W 2004 roku trafił na ekrany kin „Hellboy” stworzony przez Guillermo del Toro. Film zebrał niezłe, choć bardzo zróżnicowane opinie. Zarzucano mu odejście od komiksowego pierwowzoru i niezbyt brutalny styl (oznaczenie wiekowe za oceanem: PG-13). Mnie się podobało, a kreację Rona Pearlmana w tytułowej roli uważam za wybitną. To jeden z tych rzadkich przypadków, gdzie aktor jest jakby urodzony do danej roli (jak Hugh Jackman/Wolverine). W 2019 roku pojawia się „Hellboy” w nowej wersji i tym razem recenzje są niemal w stu procentach zgodne. Chociaż coś mi mówi, że nie na taki konsensus liczył reżyser, Neil Marshall…
Nie mam zielonego pojęcia, jaki był pomysł na odświeżenie postaci czerwonego demona. Czasem jest tak, że widać, o co autorowi chodziło, ale z braku środków i/lub talentu poległ przygnieciony ciężarem ambicji. W wypadku „Hellboya” a.d. 2019 nie jestem w stanie powiedzieć, jaki był koncept. Fabuła jest porażająco nudna i składa się z równo odmierzonej mieszanki scen walk z potworami i z ekspozycji. Pierwsze 10 czy 15 minut filmu to czysta ekspozycja: widzimy jakieś sceny z przeszłości, a narrator mówi nam, co oglądamy. Mija chwila i bach! Ojciec Hellboya (Ian McShane) opowiada nam historię o tym, jak trafił na ten łez padół. I tak w koło Macieju. Postaci towarzyszące demonowi są dołożone na siłę, a wymieniane między sobą cierpkie uwagi i „one-linery” mają poziom od żenującego, przez katastrofalny, po „co ja robię z moim życiem?” w głowie widza.
Nie pomogło podniesienie wieku wymaganego u widzów. Owszem, dzięki temu zabiegowi można zrobić krwawą jatkę i ciskać flaki przez cały kadr, tylko po co? Czasem taka dosłowność ma sens, ale to musi być środek przekazu służący czemuś. Dodający coś ekstra, a nie będący tylko sztuką dla sztuki. Tutaj mam wrażenie, że ktoś założył, że pokazanie gore może zastąpić dobrą historię. Otóż nie, nie może.
Już przy okazji zwiastuna było widać, że budżet na CGI był raczej symboliczny, ale nie zniechęcałem się. Czasem w zapowiedziach używa się materiałów z takiego etapu produkcji, że nie wszystko jest renderowane tak, jak w wersji finalnej. W tym wypadku było inaczej. Efekty specjalne momentami boleśnie kłują w oczy, przypominając produkcje wypuszczane do kin przed „Matrixem”. Chociaż tu trzeba oddać sprawiedliwość: zdarzają się i niezłe sceny. Jak ta, kiedy tytułowy bohater walczy z trollami. Całkiem niezły pomysł i realizacja, ale to łyżka miodu w beczce dziegciu.
Mało? A co powiecie na dorzucanie do scen akcji muzyki metalowej drugiego sortu tak, że przed oczami staje nam niskobudżetowy teledysk „fantasy metal” w stylu Hammerfalla (bez obrazy dla fanów tegoż)? A może spodoba się komuś fakt, że twórcy najwyraźniej zapatrzyli się na ekipę „Gry o tron” i w wielu sekwencjach „Hellboya” widać tyle, co w odcinku numer 3 z sezonu numer 8 („The Long Night„)?
Chciałbym napisać coś dobrego, ale nie ma o czym. Aktorstwo? Może od biedy Ian McShane zasłużył na pochwałę, ale mam wrażenie, że on grał w innym filmie niż pozostali. Jak można zabić charyzmę Davida Harboura, tak dobrego przecież w „Stranger Things„? Ano można. Przesadzona i sztucznie wyglądająca charakteryzacja plus mierne dialogi i nawet Herkules zad…
Przed „Hellboyem” powinno ostrzegać Ministerstwo Zdrowia. Film jest nieśmieszny, nudny i męczący. Żenujący i groteskowy tam, gdzie chciał być straszny. Gdyby film pojawił się w latach osiemdziesiątych, może dziś miałby status kultowego spod znaku „tak zły, że aż dobry”. Niestety, pojawił się w 2019 i z tego powodu to chyba najgorszy film, jaki widziałem w tym roku. A widziałem wiele słabych produkcji. Jeśli miałbym porównać z czymś innym, to na myśl przychodzi mi „Ja, Frankenstein”. Trudno o gorszą rekomendację.
Hellboy (2019)
-
Ocena SithFroga - 2/10
2/10
Jeden z niewielu filmów, na którym wyszedłem w połowie. Zgadzam się z oceną.
Nic dodać nic ująć. Nie wiem co przyświecało twórcom, bo to się nie nadaje ani na skok na kasę, ani na początek czegoś fajnego. Kasa w błoto.
A mi się podobał. Nic wybitnego, typowa napieprzanka z potworami. Lepsze choćby od tej nowej Mumii.
Z dennej Mumii zapamiętałem choćby świetną sekwencję w samolocie. Z Hellboya nic, a wręcz przeciwnie, chcę go jak najszybciej zapomnieć.
Mumia miała spory potencjał tylko pogrzebało go studio na siłę robiąc bardziej wstęp do nowego cinematic uniwerse, a nie pełnoprawny film.
moim zdaniem cinematic universe miało potencjał tylko jakby zostać przy klimacie grozy. pójście bardziej w kierunku plastikowego kina superbohaterskiego było bardzo ryzykowne. zwłaszcza, że właśnie po scenie w samolocie było widać, że nie mają budżetu na ściganie się z markami, które już tam są.
Potencjał miało, ale Mumia za bardzo skupiała się na Dark Universe. Tam jest ponad pół godziny scen niezwiązanych z fabułą, a mających za zadanie objaśnić widzowi świat. Tak się nie zaczyna jakiegokolwiek uniwersum.
SithFrog- nie piszemy „Mi” na początku zdania, lecz „Mnie”. Sorki, że się czepiam, ale kiedyś też ten błąd robiłem i od momentu jego zauważenia razi mnie to.
poprawioned
A widzisz, nie wiedziałem, wstyd i srom 🙂 Dzięki za poprawienie, postaram się już tak nie pisać.
Jak najbardziej można zacząć zdanie od „mi” np:
Mi-8 z premierem na pokładzie uległ katastrofie pod Piasecznem 😉
Zapamiętam jak będę pisał coś o radzieckich helikopterach 😉
Według CBSnews to czwarty najgorszy film 2019 choć ten ranking jest trochę dziwny bo znalazły się w nim tytuły (całkiem sporo), które swoje premiery miały pod koniec 2018 zauważyłem też dwa z 2017. Gorsze od Hellboya według Amerykanów były: 3 – „The Aspern Papers” 2 – „Replikanci” oraz „Polar” 1 – „The Haunting of Sharon Tate”. Naprawdę szkoda czasu na takie filmy już ten pierwszy Hellboy nie był niczym nadzwyczajnym choć miał taki nawet ciekawy mroczno-niepokojący klimat.
Fan Hammerfalla i całego powermetalu obrażony za słowa o drugim sorcie!
Po pierwsze: „bez obrazy dla fanów tegoż”
Po drugie: ja też lubię power metal, ale klipy Hammerfalla (które też lubię) to jest targowisko osobliwości i tandeta prima sort 😀
„Zarzucano mu odejście od komiksowego pierwowzoru”
Dla odmiany w tej nowej części jest za dużo odniesień do komiksu
Nie znam się na tyle, żeby potwierdzić. Wierzę na słowo. Jak widać nie wyszło to na dobre.
Dzięki za zaufanie. Czytałem wszystkie nowo wydane tomy zbiorcze od Egmontu i dzięki temu mogłem to wyłapać. Z każdego tomu wzięto jakąś historię i wymieszano. Efekt taki, że mamy np Babę Jagę, ale co się wydarzyło między nią , a Hellboyem nie dowiemy się bez znajomości komiksu
O rany, czyli to jest taki zabieg jak w pożal-się-boże Wiedźminie z 2001. Z każdego opowiadania wzięto wydarzenie, postać albo dialog i wymieszano bez sensu.
A te tomy zbiorcze Hellboya – warto?
Bardzo dobre porównanie. Najgorsze, że powybierali różne wątki, a zapomnieli o najważniejszym – ograniczonym budzecie.
Jeśli chodzi o tomy zbiorcze to warto. Ładne wydanie, bardzo dobre mini opowiadania i do tego urok kreski Mikea Mignoli
Dzięki, chyba sobie dopiszę do listy zakupów w takim razie.
Proszę. Może kiedyś będę miał okazję przeczytać Twoją recenzję tego cyklu:)
A ja niestety z oceną się nie zgodzę, i czytałem recenzje z lekkim zdziwieniem.
W mojej ocenie 60-70 % filmu była zgodna z komiksem, spójna i w miarę ok. Nawalanka na miarę Hellboya. Niemniej tak jak i sam komiks Hellboy (tom 1-12 reszty nie znam) jest średni i w mojej ocenie wyjątkowo film jest ciekawszy – odpowiedni poziom smęcenia, czego w tomach 8-12 było zdecydowanie za dużo. Jest to film klasy B ale efekty specjalnie w mojej ocenie było .. spoko, na pewno lepsze niż w 2004 roku.
Sam aktor w mojej ocenie zagrał lepiej – porównując do komiksów. Kreacja Perlmana była zarąbista.. lecz dla 13 latków. tu jest lepsza. Komiksowy Hellboy to nie bohater, lecz smęcący detektyw który z .. może nie niechęcią ale ze znużeniem życiem nawala się jak musi. Co do filmy mam jedynie uwagi do gry Mia Lovovich oraz Gruagacha które w mojej ocenie były całkowicie bez wyrazu (parę dobrych scen ale mało). No i Końcówka Dno. Gdybym miał ocenić wahałbym się miedzy 5-6
Nie oceniałem zgodności z komiksem tylko film jako osobny byt i jako taki – moim zdaniem – kompletnie się nie broni. Jest zrobiony na odczepnego, bez polotu, bez pomysłu, byle nakręcić i wpuścić do kin.