Kaczyński. Obecnie (niezbyt) miłościwie panujący nam naczelnik państwa? Świętej pamięci prezydent, który zginął tragiczną śmiercią w katastrofie lotniczej? A może – również już po drugiej stronie tęczy – znany publicysta i krytyk muzyczny? Nie. Żaden z wymienionych. Stawiam dolary przeciw orzechom, że najbardziej znanym na świecie Kaczyńskim jest Ted*. Theodore John Kaczynski. Unabomber. Terrorysta wysyłający ładunki wybuchowe pocztą, trzymający za twarz całe Stany Zjednoczone przez 17 lat. Serial „Manhunt: Unabomber” to luźna, fabularna wersja historii pokazująca ile wysiłku, walki, silnej woli i szczęścia potrzeba było, żeby znaleźć i złapać nieuchwytnego nadawcę zabójczych paczek.
James „Fitz” Fitzgerald przez długi czas był policjantem z Bostonu ścigającym… graficiarzy. Żeby udowodnić swoją wartość, zgłasza się do FBI i ląduje (z wyróżnieniem) na stanowisku oficjalnego „profilera”. Odpowiada za sporządzanie profilu (m.in. psychologicznego) poszukiwanego. Pierwsza sprawa, do jakiej go przydzielają, to najdroższe i największe śledztwo FBI w historii. Będzie musiał sięgnąć po nietypowe i nowatorskie metody, żeby poznać, zrozumieć i złapać Unabombera.
Serial jest przede wszystkim fantastycznym pojedynkiem Paula Bettany’ego z Samem Worthingtonem. Ten pierwszy w roli Kaczynskiego jest wybitny. Diablo inteligentny, niepokojący, mający w oczach nie tyle szaleństwo, co poczucie misji, wyższości nad innymi i żelazną konsekwencję. Kiedy jest w teorii bezbronny i skuty kajdankami podczas przesłuchania, ani na chwilę nie traci kontroli. Panuje nad sytuacją i sprawia wrażenie osoby, która przewidziała wszystko. Worthington jako Fitzgerald stara się nadążać i doceniam wysiłek, choć jest między aktorami spora różnica, jeśli chodzi o talent.
Świetnie poszło reżyserowi, Gregowi Yaitanesowi pokazanie znanej urbi et orbi historii tak, żeby niemal cały czas trzymać widza w napięciu. Wiadomo przecież, że Unabombera złapano. Nie przeszkadza to jednak w takim podejściu do sprawy, żeby te wszystkie przesłuchania, narady i powolne odkrywanie prawdy aż kipiały od emocji. Plus wszystkie smaczki, o których nie wiedziałem wcześniej. Ani o tym, jak dokładnie złapano Kaczynskiego (donos brata, ale już o analizie lingwistycznej nie miałem pojęcia), ani ile szczęścia i uporu było potrzeba, ani ile przeszkód formalnych i kłód rzucanych pod nogi musiał pokonać Fitz, żeby się udało.
James Fitzgerald jest centralną i najciekawszą postacią. O Unabomberze wiadomo wiele, ale o tym, który go złapał, już mniej. Agent FBI okazuje się być… sam nie wiem, jak to ująć, lustrzanym odbiciem terrorysty? W pewnym sensie rzecz jasna, ale to fascynujące, że trochę trzeba być psychopatą, żeby złapać psychopatę. Fitz bowiem zapada na bardzo niebezpieczną obsesję, która sprawia, że poświęca na rzecz śledztwa wszystko, co do tej pory miał, na czele z rodziną. Jakby tego było mało, w wielu aspektach… zgadza się z poglądami Kaczynskiego. Niesamowicie wypada to pozorne zderzenie dwóch osobowości, które z czasem okazują się podejrzanie podobne do siebie. Obaj poszukują zrozumienia i atencji, obaj chcą być usłyszani i docenieni. Ted w tym celu zabija i okalecza, James niszczy najbliższych i ludzi, którzy pomagali mu w śledztwie. Nie jest typowym bohaterem pozytywnym, nieskazitelnym jedynym sprawiedliwym. Momentami sięga po bardzo brudne sztuczki i potrafi zachowywać się w obrzydliwy sposób.
Ciekawym zabiegiem jest podwójna, a czasem potrójna narracja rozłożona w czasie. Śledzimy proces szukania Kaczynskiego, ale jednocześnie też przygotowanie do procesu dwa lata później, aż wreszcie zagłębiamy się w wydarzenia z młodości Teda. Takie podejście sprawia, że cały czas coś się dzieje, mimo że na dobrą sprawę serial składa się głównie z dialogów, narad, analiz, kłótni i praktycznie nie znajdziemy tu scen z pościgami i nie wiadomo jak intensywną akcją. Nawet proces sądowy udało się zrealizować w taki sposób, że pojawiają się emocje.
Wady? Są. Jak wcześniej pisałem, Sam Worthington wypada dobrze, ale gdyby naprzeciw Bettany’ego stanął ktoś jeszcze lepszy, serial zdecydowanie by zyskał na jakości. Odcinek, w którym pojawiają się szczegóły z młodości Kaczynskiego, też mógłby być lepiej nakręcony. Tempo i napięcie trochę w tym miejscu siada, ale poza tym „Manhunt: Unabomber” to bardzo solidna produkcja, którą warto znać. Polecam.
* – co prawda przez n, a nie ń, ale to szczegół. Niemniej warto być dokładnym, dzięki Atos za poprawienie mnie.
Manhunt: Unabomber
-
Ocena SithFroga - 8/10
8/10
„O Unabomberze wiadomo wiele, ale o tym, który go złapał, już mniej.”
Może dlatego, że Fitz ani w realu, ani nawet we fikcji go nie złapał? Był ot ekspertem, jakich w FBI wielu. W szczytowym okresie do tej sprawy przypisano 150 pełnoetatowych agentów. Oprócz prewencji i dokumentacji mieliśmy próby dojścia do sprawcy poprzez analizę tras przesyłek, tworzenie profilów psychologicznych czy szukanie powiązań pomiędzy ofiarami. Kto odwalił największą robotę i był najbliżej Teda Kaczyńskiego? Nie jesteśmy w stanie ocenić, bo, niezależnie od narracji, złapała go Linda Patrick. To ona jako pierwsza rozpoznała w Unabomberze swojego szwagra i to jeszcze przed publikacją manifestu. Całej reszty mogłoby w zasadzie nie być.
Także całą fabułę kręcącą się wokół Fitza można podsumować kawałem:
„Młodzieniec zapytał starszego wiekiem bogatego mężczyznę o to, jak ten dorobił się fortuny.
Starszy człowiek pogładził palcem drogą wełnianą kamizelkę i rzekł:
– Cóż, synu, to był rok 1932, apogeum Wielkiego Kryzysu. Zostało mi ostatnie pięć centów.
– Zainwestowałem te pięć centów w jabłko. Cały dzień spędziłem na polerowaniu tego jabłka, a pod koniec dnia sprzedałem je za 10 centów.
– Następnego ranka zainwestowałem te 10 centów w dwa jabłka, które następnie cały dzień polerowałem, żeby o 17:00 sprzedać je za 20 centów. W ten sposób przepracowałem okrągły miesiąc, pod koniec którego zebrałem fortunę w wysokości 9,80 USD.
– Potem zmarł mój teść i zostawił nam dwa miliony dolarów.”
A dodać jeszcze trzeba, że Manhunt skrajnie wyolbrzymił rolę Fitzgeralda na potrzeby wykreowania pojedynczego bohatera. Pierwowzór nie musiał namawiać szefostwa do publikacji ani nie wymyślił obławy, bo jej nie było. Tak samo korespondencja Davida nie została odrzucona bez konsultacji i z przyczyn technicznych. I teraz hity, Fitz nigdy się nie spotkał z Tedem ani nie stworzył profilu (tutaj creditsy powinny iść do Johna E. Douglasa). Jego rola ograniczała się do stwierdzenia, że listy dostarczone przez Davida są tożsame lingwistycznie z manifestem Unabombera. Tylko tyle i aż tyle.
Ale dla Netfliksa to było za mało, więc ze 150 agentów wzięli tego, którego uznali za najciekawszego i uczynili go bohaterem, którego nie było…
No to mnie teraz zabiłeś. Myślałem, że jednak mniej tu fikcji.
„Może dlatego, że Fitz ani w realu, ani nawet we fikcji go nie złapał?”
W serialu bez jego pracy nie byłoby nakazu więc jakby nie było, złapał.
„Całej reszty mogłoby w zasadzie nie być.”
A jej słowa wystarczyłyby do najazdu na chatkę Kaczyńskiego?
„I teraz hity, Fitz nigdy się nie spotkał z Tedem”
Tego się domyśliłem, to już było mocno przedramatyzowane, ale w udany sposób.
„Ale dla Netfliksa to było za mało, więc ze 150 agentów wzięli tego, którego uznali za najciekawszego i uczynili go bohaterem, którego nie było…”
To minus dla nich w takim sensie, że przydałby się jeszcze jeden odcinek, paradokumentalny, pokazujący co w serialu, a co w życiu. Natomiast pokazanie w sensowny sposób 150 agentów byłoby niemożliwe więc rozumiem zabieg.
W każdym razie dzięki za uświadomienie. Są jakieś linki albo książki, po które warto sięgnąć, żeby zgłębić temat?
Tak, bez ekspertyzy Fitza nie byłoby przeszukania, tu masz całkowitą rację. Nie powinniśmy przypisywać zasługę za złapanie Unabombera jednej osobie, bo to zwyczajnie krzywdzące, ale jeśli musimy to zrobić to powinniśmy wskazać na Lindę Patrick. Chciałem tylko to wypunktować, nie chciałem nikomu umniejszać. No, ale ona średnio nadawała się na materiał do ekranizacji, więc wybrali Fitza.
Co do materiałów to zacząłem zgłębiać temat zainspirowany właśnie tym mini-serialem, więc ciężko będzie mi to wszystko zebrać, ale spróbuję. W dużym skrócie zmiany były głównie po stronie FBI, Ted był niemal oddany 1:1, no może w realu nie był tak czarujący jak Paul Bettany, ale to na dobrą sprawę tyle…
Ale wracając do Fitza, z tego co na szybko zebrałem to nigdy nie spotkali się z Tedem, miał niecałą dekadę w profilowaniu zanim zrekrutowali go do sprawy UNABOM i do Akademii FBI aplikował bez dramy w policji:
https://www.bustle.com/p/how-accurate-is-fitz-in-manhunt-unabomber-heres-what-the-real-james-fitzgerald-thinks-of-his-fictionalized-self-75215
https://allthatsinteresting.com/james-fitzgerald
O Douglasie (na nim jest wzorowany Holden Ford z Mindhuntera) i jego roli w sprofilowaniu Unabombera masz chociażby tutaj:
https://www.rp.pl/Rzecz-o-historii/304189900-Ted-Kaczynski-unabomber.html
https://www.latimes.com/archives/la-xpm-1995-10-29-mn-62512-story.html
Co ciekawe ten portret psychologiczny faktycznie został odrzucony na rzecz mechanika samolotowego, ale za sprawą dowodu rzeczowego przemilczanego w serialu.
Hmm, czytam o tym jak Douglas pracował nad sprawą (napisał o tym książkę, ale niedostępną po polsku :() i w zasadzie to byłaby powtórka z Mindhuntera, więc zgaduję, że właśnie z tego powodu Netflix go pominął. Chciał dać coś nowego, innego od oklepanego profilowania.
Nie wiem czy Ted Bettany’ego był czarujący, ale wiem o co chodzi 😉
Dzięki za materiały, poczytam. No i szok, że Douglas profilował. Czytałem o nim właśnie po obejrzeniu Mindhuntera. Gość też miał ciekawe podejście do tematu.
’Mindhunter’ to mi się sam skojarzył podczas czytania tego tekstu.
Może to drobiazg, ale denerwuje mnie ten polski znak. Ted miał na nazwisko KaczyNski. N, nie Ń.
Szacun za pamięć o Bogusławie Kaczyńskim 🙂
Cały seans miałem skojarzenia z Mindhunterem i jak KwarcPL napisał wyżej – Douglas pracował przy sprawie Unabombera więc wszystko się zgadza 😉
N/Ń poprawiłem, dzięki za zwrócenie uwagi.
A Bogusław był fantastyczny, babcia mnie wkręciła w jego programy i oglądałem regularnie.