Czy któryś z najpotężniejszych Majarów takich jak Eonwë czy Ossë byliby w stanie zniszczyć Pierścień bez wrzucania go do ogni Góry Przeznaczenia? (pyta Wszechwiedzący R’hllor)
Myślę, że żadna istota mniej potężna od Saurona albo będąca na tym samym „poziomie” nie potrafiłaby tego dokonać. Gandalf (Ólorin) jest nazwany najmądrzejszym z Majarów – a nawet on, a może w szczególności on – wie, że nie zdołałby uchronić się przed wpływem Pierścienia. Zresztą trzeba rozróżnić dwie rzeczy, gdy mówimy o tym, czy ktoś jest w stanie zniszczyć Pierścień. Po pierwsze taki ktoś musi mieć fizyczną możliwość unicestwienia klejnotu. Tolkien pisze w liście 131 (słynny list do Miltona Waldmana, przedrukowywany w większości wydań „Silmarillionu”), że:
Pierścienia nie mógł zniszczyć nikt, kto nie znał się na kowalstwie tak dobrze jak on sam [tj. Sauron]. Mógł go stopić jedynie wiecznie żywy podziemny ogień, w którym został wykuty.
Czyli teoretycznie gdyby znalazł się ktoś, kto zna się na sztuce użytej do wykonania Pierścienia lepiej niż Sauron, mógłby go zniszczyć w jakiś inny sposób, niekoniecznie wrzucając do ognia Orodruiny. Ale nikt nie znał się na ta tym lepiej od Saurona, który był niegdyś uczniem Aulëgo, Kowala Valarów. Saruman też był Majarem tego Valara, ale nie znał w pełni sztuki tworzenia pierścieni władzy, gdyż rozwinął ją dopiero Sauron, współpracujący z noldorskimi kowalami z bractwa Gwaith-i-Mírdain, z wnukiem samego Fëanora na czele. Powiedziałbym, że pod tym względem żaden Majar nie przewyższa Saurona – nawet mędrcy tacy tak Gandalf, czy potężni wodzowie jak Eonwë.
Zostaje druga możliwość, „żywy podziemny ogień”. Ale żeby cisnąć Pierścień w ogień, trzeba wykazać się wielką siłą woli. Tolkien pisze na ten temat we wspomnianym liście:
Także żądza władzy, którą rozpalał Pierścień, była tak wielka, że każdy, kto się nim posługiwał, prędzej czy później jej ulegał; przerastała siłę każdej woli (nawet jego własnej), by go uszkodzić, odrzucić lub zaniedbać. Tak sądził Sauron.
A więc nawet Sauron – który miał fizyczną możliwość zniszczenia Pierścienia, znał każdy sekret sztuki użytej do jego wykonania – nie byłby w stanie wysilić woli na tyle, by spróbować zniszczyć Pierścień.
Zauważmy, że nawet Powiernik Pierścienia, który przez długie miesiące zmierzał ku Górze Przeznaczenia z jednym zamiarem, w krytycznym momencie uległ tej pokusie i ogłosił się Władcą Pierścienia. Jedynie „szczęśliwy traf” – w postaci Golluma, który zdołał odgryźć mu palec z Pierścieniem, po czym przez „przypadek” poślizgnął się i runął w ogień – pozwolił na zniszczenie klejnotu. W chwili ostatniej próby Frodo się ugiął – ale wcześniej dopóki był w stanie, szedł na przód, wśród licznych trudów i cierpień. Ten wysiłek został nagrodzony. Pierścień znalazł się na właściwym miejscu, i wystarczyło, że zadziałał „przypadek”, który sprawił, że Gollum spadł w czeluści Orodruiny. Ale ściśle rzecz biorąc, Sauron miał rację w swoich przewidywaniach. Nikt nie zdołał wysiłkiem woli zmusić się do zniszczenia Pierścienia.
Dlatego sądzę, że gdyby zamiast Froda postawić tam dowolnego Majara, też nie dałby rady. Ciekawe, że w powyższym pytaniu przywołani zostali Eonwë (herold Manwëgo) i Ossë (wasal władcy wód Ulma). Eonwë dowodził armią wysłaną przez Valarów do Śródziemia, która w Wojnie Gniewu obaliła Morgotha. Po upadku mistrza Sauron poddał się i prosił o łaskę. Eonwë nie czuł się kompetentny, by sądzić innego Majara, więc polecił mu udać się przed sąd Valarów. Ale oczywiście jak wiemy, wcale tak się nie stało – Sauron w międzyczasie zniknął i usłyszano o nim dopiero wiele wieków później. Z kolei Ossë, opiekun mórz okalających Śródziemia, zbuntował się kiedyś przeciwko Ulmowi i oddał się pod rozkazy Morgotha, który obiecał mu władzę nad wszystkimi wodami. W końcu się nawrócił i uzyskał przebaczenie Ulma, ale jest powiedziane, że „nigdy nie wyzbył się całkowicie brutalności” i czasem nadal rozpętywał sztormy, choć nie otrzymał takiego polecenia. Te przykłady pokazują, że nawet tych dwóch niezwykle potężnych Majarów dało się już zwieść złu – Eonwë pozwolił się wymknąć Sauronowi, a Ossë wszczął bunt przeciwko Ulmowi i dołączył do Morgotha. Tym bardziej podejrzewam, że Jedyny Pierścień/Sauron również potrafiłby znaleźć sposób, by ich usidlić.
Dlaczego Lúthien czy też Arwena musiała przyjąć los człowieczy chcąc związać się odpowiednio z Berenem lub Aragornem? Dlaczego mości panowie nie mogli przyjąć losu elfiego? Wszak taki los mógł wybrać Tuor (chyba dobrze pamiętam, że to ten od Idril?), czyli to nie tak, że to działało w jedną stronę, tzn., że zawsze elf musiał wybrać los człowieczy. (pyta Asshai Oracle)
Sytuacje Lúthien i Arweny nie są identyczne. W tym pierwszym przypadku Lúthien poświęciła własną nieśmiertelność, żeby do świata żywych (choć tylko na pewien czas) powrócił Beren, który zmarł od ran odniesionych w starciu z wilkiem Morgotha. W drugim przypadku Arwena oddanie nieśmiertelności nie było konieczne. Arwena mogła poślubić Aragorna i przeżyć u jego boku wiele szczęśliwych lat. Ale Aragorn był śmiertelny, choć pochodził z długowiecznego rodu. I gdyby Arwena wybrała jednak los elfów, to po jego odejściu nie spotkaliby się aż do końca świata – elfowie są związani ze światem i nawet jeśli umrą ich ciała, duch trafia do Sal Mandosa w Valinorze, skąd po pewnym czasie powracają przybrani w nowe ciała. Ale ludzie na zawsze odchodzą gdzieś poza materialny świat, a o ich losie nie wiadomo zbyt wiele. Można przypuszczać, że trafiają tam, gdzie przebywa Ilúvatar. Stąd konieczność wiecznej rozłąki, gdyby Arwena wybrała przeznaczenie elfów. Na łożu śmierci Aragorn nawet namawiał ją, żeby wsiadła na biały statek i popłynęła do Valinoru. Ale ona stwierdziła, że nie może. Zresztą śmiertelne były też dzieci Aragorna i Arweny, syn i córki. I pewnie także ze względu na nie zdecydowała się na taki, a nie inny wybór.
Śmiertelnicy, tacy jak Beren, Tuor i Aragorn, nie mają w tej kwestii żadnego wyboru. Według legend Tuor został zaliczony do elfów i żyje w Valinorze z Idril. Ale nawet jeśli tak rzeczywiście było, to nie dzięki niemu samemu, ale łasce Ilúvatara.
Nie było też tak, że dowolny elf mógł zrezygnować z nieśmiertelności. A są sugestie, że wielu by tego chciało. Tolkien pisał, że skoro opowieści ludzi są o ucieczce przed śmiercią, można się spodziewać, że opowieści elfów byłyby o ucieczce przed nieśmiertelnością. Ludzie zazdroszczą elfom, a elfowie ludziom. Przypadek Lúthien jest wyjątkowy, gdyż zainterweniował Mandos.
Arwena miała wybór dlatego, że pochodziła z rodu pół-elfów. Rodzicami jej ojca Elronda byli Eärendil i Elwinga. On był synem Tuora (człowieka) i Idril (elfki). Ona pochodziła od Berena i Lúthien. W uznaniu poświęcenia Eärendila i Elwingi, którzy popłynęli do Valinoru prosząc o udzielenie wsparcia elfom i ludziom walczącym z Morgothem w Beleriandzie, ta para otrzymała przywilej wyboru, do którego z dwóch ludów chce się zaliczać. (Najwyraźniej wcześniej wszyscy pół-elfowie byli po prostu śmiertelnikami). On skłaniał się ku ludziom, ale ze względu na Elwingę, która chciała wybrać elfów, również podjął taką decyzję.
Taki sam wybór Valarowie dali bliźniaczym synom tej pary. Elrond wybrał elfów, Elros ludzi – i został pierwszym królem Númenoru, a jego dalekim potomkiem jest Aragorn. Co ciekawe, taki wybór jak Elrond otrzymały też jego dzieci – Arwena, Elladan i Elrohir. Ale potomkowie Elrosa już nie. Może ma to jakiś związek z tym, że Valarowie nie chcieli stworzyć sytuacji, w której władca Númenoru któregoś dnia doszedłby do wniosku, że jednak będzie elfem. I wtedy nad królestwem śmiertelnych ludzi panowałby nieśmiertelny monarcha. A w takim przypadku łatwo o katastrofę.
Czy nie wydaje Ci się ze mimo bogactwa świata Tolkiena w gruncie rzeczy jego Śródziemie, pewnie z braku czasu, jest pustawe bo o większości krain nie za wiele wiemy. Gondor ma duże miasta…a potem pojedyncze osiedla miejskie (Dale, Umbar Bree etc.) i potem pustka. (pyta Stachmtg)
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że Tolkien nie chciał napisać przewodnika turystycznego albo atlasu. Najważniejsze były dla niego opowieści, i oczywiście języki. Śródziemie jest miejscem, gdzie mogły się rozwijać. Jest opisane bardzo dokładnie, a pozostawione wskazówki pozwalają odkryć jeszcze więcej – na podstawie informacji z książek i map można na przykład stwierdzić o wiele więcej na temat geologii poszczególnych krain. W tym miejscu wspomnę o świetnym „Atlasie Śródziemia” Karen Wynn Fonstad.
Śródziemie na pewno nie jest „pustawe”. Gdy spojrzymy na jego zachodnią część, tę gdzie rozgrywają się opisywane w książkach wydarzenia, bardzo trudno znaleźć skrawek ziemi, o którym czegoś byśmy nie wiedzieli. Oczywiście, nie wszędzie mamy królestwa, z dokładnie opisanym ustrojem, podziałem na prowincje, i z kronikami szczegółowo odnotowującymi wydarzenia z historii na obszarze wielu tysiącleci.
Wiadomo, że chcielibyśmy o pewnych rzeczach wiedzieć więcej. Ale już samo to, że czujemy takie pragnienie, że pojawia się czasem niedosyt, świadczy o tym, że Tolkienowi udało się osiągnąć taką „wewnętrzną spójność świata przedstawionego”, że w jakimś sensie traktujemy go tak jak prawdziwy. Przecież przed Tolkienem w fantastyce to, że w książce albo nie ma żadnej mapy, albo obejmuje ona jakiś niewielki fragment i nie wiemy zupełnie nic o ziemiach położonych dalej, było zupełnie normalne. To Tolkien sprawił, że teraz czytelnicy wręcz oczekują, żeby uniwersum fantasy było tak „prawdziwe” – bogate w detale – jak świat prawdziwy.
Śródziemie końca Trzeciej Ery może się też wydawać „pustawe” z tego powodu, że zmierza ku upadkowi, obserwujemy świat nad którym wisi zagłada. Potężne królestwa jak Lindon, Arnor, Eregion albo Rhovanion upadły. Wielkie miasta stoją w gruzach – mamy ruiny Fornost Erain, Ost-in-Edhil, Osgiliath, Tharbadu czy Annuminas. Opuszczony jest również Khazad-dûm, nazywany teraz Morią. Ziemie na wschód od Rivendell stały się dziczą, gdzie roi się od niebezpieczeństw. I o taki obraz Tolkienowi chodziło. Gdyby nasi bohaterowie co rusz wpadali na nowe miasta albo królestwa, podróż kompanii Thorina albo Powiernika Pierścienia zamieniałby się w spacer krajoznawczy. Ten kontrast między Dziczą i „Przyjaznymi Domami” jest bardzo ważny. Mamy morze chaosu, a na nim jasne wysepki cywilizacji (Bree, Rivendell, dom Beorna, Dale).
Śródziemie na pewno nie jest jednak puste w tym sensie, że wszędzie na mapie mamy białe plamy. Tam gdzie pod koniec Trzeciej Ery mamy tylko ruiny, kiedyś kwitły królestwa, kilka z nich już wymieniłem. Nadal mamy Shire, Buckland, Kraj Bree, Rivendell i otaczające je ziemie, Rohan, Gondor (i jego liczne południowe lenna), Leśne Królestwo Thranduila, Fangorn, Dorwinion, Dale, Erebor, Lothlórien, kopalnie krasnoludów w Górach Błękitnych i na Żelaznych Wzgórzach oraz Umbar.
Samych miast może nie jest zbyt wiele – choć trzeba pamiętać, że na mapach pojawiają się tylko te największe (Osgiliath, Pelargir, Umbar, Annuminas, Fornost), a musiały istnieć mniejsze (kilka jest wspomnianych, np. Calembel i Linhir w Gondorze). W Shire znamy nazwy bardzo licznych miejscowości, od stolicy w Michel Delving po niewielkie wioski jak Scary. A wiele ludów zamieszkujących Śródziemie nie buduje miast – entowie, Leśni Elfowie, Drúedainowie, Dúnedainowie z Północy, Śnieżni Ludzie z Forochel, Beorningowie, Púkelowie czy Balkowie. W Rohanie mamy nadal „staroangielskie” społeczeństwo, którego centrum jest halla (jak Meduseld w Edoras) albo burg (Aldburg – dawna stolica Rohanu, Framsburg – siedziba wodzów Éothéodów, czyli przodków Rohirrimów).
Wreszcie, Trzecia Era jest tylko jednym z kilku okresów, o których pisze Tolkien. Mamy bogate mapy i opisy Beleriandu, Valinoru i Númenoru. Tego też nie można pomijać.
Jakie organizmy państwowe istniały na terenach Arnoru? Czy uczestniczyły jakoś w walkach podczas Wojny o Pierścień? (pyta JoeCool)
Przede wszystkim Shire i Kraj Bree. Na ten drugi składało się samo Bree oraz trzy pobliskie miasteczka: Archet, Combe i Staddle. Na wschodnim brzegu Brandywiny, na zachód od Starego Lasu, mamy też kolonię hobbitów z Shire’u – Buckland. Te trzy krainy do w zasadzie wszystkie centra cywilizacji, o których wiemy coś pewnego. Ale gdzieś wśród ruin Arnoru znajdowały się też osady Dúnedainów, zapewne ukryte. Są też wioski niezwiązane z żadnymi większymi organizmami państwowymi – jedną z nich splądrowały trolle z „Hobbita”. Wiele regionów Arnoru zupełnie opuszczono – jak Kurhanowe Wzgórza. Nie wiemy zbyt wiele o dawnym królestwie Rhudauru, jednym z trzech na które rozpadło się pierwotne państwo Dúnedainów, ale jest mowa o tym, że osiedlili się tam ludzie z Angmaru. Ziemie na wschodnim brzegu rzeki Gwathló, dość rozległy obszar pomiędzy Gondorem i Arnorem, nominalnie był pod władzą obu tych królestw, w praktyce nikt się nim nie zajmował. Możliwe, że osiedlali się tam ludzie z Dunlandu lub ich krewni. Ziemie pomiędzy Brandywiną i Gwathló to Minhiriath. Większość jego mieszkańców wymarła w czasie Wielkiej Zarazy roku 1636 Trzeciej Ery i region nigdy się nie podniósł. Jego częścią był przylądek Eryn Vorn, Czarny Las, gdzie mogły przetrwać niedobitki plemion zamieszkujących tę część Śródziemia w dawnych czasach.
Na ziemiach Arnoru znajdowały się też dwa dawne númenorejskie porty: Lond Daer i Tharbad. To pierwsze miasto popadło w ruinę i zostało opuszczone, ale Tharbad nad Gwathló – choć jego populacja znacznie się zmniejszyła w wyniku Wielkiej Zarazy – przetrwał aż do roku 2912, gdy został zniszczony podczas powodzi, które miały miejsce po Srogiej Zimie (na przełomie lat 2911 i 2912).
Krótko mówiąc, ziemie Arnoru znajdowały się w opłakanym stanie za sprawą Wielkiej Zarazy, wojen z Angmarem oraz kilku katastrofalnych zim, które nastąpiły w wiekach przed Wojną o Pierścień. W zasadzie tylko w Shire i Bree kwitła cywilizacja, rozlewając się z tego pierwszego miejsca na okoliczne ziemie (kolonizacja Bucklandu). Oprócz tego w Arnorze mamy jedynie porozrzucane wioski, często nękane przez trolle, i być może kryjące się w lasach plemiona. Żadne z tych miejsc nie wzięło udział w Wojnie o Pierścień, wyłączając Shire, o ile powstanie przeciwko okupacji Sarumana uznamy za jej część.
Czemu Wojnę o Pierścień „zlało” tak wiele krain. Co z Górami Błękitnymi. Z ludźmi z zachodnich krain? (pyta JoeCool)
Nie powiedziałbym, że którykolwiek z ludów niesprzymierzonych z Sauronem świadomie zignorował Wojnę o Pierścień. Po prostu niektórzy byli zbyt daleko – myślę tu na przykład o krasnoludach z Gór Błękitnych. Ale pod koniec Trzeciej Ery i tak nie było tam żadnych sił, które mogły zmienić przebieg walk. Belegost i Nogrod najwyraźniej zostały opuszczone, a choć po upadku Khazad-dûmu i Ereboru osiedliło się tam wielu krasnoludów z ludu Durina, zakładając kopalnie, po odrodzeniu się Królestwa pod Górą przytłaczająca większość tam powróciła. Jeśli chodzi o Lindon, królestwo założone pomiędzy Górami Błękitnymi a morzem przez elfów z Beleriandu, pod koniec Trzeciej Ery potężne państwo skurczyło się do samych tylko Szarych Przystani. Większość mieszkańców odpłynęła już za morze, więc i tam nie było żadnych większych sił zbrojnych.
W Rivendell mieszkało wielu elfów, ale w czasie Wojny o Pierścień nie było ich jednak tylu, żeby wystawić zastęp. Zresztą synowie Elronda włączyli się do wojny, udając się na pomoc Aragornowi.
Dúnedainowie z Północy nie zdołali wysłać swoich sił, ale żyli w rozproszeniu, a ich liczba stale malała. Gdy Halbarad wyruszał by wesprzeć Aragorna z Szarą Kompanią, zdołał zebrać jedynie trzydziestu wojowników. Wielu zginęło broniąc Shire przed Nazgûlami i innymi zagrożeniami, a inni byli tak daleko, że wieści nie dotarłyby do nich na czas. Poza tym w Eriadorze mamy tylko Shire, Buckland i Bree (razem ze Staddle, Archet i Combe) oraz różne porozrzucane małe wioski i inne osady, a w tych miejscach o wojnie nic nie wiedziano, zresztą Shire opanowali potem ludzie Sarumana. Dunland stał po stronie Sarumana, a po jego upadku nie było już czasu, żeby przekonywać Dunlendingów, że powinni teraz wesprzeć niedawnych przeciwników.
Krótko mówiąc oprócz Rohanu, Gondoru, Dale, Leśnego Królestwa, Ereboru i Lórien w zachodnim Śródziemiu nie było wtedy żadnych struktur państwowych, które byłoby w stanie wystawić jakieś poważne siły. A cztery ostatnie z wymienionych krain nie mogły wesprzeć tego frontu, który obserwuje czytelnik oczami hobbitów, gdyż miały do stoczenia własne bitwy – z siłami z Dol Guldur i Easterlingami.
***
Jaka dokładnie była natura mocy Pierścienia? Czy dawał on specjalne moce istotom potężniejszym od niziołków, krasnoludów oraz ludzi? (pyta Donmordon)
Nie tyle dawał specjalne moce, co rozwijał wrodzone zdolności do tego stopnia, że dla patrzącego z zewnątrz mogło się to wydawać magią. Najwyraźniej wszystkie Pierścienie Władzy działały w ten sposób, na przykład Pierścienie oddane krasnoludom zwiększyły ich umiejętności związane z kowalstwem i górnictwem tak, że posiadacze zgromadzili w końcu ogromne bogactwa. W przypadku śmiertelników Pierścienie mogły przedłużać życie ponad zwykłą miarę, ale nie dawały ani wiecznej młodości, ani prawdziwej nieśmiertelności. Posiadacz po prostu trwał i powoli „zanikał”, w końcu stałby się upiorem – tak jak się to stało z Nazgûlami.
Ale żeby zrozumieć prawdziwą naturę Jedynego Pierścienia, trzeba najpierw spojrzeć na Trzy Pierścienie Elfów, najpotężniejsze z Pierścieni Władzy, szczytowe osiągnięcia elfickich kowali, cel do którego dążyli przed długie lata – tworząc po drodze pomniejsze pierścienie (które nadal potrafiły być dla śmiertelnych ludzi groźne).
Przede wszystkim musimy przyjrzeć się idei, jaka przyświecała stowarzyszeniu elfickich mistrzów kowalskich, które stworzyło Pierścienie Władzy. Członkami Gwaith-i-Mírdain, Bractwa Mistrzów Sztuki Jubilerskiej, byli Noldorowie, a przewodził im wnuk samego Fëanora, Celebrimbor. Warto sobie przypomnieć, że wśród powodów dla których wielu Noldorów opuściło Valinor po kradzieży Silmarilów przez Morgotha poza zemstą było także pragnienie założenia w Śródziemiu własnych królestw. Noldorowie czuli się na Najdalszym Zachodzie jak w złotej klatce. Nawet po wszystkich niedolach, które wynikły z wojen z Beleriandzie i pokonaniu Morgotha przez Armię Valarów w Wojnie Gniewu byli tacy Noldorowie, którzy nie chcieli wracać za morze.
Tolkien pisze o tym w liście 131, nazywając tę decyzję o pozostaniu w Śródziemiu drugim upadkiem lub przynajmniej „błędem” elfów. Mówi, że chcieli:
mieć swoje ciastko, nie jedząc go. Pragnęli pokoju, szczęśliwości i idealnych wspomnień „Zachodu”, pozostając jednocześnie na zwykłej ziemi, gdzie ich prestiż jako ludu wywyższonego nad dzikich elfów, krasnoludów i ludzi był większy, niż kiedy znajdowali się na dole hierarchii w Valinorze.
Ale Noldorowie wiedzieli, że czas elfów się kończy, i że z każdym mijającym rokiem przybliża się czas, kiedy Śródziemie przejdzie w posiadanie ludzi. To jest ten paradoks – wiedząc, że Śródziemie podlega prawom przemijania i niszczycielskiemu działaniu czasu, i tak łudzili się, że zamienią je w drugi Valinor, w Błogosławione Królestwo, gdzie nic nie przemija, ale trwa i będzie trwało niezmiennie aż do końca świata i zniszczenia Ardy w Dagor Dagorath. Dalej Tolkien wyjaśnia, że Noldorowie, którzy nie odpłynęli na Zachód wraz z końcem Pierwszej Ery popadli w obsesję związaną z przemijaniem:
W rezultacie byli opętani myślą o „zaniknięciu” i tym, w jaki sposób postrzegali zmiany czasu (prawo świata pod słońcem). Sami stali smutni, a ich sztuka (by tak powiedzieć) – antykwaryczna; ich wysiłki przypominały raczej zabiegi balsamowania, mimo że zachowali dawną siłę sprawczą swego plemienia – przyozdabiania ziemi i leczenia jej ran.
Ten sam motyw cywilizacji popadającej w próbę „balsamowania” tego co jest zamiast tworzenia czegoś nowego widzimy w dziejach Númenoru, którego mieszkańcy zaczęli mieć obsesję na punkcie przemijania, starając się jak tylko mogli opóźniać to co nieuniknione Wznosili monumentalne grobowce dla swoich zmarłych, ich uczeni usiłowali odkryć tajemnice przedłużania życia, a nawet jego przywracania – ale zdołali tylko opracować techniki, które pozwalały zachować ciała od rozkładu, więc zapełnili swoją wyspę „milczącymi grobowcami, mrocznymi relikwiarzami myśli o śmierci”. Do pewnego stopnia to samo przydarzyło się Dúnedainom z Gondoru.
Wracając do Noldorów, ci którzy po zatopieniu Beleriandu – tej krainy Śródziemia, w której rozgrywa się znaczna część akcji „Silmarillionu” – postanowili pozostać po wschodniej stronie morza, założyli królestwo Lindonu, a później także Eregion. W stolicy Eregionu, wspaniałym mieście Ost-in-Edhil, swoją siedzibę mieli noldorscy kowale. To właśnie przed nimi stanął Sauron, podając się za Annatara, wysłannika Valarów. Podsunął im myśl, że „mogliby uczynić zachód Śródziemia tak pięknym jak Valinor”. Środkiem do tego celu miały być Pierścienie Władzy, nad którymi Noldorowie zaczęli pracę, zaś wskazówek udzielał im „Annatar”, dzieląc się także pewnymi sekretami sztuki kowalskiej.
O Pierścieniach Władzy Tolkien w przytaczanym wcześniej liście pisze tak:
Główną władzą (wszystkich pierścieni w równej mierze) było zapobieganie zanikowi czy też jego spowalniane (tj. zapobieganie „zmianie” postrzeganej jako coś godnego pożałowania), zachowanie tego, czego się pragnie, co się kocha lub samych tego pozorów – taki był mniej więcej główny motyw działania elfów. Pierścienie zwiększały też naturalną moc swych posiadaczy, a tym samym zbliżały się do „magii”, co bez trudu mogło doprowadzić do przekształcenia się w zło i pragnienie dominacji.
To właśnie dzięki Trzem Pierścieniom dwie krainy elfów – Lothlórien i Imladris – mogły trwać tak długo, jakby wyjęte spod destrukcyjnego wpływu czasu. Można przypuszczać, że gdyby Noldorscy mistrzowie z Gwaith-i-Mírdain doprowadzili swoje zamiary do końca, całe Śródziemie stałoby się jak te dwa miejsca.
Jedyny Pierścień, dzieło Saurona, był w stanie kontrolować wszystkie pozostałe pierścienie, dawał też wgląd w myśli tych, którzy je nosili, i umożliwiał wpływanie na ich wolę – do tego stopnia, że po pewnym czasie ich umysły byłby całkowicie podporządkowane Mrocznemu Władcy. Można powiedzieć, że Pierścieniom Władzy podlegało Śródziemie, zaś one same podlegały Jedynemu. Dlatego „kiedy [Sauron] miał go na palcu, jego władza zwiększała się niepomiernie” [List 131]. Tworząc Pierścień, Sauron niejako przelał za pośrednictwem tego klejnotu cząstkę siebie w Śródziemie – tak jak niegdyś jego mistrz Morgoth skaził całą materię Ardy, tak że nawet po jego pokonaniu i wyrzuceniu w Pustkę „cząstki” Morgotha pozostały, i z tego powodu zła nie da się całkowicie wyrugować, i będzie powracało aż do Dagor Dagorath, gdy Arda zostanie zniszczona – a potem stworzona na nowo. Dlatego jeden z tomów „Historii Śródziemia” to „Morgoth’s Ring” – „Pierścień Morgotha”. Pierwszy Mroczny Władca związał się na zawsze z Ardą, jego uczeń Sauron zrobił to na mniejszą skalę – wiążąc się ze Śródziemiem.
Jednak wtedy w Drugiej Erze nie zdołał do końca go opanować. Nie docenił elfów, którzy wyczuli, że zostali oszukani i natychmiast przestali używać Trzech Pierścieni. Zresztą i przedtem nie mieli czasu, żeby zdziałać przy ich pomocy zbyt wiele. Jednak po upadku Saurona pod koniec Drugiej Ery, gdy Elendil i Gil-galad oddali życie, żeby zniszczyć jego fizyczną powłokę, elfowie uznali, że znów można bezpiecznie używać Trzech. Jak powiada „Silmarillion”:
po upadku Saurona posługiwano się ich czarodziejską mocą, a tam, gdzie się znajdowały, panowało wesele i wszystko było bezpieczne od niszczycielskiego działania czasu. Toteż przed upływem Trzeciej Ery elfowie domyślili się, że Pierścień z Szafirem jest w ręku Elronda, w pięknej dolinie Rivendell, w domu, nad którym gwiazdy niebieskie świeciły najjaśniej; Pierścień z Diamentem miała w krainie Lórien pani Galadriela, królowa leśnych elfów, żona Celeborna z Doriathu; chociaż sama pochodziła ze szczepu Noldorów i pamiętała dni szczęśliwości w Valinorze. (…) Lecz Pierścień z Rubinem nie ujawnił się aż do końca i oprócz Elronda, Galadrieli i Círdana nikt nie widział, kto go przechowuje.
Tak więc zachowało się w ciągu całej tej ery nieumniejszone szczęście i piękno elfów w dwóch krainach: w Imladris i w Lothlórien, ukrytym królestwie pomiędzy Celebrantem a Anduiną, gdzie drzewa wydawały złote kwiaty i gdzie żaden ork ani inny zły stwór nie ośmielał się wchodzić. Lecz wielu elfów przewidywało, że jeśli Sauron kiedyś wróci i odnajdzie zagubiony Pierścień Rządzący lub jeśli jego przeciwnicy ten Pierścień znajdą i zniszczą, w obu przypadkach Trzy Pierścienie stracą moc i zwiędnie wszystko, co dzięki nim trwało, nastąpi zmierzch elfów i zacznie się Panowanie Człowieka.
—Silmarillion, przełożyła Maria Skibniewska—
Można nawet przypuszczać, że gdyby Sauron odzyskał Jedyny Pierścień wtedy, pod koniec Trzeciej Ery, dałoby mu on nawet większą władzę nad tkanką Śródziemia niż wcześniej – przedtem elfowie nie zdążyli tak naprawdę użyć swoich Trzech Pierścieni. A teraz upłynęły już trzy tysiąclecia, w czasie których dzięki mocy Pierścieni zachowano Rivendell i Lórien od uwiądu, a w mniejszym stopniu „zabalsamowano” całe Śródziemie, spowalniając nieuchronny proces zmian. Gdyby Sauron zdobył Pierścień, poznałby każdą myśl i każdy sekret tych, którzy posługiwali się pozostałymi klejnotami. I dowiedziałby się o każdym dziele dokonanym przy ich pomocy. Posiadłby nie tylko wiedzę, ale również władzę. Galadriela używała swojego pierścienia, żeby chronić lasy Lothlórien przed inwazjami wrogów, tworząc pewnego rodzaju magiczną barierę. Teraz ta czarodziejska obręcz okalająca krainę znalazłaby się pod kontrolą Saurona. Mógłby ją zdjąć, ale zapewne mógłby na przykład uwięzić elfów wewnątrz, albo uczynić jeszcze coś gorszego. Z kolei Elrond przy pomocy swojego pierścienia władał wodami rzeki Bruinen – dzięki tej umiejętności zesłał spiętrzoną falę, która zmyła Upiory Pierścienia ścigające Froda. Teraz rzeka podlegałaby Sauronowi. I tak byłoby ze wszystkim, co zdziałano za pomocą pierścieni w ciągu długich stuleci. Całe Śródziemie podlegałoby Sauronowi – dosłownie, miałby władzę nad każdą cząstką tworzącej go materii.
Poza tym Jedyny Pierścień pomagał swojemu posiadaczowi zdominować umysły innych. Sauron wykorzystał to między innymi gdy podporządkował sobie Númenorejczyków i namówił ich do wyruszenia na wojnę z Valarami.
Ludzie i hobbici (którzy są prawdopodobnie jednym z ludzkich szczepów, a nawet jeśli nie, to są z nimi bardzo blisko spokrewnieni) stawali się niewidzialni, gdy zakładali Jedyny Pierścień – ale był to tylko skutek uboczny noszenia klejnotu, sam Sauron nie „znikał”. Pierścień sprawiał, że człowiek albo hobbit stawał się widzialny w tym wymiarze rzeczywistości, który na ogół jest dla nich niewidoczny – nazwijmy go „duchowym”. Elfowie i Majarowie (jak Sauron) żyją w obu częściach Ardy – fizycznym i duchowym – jednocześnie. Jednak dla śmiertelników jest on niewidoczny. Dlatego jedynie dzięki Pierścieniowi Frodo jest w stanie zaobserwować na przykład świetlistą postać Glorfindela, albo zobaczyć Upiory Pierścienia, które w świecie widzialnym są tylko widmami, cieniami ludzi, którymi kiedyś byli.
Wreszcie, dzięki temu, że Pierścień związał Saurona z materią Śródziemia, umożliwiał mu ciągłe powroty w cielesnej postaci. Był jakby kotwicą, która łączyła Mrocznego Władcę z fizycznym światem, bez niej po tak wielu utratach swojej widzialnej powłoki byłby tylko duchem. Od czasu wykucia Pierścienia Sauron „umarł” dwukrotnie. A w zasadzie zniszczeniu uległa jego fizyczna powłoka. Po raz pierwszy stało się to podczas zagłady Númenoru, gdzie „ciało” Saurona zostało unicestwione, ale jego duch umknął nad falami i wrócił do Mordoru. Dzięki temu, że Pierścień wiązał go ze Śródziemiem, Sauron był w stanie odtworzyć swoje ciało – jednak był to olbrzymi wysiłek, na który musiał za każdym razem poświęcać wiele ze swojej mocy. Drugi raz Sauron „zginął” pokonany przez Elendila i Gil-galada, po czym Isildur odciął z jego ręki Pierścień, ale zamiast go zniszczyć, postanowił go zachować, jako „okup za ojca” i swój „skarb”. Tym razem przybranie fizycznej postaci zajęło Sauronowi znacznie więcej czasu, powoli odzyskiwał siły ukrywając się w Dol Guldur jako „Czarnoksiężnik”. Ale dopóki istniał Pierścień, Sauron był w stanie za każdym razem powrócić.
Przypuszczam, że Valarowie nie byli w stanie „wyrwać” Saurona ze Śródziemia i wtrącić go do Pustki właśnie ze względu na tę więź z materią, którą zapewniał mu Pierścień. Myślę, że Valarowie mogli w każdej chwili pokonać Saurona. Ale nie chcieli tego zrobić ze względu na wielkie szkody, jakie wyrządziliby Śródziemiu. Podobnie, żeby oczyścić Ardę z wpływów Morgotha musieliby ją zniszczyć – a tego oczywiście nie mogli uczynić ze względu na elfów, ludzi i inne istoty.
***
Cytaty z listów J.R.R. Tolkiena za: “J.R.R. Tolkien. Listy”, wybrane i opracowane przez Humphreya Carpentera przy współpracy Christophera Tolkiena, przełożyła Agnieszka Sylwanowicz.
Jakież znowu nowe ciała elfów? Bo 1 wrócił, jeśli to nie zbieżność imion?
Jeśli elf został zabity, jego dusza trafiała do Pałaców Mandosa, skąd po czasie oczyszczenia (jeśli było to konieczne) powracała w nowym ciele, które było dokładnie takie samo jak pierwotne. Elfowie są z natury nieśmiertelni, więc stan rozdzielenia duszy i działa jest dla nich czymś szczególnie dotkliwym. Z tego powodu Iluvatar dał Valarom władzę, a wręcz obowiązek, stwarzania nowych ciał dla elfów, którzy polegli w wyniku przemocy lub zginęli w wyniku wypadków czy wyczerpania. Jednak elfowie mogli odmówić ponownego wcielania, wtedy pozostawali w Mandosie (jak Miriel, matka Feanora, choć jej przypadek był nieco inny). Powrócić nie mogli także elfowie, którzy popełnili złe czyny i uparcie trwali w swoim błędzie, jak niektórzy spośród przywódców buntu Noldorów. Nie wrócił też Feanor. Ale wiemy o przynajmniej dwóch elfach, którzy uzyskali pełne przebaczenie nawet przed Wojną Gniewu i zdjęciem ciążącej na Noldorach klątwy. Byli to Finrod Felagund (który oddał życie za Berena) i Glorfindel (który poświęcił się by pokonać balroga, który stanął na drodze uciekinierów z Gondolinu. Dzięki jego ofierze przeżyli Tuor, Idril i Earendil, którego rola w zamysłach Valarów była kluczowa). W „Silmarillionie” jest takie zdanie, że po swojej śmierci w lochach Saurona w Tol-in-Gaurhoth Finrod przechadza się ze swoim ojcem Finarfinem pod drzewami Eldamaru.
A co do Glorfindela, to jeśli spojrzymy na notatki i poźne teksty Tolkiena, staje się oczywiste, że Glorfindel z Rivendell to ten sam Glorfindel, który zginął pod Gondolinem. W dwunastym tomie „Historii Śródziemia” – „The Peoples of Middle-earth” – znajduje się rozdział zawierający ostatnie pisma Tolkiena. Wśród nich są dwa eseje o Glorfindelu. We wstępie do pierwszego Christopher Tolkien wspomina, że w notatkach jego ojca do rozdziału „Narada u Elronda” pojawiał się zarzucony później pomysł, by Glorfindel opowiedział zebranym swoją historię. Ale fragment ten nie znalazł się w ostatecznej wersji rozdziału, być może przez wzgląd na to, że ta historia nie ma bezpośredniego związku z Pierścieniem, a mówców na naradzie i tak jest wielu.
W drugim z esejów o Glorfindelu Tolkien stwierdza, że należy odrzucić wyjaśnienie, które wydaje się najprostsze – że mamy dwie różne postaci o tym samym imieniu. Wśród elfów imiona ważnych postaci nigdy się nie powtarzały. Dalej Tolkien pisze, że zaakceptowanie, że mamy do czynienia z jedną i tą samą osobą wiele wyjaśnia i czyni opowieść lepszą. Po śmierci w Gondolinie Glorfindel trafił do Mandosu i prawdopodobnie ze względu na to, że oddał życie za innych bardzo szybko otrzymał nowe ciało. (Tu pojawia się też fragment o tym, że dla elfów stan nie bycia wcielonym jest nienaturalny i Valarowie mają władzę temu zaradzić). Przez długie wieki żył w Valinorze wśród tych elfów, którzy nigdy go nie opuścili. I wśród Majarów. Tolkien pisze, że Glorfindel stał się niemal równy potęgą Majarom, gdyż jego ofiara zwiększyła jego duchową moc.
W Valinorze Glorfindel spotkał też Olórina (Gandalfa) i stał się jego przyjacielem i uczniem. Potem w Drugiej Erze Glorfindel został posłany do Śródziemia, by wspomóc Gil-galada i Elronda.
Szkoda, że Peter Jackson pominął postać Glorfindela w swojej ekranizacji.
Skoro Elfy mogą tak łatwo powrócić do życia, to czy to znaczy że Turin niepotrzebnie miał wyrzuty sumienia z powodu tego, że niechcący zabił Beleg ? W końcu jego przyjaciel wróciłby do świata żywych i mógłby mu wszystko wytłumaczyć. Podobne sprawa ma się z Saerosem. Z drugiej trony Turin mógł nic nie wiedzieć o niezwykłej „żywotności” elfów.
Nie powiedziałbym, że „łatwo” – to i tak wiele cierpienia, konieczny jest proces oczyszczenia… no i dla Elfów Szarych takich jak Beleg brak możliwości powrotu do Śródziemia – jedynego domu jaki znali – na pewno był szczególnie bolesny. Elf wraca do życia, ale nie do takiego życia, jakie znał – oczywiście, Valinor to kraina szczęśliwości, ale jednak Beleg był oddzielony od wszystkich swoich bliskich i przyjaciół. A w przypadku Noldorów w tym okresie dziejów śmierć jest jeszcze gorsza – nadal ciąży nad nimi klątwa Valarów i nie mają możliwości ponownego wcielenia (pomijając całkowicie wyjątkowe sytuacje jak Finrod i Glorfindel). I nie mają zbyt dużej nadziei na to, że ta sytuacja się kiedykolwiek zmieni. Podejrzewam, że dla wojowników takich jak Beleg trudne było też zaakceptowanie tego, że znalazłszy się w Pałacach Mandosa nie mogą już w żadnej sposób pomóc współplemieńcom w walkach z Morgothem. A co do żalu Turina, to jednak przypadkowe zabicie jedynego przyjeciela nie przestaje boleć dlatego, że ma się świadomość, że za wiele lat albo nawet wieków ten przyjaciel otrzyma nowe ciało. Tak czy inaczej nigdy się już nie spotkają. Beleg nigdy nie wróci do Śródziemia.
Na ziemiach Arnoru znajdowały się też dwa dawne númenorejskie porty: Lond Daer i Tharbad. To pierwsze miasto popadło w ruinę i zostało opuszczone, ale Tharbad nad Gwathló – choć jego populacja znacznie się zmniejszyła w wyniku Wielkiej Zarazy – przetrwał aż do roku 2911, zniszczony podczas
Zdanie się urywa. Kilka pomniejszych błędów w pojedynczych wyrazach, piszę z tableta więc ciężko wszystko wskazać.
Poza tym super! Czekam na kolejną część.
Śródziemie końca Trzeciej Ery może się też wydawać „pustawe” z tego powodu, że zmierza go upadkowi, obserwujemy świat nad którym wisi zagłada.
Chyba zmierza ku upadkowi.
Wybacz czepianie się , ale w tej części jest tego więcej niż zazwyczaj i warto poprawić 🙂
Bardzo dziekuję za zwrócenie uwagi na te błędy, zaraz poprawię.
A co do urwanego zdania, to chyba nawet wiem co tu się stało – nie pamiętałem jak w polskim „Władcy Pierścieni” przełożono oryginalne „Fell Winter”, a staram się unikać zgadywania, żeby czytający nie mieli potem problemu ze znalezieniem odpowiednich fragmentów. Miałem to sprawdzić, ale potem musiałem zająć się czymś innym, a nie zrobiłem sobie notatki. Potem gdy wróciłem do pisania, nie zauważyłem tego urywającego się zdania i po prostu zacząłem pisać kolejny akapit. Dlatego w kolejnym zdaniu nawiązuję do „katastrofalnych zim”, chociaż wcześniej nie ma o nich mowy.
„Tharbad nad Gwathló – choć jego populacja znacznie się zmniejszyła w wyniku Wielkiej Zarazy – przetrwał aż do roku 2911, zniszczony podczas”
Powinno być:
„Tharbad nad Gwathló – choć jego populacja znacznie się zmniejszyła w wyniku Wielkiej Zarazy – przetrwał aż do roku 2912, gdy został zniszczony podczas powodzi, które miały miejsce po Srogiej Zimie (na przełomie lat 2911 i 2912).”
Zapomniałem, że chociaż upadek Tharbadu jest związany ze Srogą Zimą (ang. Fell Winter), która zaczęła się w 2911 roku, to sama powódź, która zalała miasto nastąpiła w wyniku roztopów wiosną 2912 roku. Z Dodatku B do „Władcy Pierścieni”:
Tu warto wyjaśnić, że w miarę jak numenorejski port w Tharbadzie rozwijał się w miasto, podjęto się tam na wielką skalę osuszania i kopania rowów odprowadzających wodę. Tharbad stał na terenach wydartych moczarom, można więc sobie wyobrazić, jak katastrofalna była wielka powódź.
Sroga Zima to jeden z trzech największych kataklizmów drugiej połowy Trzeciej Ery. Dwa pozostałe to Długa Zima lat 2758-2759, która trwała pięć miesięcy i doprowadziła do wielkiej klęski głodu oraz Wielki Mór, który zaczął się w 1636 roku, pochłonął setki tysięcy ofiar, a jego skutki odczuwano przez dwa stulecia.
Sześć lat po wybuchu Moru nowy król, Tarondor, przeniósł stolicę Gondoru do Minas Anor (Minas Tirith), Osgiliath opustoszało i zaczęło „rozsypować się w gruzy”, zaniechano też pełnienia straży na granicach Mordoru.
Oczywiście powinno być: „Starego Lasu”. Najwyraźniej napisałem „Brandywina” (Brandywine), myśli pobiegły ku „Miodowinie” (Honeywine)… a stąd już niedaleko do westeroskiego Starego Miasta.
Przepraszam, że znowu to roztrząsam, ale chciałem dopytać o jeszcze jedną rzecz. Czy w takim razie Smaug nie byłby w stanie spalić pierścienia? A Balrog? Lub nawet Ariena? W końcu oni władają żywiołem ognia, a są nieśmiertelnymi majarami więc ich źródło mocy jest teoretycznie nieskończone. Czy majarowie ognia nie byliby w stanie zniszczyć pierścienia?
Gandalf wspomina w którymś momencie, że nawet Ancalagon, największy i najpotężniejszy ze smoków, nie byłby w stanie stopić Jedynego Pierścienia. Balrogowie raczej nie byliby w stanie tego zrobić, tu nie chodzi o temperaturę płomienia, lecz również o wiedzę na temat sztuki, przy pomocy której Pierścień został wykonany. Zresztą balrogowie prędzej spróbowaliby przejąć Pierścień dla siebie, niż go unicestwić. Ariena… Na pewno jest bardzo potężna, bał się jej nawet Morgoth. Ale w Trzeciej Erze te postaci związane z ciałami niebieskimi (Ariena, Tilion, Earendil) są równie „wycofane” ze Śmiertelnych Krain jak Valarowie. A może nawet bardziej. Myślę, że ze wszystkich istot znajdujących się w obrębie Ardy tylko Valarowie mogliby zniszczyć Pierścień, ale nauczeni doświadczeniami wojen z Morgothem nie mieszali się bezpośrednio do spraw Śródziemia (ich interwencja zniszczyłaby Saurona, ale razem z większą częścią kontynentu).
Ja na miejscu Gandalfa wziąłbym Froda do Valinoru zamiast do Mordoru, (w końcu i tak na końcu go tam zaprosili :))i dałbym pierścień Aulemu. Myślę, że On jako jedyny potrafiłby odwrócić proces tworzenia pierścienia (w końcu nawet Sauron musiał u kogoś terminować) i go zniszczyć na swoich warunkach, bez uciekania się do niszczenia Śródziemia. Technicznie to było do zrobienia :D.
Już naprawdę ostatnie pytanie- Czy sądzisz, że pojawi się ktoś w rodzaju Majara/Valara w Grze o tron?
Myślę, że raczej nie, wydaje mi się, że GRRM patrzy na sprawy religii zupełnie inaczej niż Tolkien. Ale gdyby takie „anielskie” potęgi miały się pojawić w PLIO, to podejrzewam, że przypominałyby raczej Saurona i Morgotha niż Gandalfa albo Manwego. Przez „pojawić się” rozumiem „bezpośrednio wpłynąć na rozwój wydarzeń”, a nie „zostać wspomnianym” – bo w PLIO już mamy wzmianki o istotach bardzo podobnych do Majarów i Valarów, ale nie wiemy, czy są one czymś więcej niż legendami i folklorem (np. R’hllor, Wielki Inny, Siedmiu, Garth Zielonoręki, Utopiony).
Ja mam dwa pytania (a raczej jedno pytanie i jedno rozważanie) jak można.
1. Jaka krzywda spotkała Celebrianę w niewoli u orków? Widziałam, że fandom się spiera, że to był gwałt,a jestem ciekawa Twojej opinii. Bo z jednej strony krzywdy psychiczne były na tyle duże, że zdecydowała się opuścić rodzinę, ale z drugiej strony coś takiego jak seks za bardzo nie istnieje we Władcy. Z trzeciej zaś strony z jakiegoś powodu orkowie ją trzymali, nie zabili, a zgaduje, że nie zamierzali zgłaszać się po okup…
2. Czy tylko mnie razi jak silnie są promowane podziały klasowe u Tolkiena? Wszystkich ważnych rzeczy dokonują potomkowie królów, którym jest to przeznaczone (bo przecież zwykły łepek nie zabił by smoka, gdzie tam), Drużyna Pierścienia to sami arystokraci i właśnie potomkowie królów (Frodo, Merry i Pippin pochodzą wszak z najlepszych rodzin) i tylko jeden Sam nie reprezentuje władzy dziedzicznej. No, ale jego najważniejszym zadaniem jest bycie wiernym i mimo deklarowanej przyjaźni nigdy nawet nie dostępuje zaszczytu by zwracać się po imieniu do Froda. Po powrocie do domu znów najważniejsze jest czy był wierny (zarzut Różyczki), a władza w Shire trafia później do Merryego i Pippina. Ja wiem, że Tolkien był Anglikiem żyjącym na początku XX wieku, ale mam z tym problem za każdym razem jak wracam do Trylogii. 😉
Bardzo dziękuję za pytania, z pewnością spróbuję na nie odpowiedzieć – ale niestety nie w najbliższym odcinku (Q&A 3 część 5), tylko już w Q&A 4, a nie wiem jeszcze, kiedy zacznę ten kolejny cykl. Na pewno będzie pomiędzy nimi chwila przerwy, ale już trochę myślałem na ten temat i chyba mam nową teorię na temat kwestii poruszonej w pytaniu pierwszym.
Co stało się po zniszczeniu Jedynego Pierścienia? Pytam o „moc”, która łączyła pozostałe pierścienie władzy (elfów, ludzi, krasnoludów). W książce podczas narady u Erlonda w pierwszej części poruszony jest ten temat i chyba Gandalf udziela odpowiedzi, że nie wie 😉, czyli spekuluje, że albo uwolnią się One od mocy Jedynego Pierścienia i ich właściciele będą poteżniejsi albo stracą swoją moc doszczętnie. Co, według mnie jest równoznaczne z usunięciem całej „magi” ze Śródziemia. Czyli definitywne zakończenie historii LOTR, a czas płynie do „dzisiejszych” czasów – normalności.