W miniony Wtorek poznaliśmy już nominacje do Oscarów 2018, co jest kolejnym etapem corocznej dyskusji na temat faworytów, prognozowanych zwycięzców i największych przegranych. Niestety, większości nominowanych filmów jeszcze nie byliśmy w stanie obejrzeć, chociaż redakcyjne poczucie obowiązku nie pozwala mi przejść obok listy nominowanych obojętnie. Pozwalam więc sobie na parę słów komentarza.
Zasadniczo oscarowa karuzela kręci się bez większych zaskoczeń – najwięcej nominacji zdobył „Kształt wody” Guilermo Del Toro (aż trzynaście). Film jest nominowany w większości tzw. Kategorii Głównych, a duża liczbę nominacji zawdzięcza również kategoriom technicznym.
W kontekście walki o zwycięstwo, doświadczenie z lat poprzednich podpowiada mi, że „Kształt wody” może jednak obejść się smakiem i marcową galę zakończyć z niewielką liczbą statuetek. W Kategoriach Głównych największym rywalem prawdopodobnie będzie „Trzy Billboady za Ebbing, Missouri”, który nominowany jest w siedmiu dziedzinach. I tak, w zależności od zwycięstw w kategoriach technicznych dla „Kształtu wody”, szansę na tytuł Filmu Roku będą maleć, bądź rosnąć w przypadku „Billboardów”. Mało prawdopodobne wydaje mi się, żeby trzynaście nominacji zaowocowało większą liczbą statuetek, niż połowa. No, chyba, że mamy do czynienia z absolutnym arcydziełem, ale tego nie jestem w stanie zweryfikować, dopóki filmu nie zobaczę na własne oczy.
Na czarnego konia gali typowana jest „Lady Bird” – wyróżniona w pięciu kategoriach opowieść o burzliwym dorastaniu zbuntowanej nastolatki wywodzącej się z konserwatywnych, katolickich kręgów. Film tematycznie niespecjalnie porywający, chociaż z pewnością znajdzie on swoich odbiorców. Osobiście nie sądzę, aby miał szanse zwyciężyć w głównych kategoriach.
Wyróżnione zostały również „Dunkierka” (8 nominacji, chociaż tutaj szanse są głównie w kategoriach technicznych) oraz – co stanowi niewielkie zaskoczenie „Czas mroku” z Garym Oldmanem w roli Winstona Churchilla (sześć nominacji). W przypadku tego drugiego filmu sytuacja jest o tyle ciekawa, że po pokazowych seansach zebrał on dośc chłodne recenzje (średnia na imdb.com oscylowała w granicach 6/10), a teraz, im bliżej do oficjalnej premiery film zaczyna „rosnąć” w oczach krytyki (na dzisiaj średnia podskoczyła do 7,4). To prawdopodobnie efekt wzmożonej kampanii oscarowej uprawianej niemal od zawsze przez producentów. Osobiście kibicuje Oldmanowi w walce o dawno zasłużoną statuetkę, ale w tej kategorii może zwyciężyć Daniel Day-Lewis („Nić widmo” – łącznie sześć nominacji), bijąc przy okazji rekord statuetek dla męskiego aktora.
Zaskoczeniem na plus nazwałbym cztery nominacje dla „Get Out” – to pierwszy przypadek „horroru” nominowanego w aż tylu kategoriach od czasów „Egzorcysty” z lat siedemdziesiątych.
Rozczarowani mogą być fani Ridleya Scotta, którego „Wszystkie pieniądze świata” wyróżnione zostały tylko za… rolę Christophera Plummera, który w dziewięć dni zastąpił na planie wygumkowanego Kevina Spacey’a. Oscar dla Plummera byłby w moim przekonaniu czystym kuriozum – zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę podejście do aktorstwa wspomnianego Day-Lewisa, który do swoich ról przygotowuje się długimi miesiącami. Sam film trafił już do niektórych kin w Polsce i zbiera dość przeciętne recenzje.
Rozczarowani są z pewnością również fani wielkich widowisk fantastycznych, które były mocno promowane w zeszłym roku – „Wonder Woman” bez nominacji, a świetny „Blade Runner 2049” został doceniony, ale tylko w kategoriach technicznych. Steven Spielberg nie dostał nominacji za „Czwartą władzę”, która – również nieco kuriozalnie – nominowana jest w dwóch kategoriach: Meryl Streep (kogoś to jeszcze dziwi?) za pierwszy plan kobiecy, oraz… Film Roku. Szkoda mi Toma Hanksa, który u tego reżysera zawsze wypadał co najmniej ponadprzeciętnie, ale… wiele więcej nie mogę powiedzieć, dopóki sam filmu nie obejrzę.
W kategorii animacji nominowany został kapitalny, polsko-brytyjski „Twój Vincent”, którego karierę oscarową wróżyłem już przy okazji recenzji. Niestety, pokonanie „Coco” od Disneya wydaje mi się niemal nieosiągalne, chyba że będzie to rok w którym Akademia Filmowa pozwoli sobie na nutkę ekstrawagancji.
Jeśli miałbym pokusić się o wróżenie z fusów, na temat potencjalnych zwycięzców w najważniejszych kategoriach, to drogą eliminacji i rachunku prawdopodobieństwa lista nagrodzonych prezentowałaby się mniej więcej tak:
Film Roku – „Kształt wody”, lub „Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri”. Reszta nominacji wygląda jak klasyczne nagrodzenie dobrej roboty – może poza „Dunkierką”, która jednak ma trochę mało „amerykański” charakter, żeby zwyciężyć. Film Spielberga dostał za mało nominacji, zatem powtórka z przypadku „Spotlight” raczej mu nie grozi. O „Lady Bird” wspomniałem wyżej, podobnie jak o niekonsekwentnych ocenach „Czasu mroku”. Pozostałe filmy raczej nie mają wielkich szans.
Aktorstwo męskie – w pierwszym planie zwycięży Day-Lewis, lub Oldman – każde inne rozstrzygnięcie będzie dla mnie zaskoczeniem. Drugi plan pozornie wygląda na pojedynek wewnątrz „Blillboardów”, bo nominowani są Woody Harrelson (zdecydowanie warto go nagrodzić, ale nie wiem czy za tą konkretną kreacje) oraz chwalony przez krytyków Sam Rockwell. Z drugiej strony, świetną kreację we „Florida Project” podobno zaprezentował Willem Dafoe, no i jest jeszcze Richard Jenkins z „Kształtu wody”. Tutaj wiele zależeć będzie od tego, które filmy dostaną Oscara w innych kategoriach – jeżeli „Kształt wody” dostanie np. za reżyserię i Film Roku, to maleją szansę Jenkinsa. Po cichu obstawiamł jednak Dafoe, bo „Florida Project” ma tylko jedną nominację – a w drugim planie Akademia lubi wyróżnić kogoś „na pocieszenie”.
Aktorstwo kobiece – Pierwszy plan to duża szansa dla Frances McDormand („Billboardy”), chociaż nie lekceważyłbym zarówno Sally Hawkins („Kształt wody”), jak i Saorise Ronan („Lady Bird”). Nie wiem co myśleć o Meryl Streep, bo ta wybitna aktorka była już nominowana tak często, że ciężko jest odnaleźć wspólny mianownik w przypadkach, kiedy statuetkę dostała. Nie sądzę natomiast, by Margot Robbie mogła liczyć na zwycięstwo – jeszcze trochę za wcześnie. Drugi plan to już dla mnie czarna magia – po kluczu poprawności politycznej postawiłbym jednak na Octavię Spencer („Kształt wody”).
Reżyseria – tutaj dużym zaskoczeniem jest brak McDonagha, który wyreżyserował „Billboardy”. Wobec tej nieobecności walka rozegra się prawdopodobnie pomiędzy Guillermo Del Toro („Kształt wody”), a Chrisem Nolanem („Dunkierka”). Niewielkie szanse ma jeszcze P.T. Anderson („Nić widmo”), natomiast Jordan Peele („Uciekaj!”) i Greta Gerwing („Lady Bird”) raczej powinni zadowolić się samymi nominacjami.
Scenariusz oryginalny – moim zdaniem liczą się „Billboardy”, „Kształt wody” i „Uciekaj!”. Pierwsze dwa mogą zostać wyróżnione drogą eliminacji – np. jeden z nich dostaje Film Roku, lub Reżyserię – drugi za scenariusz. Trudno przewidywać, jak się filmów nie widziało. Oglądałem natomiast „Uciekaj!” i ten rasistowsko-satyryczny sznyt może się spodobać Akademii na tyle, aby wyróżnić to dzieło chociaż jednym ważnym Oscarem. W tej kategorii ma więc największe szanse.
Scenariusz adaptowany – bardzo cieszy obecność „Logana” w tej stawce. Oscara raczej się nie doczeka, prędzej już „The Disaster Artist”, ewentualnie z klucza poprawności politycznej otrzyma go „Tamte dni, tamte noce” – film tematycznie bardzo zbliżony do „Tajemnicy Brokeback Moutain”.
Z niekłamaną satysfakcją przyznaję, że opublikowane przeze mnie jeszcze w zeszłym roku prognozy Oscarowe w przeważającej większości się sprawdziły. Chętnych odsyłam zatem do tamtego tekstu, bo tak po prawdzie – obecnie, kiedy nie było nam dane obejrzeć na ekranach głównych oscarowych graczy, nie mam zbyt wiele do dodania. Powyższe spekulacje proponuję więc traktować jako luźną zabawę w statki.
Premiery większości filmów czekają nas przed rozdaniem, które odbędzie się 5 marca. Być może wtedy będę miał (oraz moi redakcyjni koledzy) więcej do powiedzenia.
Zachęcam Czytelników do podzielenia się swoimi wrażeniami, zaskoczeniami, typami na zwycięzców i tych, którzy powinni obejść się smakiem. Zarówno w komentarzach poniżej, jak i w oscarowym temacie na naszym forum.
„lady bird zapewne ma tak wysokie oceny bo uderza w kosciol i religie katolicka”
tru
a uderza? ja mam nadzieje na w miarę wyrafinowane i przemyślane kino. jeżeli to jest ideologiczna krucjata, to w takim razie raczej odpuszczę sobie seans.
haha, przewidywania napisane przez osobę, która co chwilę powtarza, że w zasadzie to tych nominowanych filmów w ogóle nie oglądała xD pierwsze zdanie tego artykułu powinno brzmieć: „autor nie oglądał filmów, przewidywania z czterech liter, marnujesz czas na czytanie na własną odpowiedzialność” i być pogrubione! xD
Chwila, chwila. Przecież jest napisane już w pierwszym akapicie.
Nie wiem do czego pijesz, bo tych filmów zwyczajnie nie można jeszcze (legalnie) obejrzeć, ale mimo wszystko – ciesze się, że udało się Ciebie rozbawić 🙂
A to jest komentarz napisany przez osobe, ktora nie umie czytac ze zrozumieniem. Ha ha…
Blade Runner 2049, a nie 2048. 😛 Poza tym mam podobne przeczucia co do głównych nagród. Liczę, że docenią wreszcie Deakinsa za zdjęcia, miło by było wreszcie zobaczyć go dostającego statuetkę po raz pierwszy po 14 nominacjach (!).
dzięki za wskazanie gdzie mi się palec omsknął na klawiaturze 😉 to juz chyba będzie taka tradycja, ze w każdym opublikowanym tekście muszę walnąć jakiegoś farfocla 😛
Deakins zawsze jest na wysokim poziomie, więc ten Oscar powinien mu już wpaść w łapska nawet zasadą rachunku parwdopodobieństwa 🙂 Przejrzałem na szybko tą jego „14stkę” i chociaż większość filmów znam i widziałem, to naprawdę poetyckie ujęcia, które zapamiętałem to „Fargo” i „Kundun”, reszta była całkiem fajna, lecz bez zachwytu. W Blade Runnerze zrobił natomiast kapitalny cyberpunk, przy okazji nie kopiując oryginału. „Dunierkę” moim zdaniem przebił, a z reszty nominowanych może mu zagrozić „Kształt wody” – o ile będzie arcydziełem. Bo – tak jak wspomniałem w tekście – ogólnie obstawiam, ze nowy film Del Toro zgarnie kategorie główne (kilka statuetek) a te techniczne będą nagrodami pocieszenia dla innych.
„Oscar dla Plummera byłby w moim przekonaniu czystym kuriozum – zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę podejście do aktorstwa wspomnianego Day-Lewisa, który do swoich ról przygotowuje się długimi miesiącami. Sam film trafił już do niektórych kin w Polsce i zbiera dość przeciętne recenzje.”
Plummer jest za drugoplanową nominowany, a Day-Lewis za główną rolę.
P.S. „ewentualnie z klucza poprawności politycznej otrzyma go “Tamte dni, tamte noce” ” – naprawdę nie wydawałbym takich osądów przed zobaczeniem filmu. Jeśli dostanie Oscara, a okaże się być filmem kiepskim albo średnim to ok, ale może naprawdę jest wybitny? 😛
Moonlight tez zly nie byl, ale krojony na miare. Mysle ze podobnie jest I w tych przypadkach – tzn. To pewnie sa dobrze zrobione filmy, ktore sie niezle oglada. Ale tematycznie goruja nad reszta podobnych produkcji, wlasnie ze wzgledu na ciezar gatunkowy.
trafna uwaga, ale serio – dziewięć dni na planie do Oscara? Ja mam wątpliwości. A Day-Lewis pewnie się śmieje pod nosem, bo takiego Lincolna przygotowywał przez ponad rok, studiując materiały w Bibliotece Kongresu USA.
Zresztą, Ridley Scott chyba niespecjalnie wrócił do formy. Po początkowych zachwytach na pokazach, „Wszystkie pieniądze świata” zostały dość ambiwalentnie przyjęte przez krytykę. Niby niezły film, ale chyba mógł być lepszy. Ja zdecydowałem się poczekać na wydanie DVD.
Ogolnie to sie zgadzam, ze wygranymi gali beda 'Ksztalt wody’ i 'Ebbing’, ale dodalbym cos jeszcze z klucza politycznej poprawnosci, bo seksafera w usa jest tematem nr jeden od dobrych kilku miesiecy.
Dlatego spodziewam sie co najmniej dwoch statuetek dla 'Lady Bird’ i 'tamte dni’. W jakich kategoriach to juz trudno powiedziec jak to Akademia porozdziela, ale taki Film Roku bylby wyrazniejsza deklaracja, niz jakis tam scenariusz, czy montaz.
Meryl Streep ma glowe na karku i przynajmniej nie owija w bawelne. Przeczytalem linkowany wywiad z zaciekawieniem, szczegolnie podobala mi sie deklaracja, ze nie widzi sensu w wyciaganiu brudow i niszczeniu osob za bledy sprzed dziesiatek lat. Madra kobieta.
pewnie sama ma cos na sumieniu i woli zeby sprawa afer przycichla xD
#spiseg
Na sumieniu to co najwyzej moga miec ja wszyscy wiekszy prominenci aktualnie oskarzani o molestowanie.
Sama przyznaje, ze te x lat temu byly takie okolicznosci, ze bez wygladu nie bylo na co liczyc. A ze Meryl w mlodymwieku byla przepiekna kobieta… no to mozna sie samemu domyslic.
sugerujesz ze ich prowokowala swoim wygladem? tak tez moglo byc xD
nie no pewnie, przeciez kobiety sa krystaliczne i to niemozliwe by cos zrobila
W wieku 30 lat, kiedy dostawala pierwsze powazne role w karierze – raczej nie była w stanie nikogo zmolestować. To, co sugerujesz mogło mieć miejsce duużo później, kiedy miała już ustabilizowaną pozycję supergwiazdy – ale wydaje się mało prawdopodobne.
Na pewno mniej prawdopodobne, niż np spekulacje na temat sposobu (łóżkowego), w jaki dostała role u Woody’ego Allena w filmie „Manhattan” (1979). Woody lubił wiązać się z atrakcyjnymi aktorkami 😀
Informuje każdego, komu to nie przeszkadza, że dobre kopie większości filmów z oscarowych nominacji są dostępne na necie. Jak co roku.
Greta nazywa się Gerwig, a nie Gerwing.
W kategorii aktorki drugoplanowej walczyć będą Alisson Janney i Laurie Metcalf, szanse Spencer są minimalne. W ogóle weź nie przesadzaj z tym 'kluczem poprawności politycznej’. Ma to znaczenie może przy nominacjach, ale przy nagrodach bym tego nie przeceniał.
'Moonlight’ był świetny i wygrał zasłużenie. 'BR’ dostał sporo nominacji, w głównych kategoriach nie miał szans. 'Dunkierka’ jest fatalna i mam nadzieję, że nic nie wygra. Jak czytałem, że 'Call me by your name’ (tytuł pl nie przejdzie mi przez klawiaturę) jest podobne do 'Brokeback Mountain’ to mi mina zrzedła. To tak jakbyś napisał, że 'Titanic’ jest podobny do 'Przed wschodem słońca’. Tu i tam zakochana para. Pasuje…
Ja całym sercem jestem za wybitnymi 'Trzema billboardami za Ebbing Missouri’. Wątpię, by któryś inny film (część widziałem, część nie) je przebił.
Brokeback Moutain porównałem, bo nie przyszedł mi do głowy żaden inny, kojarzony powszechnie film o romansie dwóch gejów.
„Informuje każdego, komu to nie przeszkadza, że dobre kopie większości filmów z oscarowych nominacji są dostępne na necie. Jak co roku.”
Hola hola. To jest prawie namawianie do kradziezy, na Twoim miejscu powstrzymalbym sie z takimi komentarzami.
„Moonlight’ był świetny i wygrał zasłużenie.”
Chyba kpisz! Ten film wygral tylko dlatego, ze odhaczyl wszystkie oscarowe baity, na jakie mogla pojsc akademia: mnieszosc rasowa, seksualna, bieda zestawiona z bogactwem bialych, narkotyki i dorastanie we wspolczesnym swiecie. Brakowalo tylko Holocaustu.
Film byl maksymalnie niezly, ale pretensjinalny scenariusz ocieral sie o autoerotyke liberalow.
I dla mnie tez film o zakochanej parze homoseksualistow zawsze bedzie zblizony do Brokeback Moutain. Taka informacja po prostu wystarcza, zebym sie nim przestal interesowac 🙂
„Call me by your name” ma też wątek żydowski, także trochę się zapowiadał na krojony pod „oscarową wyprawkę”. Co nie zmienia faktu, że może być warty uwagi również z artystyczno-warsztatowego punktu widzenia.
„Moonlight” mnie osobiście uśpił.
Skoro ty przestajesz się interesować z powodu tematyki homo, to ja więcej nie napiszę, bo po co…
Nikogo do niczego nie namawiałem.