The Invisible Guest

Adrián Doria, młody biznesmen, budzi się w pokoju hotelowym. Ma rozciętą skórę na głowie, a w pomieszczeniu obok leży jego martwa kochanka, Laura. Kto jest mordercą? Podejrzenie pada rzecz jasna na mężczyznę. Nagle pojawia się nowy świadek i Doria musi zeznawać w trybie niemal natychmiastowym. Jego adwokat przysyła najlepszego obrońcę na rynku – Virginię Goodman. Kobieta ma za zadanie przygotować biznesmena do przesłuchania. Zanim jednak linia obrony zostanie określona, trzeba odtworzyć przebieg wydarzeń. Bez przekłamań, półprawd, czy ukrywania niewygodnych faktów. O to – w sytuacji gdy Adrián ma wiele (wszystko?) do stracenia – wcale łatwo nie będzie. Tym bardziej, że bohaterowie mają tylko dziewięćdziesiąt minut. Więcej o fabule napisać nie chcę, bo powolne odkrywanie co się tak naprawdę stało, stanowi trzon filmu. Dodam tylko, że to film hiszpański, więc można go znaleźć także pod oryginalnym tytułem “Contratiempo” i tego będę używał.

Kadr z filmu The Invisible Guest (Contratiempo)
Co się stało, to się nie odstanie.

Scenarzysta i reżyser Oriol Paulo sięgnął po sprawdzony sposób na budowanie napięcia. Jest kameralnie, wręcz teatralnie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Dwie osoby w niedużym pomieszczeniu. Łączy je pozornie ten sam cel, ale dzieli wszystko inne – pojmowanie prawdy, nadawanie znaczenia faktom, dbałość o szczegóły i zaangażowanie emocjonalne w sprawę. Cała historia to tak naprawdę szachowy pojedynek między panią adwokat, a podejrzanym. Pojedynek, który ogląda się z zapartym tchem. Oczywistym jest, że Adrián kłamie, ale czy ze wszystkim? Nie wiadomo natomiast, o co naprawdę chodzi Virginii i czemu przesłuchuje swojego klienta bardziej jak prokurator, niż obrońca. Każdy przeciąga linę w swoją stronę, a widz z kolejnymi ujawnianymi informacjami inaczej postrzega główne postaci dramatu.

Kadr z filmu The Invisible Guest (Contratiempo)
Bezwzględny typ? Człowiek ułomny? Manipulator? Zagubiony? A może wszystko naraz?

Nie zliczę, ile razy zmienia się narracja i jednocześnie ocena zachowań poszczególnych bohaterów. Duża w tym zasługa aktorów. Mario Casas (Adrián Doria) i Ana Wagener (Virginia Goodman) stworzyli godnych siebie przeciwników. Ich relacje, reakcje i emocje są prawdziwe, namacalne wręcz. Virginia to kobieta sukcesu. Pewna siebie, dojrzała, nie przegrała dotąd sprawy. Podrasowana i mniej narwana wersja Kevina Lomaxa (jeśli nie kojarzysz nazwiska – poszukaj, a potem koniecznie obejrzyj!). Za to Adriána od początku ciężko rozszyfrować. Raz jawi się jako bezwzględny typ i manipulant, innym razem jako ofiara własnych, przypadkowo popełnionych błędów. Aktorsko film zahacza o wybitność – koncert dla oczu i uszu.

Kadr z filmu "The Invisible Guest (Contratiempo)
Bezwzględna, twarda i konsekwentna. Kobieta, której można (należy?) się bać.

“Contratiempo” to emocjonalna bomba zegarowa, a ja mam słabość do takich produkcji. Przez tę godzinę z okładem siedziałem jak porażony i do końca nie wiedziałem, kto kogo ostatecznie przechytrzy. Ale skoro o tym mowa, to jedną rzeczą, która mnie w filmie uwiera, jest finał historii. Oriol Paulo poszedł o jeden most za daleko. Spodziewałem się czegoś bardziej – sam nie wiem – gorzkiego? Prawdziwego? Dodatkowo kilka elementów trochę psuje realizm, ale wydaje mi się, że wprowadzono je po to, żeby podkręcić jeszcze napięcie, więc jestem w stanie to twórcy wybaczyć. Szkoda tylko, że im dalej od seansu, i im więcej analizuję, tym więcej tych dziur dostrzegam. Detale będą poniżej, stosownie oznaczone.

Summa summarum “Contratiempo” zobaczyć nie tylko warto, ale wprost należy. Za pomocą prostych środków stworzono tu bardzo interesującą mieszankę kryminału i thrillera. Jeśli macie Netflixa – jest to pozycja obowiązkowa.

Kadr z filmu "The Invisible Guest (Contratiempo)
Brak tu walki wręcz, ale i tak pojedynek ogląda się z zapartym tchem.

Poniżej znajduje się jeszcze mała garść uwag, ale już z opisem ważnych dla fabuły szczegółów. Jeśli nie widziałaś/eś filmu, a zamierzasz, nie klikaj!

Spoiler! Pokaż

 

-->

Kilka komentarzy do "The Invisible Guest"

  • 5 grudnia 2017 at 13:18
    Permalink

    Oglądałem film w weekend i oceniam go bardzo wysoko. Finał rozmowy głównego bohatera ze swoją obrończynią zaskakuje 🙂

    Reply
    • SithFrog
      5 grudnia 2017 at 23:04
      Permalink

      Zgadzam się, ale nie tylko finał jest dobry. Samo poprowadzenie akcji i rozmowy tak, że cały czas nie wiadomo co będzie, zasługuje na uznanie.

      Reply
  • 5 grudnia 2017 at 20:31
    Permalink

    Jak napisał znajomy: ‘o jakieś 1347 zwrotów akcji za dużo’. 8 to za wysoka ocena.

    Reply
    • SithFrog
      5 grudnia 2017 at 23:02
      Permalink

      Na tym bazowało całe napięcie i utrzymywanie koncentracji widza. Od początku wiadomo, że facet kłamie i od początku nie wiadomo o co do końca chodzi Victorii. Jakby wyłożyli kawę na ławę w 1-2 akcie to po co oglądać trzeci? Nie uważam, żeby było tam za dużo zwrotów akcji.

      P.S. Od wczoraj mamy kosę!:P Miałem zabieg chirurgiczno-dentystyczny. Wróciłem obolały i obejrzałem film, o którym tyle razy mówiłeś – Assassin’s Creed. W trakcie seansu żałowałem, że nie jestem z powrotem na fotelu u “zębologa”. Tam jednak mniej bolało 😀

      Reply
      • 5 grudnia 2017 at 23:58
        Permalink

        po co oglądałeś ten szajz? lol

        Reply
        • SithFrog
          6 grudnia 2017 at 00:11
          Permalink

          Atos mi co jakiś czas rzucał wyzwanie, ale nie spodziewałem się, że jest tak źle 😛

          Reply
          • 6 grudnia 2017 at 12:45
            Permalink

            Nie chodziło mi o rzucanie ci wyzwania.

            Moja lista szmir 2017: Assassin’s creed, Resident evil- ostatni rozdział, Pakt krwi, Mumia(2017), Szatan kazał tańczyć. Wygrywa- po zaciętej walce z Mumią- Assassin.

            Reply
            • SithFrog
              6 grudnia 2017 at 13:08
              Permalink

              O nie nie nie. Mumia była bardzo słaba, ale tam kilka scen zrobili naprawdę dobrze, było trochę charyzmy Cruise’a i Crowe’a. Tu nie ma NIC.

              Reply
        • 6 grudnia 2017 at 11:43
          Permalink

          Znani aktorzy, adaptacja słynnej gry, szansa na dobrą przygodówkę…

          Reply
          • SithFrog
            6 grudnia 2017 at 11:46
            Permalink

            Napiszę o tym w tekście, ale wydaje mi się, że powód jest jasny. W Hołiłódzie nadal uważają, że gry są dla dzieci i grają w nie głównie 8-10-12 latki. Bo sceny i dialogi w tym filmie są napisane pod taką grupę docelową.

            Reply
            • 6 grudnia 2017 at 12:42
              Permalink

              IMO poszło o kasę. Styrtopioanowe korytarze wyszły taniej niż fresk historyczny. No to postawili na styropian. A z dobrą intrygą z epoki ta opowieść miałaby sens.

              Reply
              • SithFrog
                6 grudnia 2017 at 13:09
                Permalink

                Może chcieli po prostu ukraść dla siebie. Przecież tam było:

                Production Budget: $125 million

                Szok!

                Reply
      • 6 grudnia 2017 at 08:04
        Permalink

        Czasem jeden porządny zwrot wystarcza, a oni tam poszli na ilość. Zresztą sam zauważyłeś, jakie to było dziurawe, a w filmach tego typu precyzyjny scenariusz to podstawa

        Czekam z utęsknieniem na jadowitą recenzję AC 😀

        Reply
        • SithFrog
          6 grudnia 2017 at 11:16
          Permalink

          Bardzo dziurawe nie było, ale kilka rzeczy faktycznie mogli zrobić lepiej. Tym niemniej bawiłem się świetnie, wkręciłem w historię i prawie cały film siedziałem jak na szpilkach.

          A za AC to ja się jeszcze jakoś zemszczę 😛

          Reply
          • 6 grudnia 2017 at 11:42
            Permalink

            Ja w połowie już zacząłem mieć nadzieje, że oni się wszyscy utopią. Kiepska, zbyt sztuczna charakteryzacja prawniczki. Już po tym czułem, że całe to przesłuchanie to jakaś ściema. Polecam ‘Otwórz oczy’ albo ‘Sekret jej oczu’ (oba hiszpańskojęzyczne). To są mocne zwroty akcji!

            Reply
  • 6 grudnia 2017 at 23:52
    Permalink

    Zabawne – ty bawiłeś się przednio na tym filmie, a ja zgrzytałam zębami xD. Od samego początku nie polubiłam głównego bohatera, a im dalej tym bardziej mnie denerwował. Oczywiście, że nie był szczery, ale te jego użalania się nad sobą, próby wytłumaczenia przed prawniczką… Nie, po prostu nie. Facet nawet nie sprawdził, czy chłopak z wypadku żyje, od razu wspólnie ze wspólniczką w zbrodni uznali, że trzeba pozbyć się ciała (kiedy wyszło szydło z worka zupełnie nie byłam zaskoczona, myślałam jak najgorzej o głównym bohaterze już dużo wcześniej). Nawet przez chwilę nie czułam współczucia do tego okropnego człowieka, a miałam wrażenie, że film tego ode mnie wymaga (nie znoszę tego przeczucia, że jakieś uczucia są we mnie wmuszane, więc moje nastawienie tylko się pogorszyło). Prawniczka wydawała mi się sztuczna od samego początku, jej pytania nachalne i oskarżające. Sam ostatni zwrot akcji był paskudny – doceniam myśl przewodnią i tak gorzkie zakończenie, ale nie potrafię uwierzyć, że ktokolwiek dałby wiarę w prawdziwość prawniczki, że przyznałby się do wszystkiego, a już na pewno nie w to, że wyjawiłby miejsce, gdzie zatopił samochód. Ciężko oglądać film, gdzie wręcz nienawidzisz głównego bohatera, a ci poboczni wcale nie wydają się wiele lepsi. Sam morał oraz niesprawiedliwość nie są niczym równoważone niczym pozytywnym, wszystko obraca się w oślizgłą masę znieczulicy, zemsty i śmierci. Nie mówię, że to przesłanie jest złe, ale w kontekście tego jak obłudnie film próbował uczynić głównego bohatera kimś lubialnym na początku (nawet ofiarą czyichś decyzji!), to po prostu niestrawne. Żeby te zwroty akcji miały odpowiedni ciężar, wymagane jest coś ponad niechęć do wszystkich uczestników dramatu.

    Reply
    • SithFrog
      8 grudnia 2017 at 17:36
      Permalink

      Cóż, ja nie czułem, że mi ktoś każe sympatyzować z Adrianem. Wręcz przeciwnie. W wersji, którą on przedstawiał wydawał mi się równie – jeśli nie bardziej – odpychający. Prawdziwość prawniczki była ok, spodziewał się jej to skąd miał podejrzewać, że ona to nie ona?

      Reply
  • 14 grudnia 2017 at 14:10
    Permalink

    Film sztos i trzymający w napięciu 😉 Super, że wrzuciłeś reckę, bo tak to bym tego nie odkopał 😉

    Reply
    • SithFrog
      14 grudnia 2017 at 20:13
      Permalink

      Cieszę się, że się podobał!

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków