Na początku dzisiejszego odcinka to ja mam pytania do Was – czwarta odsłona Tolkienowskiego Q&A dobiega końca i chciałbym poznać Waszą opinię odnośnie dalszych losów tego cyklu, a także formy, jaką przybierze on w przyszłości. W tej części, która jest przedostatnią, odpowiem na sześć pytań, w kolejnej znajdą się odpowiedzi na pozostałe pytania, które już nadeszły i ewentualnie na takie, które jeszcze zadacie, najlepiej w komentarzach pod tym tekstem, najpóźniej do najbliższej środy. Gdyby nadeszły w większej liczbie, możliwe, że na część odpowiem bezpośrednio w komentarzach dopiero później. Jeśli chodzi o pytania, które już zadaliście, zostało ich siedem. Pozwolę sobie wymienić ich autorów i autorki, żeby upewnić się, czy nie zawieruszyłem gdzieś jakiegoś pytania. Jeśli zadaliście pytanie, a nie widzicie poniżej swojego nicku albo pamiętacie, że przesłaliście większą liczbę pytań niż ta, którą tutaj podaję, bardzo przepraszam i proszę o zwrócenie mi na to uwagi w komentarzach. A zatem, na chwilę obecną w puli Tolkienowskiego Q&A 4 zostało po jednym pytaniu od osób o nickach: Iluvatar, Joe Cool, Nadia, Szczwany Kamień i Val, a także dwa pytania od Laika. Pytania od Iluvatara i Szczwanego Kamienia dotykają tej samej kwestii, więc odpiszę na nie łącznie.
W tym miejscu sam chciałbym zapytać Was o zdanie w dwóch kwestiach – przede wszystkim o to, czy waszym zdaniem Tolkienowskie Q&A powinno być kontynuowane po zakończeniu jego czwartej edycji. Od razu wyjaśniam, że nawet gdyby nie było, to oczywiście będę się starał w ramach możliwości odpisywać na pytania dotyczące Legendarium Tolkiena – tyle tylko, że będę to robił po prostu w komentarzach pod artykułami. Ponadto, gdyby cykl został zamknięty, nie oznacza to, że kiedyś w przyszłości do niego nie wrócę, jednak jeśli chodzi o najbliższy czas, poniższa sonda da mi lepszy ogląd tego, jaka opinia o publikowaniu tego typu tekstów wśród Was przeważa.
[yop_poll id=”226″]
Drugie z moich pytań dotyczy formy, w jakiej miałoby się ukazywać Tolkienowskie Q&A, oczywiście o ile cykl będzie kontynuowany. Czy Waszym zdaniem teksty powinny się ukazywać pojedynczo, za to systematycznie (podczas gdy w ostatnim czasie seria była podzielona na „edycje”, które składały się z kilku odcinków, pojawiających się w stosunkowo niewielkich odstępach czasu), na przykład zawsze raz na dwa miesiące lub kwartał? A może wolicie takie rozwiązanie, jak przy trzeciej i czwartej odsłonie – czyli właśnie organizowane co jakiś czas „edycje” złożone z kilku części? Czy może wolelibyście jakąś inną metodę – jeśli tak, proszę, podzielcie się tym w komentarzach poniżej. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi udzielone w obu sondach – i serdecznie zapraszam do lektury dzisiejszego odcinka.
[yop_poll id=”227″]
Czy Arcykamień był silmarilem?
Silmarile vs. Serce Góry (“Hobbit”). Według Quenta Silmarillion, w ostatnim rozdziale jeden z synów Feanora, Maedhros rzuca się “do ziejącej ogniem przepaści (…), a Silmaril przez niego zagarnięty wchłonęło łono ziemi” (Silmarillion, Skibniewska, 1990 Czytelnik). Krasnoludy z Samotnej Góry, by go odnalazły? 😉 (pyta Gal Anonim)
BT: Nie jestem zwolennikiem tej teorii przede wszystkim z trzech powodów. Po pierwsze, trudno wyjaśnić w jaki sposób silmaril, który Maedhros wrzucił w głębiny ziemi gdzieś w Beleriandzie znalazł się już po kilku tysiącach lat w miejscu tak odległym jak Samotna Góra. Po drugie, gdyby Arcykamień był silmarilem, trudno mi uwierzyć w to, że nikt go nie rozpoznał. Nie zrobił tego Gandalf, który mógł widzieć wszystkie trzy klejnoty jeszcze w Valinorze – choć oczywiście można tutaj spekulować, że być może zdał sobie z tego sprawę, ale postanowił zachować do da siebie, żeby nie doszło do kolejnego konfliktu na tym tle. Ale Arcykamień oglądał też Thranduil, który był niegdyś dworzaninem Thingola – a właśnie w posiadaniu tego władcy przez pewien czas znajdował się ten silmaril, który Beren i Lúthien odzyskali z korony Morgotha. Tu można skontrować, że Arcykamień nie jest tym samym silmarilem, gdyż tamten trafił na nieboskłon z Eärendilem – ale czy trzy klejnoty wykonane z tej samej substancji i kryjące w sobie to samo światło aż tak bardzo się od siebie różniły? I wreszcie – i jest to chyba najmocniejszy argument – w Hobbicie jest wzmianka, że krasnoludowie poddali odnalezione Serce Góry obróbce i nadali mu późniejszy kształt. Gdyby był nim silmaril, byłoby to zapewne niemożliwe, gdyż żadnego z nich nikt nie był w stanie naruszyć, za wyjątkiem samego twórcy.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że w tekstach, które miał jakoby napisać Ælfwine (któremu poświęciłem niedawny artykuł), silmarile są nazwane w języku staroangielskim eorclanstánas, podczas gdy wyraz Arkenstone (w polskim przekładzie: Arcykamień) to uwspółcześnienie liczby pojedynczej tego określenia, eorclanstán. Sądzę jednak, że nie można z tego wyciągać wniosku, że Serce Góry jest silmarilem – Tolkien bardzo często zmieniał nazwy różnych elementów swojego legendarium, a później wykorzystywał stare nazwy w zupełnie innym kontekście.
Jedyny Pierścień a upadek Saurona
Bluetiger, jak sądzisz dlaczego zniszczenie Jedynego Pierścienia spowodowało właściwie unieszkodliwienie Saurona? Przecież zniszczenie “naczynia”” w którym skrywała się część jego mocy (najpewniej część fea) powinno skutkować powrotem tej cząstki mocy do macierzy… Sądzę, że nawet ogień Orodruiny nie ma mocy niszczenia fea… (pyta Rokitnik)
BT: Ściśle rzecz biorąc, Majarowie nie mają fëar, czyli takich dusz jak ludzie i elfowie. Stan w jakim istnieją określa się quenejskim ëalar, przez co rozumie się istoty, które mogą żyć bez ciała. Jednak Majarowie (podobnie jak Valarowie) mogą “wytworzyć” dla siebie powłokę zwaną fana, która przypomina do złudzenia ciała np. elfów. Majar może się wtedy związać ze światem materialnym w takim stopniu, że bez fana nie jest już w stanie funkcjonować. Może też utracić tyle mocy, że nie będzie już w stanie zbudować sobie nowego fana. Tak stało się z Sauronem, który po pokonaniu przez Elendila i Gil-galada był tak słaby, że w świecie materialnym trzymała go tylko moc Jedynego Pierścienia i gdyby nie więź ze Śródziemiem, jaką dawały mu Pierścienie Władzy, zapewne w ogóle nie byłby w stanie odbudować fany, tj. powrócić cieleśnie – a jako duch nie byłby w stanie wiele zdziałać, zwłaszcza biorąc pod uwagę ile mocy już roztrwonił. Wtedy nie byłoby też dla Valarów większym problemem “wyrwanie” Saurona ze Śródziemia i wrzucenie go w Pustkę.
Tak jak zauważa autor pytania, ogień Orodruiny nie miał mocy niszczenia fëar, tego poza Ilúvatarem nikt nie byłby w stanie dokonać. Podobnie ma się zapewne sprawa z duszami Majarów. Dlatego Sauron nie został unicestwiony, jego duch przetrwał – jednak od chwili zniszczenia Pierścienia, już nic nie wiązało go ze Śródziemiem. Jeśli miał jakąś materialną postać (co sugeruje choćby wzmianka Golluma o liczbie palców Saurona, którego najwyraźniej widział, co przytacza Argotin pod jednym z poprzednich odcinków tego Q&A), to właśnie ono zostało wtedy zniszczone – możliwe, że po prostu rozpadło się, bo istniało tylko dzięki mocy Pierścienia. Albo Sauron zginął fizycznie wtedy, gdy runęło Barad-dûr. W każdym razie był już tylko duchem, na dodatek bardzo słabym. Nie mógł więc się w żaden sposób oprzeć Valarom, którzy teraz byli w stanie bezpiecznie go wyrzucić poza Ardę, tam gdzie przebywał od dawna Morgoth.
Dlatego na Jedyny Pierścień trzeba w tym kontekście patrzeć bardziej jak na “ciało” Saurona niż na jego “duszę”. Oczywiście, jakaś cząstka “woli” czy “ducha” Mrocznego Władcy też tam mogła być. Jednak odkąd Sauron zginął (fizycznie) wraz z upadkiem Númenoru, a potem na dodatek “uśmiercili” go Elendil i Gil-galad, kluczowa stała się więź z materialnym Śródziemiem, którą Pierścień zapewniał. Można to porównać do tego, co uczynił Morgoth, gdy kiedyś skaził całą fizyczną Ardę i dlatego zła nie da się całkowicie wyplenić – Sauron dokonał czegoś podobnego, tyle że na mniejszą skalę, bo ograniczając się do Śródziemia, a przynajmniej tej jego części, która podlegała mocy Pierścieni Władzy. Gdy Jedyny Pierścień został unicestwiony, ta “nić” została przerwana. Jeśli uwolniła się wtedy cząstka ducha Saurona, to rzeczywiście zapewne wróciła do reszty. Jednak nie było już żadnego ciała, w którym ten duch mógł działać.
Spoilery w prologu „Władcy Pierścieni?
Co Pan sądzi o nocie o kronikach Shire znajdującej się w prologu? Dowiadujemy się z niej, że Frodo przeżył Wojnę o Pierścień i Shire weszło w skład Odrodzonego Królestwa. Jak w takiej sytuacji obawiać się o życie Froda albo wynik wojny? Tolkien już w prologu informuje nas wprost, że wszystko dobrze się skończy a przynajmniej nie zwycięstwem Saurona. (pyta Laik)
BT: Kiedy sprawdziłem jak to było z tą notą, okazało się, że w pierwszym wydaniu jej nie było, pojawiła się chyba dopiero w drugiej edycji z roku 1966. Christopher Tolkien wspomina w The Peoples of Middle-earth, że jego ojciec zaznaczył wcześniej w jednej swoich kopii WP, że w tym miejscu prologu powinna być taka nota, ale potem dopisał, że zmienił zdanie. Jednak w końcu nota tam się znalazła. Możliwe, że po prostu uznano, że od ukazania się książki minęło tyle czasu, że większość czytelników już zna tę historię. Albo, że informacje, które potencjalnie ten tekst zdradza nie są tak kluczowe (a może nawet potęgują zwrot akcji, że
Frodo w kulminacyjnym momencie ogłasza się Władcą Pierścienia
Może to też być kwestia tego, że wtedy nie zwracano tak bardzo uwagi na “spoilery” i że czasem “jak” jest ważniejsze niż “czy” (być może szczególnie w tej opowieści). Wspomniane Odrodzone Królestwo mogłoby być przecież np. państwem, które stworzono po pokonaniu Saurona przy pomocy Pierścienia. Ale rozumiem dlaczego nota może budzić wątpliwości ze strony współczesnego czytelnika i podejrzewam, że gdyby decyzję o jej umiejscowieniu podejmowano dzisiaj, znalazłaby się raczej w dodatkach – niestety, nie udało mi się ustalić, kto ostatecznie zadecydował, że w wydaniach począwszy od drugiego znajduje się tam, gdzie jest; czy była to decyzja samego Tolkiena, a jeśli tak, to co nim kierowało.
Gollum a interwencja Ilúvatara
Dlaczego poślizgnięcie się Golluma z pierścieniem miałoby być interwencją Iluvatara? (pyta Dżej)
BT: Tolkien pisze o tym w liście 192.
Frodo zasłużył na wszelkie zaszczyty, ponieważ, choć wyczerpał całą swoją siłę woli i ciała, dotarł do wyznaczonego celu i ani trochę dalej. Mało kto, a możliwe, że nikt z jego współczesnych, dotarłby tak daleko. Wtedy sprawę przejęła Inna Moc: Autor Opowieści (przez co wcale nie mam na myśli siebie), “ta wszechobecna Osoba, która nigdy nie znika i nie zostaje nazwana”* (jak powiedział jeden z krytyków).
—J.R.R. Tolkien. Listy, przełożyła Agnieszka Sylwanowicz—
Przypis do tego fragmentu stawia sprawę jasno:
*Określona jak “Jedyny” w Dod. A I, s. 398. Númenorejczycy (oraz elfowie) byli całkowitymi monoteistami.
—J.R.R. Tolkien. Listy, przełożyła Agnieszka Sylwanowicz—
A zatem, po tym jak Frodo dotarł nad Szczeliny Zagłady, jednak zamiast cisnąć Pierścień w ogień ogłosił się jego panem, zadziałała “Inna Moc”, dzięki której udało się zapobiec pozornie nieuniknionej katastrofie. A tą “Inną Mocą” był Eru Ilúvatar. Stąd prosty wniosek, że Eru miał coś wspólnego ze zniszczeniem Pierścienia, co dokonało się dzięki upadkowi (temu dosłownemu) Golluma. Oczywiście, nie wiadomo jak dokładnie się to odbyło – czy Ilúvatar “pchnął” Golluma w przepaść, czy może chodzi tu o to, że cała ta sytuacja była zaplanowana od momentu, gdy Pierścień “przypadkiem” trafił w ręce Bilba, a Baggins zdecydował się oszczędzić Golluma, gdy miał okazję go zabić – ta szlachetna myśli mogła pochodzić od Eru. Możliwe, że mówienie, że “poślizgnięcie się Golluma” było właśnie tą interwencją nie jest poprawne, że to zbyt duże uproszczenie. W każdym razie Ilúvatar jakoś tak sprawił, że rezultat był taki, a nie inny.
Gdyby Gandalf przeżył…
Czy gdyby Gandalf nie poległ w walce z Balrogiem, tylko ruszył dalej z drużyną pierścienia, to czy też udałoby się pokonać Saurona? (pyta EJM)
BT: Hmm… Myślę, że wpływa to na tak wiele zmiennych, że trudno coś tutaj jednoznacznie stwierdzić. Czy wtedy też doszłoby doszło by do rozbicia Drużyny? A może dzięki obecności Gandalfa udałoby się zażegnać rodzący się konflikt, a przynajmniej odsunąć go w czasie? Co by było, gdyby cała Drużyna znalazła się w Gondorze, a Boromir wtedy poinformowałby ojca, że Frodo posiada Jedyny Pierścień, albo spróbował siłą zatrzymać kompanów przy pomocy np. jakiegoś napotkanego gondorskiego oddziału? A gdyby cała Drużyna ruszyła na wschód, co stałoby się z Rohanem? Czy Czarodziej już wcześniej – na przykład za pośrednictwem elfów z Lórien – porozumiałby się jakoś z entami i wysłałby ich przeciwko Sarumanowi? Gdyby tak się nie stało, to nawet gdyby udało się zniszczyć Pierścień, dla wielu mieszkańców Śródziemia mogłoby już być zbyt późno. Warto też pamiętać, że Gandalf był powiernikiem Pierścienia Ognia, podlegającego Jedynemu – czy w kluczowych momentach, gdy wędrowcy byliby już w głębi Mordoru, nadal byłyby w stanie się opierać? No i pozostaje też pytanie, czy ktokolwiek w Śródziemiu miał na tyle silną wolę, żeby zdobyć się na świadome wrzucenie Pierścienia do ognia. Sauron przypuszczał, że jest to niemożliwe – i bardzo możliwe, że miał rację. Czy gdyby Frodo i Sam nie podróżowali sami, tylko z pozostałymi członkami Drużyny, nadal wzięliby Golluma za przewodnika? Czy temu ostatniemu w ogóle udałoby się do nich zbliżyć, gdyby towarzyszyli im pozostali? Czy obecność Golluma była niezbędna, czy może zdarzyłby się jakiś inny “przypadek”? Chyba nie ma tu żadnych jasnych odpowiedzi, ale spekulacje na pewno są ciekawe. Interesującym zagadnieniem jest też to, na ile Gandalf wiedział, albo przeczuwał co się musi stać i czy od początku wiedział, że Drużyna nie dojdzie do Mordoru – a jeśli tak, to czy zdawał sobie sprawę z tego, że jej członkowie będą mieli inne ważne zadania (uratowanie Rohanu, skłonienie entów do działania, ocalenie Gondoru, odwrócenie uwagi Saurona) i jak widział swoją rolę w tym wszystkim.
Co sądzę o filmowym „Hobbicie”?
Wiem, że już wypowiadałeś się na temat zmian i ogólnej oceny filmowej trylogii Władcy Pierścieni. Ciekawi mnie Twoje zdanie na temat trylogii Hobbita. Chciałbyś powiedzieć, co Ci się w niej podobało, a co nie? Może niektóre zmiany uważasz za trafione, np. rozbudowane role Barda i Thranduila. (pyta TheRuddy0709)
BT: Oczywiście, chętnie o tym opowiem – przy czym już na wstępie zaznaczę, że dość dawno nie widziałem żadnego z filmowych Hobbitów, więc nie będę tu wchodził w szczegóły i skupię się raczej na ogólnych przemyśleniach. Po prostu przed dokładniejszym omówieniem wolałbym mieć je na świeżo obejrzane – i może jeśli w przyszłości wrócę do całej tej trylogii, napiszę szerzej, tak o poszczególnych częściach, jak o całości.
To powiedziawszy, zacznę od sprawy najbardziej ogólnej. A zatem, jeśli chodzi o filmowego Hobbita, to przede wszystkim zastanawiam się, czy decyzja o rozdzieleniu książkowego materiału oraz wątków wprowadzonych przez scenarzystów pomiędzy trzy filmy nie wyszła całemu przedsięwzięciu na złe. Nie zagłębiałem się w dzieje tego projektu, ale z tego co wiem, pierwotny plan był taki, żeby powstały tylko dwie części. Przed odejściem del Toro zamysł był chyba taki, żeby w pierwszej zawrzeć fabułę książki, a druga miała być łącznikiem pomiędzy Hobbitem a Władcą Pierścieni, opowiadałaby więc o tym, co się działo od zakończenia wyprawy do Ereboru aż do okresu bezpośrednio poprzedzającego Wojnę o Pierścień. Potem taką koncepcję zarzucono, ale nadal miały powstać tylko dwa filmy, tyle że teraz oba przedstawiałyby wydarzenia z książkowego Hobbita. Dopiero później zdecydowano się na trylogię i chociaż zdjęcia były już zakończone, aktorzy wrócili na plan. Z nowego materiału i części istniejących scen zrobiono trzeci film.
Wydaje mi się, że to właśnie w trzeciej części, Bitwie Pięciu Armii, szczególnie można odnieść wrażenie, że to wydłużenie jest sztuczne i przez film przewija się mnóstwo scen, które spokojnie mogłyby być krótsze, albo mogło by ich równie dobrze wcale nie być (np. pojedynek Legolasa z Bolgiem) Jeśli już zdecydowano się na rozwiązanie z trylogią, to scenarzyści powinni wprowadzić tam coś, co taką większą długość uzasadnia – jakieś nowe sensowne wątki, rozbudowanie tych słabiej zarysowanych – a nie niejako na siłę wprowadzać dodatkowe sceny akcji, jak na przykład pościgi i walki. Na dodatek pomijając już kwestię ich zbyt dużej moim zdaniem liczby, takie sekwencje cierpią na problem “efekciarstwa”. Czyli: miało być epicko, ale przy wykonaniu tak przedobrzono, że ociera się to o farsę, “zawieszenie niewiary” widza trzeszczy w szwach (a nawet pęka), a ogólna dramaturgia filmów tylko na tym traci – bo trudno potem odbudować u oglądających poczucie, że bohaterowie znajdują się w poważnych opałach i przeżywają jakieś trudności, kiedy dopiero co ich ucieczce z Miasta Goblinów towarzyszyły liczne akrobacje, popisy kaskaderskie i wielka kamienna kula tocząca się przed nimi i miażdżąca przeciwników, a nasi herosi wyszli z opresji zupełnie bez szwanku. Podobnie jest z ucieczką z lochów Leśnych Elfów w beczkach albo z walką ze smokiem pod Samotną Górą, gdzie krasnoludowie usiłują go utopić w złocie.
Jeśli chodzi o rzeczy, które mi się podobały, to na pewno pochwalę pokazanie na ekranie wątku Białej Rady i wypędzenia Saurona z Dol Guldur, chociaż wykonanie mogłoby być lepsze. Aż się tu prosi o pokazanie (np. we flashbackach) historii Śródziemia nieco szerzej – że Gandalf już od dawna podejrzewał, że Czarnoksiężnik może być odradzającym się Sauronem, że Saruman zbywał te niepokoje, podobnie jak zapewniał, że Pierścień zaginął (chociaż sam usilnie go poszukiwał). Można by też przy tej okazji bardziej rozwinąć historię rodu Durina, bo w końcu to podczas “zwiadu” w Dol Guldur Gandalf przypadkiem trafił na uwięzionego tam Thraina, ojca Thorina, który przekazał mu mapę i klucz do Ereboru. W filmie jest to przedstawione w ten sposób, że to Radagast pewnego dnia zauważył, że w Mrocznej Puszczy źle się dzieje i przypadkiem natknął się na Nazgûla, więc wcześniejszej wyprawy Gandalfa najwyraźniej nie było (nie jest więc wyjaśnione, skąd czarodziej ma wspomniane przedmiot). A sceny z Gandalfem i Thrainem zostały wycięte i przeniesione do edycji rozszerzonej – czego nie rozumiem, skoro znalazło się miejsce na choćby akrobacje Legolasa na nietoperzu.
Skoro zdecydowano się Hobbita rozbudować, to dobrym pomysłem było też pokazanie bitwy w Azanulbizarze, gdzie armia krasnoludów starła się z siłami Azoga. Szkoda tylko, że nie jest pokazany tam Dain, dzięki czemu widz lepiej znałby tę postać, kiedy władca Żelaznych Wzgórz zjawia się w Bitwie Pięciu Armii. Wątek orków, którzy ścigają kompanię Thorina też jest dobry – ale zastanawiam się, czy nie powinien się pojawić później – np. dopiero wtedy, kiedy wędrowcy przekroczą Góry Mgliste, można by to jakoś powiązać wydarzeniami w Mieście Goblinów. Do tego momentu trolle są wystarczającymi przeciwnikami, wtedy byłby też wyraźniejszy kontrast pomiędzy przyjaznymi ziemiami i Dziczą. A tutaj orkowie czają się już prawie na granicy Shire’u, gdyby ten etap podróży w Hobbicie był spokojniejszy, później w WP wtargnięcie Upiorów Pierścienia już w tą wydawałoby się “bezpieczną strefę” miałoby pewnie lepszy efekt. Ten etap podróży można by spokojnie skrócić, albo zapełnić czas czymś co więcej wnosi do fabuły niż kolejne gonitwy. No i nie wiem, czy roli Azoga (który w książkach dawno nie żyje) nie powinien grać Bolg. Wtedy motywacje postaci ścigającej krasnoludów byłyby bardziej wyraziste – chce pomścić ojca. W przypadku filmowego Azoga jest to pogmatwane – jest wściekły, bo stracił dłoń, jest też mowa o jakiejś przysiędze, że wytępi ród Durina. A na dodatek służy jeszcze Sauronowi. Gdyby główne skrzypce po stronie orków grał Bolg, mielibyśmy też ciekawą paralelę do motywacji krasnoludów – obie strony szukają zemsty. Czy tylko jedna z tych grup ma do niej prawo? Jeśli tak, to która? A może nikt tutaj nie ma racji? – pojawiłyby się takie interesujące pytania (i być może paralela do Beowulfa).
Jeśli chodzi o rozbudowaną rolę Thranduila, to dobrym zabiegiem jest próba wyjaśnienia, dlaczego tak bardzo stara się uniknąć wciągnięcia swojego królestwa w konflikt. Niestety, twórcy filmów nie mają praw do tekstów Tolkiena, które pozwoliłyby to naprawdę rozwinąć… a wtedy można by to połączyć i ze sprawą Pierścieni Władzy – ojciec Thranduila, król Oropher, zginął podczas Wojny Ostatniego Sojuszu, kiedy Leśni Elfowie ponieśli ogromne straty – i z Dol Guldur, bo to właśnie tam, na wzgórzu Amon Lanc, mieli kiedyś siedzibę. Jednak informacje te pochodzą z Niedokończonych opowieści i scenarzyści nie mogli ich wykorzystać, więc zamiast tego są tylko mgliste odniesienia do tego, że Thranduil odniósł rany w walce ze smokami z Północy. Dziełem scenarzystów jest wątek matki Legolasa i żony Thranduila, która miała zginąć w Gundabadzie, zamęczona przez orków. (Możliwe, że to jakieś echo historii Celebriany, matki Arweny). Można by to jakoś rozwinąć, podobnie jak sam Gundabad – który był dla krasnoludów świętym miejscem, zanim nie zajęli go orkowie. To z kolei można by połączyć z wątkiem konfliktu rodu Durina z Azogiem/Bolgiem. Zamiast tego wszystkie te sprawy są tylko słabo zarysowane i niewiele z nich wynika.
Ogólnie rzecz biorąc, podejrzewam że każdej ekranizacji twórczości Tolkiena wyjdzie na złe to, że twórcy nie będą mieli praw do wykorzystania elementów z całego Legendarium… Autor stworzył bogaty świat i obszerną historię, a scenarzyści muszą się ograniczać do pojedynczych książek i uważać, żeby nie zawrzeć czegoś z innego źródła. Filmowe Śródziemie wydaje się trochę małe.
Co do Barda i ogólnie Miasta na Jeziorze, to wprowadzenie na ekran rodziny Łucznika jest na plus, chociaż niestety te postaci są tam zbyt często tylko po to, żeby podnieść emocjonalną poprzeczkę, a pewnie dałoby się je jakoś rozwinąć. Władca Miasta na Jeziorze jest jak dla mnie zbyt kabaretowo niekompetentny, w książkach był łajdakiem, ale nie głupcem. Gdyby inaczej poprowadzić jego wątek, mógłby być ciekawy złoczyńca dla tego etapu opowieści. A tak w dużej mierze jest on tylko comic relief, o jego pomagierze Alfridzie już nie wspominając (nawiasem mówiąc, Alfrid zbyt jawnie dubluje Gadziego Języka z WP).
Podobała mi się próba obdarzenia każdego krasnoluda innym charakterem, podczas gdy w książce niektórzy w ogóle niczym się nie wyróżniają. Z drugiej strony, tutaj chyba też twórcy poszli za daleko i próbowali zrobić z kompanii Thorina taką jakby drugą Drużynę Pierścienia – choć krasnoludowie to w dużej mierze bohater zbiorowy i nie ma potrzeby aż tyle uwagi każdemu poświęcać. Zamiast rozbudowywać każdego po trochu, lepiej byłoby moim zdaniem skupić się na kilku, zwłaszcza tych, którzy potem odgrywają większą rolę (przede wszystkim Balin). Szkoda, że wyprawa tego ostatniego do Morii nie zostaje w żaden sposób zasygnalizowana w zakończeniu filmu, można by poświęcić kilka scen walki i jakoś się do tego odnieść.
Moja ogólna opinia jest taka, że główną wadą filmowego Hobbita jest złe wykorzystanie tego dodatkowego czasu, jaki twórcy sami sobie dali dzieląc fabułę na trzy części. Jeśli już miała być trylogia, to można tam było wprowadzić wątki, które naprawdę by coś wniosły, a nie mnożyć bez końca przepełnione efektami sekwencje pościgów i starć.
Wow, właściwie nigdy nie czytałem ani nie zagłębiałem się we WP(najwyżej filmy puszczane w telewizji średnio raz do roku) , jedyne co to mgliście pamiętam czytanie Hobbita jako lekturę w podstawówce. Dzięki rozbudowanym tekstom Bluetigera mam ochotę sięgnąć po historię Śródziemia jak nigdy indziej! Fascynujące, że czytam Tolkienowskie Q&A nie mając zbyt wielkiego rozeznania w fabule, a i tak czytam z zainteresowaniem. Świetna robota naprawdę!
Bardzo dziękuję!
Dzięki za odpowiedź 🙂
Mam jeszcze jedno pytanie: czy jest coś co Ci się w twórczości Tolkiena nie podoba albo mogłoby być zrobione lepiej?
Mam identyczną opinię na temat trylogii „Hobbita” jak ty, naprawdę szkoda, że Jackson poszedł w efekaciarstwo, te filmy miały naprawdę ogromny potencjał by rozwinąć filmowe, a nawet w pewien sposób książkowe uniwersum (książkowy „Hobbit” zawsze wydawał mi się bardzo pusty w porównaniu z WP i „Sillmarilionem”).
PYTANIE.
Jak wyglądali elfowie? Czy istniał jakiś stereotypowy wizerunek elfa?
Pytam, bo ostatnio przeglądałem swoją zgromadzoną literaturę Tolkiena i że zdziwieniem zauważyłem, że np. taki Cirdan miał długą brodę…
Adaptacje filmowe (nie tylko Tolkiena) przyzwyczaiły nas do tego, że elfy mają szpiczaste uszy, długie włosy i brak zarostu. Jednak czy w odniesieniu do elfów Ardy ma to jakieś uzasadnienie?
Uwielbiam sposób, w jaki ilustrowany jest ten cykl. Mogłoby się wydawać, że oczywistym rozwiązaniem byłoby używanie ilustracji z różnych wydań dzieł Tolkiena, fanartów, kadrów z adaptacji itp. Tymczasem używane pejzaże nie dość, że wspaniale oddają klimat Śródziemia, to jednocześnie nie narzucają odbiorcy jedenej wizji tego, jak sobie to Śródziemie wyobrażać. Gratulacje dla autora za niesamowitą wiedzę i umiejętności researchu w zakresie mitów, literatury i lingwistyki, ale także malarstwa!
Dziękuję! 🙂
Jeśli chodzi o obrazy, zaczęło się chyba od artykułu „Taniec z Mitami: Zawiasy świata”, gdzie była mowa o porach roku, więc stwierdziłem, że warto zilustrować tekst właśnie obrazami przedstawiającym pejzaże – jesienne, zimowe itd. Potem obrazy pojawiały się coraz częściej, również w tekstach na temat Tolkiena – jednym z powodów było coś tak prozaicznego, jak problemy ze znalezieniem grafik (prac fanowskich artystów, fotosów z filmów), które można by wykorzystać, a które na dodatek pasowałyby do poruszanych tematów. A szczególnie przy 1. i 2. Tolkienowskim Q&A okazało się, że są obszary (nie tylko geograficzne) Tolkienowskiego legendarium, które są przedstawiane bardzo rzadko – a przez filmy, wcale. I tu właśnie obrazy sprawdzają się doskonale, bo w końcu Śródziemie jest oparte na zachwycie nad pięknem ziemskiej przyrody.
Przy 2. Q&A wyjaśniłem w komentarzach, że „mam nadzieję, że piękno tych obrazów rekompensuje brak związku grafik z tekstem” i dodałem „czasem udaje mi się znaleźć takie, obrazy, które okazują się idealnie pasować do treści artykułu”. Z czasem rozwinął się pewien charkaterystyczny styl ilustrowania tekstów takich jak Tolkienowskie Q&A i chyba już przy nim zostanę. Styl w znaczeniu szukania dzieł ukazujących piękno różnych miejsc na Ziemi, które mogą, choć nie muszą, przywodzić oglądającemu na myśl Śródziemie (które w końcu jest jednym z kontynentów Ziemi/Ardy w mitycznej prehistorii), bo pojawiające się obrazy należą do różnych nurtów, szkół i okresów (chociaż w obrębie danej edycji Q&A często panuje pewna jednolitość, np. w 4. serii są to przede wszystkim dzieła duńskich malarzy z drugiej połowy XIX wieku).
A ja mam pytanie jak rozmnażają się elfy?
Tzn. domyślam się, że podobnie jak ludzie, ale dziwi mnie trochę, że jako istoty nieśmiertelne mają w zasadzie porównywalną ilość potomstwa co ludzie. Tyle że jak żyją po tysiące lat to zastępowalność pokoleń praktycznie nie występuje. Nie mamy zasadniczo jakiś przypadków, że żyje prapradziadek, pradziadek, dziadek itd, a w przypadku nieśmiertelnych istot to powinno być na porządku dziennym. Na co oni czekają?
Dzięki za kolejny świetny artykuł, ale nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie.
W adaptacji filmowej władcy pierścieni pojawiła się m. in. zmiana polegająca na wprowadzeniu oddziału elfów z rivendell, który brał udział w obronie helmowego jaru, dowodzonego przez Haldiru. Rozważając brak faktycznego wsparcia w wojnie z sauronem ze strony elfów i krasnoludów zastanowiła mnie liczebność poszczególnych krain, ze szczególnym uwzględnieniem liczebności elfów i krasnoludów w okresie przedstawionym w Władcy. Czy Tolkien kiedykolwiek wskazał np. ilu elfów zamieszkiwało Rivendel, Szare przystanie czy Lothlorien, albo krasnoludów samotną górę i żelazne góry? To samo dotyczy w sumie wszystkich krain, bo jakoś nigdy nie zwróciłem uwagi na podanie jakichkolwiek cyfr co do liczebności krain.
Pozdrawiam,
Mam kilka pytanek. Mam nadzieję, że zechcesz na nie odpowiedzieć.
1. Co byłoby gdyby Denethor przeżył wojnę o Pierścień. Czy mógłby nie wpuścić Aragorna do miasta?
2. Czy w Trzeciej Erze był ktoś kto mógłby walczyć z Sauronem, gdyby uzyskał on fizyczną postać, tak jak walczyli z nim Elendil czy Gil-galad?
3. Dlaczego Aragorn ostrzegał Gandalfa przed wejściem do Morii?
Oczywiście! – przynajmniej na tyle, na ile będę potrafił. Ale może się tak zdarzyć, że nie uda mi się odpowiedzieć w szóstym odcinku 4. Tolkienowskiego Q&A, który powinien się wkrótce ukazać – a ponieważ na tym odcinku ta edycja się kończy, w takiej sytuacji odpisałbym tutaj, w komentarzach, żeby nie odkładać odpowiedzi zbyt długo.
Pytanie do BlueTigera, ale nie tylko.
Czytam sobie ostatnio i nagle natrafiam na cos co chwile po przeczytaniu jakby wraca z pytaniem „ Czy to aby nie jest nawiązanie do władcy pierścieni?” Wydaje mi się ze ewidentnie autor puszcza oczka w strone fanów, ale z drugiej stronie może za dużo ostatnio mysle o pierścieniach władzy i jakos podswiadomiwe wszędzie szukam władcy pierścieni?
Tutaj fragment:
„A co to za facet, tam w rogu? Ciągle się we mnie wpatruje! – wypalił nagle, pragnąc zmienić temat i odwrócić uwagę.
Zanim karczmarz się odwrócił, wybuchnął śmiechem.
Podejrzanego typka o zasłoniętej kapturem twarzy namierzył od razu.
– Prawda, przygląda się uparcie, ale nie tobie. – Jeden z kieliszków z postawionej przed nim tacy podskoczył i opadł.
– Huuu! – chuchnął.
– Tym tam – wskazał kiwnięciem na siedzących za Duncanem czterech kędzierzawych wyrostków o pysznie zaokrąglonych obliczach i brzuszkach. Duncan mógłby przysiąc, że od jednego z nich kiedyś kupował sadzonki.
– Niech cię nie zwiedzie ich mizerny wzrost, potrafią wypić i zjeść. Przede wszystkim zjeść.”
Jest karczma, nie pod rozbrykanym kucykiem, ale karczma to karczma, jest nieznajomy i jest akurat 4 malych zarlokow, cytując klasyk przypadek? Nie sadze! Ale zakładam ze mogę nadinterpretować.
Poza tym, jak wrazenia po nowym zwiastunie z kometa?
Czemu krolowa Numenoru w ksiazke DOSŁOWNIE opisywana jaka kobieta o bielszej niż perla skorze jest czarna? Zreszta po co ja pytam. I ten krasnolud wygladajacy jak Pan Klesk, albo Hobbit który wygląda jeszcze gorzej niż na zdjęciu, które i tak było tragiczne.
Ogolnie widać, ze maja kase, ze dysponują budżetem, ale kostiuny wygladaja tandetnie. W Diunie stroje, meble wszystko była tak piękne, przemyślane z własnym stylem a tutaj? Elfowie maja krótkie wlosy?? Praktycznie w każdej grze, elg zazwyczaj ma długie piękne wlosy, ja na przeyklad zupełnie nie wyobrażam sobie elfa u fryzjera, a tam wszyscy maja takie zwykle fryzury, jakby ludzkie. Czy Galadriele nie była przypadkiem starsza niż ten takie brzydki elf kowal? Czy elfy nie powinny być piękne? Albo przynajmniej charrakteryzowac się szlachetnymi rysami twarzy?
Mam wrażenie ze Jackson wszystko PRZEMYŚLAŁ, każdy drobny szczegół. Nawet dzieciaki którym Bilbo opowiada historie o trolu na przyjeciu przez raptem 20 sekund, wygladaja dokladnie tak jak wygldaly male hobbiciątka, a tutaj? Koncze bo sobie psuje sobote tylko
A z czego ten fragment? Nawiązanie jest oczywiste.
„Czemu krolowa Numenoru w ksiazke DOSŁOWNIE opisywana jaka kobieta o bielszej niż perla skorze jest czarna?”
A czemu czarni są Velaryonowie, z którymi Targaryenowie wchodzili w małżeństwa, żeby utrzymać valyriański wygląd dynastii? To są pytania na które mało kto szczerze odpowiada, ale przecież wszyscy znamy prawdziwą odpowiedź.
Wygląda na to, że szykuje się powtórka z Wiedźmina. Tam też, pomimo gigantycznego budżetu, wszystko wygląda sztucznie i tandetnie. Kostiumy, wnętrza, plenery, efekty, wszystko. A elfy zupełnie nie przypominają elfów. I pal licho nawet kolor skóry. Jak u Jacksona spotykamy elfa, to od razu wiemy, że to obca rasa. Nawet nie musimy widzieć uszu. A gdy elfowi z Wiedźmina (i jak widać z nowego Władcy też) zakryć uszy, to za cholerę nie odróżnisz go od człowieka. I to niespecjalnie atrakcyjnego, bo trafiają się stare, brzydkie i obdarte.
Z legimi książka, wiem ze kilka razy chwaliłem Hbo Go, ale pochwale jesscze raz, ostatni. Na netfloxie przez ostatni rok z nowych rzeczy nie obejrzałem nic, w Hbo co nie kliknę to oglądam. Primal od Twórcy Samurai Jacka, chciałem zobaczyć co to jest… nie wiem kiedy obejrzałem całe. Uważam ze Sceny walk wyreżyserowane przez pana Gendego Tartakovskiego są genialne. Podobnie z The Wire, nie jestem jakimś przesadnym fanem tematyki policyjnej, włączyłem jeden odcinek żeby zobaczyć, nie spodobał mi się, ale jestem już na 3 sezonie:) serial mnie wkurza ale oglądam z zaciekawieniem. Zabawne jak wiele potrafi zmienić taka pozornie mała decyzja. Byłem tak zżyty z Netflixem przez te wszystkie lata, ze zerwanie z przyzwyczajeniami w postaci Hbo przeniosło się tez na inne aspekty i wykupiłem sobie legimi i rowniez nie żałuje, a pamiętam jak rok temu smialem sie z kumpla ze to ma. Ostatnio zamówiłem nawet w restauracji kaczkę, gdzie nie lubię kaczki. Całe szczęście mi nie posmakowała, czyli raptem mi nie odwaliło po prostu chętniej rozglądam się za nowymi rzeczami, może Ci sie to wydawać śmieszne, zwłaszcza ze nie o to pytałeś ale dzięki takiej małej zmianie czuje sie młodszy. Aha książka to „opowieść z gniewogrodu”, zaciekawił mnie wiersz taki jakby reklamujący, który obiecał ze książka nie jest poprawna politycznie i rzeczywiixe nie jest, tam jest sxena w której w knajpie ludise wiwatują na cześć obcokrajowca ale w taki sposób i w takim kontekście sytuacyjnym ze śmiałem sie kilka minut
Nie wiem jaki był budżet trylogii Jacksona ale na tamte czasy na pewno spory i zastanawia mnie jak to jest ze można mieć setki milionów dolarów które zamiast pomoc, przeszkadzają w ekranizacji? Przecież oni maja tyle kasy na ten serial ze mogą absolutnie wszystko, a wychodzi gniot. Pomijajac wszystkie durnoty ktore gwalca material zrodlowy to zwiastun wyglada po porstu kiepsko. Aha z tego co wiem bedzie tam watek milosny miedzy elfem ( czarnym) a samotna biala matka:):) bo przeciez w stanach wiekszosc samotnych matek to biale kobiety, ktore na szczescie maja pomoc w czarnych mezczyznach:):
wakanda jest supernowoczesna metropolia, gdzie kazdy murzyn zna sie na matematyce:) to teraz czas rekompensowac sobie co innego
dobra przyznaje sie ze na hbo ogladam jeszcze swiat gumballa:)
„Nie wiem jaki był budżet trylogii Jacksona ale na tamte czasy na pewno spory i zastanawia mnie jak to jest ze można mieć setki milionów dolarów które zamiast pomoc, przeszkadzają w ekranizacji?”
Też nad tym myślałem i wychodzi mi, że w telewizjach panuje znacznie mniejszy profesjonalizm niż w tradycyjnych wytwórniach filmowych. A mówiąc wprost – bardak i gizdiajstwo, jak powiadają orkowie. Projekty warte setki milionów powierza się ludziom zupełnie bez doświadczenia lub z minimalnym doświadczeniem, bo są synami kumpla ze studiów lub przelecieli ciotkę, którą bardzo lubimy. Jakie doświadczenie mieli dedecy? Pierwszy miał za sobą jeden zrealizowany projekt, drugi żadnego. W ekipie Wiedźmina były same randomy. W tym nowym Władcy też zdaje się nie ma nikogo, kto miałby jakiekolwiek CV. Scenariusze piszą amatorzy i grafomani, a showrunnerami zostaje się według klucza politycznego. Za dużo też daje się im wszystkim wolnej ręki w tym co robią, a każdy ambicji ma za dziesięciu. I uważa się co najmniej za lepszego Tolkiena niż sam Tolkien i nowego Bergmana w jednym. W tradycyjnych wytwórniach tego nie ma, a w każdym razie jest mniej.
https://youtu.be/-C01v6xqpRI
W sumie tyle chyba wystarczy za komentarz.
Wiecie co się stało z Celebornem z Doriathu? Mężem Galardieli, panem Lorien, ojcem Celebriany, teściem Elronda, jednym z największych elfów? W serialu… nie żyje.
https://youtu.be/2EuzthEzPbs
Ale ja tam na orczyce nie narzekam 😛
lubie tego „nerda” dobrze sie go oglada, dalem subba nawet!