FilmySeriale

Przyszłość Gwiezdnych Wojen. (Epizod III: Zemsta Geeków)

Czytaliście poprzednie odcinki dyskusji? Nie? No ładne rzeczy. Marsz do czytania. Część pierwszą znajdziecie TUTAJ. A część drugą TUTAJ. Tylko pamiętajcie – wszystkie dyskusje zawierają spoilery!

DaeL: Nastał czas wojny domowej. Jon Favreau i Dave Filoni, atakując ze swego ukrytego wirtualnego studia, odnieśli pierwsze zwycięstwo w walce ze złowrogą Kathleen Kennedy. Tak przynajmniej wyglądałby skrót tej historii, gdyby chcieć go zaprezentować w formie żółtych napisów przesuwających się na tle kosmosu. Ale pozwólcie, że zarysuję konflikt nieco dokładniej. W Disneyu o Gwiezdne Wojny walczą w tej chwili dwie frakcje. Jedna to odpowiedzialni za Mandalorianina Jon Favreau i Dave Filoni ze wsparciem George’a Lucasa oraz ekipy robiącej serial Rebels. Druga to Kathleen Kennedy, Pablo Hidalgo i tzw. Story Group, czyli ekipa ekspertów/scenarzystów, którzy odpowiadają za sagę sequeli. Oficjalnie Gwiezdne Wojny zostały podzielone przez szefa Disneya, Boba Igera, który każdej z grup wykroił udzielne księstewko. I tak goście od Mandalorianina dostali nowe seriale Rangers of the New Republic, Ahsoka oraz kreskówkę The Bad Batch, podczas gdy ekipa Kennedy ma robić m.in. Lando, The Acolyte, Andor oraz High Republic. O tym, że stosunki pomiędzy grupami są niezbyt ciepłe najlepiej świadczy fakt, że ekipa Kennedy nie korzysta z technologii LED-owego wirtualnego studia, którą stworzyła firma Golem Creations należąca do Jona Favreau. Ale ten podział Gwiezdnych Wojen na dwie niezależne części długo nie utrzyma, bo Favreau i Filoni wyciągnęli ciężkie działa. Kennedy ogłaszając w grudniu nowe seriale, nie wiedziała o powrocie Luke’a. Ba, podobno uznano to za sabotaż, bo pojawienie się tej postaci kompletnie spuściło powietrze z multimedialnego projektu jakim jest The High Republic. Nikogo nie interesują książki, komiksy czy nawet kreskówki, które mają się toczyć w tym świecie (czyli na 200 lat przed upadkiem Republiki). W rezultacie Pablo Hidalgo puściły nerwy i zaczął krytykować na twitterze fanów, którzy płakali po pojawieniu się naszego ulubionego Skywalkera. Chyba nie muszę dodawać, z która z frakcji ja wiążę jakiekolwiek nadzieje na to, że powstaną jeszcze dające się oglądać filmy z tej serii.

To nie był najszczęśliwszy dzień w sztucznym życiu Dark Trooperów.

SithFrog: Dla mnie sprawa jest przegrana w kwestii pani Kennedy. Zadbała o wszystko jak rasowy project manager, ale zapomniała, że trzeba mieć spójną wizję artystyczną i plan na całość zamiast sztukować i improwizować. Najlepszym rozwiązaniem byłoby przekazanie wizji i dbania o spójność świata właśnie Filoniemu i Favreau, bo oni i kochają i “czują” Gwiezdne Wojny, a Katleen niech zostanie, ale niech zajmie się kwestią organizacyjną, biznesową i podobnymi sprawami. Trylogia sequeli udowodniła jej indolencję jeśli chodzi o stronę koncepcyjną, a zadyma z wywaleniem oscarowych reżyserów pracujących przy “Solo” (i efekt końcowy, tak w postaci filmu jak i wyników box office) tylko potwierdziła, że producentka powinna trzymać się z daleka od wszystkiego, co wiąże się z kreatywną częścią produkcji.

Crowley: Chciałbym móc jakoś bronić Kathleen Kennedy, ale nie wiem jak. Jako producentka osiągnęła wszystko i popełniła wiele absolutnie kultowych i fantastycznych filmów. Nie rozumiem, co stało się w Disneyu, że doszliśmy do aktualnego stanu rzeczy. Jej “wizja” nie broni się artystycznie, to już ustaliliśmy. Nie broni się finansowo, bo poza Przebudzeniem mocy i Łotrem, jej filmy radziły sobie w box office średnio lub źle. Nie broni się też w kwestii wyborów kadrowych. Jeśli już wybierała obiecujących reżyserów, to potrafiła zwolnić ich w połowie zdjęć. Nie widać konsekwencji w jej działaniach. Wspomnianą Wysoką Republikę zapowiadano jako wydarzenie książkowo-komiksowe, a tymczasem jeszcze zanim wystartowało, okazało się, że będzie też serial. Jak królika z kapelusza wyciągnięto też Rogue Squadron, którego zapowiedź 20 lat temu byłaby gigantyczną bombą i jako najważniejszą informację podaje… płeć reżyserki. Zdziwię się, jeśli wyjdzie z tego jeszcze coś ciekawego. Z drugiej strony nie ukrywam sympatii dla wizji Filoniego, bo on ma… no właśnie – wizję. To co robi, jest spójne i powiązane ze sobą, a do tego ma talent do wymyślania i prowadzenia postaci. Wojny klonów, a ostatnio Mandalorianin pokazały, że razem z Jonem Favreau kumają, o co chodzi w Gwiezdnych wojnach. Ale… No właśnie. Ale dobra animacja dla młodszych widzów i przyzwoity, lecz nie wybitny serial, wcale nie muszą być dobrymi prognostykami na przyszłość. Produkcje telewizyjne rządzą się swoimi prawami, a mnożenie kolejnych serii o kolejnych pobocznych postaciach rodzi obawy, że formuła wyczerpie się szybciej niż pomysły.  No i wreszcie z trzeciej strony: czy takie podziały wewnątrz uniwersum mogą doprowadzić do czegoś dobrego? Ostatnie czego potrzebują Gwiezdne wojny to kolejne problemy ze spójnością. Prędzej czy później doprowadzi to do kolejnego resetu (zapewne “miękkiego” skasowania sequeli). Tymczasem zapowiada się, że najbliższe lata, w odróżnieniu od dotychczasowego wałkowania do znudzenia sagi Skywalkerów, tematycznie będą rozrzucone po wszystkich możliwych kierunkach. 

DaeL: Otóż, to, takie szarpanie się o Gwiezdne Wojny może całą serię pogrzebać. Wystarczy, by kolejne filmy i seriale wzajemnie sobie zaprzeczały i próbowały przekręcać to, co ustaliła poprzednia część. Tak jak to było w trzech sequelach Disneya. I powiem coś więcej. Naczytałem się ostatnio sporo różnego rodzaju przecieków… i zakładając, że to przecieki, a nie spekulację, to mogę powiedzieć, że jeden pomysł Favreau i Filoniego bardzo mi się podoba, a drugiego bardzo się obawiam. Zacznę od tego pierwszego. Favreau i Filoni chcą znów sprowadzić do Gwiezdnych Wojen Thrawna. Pomysł jest moim zdaniem świetny. Zawsze twierdziłem, że trylogia książek Timothy’ego Zahna o Wielkim Admirale Thrawnie (Dziedzic Imperium, Ciemna Strona Mocy i Ostatni Rozkaz) zasługuje na miano prawdziwych sequeli filmów. To są książki zgrabnie napisane, pełne gwiezdnowojennego klimatu, zgodne z przesłaniem sagi, nie podważające tego, co osiągnięto w oryginalnych filmach… a jednocześnie wnoszące powiew świeżości. Najciekawsze jest w nich oczywiście to, że tym razem to “siły zła” stosują taktykę partyzancką i prezentują więcej kunsztu oraz inteligencji od wszystkich pozytywnych bohaterów razem wziętych. Dzięki temu nikt nie musi wysadzać kolejnej Gwiazdy Śmierci, a całość czyta się trochę jak thriller polityczny. Za tym, że twórcy Mandalorianina chcą dokonać adaptacji książek Zahna przemawiają trzy rzeczy. Po pierwsze – Filoni już wcześniej wprowadził postać Wielkiego Admirała Thrawna do kreskówki Rebels. Wprawdzie była to taka wersja “light” tego cudownego złoczyńcy, skrojona na potrzeby młodszej widowni, ale Zahn przy tym z Filonim współpracował, więc mają jakąś profesjonalną relację. Po drugie – okres w którym toczy się Mandalorianin to dokładnie ten sam czas, kiedy w starym EU (sprzed jego “kasacji” przez Disneya) Thrawn miał powrócić do znanych rejonów Galaktyki. Więc zgadza się timeline powieści. I wreszcie po trzecie – o Thrawna w Mandalorianinie dopytywała Ahsoka, która teraz będzie miała własny serial. Ta część planu podoba mi się niesamowicie, choć z drugiej strony nie wiem jak miałoby to zostać zrealizowane. Serial? Trylogia filmów kinowych? I czy jesteśmy gotowi gapić się na komputerowe facjaty Luke’a, Lei i Hana Solo przez tak długi czas?

SithFrog: Wolałbym nie. Nie mam pojęcia jak to rozegrać, ale zostawmy za sobą Luke’a, Leię i Hana. Fajnie było obejrzeć finał drugiego sezonu Mando, ale takie postacie mogą pełnić wyłącznie role piątoplanowe. Pojawić się na chwilę i zniknąć. Szczególnie jeśli nadal Disney będzie korzystał z możliwości technicznych, które bije zwykły komp z technologią deepfake. Im mniej tych dziwacznych, lekko przerażających, cyfrowych facjat bez życia, tym lepiej. Z Thrawnem nie mam problemu, książki mnie nie urzekły, ale może powrócić. Dajcie mu tylko innych adwersarzy po jasnej stronie, albo… zatrudnijcie aktorów w odpowiednim wieku i niech będą nowymi Hanami, Leiami i Luke’ami. Jeśli historia będzie ciekawa – jestem w stanie to przeboleć. Na pewno prędzej pogodzę się z takim stanem rzeczy niż kolejny Tarkinem a’la “Łotr 1”. 

Wielki Admirał Thrawn w wersji książkowo-komiksowej.

DaeL: Realizacja filmów z młodymi (czy relatywnie młodymi) bohaterami głównej sagi byłoby pewnym problemem. Ba, tym większym, że z jakiegoś powodu Disney nie może korzystać z technologii Deep Fake i raczy nas potworkami CGI w rodzaju Lei i Tarkina. Mam wrażenie, że to kwestia jakichś zapisów kontraktowych, to znaczy mieli zawczasu odpowiednie klauzule w umowach pozwalające wykorzystać facjaty aktorów w CGI, ale nie mają podobnej zgody na generowanie obrazu przez sztuczną inteligencję. Ale to też temat na odrębną dyskusję.

Crowley: A ja nie podzielam dobrego zdania o książkowej trylogii Thrawna. Czytałem ją chyba nawet w oryginale i delikatnie mówiąc nie urzekła mnie, ale sam niebieskoskóry admirał niech sobie knuje.

DaeL: No i teraz mam smuteczek, bo najwyraźniej się na książkach nie znasz 🙂 Nie twierdzę, że trylogia Thrawna to jakieś arcydzieło literatury, ale moim zdaniem to było bardzo solidne czytadło, które na tle całego Expanded Universe wyróżniało się mocno na plus.

Crowley: Nie widzę problemu, pod warunkiem, że nie będzie sztywniakiem, który rzuca groźne spojrzenia, pomiata podwładnymi i grozi, że zdobędzie władzę nad światem. W każdym razie Ahsoka będzie miała z kim walczyć i dla mnie ten serial ma duży potencjał. Teoretycznie jest nawet szansa na to, żeby spotkała Luke’a. Taka perspektywa jest dla mnie magiczna, zważywszy na jej relację z Anakinem. Za to dużo większe obawy mam co do serialu o Jeszcze Do Niedawna Ulubionym Lowcy Nagród W Galaktyce. Wskrzeszenie Boby Fetta to średnio udany pomysł, ale powiedzmy że się obronił w Mandalorianinie. Tylko o czym to by miało być? Na pewno nie może być powtórki z Mando, więc co? Kolejne Gwiezdne wojny na Tatooine? Bez sensu. Za to na pewno z chęcią zobaczę The Bad Batch. Klony z Clone Wars były świetne i chcę ich więcej, mogą być w formie animacji. O Rangersach nie wiem nic, więc ciężko mi się wypowiedzieć. Może wyjaśnia w końcu, co to ten Najwyższy Porządek? Bo jeśli o nim nawet nie wspomną, będzie to pierwszy sygnał o wymazywaniu sequeli. Przeczy temu jednak konserwowy Snoke w Mando. Sam już nie wiem. Jak dla mnie zapowiedzi duetu Filoni-Favreau to takie 50/50. 

Sporo tych zapowiedzi. A przecież brak tu jeszcze The Book of Boba Fett.

DaeL: The Book of Boba Fett to – jak się domyślam – sposób na to, żeby odwlec Mandalorianina o rok, do czasu, aż będzie wiadomo w którą stronę będą mogli pchnąć to uniwersum Favreau i Filoni. Czyli na razie dostajemy Bobę gangstera i kreskówkę o klonach, a jak przyklepią Thrawna, to ruszą Rangers oraz trzeci sezon Mando (czyli mówimy o 2022). A co do spotkania Luke’a i Ahsoki, i co do Anakina… Hmmmm… istnieje pewien rzekomy przeciek, który jest bardzo interesujący i świetnie współgra z tym co sukcesywnie wychodzi na jaw. Aczkolwiek równie dobrze może być to spekulacja. Chcecie usłyszeć o czym się ostatnio mówi w kręgach plotkarskich?

SithFrog: Dajesz!

Crowley: Ahsoka to nieślubne dziecko Yody i Chewbaki?

DaeL: Sam jesteś nieślubne dziecko Yody i Chewbaki!

SithFrog: Faktycznie Crowley ma coś z mądrości Yody i odrobinę surowego, zwierzęcego uroku Chewbaki…

Osnowa Mocy w serialu Rebels.

DaeL: Dobra, here goes. Według nowego kanonu wprowadzonego przez trylogię sequeli, pierwszym uczniem Luke’a (nie licząc Lei) był… Ben Solo. Tak twierdzą oficjalne książki i komiksy. A zatem odejście Grogu razem z Lukiem może oznaczać jedną z trzech rzeczy. Albo Grogu zaraz zginie czy zniknie, albo mamy do czynienia z małym retconem książek i komiksów, albo wreszcie szykuje się jakaś grubsza sprawa. Gdybym miał stawiać pieniądze, to pewnie stawiałbym na opcję numer dwa, ale po internecie chodzą plotki mówiące o tym, że Filoni, który pracował nad Wojnami Klonów i Rebeliantami, chce sprowadzić stamtąd wcześniejszy pomysł – Zasłonę Mocy (czy jakoś tak – po angielsku to Veil of the Force) – czyli miejsce znajdujące się poza czasem i przestrzenią, z którego można było sięgać w przeszłość i przyszłość, poznając nadchodzące wydarzenia albo zmieniając przeszłe. Odrzucenie Grogu przez Ahsokę i przekazanie go pod opiekę Luke’owi miało być wydarzeniem, które w jakiś sposób (najprawdopodobniej kontaktując się z Ahsoką) sprowokował Anakin Skywalker (czy duch Anakina), po to, żeby zmienić przyszłość. Co pasowałoby z kolei do innego już potwierdzonego przecieku, który mówił o tym, że George Lucas chciał “zrehabilitować” aktorsko Haydena Christensena i nalegał, żeby znalazła się dla niego rola w serialach Disneya. Mówię, że przeciek potwierdzony, bo sam Christensen przyznał, że pojawi się jeszcze w Gwiezdnych Wojnach. Aha, no i plotki internetowe mówią też o tym, że ta wersja nie będzie jeszcze zbyt ostentacyjna, to znaczy nikt nie powie wprost – Luke zaczął szkolić Jedi przed Benem, więc wyrzucamy sequele tak jak wcześniej wywaliliśmy Extended Universe. Wszystko to ma służyć stworzeniu gruntu pod taką decyzję w przyszłości.

SithFrog: To, co napisałeś pasuje mi jak wszystko inne, byleby wymazać ten nieudany eksperyment z trylogią sequeli. Wiemy co chcieli osiągnąć, wiemy, że nie wyszło, wiemy dlaczego. Zostawmy to na boku jako porażkę i jakiś nie wiem, alternatywny świat? A dalej podążajmy od momentu, w którym dzieje się Mandalorianin. Dla mnie bomba!

Crowley: Te plotki o powrocie Anakina i „wymiarze poza czasem i przestrzenią” są bardzo prawdopodobne, tym bardziej, że w zasadzie widzieliśmy już coś takiego w finale Rebeliantów. Może faktycznie macają się i badają teren przed skasowaniem ostatnich filmów, ale myślę, że nie po to pokazywali Grogu duszącego szturmowców, żeby po prostu zrobić z niego Jedi. Ale czemu nie mówicie nic o drugiej części uniwersum, tej pod skrzydłami Kennedy? 

DaeL: Bo o tym porozmawiamy… za tydzień. To znaczy tak naprawdę to nie za tydzień. Ale za tydzień damy to do przeczytania 🙂

To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 101

  1. Marvel chcąc włączyć to co robił Fox i Sony będzie wprowadzać wieloświaty, to czemu StarWars nie może robić tego samego?
    Jedyne czego się boję (w przypadku obu marek) to że zaleje nas fala fan service, która zabije jakąkolwiek oryginalności i błyskawicznie zużyje wszelkie pomysły. Ile razy słyszało się fanów chcących więcej Hana lub Wojen Klonów (albo Boba Fetta)? Czy w dziesiątkach linii czasowych pozostaną jeszcze jakieś tajemnice i niedopowiedzenia?
    Z trzeciej strony jednak, tak właśnie funkcjonuje DC i pomimo że zdarzają się tam potwory niedoglądania, to co jakiś czas powstaje coś oryginalnego.
    Pytanie też, czy moda na takie filmy/seriale się utrzyma? Wielu porównuje kino superbohaterów i sci-fi do westernów, na które w pewnym momencie zabrakło rynku. Ale czy rzeczywiście to nam grozi? A może zamiast załamania, będziemy oglądać powolną ewolucję wraz ze zmianami trendów wśród widzów?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Dla mnie wieloświaty to symbol braku pomysłów na to co zrobić z tym uniwersum, które masz. A SW filmowo i serialowo nawet nie zostało lekko napoczęte. Potencjał jest niezmierzony, trzeba tylko dać to ludziom, którzy wiedzą co robią i mają pomysły.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Tylko, że fani chcą więcej Luka, Leie, Hana, Vadera … a nie można ich wsadzać jako cameo do co drugiej produkcji, bo to straci jakikolwiek sens. Wieloświat natomiast pozwala opowiadać więcej historii z ukochanym postaciami (które też sprzedają najwięcej zabawek). Do tego w przypadku pomyłki, łatwo można się z danego pomysłu wycofać, więc studio mogłoby pozwolić sobie na większą liczbę mniejszych projektów (chociażby żeby wypełnić Disney +).
        Tylko można z takim podejście łatwo przesadzić. Fani zamiast słyszeć o 15 wersji rzeczywistości, która różni się tym, ze Luk zamiast ręki stracił stopę, po prostu mogą się zmęczyć marką.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. No właśnie. A fani wcale nie chcą w kółko Luka, Lei, Hana i Vadera co udowodniły KOTORy, Rogue One, Mandalorianin itp. Owszem, cameo były, ale Mando chwalono zanim pojawiła się Ashoka czy Boba Fett. W R1 mogłoby nie być Lei i Vadera i też byłoby git.

          Ten świat zasługuje na świetne historie i jeszcze może je dostać, bez robienia 15 uniwersów równoległych.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. Nie chcą. W Mando nie było ani Lei ani Hana ani Luka. Fani oceniają go lepiej niż sekłele, gdzie byli.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
    2. Dlaczego Star Wars nie może robić tego samego? Bo nie wszędzie wieloświat pasuje? Chciałbyś go w, nie wiem, Władcy Pierścieni? Ja nie i mam nadzieję, że Ty też 😉 Z Gwiezdnymi Wojnami jest podobnie, to była i jest opowieść wielopokoleniowa. Zupełnie inna konwencja niż Marvel i DC gdzie bohaterowie utknęli w Dniu Świstaka. Chociaż ich historie mają mają po kilkadziesiąt lat to nie starzeją się, nie awansują w pracy, nie statkują się, nie zmieniają im się poglądy. W Star Wars jest na odwrót, postacie dostają tak głęboki character development, że są nie do poznania. Anakin z TPM i Vader z ANH to jedna i ta sama osoba a różni się praktycznie wszystkim.

      Co do fanserwisu i braku jakiejkolwiek oryginalności to nie ma się czego bać, to już jest w SW od dłuższego czasu. Jeśli miałbym opisać twórczość Filoniego w jednym zdaniu to właśnie tak by ono brzmiało. Stary Kanon skasowano chyba tylko po to by mógł go przepisać. Co prawda, gorzej i infantylniej, ale po swojemu 😉

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. To serial Andor będzie robić frakcja Kennedy? Ups, kiepsko to wróży. 🙂
    Nie znam Wojen Klonów, książek nie czytałem, nazwisko Thrawn nic mi nie mówi, jednak myślę, że wszystkie przedstawione przez autorów artykułu koncepcje byłyby lepsze niż ta g… trylogia sequeli. Zaznaczam jednak zdecydowanie, że nowi aktorzy w roli tych wszystkich Luków, Hanów i Lei, którzy niechybnie musieliby się pojawić przynajmniej w epizodach, są dla mnie absolutnie nie do przyjęcia (jak nie do przyjęcia jest film „Solo”). O niebo wolę już te rzekomo kiepskie animacje twarzy. Zwłaszcza gdy – animowany czy nie – Luke’a gra Mark Hamill. 🙂 Zresztą nie wiem coście się tak uczepili o te animacje Luke’a, Tarkina czy Lei? Dla mnie wyglądają całkiem akceptowalnie. A jeżeli jest już jakaś lepsza technologia to całkiem miodzio. A tu wszyscy kręcą nosami. Kurcze – i to kręcą tymi nosami ludzie zachwycający się animkami z Wojen Klonów, jakimś niebieskim Thrawnem i ślęczący nad tym po kilka sezonów! 😛

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Hej! Animacje to ty szanuj, bo wyglądają (jak dla mnie) naprawdę dobrze. I są lepsze od sequelo, choć to chyba nie jest wyróźnienie…

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Czemu narzekać na animacje Lei czy Tarkina? Bo wyglądają średnio, zwłaszcza na tle wysokobudżetowej oprawy całości. Kiedy jeszcze te twarze CGI pojawiają się miejscami, na dalszym planie, to ok da się oglądać. Ale pomysł, żeby skupić cały film/serial na takiej postaci brzmi tragicznie. Po prostu taki niespójny wygląd postaci budzi dysonans. Można oglądać animacje bez narzekania na wygląd postaci, można grać na komputerze i nie narzekać na wygląd postaci. Ale musi to wszystko być ze sobą spójne. A tu oglądasz film, większość obsady to prawdziwi ludzie, a ta jedna przeszkadza, bo widać że jest doklejona.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Pełna zgoda. Nie dość, że to wygląda naprawdę źle w zderzeniu z prawdziwymi aktorami na planie to jeszcze okazuje się, że byle ziom z PCtem jest w stanie osiągnąć lepszą jakość:

        https://www.youtube.com/watch?v=wrHXA2cSpNU

        A ta twarz Tarkina bez żadnych emocji i z pustymi oczami to będzie mi się śnić już zawsze 😛

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. No i tu się różnimy, bo ja żadnego dysonansu nie czułem, a Wielki Moff Tarkin nie śni mi się po nocach. 🙂 Nie sądzę też, żebym był jedynym takim człowiekiem na ziemi.
        Owszem, jeżeli da się to zrobić lepiej, to trzeba próbować. Zawsze powinno się dążyć do doskonałości. Nie zgadzam się tylko na próby uwalenia całego pomysłu z animowaniem twarzy aktorów, bo coś tam się komuś nie podobało. Mnie się podobało. Na pewno bardziej niż wsadzenie byle chłystka do Sokoła Millennium i kazanie mi wierzyć, że to Han Solo. Jestem czuły na tym punkcie. Już nowa aktorka w roli Mon Mothmy była dla mnie sporym problemem. 🙂

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Chyba można to porównać do animacji live-action motion capture (Ekspres Polarny, Opowieść Wigilijna), niektórzy nie mieli z nią problemów, innych wręcz odpychała. Głosy negatywne jednak przeważyły i całkowicie z niej zrezygnowano (w kinie).
          Może podobnie będzie z tymi twarzami CGI? Jeszcze mają nadzieję, że coś będzie z tej technologii, ale w końcu ogarną, że deepfake daje lepsze efekty i się na nią przestawią.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Jeżeli to faktycznie lepsza metoda (nie mam porównania, bo nigdy się tym nie interesowałem) to pewnie tak będzie.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  3. Ja off-top, ale z podwórka Disneya.
    Wracam z tematem VandaWision. Jako, że półmetek serialu i co nieco się wyjaśniło. Czy zgadzacie się z tymy wszystkimi „ekspertami”, którzy narzekają na ten serial, a w zasadzie na jego sitcomowość. Amerykanie ponoć są serialem zachwycenie w polsce same marudy oczekujące kolejnej superbohaterskiej sieczki. https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2021/01/28/wandavision-serial-online-disney-plus-opinia/
    Dla mnie ten serial to póki co pier… złoto. I paradoksalnie to czwarty odcinek był tym najsłabszym. Uśmiałem się dobrze bawiłem napawałem się KAPITALNĄ grą aktorską. No przecież taka idealna odskocznia to coś wspaniałego na rozpoczęcie nowej fazy. Bójek, wybuchów mocy i walk ze złoczyńcami jeszcze się naoglądamy zawarzywszy na to, że F&WS to będzie raczej tylko naparzanka BW to samo i to jeszcze w mocno wyglądającej na radziecką rosji.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Przyznaję bez bicia, że nie wyrobiłem się z krótką analizą pierwszych odcinków przed premierą czwartego. Na razie jak dla mnie serial jest strzałem w dziesiątkę, chociaż seriali, które kopiuje nie znam nic a nic. Tak jak piszesz, aktorstwo, luz, „inność” to jego ogromne zalety. Niestety pewnie na końcu będzie nawalanka, ale na razie to bardzo fajna i świeża rzecz.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Tym bardziej mnie denerwuje ten szloch u polskich krytyków, że nudne, że sztywne, że bezsensowne. Te reklamy hydry, te kapitalne gagi, ta gra wyrazem twarzy. W trzecim odcinku Vision miał nawet trochę więcej moim zdaniem fajnych momentów niż Wanda, zwłaszcza sceny przy płocie. Możliwe, że jeszcze ze dwa odcinki takiej luźniejszej formuły będą bo tak wynika ze zwiastunów, że będzie jakieś ala hallowin, ale naprawdę to jest kawał precyzyjnej roboty i troszeczkę sztuki w MCU. A tak jak napisałem wyżej nawalanki się jeszcze naoglądamy. I tak jak szczerze oglądając zwiastuny byłem bardzo sceptycznie nastawiony wręcz zastanawiałem się czy nie będzie to pierwsza produkcja Marvela, którą odpuszczę tak kupiła mnie ona od pierwszej sekundy.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. To ja szlocham, a właściwie nie tyle szlocham co ziewam. Kompletnie mnie nie rajcuje taka forma i zakładałem, że będzie jej odrobinę, a potem właściwa akcja i fabuła. Po drugim odcinku straciłem wątek, bo wynudziłem się do momentu, w którym sprawdzałem ile jeszcze do końca (przy odcinkach trwających ile? 20? 30 minut?). Przerost formy nad treścią póki co.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Prawdę mówiąc trochę nie rozumiem. Przecież zapowiadano jaki będzie format tego serialu. No serio pokaz magiczny cię nie rozbawił. Albo sąsiad tak bardzo zajęty przycinaniem żywopłotu, że piła zaczyna przecinać mur, bocian, przekomicznie sąsiadka. Jak dla mnie nie ma ani jednej fałszywej nuty. A Wanda to jest po prostu aktorski majstersztyk.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Nie, ani trochę. Pokaz magii był zabawny jak wygłupy pijanego wujka na weselu. Upił się i próbuje tańczyć, ubaw po pachy 😉 Humor z lat 50tych zabawny dla ludzi z lat 50tych. Totalny slapstick, kompletnie nie moja bajka 🙂

              Ale jak ktoś lubi to spoko, nie oceniam, żeby nie było 😉

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Pokaz magii był fajoski, a poza tym prawdopodobnie w symboliczny sposób nawiązywał do sprowadzenia przez Wandę do jej wyimaginowanego świata Visiona. Muszę w końcu napisać ten tekst. 😉

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Pisz pisz, jestem ciekaw. Dla mnie to były nudy na pudy, jestem prosty człowiek 😀

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
    1. Ten argument się kupy nie trzyma. Stwierdzenie, że film jest dla dzieci, to nie jest carte blanche dla każdej głupoty czy nielogiczności. Niestety taki protekcjonalny ton jest częsty w przemyśle rozrywkowym, i dlatego od lat 90. mamy regres mądrego kina dla dzieci, na rzecz obrazów bezwartościowych.
      Poza tym uzasadnienie to wydaje mi się – w kontekście Ostatniego Jedi – racjonalizacją post hoc. Nie można jednocześnie przeprowadzać dekonstrukcji archetypów i twierdzić, że obraz jest skierowany do widowni młodej.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. To tylko żart mający przypomnieć wszystkim oburzonym fanom po co się spinać, to przecież tylko filmy 🙂 I przypomnienie, że pierwotnie George Lucas planował te filmy dla dzieci. A to, że coś jest dla dzieci nie znaczy, że jest głupie (patrz: Paddington), o czym sam autor baneru przypomina w swoim wideoeseju.
        Nigdy nie rozumiałem oburzenia wobec „Ostatniego Jedi”, dla mnie ten właśnie film najlepiej oddaje ducha pierwszej trylogii „SW” ze wszystkiego, co działo się ostatnio w uniwersum, a pod względem stricte sztuki filmowej to być może najlepszy film w całej serii (obok Ep. V).

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Kwestia ,,oddania ducha pierwszej trylogii” to bardzo subiektywna kwestia. Bo czy epizod VII nie ma tego ducha, skoro jest na granicy plagiatu Nowej Nadziei? Albo epizod IX który jest przepełniony wszelkimi rodzajami fan service’u? Albo epizody I-III, skoro tworzył je sam Lucas? Nie da się obiektywnie stwierdzić, co oddaje ducha starych filmów, a co nie.
          Można napisać natomiast, że film się nie podobał. I można podważać argumenty innych osób. Bo skoro broni się filmu, że nie należy patrzeć na szczegóły, bo to tylko bajeczka dla dzieci, to jak można jednocześnie używać argumentów o dekonstrukcji archetypów i demitologizacji?
          Podobnie, uważam że nie można mówić, że epizod VIII, trzyma ducha oryginału, skoro jednocześnie wywraca do góry nogami wiele motywów, tam zaprezentowanych (przeznaczenie, celowość podróży, rozróżnienie dobra od zła, archetyp mentora i ucznia).

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. TLJ oddaje ducha pierwszej trylogii (a przynajmniej pierwszych dwóch filmów) między innymi w tym, że stara się nieustannie pokazywać coś nowego i zaskakującego, nie stroni od humoru i rozbudowuje świat przedstawiony, przecierając dla niego nowe szlaki. Tak, w tym kontekście również epizody I-III miały chwilami odrobinę tego ducha i była to ich największa zaleta. Natomiast fan service i kopiowanie starych pomysłów (jak w VII i IX) to nie to samo, co oddawanie ducha starej trylogii, a wręcz jej zaprzeczenie. To prawda, że Lucas wzorował się chociażby na westernach czy filmach samurajskich, jednak głównym celem było zaprezentowanie czegoś nowego i ekscytującego, co mu się udało.
            Powtarzam też, że tekst o „filmie o kosmicznych czarodziejach dla dzieci” ma na celu jedynie przypomnieć, żeby trochę spuścić z tonu co niektórych bardziej zapalczywych krytyków, bo to rozmowa o filmie a nie o zanieczyszczeniu środowiska czy głodzie w Afryce. Poza tym fakt że film jest przeznaczony dla dzieci w niczym mu nie umniejsza i nie oznacza, że nie można go poddać poważnej analizie, również pod kątem „dekonstrukcji archetypów i demitologizacji”. (Btw, nie uważam, by jakaś poważna dekonstrukcja czy demitologizacja miała miejsce w „Ostatnim Jedi”, jeśli już to raczej naturalna ewolucja na bazie wcześniejszego materiału, w przeciwieństwie do stagnacji epizodów VII i IX. Zwłaszcza IX).
            Lubię Gwiezdne Wojny jako franczyzę i czerpię radość z obcowania z tym miłym uniwersum nie mnniejszą niż w przypadku światów np. Marvela, Kaczogrodu czy serii o Obcym. Docelowa grupa wiekowa nie ma tu nic do rzeczy. Nie chciałem być protekcjonalny podrzucając ten obrazek, jedynie zwracam uwagę na zjawisko toksycznego fandomu, który często z przesadą atakuje tych, którzy mają inne zdanie na temat ich ulubionej franczyzy, a często również samych twórców, próbując zmusić ich np. do usunięcia czy dekanonizacji tego odcinka, który fandomowi się nie podoba. Jeszcze gorzej jest, jeśli twórcy tym naciskom ulegają (co nieco sugeruje „Skywalker”). Filmy i inne teksty kultury są jakie są, możemy godzinami debatować o ich mocnych i słabych stronach (co samo w sobie jest świetną zabawą), pamiętajmy tylko, że rozmawiamy o rozrywce, nie trzeba z tego powodu wychodzić na ulice 🙂

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Z epizodami VII i IX próbowałem tylko pokazać, że ,,duch starej trylogii” jest pojęciem bardzo nie ostrym i przez to może być bardzo różnie interpretowany, zarówno jako rozbudowa historii, jak i jej powtarzanie w innych szatach.
              Tekst “film o kosmicznych czarodziejach dla dzieci” uważam za ciekawy punkt wyjścia do dalszej dyskusji, a nie bycie protekcjonalnym. Bo co znaczy, że film jest dla dzieci? Czy taki WALL-E przez to, że jest dla dzieci, nie może mieć również ważnego przekazu dla dorosłych? Oczywiście, że może. Dlatego uważam, że nie powinno się bronić tym argumentem filmu. Zwłaszcza, że wiele osób jednocześnie używa argumentów o nietypowej konstrukcji filmu (co jest jednym z aspektów, których dzieci nie dostrzegą).
              Osobiście nie lubię epizodu VIII, bo według mnie ma słabą fabułę, a w kilku miejscach gdzie prezentuje ciekawe pomysły, całkowicie marnuje ten potencjał (sojusz Kylo i Rey, upadek Ruchu Oporu, poświęcenie Fina, nawet depresja Luka).
              Czy powinien być usunięty? Raczej nie. Choć chciałbym zobaczyć inną kontynuacje epizodu VI.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
            2. „że stara się nieustannie pokazywać coś nowego i zaskakującego, nie stroni od humoru”
              O tak. Dla mnie np. istotnym novum była wiedza, że w stanie nieważkości można zrzucać bomby, a byle stateczkiem można rozwalić ogromny krążownik, skacząc w nadprzestrzeń w odpowiednim momencie. Kurcze, że też dotąd nikt na to nie wpadł! Jak by to ułatwiło życie rebeliantom. Po co im krążowniki i jakieś megalomańskie gadżety Imperium, skoro można je rozwalić byle x-wingiem albo i starą handlową krypą (wszak hipernapęd montuje się niemal wszędzie). Kto wie, może i przez Gwiazdę Śmierci dałoby się przelecieć tą metodą, niczym gówno przez jelita gęsi? O ileż to prostsze niż tradycyjne sposoby zwalczania Gwiazd Śmierci. A jak dowodzi historia wszelkich wojen ochotnicy na pewno by się znaleźli.
              Zaś najlepszym przykładem świetnego poczucia humoru twórców był dla mnie lot supermena przez próżnię – tamdadadamdam, tamdadadamdam…

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Poszukiwanie granic realizmu w filmie, który na realizm nie zwraca uwagi jest zawsze ciekawe. Bo też uważam, że to taranowanie w hiperprzestrzeni to przesada, choć w sumie jest bardziej zgodne z fizyką niż dźwięk w kosmosie, czy widoczne promienie laserowe.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Nie chodzi tyle o sam realizm co o przyjęte założenia. To jak z czarami w fantasy. Dźwięk i lasery są w tym świecie od początku, ale hiperprzestrzeń zawsze służyła tylko do przemieszczania się. To co? Do tej pory wszyscy byli tak głupi, że nie zauważyli, że w ten sposób można walnąć we wrogi statek? Toż już w starożytności zauważono, że rydwanem można nie tylko powozić, ale i przejechać pieszego wojownika, a nawet wywrócić rydwan przeciwnika.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
              2. O jakich „przyjętych założeniach” mówisz? W świecie Gwiezdnych Wojen nie ma żadnych „przyjętych założeń” odnośnie fizyki. Pomysł z walnięciem we wrogi statek z hiperprzestrzeni nie jest bardziej nielogiczny niż słynny sposób na załatwienie Gwiazdy Śmierci z pierwszego filmu (może za kolejne 30 lat dostaniemy film, który to wyjaśni, tak jak Rogue One wyjaśnił mankament GŚ 😉 . O tego typu nielogicznościach można debatować w nieskończoność, są one w każdym filmie serii i to nie one decydują o jakości filmu. Gdy mówię o innowacyjności, mówię o podejściu do opowiadanej historii, o materii filmowej, o kreacji bohaterów, nie o fizyce i drobnych rozwiązaniach fabularnych, bo te zawsze można skrytykować. Gdybyśmy chcieli każdy film z serii omawiać pod tym względem, każdy musielibyśmy wyrzucić do śmieci. O jakości danego obrazu decydują inne aspekty – reżyseria, kunszt artystyczny, teczniczny i aktorski, prowadzenie postaci, wreszcie treść (nie mylić z fabułą).

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Każdy świat fantasy ma swoje wewnętrzne „założenia”, których się trzyma. Tylko osobom z zewnątrz wydaje się, że w fantasy wolno wszystko. Stąd bierze się filmowa i książkowa tandeta, której nikt nie czyta i nie ogląda. Zresztą myślę, że doskonale rozumiesz o czym mówię. Nie wyskakuje się w ósmej części z czymś co równie dobrze każdy głupek mógł zrobić w siedmiu poprzedzających.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Gdybyśmy mieli trzymać się tylko tego, co było w pierwszym filmie… to seria po pierwszym filmie by umarła.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Nie chodzi o trzymanie się tylko tego co w pierwszym filmie, ale o utrzymanie wewnętrznych praw rządzących światem. Lepiej to widać w fantasy niż sci-fi. We Władcy Pierścieni mamy magię i te sprawy. Mimo to Gandalf nie rzuca kul ognia w Drużynie Pierścienia i jakby zaczął to robić nagle w Hobbicie, to byłoby dziwne.
                  Można by to tłumaczyć, że przecież magia to magia i nie warto się czepiać. Ale jednak burzyłoby to jakoś spójność przedstawionego świata i zadawało pytania, czemu nie rzucał kul ognia w innych wrogów.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. Nie mówię, żeby nie wprowadzać niczego nowego. Chodzi o to, żeby to nowe nie stało w jawnej sprzeczności z dotychczasowym. A TLJ pełen był właśnie takich jednorazowych pomysłów, które de facto stworzono tylko dla jednej efektownej scenki, a które w perspektywie uniwersum do niczego nie posłużą.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. Oczywiście, że istnieją pewne standardy wewnątrz światów fantastycznych, oczywiście. WIęc ustalmy, o czym właściwie rozmawiamy. Fizyka w „Gwiezdnych Wojnach” zawsze była wzięta z dupy, więc żaden nowy nielogiczny pomysł na tym polu w niczym serii nie krzywdzi. A gdy mówię o rozwoju serii, mam na myśli raczej materię filmową oraz strutkturę opowieści. Pod tym względem, TLJ jest dla mnie takim samym skokiem jakościowym względem poprzednich odcinków serii, jak „Imperium kontratakuje” było względem „Nowej nadziei”. (Btw, epizod V też mocno oburzył fanów w momencie premiery i też były odzewy o dekanonizację filmu, tylko internetu nie było ;))
                  Tutaj kilka przykładów tego, o czym mówię:
                  https://www.youtube.com/watch?v=CE7SkcoyVAI

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                6. W ogóle u twórców nowej trylogii, a TLJ w szczególności, widzę te same mankamenty w myśleniu, co u dedeków z GoT. Po pierwsze wciskany na każdym kroku fanserwis. Po drugie (i znacznie gorsze), ta pogoń za efektem „WOW!”. Dla tego efektu, na użytek jednej scenki, bez oglądania się na wewnętrzną logikę pokazywanego świata i na dotychczasowy sposób prowadzenia postaci. Zróbmy coś WOW! Niech Arya zabije Nocnego Króla, niech Daenerys spali Królewską Przystań, niech Luke wyrzuci miecz świetlny, niech mały statek rozwali krążownik skacząc w hiperprzestrzeń, niech Leia polata sobie w próżni, niech spadną bomby, niech widzom opadną szczęki!
                  Ale gdy już szczęki wrócą na swoje miejsce, widz zorientuje się, że ktoś go tu robi w konia. I że psuje mu takimi wygłupami odbiór ukochanego uniwersum. I co sobie pomyśli? Widać to w komentarzach do tych filmów i wynikach sprzedaży.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                7. No cóż, nie zgadzam się. Widać oglądałem inny film. TLJ, który ja oglądałem to jedyne disneyowskie SW, które opierają się fanservisowi. Zmiany, które wprowadza TLJ nie służą efektowi „WOW” (jak w słusznie przywołanej przez Ciebie „Grze o tron”) tylko opowiedzeniu koherentnej historii. Luke odrzuca miecz nie dla efektu „WOW”, tylko właśnie dlatego, że tak wynika z logicznego rozwoju postaci na podstawie jego charakterystyki zbudowanej w pierwszej trylogii. To ciekawa, skomplikowana postać. A Leia lata, bo w końcu używa mocy, co jakoś jej się nie przytrafiło w oryginalnej trylogii, chociaż ciągle się tam o tym mówiło. (Dodajmy, że granice korzystania z Mocy nigdy nie zostały konkretnie określone). Wbrew temu, co mówisz, te przykłady właśnie potwierdzają wewnętrzną logikę świata w świecie SW, a nie jej zaprzeczają.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                8. Mogę się zgodzić tylko w kwestii fanserwisu. Faktycznie w TLJ jest tego niewiele lub wcale. Miałem głównie na myśli GoT i pozostałe części nowej trylogii.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
            3. Odpiszę tu, bo się wyczerpały replaye w jednym ciągu.

              „TLJ, który ja oglądałem to jedyne disneyowskie SW, które opierają się fanservisowi.”

              Czyli cała bliźniacza sekwencja Ren (Vader) prowadzący Rey (Luke’a) na spotkanie ze Snołkiem (Palpim) to wcale nie jest fanserwis? A potem Rey (Luke) dowiaduje się (i widzi na własne oczy), że przyjaciele giną, a złol jest przygotowany na tajny plan to też nowum? I to, że Ren (Vader) zabija Snołka (Impka)?

              Jaskinia gdzie musisz odnaleźć siebie. Czy ja tego gdzieś nie widziałem?

              „Zmiany, które wprowadza TLJ nie służą efektowi “WOW” (jak w słusznie przywołanej przez Ciebie “Grze o tron”) tylko opowiedzeniu koherentnej historii.”

              Moim zdaniem służą zaskoczeniu widza i zrobieniu na opak w stosunku do tego, czego można się spodziewać, natomiast koherentnej historii to ja tu nie zauważyłem za grosz.

              „Luke odrzuca miecz nie dla efektu “WOW”, tylko właśnie dlatego, że tak wynika z logicznego rozwoju postaci na podstawie jego charakterystyki zbudowanej w pierwszej trylogii. To ciekawa, skomplikowana postać.”

              W teorii tak, w praktyce wyszło kiepsko, bo dorzucono niezręczne próby z humorem. Odrzucenie miecza groteskowe, picie mleka z alienowego cyca (wiem, prawie) obrzydliwe, Luke w scenariuszu jest skomplikowaną postacią, na ekranie jest bezdomnym kloszardem. Czekałem aż zacznie pierdzieć.

              „A Leia lata, bo w końcu używa mocy”

              I znów: nie mam nic przeciw pomysłowi, ale wykonanie groteskowe i niezamierzona parodia wyszła.

              Generalnie humor w tym filmie to jest poziom Scary Movie 14 albo seriali dla młodzieży na Disney XD. Rurki sikające wodą ze skafandra Finna, BB-8 zatyka „przecieki” iskier przy zwarciu jakby to była woda. Żenada, po prostu żenada. Nie zapominajmy o żartach z „twojej starej”.

              No i cała wyprawa do kosmicznego Las Vegas z przesłaniem, że w życiu chodzi o to, że trzeba uwalniać kosmiczne osiołki (a tak naprawdę debile przywieźli szemranego typa, przez którego ginie 80% resistance).

              Albo komador Fioletowe Włosy. Też piękny wątek. Poe musi nauczyć się ślepo podążać za władzą i nie kwestionować niczego. Edukacyjne 🙂

              Cały ten kosmiczny wyścig żółwi to jest padaka i przypomina animacje ze Strusiem Pędziwiatrem.

              Ech, nie mogę jaki ten film jest słaaaaaaaaby, aż mam nerwa 😛

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. „Czyli cała bliźniacza sekwencja Ren (Vader) prowadzący Rey (Luke’a) na spotkanie ze Snołkiem (Palpim) to wcale nie jest fanserwis?”
                Hmm, ja rozumiem fanserwis, jako umieszczanie niektórych scen lub wątków dla zadośćuczynienia zachciankom fanów. Natomiast umieszczanie scen lub wątków zerżniętych z poprzednich części, bo się nie ma własnych pomysłów, to raczej wtórność. 🙂 Ale owszem – jest tego multum.
                „Moim zdaniem służą zaskoczeniu widza i zrobieniu na opak w stosunku do tego, czego można się spodziewać”
                Czyli dokładnie wspomniany przeze mnie efekt „wow!”. Tak uwielbiany przez głupiego i głupszego. Odnoszę wrażenie, że całe „nowatorstwo” TLJ sprowadza się właśnie do tego.
                „Poe musi nauczyć się ślepo podążać za władzą i nie kwestionować niczego. Edukacyjne”
                Pewnie ta pani wcześniej szkoliła szturmowców. 😉

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
              2. Cóż, nie mogę się zgodzić z żadnym z tych argumentów. Sekwencja spotkania ze Snokiem nie ma nic wspolnego z fanserwisem, tym bardziej, że prowadzi do zupełnie innej konkluzji niż wspomniana scena z EP. VI. Natomiast cała fabuła epizodów VII i IX to wręcz synonim fanserwisu. Poe nie miał nauczyć się ślepo słuchać rozkazów – kompletnie nie zrozumiałeś tego wątku. Chodziło o to, by dojrzał i przestał działać impulsywnie bez względu na konsekwencje, by mógł stać się dowódcą z prawdziwego zdarzenia. Opierają się one na nostalgii, podczas gdy TLJ jawnie z nią walczy. Humor to rzecz bardzo subiektywna, ale moim zdaniem w SW nigdy nie był najwyższych lotów, przyznajmy to wreszcie – zwłaszcza gdy za scenariusz odpowiadał Lucas. W TLJ nie wyróżnia się pod tym względem ani pozytywnie, ani negatywnie. Co do wizerunku Luke’a… Czy nikt już nie pamięta, jak wprowadzono postać Yody? Nie to, żeby Luke miał kopiować Yodę, tylko tamta postać była o wiele bardziej groteskowa i oderwana od rzeczywistości niż Luke pijący mleko z cycka i jakoś nikomu to nie przeszkadzało.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. „prowadzi do zupełnie innej konkluzji niż wspomniana scena z EP. VI”

                  Ekhem… „Ren (Vader) zabija Snołka (Impka)”.

                  „Chodziło o to, by dojrzał i przestał działać impulsywnie bez względu na konsekwencje, by mógł stać się dowódcą z prawdziwego zdarzenia. ”

                  Hahaha, jest dokładnie odwrotnie. Ja zrozumiałem o co chodziło, ale napisałem nie o tym co autor miał na myśli tylko co wyszło na ekranie. Fajny pomysł, ale tego nie ma w filmie 🙂 W sensie: przez to, że zamiast wziąć gościa na bok i wyjaśnić mu jaki jest plan i przywołać do porządku w rozumny sposób to głupie baby trzymają go w totalnej niewiedzy nie rozumiejąc, że taki 'loose cannon” nie będzie siedział bezczynnie patrząc jak zmierzają do katastrofy. Efekt? Bunt, konflikt wewnętrzny, spadek morale i dodatkowe ofiary przez akcję zainicjowaną rękami Poe. To trochę jakby rodzice chcieli nauczyć dziecko, że piekarnik parzy pozwalając mu wleźć do środka. Wtedy na pewno się nauczy. Więc znów: pomysł na morał i wątek ok, ale realizacja koszmarna.

                  W jednym się zgadzamy: TLJ walczy z nostalgią i generalnie walczy z Gwiezdnymi Wojnami, bo albo Johnson ich nie lubi albo nie rozumie. A wiesz po czym wnoszę? Po tym:

                  „Czy nikt już nie pamięta, jak wprowadzono postać Yody?”

                  Yoda UDAWAŁ małego, zwariowanego małpiszona, bo tesował Luke’a. Chciał sprawdzić jaki jest zanim się ujawni jako mistrz Jedi. To było umyślne i jak tylko Yoda wyjawia kim jest naprawdę zupełnie zmienia zachowanie i już nie wraca do „małpiszonowania”. Wy (Ty i Johnson) zdajecie się tego nie rozumieć za grosz. Dlatego nagle Yoda-duch w TLJ znów zachowuje się jak małpiszon. Czemu? Cholera wie. Fanserwis? Więc porównanie do kloszarda Luke’a nieurpawnione, bo jedna kreacja z drugą nie ma nic wspólnego.

                  Humor jest rzeczą subiektywną, ale w starej trylogii na pewno był 3x wyższych lotów niż w prequelach. Poziom humoru w TLJ plasuje się na tym samym poziomie co Jar Jar Binks. On wdepnął w kupę, a Finn ma śmieszne rurki sikające wodą. Boki zrywać.

                  Generalnie konkluzja TLJ jest taka: nikomu nic nie wychodzi, każdy zawodzi na całej linii, a na koniec sytuacja jest taka sama jak na początku poza tym, że TFO straciło szefa i wielki statek, a Resistance ma Sokoła Milenium i 20-kilka osób w składzie.

                  A co do fanserwisu: Rey krzycząca wooohoo w SM czy pierścień ze znaczkiem rebelii też nie są fanserwisem?

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Zabicie Snoke’a to nie konkluzja tej sceny. Konkluzją jest przejęcie przez Kylo Rena władzy, a w ep. VI chodziło o odkupienie Vadera i zamknięcie character arcu tej postaci. Nie sądzę, by ta scena miała nawiązywać do epizodu szóstego, ale nawet jeśli, to nie każde nawiązanie jest fanserwisem, a nie każdy fanserwis jest automatycznie zjawiskiem negatywnym. Problem pojawia się, gdy tego fanserwisu jest za dużo i zostaje on wykorzystany w sposób, który nie rozwija historii. Tak jest na przykład z wprowadzeniem Lando w ep. IX, które ma na celu jedynie wprowadzenie postaci z oryginalnych filmów, nie dając mu do robienia nic, czego nie mogłaby zrobić jakakolwiek inna postać piątoplanowa. Z podobnych powodów nie uważam epizodu siódmego za zły film – pomimo fanserwisu nigdy nie przekracza ona pewnej granicy. Prawdziwe problemy mają z tym Han Solo i Ep. IX.
                  Zgadzam się, że dowództwo mogło co nieco zdradzić Poe, ten wątek mógł zostać poprowadzony lepiej. Nie zmienia to jednak, że główne założenie zostało wykonane. Nie twierdzę, że TLJ jest bez wad. Ale żaden obraz z serii nie jest. Nie skupiam się jednak na każdym detalu, bo wtedy nie mogłbym docenić ani TLJ, ani Ojca Chrzestnego.
                  Dlatego też nie zgadzam się z twoją konkluzją. Bo ty widzisz bardziej ten techniczny aspekt, jakie są straty po obu stronach. Ja przykładam większą wagę na przykład do tego, jak zostały poprowadzone postacie. W TLJ Rey, Poe i Finn przechodzą przemianę i jest to jedyny odcinek serii, który rozbudowuje i pogłębia ich charaktery, nadając im bardzo wyraźny character arc. Co do Yody – tak, oczywiście, że testuje Luke’a, zaznaczyłem, że porównanie jest nieco na wyrost. Chodziło mi o to, jak wprowadzenie postaci wpływa na jej odbiór przez widza.
                  Nie chcę analizować tu poszczególnych scen, bo możemy się tak bawic bez końca, ani porównywać, która jest śmieszniejsza od której. W każdym odcinku serii znajdziemy masę niedostatków, jeśli naprawdę chcemy tracić czas i energię, by się na tym skupiać. Do dziś jednym z najgłupszych pomysłów scenariuszowych był sposób na zniszczenie Gwiazdy Śmierci (niezależnie od spóźnionych wyjasnień Łotra 1), ale potrafię przejść nad tym do porządku dziennego, ponieważ było to tylko jedno z narzędzi do opowiedzenia właściwej historii. Bardziej interesuje mnie więc szerszy obraz, jak dany film egzekwuje swoje założenia. Pod tym względem TLJ stoi w jednym rzędzie z „Nową nadzieją” i „Imperium kontratakuje” – sam je uwielbiam, ale mam wrażenie, że niektórzy niepotrzebnie je idealizują.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. „W TLJ Rey, Poe i Finn przechodzą przemianę i jest to jedyny odcinek serii, który rozbudowuje i pogłębia ich charaktery”
                  Szczerze? To są postacie absolutnie mi obojętne. Tak jak niemal wszystkie w nowej trylogii. I właściwie wisi mi czy przejdą jakąś przemianę czy zginą za pięć minut, skoro autorzy nie potrafili zbudować więzi między nami. Czułem taką więź emocjonalną z wieloma bohaterami starych SW, potem prequeli i Rogue One, a teraz Mandalorianina. Zależy mi na nich, martwię się o nich i z zapartym tchem śledzę ich przygody. Czyli wszystko tak, jak powinno być w dobrym filmie. Z bohaterami nowej trylogii jest całkiem inaczej. Większość jest mi obojętna, a niektórych wręcz nie lubię. Jedynie Rey trochę polubiłem, ale to pewnie przez atencję dla dam.

                  „jednym z najgłupszych pomysłów scenariuszowych był sposób na zniszczenie Gwiazdy Śmierci”
                  W świetle TLJ oczywiście. Mogli przecież wziąć i rozpędzić jakąś korwetę do hiperprędkości i pierdyknąć, jak w ten nieszczęsny superkrążownik. 😛
                  Jednak w czasach, gdy oglądałem Gwiezdne Wojny po raz pierwszy, nie odniosłem wrażenia, żeby to była głupia scena. Może zbyt zajęty byłem obgryzaniem paznokci?

                  Nie chce mi się odnosić do wszystkich waszych argumentów, zasadniczo jednak zgadzam się z SithFrogiem. Może poza tym fanserwisem w TLJ. Ale to pewnie dlatego, że mamy różne definicje tego zjawiska.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. Według mnie TLJ to film zmarnowanych pomysłów. Skoro zaskakujemy widza, że Kylo zabija Snoka, to nie sprawiajmy od razu, ze staje się on takim samym generycznym złym. Niech Rey przyłączy się do niego i niech wskażą trzecią drogę.
                  Skoro dajemy Luka, który odwrócił się od świata, to dajmy mu jakąś porządną traumę i pokażmy jak ją przezwycięża. Albo pokażmy, że wybierając osamotnienie się myli i popełnia kolejny błąd. A nie, że niby porzucił to wszystko, ale wystarczy 5 minut żeby jednak się zaangażował.
                  No i jak dajemy Finnowi szansę żeby w końcu zrobił coś pożytecznego, to niech się poświęci dla innych. To była najgłupsza scena we wszystkich Gwiezdnych Wojnach.

                  I najważniejsze, nie traktujemy postaci jak idiotów. Nikt nie ukrywałby planów ewakuacji przed dowódcami; nikt nie bawił by się w ratowanie kucyków, kiedy ważą się losy rebelii; i nikt nie wierzyłby bezgranicznie poznanemu przed chwilą złodziejowi.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. EJM – i to jest wreszcie sensowny komentarz na temat wad TLJ. Mógłbym polemizować ze szczegółami, ale generalnie zgadzam się z Twoim punktem widzenia. Dla mnie największym grzechem TLJ jest to, że po obietnicy rozbudowania i nowego spojrzenia na starwarsowe schematy, w końcówce znów wraca do bezpiecznego status quo, umożliwiając epizodowi IX tym większy regres. Gdy Luke w końcówce mówi: „Nie jestem ostatnim Jedi”, powinien powiedzieć coś zgoła przeciwnego, bo tak wynikałoby z wcześniejszej koncepcji. Mimo to nadal stawiam TLJ na czele disneyowskich „Gwiezdnych wojen”. Ten film, idąc do przodu, niejednokrotnie się potyka, ale jest to lepsze i bardziej wartościowe niż stanie w miejscu (jak „Przebudzenie Mocy”) czy cofanie się (jak „Skywalker), bo oferuje przynajmniej inne, analityczne spojrzenie na znane motywy zamiast ślepego i bezcelowego podążania za nimi.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
    2. „Fizyka w “Gwiezdnych Wojnach” zawsze była wzięta z dupy, więc żaden nowy nielogiczny pomysł na tym polu w niczym serii nie krzywdzi”
      No tak , fizyka była, ale to że ktoś nagle wpadł na pomysł rozbicia jednego statku o drugi , skacząc z hiperprzestrzeni , to nie wina słabego realizmu , tylko właśnie głupoty postaci które przez kilka filmów na to nie wpadły , albo głupoty sceny , napisanej dla efekciarstwa. Czyli fizykę masz obcykaną ale logiczne myślenie , już trochę mniej

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. No, nie do końca. Przez wszystkie filmy aż do Przebudzenia Mocy, w hiperprzestrzeni nie można było się poruszać, gdy obok obecna była duża masa. Dlatego musieli odlatywać z dala od planet przed skokiem, dlatego Imperium miało te krążowniki przechwytujące (które wytwarzały duże pole grawitacyjne) i dlatego nie można było staranować obiektu w hiperprzestrzeni. Natomiast trzeba to uczciwie powiedzieć – nie cierpię tego pomysłu z Ostatniego Jedi, ale tu rzeczywiście zawiniło Przebudzenie Mocy, które pozwoliło Sokołowi Millennium wyjść z hiperprzestrzeni praktycznie na powierzchni planety. Skoro tak się da, to można wszystko.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Możliwe, choć ja tę całą nową trylogię traktuje jako jeden wielki bałach, bez rozbijania na składowe. O Przebudzeniu Mocy też nie potrafiłbym nic dobrego powiedzieć. Dla mnie to film nawet gorszy niż TLJ, bo w tym drugim jest przynajmniej jedna scena, która mi się podobała (walka u Snoke’a). W Przebudzeniu, poza kontemplowaniem kształtów i urody panny Rey, nie zainteresowało mnie dosłownie nic.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  4. Moglibyście wrzucać źródła swoich przecieków czy odniesień do słów innych twórców, jak wspomniany Hidalgo. Byłoby zdecydowanie ciekawiej i „bardziej rzetelnie” 😉

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. No i bez Cary w nowym sezonie. Bardzo dobrze 🙂 Nie interesuje mnie to co tam narobiła w social mediach, tylko to że ta postać była tak drewniana i nic nie wnosiła do serialu.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
          1. Coś o Trumpie, maskach i szczepionkach. Nie wczytywałem się. Grunt że serial będzie bez tak tragicznej aktorki 😀

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Niby tak, choć w złą stronę to wszystko zmierza, gdy rolę dostaje się lub traci za poglądy. Gdy jeszcze z rok temu ostrzegałem przed czymś podobnym to się ze mnie śmiali. Na razie za nieprawomyślność wypieprzają z filmu i mediów (jak przed wojną z teatrów i redakcji gazet), ale od tego zawsze się zaczyna. Prędzej czy później zaczną wypieprzać ludzi z ich własnych mieszkań i sklepików. :/

              Ciekawe czy skasują postać, czy zagra ja kto inny?

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Nie chce mi się o tym dyskutować, bo to temat przerobiony bardziej niż pewien wypadek samolotu.
                Powiem tylko tyle, że nie każda sytuacja jest taka sama i ludzie w branży rozrywkowej muszą od zawsze uważać i brać odpowiedzialność za to co robią i mówią. I zawsze i wszędzie ktoś będzie miał z tego powodu kłopoty. Taka branża.

                Poza tym poczytałem jednak i wychodzi na to że ona po prostu nie dostała nowego kontraktu. A to co w tych social mediach wypisywała to jakiś gruby szajs i jeżeli ktoś nie wyciagnąłby konsekwencji, to byłby dopiero skandal. Nie może być tak, że celebryta będzie bez żadnej odpowiedzialności pisał co mu ślina na język przyniesie. Zwłaszcza anty-szczepionkowe brednie. Nikt Cię do więzienia nie wsadza, ale możesz pomarzyć o porządnym kontrakcie. To się nazywa właśnie WOLNOŚĆ i z niej skorzystała zarówno aktorka jak i Lucasfilm.

                Jej postać była i tak nic nie warta, więc też małe to ma znaczenie co z nią zrobią 🙂

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Zgadzam się, że pisała głupoty. Jednakowoż miarka się przebrała, gdy stwierdziła, że Republikanie są w Hollywood traktowani jak Żydzi w III Rzeszy przed Holocaustem. To jest horrendalna bzdura, aczkolwiek trzeba też powiedzieć, że takie pierdoły opowiadają również inni celebryci. Na przykład kolega z planu Pedro Pascal porównał traktowanie nielegalnych imigrantów z Meksyku do tego jak traktowano Żydów w III Rzeszy. Czyli raczej jest to standardowa hollywoodzka głupota.
                  Moim zdaniem tym razem albo zagrało jednak pewne przewrażliwienie w studiu na skręcającą w prawo retorykę albo po prostu Gina Carano okazała się trudna we współpracy (czyt. nie reagowała na to, jak ją proszono, żeby odpuściła z tymi głupotami) – co źle rokowało na przyszłość.
                  Ja mimo wszystko żałuję, bo może Gina Carano nie jest wybitną aktorką, ale polubiłem jej postać, no a jako zawodniczka MMA naprawdę wiarygodnie prezentowała postać kobiecą, która może kopać tyłki zawodowych zabijaków. I nie ma wiele aktorek, które mogłyby ją zastąpić. Przynajmniej ja nie słyszałem o gwiazdkach, które byłyby skłonne w rok przybrać 10-15 kg masy mięśniowej.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Ona tam nawet gorszą rzecz napisała o Ydach, ale szkoda przytaczać. Screeny są, każdy można zobaczyć 🙂

                  Jeżeli chodzi o postać, to najzwyczajniej w świecie, po prostu nie musi się pojawić na ekranie. Wybaczcie, ale ja uważam że jakby usunąć ją z całego 2 sezonu, to serial nie straciłby nic w żadnym aspekcie 🙂 Mogą sobie wziąć kolejną zawodniczkę, tak jak zrobili z tą Koshką czy jak jej było. Tak samo drewniana postać, która ma robić za kobiece mięśnie.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. „Nikt Cię do więzienia nie wsadza, ale możesz pomarzyć o porządnym kontrakcie. To się nazywa właśnie WOLNOŚĆ”
                  O procesie i udowodnieniu winy też możesz pomarzyć. O uczciwych wyborach także. Taką WOLNOŚĆ, panie kolego, to mieliśmy za PRLu, po co więc było to zmieniać?
                  Żaden z was zdaje się nie dostrzegać, co tak naprawdę stanowi sedno sprawy. Gdzieś mam, co wypisywała Gina Carano, albo co wypisuje anonimowy pracownik IKEI. Faktem jest, że o czyimś zatrudnieniu bądź nie, mają teraz decydować jego poglądy. Jeżeli Carano nie łamała prawa to powinni się od niej odpier… a jeżeli łamała to powinni jej to udowodnić. I w dupie mam, że to prywatna firma. Zło nie dzieli się na prywatne i państwowe. Jeżeli prywaciarz nie chce zatrudnić murzyna, bo jest czarny, albo geja, bo jest gejem, to jest to tak samo nie do przyjęcia.
                  Niepokoi mnie ten sojusz wielkich korporacji z wojującą lewicą. Do niczego dobrego to nie doprowadzi. Jeżeli można z dnia na dzień wymazać prezydenta ogromnego kraju, którego popierało kilkaset milionów wyborców, odciąć mu możliwość komunikacji ze światem, nawet usunąć jego zdjęcia z przestrzeni publicznej (Reuters), a jego współpracowników poddać represjom, to można wszystko. Można zniszczyć i wymazać każdego. Następnemu prezydentowi można np. po prostu wyłączyć telefony. I niech porozumiewa się z tymi wszystkimi dowództwami strategicznymi przez umyślnego. I to jednocześnie przyznając, ba chełpiąc się wręcz, w magazynie Time, że przeciw Trumpowi od początku istniał spisek wielkiego biznesu big-tech i organizacji lewackich i że spora część głosów faktycznie została sfałszowana. I gdzieś mam, że Trump był idiotą. Był prezydentem USA do diabła. Jeżeli można skopać prezydenta USA to kogo nie można? Kto może być pewny swojej pracy, majątku, nietykalności?
                  WOLNOŚCI już nie ma, kolego Iluvatar. Wrócił feudalizm.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. A wy jesteście jak ci Rzymianie, którzy jeszcze ze sto lat po Auguście wierzyli, że wciąż żyją w republice. 🙂

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. Sorry, ale my o zupie a Ty o… no właśnie.
                  Nikt tu żadnego prawa nie łamie. Ona użyła swojej wolności wypowiedzi do pisania chorych idiotyzmów w sieci, a oni żyli swojej do nie zawierania z nią nowego kontraktu. To zrozum i oddziel od reszty grubą kreską.
                  WOLNOŚĆ prawdziwa to konsekwencje i odpowiedzialność. Sama zdecydowała o swoim losie, nikt jej nie kazał pisać to co pisała. Nikt jej nie zamyka, nikt jej nie dał kary, nikt jej nie pozwał itd itp. Straciła potencjalny kontrakt i tyle.
                  Reszta to Twoja i innych nadinterpretacja albo sprawy nie związane z tematem, na które nie chce mi się dyskutować. Z tego co wiem, na forum FSGK są od tego działy.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
              2. „Gdzieś mam, co wypisywała Gina Carano, albo co wypisuje anonimowy pracownik IKEI. Faktem jest, że o czyimś zatrudnieniu bądź nie, mają teraz decydować jego poglądy. Jeżeli Carano nie łamała prawa to powinni się od niej odpier… a jeżeli łamała to powinni jej to udowodnić. I w dupie mam, że to prywatna firma. Zło nie dzieli się na prywatne i państwowe. Jeżeli prywaciarz nie chce zatrudnić murzyna, bo jest czarny, albo geja, bo jest gejem, to jest to tak samo nie do przyjęcia.”

                Nie zgadzam się, nie do końca przynajmniej. Zjawisko jest niebezpieczne, ale owszem, można kogoś zwolnić za poglądy. Jak mam firmę i nie chcę w niej ludzi, którzy uważają, że ziemia jest płaska albo że „nie mają nic do murzynów, a przede wszystkim szacunku” to dlaczego miałbym ich nie zwolnić za poglądy?

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Ale jej nikt nie zwolnił. Po prostu nie dostała kontraktu 🙂 To jest tak istotny szczegół, że jest celowo pomijany.

                  Ja uważam, że w po obu stronach są wielcy obrońcy wolności, którzy wyciągają tę kartę cenzury, karania za poglądy itd kiedy jest to wygodne 🙂
                  Nawet jakby za przeproszeniem się zdefekowała się na Myszkę Mickey, włożyła strój KKK albo zaproponowała przymusowe wakacje w odludnym miejscu dla wszystkich gejów to i tak by się znaleźli tacy co by krzyczeli, że mityczny neomarksizm uciska biednych ludzi za poglądy, wszyscy wciskają na siłę jakąś propagandę i niedługo trzeba będzie ubierać sukienki by nie obrazić ludzi z pewnego ugrupowania złożonego z liter alfabetu 🙂 Mi nikt nic na siłę nie wciska. Sam decyduje co mi jest wciskane.

                  Jeszcze raz. Gina i Lucasfilm użyli swojej wolności tyle. Nie ma tu kontrowersji. To nie sprawa Kevina Spacey.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. „Jak mam firmę i nie chcę w niej ludzi, którzy uważają, że ziemia jest płaska albo że “nie mają nic do murzynów, a przede wszystkim szacunku” to dlaczego miałbym ich nie zwolnić za poglądy?”
                  Bo to nie ma żadnego związku z pracą, którą wykonują? Myślałem, że o utrzymaniu posady powinny decydować umiejętności i wydajność, a nie poglądy na sprawy zupełnie nie przekładające się zawodowo. Idąc tym tokiem rozumowania, dlaczego ktoś uważający homoseksualizm za grzech nie miałby zwolnić geja?

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. „Zjawisko jest niebezpieczne, ale owszem, można kogoś zwolnić za poglądy.”
                  Aha, a kto będzie decydował, jakie poglądy kwalifikują do zwolnienia, a jakie nie? Jakaś rada mędrców? Komisja Słusznych Poglądów? TVN? Anonimowy cenzor z Facebooka? Skoro nie decyduje o tym prawo (bo tego przecież pani Carano nie złamała), to kto? Oo, jestem pewien, że chętni się znajdą…

                  Cejrowski często pieprzy głupoty, ale w jednym się z nim zgadzam. Jednym z powodów wielkości dawnej Ameryki był fakt, że tam można było mówić wszystko. Nawet rzeczy głupie i podłe. W Ameryce można było publikować „Mein Kampf” i Amerykanie nie stali się od tego nazistami. To jest (a raczej była) prawdziwa wolność, do której tęskniło moje pokolenie. Niestety już nie wróci.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
              1. E tam, nie wiem czy warto 🙂
                Sprawa jest jasna dla mnie. Moglibyśmy pogadać o faktycznych kontrowersjach, gdy ktoś kogoś odpala za niewygodne poglądy, które nikomu krzywdy nie robią lub za fałszywe oskarżenia. Mówimy o Hollywood, więc przypadków trochę znajdziemy.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
  6. „Ale jej nikt nie zwolnił. Po prostu nie dostała kontraktu 🙂 To jest tak istotny szczegół, że jest celowo pomijany.”

    No nie, w tej dyskusji to nie ma specjalnie znaczenia. Miała być w serialu na dłużej, miałą być w spin offie, a znika zupełnie. Co za różnica czy to zwolnienie czy niepodpisanie przedłużenia planowanego kontraktu?

    A sprawę trochę trywializujesz, bo groźne jest co innego. Zaczyna iść w tę stronę – i jak Roberta Snowa w tym aspekcie rozumiem – że za chwilę odmowa nazywania Beatą grubego brodatego Ryśka w szpilkach spotka się z podobną reakcją i ktoś zostanie zwolniony z pracy. Albo jakiś inny niebinarny Margot zażyczy sobie raz tak, raz tak i znów – nie podporządkujesz się, zrobi się inba, a firma, żeby nie mieć shitstormu w sieci, po prostu pozbędzie się problemu. A moim zdaniem to już nie jest fajne. Gdzie jest granica? „Pedały do gazu” – nieakceptowalne, sam bym wywalił na zbity pysk, ale jak ktoś powie „związki partnerskie tak, adopcja nie” to jeszcze może pracować czy to też już powód zwolnienia? Albo krytyka najnowszego trendu: mężczyźni czujący się kobietami w kobiecym sporcie. Niedługo za krytyczny komentarz na ten temat można będzie szukać nowych okazji na pracuj.pl.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. „odmowa nazywania Beatą grubego brodatego Ryśka w szpilkach spotka się z podobną reakcją i ktoś zostanie zwolniony z pracy”

      Zgadzam się, że to kontrowersja i ja byłbym oburzony, ale w tej sytuacji takiej nie ma. A ja mam dość dyskutowania cały czas o czymś to jest potencjalne, hipotetyczne lub możecośsiękiedyśzdarzyćtakjakniktniemówiłgdynaziścitłukliszybyżydom. Obie strony stosują te manipulacje, że jakoby każda taka sytuacja to zamach na naszą wolność. Nikt tej wolności nie rozumie tak jak rozumieć ją należy.
      Pisałem wyżej, jakby się zdefekowała na Myszkę Mickey włożyła strój KKK albo zaproponowała przymusowe wakacje w odludnym miejscu dla wszystkich gejów, to też będzie gadanie, że to potencjalnie niebezpieczne i cenzura?

      Pogadajmy proszę o faktycznie kontrowersyjnych sytuacjach, gdy ktoś faktycznie padł ofiarą wyrażania swoich poglądów w sposób kulturalny i nikomu nie wadzący. Dajmy w końcu spokój temu zabiegowi wybiegania w przyszłość, cotobedzieojejuobozówkoncetracyjnychodrazuniezbudowano.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ok, możemy na niehipotetycznych przykładach.

        Znasz temat Grand Press za wywiad i co spotkało Lubecką za jej rozmowę z Margotem? Albo jak Piotr Jedliński wyleciał ze stołka szefa Radia Nowy Świat?

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Znam, ale chciałem pogadać o sprawach dot. tematu, a nie polityki. 🙂
          To od początku postuluje. Wiem, że tu zaraz Robert wpadnie i będzie pisał to samo co wczoraj tylko w innych słowach, ale ja nie chcę gadać o tym co może być jak znajdzie się jakiś aktor co powie „Nie lubię gejów adoptujących dzieci” tylko o faktycznych sprawach i o tym że Gina została słusznie odpalona za pisanie dennych rzeczy w internecie.
          Z głośnych spraw po których ucierpiał serial i wymazano postać to kojarzę tylko Kevina i to było już dawno temu. Zarzuty też były inne niż „jakieś tam poglądy”. Na takich sprawach bym się skupił przy dyskusji o filmach/serialach. Mandalorian nie ucierpi, Disney również. Postać Cary była tak samo potrzebna jak hamulec w Sokole Millenium lub maszynka do golenia dla Chewiego 🙂

          BTW. Sprawa Jedlińskiego to właśnie taki przykład o którym można mówić za skandaliczny czy kontrowersyjny. Lubecka mniej, bo żyje i ma się dobrze 🙂

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. Daj spokój, kolega Iluvatar zawsze chce przykładów, a gdy takie dostanie to okazuje się, że przykłady złe i pogadajmy o czymś innym. 😛 To jak rozmowa z echem. Tacy ludzie dopiero przeglądają na oczy, gdy osobiście ktoś im da w łeb. Odrzuci artykuł lub pracę naukową, wylecą z roboty albo uczelni czy podpadną komuś istotnemu.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Proszę mnie tu nie pomawiać i nie fałszować tego co napisałem. I bez takich jak „przejrzenie na oczy”. Takie tanie manipulacje to nie ze mną. Brakuje jeszcze tekstu o „matrixie” i tego co kiedyś jakiś Varys tu pisał.
            Konkrety, film, aktor, sprawa, zarzuty itd. Inaczej to zwykłe mielenie tych samych tematów przez obie strony barykady, z którego nic nie wynika.
            Sprawa Giny to żadna kontrowersja.

            I napisałem wprost, że się zgadzam z tym że to oburzające gdy coś takiego się dzieje (np. ta sprawa Jedlińskiego co udajesz że nie napisałem)…ALE NIE W TEJ KONKRETNEJ SPRAWIE O KTÓREJ ROZMAWIAMY. Jakbym miał kolorki i większą czcionkę to bym użył, żeby coś może w końcu do Ciebie dotarło.

            Jako że nie potrafi nikt takiego adekwatnego przykładu podać, to ja Wam pomogę.
            Johny Deep, Fantastyczne Zwierzęta i Piraci z Karaibów. Prywatna sprawa dwojga ludzi, bez wyroku, bez spraw zahaczających o popularne tematy społeczne (oprócz jednej wiadomej kwestii).
            O tym porozmawiajmy 🙂
            Zostając wciąż w branży rozrywkowej mamy też przykład Mansona, któremu też się wyciąga jakieś brudy z prehistorii.

            Pozdrawiam.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
      2. Chcesz gadać o faktycznie kontrowersyjnych sytuacjach, a ględzisz coś o Myszce Miki i obozach dla gejów. Proszę bardzo, powiedz mi za co konkretnie Carano wyleciała z serialu, jeżeli nie za poglądy? Nie dawała sobie rady z rolą? Fani jej nienawidzili? Chyba raczej nie, skoro miała być w tym sezonie, a nawet w spin-offie. A skoro wyleciała za poglądy, to choćby nie wiem jak głupie one były, to jest to złe. I żadne blablabla tego nie zmieni.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. „Fani jej nienawidzili”
          Bingo.

          Widzę, że inaczej interpretujesz wolność i chciałbyś żeby była niczym nie skrępowana, nawet konsekwencjami. Wyrzućmy zatem wszystkie kodeksy, regulaminy i inne takie rzeczy jakich używamy w pracy (prywatna czy państwowa). Po co nam to. Mówmy i róbmy co chcemy, a jak ktoś będzie chciał nas zwolnić czy dać reprymendę to pójdziemy płakać, że mityczny neomarksizm czy cenzura nas uciska. Możemy pójść dalej, ale dojdziemy do krainy absurdu, a Ty znów się pogubisz w tym co czytasz i będziesz obrażać, że ktoś „bredzi”.
          I znów nie rozumujesz tekstu na który odpowiadasz. Podałem jasny przykład, który dowodzi na to, że jest coś takiego jak GRANICA. Rozumiem, że nie uznajesz czegoś takiego, ok spoko. Ale nie każ innym uważać tak samo.

          Podałem wyżej sam przykłady, skoro wolicie rozmawiać o hipotetycznych sprawach i jakichś mitycznych zagrożeniach. Do nich się proszę odnieście.

          jest też przykład Ezry Millera. Zastanawiam jakie tu macie zdanie.

          Pozdrawiam.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. “Fani jej nienawidzili”
            Bingo.
            Jeden Iluvatar to jeszcze nie „fani”. 😛 Mnie tam nie przeszkadzała. Wielką aktorką nie jest, ale i rola nie była wielka. Z tym co miała do zagrania dała sobie radę. IMHO.

            Gadamy o Ginie Carano, bo to wątek SW. Jak weźmiemy na tapetę Piratów z Karaibów to możemy pogadać i o Deepie. Bardzo chętnie zresztą, bo to też przykład niezłego skur…syństwa.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. I znów pomawiasz, bo ja nigdzie nie pisałem że jej nienawidzę. Zacznij dyskutować jak człowiek w końcu.
              Fani w sensie zakrojona w sieci akcji #FireGinaCarano.

              No i ja dałem przykład Deepa jako adekwatny do Waszych zmartwień czy zarzutów. Gina nie jest adekwatna, bo spotkała ją zasłużona kara i nie jest nikim ważnym za kim by istotna część fanów płakała.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Nie spotkała jej żadna „zasłużona kara” tylko została bez zdania racji wywalona z pracy. Zasłużoną karę poniosłaby, gdyby za te wpisy wytoczono jej sprawę karną, albo pozew cywilny i uznano za winną. Dociera to w końcu do ciebie czy nie, do cholery?!
                Noż k. jak za komuny. W żadnym kodeksie nie było zapisanego obowiązku uczestniczenia w pochodzie pierwszomajowym, ale jak nie przyszedłeś to cię wypieprzyli z roboty. Uczniowie godni nauczycieli…

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
                1. Od kiedy trzeba pozwu cywilnego lub sprawy karnej by z kimś zaniechać podpisanie kontraktu? Idę zaraz do szefa z komunikatem, że nigdy nie może się mnie pozbyć.

                  To do Ciebie nie dociera istota sprawy, że oni mogli i to zrobili, a Tobie guzik do tego.
                  A jej proceder trwał miesiącami i na pewno był poprzedzony choć jednym spotkaniem lub komunikatem – „Ej przestań pisać o tych pierdołach, bo narażasz nasz wizerunek”.
                  Poza tym, jej agencja też zerwała współpracę. Też nie mogli, muszą być przyspawani na zawsze?

                  Te aluzje co do komunistów wsadź sobie tam skąd wyciągasz wiele swoich argumentów. Ludzie przychodzą rozmawiać na poważnie, więc sobie je po prostu daruj. Piszesz do tego znów o jakichś absurdach nie mających racji bytu w opisywanej rzeczywistości.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. A od kiedy w kontraktach zawiera się klauzule, że aktorowi nie wolno pisać o tym czy o tamtym? W kontrakcie Carano był taki zapis? Nie? To też możesz sobie włożyć ten argument tam, gdzie słońce nie dociera. A czy rzeczywiście „mogli i zrobili” to się dopiero okaże, bo pewnie bez sprawy o odszkodowanie się nie obędzie. To się w USA raczej nie zmieniło.
                  Jak ci się nie podobają moje odniesienia do komuny to ich nie czytaj i nie komentuj. Dostaliście wolność w prezencie, wydaje wam się czymś naturalnym jak powietrze i w głowach wam się nie mieści, że może jej nie być. Obyście nie musieli się zdziwić.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                3. Ewidentnie nie rozumiesz wolności, więc przestań innych o niej pouczać. Nikomu to niepotrzebne i nic nie jest warte.

                  A istotę sprawy wciąż pomijasz, a ja więcej niż 2-3 razy się powtarzać nie lubię. Także szkoda tracić czasu, tym bardziej że masz ewidentny problem z czytaniem, a ja na początku napisałem wprost że chcę się trzymać meritum sprawy, a nie czyichś wynaturzeń z dupy o elfach i innych mitycznych sprawach.
                  Daj dowód że nie mogła mieć nie przedłużonej współpracy, nie mogła być oceniana na podstawie tego jak wplywała na wizerunek firmy i przede wszystkim mogła choćby nie wiem co liczyć na wieczny angaż. No i przede wszystkim wytłumacz też jakim dziwnym prawem jej agencja zerwała współpracę. Tu raczej kontrakt był ciągle ważny.
                  Zapewne trzeba na takie dowody poczekać, więc daruj sobie odpisywanie i poczekaj aż będziesz mógł przedstawić coś merytorycznego by pokazać mi że się mylę. Bo może się mylę, ale obecnie niewiele na to wskazuje.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. Nie mam zamiaru ci odpisywać, szkoda mojego czasu. Wrzucam tu tylko krótki opis „zbrodni” popełnionych przez panią Carano. Niech ludzie wiedzą o co ten cały hejt i czy rzeczywiście była to „zasłużona kara”. Bo pod większością tego, co napisała, sam bym się podpisał, a producentom po prostu puściły zwieracze przed lewackim lobby, jak zwykle zresztą.

                  „Jak podaje portal niezależna.pl, w jednym z wpisów usuniętych z Twittera Carano „oficjalnie wyśmiała inicjatywę umieszczania na Twitterze zaimków osobowych, którymi należy się zwracać do członków społeczności LGBT+ (np. »she/her/hers«). „Aktorka na swoim profilu zapisała: »beep/bop/boop«, co jej krytycy odebrali jako… zachowanie transfobiczne. Carano często krytykowała publicznie ruch Black Lives Matter, co również nie podobało się internautom”.
                  Wiele kontrowersji wzbudził również wpis umieszczony przez Carano na Instagramie we wtorek 9 lutego. Aktorka porównała w nim obecną sytuację politycznych podziałów do tego, co działo się w Niemczech w latach 30. XX wieku. „Żydzi byli bici na ulicach nie przez nazistowskich żołnierzy, ale przez swoich sąsiadów, nawet przez dzieci. Ponieważ historia jest zmieniana, wiele osób dzisiaj nie zdaje sobie sprawy z tego, że aby sytuacja mogła dojść do punktu, w którym nazistowscy żołnierze z łatwością mogli wyłapać tysiące Żydów, najpierw podjudzani przez rząd sąsiedzi Żydów znienawidzili ich tylko za to, że są Żydami. Czym to się różni od nienawidzenia kogoś za jego poglądy polityczne?” – napisała Carano.
                  Choć aktorka po pewnym czasie usunęła wpis, niewiele to pomogło, bo jego screen zdążył rozejść się po Internecie. W efekcie oburzeni internauci wyrażali swoją dezaprobatę dla Carano pod hashtagiem #FireGinaCarano (#ZwolnićGinęCarano). Tak też się stało. Oprócz studia Lucasfilm, aktorkę zwolniła też jej agencja aktorska UTA, co potwierdził portal „Variety”. Nie pomogła akcja zorganizowana przez fanów aktorki, którzy bez powodzenia starali się wypromować hashtag #weloveginacarano (#kochamyginęcarano).
                  Wtorkowy wpis nie jest pierwszą kontrowersyjną wypowiedzią Carano w mediach społecznościowych. W ubiegłym roku drwiła z noszenia maseczek w trakcie pandemii COVID–19 oraz przekonywała, że amerykańskie wybory prezydenckie zostały sfałszowane. Tuż przed informacją o zwolnieniu, Carano umieściła na swoim Instastory kolejny budzący kontrowersje wpis zawierający zdanie: „Jeffrey Epstein sam się nie zabił”. Odniosła się w nim do spiskowych teorii, według których wspomniany miliarder i pedofil został zamordowany.”

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                5. No to faktycznie ładnie się przedstawiłeś, wraz ze źródłem 😀
                  Przepraszam, ta dyskusja to był ewidentny błąd. Pogadamy o czymś innym, a to zostawmy.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                6. Pewnie, gdybym za źródło użył Wyborczej to byłoby tam, że „porównywała los amerykańskich Republikanów do losu Żydów w czasie Holocaustu”, jak wy podawaliście. 😛

                  Ale słusznie, pomówmy o czymś innym. Możesz np. odnieść się do linka poniżej. Dla mnie byłoby to chyba najlepsze zastępstwo z możliwych. Zawsze lubiłem Xenę i Lucy Lawless. I niekontrowersyjne, bo Lucy ma poglądy mocno postępowe. 😉

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
      1. Też w to powątpiewam. I o ile znam Lucy Lawless (fanowałem jej przez wiele lat) z chęcią by pewnie wzięła tę rolę (grała przecież w Battlestar Galactica) to ona zdecydowanie ma pecha. Albo, co bardziej prawdopodobne, o wyborze ról decyduje za nią jakiś kretyn. Palcem nie będę pokazywał, ale chyba wiem jaki. W ten sposób przegapiła wiele ciekawych propozycji (choćby rolę Galadrieli), a zaangażowała się w kupę gównianych projektów, o których nie pamiętają już nawet ich twórcy.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Jeszcze nie było, zapadliśmy na covidy i inne życiowe problemy. A czasem nawet rzyciowe. Nadrobimy 😉

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button