Mam dziś przyjemność zaprezentować Wam czwarty odcinek „Tańca z Mitami”, cyklu w którym zwracamy szczególną uwagę, na mitologiczne źródła, z których czerpał George R.R. Martin tworząc swoją sagę. W pierwszych dwój esejach serii („Przeznaczenie Freya” i „Krew Kvasira”) skupiliśmy się na opowieściach skandynawskich, podczas gdy w trzecim, opublikowanym tydzień temu, zastanawialiśmy się co imię Renly’ego może nam powiedzieć o roli tego bohatera w „mitycznym wymiarze” PLIO. Jednym z moich źródeł było niezwykle istotne dzieło sir Jamesa George’a Frazera „Złota gałąź” (The Golden Bough), które wpłynęło na niezliczonych pisarzy i innych twórców. Także dzisiaj sięgniemy po zwyczaj opisany przez tego szkockiego antropologa.
Jak zdradza tytuł niniejszego artykułu, tym razem podejmiemy próbę odpowiedzi na pytanie, czy istnieje mitologiczny pierwowzór jednej z najbardziej zagadkowych postaci opisanych przez Martina, lady Ashary Dayne; a jeśli tak, to kto nim jest. W przeciwieństwie do poprzednich odcinków, zaproponowane przeze mnie rozwiązanie nie będzie prowadziło do żadnej nowej teorii, nie będzie również mogło być uznane za dowód silnie wzmacniający którąś z już istniejących. Mitologiczne źródło nie pomoże nam w odpowiedzi na pytanie, czy Ashara Dayne rzeczywiście zginęła krótko po rebelii Roberta, rzucając się do morza z wieży na zamku Starfall. Nie zda się również na wiele, gdybyśmy chcieli stwierdzić, która z pojawiających się w PLIO bohaterek (np. septa Lemore, Quaithe) może okazać się Asharą. Co najwyżej, to potencjalne mitologiczne źródło może nam coś zasugerować, choć nie jestem bynajmniej pewny, czy George R.R. Martin celowo umieścił taką wskazówkę. Na dodatek tą sugestię, gdyby rzeczywiście istniała, można odczytywać na dwa sposoby – że ma nam ona powiedzieć, że Ashara zginęła, lub że jest wręcz przeciwnie.
Enigmatyczny wstęp, którym opatrzyłem ten tekst doskonale pasuje do jego tematyki. Tak jak wielu czytelników uważam Dayne’ów za jeden z najbardziej, jeśli nie najbardziej, intrygujący i tajemniczy ród „Pieśni Lodu i Ognia”. Przedstawiwszy moje spojrzenie na kwestię mitologicznych inspiracji GRRM-a przy tworzeniu Ashary Dayne, pozwolę sobie wykorzystać tę okazję, by pomówić trochę o Dayne’ach i przedstawić moje poglądy na kilka związanych z nimi spraw.
***
Aszera: morski brzeg
Szukając znaczenia imienia „Renly” zwróciliśmy się ku językowi angielskiemu, pewnym zwyczajom z Wysp Brytyjskich i Francji, a także mitom celtyckim. Tym razem w podobnym celu musimy spojrzeć na mitologię ugarycką (Ugarit było portowym miastem-państwem zniszczonym około 1200 roku p.n.e.; być może przez tajemnicze Ludy Morza), czyli wierzenia ludów zamieszkujących starożytny Kanaan. Jedną z bogiń tamtejszego panteonu jest Aszera, której zanglicyzowane imię – Asherah – w oczywisty sposób przywodzi na myśl imię „Ashara”. Aszera była boginią morskiego wybrzeża, związana również z planetą Wenus, czyli Gwiazdą Poranną i Wieczorną. Wśród jej tytułów odnajdujemy między innymi przydomki „Pani Morza” oraz „Ta, Która Stąpa Po Morzu”.
Anglojęzyczna Wikipedia wspomina o badaniu opublikowanym w roku 1997 (Tilde Binger, Asherah: Goddesses in Ugarit, Israel and the Old Testament), w którym autor proponuje jako tłumaczenie imienia „Athirat” (bogini, którą uważa się za tożsamą z Aszerą) „Lady Day” (Pani Dzień) lub „Lady Asherah of the Day„, kuszącym zatem byłoby stwierdzenie, że nazwisko Ashary – Dayne – to odniesienie do właśnie tej publikacji. Nie mamy jednak żadnych powodów, by sądzić, że George R.R. Martin czytał to opracowanie. Wątpliwości budzi również fakt, że Ashara jest wspominana już w „Grze o tron” z roku 1996. To chyba po prostu jeden z tych zbiegów okoliczności, gdzie autor przez przypadek tworzy tak idealne nawiązanie, że wydaje się, że musiało ono być zamierzone.
Jednakże, całkiem prawdopodobnym jest, że George R.R. Martin przeczytał gdzieś o bogini, a także jej związkach z morzem i planetą Wenus, która w pewnym okresie swojego cyklu wydaje się „spadać” z nieboskłonu, i zdecydował, że wykorzysta te elementy tworząc postać Ashary.
Gdy lady Ashara jest wspomniana po raz pierwszy, od razu zostaje powiązana z morzem:
Kiedy wojny wreszcie się skończyły i Catelyn zajechała do Winterfell, Jon i jego mamka zdążyli się już zadomowić.
Dla niej był to bolesny cios. Ned zaledwie wspomniał o matce dziecka, lecz w zamku nic się nie ukryło i niebawem Catelyn coraz częściej słyszała strzępy rozmów służących, które powtarzały opowieści swoich mężów, żołnierzy. Padło imię ser Arthura Dayne’a, zwanego Mieczem Poranka, najokrutniejszego z siedmiu rycerzy straży króla Aerysa. Opowiadano, że młody lord pokonał rycerza w pojedynku. Szeptano też, jak potem Ned zawiózł miecz ser Arthura do jego młodej i pięknej siostry, która czekała w zamku zwanym Starfall, położonym na brzegu Morza Letniego. Lady Ashara Dayne, wysoka i urodziwa, o przenikliwych fioletowych oczach.
—Gra o tron, Catelyn II—
Chodzi tu oczywiście o to, że w pierwszym zdaniu na temat Ashary Dayne słyszymy o tym, iż czeka na Eddarda na brzegu morza, co moim zdaniem odnosi się do Aszery. Mamy również „Miecz Poranka”, podczas gdy Wenus to Gwiazda Poranna. Później, gdy poznajemy bliżej dzieje rodu Dayne’ów, a także ich herb, dostrzegamy kolejne powiązania z tą planetą (np. zauważoną przez LML-a dychotomię Miecz Poranka-Miecz Zmierzchu, która odpowiada podwójnej roli Wenus na niebie, jako Gwiazdy Porannej i Wieczornej).
Można się zastanawiać, czy skoro Aszera to „krocząca po morzu”, powinno to stanowić dla nas wskazówkę, że Ashara Dayne, rzekomo wpadając do morza, nie „przeszła” po nim (udała się statkiem za morze, choćby do Wolnych Miast). W sensie bardziej symbolicznym może tu chodzić o to, że Ashara „uszła” śmierci w morskich odmętach, albo jakimś cudem przeżywając upadek, lub – co znacznie bardziej prawdopodobne – że cała historia o skoku z wieży jest zmyślona. Z drugiej strony, jeśli odrzucimy teorie o przeżyciu Ashary, równie dobrze możemy powiedzieć, że związki pierwowzoru Ashary, kananejskiej bogini, z morzem stanowią potwierdzenie śmierci lady Dayne w morzu.
Nawet jeśli okaże się, że wymienione tu paralele są dziełem nie autorskiego zamiaru, lecz przypadku, wydaje mi się, że w przypadku drugiej z mitologicznych postaci, które według moich propozycji stanowiły inspirację dla Ashary Dayne, podobieństwa są znacznie silniejsze i trudno tak łatwo je zakwestionować.
***
Astarte
Astarte to kolejna bogini ludów osiadłych w starożytności na wschodnim brzegu Morza Śródziemnego. Cześć oddawali jej Fenicjanie, między innymi w Tyrze (pod imieniem „Ashtart”), skąd kult rozprzestrzenił się do Kartaginy. Grecy uznali ją za odpowiednik Afrodyty, zaś dla Rzymian była imieniem Wenus. W Babilonie i Asyrii z Astarte tożsama była Isztar, zaś w Sumerze Inanna. Wszystkie te postaci są związane z miłością, płodnością i stanowią personifikację planety Wenus, Gwiazdy Porannej. Co ciekawe, w Luwrze znajduje się posążek bogini, którego oczy z kamieni szlachetnych są fioletowej barwy – czyżby to dlatego Martinowska Ashara również miała oczy tego koloru?
Choć można się natknąć na stwierdzenia, że Aszera i Astarte są tożsame, z tego co udało mi się na ten temat dowiedzieć, w rzeczywistości wcale tak nie jest. Być może w miejscu tak pełnym synkretyzmu religijnego zdarzało się, że te dwie postaci zlewały się w jedną, jednak pierwotnie były to odrębne boginie. Nie zmienia to faktu, że George R.R. Martin mógł albo nie być świadom tego rozróżnienia, lub celowo je zignorował – w końcu nie jest niczym niezwykłym, że ten autor wykorzystuje jednocześnie rozmaite źródła i zapożycza elementy od wielu mitologicznych postaci, tworząc swoich własnych bohaterów i bohaterki.
Chcę przez to powiedzieć, że moim zdaniem Ashara Dayne jest oparta i na Aszerze, i na Astarte. Wyjaśniłem już, dlaczego powiązałem lady Dayne z pierwszą z wymienionych bogiń. Teraz czas przedstawić pewien ciekawy zwyczaj, który Frazer opisuje w „Złotej gałęzi”, gdzie mógł przeczytać o nim Martin.
***
Królowie Ziarna
Opowiadając o bóstwach roślinności pojawiających się w wierzeniach ludów wschodnich wybrzeży Morza Śródziemnego, Frazer wymienia Ozyrysa, Tammuza, Adonisa i Attisa. Każda z tych postaci wyobraża doroczny cykl zamierającej zimą i odradzającej się wiosną przyrody – bohater co roku umiera, by kolejnej wiosny powrócić do świata żywych. Badacz nazywa ten archetyp „bogiem o wielu imionach, ale o jednej naturze”. Tego typu personifikacje możemy zresztą dostrzec w opowieściach z wielu innych części świata. W „Pieśni Lodu i Ognia”, jak informuje nas maester Yandel, taką postacią był pierwotnie Garth Zielony:
Kilka bardzo starych historii o Garthcie Zielonorękim opowiada o zdecydowanie mroczniejszym bóstwie, które domagało się od czcicieli ofiar z ludzi, mających zapewnić dobre żniwa. W niektórych opowieściach zielony bóg umiera każdej jesieni, gdy drzewa tracą liście, by odrodzić się z nadejściem wiosny. O tej wersji Gartha zapomniano niemal całkowicie.
—Świat Lodu i Ognia, Reach: Garth Zielonoręki—
W moim odczuciu ten fragment jest jednym z najoczywistszych nawiązań do Frazera w Martinowskiej sadze, na drugim miejscu umieściłbym tradycję z Pentos, gdzie wybieranego księcia, który zostaje małżonkiem „Dziewicy Pól” i „Dziewicy Mórz”, a gdy zdarzy się nieurodzaj lub inna klęska, monarcha zostaje uroczyście złożony w ofierze, by przebłagać pentoskich bogów. Nawiązanie dotyczące Ashary Dayne prawdopodobnie byłoby trzecim na takiej liście.
Wracając do bóstw życia roślinnego, dzisiaj interesuje nas przede wszystkim Adonis. Z dwudziestego czwartego rozdziału „Złotej gałęzi” (Mit Adonisa) dowiadujemy się, że oddawały mu cześć ludy semickie, od których kult w VII wieku p.n.e. przejęli Grecy. Przenosząc Adonisa do swojego panteonu, Hellenowie przez przypadek uznali przydomek „adon” (pan) za imię własne – pierwotnie postać ta była zwana Tammuzem.
W mitach babilońskich Tammuz jest kochankiem bogini Isztar, i choć nie zachowało się wiele opowieści na ten temat, wydaje się, że istotą wątku bohatera była doroczna śmierć, po której trafiał do świata podziemnego. W jego poszukiwanie udawała się narzeczona, przez co na powierzchni zamierało życie (co przywodzi na myśl historię Demeter i Kory). Nieobecność Isztar tak bardzo dawała się we znaki, że Ea, jeden z głównych bogów, musiał wyprawić swojego posłańca do otchłani celem sprowadzenia jej z powrotem. Władczyni zaświatów, bogini Allatu, pomimo pewnych oporów zgadza się pokropić Isztar wodą życia i ostatecznie bogini wraca na ziemię, zapewne razem z Tammuzem. Wtedy przyroda wreszcie może się odrodzić.
W greckich mitach, gdy już uczyniono z Tammuza Adonisa, przerobiono również inne elementy pierwotnych wierzeń. Adonis jest tam niezwykle przystojnym młodzieńcem, w którym zakochuje się Afrodyta (odpowiedniczka Isztar-Astarte). By zapewnić mu bezpieczeństwo, bogini ukrywa go w skrzyni, którą oddaje na przechowanie Persefonie. Problem pojawia się wówczas, gdy władczyni świata podziemnego otwiera skrzynię i również zakochuje się w Adonisie. Gdy Afrodyta pragnie odzyskać ukochanego, druga bogini odmawia jego wydania. Rozstrzygnięcie sprawy przypada Zeusowi, który dekretuje, że Adonis ma spędzać połowę roku na powierzchni, a drugą w otchłani. Radość Afrodyty nie trwa zbyt długo, gdyż zazdrosny kochanek bogini, Ares, przybiera kształt dzika i podstępnie zabija konkurenta.
Wszystkie te wydarzenia upamiętniało trwające osiem dni święto zwane adoniami (nie jestem pewien, czy mam rację, ale zastanawiam się, czy długość tych obchodów ma związek z ośmioramienną gwiazdą, czyli symbolem Isztar oraz innych bogiń związanych z planetą Wenus). Frazer wspomina o wielkich obchodach w fenickiej świątyni Astarte w Byblus, mieście stojącym u ujścia rzeki zwanej Adonis w dzisiejszym Libanie. Wiosną deszcze zmywały czerwoną ziemię do rzeki, zabarwiając wody na krwistoczerwoną barwę. W starożytności uznawano to niezwykłe jak się wydawało zjawisko za krew Adonisa, którego corocznie na szczycie góry zabijał dzik.
Frazer wyjaśnia, że Adonis to personifikacja roślinności, a dokładniej zboża. Jego pobyt w świecie podziemnym to po prostu okres, gdy zakopane w ziemi ziarno jeszcze nie zaczęło kiełkować. Bóstwo jest zatem jednym z wielu „Królów Ziarna”, do których GRRM często nawiązuje w „Pieśni Lodu i Ognia”, o czym pisali m.in. DaeL w Szalonej Teorii „Kruk Mormonta, część 2: Krew i Ziarno” oraz LML w „Ostatnim Bohaterze i Królu Ziarna”, eseju który przełożyłem dwa lata temu. Z tego co wiem, termin „Król Ziarna” zawdzięczamy C.S. Lewisowi, na którego ogromny wpływ wywarła właśnie „Złota gałąź” Frazera.
W rozdziale dwudziestym szóstym, noszącym tytuł Ogródki Adonisa, antropolog skupia się na koszykach lub donicach, które napełniano ziemią, a następnie sadzono w nich rośliny takie jak pszenica, jęczmień czy kwiaty. W ciągu ośmiu dni sadzonki wzrastały, lecz podlewano je ciepłą wodą, tak by szybko się rozwijały, ale nie były w stanie na dobre zapuścić korzeni. Z tego powodu bardzo szybko więdły i ósmego dnia wrzucano je do morza, podobnie jak przygotowaną figurę Adonisa. Frazer uznaje to za kolejny dowód, iż bóstwo było uosobieniem roślinności i jej powtarzającego się nieustannie cyklu.
***
Astarte: spadająca gwiazda
Tak oto dochodzimy to kolejnego związanego z Adonisem zwyczaju, który – o ile się nie mylę – jest źródłem, z którego George R.R. Martin zaczerpnął istotne elementy wątku Ashary Dayne.
Pod koniec wspomnianego rozdziału sir James opowiada, że kochanka Adonisa, bogini Astarte, była utożsamiana z planetą Wenus. Babilońscy astronomowie śledzili jej przemiany z gwiazdy poranną w wieczorną, próbując w ten sposób odczytać przyszłość. Frazer sugeruje, że święto Adonisa (wiosenne upamiętnienie jego powrotu do życia) zaczynało się wówczas, gdy po nieobecności na niebie ukazywała się Wenus, zapewne w pozycji gwiazdy porannej. Jest to logiczne, biorąc pod uwagę, że w micie bogini schodzi do podziemi (=planeta znika z nieba) szukając zmarłego kochanka, zaś wiosną obydwoje powracają na powierzchnię (=Wenus znów się pojawia, przyroda budzi się do życia).
Dla nas najciekawszy jest tutaj fragment, w którym autor wspomina o jednej z najbardziej znanych świątyń Astarte, w Aface (obecnie w Libanie). W tym miejscu sygnałem, że nadszedł czas rozpoczęcia święta było zaobserwowanie meteoru, który miał jakoby spadać ze szczytu góry Liban do rzeki Adonis. Meteor uznawano za boginię Astarte, która zstępuje z nieba, by spotkać się z powracającym ukochanym.
W mojej interpretacji w PLIO „meteorem” jest Ashara Dayne, która w chwili skoku z wieży uosabia herb swojego rodu, spadającą gwiazdę (do której nawiązuje nazwa zamku Starfall, od ang. star – gwiazda i fall – upadek). Bez względu na to, czy lady Dayne rzeczywiście zginęła, w rozpaczy rzucając się do morza, czy jest to jedynie pogłoska rozpuszczona w celu przesłonienia prawdy o zdarzeniach mających miejsce w tej części Dorne krótko po buncie Roberta, w sensie symbolicznym nawiązanie do Frazera jest tutaj bardzo wyraźne.
Wątpliwości może budzić fakt, że w opisanym powyżej wierzeniu bogini w postaci spadającej gwiazdy wpada do rzeki, podczas gdy Ashara skoczyła z wieży (zapewne słynnej Wieży Miecza z Bladego Kamienia) do morza. Jednakże, warto pamiętać, że Starfall stoi na wyspie w samym środku ujścia rzeki Torrentine do Morza Letniego, zatem można równie dobrze powiedzieć, że Ashara wpadła w jej nurt.
Na wyspie w ujściu Torrentine, gdzie ta wartka, burzliwa rzeka rozszerza się przed spotkaniem z morzem, swój zamek wybudował ród Dayne’ów. Według legendy założyciel rodu trafił w to miejsce, podążając za spadającą gwiazdą, i znalazł tu kamień o magicznych właściwościach. Jego potomkowie przez stulecia władali górami na zachodzie jako królowie Torrentine i lordowie Starfall.
—Świat Lodu i Ognia, Dorne: Królestwa Pierwszych Ludzi—
Nie jestem przekonany, czy Ashara Dayne rzeczywiście zginęła tego dnia w Starfall. Nawiązanie do „Złotej gałęzi” zdaje się to sugerować, ale George R.R. Martin mógł przecież wykorzystać opis zwyczaju by stworzyć nieprawdziwą wersję zdarzeń. Podejrzewam również, że powiązanie w taki sposób Ashary z Astarte ma znaczenie symboliczne, i nie można traktować tych paralel dosłownie.
***
Brandon i Barristan: ziarna i kłosy
Bez względu na zgodność opowieści o skoku z wieży z rzeczywistym przebiegiem zdarzeń, ciekawym jest to, że wśród przyczyn które – jak przynajmniej chce się nas przekonać – mogą stać za skłonieniem Ashary do targnięcia się na swoje życie, niektórzy fani wymieniają śmierć Brandona. Według niektórych teorii, to właśnie z nim lady Dayne miała dziecko, które zmarło przed lub krótko po porodzie. Jeśli to rzeczywiście „Dziki Wilk” był ukochanym Ashary, być może George odtworzył mit o Astarte i Adonisie całkiem dokładnie – imię „Brandon” zawiera w sobie „bran”, co oznacza między innymi „otręby”, część zbożowego ziarna. (Zamierzam w najbliższej przyszłości napisać tekst o przeróżnych znaczeniach imion „Bran” i „Brandon”). Jak wspominałem, Frazer uznawał postać Adonisa-Tammuza za personifikację obumierającego w ziemi ziarna, z którego wyrasta cała roślina.
Zastanawiam się także, czy inna kochanka Brandona, Barbrey Dustin, nie odgrywa tu roli Persefony, która chce zatrzymać narzeczonego Afrodyty-Astarte u siebie. W takiej interpretacji kości Brandona złożone w krypcie Winterfell to przebywający w świecie podziemnym Adonis, zaś lady Barbrey z Barrowton (Miasta Kurhanów) symbolizuje władczynię zaświatów.
Wreszcie chciałbym zwrócić uwagę na to, że Asharę kochał ser Barristan Selmy, ze Żniwnego Dworu. Jego imię zawiera słowo „arista” (liczba mnoga „aristae”), czyli „kłos zboża, źdźbło”. Selmy może zatem być kolejnym symbolicznym Adonisem, Królem Ziarna. Jako taki doskonale pasuje na kogoś, kto darzy uczuciem lady Dayne, odpowiedniczkę Astarte.
Kolejnym interesującym elementem zwyczaju wzmiankowanego przez Frazera jest to, że pokazuje on nam, że meteory, „spadające gwiazdy”, można uznawać za planetę Wenus, Gwiazdę Poranną, która spada na ziemię. Takie powiązanie dodaje wiarygodności tezom o tym, że Świt, starożytny miecz rodu Dayne’ów wykonany z meteorytu, może rzeczywiście był Światłonoścą – możemy zrozumieć, w jaki sposób George R.R. Martin postanowił powiązać jeden i ten sam przedmiot, miecz Dayne’ów, i z meteorami, i z planetą, „wędrującą gwiazdą”. Gdy Wenus ukazywała się w pozycji Gwiazdy Porannej, Grecy zwali ją „Phosphoros” (Światłonośca, ang. Lighbringer) lub „Heosphoros” (Świtonośca, ang. Dawnbringer), zaś jako Gwiazdę Wieczorną zwali ją „Hesperus” (Wieczorną, u Rzymian: Vesperus).
Jeśli Ashara Dayne rzeczywiście jest oparta na wenusjańskiej bogini Astarte-Isztar, widzimy tu po prostu kolejne potwierdzenie, że symbolika otaczająca jej ród jest oparta na dychotomii Gwiazda Poranna-Wieczorna (innymi dowodami są np. tytuł „Miecz Poranka”, który w przypadku ser Voriana Dayne’a zamieniono na „Miecz Wieczoru”). To doskonały punkt wyjścia dla dalszych, bardzo ciekawych, rozważań – jednak nie będę się tu wdawał w szczegóły, gdyż o symbolice związanej z Wenus w „Pieśni Lodu i Ognia” zamierzam napisać obszernie w przyszłości.
Mógłbym opowiedzieć o tym już dzisiaj, jednak wolę zaczekać na cykl o wpływie Tolkiena na GRRM-a, gdyż Tolkienowska symbolika oparta na Wenus jest bardzo rozbudowana (pisałem na ten temat między innymi w eseju „Eärendil, Bearer of Light”). Każde podejście do tego tematu pomijające właśnie ten aspekt było by po prostu ubogie. Na razie mogę wspomnieć, że prawdopodobnie tworząc postać Ashary George myślał jeszcze o trzeciej bohaterce, tym razem z legendarium Tolkiena, Elwindzie, żonie Eärendila, również związanej z Wenus.
***
Dayne’owie: związki ze smokami
Tak jak zapowiedziałem we wstępie, resztę tego odcinka wykorzystam, by podzielić się z Wami kilkoma moimi przemyśleniami na temat Dayne’ów, w dość luźnej formie.
Wiele osób sugerowało, że Dayne’owie, tak wyjątkowi wśród westeroskich rodów, pochodzą tak naprawdę z Dalekiego Wschodu Essos, i są potomkami szlachty Wielkiego Cesarstwa Świtu, podobnie jak Valyrianie. Zgadzam się z taką interpretacją, na którą wskazują pewne nawiązania do „Eneidy” i dzieł Tolkiena. O tych pierwszych pisałem w trzecim odcinku „Eneidy Aenara” („Qarth musi zostać zniszczony”), teksty na temat tych drugich są dostępne jedynie po angielsku, choć mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Zastanawiam się, czy Dayne’owie nie są potomkami Ametystowej Cesarzowej, podczas gdy Valyrianie mogą pochodzić od zwolenników Krwawnikowego Cesarza.
Z tego powodu ostatnie pokolenia Targaryenów są niezwykle interesujące. Z tego co wiemy, małżeństwo pomiędzy członkami rodów Targaryenów i Dayne’ów zawarto tylko jednokrotnie. Dyanna Dayne była żoną księcia Maekara Targaryena, choć zmarła nim jej mąż zasiadł na Żelaznym Tronie. Ich dziećmi byli Daeron (Daeron Pijak), Aerion (Jasny Płomień), Daella, Aemon (maester), i wreszcie Aegon, czyli Jajo, kompan Dunka, późniejszy król Aegon V.
Aegon V ożenił się z Bethą Blackwood. Królewska para miała pięcioro dzieci: książę Duncan zrzekł się praw do korony, by poślubić Jenny ze Starych Kamieni, i z tego co wiemy, nie miał z nią żadnego potomstwa; Jaehaerys II ożenił się z siostrą Shaerą, i podobnie uczynił ich jedyny syn, Aerys II, mąż Rhaelli; książę Daeron zginął podczas rebelii enigmatycznych postaci znanych jedynie pod przydomkami „Szczur”, „Jastrząb” i „Prosiak”; wreszcie, Rhaelle wyszła za Ormunda Baratheona, stając się babką Roberta, Stannisa i Renly’ego.
W ten sposób wielu głównych bohaterów cyklu pochodzi od Dyanny, w ich żyłach płynie krew Dayne’ów. Są wsród nich Daenerys, Aegon VI (jeśli jest synem Rhaegara, potomkiem Aeriona lub któregoś z pozostałych dzieci Maekara), Jon Snow (o ile jest synem Rhaegara) i Stannis. Nie sądzę, by było zwykłym zbiegiem okoliczności, że w ostatnich pokoleniach jedyne geny włączone do puli Targaryenów pochodziły akurat od Dayne’ów (potencjalnych spadkobierców Wielkiego Cesarstwa Świtu) i Blackwoodów (zmiennoskórych i zielonowidzów, kolejnym Targaryenem z krwią Raventree w żyłach jest sam Bloodraven).
Podobnie, uważam za nad wyraz interesujące, że w sytuacji, gdy Targaryenowie w jakiś sposób zatracili umiejętność „wykluwania” smoków, nagły powrót tej zdolności nastąpił, gdy tylko praprawnuczka Dyanny Dayne, Daenerys (będąca również prawnuczką Bethy Blackwood) znalazła się w pobliżu smoczych jaj. Podejrzewam, że w przeciwieństwie do Targaryenów Dayne’owie, potomkowie smoczych lordów Wielkiego Cesarstwa, przez cały czas posiadali geny lub „magiczną krew” umożliwiającą panowanie nad smokami. W ich przypadku miała miejsce odwrotna sytuacja – mieli umiejętność, lecz nie mieli dostępu do środków, smoczych jaj, których Targaryenowie mieli posiadali mnóstwo.
Kolejnym często przeoczanym faktem jest to, że otaczająca Jona w niektórych scenach symbolika Światłonoścy i Świtu wcale nie musi wskazywać na to, że teoria B+A=J lub N+A=J jest poprawna, i że Snow jest synem Ashary (w pierwszej wersji z Brandonem, w drugiej z Eddardem). Jeśli jest synem Rhaegara, wśród swoich całkiem niedawnych przodków ma Dyannę Dayne (oddzielają ich cztery pokolenia, w tym dwa pokolenia kazirodztwa). Być może właśnie to ma na myśli Edric Dayne, twierdząc, że Jon jest jego „mlecznym bratem”.
Wreszcie, obecność ser Arthura Dayne’a w Gwardii Królewskiej staje się jeszcze bardziej zrozumiała – Miecz Poranka był najprawdopodobniej kuzynem Aerysa II, choć nie wiemy którego stopnia (podejrzewam, że Arthur był prawnukiem brata lub siostry Dyanny).
Intrygujący scenariusz na „historię alternatywną” rysuje się przed nami, gdy przypomnimy sobie, że królowi Maegorowi proponowano małżeństwo z Clarissą Dayne, lady Starfall. Czy gdyby doszło do skutku, monarcha doczekałby się potomstwa? Czy w Królewskiej Przystani zaczęłyby się wykluwać smoki? Jak zareagował by któryś z pozbawionych jeźdźca stworów na obecność lady Dayne? (Dodam jeszcze, że w sensie symbolicznym, Maegor = Krwawnikowy Cesarz, zaś Clarisse = Ametystowa Cesarzowa, motywem ożenku miało być przejęcie ziem Dayne’ów w Dorne, podejrzewam zaś, że własnie na drodze matrymonialnej uzurpator przejął tron Wielkiego Cesarstwa – tak samo postąpił Tolkienowski Ar-Pharazôn, kuzyn prawowitej władczyni Tar-Míriel).
***
Gerold Dayne: powiernik tajemnicy?
Kolejna tajemnica spowijająca Dayne’ów dotyczy jego bocznej gałęzi, Dayne’ów z Wysokiego Azylu. Kiedyś uznałem za wysoce prawdopodobne, że rodzina Gerolda Dayne’a pochodzi od ser Davosa, Miecza Poranka, który został trzecim mężem królowej Nymerii (pierwszym był Mors Martell, drugim lord Uller). Para miała syna, jednak ze względu na rhoynarskie prawo to jedna z jego starszych sióstr (czterech córek Nymerii z lordem Martellem) zasiadła na tronie po śmierci matki. Być może to właśnie ten syn zapoczątkował linię rycerzy na włościach, której przedstawicielem jest Ciemna Gwiazda.
Jeśli chodzi o Gerolda, zastanawiałem się kiedyś dlaczego Doran Martell uważa go za najniebezpieczniejszego człowieka w Dorne. Wydaje mi się, że chodzi tu o to, że Ciemna Gwiazda zna prawdę, a przynajmniej wie bardzo wiele, o wydarzeniach w Wieży Radości i Starfall. Gdy Arthur Dayne, Oswell Whent i Rhaegar trafili do Dorne i ukryli Lyannę w Czerwonych Górach Dorne, musieli w jakiś sposób zapewnić sobie dostawy pożywienia i innych niezbędnych dóbr. Oczywistym rozwiązaniem byłoby zaangażowanie krewnych ser Arthura, którzy w ten sposób mogli poznać sporą część tajemnicy. Młody Gerold mógł być, na przykład, posłańcem przenoszącym wiadomości pomiędzy Wieżą Radości a Starfall, albo giermkiem kuzyna. W ten sposób posiadł wiedzę, której ujawnienie mogłoby poważnie namieszać w planach księcia Dorana (może wiedzieć o pochodzeniu Jona i jego prawach do tronu, przeżyciu lady Ashary i jej nowej tożsamości, Aegonie VI itp.).
Co do Ashary, jeśli rzeczywiście żyje, co do czego jestem przekonany, najwięcej sensu miałoby uczynienie z niej strażniczki któregoś z targaryeńskich pretendentów (warto pamiętać, że zarówno Daenerys, jaki i – przynajmniej teoretycznie – Aegon VI, są krewnymi Dayne’ów. Na dodatek Ashara była dwórką i być może bliską przyjaciółką księżnej Elii Martell). W takim razie może być albo Quaithe, albo septą Lemore. Trudno mi uwierzyć, że Tyrion przegapił tak charakterystyczne fioletowe oczy Ashary. Jeśli Ashara Dayne nadal przebywa wśród żywych, jest albo Quaithe, albo jeszcze nie pojawiła się na kartach powieści. (Istnieje też możliwość, że jest Jyanną Reed, żoną Howlanda i matką Meery i Jojena, Jyanna mogła by być zmienioną „Dyanną”).
Kończąc ten odcinek, jeszcze raz zwrócę Waszą uwagę na to, jak wiele tajemnic otacza ród Dayne’ów, i jak wielką rolę mogą oni jeszcze odegrać nim „Pieśń Lodu i Ognia” dobiegnie końca. Z całą pewnością jeszcze nie raz wrócimy do nich, przyglądając się im z różnych perspektyw, przede wszystkim Tolkienowskiej. Na razie jednak nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować za Waszą uwagę.
***
Bluetigera wspominki
Zamieszczony powyżej tekst traktował o cyklu – tym, który sprawia, że po lecie przychodzi jesień, która zamienia się w zimę, by wreszcie znów nastała wiosna. Wraz z obrotami tego koła niedawno upłynął rok odkąd na łamach FSGK PL ukazał się mój pierwszy tekst. Było to 8 października 2018 roku, gdy opublikowany został „Wstęp do Mitycznej Astronomii”. Od tego czasu pojawiło się więcej tekstów, dzisiejszy artykuł poświęcony rodowi Dayne’ów, a zwłaszcza lady Asharze. Rozmyślając o tym, jak „historia kołem się toczy”, nie mogłem nie zauważyć, że dziwnym zrządzeniem losu mój pierwszym tekst wstawiony od chwili, gdy od pojawienia się wspomnianego „Wstępu” minęło 365 dni, jest niejako rozwinięciem pojedynczego zdania, które napisałem w właśnie tamtym debiutanckim artykule. Opowiadając o różnego rodzaju nawiązaniach w „Pieśni Lodu i Ognia” pośród odniesień do mitologii greckiej i skandynawskiej oraz dzieł J.R.R. Tolkiena wspomniałem właśnie „Złotą gałąź” sir Jamesa George’a Frazera. Jedno z poświęconych tej książce zdań brzmiało następująco:
„Inne nawiązania są mniej oczywiste, na przykład Ashara Dayne rzucająca się z wieży Starfall do uchodzącej w tym miejscu do morza rzeki Torrentine może być oparta na opisanym we wspomnianej już książce Frazera wierzeniu, że bogini Astarte (często utożsamiana z Asherą) wpada do rzeki Adonis pod postacią meteorytu, spadającej gwiazdy. (Co ciekawe, rzeźby przedstawiające Astarte często mają oczy z fioletowych kamieni)”.
—Mityczna Astronomia: Wstęp (część 1)—
Dopiero po tym, jak wybrałem temat dzisiejszego tekstu i zacząłem pisanie zdałem sobie sprawę z tego, że dopełniam tym samym to koło, które zacząłem ponad rok temu. Przepełniony sentymentalnymi uczuciami, postanowiłem wówczas, że wykorzystam ten moment, by spojrzeć w przeszłość, na wszystkie 24 teksty, które po 8 października ukazały się na FSGK. Osiem z moich artykułów było poświęconych „Mitycznej Astronomii” LML-a (sześć z nich tworzyło cykl „Ślady Palców Świtu”). Późny grudzień przyniósł , napisany na podstawie anglojęzycznego eseju BryndenaBFisha artykuł Droga do „Ognia i krwi”, w którym przedstawiałem proces powstawania m.in. „Świata Lodu i Ognia” i najnowszej publikacji Martina osadzonej w Westeros. W styczniu opublikowane zostały dwa odcinki tłumaczenia tekstu tego autora, w polskiej wersji noszące tytuł „Świt jest pierowotnym Lodem”. (Mało brakowało, by Lód w tytule stał się „oryginalnym”, gdyż tak z rozpędu przełożyłem tytuł, nie zastanawiając się nad tym zbyt długo. Na szczęście DaeL zwrócił uwagę na to, że słowo „pierwotny” pasuje tu znacznie lepiej).
Po przerwie w okresie intensywnych przygotowań maturalnych, w czerwcu wróciłem do pisania i wkrótce ukazały się pierwsze teksty oparte na moich własnych teoriach i analizach – trzyczęściowy cykl „Eneida Aenara”. Potem przyszedł czas na „Toma Bombadila i Zimnorekiego”, pewnego rodzaju zajawkę serii o Tolkienie, o której od tak dawna wspominam. Kolejne teksty pojawiały się coraz częściej: „Powinniśmy wracać”, czyli rozważania na temat wybitnych pisarzy, którzy mogą się kryć za zwiadowcami Nocnej Straży z prologu „Gry o tron”, artykuł o wspaniałej książce Toma Shippeya „J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia”, krótkie wyjaśnienie awantury związanej z pewnymi oskarżeniami wobec GRRM-a, recenzje „Psa Baskerville’ów” i „Mitów skandynawskich”, wreszcie zupełnie nowa seria „Taniec z Mitami”, której czwarty odcinek znajduje się nieco wyżej.
W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować przede wszystkim DaeLowi i Lai, za okazane wsparcie, cenne rady i uwagi, a także wszelką udzieloną pomoc; a także każdemu z Was, którzy czytaliście wspomniane teksty, uczestniczyliście w dyskusjach na ich temat i zostawialiście liczne komentarze.
Dziękuję!
Bluetiger
Choć uwielbiam historię Ashary, zdecydowanie bardziej przemawia do mnie wersja, w której Ashara popełnia samobójstwo. Sądzę, że jej historia powinna pozostać niejasna, a nagłe pojawienie się Ashary odarłoby ją z całej aury tajemniczości. To niedopowiedzenia i sekrety sprawiają, że Ashara jest tak interesująca, żywa Ashara nie byłaby już zagadką, ale „zwykłym” człowiekiem, kolejną postacią z jakąś-tam-przeszłością i nie budziłaby już tylu emocji.
Hmm… może tak być, że Ashara jest odpowiedniczką Toma Bombadila, tak jak Zimnoręki. Ale jeśli o mnie chodzi, chciałbym, żeby jednak sprawa Dayne’ów choć trochę się wyjaśniła, zanim saga dobiegnie końca. Mam nadzieję, że GRRM zdradzi nam odpowiedzi na przynajmniej niektóre z tych pytań: Czy Ashara żyje? Czy w PLIO spotkaliśmy już dziecko Ashary? Czy ojcem tego dziecka był Brandon, Eddard czy ktoś jeszcze inny? Czy Dayne’owie pomagali Rhaegarowi ukrywającemu się w Wieży Radości? Czy Świt jest Światłonoścą/pierwotnym Lodem? Dlaczego Gerold Dayne jest najbardziej niebezpiecznym człowiekem w Dorne? Kto jest ojcem Edrica Dayne’a i dlaczego tak dobrze myśli o Nedzie?
Bardzo fajna seria o tych mitach. Trudno dyskutować bo większości nie czytałem, wszystko wyłożone jak kawa na ławę. Świetnie się to czyta.
Dziękuję 😉
Gratulacje z powodu rocznicy;) przyznaję, że przyzwyczaiłem się do Twoich sobotnich tekstów. Taniec z mitami to świetny cykl, czekam też z niecierpliwością na cykl dotyczący Tolkiena.
Dziękuję! Też mam nadzieję, że odcinki „TolkienowskiejPLIO” zaczną się pojawiać już wkrótce.
Nie będę Ci za dużo słodzić, bo od cukru zęby się psują, ale przyznaję, że znów się nie zawiodłam 🙂 Bardzo dobrze, że nie zajmujesz się już mityczną astronomią, bo Twoje oryginalne teksty są o wiele ciekawsze – przyznam szczerze, że do pierwszych nie byłam przekonana, głównie ze względu na to ciągłe „LML twierdzi, LML dowiódł” itp. Nie, żebym miała jakiekolwiek zdanie na jego temat, pozostawię to tym, którzy znają sprawę i osoby dramatu, ale jednak jego styl nie przypadł mi do gustu. Same wtrącenia o nim w nowszych tekstach są bardziej wyważone, co mnie niezmiernie cieszy.
Dayne’owie to moja ulubiona zagadka PLiO, więc z pewnością do tekstu jeszcze nie raz wrócę, a „Złota gałąź” wędruje na listę pozycji obowiązkowych. Tak jak Ty uważam, że Ashara żyje, kiedyś nawet pokusiłam się o podejrzenie, że jest w Strażnicy nad Szarą Wodą, ale do głowy mi nie przyszło, że mogłaby być żoną Howlanda 🙂 Przecież nie wiadomo, skąd ta żona pochodzi, nikt jej nie widział, a nieuważny czytelnik (tak, między innymi ja) nie pamiętał nawet, czy żyje i jak ma na imię. To dopiero byłby zwrot akcji, Meera nagle okazałaby się córką Brandona (lub Neda, ale wolę Brandona) i kuzynką Starków – w końcu Ashara miała mieć córkę mniej więcej w wieku dziecka Lyanny, prawda? A Edric zniknął i zmierza do ciotki, która prawdopodobnie przechowuje Świt. Jakoś podejrzanie blisko Muru by się to działo… Nie wierzę w Lemore, nie mam ochoty wierzyć w Quaithe (Danka i tak ma za dużo farta w życiu), ale za Jyanną Reed jestem skłonna podążyć w czeluście obłąkanych spekulacji 😉 I już czekam na kolejne teksty, w dodatku chyba nawet skuszę się na ponowne podejście do Tolkiena. Ale to nie w najbliższym czasie, niestety.
Dziękuję!
Jeśli chodzi o Asharę, bardzo bym się zdziwił, gdyby GRRM postanowił z niej zrobić septę Lemore. Wydaje mi się też, że Quaithe jest dużo starsza niż Ashara. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że jest Shierą Morską Gwiazdą (ukochaną Bloodravena). Ale gdyby okazała się jednak Asharą, też byłoby to sensowne.
„Ashara miała mieć córkę mniej więcej w wieku dziecka Lyanny, prawda?”
Jedynie Barristan o tym wspomina, rozmyślając o tym, jak bardzo Daenerys przypomina Asharę (jego zdaniem Dany ma oczy Ashary). Pojawia się wtedy zdanie o tym, że gdy królowa na niego patrzy, Selmy czuje się tak, jakby patrzył na córkę lady Dayne. A potem Barristan mówi sobie, że to niemożliwe, bo córka Ashary urodziła się martwa. Ale to tylko jedna z krążących plotek, bo na przykład Cersei uważa, że dziecko przeżyło, ale zabrał je Eddard Stark.
Znalazłem ciekawą wypowiedź GRRM-a z 23 sierpnia 2003 roku:
Osoba zadająca pytanie chce się dowiedzieć, czy w Westeros na 100% wiadomo, że Ashara Dayne rzuciła się do morza, i czy znaleziono jej ciało. GRRM odpowiada na to prostym „nie”, które stwarza takie pole do spekulacji…
A ja liczę, że Quaithe nas jeszcze zaskoczy 😉 Bo Shiera nie ma raczej zbyt dużego sensu, niby dlaczego miałaby pomagać Dance? Aegon V wypędził kochanka Shiery za Mur, i prawdopodobnie spowodował także jej wyjazd do Essos – w końcu kobieta też parała się czarną magią, sam Jajo nam o tym mówi – raczej nie chciał jej na swoim dworze, gdy już pozbył się Bloodravena. Nie widzę tu pola do ciepłych uczuć wobec prawowitych Targaryenów. No, chyba że także Quaithe wspiera roszczenia Młodego Gryfa, ale wówczas musielibyśmy zakwestionować wszystkie jej przepowiednie, wszak ostrzega Danutę między innymi przed nim.
Zasadniczo tylko Meera pasuje wiekiem, jeśli już 🙂 Ale nie upieram się, może jest po prostu tym, za kogo się podaje, a mimo to jej matką jednak jest Ashara Dayne. W tym momencie oboje rodzice byli na turnieju w Harrenhall, i opowieść Meery może być dokładniejsza niż z perspektywy mało obytego w świecie Howlanda, który mógł nie zwracać na niektóre detale.
Mogło też być tak, że Bloodraven w jakiś sposób dowiedział się, że zbliża sie inwazja Innych i „wygnanie” na Mur wcale nie było przymusowe, namiestnik chciał w jakis sposób zniknąć i odnaleźć Dzieci Lasu. Aegon V mógł wiedzieć o nadciągającej nowej Długiej Nocy (może chciał jej zapobiec i stąd tragedia w Summerhal). Zresztą, na Murze wylądował też jego brat.
Marnowałeś czas tłumacząc tego Elemelka. Twoje własne teksty są znacznie ciekawsze. Czekam na kolejne 🙂
Dziękuję 😉 … ale nie zgadzam się z pierwszym zdaniem – sądzę, że nawet gdyby pod innymi względami te eseje okazały się pozbawione sensu, dzięki tym tłumaczeniom i tak bardzo wiele się nauczyłem, a tłumaczenia to dla mnie bardzo ważna dziedzina.
A ja akurat lubiłem tłumaczenia tekstów LMLa, szczególnie teorię o dwóch księżycach i inne powiązane z tym tematy przypadły mi do gustu (autorskie teksty Bluetigera też lubię, jedno drugiemu przecież nie wadzi). Tu moje luźne pytanie, czy będziesz się jeszcze Drogi Tygrysie zajmował tłumaczeniem, czy to już zamknięty rozdział i pozostaję studiować je po angielsku?
Przykro mi, w tej chwili nie planuję powrotu, głównie przez tę nieprzyjemną sytuację z końca maja.
Dobry tekst, fajnie się czyta, pozdrawiam i proszę o więcej.