Filmy

Lęk pierwotny (1996)

Ile było filmów, w których jeden aktor wspina się na absolutny Mount Everest swoich możliwości, ale scenarzysta i reżyser nie dorastają do tej kreacji, a nawet rzucają aktorowi pod nogi kłody? Przychodzi mi do głowy Joker z wybitnie zagraną rolą tytułową, przerastającą zarówno scenariusz, jak i reżyserię. Ale to produkcja stosunkowo nowa. Jeśli cofniemy się o prawie trzy dekady, odnajdziemy inne, podobne dzieło. To Lęk pierwotny, z debiutancką rolą Edwarda Nortona. Swoją drogą to paradoks, że jego najlepsza rola w karierze przypadła właśnie na debiut.

Fabuła filmu jest dość prosta. Ktoś zamordował biskupa. Mamy oskarżonego oraz adwokata karierowicza (w tej roli Richard Gere), który decyduje się podjąć obrony za darmo, aby pozyskać większy rozgłos. I ta sztampowa fabułka, podobna do setki innych dramatów sądowych wypełnia nam równe 120 minut filmu. A jednak obraz się broni, dzięki wprost obłędnej kreacji Edwarda Nortona. Za każdym razem kiedy pojawia się na ekranie, widzowi opada szczęka. Trudno innymi słowami na jakie wyżyny kunsztu wspiął się Norton. Nie mogłem uwierzyć, że można tak zagrać.

Ale… reżyser i scenarzysta rzucają te swoje kłody. Przede wszystkim w postaci wątków pobocznych – kompletnie beznadziejnych. Co my tu mamy? Jest tu dziennikarz, który właściwie nie wiadomo po co przeprowadza absurdalny wywiad z adwokatem. Jest wątek lokalnego mafiosa, trudny do zrozumienia, oderwany od głównego wątku i zrealizowany praktycznie „na odwal się”. Jest też równie fatalny wątek romansu pomiędzy adwokatem, a stojącą naprzeciwko niego przedstawicielką prokuratury. Gorzej – nawet jako dramat sądowy film wypada przeciętnie. Proces wygląda jak odcinek Anny Marii Wesołowskiej. Adwokat zamienia się w śledczego, który chodzi po mieście, szukając dowodów niewinności swojego klienta, a nawet dopuszcza się absurdalnej kradzieży. No, może troszkę przesadzam, bo trzeba odnotować, że nieźle (zwłaszcza na tle pozostałych wątków pobocznych) wypada wypadają rozmowy przeprowadzane przez psycholog, czyli Frances McDormand. Te sesje to bardzo mocny punkt filmu, głównie dzięki kunsztowi Nortona, choć nie tylko. I to właśnie podczas jednej z takich rozmów dochodzi do pierwszego zwrotu akcji.

Tak jak powiedziałem wcześniej – ten 120-minutowy film, to produkcja w najlepszym wypadku przeciętna, jeśli nie wprost słaba, ale to, co nazwałbym „teatrem jednego aktora”, czyli wszystkie sceny w których pierwsze skrzypce gra Norton, wynoszą produkcję na zupełnie inny poziom. I do tego ten dziesięciominutowy epilog, który ciężko określić mianem innym niż „arcydzieło kinematografii”. Dowiadujemy się z niego rzeczy, które rozwalają głowę na kawałeczki. I dla tych końcowych scen warto się przemęczyć przez cały seans, nie ma tutaj krztyny przesady. Finał zostaje w pamięci na długo. A ja porównałbym go do zakończenia filmu Siedem. To coś nieprawdopodobnego i szokującego. Jeśli od początku zamysłem twórców było, aby wmówić widzowi, że ma do czynienia z obrazem schematycznym, nudnym i słabo przemyślanym, a na końcu odwrócić to wszystko i uderzyć widza z całej siły w splot słoneczny, no to udało się po mistrzowsku.

Tak więc mamy do czynienia z filmem nieoczywistym. Ale pewne jest to, że mamy do czynienia z jednym z najlepszych indywidualnych występów w historii kina. Edward Norton w swoim debiucie wykreował nieprawdopodobnie przekonująco niezwykle złożoną postać. Otrzymał za nią Złotego Globa. Niestety, ale na Oscara już nie wystarczyło. Szkoda. Dla tej roli i dla epilogu naprawdę warto obejrzeć ten film.

  • Ocena Kuby - 8/10
    8/10
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 13

  1. Ostatnio wpadł mi do głowy ten tytuł. Nie pamiętam już dlaczego, ale korzystając z pojawienia się recenzji trzeba będzie obraz zobaczyć 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. „To Lęk pierwotny, z debiutancką rolą Edwarda Nortona. Swoją drogą to paradoks, że jego najlepsza rola w karierze przypadła właśnie na debiut.”

    Ło matko bosko… Co żeś tu napisał…

    Primo, film jest bardzo dobry, jeśli nie świetny. Jeden z klasyków dramatu sądowego z lat .90. Dziennikarz jest po to żeby zbudować kontekst opinii publicznej i uwiarygodnić manipulacje bohatera.
    Secundo, Norton debiutował w ’94 a przed Primal Fear zagrał też w Everybody Loves You Woodyego Allena.
    Tertio, najlepsza rola Nortona w karierze to w powszechnej opinii Fight Club, ale i American History X, Iluzjonista a ja bym jeszcze dorzucił W cięniu chwały. Kwestia dyskusyjna i chyba lepiej tak do sprawy podejść, dla mnie rola w Primal Fear była banalna w porównaniu do Figh Clubu czy AHX… No trochę się moim zdaniem jednak zdemaskowałes jako dyletant taka opinia…
    Nie jestem jakimś wielkim fanem tego filmu, ale jest po prostu dobry od początku do końca, a jak spodobały Ci się takie motywy jak tutaj to obejrzyj Tje Usual Suspects, tam dopiero zobaczysz co Spacey zrobił.

    Ech, chcę żeby sith z pquelimem wrócili, zapłace ten patronite jak będzie trzeba

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
      1. Zgadzam się że Fight Club jest najlepszym filmem w którym Norton zagrał. Ale już niekoniecznie, że o jego najlepsza rola, tam najjaśniej błyszczał Pitt i sam scenariusz. Norton dał dużo ciekawszy popis właśnie w AHX, 25. godzinie i właśnie Lęku pierwotnym; przy czym chyba też się zgodzę, że to ta ostatnia jest najlepsza.
        Sam film uważam za dobry i nie do końca się z autorem zgadzam co do jego wad. Muszę przyznać jednak, że wątki poboczne są tak nijakie, że o niektórych nawet nie pamiętam po 2 latach od seansu. Ale sam dramat sądowy był ciekawy. Oczywiście finał jest wybitny.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    1. Chodziło chyba o „Everyone Says I Love You” Woodego Allena? premiera 10.10.1996 a Primal Fear to jednak 01.04.1996 więc jest wcześniej. W jakim filmie zadebiutował w 1994 i w jakiej roli? Fight Club to oczywiście wybitna rola Nortona w absolutnie wybitnym filmie z fantastyczną obsadą. Ciekawa jest też ta powszechna opinia o roli w Fight Clubie skoro sam film przez lata nie miał jednoznacznej opinii jako dobry, a Chuck Palahniuk był pisarzem niezrozumianym w Stanach. Na filmwebie (wiem napiszesz, że to nic nie znaczy) rola w Lęku pierwotnym jest minimalnie lepsza niż fightclubie. Niby nic, ale jednak nie jest to chyba taka oczywistość. Nigdzie nie napisałem, że inne role Nortona są słabe, albo żeby nie doskoczył do poziomu z pierwszego filmu niemniej jednak dla mnie właśnie ta rola jest najlepszą w jego karierze. Fight club uwielbiam i oglądałem co najmniej kilka razy.
      Ech ja też naprawdę chciałbym żeby Sithfrog wrócił, chociaż wątpię żeby to była kwestia pieniędzy.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Nie wiem czy się odniesiesz czy nie. Łatwo powiedzieć, że ktoś jest dyletantem. Trochę zabolało, zwłaszcza, że nie spodziewałem się tego akurat przy tym filmie. Odpowiedź na twoje primo a propos dziennikarza i absurdalności tego wątku, bo obejrzałem ten film jeszcze raz pod kątem tylko spotkań adwokata z dziennikarzem. Dziennikarz pisze wielki artykuł o adwokacie. Tymczasem najpierw słyszy od niego kilka dziwnych zdań w toalecie, jak chociażby „jeśli szukacie sprawiedliwości idźcie do burdelu” – zdanie na tytuł nie ma co. Kilka słów o prawdzie, i jak rozumie ją adwokat. Jeszcze pytanie czy to na pierwszą stronę, bo materiał rzeczywiście jest na pierwszą stronę(?). Drugie spotkanie w „kawiarni” – Nie lubię kiedy ludzie mówią, że adwokaci są jak prostytutki – kolejne „zdanie” do gazety. Dziennikarz pyta o odejście z prokuratury, dostaje słabą odpowiedź, ale nie ciągnie tematu. Adwokat jest rozkojarzony, no kapitalny materiał, dziennikarz poświęcił adwokatowi dwa dni i nadal nie ma praktycznie nic do napisania. Trzecie spotkanie jest przypadkowe, na sali sądowej. Adwokat zbywa dziennikarza, który znów nic się nie dowiedział. Wreszcie czwarte spotkanie. Minęło pewnie sporo dni, więc w sumie nie wiadomo o co właściwie dziennikarzowi chodzi, chce pisać artykuł czy nie? Dochodzi do mini pijackiej spowiedzi adwokata, coś co wreszcie powinno zaciekawić dziennikarza, tymczasem on mówi jest już późno lepiej o tym nie rozmawiajmy, profesjonalny dziennikarz(?), który słyszy, że prokurator złamał prawo będąc na stanowisku i to na zlecenie swojego szefa. I na koniec słowa adwokata jeśli cos wydrukujesz to cię zaskarżę. W filmie nie ma kontynuacji tego wątku. Artykuł się nie ukazuje, dziennikarz więcej nie spotyka adwokata. Moim zdaniem to jest lekko absurdalne poprowadzenie wątku.
      Do tertio, bo o secundo już pisałem i mam wrażenie, że wyjaśniłem to dość jasno. Edward Norton ma na swoim koncie jedną naprawdę ważną nagrodę filmową (wiem nagrody filmowe nic nie znaczą). Ma tylko jeden Złoty Glob, właśnie za film Lęk Pierwotny, więc o jakiej POWSZECHNEJ opinii piszesz. No to może Box office – Lęk pierwotny przy dwukrotnie niższym budżecie osiągnął lepszy wynik niż Figh Club. W USA Primal Fear pokonał Figh Club w stosunku 56 mln do 37 mln. Czyli chyba jednak powszechna opinia nie jest (nie była) tak powszechna (no, ale box office to nie jest żaden wyznacznik są filmy słabe, które osiągały wysokie przychody ze względu na dobrą reklamę i filmy wybitne, które nie poradziły sobie w kinach). To, że rola w Lęku Pierwotnym jest najlepszą w karierze nie oznacza, że inne słabe. W tym filmie Norton po prostu od początku do końca był Aarone/Royem, każda scena z jego udziałem to jest majstersztyk. Każde wypowiedziane jąkającym się głosem zdanie jest dopieszczone, dopracowane, doprowadzone do perfekcji. W średnim filmie zagrał wybitnie, co cenię minimalnie wyżej niż zagranie wybitnie w filmie wybitnym jakim bez wątpienia jest Fight Club.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Publikując cokolwiek, wystawiasz się na ocenę. Sprawiedliwą, niesprawiedliwą, przemyślaną, glupią, pisaną na szybko, pisaną z rozmysłem etc etc. Myśle, że wskazany jest duży dystans.

        Pierwsza rola Edwarda Nortona (wedle najpopularniejszych serwisów) jest rola w pierwotnym lęku. Miałeś racje. Drugi kolega się pomylił. Chyba, ze istnieje jakiś wywiad z Nortonem, który zdradza ze pierwsze zdjęcie na planie wykonał w innym filmie, ale dłużej produkowanym, przez co tylko nieliczni znają prawdę…

        Odnośnie Nortona, facet udziela ciekawych wywiadów, lubię go. Wydaje się być „zdrowo rozsądkowym” gościem. Osobiście najmocniej lubie go w 25 godzinie (zagrał obok nieżyjącego już Seymura i dał radę) i w Moonrise Kongdoom. Wbrew pozorom wcale nie jest łatwo zagrać, taką zdawałoby się banalną role.

        Lęk pierwotny to taki typowy film z ramówki Polsatu, puszczany po 22.30. Zaczynasz oglądać bez przekonania, z braku laku, ale się wciągasz i pod koniec zostajesz wynagrodzony zakończeniem o którym następnego dnia opowiadasz kumplom.

        Żeby potwierdzić to o czym pisałem na początku, przyczepie się do końcówki Twojego tekstu:

        „Tak więc mamy do czynienia z filmem nieoczywistym. Ale pewne jest to, że mamy do czynienia z jednym z najlepszych indywidualnych występów w historii kina.”

        Nie wiem czy powtórzenie zwrotu „mamy do czynienia” jest celowe, ale nawet jeśli jest, czytając miałem zgrzyt. Poza tym sam zwrot „nieoczywisty film” jest nacechowany pozytywnie, a Ty używasz go w innym kontekście, co też wydaje mi się mylące. Ogólnie nie jest źle, różnica warsztatowa między Tobą, a powiedzmy szefem jest zauważalna, ale wszystko przed Tobą!

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Oczywiście, że wystawiam się na ocenę, nie chodzi o to, że ktoś skrytykował warsztat, czy metodę pisania, słownictwo, elokwencję lub raczej jej brak czy co tam jeszcze sobie wymarzy tylko za coś co jest łatwe do sprawdzenia i zweryfikowania. Jeśli ktoś uważa, że nastąpił z mojej strony overreacting to przepraszam. Nie chciałem po prostu, żeby zostało, że paple sobie bez sprawdzenia podstawowych rzeczy.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
      2. Cieszę się,.że pomagam Ci zbierać doświadczenie w pisaniu tekstów i emocjonalnym radzeniu sobie z niesprawiedliwością komentujących 🙂

        Co do debiutu Nortona, to mogłem się mylić.
        Co do dziennikarza to – trzeba to było napisać w recenzji a nie w komentarzu. Ale i tak myślę, że nie rozumiesz po co był ten wątek. Miał poszerzyć kontekst i ukazać że facet manipuluje.
        Co do Twoich emocji – spokojnie, to tylko internet. Jesteś ostatnia nadzieja tego portalu na jakieś teksty o filmach (a może po prostu łabędzim śpiewem), pozwól czytelnikom mieć swoje przemyślenia 🙂

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  3. Przeleję stówę na dowolny cel, jeśli ten „recenzent” zakończy już swoją karierę na tym portalu

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Albo żartujesz, albo piszesz serio. Żart taki sobie. Jeśli na serio, rzucasz takie teksty, to gnida z Ciebie. Ot typowy gnojek z internetu.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button