GryGry WideoRetro

Przegrałem życie #2: Heavy Rain

Już po pierwszych minutach, które rozegrałem w Heavy Rain, wiedziałem, że będę chciał stracić nieco czasu i napisać recenzję. Z rozdziału na rozdział, co raz mocniej odczuwałem chęć napisania kilku zdań na temat, jak wspaniała jest ta gra. Po pierwszym zakończeniu musiałem uaktualnić swoją myśl przewodnią z: „Już dawno gra nie sprawiała mi TAKIEJ przyjemności”, na „Nigdy wcześniej gra nie sprawiała mi TAKIEJ przyjemności”.


Nie chodzi tu o przyjemność z niszczenia czołgów, kiedy czuję satysfakcję z cudzego wkurwu i rosnącego doświadczenia. Chodzi o przyjemność w podejmowaniu decyzji. Z pudełka krzyczy do nas „Najbardziej filmowa gra roku”. Ile to filmowych gier już widziałem? I tytuły Full Motion Video, czy może bardziej rozbudowane, w których mieliśmy zalążek tworzenia historii, wszystko to można rzucić w kąt, bo twórcy Heavy Rain postawili bardziej na emocje, które w końcu za nas kierują opowieścią.

1
Miałem ostatnio taki przypadek z The Walking Dead, który jest świeższym tytułem. Niesamowicie podobał mi się styl rozgrywki, momenty wyboru, ciągła opieka nad Clementine. Jednak czegoś brakowało, wydawało się, że za każdym razem zapełniamy tylko środek, a początek i zakończenie każdego epizodu jest z góry zaplanowany. Nie czuło się tego, że jakikolwiek inny wybór mógłby spowodować, że ostateczny wynik zostałby zmieniony.


Ale przecież jeszcze wcześniej był Fahrenheit. Dzieło niemal doskonałe… przez pierwsze kilka etapów… Największa bolączka to niekonsekwencja tego tytułu, gdzie z ciekawej kryminalnej fabuły, stworzono połączenie Power Rangers i Transformers, gdzie już nie tylko kryminalnej, ale fabuły ogólnie, ciężko było doszukać się między kolejnymi bezsensami serwowanymi, zachłyśniętymi urokiem pierwszych minut, graczom.

To, co tutaj wymieniłem, a czego mi brakowało, znalazło się w Heavy Rain. Dodano również wspomniane wcześniej emocje, które trzymały mnie kilka godzin i miałem wyrzuty sumienia odchodząc od telewizora.

4
Ktoś pomyśli, żem chory! Ale nie, wychodzę z założenia, że przy tym tytule trzeba spędzić jak najwięcej czasu za pierwszym razem, bez kontynuacji, czy powtarzania tego samego elementu, by uzyskać lepszy „wynik”. Historia jest tylko jedna i poprzez wybory tworzysz swoje unikalne zakończenie (ja właśnie tak grałem, swoim zakończeniem pochwalę się na sam koniec).

Ethan Mars to facet po przejściach, który z jednej tragedii rodzinnej wpada w drugą, bardziej medialną. Po mieście grasuje „Zabójca z origami” (co brzmi niesamowicie fantastycznie, aczkolwiek z papieru nie jest zrobiony), topi chłopców w deszczówce i zostawia przy zwłokach zwierzątko zrobione z papieru, a także kwiat orchidei. Ethan jest mocno powiązany z tą sprawą i będzie musiał zmierzyć się z samym sobą. W tym samym czasie kierujemy trójkę innych bohaterów. Mamy detektywa (astmatyk Scott Shelby), który jest w trakcie rozwiązywania sprawy Zabójcy z Origami na zlecenie jednej z matek, która wcześniej straciła w wyżej wymieniony sposób dziecko. Madison Paige to dziennikarka cierpiąca na bezsenność. Norman Jayden to agent FBI walczący z uzależnieniem od narkotyków.

5
Losy tej czwórki będą się przecinać przez cały poświęcony grze czas. Mogą sobie przeszkadzać, pomagać, ignorować. W konkretnym momencie ważna jest przeszłość i to co w niej uczyniliśmy. Jeśli jesteś draniem możesz zrobić z Jaydena naćpanego furiata, a ze Scotta typowego detektywa z powieści Chandlera. Z tego też powodu polecam grać bez „szlifowania postaci”. Ja przez całą zabawę starałem się postępować według własnego sumienia, co jest ważne, bo okazało się, że w pewnych sytuacjach (które często mają ograniczony czas reakcji) zachowałbym się zupełnie inaczej niż typowo hollywodzkie gwiazdy.

Grafika jest fenomenalna. Ponoć w L.A. Noire jest znacznie lepsza mimika twarzy, ale szczerze powiedziawszy albo nie widzę różnicy, albo jeszcze te druga gra nie miała okazji mnie czymś większym do siebie przyciągnąć. Same facjaty są tak mocno realistyczne, że chyba tylko nienaturalnie ogromne zębiska psują klimat postaci. Norman Jayden to wykapany młody Alec Baldwin! Pozostałe elementy, jak otoczenie, czy statyści są na co najmniej bardzo dobrym poziomie.

6
Muzyka to arcydzieło. Soundtrack wielkością równa się z cyklem Metal Gear, czy Mafią. Orkiestra kapitalna, zarówno wolniejsze, nostalgiczne kawałki, jak i te bardziej agresywne, to jedna z najlepszych podkręcających klimat w grze. Przy okazji trzeba podkreślić, że nie wybija się ponad plan, bo przeważnie te spokojne podkreślają spokój, a przy agresywnych, zaręczam, nie ma czasu na przesłuchiwanie linii melodycznej, serce przed telewizorem bije jak oszalałe w rytm muzyki. Oczywiście jeśli ktoś poważnie podchodzi do Heavy Rain.

7
Na ten moment czekałem. Od czasu Larry 7: Miłość na fali, nie widziałem czegoś tak dobrze zdubbingowanego! Jedyne nazwisko jakie mi się obiło o uszy przed zagraniem, to Magdalena Różczka, której gry aktorskiej nigdy nie miałem okazji zobaczyć. Spisuje się całkiem nieźle, ale główne skrzypce grają tutaj Jacek Jarzyna (Norman Jayden), Agnieszka Warchulska (Madisona Paige) i Grzegorz Pawlak (Scott Shelby). Odwalają kawał dobrej roboty, wczuwają się (bez przeżywania „aktorskiego”) w role i powodują, że nie mam chęci przestawienia się na oryginalną, angielską wersję językową (vide Borys Szyc w Broken Sword 4, bleh…). Mistrzostwo!

8
Nie wiem, co jeszcze można opisać, żeby nie zepsuć. Chyba tylko tyle, że chcę mieć swoją pierwszą platynę w trofeach i przysiądę i będę tłukł, i tłukł do zarzygania. Będę z nostalgią wspominał swój pierwszy raz z Heavy Rain, te cholerne przeżywanie i szok, jaki mnie ogarnął w ostatnich minutach gry.

OCENA: 10/10

Plusy:

  • fabuła;
  • muzyka i dźwięk;
  • „własna historia”;
  • dubbing i polonizacja;
  • kapitalne wykorzystanie PS Move;
  • całokształt.
Minusy:
  • ogromne zębiska postaci;
  • polonizacja w dwóch miejscach zrobiła niezły bigos i pokręciła nieco grę (zwłaszcza przy trzecim zadaniu).

 

OCENA: 10/10

 

Recenzja pochodzi z bloga:

http://przegralem-zycie.blogspot.com/

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button