujecie temat. W realiach średniowiecza instytucje takie jak łupy, reparacje czy kontrybucje istniały i miały się dobrze. Nikt nie mówił, że tak nie można bo „splendor na Ciebie nie spłynie”. Poza tym „odebranie miecza zdrajcy, by po przekuciu dalej służył Królestwu” to lepsza legenda rodowa niż „no wzięliśmy i kupiliśmy” 😛
„Bardzo możliwe, że Ned jako Namiestnik Króla chciał kontynuować tradycję samodzielnego wykonywania wyroków i po to był mu potrzebny miecz?”
To niewykluczone.
„W realiach średniowiecza instytucje takie jak łupy, reparacje czy kontrybucje istniały i miały się dobrze.”
To dwie zupełnie różne sprawy. Co innego jest wskazać na ścianę i powiedzieć: „oto miecz mojego największego wroga, zdobyłem go pokonując go w ciężkiej walce”. A co innego: „to mój miecz, od wieków w rodzie. Co? Dlaczego nikt go dotąd nie widział? Aa, bo dziadek włożył go do skrzyni i wszyscy o nim zapomnieli”. 🙂
> To dwie zupełnie różne sprawy. Co innego jest wskazać na ścianę i powiedzieć: “oto miecz mojego największego wroga, zdobyłem go pokonując go w ciężkiej walce”. A co innego: “to mój miecz, od wieków w rodzie. Co? Dlaczego nikt go dotąd nie widział? Aa, bo dziadek włożył go do skrzyni i wszyscy o nim zapomnieli”.
Jasne, ale czy ktoś planował rżnąć głupa? Ja tylko zwracałem uwagę, że fakt jakoby miecz był zdobyczny nie musiał być powodem do wstydu. Wręcz przeciwnie, łupy spod Wiednia Sarmaci wystawiali na widok publiczny uważając ich posiadanie za coś zaszczytnego.
No i Bluetiger przecież napisał, że przejęcie miecza od pokonanego wroga nie byłoby powodem do hańby. Hańbą byłaby kradzież albo rżnięcie głupa właśnie, że to nasz. A ty wspominałeś, że powinni okraść Harlawów. 🙂 Jednak w przypadku miecza Neda trudno uznać go za prawowity łup wojenny. Ned nie stracił go na wojnie, bo z nikim przecież nie wojował, a już na pewno nie pokonali go Lannisterowie. Został aresztowany i skazany, a ponieważ nie orzeczono przepadku mienia, to jego dobytek powinien zostać zwrócony rodzinie. Lód po prostu został ukradziony. Najpierw przez Payne’a, a potem przez Tywina. Nic dziwnego, że Tywin nie chciał się nim chwalić.
Kradzież na Harlawach była jedną z dwóch alternatyw. Bardziej mnie zastanawiały retrybucje i łupy, ale tutaj wracamy do tego, że w Westeros rody były nie do zajechania, więc ciężko by Lannisterowie przejęli po jakimś. A co do Lodu to na dobrą sprawę piernik wie co orzeczono. Martin jest perfekcjonistą, ale nie aż takim by przedstawiać treść wyroku króla Joffreya w sprawie zdrady Neda 😛
Wiem. Założyłem po prostu, że skoro nie orzeczono przepadku ziem i tytułów Starków (a nie orzeczono, skoro Robb, jako nowa głowa rodu, został wezwany do KP celem potwierdzenia lojalności wobec tronu) to tym bardziej nie orzeczono przepadku rodowych dóbr, takich jak miecz rodowy. Wydaje mi się, że to słuszne założenie.
Nie tyle nie do zajechania, co po prostu nie praktykowano tego. Podobnie było zresztą w europejskim średniowieczu. Honor ponad wszystko. I nie było to puste hasło. Zaś takie praktyki uznawano za niehonorowe. To nie starożytność, gdzie krew płynęła rynsztokami i nie przepuszczano nawet dzieciom. Toteż nie dziwi fakt, że w Westeros często zwracano miecze rodowe, a nawet bywało to warunkiem zawarcia pokoju. Ja nie słyszałem o przypadku, żeby jakiś andalski ród przywłaszczył sobie miecz drugiego, istniejącego rodu, nawet jeżeli zdobył go jako łup wojenny.
Słuszne założenie z tym wezwaniem Robba do KP. Acz czy aby przypadkiem Lód nie został przekuty już po wypowiedzeniu wojny? Być może wtedy zdecydowaniu o wyjęciu Starków spod prawa. Chociaż nawet wtedy Sansę traktowano jako klucz do Północy. Strasznie zagmatwane to wszystko. Co do średniowiecza to rzadko wybijano całe rody (Zachowie się kłaniają), acz stosowano różne retrybucje między krajami. Skoro przegrałeś to oddaj nam ziemię i z tego co wiemy to w Westeros też tak to wyglądało. Aegon IV przesuwał włości między Blackwoodami a Brackenami.
Nie wiem szczerze mówiąc. A właściwie nie pamiętam. Pamiętam tylko, że zwrot miecza rodowego był jednym z warunków zawarcia pokoju przesłanych przez Robba. Zaś Lód na 99% został przekuty już po śmierci Robba, kiedy było wiadomo, że żaden układ pokojowy nie będzie już potrzebny.
Owszem, włości przechodziły z ręki do ręki, ale to trochę inna sprawa. W systemie feudalnym ziemia to właściwie dzierżawa, zaś miecz to własność i symbol. Nie przypominam sobie, żeby od pokonanych kiedykolwiek żądano takich rzeczy jak miecze rodowe, relikwie itp. Rozliczano się w ziemi, wasalach, świadczeniach i naturze. Albo po prostu w gotówce – srebrze i złocie.
A nie planował? Nigdzie nie było obwieszczone, że Lód zostanie przetopiony, mnóstwo ludzi mogło założyć, że został odesłany z kośćmi Neda na Północ. W pewnym momencie po prostu pojawiły się dwa miecze, myślę, że nie bez powodu Tywin chciał, żeby je przebarwić na czerwono. Jeden z mieczy zaraz wyjechał ze stolicy, a Jaime nawet nie wyjął go publicznie. Drugi pojawił się na weselu, Joffrey popełnił nim zbrodnię zniszczenia księgi, a później też zniknął z widoku. No i do czasu wesela sporo osób zniknęło z dworu, a pojawili się nowi – może być, że tylko główni gracze kojarzyli Lód z tymi dwoma nowymi.
Tak czy inaczej, jeśli Wdowi Płacz i Wierny Przysiędze nie wrócą ostatecznie do Starków, to mam nadzieję, że przynajmniej każdym z nich zostanie zabity ktoś, kto przyczynił się do upadku rodu.
Dokładnie. Przekuł go na nowe i zaraz się ich pozbył. Tak postępuje złodziej, a nie uznany zwycięzca. Zresztą, „zwycięstwo” Tywina było podobnej próby… :/
” O nie, tylko nie bratobójczy konflikt Renly’ego ze Stannisem. Dyskusja o nim toczyła się na łamach pół tuzina odcinków “Pytań do maestrów”, wystarczy XD”
Spoko, też już mi się przejadł ten temat, podałem go tylko jako przykład. Ale na tym koniec 😛
A co do łupów zdobytych na wrogu to owszem, często było to traktowane jako powód do chwały – no przynajmniej, jeśli te łupy zdobyło się po walce, a nie np. ograbiając bezbronne wioski czy miasta wroga 😉 Gdyby Lannisterowie zdobyli Lód podczas wojny po bitwie ze Starkami i np. Jaime pokonałby Neda w walce i zabrał jego miecz to pewnie można by było to traktować jako taki łup i Lód zyskałby nową legendę, tym razem będąc już w rękach Lannisterów. No ale wiemy, że jednak było inaczej i Lannisterowie po prostu zawłaszczyli sobie miecz należący do seniora rodu, który akurat znalazł się w ich rękach. Zatem ciężko to traktować jako typowy łup wojenny. Pewnej perfidii dodaje również to, że oryginalny Lód jest już nie do odzyskania, bo przekuto go na dwa zupełnie nowe miecze.
Można by go przekuć z powrotem w Lód, gdyby odzyskano obydwa ostrza. To nie dyskwalifikuje miecza. Coś jak we Władcy Pierścieni z mieczem królów Gondoru. Cała sprawa byłaby po prostu kolejną kartą w historii Lodu.
No niby tak, ale we Władcy Pierścieni Narsil po prostu pękł bodajże na trzy części, które połączono z powrotem w jeden miecz, nazwany Anduril. Niby nowa nazwa, ale miecz ten sam 😉 W Got zaś mamy miecz, z którego zrobiono dwa zupełnie nowe, a teraz musiano by je połączyć w taki sam, jak był wcześniej. Nie wiem czy to by było możliwe, zwłaszcza że samo przekuwanie valyriańskiej stali już jest mocno problematyczne i tylko kowale z Qohoru to potrafią, ale nawet dla nich to by było pewnie problematyczne. Tobho Mott miałby z tymi mieczami trudny orzech do zgryzienia 😉
Skoro dało się z jednego zrobić dwa, to da się i z dwóch zrobić jeden. 🙂
Obaj zapominacie o jednym drobiazgu… Chyba, że to ja coś przeoczyłam…
Czy Lód był czerwony?
Nie był. Ale co to ma do rzeczy?
Historię piszą zwycięzcy, więc niuansami tego w jakich okolicznościach Lannisterowie zdobyli Lód Tywin słusznie się nie przejmował. Jeśli jego stronnictwo wygrałoby to z biegiem lat ludzie daliby sobie wmówić, że miecz został uczciwie zdobyty. Jeśli nie to mieliby znacznie większe zmartwienia niż to skąd te dwa ostrza wzięli 😛
Nie liczyłbym na to. Westeros ma dobrą pamięć. Nieraz tysiąca lat mało, żeby ludzie o czymś zapomnieli. Dlatego Tywin nigdzie nie ogłosił, że przejął miecz Starków, ani nie uczynił go mieczem rodowym Lannisterów. Tylko przekuł i oddał. Jako drogie prezenty dla młodocianego króla, którego względy chciał pozyskać i nieposłusznego syna, którego chciał przekupić. Ale to Tywin. Zawsze mówiłem, że różnica między nim, a innymi lordami jest w tym, że on nie waha się pobrudzić sobie rąk czynami tak podłymi, że nikt ich przed nim nie robił. Nic dziwnego, że zginął tak marnie.
Tak mnie teraz naszło, ile osób zna los Lodu? Tywin nie rozpowiadał tego na prawo i lewo, dopiero zapytany powiedział, że valyriańska stal na Wdowi Płaszcz i Wiernego Przysiędze pochodzi z ogromnego miecza martwego człowieka, któremu już się nie przyda. Ja wiem, że sprawa jest oczywista, jeden oręż znika i zaraz pojawia się inny, ale Tywin to Tywin. Tego nie pomalujesz.
Mnie bardziej dziwi, że Lannisterowie nie kupili sobie gdzieś, np. w Essos, valyriańskiej stali i nie zrobili własnego miecza. Wiem, że to nie są tanie rzeczy, ale ich chyba stać? A trochę się tego po świecie walało wbrew pozorom. Niekoniecznie miecze, które dla Andalów były ważnymi symbolami. Ale były sztylety, arakhy, jakieś przedmioty użytkowe.
Nawet jeśli mało osób wie o istnieniu Wdowiego Płaszcza i Wiernego Przysiędze to nie zmienia to faktu, że wiele osób wiedziało o Lodzie, a już na pewno wiedzieli o nim Starkowie 😉 I kiedyś po wojnie będą się domagali zwrotu rodowego miecza, a co im wtedy Lannisterowie powiedzą? Że go zgubili? 😛
@Robert Snow
Z tego co pamiętam to nikt obecnie nie potrafi wykuwać mieczy z valyriańskiej stali, ta sztuka zaginęła w odmętach dziejów. Kowale z Qohoru potrafią jedynie przekuwać istniejące miecze na inne, stąd możliwe było przekucie Lodu na dwa inne miecze. Ale póki co nikt nie potrafi obrabiać valyriańskiej stali na tyle, żeby wykuć z niej zupełnie nowy miecz, dlatego Lannisterowie nie mieliby gdzie takiego miecza kupić.
Nikt nie potrafi WYRABIAĆ valyriańskiej stali, czyli stworzyć nowej. Dlatego, że nikt nie zna receptury. Ale dowolnie kształtować już istniejącą niektórzy potrafią. Tych dwóch nowych mieczy nie stworzono przecież przez przecięcie Lodu brzeszczotem na dwie części. 🙂
No dobra, ale w takim razie może po prostu brakuje dostatecznej ilości valyriańskiej stali, żeby zrobić z niej porządny miecz? Bo zebranie do kupy dostatecznej liczby sztyletów, żeby przerobić je na miecz, może być problematyczne. Nie wiadomo czy faktycznie jest ich aż tak dużo, a poza tym ich właściciele mogą być niechętni, żeby się ich pozbywać, nawet za duże pieniądze. W końcu to przedmioty unikatowe, wręcz bezcenne.
No i tu jest problem, bo Martin daje sprzeczne sygnały. Z jednej strony niby to rzecz wyjątkowa i bezcenna, ale z drugiej widzimy przecież nieraz jak taka stal dosłownie poniewiera się pod nogami. Niemal bezpańska. Dobrym przykładem może być sztylet króla Roberta, o którym on sam chyba nie wie, leży on sobie gdzieś w cekhauzie, a który wreszcie Joffrey po prostu daje jakiemuś chamowi. Z kolei w Essos mamy jakiegoś kompletnego dothrackiego nołnejma z arakhem z valyriańskiej stali. Już z samego takiego arakha można by zrobić niezły miecz.
Rozumiem z grubsza system według jakiego kalkulują ceny za swe usługi Ludzie Bez Twarzy, ale kwestii wartości valyriańskiej stali nie rozumiem. Raz wydaje się warta każdej ceny, nie stać na nią największych bogaczy świata, a drugim razem biegają z nią jakieś chmyzy. :/
@Bezimienny
@Robert Snow
Targaryenowie robili 'spis powszechny’ mieczy z valyriańskiej stali na długo po tym jak Jasny Ryk zaginał z królem Tommenem i wyszło im 227 mieczy > sporo tego
trochę niezrozumiałe jest dla mnie dlaczego żaden ród nie przehandlował swojego miecza Lannisterom za jakieś nadania ziemskie połączone z małżeństwami na przykład
Odpowiedź może być tylko taka, że Lannisterom nigdy nie zależało na takim mieczu. A w każdym razie nie na tyle, żeby wydawać na niego jakieś absurdalne sumy czy wchodzić w dziwne układy. Inaczej dawno by go już mieli. Potwierdza to poniekąd zachowanie Tywina, który po prostu pozbył się Lodu, przeznaczył na drogie prezenty, zamiast zachować jako miecz rodowy. Owszem, można to tłumaczyć względami prestiżowymi (nie chciał, aby ród był reprezentowany przez kradziony miecz), jednak, gdyby naprawdę mu na tym zależało, to pewnie by coś wymyślił.
Co do wyspy twarzy myślę że osoby niemile tam widziane po prostu nie mogą na nią trafić. Może to bajkowe ale zawsze wyobrażałam sobie gęstą mgłę, która przepuszcza tylko ludzi ,,godnych” dotarcia na wyspę a resztę w jakiś sposób zawraca.
Wiedzielibyśmy, gdyby coś takiego się działo. Bardziej prawdopodobne, że po prostu osoby nieuprawnione widzą tę wyspę inaczej niż uprawnione. Dla nich nie ma tam nic ciekawego.
Dobra to tutaj też dodam swoje pytanie. Dlaczego Myrcella zgodziła się na tą całą koronację w Dorne ?
Spokojnie, doczekasz sie odpowiedzi 😉 moze za 6 odcinków ale sie doczekasz 🙂
A zgodziła się?
Też mi się wydaje że Myrcella nie za bardzo wiedziała co się dzieje
Gdyby wiedziała raczej nie pytałaby się Arianne dlaczego jej towarzysze nazywają ją królową
Poza tym 10 latek nawet jak coś wie, zostanie o czym poinformowany to wcale nie znaczy ze to rozumie.
Właściwie to się tyczy również dorosłych.
Np aktualnie rząd i specjaliści rządowi walczą bardzo dzielnie za moje pieniądze z problem handlowych niedziel, placówek pocztowych itp.
Ten problem to taki pokemon nękający mała wiosnę. jak znajdziesz na niego sposób to on nauczy sie nowego ataku, albo wyewoluuje w kolejna formę i tak bez końca. Najgorzej ze płacimy za walkę z pokenonem naszemu trenerowi ( rząd ) a jemu jest to kompletnie na rękę bo płacimy za walkę a nie zwycięstwo. Za przegonienie pokemona a nie za to żeby już nigdy nie wrócił.
Tak bardzo ludzie są wkręcenie w tego pokemona, ze nie ogarniają ze nękający nas pokemon nie zjawiłby się gdyby nie obecność aktualnego trenera w naszej wiosce.
Nie wiem, czego wy się spodziewacie? Dzisiejsi politycy to nie są mężowie stanu, jak za Churchilla i de Gaulle’a, tylko celebryci wybierani przez telewizję. Jak zwycięzcy programu „Mam talent”, nie przymierzając. Fachowcy nie zostają politykami, bo nie mają czasu na wygłupy przed wyborcami. Światowym koncernom, które rządzą dzisiejszym światem (przynajmniej tym zachodnim), inni politycy nie są potrzebni.
Czemu w Westeros z jednej strony związki homoseksualne męskie są tak stygmatyzowane, a na damskie wszyscy przymykają oko? Nie wliczając oczywiście Dorne. Przykład: Rhaena Targaryen, siostra Jaehaerysa. Miała niezliczone kochanki i faworyty, z Elissą Farman na czele, a jakoś nikt (może poza bratem Elissy) nie miał z tym problemu. Z drugiej strony mamy takiego Laenora Velaryona czy chociażby Renly’ego, z których za plecami drwiono. Z czego wynika taka hipokryzja?
moze z upodoban Martina ? chociaz zgaduje ze w czasach w ktorych rola faceta sprowadzala sie do siły fizycznej oraz umiejetnosci walki nie bylo miejsca dla tych ktorych postrzegano jako zniewiescialych. A kojarzono ich tak, bo pozwalanie na wsadzenie sobie meskiego czlonka, zdecydowanie kojarzy sie z kobiecymi czynnosciami.
Z uwarunkowań historycznych. W realnym świecie też tak było. A dokładniej chodziło o to, że syn (zwłaszcza gdy był najstarszy) musiał odziedziczyć majątek rodu i postarać się o następców. Gdy okazywał się homoseksualistą kiepsko to wróżyło dla rodu i ojcowie tego nie tolerowali. W przypadku kobiet nie było aż takich ciśnień, więc przymykano oko.
Wystarczy spojrzeć na historię. Mężczyźni byli oskarżani o sodomię a kobiety miały ,,bliskie przyjaciółki”. Nie mówię że było tak w 100% ale jednak widać pewnien wzór.
nie rozumiem dlaczego Starkowie nie wiedzieli dosłownie nic o otaczającym ich świecie – no aż tak głupi nie byli, wychodzi mi coś w stylu 'dlaczego najlepszy dowódca w westeros totalnie dał ciała podczas 'zdobywania KL’ > bo autor tak chciał
Słuszna uwaga. Pisałem tu jakiś czas temu o tym, że oblężenie KP przez Stannisa to istny katalog głupoty i niekompetencji. I to rzekomo najlepszego stratega Westeros.
Pytania do Maesterów (ale jak ktoś chce to niech pisze)
1 proszę o konkretną odpowiedź o te smoki z Ashai co Bran je widział > uściślę : przeszłość , przyszłość, zwidy, coś innego ?
2 jakie są szanse że Westerligówna jest w ciąży? procentowo ?
3 Dlaczego Nowe Ghis nie skorzystało z okazji (Dany) żeby podbić choć część Zatoki Niewolniczej ?
4 co by było gdyby Catelyn zgineła podczas ataku klanów ?
5 czy Piękną Meris jest Wendy Biała Łania ?
6 Robb w pokojowych propozycjach domagał się zwrotu Lodu – ok valyriańska stal ale czy to się często zdarzało ?
7 Kraken – czy przywołując go Wronie Oko zyska nad nim jakąśtam 'kontrolę’ czy to będzie jednorazowa pokazówka ?
8 czy waszym zdaniem któryś z bękartów Roberta zostanie legimityzowany czy jak to się pisze ?
9 po kiego grzyba Inni łażą tak daleko po dzieci Crastera ?
10 kto zabije Waldera Freya ?
To ja też się o coś zapytam, a co mi tam…, próbowałam rozgryźć wizje z domu Nieśmiertelnych, Nieśmiertelni mówią o trzech ogniach, trzech wierzchowcach i trzech zdradach, a Daenerys prosi by jej pokazali i oni to czynią, pokazują jej 9 wizji, trzy związane ze śmiercią Viserys, Rhaego i Rhaegar, trzy z kłamstwami Stannis (myśli, że jest Azorem Ahaiem), Aegon (myśli, że jest prawdziwym Targaryen’em) i Euron (myśli, że jest bogiem) i trzy miłości Srebrzysta, Victarion i Jon, czy w takim wypadku poprawna interpretacja nie byłaby:
Viserys Stannis Srebrzysta
Rhaego Aegon Victarion
Rhaegar Euron Jon
Ognie- Życie Śmierć Miłość
Wierzchowce- Łoże Strach Miłość
Zdrady- Krew Złoto Miłość
Czyli:
Ognie: Viserys (Życie), Stannis (Śmierć), Srebrzysta (Miłość)
Wierzchowce: Rhaego (Łoże), Aegon (Strach), Victarion (Miłość)
Zdrady: Rhaegar (Krew), Euron (Złoto), Jon (Miłość)
Ktoś mi podpowiedział ostatnio, by te przepowiednie odczytywać razem z wizjami i w sumie, jak na to spojrzeć ma to sens, szczególnie jeśli chodzi o miłość, nie wiem w jakim sensie rozpalanie ognia ma być interpretowane, ale wierzchowiec do miłości, który w ten sposób interpretacji łączy się z Victarionem i to, że Victarion również ukazuje się w ostatnich trzech wizjach jako miłość (podobnie że Srebrzystą i Jonem), Victarion może przewieźć na statkach armię Daenerys do Westeros (będzie jej wierzchowcem) i w międzyczasie ona może się w nim zakochać, a Jon jako zdrada z miłości (może faktycznie Daenerys na końcu oszaleje i on ją zabije), Viserys może być ogniem do życia, bo zabijając go zyskała nowe życie (tylko gdybam, nie jestem pewna jak to odczytywać), a Rhaego jako wierzchowiec i łoże, był jej synem, Rhaegar zdrada z krwi, może zdrada tego rodzaju, że Daenerys chce zasiąść na tym tronie, a jak się okaże, że Rhaegar ma syna, poczuje się zdradzona przez własną krew…, jestem ciekawa waszych interpretacji.
nie wiem czy to coś Tobie pomoże w rozkminianiu , możliwe że tylko bardziej zamotam :
mount (wierzchowiec) – oznacza też partnera seksualnego więc np (Strach) to może być Khal Drogo czy np zapowiedź związku Dany z choćby Euronem
co do zdrad > w oryginale to jest ”Three treasons you will know > once for blood and once for gold and once for love”
jakbym miał się założyć to bym postawił .. no nie sztylet z valyriańskiej stali ale powiedzmy ze 4 złote smoki na to że ta część przepowiedni mówi o 3 zdradach które Dany popełni
pzdr
„ta część przepowiedni mówi o 3 zdradach które Dany popełni”
Intrygujące muszę przyznać. Lubię fanów potrafiących myśleć niestereotypowo. 🙂