To jeden z najbardziej charakterystycznych widoków świata. Stojący u ujścia rzeki Hudson, potężny ponad 46-metrowy posąg kobiety trzymającej tablicę i pochodnię. Wraz z postumentem, mierzy aż 93 metry, górując nad wyspą Liberty. Wolność Opromieniająca Świat – bo tak naprawdę nazywa się statua – została zaprojektowana przez francuskiego rzeźbiarza Frédérica Auguste’a Bartholdiego (z pomocą Eiffela i Hunta) i podarowana narodowi amerykańskiemu w stulecie ogłoszenia Deklaracji Niepodległości. Technicznie rzecz biorąc, skonstruowano ją jednak dopiero w 110 rocznicę – w roku 1886 roku. Stała się symbolem Ameryki, jako państwa wolności i nowych szans. Personifikacją nadziei. Zostało to ujęte w słynnym sonecie Emmy Lazarus – The New Colossus. Sonecie, który sam stał się w końcu trwałą częścią pomnika. A jego sformułowania przeniknęły do dyskursu publicznego, budując amerykański mit.
Not like the brazen giant of Greek fame,
With conquering limbs astride from land to land;
Here at our sea-washed, sunset gates shall stand
A mighty woman with a torch, whose flame
Is the imprisoned lightning, and her name
Mother of Exiles. From her beacon-hand
Glows world-wide welcome; her mild eyes command
The air-bridged harbor that twin cities frame.
„Keep, ancient lands, your storied pomp!” cries she
With silent lips. „Give me your tired, your poor,
Your huddled masses yearning to breathe free,
The wretched refuse of your teeming shore.
Send these, the homeless, tempest-tost to me,
I lift my lamp beside the golden door!”
—Emma Lazarus, The New Colossus—
Dziś chyba każdy, kto oglądał film, którego akcja toczy się w Nowym Jorku, jest w stanie wyobrazić sobie Statuę Wolności. Majestatyczną, dumną, zieloną. Mało kto natomiast wie, że Statua Wolności nie była oryginalnie zielona, ale… miedziano-brązowa.
I nie ma w tym nic dziwnego, w końcu posąg jest wykonany z miedzi, na wzór stworzonego z brązu Kolosa Rodyjskiego. W zamyśle twórców statua miała odbijać światło słoneczne i niemal płonąc na tle wschodzącego słońca. I rzeczywiście na początku tak właśnie wyglądała. Ale potem pojawiła się oksydacja, pokrywająca miedź zielonkawą patyną. Pierwsza wzmianka o tym procesie pochodzi z roku 1906 – artykuł w Buffalo Evening News rozważał szanse pomalowania Statuy Wolności specjalną farbą, która powstrzymałaby proces zielenienia. Propozycja ta wywołała niemałą burzę wśród mieszkańców Nowego Jorku, ale ostatecznie rządowa agencja zarządzająca parkami, pod opieką której znajdował się francuski dar, zdecydowała się nie podejmować żadnych kroków, uznając, że usuwanie patyny i malowanie pomnika może wyrządzić więcej szkód niż pożytków. Kilka lat później Statua Wolności była już cała zielona.
Ale może to nawet lepiej? W końcu zielony to kolor wolności. I dolara.
A płomień z czego jest zrobiony? Nie jest zielony