Jednym uchem: Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd

Podróże są w modzie. Uwiecznianie podróżowania jest w modzie. Media społecznościowe mogłyby nie istnieć, gdyby ludzie przestali podróżować. Dla większości z nas podróż oznacza zwyczajną turystykę, ale sporo osób porywa się na coś więcej. Wyprawy rowerem na Nordkapp, terenówką nad Bajkał, jachtem na Islandię, motocyklem do Nepalu, itp. Książki, blogi, poradniki, telewizje śniadaniowe i kobiety na końcu świata. Super. Fajnie. Lubię to. Jednak dla nabrania dystansu do własnych i cudzych dokonań proponuję Wam historię podróży naprawdę ekstremalnej i niepowtarzalnej. Niepowtarzalnej ze względu na skalę wyzwań, ale i ze względu na pozostawione po niej świadectwo.

Kazimierz Nowak wyruszył w drogę w 1931 roku. Z włoskiej wówczas Trypolitanii, przez Egipt, Sudan, Kongo i Rodezję aż do Afryki Południowej. Ponieważ do domu jakoś należało wrócić, z południowego krańca Czarnego Lądu pomaszerował z powrotem na północ przez Angolę, ponownie Kongo, Francuską Afrykę Równikową i Zachodnią, wreszcie Algierię. Innymi słowy – przez pustynię, sawannę, dżunglę, bagna, kopalnie diamentów, murzyńskie wioski, od wojskowego fortu do chrześcijańskiej misji, od chaty biednego fellaha do oazy na pustyni, od zadbanego domu Bura do schroniska dla trędowatych, od zrujnowanych miasteczek górniczych po luksusowe hotele i posiadłości kolonizatorów. Na objuczonym kilkudziesięcioma kilogramami sprzętu rowerze, który pchał równie często, jak na nim jechał. Większość drogi zupełnie samotnie i z odrobiną pieniędzy w kieszeni. Bez znajomości angielskiego, za to znając dobrze włoski, trochę flamandzki i nieco arabski. Śpiąc zazwyczaj pod gwiazdami, paląc tytoń i pijąc herbatę zaparzoną w kociołku. Część drogi pokonał konno i wielbłądem, cześć łodzią, ale symbolem jego wędrówki pozostanie na zawsze wierny rower na oponach z poznańskiego Stomilu. Wyprawa zajęła mu, bagatela, 5 lat. Maszerował, obserwował, pisał listy do żony oraz relacje dla prasy, zarabiał na dalszą podróż sprzedając zdjęcia, których podczas wyprawy zrobił ponad 10 tysięcy! Jego relacje złożyły się na książkę “Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”, wydaną w 2000 roku staraniem poznańskiego dziennikarza, Łukasza Wierzbickiego.

Okładka “Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”.

Reportaż Nowaka to rzecz wyjątkowa z kilku powodów. Po pierwsze, sama wyprawa była wielkim, podróżniczym wyczynem, o skali trudnej do zrozumienia w czasach powszechnego dostępu do Internetu, nawigacji i telefonów satelitarnych, kosmicznych materiałów używanych do produkcji sprzętu wyprawowego i tysiąca innych udogodnień. Po drugie, Nowak był przenikliwym i bardzo krytycznym obserwatorem. W swoich tekstach potępiał kolonializm i brutalną eksploatację Afryki – niszczenie lokalnych kultur i środowiska naturalnego, bezmyślne masakrowanie dzikiej zwierzyny, arogancję i degrengoladę moralną kolonijnych urzędników. Nie był jednak pięknoduchem i widział, że kraina, którą przemierzał, nie była żadnym rajem utraconym a niewolnictwo, przemoc, głód i choroby istniały tam niezależnie od obecności białego człowieka. W paru miejscach potrafi w relacjach nieźle zaskoczyć, np. wtedy, gdy z wielkim szacunkiem pisze o przyjaznych i pracowitych Burach, nam automatycznie kojarzących się negatywnie z apartheidem. Innym razem rozbawił mnie pisząc o zalewającej Afrykę wszechobecnej “japońskiej tandecie” albo opisując, jak wyrwani z buszu czarnoskórzy robotnicy tracą z trudem zarobione pieniądze, kupując w sklepach prowadzonych przez białych jakieś zupełnie niepotrzebne im błyskotki. Nie śmiałem się oczywiście z tych biednych ludzi, tylko z siebie samego i nas wszystkich, gdy uświadomiłem sobie, jak dzisiaj jesteśmy podobni w tym względzie do mieszkańców Afryki epoki kolonialnej. Co ciekawe, to Nowak przewidział odległą wówczas o dwie-trzy dekady dekolonizację i powstanie niepodległych afrykańskich państw. Wreszcie, po trzecie, nasz podróżnik znakomicie posługiwał się piórem i jego relacje to napisana piękną polszczyzną literatura najwyższej próby.

Książkę czyta fantastycznym głosem Grzegorz Damięcki (Halo! Wydawco! Wincyj audiobooków z tym Panem w roli lektora!); robi to podniośle, wręcz z emfazą, co świetnie pasuje do poważnych konstatacji Nowaka i jego zadumy nad afrykańską rzeczywistością sprzed ponad 80 lat. Narrację wzbogacono o dźwięki kojarzące się z Afryką – odgłosy zwierząt i tradycyjną muzykę, oraz współczesną, brzmiącą jak filmową ścieżkę dźwiękową. Za muzyczną oprawę odpowiada Stanisław Szydło, muzyk i dźwiękowiec, postać bardzo ciekawa sama w sobie, na pewno warta małego researchu w Internecie. W audiobooku występuje również Łukasz Wierzbicki, który odczytuje własne posłowie do książki Nowaka, w którym przybliża ciekawe okoliczności jej wydania oraz opowiada o dalszych losach dzielnego podróżnika już po jego powrocie do kraju w 1936 roku. Wspólne wysiłki tych dżentelmenów dają wspaniały efekt i pozwalają bez reszty zanurzyć się w opowieść Nowaka oraz przenieść w czasie i przestrzeni. Audiobook wymaga pewnego skupienia – może nie sprawdzić się w samochodzie – ale naprawdę warto oderwać się od bardziej absorbujących zajęć i skoncentrować na słuchowisku.

Autor i tytuł: Kazimierz Nowak – “Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”
Lektor: Grzegorz Damięcki
Czas trwania: 17 godzin i 54 minuty
Warto? Trzeba!

-->

Kilka komentarzy do "Jednym uchem: Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd"

  • 30 czerwca 2017 at 20:50
    Permalink

    Jako wielki fan audiobooków polecam wszystko z głosem Krzysztofa Gosztyły (zwłaszcza Metro) i Krzysztofa Banaszyka (zwłaszcza PLiO:)). Na szybko przypominam sobie, że wspaniale czytają Leszek Filipowicz, Marcin Popczyński, Roch Siemianowski i Anna Dereszowska. Z Grzegorzem Damięckim niczego nie słuchałem, ale zwrócę uwagę 🙂

    Reply
  • 1 lipca 2017 at 18:47
    Permalink

    Miałem okazję przeczytać tą książkę dobrych kilka lat temu. Książkę chwilami czyta się jak dobrą powieść przygodową, świetnie napisana i jak zauważył autor artykułu bardzo przenikliwa. Przeniesiona na ekran byłaby świetnym filmem przygodowym. POLECAM.

    Reply
  • 29 lipca 2020 at 00:17
    Permalink

    Pan Wierzbicki opracował też wspomnienia innych polskich globtrotterów, którzy z Druskiernik (dziś już Litwa) motorem przez Azję do Chin pognali…
    “Mój chłopiec motor i ja” Halina Korolec-Bujakowska – świetnie się czyta, polecam 🙂

    Ferdynand Ossendowski – dziś zapomniany, dawniej bardzo znany podróżnik i… osobisty wróg Lenina!
    “Niewolnicy Słońca” o podróży w Afryce… Przekonanie o misji cywilizacyjnej białego człowieka, ale bez rasizmu… Atlantyda jako pewnik i jej pozostałości w Afryce…
    Polecam!

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków