FilmyKlasyka Kina

FilmoBiografia Kubricka: Zabójstwo (1956)

FilmoBiografia Kubricka to cykl artykułów poświęcony jednemu z najwybitniejszych najwybitniejszemu reżyserowi wszystkich czasów, Stanley’owi Kubrickowi. Tematem przewodnim serii jest życie i twórczość nowojorskiego artysty, w głównej mierze jego 11. filmów pełnometrażowych, z których każdy zostanie poddany osobnej analizie. Celem cyklu jest nie tylko przedstawienie widzowi opinii na temat filmów należących już dzisiaj do klasyki kina, ale też przybliżenie postaci Kubricka, poszczególnych etapów jego kariery, a także ciekawostek z życia zawodowego i osobistego. W pracy nad tekstami autor posiłkuje się różnorakimi źródłami internetowymi, a także wiedzą zaczerpniętą z publikacji książkowych dotyczących reżysera i historii kina.


Po ciepłym przyjęciu pilotażowego artykułu o „Lolicie”, zapraszam czytelników na podróż po filmach i najważnijeszych etapach kariery SK, w porządku z grubsza chronologicznym. Dzisiaj postaram się przypomnieć okoliczności powstania i charakterystykę pierwszego, zrealizowanego za poważne pieniądze pełnometrażowego filmu w karierze naszego bohatera.

#2: The Killing – Zabójstwo (1956)
Okładka wydania kasetowego VHS „The Criterion Collection” – kolekcjonerskiego wydawnictwa przeznaczonego dla kinowych zapaleńców. Firma wciąż funkcjonuje, a film można znaleźć w sieci w wersji na Blu-Ray’u.

Kiedy w 1955 roku Stanley Kubrick, jako dwudziestosześcioletni reżyser-samouk kończył pracę nad swoim drugim filmem fabularnym („Pocałunek mordercy”), był człowiekiem niemalże kompletnie spłukanym. W ostatni projekt wpompował wszystkie dotychczas zarobione i zaoszczędzone pieniądze, a film nie doczekał się spodziewanego uznania, ani wśród kinowych widzów, ani w oczach krytyków i recenzentów. Było to jego czwarte podejście do planu filmowego, – o wcześniejszych trzech krótkometrażowych dokumentach oraz godzinnej etiudzie „Strach i pożądanie” wolałby jednak jak najszybciej zapomnieć (my nie zapomnimy i powrócimy do tematu w odpowiednim czasie).

Pionek na szachownicy, producent na planie

Kubrick nie miał pomysłu, ani pieniędzy na realizację kolejnego filmu. Można powiedzieć, ze w 1955 roku kariera młodego reżysera zawisła na włosku, lub przynajmniej stanęła pod dużym znakiem zapytania. Na jego (i całej światowej kinematografii) szczęście, młody Stanley potrafił dobrze grać w szachy.

W celu zabicia czasu i na przekór doskwierającej bezradności, młody twórca w owym czasie nierzadko dorabiał sobie w Greenwich Village* – jednej parkowych z dzielnic Manhattanu. Jak? Ano siadał w parku i zachęcał przechodniów do stanięcia z nim w szranki, za pieniądze. Jego ponadprzeciętna inteligencja pozwalała na zabawę z mniej opierzonym adwersarzem, toteż Kubrick umiejętnie kontrolował pojedynki, pozbawiając rywala szans dopiero w samej końcówce partii. W ten sposób udawało mu się dorzucać niezbędne drobniaki do wiejącego pustką portfela. W ten sposób poznał też Jamesa Harrisa – syna właściciela dobrze prosperującej firmy zajmującej się dystrybucją filmów, prywatnie miłośnika królewskiej gry. Młody przedsiębiorca zwrócił uwagę na szachmistrza opowiadającego o kręceniu filmów za własne pieniądze. Harris z kolei znał się z przyjacielem Stanelya z czasów szkolnych – Alexem Singerem, który pomagał Kubrickowi przy pierwszych produkcjach. Singer zapoznał Kubricka z Harrisem, czym przyczynił się do rychłego wznowienia kariery reżyserskiej Mistrza. Panowie zawiązali spółkę Harris-Kubrick Pictures Corporation i zabrali się do wytężonej pracy nad pierwszym, całkowicie pełnometrażowym filmem w reżyserii nowojorczyka.

 

Neo-retro-noir, albo po prostu Kubrick

Na warsztat wzięli gatunek wówczas wciąż jeszcze w kinach obecny, lecz wymierający. Film noir. Po kasowych sukcesach „Sokoła Maltańskiego” z Humphreyem Bogartem, czy „Damy z Szanghaju” w obiektywie Orsona Wellesa, epoka czarnego kina chyliła się ku zmierzchowi. Przede wszystkim, związane to było z przesytem podobnych i niespecjalnie zajmujących produkcji, które zalewały amerykańskie kina. Równie znaczącą rolę odgrywały tu także wznoszące się na fali popularności konkurencyjne gatunki, takie jak kryminał, czy western. Dla samego Kubricka nie była to pierwsza randka z noir, w podobnej poetyce utrzymany był jego poprzedni „Pocałunek mordercy”.

Kanwą opowieści swojego pierwszego filmu duet Harris-Kubrick uczynił książkę Lionela White’a pod tytułem „Clean Break”, opowiadającą o skoku na pieniądze z zakładów bukmacherskich związanych z wyścigami konnymi. W tym miejscu warto wspomnieć, że „The Killing”, bo taką nazwę wybrali twórcy na swój tytuł debiutu, jest pierwszą w karierze Kubricka realizacją nieopartą na jego oryginalnym pomyśle. Poprzednie, niespecjalnie udane produkcje, Mistrz wymyślał sam, tej i żadnej następnej – już nie. Jak pokazał czas i historia, zdjęcie z siebie ciężaru tworzenia fabuły od podstaw, było znakomitą decyzją Kubricka.

Bohaterowie z krwi i kości, i w kolorze. Każdy w swoim.

Do odtworzenia głównej roli przymierzany był Jack Palance, gwiazda westernu i jedna z najważniejszych postaci w obsadzie kultowego „Jeźdźca znikąd”. Aktor nie chciał jednak nawet zapoznać się ze scenariuszem, bowiem pochłonięty był produkcją kolejnego hitu – wojennego dramatu „Atak” w reżyserii Roberta Aldricha. Jack Palance to ten aktor, który w 1992 roku, odbierając Oscara za rolę w „Sułtanach westernu” w wieku 73 lat, zamiast mowy dziękczynnej wykonał na scenie kilkanaście pompek, co przeszło do historii Gali Akademii. Akcja od 1:20:

Wracając jednak do obsady pełnometrażowego debiutu Kubricka – główną rolę ostatecznie przyjął Sterling Hayden, dla którego był to początek owocnej współpracy z reżyserem – osiem lat później został przezeń zaproszony do obsady Doktora Strangelove. „Zabójstwo” opowiada historię – jakże by inaczej – nieco odmienną od książkowego pierwowzoru. Kubrick postanowił uczynić bezwzględnych rabusiów z oryginału postaciami bardziej ludzkimi – większość seansu upływa widzowi na poznawaniu motywacji głównych bohaterów. Są one odzwierciedleniem różnych pozycji społecznych i zróżnicowanego stopnia spełnienia każdej z postaci. Jedni są niebezpiecznymi złodziejami z kryminalną przeszłością, którym marzy się jeden skok na całe życie. Inni poszukują własnej wartości, którą zgubili zatapiając się w beznadziejnej codzienności, lub wikłając się w związki małżeńskie z nieodwzajemnionym afektem. Niektórzy po prostu marzą o pieniądzach i wyższej stopie życiowej, innym przyświecają bardziej szlachetne motywacje, takie jak niesienie pomocy schorowanym bliskim. W obiektywie Kubricka łączy ich jedno – są targanymi przez osobiste problemy desperatami, a ich zachowanie zaprzecza teorii racjonalnego wyboru. Banda pechowców, przekonana o doskonałości opracowanego planu i przyszłym bogactwie, w którym widzą rozwiązanie wszystkich własnych problemów.

Niesforny rzezimieszek, czy bezwzględny oprych? Bez względu na przydzieloną mu w filmie rolę Sterling Hayden swoją aparycją przykuwał uwagę płci przeciwnej.
Pierwsza rozprawa o metodzie: kroki w nieznane

Od strony formalnej, „Zabójstwo” ma zaskakująco wiele do zaoferowania, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę kontekst historyczny epoki, w której film powstawał. Kubrick złamał w filmie kilka żelaznych zasad dotyczących warsztatu filmowego, zastosował zabiegi pionierskie. M.in. jako pierwszy wykorzystał szerokokątne obiektywy do rejestracji ujęć w zamkniętych pomieszczeniach (docelowo szerokie kąty powinny służyć do zdjęć plenerowych), uzyskując dzięki temu precyzyjną ostrość obrazu oraz specyficzną, szerszą perspektywę. To niekonwencjonalne wykorzystanie szerokiego kąta doprowadziło do scysji pomiędzy reżyserem, a operatorem kamery, która o mało nie zakończyła się zwolnieniem ostatniego. Dzisiaj szerokie kąty bywają używane nawet w produkcji teledysków w filmowych studiach, wtedy – zakrawało to na amatorski sabotaż kinowego rzemiosła.

Inną nowalijką wprowadzoną przez Kubricka już w swoim debiucie była nieliniowa struktura opowieści. Zabieg dzisiaj tak popularny, że wręcz oczywisty, wtedy wydawał się niezwykle ryzykownym posunięciem. Już po premierze część krytyków narzekała, że poprzez nieuporządkowanie chronologiczne następujących po sobie scen, reżyser celowo utrudnia widzom zrozumienie obrazu. Współcześnie, słysząc podobne zarzuty w kontekście omawianego filmu, trudno nie uśmiechnąć się pod nosem. W porównaniu z dziełami Tarantino, czy Arronofsky’ego, nielinearność kubrickowskiego „Zabójstwa” zdaje się niemal przedszkolna. A jednak to właśnie dzięki niej dzisiaj możemy liczyć na zwiększoną kreatywność twórców nam współczesnych.

Mieć czy być? A może jedno i drugie? Zwycięski remis formy z treścią

Pod względem fabularnym, „Zabójstwo” nie odstaje zbyt mocno od kanonu gangsterskiego filmu noir, chociaż i w tej materii znajdziemy kilka odstępstw od podręcznikowych reguł. Z elementarza czarnego kina wziął Kubrick zarówno charakterystyczne ujęcia, w których postaci rzadko znajdują się w centrum ekranu, użył również głosu wszechwiedzącego narratora, aby przybliżyć widzom szczegóły historii. Obowiązkowo pojawia się również postać kobiecej femme fatale, chociaż jej rola pozbawiona jest nuty tajemniczości. Wyłamał się natomiast pod względem struktury scenariusza – w „Zabójstwie” nie uświadczymy typowej dla noir sekretnej intrygi, bądź zagadki kryminalnej, będącej przedmiotem detektywistycznego śledztwa. Kubrick skupia się na motywacjach uczestników śmiałego skoku na zakłady bukmacherskie, oraz na samym jego przebiegu i nieuchronnymi konsekwencjami. Siłą „Zabójstwa” nie jest więc tajemniczy mistycyzm właściwy dla noir, tylko przewrotnie opowiedziana historia gangsterska z elementami czarnego humoru.

Problemy finansowe podczas okresu produkcyjnego również dawały się w znak twórcom, pomimo znaczącego wkładu Harrisa w budżet filmu. Sporą przeszkodą okazał się perfekcjonizm Kubricka, który już wtedy miłował się w nieustannym kręceniu dubli, aby wydobyć z każdej sceny możliwie największą liczbę wariacji. Zakup kolejnych szpuli kliszy kinematograficznej znacząco obciążał rachunek producentów, chociaż największy problem mieli oni ze zrealizowaniem kulminacyjnej sceny skoku, a konkretnie momentu rozpoczęcia wyścigu konnego. Nie posiadając funduszy na uzyskanie zezwolenia od organizatorów prawdziwych zawodów, ani żadnych możliwości na wynajęcie toru wyścigowego na potrzeby filmu, reżyser musiał odwołać się do metod partyzanckich. Kubrick nakazał Singerowi nielegalne przekroczenie barierek i sfilmowanie startu z boksów podczas prawdziwego wyścigu. Udało się za pierwszym razem.

Scena nakręcona „z partyzanta” – początek kulminacyjnego wyścigu konnego sfilmowany przez Alexa Singera podczas prawdziwych zawodów..

Dzisiejsze spojrzenie na „Zabójstwo” wywołuje sentymentalne wzruszenie u co wrażliwszego widza, pamiętającego choćby pobieżnie echa złotej ery Hollywood, która docierała do Polski z kilkunastoletnim opóźnieniem systemowym. Film jest kameralny, utrzymany w duchu pierwszych klasycznych produkcji gangsterskich, a charakterystyczny głos narratora pozwala nawiązać nieco bardziej intymny kontakt z odbiorcą. Fabuła nie jest tu żadnym przebłyskiem literackiego geniuszu, ale sposób jej opowiedzenia sprawia, że utrzymuje uwagę widza na satysfakcjonującym poziomie. Biorąc pod uwagę zastosowane nowości formalne, jest to film o dużym znaczeniu dla kinematografii, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że dziś jest to wartość bardziej muzealna, niż użytkowa.

„Zabójstwo” zostało ciepło przyjęte przez krytyków, doczekało się międzynarodowej premiery i zapewniło duetowi Kubrick & Harris część środków na kontynuowanie współpracy. Ostatecznie panowie wyprodukowali trzy filmy, które dziś możemy okreslić „trylogią” będącą swoistym preludium do nabierającej zawrotnego tempa kariery wybitnego reżysera. Ich ostatnim wspólnym dziełem była „Lolita”, o której możecie poczytać tutaj.
Najlepszy jest jednak drugi, „środkowy” film obu panów. O nim jednak opowiem w kolejnym odcinku.
Tymczasem – zachęcam do zapoznania się z omówionym tytułem i podzielenia się własnymi refleksjami w komentarzach.

 

* – Gwoli ściłości, to w kilku różnych źródłach można znaleźć różne informację nt. lokalizacji miejsca, w którym Kubrick grywał w szachy. Jednym razem jest to Greenwich Village, innym Washington Square. Pewne jest, że chodzi o Nowy Jork i sąsiedztwo Manhattanu. W tekście podaję Greenwich Village, gdyż źródło tej informacji wydaje mi się bardziej wiarygodne od pozostałych.

PS. W trakcie pracy nad tekstem wykorzystałem książkę „Stanley Kubrick: Rozmowy”, autorstwa Gene D. Phillips’a.


Box Office Note

Budżet: 320,000 $
Strata: 130.000 $
Bilans: 40%

Zabójstwo (1956)
  • Ocena Pquelima - 7/10
    7/10

Poprzedni odcinek: FBK #1 – Lolita
Następny odcinek: FBK #3 – Ścieżki Chwały
Pozostałe odcinki FilmoBiografii Stanleya Kubricka.

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 1

Related Articles

Komentarzy: 2

  1. Zgadzam się, że obecnie jest to film bardziej muzealny, niż użytkowy;
    warty polecenia dla fanów reżysera albo strego kina, ale dla współczesnego widza już nie tak atrakcyjny
    Świetny artykuł!

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. Dla współczesnego widza jest atrakcyjny niczym historyczny eksponat sztuki w znanym muzeum, który inspirował następne pokolenia. Coś jak Picasso i jego „Chłopiec z fajką” 😉
    Zawsze warto obejrzeć, bo film nie „trąci myszką” w sposób odstręczający i nużący. Trwa niecałe półtorej godziny i w gruncie rzeczy trzyma w napięciu od początku do końca. A stare, dobre kino z Hollywood zawsze będzie wyprzedzać jakościowo współczesne produkcje, bo tam marketing stał na ostatnim miejscu – zwłaszcza u Kubricka.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button