Nauka i Historia

Niedzielne Fiszki: Pierwszy automat sprzedający

Jakoś na początku kwietnia ogromne wrażenie zrobił na mnie stojący obok supermarketu w którym często robię zakupy, automat sprzedający maseczki, lateksowe rękawiczki i płyn do dezynfekcji. Nie powinno być w tym nic nadzwyczajnego, w końcu taka maszyna nie różni się niczym od automatu z czipsami i batonikami, a od różnych takich podajników ciepłych napojów jest o wiele mniej skomplikowana. Ba, w Japonii, kraju w którym „automaty vendingowe” cieszą się szczególną popularnością, można znaleźć maszyny sprzedające książki, banany, piwo, bieliznę, a nawet przygotowujące na oczach klienta ramen. Tym niemniej zaskoczyło mnie tempo, w jakim Polacy zareagowali na rynkowe zapotrzebowanie. No i zacząłem się zastanawiać kiedy powstał pierwszy automat sprzedający. Zgadniecie?

A tak właśnie wygląda maseczkomat.

Jeśli pomyśleliście sobie, że ze względów technicznych taki automat musiał powstać w XIX wieku i że zapewne sprzedawał jakiś prosty w przechowaniu towar, który szybko się rozchodził (jak na przykład gazety) to jesteście bardzo racjonalnymi ludźmi. Ale nie macie racji. Rzeczywiście automaty z gazetami pojawiły się w wieku XIX i – szczególnie za oceanem – zdobyły sporą popularność. Choć technicznie rzecz biorąc, mechaniczne dyspozytory tytoniu pojawiły się w Anglii wcześniej, bo już w wieku XVII – choć wielkiej furory nie zrobiły, pozostając raczej mechaniczną ciekawostką. Ale nawet one nie były prawdziwymi, pierwszymi automatami sprzedającymi. Bo pierwsza machina tego typu powstała w Aleksandrii… w połowie I wieku naszej ery.

Twórca pierwszej maszyny vendingowej.

Jego twórcą był Heron z Aleksandrii, jeden z najwybitniejszych starożytnych matematyków (zawdzięczamy mu m.in. wzór na pole trójkąta), a jednocześnie facet z żyłką do konstruowania różnych ciekawych ustrojstw. Część, jak np. trebusze, znalazła użytek na polach walki (ba, znajdowała go nawet kilkanaście stuleci po śmierci Herona). Inne – jak projekt pierwszego silnika parowego (tzw. bania Herona) – za bardzo wyprzedzały swoje czasy, by współcześni uznali je za potrzebne. Ale jeden wynalazek sprawdził się znakomicie. Automat sprzedający… wodę święconą. Od razu śpieszę wyjaśnić, że było jeszcze za wcześnie, by handel wodą święconą mogli uprawiać chrześcijanie. Tym razem mowa o wodzie pobłogosławionej przez kapłanów którejś z synkretycznych, pogańskich religii grecko-rzymsko-egipskich. Do końca nie wiadomo której, choć ma to niewielkie znaczenie. Najistotniejszy jest bowiem pomysł Herona. Otóż miał on za zadanie rozwiązać problem wiernych, którzy płacąc za garnuszek wody święconej, czerpali tak naprawdę całe wiaderka. I rozwiązał.

Mechanizm był bardzo prosty. Wierni wrzucali monety przez specjalny otwór w ściance. Monety lądowały na płaskiej powierzchni połączonej z długą,  świetnie wyważoną dźwignią, która pod wpływem nawet tak niewielkiego ciężaru podnosiła zatyczkę pojemnika z wodą, pozwalając na przepływ poświęconej cieczy. Po chwili powierzchnia połączona z dźwignią była już pod kątem sprawiającym, że monety spokojnie się z niej ześlizgiwały. Gdy spadły, dźwignia pod wpływem przeciwwagi wędrowała w drugą stronę domykając zbiornik. Cała procedura trwała kilka sekund, odmierzając stosunkowo równe porcje wody dla wszystkich wiernych. Dzięki perfekcyjnemu wyważeniu, mechanizm działał bez zarzutu. Wierni mogli kupić wodę tak potrzebną im do kultu Serapisa, Izydy-Demeter, czy innego popularnego wówczas bóstwa. Niestety na rozprzestrzenienie się automatów vendingowych po całym świecie antycznym było jeszcze za wcześnie. Może gdyby sprzedawały czipsy…

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 2

  1. Pamiętam, że we Włoszech też widziałem automat sprzedający piwo. Nie pamiętam już jak się przechodziło kwestię potwierdzenia wieku, ale piwo było tak niedobre, że więcej takich zakupów nie próbowałem.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button