Dornijska genetyka
Od zawsze mnie zastanawiało, czy geny Dornijczyków (a właściwie to ich rhoynarskich przodów) zawsze musiały być dominujące? To jeden z głównych argumentów zwolenników teorii wg. której Młody Gryf jest Blackfyrem. Jednak przecież w przeszłości były już przypadki, kiedy Targaryen miał dzieci z kimś o ciemnych włosach. Kiedy Daeron II wziął sobie za żonę księżniczkę Myriah, ich synowie mieli wygląd typowo targaryeński. Zarówno Aerys I jak i Maekar nie mieli dornijskiego wyglądu. Aegon V miał dzieci z Bethą Blackwood, której geny również teoretycznie powinny być dominujące. Jednak tylko Duncan miał ciemne włosy, a Jaehaerys i Daeron mieli valyriański wygląd. O wyglądzie dzieci Rhaegara i Elii chyba nie wiemy nic, ale wychodzi na to, że Aegon mógł mieć srebrne włosy i jego wygląd nie przeczy temu, że nie jest synem Rhaegara – Nymer
BT: Baelor Złamana Włócznia i Rhaenys (córka Rhaegara) mieli dornijski wygląd. Tak czy inaczej, w Westeros działa genetyka martinowska, a nie ta z naszego świata, więc postaci wyglądają w taki sposób, jakiego wymaga fabuła.
D: Otóż to. Martin nie musi nigdzie formułować ścisłych reguł obowiązujących przy dziedziczeniu cech. Możemy wprawdzie dostrzec pewne prawidłowości i na ich podstawie domyślać się pewnych rzeczy, ale sam Martin nie jest tym związany.
Jeszcze jeden ślub?
Gendry+Sansa. Czy jest możliwe takie małżeństwo, skoro w teorii o 5 małżeństwach Sansy jest Baratheon – ser Richard Horpe
D: Myślę, że rolę Baratheona pełni tam Joffrey. To by wynikało też z kolejności. Czempioni na turnieju w Ashford to kolejno Baratheon, Tyrell, Lannister, Hardyng, Targaryen. Ta teoria jest tak uderzająca właśnie ze względu na to, że z przedstawicielami czterech pierwszych rodów Sansa już była swatana.
BT: Jeśli teoria o championach z Ashford okaże się prawdziwa, to również przypuszczam, że rolę Baratheona z tamtego turnieju w PLIO odegrał już Joffrey.
Honor Starków
Pytanie odnośnie honoru Starków z Winterfell, a innych rodów. Mianowicie Ned był wręcz zafiksowany na punkcie honoru i ten honor momentami wręcz go zaślepiał. Przypominał mi bardziej średniowiecznego rycerza z pełnym kompasem moralnym. Tylko jakim cudem Starkowie z takimi cechami przetrwali tak długo? Czy wszystkie rody północy były również aż tak honorowe? Sekretne sojusze, morderstwa i spiski to to czego w westeros jest pełno i momentami trudno uwierzyć że tak duży ród mógł się aż tak izolować od gry politycznej żeby poszerzać własne wpływy. Przecież rody na Północy również ze sobą walczyły i wiele z nich wymarło. Czy nie wydaje się wam że te najbardziej honorowe osoby jak Ned są zawsze nieprzygotowane na nagłe zwroty akcji?. Tak jak Ned litując się nad Cercei myślał że ta ucieknie do Essos a nie że podejmie walkę co było dla niego całkowitym zaskoczeniem. Tak jakby zakładał zawsze że wszyscy wokół podejmują jedynie honorowe decyzje. – Grand
D: Starkowie bywali różni, Ned jest pewnie dość skrajnym przypadkiem. Ale na pewno – przy wszystkich swoich wadach i zaletach – Starkowie mieli opinię praworządnych i sprawiedliwych. A to dużo daje. Wystarczy porównać sobie aktualną sytuację Lannisterów i Starków. Lannisterowie trzymają się już wyłącznie na swojej sile militarnej, natomiast Starkowie – nawet nieobecni – mogą liczyć na sojuszników.
Co do samego Neda – oczywiście danie szansy Cersei było potwornym błędem, który wynikał z kilku czynników. Myślę, że lord Eddard traktował Jaime’a jako gorszego spośród rodzeństwa, a w Cersei widział w dużej mierze ofiarę (zarówno ofiarę swojego brata, jak i króla), nie spodziewając się po niej tego, że zabije Roberta. No i nie zapominajmy, że jeszcze siedziała w nim trauma po tym, co ludzie Tywina zrobili z dziećmi Elii i Rhaegara. Domyślał się, że Robert nie będzie bardziej litościwy. Popełnił błąd, ale nie on jedyny. Gdyby nie Sansa, pewnie wszystko mogłoby się jeszcze potoczyć inaczej.
BT: Przypuszczam, że postawa Neda wynika z połączenia się dwóch wpływów: wartości Starków (i szerzej, Ludzi z Północy) oraz rycerskiej kultury Południa (Ned wychowywał się na dworze Jona Arryna, a więc głowy rodu władającego krainą, gdzie wartości Andalów zostały najwcześniej i najgłębiej). Istotną rolę odegrała również wspomniana przez DaeLa trauma związana ze śmiercią dzieci Rhaegara – a jeśli Ned rzeczywiście przez wiele lat ukrywał prawdę o pochodzeniu Jona, by chronić go przed takim samym losem, można bez trudu zrozumieć, czemu zachował się tak, jak się zachował.
Azor Arya
Czy sadzicie ze Arya faktycznie zabije jakiegos Innego/Truposza/NK/albo jakiegos innego dziwaka od dlugiej nocy? Jak nie to nie ma dalszego pytania. Jesli tak to do kogo należą pozostałe oczy z przepowiedni? Jakos nie wierze by w jednym kontekście zestawiac dajmy na to Innego ze zwyklymi ludzmi o jakimś kolorze oczu. – Aneta
BT: Nie wykluczałbym, że Arya może uśmiercić któregoś z Innych – natomiast wątpię, żeby w książkach pokonanie Innych zostało sprowadzone do zabicia jednego „głównego Innego”, po którego śmierci wszyscy pozostali Biali Wędrowcy nagle się rozpadną. Innymi słowy, skłaniam się ku temu, że nie będzie kogoś takiego jak serialowy Nocny Król – fizycznego przywódcy, którego przeżycie jest konieczne dla istnienia Innych. Jeśli w czasach, w których rozgrywa się akcja PLIO w ogóle żyje jakiś władca Innych z czasów Długiej Nocy, to przypuszczam, że przetrwał jedynie wewnątrz sieci czardrzew. Co do przepowiedni o kolorach oczu – pojawiła się ona tylko w serialu i wątpię, żeby znalazła się w książkach.
D: Skoro Sam zabił Innego, to Arya też może. Ale zgadzam się, że jest wątpliwe, aby całe zwycięstwo sprowadzało się do jednego morderstwa. Natomiast mam wrażenie – biorąc pod uwagę motyw przewodni PLiO – że zwrócenie niewolników (ożywionych trupów) przeciw swoim panom (Innym), może być kluczem do zwycięstwa.
O seniorach Waldera
Czy Catelyn była seniorem Waldera Freya? – kilka osób
D: Nie. I dla Waldera Freya było to wygodną wymówką, by nie spełniać jej żądań. Ale nie miejmy złudzeń, gdyby na miejscu Catelyn pojawił się Hoster albo Edmure, to Frey pewnie broniłby się argumentem lojalności wobec Żelaznego Tronu. W końcu to nie pierwszy przypadek, gdy wymigał się od spełnienia obowiązków wasalnych, gdy uznał, że nic z tego nie ma, a ryzyko jest spore.
BT: Żeby wydawać polecenia w imieniu seniora lorda Waldera, którym był Hoster Tully, Catelyn musiałaby wcześniej otrzymać stosowne upoważnienie. Z formalnego punktu widzenia Frey rozmawiał z przedstawicielką Starków, nie Tullych. Oczywiście, zdrowy rozsądek podpowiada, że gdyby Frey działał w dobrej wierze, powinien przepuścić armię Starków. Ale formalnie nie musiał, dopóki nie przyszedłby rozkaz od Hostera, Edmure’a lub kogoś uprawnionego (np. kasztelana Riverrun albo wyznaczonego dowódcy) – Frey wykonywał ostatnie polecenie, jakie otrzymał z Riverrun (bronił swoich ziem) i robił to, co prawdopodobnie wynikało z jego zobowiązań feudalnych (utrzymywał most). Armia Starków nie została wezwana przez Hostera, więc formalnie pod Bliźniakami stały obce wojska, których przywódca twierdził, że idzie Tullym z odsieczą.
Lepszy plan
Co Robb, Catelyn i lordowie Północy mogli ewentualnie lepiej zrobić w związku z przeprawą przez Bliźniaki (czas naglił – Ned uwięziony, Edmure uwięziony, Dorzecze zaatakowane, Lannisterowie blisko). Czy negocjacje Catelyn były najlepsze z możliwych w danych okolicznościach? Weźmy pod uwagę to, co napisał sam Martin – Robb i lordowie Północy uważali, że szturm czy oblężenie są teraz niemożliwe. – Meera
D: Od strony militarnej nie dało się zrobić nic więcej. Obleganie Bliźniaków nie wchodziło w grę. Warto przypomnieć, że średniowieczne oblężenia zamków ciągną się tygodniami albo i miesiącami, w trakcie których oblegająca armia jest w niebezpiecznej pozycji, bo jeśli spróbuje sformować szyk wobec nadciągającej odsieczy, to zostanie zaatakowana od tyłu przez załogę zamku. Szturmy to absolutny koszmar, bo na murach ginie zwykle 10 razy więcej atakujących niż obrońców. Więc trzeba oblegać powoli, budując wieże, machiny, ostrzeliwując się i próbując wroga zagłodzić. Co zajmuje bardzo dużo czasu. W przypadku Bliźniaków problem jest dziesięć razy gorszy niż przy zwykłej twierdzy, bo nie dość, że grozi wycieczka z zamku, to jeszcze trzeba armię podzielić na dwie części, żeby oblegać twierdzę z dwóch stron rzeki (w przeciwnym razie załoga może zdobyć zapasy, ludzi, itd…). Dodajmy do tego fakt, że wzięcie Bliźniaków oznaczało tak naprawdę wzięcie dwóch zamków (gdyby jeden padł, to załoga przeniosłaby się do drugiego i stawiała tam jeszcze zacieklejszy opór) i mamy sytuację autentycznie dramatyczną. Jak na zamek (wg westeroskich standardów) średniej wielkości, to Bliźniaki są koszmarnie trudne do zdobycia. Przeprawa bez Bliźniaków była ryzykowna, bo budowa mostu pontonowego to kwestia kilku dni, a przeniesienie całej armii kilku dni kolejnych, w trakcie których nawet niewielkie siły mogą zadać podzielonej armii bardzo duże straty. Szukanie naturalnego brodu też oznaczało ogromną zwłokę, co za tym idzie mogło paść Riverrun, zupełnie grzebiąc szanse na wykorzystanie wojsk Dorzecza w kampanii (Tywin miałby w ręku zakładników)
Nie wydaje mi się też, aby Catelyn mogła wynegocjować cokolwiek lepszego. Za cenę kilku małżeństw zyskała cenny zamek i tysiące żołnierzy. Dobry deal, choć sądzę, że od samego początku można było mieć podejrzenie, że przy negatywnym obrocie spraw Frey zdradzi. A już na pewno nie można było wierzyć w szanse na ponowne przyciągnięcie go po ślubie z Jeyne.
BT: Tak jak DaeL w tamtych okolicznościach nie widzę lepszego rozwiązania. Oczywiście, chyba, że lordowie Północy zdecydowałby, że nie podejmą próby ocalenia Neda – ale to było ich obowiązkiem jako jego wasali.
1. Czy za czasów panowania Roberta miał miejsce chociaż jeden królewski objazd? Za czasów Targaryenów było to dość ważne wydarzenie, pozwalające prostaczkom i pomniejszym lordom poznać, kto tak naprawdę nimi rządzi. O ile zrozumiałe było to, że Robert nie pokazywał się w Dorne, to podróż po Dorzeczu, Krainach Zachodu, Reach, Krainach Burzy czy Dolinie (w której przecież się wychował) byłaby bardzo opłacalna i pozwoliłaby w jakimś stopniu może załagodzić przebieg Wojny Pięciu Królów, podczas której lordowie właściwie nie wiedzieli kogo mają poprzeć. O ile można pod taki objazd podciągnąć podróż Roberta do Winterfell, to i tak nie przypominało to nawet w połowie objazdów choćby za czasów Jaehaerysa Pojednawcy.
2. Na jakiej podstawie Robert zagarnął Żelazny Tron dla siebie? Pomijając oczywiście prawo podboju, po śmierci Rhaegara i jego dzieci, prawowitym dziedzicem był Viserys. Czemu w takim razie próbowano jakkolwiek zalegalizować władzę Roberta powołując się na jego targaryeńską babkę, skoro i tak nic mu to nie dało, ponieważ prawowity dziedzićcnadal żył, zamiast po prostu powiedzieć że podbił to mu się należy?
2) W dziejach Targaryenów było kilka precedensów kiedy korona nie trafiła na pierwsze skronie w kolejności. Ostatnim była Wielka Rada z 233 AC kiedy to Jajo wyprzedził księcia Maegora, syna swojego starszego brata. Może Robert chciał odwołać się od tej procedury? Król został zabity, podobnie jak jego dziedzic z dziećmi. Z Dynastii Targaryenów zostali się tylko: niedołężny maester na Murze, ośmiolatek, niemowlę i bohater wojenny w kwiecie wieku. Wybór był oczywisty zwłaszcza, że Viserys i Dany przepadli i raczej nie stawią się na Wielkiej Radzie 😉
Kogo masz na myśli mówiąc o tym bohaterze wojennym?
Robercie w interpretacji Roberta. Wygrał wojnę, więc mówiono o tym co chciał by mówiono 😉
Aa, nie skojarzyłem. Myślałem, że Martin dopisał jeszcze jakichś Targaryenów w OiK. 🙂
W sumie to ciekawe co z Maegorem, synem Aeriona. Bo jedyne co o nim wiemy to to, że robił jeszcze w pieluchy kiedy Jajo wstępował na mu należny tron. Ale skoro przeciwnicy polityczni Aegona wykorzystywali Aemona to raczej nie udało mu się zapisać na kartach historii. A szkoda, bo mógłby dożyć do czasów współczesnych.
A on nie zginął czasem w Summerhall?
Nie wiadomo, acz całkiem możliwe.
1. Czy za czasów panowania Roberta miał miejsce chociaż jeden królewski objazd? Za czasów Targaryenów było to dość ważne wydarzenie, pozwalające prostaczkom i pomniejszym lordom poznać, kto tak naprawdę nimi rządzi. O ile zrozumiałe było to, że Robert nie pokazywał się w Dorne, to podróż po Dorzeczu, Krainach Zachodu, Reach, Krainach Burzy czy Dolinie (w której przecież się wychował) byłaby bardzo opłacalna i pozwoliłaby w jakimś stopniu może załagodzić przebieg Wojny Pięciu Królów, podczas której lordowie właściwie nie wiedzieli kogo mają poprzeć. O ile można pod taki objazd podciągnąć podróż Roberta do Winterfell, to i tak nie przypominało to nawet w połowie objazdów choćby za czasów Jaehaerysa Pojednawcy.
2. Na jakiej podstawie Robert zagarnął Żelazny Tron dla siebie? Pomijając oczywiście prawo podboju, po śmierci Rhaegara i jego dzieci, prawowitym dziedzicem był Viserys. Czemu w takim razie próbowano jakkolwiek zalegalizować władzę Roberta powołując się na jego targaryeńską babkę, skoro i tak nic mu to nie dało, ponieważ prawowity dziedzic nadal żył, zamiast po prostu powiedzieć że podbił to mu się należy?
Wybaczcie za duplikat, mój laptop miał laga -,-
Co sądzicie o wizji Aerona po wypiciu wina czarnoksiężników? Czy są gdzieś jakieś teoria na ten temat, lub moglibyście się wypowiedzieć?
To materiał na niejedną Szaloną teorię 😉
Albo obłąkaną, lepsze obłąkane niż szalone o Bondzie.
Pory roku jako najbardziej nietypowe były już niejednokrotnie wyjaśniane, z różnymi teoriami. A co z pomiarem czasu w ciągu doby? Co oznaczają pojęcia takie jak godzina wilka, nietoperza, czy sowy? Na anglojęzycznych forach są różne opisy, częściowo pokrywające się. A czy są jakieś oficjalniejsze źródła w tym temacie?
I jeszcze a propos przeprawy przez Bliźniaki. Skoro Zielone Widły, nad którymi zbudowano ten zamek, biorą swój początek w bagnach Przesmyku, to dlaczego Robb, zamiast Królewskim Traktem (który i tak nie prowadził do Bliźniaków) nie próbował opuścić Przesmyku na prawym, zachodnim brzegu tej rzeki?
Nie wiem czy dobrze rozumiem pytanie, ale jeśli tak to wydaje mi się, że chodziło o to, żeby zaobserwowaną jego armię zmierzającą w kierunku armi Tywina i potem jak oddzieli konnice to nie mieli by czasu tego objechać albo objeżdżając zostaliby zauważeni przez co Robb nie zaskoczył by Jaime’a. Ale nie jestem pewna czy o to pytasz.
1. Pazerność Złotej Kompanii
Czy zachlanosc wygnanców na najlepsze ziemie i zamki, nie zniechęci lordów do sprawy Aegona?
2. Najemnicy dla Stannisa
Czy po odejściu ZK i zaangażowaniu w zatoce nierolniczej, zostały jeszcze jakieś kompanie najemnicze?
3. Pająk i szachownicowy lew
Czy obecnie istnieje przedstawiciele rodów Webber oraz Osgrey?
2) Najemnicy na pewno zostali, w ŚLIO jest wspomniane o ponad dwudziestce kompanii najemniczych na samych Spornych Ziemiach, a pewnie znajdzie się też parę na Stopniach, w okolicach Bravoos, Quhoru i Norvos oraz wokół Rhoyne.
1. Raczej powinna ich zachęcić. Jeśli Aegon wygra, Złota Kompania dostanie zamki tych, którzy walczyli po przeciwnej stronie.
Tylko jak Rody Westeros będą na to patrzeć? Tully i Tyrellowie mają wielowiekową tradycję, ale i tak ich wasale średnio się zapatrują na ich zwierzchność feudalną :/
Zakładąc, że Jon Snow jest Targaryenem i został wskrzeczony( niezależnie w jaki sposób) przez Mellisandre, opuszcza Nocną Straż, ponieważ nie wiążą go już z nią śluby- służył jej do końca swojego życia. Wracając do teorii związanej z małżeństwami Sansy zauważamy, że ostatni w kolejce jest Targaryen. Co jeżeli Harry umrze, lub po prostu jego małżeństwo z Sansą nie dojdzie do skutku? Czy według was jest możliwość, aby przy ingerencji Littlefingera( lub nie) wyszła ona za Jona? Oczywiste jest, to że na początku Jonowi i Sansie ten pomysł nie przypadkie do gustu, ale później, gdy zorientują się jak mocny politycznie jest to sojusz, to zdecydują się wziąć ten ślub? A idąc dalej, jeśli ślub lub przynajmniej zaręczyny dojdą do skutku, to czy Sansa mogłaby być Nissą Nissą?
Nie zgadzam się w kwestii Freya. Nawet przyjąwszy, że faktycznie Catelyn nie mogła rozkazywać Walderowi w zastępstwie chorego Hostera i nieobecnego Edmura (co moim zdaniem ma jednak podstawy), to i tak powinien przepuścić sojuszniczą (czyli de facto swoją własną) armię. Równie dobrze mógłby nie przepuścić armii Tullych, bo nie było z nią Hostera, a tego chłystka dowódcy to on nie zna. Tywinowi odpadłaby dupa ze śmiechu, gdyby któryś z jego wasali próbował tak argumentować nieposłuszeństwo.
Przecież Catelyn Stark nie była jego seniorem. Poza tym chaos panował w dorzeczu. Hoster chory, Edmure w niewoli, większość armii lordów rozbita, psy Tywina palą Dorzecze. Więc to naturalne że Walder Frey za najważniejsze uznał obronę swoich ziem. Zresztą czego mógł się spodziewać ze strony 20 tys ludzi z północy? Ja postąpił tak samo i nie przepuscil dzikich ludzi z północy, którzy nie mieli dobrej opinii
Prawda, poza tym nie było pewności jakie intencje przyświecają Robbowi – w tamtym czasie z perspektywy Waldera Stark mógł chcieć tylko uwolnić ojca i siostry, a gdyby rodzinka znowu była w komplecie, to Edmure z Dorzeczem byliby zostawieni sami sobie, a tacy Freyowie byliby w dupie.
Właśnie dlatego, że Hoster był chory i nieprzytomny, a Edmure w niewoli, to Catelyn, jako najstarsza z pozostałych Tullych, mogła pełnić obowiązki głowy rodu. Gdyby oni umarli, to Dorzecze przypadłoby właśnie jej. Może nie? Ale o tym już nie ma co gadać, bo reszta argumentacji obu kolegów jest wręcz kuriozalna. Na tej samej zasadzie francuski ruch oporu powinien dalej wysadzać pociągi, tym razem Amerykanów. Bo cholera ich tam wie, co oni kombinują? Może zechcą zastąpić Niemców? :/ Walder Frey nie był od polityki zagranicznej Dorzecza. Jego senior zawarł sojusz z drugim seniorem, więc jego gównianym obowiązkiem było wspierać obu, a nie wystawiać im cenzurki praworządności.
Robb dla Waldera nie był jakimś tam dzikim z północy, tylko głową rodu spokrewnionego z rodem, który był jego seniorem i Walder dobrze wiedział, że ludzie z północy nie przyszli palić Dorzecza, a wręcz przeciwnie, przyszli wspomóc Tullych. Gdyby Hoster albo Edmure wydał rozkaz zatrzymania Robba to Walder mógłby zamknąć przeprawę, ale że obydwaj byli niedysponowani, a z Robbem była Catelyn, która w rodzinie Tullych była następna w hierarchii, Walder powinien był ich przepuścić. Nie zrobił tego nie dlatego, że bronił Dorzecza, ale dlatego, że był cwany, chciał skorzystać z sytuacji i ugrać jak najwięcej dla siebie 😉 Co mu się zresztą udało, bo po negocjacjach z Catelyn uzyskał zapewnienie, że jeśli Robb zostanie królem to królowa będzie z rodu Freyów, tak samo Freyówną miała zostać żona Edmure’a, czyli przyszła pani Riverrun.
A że potem ten plan szlag trafił to inna sprawa.
Dyskusja na ten temat była już długa i burzliwa. Teraz maestrowie dali też swoją opinię, więc proponuje ją zakończyć z racji na wtórność powtarzanych argumentów. Niech każdy zostanie przy lepszej według niego opcji
Nikt nie zamierza od nowa wszczynać dyskusji (a przynajmniej ja nie zamierzam). Maesterowie odpowiedzieli, ja potwierdziłem swoją opinię i fertyk.
1) Jak to możliwe, że jacyś ludzie zostali się na „Prawdziwej Północy”? Bo wiecie, Mur to nie jest coś co wyrosło przez noc. Przodkowie Dzikich widzieli co kombinuje Bran Budowniczy (jeśli uznajemy ich istnienie) a ja nie wierzę by ktokolwiek z własnej woli chciał pozostać po jego drugiej stronie. Mroźne pustkowie rojące się od strachów, brzmi jak dom XD Jedyne co mi przychodzi na myśl to siłowe zmuszenie wybranych plemion do osiedlenia się tam by robili za trybut dla Innych. Nie wiem, może Wy macie lepszy pomysł co się tam stało?
2) Skoro Cat nie mogła znieść widoku Jona to czemu Ned nie wysłał go na przysposobienie jak to z nim poczyniono przed laty? Przykład Edrica pokazuje, że jest to możliwe w przypadku bękartów a u Reedów Snow nie miałby źle. Może nawet lepiej niż w Winterfell gdzie musiał ucztować ze służbą. I nie, tu nie chodzi o obietnicę. Wszak Eddard zgodził się na to by zapisał się do Nocnej Straży a przecież służba tam to nieustanne narażanie życia.
3) A skoro o tym mowa to czy wuj Benjen wróci? Jeśli tak to w jakiej formie? Jeśli nie to czy chociaż się dowiemy co się z nim stało?
4) I dlaczego w ogóle przywdział czerń? Jasne, na Północy etos Nocnej Straży cały czas był żywy, ale i tak był to raczej wybór dla piątych synów i bękartów a u Starków przecież sytuacja wyglądała inaczej. Ned i jego dzieci byli jedyną nadzieją na przyszłość Rodu. Brat u boku jako plan B byłby bardzo przydatny. Kiedyś czytałem teorię, że pomógł Lyannie wziąć udział w Turnieju przez co miał moralniaka. Wszak pośrednio przyczynił się do śmierci siostry i dlatego też złożył śluby coby odzyskać honor służąc ludzkości. Co o tym myślicie?
5) Czy Trójoka Wrona „wyhodował” Jona? Ostatnim pokoleniom Targaryenów działy się dziwne rzeczy, z czego duża część wynikała z tego, że kogoś dopadła obsesja na punkcie przepowiedni. Miał w tym swój udział Duch Wysokiego Serca. Przeczytajcie sobie jej opis. Czegoś Wam nie przypomina? I nie chodzi mi o wilkora Jona (chociaż i on zapewne nieprzypadkowo tak wygląda) 😛 W każdym razie Targowie ginęli w dziwnych okolicznościach albo zawierali mariaże z czapy a na końcu tego mamy dziecko lodu i ognia. Przypadek? Nie sądzę 😉 A i istnieje teoria, że to Bran doprowadził do szaleństwa Aerysa, ale jak dla mnie dużo więcej sensu miałoby jakby to Brynden za tym stał.
6) Jak Dothrakowie zdobywali miasta? Bo jak ostatnio sprawdzałem to konie nie potrafiły biegać po murach a nic nie słyszałem o tym by w Essos siodłano gigantyczne gekony 😉
7) Jak to możliwe, że Żelazne Wyspy są taką potęgą militarną? Przecież je ledwo na mapie widać a ich mieszkańcom brakuje dyscypliny i zorganizowania. Poza tym drzew zdaje się też za dużo nie mają.
8) Gdzie znikali Dornijczycy podczas wojen i co jedli?
9) Jeszcze pytanie odnośnie teorii o Conningtonie. Skoro jego powrót z zaświatów ma pokazać Westeros, że ci, których uznawali za zmarłych zmarłymi wcale być nie muszą to czy złapanie przez niego szarej łuszczycy też nie jest symboliczne? Bo to, że ktoś przeżył wcale nie znaczy, że długo pożyje;)
1) To jest dobre pytanie. To jedna z tajemnic która powinna się wyjaśnić. Bo trudno uwierzyć że ktoś chciał gnic za murem pełnym niebezpieczeństw. Chyba że byli głupcy, którzy woleli to od złożenia hołdu królowi zimy
1 A co w tym dziwnego ? Mogli to być dzicy z dalszej północy. A argument z niechęcia do życia tam dziwny. Przecież zgodnie z takim podejściem Syberia powinna być pusta. Poza tym zawsze jest wielu ludzi którzy uciekają przed władzą. (vide Kozacy na Ukrainie). Jestem pewien że wielu mieszkańców północy mogło chcieć uciec przed sprawiedliwością za mur (zresztą z Essos także to nie tak daleko).
7 Żelazne Wyspy są małe tylko względem Westeros które jest wielkości Brazylii czy jakoś tak. Tak więc wyspy mogą być bo ja wiem wielkości Sycylii ? A to już wystarczy do stworzenia królestwa które zresztą żadną potęgą nie było. Poza tym w średniowieczu ludzie byli przyzwyczajeni do większego ścisku w domach (przykładowo rodzina mieszkająca na trzydziestu metrach nic nadzwyczajnego dla nas to patologia). Drewna może nie mieli, (chociaż pewnie mieli) ale mieli Żelazo zgodnie z nazwą i mogli je wymieniać, plus mieli ryby, tran, kły morsów, jednak trochę rolnictwa, nie wiem co jeszcze.
No i Syberia ma bardzo niską gęstość zaludnienia, 3 os/km^2 i to pomimo wielowiekowych prób odgórnego zaludnienia jej wszystkim co popadnie, nawet zesłańcami. A lepszym kierunkiem ucieczki przed sprawiedliwością jest Essos. Chociażby dlatego, że przedostać się za Mur nie jest takie proste a tutaj wystarczy, że masz trochę złota i możesz płynąć do krainy nowych możliwości. A Prawdziwa Północ co Ci może zaoferować? Głód i chłód…
1) Według mnie to akurat proste. Te plemiona żyły tam od zawsze. Od początku świata ludzi w Westeros. Ci wszyscy jaskiniowcy, rogostopi i plemiona znad lodowej rzeki. Dlaczego mieliby opuszczać swoje ziemie, bo ktoś na południu coś buduje? Raczej ich nie wtajemniczano, że docelowo Mur będzie miał 200 metrów wysokości, przetnie kontynent na pół i zupełnie zmieni życie po północnej stronie.
2) „Przysposobienie” oznacza zdaje się co innego, ale owszem, Ned mógł wysłać Jona na pobyt u któregoś z wasali lub zaprzyjaźnionych dworów. Wydaje się to być częstą praktyką w Westeros. Pytanie jednak powinno brzmieć, dlaczego nie zrobił tego z żadnym ze swoich dzieci, np. z Robbem?
5) Nie wiem, ale po kreaturze takiej, jak Brynden Rivers, można spodziewać się wszystkiego. Z pewnością jednak niczego dobrego. Nie wiem, dlaczego ludzie automatycznie zakładają, że intencje TW Bryndena są dobre?
6) Nie słyszałem, żeby Dothrakowie kiedykolwiek zdobyli jakieś miasto mające mury.
7) Niemożliwe. To typowa nacja wyciągnięta z d… jak w jakimś rpg, bo po prostu wypada, żeby w każdym fantasy było coś takiego. Ich istnienie, a w każdym razie potęga, jest niemożliwe z punktu widzenia ekonomii, demografii i każdej innej. Historia uczy, że kilka małych wysepek ze szczątkowym rolnictwem nigdy nie rozwinęłoby się gospodarczo i militarnie na tyle, żeby stać się czymś więcej niż lokalną ciekawostką.
Na stronie poświęconej geografii w fantasy obliczono że większy archipelag Żelaznych Wysp jest rozmiarów 275 mil na 150 mil, a jest jeszcze drugi mniejszy. Oczywiście część to woda ale takie rozmiary to już prawie jak Polska (649 x 689 km). 1 mila 1600 metrów.
Co z tego, że mają rozmiary Polski skoro rolnictwo i przemysł u nich leżą i kwiczą a poza tym mieszkańcy brzydzą się uczciwą pracą? Nacje zajmujące się niemal wyłącznie wojaczką są możliwe, ale tylko w grach rpg 😉
Czemu przemysł ma leżeć ? Wydobywają, żelazo, cynę ołów, oprócz handlu muszą wykorzystywać te metale na własny użytek. Poza tym ta ciągła wojaczka Żelaznych to bzdura. W czasach Targów gdy ci mieli smoki na pewno nie najeżdżali Westeros bo byłoby to samobójstwo. Właściwie bunt Balona i obecny to jedyne w ostatnich 300 latach próby walki z Westeros. (inna kwestia, że wtedy taka kultura nie utrzymałaby się tak długo i przekształciłaby się w bardziej pokojową).
Ale dlaczego piszesz o Żelaznych w kontekście czasów współczesnych? Przecież oni dokonywali podbojów na długo przed Targaryenami. Za Pierwszych Ludzi kontrolowali wody od Zatoki Lodu po Arbor. Po Inwazji Andalów było im ciężej, ale i tak dobrze sobie radzili. Wszak Aegon zastał Dorzecze pod butem Hoarów. A że dopiero pod presją Targaryenów i ich Smoków odeszli od Old Ways to największe sukcesy militarne świecili w czasach kiedy gardzili rolnictwem i górnictwem.
Kilka małych wysp to jednak zupełnie co innego niż jedna duża, chociaż summa summarum rozmiar mogą mieć taki sam. Porównaj np. potencjał Brytanii a Wysp Kanaryjskich lub podobnych archipelagów. No i dochodzi jeszcze klimat. Małe wyspy są pod wpływem klimatu morskiego, niesprzyjającego rolnictwu. Nie są może bardzo wysunięte na północ, ale jednak dużo dalej niż Arbor i dalej niż Tarth. A bez rolnictwa z prawdziwego zdarzenia nie ma porządnego przyrostu ludności. Zaś bez ludności nie ma podbojów. Podejrzewam, że w realu Żelazne Wyspy byłyby czymś w rodzaju dawnej Islandii. Kraj ze szczątkową ludnością, oparty na rybołówstwie, na uboczu historii. Jak pewnie wiesz Islandię także zasiedliła ludność wikińska, ale była za słaba, żeby prowadzić najazdy. Na to mogli sobie pozwolić tylko wikingowie kontynentalni.
Ogólnie ludy, które w stereotypowym postrzeganiu Europejczyków były barbarzyńskie (Wikingowie i Tatarzy) w rzeczywistości były dobrze zorganizowane. Takie Imperium Mongolskie, ono wyprzedzała nas o setki lat. Dlatego też Dothrakowie stanowią wybitnie nierealistyczną adaptację książkową. Chociażby dlatego, że ludy koczownicze z definicji mają małą populacje i żeby stanowiły realną siłę to by trzeba było zebrać pod sobą wszystkie plemiona a tymczasem na Morzu Traw może być do dwóch tuzinów khalasarów a w kontekście ich wielkości padają absurdalne liczby. Drogo bodaj miał pod sobą 40 tysięcy ludzi.
Z tym wyprzedzaniem o setki lat to przesada. Pod jednym względem wyprzedzali, pod innym byli w tyle. Ale faktycznie, nie były to żadne dzikusy w stylu Dothraków, którzy podobno nie znają nawet handlu (ciekawe po co im w takim razie łupy?). Martin grubo przesadził. Tak naprawdę oni w niczym nie przypominają Mongołów, a raczej nierealistycznie wielki tabor cygański. 🙂
1) Może i nie wtajemniczano ich, ale też nie sposób tego ukryć. Powstanie Braavos w tajemnicy już było naciągane, ale w Mur nie uwierzyłby nikt. Niemniej być może jakieś plemiona były tak bardzo przywiązane do ziemi, że świadomie postanowiły zostać po drugiej stronie Westeros. Chociaż na pewno większość dałaby nogę i stąd może wzięły się na Północy górskie klany? Anyhow, też możliwe, że część Dzikich to potomkowie osób wyjętych spod prawa uciekających przed sprawiedliwością a nie mających środków by udać się do Essos czy też Wron, które porzuciły czerń. Osiem tysięcy lat, więc mogło się ich nazbierać 😉
Wątpię, żeby żyli tam na stałe jacyś uciekinierzy. Jeżeli nie mieszka się w takim miejscu od pokoleń, to właśnie stamtąd się ucieka, nie odwrotnie. Nikt nie uciekał na Syberię. 🙂 Co zaś do miejscowych to dlaczego mieliby uciekać? Żyli w tych warunkach od zawsze, niby dlaczego na południu miałoby im być lepiej? Potrafili polować i łowić ryby, nie uprawiać ziemię. Mieli swoje tereny łowieckie, swoje rzeki i lasy, gdzie mieliby się przenosić? Żeby walczyć z południowcami? Mur nie miał żadnego wpływu na ich życie. Ygritte tak wścieka się na ten Mur, ale po prawdzie to był on przeszkodą jedynie dla grabieżców. Dzicy żyjący własnym życiem pewnie nawet go nie zauważali. Prawdziwy powód, żeby znaleźć się po południowej stronie Muru pojawił się dopiero teraz. Wraz z nadejściem Innych.
6) Założyłem, że chociaż część musiała mieć mury, bo w tych realiach to norma, ale ciężko było znaleźć przykład, bo miasta złupione przez Dothraków prawie w ogóle nie są opisane, ale znalazłem! Mardosh, na pewno je miało, bo zostały wspomniane 😀 No i Qohor, który obronił się tylko dzięki oddziałom Nieskalanych 🙂
Bo ja wiem czy norma? Nie wszystkie miasta w starożytności miały mury obronne. Nie miała ich np. Sparta. Ale do rzeczy:
Qohor prawdopodobnie nie ma murów. Sugeruje to opis ich bitwy z Dothrakami. No i nie zostało zdobyte. Natomiast Mardosh zostało wzięte głodem. Doprowadzeni do ostateczności obrońcy sami wyszli poza mury, żeby zginąć w walce.
Niby w Świecie Lodu i Ognia jest opis Qohor z murami, ale to jeszcze potwierdzę.
Hmm, według awoiaf jednak mają mury. I to potężne. Zasugerowałem się opisem bitwy. Dothrakowie rozbijają Qohorczyków w polu, a następnie wracają do obozu, żeby następnego dnia splądrować miasto. Widocznie pisał to jakiś idiota. Nie pierwszy raz zauważam, że Martin nie ma zielonego pojęcia o strategii i batalistyce. A może wynajął dedeków, żeby mu pisali takie sceny? Ci Nieskalani czekający na Dothraków pod murami miasta brzmią dziwnie znajomo.
Hah, co racja to racja. DeDeki miały dziwny zwyczaj ignorowania przewagi jaką dawały mury obronne i wybierania walki w otwartym polu. Co do opisu bitwy o Qohor (bo ciężko to nazwać oblężeniem) to bardzo możliwe, że to nie Martin go popełnił. Wszak Świat Lodu i Ognia jest pracą zbiorową. Niemniej nie zmienia to faktu, że nigdy nie miał głowy do średniowiecznych realiów. Jak popatrzysz na liczby jakie podawał to większość nie ma sensu :/
Z bitwami niestety jest podobnie i widać, że Martin nie lubi ich opisywać. U niego bitwy w większości albo są tylko wspomniane, albo jak ktoś już w nich bierze udział to szybko dostaje w łeb jak Tyrion i budzi się po wszystkim 😛
Szkoda, bo czasem poczytałoby się trochę więcej o danej bitwie i dzięki wielu POVom można by je przeżyć „od środka” i to z perspektywy różnych stron.
Wiesz, jakby miało to wyglądać jak Bitwa Bękartów gdzie Jon został otoczony przez truchła to już wolę dostać w czapę jak Bilbo Baggins 😉 Chociaż zawsze można opisywać „na Sienkiewicza” czyli olać manewry i skupić się na iskrach krzesanych przez miecze i latających na wietrze piórach z hełmów, ale jakby tak to miało wyglądać to bym omijał XD
Najdziwniejsze, że jedne bitwy opisuje sensownie, inne idiotycznie. Sensownie brzmi to z Mardosh. Przez 6 lat różne khalasary oblegają miasto, wyczerpuje się żywność, pomocy znikąd, obrońcy w końcu wybierają śmierć w boju. Podobnie wyglądało oblężenie Alezji, choć trwało krócej. W Qohor mamy jakąś idiotyczną sytuację, że obrońcy których jest 10 razy mniej, zamiast oprzeć się na potężnych murach wydają Dothrakom bitwę. Dobra, pal licho, może dowodził nimi strateg pokroju Martina. Ale po wygranej bitwie Dothrakowie mają rzekomo następnego dnia splądrować miasto. Niby jak? Obrońcy wychodząc zapomnieli zamknąć bram? Dothrakowie ze swoją techniką mieliby problem ze zdobyciem nawet pustego miasta. Ale następnego dnia przybywają Nieskalani i znowu, zamiast zająć pozycję na murach, wydają Dothrakom bitwę w polu. Pewnie po to, żeby po paru wiekach można było opowiedzieć Daenerys o ich bohaterstwie i umiejętnościach walki. Gdyby Dothrakowie zastali w Qohor wojsko na murach mogliby sobie co najwyżej powrzeszczeć pod nimi. Rzeczywiście wygląda jakby te wydarzenia opisywali zupełnie różni ludzie. Jednak atak Stannisa na Królewską Przystań opisywał na pewno Martin, a też roi się tam od głupich pomysłów i niedorzeczności. Głównie w wykonaniu największego stratega Westeros, choć nie tylko. Ktoś zadał sobie trud policzenia ile ważyłby łańcuch, którym przegrodzono rzekę? Kiedyś próbowałem, ale zaczęły mi wychodzić jakieś kosmiczne liczby, więc uznałem to za bzdurę i dałem sobie spokój. I czy dałyby radę utrzymać go dwie niewielkie wieżyczki? Bo po mojemu to wciągnąłby je do rzeki. Pomijając już fakt, że takiej ilości żelaza, jaka byłaby potrzebna na jego wykucie, pewnie nie było w całym królestwie.
Łańcuch na wodzie w celu zatrzymania statków to nie jest wymysł Martina, dokładnie coś takiego zastosowali obrońcy Konstantynopola: https://www.zwiadowcahistorii.pl/wielki-lancuch-ktory-zamykal-ciesnine-bosfor-w-konstantynopolu/
Zakładam, że Martin właśnie na tym pomyśle się wzorował, wymyślając fortel Tyriona z łańcuchem na Czarnym Nurcie
Tytuł artykułu wprowadza w błąd. Łańcuch zamykał tylko wejście do zatoki. I spoczywał na tratwach. Zamykanie łańcuchami wejść do portów zdarzało się w historii. Nawet w „Piratach” Polańskiego jest taka scena. Trzeba jednak wziąć pod uwagę skalę przedsięwzięcia. Łańcuch Tyriona miał przegradzać całą rzekę i nie opierał się na żadnych pontonach. Był też znacznie masywniejszy. Ten na zdjęciach mógłby zatrzymywać większe łodzie, nie statki, jakimi dysponował Stannis. Chyba pofatyguję się jeszcze raz i sprawdzę dokładnie jak to było u Martina.
Skoro zacząłeś czytać o Qohor to spójrz na liczby. Wystarczyły 3 tysiące Nieskalanych do odparcia szarży 25 tysięcy krzykaczy XD Zanim ktoś się obruszy to przyznaję rację. Mało liczna piechota jest w stanie stawiać skuteczny opór, ale tylko w określonych okolicznościach. Jak mają przewagę terenu, zrobią okopy, zorganizują się w tabory albo stoją NA MURACH, ale w otwartym polu? W takiej sytuacji i z takimi proporcjami jedyną nadzieją na zwycięstwo jest to, że wróg się nie stawi na bitwę XD
Bo sorry, ale jak na 1 Nieskalanego przypadało 8 Dothraków to wygrana khala Temmo była tak pewna, że nawet najgorszy strateg nie byłby tego w stanie spieprzyć. Wystarczyłoby na pałę szarżować na nich, wtratować ich w ziemię i zatrzymać się dopiero pod bramą albo galopować dalej, bo z tego co ustaliliśmy, była otwarta XD
Z tego co ser Friendzone mówił taki był plan… ale z jakiegoś powodu się nie udał? Z tego co powiedział to Dothraki w swojej pogarcie dla piechoty, zamiast oflankować NIeskalanych, szli prosto na nich i zakończyło się porażką, ale wycofali się i ponowili atak… i tak 18 razy XD O i 3 salwy łucznicze. Jedyne wytłumaczenie jakie znajduję to takie, że Dothraki taki się spili, że nie byli w stanie trafić w tak mały oddział i rozbijali się o Mury… ze skutkiem śmiertelny, XD
Zresztą kij z łańcuchem. Nie byłoby żadnego łańcucha, gdyby Stannis szturmował KP od strony królewskiego traktu, a nie rzeki. Nie wiem co za idiota wymyślił coś takiego. Mówiliśmy niedawno, przy okazji omawiania postawy Waldera Freya, że niebezpiecznie byłoby Robbowi przeprawiać się przez rzekę z pominięciem mostu. Że armia zajęta przeprawą może być narażona na ataki. I co? Parę rozdziałów później Martin wysyła Stannisa do samobójczej misji łączącej przeprawę z atakiem na przygotowane do obrony miasto. W odróżnieniu od Stannisa Robb nie miał żadnych wrogów w pobliżu. Przeprawiająca się armia Stannisa była cały czas pod ostrzałem. Nie trzeba było dzikiego ognia i łańcucha. Wystarczyłoby, żeby obrońcy przeprowadzali ciągłe wypady na przeprawiających się, a wytłukliby mu większość ludzi. Bo na swoim brzegu mieli przewagę. Mieć armię po niewłaściwej stronie rzeki to jak nie mieć jej wcale.
@KwarcPL
Jeżeli Dothrakowie rzeczywiście w czymkolwiek mieliby przypominać Mongołów, to co zrobiliby w tej sytuacji Mongołowie? Mając przed sobą ciężką, ale nieruchawą piechotę? Zaczęliby naparzać z łuków. Nie spieszyliby się. Gdy skończyłyby im się strzały, posłaliby na targ po nowe. 🙂 Na koniec uderzyliby z obu flanek jednocześnie i byłoby po zabawie.
O tak, Mongołowie mieli więcej pomysłów na bitwę niż cała Europa i Bliski Wschód razem wzięte. I o wojskowość właśnie mi chodziło jak mówiłem, że nas tak bardzo wyprzedzali. Z innych opcji to na ten przykład pod Ajn Dżalut zrobili symulowany odwrót i zaprowadzili wojska mameluków prosto w zasadzkę.
Chociaż tutaj Nieskalanych w nic nie trzeba było wpędzać, bo byli tak uprzejmi, że sami z siebie zaczęli bitwę w pułapce. Wszak stali pod murami i nie mieli gdzie się wycofywać pod naporem Dotrhaków. No chyba, że otworzyliby bramy, ale to już level DeDeki XD
A teraz hit, z opisu wynika, że Qohor wiedząc o tym, że idzie na nich 50-tysięczy khalasar… wzmocnił mury i powiększył garnizon XD Przepraszam, ale po co? Po jedno garnizon przestaje być garnizonem jak wyprowadzasz go w otwarte pole a po drugie mury nic nie dają jak jesteś po złej stronie. No… nie licząc cienia. Hmm, może o to chodziło? Żeby obrońcy walczyli w cieniu? Ech, ja pieprzę XD
I wiesz co jest najlepsze? To, że Qohor niczego nie musiał wzmacniać a garnizon mogli zdemobilizować. Przecież Dothraki nie znają machin oblężniczych, więc wszystko na co nie są w stanie wskoczyć jest dla nich przeszkodą nie do zdobycia. Tak jak pisałeś, miasto mogłoby być puste i nie weszliby do niego XD
Jeszcze jedno, jeśli według Martina mały odział piechoty, jeśli tylko dobrze wyszkolony i uzbrojony, w zupełności wystarcza by ich odeprzeć to jakim cudem cokolwiek podbili? Przecież Nieskalani nie byli tak wyjątkowi. Znaczy jasne, mogli mieć wyższą wartość bojową niż inne wojska zaciężne, ale nie powiedziałbym, że byli w innej lidze. Wszak nie mieli karabinów, tylko włócznie i tarcze 😉
I dodatkowa ciekawostka. Bitwa o Qohor daje nam informacje o strukturze khalasaru. Pod Temmo było 50 tysięcy ludzi z czego AŻ POŁOWA to byli krzykacze. Przepraszam, ale jak to miało niby funkcjonować? Przecież taka armia permanentna potrzebuje ogromnego zaplecza. Kowale, kuśnierze, felczery, kuchty i tak dalej. Gdzie więc miejsce dla dzieci, starców i kobiet? Niedobór tych ostatnich mógłby być szczególnie odczuwalny.
Zgadzam sie, tylko ze wiesz ile osob dostrzega takie bledy? a ile po takim bledzie rzuci ksiazka o sciane krzyczac „nigdy wiecej” ? pisarz tez czlowiek
Kiedy Martinowi pasuje do fabuły, to Dothrakowie są tak przepakowani, że przeciwnicy padają martwi od samego ich wycia. Pewnie zgroza ich poraża. Ale kiedy do fabuły pasuje inaczej to nagle zamieniają się w stado bezradnych kretynów. Powiem tak: gdybym opinię o Dothrakach wyciągał wyłącznie na podstawie ich dokonań, a nie egzaltowanych opowieści, to na miejscu Neda Starka też bym ich kompletnie zlewał. Bez jakiejś wymyślnej wschodniej taktyki co oni mogliby zrobić w Westeros? Po pierwszej bitwie zostaliby zmasakrowani. Jak Litwa pod Grunwaldem nie przymierzając. 🙂
Druga rzecz. Martin mówi wprawdzie o Mongołach, ale odnoszę wrażenie, że opisując ich widział raczej Hunów z okresu wędrówki ludów. Przypominają mi się malownicze obrazy całych plemion wędrujących bez celu. Z tymi wszystkimi wozami, babami, dziećmi i stadami zwierząt. Co ciekawe Hunowie również lubili wymuszać okupy na co bardziej spanikowanych władcach i miastach.
Z tym, że nawet Hunowie mieli taktykę, państwowość i kulturę a z biegiem czasu ich pomysł na siebie się zmieniał a tutaj co? Flota konnych piratów żyjąca z grabieży od 400 lat XD
Żeby nie było. Nie mam problemu uwierzyć, że w pierwszych dekadach po upadku Valyrii chaos był tak duży, że miasta zostawione same sobie były bezradne wobec naporu barbarzyńców, ale nie wyobrażam sobie by po unormowaniu się sytuacji w Essos nadal mieli stanowić tak poważne zagrożenie.
W perspektywie długoterminowej Morze Traw wyobrażam sobie jako coś na wzór Zaporoża. Jest sobie awanturniczy lud, który lubi grabić i stwarzać problemy, ale nic na tyle poważnego by trząść portkami na sam ich widok i usypywać stosy trybutów byleby zaniechali oblężenia.
Chodziło mi raczej o styl życia, sposób przemieszczania się (wędruje całe plemię) i takie tam. Oczywiste, że Hunowie stali na wyższym poziomie rozwoju. Właściwie jeżeli prawdą jest, że Dothrakowie nie znają handlu, to każdy stoi. Może poza cętkowanymi ludźmi z Sothoryos. 🙂
2) To, że Robba albo innego dziecka nie wysłał na „Erasmusa” można wytłumaczyć zaborczą miłością Cat. Jej siostra miała tak samo, nie pozwoliła sobie odebrać Słowiczka.
5) Chyba wynika to ze sposobu w jaki sportretowano go w serialu. DeDeki zrobili z niego kogoś na wzór Kenobiego a przecież w książkach było mu znacznie bliżej do Palpatine’a. Osobiście nie zdziwiłbym się jakby to on był final bossem.
Może tak być. W obu przypadkach.
1) no część z nich mogła wywodzić się z przestępców, którzy uciekali za mur przed sprawiedliwością. Ewentualnie szukali ziemi, bo na południe od muru wszystko do kogoś należy, a tam sobie mogli przywłaszczyć ziemię i nikomu by to nie przeszkadzało.
4) może miał jakiegoś rodzaju traumę, zamordowano jego ojca i brata, jego siostra również umarła, a kto wie, może jacyś jego przyjaciele czy dziewczyny, o których nie wiemy też. Może pozostanie w Winterfell byłoby dla niego zbyt bolesne i mógł czuć potrzebę znalezienia jakiegoś celu
Chyba wszyscy zapominają, że Mur został zbudowany po Długiej Nocy, w trakcie której Inni mieli zepchnąć ludzi aż do Dorne. Nie wydaje mi się, żeby po takiej inwazji pozostał na północy ktoś żywy. Osobiście stawiam, że po Bitwie Świtu na północ od Muru zostali Ci, którzy nie chcieli się podporządkować władzy zwierzchniej i gardzili „klękaczami”. To był świadomy wybór, bo przecież Inni zostali pokonani (jak im się wówczas zdawało). Po wybudowaniu Muru nie było już odwrotu.
1) Dlaczego Tywin nadał typowo lannisterskie imię akurat Tyrionowi, którego rzekomo od urodzenia nienawidził a Jamiemu, pierwszemu synowi nie?
2) Tywin za wszelką cenę chciał się pozbyć Tyriona, ale czy rzeczywiście wierzył w winę Tyriona przy zabiciu króla Joffreya? Z rozmów Kevana możemy wywnioskować, kierował ku takiej opinii. Ale czy nie widział że to zabójstwo było by nazbyt oczywiste jak na jego syna?
3) Dlaczego minstrel Palucha wziął na siebie winę za zabicie Lysy? Czy Petyr miał na niego jakieś haki?
4) Dlaczego Ned nie domagał się próby walki? Przecież to była dla niego ostatnia szansa, nie musiał walczyć osobiście, mógł wybrać czempiona. Nie wierzę że człowiek z siedmiu królestw nie pamiętałby o takiej możliwośći.
1) Być może imię dla Jaimego wybrała matka?
2) Według mnie tylko głupi uwierzyłby w jego winę. Bo jak chcesz się kogoś pozbyć to robisz to tak by na Ciebie nie padł nawet cień podejrzenia a nie kłócisz się ze swoją ofiarą przy wszystkich a na koniec dolewasz jej truciznę by jeszcze przy Tobie zaczęła się dusić. Tyrion jest na to zbyt rozsądny a poza tym nigdy nie przejawiał skłonności do działania w afekcie. Jak już to po jego siostrze mógłbym się spodziewać czegoś takiego. Tywin albo nienawidził go tak bardzo, że był skłonny uwierzyć we wszystko. Albo tak bardzo chciał się go pozbyć, że nie cofnął się przed niczym jak nadarzyła się okazja, by to osiągnąć bez bycia oskarżonym o kinslaying. Osobiście skłaniam się ku opcji numer dwa.
4) Próba walki nie jest andalskim zwyczajem? I chyba uczestniczyć w niej może tylko rycerz?
A czy Oberyn był rycerzem? Bronn Na pewno nie. Poza tym Tyrion rozważał ściągnięcie na walkę Shaggi, a ten również nie zdobył Ostróg. Sam Tyrion zresztą też rycerzem nie był, a mogło być tak że sam by musiał stanąć naprzeciwko Góry. Do tego nigdzie nie jest wspomniane że Ned nigdy nie został pasowany – w końcu był wychowankiem w Dolinie, a i na wojnie ktoś mógł go nobilitować, choćby sam Robert.
Point taken, czyli chodziło o andalski zwyczaj, bo w próbie walki oddajesz się pod osąd Siedmiu a jak miał to zrobić Ned, który ich nie wyznaje?
Shagga nie był wyznawcą Siedmiu.
Może za przytulny zameczek zostałby?
Myślę, że Tywin chciał Tyriona w jakis sposób wydziedziczyc. W książkach jasno mowil ze nie odda mu Casterly Rock. Najprawdopodobniejsze jest wysłanie na mur. Byloby to bardzo wygodne rozwiązanie bez zabijania.
4) Ned był ranny i nie mógł sam walczyć, a w okolicy też nie znalazłby się dla niego czempion. Na pewno żaden mogący się mierzyć z takim Ogarem.
4. A nie jest przypadkiem tak, że próba walki ma udowodnić niewinność, a Ned przyznał się do winy, wobec czego nie miał już nic do udowadniania?
Niby od kiedy „typowo lannisterskie” imiona mają zaczynać się na „Ty”? Owszem, tak mieli na imię Tywin i jego ojciec. Ale już dziadek Tywina miał na imię Gerold, a pradziadek Damon. Jeden z braci Tywina ma na imię Tygett, ale dwaj inni Kevan i Gerion. Żaden z trzech synów Kevana nie ma imienia na „Ty”. Widać, że to popularne na Zachodzie imiona, ale żadna zasada.
Ale historycznie było kilku Tyrionów a Jaimech niekoniecznie 😉
Kevanów i Lancelów też zdaje się nie było. Widocznie Tywin chciał, żeby jego pierworodny miał oryginalne imię. 🙂
Albo miał podejrzenie, że tylko Tyrion był jego biologicznym dzieckiem 😉
To myślę, że zamiast usilnego wprowadzania Jaimiego na dziedzica, to by po prostu uznał Kevana za swojego następcę.
Był taki jeden co samowładnie wyznaczył swojego następcę ignorując zasady primogenitury. Skończyło się to wojną domową jakiej Westeros nie widziało.
Myślę, że za karłowaty nie miałby wielkiego wsparcia wśród możnych Zachodu. Choć nie zdziwiłbym się jakby Kevan dobrowolnie odrzucił dziedzictwo Tywina i przekazał je Tyrionowi.
Próby walki można zażądać na procesie. Widzieliście, żeby Ned miał jakiś proces? Dziękuję, nie ma za co.
A zakładając nawet, że Ned miałby możliwość próby walki, kogo by wystawił? Jego ludzie z tego co pamiętam już nie żyli, a on sam miał złamaną nogę i też by wiele nie zdziałał. Zwłaszcza, że reprezentantem Joffreya na pewno byłby Góra.
Ned miał wśród chorążych wielu znamienitych wojowników, część z nich służyła w gwardii Robba, ale jak chcemy kogoś w kategorii wagowej Góry to Jon Umber, Duży lub Mały 😉
No tak, ale oni byli daleko od Królewskiej Przystani więc raczej nie wchodzili w grę.
No chyba, że można sobie zażądać dowolnego reprezentanta z całego świata i czekać, aż się zjawi. To byłby w sumie dobry sposób na odwleczenie wyroku 😉 Ale obawiam się, że przy próbie walki można wziąć na reprezentanta tylko kogoś, kto akurat jest pod ręką 😉 W przeciwnym razie Tyrion w Orlim Gnieździe zażądałby, żeby reprezentował go Góra.
Przecież między żądaniem próby walki a samą próba walki minęło trochę czasu, który Tyrion spędził w lochach, więc nie, to nie muszą być ludzie dostępni pod ręką. Tam w Orlim Gnieździe to była zachcianka Lysy. Czemu dowodzi fakt, że jako potencjalny czempion był rozważany Shagga. No i Cersei napisała przecież do Jaimego. W każdym razie jakby miało to wyglądać tak jak w Eyrie to byłaby to farsa a nie sprawiedliwość.
Shagga był przecież w Królewskiej Przystani, razem z innymi przywódcami klanów, których Tyrion wziął ze sobą do stolicy. No chyba, że już zdążyli wrócić do siebie, nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się, że oni byli w stolicy. A Tyrion siedział w lochach kilka dni, a nie miesięcy więc to nie jest tak, że można czekać w nieskończoność. Choć pewnie dużo też zależy od tego, jak wcześnie dowiadujesz się, że będziesz mieć proces. Cersei siedziała u Wróbla sporo czasu więc miałaby też w razie czego czas, żeby ściągnąć Jaime’go z Riverrun. Ned już tego czasu nie miał, on był przecież ścięty krótko po tym, jak trafił do lochów. Pomijając już oczywiście to, o czym wyżej wspomniał Robert Snow, że Ned w ogóle żadnego procesu nie miał.
Shagga był w królewskim lesie i pewnie by stanął w obronie Tyriona, ale Podrick nie mógł go znaleźć.
Ned mógłby się powołać na Stannisa, ten w końcu miał blisko z Dragon Stone.
2) Dla mnie postępowanie Tywina wobec Tyriona jest bardzo niekonsekwentne. Ok, mógł go cały czas obwiniać o śmierć Joanny i przez to nienawidzić, ale jednocześnie traktował go cały czas jako członka swojego rodu. Kiedy Tyrion został uprowadzony w Dolinie to Tywin zwołał wojska. Potem jeszcze Tywin kazał Tyrionowi sprawować w swoim imieniu urząd namiestnika więc jednak jakimś zaufaniem go musiał obdarzać. A potem nagle chce się go pozbyć? Przecież „wina” Tyriona w śmierci Joffreya była tak naciągana, że tylko głupia i zaślepiona nienawiścią Cersei mogła w to uwierzyć, ale Tywin przecież był inteligentny i nie ulegał emocjom więc niemożliwe, żeby on też w to wierzył i raczej był to dla niego idealny pretekst, żeby pozbyć się Tyriona. Tylko czemu, skoro wcześniej postępował inaczej? Czemu nagle chciał się pozbyć swojego syna i to w momencie, kiedy drugi syn był członkiem Białej Gwardii i nie mógł po nim dziedziczyć? Przecież takim działaniem tylko osłabiał pozycję swojego rodu, który niby był dla niego taki ważny…
To prawda, Tywin miał bardzo niekonsekwentne podejście do Tyriona, ale tak było od początku. Przypominam, że w bitwie nad Zielonymi Widłami posłał go na pierwszą linię wraz z jego dzikusami a kilka rozdziałów później uczynił Namiestnikiem Króla w swoim imieniu. Wiesz, ludzie to złożone istoty i dlatego jego relacje z synem były kompleksowe. Z jednej strony nienawidził za śmierć Joanny i narażanie Lannisterów na pośmiewisko, ale z drugiej szanował go za intelekt, a że był oportunistą to czynił to na co pozwalały mu okoliczności. Jak potrzeba było kogoś ogarniętego by pilnował tego psychopatę Joffreya to wysyłam Tyriona, ale jak nadarzała się okazja by się go pozbyć bez brudzenia sobie rąk to jej nie odmawiał. Tylko nie wiem dlaczego sądził go osobiście niczym Nezahualpilli? Nie lepiej byłoby odelegować do tego kogoś innego by nie ciągnął się za nim smród kinslayingu?
Niemniej wiesz co było dla mnie jeszcze bardziej out of character? Shae w jego łóżku. Przecież on się brzydził cudzołóstwem i wielokrotnie wypominał to Tyrionowi. I co? Koniec końców przestał się z nałożnicą… i to swojego syna? Jakoś nigdy mi to nie pasowało a niestety nie dostaliśmy wyjaśnienia i już nie dostaniemy. A i jeszcze jedno, skoro ma taką obsesję na punkcie rodu i dziedzictwa a po śmierci Joanny wcale nie żył w celibacie to dlaczego nie ożenił się po raz drugi?
I jeszcze jedno, zrzucenie winy na Tyriona miało tą zaletę, że pozbywamy się Tyriona, ale ma też taką wadę, że prawdziwy zabójca pozostaje na wolności i może zagrażać koronie.
Masz rację co do Shae, ale ja bym to nawet nie tyle nazwał niekonsekwencją Tywina co bardziej hipokryzją. Krytykował innych za to, co robił samemu. Choć od biedy dałoby się to wyjaśnić tym, że Tywin nie tyle piętnował sypianie z prostytutkami (co jak widać sam też robił), ile publiczne obnoszenie się z tym (co robił Tyrion) i narażanie przez to dobrego imienia rodu. Takie wyjaśnienie jeszcze bym kupił, natomiast fakt, że Tywin wziął do łóżka akurat Shae, już sam w sobie jest znaczący, bo gdyby tak bardzo zależało mu na dobrym imieniu rodu i już chciał się pozbyć Tyriona to tak samo powinien też pozbyć się Shae.
No i słuszna uwaga z wystawieniem Tyriona w pierwszej linii frontu w bitwie z Boltonem, już o tym zapomniałem. Ale nadal nie rozumiem, czemu Tywin narażał życie syna, czy wręcz chciał się go pozbyć, skoro miał tych synów tylko dwóch, a drugi był w gwardii i nie mógł dziedziczyć. Jaki by nie był Tyrion, próba pozbycia się go przez Tywina nie była wzmocnieniem rodu, a wręcz przeciwnie.
Wydaje mi się, że fandom ma zbyt wyidealizowany obraz Tywina. 🙂 Ma on wady jak każdy. Hipokryzja jest tylko jedną z nich, nie największą zresztą. Ale ile czasu lekceważył Robba, nie przyjmując do wiadomości, że może go pokonać jakiś tam gówniarz? A to już było niebezpieczne dla wyniku wojny.
Natomiast z ostatnim zdaniem zgadzam się w pełni. Tyrion Tyrionem, okazja do pozbycia się go okazją, ale Joffreya naprawdę ktoś zabił. A to oznacza, że mamy wrogów. I to potężnych, skoro stać ich na zamordowanie króla. A to już cholernie niebezpieczne. Chyba że naprawdę dał się przekonać łzom córki i uwierzył, że to Tyrion z Sansą się zmówili i pozbawili życia najwspanialsze dziecko na świecie, jak mawiał Pycelle. 🙂
Myślę ze Tywin nie uwierzył Cersei. Oficjalnie ukarał sprawce, nieoficjalnie pozostajac czujnym, moze nawet badajac sprawe. Znacznie latwiej sledzic kogos, kto sledzenie sie nie spodziewa.
Bo jak wiadomo jedyną osobą bez wad jest Stannis
To było do mnie? LOL! Od razu widać, że nigdy nie czytałaś co do tej pory pisałem o Stannisie. 🙂 To, że podczas ostatniej dyskusji uważałem, iż ma lepsze prawa do korony i byłby lepszym królem niż Renly, bynajmniej nie oznacza, że go lubię, szanuję, czy uważam za człowieka bez wad. Jestem tylko obiektywny. Ale kibicuję zawsze i wszędzie Targaryenom. 🙂
Przecież Stannis ma całe mnóstwo wad a najważniejszą z nich jest nie bycie Renlym XD A tak już na serio to był on hipokrytą. Jego fiksacja na punkcie sprawiedliwości była podporządkowana jego megalomani. Spalić dziecko bo podobno to potrzebne by został królem? Melisandre, rozpalaj stos!
Mysle ze byl konsekwenty. Konsekwentnie go nie lubil, ALE jak to Tywin konsekwentnie kierowal sie dobrem rodu.
– nie lubil karzelka, ale nie pozwolil aby ktos z jego rodu byl przetrzymywany
– gorskie klany nalezalo wykorzystac, Tywin nie rozkazal Tyrionowi walczyc u ich boku, to oni sie tego domagali, co bylo Tywinowi na reke
– do krolewskiej przystani wyslal go bo, bo byla taka potrzeba, posluzyl sie nim, a gdy nie byl potrzebny odstawil na bok -> ja tu widze niesamowita konsekwencje
– wyslanie go na mur za rzekome zabicie Joffreya rowniez bylo mu na rekę, nie wiemy czy dal sie nabrac na argumentu Cercsei, nie mozemy wykluczyc ze OFICJALNIE uwierzył z wine syna, a nieoficjalnie prowadzil sledztwo, probujac uspic prawdziwego wroga, istnieje rowniez mozliwosc ze smierc wnuka byla mu na reke i domyslil sie kto stoi za morderstem i nie chcial z tym nic robic bo wiedzial Tommena Olena juz nie ruszy -> NIE WIADOMO, szkoda ze nie otrzymalismy Pova
– mysle ze Tywin liczyl ze Jaimie zmieni zdanie, wkoncu mogl przekonac Tommena by ten zwolnic z obowiazkow swego ojco-wuja
O ile nie zgadzam sie z brakiem konskwencji stosunku do Tyriona to Shae w lozku NIE pasuje mi zupelnie. Przede wszystkim poprawiac po synu ?? mozesz miec kazda a ciupciasz ku… syna ? To jest naciagane dla mnie, po prsotu bardzo pasowalo do watku Tyriona, potegujac efekt WOW.
Co do tego zwołania wojsk po aresztowaniu Tyriona, to myślę, że Tywinowi nie tyle chodziło o karła, ile po prostu było mu to na rękę. Wiedział, że idzie wojna i trafiła mu się okazja, żeby wyprowadzić armię w pole bez wzbudzania podejrzeń króla. Gdy inni zaczęliby dopiero się zbierać, to Tywin miałby już swoich ludzi pod bronią. A z Dorzecza do KP blisko…
mogło i tak być, sluszna uwaga. Szkoda ze nie dostalismy PoVa, ooo wpadlem na pytanie do Maesterow, a raczej na ankiete, wlasciwie to zarowno na PdM jak i na ankiete:
– jakiego Pova najbardziej chcielibyscie przeczytac / brakowalo Wam w ksiazkach ? i dlaczego ?
Wiem, ze to moje pytanie ale musze to przemyslec -> chociaz pierwsza mysl to Khal Drogi. „Konie, dużo koni. Dobrze, lubię konie. Lubie jedzic konno. ” albo Stannis „w podmorskiej krainie wszystko jest do gory nogami, haha ten Plama mnie wykonczy, jak on wymysla takie zabawne teksty?! no nie moge z nim, ale jajaswietny jest! dobra, dobra uspokoj sie stanisek, juz dobrze, uwielbiasz go ale nie smiej sie teraz! Tylko sie nie smiej, pomysl o sprawiedliowsci! mysl o niej jak wyciaga ku Tobie kosciste palce i zaciska ja na szyi. Czujesz to? to chłód, masz nim emanowac, musisz byc wykuty z lodu i nie smiac sie, ludzie patrza! hhmmm ciekawe czy Davos polubilby mnie jako kolege?”
To proste, Hodor XD
Hodor!
Komu jak komu, ale Tywinowi przydałby się POV, bo w ostatnich dniach swojego życia odwalił taki szajs, że bez wglądu w jego psychikę ciężko nam powiedzieć dlaczego.
Bo jeśli nie wierzył w winę syna to przecież go za to skazał, więc szukać prawdziwego sprawcę na boku to sobie może, ale przecież nie skaże go za królobójstwo, bo przecież winnego już znalazł i go ściął. Raczej nie powie „głupia sprawa, ale zabiliśmy nie tego co trzeba” 😉 A co do Shae to może nienawidził Tyriona nie tylko dlatego, że był karłem i zabił swoją matkę, ale też dlatego, że tak bardzo mu przypominał siebie samego i nie mówię tutaj tylko o intelekcie, ale także o skłonności do dziewek?
PS. Ciekawe czy Stannis dostanie POV? Jego motywacja to też zagadka.
Uważaj na życzenia, bo mogą się spełnić. 🙂 Pamiętam jakim szokiem okazały się dla mnie POVy Cersei. Zdumiało mnie, że tak istotna postać może być takim pustakiem. Spodziewałem się jakichś perwersji, demonicznych myśli, a dostałem zwykłą Karynę. Ona nie jest nawet zła, jest po prostu wypchana sianem.
Cersei dostała POVa, bo w pewnej chwili liczba ważnych i wpływowych osób w Królewskiej Przystani zaczęła się dramatycznie kurczyć, a wydarzenia na dworze były zbyt ważne, żebyśmy nie mogli ich śledzić czyimiś oczami 😉 Poza tym Cersei nie należała do najlepszych graczy, nawet jeśli sama miała na ten temat inne zdanie 😉 Ale cała istota narracji u Martina sprowadza się do tego, że nie daje on POVów postaciom, które pociągają za sznurki w największym stopniu. Dlatego nie dostaliśmy POVów Littlefingera, Varysa, Tywina, Robba czy Stannisa. Gdybyśmy nagle mieli możliwość wejścia w głowy tych postaci i poznania ich myśli to wszyscy oni zostaliby zupełnie odarci z całej aury tajemniczości. I całe zaskoczenie czytelników przez autora szlag by trafił 🙂 Nie dałoby się nas zaskoczyć zabójstwem Joffreya, bo wiedzielibyśmy to z planów Littlefingera czy Olenny. Nie zaskoczyłby nas Młody Gryf, bo wiedzielibyśmy o nim z POVa Varysa. I tak dalej. Martin na pewno nie pozbawi się tak potężnego narzędzia do zaskakiwania czytelników więc moim zdaniem nie ma szans, żebyśmy dostali POVy Palucha, Varysa, Olenny czy Stannisa. I z tego powodu nie było też POVów Tywina i Robba. Jednocześnie jednak Martin nie może sobie pozwolić, żeby w ogóle nie pokazywać nam tych postaci, stąd często POVy dostają ich najbliżsi doradcy – dzięki temu możemy oglądać najważniejszych graczy z bliska, w codziennych sytuacjach, ale nadal nie możemy poznać ich myśli. Stąd POV Davosa przy Stannisie (a jak się rozdzielili to Stannisa obserwował Jon, a potem Asha), POV Areo Hotaha przy Doranie, POV Catelyn przy Robbie (ale dziwnym trafem Catelyn znalazła się też w samym środku kłótni Stannisa i Renly’ego i była przy śmierci tego drugiego), POV Sansy na królewskim dworze (a jak stamtąd zwiała z Paluchem to rolę obserwatora w stolicy przejęła po części Cersei). I tak dalej. Oczywiście zdarzają się też POVy, które same kierują wydarzeniami np. Ned. Ale trzeba też pamiętać, że jego rolą było wprowadzenie nas w świat PLiO i pokazanie też z bliska króla, a do tego Ned jako jego najbliższy przyjaciel idealnie się nadawał.
Dla mnie lekkim zaskoczeniem był tylko POV Melisandre, aczkolwiek to też wydaje się logiczne. Skoro na Murze POVami byli tylko Jon i Sam, a w tej chwili Sam odpłynął do Cytadeli, a Jon nie żyje, ewentualne wskrzeszenie Jona trzeba będzie pokazać w czyimś POVie. Czyim? Moim zdaniem stanie się to w POVie właśnie Melisandre.
Spoko, ja to wszystko rozumiem. Byłem tylko zdziwiony, że tak istotna w grze postać może być tak tępa. Czytając różne jej myśli, na przemian kładłem się ze śmiechu i kiwałem z niedowierzaniem głową. Wszystkie kobiety mające swoje POVy – Daenerys, Catelyn, Melisandre, Asha, nawet Sansa i Arya – mniej lub bardziej, ale coś tam w głowach mają. Ale Cersei to absolutnie tępe niszczycielskie bydlę. Czasami aż mi jej szkoda. W życiu nie uwierzę, że ona mogła sama coś wymyślić, np. ten rzekomy zamach na Roberta. Gdyby to był jej pomysł, to pewnie przez pomyłkę sama by wypiła to wino.
A tam, ja bym chętnie zobaczył Stannisa jako narcyza podporządkowującego sobie wszystko sobie i swojemu ego XD
https://www.youtube.com/watch?v=6gravZBTFaI
@CrazyPants!
A to nie było tak, że Tywin po śmierci Joffreya chciał, żeby Tyrion skończył żywot? Poza tym nawet jeśli „tylko” wysłałby go na Mur to i tak byłoby to bardzo nieopłacalne. W ten sposób straciłby jednego syna, nie mając gwarancji, że drugi zrzeknie się białego płaszcza. Jeśli Tywin naprawdę liczył, że Jaime zmieni zdanie to powinien najpierw się upewnić, że faktycznie tak będzie, a dopiero potem pozbywać się Tyriona, a nie odwrotnie 😛 Jeśli zaś Tywin nieoficjalnie prowadził śledztwo, bo nie wierzył w winę Tyriona to tym bardziej głupie było pozbywanie się go, bo tak jak pisze KwarcPL, gdyby Tyriona oficjalnie skazać za morderstwo to ciężko potem było skazać za to samo kogoś innego 😛
Nie wierzę też w to, że Tywin znał mordercę swojego wnuka i nic z tym nie zrobił, bo tak mu było na rękę. Tywin nie puściłby czegoś takiego płazem nikomu, nawet sojusznikowi.
z tego co pamietam to byla mowa o wyslaniu na mur.
Mysle, ze Tywin wiedzial ze jesli nie teraz ( proces) to nie bedzie w stanie usunac Tyriona na bok. Karzelek juz raz domagał sie Casterly Rock ( wielki blad Tyriona imo) co tylko utwierdziło Tywina o tym, ze trzeba sie go pozbyc.
Co istotne uwazam, ze Tywin traktowal Tyriona jaka INTELIGENTNEGO, ale rowniez chutliwego i trudnego do kontrolowania, takze proba wyslania go na mur nie wynikala tylko z braku sympatii ale rowniez z szacunku do jego umiejętności / potencjalu
Uwazam, ze gdyby Tyrion nie wysypal sie z roszczen, okazal troche pokory, ogolnie inaczej poprowadzil rozmowe z Tywinem to moglby wkrasc sie w laski ojca i przekonac go do siebie.
Jesli Tywin wiedzial ze OLENA zabila Joffreya NIE dlatego ze byl to Lannister albo zeby zaszkodzic Lannisterom, tylko dlatego ze byl to JOFFREY, no wiesz ten sam ktory scial NEDA, byl nieposlusznym psycholem ktory podwazal jego autorytet -> to moim zdaniem, znajac jego milosc do RODU, nie do poszczegolnych czlonkow to mogl na to przymknac oko:) a widzisz przy okazji mogl jeszcze pozbyc sie niewygodnego syna
Jesli zas po procesie prowadzilby dalsze sledzto to jako namiestnik raczej nie mialby problemu z ukaraniem zbrodniarza
Dziękuję za odpowiedź odnośnie przeprawy Robba i wojsk Północy przez Bliźniaki. Mam podobne zdanie:)
To jeszcze dwa pytania 😀
1) Skoro wiemy od samego Martina, że stos ofiarny był oskryptowany i Dany nie ma permanentnego resista na ogień to bezpiecznie można założyć, że jej spotkanie z Dothrakami będzie wyglądać zupełnie inaczej, więc pytanie jak to rozegra i czy do niej dołączą? Bo raczej nie zakładamy, że zmuszą ją do dołączenia do Domu Samotnej Wdowy i tyle ją widzieli?
2) Jak świat dowie się, że Aegon to Blackfyre i czy będzie to powszechna wiedza? Jedyne co mi przychodzi do głowy to miecz rodowy i zgaduję, że jego prawdziwa tożsamość będzie znana tylko nielicznym. Być może nawet Connington umrze w nieświadomości.
To ja też dorzucę dwa pytania do maesterów:
1) Czy Waszym zdaniem Nymeria (razem ze swoją watahą) odegra jakąś rolę w sadze, a jeśli tak to jaką? Czy dojdzie do spotkania Aryi z Nymerią (i być może jakiegoś wwargowania się Aryi w Nymerię)?
2) Co się dzieje aktualnie z Blackfishem i czy odegra w sadze jeszcze jakąś rolę?
1) Bodaj w „Fire cannot kill a dragon” była mowa o tym, że Martin planował wysłanie wilkorów do boju, więc wychodziłoby, że tak. I osobiście zgaduję, że Arya zginie, ale jej świadomość będzie żyć w Nymerii. To by pasowało do foreshadowingu jaki dostała.
2) Zgaduję, że będzie miał udział w odbiciu Dorzecza i dojechaniu Freyów. Być może odeśle swoją bratanicę, którą tak bardzo kochał, na tamten świat. Ktoś w końcu musi przerwać jej męki.
Ja też mam przeczucie, że zarówno wilkory jak i Blackfish będą jeszcze siać niezły zamęt w Dorzeczu, zwłaszcza wśród Freyów i też spodziewam się śmierci Aryi, choć moim zdaniem jej świadomość umrze razem z nią, zresztą Nymeria pewnie też padnie. Ale przyznam, że pomysł z zabiciem Lady Stoneheart przez Blackfisha jest ciekawy. To by było bardzo martinowskie. Zresztą ciężko tak na dobrą sprawę wyobrazić sobie, że ona mogłaby dalej żyć po wojnie (jeśli w ogóle da się o niej teraz powiedzieć, że żyje). Raczej jest pewne, że ktoś ją (znowu) zabije. Do tej pory obstawiałem, że to może być Brienne. To też by było w stylu Martina 😉
O jakim foreshadowingu mowa? Arya jest zbyt za***ista by mogła umrzeć!
W Grze o tron, na samym początku jak Robert przyjechał z dworem do Winterfell była taka scena, gdzie któraś z sept uczyła Sansę i Aryę szyć, ale Aryi strasznie opornie szło i w ogóle jej to nie interesowało, aż w końcu wybiegła na dziedziniec, gdzie napatoczyła się na Jona i mu o wszystkim opowiedziała. A ten zażartował, że jak przyjdzie zima, a po niej wiosna i roztopy to znajdą Aryę martwą z igłą w ręku.
Jakiś czas później w ręce Aryi wpadł miecz, który nazwała Igłą 😉 A że Martin lubi takie foreshadowingi, można przypuszczać, że to właśnie jeden z nich i Arya faktycznie nie dożyje do wiosny.
Jeszcze Arya powtarzała sobie, że wilk umrze, ale wataha przeżyje.
Nienawidzę dziada…
Ja mam pytanie o Innych. Wiemy że Craseter składał synów w ofierze Innym. Ze słów Goździk wynika że trochę to trwało (zapewne od lat) W takim razie jak długo Inni czaili się blisko muru ? Jak można było ich nie zauważyć ? Z drugiej strony jeżeli król dzikich wiedział, że grozi im taki wróg to po co osobiście wybrał się do Winterfell, gdyby pod jego nieobecność Inni zaatakowali kto kierowałby ludem ? Poza tym Innym strasznie wolno idzie formowanie armii, gdzie nie trzeba szkolić rekruta zbroić, go opłacać. Pytanie brzmi dlaczego ? Podejrzewam, że Inni mogą mieć swoich ludzkich agentów po naszej stronie muru, którzy nakręcają wojnę aby wyniszczyć Westeros (Littlefinger, Varys, ktoś inny ?) i dlatego zwlekają z atakiem.
Inni zwlekają, bo zima jeszcze nie nadeszła.
Wow, Littlefinger i Varys jako agenci Innych, to by dopiero była szalona teoria 😀 Pewnie przesyłaliby sobie wzajemnie wiadomości przy pomocy fok, które kursowałyby od Królewskiej Przystani do Morza Dreszczy i z powrotem 😉
A czemu Inni jeszcze nie ruszyli szturmem? Cóż, pewnie jak kolega wyżej pisze, czekają oni na nadejście zimy, która znacznie ułatwi im walkę z ludźmi. Poza tym jakoś muszą przedostać się przez Mur więc jeśli nie stanie się to w sposób pokazany w serialu i nie zdobędą smoka (a raczej nie wydaje się to zbyt prawdopodobne) to bardzo możliwe, że dokona się to w sposób opisany w jednej z teorii Daela. Czyli przyjdzie gigantyczny mróz, który skuje lodem Zatokę Fok i Inni najzwyczajniej po tym lodzie przejdą i ominą Mur.
A co do wycieczki Mance’a do Winterfell to masz rację, trochę to było dziwne. Zwłaszcza, że w sumie skąd Mance wiedział, że Robert wtedy tam przyjedzie? Może mi to gdzieś umknęło albo zapomniałem, ale było to wyjaśnione? Bo jeśli Mance ot tak w pewnym momencie postanowił wybrać się na zwiady na południe od Muru i akurat trafił idealnie na przybycie Roberta do Winterfell to byłby to cholernie duży zbieg okoliczności.
Im dłużej myślę o Rhaegalu, tym mniej go rozumiem. Co nim motywowało? Przepowiednia? Przecież trzecie dziecko mogła mu urodzić jakakolwiek kobieta. Nie musiała to być narzeczona Lorda Końca Burzy. Jakby sobie znalazł nałożnicę albo to mógłby po cichu zmajstrować tuzin książąt, których obiecano bez obrażania trzech Wielkich Rodów i wywoływania wojny. Czyli, że miłość? Przecież on ją znał ile? Kilka dni i co? Zrodziła się taka wielka love, że postanowił porzucić dla niej żonę, dzieci, obrazić trzy Wielkie Rody, wywołać wojnę i narazić życie całej swojej rodziny? Um a nie pomyślał, że można tak to zorganizować by nikt nawet nie podejrzewał go o bycie zaangażowanym w zniknięcie Lyanny?
Znam co najmniej 2 osoby gdzie gen blondu i jasnej skóry oraz wysokiego wzrostu jest tak dominujacy, że dzieci mają zawsze blond chociaz drugi partner włosy bardzo ciemne, blond tak mocny naturalny wręcz biały wlasnie, wszyscy im wmawiają, że farbują nie. Mają dziewczyny po ojcu włosy, matka ciemne miała a ich dzieci każda ma trójkę i każdy to blondyn po nich. Dlatego niech wszyscy pseudo znawcy od genetyki zamkną mordki bo to co piszą jest nieprawda, i tak jak Martin napisał jest to mozliwe jak najbardziej.