16 grudnia 2012 roku doszło do zbrodni, która wstrząsnęła Indiami, a chwilę później całym światem. Na obrzeżach stolicy, w rowie przy autostradzie, znaleziono nagą parę. Chłopak został brutalnie pobity, a tego, co zrobiono dziewczynie, nie jestem w stanie opisać. Nie przejdzie mi to przez klawiaturę. Obydwoje pozbawiono ubrań i okradziono, a na koniec wyrzucono z jadącego autobusu i próbowano jeszcze przejechać. Pierwszy sezon hinduskiego serialu „Delhi Crime” opowiada o tym, jak policja pod presją polityków, społecznych protestów i czasu, podjęła próbę ujęcia sześciu sprawców brutalnego gwałtu.
Delhi w tytule nie znalazło się przypadkowo. To jedna z tych produkcji, w których miejsce akcji jest jednym z bohaterów. Zaduch wiecznie zakorkowanych ulic, wszechobecna bieda, wreszcie ludzie próbujący w tym wszystkim się odnaleźć, po prostu żyć i robić swoje. Niedofinansowana policja, funkcjonariusze na kilkudziesięciogodzinnych zmianach, braki w dostawie prądu do budynku komisariatu ze względu na niezapłacone rachunki. Nie są to modelowe warunki pracy, ale mam wrażenie, że realia oddano dość wiernie. Klimat dodatkowo zagęszczają zdjęcia utrzymane w ciemnej tonacji, przejazdy przez zatłoczone ulice i widok skromnych, malutkich mieszkań, w których gnieżdżą się całkiem spore rodziny. Można dosłownie pooddychać ciężkim i lepkim powietrzem Delhi.
Hinduska produkcja i od razu przychodzi wam do głowy Bollywood? Drift koniem, wybuchy, przerysowane aktorstwo i musicalowe numery, do których tańczy cała obsada? Nic bardziej mylnego. Zdjęcia chwaliłem, ale generalnie realizacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Mamy tu nastrojowy miks z filmów Finchera, Scorsese czy seriali w stylu „Manhunt: Unabomber”. Kompletnie nieznani mi hinduscy aktorzy w niczym nie odstają od zachodnich gwiazd. Pierwsze skrzypce gra tutaj rewelacyjna Shefali Shetty w roli komisarz Vartiki Chaturvedi. Surowa, nieustępliwa i nie dająca sobie w kaszę dmuchać w żadnej sytuacji. Wrażliwa i mająca serce po właściwej stronie, ale jednocześnie stanowcza i rządząca żelazną ręką kiedy trzeba. Nietolerancyjna wobec lenistwa i braku kompetencji (a dorzucając trochę prywaty: w pewnym sensie przypominała mi osobę, która poleciła mi serial i którą w tym miejscu pozdrawiam ;). Pozostała ekipa w obsadzie nie odstaje poziomem, nikt nie przeszarżowuje i nie próbuje wybijać się ponad resztę.
Podstawowy zarzut jaki mam do serialu? Kompletny brak napięcia. Zaczyna się jak u Hitchcocka. Trzęsienie ziemi, napięcie zaczyna rosnąć, a potem… potem policja robi swoją rutynową robotę, Vartika zarządza śledztwem i w pięć dni – po nitce do kłębka – wyłapują kolejnych sprawców. Nie ma tu przeszkód do pokonania, ślepych uliczek w dochodzeniu, fałszywych tropów. Czasem trafi się przypadkowe aresztowanie, ale generalnie sprawa poszła dość gładko. Policjanci biegają po mieście, wypytują, namierzają podejrzanych i dokonują aresztowania.
W tle pojawia się też wątek osobisty Vartiki i jej córki, ale nie jest przesadnie eksploatowany. Podobnie rzecz ma się z próbami politycznego wykorzystania sprawy do usunięcia szefa policji. Mało to ciekawe, a momentami niespecjalnie ma związek z samą sprawą brutalnej napaści, a przez to serial co jakiś czas rzuca nas na mielizny nudy. Złapani też przyznają się do zbrodni praktycznie natychmiast. Dlatego z czasem jest coraz mniej napięcia, dzieje się niewiele, a my po prostu obserwujemy w miarę wierne oddanie tego, co się wydarzyło. Bardziej obyczajowy serial paradokumentalny niż kryminał.
Zdarzają się też dziwne sceny, których do teraz nie rozumiem. Pewien rozżalony policjant w napadzie złości sugeruje, że winnym sytuacji jest pobity chłopak, bo się migdalił z dziewczyną w autobusie, czym „zaprosił te demony do swojego życia”. Że co przepraszam? Może to wynika z różnic kulturowych, ale zabrzmiało trochę jak „sama się o to prosiła, mogła się nie ubierać jak zdzira”. Modelowe obwinianie ofiary. Zdarza się tanie moralizatorstwo. Dlaczego jest tyle gwałtów? Wszystkiemu winne porno i bieda. Banalizacja skomplikowanego problemu, jakim jest po cichu tolerowana przemoc wobec kobiet.
Richie Mehta napisał i wyreżyserował pierwszy sezon „Delhi Crime” i chwała mu za nieepatowanie przemocą. Mógł na wiele sposobów pokazać haniebne czyny, jakich dopuścili się przestępcy, ale odpuścił. Zamiast tego szokujące detale wychodzą w rozmowach z ofiarami, lekarzami czy sprawcami napadu i kiedy te detale pobudzają naszą wyobraźnię – włos jeży się na karku, a sen nie chce przyjść po obejrzeniu odcinka. Zamiast tego, męczą człowieka wizje rodem z horroru, a także pytania: jak ktokolwiek może posunąć się do tak brutalnej zbrodni? Do tak nieludzkiego (a może właśnie, niestety, ludzkiego) okrucieństwa wobec drugiej osoby? Niewiarygodne i bardzo smutne. Potworne i depresyjne. Budziło we mnie skojarzenia z bestialskimi zbrodniami sekty Mansona.
Podsumowując: z czystym sumieniem polecam obejrzenie „Delhi Crime”. Nie jest to w żadnym wypadku arcydzieło, ale jest kilka powodów, dla których warto się z produkcją zapoznać: realistyczny obraz codziennego życia w Indiach (potwierdzony mi w rozmowach z autochtonami na potrzeby tej recenzji); wiedza o konkretnej zbrodni, jej wpływ na społeczeństwo i zmiany, do których doprowadziła; fakt, że hinduski serial to nie podrygi w stylu Bollywood tylko produkt na światowym poziomie. Ważna uwaga na koniec: jeśli nie lubicie napisów, to trzeba się będzie przekonać, bo postaci rozmawiają po hindusku i angielsku, czasem przełączając język w połowie wypowiadanego zdania. Też podobno bardzo realistyczne, jeśli chodzi o oddanie rozmów pomiędzy obywatelami Indii. „Delhi Crime” można obejrzeć na Netflixie.
Delhi Crime (sezon 1)
-
Ocena SithFroga - 7/10
7/10
„Pewien rozżalony policjant w napadzie złości sugeruje, że winnym sytuacji jest pobity chłopak, bo się migdalił z dziewczyną w autobusie, czym “zaprosił te demony do swojego życia”. ”
Niestety taka jest mentalność wielu osób w Indiach. Dlatego wiele spraw gwałtów nie jest w ogóle zgłaszanych, bo powszechne są opinie ,,że sama się prosiła”, a u kobiet ,,że policja i tak nic nie zrobi”. Obojętność na kwestie przemocy wobec kobiet jest tam przerażająca.
Wynika to z wielu kwestii, kultury, pozostałości sytemu kastowego, otwartej defekacji, modelu rodziny czy znaczącej przewagi liczby mężczyzn nad liczbą kobiet (mężczyzn jest prawie 40 mln więcej niż kobiet).
Wiem jak jest, tylko zdziwiła mnie tu inna rzecz. Policjant nie oskarża dziewczyny tylko jej chłopaka, że się całowali i obejmowali w miejscu publicznym, to po prostu jeszcze dziwniejsze niż standardowe (obrzydliwe i karygodne) oskarżanie kobiet.
Wydaje mi się że przez faceta przemawiał zwykły pragmatyzm. Zdawał on sobie sprawę że zasady moralne nie działają wobec kogoś kto ma je gdzieś.
A chłopak ofiary nie wykazał się rozsądkiem obściskując się z dziewczyną na oczach sprawców choć musiał wiedzieć że w tym mieście gwałty zdarzają się często. To trochę jak drażnić dzikiego zwierza w zoo wierząc że kraty stanowią wystarczającą ochronę. Nie usprawiedliwia to sprawców ani nie przenosi winy na ofiary ale dla dziewczyny to niewielka pociecha.
Gdyby tego nie robił z dużym prawdopodobieństwem zostaliby tylko okradzeni.
Nie winiłbym tu systemu, modelu rodziny, ani nawet tego nieszczęsnego patriarchatu (który akurat w Indiach i tak zawsze był raczej mało opresyjny w porównaniu z innymi krajami). Takie tradycyjne kultury kierują się wewnętrznymi twardymi prawami i potrafią wymusić porządek we wspólnocie. Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy przychodzi rozprzężenie tradycyjnych więzi i „nowoczesność”. Dawne autorytety upadają, młodzi nie chcą słuchać starszych, do tego dochodzi powszechna migracja za gwałtownie rozwijającym się przemysłem. Ludzie czują się anonimowi, a sąsiad zza ściany czy dziewczyna spotkana na podwórku nic dla nich nie znaczy. W Indiach szerzy się pornografia i literatura gwałtu. Nie przypadkiem imigranckie dzielnice na zachodzie są tak niebezpieczne. Ci ludzie własne zakazy i nakazy zostawili daleko w swoich krajach, a miejscowych przyjąć nie chcą. Nie oglądałem serialu, ale założę się, że ta zbrodnia miała miejsce w dzielnicy, której ludność to w większości przybyli za pracą mieszkańcy prowincji.
„Nie oglądałem serialu, ale założę się, że ta zbrodnia miała miejsce w dzielnicy, której ludność to w większości przybyli za pracą mieszkańcy prowincji.”
Nie ferowałbym takich wyroków nie znając sprawy. Wielu sprawców pochodziło z rodzin gdzie tradycja jest bardzo ważna. Z modelem rodziny też bym nie przesadzał, bo są miejsca gdzie zgwałcona kobieta karana jest za cudzołóstwo i ogłaszana zhańbioną. Nie mówiąc o tym:
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/zabojstwa-honorowe-co-to-jest-i-kiedy-sa-popelniane/y2y7966
„Wielu sprawców pochodziło z rodzin gdzie tradycja jest bardzo ważna.”
To nie ma znaczenia, gdy ci młodzi ludzie znajdą się poza wpływem swoich rodzin i tradycyjnego środowiska. Właśnie tak, jak to ma miejsce w imigranckich dzielnicach na zachodzie, albo przemysłowych w Indiach. Tworzy się klasa ludzi nie przestrzegających w ogóle żadnej kultury. Tylko to miałem na myśli. W jakimś opowiadaniu Howarda było takie bardzo pasujące tu zdanie: „swoje demony zostawiliśmy daleko, a cudze nie robiły na nas wrażenia”.
Masz rację, ale nie do końca 😉
Problematyka zachowań patologicznych w Indiach jest tematem niezwykle złożonym i skomplikowanym. Dlatego tak trudno jest go rozwiązać.
Szybko zachodzące zmiany w społeczeństwie sprawiają, że zderzają się różne systemy wartości, często sprzeczne ze sobą. Klasycznym tu przykładem jest zniesienie podziału kastowego, które nie jest uznawane przez wszystkich mieszkańców. Wiele aktów przemocy jest tłumaczonych wymierzaniem kary, za złamanie systemu kastowego. Dochodzi tu również zderzenie wzorców zachodnich z indyjskimi.
Na to nakłada się szybki rozwój gospodarczy kraju i związany z nim gwałtowny wzrost nierówności społecznych. Wiele osób migruje do miast, gdzie ląduje w skrajnej biedzie; jednocześnie ogląda bogactwo innych osób. Prowadzi to do rozwoju różnych patologii społecznych.
Dodatkowo możemy zaobserwować skutki wieloletniej polityki antynatalistycznej. Zmianie ulega tradycyjny model rodziny, wiek zakładania rodziny, czy liczba posiadanych dzieci. To w połączeniu z ogromną nadwyżką liczby mężczyzn nad kobietami sprawia, że wielu młodych mężczyzn mimo starań nie może założyć rodziny.
Co do patriarchatu, to należy pamiętać, że Indie należą do najszybciej islamizujacyhch się państw na świecie. Już dziś są drugim państwem pod względem liczby muzułmanów.
Dochodzą to tego jeszcze kwestie ogólnie większej przestępczości w gęściej zaludnionych regionach, otwartej defekacji znacznej części ludności (ten wskaźnik na szczęście spada), braku oświetlenia ulicznego w wielu regionach, przepracowania i niewydolności organów policyjnych, korupcji i wielu wielu innych kwestii.
W każdym kraju, który przechodzi przyspieszoną industrializację można zaobserwować coś takiego. Kilkanaście lat temu głośno było o zaginięciach i morderstwach kobiet w Meksyku, w miastach przygranicznych z USA, które produkowały na amerykański rynek. To nie znaczy, że meksykańska czy indyjska kultura i tradycja są złe. Po prostu one już nie działają w tych nowych, gigantycznych skupiskach ludności. Jest tam dużo młodych kobiet pozbawionych ochrony swoich rodzin i społeczności, a to prowokuje zboczeńców. W swojej wiosce, gdzie wszyscy się znają, taki jeden z drugim nie zgwałci córki sąsiada, bo jej ojciec czy brat przyjdzie i poderżnie gardło jego matce. Nie oglądając się na żadną policję. Ale w wielkim mieście, gdzie nikt nie zna ani jego, ani tej dziewczyny? Hulaj dusza piekła nie ma. Wszystkie kraje, które jeszcze przez to nie przeszły (jak przeszła Europa w XIX w.), muszą to przechorować. Chyba, że zdecydują się na totalny zamordyzm, jak w Chinach, gdzie każdy ma w komórce swojego czipa, który go stale śledzi, a za najmniejsze odstępstwa sypią drakońskie kary.
Nie piszę, że indyjska kultura w całości jest zła. Piszę, że jej elementy również wpływają na rozwój zjawisk patologicznych.
Racja,że podobne procesy występują w większości państw przechodzących industrializacje, gdzie tradycyjne zachowania są zastępowane przez nowe, a nierówności społeczne gwałtownie rosną.
Ale inaczej i w innej skali występowały te procesy w różnych krajach. Inna była sytuacja w USA, inna w Japonii, a inna w obecnych Indiach czy Meksyku.
Wpływa na to ogromna liczba czynników (kultura, szybkość zmian, siła aparatu państwowego, gęstość zaludnienia).
Błędne jest zarówno generalizowanie, że patologie społeczne zawsze towarzyszą industrializacji i są normalnym okresem przejściowym; tak samo jak błędne jest zrzucanie wszystkiego na różnicę kulturowe.
Pomimo niewątpliwego znaczenia modernizacji kraju, należy pamiętać że w Indiach mamy silny wpływ pozostałości systemu kastowego, a w Meksyku kwestię związane z przemytem narkotyków.
Mnie dziwi, że Ciebie dziwi. To nie amerykański remake, więc trzeba być przygotowanym na różnice kulturowe – muzułmanie czy hindusi dopiero zaczynają się cywilizować w naszym rozumieniu tego słowa, więc takie rzeczy jeszcze długo będą tam na porządku dziennym. To skandaliczne, ale nie dziwne.
Dziwiło mnie bo: „Policjant nie oskarża dziewczyny tylko jej chłopaka, że się całowali i obejmowali w miejscu publicznym, to po prostu jeszcze dziwniejsze niż standardowe (obrzydliwe i karygodne) oskarżanie kobiet.”.
To po prostu był dość niestandardowy przypadek.
Ty simpie
„Mamy tu nastrojowy miks z filmów Finchera, Scorsese czy seriali w stylu “Manhunt: Unabomber”. Mocna rekomendacja, wieczorkiem sprawdzę co i jak.
I jak?
Bardzo mizoandryczny wpis, nad oboma ludźmi się znęcano, ale zostało to napisane tak jak gdyby tragedia w postaci śmierci tej kobiety byla dużo większą niz tragedia w postaci śmierci tego mężczyzny. Nienawidzę tego gynocenfrycznego swiata simpow
Mężczyzna był lekko ranny i wyszedł ze szpitala po krótkiej obserwacji więc nie mam pojęcia o czym mówisz.
Jakiś czas temu na Netflixie pojawił się drugi sezon i według mnie trzyma poziom. Na pewno różni się od sezonu pierwszego, w niektórych miejscach jest lepiej, w innych ciut słabiej.
spoiler
Sezon dzieli się wyraźnie na dwie części. Mnie szczególnie do gustu przypadła część pierwsza, gdzie na pierwszym miejscu są uprzedzenia społeczne w Indiach i problemy moralne stojące przed główną bohaterką. Druga część to już typowe śledztwo policyjne, bardzo zbliżone do tego z pierwszego sezonu. Na drobny minus główna kryminalistka, która wydawała się postacią zbyt przerysowaną, szczególnie na tle niezwykle realistycznych pozostałych postaci.
Cały czas niezwykle ciekawym bohaterem są ogromne i przeludnione Delhi.
/spoiler
Dzięki, dopiszę sobie do listy!