Do filmowej Ligi Sprawiedliwości podchodzimy po raz trzeci. Pierwszy raz zmierzył się z nią SithFrog, wydając werdykt moim zdaniem nazbyt litościwy. Ocenił film na 6/10. O filmie ponownie pisaliśmy w zeszłym roku, streszczając internetową burzę dotyczącą wersji reżyserskiej Zacka Snydera. Streściłem w tekście burzliwą historię produkcji…
12 marca 2017 roku Zack Snyder przeżył potworną tragedię. Jedna z jego córek – Autumn – popełniła samobójstwo. Reżyser, pracujący przy montażu właśnie ukończonej Ligi Sprawiedliwości, odsunął się od projektu. Dla studia Warner Bros. była to okazja nie do przepuszczenia. Snydera zastąpił Whedon. I ponoć nakręcił film zupełnie nowy. Awantury o ostateczny kształt Ligi Sprawiedliwości toczyły się zresztą już od drugiej połowy 2016 roku, gdy jeszcze w trakcie filmowania scen Snyder musiał zgodzić się na udział w projekcie dodatkowych scenarzystów – Allan Heinberga, Setha Grahame-Smitha, Andrei Berloff i twórcy Avengers, czyli Jossa Whedona. Uzasadnieniem takiego postępowania były kiepskie wyniki badań fokusowych oraz negatywne reakcje po filmie Batman v. Superman.
…opisałem dyskusję na temat tego, na ile filmy są od siebie różne…
Czy nie chodzi raptem o kilka scen, które znalazły się w trailerze, a których nie było w wersji ostatecznej? Raczej nie. Według przedstawicieli studia, nowego materiału było 20%. Sam Snyder, który ponoć wersji Whedona aż do 2019 roku nie widział, ale rozmawiał na ten temat z resztą ekipy, stwierdził, że 75% filmu zostało nakręcone od nowa. Operator kamery Fabian Wagner ocenił, że w ostatecznej wersji filmu znalazło się tylko 10% wersji Snydera, a 90% to “dokrętki”. Komu wierzyć? Może Benowi Affleckowi, który wprawdzie nic na ten temat nie powiedział, ale w trakcie filmu kilkukrotnie zmienia fryzurę, karnację i tuszę? Albo górnej wardze Henry’ego Cavilla, która została w połowie scen komputerowo pozbawiona wąsów?
…i wreszcie ośmieliłem się na drobną prognozę.
Nie twierdzę, że Liga Sprawiedliwości Snydera będzie produkcją dobrą. Ale na pewno nie będzie bardziej chaotyczna od Ligi Whedona. Bo po prostu być nie może.
A teraz, po latach oczekiwania możemy wreszcie przyjrzeć się oryginalnej i nieskrępowanej wizji Zacka Snydera. Czterogodzinna wersja reżyserska Ligi Sprawiedliwości trafiła do HBO. Nie znajdziemy w niej ani ułamka sceny nakręconej przez Jossa Whedona, za to odkryjemy masę materiału powstałego jeszcze w 2017 roku, w czasie gdy reżyserem był Snyder, oraz około 15 minut materiału ze świeżych dokrętek.
Zacznijmy od rzucających się w oczy wad. Format obrazu 4:3 jest idiotyczny, zwłaszcza że nikt Ligi Sprawiedliwości nie obejrzy w kinie IMAX, a film, którego używał Snyder, tak naprawdę rejestrował obraz panoramiczny. Desaturacja obrazu jest momentami przesadzona. Rozumiem, że to styl Snydera, ale wydaje mi się, że trochę reżyser przesadził. Ekscesem jest też czterogodzinny czas trwania filmu, zwłaszcza że połowę epilogu będącego zapowiedzią filmów, jakich nigdy nie zobaczymy, można było sobie darować. Pewnie gdyby obciąć połowę niepotrzebnego slo-mo, to udałoby się uratować kolejne kilka minut. Nie jestem też szczególnym fanem dialogów. Jak to u Snydera, gdy nie adaptuje cudzego materiału – bywają drewniane.
I to by było na tyle jeśli chodzi o największe wady filmu. Bo pod każdym innym względem Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera jest filmem lepszym od wersji Whedona, którą oglądaliśmy w kinach. Czasem lepszym dramatycznie, czasem minimalnie, ale zawsze ta różnica jest widoczna. Nawet w scenach, które nakręcił od początku do końca Zack Snyder. Z niewyjaśnionych powodów Whedon z kilku przygotowanych ujęć wybierał zazwyczaj te słabsze. Nie wierzycie? Polecam obejrzeć scenę konfrontacji Supermana z Ligą, w której Diana wypowiada słowa „Kal-El, no”. To identyczna scena, ale w wersji snyderowskiej jest zagrana odrobinę lepiej.
Pod jakimi jeszcze względami nowa/stara Liga Sprawiedliwości jest lepsza od filmu kinowego? Weźmy chociażby fabułę – mimo sporych podobieństw, trzeba zauważyć, że znika większość idiotyzmów i dziur logicznych. Mechanizmy podejmowania decyzji są jasne, nie ma zdarzeń przypadkowych, a uwypukleniu uległa motywacja bohaterów. To nadal niezbyt głęboka opowieść, no a Snyder ma na dodatek skłonność do przesady z ekspozycją historii w dialogach, ale przynajmniej inteligencja widza nie jest na każdym kroku obrażana. Zdecydowanie lepiej wypadają bohaterowie. Największe zmiany dotknęły Flasha i Cyborga – obydwaj mają już na wczesnym etapie ciekawe, heroiczne sceny (o czym za chwilę), a ich rola w zwycięstwie nad Steppenwolfem jest kluczowa. Co się zaś tyczy samego filmowego antagonisty – może nie jest to postać jakoś szczególnie fascynująca, ale z „najgorszego czarnego charakteru w historii kina” (jak go słusznie scharakteryzował w 2017 SithFrog) awansował do roli przeciętniaka. Jest stosunkowo groźny, a jego motywacja pozostaje jasna. No i cały czas w tle przewija nam się mocodawca Steppenwolfa, czyli prawdziwy nikczemnik – Darkseid.
Inny jest również ton opowieści, co świetnie podkreśla zakończenie filmu (myślę o finale, nie epilogu). Ale myliłby się ten, kto sądzi, że cały film Snydera to wyłącznie mrok. Owszem, klimat jest cięższy, ale reżyser pozwala sobie na krótkie chwile humoru. Oglądając Ligę Sprawiedliwości w kinie byłem przekonany, że każdy żart został do filmu wtłoczony przez Whedona. Tymczasem to nieprawda. Whedon dodał od siebie wyłącznie żarty nieśmieszne, żenujące lub po prostu niepasujące do wydarzeń prezentowanych na ekranie. W ogóle warto pochylić się nad kwestią tego, co Whedon z filmu wyciął, a co postanowił pozostawić. Otóż w moim przekonaniu wyciął sceny najlepsze i najważniejsze (wypadek, z którego Flash ratuje Iris West, całe doskonałe backstory Cyborga, czy wreszcie połowę finałowej konfrontacji ze Steppenwolfem i Mother Boksami), za to wkleił fragmenty absolutnie najgorsze. Ba, czasami doklejał od siebie niepotrzebne sekundy pełne żałosnych prób rozbawienia widza (słynny monolog Flasha na temat brunchu). Jeśli zestawimy to ze wspomnianym przeze mnie wcześniej wybieraniem z zestawu dostępnych ujęć tych najsłabszych, żałosnymi efektami specjalnymi, faktem, iż te same sceny akcji wyglądają w wersji Snydera po prostu o wiele lepiej (najlepszym przykładem jest starcie WW z terrorystami) i po prostu ogólną brzydotą materiału, który Whedon dokręcił… no naprawdę trudno się powstrzymać przed nazwaniem tego sabotażem. Gdyby nie fakt, że Whedon zaszkodził w ten sposób nie tylko reputacji Snydera, ale również swojej, to na serio podejrzewałbym tu jakieś niecne plany.
Ale nie ma sensu przeciągać tych dywagacji. Czy Justice League Zacka Snydera to film bardzo dobry? Nie. Czy jest niezły? Raczej tak. Czy jest lepszy od wersji kinowej? Bez wątpienia. Czy jest zbyt długi? Jak najbardziej. Czy cztery godziny z filmem Snydera były bardziej męczące od dwóch godzin z filmem Whedona? Nie, wprost przeciwnie. A komu go rekomenduję? Fanom DC. Tudzież desperatom, którzy mają ochotę obejrzeć obie wersje w krótkim odstępie czasu, by przekonać się jak bardzo można film zmasakrować na finiszu produkcji.
Daję Lidze Sprawiedliwości Zacka Snydera 7 punktów na 10. Może to ocena lekko naciągana, bo film nadal ma multum problemów (ech, ten niekończący się epilog!). Tym niemniej nie żałuję spędzonych z nim czterech godzin. Dla kontekstu dopowiem, że film Whedona oceniam gorzej niż SithFrog – dałbym mu tylko 4/10.
-
Ocena DaeLa - 7/10
7/10
Ktoś słusznie stwierdził, że filmy Snydera najlepiej działają jak może nad nimi decydować sam i nikt nie narzuca mu tempa pracy. Ten film wydaje się być wybitnym tego przykładem. 4-godzinny moloch, ale działa.
No właśnie , a snyderowi przeszkadzali nie tylko przy tym filmie , ale i przy tworzeniu całego uniwersum , dlatego oglądając wszystkie trzy jego filmy z DC , tylko man of steel wydaje się kompletnym filmem.
Steppenwolf w wersji kanonicznej jest bez wiarygodnej motywacji i wszyscy mają z tym problem, a w wersji Snydera, jest 3 złoli, z czego 2 nie ma motywacji (Darkseid i DeSaad) to nagle jest wszystko ok. Whedon po prostu zrobił z tego hybrydę z tych 2 postaci, Steppenwolf ma podobną motywacje w wersji Whedona do motywacji Darkseida w wersji Snydera.
Dodałbym jeszcze to czego nie ma w wersji Snydera, w pierwszej połowie filmu jest bardzo mało o Supermanie. Dla całego DCEU on umarł chwilę wcześniej i my o nim nic nie dostajemy? Whedon to uchwycił w napisach początkowych, całą żałobę „narodową” nad Supermanem, a tu dostajemy pustkę. Do tego motywacja Batmana w obu filmach jest słaba, montuje ekipę a potem się znajdzie wróg.
Tak się spodziewałem recenzji na dniach chodź myślałem, że będzie coś na wzór dyskusji np. Z SithFrogiem. Recenzja raczej sprawiedliwa. Sam oceniłem film na 8 ale ja ostatnio przeżywam nawrót zajawki na Dc po genialnym w mojej opinii „Gotham”. A co do sabotażu Whedona… To agent „Tarczy” 🙂
Kolega SithFrog niestety leży rozłożony koronawirusem, w związku z czym ograniczy na jakiś czas aktywność. Ale na pewno ucieszy się, gdy usłyszy, że czekacie na jego teksty.
Sithfrogowi dużo zdrowia. A jego teksty zawsze czyta się przyjemnie mimo że jego oceny czasem są niemal herezją. 6/10 lidze sprawiedliwości jest tego najlepszym przykładem. Niech wraca i recenzuje dla nas kolejne filmowe produkcje.
Zdrowia dla SithFroga, niech się wykuruje i nabierze sił na kolejne recenzje 🙂
Ja to wręcz uwielbiam się nie zgadzać z SithFrogiem w wielu sprawach czy ocenach. Rzadko mi to sprawia przyjemność tak jak w tym przypadku 😀
Przykro słyszeć, także życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Szybkiego powrotu do zdrowia dla SithFroga. Nie mam wiele czasu na oglądanie filmów, ale zawsze znajdę czas na czytanie recenzji, które SithFrog napisze.
Ta ocena 7/10 chyba wynika tylko z tego że Sith dał 6 bo tu nawet ta szóstka to było by wszystko co można dać. Oryginalna zasługuje najwyżej na 4 jak nie 3. W ogole to tu miałem duże nadzieje po tym jak zobaczyłem dłuższa niż w oryginale i bardziej efektowna walkę StevenWilka z Amazonkami. No ale potem film miał dla mnie więcej wad niż zalet. Może gdybysmy od razu dostali tyłka tą wersję. A tak dość długimi momentami ratowałem się by nie zasnąć. Tu trochę więcej czasu i mocy dostaje Batman bo w oryginale był największa pierdołą kina superbohatera kiego w historii. Trochę plusów minimalnie więcej minusów, bo choć scena postapo w epilogu fajna wizualnie i w ogole to jednak dana z dupy. To samo z tym Marianem jakimś tam. No i w ogóle jeszcze raz trzeba podkreślić niecierpliwość krótkowzroczność i brak profesjonalizmu w DC w porównaniu do MCU. Bo spokojnie trzeba było zrobić cztery pięć dobrych filmów z tym jak Batman stał się Batmanem z Supermanem z zieloną latarnią. A ten filmy miałby więcej sensu. Bo jak zobaczyłem zielonego gościa walczącego z darksidem to aż mi się przykro zrobiło że to uniwersum jest tak zmarnowane.
Moim zdaniem (wiem, że oceniana jest wersja finalna, ale zawsze…), w wersji kinowej, gdyby wówczas Snyder film kończył i tak sporo scen byłoby obciętych, więc Snyder teraz, mając za sobą pełne poparcie fanów i kapitulację producenta, zrobił w pewnym sensie producentowi na złość – nie wycinał z filmu praktycznie nic, co w normalnym przypadku byłoby wycięte. Uważam, że pierwotnie wersja Snyderowska miałaby w kinie ok 3 godzin. Bazuję tutaj na wielu scenach – od bardzo drobnych i krótkich, gdzie coś „nie zagrało” (chodzi mi tutaj o coś w porównaniu do wersji zwykłej i rozszerzonej Władcy Pierścieni – w tej drugiej znalazły się kilkusekundowe ujęcia, które wyleciały z montażu, bo np stroje orków wyglądały jak z bazaru), po znacznie dłuższe – z pamięci myślę, że co najmniej krótsze o ile w ogóle istniejąca byłaby scena śpiewana przy pierwszym spotkaniu z Aquamanem, mimo że klimatyczna, to nie została dostatecznie rozwinięta i wyjaśniona. Oprócz tego, trudno mieć pretensje do Snydera o długość filmu, wprowadzania bohaterów czy retrospekcji, skoro uniwersum DC zamiast jak Marvel najpierw prezentować bohaterów, to poszli odwrotnie. I potem doszło do takiego potworka jak pierwsza liga sprawiedliwości, gdzie jak filip z konopi wyskakiwali kolejni bohaterowie. Czasami rzeczywiście zdarzały się (w tej chwili) niepotrzebne nawiązania do filmów, które już nie wyjdą, ale one często były najbardziej ciekawe, więc nie żałuję, że się finalnie tam znalazły. Jeżeli chodzi o zarzuty, to oczywiście nadal zdarzały się nielogiczności, choć znacznie było ich mniej, nie zawsze podpasowywała mi muzyka w niektórych fragmentach i trochę wprowadzenie w stosunku do głównej akcji było zbyt długie – ale to akurat jest wynikiem powyższego problemu. Ogólnie osobiście oceniam nową Ligę na 8/10.
MoS było spoko, potem dostaliśmy tragicznie słaby BvS i tylko ciut lepszą JL, teraz przy ogólnym braku nowych filmów wszyscy cieszą się na wersją Snydera, która według mnie jest co najwyżej średnia. Taka na poziomie słabszych filmów Marvela. Może to kwestia niskich oczekiwań widzów, może braku alternatyw, może mi po prostu film nie podszedł 😉 Albo wszystko na raz.
Nie oglądałem wersji whedona , recenzje mnie zniechęciły. Ale po obejrzeniu tej jestem smutny że nie pozwolili snyderowi na stworzenie reszty uniwersum. Gdyby tak się stało to może te filmy które wyszły byłyby jeszcze lepsze bo z tych to tylko man of steel mi się podoba i w przeciwieństwie chyba do reszty wolę batman v Superman (extended cut oczywiście) niż justice league ( ale może po ponownym obejrzeniu ligi mi się to zmieni). Wydaję mi się też że problemy serii zaczęły się już na samym początku od mieszanego odbioru człowieka ze stali i w warnerze uznali że taki mroczny kierunek się nie sprawdzi i zaczęli zackowi mieszać, tak że musiał wstawiać rzeczy z różnych nie stworzonych jeszcze filmów w jeden i stąd się wziął zagmatwany BvS , potem średni JL a z tego wyłania się obraz niezbyt udanej serii filmowej , zniszczonej przez studio. Eeehhhh .. . Marzył by mi się taki DCEU w stylu snydera który kończy się w taki sposób jak new 52 w komiksach. Przynajmniej mógłby se Zack poszaleć ze zniszczeniami jak w MoS i ponurym tonem z BvS a potem wszystko by odkręcili i warner bros mógł by se robić swoją bardziej kolorową bardziej opłacalną pg-trzynastke i wszyscy byliby zadowoleni. Zostaje mi oglądanie animowanych adaptacji od dc.
To ja napisze z pozycji zwykłego zjadacza chleba, który nie jest fanem uniwersum;) Film obejrzałem po prostu z ciekawości, zainspirowany dość nietypową historią jego powstawania, która naprawdę fajnie opisano na tej stronie. I przyznam, że właśnie ta historia okazała się bardziej zajmująca niż sam film;) Jak to określiła ładnie moja koleżanka – po godzinie wydawało mi się, że oglądam od tygodnia. Zdecydowanie podobała mi się stonowana kolorystyka i sporo ujęć, serce biło szybciej za każdym razem gdy pojawiała się Gal Gadot (i pomyśleć, że całkiem niedawno kompletnie jej nie kojarząc, widząc zbitkę imienia i nazwiska myślałem że to jeden z przeciwników Godzilli) oraz Roose Bolton w fikuśnym kapelusiku, natomiast tak jak napisał Dael – chyba faktycznie jest to pozycja dla fanów uniwersum. Jako niefan, który potrafił się niezłe bawić na drugiej części nolanowskiego batmana, czy kilku innych filmach tego typu – po prostu okropnie się nudziłem.
Byłem sceptycznie nastawiony do projektu a teraz muszę przyznać rację wszystkim tym, którzy wierzyli w Snydera. Te dodatkowe dwie godziny nie rozszerzały filmu, one nadały mu całkowicie nowy wydźwięk. Teraz fabuła jest spójna a bohaterowie mają rolę w tej historii. Całość oceniam na 7+/10 gdzie pierwotna wersja mogłaby liczyć na góra 5/10.
Acz w obronie Whedona powiem, że dostał kilka miesięcy na dokończenie cudzego filmu tak by było wesoło, widowiskowo i zmieściło się w maksymalnie 2 godzinach. Tutaj nie ma co się dziwić, że wyszło jak wyszło. Gdyby Snyder pozostał na stanowisku reżysera to JL nie wyglądałaby wiele lepiej ze względu na naciski ze strony producentów.
kulisy filmu sa ciekawe, ale to nie zmienia faktu ze film trwa 4h. ogladajac 4 h filmu mialem wrazenie, ze trwal on tyle tylko po to zeby swiat zobaczyl jak bardzo rozni sie on od wczesniejszej wersji. Poza tym zupelnie mnie nie porwal. wynudzilem sie.
a mialo byc tak pieknie, pamietam jak pojechalem do takiego sporego aqua parku w krakowie. Podczas korzystania osob zainteresowanych z wodnych atrakcji ja wybralem sie na batman vs superman ( bylem podjarany zwiastunami). w trakcie seansu raptem po 20 minutach otrzymalem sms w stylu „wracamy, gdzie jestes?”. wystraszylem sie, ze stalo sie cos zlego szybko wyszedlem z sali kinowej zeby zadzwonic ale pomylilem drzwi, nie wiem jak, po prostu pomylilem. znalazlem sie w strefie dla pracownikow zdaje sie, szukalem wyjscia, ale znalazl mnie ktos z obslugi i wzial za zbira? bandyte? zlodzieja? nie wiem kogo ale za wszelka cene chcial mnie zatrzymac i wezwac ochrone, co nie bylo mi na reke i nawet nie chcialo mi sie tego sluchac. skonczylo sie na tym ze dostal w nos, normalnie jesli nie jestes zawodowcem do trafienie kogos czysto jest niezwykle trudne i rzadko kiedy konczy sie krwia, ale fart pojawia sie zywkle wtedy gdy nie jest potrzebny i wyrzucilem kostke 20 punktow -> siadl potezny krytyk i koles zalal sie krwia jak zarzynana swinia po czym zaczac wrzeszczec. wystraszylem sie jeszcze bardziej, bo ostatnie na co mialem ochote to ochrona / policja zwlaszcza ze nie wiedzialem co sie stalo mojej malej coreczce ze chciala wracac przed czasem z ukochanego parku. uciekajac jak zlodziej (tamten mnie nie gonil tylko wrzeszczal) trafilem do wyjscia. dowiedzialem sie rowniez, ze w krakowskim aqua parku sa kamery i streamuja w internecie to co sie tam dzieje. masa dzieciakow w samych majtkach -> to raj dla pedofilow, serio gdzie indziej randomowy pedofil moze sobie bezkarnie ogladac półnagie dzieci? wydaje mi sie ze strony porno z intersujacymi ich materialami sa sledzone i pewnie ryzykuja wchodzac na nie a tu? za darmo i legalnie!
wracajac do filmu -> zarowno barman vs superman i dwie ligi sprawiedliwych sa dla mnie mniej interesujace niz ciekawostka o kamerach we wspomnianym parku wodnym. 0 emocji podczas ogladania, pomimo tego ze Batman jest jedna z moich ulubionych postaci.
wiem ze to kino superbohaterskie, ale irytuje mnie to w jaki sposob wiekszosc bohaterow jest odporna na obrazenia. Ok jestes WW i masz sporo sily ale dlaczego po ciosie od supermana od tak stoisz sobie na nogach? dlaczego ten caly wilk moze przyjmowac obrazenia nie robiac sobie z tego nic dopoki scenarzysta nie stwierdzi -> ok po tym ciosie juz bedzie mial kuku? wolalbym aby wytrzymalosc na obrazenie byla czyms co wyroznia niektorych bohaterow a nie super moca wszystkich. powyzej 80/85 kg jak ktos umie uderzyc to nieważne czy przeciwnik wyciska 60 / 160 kg w 95% przypadkow padnie dobrze trafiony. o ile ciekawsze bylyby walki gdyby postacie planowaly ich przebieg respektujac sile i umiejetnosci rywali
„o ile ciekawsze bylyby walki gdyby postacie planowaly ich przebieg respektujac sile i umiejetnosci rywali”
Obejrzyj sobie Dragon Ball, zobaczysz o ile to jest ciekawsze 😛
Songo, czy goku przegrał kiedyś walkę bo był głodny i zmęczony, później mierząc się z tym samym przeciwnikiem pokonał go bez problemu -> i w tym watku jest więcej zdrowego rozsądku niż we wszystkich walkach w lidze sprawiedliwych czy avengers. Moik zdaniem twórcy nie radzą sobie z poziomem mocy reprezentowanym przez bohaterów.
Pan A. Sapkowski w wiedźminie pokazał jak to powinno wyglądać. Podczas walki z potworem Geralt ze względu na to ze jest wiedzminem może i może przyjąć 1-2 ciosy więcej niż zwykły człowiek ale respektuje sile przeciwnika i stara się unikać ataków, zamiast przyjmować ciosy na klatę. Przeciwko diabelnie silnym przeciwnikom pancerz nie zapewnia ochrony, kluczem do wygranej jest UNIK. Co potwierdza brak ciężkiego pancerza, spowalniejacego ruchy. ( w serialu nie do końca to pojęli)
Porównując do gry komputerowej -> zarowno wiedźmin jak i potwór są w stanie zadać DMG 20-100 jednym ciosem przy HP równym 30 Wieśka i jakieś 70-90 potwora. Każdy ma potencjał na one – shot dlatego kluczem są umiejętności / strategia / podstęp / zaskoczenie.
W filmach superbohaterskich większość postaci może rzucać samochodami, czyli zadać jakieś 500 obrażeń ale poziom ich HP jest zależny od scenarzysty i co ważne nie maja żadnych przypadłości ( ból / złamania / zmęczenie ) przy niskim hp, mogę być albo w pełni sił albo umierający 🙂 to jest tak durne jak w AC nie pamietam w której części niektórzy przeciwnicy pottafia przetrwać podcięcie gardła, bo maja wysoki lvl 🙂
W walkach nie ma strategi/ nie widać różnicy w umiejętnościach po prostu jedni wala tym co maja w drugich i tak na zmianę, aż scenarzysta stwierdzi „Ok, ten cios już go zaboli” trochę tak jak kiedyś się bawiło w wojnę na karabiny z patyków „umarłeś” „nie, nie trafiłeś” „dobra już dobra umarłem”
Nie wiem na ile to szydera, ale Dragon Ball to mi proszę szanować 😛
A kino superbohaterów, Marvele i inne tego typu rzeczy to dla mnie taka straszna nuda, że aż bylibyście zszokowani. Wiec rozumiem odczucia, zwłaszcza w temacie tych ciosów, bo nawet sam kojarzę mój mindfuck gdy to widziałem w TV jak ktoś z rodziny oglądał. W ogóle moja znajomość kina superbohaterów kończy się na Smallville, do którego zawsze będę mieć sentyment i kilku starych Supermanach. Później co nie obejrzałem to mnie nie ciekawiło…albo w ogóle nawet się nie podejmowałem. Deadpool to tak strasznie mierny film dla mnie, że aż brak mi słow. Jak sobie o nim teraz pomyślę, że to aż lecę na filmweb zmienić ocenę 4/10 na niższą. Iron Man to był chyba jedyny w miarę porządny film, ale i tak nie powodował żadnych emocji. Może jeszcze Transformers jako fajne kino dla dzieciaków, ale to chyba nie superbohaterowie 😀
W ogóle jak sobie pomyślę, ze miałbym się orientować co jednego każdego superbohatera z wszystkim uniwersum, to wole sobie włączyć ostatnie sezony Gry o Tron 🙂
Smallville nawet w swoim najbardziej żenującym momencie był dla mnie ciekawsze niż ogromna większość tego co później widziałem. Dragon Ball (skoro wywołano) również 🙂
Generalnie większości recenzji tu nie czytam, bo nawet nie wiem o co chodzi, ale do Supermana i jego historii sentyment zawsze mieć będę. 4H filmu? Ostatnio oglądałem Powrót Króla i 4h to było wręcz za krótko dla mnie. Ale to musiałby być Powrót Króla, bym miał być gotowy na takie poświęcenie 😛 Zwłaszcza dziś, gdy obejrzenie ciągiem 2h czegokolwiek dla mnie graniczy z cudem 😛 Poza tym jak pisałem, mam sentyment do Supermana. Nie jakichś pobocznych 46 superbohaterów z jego świata. Dlatego podobała mi się historia Smallville, bo oni byli tylko dodatkiem do historii.
No ale nie piszę tu tylko po to by krytykować. Ot chciałem raz tylko zaznaczyć swoją opinię.
Chciałbym też poznać jakieś wstępne oceny zapalonych fanów DC w temacie nowego serialu HBO _ Superman i Lois. Słyszałem już co nieco i myślę, że na to mógłbym się skusić 🙂
Dla mnie super mam to najnudniejszy superbohater. Koleś może niemalże wszystko a jego jedyna słabością jest kryptonit, którym daje się zaskoczyć pomimo tego ze posiada wzrok pozwalający mu widzieć choćby przez ścianę i na dodatek został reporterem, mógł każdym a został reporterem!
W Smallville został reporterem, bo towarzyszył przyjaciółce, a później Lois 🙂
No i były odcinki, które nawiązywały do tego, że nie chce tej mocy, jakby to było bez niej itd. Do tego uczył się jej po kolei, nie było tak że od razu wszystko umiał, bo tak.
Widziałem jakiś krótki special niedawno, gdzie było że założył niebieski kryptonit i tej mocy się wyrzekł.
Może i nudny w sumie, ale jedyny z jakim mam jakiś sentyment. Jest jakaś historia za tym, logiczne wyjaśnienie, co skąd się bierze itd.
Reszta to takie meeeeh, że szkoda gadać. Bo ktoś kombinezon założył, eksperymenty, blablabla. Deadpool to największy crap jaki w życiu widziałem z tego wszystkiego.
„4H filmu? Ostatnio oglądałem Powrót Króla i 4h to było wręcz za krótko dla mnie.”
Całe szczęście można resztę doczytać 🙂 dzisiaj wręcz trzeba, bo Międzynarodowy Dzień Czytania Tolkiena (nie tolkiena) jest. ale pełna zgoda, Powrót Króla to top5 najlepszych naprawdę długometrazowych filmów w historii.
Taka forma narzuca styl narracji, ale i obszar dla zawartości dzieła. Niewielu to potrafiło lepiej niż Serio Leone i Coppola. Z tego pierwszego wskażę niestandardowo – „Dawno temu w Ameryce”. Film kompletny i genialny zarazem. Coppolę wszyscy kochamy za „Ojca Chrzestnego”, ale najwybitniejszym jego dziełem imho zawsze był, jest i pozostanie „Czas Apokalipsy”. Zwłaszcza w ponad 4h wersji Redux.
Czterogodzinne podskakiwanki komiksowych bohaterów to pomysł karkołomny i – jak się okazało po dwukrotnie przerywanym seansie – w moim przypadku niestrawny. Zwłaszcza, że fabularnie to ja tę historię już widziałem w kinie. Dodany przez Snydera background powinien tu zajmować maksymalnie kilkadziesiąt minut. Mam na myśli, że treść tego filmu zupełnie nie współgra z długością. Zdecydowanie za dużo jest nawiązań, smaczków i rozpaczliwych prób budowania całego uniwersum jednym filmem. Większość jest po prostu nieczytelna i sprawia wrażenie wepchanego na siłę owocu reżyserskiej mitomanii. To niby miał być film o tworzeniu się zespołu superbohaterów, a przypomina sklejanie standalone’ów dla każdego z nich osobno. Miałkie relacje między nimi, z główna fabuła bez zmian. No, chyba że zmianą nazwiemy zaakcentowanie obecności Darseida. Film jednak nadal ma problem, bo po Endgame wygląda to na mało wyrafinowaną podróbkę Thanosa (chichot historii, bo zdaje się, że to komiksy z DC pierwsze wpadły na ten pomysł supernemezisa, niech mnie ktoś poprawi).
Szczerze mówiąc zupełnie nie dziwie się, że wytwórnia miała zgrzyt kiedy Zack przyniósł im takiego klocka na wakacyjny sezon blockbusterów. W DC od dawna nie potrafili się dogadać, ciekawe czy to samo czeka w końcu Marvela pod skrzydłami Myszki Miki (nowa faza rozbudowy MCU to bedzie albo świetnie przemyślana strategia albo przeskakujący rekina crap).
Pquelim jak zawsze trafia w punkt 🙂
Dzięki 🙂
Sithfrogowi życzę powrotu do zdrowia
Czy tu wszyscy mają problemy z mamusią i tatusiem w tym filmie?
Fascynuje mnie kwestia scenariusza: jest najtańszym elementem filmu a są z nim największe problemy. Weźmy takie sekłele czy Godzillę KoTM.
A to forum to wam działa? Bo Tłiter nie.
W każdym razie ta pozycja filmowa wciągnęła mnie nieco w swe dłużyzny ciągnące się.