Król Lew (2019)

Wyobraźcie sobie swoją ulubioną piosenkę z tych w top 100 czy nawet top 10 wszech czasów. “Bohemian Rhapsody”, “Brothers in arms”, “Stairway to heaven” czy inne “Child in time”. Jakiś gość (albo babeczka) wydaje tę piosenkę na nowo. Śpiewa raczej średnio, gra tak sobie, wykonanie jest od biedy poprawne, ale bez jakiejkolwiek próby świeżego podejścia do tematu. Nie ma nowej aranżacji, nowych pomysłów. Po prostu odtwarza to, co znacie, tylko nieporównywalnie gorzej… ALE (zawsze jest jakieś ale!) robi to wszystko, grając na najbardziej wypasionej, najbardziej zaawansowanej technicznie i najładniejszej gitarze, jaką widzieliście.

Taki właśnie jest nowy “Król Lew”, przy czym “nowy” to mocne nadużycie, bo nowa jest tylko forma animacji. Rysowane panele zastąpiły serwery mające tryliony teraflopów mocy obliczeniowej. Pod względem technicznym na pewno oglądamy właśnie kamień milowy, kolejny wielki krok w stronę generowanego komputerowo foto-realizmu. Za owo dokonanie należą się wielkie brawa całej ekipie odpowiedzialnej za efekt i jestem pewien, że będą w czołówce wszelkich rankingów i plebiscytów za najlepsze efekty specjalne w 2019 roku. Pytanie tylko czy zmiana przyniosła coś dobrego poza pokazem możliwości współczesnych komputerów?

Kadr z filmu "Król Lew" (2019)
Udział Rafikiego, w porównaniu z oryginałem, mocno zmarginalizowano.

Nie. Wręcz przeciwnie. Dopiero co obejrzałem oryginał i z tego powodu porównanie wypada po prostu miażdżąco na korzyść tradycyjnej animacji z 1994 roku. Animacja ta bowiem jest, jak wiadomo, luźną interpretacją “Hamleta”, w której zwierzaki zastąpiły ludzi, żeby lepiej dostosować przekaz do młodszych odbiorców. Mimo “zezwierzęcenia” bohaterowie zachowują się jak my. Śpiewają i tańczą, ich pyski przypominają twarze, są pełne ekspresji i emocji wyrażanych w skrajnie ludzki sposób.

Realistyczna wersja nie ma nic z tych rzeczy. Mimika nie istnieje. Simba ma taką samą minę (wyraz pyska?) podczas zabawy z Nalą, podczas ucieczki przed hienami i kiedy opłakuje Mufasę. Gdyby nie dubbing, nie wiedziałbym, jakie emocje dane sceny mają wyrażać i co jest w głowach bohaterów. Same dialogi też robią krecią robotę, bo z braku ust zwierzęta wyglądają podczas mówienia jakby memłały jakieś żarcie. Wiecie, dać coś do jedzenia psu, nakręcić go telefonem, a potem podłożyć własny głos. Na youtube taki zabieg może być śmieszny w krótkich filmikach. Poważnego filmu się tak nie zrobi. A raczej – nie powinno tak robić. Bo rezultat jest taki, że widz w ogóle nie jest emocjonalnie zaangażowany w historię. Podczas seansu miałem wrażenie, że oglądam jakiś dziwaczny dokument National Geographic z podłożonymi głosami, żeby było ciekawiej… albo śmieszniej i dziwaczniej. Wyszła upiorna karykatura, która zabiła duszę i magię z oryginału.

Kadr z filmu "Król Lew" (2019)
Scena na cmentarzysku słoni jest dużo bardziej mroczna.

Za reżyserię wziął się Jon Favreau, a za scenariusz Jeff Nathanson. Mnie zastanawia: co to w ogóle znaczy? Na oko 80-90% filmu to kropka w kropkę dokładnie to samo, co w obrazie z 1994 roku. Ujęcie po ujęciu, nawet sposób prowadzenia kamery, rozłożenie bohaterów w kadrze, wszystko jest takie samo. Jakim cudem tych dwóch panów ląduje w napisach końcowych jako główni twórcy czegoś, co jest niemal wierną kopią? Trochę jakbym dorysował dwie chmurki do Mony Lisy i podpisał się pod arcydziełem własnym nazwiskiem. Autorzy oryginału powinni być wymienieni w napisach i to nie gdzieś pod koniec, ale standardowo w sekcji reżyseria i scenariusz.

Nowych scen naliczyłem trzy. Ucieczka Nali z lwiej ziemi, konflikt Sarabi ze Skazą i bardziej rozciągnięta scena powrotu Simby do domu. Każda z wymienionych sekwencji wydaje się być zbędna, nie wnosi do fabuły nic ciekawego, natomiast na pewno dorzuca parę minut do seansu i sprawia, że historia wytraca tempo. Zmarginalizowano natomiast postać Rafikiego i wycięto… jedną z najważniejszych scen w oryginale. Pamiętacie cios kijem w łeb i słynne:

Simba: Ej, coś ty, a to za co?
Rafiki: To nie ma znaczenia. To już przeszłość.
Simba: Ale boli nadal.
Rafiki: Tak, przeszłość często boli. Można od niej uciekać, albo wyciągnąć z niej jakieś wnioski. 

W wersji z 2019 roku uznano ten element za niepotrzebny. Wypowiedź starego i mądrego mandryla barwnolicego jest przecież podsumowaniem morału tej opowieści i punktem przełomowym dla Simby. Czemu więc akurat to wycięto? Dobre pytanie, które – obawiam się – pozostanie bez odpowiedzi.

Kadr z filmu "Król Lew" (2019)
Timon i Pumba, czyli żarty z pierdzenia i bekania w nowym, bardziej dosłownym wydaniu.

Wracając jeszcze do realizmu: nie rozumiem, dlaczego zdecydowano się na taki rozkrok. Z jednej strony brak mimiki i “ludzkiej” ekspresji uniemożliwia widzom odczuwanie empatii w stosunku do zwierzaków i dosłownie niszczy emocjonalne zaangażowanie w opowiadaną historię. Z drugiej strony przemoc na ekranie wygląda dużo poważniej. Przynajmniej dla dzieci, które były przerażone scenami na cmentarzysku słoni. Z kolei widz dorosły dostaje półprodukt. Bardzo poważnie wyglądająca walka, szpony idą w ruch, kły idą w ruch, a nie ma ran. Ani krwi. Oczywiście wynika to z faktu, że Disney musiałby – dodając posokę – mocno podnieść wymagania co do wieku widzów. Więc film udaje realizm, ale tylko do pewnego momentu, co wypada groteskowo.

Na braku ekspresji ucierpiał też humor. Skoro nie ma mimiki, główny ciężar muszą wziąć na siebie dialogi. A ponieważ te się niemal nie zmieniły, bez odpowiedniego wyrazu pyska większość żartów w ogóle nie “wchodzi”. Realistyczne i groźnie wyglądające hieny, wypowiadające swoje (zabawne poprzednio) kwestie, wypadają upiornie i kompletnie nieśmiesznie. Podobnie Timon i Pumba. Połowa żartów kompletnie traci swój oryginalny wydźwięk, a w zamian dostajemy wyrafinowane poczucie humoru rodem z “Kac-Wawa”. Pierdzenie i bekanie sympatycznego guźca. Boki zrywać…

Kadr z filmu "Król Lew" (2019)
Technicznie film jest doskonały, rewolucja w branży efektów specjalnych na miarę Avatara, czapki z głów.

Jakby tego było mało, fantazja poniosła też polskich tłumaczy. Albo nie widzieli oryginału, albo ktoś im zapomniał powiedzieć, czym się różnią klasyczne animacje Disneya od produkcji nowej fali dla dzieci i dorosłych, którą zapoczątkował “Shrek”. Dzięki temu mamy takie żenujące wrzutki, jak Skaza zapowiadający “dobrą zmianę” po przejęciu władzy, albo Timon mówiący do Pumby coś w stylu “ty obleśny świniaku”. Wyrafinowane, prawda?

Piosenki w nowych wersjach też nie porywają. Nie są złe, ale na przykład “Miłość rośnie wokół nas” nie ma startu do oryginału, w wyższych rejestrach miałem wrażenie, że artyści po prostu sobie nie poradzili wokalnie. Mało tego, na ekranie słowa “Miłość rośnie wokół nas w spokojną jasną noc” padają, kiedy obserwujemy naszą parę zakochanych w świetle dnia. W oryginale był “Can you feel the love tonight” więc to nie kwestia przełożenia. Może było szybciej i taniej zrobić to jednak w dzień? Kto by się przejmował takimi detalami, kiedy jest gruba kasa do wzięcia!

Kadr z filmu "Król Lew" (2019)
Nala? Sarabi? Inna lwica? Nie wiadomo. Wszystkie wyglądają tak samo.

Realizm sprawia też, że utworów nie obrazują już radosne tańce bohaterów. Ewidentnie nawiązująca do mrocznej historii ludzkości scena z dyktatorem Skazą (“Przyjedzie czas”) tutaj jest zupełnie “odtotalitaryzmowana”, czarny charakter coś tam recytuje i skacze z jednej półki skalnej na drugą. Pozostałe piosenki okraszone są od początku do końca tak samo: bohaterowie sobie dreptają, biegną, a potem znów dreptają. I tyle. Pojawia się też bardziej rozszerzona wersja “The lion sleeps tonight”, gdzie maszeruje obok siebie kilka zwierząt, robiąc własną wersję za pomocą zwierzęcego “beatboxa”. Kolejny przykład na to, że twórcy chyba do końca nie wiedzieli, czy pójść w metaforę oryginału czy ultra-realizm. Ostatecznie poszli środkiem i wyszło beznadziejnie. Last but not least: nowa piosenka (w angielskiej wersji śpiewana przez Beyonce) moim zdaniem odstaje od pozostałych wziętych z oryginału i niespecjalnie dobrze wpasowuje się w scenę, w której została użyta. Dużo lepiej brzmi słuchana “na sucho”, bez filmowego kontekstu, ewentualnie w zestawie z niezłym teledyskiem.

Nie musicie wierzyć mi na słowo. Może jestem zdziadziałym starcem, który narzeka, że “ech, kiedyś to było lepiej!”, ale dla pewności wybrałem się do kina w gronie ekspertów. Takich, do których (w teorii) kierowana jest nowa wersja “Króla Lwa”. Zgodny werdykt był taki, że klasycznie animowana wersja dużo lepsza, a na przykład w scenach z lwicami na ekranie owe grono małoletnich fachowców narzekało na brak rozróżnienia, gdzie jest Nala, gdzie Sarabi, i kto jest kim. Podobnie podczas walki Simba kontra Skaza. Dwa wielkie lwy walczące ze sobą w nocy, przy kiepskim oświetleniu. Nie wiadomo, kto wygrywa, a kto właśnie zbiera cięgi.

Kadr z filmu "Król Lew" (2019)
50 twarzy lwa, czyli mimika w nowym filmie. Od góry i lewej Simba jest kolejno: wesoły, smutny, zaskoczony, zniesmaczony, przerażony, znudzony, zrezygnowany, podekscytowany.

Moim zdaniem “Król Lew” a.d. 2019 to bezduszny produkt żerujący na nostalgii do oryginału, który powstał tylko po to, żeby ludziom sprzedać to samo jeszcze raz*. Zaplanowany i dogadany przy excelowym skoroszycie przez smutnych panów w garniturach. Artystycznie nie broni się na żadnym poziomie – poza wspaniałą robotą speców od grafiki i animacji. Póki co – największe kinowe rozczarowanie 2019. Niestety właśnie stuknął miliardzik zielonych (globalnie), więc Disney dalej będzie produkował takie bezduszne “rimejki”.

* – zanim ktoś mi w komentarzach wyskoczy z oczywistościami: tak, wiem, że filmy kręci się i dystrybuuje, żeby zarobić, ale dziwnym trafem w wielu przypadkach idzie też za tym pomysł, oryginalność i artystyczna wizja.

Kadr z filmu "Król Lew" (2019)
Realistyczne hieny są przerażające i próby pożenienia ich z hienim komizmem oryginału wypadły fatalnie.

PS Dałem tróję, ale wszystkie trzy punkty idą na konto ekipy odpowiedzialnej za animację komputerową, bo tylko ten element wart jest docenienia.

-->

Kilka komentarzy do "Król Lew (2019)"

  • 6 sierpnia 2019 at 14:16
    Permalink

    Film musiałby być totalną klapą (na poziomie Dumbo) by powstrzymać Disneya przed kolejnymi live action. Aladyn zbyt dobrze się sprzedał. Nie ma też co wieszać psów na samym Disneyu, gdyż “żywa” wersja Mulan zapowiada sie na coś zupełnie nowego względem animacji i pokaże studiu drogę jaką iść.

    Co do samego Króla Lwa – miałem się wybrać, ale zbyt dużo negatywnych recenzji mnie powstrzymało.

    Co do “kamienia milowego” to w mojej opinii takowym była “Księga dżungli” jak idzie o animację, “Król Lew”to kolejny kroczek w temacie.

    Reply
    • SithFrog
      6 sierpnia 2019 at 15:31
      Permalink

      Mulan zapowiada się ciekawie właśnie dlatego, że ma to być z tego co zapowiadają mocno zmieniona historia i to mnie bardzo ciekawi. Nie usprawiedliwia to jednak bezczelnego skoku na lwią kasę.

      Reply
      • 6 sierpnia 2019 at 15:46
        Permalink

        Nie będzie Mushu, więc sorry ale nie.

        Reply
        • SithFrog
          6 sierpnia 2019 at 17:19
          Permalink

          W oryginalnym opowiadaniu czy w legendzie też nie było. Nie zachowuj się jak wojownicy od “słowiańskiego charakteru” Wiedźmina 😉

          Reply
          • 6 sierpnia 2019 at 17:37
            Permalink

            Ale ta postać to 90% fajności Mulan. 😛

            Reply
          • DaeL
            6 sierpnia 2019 at 21:15
            Permalink

            Na Proroka Lebiodę! Ale Wiedźmin miał słowiański charakter. Konkretnie wiedźmińskie wsie, to była czysta słowiańszczyzna.

            Reply
            • SithFrog
              7 sierpnia 2019 at 12:11
              Permalink

              Zauważalne to było w dwóch opowiadaniach może. Reszta to miks wszystkiego z wszystkim. Od Celtów po Wikingów. W grach owszem, ale książkom co najwyżej zdarzało się popaść na chwilę w słowiański klimat.

              Reply
  • 6 sierpnia 2019 at 14:19
    Permalink

    Pół miliarda dolarów w światowym box officie w TYDZIEŃ ! Psy szczekają, frogi kumkają… Disney jedzie dalej.

    Reply
    • SithFrog
      6 sierpnia 2019 at 17:17
      Permalink

      No tak, już Bohemian Rhapsody udowodniło, że czasem wystarcza samo zerowanie na nostalgii. Film może być beznadziejny (albo skrajnie wtórny, jak KL), a ludzie i tak pójdą i zostawią pieniądze, bo chca poczuć się jak wtedy kiedy obcowali z oryginałem.

      Poza tym aż prosi się tu o zacytowanie pewnego powiedzenia nawiązującego do “nieomylności” much 😉

      Reply
  • 6 sierpnia 2019 at 15:22
    Permalink

    SZOK, SKANDAL, NIEDOWIERZANIE!
    Teatry na całym świecie już od ponad 20 lat “skaczą” na tę na disneyowską kasę wystawiając Króla Lwa i nie tylko. Nigdy nie oglądaj żadnego takiego przedstawienia! Drewniane maski przyczepione drutami do głów aktorów wyrażają jeszcze mniej emocji od komputerowo wygenerowanego realistycznego Simby. SZOK!

    Reply
    • SithFrog
      6 sierpnia 2019 at 17:20
      Permalink

      A jaki to ma związek z tematem? Bo nie bardzo rozumiem. Albo rozumiem, ale wtedy może się okazać, że Ty nie rozumiesz różnicy między sztuką teatralną (musicalem, przedstawieniem kukiełkowym) opartą o jakiś film, a zrobieniem drugi raz tego samego filmu.

      Reply
    • 8 sierpnia 2019 at 08:19
      Permalink

      Problem w tym, że wersja musicalowa oferuje coś w zamian. Jedne sceny zreinterpretowano, drugie rozszerzono, a trzecie dodano. No i doszły nowe utwory zgodne z oryginałem. Także ten… A co dostajemy w Królu Lwie: CGI Edition? W sumie to nic. Ten sam film, tylko wykonany inną techniką.

      Reply
      • SithFrog
        8 sierpnia 2019 at 09:43
        Permalink

        My point exactly!

        Teatr czy musical czy nie wiem, przedstawienie kukiełkowe to zawsze jest jakaś adaptacja. Ze względu na zmianę formy, scenę i kontakt z publiką zawsze robi się adaptację, a nie przeniesienie 1 do 1, bo na przykład ładnych najazdów kamery na sawannę czy galopu przez 3 minuty na scenie zrobić się nie da.

        Reply
  • 6 sierpnia 2019 at 19:58
    Permalink

    Pewne formy w przedstawieniu filmu nie są adekwatne do jego sukcesu odbioru czy móc odczytać pewne emocje lub przestawić ciekawe postacie w języku filmu. Także w animowanej wersji mieliśmy postacie z elementami ludzkimi i to współgrało natomiast z realnymi zwierzętami to już nie współgra bo pewne sceny postacie nieda się w taki sposób przestawić jak w animowanej wersji. Więc jest to film tylko by pokazać ten techniczny aspekt. A taki film jest bez sensu. Bo co mi z tego że lew czy żyrafa jest realistyczna jak nie można było przedstawić pewnych emocji czy ciekawych zabiegów filmowych które można było zobaczyć w animowane wersji.

    Reply
    • SithFrog
      7 sierpnia 2019 at 12:13
      Permalink

      Wszystko rozbija się o to, że historia przewrotu pałacowego, zdrady, wygnania i powrotu to opowieść od A do Z ludzka i zwierzęta są w oryginale tylko nośnikiem, narzędziem i w klasycznej animacji mają cechy ludzkie i ludzką mimikę. Jak się weźmie “prawdziwe” zwierzęta i zabierze cechy/mimikę to zostaje co? Nic. Ładne obrazki i podłożenie głosów, które ma być wystarczające dla przekazania bogatej treści. Nie da się.

      Reply
  • 6 sierpnia 2019 at 23:17
    Permalink

    “Simba: Ej, coś ty, a to za co?
    Rafiki: To nie ma znaczenia. To już przeszłość.
    Simba: Ale boli nadal.
    Rafiki: Tak, przeszłość często boli. Można od niej uciekać, albo wyciągnąć z niej jakieś wnioski.

    W wersji z 2019 roku uznano ten element za niepotrzebny. Wypowiedź starego i mądrego mandryla barwnolicego jest przecież podsumowaniem morału tej opowieści i punktem przełomowym dla Simby. Czemu więc akurat to wycięto? Dobre pytanie, które – obawiam się – pozostanie bez odpowiedzi.”

    Przypuszczam, że “twórcy” nowej wersji filmu uznali to za niedopuszczalną wobec nieletniego przemoc. Coś jak klaps. Ot, takie nowoczesne przewrażliwienie.

    Reply
    • SithFrog
      7 sierpnia 2019 at 12:14
      Permalink

      Kurde, to może być sensowne wyjaśnienie… O tempora…

      Reply
  • 7 sierpnia 2019 at 22:45
    Permalink

    Nie no chwila, Simba jest już dorosły podczas tej sceny. Nie przesadzajmy. 😀

    Reply
    • SithFrog
      8 sierpnia 2019 at 09:44
      Permalink

      Też prawda. Za chwilę przecież pędzi do domu tłuc się ze swoim wujkiem. Jejku, ależ to jest patologiczna rodzina 😀

      Reply
  • 7 sierpnia 2019 at 23:16
    Permalink

    Byłem w kinie na Królu Lwie w 1994 roku i wtedy tamta bajka dała mi dużo radochy. Byłem i teraz i film… też dał mi radochę 😉 Dlatego trochę się wyłamię od Waszych krytycznych komentarzy, bo dla mnie ta wersja jest jak najbardziej do przyjęcia. Oczywiście zdaję sobie sprawę z różnych mankamentów, jak z tą mimiką, ale z drugiej strony jak z tego mieli wybrnąć twórcy? Pokazać nam zbliżenie na “śpiewające” pyski lwów? Moim zdaniem to by wyszło jeszcze gorzej. Nie miałem też problemu z rozróżnieniem Simby i Skazy podczas ich walki, czy nawet Nali i Sarabi, bo z kontekstu zawsze było wiadomo, z którą z nich mieliśmy w danym momencie do czynienia. A że wyglądały podobnie… No cóż, w realu lwice też wyglądają bardzo podobnie 😛 Timon i Pumba wymiatali i nie dam się przekonać, że było inaczej, zwłaszcza w przypadku Pumby – jak dla mnie to on wymiatał 🙂 Rozwiązanie ze zwierzętami gibającymi się na boki zamiast tańców jak dla mnie było ok. Dużo było Zazu (z czego się cieszę), a Rafikiego mniej i tu faktycznie mocno brakowało tej kluczowej sceny z waleniem Simby kosturem po łbie i następującym po nim ważnym dialogu. Szkoda, że tego nie było.
    Skaza i hieny jak dla mnie wyglądali super. Dużo bardziej podoba mi się ten realistyczny wygląd, gdzie hieny naprawdę wzbudzają grozę, a po Skazie widać upływ lat i ślady po walkach (zapewne o władzę) z przeszłości.

    To, co mnie zdziwiło to odtworzenie bajki w stosunku niemal 1:1 – idąc na to do kina spodziewałem się, że jednak więcej pozmieniają, ale też specjalnie mi to nie przeszkadzało, bo szedłem głównie z dwóch powodów – z sentymentu i dla efektów. Bo efekty naprawdę robią wrażenie, zwłaszcza jeśli obejrzy się nowego Króla Lwa w 3D. Polecam, jeśli macie taką możliwość. Najlepiej w Imaxie.
    Dlatego ja nie mam zamiaru marudzić na nową wersję Króla Lwa 🙂 Powiem więcej – cieszę się, że ona powstała, bo dzięki temu spędziłem w kinie bardzo przyjemne 2 godziny, a na mankamenty można przymknąć oko. Zwłaszcza, jak ma się okazję obejrzeć to w 3D.

    Reply
    • SithFrog
      8 sierpnia 2019 at 09:49
      Permalink

      “ale z drugiej strony jak z tego mieli wybrnąć twórcy? Pokazać nam zbliżenie na “śpiewające” pyski lwów?”

      Ale czemu musieli wybrnąć? U podstawy takiego pytania leży (moim zdaniem zbędne) założenie, że ten film w ogóle był potrzebny 🙂

      “Nie miałem też problemu z rozróżnieniem Simby i Skazy podczas ich walki, czy nawet Nali i Sarabi, bo z kontekstu zawsze było wiadomo, z którą z nich mieliśmy w danym momencie do czynienia. A że wyglądały podobnie… No cóż, w realu lwice też wyglądają bardzo podobnie ??”|

      No właśnie, czyli prawdziwe lwy nie bardzo nadają się na pokazanie fabuły o przewrocie pałacowym. Poza tym z tym rozróżnianiem to największy problem mieli towarzyszący mi eksperci, oboje poniżej 10 roku życia.

      “Dlatego ja nie mam zamiaru marudzić na nową wersję Króla Lwa ?? Powiem więcej – cieszę się, że ona powstała”

      A to już kwestia gustu i naprawdę cieszę się, że Ci się podobało. Jakby wszystkich kręciło to samo to byłoby naprawdę nudno 🙂

      Reply
      • 8 sierpnia 2019 at 22:53
        Permalink

        Nie zgodzę się, że film był niepotrzebny. Był potrzebny dla takich starych zgredów jak ludzie w naszym wieku, którzy są sentymentalni i lubią czasem poczuć choćby namiastkę dzieciństwa 😛

        A tak poważniej – rozumiem, że patrzysz na Króla Lwa krytycznym okiem, bo taka już rola recenzentów 😉 Ja generalnie też lubię dobre filmy i staram się unikać kaszany, ale od Króla Lwa akurat nie oczekiwałem cudów – ot szedłem po raz kolejny obejrzeć w kinie dobrze mi znaną historię, ale tym razem w wersji efektownej wizualnie. I chciałem się właśnie tymi efektami napawać. I przy tym wszystkim wyluzować i spędzić miło czas. I to się udało, choć zapewne w tv już tego nie obejrzę, jeśli będzie za kilka lat emitowane. Widziałem raz i wystarczy. Ale wydanej kasy na bilet nie żałuję 🙂

        A u mnie w sali było najwięcej osób w wieku 25-35 lat. Więcej nawet niż dzieci. Czyli chyba faktycznie sentyment odegrał tu ogromną rolę 😉 Ale z tego co zaobserwowałem patrząc na reakcję ludzi po filmie – była zdecydowanie pozytywna.

        Takie jeszcze pytanko na koniec: Oglądałeś wersję 2D czy 3D?

        Reply
        • SithFrog
          9 sierpnia 2019 at 09:52
          Permalink

          Byłem na 2D, osoby towarzyszące jeszcze za małe na 3D.

          Będę obstawał przy stanowisku, że film był niepotrzebny i przy minimalnym wysiłku zrobili gigantyczny (i udany) skok na kasę. Ja też jestem sentymentalny, ale nie lubię jak się mnie robi w konia 😛 Dlatego z rozkoszą obejrzałem ostatnio oryginał i nic się nie zestarzał 🙂

          Reply
  • 8 sierpnia 2019 at 06:55
    Permalink

    A byłeś na polskim dubbingu czy oryginale? Bo w oryginale dialogi są całkiem spoko i jakoś mnie żarty nie raziły (na napisy nie zwróciłam uwagi), szczególnie Billy Eichner porwał mnie swoim głosem ( i wszytkie lwy :)). John Oliver też robi dobrą robotę. I w zasadzie tu jest największa praca i zasługa reżysera – pokierowanie głosem aktorów i wyszło moim zdaniem fajnie.
    Druga sprawa to oczekiwania z jakimi idziemy do kina. Ja chciałam zobaczyć cud techniki i zachwycić się realnością przedstawionego świata. Oczekiwania spełnione w 110 procentach (ciekawostką jest to że jedno z ujęć to nie CGI a “żywa” Afryka i nie widać różnicy :)). Animacja jest przepiękna, realistyczna, ślicznie zrobiona, zachwyca każde ujęcie. Bieg myszki zaparł mi dech w piersiach… Nie wyobrażam sobie ogromu pracy jakiego wymagało stworzenie tego filmu.
    Jeśli chodzi o piosenki to idąc na film miałam niezbyt wysokie oczekiwania, ale Circle of Life nuciłam jeszcze parę dni po seansie 🙂
    Cała reszta, no cóż… ja tam zawsze biorę poprawkę, że bajka to bajka. Robiona jest dla dzieci, więc ja nie oczekuję jakichś fajerwerków. Moja młodsza siostra nie narzekała na jednakowość lwów, na National Geographic też są jednakowe, a z kontekstu wiadomo kto jest kim, no a już Simba i Scar byli całkiem inni.
    Podsumowując… not great, not terrible 🙂

    Reply
    • SithFrog
      8 sierpnia 2019 at 09:54
      Permalink

      “A byłeś na polskim dubbingu czy oryginale?”

      Jak pisałem, byłem na filmie z grupą ekspertów nieanglojęzycznych i nie czytających jeszcze wystarczająco szybko więc tylko wersja polska wchodziła w grę 🙂

      “Druga sprawa to oczekiwania z jakimi idziemy do kina. Ja chciałam zobaczyć cud techniki i zachwycić się realnością przedstawionego świata.”

      Ja tradycyjnie: chciałem obejrzeć dobry film. Zachwyt nad technologią i ogromem pracy był, ale chwaliłbym tak samo po obejrzeniu technologicznego dema trwającego 10 minut 😉

      “Cała reszta, no cóż… ja tam zawsze biorę poprawkę, że bajka to bajka. Robiona jest dla dzieci, więc ja nie oczekuję jakichś fajerwerków.”

      Oryginał z 1994 to też bajka. Kraina Lodu to też bajka. Bajka jak każda inna forma artystyczna, może być dobra albo nie.

      “Podsumowując… not great, not terrible ??”

      Bardzo podoba mi się ten cytat w odniesieniu do “Króla Lwa” 2019. Biorąc pod uwagę skąd jest, w odniesieniu do czego i w jakich okolicznościach pada – moim zdaniem idealnie pasuje choć nie wiem czy zgodnie z Twoimi intencjami 😀

      Reply
      • 8 sierpnia 2019 at 10:02
        Permalink

        Akurat oryginał z 1994 jakoś średnio mnie zachwycił, może dlatego, że obejrzałam go po raz pierwszy jako osoba dorosła… Frozen jest genialne ale też ma swoje wady 😉 nie spodziewałam się niczego odkrywczego fabularnie po Królu Lwie 2019 i może dlatego mnie nie zawiódł 😊 plus kotki były przeurocze 😁
        Co do cytatu to uważam, że jest to idealnie wyważony komentarz 😁

        Reply
        • SithFrog
          8 sierpnia 2019 at 10:18
          Permalink

          Frozen ma wady, ale to jedna z najlepszych animacji XXI wieku, przynajmniej tych od Disneya.

          Kotki były fajne, ale ja jestem raczej psiarzem, zaraz się okaże, że to miało wpływ na ocenę*!

          A komentarz ładny, tylko jak pisałem – nałożenie oryginalnego sensu dobrze oddaje co myślę o nowej wersji Króla Lwa. Katastrofa, której rozmiarów jeszcze wszyscy dookoła nie pojmują, bo używają złych narzędzi, żeby ocenić sytuację. Tego będę się trzymał! 😀

          * – spojler: nie miało 😉

          Reply
    • 8 sierpnia 2019 at 23:00
      Permalink

      Katherine, w pełni się z Tobą zgadzam 🙂 Idąc na film miałem takie same oczekiwania jak Ty i czuję się usatysfakcjonowany końcowym efektem. Grunt to odpowiednie nastawienie i można się cieszyć urokami nowego Króla Lwa 🙂

      A tak z ciekawości – kiedy i w którym momencie było to ujęcie z prawdziwą Afryką?

      Reply
  • 8 sierpnia 2019 at 08:38
    Permalink

    Nie widziałam tego jeszcze, bo też nie porwał mnie “hype” na tę wersję – ale generalnie jak czytam i recenzje i komentarze dziwi jedno – narzekanie na oddanie historii 1:1 😐
    Przecież od samego początku było mówione na czym polega ten film – wypasiona animacja zwierząt i całkowite odwzorowanie pierwotnej historii; nawet nie interesując się specjalnie tematem wiedziałam to praktycznie odkąd ogłosili, że film powstanie.
    A nawet gdyby tego nie było to serio – wolelibyście żeby zgadzały się tylko główne wątki fabularne? To jaki byłby sens reklamowania tego pod szyldem “Króla Lwa” (poza kasą)? Dziwaczna trochę taka argumentacja.
    Zresztą skoro autorzy mieli taką fantazję, że przy całkowitym odwzorowaniu fabuły “zapomnieli” o scenie z pocieszną małpą i kosturem… To naprawdę chcielibyśmy żeby zmieniali też inne zwroty fabularne 😀 ?
    A realistyczna animacja niejako skazała ten film na ograniczoną mimikę niestety.

    Swoją drogą słyszałam wczoraj (w radiu chyba), że Disney po takich sukcesach jak m.in. sukces nowej wersji “Króla Lwa” ma się brać na remake “Kevina samego w domu” 😀 nie potwierdzałam tego nigdzie (bo znowu – niezbyt mnie to kręci), ale jakoś jestem w stanie w to uwierzyć.

    Reply
    • SithFrog
      8 sierpnia 2019 at 09:57
      Permalink

      “narzekanie na oddanie historii 1:1”

      Ja się nie ineteresowałem wcale i nie wiedziałem, że to będzie ten sam scenariusz. Idąc do kina przecież nie muszę tego wiedzieć.

      “A nawet gdyby tego nie było to serio – wolelibyście żeby zgadzały się tylko główne wątki fabularne? To jaki byłby sens reklamowania tego pod szyldem “Króla Lwa” (poza kasą)? Dziwaczna trochę taka argumentacja.”

      Moim zdaniem nie. Można wziać klasyczną historię i pokazać ją na nowo pod tym samym tytułem. Albo dać podtytuł. Jak Mad Max: Fury Road. Na zdrowy rozsądek – nie ma nic wspólnego (poza światem) z pierwotną trylogią, a nadal jest Mad Maxem i nikt się nie czepia.

      “Swoją drogą słyszałam wczoraj (w radiu chyba), że Disney po takich sukcesach jak m.in. sukces nowej wersji “Króla Lwa” ma się brać na remake “Kevina samego w domu””

      Info potwierdzone choć podobno ma to być film zrobiony nie do kina, a na disneyowskiego Netflixa czyli Disney+.

      Reply
      • 8 sierpnia 2019 at 12:38
        Permalink

        “Ja się nie ineteresowałem wcale i nie wiedziałem, że to będzie ten sam scenariusz. Idąc do kina przecież nie muszę tego wiedzieć.”

        No to trochę jakbyś poszedł do kina na Hobbita i wyszedł niezadowolony, bo jakieś smoki tam były i elfy, czarodzieje nawet, a przecież nie wiedziałeś, że będą, miało być o hobbitach 😉
        Stawianie jako wady podstawowego założenia dla danego filmu czy serialu tłumacząc to swoją niewiedzą wg mnie stanowi o pewnej ignorancji – szczególnie jeśli ktoś aspiruje do mniej lub bardziej profesjonalnej “posady” recenzenta.

        I co innego krytykować sam pomysł czy negować sens tworzenia danego filmu, a co innego oceniać sam film. Nowy “Król Lew” miał być kalką starego – i tutaj wadą by było wprowadzenie zmian, o których mówisz, a nie trzymanie się bazowej fabuły. Natomiast czy jest sens tworzenia drugi raz tego samego tylko inaczej? Cóż, Disney z pewnością uważa, że tak 🙂 dla mnie to odgrzewanie kotleta, choć pewnie kiedyś z ciekawości obejrzę.

        To tak jakby czepiać się Zmierzchu, że jest naiwny, opowiada historię nastoletniej miłości i na swój “romantyczny” sposób zmienia mityczne potwory w atrakcyjnych, napakowanych gości.

        Oczywiście, wzorem nowego Mad Maksa można by zrobić film “Król Lew: Dzikie Hieny” i opowiedzieć historię małej hieny, która żyje pośród swoich podłych współbraci, ale sobie nie radzi, bo w głębi duszy jest dobra, więc inne hieny jej nie akceptują, w końcu nie wytrzymuje i ucieka szukając pomocy u lwów. Te niestety ją przepędzają, bo to nie jej ziemia, więc wyrusza w podróż, która zmienia jej życie i nadaje cel z serii powrotu do braci i całkowitej zmiany ich zachowania, aż wszyscy się pojednają i nie będzie już ziemi wyklętej… Tylko serio, uważasz, że to byłoby bardziej potrzebne od tego, co dostaliśmy? Świat Mad Maksa jest nieskończenie bogatszy, a filmy to głównie ciekawe widowiska, natomiast historia opowiedziana w Królu Lwie jest uniwersalna, a świat – mimo wszystko – dość zamknięty.
        Są filmy na bazie których można tworzyć inne bardzo ciekawe historie i są takie, które po prostu najlepiej zostawić w spokoju. Wg mnie “Król Lew” wchodzi do drugiej kategorii, więc obojętnie czy jem tego samego kotleta, czy może zrazika w starym sosie – odbiór w tym przypadku podobny 😉

        “Info potwierdzone choć podobno ma to być film zrobiony nie do kina, a na disneyowskiego Netflixa czyli Disney+.”

        O losie 😀 trochę się łudziłam, że to była ściema 😀
        PS. Tutaj też można by opowiedzieć historię włamywaczy zapominając o Kevinie :>

        Reply
        • SithFrog
          8 sierpnia 2019 at 12:55
          Permalink

          “Stawianie jako wady podstawowego założenia dla danego filmu czy serialu tłumacząc to swoją niewiedzą wg mnie stanowi o pewnej ignorancji – szczególnie jeśli ktoś aspiruje do mniej lub bardziej profesjonalnej “posady” recenzenta.”

          Nie zgadzam się. Film się ocenia za to czym jest i jaki jest, a nie na podstawie zwiastunów, informacji rpasowych i zapowiedzi twórców. Można je znać, ale nie trzeba. W czasach kiedy liczyłem, że Disney zrobi fajne Gwiezdne wojny nie oglądałem żadnych zwiastunów i nie czytalem nic o powstających produkcjach, żeby iść do kina w trybie “tabula rasa” i cieszyć się od A do Z tym, co mi serwują. Podobnie z “Królem Lwem”, nie czytałem wcześniej, nie interesowałem się (mam pracę na etat i rodzinę, pisanie o filamch to hobby) i oceniam to co podano do stołu, a nie zapowiedzi w reklamach na przystankach 😉

          “To tak jakby czepiać się Zmierzchu, że jest naiwny, opowiada historię nastoletniej miłości i na swój “romantyczny” sposób zmienia mityczne potwory w atrakcyjnych, napakowanych gości.”

          No nie, nadal nie. Jeśli scenariusz opiera się o głupią historię i nie adaptuje jej tak, żeby coś zmienić to jest tak samo głupi jak pierwowzór i można to wytknąć 😉

          “Tylko serio, uważasz, że to byłoby bardziej potrzebne od tego, co dostaliśmy?”

          Po pierwsze – wow, to naprawdę interesujący pomysł wyjściowy z tą hieną! Po drugie tak, wolę jakiekolwiek oryginalne próby wniesienia czegoś nowego do świata, który znamy niż odgrzewanie kotleta niemal w identycznej treści tylko zmienionej formie. Czemu Mad Max działa? Czemu nowy Blade Runner działa? Bo biorą to, co znamy i kochamy (świat, bohaterów), ale opowiadają nową, własną historię.

          “Świat Mad Maksa jest nieskończenie bogatszy, a filmy to głównie ciekawe widowiska, natomiast historia opowiedziana w Królu Lwie jest uniwersalna, a świat – mimo wszystko – dość zamknięty.”

          Świat Mad Maksa to pustynie post-apo. Moim zdaniem biedniejszy niż Afryka i lwie królestwo na sawannie. Zresztą, sama właśnie nakreśliłaś ciekawą historię w tymże świecie i pisze to absolutnie bez ironii!

          “Są filmy na bazie których można tworzyć inne bardzo ciekawe historie i są takie, które po prostu najlepiej zostawić w spokoju.”

          Otóż to. Nie robi się coveru “Bohemian Rhapsody” jeśli się nie ma pomysłu na coś, co dorówna albo przebije oryginał. Są bajki Disneya, które miały średni odbiór widzów i można je wziąc bez problemu na warsztat, poprawić albo wręcz zrobić od nowa. “Król Lew” nie potrzebował takiego zabiegu.

          “PS. Tutaj też można by opowiedzieć historię włamywaczy zapominając o Kevinie :>”

          Obawiam się, że będzie dokładnie to samo tylko jeszcze raz no i uwspółczesnione, czyli Kevin będzie odpalał pułapki ze swojego smartfona 😛

          Reply
          • 8 sierpnia 2019 at 14:55
            Permalink

            Ten pomysł koleżanki z hieną już częściowo zrealizowano w bardzo dobrym animowanym sequelu: ‘Król Lew 2- czas Simby’.

            Reply
            • SithFrog
              8 sierpnia 2019 at 15:12
              Permalink

              Naprawdę? Warto obejrzeć Króla Lwa 2?

              Reply
              • 8 sierpnia 2019 at 20:07
                Permalink

                Zdecydowanie tak! Realizacyjnie jest może nieco słabiej, ale dramaturgia, zwłaszcza z uwagi na główne postaci jest równie dobra! No i momenty muzyczne też wspaniale.

                Pisząc ten komentarz odświeżyłem sobie kilka fragmentów z dwójki. Chwyta za serce! Obejrzyj koniecznie.

                Wyjątkowo polecam wersję z polskim dubbingiem. Zwłaszcza piosenki wg mnie lepiej brzmią po polsku.

                Reply
                • SithFrog
                  9 sierpnia 2019 at 09:45
                  Permalink

                  Dzięki. Obejrzę. I tak bym brał wersję PL, bo mi się jedynka też bardzo podoba pod kątem dubbingu.

                • 9 sierpnia 2019 at 17:58
                  Permalink

                  Król Lew to mały fenomen wśród kontynuacji u Disneya, cała oryginalna trylogia trzyma poziom, a część trzecia to według mnie jeden z najlepszych pomysłów na sequel/remake w historii kina 🙂

  • 8 sierpnia 2019 at 22:44
    Permalink

    Do Króla Lwa podchodzę bardzo emocjonalnie – mój pierwszy film w kinie. A zarazem jedyne wydarzenie w moim życiu, gdy sama dałam dobry występ. Mama zabrała mnie na wieczorny seans i w kinie byli poza nami sami studenci. Film odbierałam tak intensywnie, że reszta publiczności płakała że śmiechu, a na koniec kupili mi wielką czekoladę 😀 Nie jestem w stanie nawet silić się na obiektywizm, bo wszechobecne znęcanie się nad rozmaitymi aspektami rani moje serduszko 😉 Miłość poprostu wybacza dużo i na mało świadomym poziomie. Najmocniejszym punktem Króla Lwa jest muzyka, mam namyśli warstwę instrumentalną – chwyta bardzo mocno i nie puszcza. I to nie zawiodło w nowej wersji. Myślę, że trzeba być bardzo twardym, żeby nie dać się temu porwać i mieć siłę by sarkać na mimikę postaci 😉 Serio trochę tej umiejętności zazdroszczę. Owszem, brakowało mi sceny z ciosem kijem (choć myślę, że scena w której Rafiki z czułością wyciąga w końcu swój kij przed bitwą, była mrugnięcie do tych, którzy pamiętali po co Rafikiemu był kij), bo była piękną i najważniejszą lekcją. Ale najpoważniejszym problemem okazały się być dialogi. Nie mam pretensji, że napisano nowe, nieco inne. Nie czepiam się nowych dubbingujących – wiadomo, że nie może być tak samo i to jest ok. Ale szybko zaczęłam sobie zadawać pytanie, czemu napisali dialogi rodem że Shreka?! Słowa zawierają magię i moc. Strasznie to zmarnowano. Muszę porównać z wersją oryginalną. Ostatnio bardzo podobały mi się na Fsgk rozważania na temat tłumaczeń w tekście o Kubusiu Puchatku. W pełni zgadzam się z autorem, obserwuję to samo. I zastanawiam się czy problem nowych dialogów pochodzi z mody na takie siermiężne, mechaniczne tłumaczenia (wiadomo angielski ma swoją specyfikę, tłumacząc po słowie zawsze straci się na treści, a nic nie zyska w zamian) czy po prostu brakuje nam w kraju mistrzów słowa. Kończąc przydługi wywód dodam, że nową wersję Króla Lwa po polsku świetnie uzupełniłaby Krystyna Czubówna jako narrator. Chyba lepiej zniosłabym lwi kłaczek w kulce żuka gnojownika 😉

    Reply
    • 9 sierpnia 2019 at 01:51
      Permalink

      Zazdroszczę wspomnień 🙂

      Reply
    • SithFrog
      9 sierpnia 2019 at 09:50
      Permalink

      “Myślę, że trzeba być bardzo twardym, żeby nie dać się temu porwać i mieć siłę by sarkać na mimikę postać”

      Wystarczy być nieludzkim potworem bez serca. Cały ja 😉

      “czemu napisali dialogi rodem że Shreka?!”

      Mam wrażenie, że to taka tendencja. Był okres gdzie to się świetnie sprzedawało. Shreki, Epoki Lodowcowe i inne adaptacje bajek z nawiązywaniem do naszej rzeczywistości. Jeszcze bym to przeżył w takich produkcjach, ale “Król Lew” to piękna opowieść z morałem, pełna magii i dramatycznych momentów. Po co tu wrzucać jakieś “dobre zmiany”? Przed seansem była reklama filmu Playmobil (pozazdrościli LEGO) i główny bohater krzyczy: “znika szybko jak kasa z 500+”… No boki zrywać 🙁

      “Kończąc przydługi wywód dodam, że nową wersję Króla Lwa po polsku świetnie uzupełniłaby Krystyna Czubówna jako narrator. Chyba lepiej zniosłabym lwi kłaczek w kulce żuka gnojownika 😉”

      Gdyby tak było, dałbym przynajmniej 7, mimo wad. Sama Pani Czubówna to 4-5 punktów!

      A wspomnienia rewelacyjne, zazdroszczę 🙂

      Reply
      • 9 sierpnia 2019 at 17:41
        Permalink

        Niedawno przesłuchałem audiobooka ‘Czarnobylska modlitwa’ z głosem Czubówny. Mój świat już nigdy nie będzie taki sam…

        Playmobile to szanuj. Wiadomo, że Lego lepsze, ale Playmobile też godne zapamiętania.

        Na fw jest masa osób zachwyconych filmem i wyzywających takich krytyków, jak np. ty od snobów, pozerów i tetryków. Publika młoda i stara ten film kupiła.

        ‘Czas na łzy’.

        Reply
        • SithFrog
          13 sierpnia 2019 at 21:08
          Permalink

          Playmobil szanuję. Mówiłem tylko i wyłącznie o żenującym zwiastunie “Playmobil The Movie”.

          “Na fw jest masa osób zachwyconych filmem i wyzywających takich krytyków, jak np. ty od snobów, pozerów i tetryków. Publika młoda i stara ten film kupiła.”

          Nie wiem jak mam to skomentować bez obrażania “publiki”. Chociaż skoro “publika” obraziła mnie to może napisze tak: “publika” kupiła też Botoks, Kobiety Mafii, BvS i inne takie badziewia, a nie kupiła “BR 2049” ani “Arrivala”. Sapienti sat 😉

          Reply
  • 11 sierpnia 2019 at 00:10
    Permalink

    Skoro tyle osób mowi o tym slowianskim klimacie / charakterze to moze cos w tym jest?
    zwlaszcza ze klimat to jest cos co moglbym zmierzyc/zwazyc/ oszacowac

    poza tym lacinskie wstawki, mity celtyckie itp itd niczego nie przekreslaja,

    Reply
    • SithFrog
      13 sierpnia 2019 at 21:09
      Permalink

      “Skoro tyle osób mowi o tym slowianskim klimacie / charakterze to moze cos w tym jest?”

      Tyle osób grało w grę, przesiąkło jej klimatem i zapomniało o tym jak wyglądały książki. Albo w ogóle ich nie czytali.

      Reply
    • SithFrog
      13 października 2019 at 09:48
      Permalink

      Lepsze niż tegoroczna wersja. Poza tym martwy Mufasa wygląda bardzo realistycznie 😀

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków