Łożysko (łac. placenta) to narząd płodowy zbudowany z tkanki łącznej, błony śluzowej macicy oraz zewnętrznej warstwy komórek zarodka. Jego celem jest pośredniczenie w procesie oddychania płodu, a także dostarczanie mu pokarmu, witamin, przeciwciał i wydalanie produktów przemiany materii. Od 10 tygodnia ciąży łożysko zaczyna także funkcjonować jako gruczoł, przejmujący produkcję potrzebnych płodowi hormonów od ciałka żółtego ciążowego. Pod koniec ciąży wydolność łożyska słabnie, a ono samo jest wydalane w procesie porodu…
I wtedy należy je zjeść.
A przynajmniej tak twierdzi grono zwolenników nowej mody, na czele z takimi hollywoodzkimi gwiazdami jak Gwyneth Paltrow (seria „Iron Man”, „Zakochany Szekspir”, etc…) i znana z serialu „Mad Men” January Jones. Druga z pań sama zjadła swoje łożysko i bardzo sobie chwali. Praktykę tę pochwala również Robin Lim, pochodząca z Filipin akuszerka nagrodzona w 2011 przez CNN tytułem „Bohatera Roku” za swoją działalność na rzecz zdrowia ciężarnych kobiet. W swojej książce „Łożysko: Zapomniana czakra”, Lim odnotowuje wszystkie (anegdotyczne) przypadki, w których zjedzenie łożyska miało rzekomo pomóc matkom odzyskać zdrowie.
Po takich rekomendacjach nie ma się już chyba co zastanawiać, ale dla porządku powiedzmy kilka słów o teoretycznym podłożu tej współczesnej mody.
Otóż wbrew pozorom nie jest to wcale zjawisko nowe. Istnieją udokumentowane przypadki placentofagii w starożytnym Egipcie oraz w niektórych praktykujących kanibalizm kulturach Ameryki Południowej). Ślady takiej praktyki odnajdziemy nawet w Starym Testamencie, choć służą one przede wszystkim do udokumentowania strasznych czynów, jakie skłonni są popełniać ludzie cierpiący głód.
Kobieta u ciebie najbardziej delikatna i tak rozpieszczona, że nie chciała nawet postawić stopy na ziemi wskutek delikatności i rozpieszczenia, złym okiem spojrzy na męża swego łona, na syna i córkę, ze względu na łożysko, które wyszło z jej łona, lub na dzieci urodzone przez siebie, gdyż jeść je będzie w ukryciu wobec braku wszystkiego w czasie oblężenia, w nędzy, jakimi cię uciśnie wróg we wszystkich twych miastach.
—Księga Powtórzonego Prawa 28, 56-57—
Ale najsilniejszą rekomendację dla tego rodzaju praktyk kulinarnych, zwolennicy placentofagii odnajdują w tradycjach chińskiej medycyny ludowej. Spożywanie łożyska w formie sproszkowanej było dość częstą praktyką, przede wszystkich w okresie od XVI do XIX wieku (nie jest więc to – wbrew obiegowym opiniom – praktyka aż tak starożytna). Szczególnie polecano zjedzenie łożyska po urodzeniu chłopca, co miało pomagać w przywracaniu równowagi Qi, a przez to zwalczać anemię, osłabienie oraz odrętwienie narządów płciowych. Preparat z łożyska był mieszany z mlekiem i ogrzewany na słońcu.
Nieco inaczej rzecz ma się w Indiach. W niektórych regionach tego kraju istnieje zwyczaj spożywania łożyska, ale nie czynią tego matki, a kobiety bezpłodne, które wierzą, że zjadając cudze łożysko wyleczą się ze swej przypadłości.
Według najnowszych danych etnograficznych wzmianki o placentofagii odnaleźć można w aż 179 różnych kulturach i społecznościach. A przecież wszystkie one nie mogły się mylić prawda?
Sama natura
Tym bardziej, że łożyska zjada też wiele zwierząt. A jeśli coś robią zwierzęta, to wiadomo, że jest to naturalne i zdrowe. I rzeczywiście, większość gatunków ssaków łożyskowych z rzędów owadożernych, gryzoni, zajęczaków, parzystokopytnych i nieparzystokopytnych zjada łożyska. Robią to także niektóre ssaki drapieżne, a nawet naczelne.
Jeśli jest to zachowanie tak powszechne, to musi kryć się w tym jakaś instynktowna mądrość. W końcu – jak wspomnieliśmy wcześniej – łożysko przejmuje w pewnym momencie rolę gruczołu hormonalnego. Musi więc zawierać całą masę substancji, które mogą przydać się wycieńczonej porodem matce. Obok wspomnianych hormonów (przede wszystkim hamujących stres kortykoliberyn), witamin i substancji odżywczych, znaleziono w łożysku również niewielkie ilości wydzielających się tuż przed porodem znieczulających opioidów. Wszystko to tworzy całkiem solidną podstawę do przyznania, że placentofagia nie je jest pozbawiona pewnej teoretycznej podbudowy… przynajmniej dopóki nie zapoznamy się z wynikami badań naukowych.
Zagrożenia
Jak dotąd żadne rygorystycznie przeprowadzone badanie naukowe nie potwierdziło hipotez zwolenników zjadania placentofagii. Metoda przygotowania łożyska do spożycia (silna obróbka termiczna, sproszkowanie) całkowicie wyklucza obecność w łożysku wspomnianych wcześniej hormonów i opioidów. Co ciekawe, nie wyklucza za to obecności trudnych do pozbycia się bakterii paciorkowców grupy B (w skrócie GBS), odpowiedzialnych za ogromną liczbę śmieci noworodków oraz problemów zdrowotnych kobiet w okresie połogowym.
Zakażenia takie odnotowuje się u 2-4 dzieci na 1000 żywo urodzonych. W obrazie klinicznym dominuje posocznica, zapalenie płuc oraz zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Ze względu na czas wystąpienia zakażenia wyróżniamy zakażenie wczesne, rozwijające się w pierwszych siedmiu dniach życia noworodka oraz zakażenie późne występujące pomiędzy 7 a 90 dniem życia.
—medonet.pl—
Łożysko chroni płód przed infekcjami, ale nie pozbywa się zarazków w sposób magiczny. A placentofagia sprowadza się do ich ponownego przyjęcia drogą doustną. Istnieje przynajmniej jeden udokumentowany przypadek śmierci wskutek zarażenia płodu GBS po spożyciu przez kobietę pastylki ze zmielonym łożyskiem z poprzedniej ciąży.
Jeszcze gorzej jest w przypadku łożysk, które nie przeszły obróbki termicznej. Choć praktyka ich spożywania jest (na szczęście) bardzo rzadka, a potencjalne korzyści (związane przede wszystkim z obecnością znieczulających opioidów) nieco większe, to skala zagrożenia dla zdrowia rośnie w tempie zastraszającym. Biorąc pod uwagę ilość produktów przemiany materii obecnych w surowym łożysku, tego rodzaju placentofagia nie różni się wiele od… koprofagii, czyli praktyki spożywania odchodów. Również praktykowanej przez wiele ssaków.
I tu zresztą powinniśmy wrócić na chwilę do naszych zwierząt. Owszem, bardzo wiele ssaków spożywa łożyska. Ale czynią to z zupełnie innych powodów, niż twierdzą zwolennicy nowej mody zdrowotno-kulinarnej. Otóż zjadanie przez matki łożyska jest zabiegiem higienicznym i obronnym mającym zminimalizować obecność zapachów związanych z porodem. To mechanizm maskowania się przed drapieżnikami, które mogłyby skorzystać z okazji i pożreć młode oraz osłabioną matkę. Jeśli ssak jest zdolny wraz z młodym oddalić się od łożyska na większą odległość (jak czynią to na przykład wielbłądy albo delfiny), to zwierzę placentofagii nie praktykuje.
Moda
W 2017 dr Clay Jones i dr Steven Novella – twórcy bloga Science-Based Medicine – opublikowali wyniki swojego śledztwa dotyczącego pseudo-naukowych badań, które miały jakoby potwierdzać zdrowotne korzyści wynikające z placentofagii. Jak się okazało badania albo nie istniały w ogóle, albo stanowiły wyłącznie podsumowanie anegdotycznych historii opowiadanych przez akuszerki oraz praktyków „medycyny naturalnej” albo wreszcie były w sposób skandaliczny nierygorystyczne. Najczęściej cytowane przez zwolenników placentofagii „badanie” było nieopublikowanym w literaturze medycznej prywatnym testem przeprowadzonym przez firmę produkującą kapsułki ze sproszkowanymi łożyskami. W badaniu uczestniczyło 6 (słownie: sześć!) kobiet, nie zastosowano żadnych metod kontroli wyników ani procedury, a finansowanie pochodziło z kampanii GoFoundMe.
To wszystko nie odwraca jednak mody na placentofagię. Jest to wszakże moda zagadkowo wybiórcza. Jak podają badacze z Uniwersytetu w Newadzie 92% współczesnych przypadków zjadania łożysk ma miejsce… w Stanach Zjednoczonych, a 89% kobiet, które decydują się na tego typu eksperyment ma wyższe wykształcenie. Większość z nich to białe przedstawicielki klasy średniej lub wyższej, które o praktyce dowiedziały się nie w ramach przekazywanych przez pokolenia dziwacznych tradycji, ale… z telewizji i „prozdrowotnych” serwisów internetowych takich jak należący do wspomnianej wcześniej Gwyneth Paltrow Goop.com. To tak ku przestrodze.
Jako osoba, która bardzo często gryzie się w język lub policzek, nie mogę jednoznacznie potępić każdego aktu autokanibalizmu. Wszelako wszystkim zwolennikom placentofagii rekomenduję głębsze zapoznanie się z głosami krytycznymi. O ile w pobliżu nie ma drapieżnika, lepiej jednak zostawić łożysko w spokoju.
Źródła:
- Campbell, H. – „Placenta Eating Has No Benefit, Some Risk And Is Ridiculous.” American Council on Science and Health
- Young, S., Gryder, L., Cross, C., Zava, D., Kimball, D., Benyshek, D. – „Placentophagy’s effects on mood, bonding, and fatigue: A pilot trial.” Women and Birth: Journal of the Australian College of Midwives
- Paul, M. – Eating The Placenta: Trendy But No Proven Health Benefits And Unknown Risks.” Northwestern University
- Jones C. – „Placentophagy and the Risk of Invasive Neonatal GBS Disease” Science-Based Medicine
- Young S.M. & Benyshek D.C. „In Search of Human Placentophagy: A Cross-Cultural Survey of Human Placenta Consumption, Disposal Practices, and Cultural Beliefs”
Fuj! Nie lubię brokułów. Szłoby przygotować z fasolką? 😀
O brokułach będzie następny odcinek 😉
nastepny odcinek demaskuj z daelem juz za miesiac „brokuly to nie jedzenie, to reptilianie!!”
tez sie gryzlam w policzek czesto, ale odkad usunelam osemki mam jakby wiecej miejsca i tylko jezyk podgryzam ;P
Zęby mądrości to zuo.
eh a juz mialem zjesc na obiad swoje łożysko, dzieki dael ze mnie powstrzymales, teraz zostaną mi same brokuły 🙁
Brokuły? Fuj.
brokuły są smaczniejsze niż kalafior 😛
I tu również pełna zgoda. Częstowanie kogoś kalafiorem ociera się o zbrodnię przeciw ludzkości.
Brukselki są gorsze.
🙁 okropne! karmienie brukselkami to jest zbrodnia przeciwko ludzkości!
Rzepy z Północy najlepsze. Warto iść za nie na wojnę
Tommen Wielki jest jedyną nadzieją dla Siedmiu Królestw:
https://i.pinimg.com/564x/20/9e/08/209e0840da3361ac3ab55a40808bad48.jpg
ale kalafior to ty szanuj
Czy zjedzenie łożyska nie chroni przed anemią? Rozumiem, że współcześnie mamy na to prostsze sposoby, i że liczba potencjalnych chorób wynikających ze zjedzenia łożyska nie jest tego warta, ale jestem ciekaw tej kwestii.
nie chroni, ile tam w łożysku będzie żelaza, jakieś znikome ilości jeśli nie wcale. kobiety w ciąży oprócz kwasu foliowego jedzą witaminy. smażoną wątróbkę trzeba spożywać, ew. jeśli dokucza anemia to lekarz może zalecić syropek z żelazem, względnie tabletki (tylko czasem po nich dokucza zatwardzenie). samemu nie ma co suplementować żelaza bez badań i zaleceń lekarza.
Spokojnie Lai. Na razie nie mam planów, aby zachodzić w ciążę, lub zjeść swoje łożysko 😀 Z komentarza Ari wynika, że jednak jest tam trochę żelaza „niemal połowa krwi dziecka”. Ciekawa ta dzisiejsze demaskowanie, bo dostarcza informacji praktycznych.
Hm, wiesz, nawet połowa krwi nie musi zawierać żelaza przyswajalnego dla organizmu. Jeśli nawet znajduje się w postaci wchłanialnej dla naszych jelit, to nie oznacza, że je przyswoisz, jeśli np. popijesz to łożysko colą :p
Nie popijać łożysk colą, zapamiętam 😛 Połowa krwi noworodka to chyba też nie jest tak dużo, ile to może mieć objętości pół litra, ćwierć, a pewnie nawet mniej? Mimo to wydaję mi się żelazo z ludzkiej krwi powinno dobrze się wchłaniać, ale oczywiście nie jestem lekarzem i moja wiedza jest dość medyczna jest dość podstawowa i ograniczona.
Dodam parę ciekawostek. Łożysko nie powstaje ze ścianek macicy jak to sobie niektórzy wyobrażają. Powstaje z tej samej komórki z której powstaje dziecko. Jest tam jego DNA więc te kobiety zjadają jakby część swojego dziecka.
Zjedzenie takiego łożyska robi ogromną krzywdę dziecku, ponieważ by miało te składniki o które chodzi trzeba pępowinę odciąć jak najszybciej po porodzie (co niestety jest praktykowane jest prawie przez wszystkie szpitale 🙁 ). Otóż w łożyskach znajduje się bardzo duża ilość (niektórzy twierdzą, że niemal połowa) krwi dziecka która po porodzie płynie do dziecka przez pępowinę. Z odcięciem pępowiny powinno się poczekać minimum kilka minut, niektórzy mówią o dwóch godzinach. Mam koleżankę która czekała kilka dni aż pępowina uskchnie i sama odpadnie. TYLKO PROSZĘ NIE OBRAŻAJCIE, NIE DZIEJE SIĘ WTEDY NIKOMU KRZYWDA WIĘC SIE NIE CZEPIAMY. Ta koleżanka zresztą bardzo krytykuje jedzenie łożyska. Ale wracając. Przecinając pępowinę od razu kradniemy dziecku bardzo ważne komórki macierzyste. Jeśli dziecku ich nie zabierzemy, jest zdrowsze, one docierają też do miejsc które w jakiś sposób uszkodzily się przy porodzie i je leczą. Serio.
I coś w co pewnie nie uwierzycie. Wiele polskich i nie tylko szpitali sprzedaje łożyska firmom kosmetycznym. Komórki macieżyste. Kremy do twarzy i ciała są skuteczniejsze dzięki temu. Przy moim ostatnim porodzie lekarz nie zgodzil się poczekać nawet dwóch minut z odcięciem pępowiny. Nic do niego docierało. Za to potem mówił mi jakie piękne zdrowe łożysko. Że widać że nie paliłam, zdrowo jadłam i dbałam o siebie. Jak zapytałam ile jest warte to się zapytał w którym szpitalu pracuje ten kto mi o tym powiedział. 🙂 Osioł
A na koniec to rosół mi nie wyszedł więc dziękuję za temat 😛
No, na te kilka dni oczekiwania to się jednak trochę oburzę, bo to jest niepotrzebne ryzykowanie infekcji. Natomiast rzeczywiście w tej chwili zaleca się oczekiwanie minimum 1 minuty (a optymalnie mówimy o 3-4 minutach). I nie chodzi tu tylko o komórki macierzyste ale także koncentrację hemoglobiny, ryzyko problemów z ciśnieniem, itd… Tak przynajmniej wynika z metaanalizy 15 różnych badań (łącznie na ponad 3 tysiącach pacjentek), którą przeprowadził Cochrane (organizacja sprawdzająca poprawność badań naukowych i konfrontująca wyniki badań z różnych źródeł).
http://cochranelibrary-wiley.com/doi/10.1002/14651858.CD004074.pub3/abstract;jsessionid=DC8A03622AA3A16B907C4624868816D1.f02t03
Wszystkiego mi się nie chciało wyliczać ale korzyści jest o wiele więcej niż ty i ja wymieniliśmy.
Oj tam infekcja. Zapewne nigdy tego z bliska nie widziałeś. No i matki które to robią nie wpadają na ten pomysł na dzień przed porodem. Przygotowują się do tego wiele miesięcy jak nie lat, zdobywają wiedzę i często też mają przyjaznego lekarza który czuwa nad wszystkim
https://m.facebook.com/lotosowodomowenarodziny/
Strona mojej koleżanki. Ostrzegam że zdjęcia niezbyt zachęcające. Jak je pierwszy raz zobaczyłam tak mnie odrzuciło, że kilka tygodni nie mogłam tego pojąć jak one mogą to robić. Dopiero jak się naczytałam to przyznałam im sporo racji (sama bym sie nie zdecydowała ze względów wygody tylko i wyłącznie 🙂 ).
Dodaję ten link bo kiedyś tam widziałam sporo fajnych linków o tym jak bardzo potrzebne jest dziecku to co jest w łożysku i dlaczego nie wolno tak szybko odcinać pępowony i też zjadać to co ukradzionye dziecku 🙂
Mam nadzieje ze tę linki jeszcze tam są. Samej mi się nie chce szukać
@Aria – Napisałaś stek bzdur. Ale od początku: łożysko powstaje z kosmówki ORAZ błony śluzowej macicy. Odcięcie łożyska NIE ROBI ŻADNEJ krzywdy dziecku, a poród lotosowy NIE JEST zalecany, bo nie ma ŻADNYCH medyczny przesłanek na jego pozytywne skutki – mało tego, w jego wyniku może dojść do poważnych komplikacji: „No studies have been done on lotus births and therefore no evidence exists to support any medical benefits for the baby. The Royal College of Obstetricians and Gynaecologists has warned about the risks of infection of this leaving the placenta attached. The practice is performed mainly for spiritual purposes, including for the perceived spiritual connection between placenta and newborn.” oraz „The Royal College of Obstetricians and Gynaecologists (RCOG) has stated, „If left for a period of time after the birth, there is a risk of infection in the placenta which can consequently spread to the baby. The placenta is particularly prone to infection as it contains blood. At the post-delivery stage, it has no circulation and is essentially dead tissue,” and the RCOG strongly recommends that any baby that undergoes lotus birthing be monitored closely for infection.
Other risks include Jaundice caused by abnormally high bilirubin and Polycythemia an abnormally high percentage of red blood cells in circulation”.
Więc skąd wytrzasnęłaś te brednie o komórkach macierzystych? W jaki niby sposób wyobrażasz sobie, że one „docierają” do miejsc, które się uszkodziły przy porodzie?
A ostatniego akapitu o sprzedaży łożysk firmom farmaceutycznym nawet miałem nie komentować, bo to mit i bullshit ze stronek okołoziębowo-znachorskich. Ale rozprawmy się też i z nim: aby komórki macierzyste mogły zadziałać, muszą być biozgodne, a więc pozyskane bezpośrednio od pacjenta, któremu je następnie aplikujemy! Poza tym, jeżeli nie są przechowywane w specjalnych warunkach lub podane bezpośrednio po pobraniu pacjentowi, szybko obumierają. Dlatego kremy i balsamy z ich zawartością są bezużyteczne. Wszelkie kosmetyki z komórkami macierzystymi to wyłącznie chwyt marketingowy. Nie ma więc sensu ich sprzedawać firmom kosmetycznym.
Co się dzieje wobec tego z łożyskiem? Według obowiązującego prawa jest odpadem medycznym z opieki okołoporodowej. A co do zasady odzysk odpadów medycznych, w tym odzysk części ciała i organów, jest zakazany. Oznacza to, że według polskiego prawa nie ma możliwości, aby łożyska ze szpitala trafiały do firm kosmetycznych. Mało tego szpitale mają obowiązek utylizacji łożysk, jako odpadu medycznego. Podsumowując, ładną fikcję literacką tutaj wyżej przedstawiłaś, brak mi słów.
DaeL powinien też kiedyś wspomnieć o teoriach Zięby – tu dopiero idzie się „pośmiać” np. z lewoskrętnej wit. C czy jej dożylnych wlewach. Szkoda, że ludzie w to zaczynają „wierzyć”, bo jakiś znachor powiedział, że to w „zgodzie z naturą”.
Nie zgadzam się z tym co napisałeś ale też nie jest moim priorytetem by cię przekonywać. Tylko czemu mi wyskakujesz z tym durniem Ziębom to nie wiem. Ma on swoich wyznawców ale ja do nich nie należę, nie wiem nawet jak wygląda. Wystarczyło mi kilka jego mądrości przytoczonych przez kogoś innego by się nim nie interesować, wiec nie wiem co on tam dokładnie głosi
Idiokracja. Swoją drogą należy zapytać ile te gwiazdki dostają kasy za propagowanie takich bzdur.
Ja myślę, że one w to po prostu wierzą.
Aż klasyka pozwolę zacytować „Oddałbym dziś wszystko, by spożyć łożysko”.
ciekawym jak to smakuje
Przyprawione spermą to podnieca mnie e.
za takie teksty z hrubielowa przyjdo chlopaki i zrobiom z proboszczem porzondek