COVID-19 vs. Hollywood

James Bond w swojej karierze pokonał wielu przeciwników, wszelkiej narodowości, ale tym razem napotkał rywala godnego siebie. Wytwórnia MGM nie czekając na innych jako pierwsza zdecydowała o przełożeniu premiery najnowszej odsłony przygód agenta 007 z 10 kwietnia na 25 listopada. Tego dnia przypada Międzynarodowy dzień eliminacji przemocy wobec kobiet, a w tym temacie, jak wiadomo, pan Bond ma spore doświadczenie. Pomijając fakt uprzedmiotowienia kobiet w niemal każdej odsłonie serii, zwłaszcza za czasów Seana Connery’ego, widzieliśmy agenta Jej Królewskiej Mości bijącego, duszącego, podtapiającego i zmuszającego do pocałunków panie z całego świata. Czyżby nowa data premiery nie była przypadkowa?

James podczas wyprawy do Biedronki.

Nieco mniej odważni okazali się natomiast włodarze innych wytwórni. Jak nietrudno się było domyślić, Disney odwołał na czas nieokreślony premierę aktorskiej wersji Mulan. Film oczywiście został skalkulowany na osiągnięcie ogromnych wpływów w Chinach, które jak wiadomo ciągle nie uporały się z wirusem. Gwoździem do trumny zaś był coraz gwałtowniejszy postęp epidemii na Starym Kontynencie i w USA. W większości europejskich krajów lada moment nastąpią (o ile już ich nie ma) ograniczenia w funkcjonowaniu kin, więc decyzje dystrybutorów raczej nie dziwią. Nie jest też na pewno przypadkiem, że wytwórnie solidarnie ogłosiły przesunięcia jednego dnia.

Wuszu by tego wirusa załatwił, a tak wyszło jak wyszło.

Na pewno jedną z największych premier tego roku miała być dziewiąta część znanej i lubianej (jak do tego doszło? Nie wiem i nie chcę wiedzieć) serii “Szybcy i wściekli”. Co ciekawe jeszcze kilka dni temu Vin Diesel, który ma spory wpływ na kształt tej tak zwanej sagi, zarzekał się, że żadnej obsuwy nie będzie i majowa data premiery nie jest zagrożona. Jak widać nawet najwięksi twardziele muszą ugiąć się w obliczu kryzysu. Universal jest też bardziej ostrożny od MGM i postanowił przesunąć FF9 aż na kwiecień przyszłego roku. Czyżby wiedzieli więcej niż reszta?

Jak to: “nie ma już makaronu”? Mam horom rodzine!

Chociaż marzec i kwiecień to raczej czas kinowej posuchy, w nadchodzących tygodniach mieliśmy obejrzeć jeszcze m.in. Nowych mutantów od FOXa i Ciche miejsce II z Paramountu, które zostały przesunięte w bliżej nieokreśloną przyszłość. Za rogiem czai się Czarna Wdowa, zapowiedziana na 1 maja oraz czerwcowe kontynuacje Wonder Woman i Top Gun. O ile do czerwca jeszcze sporo czasu i pewnie na ostateczne decyzje chwilę poczekamy, to moim zdaniem mało prawdopodobne jest, żebyśmy w majówkę mieli możliwość podziwiania Scarlett Johansson w obcisłych spodniach, mówiącą z udawanym radzieckim akcentem. Disney na razie nie zająknął się o najnowszym odcinku sagi Marvel Cinematic Universe, licząc chyba na jakiś cud i na ten moment film pozostaje jedyną dużą światową premierą najbliższych dwóch miesięcy, której jeszcze nie przełożono.

Pamiętajcie: 70% roztwór alkoholu etylowego jest zabójczy dla wirusa.

Lato może więc być gorące. Jeśli uda się do tego czasu opanować COVID-19, zapewne wszyscy rzucą się do odrabiania strat, bo przecież akcjonariusze będą wygłodniali ponad wszelkie wyobrażenie. Można się spodziewać, że niczym podczas wyścigu w Le Mans, wszystkie wytwórnie będą czekać w gotowości, żeby puścić się biegiem do kin ze swoimi przygotowanymi do dystrybucji filmami. Na pewno też będą obsuwy kolejnych terminów, bo najzwyczajniej w świecie trzeba było przerwać produkcję w wielu miejscach świata. Zarażenia wirusem pojawiły się wśród znanych postaci showbiznesu – chory jest na przykład Tom Hanks, więc branża filmowa stoi na skraju paraliżu. Zatrzymano prace na planie Shang-Chi, Małej syrenki i serialu Falcon and the Winter Soldier (Marvel), Stranger Things 4 (Netflix), czy Nightmare Alley – nowego filmu Guillermo del Toro.

Wygląda więc na to, że w najbliższych dniach zamiast oglądać nowości, będziemy nadrabiać zaległości. Na pewno pandemia zostawi duży ślad na biznesie filmowym, a jeśli będzie się przedłużać, straty pójdą w miliardy dolarów. Nam nie pozostaje nic innego, jak zostać w domach i oglądać to, co do tej pory odkładaliśmy na później, albo na co nigdy nie mieliśmy czasu. Oby ten impas nie trwał na tyle długo, żebym zdążył nadrobić wszystkie sezony Simpsonów.

-->

Kilka komentarzy do "COVID-19 vs. Hollywood"

  • 15 marca 2020 at 15:03
    Permalink

    Doszło do tego dzięki odejściu pójściu w stronę wyluzowanego, absurdalnego akcyjniaka. Sam nie znosiłem serii F&F. Polubiłem ją tak na wysokości piątej części. Pomysłowością i efektownością dawno prześcignęli serię Mission impossible.

    Reply
    • 15 marca 2020 at 22:48
      Permalink

      No właśnie Mission Impossible kupuję, a ostatnie dwie części były naprawdę dobre i znakomicie zrobione. F&F nie trawię zupełnie. Te wyścigowe części były po prostu głupkowate i ziomalskie, a ostatnie odleciały w kosmos tak mocno, jak James Bond pod koniec ery Moore’a albo Brosnana. No i generalnie nie przepadam za obsadą. Diesela kupuję tylko jako Riddicka, Stathama tylko u Ritchiego, Rodriguez nie lubię, Johnsona nie lubię, a komediowi Murzyni mnie nie bawią. Taki ze mnie smutas. 😉

      Reply
    • 17 marca 2020 at 18:57
      Permalink

      F&F w sumie tylko 5 część była ok. Ewentualnie jeszcze jedynka. Reszta to barachła dla gimnazjalistów. Przy Mission Impossible najbardziej udana część to ostatnia 6 część Fallout, ale w sumie 4 część też była niezła.

      Reply
  • 15 marca 2020 at 16:05
    Permalink

    Doszło do tego dzięki popularności gier wyścigowych typu NFS. Jedno napędza drugie i wice wersja, jak mawiała siostra Basen. Takie małe perpetum mobile. Wiem co mówię, bo mój syn się w to zagrywał. I oczywiście jest też fanem serii F&F oraz Vina Diesla czy jak się tam to pisze.

    Reply
    • 15 marca 2020 at 18:14
      Permalink

      Częściowo. Wielu jest takich, do których wyścigi nie przemawiają. I póki to były filmy o wyścigach były na NIE. Na przykład ja. Skok serii w box officie pokazuje, że nie jestem jedyny.

      Reply
      • SithFrog
        16 marca 2020 at 10:54
        Permalink

        No właśnie. Mam wrażenie, że stricte wyścigowa i street-racingowa była tylko jedynka. Potem jakieś dziwne eksperymenty, aż piątka dołożyła The Rocka i akcję na dużą skalę właśnie w stylu M:I. Kolejne F&F ogląda się jak niezłe komedie, a im Vin Diesel poważniejszy i bardziej “for family” tym większa beka. Plus zawsze czekam na to jak daleko się posuną. Ostatnio Dwayne zawracał torpedę nogą na lodzie. What’s not to like here? 😉

        Chociaż ja też – jak Crowley – wolę M:I.

        Reply
        • 17 marca 2020 at 12:42
          Permalink

          Być może, opinię opieram wyłącznie na obserwacjach. Osobiście nie gram w gry wyścigowe ani nie oglądam takich filmów.

          Reply
  • 17 marca 2020 at 11:04
    Permalink

    W ramach ciekawostki i rozwinięcia tematu: Universal udostępnia swoje premierowe filmy na platformach VOD z USA, licząc na to, że ludzie zamiast w kinach obejrzą je na kanapach. Ciekawy i odważny ruch, bo jak wiadomo, za moment wszystko wyląduje na torrentach. Być może jednak przetrą szlak dla innych.
    W przypadku mniejszych premier, które po prostu przepadłyby tak czy siak, może to być jedyny sposób na odnotowanie jakichkolwiek zysków.

    Reply
  • 18 marca 2020 at 11:34
    Permalink

    [quote]. Universal jest też bardziej ostrożny od MGM i postanowił przesunąć FF9 aż na kwiecień przyszłego roku. Czyżby wiedzieli więcej niż reszta?[/quote]

    To jest koń pociągowy całego Universalu. MGM też jedzie tylko na Bondzie, ale Universal produkuje dużo więcej filmów, które przynoszą różne zyski (a często i straty jak w ostatnich czasach), dlatego FF9 po prostu MUSI być sukcesem finansowym.

    A najlepszy okres w kinie dla dużych filmów to wiosna (marzec-czerwiec) stąd taka data.

    W listopadzie jest już zaklepany Bond, a musimy się liczyć z tym, że Disney obłoży trochę terminów pod koniec roku (wrzesień, grudzień) do tego listopad zarezerwowany na horrory.

    Universal nie ma aż tak napiętego kalendarza jak Disney, więc może sobie pozwolić wrzucić ten jeden film w dowolną datę. Normalnie Disney pewnie też by przesuwał Mulan na kolejny rok, ale tam jest ciasno ze względu na kalendarz na 2021 i 2022 przez co wszystkie inne produkcje też by trzeba było przesuwać.

    Ciekawe jest w tym aspekcie co będzie z Disney+, czy niektórych premier nie zobaczymy tam zamiast na wielkim ekranie?

    Reply

Skomentuj Crowley Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków