111 milionów użytkowników Netflixa obejrzało przynajmniej jeden odcinek w ciągu pierwszych 28 dni od premiery. Rekord platformy. Wszędzie memy z plastrem miodu i strażnikami w maskach wzorowanych na przyciskach rodem z pada do Playstation. Szaleństwo na punkcie „Squid Game” ogarnęło świat. Nie ustrzegł się go nawet naczelny fsgk.pl. Dael wiercił mi dziurę w brzuchu, bo jak to tak? Cały glob ogląda i komentuje, a u nas ani słowa? No to obejrzałem.
Zanim przejdę do detali, poprzedni akapit i ten, który czytacie, jest bez spojlerów. Nie chcę wam psuć zabawy. W skrócie napiszę więc dla tych, którzy jeszcze nie widzieli. Jeśli nie widzieliście żadnej części „Cube”, nie znacie „Battle royale”, „Igrzysk śmierci” czy „Running mana” albo „Old Boya” – serial może was zainteresować i wciągnąć. Jeśli jednak znacie wymienione tytuły (kilka lub wszystkie) to – moim zdaniem – „Squid game” jest przewidywalne, trywialne, ma banalny przekaz podany jak karma gęsiom tuczonym na foie gras, ale grzechem śmiertelnym jest fakt, że znów – w mojej subiektywnej opinii – serial jest po prostu nudny i źle napisany.
Dalej pojawią się opisy i dość ogólny zarys fabuły, czytacie na własną odpowiedzialność.
Oto mamy wyspę, na której niecałe pięćset osób trafia, żeby grać w gry znane z dzieciństwa. Kulki, przeciąganie liny czy inne „raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy”. Zwycięzcy przechodzą dalej, przegrani przechodzą na łono Abrahama. Dosłownie. Za każdego denata do puli wpada określona kwota. Ci, którzy przejdą żywi przez 6 rund, podzielą się nagrodą. W każdej chwili można zorganizować demokratyczne głosowanie, jeśli większość opowie się za przerwaniem gry – przerywamy i jedziemy do domu. Oczywiście z kasy nici, a uczestnicy to starannie wyselekcjonowani ludzie znajdujący się w dołku. Długi, które mają z różnych powodów, trzymają ich w życiowej matni. Nie da się ich spłacić, są w stanie zdobyć tyle pieniędzy, żeby nie umrzeć z głodu, ale za mało, żeby żyć godnie.
Po pierwszych odcinkach pytałem znajomych na FB czy warto brnąć dalej, bo byłem zwyczajnie znudzony i rozczarowany. Protagonistą jest Seong Gi-Hun (Jung-Jae Lee), tonący w długach, uzależniony od hazardu, okradający własną matkę i wiszący kasę gangsterom zły ojciec, który córkę kocha, ale nie na tyle mocno, żeby się zmienić. Bohater od pierwszej minuty odpychający, niedający się lubić i budzący negatywne emocje. Potem oczywiście reżyser i scenarzysta, Dong-hyuk Hwang, próbuje wzbudzić naszą sympatię do Gi-Huna, bo przecież serce ma ze złota, w środku jest wrażliwy i czuły, a w długi wpędził go kapitalizm. Upadła fabryka samochodów, w której pracował. Oczywiście z powodu nieudolności czy chciwości właścicieli. Najwyraźniej to było jedyne miejsce pracy w Korei Południowej. Tyle wystarczy, żeby usprawiedliwić chciwość, kradzież i stoczenie się na samo dno. Oczywiście zdaniem Hwanga. Moim – niekoniecznie. Do końca sezonu nie polubiłem Gi-Huna ani trochę.
Reszta postaci to standardowy zestaw w tego typu produkcjach: upadły gangster; uciekinierka z Korei Północnej, która przeżyła piekło, ale na wygnaniu nie jest lepiej; południowokoreański yuppie, który przewalił miliony klientów; emigrant z Pakistanu; dziadek z demencją i guzem w mózgu. Tradycyjnie też zobaczymy tworzenie się klik, gangów, drużyn. Walki w trakcie gry, ale też poza nią. Dzięki temu reżyser uraczy nas takimi banałami jak to, że ludzie są chciwi, bezlitośni i potrafią dla pieniędzy obudzić w sobie najbardziej mroczne lęki.
Na koniec marudzenia zostawiłem sobie najlepsze: antykapitalistyczny wydźwięk produkcji. O rety… Nienawiść reżysera do kapitalizmu jest tu podana z subtelnością niemieckich konstruktorów broni pancernej. Brakowało mi tylko kogoś z patelnią z napisem „kapitalizm jest zły”, kto waliłby mnie raz na każde 10 minut seansu, żebym na pewno zrozumiał te wszystkie „niuanse”. W grę grają ludzie życiowo przegrani, na zakręcie. Gorszy od mordercy i przestępcy jest tylko inwestor giełdowy. Show ogląda garstka bogaczy w złotych maskach wysadzanych klejnotami (a jakże!). Krezusi są obleśni, znudzeni i nawet otoczka rodem z dworu cesarza Nerona to dla nich za mało. Dostało się też religii, ale tylko epizodycznie. Wisienką na torcie jest bezpośrednie skojarzenie z holokaustem: zwłoki graczy „wyeliminowanych” palone są w piecach krematoryjnych. Miałem pretensje swego czasu do „Parasite” za zbyt łopatologiczny przekaz, ale w porównaniu ze „Squid Game”, oscarowa produkcja Joon-ho Bonga to szczyt wysublimowania.
Nie klei się nawet wewnętrzna logika świata przedstawionego. Z jednej strony jesteśmy przekonywani, że gra jest cykliczna i tak doskonale zabezpieczona, że świat nie ma szans się o niej dowiedzieć. Z drugiej oglądamy jak przypadkowy policjant jest w stanie z powodzeniem infiltrować placówkę i wyprowadzać pościg w pole, a kilku strażników dorabia na boku, wycinając organy z martwych uczestników rękoma… jednego z graczy, który jest lekarzem. O tym, że organizatorów w konia robią uliczne cwaniaki, udając zatwardzenie nawet nie wspominam…
Wizualnie serial jest zrobiony po kosztach, ale zaskoczyła mnie oszczędna, ciekawa i oryginalna stylistyka. Stroje graczy jak na zawodach sportowych, uniformy strażników z oznaczeniem rangi w postaci figury geometrycznej – interesujące i estetyczne. Lider – kierownik gry – w szarym płaszczu i z czarną złowrogą maską wypada na tym tle trochę banalnie. Natomiast scenografie są jak z taniego teleturnieju telewizyjnego i doskonale pasują do okoliczności.
Dong-hyuk Hwang miał pomysł na brutalne igrzyska podlane ideologicznym przekazem, ale tak się skupił na tych elementach, że zapomniał dosypać choć trochę oryginalności, zaskakujących zwrotów akcji czy bohaterów, którzy nie byliby skrajnie jednowymiarowi. Zaprawiony widz będzie w stanie wskazać osobę, która za wszystkim stoi najdalej w trzecim z dziewięciu odcinków. Jedyny być może nieoczywisty, a może właśnie oczywisty wniosek wpadł mi do głowy gdy pisałem recenzję. Może ta cała antykapitalistyczna wymowa jest nie tyle w serialu, co w rzeczywistości. Tak naprawdę krwawe igrzyska nie są dla tych kilku bogaczy w maskach, ale dla widzów. Serial nie ma specjalnej wartości rozrywkowej, a już na pewno nie ma artystycznej. Może właśnie o to chodzi? Może rekordowa oglądalność brutalnego serialu to dowód na to, że nam, współczesnym, brakuje emocji związanych z rozlewem krwi? Zostawiam was z tym pytaniem, ale do seansu zachęcam tylko jeśli nie znacie wspomnianych przeze mnie produkcji albo bardzo chcecie zrozumieć falę memów związanych ze „Squid Game”. W innym wypadku – szkoda czasu.
Squid Game (sezon 1)
-
Ocena SithFroga - 5/10
5/10
Będzie awantura 🙂
https://c.tenor.com/kT-R7bu3f8gAAAAC/dwayne-johnson-bring-it-on.gif
Naprawdę było tak łatwo przewidzieć, że dziadek będzie za wszystkim stać? Fabuła wydawała mi sie dosyć prosta, więc takiego plot twistu się nie spodziewałem. Jedynie liczyłem po cichu, że dziadek jakimś cudem przeżył 4 grę
[spoiler]Owszem, praktycznie jedyny aż tak stary, zniedołężniały, z rakiem mózgu i demencją. Kompletnie nie pasował do reszty więc coś więcej musiało się kryć za jego obecnością w grze.[/spoiler]
To, że nie pasuje to jeszcze nie prosta droga do tego, że za wszystkim stoi. Zresztą z pół tysiąca uczestników, mogło być więcej osób o tych cechach.
Mnie serial wciągnął (a widziałem kilka z w/w filmów), pomimo, że dostrzegam czasami brak logiki i zwykłą naiwność. Zwycięzce chyba każdy obstawia w ciemno, ale już kto i jak odpadnie w kolejnej konkurencji niekoniecznie 🙂
„To, że nie pasuje to jeszcze nie prosta droga do tego, że za wszystkim stoi.”
Widziałeś „Usual suspects”? 😛 Biorę oczywiście pod uwagę, że ja po prostu jestem już skrzywiony przez pewien rodzaj filmów i ciężko mnie zaskoczyć 🙂
Tak, żołnierze włączyli światła i przerwali awanturę dokładnie wtedy, kiedy dziod powiedział, że jemu to już wystarczy. W aktach przeglądanych przez Szerloka nie ma numeru 001, w ogóle sam numer 001 powinien od początku wzbudzać pewne podejrzenia. Zastanawia mnie, że temat numeracji nie jest w ogóle w serialu poruszany. Zastanawia mnie też po co ja to właściwie oglądałem – rozumiem memy, ale żaden z nich nie jest śmieszny XD serial z potencjałem, ale postacie, dialogi i cała ta infantylność (chyba tylko osoby obyte z anime potrafią się w tym odnaleźć) powodują, że nawet przeciętnie inteligentny widz może poczuć się urażony ilością banałów. Twórcy przypominają nam dobitnie o scenach, które dopiero co miały miejsce i to nawet nie w okolicznościach, które mogłyby sprawić problem z połączeniem kropek. 4/10 – nie warto nawet dla memów.
„Twórcy przypominają nam dobitnie o scenach, które dopiero co miały miejsce i to nawet nie w okolicznościach, które mogłyby sprawić problem z połączeniem kropek.”
TAK! Zapomniałem o tym napisać. Niektóre przypominajki były praktycznie od razu, jakby widz nie był w stanie skojarzyć ciągu przyczynowo skutkowego na przestrzeni 5 minut
Niestety. Też tego nie lubię.
Z żoną mamy taki guilty pleasure i oglądamy Turbulencje na HBO. Tam to jest cały czas robienie z ludzi idiotów. Polecam 😝
Po pierwszym odcinku go typowałam, mąż mi świadkiem . 😉
Ale moim totalnie nieprzydatnym superskillem jest przewidywanie takich rzeczy w serialach, sporo tego obejrzałam i większość schematów od razu widzę.
Wierzę na słowo. Tutaj schemat goni schemat. Po prostu pomieszali sobie parę klisz z klasyków, ale oryginalności za grosz.
Mnie się bardzo dobrze oglądało.
Ale zgadzam się w pełni z recenzentem.
Pomijając wskazane w tekście banały, niejasności czy też wręcz głupoty, naprawdę reżyser próbuje nam wmówić abyśmy uwierzyli, że co roku nagle znika pol tysiaca osób i nikt przez dziesiątki lat tego nie zauważył? Naprawdę trzeba być wielkiej wiary aby w to uwierzyć.
Jedyna rzecz z którą się nie zgadzam to przyjemność z oglądania. Owszem banał, ale doceniam twórców na tyle, aby napisać, że mimo wszystkich oczywistych wad, serial oglądało mi się z przyjemnością, nuda nie wiało, ale racja, 5/10 to uczciwa ocena
Z tą nudą to kwestia pewnie czysto subiektywna. Dla mnie wszystkie rozstrzygnięcia nie były zaskoczeniem, żadne z wielkich objawień też więc po prostu oglądałem znudzony przewidywalnością właśnie.
Ja nie twierdzę, że rozstrzygnięcia były zaskoczeniem. Wręcz przeciwnie, od początku wszystko na to wskazywało. Niemniej dobrze się oglądało. Lecz to odczucia absolutnie subiektywne. Fenomenu jednakże nie rozumiem.
A mnie nie dziwi ocena 😛
To nie jest wybitny serial, a ostatni odcinek był właśnie taki 5/10. Choć cały serial ocenie na 7-8. Nie oglądałem żadnych wspomnianych wcześniej tytułów, więc pewnie to mi pomogło.
Serial celowo chyba miał się stać takim hitem i viralem, co siłą rzeczy powoduje pewne problemy. Myślę, że reżyser zdawał sobie sprawę z tego co Sithfrog zarzuca. Choć wątpię by Netflix też, ale ogólnie mam średnie zdanie o tej platformie i ich produkcjach.
Odniosę się do kilku spraw:
„ludzie są chciwi, bezlitośni i potrafią dla pieniędzy obudzić w sobie najbardziej mroczne lęki.”
Rozmawiałem z ludźmi którzy byli szczerze zdziwieni, że ktoś byłby do czegoś takiego zdolny. Tylko dla kasy. Musiałem wytłumaczyć, że niestety tacy ludzie istnieją i szczerze myślą że to $$$ są ich problemem. Jak dla mnie serial bardzo dobrze to pokazał.
„kilku strażników dorabia na boku, wycinając organy z martwych uczestników rękoma… jednego z graczy, który jest lekarzem. O tym, że organizatorów w konia robią uliczne cwaniaki, udając zatwardzenie nawet nie wspominam…”
Moim zdaniem to było celowe. Tak mi się wydaje po odcinku z walkami i dorabianiem strażników 😉
Jest teoria bardzo prawdopodobna, że ten pan w metrze rekrutował nie tylko graczy, na co wskazuje kolor kopert. Myślę że o to tu chodzi.
„Tak naprawdę krwawe igrzyska nie są dla tych kilku bogaczy w maskach, ale dla widzów. Serial nie ma specjalnej wartości rozrywkowej, a już na pewno nie ma artystycznej. Może właśnie o to chodzi? Może rekordowa oglądalność brutalnego serialu to dowód na to, że nam, współczesnym, brakuje emocji związanych z rozlewem krwi? ”
Bingo.
Kłaniają się tutaj dwa słynne eksperymenty.
Btw. Ciekawe są niektóre teorie, zwłaszcza względem starca. Ale to chyba bez znaczenia. Największym minusem jest zakończenie. Już mi Parasite spowodował lekki zgrzyt na koniec, ale tutaj to była konsternacja. Szkoda, że bądź co bądź, fajny pomysł zepsuje się mieleniem go przez kilka sezonów.
„Myślę, że reżyser zdawał sobie sprawę z tego co Sithfrog zarzuca.”
Tzn.?
„Rozmawiałem z ludźmi którzy byli szczerze zdziwieni, że ktoś byłby do czegoś takiego zdolny. Tylko dla kasy.”
Za mało (albo wcale nie) pracowali w korpo 🙂
„Jest teoria bardzo prawdopodobna, że ten pan w metrze rekrutował nie tylko graczy, na co wskazuje kolor kopert. Myślę że o to tu chodzi.”
No tak, z kolorami kopert skumałem, ale nie rozumiem Twojego argumentu. W sensie, że Lider wiedział i to była część biznesu?
“Bingo. Kłaniają się tutaj dwa słynne eksperymenty.”
Masz rację, też o tym myślałem pisząc recenzję.
„Btw. Ciekawe są niektóre teorie, zwłaszcza względem starca. Ale to chyba bez znaczenia.”
Dawaj! To akurat mnie ciekawi.
„Tzn.?”
Chodziło mi o uproszczenia i banały.
W ogóle to nie widziałem wielu rzeczy z Dalekiego Wschodu, ale zawsze nawet najlepsze były pełne uproszczeń i celowych banałów 😛 Reżyserzy wychodzili z założenia, że przekaz jest ważniejszy chyba. Filmy, anime czy nawet słynne kiedyś na youtube filmiki edukacyjne. Robili to i tak o niebo lepiej od odpowiedników z USA czy u nas (cringe alert!).
„Za mało (albo wcale nie) pracowali w korpo”
Surprisingly… opposite 🙂
„W sensie, że Lider wiedział i to była część biznesu?”
Może nie wiedział dokładnie co się święci i kto jakie machlojki robi, ale wiedział że część „gry” odbywa się też poza głównymi konkurencjami. W końcu tych ludzi rekrutowali 🙂
„Dawaj! To akurat mnie ciekawi.”
Nie wiem czy uda mi się spoiler dobrze zrobić.
Podobno dziadek to ojciec Gi-Huna. Już nie pamiętam o co chodziło, ale fani połączyli kropki z jego relacji jak miał „epizody” i tego co mówił do Gi-Huna. Coś o mleku i dzieciństwie.
No i się nie udało 🙈
Przecież wystarczy to wpisać w google: https://www.reddit.com/r/squidgame/comments/q11rbc/is_ilnam_gihuns_father/
„Surprisingly… opposite 🙂”
Ooooo, no to podziwiam, dobrze trafili 😉 Z drugiej strony come on, żyją w kraju, w którym na przełomie wieków pogotowie ratunkowe zabijało ludzi dla kilku stówek od „skóry”. Naprawdę ciężko im uwierzyć w takie rzeczy na ekranie? 😛
„Może nie wiedział dokładnie co się święci i kto jakie machlojki robi, ale wiedział że część “gry” odbywa się też poza głównymi konkurencjami. W końcu tych ludzi rekrutowali 🙂”
Tak, ale to co innego. Sam zresztą powiedział, że handel organami w zasadzie mógłby zignorować gdyby nie fakt, że dawał przewagę wąskiej grupie graczy.
„Nie wiem czy uda mi się spoiler dobrze zrobić.”
[.spoiler.]treść[./spoiler.]
Tylko bez kropek 🙂
„Podobno dziadek to ojciec Gi-Huna.”
Nawet jeśli to w zasadzie co z tego wynika? Gdzie efekt „wow”?
Dlatego pisałem że bez znaczenia. Taka teorie dla teorii 😛
Jestem zaskoczony aż tak niską oceną. Acz przynajmniej jest jakaś odmiana od zachwytów. Dla mnie ten serial jest bardzo nierówny. Pierwsze sześć odcinków oglądałem z zapartym tchem. Ciekawa zabawa znanym konceptem pełna charakterystycznych pomysłów. Niestety ostatnie trzy odcinki to ogromna tendencja spadkowa. Wiele wątków dostało rozczarowujące zakończenie a finał? O matko, jakie to było słabe. Dziwne jak na scenariusz, który spisano w 2009 i 10 lat szlifowano zanim Netflix zaakceptował.
Szlifowali 10 lat? O rany, z niezdrowej ciekawości chciałbym wiedzieć jak wyglądał przed zmianami 😀
Może ktoś się tu w coś mieszał? 😉
10 lat temu mieli już pomysł na historie ale myśleli, że jest tak absurdalna, ze nikt tego nie będzie oglądał 😀
Absurdalna jest, ale dobrze ją sprzedali najwyraźniej 😉
Mi się nawet podobało. Nie nudziłem się ani przez chwilę. Oczywiście antykapitalizm i antytezim (lub raczej antyreligijność) bije z tego serialu. Takie czasy.
Sukces tego serialu po prostu pokazuje jak ludziom brakuje igrzysk, palenia czarownic i publicznych egzekucji.
Zgadzam się. Jak widzę czasem MMA zamienione w cyrk na kółkach czy zawody w dawaniu plaskaczy to mam wrażenie, że jesteśmy o krok od Squid game.
Co prawda to prawda. Wczoraj byłem w kinie na i też pojawili się obleśni bogacze wykorzystujący swoją pozycję by się dobrać do kogoś mu podległego. Ciekawe ile jeszcze razy zobaczymy ten trop? A co do antyreligijności to daj spokój, wywracałem oczy za każdym razem jak była scena z tym sekciarzem.
Na czym byłeś?
[spoiler]Ostatniej nocy w Soho.[/spoiler] Acz tam dla odmiany nawet ten motyw pasował.
Hmm, przydałoby się naprawić tag :/
Poprawione. I jak się podobało?
Bawiłem się dobrze. Nie sprawdzałem zapowiedzi ani nawet opisów i poszedłem kompletnie w ciemno. Wyszło mi to na dobre, bo oglądałem z czystą głową i odkrywałem film na bieżąco. Ciekawe połączenie thrillera (trącącego momentami horrorem) z… musicalem. Brzmi dziwnie, ale wyszło całkiem nieźle. Twórcy eksperymentowali z wizualiami. Aktorsko (Matt Smith, Anya Taylor-Joy, Thomasin McKenzie i Diana Rigg) też na wysokim poziomie.
Czy to ten moment kiedy zaczynam marudzić? Tak 😉 Mieli fajny premise, ale scenariusz tego nie udźwignął. W pewnym momencie część postaci zaczyna się zachować out-of-character lub zwyczajnie naiwnie by popchnąć fabułę do przodu a zaskoczenie trąci M. Night Shyamalanem.
[spoiler]Zgadłeś, pojawił się plot twist i nie mam nic przeciwko. Tylko szkoda, że ten rodził takie pytania jak „to dlaczego widzieliśmy wszystko z perspektywy Sandie?”. No i pomijam, że mógł zaistnieć tylko dlatego, że spontanicznie jedna wizja, ta najważniejsza, okazała się błędna.[/spoiler]
Podsumowując z początku świetnie, potem tendencja spadkowa. Z kina wyszedłem zadowolony i dopiero jak na spokojnie zacząłem przemyśliwać to co zobaczyłem to dotarło do nie, że rozwiązanie akcji miało mniej sensu niż mi się wydawało. A przekuwając to w cyferkę to całość oceniam na 7/10.
„trąci M. Night Shyamalanem”
Ała, taki zarzut do Wrighta to jednak mocny cios.
Powiem szczerze, po streszczeniu fabuły nic nie skłoniłoby mnie do obejrzenia. Chyba że ktoś by mi dobrze zapłacił. Obejrzałem pierwszą część Igrzysk Śmierci i wystarczy mi kina tego typu. Zresztą temat to żadna nowość. W niesławnej epoce video na przełomie lat 80′ i 90′ pełno było filmowej tandety opierającej się na tym tej kliszy. Jedna gorsza od drugiej. Mam już swoje lata i po prostu szkoda mi tych kilku godzin życia, które musiałbym bezpowrotnie stracić na takie produkcje. Wolę po raz enty obejrzeć Obcego, albo przynajmniej Conana. 🙂 Niestety, też zauważam tę tendencję, że ludziom najwyraźniej brak przemocy. Nie jest wielkim odkryciem, że jak zbyt długo nie ma wojny to społeczeństwo się degeneruje. Ale pewnie niedługo to się skończy…
Trudno się nie zgodzić, zwłaszcza z ostatnimi zdaniami. Mamy już kolejne pokolenia, co wojnę i przemoc (oraz wszystko co z tym związane) znają już nie od dziadków czy pradziadków, tylko z głupawych historyjek, często nie mających nic wspólnego z rzeczywistością. Tylko konsumpcja i rozpoznawalność, nic więcej się liczy.
Czemu to dla Was źle?
Jestem z pokolenia które od małego słuchało, że ta bajka jest zła bo przemoc, ta książka zła bo Szatan, a ta gra zła bo zaraz będę jeździł autem po chodnikach i mordował dziwki kijem. Rzygam tą retoryką, a widzę że dalej żywa, bo magister edukacji chce się przyjrzeć serialowi. I co kurfa zrobi? xD
Jest to żałosne. Lepiej by ludzie znali wojnę i taką przemoc z filmów niż z ulicy czy nie daj Boże, aren.
Młodzi ludzie też mają dość tego protekcjonalnego podejścia, jakby byli upośledzeni. Ciągle słuchają co powinni i czego nie mogą lubić. Bo gry czy serial są złe, tylko Lalka, Mickiewicz, opera, filmy Wajdy i cholera wie co. W pełni zgadzam się z poglądami Krzysztofa Maja w tej materii.
Z tego co zauważyłem, tekst „dobre czasy tworzą słabych ludzi” okazał się zwykłym dennym frazesem. Jest większa wrażliwość na problemy, z których się później rodzą konflikty. To złe pokolenie Z okazuje częściej rozsądek i głowę na karku niż moje i inni tzw. boomerzy.
Może mniej facetów umie naprawić auto, ale więcej umie ugotować obiad czy zrobić pranie.
Squid Game nie jest problemem. On ten problem pokazuje. Tylko tyle i aż tyle.
Bzdura. Te czasy produkują takich ludzi, że gdy bandzior rozwala komuś łeb kijem bejsbolowym albo gwałci kobietę w metrze, to oni wyciągają smartfony i filmują. Jeszcze za mojej młodości było to nie do pomyślenia. Gdy społeczność przez dłuższy czas nie doświadcza prawdziwej przemocy, np. wojennej, to zaczyna sobie tworzyć przemoc zastępczą – przestępców, gwałcicieli, brutalne widowiska. Tak było zawsze. Wystarczy choćby porównać Rzym z okresu wczesnej republiki i ten z okresu późnego cesarstwa. Skutek też jest zawsze ten sam. Takie społeczeństwo zostaje zastąpione na arenie dziejów innym, o zdrowszych podstawach.
I to jest akurat bardzo prosty mechanizm. Żeby przetrwać ciężkie czasy potrzebny jest zbiorowy wysiłek. Zaczynamy doceniać rodzinę, społeczność, naród, bo bez ich pomocy nie przetrwamy. A gdy żyje się łatwo, nie grozi wojna ani głód, inni ludzie przestają być potrzebni, przestajemy o nich dbać. Co nas obchodzi, że jakiś hujek gwałci córkę sąsiada? Zwłaszcza, gdy sami nie mamy córki, bo singlom żyje się jeszcze łatwiej i przyjemniej. Tracimy empatię.
Zgadzam się tylko z tym, że bajki, książki i gry nie mają na to zjawisko większego wpływu. Dawniej dzieciak patrzył jak tatuś podrzyna gardło małej owieczce, słuchał bajek braci Grimm i na psychopatę nie wyrastał. Nie musiał szukać przemocy w głupich zboczonych filmach, bo przemoc mogła w każdej chwili przyjechać do wioski i puścić mu kura na dachu.
Bla bla bla bla bla bla. Bez urazy tak to brzmi. Frazesy i bzdury wyjęte jak ze stereotypowego boomera.
Bo teraz mają smartfony. A wcześniej nie mieli i gwałtów nie filmowali. Ot różnice.😂😂😂
Nie oczekiwałem zresztą zdrowego podejścia gdy głowa tak pełna frazesów. A wystarczy słuchać młodych.
Mojego pokolenia nikt nie słuchał i przez to jak włączam TV, to widzę te same mordy uczące mnie co jest dobre a co nie. Nawet minister jak wyjęty z tamtej epoki.
Ale jak się nie słucha to się myśli, że trzeba uczyć jakichś wartości. Bo oni oczywiście ich nie mają.
Szkoda w sumie strzępić języka na takie teksty.
Wiedziałem, że pojedziesz tymi smartfonami. Miałem nawet zrobić dopisek. 🙂
Dobra, dobra, wiem o co ci chodzi, nie jestem głupi. Chcesz w ten sposób powiedzieć, że lepiej jest, żeby młodzi oglądali takie przemocowe filmy niż mieliby robić prawdziwą przemoc. Tyle że to nieprawda. Owszem, nie ma wojen póki co, ale przemocy wcale nie jest mniej. Ba, z roku na rok jest jej coraz więcej. Tyle że z okopów przeniosła się na ulice. Wszędzie rozboje, kradzieże, pobicia, gwałty. W mediach króluje przestępczość i seks. I to ten brutalny, przemocowy, traktujący człowieka jak mięso. W młodości mogłem iść z dziewczyną na dancing, wrócić kolejką, przejść przez kilka osiedli i nikt nas nie zaczepił. Dzisiaj strach wyjść na papierosa pod blok. Parę dni temu w moim mieście jakiś ćpun zadźgał na ulicy przypadkowego przechodnia. To jest ta twoja „większa wrażliwość”? To ja jednak wolę poprzednią.
Bo kiedyś nie było przemocy na ulicach? 😂
Śmieszne jest to co piszesz. A to co króluje w mediach jest dowodem na coś zupełnie innego niż myślisz. Bo wiesz, czytałem że pies zagryzł jakieś dziecko. Kiedyś takich psów nie było w ogóle! To pewnie ten brak wojny…ehhh.
W ogóle to przykre że boisz się wyjść z dziewczyną na imprezę. Problem leży raczej gdzie indziej niż myślisz.
Tak w ogóle, masz statystyki na poparcie tezy że przemoc rośnie? Bo widzisz, wystarczy 5 sekund w Google by znaleźć coś takiego:
„Liczba odnotowanych przez policję przypadków rabunków i rozbojów w UE-27 spadła o 34 % między rokiem 2012 a 2018.”
Eurostat.
Wobec tego twoje teksty to trochę takie starcze pieprzenie pełne frazesów i pomieszane z urojeniami od słuchania bzdur w mediach. I nie chodzi o wiek, tylko o stan umysłu.
A przykład ćpuna z otoczenia to już taki typowy błąd poznawczy, że aż szkoda komentować.
“Liczba odnotowanych przez policję przypadków rabunków i rozbojów w UE-27 spadła o 34 % między rokiem 2012 a 2018.”
Nie chcę mówić za Roberta, ale się wtrącę. Nie chodzi o to, że teraz ludzie łakną przemocy i będą sobie skakać do gardeł. Chodzi o to, że łakną oglądania przemocy, bo zamiast przerażać – fascynuje i ciekawi. Dlatego, że znają ją tylko z ekranów.
Po którejkolwiek wojnie za sam pomysł takiego Squid game zamiast budżetu dostałoby się w cymbał za głupie idee. Ludzie, którzy doświadczyli przemocy lub widzieli jej prawdziwe oblicze nie chcą dodatkowo oglądać jej w mediach.
Parafrazując: jakbym mojej śp. babci powiedział, że ogląda się teraz takie rzeczy jak SG dla rozrywki to wysłałaby mnie do psychiatry. Miała 6 lat kiedy zaczęła się 2WŚ, a jako 10-letnie dziecko przeżyła rzeź wołyńską.
„Bo kiedyś nie było przemocy na ulicach? 😂”
A jakże, była. Tyle że porównywanie ją z dzisiejszą, to jak porównywanie „gangów młodzieżowych” z PRL-owskich filmów Jędryki z Vatos Locos.
A śmiej się, śmiej. Każda epoka ma swoich śmieszków, którzy śmieją się, cholernie pewni swego. Do czasu aż przechodzi im ochota do śmiechu. I tobie kiedyś też przejdzie, możesz mi wierzyć.
@SithFrog
Mniej więcej to właśnie miałem na myśli. Fajfusy nagrywające tę gwałconą dziewczynę, nie myślały, że to czyjaś matka lub siostra, tylko widziały coś w rodzaju gry wideo.
Ehhh. Bezcelowa dyskusja z kimś kto jest lekko odklejony. I ta mini groźba wywołała we mnie tylko politowanie. Z takiego pieprzenia trzeba się śmiać, bo płakać już nie ma sensu
Sithfrog,
No tak owszem. Ale to wciąż lepsze niż jej doświadczanie. Nam broniono grać w Half Life czy Quake bo to demoralizuje i przez to ludzie mordują. Szukanie kolejnej czarownicy w Squid Game to to samo. To robienie z ludzi debili. Jak ktoś nie umie odróżnić fikcji od rzeczywistości, to nawet przez Szekspira zacznie używać przemocy.
Tak w ogóle, kiedyś to zwłoki leżały na ulicach i nie nagrywano ich tylko dlatego że nie było czym xD
O kradzieżach nie wspomnę. Ale to pewnie brak tych mitycznych wartości xD
@Iluvatar
Wiem, wiem. Wszystko to pieprzenie i frazesy. Tylko to, co pan Oświecony myśli o autorytetach, to prawda objawiona. Ile ty właściwie masz lat, co? Bo czasem gadasz jak moja znajoma gimnazjalistka. Człowiek dysponujący jako takim doświadczeniem życiowym,a co za tym idzie możliwością porównywania, widzi, że świat się zmienia w złym kierunku i robi to z każdym rokiem coraz szybciej. Trzeba być kompletnie zaślepionym (w twoim przypadku zapewne własną nieomylnością) żeby tego nie dostrzegać. Możesz sobie chować głowę w piasek i udawać najmądrzejszego we wsi, ale to i tak nic nie zmieni.
Wyłażą kompleksy. Jeżeli ma to znaczenie ile mam lat, to tylko udowadniasz że nie warto z tobą rozmawiać. Zresztą możesz się domyśleć po tym co napisałem wyżej o swoim pokoleniu i na podstawie tytułów gier.
Deprecjonowanie kogoś ze względu na wiek to domena ignorantów i idiotów. 18 latek może się wykazać większą mądrością niż 60 latek co poza swoim nosem i płotem widzi tylko zło i demoralizację. Być może mamy właśnie taki przypadek. 🙊
Najlepsze w waszej kłótni/dyskusji jest to, że kłócicie się o przemoc w Squid Game, a sami jesteście fanami PLiO i Gry o Tron , która jest właśnie takim szczującym cycem i przemocą Squid Game. Tylko dużo lepiej napisanym 😀 😀
I dokładnie z równie beznadziejnym zakończeniem(8 sezon,brak kiażkowego) jak ten koreański serialik 😀 😀
Robert Snow, jak lecimy frazesami to: „kiedyś były czasy, dziś już nie ma czasów” oraz „to nie przeszłość była lepsza, tylko my młodsi” 😉
Świat się ciągle zmienia i starzy krytykują co jest nowe, jednocześnie mitologizując własną młodoslść. Tak było i będzie zawsze. Kiedyś dzieci chodziły z rodzicami na polowania, kiedy indziej jeździły na obozy HitlerJugen, a dziś oglądają Squidgame. Czy część wyrosła na psychopatów, na pewno tak. A czy większość? No tu już raczej nie.
A media straszą nas rzeczywistością, bo dzięki temu żyją. Z czasem sami zaczynamy się tej rzeczywistości bać, właśnie przez ciągłe historie jak to strasznie jest. Ale to nie prawda, bo wszelkie statystyki pokazują że jest coraz lepiej. Więc tego …
Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze… 😛
Czy wiek daje patent na mądrość? Oczywiście że nie. Inaczej tylu starych durni nie chodziłoby po tym świecie. Wiek ma jednak jedną przewagę nad młodością – daje doświadczenie. Jeżeli mówię, że kiedyś było mniej przemocy (przynajmniej w naszym, zachodnim, kręgu kulturowym), to nie dlatego, że gdzieś o tym wyczytałem, albo ktoś mi czegoś nawciskał, tylko dlatego, iż WIEM, że tak było. Żyłem wtedy i żyję dziś, więc mam porównanie. Z drugiej strony aż tak stary nie jestem i demencja jeszcze długo nie będzie mi grozić. 🙂 Wracając, jeżeli ktoś jest mądry i ma to doświadczenie, to zawsze będzie miał przewagę na młodym, który jest tylko mądry. Zresztą przyjrzyjcie się dzisiejszej kulturze. Gdzie są teraz takie seriale jak Doktor Quinn, Bonanza, Dotyk anioła, Autostrada do nieba? Kiedyś biły rekordy oglądalności, dzisiaj mamy od rana do wieczora kryminały, sensacje, mordowanie, gwałcenie i narkotyki na każdym kanale (ewentualnie przerywane jakąś durną komedyjką o seksie). Kur… nawet pornosy są dziś inne niż jeszcze dwadzieścia lat temu. :/ Zalewa nas cywilizacja śmierci. I nie jest to żaden banał z Radia Maryja tylko najprawdziwszy fakt.
@Danio31b
Myślę że jednak jest jakaś różnica między epicką powieścią, w której przemoc jest tylko jednym z elementów tła i stanowi integralną część opisywanego świata (jak stanowiła integralną część średniowiecza), a durną historyjką o fabułce z dupy wziętej, prostej jak najprostsza strzelanka na PC, stworzonej wyłącznie dla zaspokojenia najniższych instynktów najmniej wymagającego widza. Nie sądzi kolega? 🙂
Ok boomer. Żebyś chociaż miał coś więcej niż swoje spaczone widzimisię i urojenia (a fakty mówią co innego), to możnaby pogadać. A tak to nie da się ciebie brać na poważnie. Najgorsi są tacy dla których liczy tylko to co im się wydaje i że mają więcej lat.
Na rozluźnienie i bez odbioru.
https://youtu.be/P3SfNGK0ALE
RobertSnow, mój dziadek uważa że w jego młodości było mniej przemocy a ludzie lepszy – dorastał w czasach stalinizmu w Polsce.
Mój wójek uważa, że w jego młodości było mniej przemocy a ludzie lepsi – jednocześnie opowiada o tym jak oglądał starcia mafii z pruszkowa i wołomina i trupy na osiedlu.
Nie żeby coś, ale większość ludzi uważa, że kiedyś było lepiej, a ludzie milszy. Niestety większość się myli. Szukając obiektywnych wskaźników dziwnym trafem dochodzimy do wniosku że jest coraz lepiej (ewentualnie że jakiś problemów kiedyś się nie zgłaszało np przemoc w rodzinie).
„Żebyś chociaż miał coś więcej niż swoje spaczone widzimisię i urojenia (a fakty mówią co innego), to możnaby pogadać.”
Skąd pomysł, że chciałbym z tobą o czymkolwiek gadać? To ty się wciąłeś w rozmowę.
„mój dziadek uważa że w jego młodości było mniej przemocy a ludzie lepszy – dorastał w czasach stalinizmu w Polsce.”
Nie mówimy tutaj o wojnach, opresyjnych ideologiach ani przemocy państwowej. Co to ma do tego czy ludzie byli lepsi czy gorsi? Chińczycy wciąż żyją w komunizmie. Myślisz, że wszyscy oni marzą, żeby strzelić komuś w potylicę?
„Nie żeby coś, ale większość ludzi uważa, że kiedyś było lepiej, a ludzie milszy.”
Może po prostu mają rację? Brałeś to pod uwagę?
„Szukając obiektywnych wskaźników dziwnym trafem dochodzimy do wniosku że jest coraz lepiej”
Komu lepiej? I jakie to są te obiektywne wskaźniki? Skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle? Kiedyś nie trzeba było grodzić osiedli ani montować wykrywaczy metalu w szkołach. Gdy twoja córka wychodziła wieczorem, to mogłeś bać się najwyżej niepożądanej ciąży, a nie, że zgwałci ją pięciu zwyroli i zatłucze łomem. Podaj mi te obiektywne wskaźniki, że teraz jest mniej przemocy niż w latach 50′ czy 60′.
Jutro poszukam wskaźników i podeślę 😉
Czy ci co mówią że kiedyś było lepiej nie mogą mieć racji?
No wszyscy nie mogą, bo dojdziemy do wniosku że najlepiej byłk jeszcze w jaskiniach 😉
Przykład dziadka i wójka miał pokazać, że wychwalają oni czasy, które obiektywnie można uznać za ,,gorsze” z jakichkolwiek przyczyn. Czasy które według nich są lepsze niż obecne. Miało to pokazać wadliwość Twojego argumentu z obserwacją świata i doświadczeniem zdobywanym z wiekiem. Bo może wiedze ma się większą, ale więcej też uprzedzeń.
Grodzenie się osiedli ma całą kawalkadę przyczyn i poczucie bezpieczeństwa nie jest bynajmniej najważniejszym z nich (ważniejsze jest chociażby podkreślenie statusu społecznego).
Co do poczucia bezpieczeństwa córki, też nie możesz porównywać bo 20 lat temu człowiek myślał w zupełnie innych kategoriach. No i przez fakt, że obecnie media nagłośniają każdą sprawę patologiczną, to człowiek bardziej się tego obawia, mimo że ryzyko może z roku na rok spadać.
„20 lat temu człowiek myślał w zupełnie innych kategoriach”
To właśnie próbuję powiedzieć. 40 lat temu człowiek myślał w kategoriach jak z serialu „Kocham Lucy”. A nie były to jakieś infantylne cipy, tylko twardziele, które przeżyły wojnę, często samemu na niej zabijając. A mimo tego nie trzeba było grodzić osiedli, kobiety mogły bezpiecznie chodzić wieczorami, narkotyki nie były problemem, a metro nie było polem bitwy. To nie są jakieś tam fałszywe wspomnienia staruszka, tylko fakty obiektywne, sprawdzalne. Jak wyglądały przedmieścia wielkich miast w latach 50′ 60′ a jak wyglądają dzisiaj? Im dalej od prawdziwej przemocy, takiej jaką była wojna albo zbrodnicze ideologie, tym więcej tworzymy sobie przemocy zastępczej – przestępczości, morderstw, narkomanii, gwałtów – oraz sztucznej, w filmie, telewizji, grach, nawet muzyce.
W „Matrixie” pieprzyli mnóstwo głupot, ale z jednym mieli rację. Człowiek nie potrafi żyć bez stresu, w bezpiecznym, dostatnim społeczeństwie. Zresztą potwierdza to eksperyment Calhouna.
Szczere pytanie Robert Snow, czy celowo wyciągnąłeś część mojej wypowiedzi, żeby zmanipulować wypowiedź? Jeśli tak, to dlaczego?
Jeśli masz dość dyskusji, to po prostu 'let’s agree to disagree’ i tyle. Nie stosuj manipulacji, bo to niepoważne. I tak, wyciąganie wypowiedzi z kontekstu uważam za manipulacje.
Jeśli zrobiłeś to nieświadomie, to przemyśl to 😉
W mojej wypowiedzi chodziło, ze Ty konkretnie 20 lat temu nie miałeś córki, więc nie zwracałeś uwagi na takie aspekty jak zagrożenia dla kobiet w wieczornej porze. Do tego media mniej nagłaśniały takie sytuacje, więc świadomość społeczna była dużo niższa.
Po drugie, czy mógłbyś odnosić się do całości wypowiedzi, a nie tylko do pojedynczych podpuncików. Jak nie, to ponownie 'let’s agree to disagree’, bo taka dyskusja nie ma sensu.
Po trzecie, nie widzę tutaj zastosowania eksperymentu Calhouna. Przecież piszemy o postrzeganiu dawnych czasów przez następne pokolenia oraz o zamiłowaniu o przemocy; a nie o przeludnieniu. Nie można tak rzucać przykładami, bez uzasadnienia. Być może czegoś nie dostrzegam, ale chyba zbyt daleko odpłynąłeś.
Po czwarte, ciężko mówić o walkach w metrze i narkotykach w latach 50 i 60, skoro wtedy narkotyki nie były dostępne a metro nie istniało w Warszawie. Poza tym w tym okresie milicja inaczej radziła sobie z łobuzerią niż dzisiaj 😉
Po piąte, obiecane statystyki: liczba przestępstw w USA – od lat 80. wyraźnie spada w, z 5,5 tys. do 2,5 tys. na 100 tys. mieszkańców
https://en.wikipedia.org/wiki/Crime_in_the_United_States#/media/File:Property_Crime_Rates_in_the_United_States.svg
Liczba zabójstw też wyraźnie spadła w tym okresie:
https://en.wikipedia.org/wiki/Crime_in_the_United_States#/media/File:United_States_homicide_victimization_rates_by_race_1980_2008.svg
Stany nie wystarczą, to tutaj garść wykresów z zabójstwami w krajach europejskich i również widać wyraźne spadek
https://www.europeandatajournalism.eu/eng/News/Data-news/Homicide-and-suicide-rates-in-the-EU-are-falling
Dodatkowo można wspomnieć o zjawiskach, które kiedyś nie były zgłaszane i nie znajdzie się ich w statystykach jak mobbing w pracy, przemoc w rodzinie czy gwałty małżeńskie.
Czy tyle statystyk wystarczy? Jak nie to poproszę najpierw jakieś liczbowe podważenie wniosków z nich płynących, a nie czyste frazesy. Albo propozycję 'let’s agree to disagree’ 😉
Powtórzę jeszcze raz, statystki wyraźnie pokazują że jest coraz lepiej, a takie narzekanie ,,że kiedyś było lepiej” to czyste boomerstwo spowodowane nostalgią za młodością i innym postrzeganiem świata z wiekiem.
Dobra, nieważne. Wierzcie w co chcecie.
Bez osobistych przytyków, ale uważam za trochę zabawne to że gdy w dyskusji opierającej się na własnych przemyśleniach i powtarzaniu popularnych haseł, któraś strona poda w końcu w miarę obiektywne statystyki, to druga się wycofuje z takim poczuciem wyższości, że 'ja i tak wiem swoje, a jak chcecie to wierzcie w te głupoty’, albo 'że nie chce mi się dalej pisać i strzępić języka, kiedyś sami przekonacie się że mam racje’. Chociaż lepsze to niż dalsza kłótnia i podważanie statystyk lub samego rozumowania naukowego. Tak jakby nie istniał żaden argument mogący skłonić do chociaż częściowej zmiany opinii.
Ale powtórzę, nie chcę robić osobistych przytyków, taka tylko refleksja.
EJM,
Ale tu nie ma co owijać w bawełnę. Typ ze swoim podejściem do dyskusji jest żenujący. Co gorsza, to boomer którego podejścia nie zmienisz. Sam podałem wyżej statystykę Eurostat. Naczytał się lub naoglądał przysłowiowych pierdół o żabach i każdy musi mu wierzyć na słowo. Podczas jedyne co ma na poparcie swoich słów to urojenia, widzimisię, wiarę i chłopskorozumizm.
Jeszcze bardziej przykry wymiar, że jeżeli ma córkę to zabrania wyjść z domu, bo przecież na ulicach gwałcą i nagrywają telefonami. Bardzo możliwe, że uczy innych jak to niby spacery z partnerem są niebezpieczne. On to WIE!
Wiele mi próbowano wmówić jak byłem młody(młodszy?). Ale podczas gdy próbowano mi wmawiać że od grania w Carmageddon nauczę się tylko rozjeżdzać ludzi na ulicach w rytmie Iron Maiden, to nikt mi nie mówił jakie to życie robi się coraz gorsze i bardziej niebezpieczne.
Teraz wiesz Ty i ja, że dyskusja z takim typem człowieka jest bezcelowa. Niech truje swoim podejściem innych, choć ich mi szkoda 🙁
@EJM
Po prostu zdałem sobie sprawę, że nie ma sensu przekonywać kogoś kto już jest przekonany, że żyje na najlepszym ze światów. I tak nie uwierzy, że tak nie jest. Szkoda więc mojego czasu, zwłaszcza że nie mam zapędów mesjanistycznych. Lepiej pogadajmy o czymś, co obu stronom sprawi przyjemność, np. o PLiO.
@Iluvatar
Nie dociera do ciebie, że nie mam ochoty z tobą gadać? Mam ci powiedzieć wprost, żebyś spadał? Boże, co za irytujący dupek. :/
Znaczy bez sensu się obrażać, bo to tylko niewinne pisanie w Internecie, każdy ma prawo to robić i jak się nie podoba to można nie czytać lub nie odpisywać 😉
RobertSnow, nie uważam że żyję w idealnym świecie. Bo prostu nie zgadzam się, że kiedyś było lepiej. Nie chcę żeby ktokolwiek miał tutaj misję mesjanistyczną. Po prostu przedstawiłem przeciwny pogląd, poparłem go danymi statystycznymi oraz wskazałem (według mnie) błędny tok twojego rozumowania w tej kwestii. Trochę szkoda, że zamiast się do tego ustosunkować merytorycznie i wskazać ewentualne moje błędy, po prostu okopujesz się na własnym stanowisku i nie przyjmujesz innego rozwiązania. Ale takie prawo każdego.
@EJM
Nie powiedziałem, że „kiedyś było lepiej”. Powiedziałem tylko, że było bezpieczniej, a ludzie mniej fascynowali się przemocą. Na „lepiej” wpływa dużo więcej czynników.
Statystyki. Mówią, że statystyką da się obliczyć wszystko. Jeżeli mój szef wpieprza po dwa obiady, a ja codziennie chodzę głodny, to statystycznie obaj odżywiamy się prawidłowo i w normie. Do czego zmierzam? Np. w latach 90′ istną plagą były kradzieże samochodów, czego dziś już się prawie nie spotyka. Była to rzecz uciążliwa, ale nie wpływająca na ogólne poczucie bezpieczeństwa. Miała jednak swoje miejsce w statystykach. Jeżeli ileś tam kradzieży samochodów zastało teraz zastąpione nawet o połowę mniejszą liczbą zabójstw, ciężkich pobić i brutalnych gwałtów to przestępczość spada, prawda? Dlaczego zatem ludzie nie czują się bezpieczniej? Bo samochód rzecz nabyta, a nożem pod blokiem nikt nie chce zarobić. To tylko przykład z tymi samochodami, ale pokazuje, że dane statystyczne należy traktować z dużą ostrożnością, bo zwykle nie świadczą o niczym.
Druga sprawa, że wy też nie bierzecie moich argumentów pod uwagę. Choćby tych z dziedziny kultury. Gdzie są dzisiejsze „Doktor Quinn”? Seriale o pozytywnym przesłaniu, niegloryfikujące seksu i przemocy? Nie ma, bo nie ma na nie zapotrzebowania. Nawet filmy obyczajowe są tak dołujące, że człowiek ma się ochotę po nich powiesić. W bajkach dla dzieci rozwalają sobie łby roboty i człekopodobne stworzenia. A jaka gra obejdzie się dziś bez zabijania? Nawet pornosy zwyrodniały. Porównaj te z lat 80 do dzisiejszych. Tylko przemoc i gwałty. Możecie nie wierzyć w moją pamięć, ale to są fakty obiektywne, nietrudno je sprawdzić. Zatem dlaczego taka jest dzisiejsza kultura, skoro ludzie podobno są teraz tacy łagodni?
Aha, a eksperyment Calhouna nie ma nic wspólnego z przeludnieniem. Pokazuje jak zachowuje się populacja myszy, gdy stworzy jej się cieplarniane warunki w pełnym dobrobycie i bezpieczeństwie.
I to są już konkretniejsze argumenty 🙂
To po pierwsze we wskazanych przez mnie źródłach była mowa nie tylko o liczbie przestępstw ogólnie, ale także o liczbie zabójstw. Obie statystyki spadały wyraźnie z biegiem czasu. Więc coś takiego jak poczucie bezpieczeństwa własnego życia powinno w związku z tym być coraz wyższe.
Człowiek z psem ma statystycznie trzy nogi. Ale przecież żadne z nich tych trzech nóg nie ma. Czy w związku z tym cała statystyka jest do niczego? No nie. Nie jest ona odpowiedzią na wszelkie pytania, tylko mówi dokładnie o tym czego dany wskaźnik dotyczy. I tak chcąc przygotować skarpetki dla grupy ludzi z psami powinniśmy wziąć średnia*liczba osób i otrzymamy potrzebną liczbę.
Statystyka, zwłaszcza odnosząca się do dużej próby, pozwala nam określić jakieś obiektywne prawdy, nieskażone subiektywnymi doświadczeniami jednostki. Każda teoria powinna szukać potwierdzenia właśnie w warstwie empirycznej jaką jest statystyka, inaczej staje się nic nie warta. Do statystyk można mieć wiele zastrzeżeń np przytaczałem że statystyk odnośnie przemocy domowej z lat 50 czy 80 nie można porównywać z obecnymi, bo świadomość społeczna drastycznie się zmieniła. Jednak nie widzę takiego problemu w liczbie zabójstw, bo morderstwo to morderstwo, trupy łatwo policzyć.
Co do kultury, zgodzę się że ludzie, szczególnie młodzi, szukają coraz silniejszych doznań. No bo jak ośmiolatek obejrzysz Terminatora lub Obcego, to już ciężej cię zaskoczyć brutalnością. Można uwielbiać klasyki jak Most na rzece Kwai, ale prawdziwe piekło wojny to widać dopiero w Szeregowcu Ryan’ie.
Tylko co z tego? Łatwo oskarżać Mechaniczną Pomarańczę lub Jokera za brutalne zabójstwa. Tylko ciężko wykazać, że sprawcy rzeczywiście się filmami inspirowali. Nie znam badań odnośnie kina, ale w sprawie gier komputerowych była ogromna dyskusja, która ostatecznie skończyła się wynikami, że gry nie są źródłem przemocy i gracze nie stają się przez nie bardziej agresywni. Myślę że filmy można traktować podobnie.
Rynku bajek nie śledzę, więc się nie wypowiem (ostatnie co widziałem i pasuje to chyba Grvity Falls). Ale powstają dziś też filmy i seriale bez przemocy. Przejrzałem mój filmweeb z 2019 i mamy Małe kobietki, Yesterday, Klaus, The Two Popes, Le Mans ’66 i cały szereg komedii romantycznych (faktycznie mało). Z seriali to mamy co drugi sitcom lub serial familijny bez przemocy.
A eksperyment Calhouna można odnosić do wielu kwestii (przeludnienie jest jednym z nich). Dalej nie widzę jego przełożenia na tą dyskusję.
Nawet w przypadku samych zabójstw nie można opierać się wyłącznie na statystyce. Czym innym są np. zabójstwa w wyniku porachunków gangsterskich, których było sporo w latach 90, a czym innym zabójstwa w napadach na domy albo na ulicy. Chyba nie muszę mówić, które bardziej wpływają na poczucie bezpieczeństwa? Okres czasowy do którego odnoszą się te statystyki też jest stosunkowo krótki i jednolity kulturowo. Chciałbym np. zobaczyć statystyki sprzed rewolucji kulturowej na zachodzie (sprzed 68), albo nasze za PRLu, w porównaniu do dzisiejszych. Ponadto ten amerykański wykres pokazuje tylko tyle, że wśród czarnych liczba zabójstw na zmianę wzrasta i opada, natomiast wśród białych utrzymuje się na tym samym poziomie.
I bynajmniej nie oskarżam filmów ani gier za wzrost poziomu przemocy. Jest odwrotnie. Kultura odpowiada na społeczne zapotrzebowanie, nie kreuje go. Filmy, gry, muzyka, są pełne przemocy, bo ludzie chcą, żeby takie były.
Eksperyment Calhouna ma jak najbardziej zastosowanie w tej dyskusji, bo pokazuje jak degeneruje się społeczeństwo pozbawione stresu wojny i głodu. Natychmiast zaczyna generować sztuczne problemy, na dłuższą metę prowadzące do unicestwienia.
Krytykujesz statystykę za nieodzwierciedlanie problemu, a chcesz zobaczyć jeszcze starsze dane? Przecież czym bardziej sięgamy w przeszłość tym bardziej musimy polegać na oszacowaniach, bo metoda zbierania danych się zmieniała (w przypadku morderstw przed zniesieniem segregacji rasowej na południu USA wiele morderstw czarnych nie było raportowanych, już nie mówiąc jak zmieniało się społeczne postrzeganie gwałtów).
Ale specjalnie dla potrzymania dyskusji (bo drugiej stronie nie chce się poszukać źródeł) cały zestaw danych od lat 60., z którego wynika … no ciężko powiedzieć co.
https://www.disastercenter.com/crime/uscrime.htm
Ja bym podsumował że statystyka z lat 60. nie była dokładna i przemilczała wiele kwestii. Później przyszło równouprawnienie i kryzys i statystyki wystrzeliły w górę. Przez następne lata spadały. A ostatnio przez ruch MeToo wzrosła świadomość społeczna dotycząca gwałtów i napaści, co przełożyło się na wzrost w statystykach.
Społeczeństwo nie widziało krwi na ulicach, więc szuka jej w popkulturze. W sumie ciekawa hipoteza. Chociaż według mnie raczej społeczeństwo szuka mocnych wrażeń, bo jej zewsząd zasypywane informacjami i doznaniami. Więc potrzebuje coraz mocniejszych doznań w rozrywce w postaci czystego gore. Co do tego chyba się zgadzamy. Ja tylko nie upatrywałby w tym znaku że potrzeba nowej wojny lub że jest to coś złego.
Ale eksperyment Calhouna nie pokazywał że wśród myszy doszło do jakiegoś wzrostu przemocy. Wręcz przeciwnie popadły one w jakąś apatię. Jeśli by odnosić go 1:1 do ludzkości, to powinniśmy obserwować coraz mniejszą przemoc, coraz więcej problemów z funkcjonowaniem w grupie i coraz mniejszą płodność (co tak przy okazji chyba obserwujemy, choć korelacja może być czysto przypadkowa). W eksperymencie nastąpiła inna degeneracja społeczeństwa, niż sytuacja którą opisujesz w podwyższysz argumentach.
A tak przy okazji, to dołączyłem się do dyskusji, głównie po to by zaprzeczyć tezie że jest coraz gorzej i wykazać że mówienie ,,kiedyś to było” jest bez sensu, a żyje się coraz lepiej.
Bez urazy, ale ja z kolei dołączyłem, żeby skrytykować ten serial. Nie mówię, że powinno się takich zabronić, ale w zdrowym społeczeństwie odbiór takich rzeczy byłby minimalny i stanowił raczej powód do wstydu. Bo ja wiem? Jak filmy cuckold. 🙂
Żeby już zakończyć. Dołączona statystyka wskazuje raczej na stały i duży wzrost przestępczości od lat 60, ale zgodzę się, że trudno opierać się wyłącznie na statystykach, bo każde czasy mają swoją specyfikę. Na czym więc się opierać? Ja opieram się na indywidualnym odczuciu. Nie mam córki, wbrew sugestiom tego dupka powyżej, ale widzę np. że moi synowie żyją niebezpieczniej niż ja w ich wieku. Wtedy narkotyki były tylko w największych miastach, a bójka na dyskotece groziła co najwyżej złamaną szczęką, nie zakatowaniem kijem bejsbolowym. Za moich czasów główną przyczyną śmierci młodych ludzi było rozwalenie się po pijaku na motorze WSK, zaś moi synowie już mają kilku takich znajomych, których zamordowano. :/
Nie wiem, gdzie kolega czytał o eksperymencie Calhouna, ale we wszystkich znanych mi opisach wskazuje się, że przemoc stała się powszechna. Zacytuję tylko z dwóch pierwszych źródeł:
„Przemoc stała się powszechna, a niekiedy kierowana była także przeciwko własnym młodym, które wyrzucano z gniazd tuż po urodzeniu. Samce przestały zabiegać o samice, zaczęły natomiast wzajemnie się atakować”
„Powszechna staje się przemoc. Samce przestają w jakikolwiek sposób zabiegać o samice. Zamiast tego atakują się wzajemnie. Tworzy się rodzaj nowej struktury. Są samce agresywne – bardziej dominujące, jak również bierne – nadmiernie gryzione przez inne.”
https://swiatrolnika.info/ekologia/eksperyment-calhouna-syndrom-bambiego.html
https://ciekawe.org/2015/01/24/dokad-zmierza-ludzkosc-eksperyment-calhouna/
Co do ostatniego zdania. Poprawnie byłoby „żyło się coraz lepiej”. Kiedyś. Teraz to już historia. Społeczeństwa zachodnie zapłacą teraz rachunek za dekady bezpiecznej konsumpcji i życia ponad stan na koszt trzeciego świata. Gwałtowny wzrost cen energii oraz szybko wzrastająca inflacja to pierwsze symptomy. Krótko mówiąc – na Stany i Europę idzie bieda. 🙂
Znaczy powtórzę, dane z ostatniego linku odnośnie lat 60. są dość mocno podejrzane. Bo praktycznie we wszystkich kategoriach są wyraźnie niższe od tych z lat 70. Najprostszym wytłumaczeniem byłaby jakaś apokalipsa w tym okresie. Według mnie jednak bardziej prawdopodobna jest zmiana w sposobie ich zbierania np poprzez lepsze archiwizowanie przestępstw czarnoskórych oraz na czarnoskórych (a po części także początek wojny z narkotykami Nixona).
Natomiast od lat 80. jednak według mnie widać wyraźny spadek w liczbie wszelkich przestępstw, z pojedynczymi wyjątkami jak raportowanie gwałtów dzięki ruchowi #MeToo. Przykładowo max morderstw to 1980 i wynik 10,2/100 tys.; a 2019 rok to tylko 5,0/100tys. osób.
Wysoka inflacja pojawiła się w zeszłym roku razem z pandemią i jest z nią w znacznym stopniu powiązana (a dokładnie z polityką monetarną krajów w odpowiedzi na pandemię).
Kryzysy się w przeszłości zdarzały, jak ten w latach 70. globalny, polski w latach 90., azjatycki też w 90., czy kryzys finansowy 2007 roku. I jakoś nie położyły kresu cywilizacji zachodniej. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Tylko proszę o konkretne argumenty liczbowe.
Jak ktoś pisze o ,,dekadach bezpiecznej konsumpcji i życia ponad stan na koszt trzeciego świata” to wiem że nie zna tematu ekonomi wzrostu gospodarczego i powtarza popularne slogany. W tych dekadach (po II WŚ i w latach 90 szczególnie) miał miejsce ogromny wzrost produktywności pracowników oraz kapitału. Do wielu kwestii można mieć zastrzeżenia, jak to że znaczną część nadwyżek zagarnęła najbogatsza część społeczeństwa. Ale rozwój jako taki miał miejsce, nawet w Afryce, gdzie drastycznie ograniczono ryzyko głodu i problem analfabetyzmu. Temat jest jednak bardzo złożony i chyba nie tego dotyczy dyskusja, więc urwijmy go.
A jeszcze do cen energii, sytuacja też jest bardzo złożona i składają się na nią ożywienie gospodarcze po pandemii, polityka gazowa Rosji, wojna handlowa Chin z Australią i rozwój zielonej energii. Sytuacja może być poważna tej zimy, ale raczej jest to kryzys krótkotrwały.
Co do eksperymentu Calhouna, przyznaje pomyliłem się. Nie jestem od niego jakimś specjalistą i kojarzyłem jego ostatnie fazy, gdzie zapanowała apatia. Byłbym jednak daleki od wysuwania wniosków do społeczeństwa na jego podstawie, bo zbyt wiele jest zmiennych, a korelacje są zbyt ogólne i mogą mieć charakter przypadkowy.
[skończyło się miejsce 😉 ]
Co do ,,opierania się na indywidualnym odczuciu”; uważam to za podstawowy błąd poznawczy w dzisiejszym świecie. Współczuje znajomym, ale na tej zasadzie mógłby powiedzieć że ponieważ nie znam ludzi z depresją, to osób z tą chorobą jest na pewno teraz mniej (a tak nie jest). A już porównywanie sytuacji na zasadzie że w moim dzieciństwie było jakoś to absurd, bo człowiek całkowicie inaczej obserwował wtedy świat.
Przykład z dyskoteką zabawny, bo znajomy niedawno wdał się w taką bójkę, ale skończyło się tylko podbitym okiem. Żeby zostać zbitym bejsbolem to trzeba się naprawdę w osobliwym towarzystwie obracać; ale kiedyś też za bójki w takim towarzystwie można było dostać kosę w żebra.
Każdy z nas żyje w swojej bańce informacyjnej i niestety próbuje przekładać rzeczywistość z bańki do całego społeczeństwa. Dodatkowo media też podtrzymują te bańki i szczują na ludzi myślących inaczej, zamiast postarać się zrozumieć drugą stronę.
Dlatego tak ważne jest poszukiwanie obiektywnych wskaźników i wysiłek w przyjęcie innej perspektywy i próbę założenia że samemu można się mylić.
Czy w związku z tym dziś jest gorzej i dzisiejsza młodzież to degeneraty? No właśnie nie, bo ludzie żyli w swoich bańkach od zawsze i od zawsze uważali nowe pokolenia za gorsze bo mniej doświadczone. Tymczasem dzięki postępowi technologicznemu jest coraz lepiej. Ludzie żyją dużej, mniej dzieci umiera, mniej jest przestępstw, mniej chorób. Czy to znaczy że jest idealnie? No też nie, pojawiają się nowe przestępstwa, wzrasta liczba zaburzeń psychicznych, klimat się wali, a część ludzi odwraca się od nauki.
Jaki więc wniosek? Dość banalny – świat jest złożony i nie ma w nim miejsca na jednoznaczne i twarde twierdzenia o czymś ,,lepszym” i ,,gorszym”.
A na koniec napiszę, że uwielbiam takiem długie dyskusje, pełzające po różnych tematach. Przydałoby się tylko trochę więcej linków do źródeł 😉
Zgodzę się że należałoby już ją powoli kończyć w dżentelmeński sposób, który nic nie rozstrzyga.
„Najprostszym wytłumaczeniem byłaby jakaś apokalipsa w tym okresie.”
Owszem, była. Rewolucja kulturowa roku 1968. Zwana też rewolucją seksualną, choć moim zdaniem niesłusznie, bo swoboda seksualna była tylko jednym z jej elementów, zdecydowanie najmniej istotnym z punktu widzenia długoterminowych przemian społecznych, które wywołała.
„Wysoka inflacja pojawiła się w zeszłym roku razem z pandemią i jest z nią w znacznym stopniu powiązana”
Pandemia to tylko wygodny pretekst. Owszem, ma swój udział w inflacji, ale główne przyczyny zaszły już wcześniej. To bezustanne zadłużanie się państw i zwykłych ludzi, spłacanie jednych długów innymi, łączenie je w pakiety i spekulowanie nimi, przy jednoczesnym stałym odpływie realnego przemysłu do Azji, a ostatnio nawet do Afryki. To w końcu musi pierd…lnąć, bo ile wreszcie cały świat będzie kredytował amerykańskich i europejskich nierobów, którzy nie wytwarzają żadnej wartości dodanej. Blisko już było podczas ostatniego kryzysu, ale wtedy udało się jeszcze zawalić pożar kolejnymi pustymi pieniędzmi. Teraz już raczej się nie uda. Chiny są już gotowe przejąć rolę, jaką dotychczas sprawowały USA i Europa Zachodnia. Tam jest teraz centrum świata, a my zostaniemy zadłużonym zadupiem. Tam się teraz buduje sztuczne słońce i 6G, a my dyskutujemy o trzecich ubikacjach. :/ Jaki to dla nich interes wlec nas za uszy?
„Sytuacja może być poważna tej zimy, ale raczej jest to kryzys krótkotrwały.”
Nordstream2, spekulacja limitami CO2, Fit for 55. Mówi to panu coś? Szacuje się, że już w ciągu najbliższych kilku lat ceny energii w Unii mogą wzrosnąć o kilkaset procent. A to dopiero początek. Zresztą nie może być inaczej. Kraje Azji planują uruchomienie 600 nowych elektrowni węglowych (z czego 300 w samych Chinach). My ze względów ideologicznych swoje zamykamy, nie proponując nic w zamian (bo energetyka atomowa jest w UE na cenzurowanym). Stawiamy sobie zasrane wiatraczki (notabene też produkowane w Chinach). Jak mamy być konkurencyjni z tak drogą energią?
„No właśnie nie, bo ludzie żyli w swoich bańkach od zawsze i od zawsze uważali nowe pokolenia za gorsze bo mniej doświadczone. Tymczasem dzięki postępowi technologicznemu jest coraz lepiej. Ludzie żyją dużej, mniej dzieci umiera, mniej jest przestępstw, mniej chorób.”
A wziąłeś pod uwagę, że to przeświadczenie młodych o wyższości ich czasów to może być nic innego jak tworzenie kolejnych „baniek”? Tym razem na ich użytek?
„Zgodzę się że należałoby już ją powoli kończyć w dżentelmeński sposób, który nic nie rozstrzyga.”
Jestem zdecydowanie za.
Wiem czym była rewolucja kulturowa roku 1968 i nie polegała ona na dwukrotnym wzroście liczby zabójstw. Dlatego podważam wiarygodność statystki.
Znaczy były objawy utraty zaufania do dolara w postaci rynku krypto-walut, a Chiny robią dużo żeby zastąpić go juanem. Ale dalej wszystkie kraje podchodzą dość ostrożnie do waluty chińskiej i nie wyprzedają masowo dolarów. Nawet w opanowywanej przez chińczyków Afryce, częściej płaci się dolarami niż juanami.
A dzisiejszą inflacje można wytłumaczyć wzrostem cen energii połączonym z dużą przewagą popytu po lockdownie nad podażą która potrzebuje więcej czasu na powrót do dawnego poziomu. Do tego dużo pieniędzy wpakowano w gospodarkę, aby ratować miejsca pracy. Wróżenie na tej podstawie końca Zachodu to chyba lekka przesada.
Odpływ przemysłu miał miejsce, ale odpływ innowacji jeszcze nie (choć są jego coraz wyraźniejsze oznaki). Przecież super szybka chińska kolej była budowana przez niemieckie firmy. A ostatni przykład szczepionek przeciw covid pokazał, że nowe technologie dalej mogą powstawać w świecie zachodnim.
A czy Chiny są gotowe przejąć rolę jedynego supermocarstwa? Raczej jeszcze nie. Do tego prócz mega gospodarki, potrzebne są też sojusze, a Chiny są w konflikcie ze wszystkimi swoimi sąsiadami (prócz Pakistanu i czasem Rosji). Dodatkowo trzeba mieć sieć baz wojskowych, kontrolować handel, wytwarzać innowacje, tworzyć popkulturę, kontrolować instytucje międzynarodowe … na razie Chiny starają się w tych obszarach wywalczyć swoje miejsce, ale potrzebują na to jeszcze czasu. Czasu którego mogą nie mieć aż tak dużo, przez różne problemy wewnętrzne i rozwój innych ludnych krajów. A USA są jeszcze wstanie się zagradzać Chinom drogę.
Co do cen energii, to pisałem że jest to bardzo złożona kwestia i masz racje że rzeczy o których wspomniałeś mają na nie wpływ. Ale mają też te o których ja pisałem (część się pokrywa). Przypuszczam jednak, że po obecnym rozchwianiu nastąpi kilka aspektów przez które sytuacja wróci do normy. Gospodarka ochłonie po bumie spowodowanym otwarciem gospodarek i zwiększonym popycie, co spowoduje mniejszy popyt na energię. Rosja uruchomi NordStream2 i przestanie spekulować cenami gazu. Chiny dogadają się z Australią i z powrotem zaczną ciągnąć energię stamtąd, a nadwyżki Rosji znów trafią do Europy. Do tego w końcu Niemcy będą musiały się ogarnąć w sprawie energetyki jądrowej (choć to najmniej pewne).
Na pewno młodzi żyją też w swoich bańkach informacyjnych. Dlatego próbuję znaleźć bardziej obiektywne wskaźniki, aby uniknąć tego błędu. I cały czas zachęcam do wymieniania się statystykami dla poparcia własnych twierdzeń (dalej żadnych nie przedstawiłeś, próbujesz tylko podważać moje wypowiedzi twierdzeniami).
Na pewno też dzisiejsze czasy są w pewnych kategoriach gorsze, ale zakładając że postęp technologiczny jest korzystny, to żyje się coraz lepiej.
Wiem czym była rewolucja kulturowa roku 1968 i nie polegała ona na dwukrotnym wzroście liczby zabójstw. Dlatego podważam wiarygodność statystki.
Znaczy były objawy utraty zaufania do dolara w postaci rynku krypto-walut, a Chiny robią dużo żeby zastąpić go juanem. Ale dalej wszystkie kraje podchodzą dość ostrożnie do waluty chińskiej i nie wyprzedają masowo dolarów. Nawet w opanowywanej przez chińczyków Afryce, częściej płaci się dolarami niż juanami.
A dzisiejszą inflacje można wytłumaczyć wzrostem cen energii połączonym z dużą przewagą popytu po lockdownie nad podażą która potrzebuje więcej czasu na powrót do dawnego poziomu. Do tego dużo pieniędzy wpakowano w gospodarkę, aby ratować miejsca pracy. Wróżenie na tej podstawie końca Zachodu to chyba lekka przesada.
Odpływ przemysłu miał miejsce, ale odpływ innowacji jeszcze nie (choć są jego coraz wyraźniejsze oznaki). Przecież super szybka chińska kolej była budowana przez niemieckie firmy. A ostatni przykład szczepionek przeciw covid pokazał, że nowe technologie dalej mogą powstawać w świecie zachodnim.
A czy Chiny są gotowe przejąć rolę jedynego supermocarstwa? Raczej jeszcze nie. Do tego prócz mega gospodarki, potrzebne są też sojusze, a Chiny są w konflikcie ze wszystkimi swoimi sąsiadami (prócz Pakistanu i czasem Rosji). Dodatkowo trzeba mieć sieć baz wojskowych, kontrolować handel, wytwarzać innowacje, tworzyć popkulturę, kontrolować instytucje międzynarodowe … na razie Chiny starają się w tych obszarach wywalczyć swoje miejsce, ale potrzebują na to jeszcze czasu. Czasu którego mogą nie mieć aż tak dużo, przez różne problemy wewnętrzne i rozwój innych ludnych krajów. A USA są jeszcze wstanie się zagradzać Chinom drogę.
Co do cen energii, to pisałem że jest to bardzo złożona kwestia i masz racje że rzeczy o których wspomniałeś mają na nie wpływ. Ale mają też te o których ja pisałem (część się pokrywa). Przypuszczam jednak, że po obecnym rozchwianiu nastąpi kilka aspektów przez które sytuacja wróci do normy. Gospodarka ochłonie po bumie spowodowanym otwarciem gospodarek i zwiększonym popycie, co spowoduje mniejszy popyt na energię. Rosja uruchomi NordStream2 i przestanie spekulować cenami gazu. Chiny dogadają się z Australią i z powrotem zaczną ciągnąć energię stamtąd, a nadwyżki Rosji znów trafią do Europy. Do tego w końcu Niemcy będą musiały się ogarnąć w sprawie energetyki jądrowej (choć to najmniej pewne).
Na pewno młodzi żyją też w swoich bańkach informacyjnych. Dlatego próbuję znaleźć bardziej obiektywne wskaźniki, aby uniknąć tego błędu. I cały czas zachęcam do wymieniania się statystykami dla poparcia własnych twierdzeń (dalej żadnych nie przedstawiłeś, próbujesz tylko podważać moje wypowiedzi twierdzeniami).
Na pewno też dzisiejsze czasy są w pewnych kategoriach gorsze, ale zakładając że postęp technologiczny jest korzystny, to żyje się coraz lepiej.
Obejrzałam trzy odcinki i nie czuję potrzeby oglądania ani jednego więcej. Alice in Borderland było jednak sporo ciekawsze moim zdaniem.
Alice in Borderland – pierwsze słyszę, dobre?
Początek dużo lepszy niż Squid Game ale od 4 odcinka robi się straszliwy crap, przebijający najgorsze momenty Squid Game. To serial chyba głownie młodzieżowy
Obejrzałem serial, głównie dlatego że jest takik hitem. I stwierdzam że jest to idealna rozrywka dla młodzieży rozegranej w Fortnight lub inne PUBG. Proste zasady, proste postacie, dużo krwi i jednak ciekawa otoczka.
Dla mnie serial był ciekawy jako niezobowiązująca rozrywka. Be ambicji i przesadnych zachwytów, ale z ciekawością myślałem jakie jeszcze gry z dzieciństwa pokażą. No i z napięciem czy główny bohater znów ledwo przeżyje, czy jednak dadzą mu chwilę odpocząć.
Serial przewidywalny że aż zęby bolą. Wiadomo że ten główny zaraz coś wymyśli, albo że dzięki współpracy najsłabsza drużyna wygra, albo że teraz będą przeciw sobie walczyć. Schemat goni schemat, a klisza kliszę. Ale w tym serialu znalazłem przyjemność w samyh grach, a nie czymś tak banalnym jak fabuła.
Patrząc na budżet serialu to wygląda on dobrze i przede wszystkim spójnie. Dziecięco-kolorowa otoczka wspaniale komponuje się z krwią i flakami. Mi dodatkowo podobała się muzyka, która była prosta, ale dobrze podkreślała napięcie, oraz na tyle orginalna że zapadła mi w pamięć.
Tak więc serial oceniam na plus, choć po drugi sezon nie będę czekał. A wersję amerykańską/francuską/polską/… będę omijał jak ognia. Ogólnie nic wielkiego, raczej dla młodzieży, ale udany serial. Nie należy się przesadnie zachwycać, ani przesadnie krytykować.
„A wersję amerykańską/francuską/polską/”
Weź nie strasz.
I zgadzam się z tymi grami. Też tak miałem.
Co ciekawe, słyszałem o teorii, że gracze mogliby lekko oszukiwać, gdyż zasady były tylko takie jakie wyznaczyli twórcy. Potwierdzeniem tego była gra w kulki lub popychanie na moście.
,,Weź nie strasz.”
Ale ta formuła idealnie się nadaje na tanie wersje ,,krajowe”, które korzystają bezczelnie na popularności orginału. Już widzę w wyobraźni wersje z bezrobotnym czarnym, latynoską imigrantką, indianinem homoseksualistom, białym zadłużonym maklerem i lokalnym dilerem narkotykowym. Albo bezrobotnym górnikiem, pijakkem spod sklepu, matką z Ukrainy, zagłubionym gejem ze wsi, korpo z Warszawy i mafiozą z bazaru.
Niby taki przewidywalny, niby bohaterowie jednowymiarowi, niby nic wartego uwagi… A miliony osób na świecie zachwycił.
Czy gdyby serial nie zdobył tak dużej popularności przed recenzją, to ocena byłaby wyższa? Myślę że tak. Po prostu nie sprostał Twoim oczekiwaniom 😉
Nie każdy serial musi nas zwalać nas z nóg. Wystarczy że nas wciąga. A Squid Game wciąga.
„A miliony osób na świecie zachwycił.”
Naprawdę chcesz dyskutować używając argumentu ilościowego? 😛
„Czy gdyby serial nie zdobył tak dużej popularności przed recenzją, to ocena byłaby wyższa? ”
Cytując klasyka: „przypuszczam, że wątpię”. Nie miałem żadnych oczekiwań. Zdarza mi się overhype, ale tu totalnie na chłodno podszedłem do materiału.
Że wszystkimi argumentami się zgadzam (przewidywalność, głupotki, braki logiki), niemniej serial bardzo mi się podobał i byłam w stanie to wszystko wybaczyć. Niektóre filmy czy seriale są jak kebab o 1 w nocy. Nie masz złudzeń, że to jakaś wykwintna potrawa, ale nadal jest smaczny i można się nim najeść. Dobrze się bawiłam. Czy my, telewidzowie, w czymś różnimy się od VIPów? Oglądamy przemoc na ekranie dla własnej przyjemności. Cytując Grabaża „bomba trafiła w środek tłumu, nawet nie ma już co zbierać, pokazuje to kamera – całkiem spokojnie jem kolację, wieczerza tłusta, czuję błogie bezpieczeństwo, zadowolenie w ustach”.
„Niektóre filmy czy seriale są jak kebab o 1 w nocy.”
Genialne porównanie. Mam tak z kilkoma produkcjami i w pełni rozumiem, że inni tak mają ze „Squid game”.
No nie ma glupszego użytkownika niz ten trep Robert Snow:D (Może tylko ja)
Z tym co w nawiasie mógłbym się nawet zgodzić, dupku. Ale dlaczego trep? Różnie mnie nazywano, ale trepem? Byłem co prawda w wojsku, ale w stopniu szeregowego. 😛
guilty pleasure, oglądaliśmy to z żoną jak swego czasu pierwsze edycję 'rolnik szuka zony’. Niby coś Cię przy tym trzyma, niby się interesujesz, nawet jakieś emocj są. Ale jednocześnie czujesz, jak Twój gust i poczucie dobrego smaku zaczynają szeptać 'po co sobie to robisz?’
Dla miłośników lekkostrawnej popkulturowej pustej kalorii.
Zdecydowanie rozumiem natomiast utyskiwanie na sam faktz że takie seriale dzisiaj świeca triumfy. Szoł i biznes.
No i świetna dyskusja w komentarzach z Robertem Snowem. Mam tylko jeden komentarz do tych 'ok boomer’ bo akurat to mnie strasznie wpienia.
Zaczekajcie, aż sami zaczniecie to do siebie czytać, to wtedy pogadamy o czasach, pokoleniach i zmianach 😀
Sam jestem boomerem 🙈 Nie pamiętam już od kiedy utyskuje na snapy (to dalej istnieje?), Instagram i tik toki. To dla mnie nadal głupoty i nie wiem po co coś więcej niż FB, tt czy YouTube 😆
Ostatnio się dowiedziałem, że jest coś takiego jak discord 😱 na co? Po co?
Grunt to znać swoje upośledzenia i nie wierzyć, że „moja racja jest najmojsza” bo tak i koniec… I do tego obrażać;)
Można młodych nie rozumieć, nie być „on the same page”, ale to nie oznacza deprecjonowania ich i uznawania za zdemoralizowanych idiotów. Jak dotąd fakty i doświadczenia wskazują mi co innego.
+1 😉
A ja lubię czasem usłyszeć „ok boomer”. Wtedy dziękuję za rozmowę i wiem, że nie ma sensu gadać, bo to hasło to takie „nie mam więcej merytorycznych argumentów więc dowalę się do wieku rozmówcy” . To pozwala oszczędzić czas i nerwy 😉
[guilty pleasure……..]
tak się zapytam – w 'Trójkącie Bermudzkim’ pomiędzy horrorami, memami a ja wiem Dirty Sanchezem to ten serial jest tak bardziej Tomem Cruisem czy Liamem Neeson’em ?
pytam bo do Neesona na ogół potrzebuję sześciopaka a do Cruise’a na ogół nie
[Dla miłośników lekkostrawnej popkulturowej pustej kalorii. ]
again > bardziej ”Irlandczyk” czy ”Sicario” ? ”Interstelar” czy ”Marsjanin” ? ”Batman vs Superman” czy ”Infinity War” ? sześciopak czy bez ?
[Zdecydowanie……]
nawet jak nie ma popytu na coś to można go (popyt) wykreować. jeszcze lepiej jak popyt istnieje – wystarczy go podkręcić
[No i świetna dyskusja w komentarzach z Robertem Snowem.]
zauważyłeś że żadna ze stron praktycznie nie zająknęła się o np terroryźmie islamskim w tym kontekście ?
[Mam tylko jeden……..]
nikt nie lubi być traktowany protekcjonalnie.
nawet w necie
Nie wiem czy się dogadamy, bo ja z kolei ostatnie popisy Cruisea muszę popijać do konsumpcji jednocześnie fanem Neesana będąc. No, ale jeśli miałbym odwrócić proporcje to powierzy że Squid Game miałby bliżej remakeu Mumii, a może bardziej Jacka Ryana, niż Jerryego Maguirea.
Co do dyskusji że Śniegowym Bałwankiem (z całą sympatią, no offence plz), to całej jeszcze nie przebrnąłem, ale wobec tej info jestem zawiedziony. Mam nadzieję, że chociaż Hitlera dowieźli?